Zbliża się okres sesji i pewnie wielu z Was zgodzi się ze mną, że końcówka semestru może się okazać gorsza niż sama sesja, więc nie wiem jak to będzie wyglądać za tydzień z rozdziałem. Miałam już problemy, żeby napisać ten, także liczę na Waszą wyrozumiałość. :)
I jeszcze przypomnę, że Donikąd zostało już opublikowane. Znajdziecie je tutaj: http://beezar.pl/ksiazki/donikad
Sprawdzała Ekucbbw.
Sprawdzała Ekucbbw.
Po prostu być obok. Nic więcej
To
nie był dobry pomysł, huczało mu w głowie, kiedy poczuł dłonie
Jakuba na swoich pośladkach. To zdecydowanie nie był dobry
pomysł. Kuba, owszem, miał w sobie coś, co sprawiało, że miękły
kolana. Szarmancki uśmiech, umiejętność prowadzenia rozmowy i
silne, wysportowane ciało. Czego chcieć więcej? Czego innego gej
taki jak Łukasz mógłby pragnąć? Przecież Jakub nie dość, że
dobrze wyglądał, to jeszcze był naprawdę inteligentny. Owszem,
ciało Łukasza zareagowało tak, jak powinno. Już w progu poczuł
przyjemne dreszcze, kiedy zaczęli całować, a powód, przez który
zawitali w mieszkaniu Kuby, odszedł w zapomnienie. Żaden z nich
zdawał się nie pamiętać ani o Lubiewie, ani o obiecanym
kieliszku mołdawskiego wina.
Kuba
był stanowczy. W każdym ruchu pokazywał Łukaszowi, że doskonale
wie, czego chce. To, jak go łapał, jak całował, nawet jak ściągał
z niego koszulkę, wszystko podpowiadało o predyspozycjach w seksie
i co najgorsze, wcale się to Łukaszowi nie spodobało. W pewnym
momencie nawet nieśmiało spróbował zaoponować, sięgając dłońmi
do pośladków Kuby, jednak zaraz jego starania zostały udaremnione.
Kuba nie chciał wylądować na dole. Łukasz również nie chciał.
–
Czekaj – sapnął, kiedy już znaleźli się w łóżku,
praktycznie nadzy. – Ja nie...
Jakub
popatrzył na niego wybity z pantałyku. Z roztarganymi włosami,
które zazwyczaj miał starannie ułożone, i z opuchniętymi od
pocałunków ustami wyglądał jak postać z mokrych snów.
– Hm?
– Ja
nie jestem na dole – powiedział poważnie Łukasz, patrząc mu w
oczy tak pewnie, jakby w tym momencie ktoś zamienił się z nim
ciałem. Sama jednak myśl o tym, że faktycznie mógłby zostać
zdominowany, nie wydawała się już tak przyjemna jak wizja
zdominowanego Jakuba.
– Ja
też nie – odparł Kuba i przysiadł na piętach, patrząc na
Łukasza z początkowym zdezorientowaniem. Wyraźnie nie tego się
spodziewał. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie ich zbliżenie i
całkowicie błędnie zinterpretował preferencje Łukasza. – To
chyba mamy problem, co? – zapytał wreszcie, a na jego twarzy
pojawił się rozbawiony uśmiech. – Cholera, dawno już mi się
coś takiego nie zdarzyło. – Roześmiał się, przeczesując
szybko dłonią roztrzepane włosy.
Łukasz
początkowo nie wiedział, jak się zachować. Bo jemu taka sytuacja nigdy się nie przytrafiła, przecież nie miał zbyt wielu
intymnych doświadczeń ze swoją płcią. Z płcią przeciwną
również, ale to już inna sprawa.
–
Więc...? – zapytał, bo naprawdę nie wiedział, co powinien w
takim momencie zrobić. Zaraz jednak odpowiedział mu lekki, trochę
zawadiacki uśmiech Jakuba i już po chwili jego usta całowały
Łukasza tak, jak całowały jeszcze chwilę temu. Mocno i stanowczo.
–
Poradzimy sobie z tym inaczej.
I
faktycznie – poradzili. Kuba pokazał Łukaszowi, że seks bez
penetracji również jest przyjemny. Była cała masa innych rzeczy,
które mogli robić bez poczucia zagrożenia swoich tyłów. Jakub w
takich kwestiach wydawał się naprawdę doświadczony, to Łukasz
momentami nie wiedział, co robić. Wstyd, miał przecież ponad
trzydzieści lat, a wciąż czuł się jak dzieciak dopiero poznający
męskie ciało.
Ale
Jakub nie wydawał się tym za bardzo zrażony. Może nawet
przeciwnie – podniecało go to? Tak przynajmniej wywnioskował
Łukasz po reakcjach partnera.
Było
więc dobrze. Może nawet bardzo dobrze.
Coś
jednak nie grało. I paradoksalnie nie chodziło tu o seks, w którym
przecież teoretycznie się nie dopasowali, chodziło jedynie o
charaktery. Kuba chciał zwojować świat, Łukasz wolał posiedzieć
w kącie oraz pozostać w nim niezauważony.
–
Gdzie idziesz? – zapytał ze zdziwieniem Jakub, kiedy Łukasz
zaczął się pospiesznie ubierać.
–
Muszę wrócić do domu. Praca i te sprawy – powiedział ze
sztucznym, przepraszającym uśmiechem, narzucając na siebie
koszulkę. Udał, że wcale nie zauważył nieco rozczarowanego
spojrzenia Jakuba.
To
dziwne, ale miał wrażenie, że w osobliwy, całkowicie pokręcony
sposób Kuba go polubił. Jak? Kiedy? Dlaczego? Przecież byli od
siebie absolutnie różni.
***
Ciepły
oddech na karku, ramiona obejmujące go od tyłu i ogarniający go
słodki zapach snu. Zdecydowanie nie chciał wstawać, było mu zbyt
wygodnie, a jednak uchylił powieki i popatrzył rozespanym
spojrzeniem na pustą ścianę przed sobą. Pomieszczenie zalewały
pierwsze leniwe promienie słoneczne, przeciskające się przez
zaciągnięte rolety i rozświetlające wciąż pogrążoną we śnie
sypialnię. Z okolic podłogi dobiegało równomierne psie
pochrapywanie, a przyciskające się do jego pleców ciało sprawiło,
że powoli zaczął się budzić.
Sięgnął
do ręki przerzuconej przez jego biodro. Złapał ją i uśmiechnął
się lekko; kto by przypuszczał, że Filip będzie tak kleić się
do niego przez sen? Powoli odwrócił się do Wilczyńskiego, nie
mając jeszcze ochoty na wstawanie. Zegar biologiczny podpowiadał
mu, że mają trochę czasu, zanim rozdzwoni się budzik. Wsparł
głowę na dłoni, przyglądając się pogrążonej we śnie,
rozluźnionej twarzy. Filip już nie marszczył groźnie brwi, nie
wydymał ust z dezaprobatą czy nie krzywił się z niezadowoleniem.
Teraz wyglądał po prostu... słodko. Z roztrzepanymi włosami,
lekko uchylonymi ustami i drżącymi od snu powiekami. Maciej zdał
sobie sprawę, że mógłby patrzeć na niego bez końca, bo Filip
był zwyczajnie ładny. Miał taką twarz, od której trudno oderwać
wzrok. Swój niewyparzony jęzor zdecydowanie łagodził urokiem
osobistym, a teraz dodatkowo ratował go fakt, że spał i – co
ważniejsze – milczał.
Wyszyński
uśmiechnął się z rozbawieniem do swoich myśli, żeby zaraz
wyciągnąć rękę i odgarnąć Filipowi kosmyk włosów z czoła.
Przez twarz Wilczyńskiego przebiegł niechętny grymas, który
jednak po chwili zniknął i z powrotem na jego buzi zagościł senny
spokój.
Maciej
westchnął ciężko, przewracając się na plecy. Wpatrzył się w
sufit niewidzącym wzrokiem, myślami powracając do wydarzenia z
wieczora. A dokładniej do rozmowy telefonicznej, o której nie
wspomniał Filipowi chociażby słowem. Może to i błąd, może i
Filip powinien dowiedzieć się o groźbach swojego byłego faceta, w
końcu obaj już chyba wiedzieli, że Błażej stanowił poważne
zagrożenie. Z drugiej strony dzisiaj przecież jechali na badania.
Widział, jak Wilczyński się denerwował, a w nocy kręcił się z
boku na bok, nie mogąc zasnąć. Po co więc miałby dorzucać do
puli Błażeja?
***
Maciej
widział już Filipa targanego przeróżnymi emocjami. Rozbawieniem,
zdenerwowaniem, a nawet zdarzało się również, że i
zawstydzeniem. Nigdy jednak nie widział go wystraszonego. Wilku
zawsze wypychał dumnie pierś do przodu i każdą nieprzyjemną
sytuację zbywał jakimś mniej lub bardziej wrednym komentarzem.
Kiedy więc wsiedli do samochodu w absolutnym milczeniu, a on chwilę
przed przekręceniem kluczyka w stacyjce zerknął na Filipa, poczuł
się dość nieswojo.
Wilczyński
cały ranek pozostawał nieprzyjemnie milczący. Owszem, Maciej wiele
razy stwierdzał, że milczący Filip to skarb, ale nie w takiej
sytuacji. Doskonale wiedział, że Filip miał poważne powody do
strachu, w końcu seks bez zabezpieczenia niczym mądrym nie jest,
jednak... Maciej nie chciał go takiego widzieć. Wilku był przecież
do bólu pewnym siebie, egoistycznym, krnąbrnym gówniarzem i
takiego Wilczyńskiego Maciej polubił chyba najbardziej.
–
Chcesz później skoczyć coś zjeść? – zapytał tylko po to,
aby przerwać milczenie. – Jest dość wcześnie, do pracy zdążę,
a śniadanie było dość małe – mówił, wycofując pojazd z
parkingu. Gdy już znalazł się na ulicy i nie musiał spoglądać w
lusterka, zerknął na Filipa. Wciąż milczącego i jakby
nieobecnego.
Cholera.
–
Mhm, możemy – odparł wypranym z emocji głosem.
–
Znam taką jedną fajną knajpę – paplał dalej Maciej, w ogóle
się w tamtej chwili nie poznając. Bo on przecież nie zagadywał
i nie gadał o głupotach. A jednak widok zasępionego Filipa
sprawił, że po prostu nie mógł siedzieć cicho. – Podają tam
dobre śniadania. W amerykańskim stylu, czyli jajka i bekon.... albo
pankejki. Dają nawet syrop klonowy, lubisz? – Rany Boskie, ale się
w tamtej chwili kompromitował. Filip jednak zdawał się nawet tego
nie zauważyć, wzruszył jedynie swoimi chudymi ramionami i zerknął
przez okno.
– Nie
wiem, jak smakuje.
–
Czyli postanowione – rzucił Maciej i znów w samochodzie nastała
chwila przygnębiającej ciszy, więc gdy tylko zatrzymał pojazd na
światłach, od razu sięgnął ręką do radia. Z głośników
popłynęła jakaś wesoła popowa muzyka, ale nawet jej nie udało
się rozwiać ponurej atmosfery. Droga do szpitala zakaźnego
ciągnęła im się więc w nieskończoność, a Maciej doszedł do
wniosku, że był naprawdę kiepski w pocieszaniu. Nie miał pojęcia,
co mógłby powiedzieć, żeby chociaż trochę wesprzeć Filipa na
duchu, bo wiedział, że na nic się zdadzą wszystkie „na pewno
nic nie masz”. Mógł mieć, oczywiście, że mógł. Jak nie HIV,
to coś innego; mało chorób można złapać?
Na samą
myśl, że Wilczyński faktycznie mógłby być seropozytywny, aż
zacisnął mocno dłonie na kierownicy. Sam już się denerwował. I
co najdziwniejsze – wcale nie przejmował się swoimi wynikami,
przerażało go głównie to, co mogłoby wyjść Filipowi.
Oczywiście, HIV nie jest końcem świata; sam przecież tak niedawno
mówił, prawda? Jednak Wilczyński miał tylko dziewiętnaście lat,
a raz rozpoczętego leczenia nie można przecież przerwać. To
faktycznie nie wyrok śmierci, to chodzenie po linie nad przepaścią.
Możesz spaść, ale nie musisz, wszystko zależy od szczęścia lub
raczej – od twojego ciała. Niektórzy dożywają później
starości, ale u innych wirus przezwycięża lek po leku, a że ich
liczba jest ograniczona...
Boże,
Filip, ty skończony idioto.
Zaparkował
samochód tuż przed głównym wejściem do szpitala, więc aby
dostać się do punktu badań, będą musieli go obejść. Wyłączył
silnik, kątem oka cały czas popatrując na zamarłego w bezruchu
Filipa. Dopiero gdy muzyka ucichła, Wilczyński drgnął. Zamrugał
oczami, rozejrzał się dookoła i zdał sobie sprawę, że
dojechali.
–
Miejmy to już za sobą – rzucił nieswoim, osowiałym tonem.
Maciej już otwierał usta, aby coś powiedzieć, bo naprawdę w
tamtej chwili chciał cokolwiek powiedzieć, ale w głowie miał
jedną wielką pustkę. Ostatecznie kiwnął tylko głową, odpiął
pas i wysiadł z pojazdu, wzdychając przy tym głęboko.
Najbliższe
minuty będą dość trudne.
– Ile
czeka się na wyniki? – zapytał jeszcze Filip, obchodząc
mercedesa.
–
Jest poniedziałek – zastanowił się na głos. – Nie wiem, od
jednego do trzech dni? Wszystko powie pracownik przychodni, który
nas przyjmie – odparł, na co Wilczyński kiwnął jedynie sztywno
głową. Maciej zerkał na niego raz po raz, idąc przed siebie z
dłońmi w kieszeniach.
Poranne
sierpniowe słońce przygrzewało z góry, zielone liście rosnących
nieopodal starych dębów szumiały sielsko, a siedzące na ich
gałęziach ptaki ćwierkały, jakby zapowiadając kolejny przepiękny
dzień. Filip skrzywił się na tę całą otoczkę beztroski, bo –
co za ironia – miał wrażenie, jakby szedł na ścięcie, a katem
był przemiły pan w przebraniu klauna. Już nawet nie rozglądał
się dookoła, serce waliło mu w piersi jak szalone, mimo że
przecież jeszcze nie przekroczył progu przychodni. Próbował też
nie myśleć. Bo gdyby tylko zaczął, już dawno odwróciłby się i
zwiał. W końcu lepiej żyć w niewiedzy, prawda? Jeżeli się
zaraził, nie zmieni tego żadne wykonywanie badań, a jedynie
skutecznie popsuje mu humor. Zdecydowanie przyjemniej jest po prostu nie wiedzieć.
Nagle
poczuł ciężar ramienia na barkach. Popatrzył ze zdezorientowaniem
na Macieja, który właśnie przyciągnął go do swojego boku.
Wilczyński nie zdążył zaoponować. Zresztą, nawet gdyby miał
taką możliwość, sam nie wiedział, czy chciałby, bo bliskość
Macieja była po prostu odpowiednia. I może nawet potrzebna. Na
moment nawet zapomniał, dokąd zmierzają, o wiszącym nad nim
widmie HIV (bądź też całej masy innych chorób), czy nawet o
całym tym do zwymiotowania wesołym otoczeniu ptaszków i drzewek
nie wspominając.
– Nie
marszcz się tak, bo wyglądasz jeszcze głupiej – powiedział
Maciej i w pocieszającym geście przesunął dłonią po ramieniu
Filipa, zachowując się, jakby w ogóle nie obchodzili go otaczający
ich ludzie. A przecież nie byli sami i nawet jeśli dla kogoś mogli
wyglądać jak bracia, albo – rany boskie – ojciec z synem,
Maciej raczej nigdy nie afiszował się publicznie z czułostkami.
Inna sprawa, że mieli bardzo mało okazji do tego afiszowania, bo,
fakt faktem, większość czasu spędzali w Maciejowym łóżku.
Popatrzył
na twarz Wyszyńskiego. Uśmiechał się lekko, w pokrzepiający
sposób. Widział zdenerwowanie Filipa, chciał go jakoś wesprzeć,
nawet jeśli nie bardzo wiedział, jak powinien to zrobić. Usta
Filipa wykrzywiły się delikatnie, zaledwie w powidoku uśmiechu.
Miał wrażenie, jakby wszystkie jego mięśnie wciąż paraliżował
strach, jednak nawet pomimo przeszywającego lęku, potrafił
dostrzec te nieudolne próby Macieja w pocieszaniu. Uznał je nawet
za słodkie; nieporadne jak na trzydziestoletniego faceta, ale wciąż
urocze.
Zrobiło
mu się goręcej. Cholerny Maciej.
Zadziałał
całkowicie automatycznie, tak jak zawsze zresztą. Przemyślanie
swoich zachowań nie było w jego stylu, więc po prostu wychylił
się, złapał Macieja za kark i przyciągnął bliżej. Doskonale
wiedząc, że tuż obok przechodzi starsza, kasłająca kobieta,
bezceremonialnie pocałował Wyszyńskiego w usta. Powstrzymał się
jedynie przed wsunięciem w nie języka, bo to już faktycznie
mogłoby być zbyt wiele. W zdecydowanie lepszym nastroju odsunął
się od zszokowanego Macieja (ten widok chyba nigdy mu się nie
znudzi!) oraz ruszył przed siebie bardziej zrelaksowanym krokiem.
Bo czy
było coś lepszego od drażnienia Macieja?
***
Gdy
tylko stanęli w progu przychodni, od razu w oczy rzuciła mu się
znajoma twarz. Popatrzył na dawnego kolegę, z którym kiedyś
trochę imprezował, ale ich relacja toczyła się bez większych
zażyłości. Kiwnął w jego stronę głową. Spotkania w takich
miejscach zawsze były osobliwe i nieprzyjemne, raczej też nie
mówiło się o nich w towarzystwie. Nie mógł wiedzieć, czy
Grzegorz przyszedł tu dopiero zrobić badania, czy poznał już ich
wynik – pozytywny bądź negatywny. Zresztą, bardzo prawdopodobne,
że gdyby właśnie dowiedział się o swojej seropozytywności, nie
podzieliłby się tym z Maciejem. W końcu byli tylko znajomymi,
łączyły ich jedynie wypite kieliszki wódki.
Grzegorz
uśmiechnął się w stronę Macieja i zdawałoby się, że wyminął
go tak szybko, jak mógł, nie utrzymując nawet zbyt długiego
kontaktu wzrokowego. Maciej także więc wcale do niego nie dążył,
pozwolił znajomemu przemknąć tuż obok, a sam ruszył w kierunku
recepcji, udając, że wcale nie widzi pytającego spojrzenia Filipa.
Wilczyński ostatecznie jednak o nic nie zapytał, wzruszył
ramionami, nie odzywając się ani słowem.
I w
takim milczeniu podeszli do okienka, za którym powitał go uprzejmy
uśmiech młodej kobiety. Kiedy udzielała im najważniejszych
informacji, wydawałoby się, że nagle znaleźli się w zupełnie
innym kraju. Bo jak to? Taka miła obsługa? Przecież to niemożliwe,
nie w Polsce. Już po chwili jednak Filip przekonał się, że nie
ona jedyna; reszta personelu także była dość wyrozumiała, mimo
że przecież trudno o wyrozumiałość, kiedy na co dzień pracuje
się z ludźmi, których trzeba informować o wyrokach.
Dalej
wszystko jakby potoczyło się samo. Maciej był przy Filipie
praktycznie non stop, odpuścił jedynie rozmowę przeprowadzaną
przez tę samą młodą dziewczynę, której uśmiech powitał ich w
recepcji. Jak się okazało, miała na imię Agata i wydawało się,
że swoją pracę traktowała jak misję. Do czasu, pomyślał
Maciej, odprowadzając Wilczyńskiego wzrokiem do drzwi gabinetu.
To był
ten typ rozmowy, przy którym naprawdę wolał nie uczestniczyć.
Wiedział, że Filip nie krygował się w tematach seksu i prowadził
rozwiązłe życie. Tyle mu wystarczyło, wolał się nie zagłębiać,
bo jeżeli nigdy nie interesowała go liczba partnerów mężczyzn, z
którymi sypiał, wiedział już, że Wilczyński to inna para
kaloszy. Zupełnie inna, ale w to również nie chciał się
zagłębiać.
Był
więc z Filipem do samego końca, wbrew pozorom badania nie trwały
długo, ale tyle, ile Wilczyński się tam nadenerwował, to tylko on
wiedział. Maciej mógł tylko stać z boku i po prostu... być obok.
Nic więcej.
– To
co? Jedziemy coś zjeść? – zapytał, gdy wychodzili z przychodni.
Filip posłał mu krótkie spojrzenie i zaraz westchnął głęboko,
potwornie wymęczony.
–
Jedziemy. – Miał wrażenie, jakby właśnie stoczył jakąś
ogromną batalię. I co najgorsze – to jeszcze nie koniec, jutro
będzie musiał tu wrócić, może nawet bardziej zdenerwowany niż
dzisiaj.
Wsiedli
do samochodu. Dał przyciągnąć się Wyszyńskiemu do krótkiego,
niekoniecznie mającego jakiś cel pocałunku. Popatrzył mu w oczy,
zapewne tak samo zmęczone jak jego; dzisiejszy dzień wymęczył ich
obu.
– Weź
już jedź, co? Dość srania serduszkami – prychnął i zaraz się
roześmiał. Maciej tylko uniósł brwi, lecz nic nie odpowiedział.
Odpalił samochód, ale nie mógł powstrzymać się przed lekkim
wykrzywieniem ust.
Filip
już miał to jakoś skomentować, w końcu nie w jego naturze leżało
takie odpuszczanie drwin z Macieja, gdy nagle w kieszeni zawibrował
mu telefon. Wyciągnął aparat, przekonany, że to któryś z braci
ma jakiś problem i właśnie dzwoni do swojej jedynej deski ratunku.
Już miał się zdenerwować, odebrać oraz rzucić do słuchawki
jakimś komentarzem, bo czasem rola opiekuna rodziny naprawdę go
przerastała. Szybko jednak złość na rodzeństwo odeszła w
zapomnienie, a Filip przypomniał sobie o pewnej osobie, o której
nawet nie chciał pamiętać.
Błażej.
Odrzucił
połączenie i szybko wszedł w ustawienia numeru.
Zablokuj.
***
–
Kurwa! – Podskoczył na łóżku, wędrując przestraszonym
spojrzeniem w kierunku drzwi do pokoju. Usłyszał, jak coś spada w
korytarzu i momentalnie podziękował w duchu wszystkim świętościom,
że babci nie było w mieszkaniu.
Podniósł
się powoli, sam nie wiedząc, czy chce wyglądać do przedpokoju.
Wahał się przez moment, ale nim zdążył podjąć jakąkolwiek
decyzję, sprawa rozwiązała się sama. Pacuła wszedł do
pomieszczenia, cały czerwony i napięty przez buzującą w nim
wściekłość. Ciało Sławka zareagowało dość automatycznie –
krokiem w tył. Znał już Błażeja; jak lojalnym kumplem by on nie
był, tak należało się go w momentach złości obawiać.
–
Pierdolony mały kurwiszon – warczał, łapiąc jeszcze za leżącą
w zasięgu jego ręki poduszkę, którą z furią cisnął na
podłogę. Wyglądał tak, jakby lada chwila miał staranować cały
pokój Sławka. Miotał się w szale, bluzgając w sposób, w jaki
tylko on potrafił, gdy wreszcie Sławek zmobilizował się do
przerwania tej farsy.
– Ej,
uspokój się – spróbował, przybliżając się dość ostrożnie
do Błażeja.
– Ta
mała kurwa odrzuca moje telefony! – wrzasnął, przez ułamek
sekundy przypominając nie wielkiego, groźnego faceta, a skarżącego
się rodzicowi kilkulatka. Sławek aż uśmiechnął się lekko na to
porównanie. Szybko jednak ten uśmiech zniknął, kiedy na podłodze
wylądowały gazety katolickie zbierane przez babcię. – Muszę go
znaleźć – powiedział to, co powtarzał już od jakiegoś czasu.
–
Mówiłem, że pomogę. Ty musisz skupić się na interesach –
odparł powoli Sławek, podchodząc do Błażeja tak, jakby właśnie
próbował oswoić jakieś dzikie i naprawdę bardzo niebezpieczne
zwierzę. Może właśnie dlatego serce tak łomotało mu w piersi, a
krew aż szumiała w uszach. To właśnie to dzikie zwierzę tak
pociągało Sławka.
– No
i co? – prychnął Pacuła, marszcząc groźnie brwi. – I co żeś,
kurwa, zrobił, ja się pytam, co? – W kilku szybkich krokach
podszedł do Sławka, na co ten aż na moment zamarł, jakby
oczekując jakiegoś ataku. Nic takiego jednak się nie stało, więc
odważył się spojrzeć Błażejowi w oczy..
Błękitne
oczy, przypominające swoim głębokim kolorem krystalicznie czysty
lód. Po plecach Sławka przebiegł niekontrolowany dreszcz. Kochał
te oczy, to groźne spojrzenie, wiecznie zmarszczone brwi i wąskie,
układające się w grymas usta.
–
Zrobiłem – powiedział, nie odważając się jednak, aby zrobić
jakikolwiek ruch w kierunku Błażeja. A miał ochotę go złapać,
przyciągnąć do siebie, pocałować. Miał ochotę na bardzo wiele,
bo po raz pierwszy nie było tuż obok Filipa. – Najpóźniej do
jutra dostaniesz jego adres.
Wargi
Błażeja wygięły się nagle w zadowolony uśmiech. Klepnął
Sławka mocno w ramię, tak, że aż całe go zabolało, a on o mało
co się nie przewrócił.
– I
to ja rozumiem – rzucił wesoło, żeby zaraz odwrócić się i
ruszyć do wyjścia. – Wpadnij za godzinę do Łysego. Nara. –
Machnął mu ręką na odchodne, nie zauważając rozczarowanego
spojrzenia Sławka. Miał nadzieję na trochę inne pożegnanie.
***
–
Kurwa!
Maciej
podniósł spojrzenie znad monitora laptopa, popatrzył na Filipa
siedzącego na podłodze, wpatrującego się w telewizor, żeby zaraz
powrócić wzrokiem do otwartego pliku.
–
Możesz ciszej?
– Ale
no weź! To jest trudne – sapnął i przygryzł dolną wargę,
pochylając się jeszcze bardziej do ekranu i wykonując jakąś
bardzo skomplikowaną konfigurację klawiszy na padzie. – No szlag,
no – zastękał, kładąc się w wyrazie bezsilności na panele.
Zaraz jednak stwierdził, że to bardzo zły pomysł; tuż nad jego
twarzą znalazł się wesoło wytknięty, ale nieprzyjemnie trącący
psią karmą język. – Nie ma chuja, nie przejdę tego gówna. Co
ty w ogóle za shity kupujesz, co? Beznadziejna ta gra – jojczył.
Maciej
uśmiechnął się pod nosem z lekkim rozbawieniem. Pomyśleć, że
jeszcze kilka chwil temu Filip naprawdę bardzo ucieszył się na
wieść o posiadaniu przez Macieja PlayStation czwórki. Wyszyński
również się ucieszył, kiedy Wilku wreszcie zasiadł przed konsolą
i zamknął swoją buzię, dzięki czemu Maciej mógł się wreszcie
skupić na pracy. Niestety, błoga cisza nie trwała długo; Filip
niemogący przejść poziomu był najbardziej irytującą wersją
Filipa, z jaką miał styczność. Bluzgi, sapania i nerwowe
powarkiwania wypełniały całe pomieszczenie. Owszem, Maciej mógł
wstać, zabrać swoje cztery litery oraz laptopa do sypialni,
zostawiając Wilczyńskiego sam na sam z grą, ale z drugiej strony
obserwowanie go z boku było całkiem zabawne. W szczególności, że
Filip na moment wydawał się zapomnieć o jutrzejszych wynikach,
więc na kilka chwil powrócił w niego dawny narowisty duch.
– To
nie gra jest problemem – rzucił lakonicznie Maciej, udając, że
znów wraca do pracy.
– Coś
sugerujesz? – Nie musiał na Wilczyńskiego patrzeć, aby wiedzieć,
że ten właśnie bardzo groźnie zmarszczył brwi oraz spróbował
zabić go wzrokiem.
–
Jesteś beznadziejny. Przeszedłem to w jeden wolny wieczór –
prowokował.
–
Skarbie, nie mówimy o przejściu samouczka – warknął Filip, tym
swoim do bólu drwiącym, ale jednocześnie dystyngowanym głosem.
Maciej zaśmiał się cicho; tylko Wilczyński, gdy się z kimś
spierał, potrafił tak zadzierać nosa i udawać, że pojadł
wszystkie rozumy. – Nienawidzę tej gry – dodał zaraz, ale
pomimo swoich słów zrespawnował grę i powrócił do użerania się
z przeklętym poziomem.
Maciej
patrzył na jego zmagania jeszcze przez chwilę, próbując nie
myśleć o tym, że po raz pierwszy od bardzo dawna znów poczuł się
tak, jakby był w związku... Dziwacznym związku – w końcu Filip
to niezbyt dobry materiał na faceta. Zresztą, Maciej wcale nie był
od niego lepszy. A jednak Wilczyński zdążył już zadomowić się
w jego mieszkaniu; wszędzie walały się jego rzeczy. Nawet na
suszarce wsiały Filipowe majtki oraz dwie pary skarpetek, a w
łazience leżała jego szczoteczka do zębów. Artefaktów
przybywało i przybywało; Maciej wcale się jednak przed nimi nie
bronił. Miał wrażenie, jakby we wszystko, co dotąd pozostawało
martwe i bez znaczenia, ktoś tchnął życie.
– No
żeż kurwa, w końcu! – Wyszyński powstrzymał uśmiech. Udawał,
że wcale nie przyglądał się Filipowi. – Mówiłem, że przejdę?
Mówiłem. Patrz, staruszku, i się ucz – gadał wesoło, żeby
zaraz zabrać się za kolejny poziom, gdy nagle do dźwięków gry,
psiego posapywania i paplaniny Filipa dołączył jeszcze dzwonek
telefonu. Wzrok Macieja zatrzymał się na stole, a dokładniej na
leżącej tam komórce Wilczyńskiego. Filip zatrzymał grę, żeby
zaraz podnieść się i złapać za swój aparat.
Maciej
zmarszczył brwi, zamierając na kilka chwil. Błażej?
–
Andrzej – rzucił głośno Filip, jakby wyczuwając obawę
Wyszyńskiego, mimo że przecież ten ani słowem nie wspomniał mu o
wczorajszej rozmowie z Pacułą. Sam jednak obawiał się tego
samego, w końcu kto inny mógłby dzwonić do niego o takich porach?
Zbliżała się już północ, tylko Błażej wpadłby na pomysł
telefonowania. Kiedy więc dostrzegł, że to nie Pacuła, odetchnął
z wyraźną ulgą. – No siema, co tam? – rzucił beztrosko do
słuchawki, a Maciej, uspokojony, powrócił do przerwanego zadania.
Naprawdę musiał wziąć się w garść, bo ostatnio przez Filipa
niewiele robił, jeżeli chodziło o pracę. Jeszcze trochę i obniży
swoje loty; na zebraniach działów szefostwo już nie będzie go tak
wychwalać, a trzeba przyznać, że Maciej uwielbiał być chwalony i
doceniany. Jako że jego wzrok skupił się na ekranie, nie mógł
zauważyć zmieniającej się mimiki Filipa. Dopiero gdy padło pełne
przerażenia „ja pierdolę”, drgnął i na powrót wpatrzył się
w Wyszyńskiego. – Gdzie jesteś...? Zaraz będę, tylko... Jezu,
nie ruszaj się, okej?
Maciej
popatrzył na niego z niezrozumieniem. Stało się coś poważnego?
–
Andrzeja pobili. Muszę po niego jechać – oznajmił zaraz po
skończonej rozmowie i tyle go Maciej w salonie widział. Filip czym
prędzej pognał do przedpokoju, zaczynając szybko się ubierać.
Po pierwsze Mołdawskie wina są zajebiste! Po drugie nie ma :3 a tak naprawdę to bardzo dobry rozdział. Nie odczułam braku bety ( mam bardzo wysoki próg tolerancji ort i int.). No fajne postacie nawet antagoniste Błażeja da się lubić i w jakiś sposób utożsamiać. Wiem, że wyjdę teraz na huja ( zawsze pisze huj przez samo h bo tak) ale Filip mógłby złapać jakaś france. Bo fakt że jest zdrowy jak kuń jest tak na maxa nudny ( tak Lubie ludzka krzywdę żebym to miała nad czym płakać) ( ale ze mnie przegryw) pozdrawiam kochana i życzę weny
OdpowiedzUsuńAno są, najlepsze jakie piłam. :D
UsuńMogę zdradzić, że Błażeja będzie coraz więcej. Zastanawiam się nawet nad jakimś krótkim side-story dla niego. :)
Sesja, auć rozumiem Twój stres. Stawiałam na to, że Łukasz będzie z Kubą, a tu bęc, Łukasz dalej sam? Zlituj się dziewczyno nad tym osobnikiem ;)
OdpowiedzUsuńNo, to by było fajne, jakby Filip miał jakąś francę. Ale nie żaden syfilis, którego można wyleczyć, łykając tabletki. I nie chodzi mi o to, że mam jakieś sadystyczne zapędy (no dobra, nie oszukujmy się) i chcę czytać o męczącym się Filipie, ale to by było takie inne i nowe w świecie gejozy. To byłaby też prawdziwa próba dla Macieja. Chłopak z HIV w jego czystym, poukładanym świecie. Czy pan narcyz byłby zdolny do takich poświęceń? Nawet jak się jest na antyretro i niby człowiekowi nic nie jest i niby nie zaraża, to i tak już nic nie jest takie samo. Strach zawsze będzie. To duże poświęcenie ze strony partnera.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz podobał mi się Łukasz. Bo coś mu się nie podobało i powiedział "Nie, dziękuję". I super. A później po prostu dał dyla. I to jest najgorsze. Bo nawet ktoś tak pewny siebie jak Jakub, może się poczuć źle, czy nawet wykorzystanym. Brak szczerości jest najgorszy.
Och, Błażej o pięknych oczach... Ja się boję, że Sławek zrobić coś głupiego/złego dla Błażeja. Zobaczymy!
Pozdrowienia!
Ach ta przeklęta sesja... akurat zawsze wtedy, gdy mam największą wenę na oglądanie seriali :D
OdpowiedzUsuńRozdział typowo przejściowy, a sformułowania takie jak "Najpóźniej do jutra dostaniesz jego adres", czy "Filip na moment wydawał się zapomnieć o jutrzejszych wynikach" oraz ten cliffhanger na końcu, ewidentnie sugerują, że w przyszłym rozdziale czeka nas ostra jazda bez trzymanki.
No proszę, chyba Kubie wyjątkowo Łukasz przypadł do gustu, skoro wyszedł z innym rozwiązaniem dogodzenia sobie nawzajem. Rozczarowanie Kuby nagłym zmyciem się Łukasza tłumaczyła bym tak, że przyjaciel Maćka nie często (o ile w ogóle) spotykał sie z sytuacją, gdzie ktoś nie stara mu się na siłę przypodobać i w pewien sposób daje mu kosza. Łukasz jest wycofany i tajemniczy, a to może intrygować Kubę.
Mimo okoliczności, Maciej z Filipem wkroczyli na nowy etap związku(?). Raczej nie obstawiam się, że wyniki badania młodego wyjdą pozytywne (choć z drugiej strony, kto go tam wie :D), a ta sytuacja została zainicjowana po to by pokazać, jak się do siebie zbliżają, a przy okazji odkrywają przed sobą nowe oblicza (chociażby te próby pocieszenia i zagadania Macieja, czy strach i zdezorientowanie Filipa) - a przynajmniej ja to tak sobie tłumaczę. Może i punkt pobrań to nie najromantyczniejsza sceneria, ale tak to właśnie między nimi teraz sielankowo wygląda. Domyślam się, że nie na długo. Nie z Błażejem, który zapewne ostudzi ich relację :D
Czyżby właśnie Pacuła miał coś wspólnego z tym pobiciem Andrzeja? Z pewnością ma motyw, ale czy potrafiłby być aż tak wyrafinowany?
Szkoda mi trochę Sławka. Pasowali by do siebie z Błażejem. Chociaż ten to pewnie i tak niedługo wyląduje za kratkami (oby tylko nie za morderstwo Macieja).
Tyle moich rozmyślań.
Życzę Ci (i sobie też :D), żebyś zaliczyła wszystko w pierwszym terminie i miała więcej czasu na pisanie :)
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam.
Tak, doskonale rozumiem nagłą chęć na oglądanie seriali/czytanie książek/robienie całej masy rzeczy, na które znalazłabym czas w każdym innym miesiącu, ale nie teraz. :D
UsuńUwielbiam Twoje długaśne komentarze. Tak miło się czyta całą masę przemyśleń i aż mi smutno, że nie znalazłam czasu, aby odpisać od razu. Okres niby-wciąż-zajęcia-ale-jednak-już-sesja jest najgorszy. ;)
To z Błażejem za kratkami całkiem mnie rozbawiło. :D Z pewnością dokładnie tam jest miejsce Pacuły. ;) Ale mimo wszystko mam nadzieję, że nawet jeśli jest tutaj czarnym charakterem, to da się go lubić. :)
Dziękuję za komentarz <3
Ogromnie się cieszę, że już można przeczytać całą treść "Donikąd" :DD
OdpowiedzUsuńCiekawa wersja z Łukaszem i Kubą. A to, że do siebie nie pasują... hmm może i faktycznie, ciekawa jestem co z tego ogólnie wyniknie.
Martwi mnie trochę ta historia z Błażejem, ale tu też może różnie wyjść i śledzę z wielkim zaangażowaniem jego losy.
Oczywiście Filip i Maciej, ulubieńcy :D główni bohaterowie, pasują do siebie, coś takiego w nich jest wyjątkowego co zawsze do nich przyciąga.
Już wczoraj czytałam po nocy ten rozdział, ale na upartego nie mogłam się powstrzymać aby nie dokończyć.
Czekam niecierpliwie na następny rozdział, Andrzej...
Życzę efektywnej nauki :)
Ach to takie piękne czasy kiedy było się studentem :D Robię się sentymentalna :D
Pozdrawiam ciepło,
Elda
Czasy owszem, piękne. Już wiem, że będę za nimi bardzo tęsknić. :D
UsuńPrzepięknie opisane sceny w szpitalu. Czuć to zdenerwowanie, napięcie, oczekiwanie, lęk i masę innych emocji. Kurde, rozpływałam się : >
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Filip nie ma HIV. Maciej taki kochany, podobało mi się, jak pocieszał Filipa i jak się całowali na ulicy <3
Końcówka mnie dobiła, pewnie już coś się stanie. :/ i jeszcze ten Błażej. Kurde, on coś knuje :/ cholera, nie krzywdź mocno Filipa :( jak ja kocham tego gówniarza :D
Oczywiście, była jeszcze piękna scena Łukasza i Kuby : > <3 na pewno musieli być zdziwieni, może trochę zagubieni :D podobała mi się scena "seksu bez penetracji" <3 szkoda, że Łukasz uciekł :D
No i scena "łóżkowa" Macieja i Filipa, jak się budzili i jak Maciej zachwycał się śpiącym Filipem. W ogóle, też właśnie tak sobie wyobrażam tego gówniarza <3 z ładną buźką, chudego, poczochranego, z pełnymi wargami.
Fajny rozdział <3
Jej, cieszę się, że opisy się podobają. :) Już zauważyłam, że im bardziej mi się nie chce czegoś pisać, tym lepsze wychodzą rozdziały. ;D
UsuńJeśli Filip będzie miał HIV, to chyba się popłaczę:') Jeju, nie. Nie może być. *jęczy, zawodzi*
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - super! Emocje, emocje i jeszcze raz EMOCJE! Uwielbiam czytać coś, przy czym mam możliwość przeżywania tylu różnych odczuć. Błędów kilka się znalazło, ale rozdział nie betowany, więc wybaczone. Nie mogę się doczekać rozwoju wydarzeń.
Komentarz może nie najdłuższy, ale niestety nie lubię pisać ładnych komentarzy. *lenistwo</3*
Weny życzę i pozdrawiam,
cytrus!
Nie z przymiotnikami piszemy łącznie jak już, więc niebetowany. ;) Bądźmy konsekwentni, jeśli wytykamy błędy innym.
UsuńCoś myślę, że Filip jednak nie będzie chory, ale zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.
Mam jednak pytanie - jak wyobrażasz sobie postać Macieja? Mogłabyś wstawić przykład jak zrobiłaś to z Pacułą?
To może być śmieszne i irracjonalne, ale cały czas kojarzy mi się z Gru z "Ukraść księżyc", haha.
Pozdrawiam,
Marcel.
Z tym Gru to mnie rozwaliłeś. :D
UsuńMaciej jest raczej "klasycznym" przystojniakiem.
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/62/2a/9f/622a9f138ef448d07e23db763feb7a2b.jpg Widzę go w ten sposób, tylko oczywiście z mniejszą ilością zmarszczek. Kremy działają. :D
Podpisuję się pod tym co napisała Inertia, sam lepiej bym tego nie ujął.
OdpowiedzUsuńKońcówka semestru to zdecydowanie nic miłego (wszelkiej maści kolokwia zaliczeniowe itp. sprawy) w dodatku przypomina o zbliżającej się sesji. Brrrr na szczęście to mam już dawno za sobą, chociaż czasy studenckie wspominam z nostalgią. Życzę łatwych zaliczeń i egzaminów. Za moich czasów istniały tzw zerówki, tzn egzaminy przed oficjalnymi terminami, jeżeli miało się wysoką średnia z danej dziedziny, najczęściej były zdecydowanie łatwiejsze do zdania od tych urządzanych dla wszystkich w sesji.
Pozdrawiam
Mamy zerówki, ale większość wykładowców wpadła na pomysł zrobienia tych zerówek i właśnie dlatego okres przed sesją zmienił się w sesję. ;) No ale nie ma co narzekać, zbiorę się i będę mieć wakacje. :D A plany na "po-sesji" mam ogromne, więc tylko już wyczekuję wolnego.
UsuńCzy tylko mnie Pacuła kojarzy się (rymuje) z paczulą? :D
OdpowiedzUsuńJa szłam bardziej tropem Pacuła -> pacan, ale tez może być. :D
UsuńBoże, chyba tylko ja widzę Pacułę z Łukaszem i nie wiem czemu xD co do Kuby to na pewno jest fajny, ale jakoś mi do Łukasza nie pasuje. Nie wiem czemu. Trochę się boję co Pacuła może zrobić Maciejowi, ale mam nadzieję, że nic poważniejszego się nie stanie, no i że naszemu kundelkowi badania wyjdą okej. Rozdział już daaawno przeczytany, ale dopiero teraz dopadła mnie wena na napisanie komentarza 😂 Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Weny 😆😊
OdpowiedzUsuń~Demi Lerman