poniedziałek, 18 stycznia 2021

Część 22 i 1/2 (Mrok) Bonus +18

Długo się zastanawiałam, czy to pisać. Doszłam do wniosku, że moment ich pierwszego zbliżenia musi zostać napisany, a że nie bardzo pasuje mi jako osobny rozdział, to macie go w postaci bonusu :) Od następnej publikacji rozpoczynamy już II tom.



***

Pocałunek nie należał do delikatnych, zresztą, czego innego mógłby spodziewać się po Xahenie? Dzikości, zachłanności i agresywności – jak najbardziej, ale z pewnością nie subtelności.

Mężczyzna bezceremonialnie złapał go za biodra, przyciskając do siebie mocno, jakby nigdy już nie chciał go puścić. Ani przez chwilę nie wahał się i Trevedic nie miał wątpliwości, że dzięki tej jego stanowczości oraz braku ogłady sytuacja miała okazję rozwinąć się w kierunku, w którym właśnie podążała.

Poddał się jej całkowicie, choć tak naprawdę nie do końca wiedział, na co się godził. Znał tylko bardzo okrojoną teorię stosunków cielesnych. Miał pojęcie „co, jak i do czego”, ale nic poza tym, co z pewnością Xahen doskonale wyczuwał.

Był niczym płótno, przyjmujące każdy dotyk mężczyzny, poddawał się mu bez chociażby cienia sprzeciwu. Odpowiadał nieporadnie na żarłoczny pocałunek, odbierający mu tchu i przyprawiający o szybkie bicie serca, ciarki na całym ciele i wybuchy gorąca pochodzące z okolic podbrzusza. Nigdy jeszcze nie czuł czegoś tak obezwładniającego.

Usta Xahena zsunęły się niżej, po brodzie, aż na szyję. Ręce odnalazły drogę na pośladki księcia, ściskając je miarowo, jakby powstrzymując się przed czymś o wiele bardziej gwałtownym. Miał ochotę zedrzeć mu ubrania teraz, zaraz. Zedrzeć je, pchnąć Trevedica na ziemię, a później wziąć żarliwie, bez chwili zastanowienia. Powstrzymał się jednak, kiedy poczuł jak młodzieniec ucieka przed jego dotykiem, oderwał wargi od jego szyi i posłał mu zdezorientowane, może nawet niespokojne spojrzenie.

Zbyt szybko? Agresywnie? Wystraszył go?

– Nie... tu – wydusił Trevedic, do którego dotarło, że wciąż znajdują się w izbie i że na górze spała Ilima. Xahen zamrugał, chłonąc widok zaczerwienionej twarzy księcia, jego opuchniętych od pocałunku ust i błyszczących od podniecenia niewidomych oczu. Przełknął ślinę, ale nie odpowiedział. Bał się, że gdyby to zrobił, Trevedic mógłby się rozmyślić, a on...

Cholera. Tak bardzo tego chciał. Podobne myśli nawiedzały go już od dłuższego czasu, jednakże nie widząc zainteresowania ze strony księcia, nie naciskał. Nie chciał potwierdzać wizerunku barbarzyńcy, którego młodzieniec już na niego projektował. Obiecał więc sobie, że nie tknie Trevedica palcem, no chyba, że ten sam będzie tego chciał. I wreszcie nadszedł moment, na który czekał. Nie zastanawiał się, dlaczego nadszedł akurat teraz oraz że to może mieć związek z zachowaniem chłopaka na uczcie, takie rzeczy zostawiał na czas, kiedy jego umysł przestanie mącić pożądanie.

Zwilżył nerwowo wargi, po czym bez słowa złapał księcia za nadgarstek i pociągnął w stronę izby sypialnej. Chłopak wciągnął ze świstem powietrze, ale nie oponował. W tym momencie zgodziłby się na wszystko, byleby tylko znów znaleźć się blisko Xahena, poczuć jego duże dłonie na sobie i dotyk miękkich, wydatnych ust, a kiedy wreszcie to dostał, miał wrażenie, że cały świat wywrócił się do góry nogami.

Mężczyzna przycisnął go całym swoim ciałem do drzwi, które zamknęły się z głuchym łoskotem. Całował go mocno, nie dając ani chwili na zaczerpnięcie oddechu. Jego usta wręcz miażdżyły mu wargi, a język prędko utorował sobie drogę do ich wnętrza. Trevedic stęknął, oszołomiony i trochę przestraszony. Z drugiej strony musiał przyznać, że nie byłby w stanie odepchnąć Xahena, pragnął go.

Zacisnął więc dłonie najpierw na jego odzieniu, żeby zaraz objąć jego szyję i przyciągnąć do siebie bliżej – o ile w ogóle była jeszcze taka możliwość. Xahen przylegał już do niego całym ciałem, a kiedy młodzieniec poczuł na swoim biodrze wybrzuszenie w jego spodniach, zakręciło mu się w głowie. Sam już dawno był podniecony do granic możliwości, pozwolił więc temu uczuciu całkowicie sobą zawładnąć.

Szorstka dłoń odnalazła drogę pod ubrania księcia i zaczęła drażnić swoim dotykiem jego płaski brzuch. Elektryzujący impuls przeszedł przez jego ciało, kiedy tylko opuszki palców musnęły rozgrzaną skórę. Stęknął ni to z zaskoczenia, ni z przyjemności, nie chcąc nawet zastanawiać się, jak żałośnie to mogło zabrzmieć.

Xahen najwidoczniej jednak stwierdził inaczej, bo już po chwili zabrał się za zrzucanie z Trevedica ubrań. Chciał mieć go nagiego jak najszybciej, a kiedy zdjął z niego górną część odzienia, odsunął się na moment, żeby móc go dokładnie obejrzeć.

Nic, czego wcześniej już by nie widział, ale w tamtym momencie nie mógł oderwać od niego rozpalonego spojrzenia. Widok smukłego, chudego ciała, z ledwie zabliźnioną raną po ugryzieniu nocnicy na ramieniu wywołało w nim kolejną falę pożądania. Warknął pod nosem, wściekły na samego siebie za swoją słabość, po czym przyciągnął zdezorientowanego Trevedica do ostatniego, szybkiego, ale równie głębokiego pocałunku co wcześniej, po czym złapał go stanowczo za ramiona, odwrócił i pchnął – tym razem na siennik.

Zaskoczony Trevedic wylądował na łóżku z krótkim okrzykiem na ustach. Zacisnął oczy, bojąc się upadku, jednak kiedy poczuł pod sobą miękkie posłanie, odetchnął. Już miał zbesztać Xahena za jego gwałtowność, ale z jego gardła wydobył się tylko długi pomruk, bo mężczyzna błyskawicznie się na nim usadowił, ponawiając zapalczywe pocałunki.

Książę już wiedział, że je uwielbiał. I – co musiał przyznać nawet sam wojownik – z chwili na chwilę zaczynał coraz lepiej się w nich odnajdywać. Z początkowej bierności i bezradności niewiele już pozostało. Odrzucając wszelkie konwenanse, jakie jeszcze czaiły się w zakątkach jego świadomości, naparł na język Xahena swoim własnym, jednocześnie wsuwając mu ręce pod koszulę.

Aż westchnął, kiedy dłonie sunęły po twardym, umięśnionym brzuchu naznaczonym licznymi bliznami. Badał każdą krzywiznę, każde zagłębienie czy wypukłość, tworząc sobie w głowie mapę jego ciała i chociaż nie potrafił go zobaczyć, podobało mu się to, co czuł. Może tylko nie do końca podobały mu się te blizny; niektóre wydawały się bolesne i niosły za sobą powidok ran zagrażających życiu. Na przykład ta niedaleko pępka – zgrubiała, rozległa i mocno pofałdowana. Będzie musiał kiedyś wypytać o nią Xahena.

Kolano mężczyzny znalazło się między jego nogami. Jęknął w momencie, w którym docisnęło się do jego krocza. Mimowolnie poruszył biodrami, ocierając się o nogę partnera, w żadnym stopniu nad tym nie panując. Był już tak okrutnie podniecony, że przestał panować nad swoimi odruchami.

Xahen, widząc to, aż zgrzytnął zębami i w przeciwieństwie do Trevedica, spróbował się uspokoić. W przeciwnym razie już przycisnąłby chłopaka do siennika i prędko przeszedł do rzeczy, a przecież nie chciał go wystraszyć.

Patrzył na zaczerwienioną od podniecenia twarz księcia i wciąż do niego nie docierało, że naprawdę miał go tuż pod sobą, podnieconego oraz proszącego o dotyk. Kilka kosmyków wyplątało się z warkocza, opadając bezwiednie na wciąż posiniaczone policzki. Pod wpływem chwili sięgnął do nich i odgarnął pasmo włosów na bok, gładząc opuszką palca fioletowy wykwit, żeby zaraz spojrzeć prosto w niewidzące, roziskrzone oczy utkwione gdzieś ponad jego głową.

Trevedic był piękny. Nawet teraz, kiedy stracił na wadze, a jego twarz wciąż się goiła. Xahen obiecał sobie, że musi osobiście dopilnować posiłków chłopaka. Nie może już więcej schudnąć. I pewnie normalnie by złośliwie skomentował widoczne pod skórą żebra, jednak to z pewnością zepsułoby intymny nastrój.

Milczał więc dalej.

Pochylił się nad nim ponownie i tym razem, nie spiesząc się już nigdzie, w końcu miał go tuż pod sobą – spokojnego oraz reagującego na każdy dotyk, pocałował powoli. Z pasją, jak już dawno nikogo nie całował. Wydawałoby się wręcz, że zapomniał, jak to jest być delikatnym podczas takich chwil, a jednak chciał, żeby Trevedic zapamiętał z tej nocy głównie przyjemność.

Zsunął usta niżej, na szyję, mimowolnie – albo może i nawet z premedytacją? – naznaczając ją kilkoma ciemniejszymi punkcikami. Książę sapnął, zaciskając dłoń na ramieniu wojownika, a kiedy ten ześlizgnął się jeszcze niżej i objął wargami jego prawy sutek – stęknął. Otworzył szeroko oczy, samemu nie poznając swojego głosu. Xahen zerknął wyżej, na czerwoną twarz Trevedica i uśmiechnął się do siebie w myślach z zadowoleniem, sięgając jednocześnie ręką w dół.

Zassał brodawkę ustami, w tym samym momencie łapiąc młodzieńca stanowczo za wzwód ukryty pod materiałem spodni. Zaskoczony książę aż sapnął i wierzgnął nogami, nie spodziewając się takiego ruchu.

Zadowolony Xahen zaczął drażnić jego erekcję jeszcze bardziej, napawając się każdym dźwiękiem opuszczającym gardło Trevedica. A kiedy pomyślał, że był pierwszą osobą, która dotykała młodzieńca w tak intymnych miejscach, kąciki jego ust same ciągnęły do góry.

Odsunął się na moment – tylko na chwilę, aby rozpiąć skórzany pas i wreszcie ściągnąć z niego spodnie. Książę nie oponował, wręcz przeciwnie, ku zdziwieniu wojownika uniósł biodra, pomagając mu z pozbyciem się dolnej części odzienia.

I wreszcie go miał, nagiego, rozpalonego i chętnego. Aż przełknął ślinę, kiedy spojrzał na całkiem sporą erekcję leżącą na płaskim brzuchu pokrytym jasnymi włoskami. Widział go nagiego już wcześniej, jednakże wtedy drżał z zimna, próbując wykąpać się w lodowatej rzece, a takich warunkach nikt nie miałby się czym chwalić. Teraz sprawa miała się inaczej. Trevedic może i wydawał się cherlawy, ale Xahen musiał przyznać, że takimi rozmiarami męskości nie pogardziłby żaden Ta'heńczyk.

Nie myśląc już więcej, obniżył się tak, że miał wzwód księcia na wysokości swojej twarzy. Chłopak wydawał się od razu to zauważyć, bo poruszył się nerwowo, a nawet uniósł się na ramieniu, jakby chciał spojrzeć w dół.

– Co ty...? – Nie dokończył pytania, jego głos przerodził się w przeciągły jęk, kiedy usta Xahena objęły czubek jego przyrodzenia. Padł z powrotem na siennik, próbując zapanować nad biodrami, które instynktownie wykonywały ruchy frykcyjne.

Czuł, jak w głowie zapanowuje mu pustka, a cała jego świadomość skupia się tylko w obrębie gorących ust wojownika, jego sprawnego języka i przyjemności kumulującej się w jądrach.

Zdarzało mu się już onanizować, to w końcu nic dziwnego. Miał świadomość, że tak właśnie funkcjonowało ciało i czasem potrzebowało uwolnienia gromadzących się emocji, jednak uczucia, które właśnie go obezwładniało, nie potrafił do niczego przyrównać. Xahen zdecydowanie wiedział co robić, z pewnością sypiał nie tylko z kobietami, ale musiał współżyć również z mężczyznami. Był doświadczony, nic więc dziwnego, że Trevedic nie wytrzymał długo. Poczuł, jak jego przyjemność staje się coraz to bardziej intensywna. Jak wzbiera się w nim i wreszcie osiąga punktu przełomowego.

Wygiął plecy w łuk, gdy jego ciałem wstrząsnął mocny impuls. Zacisnął pięść na futrze, na którym leżał i wydał z siebie stłumiony przez własną dłoń jęk. Zakrył usta w przypływie resztki trzeźwego myślenia; dźwięki, jakie z siebie wydawał i tak były już zawstydzające.

Xahen przełknął wszystko sprawnie i odsunął się, samemu będąc już podnieconym do granic możliwości. Nie spodziewał się tak szybkiego zakończenia, myślał, że przejdą jeszcze do innych czynności, ale nie mógł narzekać. To i tak więcej, niż wcześniej mógłby marzyć.

Nic więcej nie zrobił, patrzył na Trevedica, który dyszał ciężko po osiągniętym orgazmie, leżąc tuż pod nim całkowicie bezbronny.

– To było... – zaczął książę, ale właściwie nie wiedział, co powiedzieć. Dopiero teraz zaczynało do niego docierać, co takiego między nimi zaszło. Chrząknął, mając nagłą ochotę schować się gdziekolwiek. Wlazłby nawet pod ten siennik, byleby tylko uciec z zasięgu wzroku Xahena.

– Niespodziewane – dokończył Xahen, uśmiechając się szeroko, z zadowoleniem. Trevedic, chociaż tego nie widział, wyraźnie wyczuwał jego satysfakcję, co tylko pogłębiło rumieniec na jego twarzy, schodzący aż na dekolt.

Podniósł się powoli do siadu, nie bardzo wiedząc jak się w takim momencie zachować, gdy nagle go olśniło.

– Ale ty jeszcze nie...?

Gromki śmiech, który obił się od ścian izby, utwierdził go w przekonaniu, że zadał bardzo głupie pytanie.

– Nie, [i]książę – zaakcentował i zdecydowanie zabrzmiało dla Trevedica jak zniewaga. – Nie jestem taki szybki – dodał z wyraźnym rozbawieniem, a on miał wrażenie, że zaraz spłonie ze wstydu.

– To... chcesz? – Na prastarych elfów, co się z nim działo? Nie potrafił wyartykułować ani jednego złożonego zdania!

– Co chcę? – Xahen nie dawał za wygraną. Owszem, był już tak podniecony, że aż go wszystko bolało, ale nie mógł sobie odpuścić droczenia się z Trevedicem. Miła odmiana po nieprzyjemnej kolacji w towarzystwie ojca i brata.

– Wiesz.

– Nie bardzo – mówił, jakby naprawdę nie wiedział, o co chłopakowi chodziło. Ten aż zmarszczył wściekle brwi, co wyglądało dość zabawnie w towarzystwie trawiącego go zawstydzenia.

– Robisz to specjalnie – prychnął i nagle naparł na Xahena, zmuszając tym samym, aby teraz to on położył się na sienniku. Mężczyzna uniósł brwi w wyrazie zdziwienia, ale nic nie powiedział, tylko się grzecznie ułożył. – Czasem naprawdę cię nienawidzę, dupku – warczał, siadając mu na kolanach, a on musiał przyznać, że zirytowany Trevedic był jeszcze bardziej pociągający.

– Dupku? Takie słowa nie pasują waszej książęcej mości.

– Zamilcz już lepiej, bo jeszcze się rozmyślę! – zagroził, łapiąc drżącymi dłońmi za skórzany pas podtrzymujący spodnie. Rozpiął go sprawnie, co zaskoczyło nawet jego samego, po czym zsunął dolną część garderoby i wtedy zamarł. Bo... co właściwie powinien teraz zrobić?

Xahen nie odezwał się ani słowem, nie chciał przecież, aby Trevedic rzeczywiście się rozmyślił. Kiedy jednak zobaczył go pochylającego się nad nim z wyrazem bezradności na twarzy, wiedział, że musi przerwać milczenie, bo niczego się nie doczeka.

– Chwyć go – polecił szeptem, a w jego głosie nie słychać już było rozbawienia. Książę drgnął, po czym przesunął dłonią w górę uda, przyprawiając Xahena o dreszcze. Mężczyzna musiał zagryźć dolną wargę, żeby się uspokoić i cierpliwie czekać na dalsze ruchy maga, ale kiedy ten wreszcie ujął jego penisa, nie wytrzymał. Odetchnął głośno, wyrzucając mimowolnie biodra w górę. – Mocniej. Zaciśnij na nim palce.

Trevedic posłusznie wykonywał jego polecenia, odczuwając podniecenie mimo swojego niedawnego spełnienia. Przyrodzenie Xahena było całkiem inne niż jego. Krótsze, ale za to wyraźnie grubsze, Ta'neh zdecydowanie nie miał się czego wstydzić.

– A teraz przesuń od nasady po sam czubek – instruował dalej, za co Trevedic (chociaż w życiu by się do tego nie przyznał!) był wdzięczny. – Szybciej. – Nie rozkazał. Poprosił, co bardzo mu się spodobało. Aż uśmiechnął się do siebie i przyspieszył ruchy ręki.

Xahen musiał być naprawdę bardzo podniecony, bo wcale nie wytrzymał dłużej niż Trevedic. Doszedł w dłoni księcia, obryzgując też swoje podbrzusze. Opadł na siennik z krótkim stęknięciem na ustach, czując się w tamtym momencie jakby był władcą świata. Zerknął kątem oka na maga, który zamarł z ręką wyciągniętą przed sobą z wyrazem bezradności na twarzy. Nie wytrzymał. Znów się zaśmiał, po czym złapał za jego nadgarstek i pomógł mu z tym jakże palącym problemem, wycierając ją o swoją lnianą koszulę, którą zaraz z siebie zrzucił.

– I już. Nie martw się, nie wyżre ci skóry – zakpił, a Trevedic łypnął na niego złowrogo swoimi niewidzącymi oczami.

– Tego nie mogę być pewny – prychnął, ale uśmiechnął się lekko pod nosem. Musiał przyznać, że było... przyjemnie?

– Masz moje słowo, jesteś bezpieczny – odparł jeszcze Xahen i rozłożył się na sienniku. – Będziesz tak siedział, czy idziemy spać?

Mag zawahał się przez moment. Zwilżył wargi, które jeszcze niedawno dotykały ust wojownika. Na samą myśl, mrowiące ciepło rozlało się w okolicach jego serca, ale niestety, umysł powoli wracał do rzeczywistości, a ta nie była już tak przyjemna.

Nie marudził, że przydałaby im się kąpiel. Albo że wolał spać u siebie.

Bo nie wolał. Nie dzisiaj, kiedy mieli przed sobą ostatnią wspólną noc. Nie wiedział, co przyniesie jutro, a więc niczego nie żałował. Przysunął się do mężczyzny, pozwalając mu nakryć się futrem, a następnie bezpardonowo wtulił się w niego bokiem. Normalnie by sobie na to nie pozwolił... w ogóle nie pozwoliłby, aby wydarzyło się wszystko, co miało miejsce dzisiejszego wieczoru.

Po raz pierwszy w życiu zrobił to, na co naprawdę miał ochotę i nie dręczyło go żadne poczucie winy.

– Nie poznaję cię dzisiaj – mruknął Xahen, którego ramię oplotło pas Trevedica.

Książę odetchnął głęboko, ale nic nie odpowiedział. Zamarł w bezruchu, udając, że powoli zasypia, choć miał świadomość, że przed nim bezsenna noc.

I rzeczywiście, tej nocy nie zmrużył oka.

Czekał, sam nie wiedząc na co, ale jedno było pewne – nie będzie to nic dobrego.

2 komentarze:

  1. Wyczekiwana scena miłosna :D idealne zamknięcie pierwszego tomu. Pięknie oddaje charakter Trevedica to że po raz pierwszy w życiu zrobił to na co naprawdę miał ochotę. On zawsze był gotów na poświęcenia dla swojego ludu itp ale jak czuje że już nie ma dla niego szans to ma dość i robi to na co ma ochotę. Dzięki za rozdzialik

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej.rozdzial swietny. Pięknie wyszła ci ta scena. T. Pierwszy raz nie patrząc na konsekwencje zrobił coś na co miał ochotę. Wydaje mi się, że to przez fakt tej niewiadomej. Ale tyle jego- chwila szczęścia. A teraz czekam co dalej się wydarzy . Pozdrawiam i weny. W.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.