Tak,
tak, jest rozdział. Po czterech dniach, sama w to nie wierzę. ;)
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze. Wasze domysły i
opinie są największą motywacją dla mnie, przez co coraz bardziej
chce mi się pisać DL.
Obok,
po prawej stronie, pojawiła się ankieta, prosiłabym o głosy w
niej. Chciałabym jednak od razu uprzedzić, że wynik nie będzie w
żaden sposób wiążący. Nie jestem jeszcze pewna, czy po tak
długiej przerwie dałabym radę pisać dwa opowiadania na przemian.
Zobaczę najpierw czy utrzymam tempo publikowania rozdziałów DL. A
jeżeli nie dam rady pisać "Akademika" regularnie,
myślałam o zebraniu wszystkich rozdziałów i późniejszym
opublikowaniu go na beezar.pl, gdy już będzie w pełni zakończone.
Oczywiście cena e-booka nie byłby wysoka, chciałabym aby każdy
miał szansę zakupić ten tekst, więc myślę, że nie
przekraczałaby nawet 5 zł. Co o tym myślicie?
Dwóch
małych, samotnych chłopców
Zgarbiona
postać wysiadła z autobusu i naciągnęła kaptur czarnej bluzy
bardziej na głowę. Śnieg sypał już od godziny, mróz niemal
parzył w policzki, a chmura oddechu owiewała jego twarz za każdym
razem, gdy wypuszczał powietrze.
Pamiętał
mniej-więcej gdzie znajdował się nowo wybudowany blok, w którym
mieszkał Maciej, więc ruszył w odpowiednią stronę, marznąc z
zimna. Skórzana ramoneska z pewnością nie była idealną kurtką
na grudzień, który w tym roku okazał się być dość chłodny.
Prognozowali nawet opady śniegu na święta, co raczej nie często
się zdarzało w tej części Polski.
Przeszedł
przez pustą ulicę, która w tamtym momencie została przykryta
lekką warstwą białego, jeszcze nierozjeżdżonego puchu. Minął
stację benzynową i myjnię samochodową, pamiętał doskonale, że
gdy wracał od Macieja musiał przejść wąskim chodnikiem za tymi
dwoma obiektami. Ruszył więc w tamtą stronę, po drodze nie
spotykając ani jednego człowieka. Osiedle, na którym mieszkał
Maciej, wydawało się dość snobistyczne (wszędzie znajdowały się
albo bogato wykończone domy, albo nowoczesne bloki), ale dziwnie
puste i ciche. Na dodatek oddalone od centrum miasta o jakieś
czterdzieści minut drogi autobusem. Dziwne, że taki otwarty i
światowy mężczyzna jak Maciej wybrał sobie takie odludzie. Jednak
Aleks nie zastanawiał się nad tym długo, właściwie, to przez
cały czas starał się nie myśleć zbyt wiele o niczym. Skupiał
się raczej na tym, że w końcu zobaczy się z facetem, który przy
pierwszym ich spotkaniu wywołał w nim tak silne emocje.
Doszedł
do bramy jednego z bloków i wcisnął odpowiednią cyfrę na
domofonie. Ten zapikał kilka razy, sygnalizując łączenie, aż
wreszcie rozbrzmiał znajomy Białeckiemu głos, tylko trochę
zdeformowany przez urządzenie. Serce Aleksa zabiło jakby szybciej,
a on uśmiechnął się pod nosem, już nie mogąc doczekać się aż
zobaczy Macieja; prawdziwego, odpowiedzialnego faceta, który
potrafił zająć się sobą. Nie to co Krzychu i Jaś. Zbyt wiele
uwagi poświęcał tym dwóm, mając tuż obok takiego mężczyznę,
był głupi.
–
Halo?
Aleks
pochylił się do domofonu, żeby wiatr nie zagłuszył jego głosu.
–
Hej, tu Aleks – rzucił, przymykając nieco oczy, bo kilka płatków
śniegu opadło mu na powieki. Już po chwili rozbrzmiał odgłos
zwalnianego zamka, pchnął więc bramę i chodnikiem otoczonym
bezlistnymi krzakami ruszył prosto do jednej z oświetlonych klatek.
Blok miał cztery piętra, więc nie był zbyt wysoki, ale za to z
pewnością niedawno wybudowany. Mógł mieć trzy-cztery lata. W
kilku oknach paliły się światła, prezentując za szybami dość
okazałe wnętrza. Aleks zapatrzył się na to, krzywiąc się lekko.
Nie wierzył, że kiedykolwiek będzie go stać na taki luksus, choć
czasem wciąż się łudził i starał się żyć marzeniami. Może
im się uda, może „Dzieci Ludwiczka” odniosą jakiś sukces,
może...
Jak był
dzieckiem też często sobie wiele rzeczy wmawiał, a później nawet
potrafił w to uwierzyć. Że jego rodzice przestaną pić. Że tak
naprawdę go kochają. Że kiedyś znajdzie kogoś, dla kogo będzie
po prostu ważny. Nic z tego oczywiście się nie spełniło, miał
już dwadzieścia cztery lata i wciąż był sam.
To może
głupie, bo patrząc na Aleksa w życiu nie powiedziałoby się, że
jest kimś, kto potrzebuje drugiej osoby. Kto rozpaczliwie pragnie
czyjejś uwagi. Wręcz przeciwnie, Białecki robił wszystko, by
zachować pozory człowieka niezależnego od wszystkich i
wszystkiego. Czasem jednak bywały takie dni, że potrzebował kogoś
obok.
I
potrzebował tego kogoś właśnie w tej chwili, po kłótni z
Krzychem, któremu może faktycznie powiedział zbyt dużo. Po
poznaniu swojego brata, po drążeniu przez Krzysztofa jego tematu no
i oczywiście... przez zbliżające się święta. Odkąd pamiętał,
zawsze spędzał je sam i dlatego właśnie szybko je znienawidził.
Ta radosna atmosfera dla kogoś, kto nigdy jej nie doświadczył,
wcale nie była przyjemna. Atakowała go z każdej strony, z
telewizora, z bilbordów, z radia, a nawet w głupich supermarketach.
Spojrzał
na Macieja, który nawet w dresach i koszulce prezentował się
naprawdę dobrze. Uśmiechnął się do niego lekko, na co mężczyzna
zareagował uniesieniem kącika ust. Odsunął się od drzwi i
wpuścił go do bardzo przestronnego przedpokoju.
–
Myślałem, że będziesz trochę szybciej – rzucił mężczyzna
jakby z oskarżeniem, ale Aleks nawet tego nie wyłapał.
–
Autobusy rzadko kursują – odpowiedział i schylił się, by
rozwiązać swoje wojskowe buty, cały czas zerkając na Macieja,
który przyglądał mu się z góry. Miał wrażenie, jakby jego
entuzjazm do tego mężczyzny trochę opadł, wcześniej był jakby
bardziej... zainteresowany nim? Teraz poczuł, że to nie jest to,
jednak szybko zignorował to uczucie. Nie chciał się nad tym
zastanawiać, chciał po prostu znaleźć się w czyichś ramionach.
Gdy więc wstał, a Maciej zaprowadził go do swojej dość małej,
ale bardzo przytulnej sypialni z wyraźnie drogimi meblami, poczuł
ulgę. Po prostu ulgę.
Maciej
bez słowa do niego podszedł, jakby był już zniecierpliwiony i od
razu chciał przejść do rzeczy. Momentalnie przyciągnął Aleksa
do siebie mocno, by chwilę później pocałować go głęboko.
Białecki aż sapnął, nie spodziewając się z jego strony aż
takiej stanowczości, a może nawet... brutalności? Ledwo co nadążał
za pocałunkiem, stróżka śliny spłynęła mu z kącika ust, a
język Macieja dalej szarżował w jego ustach, nie pozwalając mu
przejąć kontroli nad pieszczotą. Ostatnim razem mężczyzna był
dla niego bardziej delikatny, jakiś taki... spokojniejszy? Ale to
dobrze, pomyślał, poddając się rękom kochanka, które rozpięły
jego czarną bluzę, a następnie wsunęły się pod T-shirt. Chciał
dzisiaj trochę brutalności, właściwie to wizja bycia całkowicie
zdominowanym przyprawiała go o przyjemne dreszcze.
Maciej
w dość szybkim tempie go rozebrał i ani się obejrzał, a już
rzucił go na łóżko, by po chwili przygnieść go do materaca.
Złapał pewnie jego penisa, zaczynając symulować go mocnymi,
krótkimi ruchami, trzymając dłoń bliżej główki członka. Aleks
jęknął, to było tak intensywne, że aż wygiął plecy w niemej
prośbie o jeszcze. Niestety, więcej nie było. Maciej odsunął
się, sięgnął pod łóżko, skąd wyciągnął prezerwatywy i
lubrykant. Białecki spojrzał na niego nieco rozczarowany, miał
nadzieję na dłuższą akcję, ale kiedy mężczyzna przysunął się
do niego z założonym na członka kondomem, usłużnie rozsunął
nogi.
–
Dobry chłopiec – zamruczał Maciej z satysfakcją i już po chwili
się w niego wsuwał, aż mrucząc z rozkoszy. Aleks spiął się,
jednak zaraz postarał się rozluźnić. Był już przecież
doświadczony w seksie jako pasyw, wiedział co robić, aby jak
najmniej bolało. Jednak Maciej nie dał mu nawet chwili wytchnienia,
bo już zaczął się w nim brutalnie poruszać, pieprząc go mocno.
Trzymał dłonie w żelaznym uścisku na jego biodrach, przez co
Białecki nie miał nawet gdzie uciec. Mógł mu się tylko poddać,
ale i ta forma uległości mu się spodobała. Maciej robił z nim
dokładnie to, co chciał, nic dziwnego że szybko podniecenie mu
wróciło, a on zaczął czerpać przyjemność z tego dzikiego aktu,
który jednak wcale nie trwał długo. Po jakichś pięciu minutach
Maciej już szczytował. Zamarł na chwilę w bezruchu, a jego palce
jakby mocniej wbiły się w ciało Aleksandra, który nawet tego nie
zauważył, zbyt podniecony. Z pewnością następnego dnia dostrzeże
tam ciemne ślady, jednak w tamtym momencie w ogóle to go nie
interesowało. Liczyła się tylko wykrzywiona w przyjemności twarz
Macieja i to wystarczyło, by uczucie, które obudziło się w nim za
pierwszym razem, wróciło niczym bumerang.
Maciej
był cholernie piękny. Przystojny, męski, idealny. Doskonały
facet, z którym, kto wie, może Aleks mógłby przeżyć kilka
lat... a nawet chciałby. W tamtej chwili mężczyzna świetnie mu do
tego pasował.
Zakochał
się.
A
przynajmniej tak sobie wmówił. Aleks nie wiedział co to znaczy
„zakochać się”, nigdy nikogo nie miał, nigdy nikogo nie
kochał, skąd więc mógł wiedzieć, jak to wygląda? Mimo to dla
niego tak właśnie wyglądało uderzenie amora. Szybsze bicie serca,
dziwne uczucie w brzuchu, przecież tak to opisują, prawda?
–
Strzep sobie – powiedział Maciej, kiedy uwalił się obok niego na
brązowej, bawełnianej pościeli i ściągnął z siebie
prezerwatywę. – Tylko uważaj żeby nic mi na kołdrę nie
skapnęło, nie chce mi się jej przebierać – dodał, podnosząc
się, by wyrzucić zużytego kondoma. Nawet nie przejął się
Aleksem. Zaspokoił siebie i tylko to się w tamtym momencie liczyło,
a fakt, że jakiś dzieciak się za nim ugania (no, może nie do
końca dzieciak, ale dla niego Białecki tak właśnie się
zachowywał) mógł wykorzystać. Zresztą, Aleksander wcale nie był
brzydkim chłopakiem. Do super przystojnych z pewnością nie mógł
go zaliczyć, ale do tych trochę powyżej przeciętnej już tak.
Nawet z tymi wszystkimi kolczykami na twarzy, to w pewnym sensie
dodawało mu seksownej drapieżności. – Mógłbyś trochę przytyć
– rzucił, kiedy Aleks pozbył się już swojego problemu i
dokładnie wytarł chusteczką swój brzuch z lepkiej, mazistej
substancji. – I ogolić te włosy z piersi, to wygląda obrzydliwie
– dodał, siadając na łóżko i patrząc na Aleksa oceniającym
wzrokiem, pod którym Białecki trochę zmalał. Nigdy nie przejmował
się opiniami innych, ale przecież to był Maciej.
–
Zgolić? – zapytał, gotów zrobić to chociażby zaraz.
–
Mhm, wydepiluj się, jak przyjdziesz do mnie następnym razem –
mruknął z małym zainteresowaniem i sięgnął po tablet.
– Ale
cały? – pytał Białecki dalej, chcąc jak najlepiej przygotować
się na ten obiecany „następny raz”. Normalnie, gdyby ktoś
kazał mu coś takiego zrobić, wyśmiałby go. Owłosienie zawsze
uważał za męskie, oczywiście jeżeli nie było nadmierne. Sam nie
miał jakiegoś dużego buszu na piersi, ot, trochę włosków, które
kiedyś wydawały mu się nawet seksowne.
–
Mhm, jaja i tyłek też – odparł, nawet na niego nie patrząc.
Aleksander aż się skrzywił, ale nic nie powiedział. Nie lubił
się tak golić, Krzysztofowi to nie przeszkadzało, innym jego
kochankom też nie, ale skoro Maciejowi tak...
–
Jasne – powiedział, bez cienia najmniejszego sprzeciwu. Nawet nie
zauważył, że przy tym mężczyźnie nie zachowywał się
normalnie. Był jakby zupełnie obcą osobą, nie tym samym,
zarozumiałym, bezczelnym, egoistycznym Białeckim co zawsze.
***
Aleksander
patrzył przez okno na ruchliwą ulicę, na ludzi spieszących się
na przystanek autobusowy, samochody stające sznurem na światłach.
Wszędzie ta nerwowość, nawet śnieg nie potrafił dodać temu
widokowi uroku. Wydawał mu się w tamtym momencie tylko
niepotrzebnym dodatkiem, gdyż na zewnątrz wcale nie było tak
zimno, przez co szybko topił się na powierzchni asfaltu,
zostawiając po sobie brzydko wyglądającą, czarną pluchę.
Popił
kawy i podał szczurowi siedzącemu na jego ramieniu kawałek jabłka.
Demon od razu ujął je w swoje łapki i zaczął pałaszować.
Uwielbiał te zwierzęta, nie chciały nic od niego w zamian, tylko
trochę uwagi, a za co otrzymywał ich zaufanie i wierność.
Pogłaskał palcem jego główkę, na co gryzoń pokręcił zabawnie
noskiem.
Ten
dzień wcale nie zaliczał się dla Aleksa do udanych. Mimo że
niedawno wrócił od Macieja, u którego został na noc, to kiedy
przekroczył próg swojego mieszkania, poczuł się samotny. Zupełnie
jak kiedyś, jakieś czternaście lat temu, kiedy to był zbyt mały,
by poradzić sobie z tym uczuciem. Nie miał do kogo iść, był sam,
jednak z czasem po prostu to zaakceptował. Zadziwiające, jak
człowiek potrafi się przyzwyczaić do nieprzyjemnych rzeczy, po
prostu je przyjąć do świadomości i nie robić nic, by je zmienić.
Jasne,
miał Remka i Adama, którzy nie raz byli dla niego sporym wsparciem,
jednak czasem to po prostu nie wystarczało. Oni mieli swoje życie,
swoje problemy.
Wraz z
rankiem zawitały u niego również silne wyrzuty sumienia. Tak
mocne, że nawet nie dał rady położyć się spać po nocy z
Maciejem. Był wykończony, a mimo i tak nie mógł zmrużyć oka, by
wyspać się przed próbą zespołu.
Może
nie powinien Krzychowi tyle mówić? Mężczyzna milczał, nie
odezwał się od wczoraj chociażby słowem.
Krzychu
nie był aż taki zły, za bardzo się narzucał, angażował, ale...
ale mu pomagał. Chociaż może te dziwne myśli naszły go przez to,
że po prostu za chwilę skończą mu się pieniądze?
Aleks w
tym momencie przestał się rozumieć. Nie wiedział czego chce.
Zabłądził.
***
Ostatnio
spotykali się dość często na próby. Ich koncert (o ile można
było to nazwać koncertem) w małym klubie Beczkarnia zbliżał się
wielkimi krokami. Nie było to zbyt wielkie wydarzenie, ot, mieli po
prostu zagrać kilka utworów za piwo od właściciela. Będą
przygrywać ludziom, którzy przyszli się napić czegoś
wyskokowego, mimo to dla „Dzieci Ludwiczka” w pewnym sensie była
to jakaś szansa. Mała bo mała, ale każdy z członków zespołu
zdawał sobie sprawę, że muszą dać z siebie wszystko.
Niestety,
nie mieli wystarczająco własnych utworów, więc połowę tego co
zagrają, będą stanowiły covery. Aleksander już sobie obiecał,
że przysiądzie nad jakimś kawałkiem i zrzuci też coś na Remka,
bo ten akurat miał smykałkę do tworzenia. Jeżeli chcą się
liczyć, to powinni mieć zaplecze swoich piosenek.
Aleksander
nacisnął klamkę w furtce i przeszedł na posesję rodziców
Remigiusza. Zamknął za sobą bramkę, by leniwym krokiem ruszyć na
tyły domu, gdzie znajdował się ich garaż. Był dużo przed
czasem, ale to tylko dlatego, że nie dał rady już dłużej
wysiedzieć w mieszkaniu. Musiał wyjść do ludzi, kogoś opieprzyć
(tutaj miał oczywiście na myśli Jasia), z kimś pogadać. Po
prostu – nie być sam.
Już
miał otworzyć drzwi (głównej klapy wjazdowej nigdy nie otwierali,
odkąd zrobili sobie z garażu studio, była całkowicie zbędna),
gdy zauważył, że ktoś ich nie domknął. Nim jednak cokolwiek
zrobił, dobiegł go głos Remka:
– Nic
nie zrobisz, to cały Aleks, taki już jest – rzucił chłopak, na
co Białecki tylko bliżej przysunął się do drzwi i uchylił je
szerzej, by móc zajrzeć do środka. Niestety, widział tylko
ustawioną pod ścianą perkusję i piece. Nikogo nie dostrzegł.
– No
wiem, że już taki jest – prychnęła druga osoba, a Aleks aż
drgnął, bo doskonale znał ten lekko piskliwy głos, który podczas
śpiewu całkowicie zmieniał barwę. – Tylko że ja już serio mam
dosyć. Ile można? Lubię go, ale... na ostatniej próbie ostro
przesadził.
–
Przesadził – przyznał Remek. – Sam byłem zdziwiony. Nie wiem
czemu jest do ciebie tak uprzedzony...
–
Bywają chwile, że wcale nie jest – wtrącił mu się Jaś.
–
Tak?
–
Tak, dlatego go nie rozumiem – mruknął.
–
Go... go ciężko zrozumieć – westchnął ciężko Remek, a Aleks
stał przy drzwiach w bezruchu, nie chcąc im przerywać rozmowy.
Może faktycznie był zbyt ostry dla Janka? Przecież czasem
faktycznie się dogadywali, sam zresztą potrafił przed sobą
przyznać, że polubił tego dzieciaka. Czasem po prostu... po prostu
musiał. Zawsze dawał ujście swoim emocjom na kimś innym, często
się po prostu wyżywał na osobach trzecich, w tym przypadku padło
na Janka. – On nie miał łatwego dzieciństwa – zdradził mu
Remek, a Aleks miał w tym momencie ochotę wbiec do garażu, jednak
nic nie zrobił. Nie potrafił się nawet ruszyć. Dlaczego Remigiusz
mówił o tym Jankowi?! – Zawsze sobie radził sam, myślę, że to
bardzo wpłynęło na jego charakter.
Nastała
cisza, podczas której Aleksander już prawie zebrał się w sobie i
wszedł do garażu, gdy usłyszał głos Janka.
– Nie
wiedziałem.
– No
to już wiesz. Może go to nie usprawiedliwia, ale on nie jest zły.
Czasem po prostu udaje. Myślę, że po prostu się boi.
–
Boi? – zapytał Jaś.
–
Boi, że ktoś go weźmie za słabego. – Dobra, koniec żartów,
pomyślał Białecki, bo dla niego było już za dużo. Nie mógł
tak po prostu stać i słuchać tych bredni. Dlaczego, do cholery,
Remek opowiadał o tym akurat temu chłopakowi?!
Pchnął
drzwi i wszedł do środka, głośno nimi trzaskając, żeby
przypadkiem nikt nie przeoczył jego wejścia. Nie miał jednak
odwagi przyznać się, że podsłuchiwał, dlatego jakby nigdy nic
otrzepał kaptur ze śniegu i dodał niezadowolonym tonem:
– Ja
pierdole, ale zimnica.
Remigiusz
spojrzał na niego zaskoczony, a Jaś zmarszczył brwi, śledząc
uważnie każdy ruch Aleksandra, jakby zastanawiał się, czy ten coś
słyszał. Białecki nic jednak nie dał po sobie poznać.
– Mam
nadzieję, że się nie opierdalacie i myśleliście już o tym co
zagramy w Beczkarni. Z mojej strony obowiązkowo The Offspring –
mruknął, odstawiając futerał z gitarą pod ścianę, po czym
zaczął ściągać kurtkę.
–
Może Sum 41? – zaproponował lekko spięty Remigiusz.
–
Może być. A ty? – zwrócił się do Jasia i mimo że w tej chwili
chciał dodać coś niezbyt miłego, powstrzymał się. – Jakieś
typy?
Jaś
uniósł brwi, jakby zdziwiony, że został o to zapytany.
Przygotował się na coś zupełnie innego, dałby głowę za to, że
Aleks będzie go prześladować od samego rana, a tu niespodzianka.
– Ja?
– No
nie ja, debilu – prychnął i przewrócił oczami. Tu już nie mógł
się pohamować, toż to aż prosiło się o docięcie. Jednak i tak
Aleks czuł, że wcale nie jest w formie na tego typu gry. – Chcesz
zagrać coś konkretnego? – zapytał, a Jaś zmarszczył czoło,
jakby się zastanawiając, czy Aleks faktycznie niczego nie
dosłyszał.
–
Three Days Grace? – mruknął, na co Białecki uśmiechnął się i
kiwnął głową. Remek zaśmiał się, rozluźniając się już
całkowicie. Był przekonany, że jego kolega nie wiedział o
rozmowie, jaką przebył chwilę temu z Jankiem.
– Co
konkretnie?
– Mój
Białecki taki miły? – rzucił wesoło Remek, ignorując fakt, że
ta właśnie zmiana w zachowaniu Aleksa była podejrzana. Janek już
jednak tego nie pominął.
–
Zdarza się. Święta się zbliżają – odparł i uśmiechnął się
szeroko do przyjaciela, starając się być jak najbardziej
naturalny. Czuł dziwny opór przed wyjawieniem im tego, że wszystko
słyszał. Nie chciał tego robić, bo to o czym mówili było...
osobiste. Zbyt osobiste, za bardzo go dotykało w te wrażliwe
miejsca, by mógł ten temat poruszyć.
–
„Landmine”? – mruknął Jaś po chwili zastanowienia.
–
Brzmi okej – skomentował i w tym momencie dołączył do nich
Adam, jak zwykle zaspany i nie do życia. Popatrzył na nich
podpuchniętymi oczami, utwierdzając wszystkich w przekonaniu, że
zapewne jeszcze piętnaście minut temu spał.
–
Cześć – rzucił bez cienia chęci do dalszej egzystencji i popił
energetyka, którego trzymał w dłoni. – Zaczynamy?
***
Próby
nie można było zaliczyć do w pełni spokojnych, ale Aleks
faktycznie czepiał się mniej niż zawsze. Musiał też przyznać,
że grali coraz lepiej, jemu udawało się zgrywać z każdym
członkiem zespołu, bo jako basista musiał słuchać dosłownie
wszystkich i do wszystkich się dopasować, co zawsze stanowiło dla
niego największy problem. Remigiusz też dobrze sobie radził, ale w
tej konkurencji najlepiej wypadał Adam, Aleks musiał mu przyznać,
że był naprawdę dobrym perkusistą. I stanowił największy atut
ich zespołu. Gdy walił w te swoje bębny wcale nie przypominał
tego zaspanego mężczyzny co zwykle. Wstępowała w niego jakby
większa energia, która dzisiaj naprawdę była powalająca. Może
to właśnie dlatego Aleks miał wrażenie, że tak dobrze im szło?
– To
może skoczymy do jakiegoś pubu na piwo, co? – zaproponował
Remek, kiedy każdy się już zbierał.
– W
sumie można – odpowiedział Adam, odłączając piece. Aleksander
zerknął na nich i wzruszył ramionami, było mu to obojętne i tak
przecież nie miał planów na wieczór, chociaż po tym co usłyszał,
miał ochotę się gdzieś zaszyć. Dziwnie się czuł z myślą, że
Jaś i Remek rozmawiali na takie tematy. Miał wrażenie, że teraz
Jasiek będzie miał go za jakąś typową ofiarę przemocy domowej
czy coś w ten deseń. Będzie tłumaczyć sobie każdy docinek
Aleksa tym, że miał w dzieciństwie ciężko? No do kurwy nędzy,
jeżeli jeszcze przez to Jaś zrobi się dla niego bardziej potulny,
wyrozumiały, to chyba złapie go za fraki i przyłoży mu w ten
zadarty nos!
– Ja
odpadam – odezwał się obiekt rozmyślań Aleksa. Zapiął futerał
i przerzucił go sobie przez ramię, był już w ciepłej kurtce i
wyraźnie zbierał się do wyjścia. – Mam pracę – powiedział,
a Białecki aż drgnął. Wpatrzył się w Janka ze zmarszczonymi
brwiami, pewny, że się przesłyszał.
Ten
dzieciak znalazłby sobie pracę? W wieku osiemnastu lat? Kiedy miał
rodziców, którzy wciąż go utrzymywali? Niemożliwe!
–
Pracę? – zapytał więc, stawiając na to, że miał problemy ze
słuchem. Jaś zerknął na niego i wzruszył ramionami.
–
Trzeba sobie jakoś dorobić – rzucił, a Aleks aż prychnął. On
wcale nie palił się do pracy, choć musiał przyznać, że ta
informacja go zaskoczyła. Przecież zawsze miał Jasia za
darmozjada.
***
Spojrzał
na numer autobusu, jaki podjechał na przystanek. Stał chwilę,
wpatrując się w otwarte drzwi, ludzie wysiedli i wsiedli, a on stał
i wgapiał się tępo w pojazd, który lada chwila miał odjechać.
To był impuls, nawet się nad tym nie zastanawiał, a po prostu
ruszył i w ostatniej chwili wbiegł do sześćdziesiątki dwójki.
Zajął miejsce pod oknem, nie patrząc nawet po ludziach
znajdujących się w środku. Wbił spojrzenie w mijane budynki,
starając się za dużo w tamtym momencie nie myśleć, bo wiedział,
że wtedy wysiądzie.
Patrzył,
jak obraz za oknem się zmienia. Ładne, nowo wybudowane bloki
ustępowały miejsca coraz to starszym i nierestaurowanym od lat
kamienicom, co nie gdzie jeszcze poprzetykanym ładnymi budynkami.
Boże,
co on robił? Po co to robił? Powinien zawrócić, ale ani się
obejrzał, autobus zatrzymał się na odpowiednim przystanku, a on
już się podnosił i wysiadał. Poczuł dziwny uścisk w gardle,
kiedy spojrzał na doskonale znaną sobie ulicę. Mógł dojść tam
z zamkniętymi oczami; prosto, w lewo i prosto, niezbyt
skomplikowane.
Zagryzł
zęby i ruszył przed siebie, wciskając dłonie w kieszenie.
Zdziwiony zauważył, że w jednej z nich miał batona, którego
chciał zjeść po próbie. Ostatnio jednak w ogóle nie miał
apetytu, gdyby tylko mógł to nie jadłby nic, bo wszystko ledwo co
przechodziło mu przez przełyk.
Droga
do tego miejsca minęła mu zadziwiająco szybko. Za szybko, mimo że
wcale jakoś specjalnie się nie spieszył. Zatrzymał się przed
kamienicą, od której płatami odpadał tynk. Zadarł głowę i
spojrzał na okna, w których paliło się światło, usilnie jednak
omijał wzrokiem dwa z nich na parterze.
No i po
co tu przyszedł? Co chciał zrobić? Wejść do środa, zapukać i
co? „Przepraszam, jest mój brat?”, zapytał samego siebie i aż
prychnął, zapadając się w połach kurtki. Zimny wiatr trochę go
ocucił, to wszystko nie miało sensu, całkowicie odciął się już
od swoich rodziców, czemu teraz miałby do tego wracać? Dla kogo?
Nie był pieprzonym samarytaninem by coś takiego robić, obiecał
sobie przecież, że zajmie się samym sobą i nie będzie patrzeć
na nikogo innego. W końcu kiedyś też nikt nie chciał mu pomóc,
był całkowicie sam.
Ciężkie,
drewniane drzwi od kamienicy otworzyły się nagle z głośnym
skrzypnięciem, wypuszczając na ciemny chodnik pas światła.
Aleksander spojrzał na małego, może siedmioletniego chłopca w o
wiele za dużej kurtce i na chwilę zamarł. Dziecko popatrzyło na
niego całe czerwone na twarzy, zapłakane. Pociągnęło nosem,
pokonało trzy stopnie i już miało ruszyć w swoją stronę, gdy
ciało Aleksa zareagowało automatycznie. Zrobił krok do przodu i
złapał chłopca za ramię, zatrzymując go. Jego brat odwrócił
się i popatrzył na niego zdziwiony, a może nawet lekko
przestraszony.
–
Czego pan chce? – zapytał, a Białecki przez chwilę po prostu
patrzył na jego szczupłą buzię, na którą opadały ciemne pukle
włosów. Chłopiec chwilę temu płakał, co do tego Aleksander nie
miał żadnych obiekcji, on kiedyś, gdy był jeszcze mały, także
często płakał. I tak samo wychodził wtedy z mieszkania, by choć
na chwilę być od tego wszystkiego z daleka. Móc jakoś zapomnieć,
jednak szybko nauczył się, że zapomnieć dało się na
godzinę-dwie, nie dłużej, bo rzeczywistość później znów go
przygniatała, boleśnie przypominając mu o swoim położeniu.
Nie
wiedział co ma odpowiedzieć, wyraz twarzy jego brata zmienił się.
Chłopak bał się go, nie wiedział dlaczego został zatrzymany, bo
i skąd miał wiedzieć kim dla niego był Aleks? Białecki nie
myśląc wiele sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął Twixa.
Podał dziecku batona i uśmiechnął się do niego w taki sposób, o
jaki by siebie nigdy nie podejrzewał. Uśmiech był ciepły i pełny
zrozumienia.
– Nie
ma sensu przez nich płakać – powiedział z ogromną gulą w
gardle, odwrócił się i szybko odszedł, zbyt przerażony
uczuciami, które się w nim obudziły. Stchórzył.
W
samotnym i przestraszonym wyrazie twarzy tego chłopca widział
odbicie siebie sprzed kilkunastu lat. I to właśnie tak bardzo go
przeraziło.
A tym
razem wrzucam Wam "takiego trochę" Macieja. Myślę
jednak, że jego wyglądu nie trzeba nawet nikomu przybliżać, bo
wiele modeli się w niego wpasuje, a w Internecie jest pełno zdjęć
takich facetów z klasą. Ale spodobało mi się wrzucanie Wam zdjęć
w postaci bonusu na zakończenie rozdziału. :)
Super rozdział. :) Szczerze nie mogę doczekać się momentu aż między Aleksem a Jankiem zacznie iskrzyc, a Maciej da Aleksowi do zrozumienia, że nie może oczekiwać niczego więcej, chociaż może sam się domyśli? Ciekawa jestem jak to rozwiążesz.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie bardziej 'kluchowaty' Aleks. :D
Tradycyjnie pozdrawiam i życzę weny. ♡
Ah, jeszcze co do Akademika. Bardzo spodobało mi się to opowiadanie i uciesze się jeśli zaczniesz je tutaj znów publikować. Ale jak zdecydujesz się na drugą opcję to na pewno zakupię. :)
UsuńJeszcze do końca nie wiem jak rozwiążę sprawę z "Akademikiem". Na tę chwilę chciałabym go dokończyć, ale rzucałam już tyle słów na wiatr, że boję się dodawać kolejne. Na razie czuję, że mogłabym skończyć to opowiadanie (zostało tylko kilka rozdziałów, góra pięć), więc może zacznę "kuć żelazo póki gorące". ;)
UsuńDziękuję za komentarz,
DW.
Blog został dodany do Katalogu Tęczowe Historie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Białko :>
Co myślę? Myślę, że Cię kocham Dream ;)
OdpowiedzUsuńNawet jeślibyś wrzuciła Akademik drożej i tak bym go z wielką przyjemnością kupiła <3
No a teraz lecę czytać rozdział i pewnie jakoś na dniach skomentuje go tak jak trzeba :D
I super, że tak szybko udało Ci się napisać kolejny rozdział! Jestem z tego powodu super szczęśliwa. Oby tak dalej!
Z ciepłymi pozdrowieniami
Desire
Cieszę się, że jeszcze chcecie czytać "Akademik", bo jakiś tam sentyment do niego mam. Chciałabym dokończyć to opowiadanie póki jeszcze jestem na studiach i nie zapomniałam jak to jest być studentem. ;)
UsuńA do dziesiątki powoli się zbieram, rozdział mam już dokładnie rozpisany, więc może w tydzień się wyrobię. Na razie nie chcę dawać sobie żadnych sztywnych ograniczeń czasowych. Presja może zadziałać w moim przypadku bardzo negatywnie.
Pozdrawiam,
DW.
Cześć. :)
OdpowiedzUsuńKurczę, po przeczytaniu tego rozdziału mam taki... dyskomfort psychiczny. Jest mi przykro, jestem przygnębiona całą tą sprawą z Maciejem, Krzysztofem, bratem Aleksa. Nie to, żebym nie spodziewała się takich sytacji z "Najwspanialszym Maciejem", ale mimo wszystko...
Dopóki Aleksander sam się przed sobą nie przyzna jak dał się temu facetowi zeszmacić, to jeszcze nie będzie tak źle, ale potem...? Może to iracjonalne i paradoksalne, ale ja na jego miejscu, po spotkaniach z Maćkiem czułabym się stokrotnie bardziej szmatą, niż po spotkaniach z Krzysztofem, mimo że to ten drugi mu płacił za seks.
Mam ochotę płakać, ale łzy nie opuszczają moich oczu. Jakoś zawsze bardzo poważnie podchodziłam do spraw "mój pierwszy raz", szanowania własnego ciała, szanowania siebie całego, dlatego cały ten "romans" z Maćkiem wzbudza we mnie silne emocje. To w końcu facet, który nie przejmuje się Aleksem, a ten już przyznał się przed sobą, że się w nim zakochał.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że historia najpewniej skończy się szczęśliwie, a jednak Aleks już nigdy nie odzyska swojej godności, którą utracił podczas spotkań z Maćkiem. Nie wiem, ja do końca życia bym sobie wyrzucała, że oddałam swoje ciało komuś, kto na to nie zasługiwał, kto potraktował mnie jak ścierwo.
Pozdrawiam,
Kajna.
Bardzo miło mi się czyta takie przemyślenia ogólne odnośnie tekstu i życia. Cieszę się, że DL w jakiś sposób zmusza do refleksji, bo zawsze to jest moim celem, ale nigdy nie wiem czy udaje mi się go osiągnąć. :)
UsuńJeżeli chodzi o Aleksa, to on nie zdaje sobie sprawy z wartości własnego ciała, z wartości w ogóle. Nikt go nie nauczył szanowania siebie, wierzenia w swoje umiejętności, zawsze był sam. A to teraz odbija się na jego przedefiniowaniu miłości. Dla niego miłość to przystojny, dobrze zarabiający facet z klasą, który przy okazji jest dobry w łóżku.
Z drugiej strony mamy Krzysztofa, niezbyt urodziwego i rozgarniętego mężczyznę, który faktycznie płacił Aleksowi za seks, ale który nie chciał go tylko do łóżka. Białecki ma jeszcze klapki na oczach, jego postrzeganie świata jest zakrzywione przez dzieciństwo i myślę, że coś takiego ciężko zmienić. ;)No ale nie będę bardziej wchodzić w jego głowę (a przynajmniej w to, jak widzę wszystko z perspektywy autora), bo jeszcze coś zaspojleruję.
Niemniej, naprawdę bardzo się cieszę, że rozdział wzbudził emocje. To znak, że jeszcze się nie wypaliłam i "nie muszę schodzić ze sceny", bo takie myśli już były. :)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
DW.
Bardzo sie ciesze, ze dodalas kolejny rozdzial. Co jak co, ale o taka uleglosc wzgledem Macieja bym Bialeckiego nie podejrzewala :o az dziwne. Nie podoba mi sie taki Alex, niech on szybko sie ogarnie. Trzymam kciuki za kolejne rozdzialy i za tempo! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zawiodę. :)
UsuńJa nie czytam na razie nic Twojego. Cały czas czekam na zakończone teksty. Także życzę powodzenia w pisaniu. Zdecydowanie wolałabym kupić całość tekstu, bo to dla mnie o wiele wygodniejsze, a Tobie w ten sposób również można jakoś pomóc. :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia. :)
Nie wiem, czy w tym wypadku i mnie nie będzie łatwiej. Dziękuję za komentarz i podzielenie się ze mną swoją opinią. :) Jest mi bardzo miło, że tu zaglądasz i czekasz.
UsuńPozdrawiam,
DW.
Widok kolejnego, tak szybko dodanego rozdziału cieszy mą duszę... ^^ Jak zwykle cudownie się czytało.
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam Macieja, ale teraz go po prostu nie znoszę i nie wiem czemu Aleks jest tak nim zaślepiony (zachowuję się jak nie on i zgadza się na wszystko) :( już miałam nadzieję po rozdziale 7 , że w końcu zacznie się coś z Jaśkiem, ale chyba to nie będzie takie łatwe... :/
Cieszę się, że to opowiadanie nie zostało zapomniane i że kolejne publikacje wzbudzają tak pozytywne emocje.
UsuńDziękuję za komentarz. :)
Aaaa! Wreszcie mam czas skomentować! Bijesz rekordy ze wstawianiem rozdziałów, trzymaj tak dalej <3
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że moim bohaterem tego odcinka jest Maciej, definitywnie. On i jego "strzep sobie" zabiło mnie. Aż parsknęłam śmiechem. Trudno mi uwierzyć, że można być tak zakochanym/zaślepionym jak Aleks i pozwalać mówić do siebie w ten sposób. No sorry, trudno nie zauważyć, że ktoś wcale nas nie lubi, jeśli nawet się z tym nie kryje. On chyba jest naprawdę potwornie zakompleksiony i jego poczucie własnej wartości pełza gdzieś na poziomie podłogi, to jedyne wyjaśnienie. Żadne zakochanie, sęk tkwi w samym Białeckim i tym, co on myśli i czuje do siebie, nie do Macieja.
Szczerze mówiąc, fajnie, że wstawiłaś jego zdjęcie, bo jakoś nie umiałam sobie go wyobrazić. Wszyscy okazują się wyglądać lepiej, niż myślałam. No ale to tak na marginesie.
Przyznam, że robię się coraz bardziej zachłanna. Znowu marzy mi się kolejny rozdział i mam nadzieję, że zastanę go wkrótce :3 (najlepiej jeszcze dziś, ale ewentualnie mogę poczekać do jutra xd)
Cóż, to co napisałaś o samoocenie Aleksa to prawda i nawet nie mogę zaprzeczyć, żeby jakoś uratować wizerunek Białeckiego. On tylko gra takiego pewnego siebie, naprawdę jest tylko przestraszonym chłopcem bawiącym się w dorosłe życie.
UsuńCo do rozdziału, do jutra (albo raczej dzisiaj) pewnie się nie wyrobię, ale postaram się, żeby coś pojawiło się w niedzielę. Ostatnio staram się pisać dość regularnie, muszę się znowu w to wdrożyć. :)
Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam
DW.