Dziękuję Wam za
wszystkie komentarze pod "Gówniarzem". Cieszę się, że
to opowiadanie tak dobrze się przyjmuje (w szczególności, że
przecież chodzi o Macieja, a wcześniej nikt go nie lubił). Na
początku przyszłego tygodnia możecie się więc spodziewać
trzeciego rozdziału, mam go już prawie napisanego.
A teraz zapraszam do
czytania. :)
Sprawdzane przez
Ekucbbw. i Oni, którym naprawdę bardzo dziękuję. :)
We troje
Poczuł, że zaczyna
się coraz bardziej denerwować. Nie odpowiadał przez długą
chwilę, a gdy spojrzenie Janka stało się bardziej ponaglające,
zaczął się gorączkowo zastanawiać, nad odpowiedzią.
– Zarabiam? –
rzucił pewnie i przewrócił oczami. – Pracuję? – prychnął
jeszcze, przyjmując agresywną postawę, jak zawsze, kiedy czuł się
zagrożony i zapędzony w kozi róg. Na samą myśl, że Janek mógłby
dowiedzieć się o jego dawnym układzie z Krzysztofem, zrobiło mu
się niedobrze. Gdyby chłopak był mu obojętny, pewnie nie bardzo
by się tym przejął, wzruszyłby ramionami i po prostu pominął
jego pytania, nie uznając ich za warte odpowiedzi. Teraz jednak
starał się jakoś wybrnąć, tylko nie miał pojęcia jak. A Jaś
przecież nie był głupi.
– Tak? – zapytał,
unosząc brew z powątpiewaniem. – I przyjaźnisz się z dwa razy
starszymi od siebie facetami? – Nie odpuszczał. Coś się w nim
gotowało na samo wyobrażenie Aleksa z tamtym starym dziadem, z
którym dosłownie chwilę temu minął się w drzwiach. A jeszcze
gdy pomyślał, że Białecki dosłownie kilkanaście minut wcześniej
mógł być z nim w łóżku, miał ochotę coś rozwalić. Nawet
jeżeli przecież nigdy raczej nie przejawiał agresji i mało co
doprowadzało go do furii.
– Chyba nie twój
interes? – zapytał Aleks, krzyżując ręce na piersi i patrząc
na Janka z uniesioną brwią. Aż zrobiło mu się gorąco, mimo że
jego mieszkanie o tej porze roku wcale takie ciepłe nie było.
Raczej oszczędzał na ogrzewaniu.
Coś w postawie Janka
się zmieniło, jego wyraz twarzy stężał, a spojrzenie stało się
jeszcze groźniejsze. Aleks w pierwszej chwili aż miał ochotę
zrobić zapobiegawczy krok w tył.
– Chyba jednak mój?
– odezwał się z wyrzutem.
– Ta? – odparł,
zadzierając wyżej głowę i, jak zwykle w sytuacjach, w których
nie czuł się pewnie, zareagował swoją arogancją. Nawet nad tym
nie panował. – Raczej nic ci do tego, z kim sypiam – prychnął,
uśmiechając się kpiąco pod nosem.
Janek zmarszczył
brwi, milknąc na moment. W końcu uśmiechnął się z goryczą, na
co Aleks aż się zapatrzył. Nigdy Janka takiego nie widział,
zawsze był w stosunku do niego albo arogancki, albo (jak bywało
ostatnio) po prostu miły, normalny, a teraz...
– Serio? –
zapytał i zrobił krok w stronę Białeckiego. Wzrok Janka niemal
przeszywał Aleksa na wskroś, budząc w nim jednocześnie potrzebę
ucieczki jak i ataku. Jego ciało jednak zareagowało samo; cofnął
się, patrząc na Jasia szeroko otwartymi oczami. To była jedna z
tych sytuacji, podczas których nie miał pojęcia, czego może się
spodziewać, nie wiedział też, jak sam będzie reagować. – Im
dłużej cię znam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że
jesteś po prostu popieprzony – powiedział, zatrzymując się tuż
przed Aleksem. Pochylony patrzył mu w oczy, zagradzając drogę
ucieczki. Białecki na moment naprawdę poczuł się jak zwierzyna
łowna zapędzona w kozi róg. – Przez ostatnie tygodnie latałeś
za mną jak głupi, a teraz stwierdzasz, że to nie moja sprawa –
dodał z krzywym, kąśliwym uśmiechem i złapał Aleksa za
podbródek. – Sypiasz z nim? – zapytał stanowczo, do czego
Białecki po ich seksie powinien być już przyzwyczajony. Zdążył
się przekonać, że Jaś lubił dominować, a teraz wiedział, że
nie ograniczało się to jedynie do łóżka. Serce w piersi zabiło
mu mocniej, a w ciało momentalnie uderzyła znana już fala
ekscytacji. Janek był cholernie podniecający w takim wydaniu.
– Nie –
odpowiedział zgodnie z prawdą. W końcu już z nim nie sypiał.
Janek zmarszczył brwi, patrząc mu w oczy z powątpiewaniem.
– Ale sypiałeś? –
zapytał, zupełnie jakby potrafił czytać Aleksowi w myślach.
Wzrok Schneidera stał się jeszcze bardziej dociekliwy, sprawiający
wrażenie, że Janek naprawdę potrafiłby wyczuć kłamstwo
Białeckiego. A Aleksander już nie wiedział, czy było mu gorąco z
powodu podniecenia (w końcu hej, Jaś stał niesamowicie blisko
niego!), czy z nerwów.
– A co chcesz
usłyszeć? – wychrypiał, bo na moment zaschło mu w gardle.
Zwilżył swoje usta, na których ostatecznie skupił się wzrok
Schneidera.
– Prawdę –
odparł, przenosząc wreszcie swoje spojrzenie wyżej. Aleks
zapatrzył się w niebieskie oczy Janka i poczuł, że to już nie są
żarty. Nie urwą tej rozmowy w tym momencie, kończąc w łóżku
czy też na podłodze. Schneider naprawdę nie miał zamiaru
odpuścić. Chciał poznać odpowiedź i wszystko wskazywało na to,
że ją dostanie. Bo Aleks nie potrafił się mu postawić, nie miał
pojęcia, jak to się stało, ale Jaś chyba znalazł instrukcję
obsługi Białeckiego i dokładnie wypełniał zapisane tam
polecenia. Wiedział już, jak go podejść, co zrobić, żeby
osiągnąć swój cel, a on...
A on, cholera,
właśnie zdał sobie sprawę, że Jaś już nie jest jego zwykłą
miłostką. Naprawdę nie chciał go stracić. Ale niestety obawiał
się, że wraz z wyjawieniem mu prawdy, wszystko się skończy.
– Od siedemnastego
roku żyję na własną rękę – mruknął powoli, wciąż żywiąc
nadzieję, że nie będzie musiał odpowiadać mu w wprost.
– Wiem. – Kiwnął
głową i nagle przybliżył się do niego jeszcze bardziej,
zabierając mu nie tylko przestrzeń, ale także powietrze. Aleks
poczuł mocną woń jego drogich perfum i miętowy zapach oddechu. I
jak w takim momencie, cholera, miałby się skupić na odpowiedzi?
Ten szczyl robił to specjalnie. Najpierw wykonywał ruch i
obserwował, jak on podziałał na Aleksa, a gdy przynosił
odpowiednie rezultaty, posuwał się jeszcze dalej i dalej.
Przeklęty, przebiegły bachor. – Chyba siedemnastolatkowi ciężko
znaleźć pracę?
– Ciężko –
odparł, nie mogąc już nawet ułożyć zdania. Miał wrażenie, że
z tego wszystkiego – z jednej strony od presji, a z drugiej od
podniecenia – mózg zaraz wypłynie mu uszami.
– Więc? Sypiałeś
z Krzysztofem?
Aleks prychnął i
odwrócił wzrok, bo poczuł, że trudno będzie mu odpowiedzieć,
patrząc Jankowi w oczy.
– Sypiałem. – Na
moment zapadła cisza. Usłyszał, jak Janek przełyka ślinę. Może
do samego końca wierzył, że było inaczej. Białecki poczuł, że
robi mu się słabo, nikomu jeszcze nigdy o tym nie mówił. Raczej
nie chwalił się, że zarabiał na życie seksem. – Tak? To już
wszystko? – zapytał nagle z furią, zły, że został zmuszony, by
to powiedzieć. Zgromił Janka spojrzeniem, zaciskając dłonie w
pięści. – Tego chciałeś? Sypiałem z nim, kurwa, za pieniądze.
Teraz wiesz już wszystko! – krzyknął z krzywym uśmiechem. –
Proszę bardzo, Panie Idealny. Ty jesteś kochanym synusiem swoich
rodziców, ja, żeby się od swoich uwolnić, musiałem dawać dupy
na prawo i lewo. – Zaśmiał się gorzko. Cały aż trząsł się z
nerwów, a w głowie miał nieprzyjemną pustkę. W ogóle nie myślał
nad tym, co właśnie teraz wygaduje, słowa bezwiednie opuszczały
jego usta, a on mógł tylko obserwować emocje, jakie pojawiły na
twarzy Jasia. – Lepiej tak blisko nie stój, bo jeszcze jakiegoś
syfa zła... – Nie dokończył. Nawet nie zorientował się, kiedy
usta Janka przycisnęły się do jego własnych, uniemożliwiając mu
dalszy, żałosny monolog. Jaś złapał go mocno, całując
gorączkowo. Odsunął się dopiero wtedy, kiedy zdezorientowany
Aleks zaczął nieporadnie reagować na pieszczotę i ją oddawać.
– Zamknij się już
– powiedział, opierając swoje czoło na jego. Aleks wpatrzył się
w szare oczy chłopaka z niepewnością. Każdy normalny by przecież
już dawno uciekł. Ale Jaś najwidoczniej nie był normalny, obaj
byli dosyć popieprzeni. – Zawsze, jak zaczynasz tak pierdolić,
mam ochotę cię czymś zatkać – powiedział z rozbawieniem,
jednak nietrudno było wyczuć w jego głosie zawód. Sam nie miał
pojęcia, jak potraktować Aleksa. Z drugiej strony wiedział, że
Białecki nigdy nie miał łatwego życia i że po prostu był
zmuszony do sypiania za pieniądze. Kiedy jednak Aleksander wybuchł,
coś w nim pękło. Nie mógł słuchać tej jego wiązanki. I, co
najważniejsze, wcale nie czuł do niego obrzydzenia, mimo że chyba
powinien.
– W takim razie to
zatykanie świetnie przed chwilą ci wyszło – burknął Aleks i
odwrócił wzrok na bok. Milczał przez chwilę, by zaraz dodać. –
Już z nim nie sypiam. To skończone – dodał tak cicho, że Jaś
ledwo go usłyszał.
Nie miał pojęcia,
jak Białecki to robił. W jednej chwili z okropnej, odpychającej i
niezachęcającej do kontaktu osoby stawał się taki... uroczy. Po
prostu – słodki. I, co najśmieszniejsze, Jaś przy nim zawsze
czuł się o wiele starszy niż w rzeczywistości. Aleksander budził
w Schneiderze dziwną potrzebę opiekowania się nim.
Pochylił się do
chłopaka i pocałował go znowu, tym razem delikatniej. Lubił jego
usta i sposób, w jaki oddawał tę pieszczotę. Zawsze robił to z
taką charakterystyczną dla siebie nerwowością i
zniecierpliwieniem.
– Nie sypiaj z nim
więcej – warknął zaborczo Jaś pomiędzy pocałunkami, jak
zwykle całkowicie dominując Białeckiego. Ale Aleksandrowi w ogóle
to nie przeszkadzało. Agresywność Janka dawała mu wręcz
irracjonalne poczucie bezpieczeństwa, którego w swoim życiu
jeszcze nigdy nie doświadczył. Uchylił usta, zgadzając się na
wszystko. Zadowolony z takiej uległości, Jaś naparł na niego
mocniej, brutalniej i niemal zaczął gryźć jego wargi podczas
agresywnego pocałunku. Aleks oddawał go biernie, a serce niemal
podeszło mu do gardła, kiedy poczuł kolano kochanka ocierające
się o jego krocze. Rozchylił uda i tylko dzięki przyciskającemu
go do ściany ciału Schneidera nie zsunął się na podłogę.
Zapach Janka był
uzależniający, jego dotyk i ciepło oddechu również. Kiedy jednak
dłonie chłopaka zsunęły się na pośladki Aleksa, by zaraz
zacisnąć się na nich zaborczo, miał wrażenie, że dzisiaj nie
wytrzyma zbyt długo. Już teraz penis boleśnie napierał mu na
materiał opinających go w kroczu spodni.
Janek zaczął go
szybko, bardzo niecierpliwie rozbierać. Białecki nawet nie
wiedział, kiedy chłopak pozbył się jego bluzy, a następnie
zabrał za rozporek. Tu jednak napotkał drobne problemy, bo w
ferworze podniecenia nie mógł złapać za guzik. Kiedy wreszcie
jednak zapięcie zostało pokonane, zsunął z niego spodnie razem z
bielizną i jednym, szybkim ruchem obrócił Białeckiego twarzą do
ściany. Aleks tylko sapnął zdezorientowany, czując, że stracił
resztki kontroli nad sytuacją, co najwidoczniej Jankowi w ogóle nie
przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, taka uległość ze strony
partnera dodatkowo wydawała się go nakręcać.
Ruchy Jasia były
szybkie, momentami szorstkie i brutalne, ale kiedy w pewnym momencie
chłopak objął go od tyłu za szyję ramieniem i zaczął
obcałowywać jego szyję już nie agresywnie, ale jakoś tak...
czule(?), Aleksowi aż zmiękły nogi i zamknął oczy, by zaraz
odchylić głowę i bardziej nadstawić się ku ciepłym ustom
Schneidera. W międzyczasie poczuł palce najpierw gładzące jego
pośladki, a po chwili wsuwające się pomiędzy nie. Cholera,
jeszcze chwila, moment, a...
– Weź mnie –
sapnął zniecierpliwiony, a Janek najwidoczniej właśnie na to
czekał. Uśmiechnął się pod nosem i odsunął na chwilę, żeby
rozejrzeć się dookoła. Aż miał ochotę się zaśmiać, kiedy w
kącie pokoju, pomiędzy butami, miskami i ręcznikiem, dostrzegł
tubkę jakiegoś kremu. Zagracone mieszkanie Białeckiego miało
jednak swoje plusy. Szybko poszedł po specyfik i zaraz wrócił,
żeby nie kazać kochankowi dłużej czekać. Roztarł krem na
dłonie, a nawilżone palce już po kilku sekundach znalazły się w
Aleksie, który tylko mógł wypiąć się prosząco w kierunku Janka
i oczekiwać na jego dalsze ruchy.
A dalej było tylko
lepiej. Schneider, mimo naprawdę młodego wieku, zdawał się
doskonale wiedzieć, co robi. Najpierw skrupulatnie przygotował
Aleksa do seksu, bo może i lubił trochę brutalności podczas
niego, uwielbiał czuć władzę, ale nigdy nie chciał partnerowi
sprawić bólu. W szczególności nie chciał tego dla Białeckiego.
Kiedy był już
pewny, że Aleksander jest odpowiednio rozluźniony, wsunął się w
niego powoli, nie zapominając jednak o zabezpieczeniu. Głupotą by
było, gdyby teraz, znając historię Białeckiego, nie użył
prezerwatywy. Aleks jednak w ogóle o tym nie myślał, chciał
tylko, żeby Schneider go już wziął. Tam, w przedpokoju, przy
ścianie, na zagraconej podłodze, miał wrażenie, że zaraz po
prostu spłonie. A kiedy Janek zaczął się w nim poruszać,
przestało go już cokolwiek obchodzić, nie zastanawiał się nawet
nad tym, jakie dźwięki opuszczały jego usta. Wsłuchiwał się
tylko w postękiwania Schneidera, które dodatkowo go nakręcały.
Doszedł nagle,
ochlapując ścianę. Zachwiał się i prawie runął na podłogę,
ale ramiona Jaśka przytrzymały go od tyłu. Janek jeszcze chwilę
poruszał się w nim, aż wreszcie na moment przed orgazmem wysunął
się z Aleksa, szybko ściągnął z siebie prezerwatywę i pomagając
sobie ręką, rozlał się na jego pośladki. Dopiero wtedy, uderzony
intensywnością orgazmu, oparł się na Białeckim, który nie
wytrzymał i razem z kochankiem zsunął się po ścianie na podłogę.
– To było świetne
– sapnął, ledwo łapiąc oddech. Jaś spojrzał na jego czerwoną
od wysiłku twarz i nie mogąc powstrzymać wesołości, zaśmiał
się.
– Było –
przyznał Schneider z zadowoleniem. Aleks, chcąc czy nie,
odpowiedział na jego szeroki uśmiech swoim, po czym przysunął się
do chłopaka bliżej i tak po prostu przytulił. Zupełnie jakby to
był najnormalniejszy ruch pod słońcem, jakby wykonywał go z
Jankiem codziennie od kilku lat. A Jaś odpowiedział mu pewnym
uściskiem i pocałunkiem w czoło. – Kąpiel? – zapytał
Schneider z nadzieją. Nim jednak się podnieśli i skierowali do
łazienki, jego wzrok zatrzymał się na opryskanej mazią ścianie.
Aż miał ochotę się zaśmiać.
***
– Więc? Gdzie
dzisiaj byłeś? – zapytał Janek, podnosząc się na ramieniu i
patrząc na Aleksa z ciekawością. Białecki uśmiechnął się pod
nosem i mimowolnie wyciągnął dłoń do szczupłego barku Janka.
Jeszcze niedawno kotłowali się na brudnej podłodze w jego
przedpokoju, a teraz leżeli w łóżku, świeżo po prysznicu i...
po prostu rozmawiali, zupełnie jakby temat Krzysztofa nigdy nie
wypłynął na wierzch.
– U Piotrka –
odparł, krzywiąc się mimowolnie. – W ośrodku – dodał,
zastanawiając się, czy może Jasiowi powiedzieć więcej. O swoich
obawach odnośnie brata i tego wszystkiego, co działo się kilka dni
temu.
– I? Jak się
czuje? – zapytał Schneider, sam wyciągając z Aleksa informacje.
Tyle wystarczyło, by rozwiązać Białeckiemu język.
– Źle. Jest
agresywny, obwinia mnie, że to przeze mnie tam wylądował, a ja
wcale nie uważam inaczej – mruknął i podniósł się do siadu.
Przeczesał nerwowo dłonią swoje ciemne, jeszcze wilgotne włosy. –
Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem. Może lepsza jakakolwiek mama
niż jej brak? – zastanowił się na głos.
– Za dużo myślisz
– uciął Jaś i też usiadł. – Gdyby coś stało się Piotrowi,
wtedy byłbyś zły, że nic nie zrobiłeś – odparł i wzruszył
ramionami, patrząc na Aleksa z zaciekawieniem. Nie miał pojęcia,
dlaczego ten facet tak go fascynował, ale teraz, gdy byli ze sobą
bliżej, chciał wiedzieć o nim więcej i więcej. I, o dziwo, to,
czego dowiedział się o przeszłości Białeckiego, wcale go nie
odrzuciło. Aleksander był jak zagubione w świecie dziecko, na siłę
próbujące udawać dorosłego. Nie miał szansy dojrzeć, a raczej
po prostu nigdy nie miał szansy nawet być dzieckiem, nie mówiąc
tu już o dorosłości.
– Idę z nim w
sobotę do aquaparku – powiedział nagle, sam nie wiedząc
dlaczego. – I to w sumie nie jest dobry pomysł – burknął pod
nosem, krzywiąc się.
– Bo? – zapytał
Jaś, patrząc na niego ciekawie.
– Nie umiem pływać
– dodał ciszej i aż przeklął się w myślach. Za dużo,
cholera, mówił; amputacja języka w jego przypadku nie byłaby
takim złym rozwiązaniem.
Jaś zmarszczył
brwi, a na jego twarzy momentalnie wykwitł szeroki, rozbawiony
uśmiech.
– No to nie ma
bata, idę z wami – rzucił, a Aleks spojrzał na niego szeroko
otwartymi, wystraszonymi oczami. Sama wizja Janka (tylko w
kąpielowych gatkach!) na basenie i jego, próbującego się nie
utopić, była dość przerażająca.
– Nie ma mowy –
prychnął, a gdy Schneider uniósł brew, popatrując na niego
sceptycznie, zrozumiał, że właściwie nie ma tu nic do gadania.
Decyzja została podjęta za niego, a on jakoś za bardzo nie chciał
się nawet od niej odwoływać. Bo to mimo wszystko oznaczało, że
spędzi z Jankiem kolejne popołudnie.
***
Gatki, czepek,
klapki... chyba wszystko. Zapiął torbę, zdając sobie sprawę, jak
dawno nie był na basenie. Nie miał tam raczej czego szukać, jego
umiejętności pływania były bardzo zbliżone do umiejętności
pływania kamienia – z zadziwiającą szybkością potrafił iść
na dno. I mimo że naprawdę nie lubił wody, a duże zbiorniki
wzbudzały w nim tylko przerażenie, dzisiaj nie mógł doczekać się
tego wyjścia. Chociaż wiedział, że przez cały ich pobyt w
aquaparku raczej nie miał co liczyć na opuszczenie jacuzzi (tylko w
nim mógł czuć się w miarę bezpiecznie), to i tak się cieszył.
No, i oczywiście nie musiał martwić się o Piotrka, raczej wątpił,
by taka gwiazda jak Janek miała problemy z pływaniem. Będzie mógł
więc zostawić brata pod jego opieką.
Kiedy tylko wyszedł
ze swojego wieżowca, od razu odnalazł wzrokiem BMW swojego...
chłopaka? Bo chyba tak powinien już go nazywać po tym, co
wydarzyło się kilka dni temu w przedpokoju jego kawalerki. Ostatnio
zresztą widywali się dzień w dzień i w tych ich spotkaniach wcale
nie chodziło tylko o łóżko. Aleks świetnie czuł się w
towarzystwie Schneidera i miał wrażenie, że chłopak to
odwzajemniał.
Mimo wszystko myśl,
że miał kogoś i że ten ktoś nie był dwa razy od niego starszy,
wciąż wydawała mu się dziwna. Nie umiał się do niej
przyzwyczaić.
– Gotowy? –
zapytał Jaś, kiedy Aleks wsiadł do samochodu.
– Mam nadzieję, że
tak – odpowiedział i spojrzał na Schneidera z zastanowieniem. Co
teraz powinien zrobić? Pochylić się do niego i go pocałować? Tak
chyba robiły pary, co nie?
Całe szczęście, że
w tym momencie z pomocą przyszedł mu Janek, który nie czekał na
ruch Aleksa (bo pewnie nigdy by się nie doczekał), tylko przysunął
się do niego, złapał za podbródek, by po chwili musnąć lekko
jego spierzchnięte od mrozu wargi.
– No to jedziemy –
powiedział jakoś tak dziwnie zadowolony. Białecki zapatrzył się
na jego uśmiech z bliska. Uwielbiał dołeczki w policzkach Jasia i
sposób, w jaki układały się jego usta. Właściwie to gdyby miał
zastanowić się dłużej, doszedłby do wniosku, że tak w sumie to
uwielbia w nim dosłownie każdą rzecz. Za wszelką cenę nie chciał
jednak zachowywać się jak zakochana cipa (którą mimo wszystko
chyba był), więc w tym momencie jego skrupulatne rozważania nad
zajebistością Jaśka zostały przerwane. Pochylił się i –
pieprzyć konwenanse i ludzi przechodzących obok samochodu –
pocałował Jaśka o wiele mocniej niż ten przed chwilą jego. Aż
miał ochotę się zaśmiać, kiedy Schneider sapnął zdziwiony, ale
już po kilku sekundach się zreflektował i odpowiedział na
pieszczotę równie żarliwie. Odsunęli się od siebie dopiero po
kilku minutach, a gdy Białecki dojrzał przez szybę od strony
kierowcy starszą panią, parsknął z rozbawieniem. Kobieta stała
osłupiała zaledwie kilka metrów od ich samochodu, wpatrując się
w nich zza swoich grubych szkieł okularów. Mały, pulchny jamnik,
który kręcił się obok jej nogi w wydzierganym, czerwonym
sweterku, nie wydawał się jednak tak zainteresowany wydarzeniem jak
jego właścicielka. Olewając wszystkich gejów świata całujących
się w samochodach, oddawał się właśnie swoim potrzebom
fizjologicznym, obsikując znak zakazu wjazdu.
Jaś powiódł
wzrokiem za Aleksem i też się zaśmiał. Odpalił silnik,
przywracając się do stanu względnej używalności. Nie miał prawa
narzekać, Białecki mógłby go tak atakować znacznie częściej.
– Spadamy, zanim
wejdziesz w poważny konflikt światopoglądowy ze wszystkimi
moherami z osiedla – powiedział z rozbawieniem i wycofał pojazd z
parkingu.
– Myślę, że już
mogłem im się poważnie narazić – odparł Aleks. Zaśmiał się
pod nosem, kiedy minęli staruszkę, wciąż patrzącą na nich tak,
jakby co najmniej doświadczyła właśnie spotkania pierwszego
stopnia z istotami pozaziemskimi.
***
– A pójdziemy
później na lody? – zapytał Piotrek, uśmiechając się od ucha
do ucha i zapinając pas w samochodzie. Aleks wsiadł do pojazdu,
rzucając wcześniej torbę brata na tylne siedzenie.
– Na lody jest za
zimno – odparł, oglądając się na chłopca. Musiał przyznać,
że dawno już nie widział tego dzieciaka tak szczęśliwego. Kiedy
go tylko zobaczył, Piotrek podbiegł do niego i rzucił mu się na
szyję. Aleks ledwo co to powitanie przeżył, ośmiolatek tak go
wyściskał, drąc mu się jednocześnie do ucha, że na pewno nie
obejdzie się to bez uszczerbku na zdrowiu. Opiekunka stojąca obok
najwidoczniej sama nie wierzyła w to, co widzi. Starszy Białecki
nie miał pojęcia, jak jego brat musiał się zachowywać na co
dzień, ale z pewnością wykazywał się mniejszym entuzjazmem.
Dzisiejszego ranka był po prostu chodzącą bombą energii, ale
Aleks z dwojga złego wybierał już tego rozgadanego, głośnego i
ledwo co siedzącego na tyłku Piotrka. Właściwie to nawet mu takie
jego wydanie nie przeszkadzało, był w końcu dzieckiem, miał prawo
do wyrażania radości.
– Ale może po
basenie pójdziemy na naleśniki? Znam dobrą naleśnikarnię –
powiedział Jaś, odpalając samochód. Piotrek popatrzył na
Schneidera szeroko otwartymi oczami. Dla Aleksa stało się jasne, że
jego kochanek właśnie zaskarbił sobie sympatię dzieciaka. A
wystarczyło tylko wspomnieć o jedzeniu...
– Tak! – krzyknął
uradowany. – Naleśniki! Z czekoladą!
– A później
będziesz szczerbaty i gruby – rzucił Aleks, zupełnie jakby sam
jeszcze niedawno nie karmił brata mrożoną pizzą czy hamburgerami
z Biedronki do odgrzewania w mikrofalówce.
– Dużo spalimy na
basenie. Nic się nie stanie – odparował Jaś, rzucając Aleksowi
krótkie, rozbawione spojrzenie. Skurczybyk wiedział, co robił.
Doskonale zdawał sobie sprawę, co mówić, żeby szybko kupić
łasego na jedzenie chłopca. Zadowolony pisk ośmiolatka tylko
utwierdził Aleksandra w przekonaniu, że nie miał już nic do
gadania. Po basenie będą naleśniki, mógł na to tylko przystać,
bo każdy jego głos sprzeciwu zostałby pominięty, w końcu mieli
przewagę liczebną, pomyślał i uśmiechnął się pod nosem.
***
Boże. Jak on
nienawidził basenów. Już sam zapach chloru sprawił, że pomysł
zabrania tu Piotrka wcale nie wydawał mu się już taki znowu
najlepszy. Było przecież tyle miejsc, które mogli odwiedzić! Tyle
miejsc, w których nie istniało ryzyko utopienia się w śmierdzącej
chemikaliami wodzie.
Po oddaniu szatniarce
kurtek, weszli do przebieralni, w której, na domiar złego, panował
spory tłok. Ale co się dziwić, w końcu była sobota, a na dodatek
godzina piętnasta. Mogli chociaż przełożyć swoją wyprawę na
jakiś dogodniejszy termin, bo patrzenie na obwisłe tyłki
sześćdziesięcioletnich dziadków i wsłuchiwanie się w krzyki ich
wnuków wcale nie należały do ulubionych rozrywek Aleksa.
– Tragedia –
skwitował jednym słowem całą szopkę, jaka rozgrywała się w
szatni.
– Nie jest tak źle,
szybko się przebierzemy i lecimy na zjeżdżalnie – powiedział
Jaś wesoło, a Białecki aż zwrócił na niego podejrzliwe
spojrzenie. Kiedy dostrzegł na jego twarzy szeroki, pełen
zadowolenia uśmiech, momentalnie przypomniał sobie, że Schneider
miał przecież osiemnaście lat. I obojętnie jak dojrzale by się
nie zachowywał, to jednak wciąż jeszcze był nastolatkiem. Aleks
czasem już o tym zapominał; miał wrażenie, że z ich dwójki to
Jasiek jest tym starszym i dojrzalszym. A tu proszę, wystarczyło
tylko zabrać go do aquaparku.
– Tak! Zjeżdżalnie!
Chcę na tę największą! – zawtórował mu wesoło Piotrek,
wyrzucając ręce w górę.
– Pójdziemy –
odparł mu od razu Janek, stawiając na ławeczce przed blaszaną
szafką swoją torbę. – I na wir też, zobaczymy, czy nas wciągnie
sztuczna rzeka – odpowiedział z entuzjazmem, czemu stojący tuż
obok Aleks mógł się tylko przyglądać. On nie podzielał ich
radości, najbliższą godzinę zamierzał spędzić w jacuzzi, ale
mimo wszystko jakoś tak... dobrze mu się na nich patrzyło?
Uśmiechnął się pod nosem na tę myśl i zaczął się powoli
przebierać, przysłuchując wesołej wymianie zdań i planowaniu
atrakcji. Piotrek był absolutnie zachwycony, szybko odnalazł sobie
w Jaśku przyjaciela i już nawet nie zabiegał o uwagę brata. W
końcu Janek bardziej mu się przyda na basenie niż marudzący i
nieumiejący pływać Aleks. Na najbliższą godzinę (no i może
chwilę po niej, w końcu Jaś obiecał mu naleśniki) to Schneider
będzie dla niego najlepszym kumplem.
Ale starszy Białecki
ani na moment nie poczuł się z tą myślą źle. Ściągnął
wojskowe buty, starając się mimo wszystko ukryć całą swoją
niechęć do znalezienia się w pomieszczeniu pełnym wody. Nie
chciał im psuć zabawy swoim jojczeniem i kwękaniem na ten temat (a
przecież Aleks uwielbiał narzekać). Z dwojga złego lepiej już
ten aquapark niż gdyby mieli kiedyś jechać nad jezioro. Aleks
nienawidził takich letnich wypadów (więc dobrze, że była zima),
bo nie dość, że duże połacie wody budziły w nim paniczny
strach, to jeszcze nienawidził słońca. Zawsze opalał się na
czerwono, przez co przypominał prosiaka. Tak, myślenie o zaletach,
a nie o wadach tego dnia z pewnością było dobrym rozwiązaniem.
Zabrał się za
zdejmowanie spodni, kiedy poczuł, że jest obserwowany. Zerknął w
stronę Janka, który nawet nie krył się z tym, że bezczelnie
ogląda ciało starszego z Białeckich.
Aleksander
momentalnie się zaczerwienił i zgarbił nieco, mając ochotę, jak
ostatnia cnotka, zakryć się ręcznikiem. Nie chodziło tu jednak o
skrępowanie przed pokazywaniem się Jaśkowi, w końcu Schneider
widział go już chyba całego i jeszcze w różnych, jednoznacznych
pozycjach, ale... cholera, byli na basenie! Obok stał Piotrek (całe
szczęście bardziej zainteresowany tym, żeby założyć na głowę
czepek niż gejowskimi amorami brata), a za Jankiem jakiś grubszy,
ogolony na łyso facet, który co chwilę sztorcował swojego
nastoletniego syna. To z pewnością nie był ani dobry czas, ani
miejsce na takie rzeczy.
Białecki chrząknął,
udając, że wcale nie zauważa wzroku Janka. Doszedł do wniosku, że
obranie takiej taktyki będzie najlepsze. Spokojnie więc ściągnął
z siebie spodnie, ale spojrzenie Schneidera pozostawało nieugięte.
Osiemnastolatek sam spokojnie się przebierał, nie odmawiając sobie
możliwości oglądania kochanka w obcisłych czarnych gatkach.
Zdecydowanie kiedyś będą musieli przyjść tu sami, przecież nie
będzie nic robić przy dziecku. Ale popatrzeć nikt nie zabroni,
pomyślał Jaś z zadowoleniem i aż uśmiechnął się pod nosem,
odkładając ubrania do szafki.
– Gotowi? –
zapytał i zerknął na Piotrka, który wciąż nie mógł poradzić
sobie z gumowym czepkiem. Nie czekając więc na reakcję Aleksa, od
razu złapał za rzecz, z którą chłopiec walczył już od kilku
minut i bez najmniejszych problemów naciągnął mu ją na głowę.
Zaraz jeszcze poprawił włosy, wpychając je pod gumę, a także
odkrył uszy, żeby nic chłopca nie uciskało. – Proszę –
powiedział, na co dziecko uśmiechnęło się szeroko, wsunęło
stopy w swoje przymałe, czarne klapki i nie mogąc już usiedzieć w
miejscu, zaczęło ich poganiać.
– Chodźmy! –
wołał wesoło, a Aleks uśmiechnął się lekko, kiedy Piotrek
złapał Jasia za rękę i zaczął ciągnąć go w kierunku
pryszniców. – Szybko! – Jaś zerknął na Białeckiego, który
zaczął układać porozrzucane przez brata ubrania.
– Jeszcze pływaczki
– przypomniał sobie Aleks, sięgając do swojej torby, z której
wyciągnął dwa pomarańczowe skrawki gumy. Nie chciał przecież,
żeby jego brat się utopił, specjalnie dla niego ruszył wczoraj na
poszukiwanie rękawów do pływania. A trzeba dodać, że znalezienie
ich w samym środku zimy wcale nie było takie proste. – Trzeba
nadmuchać – dodał, na co Schneider od razu po nie sięgnął.
– Nie chcę! –
jęknął Piotrek, krzywiąc się na widok jaskrawopomarańczowych
pływaczek. – Umiem pływać! – obruszył się.
– No pewnie, że
umiesz – odpowiedział mu Jaś niezwykle spokojnym tonem. – Ale
wiesz, jakie fajne rzeczy można z tym robić w wodzie? – zapytał,
postanawiając podejść Piotrka od innej strony. Białecki aż
zmarszczył brwi, patrząc na nich kątem oka. Nigdy by nie
przypuszczał, że Jaś potrafiłby złapać tak dobry kontakt z jego
bratem. Miało się wrażenie, że traktował chłopca na równi,
podchodził do niego jak do dorosłego, a Piotrek to kupował. Nic
więc dziwnego, że już po chwili jeden z nadmuchanych rękawów
wylądował na jego ramieniu.
– Idźcie już, ja
tu ogarnę i do was dołączę – powiedział w końcu Aleks,
uznając, że nie ma sensu, by na niego czekali. Zresztą, obaj już
chyba się trochę niecierpliwili, więc Jaś bez słowa sprzeciwu
kiwnął głową i ciągnięty przez Piotrka ruszył do pomieszczenia
obok. Białecki, będąc już samemu, nie mógł odmówić sobie
zerknięcia w stronę odchodzącego Janka. A raczej na jego zgrabne,
krągłe pośladki okryte skąpym materiałem kąpielówek. Aż
zagryzł wargę, kiedy zrobiło mu się goręcej i doszedł do
wniosku, że następnym razem to on musi być na górze. Szkoda, by
taki tyłek się zmarnował, pomyślał z rozbawieniem, zamknął
szafkę i o wiele mniej radośnie niż jego towarzysze podszedł pod
prysznic. Tam zlał się sporą ilością zimnej wody, bo wyobrażanie
sobie wypiętych czterech liter Schneidera nie pozostało obojętne
wobec jego ciała. Dopiero kiedy ochłonął, wyszedł na baseny, a
gdy spojrzał na rozpościerający się przed nim duży zbiornik
wypełniony wodą, poczuł, że coś go ściska w gardle. Aż miał
ochotę zawrócić, momentalnie przypominając sobie, że jego
stosunek do takich miejsc nie wziął się znikąd. Gdy był mały,
prawie utopił się na takim publicznym basenie, a innym razem, kiedy
jako dziesięciolatek wybrał się z kolegami nad jezioro, ci go
podtapiali.
Dobra, Białecki,
kierunek jacuzzi, pomyślał, zbierając się w sobie i odszukując
wzrokiem bezpiecznego miejsca, w którym raczej ciężko byłoby
stracić grunt pod stopami. Kiedy już je znalazł na drugim końcu
ogromnej hali, rozejrzał się jeszcze za Jankiem i Piotrkiem. Aż
się uśmiechnął pod nosem, odnajdując ich na balkonie, całych
mokrych i czekających w kolejce do jednej z większych zjeżdżalni
w tym kompleksie. Ośmiolatek opowiadał coś żywo Schneiderowi, a
ten wydawał się naprawdę zainteresowany jego słowami. Patrzył na
chłopca i co chwilę kiwał głową, uśmiechając się przy tym
lekko. Uwadze Aleksandra nie umknęło też, że Piotrek przez cały
czas ściskał rękę Jasia, wymachując nią to w jedną, to w drugą
stronę.Robi się ze mnie ciepła klucha, przemknęło Aleksowi przez
myśli, kiedy ten widok absolutnie go rozczulił. Szybko więc
oderwał od nich wzrok i ruszył do swojego jacuzzi, które było
oblegane przez jakieś starsze, dość pulchne kobiety. Aż się
skrzywił, jednak ku jego zadowoleniu, druga z wanien nagle się
zwolniła. Mógł więc posadzić w niej swoje cztery litery i z
niecierpliwością śledzić godzinę na zawieszonym w centralnym
punkcie hali zegarze.
***
Skłamałby, mówiąc,
że się nie wynudził. Miał wrażenie, że ta godzina należała do
najdłuższych sześćdziesięciu minut w jego życiu. Kiedy jednak
już się spotkali w szatni i zobaczył zmęczonego Janka i wcale nie
mniej wykończonego zabawą Piotrka, doszedł do wniosku, że mogliby
to niedługo powtórzyć.
Po wizycie na
basenie, tak jak zaplanował Jaś, pojechali na naleśniki. Aleks
zaszokowany obserwował pałaszującego wszystko, co postawiło mu
się pod nos Piotrka. Niesamowite, ile może się zmieścić w tak
chudym, małym ciele. Schneider także sobie nie żałował, zamówił
im nawet dokładkę, a później, mimo sprzeciwu Aleksandra, zapłacił
za wszystko.
Najgorszy moment
podczas całego ich dnia był z pewnością wtedy, kiedy musiał
odstawić brata do ośrodka. Cholera, najchętniej zabrałby go do
siebie, ale wiedział, że wtedy mógłby mieć problemy z
zaplanowaniem kolejnych takich wypadów. Teraz dyrektorka ośrodka
zgodziła się głównie przez to, że wizyty Aleksa z bratem
wpływały na dziecko pozytywnie. Jak powiedziała mu opiekunka,
chłopiec za każdym razem po ich spotkaniach uspokajał się i
wydawał bardziej pogodny.
– Myśl już, gdzie
chcesz jechać następnym razem – powiedział, a Piotrek zerknął
na stojącą tuż obok kobietę. Panią Lilę, jak się wcześniej
dowiedział starszy Białecki podczas drogi do ośrodka. Podobno
łatwo było wejść jej na głowę, ale mimo wszystko wydawała się
całkiem miła i, co chyba jest wyróżnieniem, Piotrek nawet ją
lubił.
– Okej –
powiedział z szerokim uśmiechem, jednak Aleks łatwo wyczuł, że
jego brat najchętniej przedłużyłby ten dzień w nieskończoność.
Zdecydowanie będą
musieli to powtórzyć. Oczywiście we troje.
***
– Fajnie było –
przywitał go Jaś, kiedy Aleks wsiadł do samochodu. Białecki
kiwnął głową, nie odzywając się jednak ani słowem. Dziwne
uczucie przygnębienia po pożegnaniu się z Piotrkiem wciąż go nie
opuszczało. – To teraz gdzie? – zapytał Schneider, odpalając
silnik. Aleksander zerknął na niego zdziwiony, wyrwany z rozmyślań.
– Co? – zapytał
głupio, wciąż będąc jeszcze mentalnie przy Piotrku i minionym
dniu, który wydawał się być aż za dobry. Naprawdę dawno już
się tak świetnie nie bawił, wszystko wydawało się idealne –
zadowolony ośmioletni chłopiec, Janek, który odnalazł z nim
wspólny język i on, pokonujący swoją niechęć do basenów. Co
prawda ostatecznie niechęć wygrała, ale i tak nie miał co
narzekać.
– Pytam, gdzie
teraz – odparł mu z lekkim uśmiechem. – Do ciebie czy do mnie?
Bo wiesz, za dobrze się prezentowałeś w samych kąpielówkach –
powiedział wprost, a Aleks aż się na niego zapatrzył. Momentalnie
wyszczerzył się do siebie głupio, nie mogąc tego powstrzymać.
– A twoi rodzice
są? – zapytał, czując, jak krew zaczyna mu szybciej krążyć w
żyłach na samą myśl, że tym razem mogliby wylądować w pokoju
Jasia. W tym samym pokoju, w którym kiedyś spędzał dnie na
zabawie jako mały chłopiec... O tak, zdecydowanie chciał
zbezcześcić tę sypialnię.
– Nie. Wyjechali do
dziadków, wrócą jutro – powiedział, a Aleks dostrzegł w jego
oczach dobrze już znany błysk.
– To jedziemy do
ciebie – skwitował i uśmiechnął się, o ile to w ogóle
możliwe, jeszcze szerzej. Już nie mógł się doczekać, by rzucić
Jasia na łóżko.
Bardzo wakacyjny rozdział (mimo, że mają zimę to i tak zawiało Hawajami i Januszami nadbałtyckimi w podrabianych Crocsach.) Chyba przerwa od Americany dobrze Ci zrobiła. To jeden z lepszych rozdziałów w tej serii. Białeckiemu wreszcie się zaczęło układać, a co lepsze, Jaś przestał być tak biernie chłodnawy. Z gruntu rzeczy to dobrze się dzieje. Zbierajmy siły na zaś, jakbyś jednak postanowiła na aleksowy świat zesłać armagedon i zarazę.
OdpowiedzUsuńTeraz czas zadać sobie pytanie: "Gówniarz" czy "Americana"? Na ten moment wybieram opcję A. Chociaż do Aleksa mam sporo sympatii, to jednak cała historia jest dla mnie mniej klimatyczna, może ze względu na to, że ciężej mi ją sobie usadowić w realnych normach. Nie mam zbytnio styczności ze środowiskiem kapel garażowych.
PS. W wakacje nam nie szczędź rozdziałów, Pani Dobrodziejko.
Weny i miłych wakacji~
Basia
Nie będę szczędziła, mam zamiar te wakacje spędzić naprzemiennie na czytaniu i pisaniu. :)
UsuńA co do pytania, jakie sobie postawiłaś... chyba wolałabym, żebyście wybrali "Gówniarza". Mnie to opowiadanie i jego postacie kupiły już w pierwszym rozdziale. O wiele przyjemniej mi się je pisze, ale wszystko to ma związek z długością "Americany". Nie umiem pisać tasiemców, szybko mam ich dość. ;)
Czy mi się wydawało czy Jsiek jeszcze kilka rozdziałów wcześniej miał niebieskie oczy...?
OdpowiedzUsuń"– You’re gonna go far kid – zamruczał pod nosem i spojrzał na Jaśka. – Chyba znasz, co? – A jeżeli nie znasz, to bluźnisz, dodał już w myślach.
– Znam – prychnął i wbił w Aleksa groźny wzrok. Ten nie miał jednak zamiaru ustępować, nie polubił dzieciaka, więc chciał mu pokazać jak bardzo. Przez kilka chwil trwała zażarta walka na spojrzenia, podczas której Białecki odkrył, że jedynym, co wyróżniało Młodego z tłumu (oczywiście oprócz jego pozerskiego stroju prosto z sieciówki), były oczy. Duże, otoczone gęstymi, jasnymi rzęsami. I niebieskie. A Aleks uwielbiał niebieskie oczy, ale to może dlatego, że sam miał małe, szare mysie oczka." ~ fragment z pierwszego rozdziału.
PS A to z dzisiejszego rozdziału:
Usuń"– Zamknij się już – powiedział, opierając swoje czoło na jego. Aleks wpatrzył się w szare oczy chłopaka z niepewnością. Każdy normalny by przecież już dawno uciekł. Ale Jaś najwidoczniej nie był normalny, obaj byli dosyć popieprzeni."
Dzięki za zwrócenie uwagi. Pomieszało mi się z "Akademikiem". Już poprawiam. :)
Usuńno nie wiem kto kogo rzuci ale zobaczymy
OdpowiedzUsuńPochwała za super playliste :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czyta przy takiej muzyce.
Początek rozdziału bardzo stresujący, to jak odpowiada na pytanie Jaśka :D świetne!
Rozdział wspaniały! Cały czas się uśmiechałam jak głupia :D
Pozdrawiam cieplutko,
Elda
Cieszę się, że muzyka pasuje :). Trochę się zastanawiałam co dać, żeby było coś nowego i pasującego do klimatu.
UsuńJak dotąd, to chyba jest mój ulubiony rozdział. :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny.
Pozdrawiam. :)
Myślę podobnie. ;) Bardzo dobrze mi się go pisało.
UsuńCudowne :) Faktycznie to najlepszy rozdzial. Wybacz ale nie mam dzis weny do komentowania :), wiec dzis oceniam jednym slowem.
OdpowiedzUsuń