Kochani, oficjalnie mogę już napisać, że wraz z dzisiejszym dniem wszystkie moje stare i nowe teksty będziecie mogli znaleźć na stronie bucketbook.pl . Niestety, ale z Beezarem ostatnio nie jest najlepiej, dlatego też na razie nic tam nie będę publikować - a muszę zdradzić Wam, że mam pewne plany i chciałabym je zrealizować już wiosną.
Tych, którzy czekali na zakończenie Oliwera, na pewno ucieszy wieść, że mogę oznaczyć to opowiadanie jako kompletne. Ostatni rozdział opublikuję na dniach, a tymczasem możecie kupić ebooka tutaj: https://bucketbook.pl/pl/p/Co-z-Oliwerem-nie-tak-e-book/247 Oczywiście jak zwykle nie zostawiam nikogo, kto zdecyduje się na zakup, na lodzie i przygotowałam dla Was dodatkowy, bardzo długi rozdział (czterdzieści stron, czyli odpowiednik normalnych dwóch rozdziałów). Nie ukrywam też, że jeśli otrzymałabym pozytywny feedback, z chęcią zabrałabym się za drugą część Oliwera, a ten rozdział może troszkę się do niej odnosić. Oczywiście na razie nic nie obiecuję, to zależy, czy Wam Oliwer jako całość się spodoba. Mnie pisało się go bardzo lekko, chociaż dobrze wiem, że po tym, jak długo go publikowałam, nie było tego widać.
I tutaj przechodzimy do kolejnej części tego posta. Nie będę ukrywać, nie mam teraz czasu na nic. Nie jestem już studentką, zajmuję się teraz własnym biznesem, a w tym roku przeprowadzam się wreszcie na swoje. Czekają mnie więc remonty, szkolenia, bym nie wypadła z rynku pracy, a w niedalekiej przyszłości może nawet założenie rodziny, bo i takie plany są. Niestety, ale latka lecą i chociaż czasem bardzo bym chciała móc poświęcić kilka dni pod rząd na samo pisanie, jak to robiłam kiedyś, teraz już po prostu nie mogę. Ale z drugiej strony pisanie jest jedyną czynnością, która sprawia mi autentyczną radość, wiem, że nie będę mogła z tego od tak zrezygnować. Dlatego właśnie nie będę zaczynała już nic nowego na tym blogu, bo pisanie rozdział po rozdziale jest już dla mnie męczące. Pisząc zakończenie "Oliwera" i kiedy pochyliłam się nad całością, zrozumiałam, ile małych błędów fabularnych tam zrobiłam, właśnie przez takie pisanie od rozdziału do rozdziału. Bo przez te długie miesiące, kiedy próbowałam coś z siebie wycisnąć, nie patrzyłam na Oliwera jako na całość, ale na to, żeby napisać rozdział.
Dlatego jeśli już coś opublikuję, to prawdopodobnie właśnie jako skończony tekst. Z bloga nie rezygnuję, będę tu Was informować o wszystkim, co aktualnie się dzieje. No i oczywiście muszę jeszcze zakończyć McDonalda - o tym nie zapomniałam! Na pewno doczekacie się ostatniego rozdziału, obiecuję.
Po tym jak już Wam się uzewnętrzniłam (chociaż uważam, że macie prawo wiedzieć, dlaczego moje pisanie wygląda, jak wygląda), mogę przejść do przyjemniejszej sprawy, o której pisałam na początku. Planuję wydanie książki. Tak, takiej papierowej. Pierwszy i ostatni raz, kiedy coś takiego zrobiłam, miał miejsce w 2012, warto więc to powtórzyć. W szczególności, że styczeń był dla mnie bardzo dobrym miesiącem, jeżeli chodzi o pisanie. Podejrzewam, że spłodziłam więcej stron niż w całym 2018. I powiem Wam, że - holender - czuję, że żyję :D.
Poniżej macie jeszcze okładkę wykonaną przez cudowną Szaris. No czy nie jest słodziachna?
Trzymajcie się cieplutko i do napisania!
PS. wiecie, że zostawić-rzeczywistość 31.01 obchodziła swoje 8 urodziny? Ale ten czas leci, co? Rany Boskie, miałabym już ośmioletnie dziecko!
PS. wiecie, że zostawić-rzeczywistość 31.01 obchodziła swoje 8 urodziny? Ale ten czas leci, co? Rany Boskie, miałabym już ośmioletnie dziecko!
Dziękuję za kolejną super książkę. Juz jest zakupiona. Życzę dalszej weny
OdpowiedzUsuń