sobota, 2 lutego 2013

Istis - Złodziej dusz (Zostawić rzeczywistość)

Wiem, że tekst miał być wczoraj, ale niestety mój dostawca internetowy postanowił się zbuntować. Nie przeciągając już dłużej, zapraszam na fanfika napisanego przez Istis i obiecuję, że w przyszłym tygodniu pojawi się coś ode mnie :) Na razie cieszcie się fanfikami tak jak ja.


Było ich wiele. Niektóre wyraźne, inne zamazane, na kilku widziałem tylko smugi.
Twarz, usta, duży palec lewej nogi, włosy, nos, penis w pełnym wzwodzie, obojczyki, wypięty tyłek, ucho, wnętrze dłoni…
Zdjęcia. Mnóstwo zdjęć. Dziesiątki, setki, może tysiące. Facet jest kompletnym świrem.
Wyszedłem z klatki schodowej na mroźne, zimowe powietrze, klnąc pod nosem na czym świat stoi. Jeszcze pół godziny temu leżałem w ciepłym łóżku, otoczony zapachem i ramionami Gracjana, a teraz, w rozpiętym płaszczu, bez czapki i rękawiczek, w najlepszym razie wystawiałem się na przeziębienie. Trudno, opuścił mnie zdrowy rozsądek, zastąpiła go ślepa furia.
SDC11295.JPG.
SDC11307.JPG.
SDC11453.JPG.
Teraz wiem, dlaczego uparł się, aby światło w sypialni było włączone...

***

- Ile ja bym dał za takie zdjęcia… - Krystian wzdycha melancholijnie, opierając brodę na dłoni w wystudiowanej pozie męczennika. – Może powinienem kupić lustrzankę i spróbować namówić Adama na sesję? Myślisz, że by się zgodził? Znasz go dłużej… - dodaje po chwili, bezskutecznie próbując ukryć zawiść w swoim głosie.
Boże, co ja robię?
- Nie.
- To może też spróbuję tak z ukrycia? Film nakręcić albo… coś… - cichnie pod moim miażdżącym spojrzeniem. Z ukrycia, kurwa, pewnie – świetna zabawa.
Niemal równocześnie zaczynamy bębnić palcami o blat stołu. Ten gówniar, Krystian, robi to bezmyślnie, mieląc w mózgu sposoby, dzięki którym mógłby zdobyć zdjęcie swojego wyidealizowanego Księcia. W moim przypadku to objaw irytacji.
Gracjan. Dupek. Kochaliśmy się w jego sypialni - mocno, głośno i bez zahamowań - a on uwiecznił to na zdjęciach. Albo na taśmie. Albo na jednym i drugim. Zabawił się w Ukrytą Kamerę.
 - Nie rozumiem skąd u ciebie te fochy? Dałbym się pokroić za choćby cząstkę takiego zainteresowania ze strony faceta, którego kocham.
Ukrywam zmieszanie za puszką piwa.
- Nie obchodzą mnie twoje rady – stwierdzam spokojnie, choć mam szczerą ochotę użyć znacznie mniej kulturalnych słów. Ale jakoś żal mi tej jasnowłosej sieroty o dłoniach anorektyka. – Poza tym nie ma czegoś takiego, jak miłość między dwoma facetami. Istnieje pożądanie i przywiązanie, przy odrobinie szczęścia wzajemny szacunek, nic więcej.
- Nieprawda… ja kocham Adama ponad wszystko!
Głupi dzieciak, bardzo głupi i bardzo zakompleksiony. Do takiego nic nie dotrze, nawet jeśli kopnąć go w dupę i na jego oczach przelecieć inną ciotkę. Dlaczego wpuściłem go do mieszkania i po jaką cholerę opowiedziałem mu o sprawie z Gracjanem, nie mam pojęcia. Chyba jestem zdesperowany, potrzebuje się wygadać… Cholera, zachowuje się jak rozhisteryzowana panna.
Boże, poważnie, co ja robię?!
- Rozmawiałeś już z Gracjanem? – pyta nagle, zapewne w jego mniemaniu cisza staje się nie do zniesienia.
- Nie – burczę nieprzyjaźnie i odwracam wzrok.  
No właśnie, zaraz po seksie chłopak zasnął, ja zaś, zamiast wykorzystać sytuację i bezkarnie poleżeć obok niego wdychając zapach papierosów, postanowiłem napisać maila do Daniela. Wypadało zapytać co u niego, wstępnie ustalić datę spotkania i pochwalić się zajebistym orgazmem… I wtedy to się stało. Nieszczęśliwie zobaczyłem te cholerne zdjęcia.
- Wiedziałeś, że niektóre plemiona Indian wierzą, że poprzez fotografię można ukraść komuś duszę?
Gapię się na Krystiana. Usłyszenie czegoś  takiego od dzieciaka, którego świat, jak mi się dotychczas zdawało, ogranicza się jedynie do Księcia Adama jest sporym zaskoczeniem. Zwilżam wargi i kręcę przecząco głową. Krystian popada w zadumę i znów zaczyna bębnić paznokciami o stół w moim salonie wystukując dziwny, nieregularny rytm. Mijają minuty, podczas których bezmyślnie przysłuchuje się irytującym dźwiękom, nagle chłopak znowu zaczyna gadać.
- Ciało bez duszy zamienia się w pustą skorupę, o ile ktoś nie wyraził zgody na robienie zdjęć – oznajmia i uśmiecha się z rozmarzeniem. - Ale mojej duszy Adam nie musiał kraść, sam mu ją dałem. I serce też...
- A w promocji wypiąłeś gołą dupę.

***

- Sukinsyn zrobił te zdjęcia z ukrycia - piekliłem się, przytrzymując słuchawkę telefonu ramieniem, jednocześnie wrzucając do miski Lambo i Tessy śmierdzące psie chrupki. Miałem cichą nadzieję, że ten jeden jedyny raz Daniel przyzna mi rację. Czekałem dwie minuty, ale odpowiedź nie nadchodziła, a mi nabijało impulsy.
- Gdybym wiedział, że to planuje… - postanowiłem kontynuować wywód, pomijając głupie pytanie w stylu: „Halo, słyszysz mnie? Bo chyba coś przerywa…” , przekonany, że Daniel kulturalnie milczy, czekając aż skończę. – Jakbym coś zauważył, to…
To co? Zapytałem sam siebie i nie znalazłem odpowiedzi. Nie zgodziłbym się na seks? Odepchnąłbym Gracjana w trakcie, gdy ustami i dłońmi urabiał mnie jak ciasto, a potem przeszedł do finału, którego długo nie zapomnę? A może wręcz przeciwnie – odkryłbym w sobie perwersyjne zamiłowanie do uwieczniania sytuacji intymnych na taśmie? Potrząsnąłem gwałtownie głową, pozbywając się niedorzecznych myśli, co moja komórka omal nie przypłaciła upadkiem na podłogę. Westchnąłem ciężko, moje życie to porażka.
- W czym widzisz problem? Wiesz co? Idź do niego i wyjaśnij całą sprawę. Ewentualnie później będziesz się martwić.
No proszę, odezwał się!
- Jak to w czym? Sfotografował każdą część mojego ciała. Każdą! Zaplanował to. Jakim prawem, pytam? Teraz ma na komputerze setki moich zdjęć! – wyładowałem się na nim i nawet tego nie zauważyłem; byłem zwyczajnie zbyt wkurzony, żeby myśleć racjonalnie. Zignorowałem też dobrą radę. Jeden dzień to zdecydowanie za krótko, żeby wyparowała ze mnie złość. Daniel westchnął ciężko.
- Przesadzasz. Nie sądzę, żeby zamierzał rozsiewać w Internecie zdjęcia pornograficzne z tobą w roli głównej.
I w tym radosnym duchu toczyła się nasza rozmowa. Ja starałem się udowodnić, że zachowanie Gracjana to szczyt chamstwa, a Daniel spokojnie powtarzał, że wymyślam sobie problemy. Tym razem rozmowa z nim nie przyniosła wyczekiwanej ulgi.

***

Dopiero dwa dni później otrzeźwiałem i nabrałem do całej sprawy nieco dystansu, chociaż złość nie zniknęła całkowicie. Do konfrontacji z Gracjanem doszło w jego mieszkaniu, a mina, którą zrobił, gdy oświadczyłem, że wiem o ukradkowych zdjęciach była bezcenna. Gdyby nie irytacja, jaka mnie wypełniała, na pewno pocałowałbym te rozchylone w niedowierzaniu usta i pojedynczą zmarszczkę pomiędzy ściągniętymi w zamyśleniu brwiami.
Zażądałem wykasowania zdjęć, chodziło o zasadę, ale spotkałem się z odmową. Każdy mój argument Gracjan zwyczajnie ignorował, powtarzając do znudzenia, że chodziło mu o ekspresje, wyraz artystyczny, czy coś takiego. Po godzinie nadal żarliśmy się w najlepsze, a ja coraz bardziej żałowałem, że nie usunąłem pliku z jego laptopa, gdy miałem do tego okazję. W końcu Gracjan wyprosił mnie za drzwi, tłumacząc, że musi popracować nad jakimś ważnym projektem dla niemieckiego inwestora.
Dawno nie czułem takiej irytacji! Chociaż nie… w zasadzie siedziała we mnie przez cały czas, ale dopiero teraz eksplodowała. Tylko co miałem  zrobić? Wytoczyć mu proces?
Tłumaczenia Gracjana uważałem za śmieszne, najwidoczniej podniecała go sama idea zrobienia TAKICH zdjęć w tajemnic i nie wystarczały mu zwykłe akty, na które zgodziłem się jakiś czas temu. Problem pozostawał nierozwiązany i narastał, chociaż wtedy jeszcze nie zdawałem sobie z tego sprawy. Przez kolejny tydzień nie zamieniłem z chłopakiem jednego słowa, chociaż tęskniłem za nim, jak cholera. Później na przemian następowały kłótnie i okresy zimnej wojny, bo żaden z nas nie chciał ustąpić. Po miesiącu zadzwonił nagle z propozycją spotkania, więc zaprosiłem go do siebie, chociaż mamrotał coś o kawiarni i neutralnym gruncie… Kpina.

***

- Czy ja dobrze zrozumiałem? Użyłeś moich… naszych zdjęć w jakiejś zagranicznej reklamie? – zapytałem z pianą na ustach. – Zdjęć, na których jesteśmy nadzy? Na których mnie POSUWASZ?!
Gracjan odwrócił wzrok, zmieszał się wyraźnie, ale nadal nie zamierzał przepraszać, ani tym bardziej czegokolwiek cofać, naprawiać... Ręce mi drżały i czułem, że jeszcze sekunda i fotograf dorobi się śliwy pod drugim okiem.
- Jakim prawem, kurwa? – wrzeszczałem, zupełnie zapominając o trzepoczących uszami sąsiadkach. Zamknięte w sypialni psy zaczęły skamleć i drapać o drzwi, ale wolałem ich nie wypuszczać, żeby jeszcze bardziej nie stresowały się moimi krzykami.
- No… po prostu chciałem spróbować, to dla mnie wielka szansa. Wiem, że temat jest kontrowersyjny…
- Czy ciebie całkiem popierdoliło?! Nie zgodziłem się na to! – powtórzyłem setny raz, nerwowo wplatając palce we włosy. Gracjan gapił się tylko, a we mnie buzowała wściekłość, frustracja i strach. Obezwładniający, wyrywający powietrze z płuc lęk. – Nie miałeś prawa…
Nie chodziło już o to, że zrobił zdjęcia pornograficzne bez mojej wiedzy, problem był o wiele, wiele poważniejszy.
- Filip no… Przecież nie pokażą twojej twarzy. A kampania ma szczytny cel.
- Kpisz sobie?! – Nie wytrzymałem i najzwyczajniej w świecie rozpłakałem się na jego oczach. Jak mógł tak perfidnie nabijać się z mojego nieszczęścia? Z mojej głupoty. Z tego, że mam HIV… - W tej reklamie widać całe moje ciało! Podczas seksu!
- Ale bez twarzy! Zatroszczyłem się o to – zapewnił natychmiast. – Filip, naprawdę nie sądziłem, że tak zareagujesz, nam tylko chodzi o uświadomienie młodzieży. Poza tym… dostaniesz za to mnóstwo kasy.
- Boże, za kogo ty mnie masz? – rzuciłem gorzko, wpatrując się w piwne oczy, które wydały mi się nagle zupełnie obce. – Nie chce tych pieniędzy! I nie chcę brać udziału w żadnej cholernej kampanii reklamowej!  
Poszedł. Bez słowa skruchy, bez protestu, bez przeprosin.

***

Przez cała noc, jak ostatni masochista oglądam próbną wersję spotu reklamowego, którego autorzy nawołują do używania kondomów, strasząc gówniarzerie, że AIDS, to koszmar na jawie i nieuleczalna choroba, która nieodwracalnie kończy się trafieniem do zbiorowej mogiły.
Ale do mnie nie dociera ten pseudo-pedagogiczny apel przeznaczony zresztą dla widzów 18+ . Ja widzę jedynie siebie i Gracjana. Nasze ciała splecione w uścisku, ocierające się o siebie, wychodzące sobie naprzeciw w trakcie namiętnego seksu sprzed miesiąca. Klatka po klatce uwiecznił go na zdjęciach, które teraz migają mi przed oczami w przypadkowej kolejności. Co z tego, że nie pokazano naszych twarzy? Wymazano je, nałożono cienie i staliśmy się całkowicie anonimowi. Jak upiorne marionetki w teatrzyku dla dzieci odgrywaliśmy swoje role, żeby edukować i przestrzec przed złem i głupotą. Uczyliśmy, żeby używać kondomów… Dla ostatecznego efektu  i jako przestrogę dla innych na samym końcu reklamy pojawia się stare zdjęcie rozkopanego, masowego grobu, z którego wystają powykręcane kończyny...
Niedobrze mi.
Z mętnych tłumaczeń Gracjana zrozumiałem tyle, że jakiś jego kumpel z Niemiec zaproponował mu współpracę przy projekcie dla dużej grupy farmaceutycznej. Gracjan zapewnił materiał zdjęciowy, a tamten chłopak stworzył czterominutowy filmik. Firmie zależało na kontrowersyjnej i mocnej w swym przekazie reklamie najnowszych, wzmacnianych kondomów. Przy okazji podpięła się do narodowej kampanii przeciwdziałającej rozprzestrzenianiu wirusa HIV. Nie rozumiem tylko, dlaczego miedzy wierszami autorzy reklamy wyraźnie sugerują, że etykietkę z napisem „AIDS” można podpiąć jedynie do gejów?
Całość jakoś to do mnie nie przemawia, wzbudza jedynie oburzenie, zgrozę i całą masę innych negatywnych emocji, a wszystkie wymierzone są w Gracjana. Nie obchodzi mnie, czy spot reklamowy spotka się z krytyką, czy może niepojętym zachwytem u naszych zachodnich sąsiadów. Nie przejmuje się nawet tym ilu gówniarzy go obejrzy. Czuje się oszukany i jakby… naruszony. Zaufałem Gracjanowi, przywiązałem się, a on mnie oszukał, wykorzystał moje sekrety i wywiesił je na płocie dla wygłodniałych, dzikich psów.
Podnoszę telefon, żeby zadzwonić do Daniela z nadzieją, że pomoże mi załatwić dobrego prawnika, bo nie zamierzałem puścić tego Gracjanowi płazem. Mijają jednak kolejny sekundy, a wolny sygnał połączenia staje się katorgą, więc ze złością odrzucam komórkę na stół. Dlaczego w moim życiu wszystko musi być aż tak popierdolone?
Opadam na krzesło, pocierając palcami piekące oczy i nagle zdaje sobie sprawę, że jest tak, jak powiedział Krystian. Pozwoliłem ukraść swoją duszę, więc pozostała jedynie pusta skorupa.
Pozostał maleńki, żałosny człowiek.

6 komentarzy:

  1. jezu to bylo tak zajebiste że chcę zobaczyc ciąg dalszy!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dziękuję za komentarz.
      Kto wie, może kiedyś napiszę ciąg dalszy, ale to już od Dream zależy, czy go tutaj opublikuje ;)
      Istis

      Usuń
  2. ej kocham to!! świetne haha Gracjan jako ten zły ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało :)
      Pozdr., Istis

      Usuń
  3. Tekst mnie zaciekawił, już jak tylko przeczytałam tytuł. Bardzo spodobała mi się kreacja Krystiana, bo właśnie tak on dla mnie wygląda. Mały, chudy, głupi i zauroczony. Jednak nie jestem pewna co do Gracjana. Zadaję sobie pytanie, czy on zrobiłby coś takiego Filipowi. Mimo wszystko, to Twoja wizja, a i fanfik napisany jest ładnie i zgrabnie. Na dodatek uwielbiam mieszanie czasów w narracji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miłe słowa :)

      Haha, eksperymentuje ostatnio z narracją - stąd ta nieoczekiwana mieszanka czasów :D

      Hmm, moim celem nie było ukazanie Gracjana jako "tego złego" - jak określił to anonimowy czytelnik powyżej. Chciałam pokazać, że nawet w najsympatyczniejszym człowieku różne rzeczy siedzą. Czasem po paru latach znajomości, przyjaźni albo związku z takiego 'delikwenta' wyłazi ostatnie bydle... I nagle orientujemy się, że tak naprawdę wcale danej osoby nie znaliśmy.
      W przypadku Gracjana wygrała chęć wybicia się, zaistnienia w branży fotograficznej oraz, niestety, zarobienia grubej kasy.
      Tyle, jeśli chodzi o autointerpretację ;)
      Pozdrawiam, Istis

      Usuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.