Jak się kończy robienie projektów na filozofię?
Zszedłem
ze schodów, targając za sobą cały wór śmieci, taranując przy
tym wylegującego się na stopniach Prezesa i ściągając na siebie
zaskoczone spojrzenie mamy. Cóż, nie miałem co jej się dziwić,
sam nie wierzyłem w to, co robiłem.
–
To... śmieci – powiedziała niezwykle trafnie.
–
Mistrz dedukcji. A ja się dziwię, po kim mam takie wysokie IQ. –
Przewróciłem oczami, stawiając worek przy schodach, żeby zaraz
jeszcze podejść do kuchni i zgarnąć walające się na blacie
puste butelki po napojach.
Alicja
przyglądała mi się w coraz większym szoku.
–
Godzinę temu sprzątałeś łazienkę – zamruczała, kiedy jeszcze
zgarnąłem za szmatkę, aby przetrzeć stół.
– I
odkurzałem – przypomniałem jej.
–
Masz gorączkę? – To chyba było jedyne wytłumaczenie, na jakie
mogła się zdobyć. Parsknąłem i znów przewróciłem oczami,
próbując jakoś zakryć swoje zdenerwowanie.
Okej,
to co robiłem od samego rana nie było niczym normalnym. Nie jestem
pedantem, właściwie to daleko mi do pedanta, ale gdy wróciłem
wczoraj z zajęć i zdałem sobie sprawę, jaki w tym domu panuje
syf, musiałem posprzątać. Najprościej rzecz ujmując, skoro
Oliwer ma Aspergera, to prawdopodobnie zwraca uwagę na wiele
szczegółów nieistotnych dla ludzi zdrowych. Jak więc mógłbym
zaprosić go do pokoju, w którym pod łóżkiem walają się tabuny
kurzu? Albo pozwolić mu skorzystać z łazienki, w której wszystko
lepiło się od kosmetyków Alicji?
Ostatnim
razem, kiedy u mnie był, faktycznie nawet się tym nie przejąłem.
Nie miałem czasu, bo decyzja zaproszenia Okularnika do siebie
nastąpiła zbyt szybko. Dzisiaj jednak mogłem się do tego
przygotować i...
Okej,
dobra. To brzmiało okropnie lamersko. Zachowywałem się jak
napalona nastka oczekująca swojego pierwszego boja. Wstyd dodawać,
że gdy już uprzątnąłem wszystko, zamknąłem się na długi czas
w łazience, żeby... no właśnie – niczym ta napalona nastka, jak
najlepiej się przygotować. W końcu Oliwer nie przyjdzie do mnie
oglądać ściany.
Ogarnąłem
się ze wszystkim dopiero o godzinie piętnastej, zjadłem jeszcze
coś lekkostrawnego (nie trzeba tłumaczyć dlaczego), pokiwałem
mamie na pożegnanie, bo właśnie wychodziła z domu (wciąż nie
kryjąc zdziwienia moim zachowaniem), aż wreszcie złapałem za
telefon. W pierwszej chwili chciałem napisać do Oliwera wiadomość,
szybko jednak się rozmyśliłem, uznając, że lepiej będzie, gdy
do niego zadzwonię. Nie musiałem długo czekać, aż odbierze.
–
Tak?
–
Wsadź ten swój tyłek w golfa. Możesz być trochę szybciej –
powiedziałem od razu.
–
Umówiliśmy się na siedemnastą – zauważył ze zdziwieniem, na
co aż zagryzłem wargę z frustracją. Czy tylko ja chciałem go już
zobaczyć?
– Ale
możesz być szybciej – powtórzyłem, wyraźnie zirytowany, nie
panując nad tym.
–
Okej – odpowiedział lakonicznie Oliwer. – No to będę.
I tyle.
Rozłączył się bez żadnego uprzedzenia, dupek.
Uśmiechnąłem
się jednak do siebie, dobrze wiedząc, że Oliwer faktycznie już
się do mnie zbierał. Był może i dziwny, ale przy tym niesamowicie
szczery. Mówił to co robił i na odwrót, dopiero teraz zacząłem
dostrzegać plusy w tej całej jego nienormalności.
Szybko
podszedłem jeszcze do lustra, dobrze wiedząc, że miałem może
góra dziesięć-piętnaście minut, nim Oliwer zdąży do mnie
dojechać. Wygładziłem biały T-shirt, żeby zaraz go podwinąć i
ze zdziwieniem spojrzeć na swój brzuch.
Dalej
wylewał mi się ze spodni, to się nie zmieniło, ale... wylewał
się, jakby mniej? Uniosłem brwi, żeby poklepać się po oponce.
Oliwer chyba miał na mnie dobry wpływ, bo rzeczywiście ostatnio
trochę mniej jadłem. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i dopiero
po chwili dostrzegłem swój kretyński wyraz twarzy.
Wyglądałem
na szczęśliwego. I chyba faktycznie się tak od wczoraj czułem.
***
Przyjechał. Zaparkował golfa tuż przy wjeździe do garażu, żeby
zaraz szybko dopaść do bramki. W przeciągu ostatnich paru minut
zdążyło się naprawdę nieźle rozpadać, więc nie chcąc, żeby
zmókł (choć nie powiem, wizja mokrego Oliwera wydawała się
całkiem kusząca), szybko otworzyłem mu drzwi. Pośpiech jednak
okazał się daremny, lało jak z cebra, więc kiedy Oliwer stanął
w przedpokoju, umożliwił spełnienie jednej z moich fantazji.
Odgarnął mokre kosmyki włosów do tyłu i ściągnął okulary, bo
najwidoczniej widział w nich tyle samo, co bez nich.
–
Ręcznik? – zapytałem, nie wiedzieć dlaczego, odczuwając
skrępowanie. Kiwnął głową, a ja, zanim odszedłem, rzuciłem
jeszcze jedno przeciągłe spojrzenie w jego stronę. Bez okularów...
cholera... serce zabiło mi szybciej, kiedy zdałem sobie sprawę, że
chociaż w okularach wyglądał słodko, to bez nich był prawdziwym
przystojniakiem. Pewnie wyśmiałbym się za te myśli, gdybym tylko
mógł je dłużej przeanalizować, ale w tamtym momencie moje ciało
zareagowało samo. Przysunąłem się do niego szybko, popychając na
drzwi i wpijając w mokre od deszczu wargi. Aż sapnąłem, kiedy
otoczyły mnie silne ramiona Oliwera, który nie wydawał się
zaskoczony moim ruchem. Możliwe, żeby to przewidział? Przyciągnął
mnie do siebie mocno, oddając pocałunek równie zachłannie co ja.
Zaśmiałem się w duchu, bo jak tak dalej pójdzie, to niedługo
dziwak zrobi się w tym mistrzem, to dopiero trzeci raz, a już
czułem różnicę. Szybko się uczył, stwierdziłem i zamruczałem
w jego wargi, żeby zaraz się odsunąć.
– Nie
tutaj – sapnąłem, ale kiedy spojrzałem w jego zielone oczy,
miałem ochotę znowu go pocałować. – Serio nie nosisz soczewek?
– wypaliłem.
Oliwer
zamrugał, ale zaraz pokręcił głową.
– Nie
mogę – powiedział tylko i uniósł dłoń z okularami. – Mam
specyficzną budowę gałki. – Niewiele mi to mówiło, żaden ze
mnie okulista.
–
Masz zajebiste oczy – dodałem jeszcze pod wpływem chwili.
Najwidoczniej kiedy byłem po świetnym pocałunku, a przede mną
rozciągała się wizja spędzenia wieczoru z takim chłopakiem
(nawet upośledzonym... Boże, brzmię jak jakiś zboczeniec),
potulniałem. I waliłem komplementami na lewo i prawo, co, rzecz
jasna, normalnie mi się nie zdarzało.
Oliwer
znów zamrugał i jakby... speszył się? Aż musiałem mu się
przyjrzeć, a kiedy dostrzegłem, że się rumieni, sam poczułem
zawstydzenie.
–
Dzięki – burknął, już nie patrząc na mnie. – A ty... –
zaczął, najwidoczniej chcąc mi się odpłacić. – Ładnie
pachniesz – zakończył niemal szeptem.
Na
wszystkich wymyślonych bogów świata, słyszałem to już któryś
raz, ale to i tak był najdziwniejszy komplement. Dziwny o tyle, że
padał z ust chłopaka, który miesiąc temu bezkarnie obwąchiwał
mnie w tramwaju, a przyjemny o tyle, że... mówił mi go właśnie
ten sam chłopak.
Odchrząknąłem,
nagle bardzo zakłopotany, a trzeba przyznać, że rzadko kiedy tak
się czułem. Po wczorajszych słowach Oliwera wszystko jednak
wydawało mi się zupełnie inne, chociaż, szczerze mówiąc, wciąż
nie potrafiłem określić swojego stosunku do tego dziwaka.
–
Chodź na górę – mruknąłem tylko i bezwiednie złapałem go za
dłoń. Była duża i ciepła, przyjemnie wpasowała się do mojej.
Pociągnąłem
go w stronę schodów, nie zwracając uwagi na syczącego z półpiętra
Prezesa. Kot cały się nastroszył, a kiedy tylko Oliwer zbliżył
się do niego, momentalnie umknął na górę, znikając w sypialni
rodziców.
– Nie
wiem o co mu z tobą chodzi – burknąłem pod nosem tylko po to,
żeby coś powiedzieć. – Zawsze miał coś nie tak z głową.
–
Broni się – odpowiedział cicho Oliwer, a ja zerknąłem na niego
przez ramię.
–
Przed czym?
–
Czuje intruza na swoim terenie.
Parsknąłem.
–
Intruza? Ciebie?
Oliwer
tylko kiwnął głową, ale zaraz powiedział:
–
Zawsze lepiej dogadywałem się z psowatymi.
„Psowatymi”?
Szybko jednak puściłem to słowo pomimo uszu, stwierdzając tylko,
że Oliwer musiał być jakimś miłośnikiem czworonogów.
– No
proszę. Ja nie lubię zwierząt – oznajmiłem niemal z dumą,
kiedy znaleźliśmy się już na górze, a ja ciągnąłem go dalej,
do łazienki.
– Ale
one lubią ciebie – powiedział enigmatycznie Oliwer, burząc całą
przyjemną atmosferę słodkiego zdenerwowania podszytego pożądaniem,
które jeszcze chwilę temu nas otaczało. Znowu był starym, dziwnym
dziwakiem, którego poznałem w tramwaju. Przewróciłem oczami.
–
Przerażasz mnie, kiedy tak mówisz – stwierdziłem zgodnie z
prawdą, dochodząc do wniosku, że lepiej jest Oliwera zakneblować.
Ustami. Był tak nienormalny, że kiedy tylko coś palnął, całe
napięcie i podniecenie ze mnie ulatywało.
Pochyliłem
się do szafki w poszukiwaniu ręcznika.
–
Czemu?
– Bo
masz coś z głową – odpowiedziałem zaraz, odwracając się do
Oliwera z granatowym materiałem w rękach.
–
Czyli też tak uważasz. – Nie brzmiał na zawiedzionego, prędzej
stwierdził fakt. Spojrzałem mu w oczy, oceniając jeszcze, czy
przypadkiem go nie uraziłem, w końcu sprawa z Patrycją była
jeszcze dość świeża. Nie wyglądał jednak, jakby te słowa go
dotknęły.
Uśmiechnąłem
się i pod wpływem nagłego impulsu, pochyliłem się do niego,
musnąłem jego wargi, ale nim zdążył zareagować, rzuciłem mu na
głowę ręcznik. Wydał z siebie dziwne, sfrustrowane sapnięcie, na
co ja zaśmiałem się głośno, zadowolony, i zacząłem (niezbyt
delikatnie) wycierać mu głowę.
–
Jesteś dziwny – powiedziałem, powracając do przerwanego tematu,
cały czas osuszając jego włosy. – Sam pewnie to zauważyłeś.
Mega dziwny – podkreśliłem jeszcze. – Ale – ściągnąłem
ręcznik i niedbale rzuciłem na pralkę. Spojrzałem w te zielone,
hipnotyzujące ślepia. – Coraz mniej mi to przeszkadza.
Wyciągnął
rękę, a ja szybko zinterpretowałem ten ruch, umykając mu.
Uśmiechnąłem się szeroko, widząc błysk rozczarowania w jego
oczach.
–
Spotkaliśmy się, żeby zrobić projekt z filozofii –
przypomniałem, wymijając go i ruszając do swojego pokoju.
Zatrzymałem się jeszcze przy drzwiach, nie mogąc opanować swojej
wesołości. W brzuchu mi się od tego wszystkiego przewracało, ale
nie było to nieprzyjemne uczucie. W końcu zaraz będę mieć
Oliwera tam, gdzie chciałem – w sypialni. – Będziesz tak stał?
– zapytałem jeszcze, na co on momentalnie zreflektował się,
szybko do mnie podchodząc. Już miałem coś dodać,
najprawdopodobniej zadrwić, ale kiedy weszliśmy do środka,
dostrzegłem jak na mnie patrzył.
Nikt
inny tak tego nie robił. Żaden pieprzony Łukasz, czy inny chłopak,
z którym miałem okazje przeżyć krótsze lub dłuższe chwile
uniesień. Chciał mnie. Tak naprawdę – mnie. Z tym brzuchem,
kilkoma pryszczami, które wyszły mi na skroniach, lekko krzywymi
zębami... z wszystkim, co sprawiało, że nie wyglądałem na faceta
z okładki. Ale jednak on chyba mnie tak właśnie widział.
Zrobiło
mi się gorąco. Po raz pierwszy, tak naprawdę, czułem się
chciany. Wydawało mi się wcześniej, że to Łukasz mnie chciał,
ale dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak naiwny byłem. Bardziej
ja chciałem idealnego Łukasza, pana korposzczura, niż na odwrót.
Oliwer
się do mnie przysunął, a ja, wciąż targany emocjami, palnąłem:
–
Wczoraj mówiłeś poważnie? – momentalnie miałem ochotę odgryźć
sobie język. Rany boskie, ale byłem żałosny!
Oliwer
szybko uświadomił mi, że nie potrafił dokonywać podziału na
ludzi żałosnych i nie. On inaczej to wszystko postrzegał, sam
przecież nie raz mówił coś głupiego z całkowicie poważną
miną.
–
Tak.
Nie
potrzebowałem wiele więcej zapewnień. Znów przyciągnąłem go do
pocałunku, jednak to on zaraz go zdominował. I dobrze, bo chyba
dzisiaj nie miałem ochoty na przejmowanie inicjatywy... chociaż nie
do końca – gdy tylko nadarzyła się okazja, to ja zainicjowałem
rozbieranie się. Szybko ściągnąłem z Oliwera koszulkę i aż
jęknąłem, kiedy popatrzyłem na jego umięśniony tors.
Łukasz
to przy tym pryszcz. Przesunąłem po jego piersi dłonią, zdając
sobie nagle sprawę, że pokrywało ją kilka mniejszych bądź
większych blizn, jednak nim zdążyłem o cokolwiek zapytać, Oliwer
mnie ubiegł:
–
Czyli nie robimy projektu?
I,
uwierzcie bądź nie, był całkowicie poważny. Tak poważny, jak
się tylko dało. Zresztą, co za nowość, Oliwer zawsze mówił na
poważnie, nie potrafił rozróżniać ironii czy żartu.
Zamrugałem,
żeby zaraz parsknąć śmiechem.
– Nie
no, robimy – powiedziałem zaraz, doskonale wiedząc, że Oliwer mi
uwierzy. Wszystko rozumiał dosłownie. – Właśnie miałem zamiar
odpalić laptopa i zacząć szukać pozycji do bibliografii.
Błysk
w oczach Oliwera zdawał się przygasnąć – naprawdę mi uwierzył.
Zacisnął usta w wąską linijkę, odwracając na moment wzrok,
jakby się nad czymś zastanawiał.
– Nie
chcę – powiedział wreszcie. – Poróbmy coś innego.
– A
projekt?
–
Kiedy indziej.
–
Wiesz, że nie ma wcale tak dużo czasu? – podpuszczałem go dalej.
Każdy normalny człowiek by to wyłapał, ale przecież Oliwer nie
był „każdym normalnym”.
–
Kiedy indziej – powtórzył, przysuwając się do mnie. Nie wiem
dlaczego, ale zareagowałem na to krokiem w tył. Zabawnie było
widzieć go takiego zdeterminowanego i jednocześnie zawiedzionego
brakiem kontynuacji.
– No
nie wiem. Rynkiewicz się wkurzy, jak nie zdążymy na wyznaczony
termin.
Oliwer
jęknął jak cierpiętnik.
–
Trudno. Nie chcę robić projektu. – Zrobiło mi się go żal, ale
jednocześnie nie chciałem przerywać zabawy.
– A
co chcesz? Przecież po to się tu spotkaliśmy.
Oliwer
popatrzył mi prosto w oczy, aż poczułem wspinające mi się po
plecach przyjemne dreszcze. Zawsze już chyba będę tak reagować na
jego spojrzenia.
–
Tego co robiliśmy u ciebie ostatnio – powiedział bez ogródek,
ale zaczerwienił się nieco. Spłoszony, a jednocześnie szczery
Oliwer sprawił, że zmiękły mi kolana. Ledwo stłumiłem w sobie
niecierpliwe sapnięcie. Też tego chciałem, cholera jasna.
– A
co robiliśmy? – Nie mogłem sobie jednak odpuścić. Oliwer
zaczynał się gorączkować.
–
Całowaliśmy się. – Znów się do mnie przysunął, a nim się
spostrzegłem, już mnie obejmował. Chyba zbyt długo przeciągałem
ten moment, ale gdy przycisnął mnie do ściany, nawet nie
protestowałem. Przesunąłem tylko dłońmi po jego nagich
ramionach, wiedząc już, że nie ma odwrotu. I wcale go nie
chciałem.
Rany
boskie, jak on całował. Z pasją, wciąż bez doświadczenia, ale
jednak czułem, że nogi mam jak z waty. Nie wiem co by się stało,
gdyby nie ściana za mną i trzymające mnie, silne ręce.
Zarzuciłem
mu ramiona na szyję, a fakt, że był ode mnie niższy, nawet mi nie
przeszkadzał. Oddałem pocałunek najlepiej jak umiałem, ale gdy
poczułem pod koszulką gorące dłonie, nie wytrzymałem. Jęknąłem
urywanie, czując się jak w transie. Nagle jednak wszystko się
urwało. Oliwer odsunął się ode mnie i szybko, nawet nie wiem
kiedy, pozbył się mojej koszulki.
Spojrzał
na mnie rozgorączkowanym wzrokiem, a ja, po raz pierwszy, niczego
się nie wstydziłem. Miałem całą masę kompleksów – ba,
uważałem się za niezłego brzydala – ale Oliwer ani na moment
nie pokazywał, że cokolwiek mu się we mnie nie podobało. Wręcz
przeciwnie. Kiedy pchnął mnie w stronę łóżka, a następnie do
niego przygniótł, żeby zaraz powrócić do całowania i badania
mojego ciała dłońmi, miałem wrażenie, że jest zachwycony.
Jakbym
to ja był cholernym Adonisem, a nie on.
Otarłem
się o niego biodrami, wyczuwając w pewnym momencie, że Oliwer nie
wiedział co dalej robić. Wciąż mnie całował i dotykał, jednak,
szczerze mówiąc, zaczynały boleć mnie już usta. Poczułem się
zobowiązany do pokazania mu świata męskiej erotyki. Gdyby moje
wargi nie były zajęte jego szyją, pewnie nawet bym się uśmiechnął
do tej myśli, ale nie miałem czasu. Całowałem go w okolicach
krtani, jednocześnie błądząc dłonią najpierw po umięśnionym
podbrzuszu, żeby zaraz sięgnąć jeszcze niżej, na zakryte
spodniami krocze. I na moment aż zamarłem, nie dowierzając.
W
pornolach zawsze pokazują facetów z olbrzymimi pałami, co z kolei
doprowadza przeciętnego Kowalskiego do kompleksów. Prawda jest
jednak o wiele smutniejsza – normalny Polak nie trzyma w gaciach
tak wielkiego bakłażana jak sławny Peter North czy obleśny, ale
za to świetnie zarabiający Ron Jeremy. Ale, jak już zdążyłem
wielokrotnie ustalić, normalność nie należała w naturze Oliwera.
Był
spory. Wyczułem to nawet przez jego spodnie, co oczywiście mi nie
wystarczyło. Zaraz zapragnąłem sprawdzić, jak wyglądał penis
Oliwera przy bliższym kontakcie. Szybko więc rozpiąłem jego
spodnie, bezceremonialnie wsuwając w nie rękę, a kiedy poczułem
ciepły oddech owiewający moje ucho, zadrżałem.
–
Cholera – wyrwało mi się, gdy przesunąłem palcami po jego
męskości. Oliwer zerknął na mnie, wyraźnie spłoszony.
– Coś
nie tak?
Spojrzałem
na niego. Momentalnie cała jego dzikość zniknęła, ustępując
miejsca niepewności. Szybko więc uśmiechnąłem się szeroko i
pokręciłem głową.
–
Duży jesteś.
Oliwer
popatrzył na mnie tym razem z niezrozumieniem.
–
Dość niski – mruknął, na co ja nie wytrzymałem. Parsknąłem
śmiechem.
–
Tutaj – powiedziałem, przesuwając sugestywnie palcami po jego
penisie. Oliwer stłumił zaskoczony jęk. – Tu jesteś duży –
dodałem, patrząc mu prosto w oczy z zadowoleniem.
– To
źle?
Pocałowałem
go odruchowo.
– Nie
– zaprzeczyłem, cały czas pieszcząc go dłonią. Chciałem dodać
jeszcze coś w stylu: „chociaż to zależy dla kogo. Jeśli będę
na dole, może boleć mnie dupa”, ale całkowicie zamarłem, kiedy
popatrzyłem na wykrzywioną w przyjemności twarz Oliwera.
Serce
na moment mi zamarło, żeby zaraz przyspieszyć swoje bicie ze
zdwojoną siłą.
Cholera.
Cholera. Cholera – przeklinałem w myślach. Jak można być tak
kurewsko przystojnym?
Zsunąłem
z niego trochę spodnie i, nie przejmując się własnym
podnieceniem, zacząłem go stymulować dłonią. Nie spuszczałem
wzroku z jego twarzy. Podpierał się nade mną na ramionach, które
w pewnym momencie zaczęły niekontrolowanie drżeć. Wiedziałem co
to oznacza, więc zwolniłem. Pieściłem go wręcz drażniąco,
kiedy nagle chyba zaczęło go to irytować. Przygniótł mnie do
łóżka własnym ciałem, niemal raniąc moje usta w pocałunku.
Biodra cały czas jednak utrzymywał wyżej, dając mi miejsce do
działania ręką. Całował mnie mocno, głęboko, kompletnie nie
dając możliwości na odpowiedź. Czułem jego zniecierpliwienie, a
gdy sam sięgnął dłonią ku mojemu kroczu, wszystko zaczęło się
rozmywać.
Oliwer
stał się agresywny, wręcz zwierzęcy, tak jak ostatnim razem, ale
nie narzekałem. Podobało mi się to w nim. Jego język badał moje
usta głęboko, a dłoń działała w spodniach, doprowadzając mnie
na skraj przyjemności.
Cholera
jasna, to były tylko robótki ręczne! Tylko albo aż. Drżałem. W
głowie miałem pustkę. Oliwer mnie otaczał, przyciskał do łóżka,
wymuszał coraz szybsze ruchy, aż wreszcie doszedłem pierwszy.
Przyjemność momentalnie rozlała się wewnątrz mnie, a Oliwer
zamarł na moment, również dochodząc i wtedy wydarzyło się coś
dziwnego. Coś, czego kompletnie nie potrafiłem na tamten moment
wyjaśnić.
Najpierw
poczułem, że jego skóra się zmienia. Stała się... włochata?
Jego rozmiar też się zmienił (i bynajmniej nie miałem na myśli
rozmiaru członka). Oliwer stał się większy. Przyciskał mnie do
łóżka jeszcze mocniej, niemal odbierając oddech. Otworzyłem oczy
i wrzasnąłem, gdy spojrzałem na pysk potwora, znajdujący się
kilka minimetrów od mojej twarzy.
To coś
odskoczyło ode mnie, a ja zaraz odczołgałem się pod ścianę,
dalej się drąc i nie wierząc w to co widzę. Potwór! Z uszami jak
u wilka, długim pyskiem i wielkimi łapami.
Znajome,
zielone oczy łypnęły na mnie przerażone i to byłoby na tyle. To
coś, ledwo mieszczące się w drzwiach, z zatrważającą prędkością
otworzyło je i zniknęło z mojego pokoju, pozostawiając mnie w
szoku.
Darłem
się jeszcze przez chwilę, nim zrozumiałem, że jestem sam. W
łóżku, ze śladami spermy Oliwera na swoim brzuchu... ale bez
Oliwera.
Co się,
do cholery, właśnie wydarzyło?
Powiedz, że to jego sen xD Plis... Nie nastawiłam się psychicznie na nie "potworki" haha Ale zachowanie Oliwiera i kota nabrało innego znaczenia
OdpowiedzUsuńOprócz tego wszystko pięknie :)
Weny, czasu i chęci!
Pozdrawiam :)
Szczerze mówiąc, gdyby to miał być asperger to byłby to najgorzej opisany asperger w historii. :D
UsuńHmm. Jeszcze nic o aspergerze (dobrze odmieniam?) nie czytałam. Dla mnie to mglista choroba, ale i tak stwierdziłam, że jest to trochę przekoloryzowane w niektórych aspektach, a w innych zbagatelizowane. Ale akceptowałam xD
UsuńTeraz trochę mi zajmie przyzwyczajenie się, jednak z przyjemnością zobaczę co będzie dalej :) Ale nie rób tak więcej haha aż mi się przypomniała męska ciąża w jakimś opowiadaniu, które naprawdę lubiłam... do tamtego momentu xD
Na szczęście tu jest tylko wilkołak :D A więc przestawiam się na tryb "zaraz zza krzaka wyskoczy wróżka" i czekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam!
Ojeju. Męskich ciąży u mnie nigdy nie doświadczysz, to mogę Ci obiecać. :D Szczerze mówiąc w niektórych momentach chyba dało się wyczuć, że coś jest nie tak. Ale rozumiem dezorientację, można przynajmnjej wczuć się w Wiktora. :D
UsuńBłagam, powiedz mi że to sen......
OdpowiedzUsuńJeeee, wiedziałam, że mi coś nie pasuje :D tak tylko przy poprzedniej części pomyślałam, żeby gryzienie przy pocałunkach nie wchodziło w krew Oliwerowi ;) przy niższych partiach byłoby to niewskazane ;) Super niespodzianka, kochany wilkołaczek - tylko jak, skąd? Jest ciekawie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, K.
Wyczuwałam taki obrót sprawy :D haha świetne !
OdpowiedzUsuńTo przeżył szok :D
Jestem ciekawa co dalej, co dalej :D
OMG!!! Co ja pacze o.O
OdpowiedzUsuńZ jednej strony fajnie że tak szybko rozdziały dodajesz ale z drugiej.... CZEMU ON JEST WILKOŁAKIEM?!?!?!? Normalnie szok!!! Tak szczerze to w życiu się nie spodziewałam że coś takiego tu znajdę ale robi sie coraz ciekawiej...
Tak się też zastanawiam czy ten szczeniak Oliwera to czasem nie jego młodszy braciszek...
No dobra,nie spodziewałam się. Może I zachowanie kota było podejrzane ale serio uśpiłaś czujność tymi dziesięcioma rozdziałami pozbawionymi nadnaturalnych zjawisk. Poza tym o ile się nie mylę to Ty nigdy nie pisałaś fantasy (a przynajmniej ja kojarzę tylko obyczajowki) więc do głowy by mi to nie przyszedł wilkołak. Bo to wilkołak? Wiele się w tym rozdziale wyjaśniło i nie mogę się doczekać następnego rozdziału,a najlepiej to już całości ;)
OdpowiedzUsuńNo dobrze, czegoś troszeczkę w tym guście to się spodziewałam. Biedny Wiktor, niezły szok musiał przeżyć. :D
OdpowiedzUsuńCałkowicie zbita z tropu. O kurde w życiu Pana się nie spodziewalamspodziewałam takiego obrotu spraw! Jaka beka! Z opowiadania które było takie... No ok zrobiłaś teraz coś na maxa intrygujacego!!!! Cisniesz siostro chce wincej!
OdpowiedzUsuńGenialny zwrot akcji, wiedziałam że coś jest na rzeczy, chociaż akurat tego się nie spodziewałam! :D Dziękuję za rozdzialikową dobroć, od razu lepiej się żyje <3
OdpowiedzUsuńW tym momencie umarłam z ogromu zajebistości tego opowiadania. Kocham Cię po prostu za tę historię i tak świetny pomysł! Teraz te dziwne zachowanie Oliwera ma swoje wyjaśnienie i okazuje się nadzywczajnie normalne w zaistniałej sytuacji. Te zapachy, dobry słuch, niechęć Prezesa, siła... Wow, jestem pod wrażeniem ❤
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejną część ❤
jeny coś ty wymyśliła!? nie mogę się doczekać kolejnego odcinka
OdpowiedzUsuń! ! :D
OdpowiedzUsuńNadrobiłam zaległości i aż nie wiem, jak skomentować <3 To naprawdę nie sen?! Myślę, że nie. Jeśli nie sen, to będzie najabrdziej niespodziewany zwrot akcji. Jak już ktoś tu ładnie napisał: uśpiłaś czujność poprzednimi rozdziałami :D
Ciekawa jestem teraz mamy Oliwera. A może to jego ojciec jest wilkołakiem? Może jakieś eksperymenty na ludziach? :D
Poprzednie rozdziały przeczytałam sobie od nowa, żeby przypomnieć całą historię. Bardzo mi sie podoba to opowiadanie, niesamowicie kreujesz charaktery postaci, lubię wszystkie. Co do aspergera to kręci mnie ten temat, jak i ogólnie wątki zaburzeń psychicznych i jakichś innych odchyłów, więc czekam na więcej.
Na razie tyle, życzę weny i cieszę się, że ruszyłaś z pisaniem. <3
O ja xDD w życiu takim szoku nie byłam xDD ale coś nowego,w sumie mi się podoba 😂
OdpowiedzUsuńWiedziałam, nie wiem jak, ale wiedziałam, że będzie taka akcja xD ?Kocham Cię za to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuń