czwartek, 5 maja 2016

Americana: Dom pełen wspomnień

Dzisiaj przychodzę do Was z czymś zupełnie innym. Jest to dodatek do "Americany", którego teoretycznie można czytać, nie znając tekstu przewodniego. Ma on oczywiście o wiele więcej sensu, jeżeli kojarzy się już bohaterów opowiadania i wie z jakimi problemami się borykają. 
Zapraszam serdecznie do czytania i mam szczerą nadzieję, że zaczniecie przez to zupełnie inaczej postrzegać postacie "Americany". Nie lubię prosić o komentarze i zazwyczaj tego po prostu nie robię, ale teraz chciałabym się dowiedzieć, jakie emocje w Was wzbudził ten (wcale nie taki krótki) dodatek. Jeżeli więc macie chwilę czasu, naskrobcie mi chociaż jedno zdanie, będę bardzo wdzięczna. :) Tylko tak dowiem się, czy mój cel został osiągnięty.

Betowały Ekuccbw. i Oni. 

Dom pełen wspomnień


Spojrzał na walizkę, którą dosłownie chwilę temu spakował. Poczuł nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej na samą myśl o tym, że zaraz wsiądzie w samochód i po godzinie drogi znajdzie się w tym przeklętym domu.
Teoretycznie nie musiał. Teoretycznie był już dorosłym, samowystarczalnym facetem. Ale tylko teoretycznie, bo za każdym razem, gdy chciał już samodzielnie podjąć jakąś decyzję, przypominał sobie o matce. O jej wątpliwym zdrowiu, które tylko pogorszyło się po śmierci ojca. Nawet jeżeli dla niego śmierć taty oznaczała uwolnienie z krępujących więzów, dla mamy była małym, osobistym końcem świata. Nikomu nie mówiła, jak bardzo cierpiała.
Dobra, pogonił się w myślach, łapiąc za rączkę od walizki. Po pustym mieszkaniu rozniósł się terkot sunących po panelach kółek. Wyszedł z mieszkania, zamknął drzwi i skierował się na parking, gdzie stał jego samochód.
Jedzie tam tylko na weekend, na urodziny mamy. To niecałe dwa dni, przeżyje.

***

Gdyby mama była najgorszym jego problemem, jakoś by to przeżył. Wypytywanie o wybranki czy narzekanie na to, że ma już trzydzieści lat na karku i zero perspektyw na małżeństwo też już umiał przetrwać. Wystarczyło tylko, że kiwał głową, powtarzając: „nie znalazłem jeszcze żadnej odpowiedniej”. Mama w końcu się męczyła i odpuszczała.
Najgorzej jednak będzie zasiąść przy stole z siostrą i jej mężem oraz, oczywiście, dwójką ich niezbyt urodziwych dzieci. Ale co się dziwić, że te małe tak wyglądały? Maciej nigdy nie uważał, by jego młodsza o dwa lata siostra była urodziwą kobietą. Wręcz przeciwnie, po ojcu odziedziczyła zwalistą budowę ciała i bardzo rzadkie włosy. Przypominała niskiego mężczyznę, miała w sobie bardzo mało kobiecości, nawet jeżeli na siłę wciskała się w przykuse sukienki, a na twarz nakładała całą tonę kosmetyków. Maciej wciąż zachodził w głowę, co takiego Łukasz w niej widział. I dlaczego postanowił sobie ułożyć z nią życie, mimo że – tego był pewny – nigdy nic do niej nie czuł. Ani pożądania, ani tym bardziej miłości. Jeszcze piętnaście lat temu tę miłość wyznawał komuś zupełnie innemu.
Całe szczęście, że widywali się tylko kilka razy do roku. Często też większość świąt Maciej po prostu sobie odpuszczał, gdyż z natury nie czerpał przyjemności z zadawania sobie takich tortur. Omijał więc rodzinne strony naprawdę szerokim łukiem.
Kiedy więc wysiadł z samochodu i ruszył do wejścia, musiał walczyć ze sobą, by nie zawrócić. Drzwi jednak otworzyły się, w progu stanęła szczupła, elegancko ubrana kobieta, a on wiedział, że nie ma odwrotu.
– Miałeś być godzinę temu – zarzuciła mu, a nagana w jej głosie była aż nazbyt wyczuwalna. Przez chwilę znów poczuł się jak kilkuletni, karcony chłopiec. Zaraz jednak zreflektował się, wyciągnął bukiet kremowych róż, które trzymał za sobą, po czym wręczył je rodzicielce. Jej twarz momentalnie rozjaśniła się uśmiechem.
– Wszystkiego najlepszego – powiedział i ujął jej dłoń w swoją, po czym pochylił się, by ją ucałować. Gdy już to zrobił, pozwolił zagarnąć się w matczyne ramiona.
– Tak się stęskniłam – mruknęła z rozrzewnieniem. – Dobrze wyglądasz – skomplementowała go, kiedy pozwoliła mu się odsunąć. Spojrzała na kwiaty, a gdy dostrzegł na jej ustach pełen uznania uśmiech, już wiedział, że przypadły jej do gustu.
Przez chwilę przyglądał się drobnej, naznaczonej zmarszczkami twarzy matki. Mimo swoich siedemdziesięciu lat (urodziła go naprawdę późno), wciąż miała w sobie jakiś taki nieodparty urok i spojrzenie pałającej życiem dwudziestoletniej dziewczyny. Pamiętał, że jego mama bardzo długo zachowała swój młody wygląd; koledzy często przychodzili do niego do domu pod pretekstem zagrania w jakąś grę wideo. Już wtedy wiedział, że to były tylko wymówki i że tak naprawdę wpraszali się jedynie po to, by popatrzeć sobie na panią Wyszyńską.
– Dziękuję, ty również – odparł i wszedł do dużego, jasnego przedpokoju. Na jednej ze ścian znajdowało się ogromne lustro w złotej oprawie. Pamiętał, jak kiedyś z Darią i jej teraźniejszym mężem, Łukaszem, zbili je. Przez pół roku ściana świeciła pustkami, dopiero później mama pogoniła ojca, by coś z tym zrobił i zamówił nowe lustro. – Dobrze ci w różu – pochwalił, kiedy zdejmował buty.
– Ach, wiesz, nie jestem przekonana – powiedziała, marszcząc nos w grymasie niezadowolenia. Ręką, w której nie trzymała kwiatów, wygładziła garsonkę. – Mam wrażenie, że jest trochę nieadekwatna do wieku...
– Daj spokój – powiedział, gdy już się wyprostował i odwiesił kurtkę na wieszak. Jego uwadze nie uszły znajdujące się obok płaszcze, jeden beżowy i damski, a drugi czarny, męski. – Pasuje ci – dodał i posłał jej uśmiech.
– Och, ty zawsze umiałeś się podlizać – powiedziała, machnąwszy ręką, ale wyraźnie była zadowolona z otrzymanego komplementu. – Zawsze wiedziałeś, jak sobie zaskarbić trochę plusów – dodała, na co on tylko zaśmiał się i zerknął na wejście do salonu, skąd już słyszał niezbyt przyjemne dla ucha pokrzykiwania dzieci. – Daria i Łukasz zrobili nam kolejną niespodziankę – powiedziała niemal z dumą, a Maciej aż się na nią zapatrzył.
– Niespodziankę? – zapytał, nie mogąc powstrzymać skrzywienia pełnego niechęci. Raczej nie miał najmniejszej ochoty na wysłuchiwanie o wspaniałym życiu państwa Maleckich. Już wtedy, gdy pięć lat temu dowiedział się o ich niespodziewanym ślubie, wiedział, że musi się od nich odciąć, jeżeli chce prowadzić w miarę normalne życie. Nawet jeśli kiedyś on, Daria i Łukasz byli nierozłączni, to teraz nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Był twardym facetem, umiał o siebie zadbać, miał jasne cele w życiu (dlatego nigdy nie posłuchał matki, która już nie raz próbowała mu zaaranżować małżeństwo) i żeby nic się w tych kwestiach nie zmieniło, musiał po prostu trzymać się z daleka.
– Wujek! – usłyszał. Wystarczyła chwila, żeby w polu jego widzenia pojawiła się mała, o wiele zbyt pulchna jak na swój wiek i wzrost dziewczynka. Maciej ze skrzywieniem spojrzał w jej małe oczka. Wciąż nie mógł pojąć, jak to się działo, że te dzieciaki tak do niego lgnęły. Myślał, że swoją postawą odpycha na kilometr, nigdy nie był dla nich specjalnie uprzejmy, nie raz je już nawet za coś skarcił. Omijał te szczerbate zarazy szerokim łukiem, a one i tak za każdym razem leciały do niego jak muchy. Mimo że przecież nawet go nie znały, bo ile razy w swoim krótkim życiu mogły go widzieć?
Tuż za dziewczynką wybiegł młodszy o dwa lata chłopiec, który był o wiele ładniejszy od swojej siostry, ale to tylko dlatego, że poszedł w ślady taty. Maciej mógł powiedzieć wiele złego o Łukaszu; był tchórzem, pantoflarzem, momentami wydawał się mało rozgarnięty, ale nie mógł ująć mu urody. Między innymi dlatego nie potrafił znaleźć odpowiedzi na pytanie, czemu Malecki wybrał właśnie Darię. Skoro już musiał sobie wziąć jakąś żonę, mógłby chociaż kierować się jakimkolwiek gustem. Jego siostra intelektem także nie grzeszyła, wręcz przeciwnie. Maciej często zastanawiał się, jak to się właściwie stało, że są rodzeństwem.
– Spokój – warknął na dziewczynkę, Hankę, która zatrzymała się w połowie drogi do niego. Jej brat, Kuba, także się zatrzymał i wlepił w niego te swoje wielkie, ciemne oczy, tak strasznie przypominające oczy Łukasza. – Dom to nie plac zabaw – zganił je, marszcząc groźnie brwi. Pani Wyszyńska spojrzała na syna i zaśmiała się cicho.
– Och, Macieju, to tylko dzieci – powiedziała, próbując załagodzić sprawę.
– Za dziesięć lat dziećmi już nie będą – odparował, mierząc dwoje kilkulatków nieprzychylnym spojrzeniem. – Daria i Łukasz nie wiedzą, co to wychowanie? – prychnął, a z salonu, jak na zawołanie, wyjrzała głowa jego siostry.
– Hania, Kuba, spokój – odezwała się tym swoim piskliwym głosem, którego Maciej od jakiegoś czasu (a dokładniej od jej niespodziewanego małżeństwa) nie mógł strawić. – Mówiłam, żebyście byli grzeczni! – powiedziała i zagroziła im palcem, a dopiero później spojrzała na brata z krzywym, niezbyt przyjaznym uśmiechem. – Pojawił się pan i władca – rzuciła kąśliwie.
– Już na samym początku radziłem wam kupno szynszyli, a nie płodzenie dzieci – odparł, mimo że naprawdę nie chciał jej dzisiaj tak dogryzać ze względu na mamę. – Wyszłoby z pożytkiem dla zdrowia psychicznego otoczenia.
– Już, już – odezwała się pani Wyszyńska, próbując załagodzić konflikt. Maciej mógł dostrzec, jak poczerwieniała na twarzy z nerwów i już wiedział, że musi odpuścić. – Chodźmy do salonu. Zrobiłam na obiad pieczeń, lubisz, prawda? – zapytała go, obejmując Hankę, którą zaraz nakierowała w stronę salonu.
– Lubię – odparł i spojrzał jeszcze na swoją siostrę. Na jej okrągłą buzię, krótkie, starannie ułożone włosy i perfekcyjny makijaż. Przez ostatni czas trochę się jej przytyło, co Maciej zauważył z niemałym zadowoleniem. Brzuch jakby jej się zaokrąglił i...
I w tym momencie połączył wszystkie fakty. Ta „niespodzianka” ze strony Maleckich, o której mówiła mu mama, w połączeniu z nadprogramowymi kilogramami u Darii wskazywała tylko na jedno: kolejny potwór w drodze.
Nie miał jednak czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo już wszedł do salonu, w którym powitała go para dużych, ciemnych oczu. Aż przełknął ślinę, mając wrażenie, że one jako jedyne się nie zmieniły. Cała otaczająca go rzeczywistość w przeciągu tych kilku lat wywróciła się do góry nogami, ale nie to spojrzenie. Ciepłe, trochę może przekorne, ale jakieś takie... znajome.
Szybko jednak przywrócił się do porządku, a na jego twarzy znowu pojawił się ten sam nieprzyjemny grymas, którym obdarzył Darię na powitanie. Od razu dostrzegł, że Łukasz się trochę postarzał. Przybyło mu nawet kilka siwych włosów, mimo że przecież miał tylko trzydzieści lat. No, ale co się dziwić, w końcu miał dwójkę dzieci i trzecie w drodze. Z takim przebiegiem to Łukasz niedługo spocznie w grobie.
– Cześć – rzucił i wstał, żeby się z nim przywitać. Maciej patrzył na niego uważnie, zupełnie jakby miał do czynienia z jakimś drapieżnym zwierzęciem, któremu nie można było zaufać. Bo przecież zaufanie stracił już dawno temu, a dokładniej wtedy, kiedy okazało się, że Łukasz jest po prostu tchórzem. Chowającym głowę w piach strusiem, a nie drapieżnikiem, poprawił się w myślach i uśmiechnął do mężczyzny pobłażliwie.
– Rodzicielstwo ci nie służy – powiedział, podając mu na przywitanie dłoń. Kiedy Łukasz ją uścisnął, zaraz zabrał ją z powrotem, nie chcąc mieć więcej styczności z jego ciałem. – I chyba przysypiałeś na zajęciach wychowania do życia w rodzinie, hm? Nie wiesz, do czego służą prezerwatywy? – zapytał kąśliwie, nie mogąc się powstrzymać. Nawet ostrzegawcze chrząknięcie mamy nie podziałało.
Łukasz zmarszczył brwi, aż wreszcie westchnął cicho. Daria podeszła do niego, a Maciej z niechęcią obserwował, jak Malecki obejmuje ją w pasie i całuje w policzek. Nie było w tym geście jednak ani cienia troski czy oddanej, małżeńskiej miłości. Maciej miał wręcz wrażenie, że Łukasz zrobił to automatycznie, bo tak po prostu wypadało.
– Właśnie chcieliśmy ci powiedzieć – odezwała się Daria, mierząc brata zniechęconym spojrzeniem. W tym momencie do pokoju wpadła dwójka małych potworów i zaczęła się ganiać dookoła stołu, ale nikt nie zwrócił na nich uwagi.
– Nie musicie mi mówić, że nie potraficie się zabezpieczać – sapnął, przewracając oczami, po czym sięgnął do krawatu, by trochę go poluźnić przy szyi. – Nie obchodzi mnie to, raczej nie będę się angażować w wychowanie tego nowego – powiedział bezczelnie, po czym ruszył w kierunku stołu. Odsunął jedno krzesło i opadł na nie, mimowolnie patrząc w stronę kamiennego kominka, nad którym porozwieszane były zdjęcia. Maciej znał je na pamięć, przedstawiały różne sceny z życia ich rodziny, a na kilku nawet załapał się mały Łukasz.
– I widzisz, mamo? – odezwała się Daria tym swoim pełnym pretensji głosem. – Jak ja mam się z nim dogadać? – prychnęła, zakładając ręce na piersi jak mała, obrażona dziewczynka. Tego akurat się nie wyzbyła, kiedyś jeszcze tupała nogą, żeby podkreślić swoją irytację. Łukasz westchnął ciężko i nic nie mówiąc, także ruszył do stołu.
Malecki nigdy wiele nie mówił. Był raczej typem milczka, który wyrażał swoje myśli czynami, co zawsze Maciejowi odpowiadało. On z kolei zawsze dużo kłapał językiem i wszędzie było go pełno, więc doskonale się dobrali. Pamiętał, jak zarzucał Łukasza gradem słów, a ten cierpliwie słuchał i odzywał się dopiero, gdy Maciej już się nagadał.
Wpatrzyli się w siebie nad pustymi talerzami. Starał się nic tym spojrzeniem nie przekazać, chciał być obojętny, unieść się honorem i pokazać, że miał już do tego wszystkiego dystans. Gdy jednak na twarzy Łukasza pojawił się lekki uśmiech, nie był w stanie dotrzymać swojego postanowienia. Złamał się. Spuścił wzrok, a kącik jego ust zadrgał.
Minęło tyle lat, a on wciąż tkwił w przeszłości. Trzymała go i nie chciała puścić. Może i kiedy wracał do swoich codziennych obowiązków, zatracał się w pracy, a po niej spotykał się z jakimiś chłopakami, udawało mu się zapomnieć. Ale musiał przecież od czasu do czasu wracać do tego domu, a wtedy wpadał w błędne koło i miał wrażenie, że boli tak samo, jak bolało pięć lat temu.
Nic dziwnego, Maciej nie był zbyt kochliwym typem faceta. Właściwie to przywiązał się do jednej osoby i to na bardzo długo. Chyba źle wybrał osobnika, w którym dawno temu ulokował swoje szczeniackie uczucia. Szkoda tylko, że te „szczeniackie uczucia” nie pozostały szczeniackie i przerodziły się w coś znacznie głębszego.
Tylko że nigdy nie stałyby się tak silne, gdyby jego związek z Łukaszem nie był poważny. A był, cholera, był! Przymierzali się nawet do wynajęcia mieszkania, wyjechania razem z rodzinnej miejscowości i rozpoczęcia życia na własny, wspólny rachunek. I nagle, nie wiadomo skąd, Łukasz wyskoczył przed jego mamą, że zamierza poślubić Darię. Znikąd pojawiło się też dziecko, szybki ślub i rozdział zamknięty, a Maciej został z niego wymazany.
Nienawidził siebie za tę słabość, która za każdym razem powracała do niego jak bumerang. Chciał myśleć o sobie jako o silnym facecie, taki w końcu był przed innymi. Żaden z jego kochanków nie znał go jednak w pełni, bo Maciej po prostu nie chciał zostać poznany. Kiedy tak bawił się innymi, było bezpiecznie, a już nigdy nie pozwoli zabawić się sobą.
– Dobrze, kochani. Jesteście głodni? Siądziemy do stołu i zaczniemy jeść, tak? – zapytała pani Wyszyńska, wygładzając nerwowo garsonkę. Zawsze tak robiła, kiedy zbytnio się denerwowała i Maciejowi momentalnie zrobiło się jej żal. Nie powinni przecież jej niepokoić, to mogło się źle odbić na jej zdrowiu. – Ziemniaki są już pewnie gotowe – dodała, a Maciej od razu wstał.
– Pomogę ci – zaoferował, woląc biegać od kuchni do salonu z jedzeniem, niż siedzieć naprzeciwko Łukasza i znosić to jego przeklęte, ciepłe spojrzenie.

***

Obiad wcale nie minął im w miłej, rodzinnej atmosferze, mimo że każdy się starał, głównie dla pani domu. Drące się przy stole rodzeństwo tylko dodatkowo irytowało Macieja, jednak za każdym razem, gdy chciał powiedzieć coś uszczypliwego na temat niewychowanych dzieci, gryzł się w język.
Kiedy zjedli już dania i przyszedł czas na pieczone przez mamę ciasta (zapewne poświęciła im cały wczorajszy dzień), nadszedł też moment pytań. Maciej doskonale wiedział, kiedy one nastąpią – za każdym razem, gdy już wszyscy nałożyli sobie deser i nalali do filiżanek kawy bądź herbaty, mama odwracała się w jego stronę i z przyjaznym uśmiechem pytała:
– I co u ciebie, skarbie? – Zawsze zaczynało się tak samo. Za każdym razem pierwsze pytanie pozostawało niezmienne.
– Nic takiego – mruknął i pomieszał łyżeczką w kawie. Starał się udawać, że wcale nie czuje na sobie uważnego spojrzenia Łukasza, który nawet się nie krył przy obserwowaniu go. Tak po prostu siedział naprzeciwko, wlepiając w niego wzrok w oczekiwaniu na odpowiedź. Maciej jednak się z tym nie spieszył; by przeciągnąć chwilę, sięgnął do ciasta, a następnie napchał sobie nim usta.
– Jak w pracy? – zapytała. Minęło trochę czasu, nim pogryzł (chociaż teoretycznie sernik był miękki) i przełknął.
– Dobrze. Bez zmian, ciągle jestem na tym samym stanowisku, ale możliwe, że awansują mnie na dyrektora działu graficznego – odparł powoli, z niejaką dumą. Akurat o swojej pracy mógł opowiadać, w końcu miał się czym pochwalić. Dobrze zarabiał, a na dodatek jego posada należała do takich, na których mógł się rozwinąć i zaczerpnąć nowej wiedzy, nigdy więc nie stał w miejscu.
– To wspaniale! – pochwaliła pani Wyszyńska i uśmiechnęła się do niego szeroko, na co po prostu nie mógł nie odpowiedzieć tym samym. Kiwnął głową, sięgając po filiżankę, z której upił łyka mocnej kawy.
– A masz już kogoś? – Bieg wymiany zdań zakłóciła nagle Daria. Maciej aż podniósł na nią zdziwione spojrzenie, nie spodziewając się tego, gdyż zawsze siedziała cicho, wysłuchując pytań mamy ze znużeniem. Zmarszczył brwi, kiedy dostrzegł na jej twarzy kpiący uśmieszek; doskonale zdawała sobie sprawę, że jej brat nawet nie chciał myśleć o kobietach przy swoim boku.
– Może – odparł tylko po to, żeby zrobić jej na złość. W tym momencie Łukasz zwrócił na niego jakby bardziej uważne spojrzenie, za którym kryło się coś jeszcze. Maciej jednak nie chciał się zastanawiać, czym to dokładnie było.
– Naprawdę? – podłapała od razu mama. – Och, ile ma lat? Jak ma na imię? Pracuje? Jak długo się znacie? – zasypała go gradem pytań, a on poczuł, że zaczyna w nim tonąć. Powstrzymał niechętne skrzywienie. Mógł trzymać się swojego zwyczajowego planu, czyli zamiast „może” odpowiedzieć po prostu „jeszcze nie”. Gdyby tylko tak zrobił, teraz nic nie musiałby wymyślać.
– To świeży związek – odpowiedział i spojrzał na swoje niedojedzone ciasto. – Nie chcę zapeszać – dodał, po czym spojrzał na swoją mamę. Uśmiechnął się do niej, widząc jej zawiedzioną minę.
– No dobrze – odparła niechętnie, może nawet wyczuwając w tym wszystkim kłamstwo. Zresztą, to wcale nie było takie trudne, łatwo się domyślić, że po tylu latach Maciej miał dość głupich pytań o partnerkę.
– To nic nadzwyczajnego – odezwał się w pewnym momencie Łukasz, ani przez moment nie patrząc już na Macieja. – Ludzie teraz najpierw wolą się ustatkować, a dopiero później zakładać rodzinę – mruknął, wzruszając ramionami. Miał ciepły, spokojny ton głosu, za który kiedyś Maciej go podziwiał. Dziwne, że tak ułożona i spokojna osoba w ostatnim momencie stchórzyła i wybrała sobie za żonę pierwszą lepszą kobietę. – To dobry wybór – powiedział i pokiwał głową. – Lepiej mieć już mieszkanie, niż wychowywać dziecko u rodziców – dodał, wreszcie przenosząc wzrok na siedzącego naprzeciwko Macieja, który momentalnie się spiął. Łukasz uśmiechnął się do niego kątem ust, na co Wyszyński zmarszczył z niezrozumieniem brwi. To była z jego strony jakaś sugestia czy próba wykaraskania go od nieprzyjemnych pytań? Chyba już nigdy go nie zrozumie. Zresztą, lepiej gdyby nawet nie próbował, jeżeli chce zacząć żyć normalnie, bez powracającej przeszłości.
– Och, ale ja nie miałabym nic przeciwko! – odezwała się mama Macieja i Darii, po czym spojrzała na swoje dzieci z naganą. – Przecież wiecie, że finansowo wam zawsze dopomogę. Cieszę się, córeczko, że kolejnego wnuka mam w drodze, ale tak samo cieszyłabym się, gdyby Maciej mi jakiegoś sprezentował – dopowiedziała, zatrzymując dłużej spojrzenie na swoim synu. Wiedział, że pod tym względem zawiódł matkę na całej linii. nawet jeżeli zawsze dobrze się uczył i spełniał wszystkie jej wymagania, to i tak nie był wystarczająco dobry. Pod tym względem Daria wiodła prym, w końcu dwójka na świecie i trzecia poczwara w drodze, jaka matka by się nie cieszyła? W szczególności, że Maleccy wyglądali na całkiem zgodne małżeństwo, z pewnością mało się sprzeczali, Łukasz był takim typem osoby, która wolała siedzieć cicho. W domu pewnie rządziła Daria, a on przyjmował wszystko ze spokojem.
Tylko czy naprawdę czuł się spełniony? Na pierwszy rzut oka tak, ale Maciej znał go już zbyt długo. Łukasz wydawał się gasnąć, usunął się całkowicie w cień swojej żony. Był gdzieś tam obok, ale jednocześnie jakby starał się uciec.
Żałował go? Nie. Oczywiście, że nie. Miał to, co sobie wybrał. Bo nie chciał powiedzieć swojemu ojcu prawdy. A teraz ten stary, apodyktyczny dziad leżał sparaliżowany przez wylew, nie mogąc nawet palcem ruszyć, srając i szczając pod siebie. Ciężko sobie wyobrazić, że jeszcze kilkanaście lat temu traktował Łukasza jak worek treningowy. Zresztą, ciężko sobie w ogóle wyobrazić, że w tak dobrym domu mogło dochodzić do podobnych incydentów. W końcu rodzina Maleckich miała dobrze prosperującą firmę budowlaną, którą teraz przejął najstarszy z rodzeństwa, Łukasz. Młodszy od niego o dwa lata Tomek nie dałby sobie rady z takim obowiązkiem. Ominęła go twarda ręka ojca, był za to ulubieńcem pani Maleckiej, no i skończył na odwyku. Przez pieniądze poprzewracało mu się w tyłku, a teraz, gdy ich mamy już nie było, bo dziesięć lat temu zginęła w wypadku samochodowym, ledwo wiązał koniec z końcem.
Wrócili do normalnej rozmowy o wszystkim i o niczym. Prym wiodła mama z Darią, które w pewnym momencie tak się rozgadały o nowej kanapie, którą mama zamierzała kupić, że Maciej z zadowoleniem tylko patrzył na zegarek, odmierzając czas. Gdy już zjedli, pomógł posprzątać ze stołu, a później każdy miał chwilę dla siebie. Poszedł więc do swojego pokoju, który od wyprowadzki Macieja nie zmienił się za wiele. Mama zawiesiła tylko nowe zasłony w oknach i wyrzuciła dywan, jaki służył mu przez kilka lat szkoły i studiów; raczej już się do niczego nie nadawał. Usiadł na jednoosobowym łóżku, patrząc na duży kolaż zdjęć w antyramie znajdujący się na przeciwnej ścianie. Wciąż pamiętał, że dostał go na swoje osiemnaste urodziny od Łukasza, Kuby, Sylwii i Darii. Paczki, którą się trzymali w czasach licealnych. Przez trzy lata byli nierozłączni, aż przyszło iść na studia. Łukasz i on wybrali uniwersytet w mieście obok. Mimo że Maciejowi marzył się wyjazd, nie zrobił tego z uwagi na swojego przyjaciela, któremu ojciec narzucił kierunek studiów i uczelnię. Pan Malecki nie chciał wtedy, by jego najstarszy syn opuszczał dom; wychowywał Łukasza naprawdę twardą ręką i chciał mieć go zawsze na oku.
Z zamyślenia wyrwała go standardowa dla iPhone’ów melodyjka. Sięgnął po telefon do kieszeni i uśmiechnął się lekko, kiedy już spojrzał na ekran. Normalnie pewnie by nie odebrał, bo nie chciałoby mu się rozmawiać, teraz jednak naprawdę zająłby się wszystkim, byleby tylko oderwać myśli od tego domu.
– No cześć, młody – rzucił od razu do słuchawki.
– Cześć – przywitał się z nim Aleks. Maciej lubił ton głosu chłopaka, był niski i miał przyjemną, uspokajającą barwę. Mimo że Białecki nie należał do najmłodszych jego kochanków, było w nim coś, co go pociągało. Momentami zachowywał się trochę jak niewytresowane, dzikie zwierzę, żeby zaraz zmienić się w potulnego psiaka, który zrobi wszystko, co Maciej mu powie. – Tak dzwonię, bo dawno się nie odzywałeś – powiedział, na co on uśmiechnął się pod nosem z ukontentowaniem. Uwielbiał, gdy partnerzy tak się dopraszali o jego uwagę. Czuł się wtedy naprawdę ważny.
– Jestem ostatnio trochę zajęty – odparł. – Ale po weekendzie możesz do mnie wpaść. Stęskniłem się już – dodał, wiedząc, że to wystarczy, by klapki z oczu Aleksa nie opadły. To śmieszne, bo chłopak miał już trochę ponad dwadzieścia lat, a wciąż zachowywał się jak zakochany nastolatek. Każdą, nawet najmniejszą oznakę zainteresowania od Macieja przyjmował z takim entuzjazmem, że Wyszyński wciąż zastanawiał się, czy Aleksander nie okłamał go w kwestii swojego wieku. Ale jeżeli nie, to jeszcze bardziej podnosiło morale Macieja. W końcu udało mu się owinąć dookoła palca mężczyznę, a nie chłopca.
– To świetnie! – powiedział z zachwytem, na co miał ochotę parsknąć z rozbawieniem. Na swój sposób to całkiem urocze, ale z drugiej strony cholernie naiwne i głupie. – W poniedziałek?
– Może być poniedziałek.
– Super! To nie będę już przeszkadzać. Wpadnę wieczorem – mówił wesoło, a Maciej aż przewrócił oczami.
– Jasne, do zobaczenia – odparł.
– Do zobaczenia, pa!
Spojrzał na wyświetlacz telefonu, kiedy już zakończył rozmowę. W pewnym sensie Aleks trochę przypominał jego samego, gdy biegał za Łukaszem. Tyle że Łukasz wtedy też był zaangażowany w relację. Wciąż pamiętał, jak kiedyś wyznał mu miłość po jednym z lepszych w ich karierze zbliżeń.
Aż się skrzywił. Cholera, ten dom miał na niego zły wpływ. Nic, tylko rozrzewniał się nad przeszłością. Powinien domknąć za nią drzwi i zapomnieć, w końcu nie był już dwudziestolatkiem. Miał trzydziestkę na karku, dojrzał, wyprzystojniał, wiedział, czego chce od życia. Zmienił się, a Łukasz...
Łukasz to już zamknięty rozdział, który niestety wciąż o sobie przypominał podczas spotkań rodzinnych. Rana może i się zagoi, ale często pozostaje po niej blizna. To nie tak, że Maciej chciałby być z Łukaszem, mieszkać z nim i tworzyć szczęśliwą, pro-genderową, tęczową rodzinę. Nie chciał opłacać z nim wspólnych rachunków, karmić jakiegoś durnego psa czy kota, którego traktowaliby jak rodzinę, ani zwyczajnie z nim żyć. Przekonał się już, że nie tego oczekuje, że wolał zmieniać kochanków jak rękawiczki i być wolny, ale po prostu... po prostu miał do niego żal.

***

Kolacja. Kolejna wymówka do zebrania się razem przy stole. Och, jak on tego nienawidził, doskonale przecież widział, że wszyscy byli tą szopką już zmęczeni i każdy miał dość. Jednak wciąż ciągnęli to dalej.
Mama nakładała im jedzenia, próbowała namówić swoje rozwydrzone wnuki do spróbowania sałatki, a oni siedzieli w milczeniu. Czasem tylko Daria coś dopowiedziała, a oni, niczym te laleczki, potakiwali. Maciej zawsze modlił się, by to wszystko skończyło się jak najszybciej.
Kiedy zjedli, wykręcił się zmęczeniem. Powiedział coś o tym, że nie spał zbyt dobrze, po czym wrócił do swojego pokoju, który teraz wcale nie wydawał się tak bezpieczny jak kilka lat temu.
Przeczekał tutaj kilka godzin, posprawdzał wszystko, co miał do przygotowania do pracy, później jeszcze obejrzał jakiś durny film, a gdy wszystkie odgłosy w domu ucichły, podniósł się z łóżka i wyszedł na korytarz. Miał ochotę się napić, tylko tak uda mu się tu zasnąć i jakoś dotrwać do dnia kolejnego; całe szczęście ostatniego. Zszedł znów do salonu, minął kanapę i kamienny kominek, po czym stanął przed barkiem ojca. Kiedyś, gdy tata jeszcze żył, wypełniony był całą masą zagranicznych alkoholi i jego ulubionych dominikańskich cygar. Teraz jednak świecił pustkami, znajdowały się w nim tylko słodkie, czerwone wina mamy. Całe szczęście dojrzał wśród nich jedną butelkę whisky i od razu za nią złapał. Sięgnął jeszcze po szklankę z grubym dnem i nie martwiąc się o żaden lód, który dodałby trunkowi smaku, nalał sobie do połowy. Wypił na wdechu i momentalnie poczuł się lepiej. A podobno alkohol nie jest odpowiedzią na problemy, pomyślał z rozbawieniem, przysiadając w skórzanym brązowym fotelu, zawsze okupowanym przez ojca.
Dawniej, często zastawał go właśnie ze szklanką jakiegoś mocnego trunku, popalającego cygaro i zamyślonym wzrokiem wpatrującego się na ogród przez oszklone drzwi na taras. Lubił go takiego oglądać, w tym widoku było jakieś takie niewypowiedziane ciepło, którego ojciec na co dzień mu nie okazywał. Mimo że jego śmierć przyjął z pewną dozą ulgi, to nie mógł powiedzieć, że jako syn nie kochał swojego taty. Ojciec był zazwyczaj po prostu niedostępny, daleki, surowy i zawsze z pełną głową ważnych spraw, których kilkuletni Maciej nie rozumiał. Gdy jednak zdarzały się momenty, że znajdował czas dla swojego syna, był wtedy najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem. Czasem brał go wtedy na kolana i nie przerywając swojego wieczornego rytuału popalania cygara, wypytywał, co takiego Maciej robił w ciągu dnia.
Jako dzieciak naprawdę się starał, żeby tata zwrócił na niego uwagę; dobrze się uczył, słuchał rodziców, utrzymywał porządek w pokoju, ale miał wrażenie, że to wciąż było za mało. Kiedy więc dorósł, zwyczajnie przestał próbować się przypodobać. Oddalił się od ojca jeszcze bardziej.
W pewnym momencie usłyszał kroki, a kątem oka dostrzegł jakiś ruch w ciemnym korytarzu. Zmarszczył brwi, czując jak jego serce zaczyna mocniej bić. Starał się jednak udawać, że nic takiego nie ma miejsca, jest spokojny i wyciszony. Właśnie dlatego powoli nalał sobie znów trochę whisky do szklanki i czekał.
– Nie nudzi ci się samemu? – padło pytanie, a on, zanim zostało wypowiedziane, już wiedział kto jest jego nadawcą.
Spojrzał na Łukasza i aż się skrzywił, kiedy Malecki w samym podkoszulku i krótkich spodenkach podszedł do barku po szklankę. Odwrócił się do Macieja, po czym przysiadł tuż obok na kanapie.
– Będę przeszkadzać? – znów zapytał i wpatrzył się w niego tym samym wzrokiem, co jeszcze kilka lat temu. Po plecach Wyszyńskiego mimowolnie przebiegł przyjemny dreszcz, którego nie potrafił opanować, a przez alkohol zrobiło mu się jakby cieplej.
– Nie jesteś z Darią? – odparł, uśmiechając się złośliwie. – Przecież od pięciu lat jesteście nierozłączni – powiedział, po czym znów popił trunku, przyglądając się, jak Łukasz łapie za butelkę i nalewa sobie alkoholu do szklanki.
– Czasem jednak trzeba się rozdzielić, żeby nie zwariować – odparł spokojnym tonem. Barwa jego głosu trochę się zmieniła przez te kilka lat, stała się odrobinę niższa i jakby bardziej przyjemna dla ucha.
– Miło słyszeć – odpowiedział Maciej i przeniósł wzrok na drzwi prowadzące na taras. Czuł się przygnieciony obecnością Łukasza; miał nadzieję, że spędzi ten wieczór w samotności. – Nie rozmawiamy zbyt często, skąd więc ta zmiana? – zapytał, wciąż nie przenosząc na niego swojego spojrzenia. Przerażał go fakt, że byli tu sami, a wszyscy domownicy spali piętro wyżej.
– Dawno nie rozmawialiśmy – odparł, na co Maciej aż się skrzywił. Zmarszczył brwi, ale wciąż wbijał spojrzenie w ciemną taflę szyby.
– I czyja to niby wina? – Z pozornym spokojem pociągnął łyka whisky, czując na sobie przewiercający na wskroś wzrok Łukasza. Cholera, nienawidził go. Był tak uporczywy, że zawsze, gdy Malecki tak właśnie na niego patrzył, czuł się niemal nagi.
– Wciąż masz mi za złe? – zapytał, a Maciej aż otworzył szeroko oczy, zdziwiony, że w ogóle padło tak głupie pytanie. Prychnął i pokręcił głową, przenosząc wreszcie wzrok na Łukasza.
– Teraz? Teraz już nie – powiedział i uśmiechnął się złośliwie. – Naprawdę cieszy cię życie przy kobiecie z trójką dzieci? – zapytał z uniesionymi brwiami. – Jakoś nigdy nie byłeś zainteresowany kobietami – dodał, nie mogąc się powstrzymać. Wiedział, że ta rozmowa dobrze na niego nie wpłynie, a mimo to nie chciał przerywać. Od kilku lat udawali, że nic się nie stało, że byli tylko przyjaciółmi z dzieciństwa, ale ile można milczeć?
– Zawsze dobrze dogadywałem się z Darią – odparł, a Maciej aż miał ochotę się zaśmiać.
– Ze mną też dobrze się dogadywałeś – prychnął i uniósł brew, mierząc go uważnym wzrokiem. Doskonale zauważył, że Łukasz się zmieszał, zbyt dobrze już go znał. Odchylił się do tyłu, westchnął i odwrócił wzrok gdzieś na bok, wbijając go w pierwszy lepszy punkt.
– Ojciec...
– Twój ojciec raczej teraz niewiele zrobi – wtrącił, czując, że przejmuje panowanie nad sytuacją. Od razu poczuł się znacznie pewniej. – Myślę, że po prostu jesteś tchórzem i tu wcale nie chodzi o twojego ojca – dodał z krzywym uśmiechem, znosząc przy okazji uważne spojrzenie Łukasza.
– Nienawidzisz, jak coś idzie nie po twojej myśli, prawda? – zapytał Łukasz i popił alkoholu. Oblizał usta, a Maciej zapatrzył się na nie mimowolnie. – Zawsze lubiłeś być górą. Gdy powiedziałem ci, że biorę ślub z Darią, czułeś, że tracisz kontrolę.
– „Nie po mojej myśli”? – zacytował i uśmiechnął się kpiąco. Pochylił się w stronę Łukasza i wpatrzył się w jego ciemne oczy z determinacją. Nie zamierzał teraz odpuścić, nawet jeśli wiedział, że jutro pewnie będzie żałował kilku swoich słów. – Tak, nie po mojej myśli było to, że nagle zostawiłeś mnie dla mojej siostry. Z dnia na dzień zacząłeś się zachowywać tak, jakby między nami nic nie było – wyrzucił. Alkohol rozwiązał mu język, nawet nie zastanawiał się nad tym, co mówił.
Łukasz też pochylił się w jego stronę, ani na moment nie ustępując jego spojrzeniu swoim. Zmarszczył nieco brwi, a pomiędzy nimi powstała głęboka bruzda. Jak to się działo, że niektórzy faceci tak seksownie się starzeli? I że Maciej, który zdecydowanie wolał młodszych i mniej doświadczonych, teraz tak po prostu ugrzązł wzrokiem w oczach Łukasza?
– Stchórzyłem – przyznał. – Masz rację, jestem tchórzem – dodał i nagle wyciągnął do niego dłoń. Położył ją na kłującym od odrastających włosków policzku, wpatrując się w niego jakoś tak dziwnie. Tak, jak Maciej nie chciał, żeby Łukasz na niego patrzył. Momentalnie zrobiło mu się gorąco. Miał wrażenie, że znowu jest dwudziestolatkiem zakochanym po uszy. Nie przerwał jednak tej chwili; bał się, że gdy to zrobi, dotrze do niego głupota całej sytuacji i własne rozdarcie. To aż śmieszne, że dorosły facet wciąż zadręczał się jakąś tam miłostką z czasów szczenięcych. – Gdybym mógł coś zmienić... – urwał. Chwilę jeszcze trwali w milczeniu, gdy nagle pochylił się do niego i pocałował. Maciej poczuł silny uścisk dłoni na swoim karku, która przyciągnęła go do siebie stanowczo. Nie zastanawiając się już, odpowiedział ochoczo na pocałunek. Odstawił po omacku szklankę na stół, wstał z ojcowego fotela i pchnął Łukasza na kanapę, pochylając się nad nim. Stęknięcie, jakie wyrwało się Maleckiemu z ust, sprawiło, że po plecach przebiegł mu przyjemny dreszcz, a krew momentalnie zaczęła szybciej krążyć. Od razu się podniecił, a po nerwowych ruchach dużych, szorstkich dłoni, które nagle wdarły się pod jego koszulkę, mógł dojść do wniosku, że Łukasz też wcale nie był obojętny. Przyciągnął go do siebie mocno, a Maciej opadł na jego kolana. Ich pocałunek wydawał się walką o dominację. Żaden z nich nie chciał oddać drugiemu prowadzenia, Maciej wsunął rękę we włosy Łukasza i pociągnął je mocno, a Łukasz, jakby w odpowiedzi, ścisnął dłonie na jego pośladkach. Nagle stało się jasne, że wciąż się dogadywali, jeżeli chodzi o te sprawy. Ich języki odnalazły wspólne tempo, a oddechy jakby się zsynchronizowały. Obaj byli podnieceni do granic możliwości. Maciej poruszył niecierpliwie biodrami na kolanach Łukasza, jakby prosząc o uwagę. Nie miało znaczenia, że przez ostatnie lata zawsze dominował i nikomu nie pozwolił przejąć nad sobą kontroli. Jedynym mężczyzną, któremu się kiedykolwiek oddał, był właśnie Łukasz. Malecki jakby wyczuł jego prośbę, rzucił go na kanapę i zaraz nad nim zawisnął, przyciskając swoje rozgrzane ciało do jego. Już po chwili dłonie Łukasza odnalazły jego płaski, umięśniony i nieco owłosiony (o wiele bardziej niż kilka lat temu) brzuch. Maciej zresztą też spostrzegł, jak ciało Łukasza się zmieniło. Kiedyś było bardziej wysportowane, jednak mimo to Malecki nie tylko wydawał się męski, ale także o wiele bardziej na niego działał.
Najpierw pozbyli się okrycia górnego. Kilka guzików od koszuli Macieja opadło na podłogę albo zapodziało się między poduchami na kanapie, ale żaden się tym nie przejął. Usta znów się odnalazły, a języki kontynuowały przerwaną walkę. Wyszyński wyswobodził partnera z podkoszulka, by zaraz zabrać się za jego spodenki. Wciąż czuł jego sporą erekcję tuż przy udzie, jednak gdy złapał za gumkę od szortów, poczuł nagły przypływ podniecenia, tak, że na moment aż zabolały go jądra. Mimowolnie spiął pośladki, kiedy wyobraził sobie, co za chwilę będą robić. Pociągnął za materiał i przyjrzał się twardemu prąciu. Aż przełknął ślinę, a w głowie miał absolutny chaos, więc nawet nie zastanowił się nad swoimi kolejnymi ruchami. Tak po prostu zsunął się niżej i objął ustami główkę penisa. Od razu poczuł na języku gorzki smak spermy, ale nie przejął się. Zamknął oczy, wsłuchując się w szybki oddech Łukasza, którego dłoń znalazła się w jego włosach i zacisnęła na nich tak mocno, że aż zabolała go skóra głowy. Nie przerwał jednak pieszczoty, zaczął mu szybko obciągać, pozwalając jednocześnie, by to Łukasz nadał mu tempa. Ani przez chwilę nie pomyślał, że robi coś wbrew sobie. Że przecież nikomu nie pozwoliłby przejąć nad sobą kontroli. Wbrew pozorom czuł się przy Maleckim bezpiecznie, zupełnie jakby mężczyzna pięć lat temu go nie wystawił.
Ale to może zasługa alkoholu, który wypił, whisky skutecznie zagłuszyło wyrzuty sumienia i pozwoliło mu oddać się przyjemności.
Już po chwili Łukasz odepchnął go od siebie, po czym sam zabrał się za rozpinanie jego rozporka. Maciej aż wierzgnął biodrami, kiedy Malecki pochylił się do niego i tak samo jak on wcześniej, wziął jego członka do ust.
Wszystko robili w milczeniu, po pomieszczeniu roznosiły się tylko odgłosy charakterystycznych pomlaskiwań i ich przyspieszonych oddechów. Byli względem siebie trochę brutalni, Maciej nie liczył, ile razy Łukasz złapał go tak mocno, że później na pewno zostaną mu siniaki.
Ich spocone ciała ocierały się o siebie, tak samo jak i twarde członki. Całowali się mocno, agresywnie, a Maciej nawet nie wiedział, kiedy tak po prosu obrócił się pod Łukaszem i wypiął do niego. Chciał go w sobie, temu nie miał zamiaru zaprzeczać. Kiedy więc Malecki złapał go mocno za pośladek i odchylił go lekko, prawie że jęknął.
Nie mieli pod ręką niczego ułatwiającego zbliżenie. Nie był więc zły, kiedy poczuł stróżkę śliny spływającą mu po odbycie. Nastawił się także na ból, w końcu dawno tego nie robił. I faktycznie, bolało. Aż zagryzł zęby, starając się rozluźnić. Cholera, nigdy więcej bez poślizgu, obiecał sobie w myślach, gdy twardy penis Łukasza zaczął się w nim poruszać.
Z każdą kolejną chwilą było jednak lepiej. Niemniej, kiedy Malecki pchnął go tak mocno, że aż opadł na kanapę, prawie że uderzając twarzą w podłokietnik, jęknął. Właśnie o to mu chodziło. Męski, zwierzęcy seks, nie do końca jednak bez uczuć. Dawno czegoś takiego nie doświadczył.
Łukasz osiągnął orgazm pierwszy, ochlapując mu pośladki. Gdyby Maciej sam nie miał na głowie szczytowania, skomentowałby to jakoś. W końcu kiedyś ciągle kochankowi powtarzał, że nie lubi, gdy się w nim kończy. Malecki musiał to zapamiętać.
Poczuł ciepły, przyjemny ciężar na plecach wgniatający go w sofę. Aż westchnął i zamknął oczy, mając w głowie błogą pustkę. Nie zastanawiał się nawet, jak głośno byli.
– Tęskniłem – usłyszał tuż przy uchu i zamarł na chwilę. Obejrzał się na Łukasza, który teraz całował jego ramię. Momentalnie poczuł wzbierającą w nim złość.
– Wstań – warknął. Malecki spojrzał na niego ze zdziwieniem, a on poczuł, że pierwszy raz od bardzo dawna ma ochotę komuś przyłożyć. – Wstań – powtórzył jednak cierpliwie, a gdy Łukasz wykonał polecenie, szybko sięgnął po swoje spodnie. Od razu uderzyły w niego ogromne wyrzuty sumienia i prawie że zgrzytnął zębami, kiedy poczuł mokre plamy na swoich pośladkach. Mógł mu się chociaż, kurwa, nie oddawać! Szybko naciągnął na siebie ubranie i popatrzył w zdziwione i jakby rozczarowane oczy Łukasza, przez co jeszcze bardziej się zdenerwował. Malecki zachowywał się tak, jakby wszystko było winą Macieja, jakby to przez niego rozstali się te kilka lat temu. Cholerny egoista. – Jesteś pieprzonym tchórzem – syknął, zgniatając w dłoni swoją koszulę. – Wszystko, co masz, masz na własne życzenie – dodał i już nie oglądając się na niego, ruszył na górę. Gdy zamknął się w pokoju, usłyszał kroki na korytarzu.
– Łukasz? – zawołała jego mama.
– Tak, przepraszam, że obudziłem – odpowiedział. – Nie mogłem spać – dodał, a Maciej prychnął i położył się na łóżku. Parszywy tchórz.

***

Pobyt Macieja w domu wreszcie dobiegał końca, a on już nawet nie ukrywał radości z tego powodu. Chciał jak najszybciej wyjechać i znaleźć się w swoim bezpiecznym mieszkaniu, wolnym od destrukcyjnych wspomnień.
Następnego dnia w ogóle nie odzywał się do Łukasza, mimo że ten parę razy spróbował go zagadać. Raz nawet złapał go w kuchni, w której Maciej robił sobie herbatę.
– Porozmawiamy? – zapytał, a on zmierzył go zirytowanym spojrzeniem.
– Nie mamy o czym – odpowiedział mu obojętnie i zalał kubek gorącą wodą, po czym odwrócił się przodem do swojego byłego kochanka. – Zapamiętaj wczorajszą noc, bo więcej takich nie będzie – dodał z krzywym uśmiechem, po czym zabrał herbatę i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Łukasza samego.
Szopka trwała dalej. Maciej przez resztę dnia obserwował swojego byłego kochanka w roli cudownego męża i ojca. Naprawdę nieźle mu to wychodziło, myślał z rozbawieniem, kiedy Malecki wziął na kolana swoją córkę i pomógł jej zawiązać buta. Nim jeszcze puścił Hankę, pocałował ją w policzek, a dziewczynka chwilę później pognała przez taras na ogród.
Naprawdę był w tym wszystkim szczęśliwy? – zastanawiał się Maciej, pozostając milczącym obserwatorem. Może wmówił już sobie, że jest. W końcu kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą. Do szczęścia także można się przekonać.
– Jesteś jakiś taki cichy – usłyszał z boku. Spojrzał na mamę, która usiadła tuż obok niego na kanapie.
– Nie wyspałem się – odparł, czując na sobie uważne spojrzenie Łukasza z sofy naprzeciwko. Nie chcąc wyjść na tchórza (w końcu ktoś inny otrzymał już to miano), przeniósł swój wzrok na swojego byłego kochanka i dodał: – Miałem bardzo głupie sny.
– Och, pewnie się najadłeś na noc – stwierdziła pani Wyszyńska, nie zauważając małej walki, która właśnie się przed nią odbywała. – Jak byłeś mały, często ci mówiłam, żebyś się nie objadał. Nigdy mnie nie słuchałeś – stwierdziła, a on wstał.
– Pójdę do pokoju i się spakuję – mruknął, na co Łukasz aż zmarszczył brwi.
– Już jedziesz? – zapytał. Maciej zgrzytnął zębami, starając się tego nie skomentować w żaden niewybredny sposób.
– Będziesz tęsknić? – Nie wyszło. Uśmiechnął się do Maleckiego pobłażliwie, po czym ruszył do góry, naprawdę bardzo się ciesząc, że to już koniec.
Kiedy żegnał się z matką, starał się udawać, że nie zauważa pełnych wyrzutu spojrzeń Łukasza. I to właśnie był największy problem Maleckiego, nie potrafił wziąć za siebie odpowiedzialności. Zawsze zrzucał winę na wszystkich wokoło, podczas gdy on pozostawał tym biednym i poszkodowanym.
Gdy Maciej już miał wyjść, Łukasz podał mu jeszcze rękę.
– Do zobaczenia – powiedział, a on spojrzał na wyciągniętą jakby w nadziei dłoń. Uścisnął ją, uśmiechnął się krzywo, po czym już nic nie mówiąc, odwrócił się i wyszedł z domu, prosto na podjazd.
Wiedział, że teraz nie będzie mógł tak łatwo zapomnieć i wrócić do rzeczywistości. Może gdyby wczoraj do niczego nie doszło, byłoby inaczej. Tkwił już w tej przeszłości kilka długich lat i wcale nie zapowiadało się na to, by ta przeszłość miała go wreszcie opuścić.

15 komentarzy:

  1. Łał, skrzywdzony Maciej... i tylko dlatego on też krzywdzi innych, przecież nie chciał rodzinnego życia. Aleks daj sobie z tym sukinkotem spokój, a ty Macieju za kilka lat będziesz płacił innym, a nie wybierał jak w ulęgałkach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Jeśli chodzi o ten dodatek to kurczę.... chyba polubiłam Macieja! XDD a był jak dla mnie jedną z najgorszych postaci. W pewnym sensie przypomina Krzysztofa. Tyle przykrych rzeczy go spotkało... nie dziwię się, czemu tak traktuje wszystkich tych chłopaków. Stara się jakoś odreagować. Dzięki temu dodatkowi wydaje mi się że większość czytelników "zaakceptuje" Macieja. W końcu wiadomo dlaczego taki jest. Ja sama zaczęłam mu teraz życzyć jak najlepiej. Mam nadzieję że jego sytuacja jakoś się wyklaruje i będzie szczęśliwy :c w końcu coś mu się od życia należy.
    Jeśli chodzi o dodatek to jak zwykle był cudowny i bardzo dobrze że dodałaś taką poboczną historię,bo to rzuca zupełnie inne światło na sprawę.
    Jak zwykle życzę dużo weny i pozdrawiam c:
    PS: Jutro nie nie będzie rozdziału Americany,tak?
    ~Zu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama po tym dodatku czuję, że historia Americany stała się pełniejsza i że dzięki niemu opowiadanie nie jest już tylko jednowymiarowe. ;) A rozdziału jutro niestety nie będzie. Piszę w międzyczasie jeszcze "Akademik" i nie miałabym nawet kiedy go napisać.

      Usuń
  3. Na wstępie chcę zaznaczyć, że mimo iż nie komentuję już tak często, dalej tu jestem, choć nieco bardziej zalatana. ;)
    Americana, jest opowiadaniem, według mnie, bardzo udanym, także każde tego typu dodatki, jak najbardziej mi się podobają :)
    Z początku myślałam, że będzie on o Krzysztofie, a tu taka niespodzianka i Maciej. Cieszę się, że mogłam poznać fragment jego historii przyznam szczerze, że na tyle mnie zainteresowała, że absolutnie nie miałabym nic przeciwko, jakby powstało oddzielne opowiadanie, poświęcone właśnie tej postaci. Chciałabym wiedzieć jak potoczą się jego losy, s może i nawet tego Łukasza.
    Tak. Zdecydowanie poda mi się ten tekst. Te mieszane uczucia. Złość i ciepło... Poproszę dokładkę ;P
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś. Nicki starych czytelników jakoś tak już mi się wyryły w pamięci i za każdym razem jak jakiś z nich widzę pod nowym rozdziałem, automatycznie poprawia mi się humor. :)
      Powiem szczerze, że myślałam o historii Macieja. Mam jednak tyle planów na kolejne teksty, że nigdy chyba się z nimi nie wyrobię.

      Usuń
  4. Szczerze, to cieszę się, że wreszcie mogłam się dowiedzieć, jak to się stało, że Maciej tak traktuje Aleksa. Po części jego zachowanie jest usprawiedliwione - został koszmarnie potraktowany przez drugą osobę, więc teraz nie chce popełnić drugi raz tego samego błędu. Nie sprawia to, że automatycznie go lubię. Po prostu nienawidzę go trochę mniej, skoro teraz widzę, dlaczego Maciej jest, jaki jest. Moim zdaniem nie powinien tak wykorzystywać ludzi w swoim otoczeniu.
    Z drugiej strony jednak, mimo pożałowania godnego zachowania Macieja, może to Aleks zbyt dużo oczekuje? Jeśli mnie pamięć nie myli, to Maciej nigdy nie sugerował mu, że może coś do niego czuć, że ich spotkania mogą się przerodzić w związek, czy cokolwiek w tym stylu.
    Dodatek czytało mi się naprawdę przyjemnie i, jak już pisałam na początku, strasznie się cieszę, że mogłam lepiej poznać jedną z postaci pobocznych. Teraz tylko przydałoby się zajrzeć do głowy Janka, bo bardzo mnie intryguje, co też tam się kryje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że zmieniłaś postrzeganie tej postaci - to był cel tej miniaturki. :) Nie lubię tworzyć postaci, które są tylko dobre albo tylko złe. Niestety w "Americanie" do Macieja przylgnęła już plakietka negatywnego bohatera i niestety tekst ten jest tak skonstruowany, że nie dam rady tego podważyć. Musiałam więc zrobić to w dodatku.
      Coś jednak czuję, że pojawi się jeszcze trochę takich osobnych historii, które z "Americaną" stworzą zgrabną całość. Myślę, że historia Krzysztofa też zasługuje na ujrzenie światła dziennego. ;)

      Usuń
    2. Chętnie bym coś takiego przeczytała :)

      Usuń
    3. Jak tylko skończę pisać "Akademik" to się za to zabiorę. :) Wtedy (a przynajmniej tak mi się wydaje) "Americana" będzie pełniejsza.

      Usuń
  5. Przyznam szczerze, że chciałam aby Maciej pozostał tym "złym". Ułożyłam sobie już jego "złą" postać w głowie.
    A tu jego historia, która stawia go w innym świetle.
    Totalnie wszystko zostało wywrócone do góry nogami :D
    Po przeczytaniu pozostało takie uczucie, które on w sobie przekazuje. I ten cholerny niedosyt jego osoby, ten smutek, niespełnienie - ta nieszczęśliwa miłość.
    Bardzo podoba mi się jego osoba, silny fajny facet - przystojny, który coś osiągnął w życiu, ale bez serca bo komuś już wcześniej je oddał.
    I co ciekawe do głowy przyszedł mi tekst piosenki, który mi do niego pasuje: "Nie mam dla Ciebie miłości, ktoś tu był przed Tobą. Nie ma we mnie miłości, odchodząc zabrała ją ze sobą" :D
    Pozdrawiam serdecznie!

    Elda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomniałam w komentarzu wyżej, że nie lubię tworzyć postaci jednowymiarowych. Nie ma ludzi tylko złych, a trochę bolało mnie, że wszyscy czytelnicy tak niechętnie podchodzą do Macieja. I w sumie nie ma się czego dziwić, pokazałam go tak, że trudno znaleźć cokolwiek, za co da się go polubić. Może ta miniaturka trochę zmieni. :)
      A co do piosenki, która mi najbardziej pasuje do tego tekstu to "Doomed" Bring Me The Horizon, ale to pewnie dlatego, że przy nim ta miniaturka powstawała.

      Usuń
  6. Ej, lubię głupie pairingi. Od teraz shippuję Krzysztofa z Maciejem xDDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny pomysł, wzbogaca historię.

    Uważam jednak, że na początku zbyt często podkreślałaś, że Macieja i Łukasza coś łączyło. W pewnym momencie miałam ochotę powiedzieć: tak, tak, wiem już, że coś cię łączyło z mężem twojej siostry! Wskazówki są ok, ale pod warunkiem, że nie są zbyt nachalne.

    Przy narracji personalnej zdania typu "Pani Wyszyńska spojrzała na syna i zaśmiała się cicho" brzmią bardzo nienaturalnie.

    Ale ogólnie wrażenia są pozytywne. :)

    RD

    OdpowiedzUsuń
  8. Już w zasadzie wiesz, co ja o tym myślę, ale dodatkowego wsparcia nigdy za wiele.
    Tak jak mówiłam, ciekawie było dowiedzieć się czegoś więcej o Macieju. Nie sądzę, żeby wniosło to coś istotnego do głównego wątku, ale chyba każda postać ma prawo do swoich pięciu minut.
    Wcale nie polubiłam gościa bardziej, nie zaczęłam mu też współczuć. Fajnie jednak dowiedzieć się, że Maciej nie jest zupełnie płaski, że ma swoją własną historię.
    Jego zawód miłosny raczej w żadnej sposób go nie usprawiedliwia, w ogóle nie wydaje mi się, żeby było co usprawiedliwiać. Maciej jaki jest, każdy widzi xD
    Nie wiem, ile sensu ma ten komentarz. Najistotniejsze, co mam ci do przekazania, to że ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział :3
    pozdro

    OdpowiedzUsuń
  9. W 100% zgadzam się z komentarzem Ekucbbw. Jaki jest koń każdy widzi, nic go nie usprawiedliwia, wręcz przeciwnie. Po tym dodatku uważam Macieja za jeszcze większego złamasa, historia z Łukaszem powinna być przeszłością i trzeba być niezłym egoistą, żeby pieprzyć się z własnym szwagrem, w dodatku gdy jego trzecie dziecko jest w drodze. Dream w moich oczach tylko pogrążyłaś Macieja, zamiast go wybielić.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.