Dziękuję Wam za komentarze! :) Tak liczny odzew z Waszej strony był naprawdę bardzo motywujący; do tego stopnia, że przez ostatnie dni nie mogłam myśleć o niczym innym, tylko o Gówniarzu.
Sporą rolę w tym rozdziale odegrała piosenka Troye'a Sivana Youth. Możecie sobie ją puścić przy ostatniej scenie. ;)
Sprawdzała Ekucbbw.
Sprawdzała Ekucbbw.
Wszystkie „ja” i jedno „on”
Filip wyszedł. Nie obejrzał się nawet na
Macieja, tylko od razu ruszył szybkim krokiem w stronę drzwi. Cały
drżał. Nie, on wręcz trząsł się, nie mogąc nawet nad tym
zapanować. Prawie potykał się o własne nogi, a gdy wybiegł na
ciepłe, poranne powietrze, miał wrażenie, że zaczyna brakować mu
tchu. Przystanął na moment, aby odetchnąć głębiej. Nawet tego
jednak nie potrafił zrobić w stanie tak ogromnego wzburzenia.
– Filip?
Zacisnął zęby, zamykając na moment oczy i
próbując odgonić od siebie wszystkie natrętne myśli. Nie chciał
mu się taki pokazywać, nie chciał, aby ktokolwiek oglądał go w
tak niestabilnym stanie.
– Spierdalaj – warknął, nie potrafiąc
zapanować nad swoim zdławionym głosem. – Odpierdol się ode
mnie! – krzyknął, odwracając się do niego przodem. Zatroskany
wyraz twarzy Macieja doprowadził go do tylko większej furii. – To
wszystko twoja wina. – Pchnął go mocno, powstrzymując się przed
uderzeniem, mimo że miał ogromną ochotę wbić pięść w tę
idealną, zdrową, cholernie przystojną facjatę. – Odpierdol się
ode mnie raz na zawsze – dodał jeszcze, już z mniejszą mocą,
czując, jak w gardle narasta mu szloch. Jak lepka gula osiada w
przełyku, a oczy palą od powstrzymywanego płaczu. Odwrócił się
z zamiarem szybkiego odejścia. Nie zwrócił uwagi na pracownicę
przychodni, która zaalarmowana odgłosami wyjrzała na zewnątrz. Po
prostu ruszył pospiesznym krokiem, chcąc uciec. Nie wiedział
jednak gdzie i w jaki sposób, bo uciec można od innych, ale nie od
siebie.
– Zaczekaj, do cholery!
– Czego nie rozumiesz w „odpierdol się”?
– Nie obejrzał się za siebie. W jednej chwili wszystko go
przerosło, jakby i tak nie miał już popieprzonego życia. Po raz
pierwszy naprawdę miał dość. Czuł się tak rozdarty jak jeszcze
nigdy. Jakby nagle znalazł się w koszmarze, tyle że z koszmaru
zawsze można się wybudzić; to była rzeczywistość.
Uścisk na ramieniu i mocne pociągnięcie w
tył. Znajomy zapach wody po goleniu oraz ramiona obejmujące go w
kojący sposób.
– Spokojnie – powiedział Maciej z ustami
tuż przy jego uchu i tyle wystarczyło, żeby tama w Filipie
puściła. Wszystko nagle runęło, przytłoczyło go ze zdwojoną
siłą, a on poczuł się jak mały, zagubiony i, co najważniejsze,
bezbronny chłopak stawiający czoła czemuś, czego nawet nie znał.
Rozpłakał się. Jedyne, co zrobił, żeby nie
być w tym aż tak oczywistym, to zakrył twarz dłońmi, próbując
w ten sposób odciąć się od świata. Zniknąć na moment; wyłączyć
się i przestać istnieć. Pozwolił Maciejowi objąć się
ramionami, nic jednak nie zrobił, żeby jakoś na to odpowiedzieć.
Nie interesowało go nic, co działo się dookoła, wszystko nagle
przestało mieć znaczenie.
– Ten wynik to nic ostatecznego – usłyszał
cichy głos Macieja. Wyszyński ani na chwilę się od niego nie
odsunął. Wciąż go przytulał, usiłując grać tego bardziej
opanowanego i myślącego trzeźwo. Bo ktoś przecież musiał. –
Musisz tam wrócić i...
W jednej chwili Filip odepchnął go od siebie,
a Maciej omal nie runął na chodnik, nieprzygotowany na tak
gwałtowny ruch. Popatrzył z zaszokowaniem na wykrzywioną w złości
twarz Wilczyńskiego, a nieprzyjemne uczucie osiadło mu w klatce
piersiowej. Zacisnęło się na jego płucach, zgniatało żebra i
utrudniało oddech.
Filip się bał.
Nie tak jak wtedy, gdy zagrażał mu Pacuła.
Nie, kiedy przyszedł do Macieja i czekał całą noc na klatce
schodowej. Teraz to był zupełnie inny rodzaj strachu – wypełniony
gniewem oraz bezsilnością. Strach przed nieznanym.
– W dupie mam już te badania – prychnął
tylko i odwrócił się, a Maciej wiedział, że jeżeli teraz czegoś
nie zrobi, Filip ucieknie. Nie powtórzy badań, wyprze z pamięci
to, co dzisiaj się stało, ale co najważniejsze – wyprze również
Macieja. Filip był typem osoby, która czasem wolała zapomnieć i
udawać, że problemu nie ma. A niestety, Maciej stanowił spoiwo
łączące go z tym problemem.
– Możesz chociaż raz podejść do czegoś
jak facet? – zapytał, nim Filip zdążył odejść. – Tak ciężko
powtórzyć badania? – warknął, zakładając ręce na piersi. –
Całe życie będziesz uciekać? – Jego ton głosu był ostry, sam
już nie wiedział, czy nie przesadził. Kiedy jednak dostrzegł na
twarzy Filipa wahanie, poczuł się usprawiedliwiony. – Pobiorą ci
krew i wracamy do domu, okej? – zapytał już łagodniej, sam będąc
tak rozdarty jak jeszcze nigdy wcześniej. Po raz pierwszy w życiu
musiał zapanować nad swoimi emocjami i dać komuś oparcie. Nie
wiedział tylko, czy sobie poradzi. Czy nie da Filipowi zbyt dużej
nadziei, a później go nie zostawi.
Ludzie lubią uciekać. Łukasz uciekł. Filip
chce uciec. Dlaczego Maciej w przyszłości miałby nie zrobić tego
samego?
– Do domu?
Wyszyński uśmiechnął się tylko lekko i
złapał Filipa za dłoń. Nie odpowiedział, pociągnął go jedynie
z powrotem do przychodni.
***
– Muszę jechać do pracy.
Filip popatrzył na Macieja zdezorientowanym
wzrokiem. Dopiero po chwili zrozumiał sens jego słów. Kiwnął
głową, nie mając sił, żeby cokolwiek odpowiedzieć.
– Wrócę trochę szybciej, jeśli chcesz –
dodał jeszcze, będąc taki jakiś... inny. Denerwował się?
Przejmował?
– Nie. Okej, dam przecież radę – mruknął,
wymuszając uśmiech. – Nie musisz aż tak nade mną skakać –
spróbował wysilić się na jakiś żart albo przynajmniej kąśliwy
komentarz, ale nie bardzo mu to dzisiaj wychodziło.
Ten dzień był do dupy, po prostu.
– Chcesz coś na obiad? – zapytał jeszcze
Maciej, wychodząc do przedpokoju. Filip wstał powoli z łóżka,
żeby zatrzymać się w progu sypialni.
– Cokolwiek – odpowiedział, przyglądając
się szybkim ruchom Wyszyńskiego. – Wyglądasz strasznie – dodał
po chwili kontemplowania Maciejowych cieni pod oczami.
– Może gdybyś nie ściągnął na noc
pasożyta, to wyglądałbym bardziej kwitnąco – mruknął,
zawiązując szybko swoje eleganckie, skórzane buty. – Ale
spokojnie, pani Monika i tak będzie zachwycona.
– Monika? – Filip popatrzył na Macieja z
uniesionymi brwiami.
– Recepcjonistka.
– Całe szczęście, że jesteś gejem –
odparł zaraz Filip, ani myśląc dać się Maciejowi sprowokować.
Może gdyby w grę wchodził jakiś recepcjonista, Wyszyński
osiągnąłby swój cel i Filip byłby – ale tylko trochę! –
zazdrosny.
– Taki pewny? – odparował zaraz Maciej i
mimo że naprawdę się spieszył, postanowił pociągnąć to dalej.
– Nawet bardzo pewny. Nie wiedziałbyś, co
zrobić z dwiema dziurami. – Przewrócił oczami, na co Wyszyński
tylko parsknął śmiechem, żeby zaraz przyciągnąć Filipa i
pocałować go krótko.
– Dobrze, że wiem, co zrobić z jedną.
– Idź już – prychnął Filip, odpychając
go od siebie lekko. – Ktoś w końcu musi na mnie i na Ciapka
zarobić.
– Nie za pewnie się przypadkiem tutaj
czujesz? – Złapał za aktówkę, wyraźnie ociągając się z
wyjściem. Wolał się nad tym za bardzo nie zastanawiać, ale
przerażało go zostawienie Filipa w takim stanie samego. Z drugiej
strony chciał wreszcie odpocząć od wszystkich problemów, zyskać
chwilę bez Wilczyńskiego i jego widma HIV.
– Prawie tu przecież mieszkam, co nie? –
Uśmiechnął się szeroko, na co Maciej odpowiedział mu już mniej
wylewnym uśmiechem.
Gdy zamknęły się za nim drzwi mieszkania, a
później windy, odetchnął. Przerwa od Filipa dobrze mu zrobi.
Koniecznie musi opanować szalejące w głowie myśli i zastanowić
się, co dalej.
***
Mieszkanie Macieja wydało mu się nagle
dziwnie puste. I duże. Nieprzyjemnie ciche i bezosobowe; jakieś
takie przytłaczające. Był zmęczony, ale nawet po zaciągnięciu
rolet, włączeniu klimatyzatora i zakopaniu się w pościeli, sen
nie przychodził. Kręcił się z boku na bok, wyłapując każdy
najmniejszy dźwięk. Jakieś dzieci biegające na zewnątrz,
przejeżdżające samochody, odgłosy muzyki dobiegające z
apartamentu wyżej – to wszystko zbiło się w jedną irytującą
papkę, drażniącą i uniemożliwiającą zaśnięcie. Wwiercającą
się do umysłu oraz zakotwiczającą się tak, że nawet puszczenie
spokojnej muzyki z telefonu w żaden sposób nie pomogło.
– Cholera – warknął Filip, podnosząc
się. Ciapek popatrzył na niego z paneli i zamachał ogonem, nie
rozumiejąc rozterek Wilczyńskiego. – Czasem dobrze jest być
psem, hm? – zapytał samego siebie, wyciągając rękę. Pies
wychylił się do niej, żeby zaraz naznaczyć skórę Filipa swoją
lepką śliną.
Wilczyński wiedział już, że jeszcze kilka
chwil dłużej w tym mieszkaniu i zwariuje. Wstał z łóżka,
zerkając jeszcze na dodatkowy komplet kluczy, jaki dostał od
Macieja.
Uśmiechnął się krzywo pod nosem.
Jeżeli wyniki drugiego badania wyjdą
pozytywne, nie miał najmniejszych wątpliwości, że Maciej go
zostawi. On prawdopodobnie właśnie tak by zrobił – trwanie z
kimś zarażonym zahaczało przecież o masochizm. Nie przemawiały
do niego żadne zapewnienia co do życia z HIV; w jego prostym
rozumieniu seropozytywność oznaczała śmierć. Jakąkolwiek –
seksualną, towarzyską, czy wreszcie tę dosłowną.
Wyszedł do przedpokoju i zatrzymał się
jeszcze tam na chwilę. Widok rozchodzonych trampek przy drogich
butach Macieja był aż nazbyt wymowny. Po prostu nie pasował.
Nie zastanawiając się dłużej, ubrał się
szybko i już nie oglądając się na nic – a w szczególności nie
na patrzącego smutno Ciapka – wyszedł z apartamentu. Zakluczył
go tak, jak zawsze robił to Maciej; na dwa spusty: jeden u góry,
drugi na dole. Popatrzył jeszcze na złotą cyfrę kontrastującą z
ciemnym kolorem drzwi, żeby zaraz ruszyć na drugą stronę
korytarza, w stronę mieszkania Mai. Wcisnął dzwonek. Raz. Drugi.
– Idę, no! Idę – dobiegło go z
mieszkania. Zatupał nerwowo nogą i zerknął na wyświetlacz
telefonu; dziewiątka przeskoczyła na zero, informując go, że była
równa piętnasta. Jeżeli więc chciał jeszcze zakończyć dzisiaj
kilka spraw, musiał się pospieszyć.
Kilka sekund później usłyszał zgrzyt zamka.
Maja stanęła w progu, trzymając w objęciach zaczerwienionego na
twarzy Romka. Jak zwykle w oczach dziecka pobłyskiwały szatańskie
iskierki, podpowiadając Filipowi, że chwilę temu Maja odbyła z
synem sporą przeprawę.
– Oddaj mu to – powiedział, wciskając
siostrze klucze.
– Co? Komu? – Patrzyła na brata zdziwiona,
a Romek wyciągnął w stronę Filipa swoją małą, obślinioną
piąstkę, żeby po chwili wcisnąć ją we włosy Mai.
– Maciejowi, temu spod czternastki –
mruknął i zaraz się odwrócił. Mówiła coś jeszcze, ale on już
dopadł schodów i zbiegł szybko po nich. Nie chciał żadnych
zbędnych pytań, a te z pewnością by się pojawiły.
Wyszyński wszystko doskonale przewidział –
Filip uciekał.
***
Wsunął rękę do kieszeni i wziął głęboki
oddech. Palcami wymacał drewnianą rączkę; zacisnął na niej
palce, jakby od tego zależało jego dalsze życie i niestety za
bardzo się nie mylił. Teraz tylko musiał jeszcze trafić na dobry
moment – zdecydowanie był on gwarancją powodzenia; zbyt wiele od
niego zależało, żeby mógł zostawić wszystko intuicji.
– Nie, spoko – usłyszał niski, trochę
ochrypły głos roznoszący się echem po starej klatce schodowej. –
Luz, Łysy, ogarnie się. – Wyjrzał zza wnęki, w której sterczał
już jakieś kilkanaście minut i popatrzył na odwróconą do niego
plecami sylwetkę. Przełknął ślinę, wyciągając to, co miał w
kieszeni; jeszcze mocniej zacisnął na przedmiocie swoją spoconą z
nerwów dłoń. Nieświadomy niczego Pacuła stał parę metrów
dalej, rozmawiając przez telefon. Przeszukiwał kieszenie swoich
spodni, a gdy wreszcie wyciągnął klucze, zakończył rozmowę
krótkim „no to elo” i zaczął odryglowywać drzwi. Filip
wiedział, że albo zareaguje teraz, albo nigdy – drugiej tak
dobrej okazji już nie dostanie.
Starając się być cicho, podszedł do Błażeja
i doskonale zdając sobie sprawę z dysproporcji siłowych,
przycisnął nóż do szyi Pacuły, popychając go jednocześnie
twarzą do ściany. Nie zapomniał też o szybkim wykręceniu mu ręki
– o ironio, właśnie tego nauczył go kiedyś Błażej.
– Odpierdol się od Andrzeja, słyszysz? –
syknął Pacule do ucha, dociskając mocniej nóż do jego szyi, aby
Błażej przypadkiem nie zapomniał o jego obecności. W równym
starciu Filip miałby raczej marne szanse na zagrożenie Pacule, ale
kto by się przejmował zasadami gry fair play? W szczególności, że
sam Pacuła też raczej ich nie przestrzegał. – Jeszcze raz coś
zrób któremuś z moich braci, to obiecuję: nie będę się już
wahać i zarżnę. – Wbił mu palce w nadgarstek, starając się
nie myśleć o jego masywności. Wolał też nie wyobrażać sobie,
jak zabawnie musieli wyglądać z boku – Pacuła, ten zwalisty i
dwa razy większy od Filipa, przyciskany do ściany przez jakieś
chuchro mierzące metr siedemdziesiąt w kapeluszu i ważące ledwo
ponad pięćdziesiąt kilogramów.
Błażej, gdy już zorientował się w
sytuacji, roześmiał się gardłowo, nie usiłując jednak zmienić
swojej pozycji. Pozwalał Filipowi dalej wykręcać swoją rękę i
dociskać nóż do szyi.
– Jak zawsze narwany – zakpił Pacuła,
lekko sepleniąc przez policzek przyduszony do ściany. – Strasznie
mnie to w tobie jara.
Filip prawie zazgrzytał zębami ze złości,
dobrze wiedząc, że Błażej nic sobie nie robił z jego gróźb.
Jak więc inaczej mógłby przemówić Pacule do rozumu, żeby
wreszcie dał mu święty spokój?
– Ja bym tak nie żartował z nożem przy
szyi – powiedział, a jego ręka aż zadrżała. Przez moment miał
wrażenie, że jeszcze trochę i przestanie się wahać; naprawdę
poderżnie mu gardło.
– Nie masz jaj – znów zadrwił.
– Chcesz się przekonać? – zapytał,
usiłując zachować stanowczy tembr głosu. I mimo że w głowie
zapanował mu totalny chaos, a on powoli zaczynał wątpić w swój
jakże genialny (genialny godzinę temu) plan, nie chciał dać tego
po sobie poznać. Błażej jednak z pewnością to wyczuł, nie
pierwszy raz miał do czynienia z kimś, kto usiłował go
zastraszyć. Filip, chociaż na co dzień chodził z wysoko zadartą
brodą i reagował na każdą najmniejszą zaczepkę – w tych
tematach był zaledwie mało znaczącą płotką. Nawet jeśli miał
do czynienia z ludźmi pokroju Pacuły, obracał się w tym
towarzystwie i znał rządzące nim prawa, to i tak nie stanowił
najmniejszego zagrożenia.
Błażej się roześmiał. Po klatce schodowej
rozniósł się ochrypły, rozbawiony rechot, przez który Filip na
chwilę stracił swój rezon. Ku jego nieszczęściu, Pacuła od razu
wyczuł moment i wykorzystując swoją siłę (a trochę jej jednak
miał), zgrabnie wydostał się z Filipowego uścisku. Nim Wilczyński
zdążył jakkolwiek zareagować, ich role już się odwróciły –
teraz to on był przyciskany przez Błażeja do ściany, tyle że
plecami. Miał więc idealny widok na lekko zaczerwienioną twarz
swojego oprawcy.
– Jesteś małą kurwą, wiesz? – zapytał
Pacuła, łapiąc Filipa za nadgarstek i ściskając go z całej
siły, przez co nie mógł dłużej utrzymać w dłoni noża.
Przedmiot upadł na betonową posadzkę z metalicznym brzdękiem. –
Zakpiłeś sobie ze mnie – dodał, pochylając się do
Wilczyńskiego i owiewając jego twarz nieświeżym, kwaśnym
oddechem. Tętno Filipa momentalnie podskoczyło. Patrzył na Błażeja
szeroko otwartymi oczami, doskonale zdając sobie sprawę, w jak
patowej sytuacji się znalazł. A przecież nie tak to miało
wszystko wyglądać! Miał raz na zawsze zakończyć sprawę z
Pacułą. – Oby ten skurwiel był tego warty. Dużego ma chociaż?
– zapytał, łapiąc nagle Filipa za szyję i zaciskając na niej
mocno dłoń. Filip w odpowiedzi zakasłał, czując jak zaczynają
szklić mu się oczy.
Jak często to jeszcze będzie się powtarzać?
I czy w ogóle kiedykolwiek się skończy?
– Mam HIV – wychrypiał w pewnej chwili, a
po kilku sekundach wiedział już, że to bardzo dobre posunięcie.
Uścisk na szyi odrobinę zelżał.
– Co?
– Mam HIV – powtórzył, patrząc na
Błażeja ostro. – Robiłem badania. Mam HIV – dodał po raz
trzeci, żeby Błażej wreszcie zrozumiał. Nic nie wspomniał o tym,
że musi poczekać na wyniki drugich badań. Na tę chwilę to
naprawdę nie miało znaczenia.
Gdy Błażej puścił go, a nawet zrobił krok
w tył, wiedział, że wygrał.
– HIV? To to, na co się umiera? – Wilku z
trudem opanował kpiący uśmieszek, który aż cisnął mu się na
usta. Cały Pacuła.
– Tak – odparł i kiwnął głową. – A
skoro ja mam, to ty pewnie też – dodał, z dziką satysfakcją
przyglądając się grymasowi strachu wykrzywiającym twarz Błażeja.
Nie miał zamiaru czekać, aż Pacuła przetrawi tę informację i
zareaguje tak jak zawsze – agresją. Wtedy Filip mógłby nie wyjść
z tego żywo. Czym prędzej puścił się do wyjścia i gdy był już
na tyle daleko, żeby odetchnąć, zdał sobie sprawę, jak bardzo go
Błażej przerażał.
I jak bardzo był bezsilny – nie tylko wobec
Pacuły. Miał teraz więcej równie istotnych problemów, których
nie potrafił rozwiązać.
***
Wszedł do mieszkania i już od progu powitały
go stęsknione oczy psa, jego merdający w szale ogon oraz zwisający
z pyska język. Gdy zwierzę przygotowało się do skoku,
niezainteresowany Maciej odepchnął je jedynie nogą. Co za dużo
czułości, to jednak niezdrowo.
– Filip? – zawołał, stawiając na
podłodze swoją teczkę wraz z workiem wypełnionym chińskim
jedzeniem w styropianowych pojemnikach. – Kupiłem obiad. Nie
wiedziałem, co lubisz, więc... – Już się nachylał, żeby
rozwiązać buty, kiedy zauważył jeden mały, ale dość istotny
szczegół – brak sponiewieranych Filipowych trampek. – Jesteś?
– spróbował jeszcze raz, podnosząc się szybko i zaglądając
pospiesznie do salonu, a później do sypialni. Nie zastał nikogo,
jedynie rozkopane łóżko z niedbale rzuconą na nim koszulką,
którą Filip (oczywiście bez pytania) zabrał Maciejowi i którą
nosił w mieszkaniu.
Nieprzyjemne uczucie rozlało się w piersi
Macieja, kiedy jeszcze dla pewności zajrzał do kuchni, ale i tam
powitały go jedynie umyte naczynia w zlewie i niedopita herbata na
stole. Jedyne dowody, że w tym mieszkaniu faktycznie ktoś
przebywał.
– Cholera – przeklął, sam nie wiedząc,
dlaczego czuł się tak rozczarowany. Czego oczekiwał? Że wróci do
mieszkania i powita go Filip w rozciągniętej koszulce, z tą swoją
szopą nieogarniętych włosów na głowie i że zamiast zwykłego
„hej” czy „cześć” usłyszy jakiś niewybredny przytyk? Tak
to sobie wszystko wyobrażał? Z dwanaście lat młodszym,
zarozumiałym smarkaczem?
Zerknął jeszcze na telefon, jakby oczekiwał
tam jakiejś wiadomości. Krótkiej informacji, wyjaśniającej, że
Filip pojechał do domu – w końcu miał też rodzinę, na której
przecież mu zależało.
Jednak Maciej miał nieprzyjemne przeczucie, że
to wcale nie o rodzinę Filipa chodziło. Kiedy jednak w mieszkaniu
rozbrzmiał dźwięk pukania do drzwi, a on poszedł żeby otworzyć
i zobaczył siostrę Filipa, był już niemal przekonany, że wcale
się nie mylił.
Kundle czasem uciekają.
– Kazał mi to przekazać. – Podała mu
klucze. Popatrzył na nie, a irytujące przeczucie, że Filip mógł
właśnie robić coś nie do końca mądrego, wcale go nie opuściło.
– Powiedział, gdzie idzie?
– Nie, nic. Dzwoniłam, ale nie odbiera –
powiedziała dziewczyna, krzywiąc się w podobny sposób, co jej
młodszy brat. Czy wszyscy Wilczyńscy byli do siebie tak podobni?
– Jasne, dzięki.
Oczywiście próbował się do niego dodzwonić.
Przełykając swoją dumę, wysłał mu nawet jednego SMS-a z
pytaniem, gdzie się podziewa. Nie dostał jednak żadnej wiadomości
zwrotnej, a w okolicach godziny dwudziestej drugiej telefon Filipa w
żaden sposób już nie odpowiadał. Albo go więc wyłączył, albo
mu się rozładował, albo...
Błażej?
Sapnął ciężko, nie wiedząc, co ze sobą
zrobić. Bał się o tego przeklętego szczyla. Przestał już nawet
wmawiać sobie, że było inaczej. W jednej chwili zebrało się tyle
problemów, że nawet on mógłby nie dać im rady, co tu dopiero
mówić o takim gówniarzu jak Filip. To mogło go przerosnąć, nic
więc dziwnego, że dał nogi. Ucieczka czasem jest najlepszą
metodą, a Filip, który wolał zapominać i wmawiać sobie, że
problem nie istnieje, to przecież nic nadzwyczajnego. Nawet Maciej
będąc nastolatkiem, często przyjmował taką postawę obronną i
odcinał się od świata.
Podniósł się nagle.
Oczywiście, jak mógł być taki głupi?
Przecież to logiczne, że Filip, który chce zapomnieć, ucieknie w
używki.
W jednej chwili stał w salonie, a w drugiej
już ubierał buty. Nim wyszedł z mieszkania, zerknął jeszcze na
zegarek; zbliżała się północ.
***
Heaven jak to Heaven – wakacje miały to do
siebie, że obojętnie w jaki dzień tygodnia by nie był, ciągle
coś się działo. Mniejsze bądź większe imprezy, ale zawsze lał
się alkohol, a z głośników płynęła imprezowa muzyka. Tak było
też teraz; jako że młodzież cieszyła się właśnie ostatnimi
dniami lata, właściciele Heaven nie narzekali na brak ludzi. Po
dwunastej zabawa trwała w najlepsze, na parkiecie tańczyło
kilkanaście osób, inni okupowali bar bądź stoliki. Minął
ochroniarza i zamkniętą o tej porze roku szatnię, rozejrzał się
dookoła w poszukiwaniu znajomej twarzy. Jakiś chłopak, młody
(chyba nawet młodszy od Filipa), uśmiechnął się do niego, ale
Maciej całkowicie go zignorował. Nie przyszedł tutaj na
znalezienie zastępstwa. Chodziło mu tylko o jedną osobę i jeżeli
jej tu nie było... miał nadzieję, że chociaż ten jeden raz nie
był w to wplątany Błażej.
Pieprzyć już wyniki badań; chciał dorwać
Filipa i upewnić się, że jedyne, co mu jutro będzie dolegać, to
ogromny kac, a nie wizyta na OIOM-ie po spotkaniu z Pacułą.
Przeszedł więc przez parkiet, mając nadzieję, że może tam
zaplątał się Filip, niestety, nigdzie go nie dojrzał. Zaczął
się poważnie denerwować, bo co, jeśli dzieciak leżał teraz
gdzieś, nie mogąc się nawet ruszyć? Przełknął ciężko ślinę,
zerkając na telefon jakby z nadzieją, że przez ostatnie kilka
minut dostał jakąś wiadomość. Nic. Smartfon milczał.
I wtedy ktoś na niego wpadł. Poczuł wilgoć
spływającą mu po plecach, a materiał koszuli szybko zaczął
kleić mu się do ciała.
– Kurwa mać – zaklął Maciej i obrócił
się przodem do winowajcy. Już miał coś powiedzieć, gdy nagle
rozpoznał ściągnięte w charakterystycznym grymasie brwi i całą
masę kolczyków na twarzy. Uśmiechnął się lekko pod nosem,
momentalnie zapominając o drinku, który właśnie wsiąkał mu
także w spodnie.
– Maciej – powiedział Aleks, jego były,
ale dość mocno zapadający w pamięci kochanek. Popatrzył na
Wyszyńskiego nieco zaskoczony. Jakby nie dopuszczał do siebie
myśli, że mogli się spotkać w jedynym gejowskim klubie, jaki
mieli do dyspozycji. Cóż, Maciej nigdy nie uważał Aleksandra za
kogoś bystrego.
– Hej – rzucił, nie mając jednak ani
czasu, ani chęci na rozmowę. Gdyby wpadli na siebie w odrobinę
innych okolicznościach, może wtedy nawet zaproponowałby
Białeckiemu jakiś alkohol.
– Sorry, nie widziałem cię. Zagapiłem się
– mruknął, odwracając wzrok i wyraźnie nie czując się
komfortowo, spotykając się z Maciejem po ponad pół roku od
zakończenia ich „związku” (o ile w ogóle tak można to nazwać;
Wyszyński zwyczajnie dobrze się z Aleksem bawił).
– Jasne – odparł krótko Maciej, wciskając
ręce w kieszenie spodni. – Sam? Rozstałeś się już z tą swoją
ciotką? Jak jej było...? Janek?
Aleks skrzywił się niechętnie.
– Nie, nie rozstaliśmy się –
odpowiedział, posyłając Maciejowi pełne politowania spojrzenie. –
Za to ty ciągle sam, hm? Co tydzień inna dupa? Żałosne –
Wyszyński popatrzył na Aleksa, nie spodziewając się takiego
ataku. I chociaż jeszcze niedawno w ogóle by się nim nie przejął,
a jedynie zbył Aleksa jakimś komentarzem – bo faktycznie żył w
ten sposób i całkiem ten tryb lubił – to teraz rzeczywiście
wydawało mu się to odrobinę żałosne. – W sumie nawet jest mi
ciebie żal.
– Czemu niby...? – zapytał, posyłając
Aleksowi kpiący uśmieszek. – Spokojnie, jeszcze tak nisko nie
upadłem, żeby... – przerwał. Wpatrzył się w punkt za Aleksem,
a raczej w osobę stojącą kilkanaście metrów dalej. Wyraźnie
pijaną i przymilającą się do jakiegoś faceta.
Maciej poczuł nagle, jak zalewa go fala
złości. Jak coś nieprzyjemnie gorącego rozpiera go od środka,
utrudnia oddech i odbiera możliwość logicznego myślenia. Nie
przejmując się już Aleksem, wyminął go szybko. Białecki
popatrzył na niego zaskoczony, a Maciej puszczając w niepamięć
rozlanego na sobie drinka i niezbyt fortunną wymianę zdań, pognał
do przodu. Przeciskał się przez ludzi, którzy nagle postanowili
stanąć mu na drodze. Raczej nie przejmował się, kiedy kogoś zbyt
brutalnie odepchnął.
O wiele starszy (gdzie ten cholerny Filip miał
oczy?!) mężczyzna mówił coś Wilczyńskiemu na ucho, żeby zaraz
pociągnąć go w stronę darkroomu. Filip, nawet przez chwilę się
nie opierając, dał mu się poprowadzić. Maciej aż przeklął
wściekle, kiedy obaj zniknęli mu sprzed oczu za płachtą
oddzielającą grzeczniejszą część Heaven od miejsca, w którym
Maciej z pewnością nie chciał widzieć Filipa. No chyba że z nim,
ale na pewno nie z jakimś starym facetem.
Nie myśląc już wiele, ruszył za nimi. W
jednej chwili znalazł się w jakby kompletnie innej rzeczywistości.
Odgłosy muzyki dobiegały tu stłumione, ogarnęła go nieprzyjemna
duchota, stanowiąca mieszankę potu i specyficznego zapachu męskiego
seksu. Ktoś się o niego otarł, a po chwili nawet złapał za
ramię, próbując wciągnąć do zabawy, ale w żaden sposób się
tym nie zainteresował.
Musiał go znaleźć. Nie wyobrażał sobie
nawet, żeby Filip zrobił coś z tamtym facetem. Z kimkolwiek. Na
samą myśl jego umysł ponownie ogarnęła złość. Rozejrzał się
dookoła. W ciemnościach niełatwo cokolwiek dostrzec. Niebieskie
lampy LED-owe zawieszone przy suficie oświetlały jedynie zarysy
sylwetek. Całe szczęście było ich tu niewiele i chyba tylko
dzięki temu dojrzał Filipa. Klęczał. Nietrudno się domyśleć,
co takiego właśnie robił w tej pozycji.
Maciej wyrwał się do przodu i przez moment
znów poczuł się jak kąpany w gorącej wodzie nastolatek, najpierw
robiący – później myślący. Złapał Filipa za włosy,
brutalnie odciągając go od mężczyzny, żeby po chwili zamachnąć
się i tak po prostu przyłożyć nieznajomemu.
– Co ty?! Kurwa... Maciej?
– Wychodzimy – warknął tylko, cały aż
drżąc z niekontrolowanych emocji. Nie oglądając się za siebie,
pociągnął pijanego Filipa najpierw do wyjścia z darkroomu, a
później z klubu. Wilczyński, chyba zbyt zaskoczony, potulnie dał
się poprowadzić. Dopiero gdy uderzyło w niego chłodne powietrze,
zaczął do niego docierać sens sytuacji.
– Puszczaj! – Szarpnął się. Maciej,
wciąż nabuzowany, popatrzył na Filipa ostro. Tak, jak chyba
jeszcze nigdy, i nawet pijany umysł Wilczyńskiego był w stanie to
wyłapać.
– I tak to masz zamiar rozwiązać? –
warknął. – Pieprząc się z kim popadnie? Na pewno w czymś ci to
pomoże. – Jego dłoń niekontrolowanie zacisnęła się mocniej na
szczupłym ramieniu Filipa. Ten jednak ani przez chwilę nie poczuł
bólu, dopiero juro dojrzy pokaźnego siniaka odcinającego się całą
gamą kolorów na tle jasnej skóry.
– Po co to wszystko? – zapytał w
odpowiedzi Filip i znów spróbował się wyrwać. Był jednak zbyt
pijany, żeby walczyć teraz z Maciejem. – Po co tu przyjechałeś?!
– podniósł głos, w którym wyraźnie pobrzmiewały nuty
desperacji. – Po co się mną w ogóle interesujesz? Przecież
znajdziesz sobie innego, lepszego, bez tego pierdolonego świństwa!
Maciej nie wytrzymał. Przyciągnął go do
siebie i pocałował mocno, przelewając w to wszystko, co aktualnie
go dręczyło. Całą mieszankę emocji; od strachu o Filipa, po te
przyjemniejsze odczucia, znacznie cieplejsze i sprawiające, że po
prostu chciał Wilczyńskiego blisko siebie.
Nie wiedział, jak to będzie wyglądać w
praktyce. Nie stworzą szczęśliwej tęczowej rodziny, bo po prostu
się do tego nie nadają. Możliwe nawet, że za chwilę ich drogi
się rozejdą. Filip znów ucieknie. Albo tym razem zrobi to Maciej;
jedno było pewne – któryś na pewno coś zepsuje. Nie myślał o
tym jednak, bo tak było prościej. Na ten moment zwyczajnie nie
chciał być sam.
I tak, był egoistą. Liczył się głównie
jego komfort, który teraz wiązał się z Filipem. Nie zastanawiał się
nad przyszłością, nad tym, czy przypadkiem nie daje Wilczyńskiemu
fałszywych nadziei. Maciej myślał tylko o sobie. O swojej złości,
kiedy zobaczył Filipa z innym mężczyzną, o swoim przyzwyczajeniu
do obecności dzieciaka – a więc również o strachu wywołanym
jego stratą. W tym wszystkim znajdowały się same „ja”, ale czy
Maciej był jedynym egoistą?
– Mam dość – usłyszał, kiedy już
oderwali się od siebie, a Filip przylgnął do niego całym swoim
ciałem. – Naprawdę mam dość. I w ogóle cię nie rozumiem –
mówił pijacko, a Maciej uśmiechnął się pod nosem.
– Ja siebie też nie – odpowiedział,
obejmując Filipa ramionami. – Jedziemy? – zapytał, a Wilczyński
tylko pokiwał głową i dał się pociągnąć w stronę
zaparkowanego ulicę dalej samochodu.
Kiedy znaleźli się już w aucie, a Filip
zaległ na fotelu, czkając co chwilę pijacko i pachnąc jak
wszystkie gorzelnie świata razem wzięte, Maciej zapatrzył się na
jego zaczerwienioną od alkoholu twarz. Gdyby nie zależało mu na
tym smarkaczu, wcale by go nie ciągnął po przychodniach i nie
byłoby go tu teraz. Nie zdenerwowałby się widząc go z kimś obcym
i nie bałby się o jego zdrowie.
Może więc w tych wszystkich „ja”
znalazłoby się też miejsce dla „on”?
No i przeczytany <3 Jednym tchem można powiedzieć.
OdpowiedzUsuńZ całego tego rozdziału najbardziej ciekawi mnie fakt, jak Błażej zareaguje na wyznanie Filipa :D No bo przecież jakoś zareagować musi. I czy w związku z tym zapomni o Macieju (no bo skoro Fifi 'ma HIV' to sprawa sama się może rozwiązać...
Fajnie, że u Macieja widać dojrzewanie do związku. Szkoda, że Filip nadal myśli jak gówniarz. Ale w sumie niewiele osób w okolicach 20go roku życia myśli racjonalnie (gdzieś coś czytałam, że stabilizacja następuje koło 25go? - także jeszcze kupa głupich rzeczy przed nim).
Cieszę się, że Maciej po niego pojechał i że Filip dał się zabrać :)
Cieszę się, że Błażej tak ciekawi. :D Sama bardzo lubię tę postać, chociaż oczywiście nie popieram.
UsuńZ tą stabilizacją to faktycznie coś jest na rzeczy. Mało który dwudziestolatek wie jak poprowadzić życiem.
Ślicznie dziękuję za komentarz! :)
Maciej lwie serceXD
OdpowiedzUsuńUwielbiam Filipa miał rozwiązać jeden ze swoich problemów a zamienił go na inne(a przynajmniej pogorszył swoją sytuację) piękne :')
Zaczynam liczyć na potencjalny 'chwyt fabularny' o którym pisała Kunoichi pod poprzednim rozdziałem,
bo inaczej pikawa mi siądzieXD
Za wybryk w Heaven życzę młodemu wielkiego kaca.Wujku Maciej ogarnij tego gówniarzaXD
Mam wrażenie jakby Maciej chciał powiedzieć Filipowi, że go kocha, ale zawsze kiedy mógłby to zrobić Wilku coś odwala no i nie da się(czasami w to wątpię)
O jaka miła niespodzianka w sobotni wieczór ;)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Jeden z najbardziej emocjonujących i dramatycznych.
HIV to nie wyrok, ale na pewno utrudnienie, a już zwłaszcza jeżeli chodzi o narwanego Filipa, który pierwsze co zrobił po usłyszeniu "wyroku", to poszedł do klubu, żeby odreagować i kompletnie nie myśląc o jakichkolwiek konsekwencjach (dla niego, czy niedoszłego kochanka).
Może nie będzie z tego miłości na całe życie, ale zdecydowanie między chłopakami wytworzyła się ogromna więź, o czym świadczy chociażby fakt, że Maciek od razu przewidział, co Wilku miał w planach zrobić.
Wciąż wiele przeszkód czeka ich po drodze, ale najważniejsze, że w końcu przestali się wypierać (a przynajmniej Wyszyński), tego jak to w rzeczywistości wygląda.
"Ktoś w końcu musi na mnie i na Ciapka zarobić." - strasznie rozbawił mnie ten tekst :D
Ojej, aż mi się szkoda Błażeja zrobiło, bo biedny pewnie teraz myśli, że umrze ;(
Swoją drogą ciekawe co zrobi. Wilku raczej na sto procent złapał to od niego, a na dodatek teraz zabawia się ze Sławkiem, więc i ten znalazł się w polu "rażenia"
Jej, ale im tam zarazę wpuściłaś.
Tak, reakcja Pacuły i jego czyny po uzyskaniu tej informacji, zdecydowanie teraz najbardziej mnie nurtują :D
W ogóle to urocze, jak Filip rzucił się na Błażeja z nożem. Młody Gniewny normalnie.
Ach! No i te wplecenie postaci z Americany!
Co prawda jestem dopiero w trakcie czytanie i nie wiem do końca jak przebiegała relacja Maćka z Aleksem, ale przynajmniej już wiem, że ten będzie z Jankiem (no i że nadal są razem) :D
Jak zwykle życzę przypływu weny i czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział, a wchodzę tu codziennie sprawdzić czy czegoś nie dodałaś, albo czy nie odpowiedziałaś na komentarz,
pozdrawiam ;)
"Ojej, aż mi się szkoda Błażeja zrobiło, bo biedny pewnie teraz myśli, że umrze ;(" - padłam. :D No cóż, Błażej pewnie teraz wyobraża sobie śmierć w męczarniach. Ktoś chyba musi mu powiedzieć, że to tak nie działa, chociaż nie wiem, czy nawet całkiem ogarnięty Sławek miałby kompetencje. Towarzystwo trochę na bakier z nauką.
UsuńCo do tej Americany jeeny, zaspojlerowałam!
Akurat jeżeli chodzi o relację Macieja i Aleksa, uważam że trochę poległam. Mogłam to wszystko rozplanować lepiej, no ale Americana jest już za mną, uważam to za opowiadanie przejściowe. Oby teraz było tylko lepiej.
Dziękuję za (jak zwykle długi! :D) komentarz :)
Proszę państwa, co tu się wyrabia? XD Wiesz co by było najgłupsze? Gdyby okazało się, że pomylili wyniki i Fifi jest zdrowy XD #magic #yaoi #zazwyczajwopowiadaniachtakjest Dlatego czekam na dalszy rozwój akcji :D A Pacuła ma przewalone, ale to dobrze. Może da mu wreszcie spokój... A może wręcz przeciwnie? "Puszczałeś się na prawo i lewo ty piiiiip i piiiiip i mnie zaraziłeś!1!1!1!1!1!" To by było bardziej w stylu Błażeja - nic nie jest jego winą, zły Wilku go zaraził bo go zdradzał.
OdpowiedzUsuńTakże emocji na wieczór mi dostarczyłaś, czekam na następny rozdział 😁
#magic #yaoi #zazwyczajwopowiadaniachtakjest - co do tego to chyba wynaleźliby lekarstwo na HIV, żeby było bardziej różowo. :D
UsuńPierwsze co zrobiłam to przeczytałam komentarze. Bo dobry spoiler nie jest zły czy coś. Musiałam się przygotować psychicznie.
OdpowiedzUsuńI no, Filip jest chory. Chyba, prawdopodobnie. Możliwe też, jak ktoś już powiedział, że to tylko chwyt fabularny i tak na prawdę nie jest chory. No nic, pożyjemy to zobaczymy.
Uwielbiam Filipa. Jedna z moich ulubionych postaci jeśli chodzi o opowiadania yaoi, szczerze mówiąc. Dodatkowo to grożenie nożem (które tak trochę nie wyszło) i próba odreagowania . Tak bardzo to do niego pasowało.
Maciej stara się być oazą spokoju. Odpowiedzialną oazą spokoju. I dobrze, Filipowi przyda się ktoś taki. Już za samo wyciągnięcie go z klubu i wspieranie, dużo u mnie zyskał.
A Pacuła to Pacuła. Nawet nie wpadł na to, że sam może być chory. Łatwiej byłoby w końcu wyśmiać Filipa. Eh, idiota.
I to chyba na tyle. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział! ^^
Naprawdę miło mi czytać, że Filip jest jedną z ulubionych postaci. Wow, to wyróżnienie. :)
UsuńDziękuję za komentarz!
A nawet nie zajażyłam Alexa z Americany gdyby nie komentarz ... Hmmm muszę sobie ponownie przeczytać.
OdpowiedzUsuńRozdział super, Fifi taki bezradny (ale ten nóż i zastraszenie Pacuły - mniami :) ), a Maciej bohater, to co lubię.
Pozdrawiam i życzę weny.
Już wiem kim jest Alex i Janek, super że są razem :)
UsuńNo Filip ma ostatnio kiepska passę... Jakoś mam przeczucie że niestety wyniki się potwierdzą, aczkolwiek bardzo chciałabym się pozytywnie rozczarować 😀 Widać że Maciej już się pogodził ze swoimi uczuciami i zadziałał dosłownie w ostatnim momencie 😉 Ciekawe kiedy Wilku się przełamie ostatecznie? Same problemy ostatnio, życzę im choć trochę spokoju w najbliższym czasie :) Bardzo dziękuję i pozdrawiam 😀
OdpowiedzUsuńCo racja to racja, spokój by im się akurat bardzo przydał. Niestety w życiu tak już jest, że jeden problem generuje drugi.
UsuńDziękuję za komentarz :)
No to mam nadzieję, że jak Pacuła zrozumiał to w końcu szlag go trafił. To było brzydkie uczucie z mojej strony. Idę spać. Jutro pójdę po rozgrzeszenie.
OdpowiedzUsuńHaha! :D Koniecznie, mam nadzieję, że byłaś. :>
Usuń:p Co za głupi gowniarz, co on sobie myslal?! :p a i Szkoda mi Ciapka, nikt z nim na spacery nie wychodzi. Fajny rozdział, jak zawsze. Ciesze sie, ze tak szybko :) miła niespodzianka.
OdpowiedzUsuńJak będę mieć trochę więcej spokoju po sesji, to postaram się odrobinę przyspieszyć. :)
UsuńJeden z lepszych rodziałow Gówniarza, może nawet najlepszy imho ;) Tak mi się szybko przeczytało, normalnie jednym tchem, siedzę teraz nabuzowana i myślę, jak tu napisać sensowny komentarz.
OdpowiedzUsuńrozdział piękny. Tyle emocji, rozterek i myśli - to, co kaczuszki lubią najbardziej! <3
Ja tam myślę, że Maciej może i jest egoistą, ale na pewno w pozytywnym tego słowa znaczeniu. widać, że coś czuje do Filipa. Nieważne, czy kiedyś któryś coś spieprzy, że im się nie uda, że zawalą czy coś się wydarzy - niech próbują. Liczy się to, co jest teraz.
Filip. To było do przewidzenia, że rzuci się w wir "rozrywki". Rozpływałam się, czytając tę scenę, jak Maciej polazł za nim do darkroomu, aż mi się przypomniało QaF (kocham!), że był zły, wkurzony i zazdrosny - po prostu cudowne.
No i to, w jaki sposób Filip próbował "pogadać" z Błażejem. Może misio jest duży i wielki i silny, ale nie wiadomo, jak przyjmie taką wiadomość. Jak widać, chyba niezbyt dobrze :D pewnie będzie teraz srać po gaciach <3
No i oczywiście, scena z Filipem, jak dowiedział się, że ma HIV. Bo powiedzmy, że ma. No chyba że kolejne badania tego nie potwierdzą. Ale jeśli ma, to jestem ciekawa, jak sobie poradzą z Maciejem. Naprawdę chciało się tulić Filipa, jak się tak miotał, przeklinał i uciekał. Brawo Maciej, stanąłeś na wysokości zadania. I potem jeszcze ta scena, jak Filip się rozpłakał - boskie <3
Biedny Ciapek, nikt nie zwraca na niego uwagi :D mam nadzieję, że przynajmniej dostaje żarcie :D
No i Maciej, który zastaje pustkę w mieszkaniu i swoją koszulkę, w której zwykle łazi Filip <3
Zawsze, gdy opisujesz włosy Filipa, to mam w głowie to piękne zdjęcie tego gówniarza z burzą loków <3 bo na początku myślałam, że może on ma nieco krótsze i nie kręcone, ale potem... tak bardzo mi do niego pasują :D takie do czochrania : >
Jeszcze raz - wspaniały rozdział. Czekam na next.
"Jeden z lepszych rodziałow Gówniarza, może nawet najlepszy imho ;)" - rany, naprawdę się cieszę! W szczególności, że szedł mi jak krew z nosa, ale to może akurat przez notatki zalegające dookoła. Niemniej, naprawdę się cieszę, że tak wyszło i że kaczuszki są zadowolone! :D
UsuńCo do Maciejowego egoizmu, moim zdaniem każdy człowiek jest egoistą, a już w szczególności zakochany człowiek. Od tego nie uciekniemy, taka natura. ;)
"Biedny Ciapek, nikt nie zwraca na niego uwagi :D mam nadzieję, że przynajmniej dostaje żarcie :D" - leżę xD. Ciapek jest samoobsługowym psem. I się naje, napoi i jeszcze na spacer wyprowadzi! A w wolnej chwili posprząta Maciejowi mieszkanie, żeby go przypadkiem Wyszyński za próg nie wyrzucił. :D
"Zawsze, gdy opisujesz włosy Filipa, to mam w głowie to piękne zdjęcie tego gówniarza z burzą loków <3"
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/11/58/c2/1158c2e02e2d006b9411bc35b27e7382.jpg
Masz tu jeszcze inne zdjęcie. :D Włoski Filipa to coś, co ja sama uwielbiam. Mam chyba jakiś fetysz, bo loczki Kacpra z Za trzy punkty też kochałam <3
Dziękuję za komentarz!
Również potwierdzam, że to świetny odcinek.
OdpowiedzUsuńŚwietny, bo niesamowicie uczuciowy, żeby wręcz nie napisać, że ckliwy. Dobre było to, że z tej całej ckliwości nie zrobiła się landrynkowa papka, wyszło to niesamowicie realnie. Zarówno zachowanie Filipa jak i Macieja.
Maciejowi za postawę z tego odcinka odpuszczam i wybaczam wszelkie grzechy, nawet te popełnione w Americanie. Zachował się perfekcyjnie.
Maciej egoistą? Przecież tak normalnie, to zawsze dbając o siebie i o własne interesy zachowujemy się egoistycznie, ważne, żeby ten egoizm był etyczny i racjonalny. To powszechne zachowanie.Nawet niektóre zachowania altruistyczne wynikają z egoizmu.
Filipowi dotychczasowy świat się zawalił i dobrze, że Maciej dojrzał do stadnego życia, bo mogą sobie wzajemnie pomóc, a że kiedyś może się to spaprać. Kiedyś się wszystko może...
Pacuła, a raczej jego zachowanie zostało idealnie odmalowane, czytając uśmiechnąłem się pod nosem. To taki prymityw, którego wiadomość o HIV głęboko wciśnie w glebę na pewien czas.
Jeżeli plaga jest rzeczywista (a nie zabieg autorski, aby czytelnika wcisnąć w glebę) to szkoda Flilipa i Sławka, chociaż Sławkowi należy się za nadgorliwość.
A w następnym odcinku chciałbym przeczytać o "Filipowym cudzie", czyli o negatywnym wyniku badania na obecność wirusa HIV!!! Gdybym nie był upadłym katolikiem (katolik ateista), to nawet bym się w tej intencji pomodlił, a tak to pozostaje mi tylko mieć nadzieję na litość autorki.
Pozdrawiam w oczekiwaniu na "uleczenie" Filipa.
Bardzo się cieszę, że tak mi piszecie o tym rozdziale! :) Szczerze mówiąc, bałam się, aby właśnie taka ckliwa papka mi nie wyszła, dlatego tę część pisało mi się ciężko.
UsuńCo do następnego rozdziału, to nic nie mogę obiecać, żeby nie zdradzać, ale zrobimy duży krok ku zakończeniu. :)
Kurde, mam nadzieję, że to jednak pomyłka w testach. Chociaż chyba sama wiem że jednak raczej nie. Coraz częściej okazuje się, że Maciej ma serce i powoli je oddaje Filipowi. Tworzą razem idealne połączenie. Szkoda tylko, że mają aż tyle problemów. Super rozdział. Weny
OdpowiedzUsuń~Demi Lerman
Obaj jakieś tam serducha mają, tylko wstydzą się to przyznać. :D
UsuńDziękuję za komentarz. :)
Trochę mnie nie było, ach jak ja lubię nadrobić :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się bardzo ta zależność między nimi.
To trochę tak że jeden bez drugiego nie bardzo ma prawo bycia, przynajmniej na obecną chwilę.
Świetny jest ten krótki moment pojawienia się Aleksa :D na wspomnienia mi się zebrało :DDDD
Oczywiście jak zawszę muszę pochwalić za play listę. Lubię jej słuchać podczas czytania :D
Pozdrawiam ciepło,
Elda