sobota, 6 czerwca 2020

Rozdział 5. (God bless America)


Dzięki za komentarze :)

Tęsknota

Od kilku chwil próbował zrobić dobre zdjęcie zarówno Mostu Brooklyńskiego, jak i stojącej w oszklonym zadaszeniu drewnianej karuzeli. Zawsze jednak coś mu w tym ujęciu nie pasowało, to ktoś wszedł mu w kadr, to złe światło, a to jeszcze jakiś inny, wkurzający szczegół. Kiedy wreszcie po długiej batalii udało mu się wykonać satysfakcjonującą fotkę, poczuł, jak ktoś zachodzi go od tyłu i zakrywa mu oczy dłońmi.
Uśmiechnął się mimowolnie.

– Piętnaście minut spóźnienia – powiedział rzeczowym tonem, odwracając się i patrząc na Ryana z naprawdę bardzo bliska. Aż wciągnął odruchowo powietrze, zabarwione wonią jego perfumam, próbując przy tym nie wyglądać na tak onieśmielonego, jak w rzeczywistości się czuł.
Bo Ryan... cholera, wyglądał naprawdę dobrze w świetle dziennym.
– Metro zawiodło.
– Mówiłeś, że mieszkasz gdzieś w pobliżu – wytknął mu sprawnie.
Ryan błysnął szerokim uśmiechem, a Mateusz aż przeklął w myślach, bo jak niby mógłby się na niego gniewać? Na sam jego widok się rozpływał, a kiedy jeszcze mężczyzna patrzył na niego w taki sposób, w jaki robił to teraz, dokładnie na samym środku deptaka, mógł wybaczyć mu wszystko. Ryan zdawał się rozbierać Mateusza wzrokiem, jego spojrzenie było tak intensywne, że ten niemalże się pod nim gotował.
– Okej, okej. Sprzątałem w pokoju, żebyś mógł przyjść – powiedział wreszcie z rozbrajającą szczerością, rozkładając przy tym ręce w bezbronnym geście.
Mateusz zmarszczył brwi.
– Przyjść? – Z tego co pamiętał, nie na to się umawiali. Mieli się po prostu spotkać. Przełknął ślinę, gdy spojrzenie Ryana stało się jeszcze bardziej natarczywe. Momentalnie przed oczami stanęły mu sceny ich namiętnych, pijackich pocałunków, które niestety nie miały żadnego dalszego rozwinięcia. Byli zbyt pijani, by cokolwiek zrobić i zbyt zmęczeni, aby przypadkiem nie zasnąć w trakcie, więc kulturalnie się rozeszli, jednak obietnica dokończenia tego, co zaczęli, wciąż wisiała między nimi.
– Stwierdziłem, że to najlepszy pomysł. Dzisiaj i tak ma padać.
Skibiński mimowolnie zerknął na niebo i rzeczywiście już zbierały się na nim szare chmury. Podejrzewał jednak, że mają jeszcze trochę czasu, nim lunie z nich siarczysty deszcz.
– Więc do ciebie? – Nie umiał opanować zadowolonego uśmieszku, jaki samoistnie wpłynął na jego twarz. Sama myśl, że mógłby coś zrobić z Ryanem wywoływała kolejne zalewające go fale gorąca.
Był tylko facetem, to jasne, że po ponad miesiącu celibatu, miał ochotę na takiego faceta, jakim był Wilson. Tylko głupi by mu odmówił.
– Do mnie – odparł z zadowoleniem Ryan i ruszył w kierunku, z którego przyszedł.
Mateusz ani myślał teraz zawracać.

***

Weszli do wysokiej, czteropiętrowej kamienicy ze schodami pożarowymi na balkonach, którym Mateusz tak namiętnie się przyglądał. Kojarzyły mu się dotąd tylko z filmami, więc kiedy znalazł się wreszcie w Nowym Jorku, zawsze zerkał w stronę budynków z takimi rusztowaniami, czując nieodpartą chęć wspięcia się po nich. Musiał odsunąć swoje zachcianki na bok, bo w tym momencie jedynym czego pragnął, był Ryan uśmiechający się do niego zachęcająco.
Wnętrze budynku było znacznie biedniejsze od tego, w którym mieszkał z Asią, ale mimo to musiał przyznać, że było zadbane i czyste. Nie śmierdziało tu ani stęchlizną, ani moczem bezdomnych – jak początkowo zakładał – na korytarzu nie unosił się też zapach marihuany, papierosów czy alkoholu, było względnie... normalne. Ot, zwykła kamienica, w której mieszkali zwykli ludzie.
Wspięli się po drewnianych, skrzypiących, ale nie rozpadających się schodach, prosto na drugie piętro. Zatrzymali się tuż pod drzwiami z charakterystycznym otworem na listy, który nie umknąłby uwadze Mateusza. Każdy taki szczegół wydawał mu się niesamowicie ciekawy i chociaż mieszkał tu dopiero od miesiąca, wciąż zwracał na nie uwagę.
Ryan sięgnął do kieszeni po klucze i kiedy już miał je wyciągnąć, drzwi otworzyły się szeroko, a w nich stanęła wysoka, szczupła mulatka z burzą warkoczyków opadających jej na ramiona.
– O, wróciłeś – powiedziała i zerknęła krótko na Mateusza. – Kate – przedstawiła się z lekkim uśmiechem.
– Matt – odparł powoli, odsuwając się, by dziewczyna mogła wyjść.
– Uciekam, bo zaraz będę spóźniona do pracy. Kuchenka znów nie działa, jak coś. Dzwoniłam już do landlorda, jutro ma podesłać kogoś do naprawy – to mówiąc, skierowała się w stronę schodów. – Trzymajcie się, miło było poznać, Matt! – krzyknęła, zbiegając po stopniach.
Mateusz uniósł brwi i zerknął pytająco na Ryana, który tylko wzruszył ramionami.
– Współlokatorka – wyjaśnił, po czym wszedł do wąskiego, zagraconego przedpokoju. Pod ścianą stały trzy duże kartony, a na nich oparto deskę do prasowania. Niżej, na podłodze, walały się buty. Cała masa butów – męskie, damskie, szpilki, trampki, sandały, klapki... Nic, tylko wybierać i przebierać.
– W ile osób mieszkacie? – zapytał, wahając się przez moment. W pierwszym odruchu chciał ściągnąć swoje buty, ale zaraz dostrzegł, że Ryan nie pozbył się swoich, tylko podszedł do zamkniętych drzwi naprzeciwko wejścia.
– Cztery – powiedział i obejrzał się jeszcze na Mateusza. – Kate mieszka z chłopakiem, ja sam i jeszcze jest taki jeden chłopak, Alex, który praktycznie nigdy nie opuszcza swojego pokoju – powiedział, kręcąc palcem przy swojej skroni, chcąc dobitniej zaakcentować, że z tym chłopakiem zdecydowanie było coś nie tak. Skibiński parsknął pod nosem, a później spojrzał jeszcze w stronę drzwi na drugim końcu pomieszczenia, które wskazał Ryan, żeby dać mu znać, gdzie mieszka ów świr. – Tak więc jesteśmy sami, nie licząc tego, który jest tu zawsze – dodał z wyraźnym rozbawieniem, po czym zamaszystym gestem ręki zaprosił Mateusza do wnętrza pomieszczenia, które zamieszkiwał. – Witaj w moich skromnych progach – powiedział i mrugnął do niego, na co momentalnie zrobiło mu się goręcej. Bo nagle zdał sobie sprawę, że naprawdę zaraz to zrobią.
Przełknął ukradkiem ślinę, po czym wszedł do pokoju, rozglądając się ciekawie dookoła. Już na pierwszy rzut oka widać było, ze ta sypialnia była główną zamieszkiwaną przez Ryana przestrzenią. Panował tu względny porządek, jednak stojące dookoła rzeczy kłóciły się ze sobą – jak na przykład oparty o ścianę rower górski, czy stojące się na jednej z półek trzy garnki, włożone jeden w drugi.
– Okej – zaczął, gdy drzwi za nim trzasnęły, wywołując mocny dreszcz przebiegający po całym ciele. Przełknął ukradkiem ślinę. – Więc tu sprzątałeś? – Uniósł jedną z brwi (Patryk zawsze mu zazdrościł tej umiejętności) i posłał Ryanowi wyzywające spojrzenie. Kiedy lodowo niebieskie oczy Wilsona wyłapały jego wzrok, na moment zapomniał, jak się oddycha.
– Sprzątałem – powiedział, przysuwając się do niego ukradkiem. – Dostanę coś w nagrodę? – wypalił z bezczelnym uśmiechem.
Mateusz się zawahał. Przez moment nie wiedział co robić, aż wreszcie zebrał się w sobie (przecież nie chciał wyjść na jakąś cnotkę-niewydymkę!), wsunął rękę w ciemne włosy Ryana i jednym pociągnięciem zmusił go, aby zbliżył się do niego jeszcze bardziej, a później...
Później się całowali.
Mocno. Męsko. Bez jakichkolwiek zahamowań. Od razu przeszli do sedna, Ryan się z nim nie patyczkował. Pchnął go na stojącą nieopodal szafę, a kiedy jej uchwyt wbił się Mateuszowi w plecy, jęknął w proteście.
– Ała! – oderwał się od niego na moment, posyłając mu urażone spojrzenie, na co Ryan zaśmiał się wesoło. Na widok jego opuchniętych od pocałunków, pełnych ust, w Skibińskim ponownie coś zawrzało. Patryk miał piękne usta, jednak Ryan w niczym mu nie ustępował.
– Przepraszam? – Błysk w jego oku wskazywał, że wcale nie czuł się winny. Mateusz parsknął tylko śmiechem, po czym znów go do siebie przyciągnął i zaczął gorączkowo całować.
Ryan robił to tak dobrze. Miał tak cudowne, miękkie wargi, zwinny język, tak cudownie pachniał i... Jęknął, tym razem nie boleśnie, a z podniecenia, bo pod jego bluzę wdarła się dłoń mężczyzny.
Mógłby oddać mu się tu i teraz. Mimo że byli całkowicie trzeźwi, czuł się tak pijany, jakby nie do końca wiedział, co robi. Ryan pchnął go na łóżko, nie oponował. Z pocałunkami przeszedł na szyję, więc ją tylko odchylił, aby dać mu łatwiejszy dostęp.
I wtedy w jego głowie pojawiła się przerażająca myśl.
Co, jak nie będzie wystarczająco dobry? Po ruchach Ryana wywnioskował, że dla niego to nie pierwszyzna, a on przecież dotychczas miał tylko jednego partnera. Wilson mógłby się zniechęcić, mógłby wręcz całkowicie Mateusza skreślić...
– Ej, co jest? – Ryan momentalnie wyczuł, że coś nie grało. Cóż, nic dziwnego, skoro Skibiński całkowicie przestał odpowiadać na jego pieszczoty.
Momentalnie poczuł się tak zawstydzony, jak jeszcze nigdy. Chrząknął, oblewając się rumieńcem po same czubki uszu – czuł, jakie są gorące.
– Nic...
– Przecież widzę. Co jest? Ale bez ściemy. Wolisz przerwać?
Mateusz miał ochotę wyskoczyć przez okno, a następnie wykopać sobie kilometrowy dół, by przypadkiem się już z niego nie wydostać.
– Nie, po prostu... – Odetchnął. W sumie może powiedzieć, prawda? Nie znali się zbyt długo, ale w noc, kiedy się spotkali, padło wiele słów, których Mateusz nie powiedziałby nikomu innemu. – Wiesz. Miałem dotąd tylko jednego partnera – powiedział wreszcie, a gdy usłyszał, jak żałośnie to brzmiało, zapragnął, aby gdzieś w pobliżu znajdowała się jakaś stacja NASA. Z chęcią wystrzeliłby się w kosmos.
Ryan uniósł brwi, by zaraz błysnąć swoimi ładnymi, równiutkimi zębami. Miał zdecydowanie amerykański uśmiech.
– I? To ma mnie odstraszyć?
Mateusz wzruszył ramionami. Spojrzenie lodowych oczu chłopaka wręcz go rozpraszało. A pamiętał, że jeszcze w klubie miały kolor chabrowy... Musiał przyznać, że taki mroźny błękit bardziej mu pasował.
– Chyba jednak nie odstrasza – powiedział z niemałą ulgą, ale wtedy na twarz Ryana wpłynął wyraz zastanowienia. Mężczyzna nagle odsunął się od niego, przysiadając na krańcu łóżka.
– A, teraz łapię – zaczął. – Wiesz... mnie nie interesują związki. Lubię cię, możemy się spotykać, możemy gadać, bo fajnie nam to wychodzi, ale nic poza friends with benefits mnie nie interesuje. Ja... – zmarszczył brwi, jakby się zastanawiając, jak najłagodniej przekazać to, co miał na myśli – nie jestem typem związkowca, jeśli wiesz co mam na myśli. Nie umiem utrzymać takiej relacji.
Mateusz zamrugał. Uchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, po czym zaraz je zamknął, ostatecznie nie mając pojęcia jak to skomentować, bo przecież...
Nie zależało mu w taki sposób na Ryanie. Chyba. To znaczy bardzo go polubił, mężczyzna pociągał go tak, jak już dawno nikt inny (pomijając oczywiście Patryka), lubił rozmowy z nim, żarty i te dwuznaczne komentarze, którymi Ryan sypał jak z rękawa. Jednak nie chciał się wpakować w nic poważniejszego, w szczególności, że przecież dopiero zaczynał życie w Stanach. Jak strasznie by to nie brzmiało – nie chciał się dać uwiązać już na samym początku tej przygody.
Choć może Ryan rzeczywiście mógł wyciągnąć błędne wnioski z zachowania Mateusza, a już na pewno po tym wyznaniu, jakie mu zaserwował.
– Nie – jęknął i gdy zobaczył przerażoną minę Wilsona, parsknął śmiechem, po czym podciągnął się do siadu. – Nie, w sensie, że też nie chcę związku – uspokoił go. – Dopiero co musiałem zerwać z moim pierwszym chłopakiem. A kochałem go – zaznaczył. – I gdybym nie wyjeżdżał, na pewno byśmy się nie rozstali. Układ friends with benefits jak najbardziej mi pasuje. – Kiwnął głową, dostrzegając ulgę na twarzy Ryana.
– No to mamy jasność – powiedział, znów błyskając swoimi idealnymi zębami.
– Tylko... – zaczął Mateusz, znów płonąc rumieńcem na policzkach i uszach. Ryan posłał mu pytające spojrzenie. – Mógłbym wciąż prysznic? Bo wiesz... ja nie wiedziałem, że dzisiaj tak się skończy i...
– Głupie pytanie – parsknął, po czym od razu wstał i jako, że ten średnich rozmiarów pokój był praktycznie całą jego przestrzenią życiową, wyciągnął z szafy ręcznik. Naprawdę miał tu schowane wszystko, co potrzebne. – Łazienka jest po prawej. Powinieneś znaleźć. Ale skoro Kate wychodziła ostatnia, to nie zdziw się, jak na podłodze zastaniesz bajoro – uprzedził, na co Mateusz machnął ręką i z wdzięcznością odebrał ręcznik.
– Dzięki.

Łazienka była mała, zagracona, ale o dziwo czysta, choć na podłodze faktycznie znajdowała się kałuża, to jednak pomimo takiej ilości domowników, higiena pomieszczenia została zachowana. Bez zawahania wziął więc prysznic, koncentrując się na strategicznych miejscach w swoim ciele – nie chciał żadnych niechcianych niespodzianek.
Po umyciu się, wahał się przez moment, czy założyć na siebie ubrania. Ostatecznie doszedł do wniosku, że to całkowicie niepotrzebne, skoro i tak zaraz będą je ściągać. Zerknął jeszcze tylko na zaparowane lustro – przetarł je szybko, aby sprawdzić stan swoich włosów. Kilka kosmyków wyplątało się z luźnego kucyka, więc postanowił całkowicie je rozpuścić, po czym, z samym ręcznikiem na biodrach, wyszedł z łazienki, trzymając kupkę swoich ubrań w rękach. Wrócił do pokoju, gdzie czekał na niego Ryan, dwie puszki piwa i pobrzmiewająca w tle muzyka. Oraz (co nie umknęło uwadze Mateusza) paczka kondomów wraz z tubką żelu intymnego.
– No proszę. – Wilson wgapił się w niego bezczelnie, pożerając wzrokiem całą jego sylwetkę. Mateusz chrząknął, po czym odłożył swoje rzeczy na pobliski fotel, a następnie wbił w Ryana swoje rozpalone spojrzenie. – Chciałeś zaoszczędzić mi czasu? – zapytał z drapieżnym uśmiechem.
Skibiński zwilżył wargi, zbierając w sobie całą odwagę, po czym podszedł do Ryana blisko. Bardzo blisko, zatrzymał się dopiero między jego nogami i spojrzał w dół, prosto w lodowe, przesiąknięte ekscytacją oczy.
– A może po prostu chcę przejść do sedna? – zapytał przekornie, a kiedy ciepła dłoń mężczyzny przesunęła się po jego brzuchu, zatrzymując dopiero na materiale ręcznika, którym owinięte były biodra Mateusza, zadrżał.
Ryan zamruczał z zadowoleniem, po czym pochylił się i liznął okolice pępka chłopaka, wywołując w nim falę drażniącego wręcz podniecenia.
– Podoba mi się to, co widzę – powiedział z zadowolonym uśmiechem, niczym dziecko w Boże Narodzenie. Mateusz przygryzł wargę, po czym, jakby odruchowo, spiął bardziej mięśnie. – Masz ładne ciało.
– Tańczę – przypomniał i wsunął dłoń w brązowe włosy Ryana, burząc je.
– Podobno tancerze są zajebiści w łóżku.
Mateusz zaśmiał się, po czym pchnął go na materac, by samemu wdrapać się na niego i usiąść mu na biodrach z miną zdobywcy. Pochylił się, a gdy Ryan już myślał, że go pocałuje, złapał za puszkę piwa i jakby nigdy nic, otworzył ją, by następnie upić dwa duże łyki.
Wilson wydawał się zaskoczony. Zamrugał, nie spodziewając się takiego obrotu sytuacji.
– O ty...! – Klepnął go lekko w udo, na co Mateusz posłał mu niewinne spojrzenie.
– Nie po to je przyniosłeś? Żebyśmy wypili? – zapytał, udając całkowitą dezorientację, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu, kiedy Ryan opadł głową na posłanie, śmiejąc się z samego siebie.
– Ty bestio, ja tu mam problem, a ty się za piwo zabierasz – pożalił się, kręcąc biodrami i ocierając się jednocześnie o udo Mateusza swoją erekcją.
– Och. To może też się napijesz? Alkohol rozwiązuje proble... – W dokończeniu zdania przerwały mu usta Ryana, które zaatakowały jego własne. Mężczyzna trzymał go za kark we władczym uścisku, nie pozwalając Mateuszowi się wyrwać.
– Niegrzeczny chłopczyk – zganił go, odbierając z jego rąk puszkę i stawiając ją na parapecie za sobą. Dopiero, gdy ta była zabezpieczona, złapał Mateusza w pasie, przewrócił na łóżko brzuchem do materaca, po czym, jakby nigdy nic, rozsiadł się na nim. Odsłonił jego kształtne, lekko zaczerwienione od prysznica pośladki, po czym zdzielił je lekko ręką.
Skibiński, który nie spodziewał się takiego ruchu, pisnął cicho w poduszkę, czując jak jego własna erekcja napiera na posłanie. Jęknął, mimowolnie wypinając się bardziej.
– Chyba ktoś powinien się tobą zająć – szepnął mu Ryan do ucha, a jego ręka zaczęła masować pośladek. To ugniatała go, to głaskała, a raz nawet i lekko w niego uderzyła. – Naprawdę masz zajebiste ciało – szepnął z podnieceniem Ryan i chcąc jak najszybciej dobrać się do chłopaka, ściągnął z siebie koszulkę.
Mateusz, nie mogąc odpuścić okazji podejrzenia Wilsona, obrócił się i aż jęknął. Ryan wcale nie wyglądał gorzej, musiał ćwiczyć bardzo regularnie i to siłowo – podejrzewał, że tak mogło być, bo nawet w ubraniu dobrze się prezentował. Co innego było jednak zobaczyć go bez nich.
Nie czekając, aż Ryan zabierze się za spodnie, sam zaczął majstrować przy jego pasku i rozporku.
– Niecierpliwy – skwitował Ryan ze śmiechem, ale Mateusz nie zamierzał oponować. Rzeczywiście tak było. Kiedy jednak Wilson kucnął już nad nim całkowicie nagi, Skibiński stracił resztki swojego racjonalnego myślenia. Oblizał wagi, patrząc na ładnego, wyprężonego penisa. – No. Spróbuj – zachęcił go Ryan i wiele więcej mówić nie musiał, bo już po chwili Mateusz wziął go do ust.
Wiedział, że nie jest w tym najlepszy. To Patryk częściej zadowalał go w ten sposób i wychodziło mu to świetnie, a Mateusz zazwyczaj był adresatem tej przyjemności. Teraz jednak próbował dać z siebie wszystko i... i chyba nie było najgorzej, patrząc po reakcjach Ryana. Mężczyzna oddychał ciężko, a w pewnym momencie wsunął nawet rękę we włosy chłopaka, aby nadać jego ruchom nieco szybszego tempa. Mateusz nie był jednak na to przygotowany. Zakrztusił się. Cały czerwony (znów z zażenowania) odwrócił się, kaszląc jak stary gruźlik.
– Prze... praszam – wystękał z załzawionymi oczami. Cholera, nie chciał, aby tak to się skończyło! Wyszedł na kompletnie niedoświadczonego w tych sprawach!
– Nic się nie stało – powiedział Ryan wyrozumiale, po czym pchnął Mateusza na materac, żeby... odwdzięczyć się.
I cholera, to było najlepsze fellatio w życiu Skibińskiego. Nie miał pojęcia, jak Ryan to robił, ale brał go całego, bez najmniejszego odruchu wymiotnego, mimo że Mateusz przecież wcale nie był tam taki mały.
Stękał i wił się pod Ryanem, mimowolnie rozchylając nogi. Pisnął z zaskoczenia, gdy poczuł wsuwający się w niego palec. Sapnął i znów stęknął. Nie mógł nawet nabrać powietrza, a serce waliło mu w piersi jak oszalałe.
Cholera, to było naprawdę, naprawdę dobre!
Gdy już myślał, że dojdzie, Ryan złapał za buteleczkę żelu i prezerwatywę. Najpierw założył na siebie gumkę, a później, z szerokim uśmiechem, wylał sobie specyfik na rękę.
– Myślałem o tym już odkąd zobaczyłem cię w barze – zdradził, rozciągając go umiejętnie palcami.
– O... naszym seksie? – wyjąkał.
– O tym, jak cię biorę – powiedział i pochylił się, żeby jeszcze musnąć usta Skibińskiego, po czym jednym płynnym ruchem w niego wszedł.
Cały świat Mateusza zawirował.
Ogarnęła go błoga, choć momentami dusząca przyjemność. Na kilka chwil zapomniał o całym świecie. Liczył się tylko dotyk i obecność Ryana, który naprawdę wiedział, jak zadbać o swojego kochanka.

***

Leżał na swoim łóżku, nie mogąc przestać się do siebie uśmiechać. Poderwał się, kiedy jego telefon zawibrował, ogłaszając nadejście wiadomości. Szybko do niego sięgnął i z rumieńcami na policzkach przeczytał wiadomość od Ryana.
„A robiłeś to kiedyś w miejscu publicznym?”
Mateusz zagryzł wargę, próbując sobie przypomnieć miejsca, w których kochał się z Patrykiem.
„Obciąganie w samochodzie?” – odpisał.
„To się nie liczy” – przyszła odpowiedź, by po chwili komórka zadrżała ponownie. – „No to wiemy, co robimy następnym razem.”
Mateusz prawie się zakrztusił. Z jednej strony wcale sobie tego nie wyobrażał, już czuł to przerażenie, które ogarniałoby go za każdym razem, gdyby chociaż istniało prawdopodobieństwo, że zostaliby przyłapani. Z drugiej jednak oblało go nieprzyzwoite podniecenie.
„Chyba śnisz.” – odpisał jednak i gdy aparat ponownie zakomunikował mu nadejście wiadomości, szybko zerknął na ekran.
Przełknął zgęstniałą w gardle ślinę, kiedy coś ścisnęło go boleśnie w piersi. Tym razem nie napisał Ryan, tylko Patryk.
„Cześć, co tam? Nie odzywasz się od piątku. Coś się dzieje?”
Mateusz poczuł się tak, jakby ktoś dał mu w pysk. Albo jakby to on dał w pysk Patrykowi, chociaż przecież nie miał żadnych powodów, aby się tak czuć. Zerwali! Był całkowicie wolny! A jednak, miał wrażenie, że zdradził swojego już-nie-chłopaka.
„Wszystko w porządku, po prostu...” – Zawahał się. Nie mógł napisać mu o Ryanie, chociaż z chęcią podzieliłby się wiadomością o nowym znajomym. I pochwaliłby się też tym, co dzisiaj robili. Ale nie mógł, to byłoby najgorsze świństwo, w szczególności, że Patryk nikogo nie szukał, bo wciąż skupiał się na nim.
Pisał. Wysyłał zdjęcia. Dzwonił. Wciąż starał się utrzymywać z Mateuszem kontakt, zupełnie, jakby Skibiński wyjechał tylko na kilka miesięcy i lada moment miał wrócić.
„Wszystko w porządku, po prostu jestem trochę zmęczony. Wiesz, nowa szkoła, znajomi, próbuję się w tym ogarnąć. A jutro jeszcze mamy wyjazd integracyjny.” – Napisał wreszcie, uznając, że półprawda będzie najlepszym wyjściem z sytuacji. Mimowolnie spojrzał też w stronę leżącej w kącie spakowanej na wyjazd torby.
„Fajnie. A nie chcesz na FaceTima?” – Nadeszła odpowiedź. – „Brakuje mi ciebie.”
Mateusz musiał zagryźć wargę, aby nie wydać z siebie bolesnego jęku. Miał ochotę rzucić telefonem o ścianę, a później zwinąć się w kłębek i... I najlepiej magicznie znaleźć się w ramionach Patryka.
Ryan był super. Seks z nim był zajebisty. Ale to wciąż nie jego Patryk. Ten sam, z którym przeżywał wszystkie swoje pierwsze razy! Ten, który dopingował go w tańcu, powtarzał, że jest w tym najlepszy i szczerze wierzył, że starania Mateusza nie idą na marne. Dmuchał mu w skrzydła, zamiast je podcinać.
Poczuł, jak oczy zaczynają go piec od powstrzymywanych łez i nagle zdał sobie sprawę, że chociaż umiejętnie wypierał to odkąd tylko pojawił się w Nowym Jorku, to... tęsknił.
Cholernie tęsknił.
Nigdy nie podejrzewał, że to uczucie będzie tak bolesne, wręcz palące go od wewnątrz.


5 komentarzy:

  1. Hej. Rozdział jak zawsze świetny. Scena łóżkowa świstnie opisana. Poprostu rewelacja nic dodać nic ująć. Szkoda mi Mateusza jezeli Patryk był naprawdę jego druga połówka to chłopak ma ciężki orzech do zgryzienia pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.w.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny ten Ryan i scena gorąca. A Mateusza tak bardzo mi było szkoda pod koniec to musi być straszne tak się okropnie czuć podczas gdy się wie że to w sumie najfajniejszy okres w życiu. Strasznie była smutna ta końcówka.

    OdpowiedzUsuń
  3. ojej, wzruszające, normalnie się popłakałam ale masz urwany wątek. Za szybko urwałaś scene seksu i przeszłaś dalej, jeśli nie chciałaś robić opisu detali powinnaś wrzucić chociaż to jak się zachowywali tuż po i jak się rozstali, zabrakło mi tego
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, ja nadal czekam na ciag dalszy... . Nie porzucaj proszę ♥️

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.