Dzięki za komentarze :)
Tęsknota
Od
kilku chwil próbował zrobić dobre zdjęcie zarówno Mostu
Brooklyńskiego, jak i stojącej w oszklonym zadaszeniu drewnianej
karuzeli. Zawsze jednak coś mu w tym ujęciu nie pasowało, to ktoś
wszedł mu w kadr, to złe światło, a to jeszcze jakiś inny,
wkurzający szczegół. Kiedy wreszcie po długiej batalii udało mu
się wykonać satysfakcjonującą fotkę, poczuł, jak ktoś zachodzi
go od tyłu i zakrywa mu oczy dłońmi.
Uśmiechnął
się mimowolnie.
–
Piętnaście minut spóźnienia – powiedział rzeczowym tonem,
odwracając się i patrząc na Ryana z naprawdę bardzo bliska. Aż
wciągnął odruchowo powietrze, zabarwione wonią jego perfumam,
próbując przy tym nie wyglądać na tak onieśmielonego, jak w
rzeczywistości się czuł.
Bo
Ryan... cholera, wyglądał naprawdę dobrze w świetle dziennym.
–
Metro zawiodło.
–
Mówiłeś, że mieszkasz gdzieś w pobliżu – wytknął mu
sprawnie.
Ryan
błysnął szerokim uśmiechem, a Mateusz aż przeklął w myślach,
bo jak niby mógłby się na niego gniewać? Na sam jego widok się
rozpływał, a kiedy jeszcze mężczyzna patrzył na niego w taki
sposób, w jaki robił to teraz, dokładnie na samym środku deptaka,
mógł wybaczyć mu wszystko. Ryan zdawał się rozbierać Mateusza
wzrokiem, jego spojrzenie było tak intensywne, że ten niemalże się
pod nim gotował.
–
Okej, okej. Sprzątałem w pokoju, żebyś mógł przyjść –
powiedział wreszcie z rozbrajającą szczerością, rozkładając
przy tym ręce w bezbronnym geście.
Mateusz
zmarszczył brwi.
–
Przyjść? – Z tego co pamiętał, nie na to się umawiali. Mieli
się po prostu spotkać. Przełknął ślinę, gdy spojrzenie Ryana
stało się jeszcze bardziej natarczywe. Momentalnie przed oczami
stanęły mu sceny ich namiętnych, pijackich pocałunków, które
niestety nie miały żadnego dalszego rozwinięcia. Byli zbyt pijani,
by cokolwiek zrobić i zbyt zmęczeni, aby przypadkiem nie zasnąć w
trakcie, więc kulturalnie się rozeszli, jednak obietnica
dokończenia tego, co zaczęli, wciąż wisiała między nimi.
–
Stwierdziłem, że to najlepszy pomysł. Dzisiaj i tak ma padać.
Skibiński
mimowolnie zerknął na niebo i rzeczywiście już zbierały się na
nim szare chmury. Podejrzewał jednak, że mają jeszcze trochę
czasu, nim lunie z nich siarczysty deszcz.
–
Więc do ciebie? – Nie umiał opanować zadowolonego uśmieszku,
jaki samoistnie wpłynął na jego twarz. Sama myśl, że mógłby
coś zrobić z Ryanem wywoływała kolejne zalewające go fale
gorąca.
Był
tylko facetem, to jasne, że po ponad miesiącu celibatu, miał
ochotę na takiego faceta, jakim był Wilson. Tylko głupi by mu
odmówił.
– Do
mnie – odparł z zadowoleniem Ryan i ruszył w kierunku, z którego
przyszedł.
Mateusz
ani myślał teraz zawracać.
***
Weszli
do wysokiej, czteropiętrowej kamienicy ze schodami pożarowymi na
balkonach, którym Mateusz tak namiętnie się przyglądał.
Kojarzyły mu się dotąd tylko z filmami, więc kiedy znalazł się
wreszcie w Nowym Jorku, zawsze zerkał w stronę budynków z takimi
rusztowaniami, czując nieodpartą chęć wspięcia się po nich.
Musiał odsunąć swoje zachcianki na bok, bo w tym momencie jedynym
czego pragnął, był Ryan uśmiechający się do niego zachęcająco.
Wnętrze
budynku było znacznie biedniejsze od tego, w którym mieszkał z
Asią, ale mimo to musiał przyznać, że było zadbane i czyste. Nie
śmierdziało tu ani stęchlizną, ani moczem bezdomnych – jak
początkowo zakładał – na korytarzu nie unosił się też zapach
marihuany, papierosów czy alkoholu, było względnie... normalne.
Ot, zwykła kamienica, w której mieszkali zwykli ludzie.
Wspięli
się po drewnianych, skrzypiących, ale nie rozpadających się
schodach, prosto na drugie piętro. Zatrzymali się tuż pod drzwiami
z charakterystycznym otworem na listy, który nie umknąłby uwadze
Mateusza. Każdy taki szczegół wydawał mu się niesamowicie
ciekawy i chociaż mieszkał tu dopiero od miesiąca, wciąż zwracał
na nie uwagę.
Ryan
sięgnął do kieszeni po klucze i kiedy już miał je wyciągnąć,
drzwi otworzyły się szeroko, a w nich stanęła wysoka, szczupła
mulatka z burzą warkoczyków opadających jej na ramiona.
– O,
wróciłeś – powiedziała i zerknęła krótko na Mateusza. –
Kate – przedstawiła się z lekkim uśmiechem.
–
Matt – odparł powoli, odsuwając się, by dziewczyna mogła wyjść.
–
Uciekam, bo zaraz będę spóźniona do pracy. Kuchenka znów nie
działa, jak coś. Dzwoniłam już do landlorda, jutro ma podesłać
kogoś do naprawy – to mówiąc, skierowała się w stronę
schodów. – Trzymajcie się, miło było poznać, Matt! –
krzyknęła, zbiegając po stopniach.
Mateusz
uniósł brwi i zerknął pytająco na Ryana, który tylko wzruszył
ramionami.
–
Współlokatorka – wyjaśnił, po czym wszedł do wąskiego,
zagraconego przedpokoju. Pod ścianą stały trzy duże kartony, a na
nich oparto deskę do prasowania. Niżej, na podłodze, walały się
buty. Cała masa butów – męskie, damskie, szpilki, trampki,
sandały, klapki... Nic, tylko wybierać i przebierać.
– W
ile osób mieszkacie? – zapytał, wahając się przez moment. W
pierwszym odruchu chciał ściągnąć swoje buty, ale zaraz
dostrzegł, że Ryan nie pozbył się swoich, tylko podszedł do
zamkniętych drzwi naprzeciwko wejścia.
–
Cztery – powiedział i obejrzał się jeszcze na Mateusza. – Kate
mieszka z chłopakiem, ja sam i jeszcze jest taki jeden chłopak,
Alex, który praktycznie nigdy nie opuszcza swojego pokoju –
powiedział, kręcąc palcem przy swojej skroni, chcąc dobitniej
zaakcentować, że z tym chłopakiem zdecydowanie było coś nie tak.
Skibiński parsknął pod nosem, a później spojrzał jeszcze w
stronę drzwi na drugim końcu pomieszczenia, które wskazał Ryan,
żeby dać mu znać, gdzie mieszka ów świr. – Tak więc jesteśmy
sami, nie licząc tego, który jest tu zawsze – dodał z wyraźnym
rozbawieniem, po czym zamaszystym gestem ręki zaprosił Mateusza do
wnętrza pomieszczenia, które zamieszkiwał. – Witaj w moich
skromnych progach – powiedział i mrugnął do niego, na co
momentalnie zrobiło mu się goręcej. Bo nagle zdał sobie sprawę,
że naprawdę zaraz to zrobią.
Przełknął
ukradkiem ślinę, po czym wszedł do pokoju, rozglądając się
ciekawie dookoła. Już na pierwszy rzut oka widać było, ze ta
sypialnia była główną zamieszkiwaną przez Ryana przestrzenią.
Panował tu względny porządek, jednak stojące dookoła rzeczy
kłóciły się ze sobą – jak na przykład oparty o ścianę rower
górski, czy stojące się na jednej z półek trzy garnki, włożone
jeden w drugi.
–
Okej – zaczął, gdy drzwi za nim trzasnęły, wywołując mocny
dreszcz przebiegający po całym ciele. Przełknął ukradkiem ślinę.
– Więc tu sprzątałeś? – Uniósł jedną z brwi (Patryk zawsze
mu zazdrościł tej umiejętności) i posłał Ryanowi wyzywające
spojrzenie. Kiedy lodowo niebieskie oczy Wilsona wyłapały jego
wzrok, na moment zapomniał, jak się oddycha.
–
Sprzątałem – powiedział, przysuwając się do niego ukradkiem. –
Dostanę coś w nagrodę? – wypalił z bezczelnym uśmiechem.
Mateusz
się zawahał. Przez moment nie wiedział co robić, aż wreszcie
zebrał się w sobie (przecież nie chciał wyjść na jakąś
cnotkę-niewydymkę!), wsunął rękę w ciemne włosy Ryana i jednym
pociągnięciem zmusił go, aby zbliżył się do niego jeszcze
bardziej, a później...
Później
się całowali.
Mocno.
Męsko. Bez jakichkolwiek zahamowań. Od razu przeszli do sedna, Ryan
się z nim nie patyczkował. Pchnął go na stojącą nieopodal
szafę, a kiedy jej uchwyt wbił się Mateuszowi w plecy, jęknął w
proteście.
–
Ała! – oderwał się od niego na moment, posyłając mu urażone
spojrzenie, na co Ryan zaśmiał się wesoło. Na widok jego
opuchniętych od pocałunków, pełnych ust, w Skibińskim ponownie
coś zawrzało. Patryk miał piękne usta, jednak Ryan w niczym mu
nie ustępował.
–
Przepraszam? – Błysk w jego oku wskazywał, że wcale nie czuł
się winny. Mateusz parsknął tylko śmiechem, po czym znów go do
siebie przyciągnął i zaczął gorączkowo całować.
Ryan
robił to tak dobrze. Miał tak cudowne, miękkie wargi, zwinny
język, tak cudownie pachniał i... Jęknął, tym razem nie
boleśnie, a z podniecenia, bo pod jego bluzę wdarła się dłoń
mężczyzny.
Mógłby
oddać mu się tu i teraz. Mimo że byli całkowicie trzeźwi, czuł
się tak pijany, jakby nie do końca wiedział, co robi. Ryan pchnął
go na łóżko, nie oponował. Z pocałunkami przeszedł na szyję,
więc ją tylko odchylił, aby dać mu łatwiejszy dostęp.
I wtedy
w jego głowie pojawiła się przerażająca myśl.
Co, jak
nie będzie wystarczająco dobry? Po ruchach Ryana wywnioskował, że
dla niego to nie pierwszyzna, a on przecież dotychczas miał tylko
jednego partnera. Wilson mógłby się zniechęcić, mógłby wręcz
całkowicie Mateusza skreślić...
– Ej,
co jest? – Ryan momentalnie wyczuł, że coś nie grało. Cóż,
nic dziwnego, skoro Skibiński całkowicie przestał odpowiadać na
jego pieszczoty.
Momentalnie
poczuł się tak zawstydzony, jak jeszcze nigdy. Chrząknął,
oblewając się rumieńcem po same czubki uszu – czuł, jakie są
gorące.
–
Nic...
–
Przecież widzę. Co jest? Ale bez ściemy. Wolisz przerwać?
Mateusz
miał ochotę wyskoczyć przez okno, a następnie wykopać sobie
kilometrowy dół, by przypadkiem się już z niego nie wydostać.
–
Nie, po prostu... – Odetchnął. W sumie może powiedzieć, prawda?
Nie znali się zbyt długo, ale w noc, kiedy się spotkali, padło
wiele słów, których Mateusz nie powiedziałby nikomu innemu. –
Wiesz. Miałem dotąd tylko jednego partnera – powiedział
wreszcie, a gdy usłyszał, jak żałośnie to brzmiało, zapragnął,
aby gdzieś w pobliżu znajdowała się jakaś stacja NASA. Z chęcią
wystrzeliłby się w kosmos.
Ryan
uniósł brwi, by zaraz błysnąć swoimi ładnymi, równiutkimi
zębami. Miał zdecydowanie amerykański uśmiech.
– I?
To ma mnie odstraszyć?
Mateusz
wzruszył ramionami. Spojrzenie lodowych oczu chłopaka wręcz go
rozpraszało. A pamiętał, że jeszcze w klubie miały kolor
chabrowy... Musiał przyznać, że taki mroźny błękit bardziej mu
pasował.
–
Chyba jednak nie odstrasza – powiedział z niemałą ulgą, ale
wtedy na twarz Ryana wpłynął wyraz zastanowienia. Mężczyzna
nagle odsunął się od niego, przysiadając na krańcu łóżka.
– A,
teraz łapię – zaczął. – Wiesz... mnie nie interesują
związki. Lubię cię, możemy się spotykać, możemy gadać, bo
fajnie nam to wychodzi, ale nic poza friends with benefits mnie nie
interesuje. Ja... – zmarszczył brwi, jakby się zastanawiając,
jak najłagodniej przekazać to, co miał na myśli – nie jestem
typem związkowca, jeśli wiesz co mam na myśli. Nie umiem utrzymać
takiej relacji.
Mateusz
zamrugał. Uchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, po czym
zaraz je zamknął, ostatecznie nie mając pojęcia jak to
skomentować, bo przecież...
Nie
zależało mu w taki sposób na Ryanie. Chyba. To znaczy bardzo go
polubił, mężczyzna pociągał go tak, jak już dawno nikt inny
(pomijając oczywiście Patryka), lubił rozmowy z nim, żarty i te
dwuznaczne komentarze, którymi Ryan sypał jak z rękawa. Jednak nie
chciał się wpakować w nic poważniejszego, w szczególności, że
przecież dopiero zaczynał życie w Stanach. Jak strasznie by to nie
brzmiało – nie chciał się dać uwiązać już na samym początku
tej przygody.
Choć
może Ryan rzeczywiście mógł wyciągnąć błędne wnioski z
zachowania Mateusza, a już na pewno po tym wyznaniu, jakie mu
zaserwował.
– Nie
– jęknął i gdy zobaczył przerażoną minę Wilsona, parsknął
śmiechem, po czym podciągnął się do siadu. – Nie, w sensie, że
też nie chcę związku – uspokoił go. – Dopiero co musiałem
zerwać z moim pierwszym chłopakiem. A kochałem go – zaznaczył.
– I gdybym nie wyjeżdżał, na pewno byśmy się nie rozstali.
Układ friends with benefits jak najbardziej mi pasuje. – Kiwnął
głową, dostrzegając ulgę na twarzy Ryana.
– No
to mamy jasność – powiedział, znów błyskając swoimi idealnymi
zębami.
–
Tylko... – zaczął Mateusz, znów płonąc rumieńcem na
policzkach i uszach. Ryan posłał mu pytające spojrzenie. –
Mógłbym wciąż prysznic? Bo wiesz... ja nie wiedziałem, że
dzisiaj tak się skończy i...
–
Głupie pytanie – parsknął, po czym od razu wstał i jako, że
ten średnich rozmiarów pokój był praktycznie całą jego
przestrzenią życiową, wyciągnął z szafy ręcznik. Naprawdę
miał tu schowane wszystko, co potrzebne. – Łazienka jest po
prawej. Powinieneś znaleźć. Ale skoro Kate wychodziła ostatnia,
to nie zdziw się, jak na podłodze zastaniesz bajoro – uprzedził,
na co Mateusz machnął ręką i z wdzięcznością odebrał ręcznik.
–
Dzięki.
Łazienka
była mała, zagracona, ale o dziwo czysta, choć na podłodze
faktycznie znajdowała się kałuża, to jednak pomimo takiej ilości
domowników, higiena pomieszczenia została zachowana. Bez zawahania
wziął więc prysznic, koncentrując się na strategicznych
miejscach w swoim ciele – nie chciał żadnych niechcianych
niespodzianek.
Po
umyciu się, wahał się przez moment, czy założyć na siebie
ubrania. Ostatecznie doszedł do wniosku, że to całkowicie
niepotrzebne, skoro i tak zaraz będą je ściągać. Zerknął
jeszcze tylko na zaparowane lustro – przetarł je szybko, aby
sprawdzić stan swoich włosów. Kilka kosmyków wyplątało się z
luźnego kucyka, więc postanowił całkowicie je rozpuścić, po
czym, z samym ręcznikiem na biodrach, wyszedł z łazienki,
trzymając kupkę swoich ubrań w rękach. Wrócił do pokoju, gdzie
czekał na niego Ryan, dwie puszki piwa i pobrzmiewająca w tle
muzyka. Oraz (co nie umknęło uwadze Mateusza) paczka kondomów wraz
z tubką żelu intymnego.
– No
proszę. – Wilson wgapił się w niego bezczelnie, pożerając
wzrokiem całą jego sylwetkę. Mateusz chrząknął, po czym odłożył
swoje rzeczy na pobliski fotel, a następnie wbił w Ryana swoje
rozpalone spojrzenie. – Chciałeś zaoszczędzić mi czasu? –
zapytał z drapieżnym uśmiechem.
Skibiński
zwilżył wargi, zbierając w sobie całą odwagę, po czym podszedł
do Ryana blisko. Bardzo blisko, zatrzymał się dopiero między jego
nogami i spojrzał w dół, prosto w lodowe, przesiąknięte
ekscytacją oczy.
– A
może po prostu chcę przejść do sedna? – zapytał przekornie, a
kiedy ciepła dłoń mężczyzny przesunęła się po jego brzuchu,
zatrzymując dopiero na materiale ręcznika, którym owinięte były
biodra Mateusza, zadrżał.
Ryan
zamruczał z zadowoleniem, po czym pochylił się i liznął okolice
pępka chłopaka, wywołując w nim falę drażniącego wręcz
podniecenia.
–
Podoba mi się to, co widzę – powiedział z zadowolonym uśmiechem,
niczym dziecko w Boże Narodzenie. Mateusz przygryzł wargę, po
czym, jakby odruchowo, spiął bardziej mięśnie. – Masz ładne
ciało.
–
Tańczę – przypomniał i wsunął dłoń w brązowe włosy Ryana,
burząc je.
–
Podobno tancerze są zajebiści w łóżku.
Mateusz
zaśmiał się, po czym pchnął go na materac, by samemu wdrapać
się na niego i usiąść mu na biodrach z miną zdobywcy. Pochylił
się, a gdy Ryan już myślał, że go pocałuje, złapał za puszkę
piwa i jakby nigdy nic, otworzył ją, by następnie upić dwa duże
łyki.
Wilson
wydawał się zaskoczony. Zamrugał, nie spodziewając się takiego
obrotu sytuacji.
– O
ty...! – Klepnął go lekko w udo, na co Mateusz posłał mu
niewinne spojrzenie.
– Nie
po to je przyniosłeś? Żebyśmy wypili? – zapytał, udając
całkowitą dezorientację, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu,
kiedy Ryan opadł głową na posłanie, śmiejąc się z samego
siebie.
– Ty
bestio, ja tu mam problem, a ty się za piwo zabierasz – pożalił
się, kręcąc biodrami i ocierając się jednocześnie o udo
Mateusza swoją erekcją.
–
Och. To może też się napijesz? Alkohol rozwiązuje proble... – W
dokończeniu zdania przerwały mu usta Ryana, które zaatakowały
jego własne. Mężczyzna trzymał go za kark we władczym uścisku,
nie pozwalając Mateuszowi się wyrwać.
–
Niegrzeczny chłopczyk – zganił go, odbierając z jego rąk puszkę
i stawiając ją na parapecie za sobą. Dopiero, gdy ta była
zabezpieczona, złapał Mateusza w pasie, przewrócił na łóżko
brzuchem do materaca, po czym, jakby nigdy nic, rozsiadł się na
nim. Odsłonił jego kształtne, lekko zaczerwienione od prysznica
pośladki, po czym zdzielił je lekko ręką.
Skibiński,
który nie spodziewał się takiego ruchu, pisnął cicho w poduszkę,
czując jak jego własna erekcja napiera na posłanie. Jęknął,
mimowolnie wypinając się bardziej.
–
Chyba ktoś powinien się tobą zająć – szepnął mu Ryan do
ucha, a jego ręka zaczęła masować pośladek. To ugniatała go, to
głaskała, a raz nawet i lekko w niego uderzyła. – Naprawdę masz
zajebiste ciało – szepnął z podnieceniem Ryan i chcąc jak
najszybciej dobrać się do chłopaka, ściągnął z siebie
koszulkę.
Mateusz,
nie mogąc odpuścić okazji podejrzenia Wilsona, obrócił się i aż
jęknął. Ryan wcale nie wyglądał gorzej, musiał ćwiczyć bardzo
regularnie i to siłowo – podejrzewał, że tak mogło być, bo
nawet w ubraniu dobrze się prezentował. Co innego było jednak
zobaczyć go bez nich.
Nie
czekając, aż Ryan zabierze się za spodnie, sam zaczął majstrować
przy jego pasku i rozporku.
–
Niecierpliwy – skwitował Ryan ze śmiechem, ale Mateusz nie
zamierzał oponować. Rzeczywiście tak było. Kiedy jednak Wilson
kucnął już nad nim całkowicie nagi, Skibiński stracił resztki
swojego racjonalnego myślenia. Oblizał wagi, patrząc na ładnego,
wyprężonego penisa. – No. Spróbuj – zachęcił go Ryan i wiele
więcej mówić nie musiał, bo już po chwili Mateusz wziął go do
ust.
Wiedział,
że nie jest w tym najlepszy. To Patryk częściej zadowalał go w
ten sposób i wychodziło mu to świetnie, a Mateusz zazwyczaj był
adresatem tej przyjemności. Teraz jednak próbował dać z siebie
wszystko i... i chyba nie było najgorzej, patrząc po reakcjach
Ryana. Mężczyzna oddychał ciężko, a w pewnym momencie wsunął
nawet rękę we włosy chłopaka, aby nadać jego ruchom nieco
szybszego tempa. Mateusz nie był jednak na to przygotowany.
Zakrztusił się. Cały czerwony (znów z zażenowania) odwrócił
się, kaszląc jak stary gruźlik.
–
Prze... praszam – wystękał z załzawionymi oczami. Cholera, nie
chciał, aby tak to się skończyło! Wyszedł na kompletnie
niedoświadczonego w tych sprawach!
– Nic
się nie stało – powiedział Ryan wyrozumiale, po czym pchnął
Mateusza na materac, żeby... odwdzięczyć się.
I
cholera, to było najlepsze fellatio w życiu Skibińskiego. Nie miał
pojęcia, jak Ryan to robił, ale brał go całego, bez najmniejszego
odruchu wymiotnego, mimo że Mateusz przecież wcale nie był tam
taki mały.
Stękał
i wił się pod Ryanem, mimowolnie rozchylając nogi. Pisnął z
zaskoczenia, gdy poczuł wsuwający się w niego palec. Sapnął i
znów stęknął. Nie mógł nawet nabrać powietrza, a serce waliło
mu w piersi jak oszalałe.
Cholera,
to było naprawdę, naprawdę dobre!
Gdy już
myślał, że dojdzie, Ryan złapał za buteleczkę żelu i
prezerwatywę. Najpierw założył na siebie gumkę, a później, z
szerokim uśmiechem, wylał sobie specyfik na rękę.
–
Myślałem o tym już odkąd zobaczyłem cię w barze – zdradził,
rozciągając go umiejętnie palcami.
–
O... naszym seksie? – wyjąkał.
– O
tym, jak cię biorę – powiedział i pochylił się, żeby jeszcze
musnąć usta Skibińskiego, po czym jednym płynnym ruchem w niego
wszedł.
Cały
świat Mateusza zawirował.
Ogarnęła
go błoga, choć momentami dusząca przyjemność. Na kilka chwil
zapomniał o całym świecie. Liczył się tylko dotyk i obecność
Ryana, który naprawdę wiedział, jak zadbać o swojego kochanka.
***
Leżał
na swoim łóżku, nie mogąc przestać się do siebie uśmiechać.
Poderwał się, kiedy jego telefon zawibrował, ogłaszając
nadejście wiadomości. Szybko do niego sięgnął i z rumieńcami na
policzkach przeczytał wiadomość od Ryana.
„A
robiłeś to kiedyś w miejscu publicznym?”
Mateusz
zagryzł wargę, próbując sobie przypomnieć miejsca, w których
kochał się z Patrykiem.
„Obciąganie
w samochodzie?” – odpisał.
„To
się nie liczy” – przyszła odpowiedź, by po chwili komórka
zadrżała ponownie. – „No to wiemy, co robimy następnym razem.”
Mateusz
prawie się zakrztusił. Z jednej strony wcale sobie tego nie
wyobrażał, już czuł to przerażenie, które ogarniałoby go za
każdym razem, gdyby chociaż istniało prawdopodobieństwo, że
zostaliby przyłapani. Z drugiej jednak oblało go nieprzyzwoite
podniecenie.
„Chyba
śnisz.” – odpisał jednak i gdy aparat ponownie zakomunikował
mu nadejście wiadomości, szybko zerknął na ekran.
Przełknął
zgęstniałą w gardle ślinę, kiedy coś ścisnęło go boleśnie w
piersi. Tym razem nie napisał Ryan, tylko Patryk.
„Cześć,
co tam? Nie odzywasz się od piątku. Coś się dzieje?”
Mateusz
poczuł się tak, jakby ktoś dał mu w pysk. Albo jakby to on dał w
pysk Patrykowi, chociaż przecież nie miał żadnych powodów, aby
się tak czuć. Zerwali! Był całkowicie wolny! A jednak, miał
wrażenie, że zdradził swojego już-nie-chłopaka.
„Wszystko
w porządku, po prostu...” – Zawahał się. Nie mógł napisać
mu o Ryanie, chociaż z chęcią podzieliłby się wiadomością o
nowym znajomym. I pochwaliłby się też tym, co dzisiaj robili. Ale
nie mógł, to byłoby najgorsze świństwo, w szczególności, że
Patryk nikogo nie szukał, bo wciąż skupiał się na nim.
Pisał.
Wysyłał zdjęcia. Dzwonił. Wciąż starał się utrzymywać z
Mateuszem kontakt, zupełnie, jakby Skibiński wyjechał tylko na
kilka miesięcy i lada moment miał wrócić.
„Wszystko
w porządku, po prostu jestem trochę zmęczony. Wiesz, nowa szkoła,
znajomi, próbuję się w tym ogarnąć. A jutro jeszcze mamy wyjazd
integracyjny.” – Napisał wreszcie, uznając, że półprawda
będzie najlepszym wyjściem z sytuacji. Mimowolnie spojrzał też w
stronę leżącej w kącie spakowanej na wyjazd torby.
„Fajnie.
A nie chcesz na FaceTima?” – Nadeszła odpowiedź. – „Brakuje
mi ciebie.”
Mateusz
musiał zagryźć wargę, aby nie wydać z siebie bolesnego jęku.
Miał ochotę rzucić telefonem o ścianę, a później zwinąć się
w kłębek i... I najlepiej magicznie znaleźć się w ramionach
Patryka.
Ryan
był super. Seks z nim był zajebisty. Ale to wciąż nie jego
Patryk. Ten sam, z którym przeżywał wszystkie swoje pierwsze razy!
Ten, który dopingował go w tańcu, powtarzał, że jest w tym
najlepszy i szczerze wierzył, że starania Mateusza nie idą na
marne. Dmuchał mu w skrzydła, zamiast je podcinać.
Poczuł,
jak oczy zaczynają go piec od powstrzymywanych łez i nagle zdał
sobie sprawę, że chociaż umiejętnie wypierał to odkąd tylko
pojawił się w Nowym Jorku, to... tęsknił.
Cholernie
tęsknił.
Nigdy
nie podejrzewał, że to uczucie będzie tak bolesne, wręcz palące
go od wewnątrz.
Dziękuję
OdpowiedzUsuńHej. Rozdział jak zawsze świetny. Scena łóżkowa świstnie opisana. Poprostu rewelacja nic dodać nic ująć. Szkoda mi Mateusza jezeli Patryk był naprawdę jego druga połówka to chłopak ma ciężki orzech do zgryzienia pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.w.
OdpowiedzUsuńFajny ten Ryan i scena gorąca. A Mateusza tak bardzo mi było szkoda pod koniec to musi być straszne tak się okropnie czuć podczas gdy się wie że to w sumie najfajniejszy okres w życiu. Strasznie była smutna ta końcówka.
OdpowiedzUsuńojej, wzruszające, normalnie się popłakałam ale masz urwany wątek. Za szybko urwałaś scene seksu i przeszłaś dalej, jeśli nie chciałaś robić opisu detali powinnaś wrzucić chociaż to jak się zachowywali tuż po i jak się rozstali, zabrakło mi tego
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Hej, ja nadal czekam na ciag dalszy... . Nie porzucaj proszę ♥️
OdpowiedzUsuń