Musicie
mi przyznać, że trzymam tempo. :) Na razie jakoś się udaje, w
przyszłym tygodniu może jednak być z tym trochę ciężej,
niestety ale kończy mi się zwolnienie lekarskie i muszę wrócić
do miasta w którym studiuję. No a wiadomo, na mieszkaniu studenckim
nie będę miała już tyle okazji by pisać (robię to zazwyczaj w
nocy, współlokatorzy by mnie za to zabili).
Ciekawych
postępu rozdziałów mogę odesłać na fanpage bloga, zakładkę
macie w menu głównym albo możecie też przejść poprzez niebieski
button z prawej. Tam ciągle "chwalę" się Wam tym, ile
udało mi się napisać i mniej-więcej podaję, kiedy można
spodziewać się kolejnych części. Trzymajcie kciuki za jedenastkę
i za mój powrót na uczelnię, naprawdę mi się nie chce. Za bardzo
się rozleniwiłam. ;)
Kolejną
informacją jest to, że DL możecie znaleźć również na
wattpadzie, tyle że tam nie będę publikować aż tak regularnie.
Oto odnośnik do opowiadania:
https://www.wattpad.com/story/65401046-dzieci-ludwiczka
Na moim profilu znajdziecie też „Księcia”, a niedługo dorzucę
tam jeszcze „Za trzy punkty”.
A teraz
już zapraszam do czytania i oczywiście bardzo dziękuję za
wszystkie komentarze. Bez Was tego rozdziału by nie było. :)
Dobrze
mieć jeszcze kogoś
Aleksander
spojrzał na swoje odbicie w lustrze i skrzywił się na widok
swojego torsu pokrytego drobnymi, czerwonymi krostkami, z których
zaczęły się już robić pryszcze. Właśnie dlatego nie lubił
golenia innych części ciała poza twarzą, kiedyś już próbował
pozbyć się owłosienia na piersiach i skończyło się dokładnie
tak samo. Mimowolnie jednak uśmiechnął się pod nosem, wspominając
dzisiejszy seks z Maciejem, kochanek nawet stwierdził, że teraz
Białecki wygląda o wiele lepiej. No a skoro Maciejowi się bardziej
podobał, to nie miał co narzekać.
Dzisiaj
było świetnie, pomyślał, wchodząc do małej wanny, która
zdążyła już napełnić się ciepłą wodą. Seks był
fenomenalny, mimo że przez tę depilację swędziały go niektóre
miejsca na ciele, ale to akurat mógł wytrzymać. Robili to dwa razy
i dopiero później Maciej powiedział mu, że nie ma dzisiaj czasu,
tak więc Aleksander nie miał nawet gdzie się po wszystkim umyć.
Musiał wrócić do swojego mieszkania nieświeży, wymięty i
oklejony swoimi i Macieja sokami, ale wcale mu to nie przeszkadzało.
Ani przez moment nie był zły na mężczyznę, że ten kazał mu się
ubierać i spadać, w końcu spotykał się z facetem, który
pracował. To jasne, że Maciej nie zawsze miał dla niego czas.
I ani
przez chwilę nie pomyślał, że Krzysztof przecież także
pracował, ale nigdy go nie wyrzucił. Zawsze pozwalał mu być u
siebie tak długo, jak tylko Aleksander tego chciał.
Niestety
jednak, później nie było już tak kolorowo, mimo że Białecki
naprawdę starał się po prostu przestać myśleć i zajmować się
wszystkim dookoła, byleby tylko nie zostać sam na sam z
rzeczywistością. Posprzątał nawet kuchnię, co jednak nie dało
zbyt dużego rezultatu, bo nie wiedział kiedy, a ta już zarosła
stosem brudnych naczyń.
Minęły
dwa dni od tego felernego spotkania Aleksa z bratem. Dwa dni, które
Białecki po prostu starał się wyrzucić z głowy, udawać, że
wcale się nie przejmował tym chłopcem, że wszystko było jak
najbardziej okej. Miał w końcu Macieja i [i]Dzieci Ludwiczka,
którym zbliżał się pierwszy koncert, powinien na tym się skupić,
a nie na jakimś dziecku...
No
właśnie, tu pies pogrzebany, bo to nie było „jakieś dziecko”.
To był jego brat i mimo wszystko niełatwo mógł zapomnieć,
chociaż to przeczyło wszystkim zasadom, jakie od kilku lat sobie
uparcie wmawiał i którymi starał się kierować. Widok płaczącego
chłopca go niemal prześladował, miał wrażenie, jakby cofnął
się do dzieciństwa i jakby to on był tym dzieckiem. Cholera, nawet
nie znał imienia swojego brata! Mimo to jednak czuł, że nie chce
być temu wszystkiemu obojętny. Może i kiedyś też nikt mu nie
pomógł, ale... ale nikt nie zdawał sobie do końca sprawy z
sytuacji, w jakiej się znajdował. A on doskonale wiedział co czuł
chłopiec, którego rodzice pili, sprowadzali do „domu” (domem
tego nazwać jednak nie mógł) różnych dziwnych ludzi, gdy
nierzadko nie miał co jeść, chodził głodny, brudny, a dzieci w
szkole się z tego śmiały i wyzywały.
Aleks
jednak nie potrafił poradzić sobie z tym wszystkim sam, to było za
dużo, nigdy nie umiał obchodzić się z problemami, zawsze
zostawiał je za sobą. Tym razem czuł, że nie powinien tak robić.
Nie, nie czuł – on wiedział, nie chciał zakopywać takich rzeczy
i zapominać o nich, bo o nim kiedyś ludzie też zapominali.
Nawet
nie wiedział kiedy, a za oknem już zaczęło świtać. Słaby,
mroźny blask słońca zalał zagracone pomieszczenie, w którym
walało się dosłownie wszystko. Od brudnych ubrań, przez puszki po
napojach, aż do sterty naczyń porozwalanych na stole. Aleks nie
miał jednak chęci do sprzątania. Od wczoraj właściwie nic nie
zrobił, tylko leżał i myślał. Przez całą noc zmrużył oko
może na godzinę-dwie, ale nie więcej. Od tego wszystkiego bolała
go już głowa. Przewrócił się na brzuch, a Demon leżący na
poduszce zapiszczał przez sen. Aleks spojrzał się na zwierzaka z
zastanowieniem. Jak to jest wychowywać dziecko? Podobnie jak ze
szczurami?
***
Mijały
godziny, a wegetacja Białeckiego trwała dalej. Siedział z laptopem
na kolanach i cały dzień przeglądał jakieś głupie, nikomu
niepotrzebne strony. Usilnie jednak omijał Facebooka, doskonale
wiedząc co go tam czeka. Jakiś czas temu miał się pojawić na
próbie, ale po prostu nie był zdatny do tego, żeby opuścić
łóżko, doprowadzić się do stanu względnej używalności i
jeszcze później grać. Białecki nieczęsto miewał takie dni,
zdarzały się rzadko, dwa, może trzy razy na rok. Ale gdy już się
zdarzyły, nie potrafił zrobić nic, dosłownie. Nawet pójście do
toalety było dla niego niczym wyzwanie.
Głowa
z każdą chwilą pobolewała go coraz mocniej, a myśli i
wspomnienia z dzieciństwa wcale go nie opuszczały. Miał wrażenie
jakby to wszystko przygniatało go z coraz większą siłą i w żaden
sposób nie mógł się od tego uwolnić.
Wegetował
więc w swoim rozkopanym łóżku, w śmierdzącym, dusznym
pomieszczeniu, bo oczywiście ani na chwilę nie otworzył okna i
udawał, że dzisiaj wcale nie miał się stawić na próbie. Że
jego telefon wcale nie wibrował, że nikt się do niego nie dobijał.
Chciał być sam, chociaż dzisiaj.
Aż
podskoczył, kiedy usłyszał poruszenie w przedpokoju. Cholera,
przeklął w myślach, zdając sobie sprawę, że całą noc miał
otwarte drzwi wejściowe. Zawsze zapominał o przekręceniu klucza w
zamku, co nie było zbyt rozsądne. Mało to się słyszy o
złodziejach, którzy czekają na takie zaproszenie? Chociaż fakt
faktem, Aleksander nie miał zbyt dużego majątku do rozkradzenia,
zostało mu marne sto złotych na koncie, co również doprowadzało
go do białej gorączki. Czuł jak grunt usuwa mu się spod nóg, jak
powoli zaczyna się w tym wszystkim zapadać. Nie miał pieniędzy,
zaraz będzie musiał opłacić czynsz, lodówka także świeciła
pustkami... a on, cholera, chciał się dzieciakiem zajmować, kiedy
sam nie miał czego do gęby włożyć. Pięknie, Białecki, dobrze
to wszystko sobie rozplanowałeś. Jak zwykle świecisz geniuszem.
– Ja
pieprzę, ale syf! – usłyszał z przedpokoju i momentalnie się
uspokoił, bo zdał sobie sprawę, że to nie żaden złodziej.
Niepokój zastąpiło zdziwienie, a jego wzrok zatrzymał się na
wejściu do salonu, w którym po chwili pojawiła się wysoka, ale
drobna sylwetka. Niebieskie oczy omiotły pomieszczenie, a usta
ułożyły się w kpiącym uśmiechu. – Mogłem podejrzewać, że
będziesz żył w takich warunkach – rzucił drwiącym tonem, na co
Białecki przez chwilę nic nie mógł odpowiedzieć.
Co ten
szczyl, do cholery, tutaj robił? Kto kazał mu tu przyjść?
– Co
ty... – zaczął, a Jaś schylił się i podniósł puszkę po
Pepsi z podłogi, wcześniej odkładając szarą, dość dużą,
wypchaną torbę na stół.
–
Remigiusz mnie wysłał – powiedział, zgniatając znalezionego na
panelach fanta i wrzucając go do worka, jaki również znalazł na
podłodze. Pochylił się znowu i tym razem w siatce wylądował
pusty papier po czipsach. – Mówił, że pewnie gnijesz w
mieszkaniu, masz chandrę albo inną depresję i zarastasz brudem –
odparł, nawet na niego nie patrząc, tylko zaczynając sprzątać
rozrzucane dookoła śmieci, co jeszcze bardziej wprawiło Aleksa w
osłupienie. Nigdy nie spodziewał się, że zastanie go widok Jasia
ogarniającego mieszkanie! Chyba że... to był sen. Tak, z
pewnością, to musiał być jakiś cholerny sen, innego
wytłumaczenia nie znajdywał.
–
Serio Remigiusz ci to mówił? – zapytał, patrząc jak Jaś się
skrzywił, gdy na swojej drodze napotkał brudne slipki Aleksandra.
Nie znalazł jednak w sobie tyle siły by je podnieść, więc
jedynie kopnął je w stronę Białeckiego, żałując, że nie mógł
trafić nimi w jego twarz.
– Mhm
i miał rację – mruknął, odkładając worek ze śmieciami, by
podejść do okna i otworzyć je na oścież. Gdy już do niego
dotarł, spuścił wzrok na dużą klatkę szczurów. Jeden z nich,
biały z czerwonymi oczami, Demon (tego jak miał na imię Jaś
niestety wiedzieć nie mógł) popatrzył na niego ciekawie. Janek
nic jednak nie zrobił, uśmiechnął się jedynie pod nosem, po czym
w końcu wpuścił do środka mroźne, grudniowe powietrze. –
Śmierdzi tu jak cholera – dodał i obrócił się w stronę
Białeckiego z politowaniem wypisanym na twarzy. – A ty wyglądasz
gorzej niż zwykle. Myślałem, że to niemożliwe, a jednak,
pobijasz wszystkie rekordy, Białecki! – rzucił, na co Aleks nagle
się zaśmiał. Musiał przyznać, że ten głupi dzieciak poprawił
mu humor swoją obecnością i docinkami niskich lotów. Właściwie
to... całkiem miłe, że przyszedł, pomyślał, zerkając na Jasia,
który wrócił do stołu po papierową torbę. Otworzył ją i
wyciągnął trzystu mililitrowy tekturowy kubek. – Masz, kawa –
powiedział, wręczając napój zszokowanemu Białeckiemu, który
miał wrażenie, że jest w jakiejś ukrytej kamerze. – No co się
głupio patrzysz? – prychnął Jaś i zmarszczył groźnie brwi. –
Ktoś cię musi ogarnąć, nie?
– Ale
dlaczego akurat ty? – zapytał, nim zdążył pomyśleć. Jaś
zapatrzył się na niego o moment za długo i... jakby się
zaczerwienił. Nim jednak Aleks zdążył się dokładnie przyjrzeć
jego twarzy, Janek już się odwrócił do stołu, a dokładniej do
papierowego worka, w którym wciąż się coś znajdowało.
– Bo
nikt inny nie chciał – prychnął niechętnie. – Nie jesteś
pępkiem świata, Aleks – to mówiąc stanął do niego przodem i
bez żadnego uprzedzenia cisnął w nieprzygotowanego Białeckiego
zapakowaną w folię kanapką. Aleksander nie zdążył się uchylić,
więc dostał nią w głowę, o mało nie rozlewając kawy.
–
Uważaj, idioto! – warknął.
–
Bądź mi wdzięczny. – Jaś założył ręce na piersi, patrząc
na Aleksa wzrokiem zwycięzcy.
–
Chyba śnisz. Kto ci zarzyganą łepetynę nad kiblem trzymał, hm? –
prychnął Białecki, mimo wszystko rozpakowując kanapkę. Nie
powiedział tego na głos, ale był Jankowi wdzięczny. Naprawdę –
cholernie wdzięczny. Bo gdyby nie ten przygłupi szczyl, to
siedziałby w tym brudzie i smrodzie do wieczora, zapewne bez
chociażby szklanki wody. Wegetowałby do rana, a dopiero później
zacząłby się ogarniać.
– Nie
pamiętam tego – prychnął Janek i wzruszył ramionami.
– To,
że nie pamiętasz, nie oznacza, że tego nie było – odwarknął
Aleks i wgryzł się w kanapkę z szynką, sałatą, pomidorem i
jajkiem. – A mogłem cię tam zostawić – dodał z pełnymi
ustami, nie kłopocząc się nawet, by to najpierw przeżuć. –
Utopiłbyś się w tym kiblu i przynajmniej miałbym święty spokój!
–
Więc czemu tego nie zrobiłeś? – zapytał i nastała chwila
ciszy. Aleks na moment też przestał przeżuwać, zaskoczony
wpatrując się w Jasia, który stał, opierając się o stół i
wbijając w Białeckiego przeszywające na wskroś spojrzenie. Po
plecach Aleksandra przebiegły dziwne dreszcze. No właśnie,
dlaczego go nie zostawił?
Może z
tego samego powodu, przez który Jaś był teraz u niego?
– Bo
mimo wszystko to byłaby żałosna śmierć, nawet jak na ciebie –
odpowiedział, gdy już odzyskał rezon i po chwili wrócił do
jedzenia. Jaś prychnął, ale uśmiechnął się pod nosem z
rozbawieniem.
–
Jesteś największym idiotą jakiego znam – rzucił, na co Aleks
prychnął. Zdał sobie sprawę, że uwielbia te słowne potyczki z
dzieciakiem. Przy Janku mógł na chwilę zapomnieć i po prostu się
odprężyć. Nie pamiętał już, czy kiedykolwiek, przy kimkolwiek
udało mu się tak po prostu odciąć od wszystkiego, jednocześnie
zdając sobie sprawę, że problemy wcale się nie skończyły. Że
po prostu na ten moment umartwianie się nic nie da. Że ma jakieś
obowiązki i musi się z nich dzisiaj wywiązać, a jednym z nich
była oczywiście próba.
–
Zaszczytne pierwsze miejsce zajmujesz ty – powiedział Jaś z
krzywym uśmiechem. – Ja mogę się uplasować dopiero po tobie –
dodał z rozbawieniem. – Jak zjesz pójdziesz się wykąpać. Serio
śmier... – nie dokończył, bo w jego stronę już poszybowały
brudne skarpetki Aleksandra. Gdyby nie szybki unik Jasia, z pewnością
oberwałby nimi w twarz.
***
Próba,
o dziwo, wcale nie była taka zła, mimo że Remek i Adam czekali na
Aleksandra dobre dwie godziny. Nikt jednak nie robił Białeckiemu
wyrzutów, gdy dojechali na miejsce, wszystko było normalnie, jakby
Aleks nie spóźnił się pół dnia, a Janek nie musiałby go
wygrzebywać spod sterty brudnych ubrań i innych śmieci.
Na tę
jedną chwilę Aleksander skupił się po prostu na muzyce, cała
reszta nie miała znaczenia, najważniejsze, że stał z gitarą w
rękach i po raz któryś z rzędu ćwiczyli jeden utwór. Szło im
coraz lepiej, z każdą chwilą bardziej się do siebie docierali
jako zespół, może w końcu zaczęli siebie słuchać? Grać razem,
a nie osobno? Aleks w pewnym momencie spojrzał na Jasia, który
podczas śpiewania wyglądał groźniej niż zazwyczaj. Może jakoś
tak poważnie? Miał skoncentrowany wzrok na ścianie przed sobą,
napięte mięśnie twarzy i mocno zmarszczone brwi, tak, że pomiędzy
nimi pojawiła mu się głęboka bruzda. Białecki uśmiechnął się
pod nosem, bo doszedł do wniosku, że w tym jednym momencie Jaś
wyglądał naprawdę drapieżnie... jakoś tak seksownie? Nawet w
tych swoich markowych ciuchach, koszulce Rolling Stonsów,
poprzecieranych fabrycznie dżinsach i martensach. W pewnej chwili,
gdy nadeszła solówka Remigiusza, Jaś odsunął się od statywu z
mikrofonem, obejrzał się przez ramię i złapał spojrzenie Aleksa.
Białecki zamarł na chwilę, wpatrując się w duże, niebieskie
oczy chłopaka, który uśmiechnął się lekko. Wcale nie złośliwie,
jak to miał w zwyczaju, przez co Aleksander nie wiedział jak
zareagować. Normalnie przecież podczas prób mierzyli się
znienawidzonymi spojrzeniami i obrzucali się wiadrem pomyj, dlaczego
więc teraz uśmiechali się do siebie jak najlepsi przyjaciele?
Poczuł
jak jego serce zaczyna bić szybciej, zapomniał nawet, że jest na
próbie i że za chwilę będzie musiał wejść ze swoim basem i
bębnami Adama. Nie miał pojęcia co się z nim dzieje, dlaczego ten
cholerny bachor tak na niego patrzył? Dlaczego do niego dzisiaj
przyjechał, wygrzebał go z kołdry i postawił na nogi? Dlaczego,
do cholery, akurat on, a nie Remigiusz czy Adam? Sam się zaoferował?
A może chciał się pośmiać z niezdolnego do życia Aleksandra?
Ale przecież się nie śmiał, gdy wracali, wcale się z niego nie
nabijał, był dziwnie... miły? Nie, to już zaszło za daleko, Jaś
nie bywał miły względem niego i odwrotnie, od samego początku nie
pałali do siebie zbytnią sympatią, czemu więc teraz...
–
Aleks! – syknął Remek, wyrywając go z zamyślenia. Odwrócił
wzrok od dużych, niebieskich oczu i zaczął grać, postanawiając,
że zastanowi się nad tym później. A najlepiej żeby w ogóle tego
nigdy nie robił, przecież to nie miało sensu.
***
–
Odwieźć cię? – Aleksander drgnął zaskoczony (jeszcze cholera,
brakuje tego, żeby podskoczył i pisnął!) i odwrócił się w
stronę Jasia.
–
Mnie? – zapytał. Nie potrafił zrozumieć co się właśnie
działo, co było między nim a Jankiem. Dzieciak się w nim
podkochiwał? Jasne, to akurat było możliwe i temu Białecki nie
chciał nawet zaprzeczać, w końcu był tylko głupim szczylem, nic
dziwnego, że taki fajny facet jak on zaczął mu się podobać,
ale... cholera, ostatnio robiło się coraz dziwniej. Tamten
pocałunek, którego notabene Janek nie pamiętał, wyrył mu się w
pamięci. Nigdy nie zdarzyło mu się zapamiętywać każdego momentu
z takich zbliżeń, ale jednak, nawet teraz potrafił sobie
przypomnieć alkoholowy smak ust Jasia, strukturę jego warg, ciężki
oddech, no i oczywiście jego erekcję w spodniach. Sam fakt, że
zwrócił na to wszystko uwagę doprowadzał go do białej gorączki,
no bo każdy, byleby nie ten głupi dzieciak, który na dodatek
ostatnio zrobił się dziwnie przyjazny. Oczywiście „przyjazny”
we własnej interpretacji tego słowa, w końcu Janek nie mógł
sobie pozwolić na zbytnie przymilanie się Aleksowi i vice versa.
–
Nie, tak tylko pytam – prychnął Jaś, czego już Białecki nie
skomentował. Może miał dość takich gier na dzisiaj? Wbrew
pozorom próba po nieprzespanej nocy go wykończyła, najważniejsze
jednak, że mętlik w głowie zniknął. Tak jakby zniknął, bo
niestety Janek dostarczył mu dzisiaj kolejnych niepotrzebnych myśli,
cholerny idiota.
– A
będziesz jechać w moją stronę? – zapytał i zapiął swoją
kurtkę po samą szyję. Pogoda wcale się nie zmieniała, wciąż
było tak samo zimno i nie zapowiadało się na poprawę,
przynajmniej jednak śnieg przestał już sypać. Białecki nie
przepadał za nim, zawsze kojarzył mu się z jednym – ze świętami,
a wszystko co mu przywodziło je na myśl było dla niego
niesamowicie irytujące.
–
Odkąd ty się martwisz o takie rzeczy? – zapytał i uniósł jedną
brew, wciskając dłonie w kieszenie swojej kurtki. – Powinieneś
się cieszyć, że ktoś chce wieźć twoje śmierdzące cztery
litery – rzucił z pozoru obojętnym tonem i Aleks już nie mógł
tego tak puścić płazem. Prychnął rozeźlony, złapał za futerał
z gitarą i przewiesił go sobie przez ramię, nawet nie patrząc na
Janka.
–
Robisz się coraz bardziej wyszczekany – warknął i wyminął go.
– W sumie to możesz mnie odwieźć.
–
Oho, to teraz łaska, tak? – zapytał Jaś jakby z rozbawieniem.
Aleks aż musiał obejrzeć się na niego przez ramię, a kiedy
dostrzegł uśmiech na twarzy chłopaka, mimowolnie zareagował tym
samym. Właściwie to dobrze mieć jeszcze kogoś oprócz Remka i
Adama, pomyślał. Bycie samemu wcale nie jest niczym przyjemnym, o
czym przekonał się już nie raz. Nie musiał Młodego przecież
dopuszczać bardzo blisko siebie, wystarczy, że pozwoli mu gdzieś
tam być i... i w razie co on też gdzieś tam będzie dla niego. W
końcu stanowili zespół, czy chciał, czy nie, Dzieci Ludwiczka to
już nie tylko on, Remigiusz i Adam. Dopiero w tamtym momencie zdał
sobie sprawę, że już jakiś czas temu zaakceptował Janka i mu w
pewnym stopniu zaufał.
–
Więc? Pracujesz dzisiaj? – zapytał Aleksander, kiedy siedzieli
już w BMW Jasia. Z radia sączył się jakiś znienawidzony przez
Białeckiego świąteczny dżingiel, a na szybie rozpływały się
płatki śniegu, który dosłownie chwilę temu zaczął znów padać.
Jaś bez słowa ruszył zasypaną białym puchem ulicą, a Aleks
zapadł się w wygodnym siedzeniu, patrząc przez okno zblazowanym
spojrzeniem. Starał się udawać przed sobą, że wcale nie
obchodziło go życie Janka, że nie chciał wiedzieć gdzie ten
pracuje, co robi po próbach, co robi przed nimi... że pytał z
nudów i dla podtrzymania rozmowy. Na tę chwilę takie wmawianie
sobie jeszcze przynosiło rezultaty, zdawał sobie jednak sprawę, że
to może nie potrwać długo.
–
Mhm, właśnie tam jadę – powiedział i zerknął na zegarek, jaki
znajdował się na niebieskim wyświetlaczu radia. – Gdyby nie ty i
twoje depresje, miałbym czas, żeby podskoczyć do domu i coś zjeść
– rzucił, na co Aleksander prychnął.
– Nie
musiałeś przyjeżdżać – mruknął, nie chcąc od Janka żadnej
łaski.
–
Ktoś cię musiał poskładać do kupy – odparł chłopak i, ku
zdziwieniu Aleksa, uśmiechnął się lekko pod nosem. – Wiesz,
bycie samym nie zawsze jest dobre – dodał, zerkając kątem oka na
Białeckiego, którego zatkało. Takich słów spodziewałby się od
każdego, nawet od Adama, ale od Jasia...? – Uratowałeś mi tyłek
w kiblu, a ja ci teraz, czyli jesteśmy kwita – dopowiedział
jeszcze i Aleks nagle wszystko zrozumiał.
Jaś
przyjechał do niego rano, bo czuł się zobowiązany, nic więcej.
Nie chciał, żeby Białecki wytykał mu tamtą imprezę, zresztą,
nic dziwnego. Aleksander pewnie na jego miejscu zrobiłby tak samo.
Nie
odpowiedział, nie wiedział co mógłby na to odpowiedzieć, więc
po prostu zamilkł z nadzieją, że droga do jego mieszkania nie
będzie mu się dłużyć.
***
Wszedł
na stronę swojego banku i aż się skrzywił na myśl, jaką kwotę
zastanie na koncie. Będzie musiał w końcu pomyśleć o pracy,
jeżeli nie chce przymierać głodem. Cholera, może nie powinien był
mówić Krzysztofowi takich rzeczy? Gdyby wtedy ugryzł się w ten
głupi język, nie musiałby się teraz martwić stanem swojego
portfela! I co z tego, że Krzychu czasem go wkurzał, co z tego, że
się tak narzucał swoją osobą, że był zbyt natarczywy? Pieniądze
zawsze mu dawał, wystarczyło tylko poprosić i już miał gotówkę.
Źle mu się żyło przy Krzysztofie? – wyrzucał sobie w myślach,
kiedy wpisywał dane do konta. Kliknął enter, a na ekranie laptopa
pojawiły się trzy kropeczki informujące, że musi chwilę
poczekać. Oparł się o ścianę, już się zastanawiając, gdzie
powinien złożyć swoje CV (które i tak musiałby najpierw napisać,
po raz pierwszy w swoim życiu), gdy strona się załączyła.
Zamrugał, nie dowierzając w pierwszej chwili, to musiał być jakiś
błąd! Szybko przeszedł w historię przelewów i tu go czekało
drugie zdziwienie, tym razem jednak mniejsze. Tego mógł się
spodziewać, pomyślał i uśmiechnął się pod nosem.
Krzysztof
wysłał mu pieniądze... Nie pozwolił mu głodować, mimo tych
wszystkich nieprzyjemnych słów, jakie usłyszał. Z jednej strony
poczuł ogromną ulgę, w końcu nie będzie musiał nic robić, ani
pisać tego durnego curriculum vitae, ani szukać pracy. Ale z
drugiej... Krzychu nie powinien tego robić, cholera. Nie powinien
dawać mu już ani złotówki, to nie było fair. Aleks względem
niego nie był fair i w tamtej chwili, kiedy patrzył na trzy zera na
swoim koncie, wiedział, że to co zrobił było okropne. Złapał
Krzysztofa, okręcił go sobie dookoła palca, stanął w samym
centrum jego życia, a później tak po prostu wykopał mężczyznę
ze swojego. A teraz Krzychu jeszcze mu wysyła pieniądze.
Kurwa,
kurwa, kurwa. Przeczesał nerwowo włosy palcami, czując, że nie
potrafił tak po prostu podejść do tego wszystkiego bez emocji. Nie
powinien się tym przejmować, powinien cieszyć się z tych
pieniędzy, wykorzystać je i nic nie powiedzieć Krzysztofowi, nawet
mu nie podziękować.
Ale nie
umiał, ostatnio zbyt wiele w jego życiu się działo, by teraz mógł
coś takiego zrobić i po prostu przełknąć swoje wyrzuty sumienia,
zupełnie jakby tych nigdy nie było. Sięgnął po telefon, od razu
wykręcając numer Krzysztofa. Nikt mu jednak nie odpowiedział, a
dźwięk nawiązywanego połączenia powtarzał się przez chwilę,
aż w końcu zmienił się w sygnał zajętości.
–
Szlag – przeklął pod nosem, jeszcze bardziej sfrustrowany. Gdyby
powiedział Krzysztofowi jedno głupie „dziękuję” z pewnością
poczułby się teraz lepiej, a tak sumienie mu nie odpuszczało.
Wykręcił
numer jeszcze raz, z nadzieją, że mężczyzna wreszcie odbierze.
Jego dłoń zacisnęła się mocno na telefonie, przyciskając go do
ucha. Serce podeszło mu do gardła, kiedy na chwilę w słuchawce
zapadła cisza. Już myślał, że Krzysztof odebrał, że wreszcie
mu podziękuje i będzie mógł położyć się spać, dzięki czemu
odeśpi poprzednią bezsenną noc, jednak znów powitał go dźwięk
zajętości.
–
Kurwa! – krzyknął i aż miał ochotę cisnąć aparatem w ścianę.
Powstrzymał się jednak, nie zrobił nic, tylko wpatrzył się w
sufit, już teraz wiedząc, że nie uda mu się zasnąć. I że jutro
będzie kolejny, jakże chujowy dzień.
Tak
chyba właśnie prezentowało się całe jego życie. Był na tę chujowość skazany.
;_________________________; Czy tylko mi się wydaje, czy rozdziały są coraz krótsze? Chociaż akurat za każdym razem odczuwam, że kończą się zbyt szybko.
OdpowiedzUsuńNiemniej, doceniam, że postarałaś się wyrobić do dzisiaj, byłam szczerze i pozytywnie zaskoczona. Fajnie znowu mieć w życiu coś, na co warto czekać.
Coraz bardziej lubię relację Jaśka z Aleksem. I naprawdę lubię Jaśka. Szkoda tylko, że te ich cięte riposty są takie kiepskie xd Nawet cebuli by nie pokroiły.
Cóż, mam nadzieję, że Jasio(czy on ma nazwisko? o;) będzie kontynuował pakowanie się w życie Białeckiego. Tak sobie pomyślałam, że fajnie by było, jakby zobaczył go gdzieś z Krzysztofem(bo pewnie do niego wróci). Jestem ciekawa, co by pomyślał, poczuł, zrobił.
Jeżeli już o Krzysztofie mowa, to musi być najprawdziwszym idiotą. Chyba że ta kasa to zaległa płatność. Normalny facet to by sobie znalazł innego utrzymanka, który przynajmniej by faktycznie zasłużył na wypłatę, okazując mu względy i umilając jego czas, na czym de facto polega taki układ. Nie, żebym nie kibicowała Białeckiemu, ale staram się wczuć w punkt widzenia każdej postaci.
Tak na marginesie, to nie wiedziałam, że od depilacji robią się pryszcze o;
I jeszcze jedno, bo bardzo wykrzywiło mi twarz - może zamiast "dźwięk zajętości"(wiem, że chyba istnieje, ale jest obrzydliwe, przykro mi :c) to "dźwięk/odgłos zajętego połączenia"?
Ok,to by było na tyle
papatki, kocham, czekam z utęsknieniem~~
Cześć. :)
UsuńSkoro jak sama mówisz "starasz się wczuć w punkt widzenia każdej postaci" to czemu nie starasz się zrozumieć Krzysztofa? Wydaje mi się oczywiste, że mężczyzna się zadłużył w Białeckim i to nie takie proste "znaleźć innego utrzymanka". To, że wysłał chłopakowi pieniądze świadczy o tym, że jest idiotą? Świadczy o tym, że nie chce by nasz Aleks głodował, by się sprzedawał na ulicy. Powinien go zostawić i wtedy by był ok? W ogóle najlepiej to żeby był przystojny i zniewalająco inteligentny, wtedy cokolwiek by zrobił, z pewnością nikt nie nazwałby go idiotą, co to to nie.
Oczywiście moje wypowiedzi na temat Krzysztofa nie świadczą o tym, że chcę, by Aleks z nim był. Wszyscy chyba kibicujemy Jaśkowi. ;) No chyba, że jest tu ktoś kto liczy na Maćka, w końcu przystojny niczym model, bogaty, z ładnym mieszkaniem, dobry w łóżku... Cały zajebisty!
Mam nadzieję, że da się wyczuć ironię.
Co do rozdziału, to cieszę się, że udało Ci się napisać go tak szybko, oby natchnienie Cię nie opuściło. :)
Pozdrawiam,
Kajna.
Krzysztof był czymś w rodzaju klienta dla Białeckiego. Chciał seksu z młodym, ładnym chłopakiem, więc musiał za niego zapłacić. Białecki czerpał jedynie korzyść finansową, a przyjemność z seksu była raczej efektem ubocznym, swego rodzaju zbiegiem okoliczności. Aleksowi nie zależało na Krzysztofie, niezbyt go lubił i nie dbał o niego w żaden sposób, chociaż niewątpliwie był przywiązany do niego - bardziej jednak z przyzwyczajenia i wygody. Nie neguję, że Krzysztof mógł się w Białeckim zadurzyć, dbał o niego i traktował ich relację bardziej personalnie. Rozumiem to, wiem, jak to działa. Nie zmienia to faktu, że pozwalał się wykorzystywać, a to już głupie. To idiotyzm, żeby uganiać się za osobą, która ma nas w dupie, z którą technicznie rzecz biorąc łączyła nas relacja opierająca się jedynie na obustronnej korzyści, nawet jeżeli z naszej perspektywy wyglądało to nieco inaczej i czuliśmy się bardziej zaangażowani w sprawę. Krzysztof jest naiwny i za bardzo gloryfikuje Aleksa, samemu jednocześnie jakby się uniżając. Pewnie nie ma zbyt wysokiego poczucia własnej wartości. Zapewniam cię, że nawet gdyby Krzystof był młody i przystojny, to wciąż byłby dla mnie idiotą, jeśli pozwalałby się wykorzystywać i trwałby w złudzeniu, że może kiedyś jego uczucie zostanie odwazjemnione. (Nawiasem mówiąc, napisałaś, że jakby był zniewalająco inteligentny, to z pewnością nikt nie nazwałby go idiotą. bardzo błyskotliwa uwaga)
UsuńZ drugiej strony zdaję sobie sprawę, że Aleks zmięknie. Że zwymyślał Krzysztofa pod wpływem emocji. Był do niego przywiązany i pewnie w głębi duszy doceniał jego troskę, no ale w końcu był sobą, więc nie przyznałby się do tego. Pewnie się pogodzą i może zostaną znajomymi, ale nie zmienia to faktu, że Aleksowi wciąż nie zależy naprawdę na Krzysztofie. Że teraz po prostu czuje się winny.
Dodam jeszcze, że znalezienie nowego utrzymanka JEST proste, tego kwiata jest pół świata, chyba że miałaś na myśli zadurzenie Krzysztofa, wtedy faktycznie nawet by nie próbował. Ale to nie znaczy, że to trudne.
Ogólnie rzecz biorąc mogę być nieco krytyczna, ale komentarze polegają na przedstawianiu swojego punktu widzenia, więc to zrobiłam. Staram się oceniać postacie z dystansem i obiektywizmem. Tylko tyle.
Cześć ponownie. ;)
UsuńCo do mojej uwagi, sądzę, że nie jest trudno znaleźć postać która jest inteligentna, a którą równocześnie można nazwać idiotą. Maciej jest inteligentny, dobrze wie jak podejść Aleksa, z resztą na pewno nie tylko jego. Ale też moim zdaniem totalnym idiotą jest, zwodzi go, traktuje źle, mimo że Aleks na to nie zasługuje. Dla mnie jest idiotą dlatego, że wykorzystuje chłopaka który nie zdaje sobie sprawy z własnej wartości i wartości swojego ciała.
Z Krzysztofem najwyraźniej źle Cię zrozumiałam. Z pewnością jest naiwny, w tym się zgadzamy, ale jak narazie, po szczerych słowach którymi obrzucił go Aleksander, facet z pewnością się za nim nie "ugania". Można go nazwać głupcem i naiwniakiem ale to ze względu na wcześniejsze czyny. Po wysłuchaniu obelg na swój temat, Krzysztof jedynie wysłał Aleksowi forsę, by ten nie głodował i za to bym go idiotą nie nazwała.
I tak, napisałam, że znalezienie nowego utrzymanka nie byłoby dla Krzysztofa proste i nie miałam na myśli technicznej części tego problemu.
Pozdrawiam,
Kajna.
Widocznie inaczej interpretujemy słowo "idiota". Na przykład takiego Macieja bardziej określiłabym słowem "kutas" :3
UsuńJeśli chodzi o Krzysztofa, i jest tak, jak mówisz - dał mu pieniądze, żeby nie głodował - to faktycznie w porządku. Sama napisałam na początku, że albo jest idiotą i nadal na coś liczy, albo po prostu przesłał mu ostatnią wypłatę. Możliwe, że wynikło drobne nieporozumienie, ale chyba nic nie szkodzi? Osobiście bardzo miło mi się dyskutowało :3
kiss~
Przeogromnie mi miło, że moje opowiadanie (a raczej postacie w nim występujące) wywołało taką dyskusję. Myślę, że dla autora to jeden z największych komplementów, w końcu to dowód na to, że bohaterowie wywołują emocje. :) Zawsze byłam zdania, że obojętnie jakie te emocje nie będą (złe czy dobre), ważne, że w ogóle będą i że postać nie będzie dla odbiorcy obojętna. Nie będę się jednak odnosić do tego czy Krzysztof postępuje dobrze, czy źle i jak to o nim świadczy, bo myślę, że moje zdanie nie pozostanie obiektywne. Ja zawsze wszystkie swoje postacie lubię i dla każdej potrafię znaleźć jakieś wytłumaczenie.
UsuńEkucbbw., jeżeli chodzi o pryszcze, to niektórzy mężczyźni faktycznie po depilacji się z nimi zmagają. Z naruszonych mieszków włosowych powstają później niezbyt przyjemne zmiany skórne. Ot, taki los ludzi. Piękne gładkie klatki piersiowe to zazwyczaj tylko po photoshopie :D
A co do rozdziałów, to chyba nie są krótsze. Nawet jeżeli, to niestety, czasem nie mogę przeciągnąć, bo akcja kończy się właśnie w tym momencie i nie ma sensu wrzucać nic więcej. Ale postaram się to nadrobić częstotliwością (już nie raz na dwa miesiące).
Kajna, natchnienie jest, aż sama jestem zdziwiona. Jak mam czas to ciągle coś ostatnio dopisuję, czy to akapit kolejnego rozdziału, czy nowy pomysł do pliku z planem. :) Oby to mi się utrzymało do samego końca Americany. ;)
Dziękuję za Wasze komentarze, takie dyskusje są naprawdę motywujące i pomagają mi spojrzeć na bohaterów ze strony czytelników. Uwielbiam Was. :)
Pozdrawiam,
DW.
Ja zwykle prowadze nocny tryb życia i żaden z moich współlokatorów nie ma nic przeciwko. Może nie będzie tak źle? :) Będę wyczekiwała kolejnych rozdziałów, bo Twoje tempo mnie powala xD Znowu wciągnęłam się w Dzieci Ludwiczka (Americana, za niedługo przestawię się na te nazwę, też mi się podoba. :)) Nie dawaj nam długo czekać na rozdziały ^^ Wspominałam już że Jaś to mój ulubiony bohater? <3 i choć Krzysztof nie chce źle dla Alexa, obrzydza mnie gdy sobie ich wyobrażam ;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i WENY, WENY, WENY KOCHANA!
Widzę, że Jaś podbija serducha większości z Was. :) Z rozdziałami postaram się być w miarę regularna, mam nadzieję, ze raz na tydzień będzie dla Was okej. ;)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam,
DW.
Świetny rozdział ;) Nie będę ukrywać, że najbardziej spodobała mi się postać Jasia więc im częściej pojawia się w opowiadaniu tym chętniej mi się czyta. :D
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ciekawi jak rozwinie się sytuacja z bratem Aleksa... i z Krzysztofem, strasznie zrobiło mi się go żal po ostatnich rozdziałach.
Jaś, Maciej, Krzysztof... Aleks będzie miał spory problem.
Ufff w końcu znalazłam chwilę na skomentowanie, chwała!
OdpowiedzUsuńZacznę chyba od tego, że żal mi strasznie Krzysztofa. Wydaje się być fajnym facetem- troskliwy, miły, stały w uczuciach- ale raczej nie nadaje się dla Aleksa. Chyba zbyt bardzo się różnią. Ale to nadal bardzo miłe z jego strony, że mimo tych wszystkich obelg, które usłyszał, nie pozwolił chłopakowi przymierać głodem. I w pewnym sensie mam nadzieję, że Krzysztof zna Aleksa na tyle dobrze, że wie, że ten będzie miał wyrzuty sumienia i dlatego nie odbiera. Taka delikatna nauczka, ale jaka uciążliwa :D
Jasiek z początku historii mnie do siebie nie za bardzo przekonywał (to chyba przez Aleksa XD) ale muszę przyznać, że teraz jest jednym z moich ulubionych bohaterów tej historii. Jest świetny. Niby Aleks mówi, ze z niego dzieciak, że co on może wiedzieć o życiu, ale w końcu się do niego przekonuje. To bardzo fajne, że nie od razu, ale stopniowo się docierają. Jak w większości normalnych relacji międzyludzkich XD
I w ogóle urzekł mnie taki martwiący się o Aleksa Jasiek. No cudo! Jestem oczarowana nim <3 Ale z drugiej strony super, że nadal ma ten swój pazur i niewyparzoną buźkę. To jest jego duży plus i przez to wydaje się być taki przekonujący i realistyczny.
O Aleksie to ja nie mam się co rozwodzić, bo uwielbiam go i tyle. Nie sądzę, żeby to się zmieniło, chociaż trochę mnie wkurza jak się zachowuje przy Macieju. Taka się z niego wtedy robi poddańcza pipka, że aż szkoda patrzeć. Mam nadzieję, że szybko przejrzy na oczy i dostrzeże, że on go tylko wykorzystuje. No i jeszcze wkurzyło mnie to jak na zawołanie się ogolił dla niego. Niby szczegół, ale skoro nie lubi tego i nie czuje się dobrze to po jaką cholerę?! Ech... frustrujące i serio mam nadzieję, że zmądrzeje i to szybko
No dobra, bo się troszkę rozpisałam XD Ogólnie to opowiadanie jest jak dla mnie świetne i uwielbiam je za taki nietypowy klimat. Nie ma się do czego w ogóle przyczepić, także czapki z głów dla Ciebie Dream :D Kawał dobrej roboty z tą historią!
Ściskam mocno!
Cieszę się, że Jasiek Cię do siebie przekonał. Chciałam wprowadzać jego postać stopniowo, na początku zarysować układ Aleks-Krzysztof, później więcej Macieja, no i na końcu Jaś. :) Widzę, że chłopak ma już tutaj dużo fanek, jeżeli wybierze Macieja to chyba będzie zlinczowany. :D
UsuńTo co napisałaś o klimacie opowiadania bardzo mnie cieszy. Trochę się bałam, że będzie zbyt podobny do ZTP, które wciąż mi gdzieś tam siedzi z tyłu głowy przez spory sentyment.
Mam nadzieję, że teraz nie wyjdzie coś w stylu "nie chwal dnia przed zachodem słońca" i że do samego końca uda mi się utrzymać poziom. Nie powiem, czuję presję. ;)
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
DW.
W sumie tak sobie myślałam jak Aleks logował się na konto bankowe, to że Krzysztof przysłał mu pieniądze. Trochę jednak mnie zaskoczyło, że nie odbierał, ale po tym co ostatnio chłopak mu powiedział, to się wcale nie dziwię.
OdpowiedzUsuńW sumie między Jasiem i Aleksem coś się dzieje, tak jak myślałam, że będzie na początku, wszystko robi się powoli, co w sumie mi się podoba.