niedziela, 29 lipca 2018

Rozdział 11. (Co z Oliwerem nie tak?)


Jak się kończy robienie projektów na filozofię?

Zszedłem ze schodów, targając za sobą cały wór śmieci, taranując przy tym wylegującego się na stopniach Prezesa i ściągając na siebie zaskoczone spojrzenie mamy. Cóż, nie miałem co jej się dziwić, sam nie wierzyłem w to, co robiłem.
– To... śmieci – powiedziała niezwykle trafnie.
– Mistrz dedukcji. A ja się dziwię, po kim mam takie wysokie IQ. – Przewróciłem oczami, stawiając worek przy schodach, żeby zaraz jeszcze podejść do kuchni i zgarnąć walające się na blacie puste butelki po napojach.
Alicja przyglądała mi się w coraz większym szoku.
– Godzinę temu sprzątałeś łazienkę – zamruczała, kiedy jeszcze zgarnąłem za szmatkę, aby przetrzeć stół.
– I odkurzałem – przypomniałem jej.

– Masz gorączkę? – To chyba było jedyne wytłumaczenie, na jakie mogła się zdobyć. Parsknąłem i znów przewróciłem oczami, próbując jakoś zakryć swoje zdenerwowanie.
Okej, to co robiłem od samego rana nie było niczym normalnym. Nie jestem pedantem, właściwie to daleko mi do pedanta, ale gdy wróciłem wczoraj z zajęć i zdałem sobie sprawę, jaki w tym domu panuje syf, musiałem posprzątać. Najprościej rzecz ujmując, skoro Oliwer ma Aspergera, to prawdopodobnie zwraca uwagę na wiele szczegółów nieistotnych dla ludzi zdrowych. Jak więc mógłbym zaprosić go do pokoju, w którym pod łóżkiem walają się tabuny kurzu? Albo pozwolić mu skorzystać z łazienki, w której wszystko lepiło się od kosmetyków Alicji?
Ostatnim razem, kiedy u mnie był, faktycznie nawet się tym nie przejąłem. Nie miałem czasu, bo decyzja zaproszenia Okularnika do siebie nastąpiła zbyt szybko. Dzisiaj jednak mogłem się do tego przygotować i...
Okej, dobra. To brzmiało okropnie lamersko. Zachowywałem się jak napalona nastka oczekująca swojego pierwszego boja. Wstyd dodawać, że gdy już uprzątnąłem wszystko, zamknąłem się na długi czas w łazience, żeby... no właśnie – niczym ta napalona nastka, jak najlepiej się przygotować. W końcu Oliwer nie przyjdzie do mnie oglądać ściany.
Ogarnąłem się ze wszystkim dopiero o godzinie piętnastej, zjadłem jeszcze coś lekkostrawnego (nie trzeba tłumaczyć dlaczego), pokiwałem mamie na pożegnanie, bo właśnie wychodziła z domu (wciąż nie kryjąc zdziwienia moim zachowaniem), aż wreszcie złapałem za telefon. W pierwszej chwili chciałem napisać do Oliwera wiadomość, szybko jednak się rozmyśliłem, uznając, że lepiej będzie, gdy do niego zadzwonię. Nie musiałem długo czekać, aż odbierze.
– Tak?
– Wsadź ten swój tyłek w golfa. Możesz być trochę szybciej – powiedziałem od razu.
– Umówiliśmy się na siedemnastą – zauważył ze zdziwieniem, na co aż zagryzłem wargę z frustracją. Czy tylko ja chciałem go już zobaczyć?
– Ale możesz być szybciej – powtórzyłem, wyraźnie zirytowany, nie panując nad tym.
– Okej – odpowiedział lakonicznie Oliwer. – No to będę.
I tyle. Rozłączył się bez żadnego uprzedzenia, dupek.
Uśmiechnąłem się jednak do siebie, dobrze wiedząc, że Oliwer faktycznie już się do mnie zbierał. Był może i dziwny, ale przy tym niesamowicie szczery. Mówił to co robił i na odwrót, dopiero teraz zacząłem dostrzegać plusy w tej całej jego nienormalności.
Szybko podszedłem jeszcze do lustra, dobrze wiedząc, że miałem może góra dziesięć-piętnaście minut, nim Oliwer zdąży do mnie dojechać. Wygładziłem biały T-shirt, żeby zaraz go podwinąć i ze zdziwieniem spojrzeć na swój brzuch.
Dalej wylewał mi się ze spodni, to się nie zmieniło, ale... wylewał się, jakby mniej? Uniosłem brwi, żeby poklepać się po oponce. Oliwer chyba miał na mnie dobry wpływ, bo rzeczywiście ostatnio trochę mniej jadłem. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i dopiero po chwili dostrzegłem swój kretyński wyraz twarzy.
Wyglądałem na szczęśliwego. I chyba faktycznie się tak od wczoraj czułem.

***

Przyjechał. Zaparkował golfa tuż przy wjeździe do garażu, żeby zaraz szybko dopaść do bramki. W przeciągu ostatnich paru minut zdążyło się naprawdę nieźle rozpadać, więc nie chcąc, żeby zmókł (choć nie powiem, wizja mokrego Oliwera wydawała się całkiem kusząca), szybko otworzyłem mu drzwi. Pośpiech jednak okazał się daremny, lało jak z cebra, więc kiedy Oliwer stanął w przedpokoju, umożliwił spełnienie jednej z moich fantazji. Odgarnął mokre kosmyki włosów do tyłu i ściągnął okulary, bo najwidoczniej widział w nich tyle samo, co bez nich.
– Ręcznik? – zapytałem, nie wiedzieć dlaczego, odczuwając skrępowanie. Kiwnął głową, a ja, zanim odszedłem, rzuciłem jeszcze jedno przeciągłe spojrzenie w jego stronę. Bez okularów... cholera... serce zabiło mi szybciej, kiedy zdałem sobie sprawę, że chociaż w okularach wyglądał słodko, to bez nich był prawdziwym przystojniakiem. Pewnie wyśmiałbym się za te myśli, gdybym tylko mógł je dłużej przeanalizować, ale w tamtym momencie moje ciało zareagowało samo. Przysunąłem się do niego szybko, popychając na drzwi i wpijając w mokre od deszczu wargi. Aż sapnąłem, kiedy otoczyły mnie silne ramiona Oliwera, który nie wydawał się zaskoczony moim ruchem. Możliwe, żeby to przewidział? Przyciągnął mnie do siebie mocno, oddając pocałunek równie zachłannie co ja. Zaśmiałem się w duchu, bo jak tak dalej pójdzie, to niedługo dziwak zrobi się w tym mistrzem, to dopiero trzeci raz, a już czułem różnicę. Szybko się uczył, stwierdziłem i zamruczałem w jego wargi, żeby zaraz się odsunąć.
– Nie tutaj – sapnąłem, ale kiedy spojrzałem w jego zielone oczy, miałem ochotę znowu go pocałować. – Serio nie nosisz soczewek? – wypaliłem.
Oliwer zamrugał, ale zaraz pokręcił głową.
– Nie mogę – powiedział tylko i uniósł dłoń z okularami. – Mam specyficzną budowę gałki. – Niewiele mi to mówiło, żaden ze mnie okulista.
– Masz zajebiste oczy – dodałem jeszcze pod wpływem chwili. Najwidoczniej kiedy byłem po świetnym pocałunku, a przede mną rozciągała się wizja spędzenia wieczoru z takim chłopakiem (nawet upośledzonym... Boże, brzmię jak jakiś zboczeniec), potulniałem. I waliłem komplementami na lewo i prawo, co, rzecz jasna, normalnie mi się nie zdarzało.
Oliwer znów zamrugał i jakby... speszył się? Aż musiałem mu się przyjrzeć, a kiedy dostrzegłem, że się rumieni, sam poczułem zawstydzenie.
– Dzięki – burknął, już nie patrząc na mnie. – A ty... – zaczął, najwidoczniej chcąc mi się odpłacić. – Ładnie pachniesz – zakończył niemal szeptem.
Na wszystkich wymyślonych bogów świata, słyszałem to już któryś raz, ale to i tak był najdziwniejszy komplement. Dziwny o tyle, że padał z ust chłopaka, który miesiąc temu bezkarnie obwąchiwał mnie w tramwaju, a przyjemny o tyle, że... mówił mi go właśnie ten sam chłopak.
Odchrząknąłem, nagle bardzo zakłopotany, a trzeba przyznać, że rzadko kiedy tak się czułem. Po wczorajszych słowach Oliwera wszystko jednak wydawało mi się zupełnie inne, chociaż, szczerze mówiąc, wciąż nie potrafiłem określić swojego stosunku do tego dziwaka.
– Chodź na górę – mruknąłem tylko i bezwiednie złapałem go za dłoń. Była duża i ciepła, przyjemnie wpasowała się do mojej.
Pociągnąłem go w stronę schodów, nie zwracając uwagi na syczącego z półpiętra Prezesa. Kot cały się nastroszył, a kiedy tylko Oliwer zbliżył się do niego, momentalnie umknął na górę, znikając w sypialni rodziców.
– Nie wiem o co mu z tobą chodzi – burknąłem pod nosem tylko po to, żeby coś powiedzieć. – Zawsze miał coś nie tak z głową.
– Broni się – odpowiedział cicho Oliwer, a ja zerknąłem na niego przez ramię.
– Przed czym?
– Czuje intruza na swoim terenie.
Parsknąłem.
– Intruza? Ciebie?
Oliwer tylko kiwnął głową, ale zaraz powiedział:
– Zawsze lepiej dogadywałem się z psowatymi.
„Psowatymi”? Szybko jednak puściłem to słowo pomimo uszu, stwierdzając tylko, że Oliwer musiał być jakimś miłośnikiem czworonogów.
– No proszę. Ja nie lubię zwierząt – oznajmiłem niemal z dumą, kiedy znaleźliśmy się już na górze, a ja ciągnąłem go dalej, do łazienki.
– Ale one lubią ciebie – powiedział enigmatycznie Oliwer, burząc całą przyjemną atmosferę słodkiego zdenerwowania podszytego pożądaniem, które jeszcze chwilę temu nas otaczało. Znowu był starym, dziwnym dziwakiem, którego poznałem w tramwaju. Przewróciłem oczami.
– Przerażasz mnie, kiedy tak mówisz – stwierdziłem zgodnie z prawdą, dochodząc do wniosku, że lepiej jest Oliwera zakneblować. Ustami. Był tak nienormalny, że kiedy tylko coś palnął, całe napięcie i podniecenie ze mnie ulatywało.
Pochyliłem się do szafki w poszukiwaniu ręcznika.
– Czemu?
– Bo masz coś z głową – odpowiedziałem zaraz, odwracając się do Oliwera z granatowym materiałem w rękach.
– Czyli też tak uważasz. – Nie brzmiał na zawiedzionego, prędzej stwierdził fakt. Spojrzałem mu w oczy, oceniając jeszcze, czy przypadkiem go nie uraziłem, w końcu sprawa z Patrycją była jeszcze dość świeża. Nie wyglądał jednak, jakby te słowa go dotknęły.
Uśmiechnąłem się i pod wpływem nagłego impulsu, pochyliłem się do niego, musnąłem jego wargi, ale nim zdążył zareagować, rzuciłem mu na głowę ręcznik. Wydał z siebie dziwne, sfrustrowane sapnięcie, na co ja zaśmiałem się głośno, zadowolony, i zacząłem (niezbyt delikatnie) wycierać mu głowę.
– Jesteś dziwny – powiedziałem, powracając do przerwanego tematu, cały czas osuszając jego włosy. – Sam pewnie to zauważyłeś. Mega dziwny – podkreśliłem jeszcze. – Ale – ściągnąłem ręcznik i niedbale rzuciłem na pralkę. Spojrzałem w te zielone, hipnotyzujące ślepia. – Coraz mniej mi to przeszkadza.
Wyciągnął rękę, a ja szybko zinterpretowałem ten ruch, umykając mu. Uśmiechnąłem się szeroko, widząc błysk rozczarowania w jego oczach.
– Spotkaliśmy się, żeby zrobić projekt z filozofii – przypomniałem, wymijając go i ruszając do swojego pokoju. Zatrzymałem się jeszcze przy drzwiach, nie mogąc opanować swojej wesołości. W brzuchu mi się od tego wszystkiego przewracało, ale nie było to nieprzyjemne uczucie. W końcu zaraz będę mieć Oliwera tam, gdzie chciałem – w sypialni. – Będziesz tak stał? – zapytałem jeszcze, na co on momentalnie zreflektował się, szybko do mnie podchodząc. Już miałem coś dodać, najprawdopodobniej zadrwić, ale kiedy weszliśmy do środka, dostrzegłem jak na mnie patrzył.
Nikt inny tak tego nie robił. Żaden pieprzony Łukasz, czy inny chłopak, z którym miałem okazje przeżyć krótsze lub dłuższe chwile uniesień. Chciał mnie. Tak naprawdę – mnie. Z tym brzuchem, kilkoma pryszczami, które wyszły mi na skroniach, lekko krzywymi zębami... z wszystkim, co sprawiało, że nie wyglądałem na faceta z okładki. Ale jednak on chyba mnie tak właśnie widział.
Zrobiło mi się gorąco. Po raz pierwszy, tak naprawdę, czułem się chciany. Wydawało mi się wcześniej, że to Łukasz mnie chciał, ale dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak naiwny byłem. Bardziej ja chciałem idealnego Łukasza, pana korposzczura, niż na odwrót.
Oliwer się do mnie przysunął, a ja, wciąż targany emocjami, palnąłem:
– Wczoraj mówiłeś poważnie? – momentalnie miałem ochotę odgryźć sobie język. Rany boskie, ale byłem żałosny!
Oliwer szybko uświadomił mi, że nie potrafił dokonywać podziału na ludzi żałosnych i nie. On inaczej to wszystko postrzegał, sam przecież nie raz mówił coś głupiego z całkowicie poważną miną.
– Tak.
Nie potrzebowałem wiele więcej zapewnień. Znów przyciągnąłem go do pocałunku, jednak to on zaraz go zdominował. I dobrze, bo chyba dzisiaj nie miałem ochoty na przejmowanie inicjatywy... chociaż nie do końca – gdy tylko nadarzyła się okazja, to ja zainicjowałem rozbieranie się. Szybko ściągnąłem z Oliwera koszulkę i aż jęknąłem, kiedy popatrzyłem na jego umięśniony tors.
Łukasz to przy tym pryszcz. Przesunąłem po jego piersi dłonią, zdając sobie nagle sprawę, że pokrywało ją kilka mniejszych bądź większych blizn, jednak nim zdążyłem o cokolwiek zapytać, Oliwer mnie ubiegł:
– Czyli nie robimy projektu?
I, uwierzcie bądź nie, był całkowicie poważny. Tak poważny, jak się tylko dało. Zresztą, co za nowość, Oliwer zawsze mówił na poważnie, nie potrafił rozróżniać ironii czy żartu.
Zamrugałem, żeby zaraz parsknąć śmiechem.
– Nie no, robimy – powiedziałem zaraz, doskonale wiedząc, że Oliwer mi uwierzy. Wszystko rozumiał dosłownie. – Właśnie miałem zamiar odpalić laptopa i zacząć szukać pozycji do bibliografii.
Błysk w oczach Oliwera zdawał się przygasnąć – naprawdę mi uwierzył. Zacisnął usta w wąską linijkę, odwracając na moment wzrok, jakby się nad czymś zastanawiał.
– Nie chcę – powiedział wreszcie. – Poróbmy coś innego.
– A projekt?
– Kiedy indziej.
– Wiesz, że nie ma wcale tak dużo czasu? – podpuszczałem go dalej. Każdy normalny człowiek by to wyłapał, ale przecież Oliwer nie był „każdym normalnym”.
– Kiedy indziej – powtórzył, przysuwając się do mnie. Nie wiem dlaczego, ale zareagowałem na to krokiem w tył. Zabawnie było widzieć go takiego zdeterminowanego i jednocześnie zawiedzionego brakiem kontynuacji.
– No nie wiem. Rynkiewicz się wkurzy, jak nie zdążymy na wyznaczony termin.
Oliwer jęknął jak cierpiętnik.
– Trudno. Nie chcę robić projektu. – Zrobiło mi się go żal, ale jednocześnie nie chciałem przerywać zabawy.
– A co chcesz? Przecież po to się tu spotkaliśmy.
Oliwer popatrzył mi prosto w oczy, aż poczułem wspinające mi się po plecach przyjemne dreszcze. Zawsze już chyba będę tak reagować na jego spojrzenia.
– Tego co robiliśmy u ciebie ostatnio – powiedział bez ogródek, ale zaczerwienił się nieco. Spłoszony, a jednocześnie szczery Oliwer sprawił, że zmiękły mi kolana. Ledwo stłumiłem w sobie niecierpliwe sapnięcie. Też tego chciałem, cholera jasna.
– A co robiliśmy? – Nie mogłem sobie jednak odpuścić. Oliwer zaczynał się gorączkować.
– Całowaliśmy się. – Znów się do mnie przysunął, a nim się spostrzegłem, już mnie obejmował. Chyba zbyt długo przeciągałem ten moment, ale gdy przycisnął mnie do ściany, nawet nie protestowałem. Przesunąłem tylko dłońmi po jego nagich ramionach, wiedząc już, że nie ma odwrotu. I wcale go nie chciałem.
Rany boskie, jak on całował. Z pasją, wciąż bez doświadczenia, ale jednak czułem, że nogi mam jak z waty. Nie wiem co by się stało, gdyby nie ściana za mną i trzymające mnie, silne ręce.
Zarzuciłem mu ramiona na szyję, a fakt, że był ode mnie niższy, nawet mi nie przeszkadzał. Oddałem pocałunek najlepiej jak umiałem, ale gdy poczułem pod koszulką gorące dłonie, nie wytrzymałem. Jęknąłem urywanie, czując się jak w transie. Nagle jednak wszystko się urwało. Oliwer odsunął się ode mnie i szybko, nawet nie wiem kiedy, pozbył się mojej koszulki.
Spojrzał na mnie rozgorączkowanym wzrokiem, a ja, po raz pierwszy, niczego się nie wstydziłem. Miałem całą masę kompleksów – ba, uważałem się za niezłego brzydala – ale Oliwer ani na moment nie pokazywał, że cokolwiek mu się we mnie nie podobało. Wręcz przeciwnie. Kiedy pchnął mnie w stronę łóżka, a następnie do niego przygniótł, żeby zaraz powrócić do całowania i badania mojego ciała dłońmi, miałem wrażenie, że jest zachwycony.
Jakbym to ja był cholernym Adonisem, a nie on.
Otarłem się o niego biodrami, wyczuwając w pewnym momencie, że Oliwer nie wiedział co dalej robić. Wciąż mnie całował i dotykał, jednak, szczerze mówiąc, zaczynały boleć mnie już usta. Poczułem się zobowiązany do pokazania mu świata męskiej erotyki. Gdyby moje wargi nie były zajęte jego szyją, pewnie nawet bym się uśmiechnął do tej myśli, ale nie miałem czasu. Całowałem go w okolicach krtani, jednocześnie błądząc dłonią najpierw po umięśnionym podbrzuszu, żeby zaraz sięgnąć jeszcze niżej, na zakryte spodniami krocze. I na moment aż zamarłem, nie dowierzając.
W pornolach zawsze pokazują facetów z olbrzymimi pałami, co z kolei doprowadza przeciętnego Kowalskiego do kompleksów. Prawda jest jednak o wiele smutniejsza – normalny Polak nie trzyma w gaciach tak wielkiego bakłażana jak sławny Peter North czy obleśny, ale za to świetnie zarabiający Ron Jeremy. Ale, jak już zdążyłem wielokrotnie ustalić, normalność nie należała w naturze Oliwera.
Był spory. Wyczułem to nawet przez jego spodnie, co oczywiście mi nie wystarczyło. Zaraz zapragnąłem sprawdzić, jak wyglądał penis Oliwera przy bliższym kontakcie. Szybko więc rozpiąłem jego spodnie, bezceremonialnie wsuwając w nie rękę, a kiedy poczułem ciepły oddech owiewający moje ucho, zadrżałem.
– Cholera – wyrwało mi się, gdy przesunąłem palcami po jego męskości. Oliwer zerknął na mnie, wyraźnie spłoszony.
– Coś nie tak?
Spojrzałem na niego. Momentalnie cała jego dzikość zniknęła, ustępując miejsca niepewności. Szybko więc uśmiechnąłem się szeroko i pokręciłem głową.
– Duży jesteś.
Oliwer popatrzył na mnie tym razem z niezrozumieniem.
– Dość niski – mruknął, na co ja nie wytrzymałem. Parsknąłem śmiechem.
– Tutaj – powiedziałem, przesuwając sugestywnie palcami po jego penisie. Oliwer stłumił zaskoczony jęk. – Tu jesteś duży – dodałem, patrząc mu prosto w oczy z zadowoleniem.
– To źle?
Pocałowałem go odruchowo.
– Nie – zaprzeczyłem, cały czas pieszcząc go dłonią. Chciałem dodać jeszcze coś w stylu: „chociaż to zależy dla kogo. Jeśli będę na dole, może boleć mnie dupa”, ale całkowicie zamarłem, kiedy popatrzyłem na wykrzywioną w przyjemności twarz Oliwera.
Serce na moment mi zamarło, żeby zaraz przyspieszyć swoje bicie ze zdwojoną siłą.
Cholera. Cholera. Cholera – przeklinałem w myślach. Jak można być tak kurewsko przystojnym?
Zsunąłem z niego trochę spodnie i, nie przejmując się własnym podnieceniem, zacząłem go stymulować dłonią. Nie spuszczałem wzroku z jego twarzy. Podpierał się nade mną na ramionach, które w pewnym momencie zaczęły niekontrolowanie drżeć. Wiedziałem co to oznacza, więc zwolniłem. Pieściłem go wręcz drażniąco, kiedy nagle chyba zaczęło go to irytować. Przygniótł mnie do łóżka własnym ciałem, niemal raniąc moje usta w pocałunku. Biodra cały czas jednak utrzymywał wyżej, dając mi miejsce do działania ręką. Całował mnie mocno, głęboko, kompletnie nie dając możliwości na odpowiedź. Czułem jego zniecierpliwienie, a gdy sam sięgnął dłonią ku mojemu kroczu, wszystko zaczęło się rozmywać.
Oliwer stał się agresywny, wręcz zwierzęcy, tak jak ostatnim razem, ale nie narzekałem. Podobało mi się to w nim. Jego język badał moje usta głęboko, a dłoń działała w spodniach, doprowadzając mnie na skraj przyjemności.
Cholera jasna, to były tylko robótki ręczne! Tylko albo aż. Drżałem. W głowie miałem pustkę. Oliwer mnie otaczał, przyciskał do łóżka, wymuszał coraz szybsze ruchy, aż wreszcie doszedłem pierwszy. Przyjemność momentalnie rozlała się wewnątrz mnie, a Oliwer zamarł na moment, również dochodząc i wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Coś, czego kompletnie nie potrafiłem na tamten moment wyjaśnić.
Najpierw poczułem, że jego skóra się zmienia. Stała się... włochata? Jego rozmiar też się zmienił (i bynajmniej nie miałem na myśli rozmiaru członka). Oliwer stał się większy. Przyciskał mnie do łóżka jeszcze mocniej, niemal odbierając oddech. Otworzyłem oczy i wrzasnąłem, gdy spojrzałem na pysk potwora, znajdujący się kilka minimetrów od mojej twarzy.
To coś odskoczyło ode mnie, a ja zaraz odczołgałem się pod ścianę, dalej się drąc i nie wierząc w to co widzę. Potwór! Z uszami jak u wilka, długim pyskiem i wielkimi łapami.
Znajome, zielone oczy łypnęły na mnie przerażone i to byłoby na tyle. To coś, ledwo mieszczące się w drzwiach, z zatrważającą prędkością otworzyło je i zniknęło z mojego pokoju, pozostawiając mnie w szoku.
Darłem się jeszcze przez chwilę, nim zrozumiałem, że jestem sam. W łóżku, ze śladami spermy Oliwera na swoim brzuchu... ale bez Oliwera.
Co się, do cholery, właśnie wydarzyło?

17 komentarzy:

  1. Powiedz, że to jego sen xD Plis... Nie nastawiłam się psychicznie na nie "potworki" haha Ale zachowanie Oliwiera i kota nabrało innego znaczenia
    Oprócz tego wszystko pięknie :)
    Weny, czasu i chęci!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, gdyby to miał być asperger to byłby to najgorzej opisany asperger w historii. :D

      Usuń
    2. Hmm. Jeszcze nic o aspergerze (dobrze odmieniam?) nie czytałam. Dla mnie to mglista choroba, ale i tak stwierdziłam, że jest to trochę przekoloryzowane w niektórych aspektach, a w innych zbagatelizowane. Ale akceptowałam xD
      Teraz trochę mi zajmie przyzwyczajenie się, jednak z przyjemnością zobaczę co będzie dalej :) Ale nie rób tak więcej haha aż mi się przypomniała męska ciąża w jakimś opowiadaniu, które naprawdę lubiłam... do tamtego momentu xD
      Na szczęście tu jest tylko wilkołak :D A więc przestawiam się na tryb "zaraz zza krzaka wyskoczy wróżka" i czekam na następny rozdział :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Ojeju. Męskich ciąży u mnie nigdy nie doświadczysz, to mogę Ci obiecać. :D Szczerze mówiąc w niektórych momentach chyba dało się wyczuć, że coś jest nie tak. Ale rozumiem dezorientację, można przynajmnjej wczuć się w Wiktora. :D

      Usuń
  2. Błagam, powiedz mi że to sen......

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeee, wiedziałam, że mi coś nie pasuje :D tak tylko przy poprzedniej części pomyślałam, żeby gryzienie przy pocałunkach nie wchodziło w krew Oliwerowi ;) przy niższych partiach byłoby to niewskazane ;) Super niespodzianka, kochany wilkołaczek - tylko jak, skąd? Jest ciekawie.
    Dziękuję, K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyczuwałam taki obrót sprawy :D haha świetne !
    To przeżył szok :D
    Jestem ciekawa co dalej, co dalej :D


    OdpowiedzUsuń
  5. OMG!!! Co ja pacze o.O
    Z jednej strony fajnie że tak szybko rozdziały dodajesz ale z drugiej.... CZEMU ON JEST WILKOŁAKIEM?!?!?!? Normalnie szok!!! Tak szczerze to w życiu się nie spodziewałam że coś takiego tu znajdę ale robi sie coraz ciekawiej...
    Tak się też zastanawiam czy ten szczeniak Oliwera to czasem nie jego młodszy braciszek...

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobra,nie spodziewałam się. Może I zachowanie kota było podejrzane ale serio uśpiłaś czujność tymi dziesięcioma rozdziałami pozbawionymi nadnaturalnych zjawisk. Poza tym o ile się nie mylę to Ty nigdy nie pisałaś fantasy (a przynajmniej ja kojarzę tylko obyczajowki) więc do głowy by mi to nie przyszedł wilkołak. Bo to wilkołak? Wiele się w tym rozdziale wyjaśniło i nie mogę się doczekać następnego rozdziału,a najlepiej to już całości ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobrze, czegoś troszeczkę w tym guście to się spodziewałam. Biedny Wiktor, niezły szok musiał przeżyć. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Całkowicie zbita z tropu. O kurde w życiu Pana się nie spodziewalamspodziewałam takiego obrotu spraw! Jaka beka! Z opowiadania które było takie... No ok zrobiłaś teraz coś na maxa intrygujacego!!!! Cisniesz siostro chce wincej!

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny zwrot akcji, wiedziałam że coś jest na rzeczy, chociaż akurat tego się nie spodziewałam! :D Dziękuję za rozdzialikową dobroć, od razu lepiej się żyje <3

    OdpowiedzUsuń
  10. W tym momencie umarłam z ogromu zajebistości tego opowiadania. Kocham Cię po prostu za tę historię i tak świetny pomysł! Teraz te dziwne zachowanie Oliwera ma swoje wyjaśnienie i okazuje się nadzywczajnie normalne w zaistniałej sytuacji. Te zapachy, dobry słuch, niechęć Prezesa, siła... Wow, jestem pod wrażeniem ❤
    Czekam niecierpliwie na kolejną część ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. jeny coś ty wymyśliła!? nie mogę się doczekać kolejnego odcinka

    OdpowiedzUsuń
  12. ! ! :D
    Nadrobiłam zaległości i aż nie wiem, jak skomentować <3 To naprawdę nie sen?! Myślę, że nie. Jeśli nie sen, to będzie najabrdziej niespodziewany zwrot akcji. Jak już ktoś tu ładnie napisał: uśpiłaś czujność poprzednimi rozdziałami :D
    Ciekawa jestem teraz mamy Oliwera. A może to jego ojciec jest wilkołakiem? Może jakieś eksperymenty na ludziach? :D
    Poprzednie rozdziały przeczytałam sobie od nowa, żeby przypomnieć całą historię. Bardzo mi sie podoba to opowiadanie, niesamowicie kreujesz charaktery postaci, lubię wszystkie. Co do aspergera to kręci mnie ten temat, jak i ogólnie wątki zaburzeń psychicznych i jakichś innych odchyłów, więc czekam na więcej.
    Na razie tyle, życzę weny i cieszę się, że ruszyłaś z pisaniem. <3

    OdpowiedzUsuń
  13. O ja xDD w życiu takim szoku nie byłam xDD ale coś nowego,w sumie mi się podoba 😂

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiedziałam, nie wiem jak, ale wiedziałam, że będzie taka akcja xD ?Kocham Cię za to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.