Szczerze
mówiąc, nie myślałam, że dodam rozdział w tym tygodniu.
Chciałam całkowicie skupić się na „Akademiku” (tak się
skupiłam, że napisałam tylko jeden rozdział), ale nie będę
ukrywać, że rosnące zainteresowanie „Americaną” obudziło
moją wenę. :) Jestem dość przekupna, nic już na to nie poradzę.
:D Przez Was nie mogłam się skupić na czymkolwiek innym, mimo że naprawdę próbowałam. ;)
Edit: Wczoraj liczba wejść na bloga przekroczyła 1300 wyświetleń. Nie wiem jak, co i kiedy, ale jestem tym naprawdę bardzo mile zaskoczona. To z pewnością dzienny rekord zostawic-rzeczywistosc, tyle wyszukiwań w Googlach to ja jeszcze nigdy nie miałam. :) Cieszę się, że tak tłumnie tu zaglądacie, to z pewnością bardzo mnie motywuje.
Dodatkowo, nie wiem czy zaglądacie na mojego fanpage'a, ale wrzuciłam tam krótką notkę (zainteresowanych odsyłam tutaj). Skończyłam Akademik, a więc mogę skupić się na Americanie. Nie wiem kiedy udostępnię tekst, wszystko zależy od tego jak długo będą trwały poprawki. ;)
Edit: Wczoraj liczba wejść na bloga przekroczyła 1300 wyświetleń. Nie wiem jak, co i kiedy, ale jestem tym naprawdę bardzo mile zaskoczona. To z pewnością dzienny rekord zostawic-rzeczywistosc, tyle wyszukiwań w Googlach to ja jeszcze nigdy nie miałam. :) Cieszę się, że tak tłumnie tu zaglądacie, to z pewnością bardzo mnie motywuje.
Dodatkowo, nie wiem czy zaglądacie na mojego fanpage'a, ale wrzuciłam tam krótką notkę (zainteresowanych odsyłam tutaj). Skończyłam Akademik, a więc mogę skupić się na Americanie. Nie wiem kiedy udostępnię tekst, wszystko zależy od tego jak długo będą trwały poprawki. ;)
Sprawdzały
Ekucbbw. i Oni, za co jak zawsze jestem im bardzo wdzięczna. :)
Whisky
z colą, gin z tonikiem
Widok
zawstydzonego, może nawet trochę wystraszonego Janka napawał go
poczuciem jakiejś dziwnej satysfakcji. Nie mógł przestać
uśmiechać się szeroko i arogancko, czując się panem sytuacji.
Nawet jeżeli tuż obok siedział Krzysztof, jego sponsor, przez co
teoretycznie to on powinien czuć się teraz skonsternowany, w ogóle
się tym nie przejmował. Zdawało się, że całkowicie zapomniał o
Rudwińskim, popatrującym raz po raz to na Aleksa, to na Jasia z
niezrozumieniem.
W końcu
Jaś chrząknął, wyprostował się i odwrócił wzrok w bok, a, co
Białecki doskonale widział, jego rumieniec aż rozlał się na
szyję i tors. Musiał naprawdę bardzo się w tej sytuacji
zestresować, tylko... dlaczego? No okej, praca marzeń to nie była,
z drugiej strony wielki wstyd także nie. Roznosił drinki w samej
muszce, ale tyłkiem nikomu przed oczami nie świecił. Skoro jednak
czuł się nieswojo, Aleks nie miał zamiaru odpuszczać.
Przynajmniej tak mógł jakoś odzyskać swoją (jego zdaniem)
utraconą dumę.
–
Normalna praca – odpowiedział Jaś, wreszcie zwracając na niego
swoje szare spojrzenie, by następnie przenieść je na Krzysztofa,
który przez cały ten czas milczał. – Jestem kelnerem. Więc? Co
podać? – zapytał.
–
Kelnerem na bogatym gejowskim bankiecie – upomniał go Aleks, nie
mogąc się powstrzymać. Jaś już najwidoczniej odzyskał rezon,
rumieniec powoli znikał z jego twarzy, a spojrzenie, jakim obdarował
Białeckiego, nabrało pewności.
– Na
bogatym gejowskim bankiecie, na którym pojawiłeś się również ty
– odciął mu się, a Aleks jak na zawołanie zmarszczył brwi. Nie
podobała mu się ta odpowiedź, ale musiał przyznać, że trafiła
w samo sedno. – Ostatni raz pytam, co podać?
–
Możesz się tak zwracać do klientów? – Aleksander nie miał
jednak zamiaru odpuszczać. Krzysztof zerknął na niego
zaalarmowany; doskonale znał ten ton, który nie wskazywał na nic
dobrego.
–
Aleks... – szepnął cicho, zaniepokojony. Nie chciał przecież
żadnej kłótni. Jaś nic mu jednak na to nie odpowiedział.
Uśmiechnął się tylko krzywo, stojąc przy ich stoliku i czekając
na zamówienie. Rudwiński zauważywszy to, chrząknął, po czym
powiedział: – Poprosimy dwie whisky z colą.
Jaś
uśmiechnął się, zapisał coś w małym notesiku, po czym odszedł,
bez żadnego słowa zostawiając ich samych. Krzysztof zerknął na
Aleksa, który odprowadził Jasia wzrokiem do samego baru.
– Kim
on był? – zapytał czterdziestolatek. Białecki nie odpowiedział
mu jednak od razu, swój wzrok utkwił w Jasiu mówiącym coś do
swojego niższego kolegi. Chłopak spojrzał w stronę ich stolika,
po czym kiwnął głową. Od razu stało się jasne, że to on będzie
ich od teraz obsługiwał, a szkoda. Aleks z chęcią by jeszcze
trochę podokuczał Jaśkowi i... to akurat wolał ukryć, nawet
przed samym sobą, ale gdyby tak Janek co chwilę podchodził do ich
stolika w samej muszce, raczej nie miałby na co narzekać.
–
Kolegą – odparł Aleksander po dłuższej chwili lakonicznym
tonem, odrywając wreszcie wzrok od baru i przenosząc go na scenę,
na której dość otyła madame Euliette wyginała się, prezentując
jakiś pokraczny taniec. Aleks nigdy nie potrafił zrozumieć tego
typu sztuki, zawsze go ona bawiła, tym razem był jednak
wdzięczny Krzysztofowi, że go tu zaciągnął. W końcu inaczej
nigdy by się nie dowiedział, gdzie ten zaradny, pracowity Jasiek
sobie dorabia. Wreszcie też udało mu się odbudować swoją
samoocenę po tym, co usłyszał od chłopaka, powinien więc chyba
Krzychowi podziękować, ale oczywiście nic takiego nie przeszłoby
mu przez gardło.
–
Ładny chłopak – mruknął Rudwiński, a Aleks uniósł wysoko
brwi. Nic jednak nie odpowiedział, bo już po chwili przed nim
pojawił się zamówiony drink, oczywiście niedostarczony przez
Jasia. Białecki z niechęcią spojrzał na niskiego, drobnego
dzieciaka, który ich teraz obsługiwał. W żaden sposób tego nie
skomentował, popił tylko alkoholu i z zadowoleniem stwierdził, że
jest mocny. Teraz to już naprawdę czuł się jak pan i władca
sytuacji – doprowadził do tego, że Jaś nie tylko się
zawstydził, ale też wycofał. Mogło być lepiej?, pomyślał
wrednie, rozsiadając się na krześle, jakby to był co najmniej
wyłożony skórą i złotem tron, a nie małe, chyboczące się na
boki krzesełko.
– Za
chwilę przynieś drugą kolejkę – mruknął, gdy kelner już
chciał odejść. Chłopak obejrzał się jeszcze na niego, zamruczał
pełne grzeczności „oczywiście” i dopiero wtedy zostawił ich
samych.
–
Madame ma piękny głos – odezwał się po chwili Krzysztof,
zmieniając temat ich rozmowy. Aleks w odpowiedzi wzruszył ramionami
i jeszcze ukradkiem rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu Jasia.
Nigdzie go już nie zobaczył, na razie musiał więc zadowolić się
drinkiem i wyjącym na scenie grubym facetem.
–
Mnie tam się nie podoba – burknął, na co Krzysztof westchnął
ciężko. Zamilkli na kilka dłuższych chwil. Czterdziestolatek
wydawał się całkowicie poświęcić swoją uwagę przedstawieniu
drag queen, a Aleks zajął się piciem, od czasu do czasu odwracając
wzrok na salę, w poszukiwaniu Jasia. Wreszcie dostrzegł go za
barem, jak rozlewał trunki, najwidoczniej rezygnując już z
aktywnej wersji swojej pracy, w której to krążył po sali i
obsługiwał gości. Białecki zmarszczył brwi, mimowolnie
zapatrując się na chłopaka. Nigdy by nie pomyślał, że Jaś
mógłby tu pracować i to jeszcze w samej muszce! Prędzej
obstawiałby kelnerowanie w jakichś ekskluzywnych restauracjach, a
nawet bycie barmanem w zwykłych klubach, a nie, cholera, na
elitarnych wieczorkach dla bogatych pedałów. Sam jednak nie
wiedział już, co bardziej go dziwiło – ta forma pracy czy fakt,
jak bardzo Jaś się zawstydził. Janek nie był typem osoby, która
szybko się peszyła, raczej twardo stąpał po ziemi i ani na moment
nie odpuszczał Aleksowi. Teraz, kiedy Białecki tak tu siedział i
czuł się absolutnie wygrany, mógł przyznać chłopakowi, że był
godnym przeciwnikiem w tych wszystkich ich sprzeczkach. Nieugiętym,
pewnym siebie i odrobinę aroganckim. Jednak to, co dzisiaj zobaczył,
całkowicie zgrzytało mu z Jankiem, którego znał na co dzień. Aż
miał ochotę zobaczyć go w jeszcze bardziej zawstydzonej wersji,
sprawdzić jakie są jego granice, poznać tę jego drugą stronę.
W
pewnym momencie chłopak oderwał wzrok od szklanki, do której
nalewał soku i przeniósł spojrzenie na wnętrze sali, podczas gdy
Aleks bezwstydnie sobie go obserwował. I musiał przyznać, że
całkiem pasowała mu ta muszka do nagiego torsu. Wcześniej nigdy by
tak nie pomyślał, ale w ruchach Jasia była jakaś taka
niewypowiedziana gracja, której normalnie nie dostrzegał. Chłopak
nie był wychudzony, miał proporcjonalnie zbudowaną klatkę
piersiową, ładne, malutkie sutki, szczupły brzuch, no i te ciemne,
porastające go włoski. Teraz niestety Aleksander już ich nie
widział, ale wciąż potrafił przywołać sobie w pamięci obraz
jego podbrzusza. Momentalnie zrobiło mu się goręcej, a on nie
zastanawiał się już nawet nad tym, o czym właśnie myślał.
Nagle szare oczy Janka spoczęły prosto na nim. Ich spojrzenia
skrzyżowały się na dłuższą chwilę, mimo że Białecki
początkowo miał ochotę odwrócić wzrok i udać, że wcale nie
patrzył w stronę chłopaka. Szybko jednak przypomniał sobie, kto
tutaj miał być panem całej sytuacji. Uśmiechnął się więc
kpiąco, nie odpuszczając. Dzięki temu, że bar nie znajdował się
wcale w tak dużej odległości i dodatkowo był podświetlony, mógł
obserwować zmieniającą się mimikę na twarzy Jasia.
Osiemnastolatek najpierw zmarszczył brwi, jakby w wyrazie
zastanowienia, by zaraz zacisnąć usta w wąską linijkę. Wyraźnie
nie wiedział, co ma robić w tej sytuacji, tego akurat Aleks był
pewny. Wreszcie go miał, cholera! Wreszcie, po tylu razach, kiedy to
Jaś odgrywał pierwsze skrzypce! Po jego odrzuceniu i ostatniej
niezbyt przyjemnej wymianie zdań, w końcu mógł uśmiechnąć się
do niego kpiąco, zupełnie jakby chciał mu przekazać: „teraz już
znam ten twój sekret”.
Kątem
oka dostrzegł ruch. Chcąc czy nie, musiał przerwać kontakt
wzrokowy z Jankiem, żeby spojrzeć na mężczyznę, który właśnie
dosiadł się do ich stolika. Aż westchnął ciężko, mógł się
go tu spodziewać, już od samego początku wydawał się przecież
zainteresowany Krzysztofem. Rudwiński, swoją drogą, wcale nie
wyglądał na zadowolonego. Aleks aż uśmiechnął się pod nosem,
obserwując rozgrywającą się sytuację w milczeniu. Był ciekaw,
jak teraz Krzychu spróbuje z tego wybrnąć. Krzychu albo Rudi,
przypomniał sobie z rozbawieniem.
– I
jak? Madame jest fenomenalna, prawda? – zapytał dawny znajomy
Krzysztofa, znów nie poświęcając Aleksowi zbyt wielkiej uwagi.
Popatrzył tylko na niego przez chwilę oceniającym wzrokiem, by
zaraz zwrócić go na Rudwińskiego.
–
Tak, bardzo dobry występ – powiedział, będąc tak spiętym, jak
chyba jeszcze nigdy. Tylko dlaczego? O co w tym wszystkim chodziło?
Ciekawość aż zżerała Białeckiego od środka, chociaż z drugiej
strony nie była tak silna jak chęć, która nagle się pojawiła,
by podejść do baru i tam osobiście zamówić sobie coś do picia.
Dopił więc whisky z colą, a drugiego, nienaruszonego drinka,
podsunął nieznajomemu mężczyźnie, próbującemu wciągnąć
Krzysztofa w rozmowę.
– Ja
idę się rozejrzeć. Wrócę później – powiedział i uśmiechnął
się do Krzycha krzepiąco. Mężczyzna w odpowiedzi rzucił mu pełne
przerażenia spojrzenie, jasno sugerując, że wolałby, gdyby Aleks
nigdzie teraz nie chodził, tylko został z nim i pomógł mu spławić
natręta. Aleksander nic takiego jednak nie miał w planach, Rudi
sam sobie tego piwa nawarzył, to niech je teraz pije. Nie przejmując
się niczym, odwrócił się i wymijając stoliki, przy których
siedzieli mężczyźni, niektórzy w towarzystwie innych, niektórzy
sami, ruszył w stronę baru. Przez ten cały czas czuł na sobie
uważne spojrzenie osoby za ladą. Jaś patrzył prosto na niego,
zupełnie jakby Aleks był jakimś dzikim zwierzęciem, po którym
kompletnie nie wiadomo, czego się spodziewać.
–
Whisky z colą – powiedział i sięgnął do swojego portfela,
uśmiechając się w stronę Janka bezczelnie. Wcześniej zastanowił
się, czy dodanie „na rachunek tamtego stolika”, nie będzie go w
jakiś sposób kompromitować. Szybko doszedł do wniosku, że lepiej
o tym nie wspominać i odżałować to piętnaście złotych, żeby
nie wyszło na jaw, jak wielkim nieudacznikiem był, skoro nie miał
nawet pieniędzy, żeby kupić sobie alkohol. Jaś nic nie
powiedział, tylko sięgnął po szklankę. – Nie spodziewałem
się, że akurat tutaj się spotkamy – kontynuował Aleks, na co
Janek prychnął.
–
Tak, raczej nie pasujesz mi do klimatu tego miejsca – odparł
kąśliwie, ani na moment na niego nie patrząc, całkowicie
skupiając się na przygotowywaniu drinka. Białecki aż miał ochotę
się zaśmiać. Cholera, to było bardziej interesujące niż mógłby
przypuszczać! – A kim jest ten facet z którym przyszedłeś, hm?
– zapytał Jasiek, co zresztą wcale Aleksa nie zdziwiło.
Przygotował się już na podobne pytania. Nie był głupi, potrafił
się domyślić, że czterdziestoośmioletni facet przy jego boku
zwracał uwagę.
–
Znajomy – odpowiedział w momencie, w którym barman postawił
przed nim szklankę z drinkiem. Na scenie na moment Madame Euliette
zamilkła, przez co słychać było tylko odgłosy rozmów i stukot
kieliszków obijających się o drewniane blaty. Niestety jednak, ta,
zdaniem Aleksa, błoga chwila nie trwała długo. Już po kilku
sekundach muzyka znów rozbrzmiała, a Euliette zaczęła śpiewać
jakąś francuską, marynarską piosenkę.
–
Znajomy? – powtórzył Jasiek z uniesionymi brwiami. –
Dwadzieścia złotych – skasował go, na co Aleks musiał dołożyć
wszelkich starań, by nie wyglądać na zbyt zszokowanego i dobitego
tą horrendalną sumą. Dwadzieścia złotych?! Za durną colę z
jakimś podrzędnym whisky? Przecież to już zakrawało na kradzież!
Ostatecznie zagryzł jednak zęby, sięgnął do portfela, z którego
wyciągnął banknot, by następnie niechętnie położyć go na
ladzie. – Masz znajomych w takim wieku? – kontynuował Janek,
podczas gdy za bar wszedł jakiś wysoki i dobrze zbudowany chłopak
(Aleks nie odmówił sobie omiecenia go wzrokiem), położył przed
nim kartkę z zapisanym zamówieniem, zabrał tacę z wcześniej
przygotowanymi drinkami i odszedł.
– Mam
znajomych w różnym wieku – powiedział wymijająco, udając, że
wcale nie zauważa uważnego spojrzenia, którym obdarzył go Jasiek.
W zamian obejrzał się za odchodzącym kelnerem, musząc przyznać,
że był naprawdę niczego sobie. – Jak ma na imię? – zapytał,
zmieniając temat. Janek w odpowiedzi prychnął i zaczął
przygotowywać kolejne zamówienie.
– Nie
pamiętam – warknął. – Idź i go zapytaj – powiedział
dziwnie wrogim tonem. – Jak dostałeś się na tę imprezę? –
kontynuował, nie odpuszczając Aleksowi, który wziął małego łyka
swojego okropnie drogiego drinka. Skoro aż tyle na niego wydał,
musi się trochę nim napawać.
– Ten
mój znajomy mnie zaprosił – odparł, świetnie się bawiąc
podczas tej rozmowy. Wyraźnie czuł się górą, to Janek nie
wiedział co robić i jak się zachować. W końcu stał przed nim
półnagi, pomyślał z rozbawieniem. – A ta muszka to jest twoja
czy na koszt firmy? – zapytał, nie mogąc się powstrzymać. –
Jakby ci później koszulę jeszcze dali, to masz jak ulał na matury
– ciągnął, a Jasiek oderwał spojrzenie od drinka i zaśmiał
się nagle, na co Aleksa aż ścisnęło w gardle. Już wcześniej
zdążył zauważyć, że lubił, gdy Jaś się śmiał, mrużył
wtedy tak zabawnie oczy, a w kącikach jego ust powstawały całkiem
urocze dołeczki. Zabawne, że Białecki zwracał uwagę na każdy
ten drobny szczegół, ale musiał przyznać, że twarz chłopaka,
kiedy tak się uśmiechał, stawała się nagle o wiele ładniejsza.
Ciężko było mu oderwać od niej wzrok, zrobił to tylko cudem, bo
nie chciał znowu się ośmieszać.
–
Muszę podpytać szefa, bo to dobry pomysł – odpowiedział i
pokręcił głową. Już otwierał usta, żeby dodać coś jeszcze,
gdy nagle przy barze pojawił się jakiś mężczyzna, na którego
Aleks z początku w ogóle nie zwrócił uwagi.
–
Jasiek, złotko, nalej mi ginu z tonikiem – odezwał się, a po
plecach Białeckiego aż przeszedł dreszcz, gdy usłyszał dobrze
sobie znaną barwę głosu. Spojrzał na Macieja ze
zdezorientowaniem. Jasiek? Złotko? – Och, no proszę! –
mężczyzna odwrócił się przodem do Aleksandra z szerokim
uśmiechem. – Dawno cię już nie widziałem, Aleks. Nie piszesz,
nie dzwonisz. Już myślałem, że się pod ziemię zapadłeś –
rzucił wesoło z tym swoim perfekcyjnym, białym uśmiechem. Nie tak
ciepłym jednak, jakim obdarzył go chwilę wcześniej Jasiek. Zbyt
idealnym, zbyt sztucznym, no i bez dołeczków. Nagle Maciej wydał
mu się o połowę mniej atrakcyjny niż jeszcze kilka tygodni temu.
Miał wreszcie ich dwóch obok siebie, ale przy porównywaniu,
biznesmen wypadał po prostu słabo. W Jaśku był jakiś powiew
świeżości, taka zwykła, najzwyklejsza prostota, normalność.
Maciej przy nim przypominał jakiegoś odległego idola z telewizji,
wydawał się być zbyt idealny, by żyć.
– No,
tak jakoś wyszło – odpowiedział i zerknął na Janka, który
zaczął im się uważnie przyglądać. – Wy się znacie? –
zapytał Aleks, przypominając sobie, że faktycznie, sprawdził
kiedyś na Facebooku, że Maciej i Jaś mieli się w znajomych.
Później kompletnie o tym zapomniał, miał inne rzeczy na głowie.
Teraz jednak ciekawość na nowo odżyła. Bo skąd? Jak? Na samą
myśl, że ich znajomość mogłaby mieć podobne podłoże jak jego
i Macieja, momentalnie zrobiło mu się gorąco. Zacisnął pięści,
zgrzytnął zębami, z całych sił starając się udawać
opanowanego, a to zresztą wcale nie było łatwe.
–
Och, no pewnie – odparł Maciej, na co Jaś zmarszczył brwi i nic
nie powiedział, koncentrując się na swojej pracy. – Z Jasiem
znam się już ze dwa lata, prawda? – zapytał, popatrując na
chłopaka jakby w poszukiwaniu jego potwierdzenia. Niczego takiego
jednak nie dostał. – Jako szczeniak biegał do klubów, czasem nie
udawało mu się do nich wejść, bo wiadomo, brak dowodu, to jakoś
zawsze go przemycałem – dodał i zaśmiał się.
–
Raczej nie znamy się zbyt dobrze – odezwał się wreszcie Jasiek i
postawił przed Maciejem drinka. – Dwadzieścia dwa – policzył
mu, zwracając na niego jakieś takie szorstkie i nieustępliwe
spojrzenie. – Spotykałeś się wtedy z Bartkiem. Jak się dobrze
rozejrzysz, to może nawet gdzieś go tu zobaczysz – dodał, a na
twarzy Macieja pojawił się wyraz czystego zdziwienia.
–
Naprawdę? – zapytał, sięgając jednocześnie do swojego
portfela. Aleks stał z boku, przysłuchując się wszystkiemu
uważnie. Ta wymiana zdań nie była dla niego do końca jasna, a
ciekawość aż skręcała go od środka. – No proszę, ile
znajomych twarzy jednego wieczora – powiedział Maciej z lekkim
rozbawieniem i wyłożył trzydzieści złotych przed Jaśkiem. –
Reszty nie trzeba – oznajmił z jakąś taką wyższością, by
wreszcie zwrócić swoją uwagę na Aleksa. – Może odejdziemy na
bok i porozmawiamy? Mógłbym cię później odwieźć do mieszkania
albo, jak chcesz, możesz wpaść do mnie – zaproponował już
zupełnie innym tonem, jakby przyjaźniej i milej. Białecki, sam nie
wiedząc dlaczego, nim odpowiedział, na moment zerknął w stronę
Jasia. Chłopak nawet nie krył się z tym, że ich słuchał. Jego
niezbyt zadowolona mina nie uszła uwadze Aleksa. Nie wydawał się
być rozradowany z powodu spotkania tu Macieja; to, że za nim nie
przepadał, stało się już dla Aleksa jasne. Pozostawało tylko
pytanie: dlaczego?
–
Zobaczę jeszcze. Idź coś zająć, dojdę do ciebie – odezwał
się Białecki po dłuższej chwili, na co mężczyzna uśmiechnął
się pod nosem, wyraźnie rozbawiony całą tą sytuacją. Złapał
za szklankę i odszedł, już nawet się na nich nie oglądając.
Akurat w tym momencie muzyka przyspieszyła. Na scenę wyszło trzech
chłopców w tiulowych spódnicach, próbujących tańczyć coś
pokroju kankana, a Madame Euliette chyba wpadła w jakiś trans, bo
już od kilku minut wyła niczym śpiewaczka operowa. Aleks z każdą
chwilą tylko utwierdzał się w przekonaniu, że naprawdę nie lubi
drag queen. Gdyby nie spotkanie z Jasiem, z pewnością już dawno by
go tu nie było.
–
Skąd znasz Macieja? – wypalił od razu Janek, nie dając Aleksowi
nawet chwili, by mógł się zastanowić, o co zapytać chłopaka.
– Z
podobnej imprezy jak ta – odparł i zmarszczył brwi, kiedy Jaś
zacisnął zęby tak mocno, że aż mięśnie żwaczy uwidoczniły
się na jego policzkach. – Nie przepadasz za nim – bardziej
stwierdził niż zapytał.
– Nie
da się za nim przepadać – odpowiedział wymijająco i przewrócił
oczami. – Idź do niego, chyba macie dobry kontakt – prychnął
takim tonem, jakiego Aleks jeszcze u niego nie słyszał. Z jednej
strony Jasiek był zły, ale z drugiej jakiś taki... zazdrosny? –
Uważaj tylko, żebyś od niego jakiegoś świństwa nie złapał –
dodał z krzywym uśmiechem.
–
Spałeś z nim? – wypalił od razu Aleks, nie mogąc się
powstrzymać. Czuł, że (cholera!) musi wiedzieć.
Jaś aż
zamarł. Otworzył oczy szeroko i się zapowietrzył, gdy nagle
prychnął z niedowierzaniem:
–
Co?! W życiu! – Zaczął szybko i nerwowo ustawiać szklanki na
blacie. – Takiego dupka nigdy bym nie tknął – warknął i
sięgnął po wódkę. Odkręcił ją szybko i sprawnie rozlał do
wszystkich kieliszków.
–
Nieźle – powiedział do siebie Aleks i aż się zaśmiał pod
nosem. – Ile ja się rzeczy dzisiaj o tobie dowiedziałem. –
Cmoknął. – To chyba już możemy się nazywać przyjaciółmi,
co? – zapytał i żeby trochę złagodzić sprawę, uśmiechnął
się do niego szeroko, w ogóle nie złośliwie. Jaś na moment
zapatrzył się na niego, a cała jego złość ustąpiła
rozbawieniu.
– Za
jakie grzechy, Białecki? – zapytał i pokręcił głową,
odstawiając butelkę alkoholu. Zamilkł na chwilę, odwrócił wzrok
na bok i chrząknął, znów wracając do tej swojej speszonej
postawy, którą dziś Aleksander zobaczył po raz pierwszy. Aż
zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jego nagłej zmiany, gdy wreszcie
Jaś znowu się odezwał: – Jak chcesz, to ja mogę cię odwieźć
– mruknął, nie patrząc na niego. Karton soku, który właśnie
otwierał, chyba wydał mu się o wiele bardziej interesujący. –
Oczywiście o ile zostaniesz do końca – dodał, a Aleks poczuł
się jak w ukrytej kamerze albo innym programie wkręcającym ludzi.
Nie
wiedział, czy jeszcze jest sens próbować to wszystko zrozumieć.
Czy w ogóle Janka da się zrozumieć. Z jednej strony go odpychał,
a z drugiej na wieść, że Białecki mógłby spędzić dzisiejszą
noc u Macieja, sam mu proponował podwózkę? To wszystko miało
jeszcze jakikolwiek sens?
Mimo to
na twarzy Białeckiego pojawił się głupi, niekontrolowany uśmiech.
Popił swojego drinka, biorąc o wiele zbyt dużego łyka, którego
zresztą ledwo co przełknął, by po chwili odsunąć się od baru
na krok.
– Idę
zobaczyć, co tam u Macieja – powiedział, mrugnął jeszcze do
Jasia i odszedł jakimś takim wyjątkowo lekkim krokiem.
Mam śmiałe wrażenie, że ten rozdział jest w jakiś sposób kluczowy. Wszyscy spotykają się ze sobą, historia dopełnia, a kilka tajemnic odkrywa. Z drugiej strony, kilka też przybywa, ale to nic złego. Akcja idzie do przodu.
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy, identyfikując się z Aleksem, także zupełnie zapomniałam o tej nieszczęsnej znajomości na facebook'u. Poza tym widok Jasia wyprowadzonego z równowagi jest czymś niesamowitym, a ich konfrontacja jak zawsze przyprawia o szybsze bicie serca.
Pod koniec rozdziału poczułam się... zawiedziona. Przez naprawdę króciutką chwilę miałam nadzieję, że Aleks zapomni o Krzyśku, Maćku i innych niewypałach, po czym wsiądzie do samochodu Janka i wróci z nim do domu. Choć i tak podejrzewam, że tylko się z Jasiem droczy i wreszcie oprze się wątpliwemu urokowi Macieja.
Bardzo mi się podobało to, że wplotłaś w to wszystko Bartka, że Krzysztof przed schadzkami z Aleksem miał jakieś życie uczuciowe (takie prawdziwe, zgodne z samym sobą), że w tym wszystkim jest Jaś i nawet że nie lubi Macieja. Ciekawe, czy tylko przez wzgląd na zazdrość o Aleksa, czy może coś jeszcze się między nimi wydarzyło... Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :)
Cieszę się, że zauważyłaś, że akcja leci do przodu. :) Cały czas staram się robić wszystko, żeby "Americana" nie stała w miejscu, niestety potrafię się tak zapętlić. ;) O tej nieszczęsnej znajomości na Facebooku to w pewnej chwili nawet ja zapomniałam, przypomniał mi jeden z czytelników, któremu jestem naprawdę wdzięczna. Ostatecznie mam nadzieję, że z tym Facebookiem nie wyszło tak źle i że jakoś wybrnęłam. :D
UsuńDziękuję za komentarz! :)
No to będzie przepychanka, ale i tak myślę że Jaś wygra:-)
OdpowiedzUsuńda radę:-)
Nie mogłam się doczekać, aż wstawisz nowy odcinek (rozdział, część? Jak zwał, tak zwał.) Ostatnio miałam sporego doła.. I jakoś tak poprawiłaś mi dzień. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, jakby nad Aleksem wisiała chmura gradowa. Życie mu nieźle dokopało, sam jest dość anarchistyczny (kapitalizm pełną parą, ale on nie ma pracy). Brat, sponsor.. Sporo tego. On za wszystkimi biegał. Oprócz Krzysztofa, to co rusz musiał die dla kogoś produkować. Jakoś to we mnie uderzyło. Strasznie przywiązuję się do postaci. Od dawna czekałam na to, aż wreszcie sytuacje się odwrócą i Aleks nareszcie będzie chciany. Owszem, do anioła mu daleko. Każdy ma kogoś na sumieniu.
Powodzenia!
Basia~
No fakt, Aleks łatwego życia u mnie nie ma. Chociaż z drugiej strony nie powiem, sam sobie je trochę komplikuje. :D
UsuńDziękuję za komentarz. :)
Och, takiej pracy Janka się nie spodziewałam. Ale ten rozdział był trochę zabawny, zwłaszcza te ich spotkanie i rozmowy.
OdpowiedzUsuńNo nie! Aleks, wracaj do Jaśka. Szybciutko!
OdpowiedzUsuńNie lubię Macieja. Jest jedną z najbardziej nielubianych postaci ze wszystkich opowiadań, które czytam/czytałam, ale to dobrze, że wzbudza we mnie taką niechęć. :)
Mam nadzieję, że kolejny rozdział już niedługo.
Powodzenia w pisaniu "Akademika".
Pozdrawiam. :)
Teraz, jak już napisałam "Akademik" mogę sobie dłubać "Americanę" ile chcę. ;) Nie wydaje mi się jednak, żeby rozdziały były częściej, jak już to postaram się pisać dłuższe.
UsuńNie wierzę. Mam nadzieję, że Aleks znów nie poleci jak ten szczeniak do Macieja, bo ja serio zaczęłam kibicować Jasiowi. Jest taki uroczy, a Aleksa chyba nieźle wzięło. Mam nadzieję, że coś z tego będzie. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńAAA ;D Zupełnie się nie spodziewałam nowego rozdziału :D Jaka miła niespodzianka hihi
OdpowiedzUsuńOczywiści już czytając żałowałam, że rozdział nie jest jeszcze dłuższy :D
Ach podoba mi się ta końcówka rozdziału, piękny odwet ^^ ale mimo wszystko czekam na następny rozdział zniecierpliwiona :D
Pozdrawiam serdecznie!
Elda
"Aleksander nic takiego jednak nie miał w planach, Rudi sam sobie tego piwa naważył, to niech je teraz pije" - Rudi mógł sobie piwa co najwyżej nawarzyć.
OdpowiedzUsuńDziękuję, już poprawione. :)
Usuń