Na samym początku muszę Wam bardzo podziękować za komentarze pod poprzednim dodatkiem do opowiadania. Jesteście świetni. :)
Druga sprawa dotyczy dziewiętnastego rozdziału. Te osoby, które śledzą mojego fanpage'a, wiedzą już zapewne, że kolejna publikacja może pojawić się z lekkim opóźnieniem. Obecnie piszę dwa opowiadania; Americanę i Akademik. To drugie zbliża się do końca, zostały mi do napisania dosłownie trzy rozdziały, dlatego też ciężko jest mi się teraz skupić na Americanie. Jeżeli poświęciłabym cały swój czas, myślę, że dość sprawnie zakończyłabym sprawę Akademika, a później już mogłabym całkowicie skupić się na Americanie. Nie chcę, by któryś z tych tekstów ucierpiał z powodu mojego roztargnienia, myślę że to zrozumiecie.
Już nie przedłużając, zapraszam wszystkich na rozdział. :)
Sprawdziły Ekucbbw. i Oni.
Madame Euliette
– Co
u ciebie? – padły słowa Krzysztofa. Palce Aleksa zacisnęły się
mocniej na zielonej butelce Heinekena, kiedy zastanawiał się, co
powinien na nie odpowiedzieć.
–
Dobrze – mruknął, a w jego głowie niemalże rozbrzmiał
charakterystyczny dla teleturniejów dźwięk, który pojawiał się,
kiedy uczestnik błędnie odpowiedział na zadane pytanie. Bo
przecież nie było „dobrze”. Od kilku miesięcy po prostu nie
wiedział, co robić ze swoim życiem prywatnym. Chyba tylko Dzieciom
Ludwiczka się powodziło.
–
Schudłeś – stwierdził Krzysztof tak troskliwym tonem głosu, że
aż coś ścisnęło żołądek Aleksa. Nienawidził, kiedy mężczyzna
tak do niego mówił i tak patrzył, jakby, cholera, był jego ojcem,
a nie facetem, który go pieprzył, a później płacił.
–
Nie, niezbyt dużo. – W końcu biorąc pod uwagę sposób, w jaki
spędził święta, kilogramów powinno mu przybyć, a nie ubyć.
– Co
z Piotrkiem? – ciągnął dalej Krzysztof i napił się czerwonego
wina z kieliszka. Aleks mimowolnie uśmiechnął się pod nosem –
widok Krzycha z tym trunkiem był mu doskonale znany. Mężczyzna
zazwyczaj na noc wypijał lampkę jakiegoś dobrego wina. Czasem
opowiadał Białeckiemu o tych alkoholach, mówił z jakiego rejonu
pochodzą, jak długo dojrzewały i w jakich winiarniach powstały.
Aleksander zawsze udawał, że nie słucha (a zazwyczaj naprawdę nie
słuchał), nic go to w końcu nie obchodziło. Nie przepadał za
tego typu napojami wyskokowymi, zdecydowanie bardziej wolał piwo,
ale z drugiej strony zawsze podziwiał Krzysztofa za wiedzę i to,
jak bardzo ten głupi kieliszek pasował do jego dłoni. Wyglądał
naprawdę dystyngowanie, kiedy tak siedział na krześle, z nogą
założoną na nogę, w palcach obracając lampkę wina.
– Był
u mnie na Boże Narodzenie – odparł, przesuwając palcem po szyjce
butelki, na której całkowicie skupił swoją uwagę. – Kupiłem
mu LEGO i taką jedną grę – dodał, ani na chwilę nie przenosząc
wzroku na mężczyznę.
– To
dobrze. Pewnie się ucieszył, prawda? – próbował dalej jakoś go
zagadać.
–
Mhm, tak myślę.
Nastała
cisza. Od samego początku ich spotkania Krzysztof wydawał się
dziwnie spięty, cały czas był zdenerwowany, zupełnie jakby
przebywał z Aleksem po raz pierwszy. Białecki wciąż pamiętał,
jak bardzo mężczyzna się stresował na początku ich spotkań. I,
oczywiście, jak bardzo go takie sytuacje bawiły, bo kto to widział,
żeby dorosły facet, a trząsł się z nerwów jak taka rozlazła
galareta.
–
Pomóc ci w czymś? – zapytał w końcu, gdy już dopił alkohol,
jaki miał w kieliszku. Białecki wreszcie oderwał spojrzenie od
butelki i przeniósł je na Krzysztofa.
–
Myślałem o opiece społecznej – powiedział.
–
Wystarczy jeden telefon. Myślę, że nie będzie problemów z
odebraniem Piotra twoim rodzicom. A nawet jeśli, to mam kontakty –
zapewnił gorliwie, na co Aleks uśmiechnął się lekko. Jaki by
Krzysztof nie był, zawsze przynajmniej mógł na niego liczyć. A
nie znał przecież zbyt wielu osób, do których pasowałoby to samo
stwierdzenie. Nawet Remek i Adam jakoś ostatnio się od niego
odsunęli. Każdy prowadził swoje życie, a oni ograniczyli swoje
kontakty tylko do spraw związanych z zespołem.
–
Mhm, tak chyba będzie najlepiej – odparł i pociągnął sporego
łyka piwa, zupełnie jakby miał nadzieję, że alkohol jakoś
rozjaśni mu umysł. Gdy przełknął, odstawił butelkę na stół i
spojrzał na Krzysztofa uważnie. – Ale najpierw porozmawiam z
Piotrem. Musi być świadomy, co się z nim stanie – dodał,
doskonale wiedząc, że jeżeli faktycznie będzie musiał
przeprowadzić z dzieckiem taką rozmowę, nie będzie to
najprzyjemniejsza konwersacja w jego życiu. Właściwie to bał się
jej, bał się tego, jak chłopiec może zareagować. Gdyby ktoś
kiedyś mu powiedział, że przyjdzie po niego opieka społeczna,
zapierałby się rękami i nogami, byleby tylko do tego nie dopuścić.
W końcu obojętnie jakich rodziców by nie miał, to zawsze rodzice.
Kochał swoją mamę i jako dziecko wierzył, że jego rodzicielka
odwzajemnia to uczucie. No i pewnie je odwzajemniała, tyle że na
swój sposób. Zdarzało się przecież, nawet nie raz, że broniła
go przed ojcem, który podchmielony, stawał się po prostu
niebezpieczny. Denerwowało go wszystko – krzywo ustawione buty,
kubek na stole czy w zlewie, a nawet problemy z wypowiadaniem się.
Aleks pamiętał, że jako kilkulatek często się jąkał, nie raz
było to właśnie powodem furii ojca. Zawsze więc, gdy rodzic był
w domu, starał się nie wchodzić mu w drogę. Krył się w swoim
pokoju, mając nadzieję, że mężczyzna do niego nie zajrzy.
Uwielbiał dni, w których nie widywał taty, był sam z mamą w
mieszkaniu, a ona zajmowała się domem, gotowała jakiś obiad, czy
po prostu siedziała przy stole z kubkiem mocnej, czarnej kawy i
nieodłącznym papierosem w dłoni. Jego rodzicielka naprawdę dużo
paliła, do teraz ten mocny zapach tytoniu kojarzył mu się głównie
z matką.
Wiedział,
że rozmowa z Piotrkiem o zabraniu go wcale nie będzie należała do
prostych. Musi się do niej przygotować, nie tylko merytorycznie,
ale także mentalnie. Powinien przypomnieć sobie, co on sam by
kiedyś zrobił na miejscu brata, w końcu przechodzili dokładnie
przez to samo. Potrafił przewidzieć reakcje chłopca.
–
Oczywiście – odparł Krzysztof, nie mając zamiaru podważać
decyzji Aleksa, a Białecki był mu wdzięczny, że nie naciskał.
Coraz bardziej przekonywał się do tego nieudacznika, który może i
faktycznie nie potrafił poradzić sobie z własnym życiem, ale
jeżeli chodziło o życie Aleksandra, to był bardzo przydatny.
Gdyby jednak Aleks miał w sobie mniej dumy i tej chorej,
egoistycznej arogancji, może by mu podziękował, bo przecież
chociaż tyle należało się Krzysztofowi. Wiedział o tym, ale
krótkie „dziękuję” po prostu nie mogło przejść mu przez
gardło. Mężczyzna zdawał się już do tego przyzwyczaić. Jakim
idiotą trzeba być, żeby tak tkwić przy jednej osobie i nic w
zamian nie dostać? Ile osób zdążyło już wykorzystać naiwność
Krzysztofa? I dlaczego, do cholery, teraz się nad tym zastanawiał?
Aż pociągnął haust swojego piwa, dopijając je do końca. Przez
ostatnie wydarzenia stawał się ciepłą, rozckliwiającą się nad
wszystkim kluchą. Musi wziąć się w garść.
–
Aleks? – Z zamyślenia wyrwał go ciepły głos Krzycha. Popatrzył
na niego pytająco, stawiając pustą butelkę Heinekena na stole. –
Wyszlibyśmy gdzieś razem? – zapytał cicho mężczyzna. Tak
cicho, że jego słowa prawie że zlały się w jeden, niezrozumiały
dźwięk razem z odgłosami ulicy dobiegającymi przez uchylone okno.
–
Razem? – zapytał zdziwiony. Na co się, do cholery, teraz
Krzychowi wzięło? Randeczek zapragnął?, pomyślał zirytowany, a
jego melancholijny nastrój zniknął wraz z zadanym przez mężczyznę
pytaniem. – Po co? – zapytał szorstko i podniósł się z dotąd
okupowanego krzesła. Szybko podszedł do lodówki, z której
wyciągnął kolejne piwo. Nie miał zamiaru sobie żałować, skoro
to Krzysztof je sponsorował. Chwycił otwieracz, udając, że wcale
nie zauważa uważnego spojrzenia mężczyzny.
– Po
prostu... – odpowiedział tym swoim cichym, niesamowicie irytującym
głosem, a gdy Aleks miał to już jakoś skomentować, Krzysztof
nagle westchnął ciężko i zaraz dodał, już o wiele pewniej: –
Mam zaproszenie na jedną z imprez w renomowanym klubie.
Aleksander
uniósł brew, przenosząc na niego swój wzrok. Nie odpowiedział mu
od razu, wziął najpierw dużego łyka piwa, czując już, że
zaczyna mu się przyjemnie kręcić w głowie.
– I
skąd pomysł, że będzie mi się chciało tam iść? – zapytał,
odstawiając butelkę na blat.
–
Myślałem, że może będziesz...
– To
źle myślałeś – przerwał mu i przewrócił oczami. –
Krzysztof, nie jesteśmy żadną parą, żeby pokazywać się razem
poza twoim apartamentem – powiedział dobitnie, nie mając pojęcia,
w jaki sposób mógłby dotrzeć do niego inaczej, skoro słowa i tak
były niewystarczające. Krzychu zachowywał się jak zakochany
piętnastolatek z klapkami na oczach.
–
Zapłacę ci – palnął mężczyzna, patrząc na niego uparcie. W
tamtym momencie w ogóle nie przypominał dorosłego, dojrzałego
faceta, którym przecież powinien być. Miał w końcu pieprzone
czterdzieści lat na karku!
–
Zapłacisz? – Aleks zmarszczył brwi z niezrozumieniem. – Aż tak
ci zależy? – zapytał, ale gdy zobaczył minę Krzysztofa,
wszystko nagle okazało się jasne. Mężczyzna po prostu chciał
spędzić z nim jak najwięcej czasu. Gdy Białecki sobie to
uświadomił, aż prychnął i pokręcił głową. Żałosne,
zmełł pod nosem, czego mężczyzna raczej nie dosłyszał. – Będę
się zbierać – mruknął, ruszając w kierunku przedpokoju.
Zignorował nowo otwarte piwo, nie miał już ochoty dłużej
siedzieć w tym samym pomieszczeniu z Krzysztofem. Jak niby miał
podchodzić do tego faceta normalnie, bez żadnych uprzedzeń i z
szacunkiem, skoro Krzychu sam nie znał swojej wartości?
Starał
się, naprawdę starał, ale to go przerastało. Nie był spokojną
osobą, a mężczyzna szybko potrafił wyczerpać jego całe pokłady
cierpliwości. Krzysztof, będąc żałosnym, samotnym
czterdziestolatkiem, miał wszystko na co sobie zapracował, a Aleks
postanowił już go więcej nie żałować.
Kiedy
zakładał kurtkę i już prawie miał wychodzić, mężczyzna
odezwał się jeszcze, nawiązując do przerwanego przez Aleksa
tematu.
–
Drugiego stycznia. Pójdziesz? – zapytał, na co Aleksander
uśmiechnął się krzywo.
– Jak
zapłacisz, to pójdę – odparł, wsuwając dłonie w kieszenie
kurtki i jasno dając mężczyźnie do zrozumienia, na czym się ten
ich układ opierał. Krzysztof kiwnął głową, a on odwrócił się
na pięcie i wyszedł z mieszkania, nawet nie żegnając się z jego
właścicielem.
***
Siedział
w kuchni, z parującą kawą na stole, trzymając w dłoniach
podręcznik, który dostał od Jasia. Przejrzał go, tak jak chłopak
mu powiedział. Zrobił to, mimo że na początku nic takiego nie
miał w planach. Zdecydował nawet, że nie nauczy się tych nut, by
nie dawać dzieciakowi satysfakcji. Chciał olać sprawę, jakby
nigdy jej nie było, i wciąż grać ze słuchu. Nie chciał nawet
myśleć o tym, że tak szybko złamał swoje postanowienie.
Od
ostatniej próby nie miał z chłopakiem żadnego kontaktu; wiedział,
że najprędzej zobaczą się albo znów w garażu, albo (jeśli
tylko Jaś się do niego odezwie) w jego domu. Sam nie chciał pisać
do niego jako pierwszy, bo czuł, że znów się zbłaźni. Dość
miał już robienia z siebie idioty przed tym dzieciakiem i dość
miał już myślenia o nim. Specjalnie wynajdywał sobie zajęcia,
byleby tylko mieć jak najmniej czasu dla siebie, w związku z czym
jego zazwyczaj okropnie zabałaganione mieszkanie teraz aż
błyszczało czystością.
Gdyby
tylko głupi Janek był jedynym problemem, uznałby, że jego życie
jest całkiem poukładane. No ale dochodziła sprawa z Piotrkiem, z
którym powinien porozmawiać. Wiedział jednak, że wcale nie tak
łatwo się do tego zabrać. Postanowił odezwać się do brata
dopiero po Nowym Roku, do tego czasu powinien już sobie wszystko
dokładnie ułożyć w głowie.
Cholera,
pomyślał, odkładając podręcznik na stół, jakie to popieprzone.
Złapał kubek z kawą, zapatrując się na bezchmurne niebo i
zawieszone na nim wysoko słońce, którego ciepłe promienie
wypełniały kuchnię. Gdyby nie białe od śniegu ulice, łatwo
byłoby pomyśleć, że zbliżało się lato.
Za trzy
godziny powinien wyjść. Jakaś znajoma Remigiusza organizowała u
siebie sylwestra. Pewnie spije się dzisiaj do nieprzytomności i
tyle będzie mieć z imprezy noworocznej. Jakoś wizja zbliżającej
się domówki w ogóle go nie cieszyła, tak jak to było kiedyś.
Może przez to, że miał kilka lat więcej na karku, a może
dlatego, bo wiedział, że towarzystwo niczym go nie olśni. Gdyby
nie obiecał przyjaciołom, pewnie zaszyłby się w domu i oglądał
durne fajerwerki (których przecież nawet nie lubił) z okna swojego
pokoju.
Nie
miał pojęcia, jak to przetrwa, ale będzie musiał uzbroić się w
cierpliwość. Najwyżej krótko po północy się stamtąd zwinie.
Nie widział powodu, dla którego miałby siedzieć dłużej.
Przecież nawet Janka nie będzie, bo pracuje. Kto normalny pracuje w
sylwestra...? Nie chciał tak po prostu przed sobą przyznawać, ale
zaczynało go irytować to, że tak mało wiedział o chłopaku. Z
drugiej strony jednak wmawiał sobie, że wcale nie chce wiedzieć
więcej.
Kurwa,
głupi Janek. Ciągnął się za nim jak jakaś wyjątkowo uciążliwa
sraczka, pomyślał zirytowany i podniósł się wreszcie z krzesła.
Wyszedł z pomieszczenia, zostawiając na stole podręcznik.
Podświadomie wiedział, że jeszcze po niego sięgnie.
***
Było
dokładnie tak, jak przewidział. Połowy osób nie znał (i wcale
jakoś szczególnie nie miał ochoty, żeby poznawać), a drugiej
połowy nie lubił. Adam siedział z boku z Olą, wcale już nie
przypominając tego samego, wiecznie zmęczonego człowieka, którym
był na co dzień, a Remek gdzieś zniknął ze swoją nową
dziewczyną. Aleks wolał się nie zastanawiać, gdzie i co takiego
robili, znacznie bezpieczniej było siedzieć na kanapie, słuchać
durnej dyskusji odbywającej się obok i popijać piwo.
Co
chwilę też zerkał na telefon, zupełnie jakby oczekiwał od kogoś
wiadomości. I chociaż naprawdę starał się zrzucić to na samo
dno umysłu, miał nikłą nadzieję, że ktoś do niego napisze. Gdy
wypił już szóstego pod rząd, mocnego drinka, wszedł na Facebooka
i odszukał profil Janka. Nie był dostępny od siedmiu godzin,
przeczytał, krzywiąc się po chwili. Głupi dzieciak, pomyślał,
dopijając alkohol. Powinien do niego zadzwonić z przeprosinami i
błagać o łaskę!
Nagle
poczuł mocny ucisk na pęcherzu. Podniósł się chwiejnie, nawet
nie zerkając na zegarek, który wskazywał za piętnaście dwunastą.
Nie zwrócił też uwagi, że w mieszkaniu nagle zrobił się jakby
większy ruch. Kilka osób wstało od stołu, by zacząć się
ubierać, inni stwierdzili, że jest jeszcze czas i wrócili do
picia, a Remigiusza z nową dziewczyną jak nie było, tak nie było.
Musiał się dobrze bawić. Chociaż on, pomyślał Aleks, zamykając
się w toalecie. Stanął przed lustrem i popatrzył na swoją zapitą
twarz. Dzisiaj wyjątkowo dobrze mu ten alkohol wchodził, pomyślał,
gdy dotoczył się do ubikacji. Starając się trzymać prosto (a
także nie obsikać wszystkiego wokół), stanął nad sedesem,
patrząc sobie prosto w oczy. Aż się zaśmiał, bo kto normalny
wieszał lustro nad kiblem? Nie znał dobrze właściciela
mieszkania, ale możliwe, że miał jakieś kompleksy. Gdy skończył,
nie kłopocząc się myciem rąk, sięgnął po telefon. Znów wszedł
na profil Janka, jednak w przebłysku ostatniej trzeźwej myśli,
szybko przełączył okno rozmowy z nim na okno Macieja.
„Szczęśliwego
Nowego Roku. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałeś?” –
Dodał jeszcze uśmiechniętą buźkę, po czym wysłał. Nie miał
już co zaprzeczać, że jego fascynacja Maciejem jakby osłabła.
Jasne, facet wciąż jawił mu się przed oczami jako przystojny bóg
seksu, który cały czas mu imponował, ale... ale nie czuł już
tego, co jeszcze miesiąc temu. Teraz jego myśli zajmowała inna
osoba, której w ogóle nie potrafił zrozumieć. Może czas znaleźć
sobie kogoś innego?
Cholera.
Był pijany, chyba pora wracać do domu, pomyślał i ruszył do
wyjścia. Otworzył z rozmachem drzwi, uderzając nimi przypadkiem
stojącego w przedpokoju chłopaka. Aż zmarszczył brwi, kiedy jego
ofiara syknęła i złapała się za obolałe ramię.
– Ej!
Uważaj! – Aleks zamarł na kilka chwil w bezruchu, lustrując
uważnie twarz nieznajomego. Całkiem ładny, stwierdził ostatecznie
i już miał coś powiedzieć, gdy jakaś dziewczyna obok odezwała
się do poszkodowanego.
–
Kochanie, szybciej, jeszcze trzeba wziąć szampana. – No, to tyle
z szukania zastępstwa i nowego obiektu, którym mógłby się
zainteresować. Sapnął ciężko i rozejrzał się dookoła w
poszukiwaniu swoich butów, które zginęły gdzieś w gąszczu
porozrzucanego na podłodze obuwia imprezowiczów. Nie miał już w
planach wracania do tego mieszkania, właśnie jego najgorszy
sylwester w życiu się kończy. Najgorszy, bo nawet ten sprzed kilku
lat, kiedy nie dotrwał nawet do północy i całkowicie pijany
zasnął na kanapie, wydawał się lepszy. Nie przejmując się
niczym, usiadł na samym środku pomieszczenia i zawadzając
dosłownie każdemu, zaczął powoli zakładać glany.
***
Spojrzał
na swoje odbicie w lustrze. Skrzywił się, ale nic nie powiedział.
Nie miał już zamiaru wybrzydzać, przemęczy się ten jeden wieczór
i cały kolejny miesiąc nie będzie musiał (za bardzo) martwić się
o pieniądze. Co zrobi później, to już inna sprawa. Wiedział, że
wreszcie nadejdzie taki dzień, kiedy po prostu zostanie zmuszony do
przejrzenia jakichś stron z ogłoszeniami o pracę. Na razie jednak
odraczał tę chwilę tak długo, jak tylko się dało. Miał w końcu
na głowie zespół i wyjazd do Krakowa, nie mógł się rozpraszać.
A przynajmniej tak to wszystko sobie tłumaczył. Całe jego życie
kręciło się wokół Dzieci Ludwiczka i na razie nic nie
zapowiadało tego, by w najbliższej przyszłości miało się to
zmienić. Nie zastanawiał się nad tym, ile miał lat, że warto
byłoby zacząć samemu na siebie zarabiać i że wcale nie jest już
nastoletnim dzieciakiem, który faktycznie mógłby mieć problem ze
znalezieniem zatrudnienia. Teoretycznie nie potrzebował Krzysztofa,
ale z drugiej strony, gdy myślał o tym, jakie byłoby jego życie
bez tego mężczyzny (albo raczej jego pieniędzy), zaraz dochodził
do wniosku, że wcale nie chce się Krzycha pozbywać.
–
Dobrze wyglądasz – usłyszał głos za sobą.
– Ale
tak jak ostatnio: kolczyków nie ściągnę – powiedział, nie
odrywając wzroku od lustra. Miał na sobie granatową marynarkę, a
pod nią kremową koszulę rozpiętą nieco pod szyją i czarne,
świetnie dopasowane spodnie. Musiał przyznać, że wyglądał
dobrze. Cholera, naprawdę dobrze, pomyślał, poprawiając zaczesane
do tyłu włosy – efekt godzinnej pracy fryzjerki, bo nawet do niej
Krzysztof go zaciągnął, byleby tylko Aleks wyglądał jak
człowiek.
–
Wiem – odpowiedział Krzychu, zapatrując się na niego z lekkim
uśmiechem. W pewnym momencie nawet sięgnął do niego ręką i
wygładził poły marynarki. – Pasuje ci taki strój –
stwierdził, na co Aleks wzruszył ramionami, cofając się o krok.
– Kto
tam będzie? – zapytał, nie mając ochoty być dotykanym.
Najchętniej zerwałby wszelkie cielesne kontakty z tym mężczyzną,
ostatnio traktował go bardziej jak dobrego wujka, niż swojego
sponsora. – Jakieś twoje stare korpo-geje? – Uśmiechnął się
krzywo, nie mogąc powstrzymać się przed złośliwościami. –
Każdy zabiera tam swoje zwierzątko? – Nawet nie myślał o tym,
co mówił, dopiero lekki grymas na twarzy Krzysztofa podpowiedział
mu, że może nie powinien się zagalopowywać. Nie chciał znów
powiedzieć tych kilka słów za dużo. – Na którą mieliśmy być?
– mało zgrabnie zmienił temat i sięgnął po płaszcz, który
(no oczywiście) sprezentował mu Krzychu. Mężczyzna chciał, żeby
Aleks dobrze się dzisiaj prezentował, mieli iść na jakąś branżową imprezę, której głównym punktem wieczoru będzie
występ Drag Queen. Sztywna muzyka, cała masa podstarzałych gejów
z młodymi pupilkami i drogie alkohole, to z pewnością będzie
świetna zabawa, pomyślał Białecki niechętnie.
– Na
dwudziestą, powinniśmy już wychodzić – mruknął Krzysztof i
zaczął zakładać buty. Aleksander nic już nie mówiąc, zapiął
guziki płaszcza, owinął się jeszcze granatowym szalem i poczekał
na mężczyznę przy drzwiach.
***
Aleks
rozejrzał się po ciemnym korytarzu podświetlonym czerwonymi
światłami LED-owymi. Już przy szatni słychać było muzykę,
właśnie puszczano jeden z kawałków Freddiego Mercurego. Dostali
się tutaj tylko dzięki specjalnemu zaproszeniu, jakie miał
Krzysztof, jednak Aleksa wcale nie kręciły takie niedostępne dla
wszystkich miejsca. Miał wrażenie, że jest otaczany przez
starannie wyselekcjonowanych gejowskich snobów. Nie pasował tutaj,
a kiedy podszedł do nich jakiś mężczyzna i przywitał się z
Krzychem dość wylewnie, zapragnął odwrócić się, odebrać
kurtkę i zwiać.
–
Rudi! – Nieznajomy klepnął Krzysztofa w ramię, na co ten
uśmiechnął się szeroko, a Aleks aż otworzył szerzej oczy. Rudi? Pierwszy raz słyszał, by ktokolwiek tak się do niego
zwracał! – W końcu się widzimy! Już myślałem, że się pod
ziemię zapadłeś – dodał z lekkim uśmiechem, nie poświęcając
Aleksowi ani sekundy. Jego przenikliwe i dość wyłupiaste oczy
skupiły się wyłącznie na Krzysztofie, który wyraźnie się
zmieszał. No pięknie, pomyślał Aleks, wsuwając ręce do
kieszeni. Teraz będzie tak stał i robił za niewidoczną ozdobę
Krzysztofa „Rudiego” Rudwińskiego. Aż odkaszlnął, hamując
śmiech.
– No,
trochę minęło – odpowiedział zmieszany Krzysztof, zerkając na
Aleksa jak na jakieś koło ratunkowe, które mogłoby ocalić go z
tej sytuacji. Białecki nic nie powiedział, uśmiechnął się tylko
słodko, obiecując sobie w myślach, że z tym „Rudim” to nie da
mu już spokoju.
–
Trochę? – prychnął nieznajomy, najwidoczniej nie zauważając,
że Krzysztof miał ochotę uciec. – Rudi, to już kilka lat! –
przypomniał mu, a Aleks miał chwilę, żeby dokładniej przyjrzeć
się mężczyźnie. Był bardzo wysoki, górował nad Krzychem o pół
głowy, o Aleksandrze już nie wspomniawszy. Dlaczego zawsze i
wszędzie czuł się jak kurdupel? – Co cię tutaj ściągnęło?
–
Dostałem zaproszenie od Adama – odpowiedział Krzysztof, błądząc
już wzrokiem nad ramieniem swojego znajomego. – Wiesz co?
Pójdziemy po drinka, a później gdzieś cię złapię i dokończymy
rozmowę. – Aleks aż uśmiechnął się pod nosem, powstrzymując
się, żeby nie poklepać Rudiego po ramieniu i nie pogratulować
mu tak zgrabnego wybrnięcia z sytuacji. W końcu Krzychu był raczej
mało asertywną osobą, a Białecki jeszcze nigdy nie widział, żeby
miał odwagę kogoś spławić.
–
Och, no jasne – odpowiedział wyraźnie zawiedziony mężczyzna.
Aleks od razu zaczął się zastanawiać, dlaczego tak bardzo
naciskał na rozmowę z Krzysztofem. No i skąd się znali? Bo
przecież nieznajomy tak się do Bińkowskiego zwracał, że nie
pozostawiało to złudzeń – musieli się kiedyś chociażby
bardziej zażyle kolegować. – Dobra, to idźcie znaleźć sobie
jakiś stolik. Spotkałem Madame Euliette godzinę temu, jest w
naprawdę dobrej formie – powiedział i mrugnął do Krzysztofa, a
Aleks miał ochotę jęknąć z rozpaczy. Nienawidził występów
facetów w perukach, którzy starali się zachowywać jak prawdziwe
primadonny, a tak naprawdę wychodziło im to pokracznie i ohydnie. W
ogóle jakoś nie ciągnęło go do zachwycania się tańczącym na
scenie kolesiem w wypchanym skarpetami staniku, ale skoro Krzychu tak
to lubił, to jakoś się przemęczy. Na pewno wyjdzie mu to na
dobre, gdy później zerknie na stan konta.
Był
materialistą, zdawał sobie z tego sprawę, ale wcale go to nie
przerażało. Taki już wypracował sobie sposób na życie.
Weszli
do większej sali z drewnianą, podświetlaną sceną na samym
środku. Gdzieś obok znajdowało się stanowisko didżeja, a pod
ścianą ustawiono stoliki i krzesła. Minęło ich kilka osób,
które kiwnęły Krzysztofowi na powitanie, a Aleks z każdą chwilą
czuł się tu coraz gorzej. Nie rozumiał idei takich spotkań, co on
tu niby miał robić? Ani potańczyć, ani porozmawiać z normalnymi
ludźmi; miał wrażenie, jakby był z innej planety.
W
drodze do stolika minął go chłopak bez koszulki, a jedynie w samej
muszce. Białecki aż się za nim obejrzał, bo faktycznie było na
co popatrzeć. Brunet niósł tacę, na której znajdowały się
jakieś drinki i podał je dość młodo wyglądającemu mężczyźnie
siedzącemu samotnie. Już po chwili w tłumie ludzi Aleks dojrzał
jeszcze kilku roznegliżowanych chłopaków, którzy najwidoczniej
pracowali tutaj jako kelnerzy. Aż się uśmiechnął pod nosem z
rozbawieniem. Bogacze sobie używali tego życia, skomentował w
myślach, siadając wreszcie w kącie pomieszczenia.
–
Często chodzisz na takie imprezy? – zagadnął Krzysztofa, nie
mogąc powstrzymać się od rozglądania się dookoła. Teraz, kiedy
już dostrzegł tych chłopaczków, nie miał zamiaru pozbawiać się
jedynej rozrywki, jakiej mógł tutaj doświadczyć.
–
Czasem – odparł Krzysztof, przysuwając krzesło bliżej
Białeckiego. Udał, że wcale nie zauważył uważnego spojrzenia
Aleksa, jakie ten mu posłał. Chciał tylko spędzić ten wieczór z
chłopakiem, całe to wyjście było jedną wielką wymówką. –
Kiedyś chodziłem częściej.
– I
tam poznałeś tego gościa z korytarza? – ciągnął dalej Aleks,
sięgając po kartę z drinkami, jaka znajdowała się przed nim.
Była dość uboga, jeżeli chodziło o liczbę pozycji, jednak jeśli
spojrzało się na nią pod kątem jakości trunków i ich cen, wcale
już tak biednie się nie prezentowała.
–
Nie, Tadeusz to... Tadeusz to inna historia. Poznałem go na studiach
– mruknął, zaczynając nerwowo podrygiwać nogą, co Aleks od
razu zauważył. Nigdy nie lubił, gdy Krzysztof tak właśnie robił,
zawsze go wtedy upominał, jednak z marnym skutkiem, bo przy
najbliższej możliwej okazji znów wracał do swojego tiku
nerwowego. W pewnym momencie więc Białecki dał sobie z tym spokój.
Krzychu tak odreagowywał stres, obojętnie jak drażniący by ten
odruch nie był, nie da się go ot tak zlikwidować.
–
Jakaś stara miłość? – zapytał Aleksander, przekrzywiając
głowę i patrząc na mężczyznę z nagłym, tak niespotykanym dotąd
zainteresowaniem. Bińkowski jak na zawołanie się zmieszał,
odwrócił wzrok na scenę, na której właśnie pojawił się ubrany
w smoking mężczyzna. Panowie, oto występ, na który wszyscy z
niecierpliwością czekaliśmy. Mistrzyni performansu, diva
wszystkich najważniejszych dla branży imprez, kobieta, która na
scenie czuje się tak swobodnie, jakby się na niej urodziła... –
słowa prowadzącego przedstawienie pobrzmiewały w tle, ale w ogóle
się na nich nie skupił. W tamtym momencie znacznie ciekawszy był
Krzysztof, którego wzrok błądził dosłownie wszędzie, byleby
tylko nie spocząć na Aleksie.
–
Można tak powiedzieć – zamruczał.
– To
skoro przeżywałeś sobie miłostki na studiach, dlaczego się
ożeniłeś? – wypytywał dalej, nie chcąc ani na moment zboczyć
z tematu.
–
Aleksander... – stęknął Krzysztof i przetarł twarz, czując się
naprawdę bardzo niekomfortowo. Możliwe, że jeszcze bardziej niż
przy rozmowie z tym całym Tadeuszem. – To dawne czasy, odpuść,
proszę.
–
Nie. – Pokręcił głową. Krzychu chyba śnił, jeżeli myślał,
że odpuści. W międzyczasie po sali rozniosły się odgłosy
oklasków. Kilka osób wstało, gdy na scenę weszła zapowiadana
Madame Euliette i bardzo wylewnie przywitała się z widownią, a on
siedział, całkowicie obrócony w stronę Krzysztofa, i drążył
dół dalej, byleby tylko zdobyć odpowiedź. – Powiedz mi,
dlaczego tak spieprzyłeś sobie życie, skoro wolałeś...? – nie
dokończył. Kątem oka zauważył, że ktoś stanął obok,
dostrzegł też nagi tors, więc momentalnie zwrócił swoje
spojrzenie w stronę kelnera, z nadzieją, że sobie poogląda.
– Czy
życzą sobie państwo... – urwał. Dla Aleksa automatycznie
wszystko ustało, oklaski, głos divy, rozmowy – to wszystko przez
kilka sekund słyszał jakby zza ściany. Patrzył w te szare,
pospolite oczy, a one patrzyły na niego. – A-Aleks? – zająknął
się, pesząc tak mocno, że Białecki już nie wiedział, czy
naprawdę spotkał Jasia. Jaś w końcu zawsze zachowywał tę swoją
chłodną powagę.
Jego
spojrzenie zsunęło się niżej, na wcale nie tak chudą, jakby się
wydawało kiedy Janek miał na sobie ubrania, klatkę piersiową,
szczupły brzuch i ścieżkę ciemnych włosków ciągnących się od
pępka, a znikających pod materiałem czarnych, garniturowych
spodni. Nawet nie wiedział, kiedy uśmiechnął się szeroko i
bardzo bezczelnie.
– A
więc to jest ta twoja praca.
Zachowanie Aleksa momentami mnie denerwuje, szczególnie, jeżeli chodzi o to, jak traktuje Krzysztofa. On również jest nieco głupi. Powinien nie pozwalać sobie wchodzić na głowę i dawać się tak traktować... Ech.
OdpowiedzUsuńTak czułam, że Jaś będzie kelnerem tutaj. Aż się uśmiałam, wyobrażając sobie tę scenkę. Nie mogę się doczekać, jak to potoczy się dalej. :)
Pozdrawiam i weny życzę. :)
A już myślałam, że chociaż trochę Was zaskoczę. ;)
UsuńCo do Aleksa i Krzycha to mimo wszystko cieszę się, że Cię denerwuje. Ktoś mi kiedyś powiedział, że najważniejsze, aby postać wywoływała emocje, nawet te złe, bo wtedy jest prawdziwa. Jest w tym trochę racji.
Dziękuję za komentarz. :)
A ja się spodziewałam,że Jaś okaże się Drag Quenem. W końcu w zespole też śpiewa xd
OdpowiedzUsuńAdggamma
Przeszedł mi taki scenariusz przez głowę, ale Jaś wyjątkowo mi nie pasuje do Drag Queen. :)
Usuńhahaha Widzę, że nie tylko ja się domyślałam, że na tym przyjęciu będzie pracował Jaś xD Odkąd była mowa, że Aleks pójdzie tam z Krzysztofem, miałam wielki banan na twarzy, który dalej mi nie schodzi hahaha Cieszę się, że się nie zawiodłam :D To byłoby bolesne, gdy się tak nastawiłam xD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam serdecznie :D
Chyba jestem zbyt przewidywalna. :D
UsuńWażne, że domyślaliśmy się w trakcie rozdziału, a nie przed :) Chyba wszyscy zbyt bardzo chcieli go zobaczyć xD Zresztą ja się bardzo cieszę, że poszłaś w tym kierunku. Teraz jestem ciekawa jak oboje zareagują, tego przewidzieć nie umiem :D
UsuńNo nie mogło być inaczej i co teraz:-)
OdpowiedzUsuńWszystkich naszło to samo xD że Jaś gdzieś może się tam pojawić(bo tak niecierpliwie się go pewnie chcieliśmy doczekać xD), ale że mogłby okazać się Drag Qeen haha podczas czytania to domyślanie się jest świetne xD
OdpowiedzUsuńCzekam cierpliwie na kolejny rozdział :) Ale i bardzo niecierpliwie w pełnym podekscytowaniu na Akademik :D
Dziękuję za tytuł piosenki z poprzedniego rozdziału, wspaniale pasuje!
Pozdrawiam serdecznie,
Elda
A proszę. :) Zastanawiam się, czy nie wrzucić u góry odtwarzacza MP3, oczywiście takiego, który nie atakowałby na wejściu muzyką. Wiele przelewam z piosenek do opowiadania, może ktoś chciałby posłuchać tego, czym się inspiruję. Na razie jednak muszę zorientować się w sprawie tego dodatku, jeżeli chodzi o takie rzeczy to jestem zielona. :P
Usuń:):):) -> Banan na twarzy. Fajne, nieoczekiwane spotkanie :D Bardzo mi się spodobał ten motyw. Aleks jest bezczelny, zamiast się zawstydzić, że przylazł tam z Krzyśkiem, to od razu zaczyna szczekać :P, sam nie mając poczucia wstydu. Nie powiem, urocze to jest, wolę jego pyskatą osobowość, niż jakby miał być nieśmiały. No i podpinam się pod wcześniejsze komentarze - od początku rozdziału wiedziałam że Jasiek się tam pojawi :P ale myślałam, że jako gwiazda wieczoru, hihi.
OdpowiedzUsuńNie mogę naczytać się tego rozdziału. Ciągle do niego wracam i wracam. Nic nie poradzę, że dla mnie był taki...przyjemny. Naprawdę, końcówka była świetna. Aleks i Jasiek idealnie do siebie pasują, sprawiają wrażenie perfekcyjnych dla siebie.. Już nie mogę się doczekać, aż dojdzie między nimi do czegoś więcej. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńTo, że czytelnik wraca do tekstu to chyba jeden z największych komplementów dla autora. Dziękuję. :)
UsuńJaś kelnerem w klubie homo! Przynajmniej jeden konkret na temat mojej ulubionej postaci. Kelnerowanie niezależnie od miejsca to normalna praca, a może w tym klubie kelnerzy mają dodatkowe "obowiązki"? Jakoś dziwnie spodziewałem się spotkania Aleksa i Jasia w czasie tej imprezy, ale wyimaginowałem sobie, że Jaś będzie towarzyszył Maciejowi - dobrze, że jednak tak się nie stało.
OdpowiedzUsuńAleks permanentnie mnie irytuje, kiedyś słyszałem stwierdzenie "prostytutka to zawód i w przeciwieństwie do zwykłej ku.wy szanuje klienta, bo ten daje jej zarobić". Aleks zdecydowanie nie zasługuje na miano męskiej prostytutki z przytoczonego wyżej stwierdzenia. Ciekaw jestem z czego się będzie utrzymywał jeżeli skończy się jego układ z Krzysztofem. Czy zostanie kelnerem w klubie jak Jaś.
Na koniec ciekawi mnie jak zareaguje Jaś dowiadując się co tak naprawdę łączy Aleksa z Krzysztofem. Mam wrażenie, że Aleks będzie Jasiowi bardzo wytykał jego pracę i bardzo ciekawi mnie mina Aleksa jak już Jaś dowie się o jego finansowo-seksualnym układzie z Krzyśkiem.
Robi się coraz ciekawiej, niecierpliwie czekam na kolejny odcinek.
Pozdrawiam
Myślę, że Aleks irytuje każdego. Momentami nawet ja mam go dosyć, ale staram się go dość konsekwentnie prowadzić. Mam nadzieję, że mi to wychodzi. ;) Z drugiej strony to tak jakby moje dziecko, a jak wiadomo, swojemu się wszystko wybaczy.
UsuńTak z innej beczki, to ja tu się staram pisać Akademik, ale przez Wasze komentarze cały czas ciągnie mnie do Americany. Przerywanie pisania w ciekawym momencie nie jest ani przyjemne dla czytelników, ani dla autora. ;)
Ale ja kocham tego Jasia! Chłopak cud. Serio. Wiedziałam, że musi się pojawić w tym klubie, choćby nawet w roli żyrandola. Kocham. I ciebie też. Nie porzucaj bloga już nigdy więcej.
OdpowiedzUsuńAlka
Och, ostatnie zdanie bardzo mnie rozczuliło. :D Nie będę! <3
UsuńYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY.
OdpowiedzUsuńHIHIHIHIHIHIHIHIHIHIHIHIHIHIHIHIHIHIIHIHIHI, WIEDZIAŁAM. Od kilku rozdziałów oczekiwałam czegoś w tym stylu. Z drugiej strony jednak myślałam, że wyobraźnia płata mi figle i byłoby to zresztą zbyt kiczowate. Trochę takie rzeczywiście jest, ale w pewnym sensie jest to również bardzo ciekawy zwrot akcji. Wydaje mi się teraz, że relacja na linii Białecki-Jaś zmieni się diametralnie. Jaś trochę stracił w moich oczach, nie żebym wierzyła, że jest idealny, bo jest to kwestia zbyt subiektywna i utopijna, po prostu jest on osobą, która wydawała się być ponad takie rzeczy. Wciąż nie powiem, że nie jest to ciekawe. Bardzo nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Dawno już nie byłam w takim stopniu ciekawa.
Chwytaj więc za klawiaturę i pisz.
Oja, to fajnie, że rozdział wzbudza taką ciekawość. No i stoję teraz przed strasznie ciężkim wyborem co pisać. Akademik czy Americana?
UsuńNo logisz, że Americanę xd
Usuń