Dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania. :)
Sprawdzały Ekucbbw. i Oni, którym, jak zawsze zresztą, bardzo dziękuję za pomoc.
Sprawdzały Ekucbbw. i Oni, którym, jak zawsze zresztą, bardzo dziękuję za pomoc.
Podręcznik do nauki nut
Wszystko,
co dobre, zawsze szybko się kończy – stara, ale wcale nie tak
głupia prawda, pomyślał Aleks, kiedy leżał przy Piotrku w drugi
dzień świąt. Pewnie nabawią się przez to całe Boże Narodzenie
jakichś chorób żołądka, cukrzycy albo i nawet raka od tej
chemii, jaką w siebie wcisnęli, ale żaden z nich nie narzekał.
– Nie
bolą cię zęby? – zapytał, jednym okiem oglądając „Ekspres
polarny”, a drugim zerkając na brata, który wydawał się
wciągnąć w bajkę.
–
Nie, a dlaczego? – odpowiedział i wcisnął w siebie jeszcze jedną
kostkę czekolady. Aleks przed świętami zrobił naprawdę spory
zapas słodyczy i przekąsek, z którego teraz, po tych dwóch dniach
obżarstwa, nie zostało mu już praktycznie nic.
–
Pewnie dostaniesz próchnicy – odparł złośliwie – i powypadają
ci wszystkie zęby – dodał, dźgając go palcem w plecy.
– Już
wypadają – odpowiedział Piotrek ze słabym zainteresowaniem. –
Jeden w tę czy tamtą różnicy mi nie zrobi – zażartował,
oglądając się na niego z szerokim, faktycznie szczerbatym
uśmiechem.
– Ale
wiesz, że sztuczne szczęki są drogie? – zapytał. – A jedzenie
dla niemowlaków niedobre – ciągnął dalej, ciekaw, co mu chłopak
odpowie. Musiał przyznać, że Piotrek, jak na swoje osiem lat, miał
całkiem cięty język. Oczywiście, to wszystko odziedziczył po
nim, pomyślał z niejaką dumą.
–
Jadłeś dokładnie to samo co ja – odpowiedział Piotr – a więc
też stracisz zęby – zauważył ze złośliwym uśmiechem. – I
dalej będziesz starym kawalerem ze szczurami! – wytknął, a Aleks
aż uniósł brwi w grymasie zdziwienia. Tego się nie spodziewał
–
Starym kawalerem?
–
Mhm, widać, że nie masz dziewczyny. Jesteś strasznym bałaganiarzem
– wyjaśnił, a w jego ustach wylądowała kolejna kostka
czekolady. – No, a bez zębów to już w ogóle nie będziesz mieć
szans na kobietę – dodał, na co Aleksandra na moment aż zatkało.
A to złośliwy mały gówniarz, pomyślał i znów trącił go w
plecy, tym razem jednak stopą.
– Nie
rozkręcaj się – prychnął, właściwie nie wiedząc, co ma
odpowiedzieć. Że żadnej dziewczyny mieć nie będzie, bo nie cycki
mu w głowie? Aż uśmiechnął się kpiąco pod nosem i popił
trochę Coca-Coli z puszki. Nie, Piotr był chyba trochę za młody
na takie wyznania, pewnie nawet nie wiedział, czym jest
homoseksualizm.
– No
żartuuuję – burknął, przeciągając samogłoskę i zabawnie
wydymając brudne od czekolady usta. – Jesteś fajny –
powiedział, wzruszając ramionami, co wcale jednak nie zabrzmiało
jak komplement, z którego Aleks powinien się cieszyć. Parsknął
śmiechem.
– Co
ten ton ma oznaczać, hm? – zapytał z rozbawieniem.
– No
nic. Lubię cię – popatrzył na niego, całkowicie już
niezainteresowany bajką. Aleksander przyjrzał się jego twarzy,
nieco pyzatym policzkom, które teraz wydawały się nabrać koloru.
– Zawsze chciałem mieć takiego brata – zdradził cicho, a Aleks
poczuł dziwny ucisk w gardle. Cholera, znów się rozklejał.
Jeszcze kilka takich akcji i pewnie mu się jaja cofną do środka,
pomyślał gorzko, ale mimo to, nie mówiąc nic, przyciągnął
dziecko do siebie. Objął je luźno i poklepał po plecach, jakby
chciał mu tym powiedzieć coś w stylu „będzie dobrze”.
–
Chciałbyś mieć inną rodzinę? – zapytał, kiedy już go puścił.
Piotrek wpatrzył się w niego zdziwiony, ale po chwili spuścił
dziwnie smutny wzrok.
– Nie
– odpowiedział.
–
Nie? – Zmarszczył z niezrozumieniem brwi, nie spuszczając z brata
uważnego spojrzenia. – Nie chciałbyś normalnej mamy i normalnego
taty? – Piotrek ni to pokręcił głową, ni to pokiwał. Zagryzł
wargę, wyraźnie niekomfortowo czując się w tym temacie.
–
Chciałbym, ale... nie będę mieć – burknął, co jeszcze
bardziej zdziwiło Aleksa. Teraz jak na dłoni widział, jaki
chłopiec był zagubiony, niepewny i taki po prostu... samotny?
–
Dlaczego miałbyś nie mieć? – nie odpuszczał, nie miał zamiaru
teraz przerwać tej rozmowy.
– Bo
kto by mnie chciał? – Ta odpowiedź aż go poraziła. Na moment
autentycznie zamarł, a później tak po prostu uderzył go lekko w
potylicę, nie mogąc się powstrzymać. To był odruch.
–
Głupi – prychnął. – Każdy by cię chciał. Nawet tak nie
myśl, smarkaczu, rozumiesz? – fuknął, marszcząc groźnie brwi i
wyglądając przez moment tak, jakby miał zaraz złapać go za fraki
i naprawdę mocno sprać, z czego nawet nie zdawał sobie sprawy.
Dopiero, gdy Piotrek otworzył oczy szerzej, a na jego twarzy
odmalował się wyraz przerażenia, Aleks uśmiechnął się, żeby
jakoś załagodzić sytuację. Przecież nie chciał go bić, nigdy
mu to nawet przez myśl nie przeszło. Nie był ich ojcem, który
czuł się silniejszy po tym, jak sprzedał kilka ciosów mniejszemu,
słabszemu dziecku. – Nigdy nie myśl o sobie, że jesteś gorszy –
powiedział już przyjaźniejszym tonem głosu. – I nie pozwól
nikomu tak o sobie mówić, znaczysz więcej niż połowa osób,
które znam – dodał i poczochrał jego włosy, a Piotrek
uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.
–
Chciałbym zamieszkać z tobą – powiedział chłopiec, wpatrując
się w niego tymi swoimi błyszczącymi, ciemnymi oczami. Zapadła
chwila milczenia, a Aleks poczuł, że nie ma gdzie się schować
przed jego pełnym nadziei wzrokiem.
Cholera,
kurwa, ja pierdolę.
–
Zrobię nam herbaty – zmienił temat, wstał i szybko ukrył się w
kuchni.
Po co w
ogóle się w to mieszał? Powinien tylko zgłosić sprawę do opieki
społecznej, z pomocą Krzysztofa dopilnować, żeby rodzice stracili
swoje prawa do Piotrka i tyle. Nigdy nie powinien go do siebie
zapraszać, przecież to jasne, że chłopiec się do niego
przywiązał.
Ale on
też. Też się, psia mać, przywiązał, też w krótkim czasie
zaczęło mu na dziecku zależeć. Bo nagle okazało się, że nie
jest sam. Że ktoś go potrzebuje.
Mimo
wszystko opieka nad dzieckiem nie jest tym samym co zajmowanie się
psem lub kotem. Dziecko wymaga o wiele więcej uwagi i nakładu
pieniężnego. No i był w dupie. Miał wrażenie, jakby ktoś
odciął mu ręce; kompletnie nie wiedział, jak sobie z tym
wszystkim poradzić i – najważniejsze – jak wygrzebać z tego
siebie i Piotrka.
Jednak
najgorsze było to, że te ręce sam sobie odciął. Nikt mu nawet w
tym nie pomagał, w końcu na własne życzenie nie miał pracy i
perspektyw życiowych.
***
Święta,
święta i po świętach, pomyślał Aleks z grobową miną, kiedy
sterczał na przystanku w oczekiwaniu na autobus. Zapadł się w poły
swojej kurtki, mając ochotę zniknąć. Wcale nie chciało mu się
jechać na tę próbę i wcale nie miał ochoty na spotkanie z
Jasiem. Gdyby tylko mógł, to zapomniałby, że w ogóle
kiedykolwiek szczyla poznał, ale oczywiście takiej opcji nie miał
do wyboru. Remek raczej nie byłby zadowolony i nie przystałby na
jego pomysł, gdyby nagle wyskoczył: „hej, wiesz co? Pozbądźmy
się Janka”.
Przestąpił
z nogi na nogę, a jego humor z każdą chwilą coraz bardziej się
pogarszał. I wcale nie chciał przyznać przed sobą, że po prostu
stresuje się na samą myśl o spotkaniu z tym chłopakiem. Że
będzie musiał mu spojrzeć w oczy i jakoś znieść jego kpiący
uśmiech. Bo, cholera, powstrzymać się nie mógł! Jakby Jaś był
nie wiadomo jak wielkim przystojniakiem, przy którym każdy po
prostu traci umiejętność panowania nad sobą.
A
przecież nie był. Był wysoki i chudy, miał dziecięce rysy
twarzy, całkiem przeciętną urodę i zabawne ciuchy z najnowszej
kolekcji Zary. Przy Macieju wypadał niezwykle słabo, taki
nieopierzony kogucik, który stara się wyglądać doroślej i
„groźniej” niż jest w rzeczywistości. W takim razie dlaczego
wystarczyła chwila, żeby rzucił się na tego kogucika?
Autobus
nadjechał, a on wsiadł do środka. Całe szczęście, że nie było
tu tłumów, tylko jakiś dresik na samym końcu pojazdu umilał
podróż kibicowskim rapem puszczanym z telefonu. Aleksowi jednak w
tamtym momencie w ogóle to nie przeszkadzało, chociaż może w
innym wypadku zwróciłby mu nawet uwagę (a później zapewne
zostałby zwyzywany). Odwrócił się przodem do okna, zastanawiając
się jeszcze, czy nie napisać chłopakom, że jest chory. I wtedy
zrozumiał, jakie to głupie. Przez całe święta tamto jedno
zdarzenie nie opuszczało jego głowy, jak mógł tak długo
rozpamiętywać jeden pocałunek?
Cholera.
Koniec, postanowił twardo, wyciągając smartfona i słuchawki. Musi
się jakoś odciąć od tej muzyki serwowanej mu przez łysego dresa,
bo powoli zaczynała go już drażnić. Zresztą, chyba nie tylko
jego, bo jakaś starsza pani, obrończyni moralności, obejrzała się
na chłopaka ze zgorszeniem, kiedy wyłapała jedną czy dwie „kurwy”
spośród szybko wypowiadanych słów. Aleks na ten widok uśmiechnął
się pod nosem, po czym włączył odtwarzacz w telefonie.
***
Powitał
go, jakby nigdy nic. Uśmiechnął się do niego, zapytał, jak po
świętach, a później przeszedł do ustalania tego, co zagrają w
Krakowie. Jeżeli tak ma być, to dobrze, właściwie to najlepsze
rozwiązanie, skoro muszą jeszcze trochę ze sobą funkcjonować.
–
Zacząłbym od coverów, żeby zachęcić, a później coś z naszych
kawałków – powiedział tym swoim wszystkowiedzącym tonem. A
Aleksa jak zwykle szlag trafiał, kiedy go słuchał. – Najbardziej
znany utwór, który gramy, to „Lonely day”, więc...
– Po
co mamy znowu grać covery? – prychnął Aleks, zakładając ręce
na piersi. Jak zwykle gotów był się z nim pokłócić o dosłownie
wszystko, a więc wracali do normy. – Żeby nas zaszufladkowali
jako zespół od coverów? – sapnął i przewrócił oczami, a Jaś
popatrzył na niego z uniesioną brwią. Tak, on też z pewnością
zauważył, że czasy, kiedy zaczynali ze sobą normalnie gadać,
odchodzą w zapomnienie. Aż westchnął z miną, która jasno
świadczyła, że przecież po Białeckim nie mógł się niczego
innego spodziewać. Norma, chciałoby się powiedzieć.
–
Słuchasz, o czym w ogóle mówię? Na początek, żeby zachęcić,
wypadałoby zagrać cover – odparł, na co Aleks już miał
odpowiedzieć, gdy głos zabrał Remigiusz.
–
Spoko, też mi się wydaje, że najlepiej będzie zacząć od coverów
znanych piosenek. A ty, Adam, co myślisz?
–
Mhm, może być – odpowiedział ze znudzeniem i powrócił wzrokiem
do ekranu komórki.
Białecki
prychnął głośno, ale już nic nie powiedział. Wszyscy przeciwko
niemu, pomyślał z irytacją i wsunął ręce do kieszeni, mierząc
Janka nienawistnym wzrokiem. Chłopak od razu go wyłapał, ale
zamiast odpowiedzieć tak samo zniechęconym spojrzeniem, uśmiechnął
się.
–
Zmarszczki będziesz mieć – skomentował, na co Aleks bardziej
zmarszczył brwi, a pomiędzy nimi powstała jeszcze głębsza
bruzda.
–
Mężczyźnie zmarszczki dodają charakteru – odpowiedział, mając
oczywiście na uwadze bardzo młodo wyglądającą twarz Janka. Nie
miał pojęcia, jak chłopak będzie się starzeć, ale już teraz
mógł dojść do wniosku, że na długo zachowa swój nastoletni
urok. – Przypatrz się, bo w lustrze nie zobaczysz drugiego tak
męskiego osobnika – dodał, sam nie wiedząc po co. Remek aż
zerknął na nich zdziwiony, a Adam, jak to Adam, nawet nie poświęcił
im większej uwagi. Albo może i poświęcił, tylko nie dał tego po
sobie poznać.
–
Jestem wdzięczny, że mogę na niego patrzeć – powiedział Jaś z
kpiącym uśmiechem i wsunął ręce do kieszeni, kiedy nagle się
zaśmiał i pokręcił głową. – Jesteś niemożliwy –
stwierdził z rozbawieniem, a Aleks aż zapatrzył się na jego
twarz. Gdy zrozumiał, że robił to odrobinę za długo, chrząknął
i odwrócił wzrok prosto na Adama. Perkusista już nie wgapiał się
w telefon, tylko uważnie śledził rozgrywającą się przed nim
scenę, na co Białeckiemu zrobiło się głupio. Miał wrażenie,
jakby mężczyzna potrafił odczytać wszystkie jego emocje. Adam i
to jego przeklęte, przeszywające spojrzenie.
–
Grajmy – mruknął Aleks, chcąc jakoś od tego uciec. A
najprościej było po prostu zająć się muzyką. Nie musiał długo
namawiać członków swojego zespołu. Wszyscy zgodnie stwierdzili,
że nie ma co marnować czasu, tylko trzeba zacząć ćwiczyć
repertuar do Krakowa.
***
Adam
zwinął się pierwszy. Niemal wyleciał z garażu, rzucając coś na
odchodnym, że jest umówiony. Aleks przyglądał się ze zdziwieniem
jego szybkim ruchom, temu, jak błyskawicznie narzucił na siebie
kurtkę i już po chwili zniknął im z oczu. Od kiedy miał tyle
energii? I od kiedy to dokądkolwiek tak się spieszył? Miał
wrażenie, że nie poznaje własnego kumpla, który przecież bez
enegretyka na rozruszanie nie mógł/potrafił wstać z łóżka!
–
Dziewczyny zmieniają facetów – zamruczał pod nosem Remek,
wyłączając wszystkie urządzenia. Białecki zerknął na niego z
niezrozumieniem.
–
Dziewczyna? – zapytał, udając, że nie widzi Jasia, który uwijał
się podobnie jak Adam. Wcale nie chciał myśleć o tym, dokąd było
mu tak spieszno, albo raczej - do kogo. I nie chciał też
zastanawiać się, jak bardzo go to irytowało. Miał ochotę złapać
dzieciaka za fraki, przycisnąć do ściany, walnąć kilka razy, a
później może pocałować. Aż sapnął nerwowo, zerkając kątem
oka na Jasia, zupełnie jakby naprawdę miał wcielić swoje
zachcianki w życie.
–
Pamiętasz tę Olę z ostatniej domówki u mnie? – zapytał
Remigiusz, odwracając się do niego przodem z szerokim, jakby
rozbawionym uśmiechem. – Nasz Adaś właśnie traci dla niej głowę
– dodał, zamachując się ręką w powietrzu, jakby tym gestem
chciał pokazać cały absurd sytuacji.
Aleks
aż uniósł brwi, patrząc na Remka jak na ufo. Pierwsze słyszał...
w ogóle przecież nie zauważył, że Adam jakoś się zmienił!
Jasne, może na ostatnich próbach miał jakby więcej werwy, ale
żeby to były jakieś szczególne różnice? Szkoda tylko, że
dowiadywał się tego wszystkiego od Remigiusza, a nie od Adama. Co
się jednak miał dziwić, prócz spotkań w garażu nie miał z nimi
kontaktu. Właściwie to trochę jako przyjaciele przestali istnieć,
całkowicie skupiając się na zespole.
–
Musimy umówić się na jakieś piwo – burknął Białecki po
wnikliwej analizie.
– Ale
to po Krakowie – odezwał się w końcu Jaś, który już od kilku
minut milczał, pakując po cichu wszystkie swoje rzeczy.
– Tak
będzie najlepiej – mruknął Remek i kiwnął głową. – Dobra,
chłopaki, zamkniecie, co? Będę leciał, bo też się umówiłem –
powiedział, uśmiechając się szeroko i dając im jasno do
zrozumienia, że też nie próżnował, jeżeli chodziło o kobiety.
Naprawdę?
Wszyscy kogoś mieli?, pomyślał Aleks z niedowierzaniem. Miał
tylko nadzieję, że Dzieci Ludwiczka na tym wszystkim nie ucierpią,
bo jeżeli tak, to... no właśnie, co? Przecież nie zarabiali na
tym, a nawet w najbliższej przyszłości nie zapowiadało się, by
ten fakt miał się jakoś szczególnie zmienić. Nie mógł przecież
ich wszystkich uwiązać do instrumentów. Dla niego ten głupi
zespół był jak całe życie, wiązał z nim większość swoich
marzeń, nic jednak nie poradzi, jeżeli oni traktowali go inaczej.
–
Jasne, miłej randki – powiedział/rzucił Janek, rozglądając się
po garażu w poszukiwaniu czegoś. Remek jeszcze wyszczerzył zęby w
szerokim uśmiechu, złapał za kurtkę i ruszył do wyjścia. Aleks
śledził jego ruchy, czując, jak rytm jego serca przyspiesza. Miał
świadomość, że zaraz zostanie sam na sam z Jankiem, tylko, do
cholery, dlaczego wywoływało to w nim aż takie emocje? Przełknął
ślinę i spojrzał na chłopaka, który w końcu chyba odnalazł to,
czego szukał, czyli kartkę z nutami jednego z ich autorskich
utworów. – Dosyć się spieszę, więc odstawisz się sam? –
zapytał w końcu jakby nigdy nic, pakując papier do przezroczystej
koszulki, którą ostatecznie wsadził do swojej torby. Przez ten
czas ani razu nie spojrzał na Aleksandra. Białecki jakby zamarł
przy swojej gitarze, śledząc uważnie ruchy wokalisty. Czuł się
trochę tak, jakby znów cofnął się do liceum, ale jednocześnie
było to zupełnie inne uczucie niż przy Macieju. Przy
trzydziestolatku wszystko wydawało się jakby prostsze. Mężczyzna
wiedział, czego od niego chciał i Aleks po prostu się temu
poddawał, ale Jaś... Jaś, cholera, to była chodząca zagadka. Tu
go całował, tam go odpychał, a później jeszcze wypisywał do
niego na Facebooku i żartował sobie z nim na próbie.
Białecki
często się w swoim życiu gubił. Teraz też nie powinien być za
bardzo zaskoczony całym tym bałaganem.
– A,
właśnie – odezwał się Janek i wyciągnął z torby dość
cienką książkę. Wpatrzył się w jej okładkę, jakby usilnie
unikał wzroku Aleksa. Miał świadomość, że Białecki już od
kilku chwil przyglądał mu się bardzo uważnie, przed czym
najwidoczniej starał się uciec. – Przyniosłem dla ciebie. To
podręcznik do nut – mówił jakby nigdy nic. – Trochę sobie
poczytasz, później sam ci wszystko to wyjaśnię w teorii i...
– O
co ci, kurwa, chodzi, co? – zapytał, nie wytrzymując. Aż napiął
wszystkie swoje mięśnie; teraz już naprawdę nabrał ochoty, aby
do niego podejść i mu przyłożyć. Miał wrażenie, jakby Jaś
przez cały ten czas wodził go za nos. Traktował jak taką zabawkę
– patrzył, jak daleko Białecki może się posunąć, aż w końcu
straci resztki swojej cierpliwości. No i właśnie powoli dopinał
swego.
– Co?
– Jaś aż zamrugał, a na jego twarzy pojawił się kpiący
uśmieszek. W Aleksie się zagotowało. Najpierw pocałunek po
pijaku, którego ten szczyl nie pamiętał, a którego on nie
potrafił wyrzucić z myśli, później jakieś zagrywki typu
„najlepsi kumple”, a teraz to... – Chyba o co tobie chodzi.
Mówię, że pożyczę ci podręcznik, żebyś w końcu mógł... –
Znowu to samo, kurwa. Wciąż chodzenie dookoła, jakieś głupie
podchody, szczucie. Nawet nie wiedział, kiedy w furii pokonał
dzielącą ich odległość. Nikt nie będzie go, kurwa, tak
traktować!, huczało mu w głowie, kiedy złapał chłopaka za
kurtkę i pchnął na najbliższą ścianę, do której docisnął go
z wyrazem czystego szaleństwa na twarzy. Wpatrzył się w szeroko
otwarte ze zdziwienia oczy, następnie zsunął wzrok niżej, na
rozchylone w niemym szoku usta, których ostatecznie jednak nie
pocałował. W tamtym momencie Janek wydawał mu się o wiele
mniejszy od niego. Zgarbił się, skulił trochę ramiona, przez co
Aleks odniósł wrażenie, że stał się drobniejszy i że może
zrobić z nim, co tylko chce.
–
Odpowiedziałeś na ten pieprzony pocałunek – warknął,
pochylając się do niego i potrząsając nim jak szmacianą lalką.
Janek był w zbyt dużym szoku, żeby jakkolwiek na to zareagować.
Wpatrywał się tylko w niego spłoszonym wzrokiem, a Aleks był na
tyle blisko, by móc wyczuć jego przyspieszony oddech, co chwilę
owiewający mu usta, i szybkie bicie serca w klatce piersiowej. –
Wtedy, gdy mnie pocałowałeś po pijaku, też byłeś chętny! –
wysyczał, a krew aż szumiała mu w uszach. Nie zastanawiał się
nad tym, co robił, po prostu działał. – Tak cię to, kurwa,
bawi, co? – zapytał i znów nim potrząsnął, jakby dzięki temu
mógł szybciej zdobyć odpowiedź.
– Nie
bawi mnie – mruknął cicho Jaś, ale Aleks w swoim szale nawet
tego nie dosłyszał.
–
Gdybyś chociaż pamiętał, jak się na mnie rzuciłeś po pijaku –
syknął, mrużąc oczy i patrząc na niego z czystą nienawiścią.
Bo tak, w tamtym momencie naprawdę go nienawidził. Nie cierpiał,
gdy ktoś tak sobie z nim pogrywał, jakby był, cholera, zabawką!
–
Pamiętam – powiedział już głośniej Jaś, a jego słowa niemal
od razu dotarły do Białeckiego. Aleks na moment tak po prostu
zamarł w bezruchu, z pięściami zaciśniętymi na jego kurtce.
Janek sięgnął do jego rąk, łapiąc za nadgarstki. – Pamiętam,
że cię wtedy pocałowałem – wyjaśnił dość spokojnym głosem,
patrząc mu nieustępliwie w oczy. – Tylko jaki to ma sens? –
zapytał z godnym podziwu opanowaniem, odciągając jego dłonie od
siebie.
– Jak
„jaki sens”? – zapytał mało inteligentnie Białecki i
prawdopodobnie gdyby nie szok, miałby ochotę uderzyć w coś głową
w geście pożałowania za swoją głupotę.
Jaś
uśmiechnął się smutno. Był już tym wszystkim zmęczony. Wybuch
Aleksa go zdziwił, ale właściwie to gdyby nie on, ciągnąłby
dalej tę całą farsę z udawaniem na próbach, że nic się nie
stało, a zdarzenie w samochodzie nigdy nie miało miejsca.
– Nie
chce mi się z tobą w nic bawić – wyjaśnił i zapobiegawczo
odsunął się na bok, by nie zostać znowu przyciśniętym do
ściany. – Nie jesteś najłatwiejszym człowiekiem. Nie potrafię
cię zrozumieć – dodał i wzruszył ramionami.
– To
po chuja mnie całujesz? – zapytał groźnie, zupełnie jakby
ponownie miał się na niego rzucić.
– To
ty mnie pocałowałeś w samochodzie. – Wzruszył ramionami. –
Zresztą, kazałeś mi później zapomnieć – dodał. – No to
zapomniałem. Zdecyduj się w końcu, czego chcesz – prychnął i
złapał za torbę. – Zerknij do tej książki – to mówiąc,
wskazał krzesło, na którym leżał podręcznik. Białecki nie miał
pojęcia, kiedy tam się znalazł, ale to właściwie nie było ani
trochę dziwne. Przecież skupił wtedy swoją uwagę na czymś
innym. – I po sylwestrze możemy się umówić u mnie –
powiedział najnormalniej w świecie, po czym wyszedł, zostawiając
Aleksa z jeszcze większym mętlikiem w głowie. I z powoli budzącymi
się do życia wyrzutami sumienia za swój nagły atak.
No takie wyrzuty sumienia są dobre co nie...-)
OdpowiedzUsuńCześć! Już jakiś czas czytam to opowiadanie i w końcu postanowiłam je skomentować c: jeśli chodzi o rozdział, to cudowny jak zwykle. Kocham wszystko co piszesz, a to opowiadanie i Za Trzy Punkty znalazło się na mojej liście "Top 5 najlepszych opowiadań yaoi". Uwielbiam Twój styl pisania. Oprócz tego rozdziały są napisane poprawnie a bohaterowie mają charakter! Nie wszyscy są ciepłymi kluchami jak Krzysztof. Do tego opowiadanie jest napisane z pomysłem,co żadko się zdarza ), jeśli chodzi o yaoi. Trochę denerwujące jest to że tyle trzeba czekać na rozdział ( nie poganiam Cię tylko po prostu chciałabym czytać nowe rozdziały codziennie XD). Może się uzależniłam :v. Jeśli chodzi o postacie: Aleksa jednocześnie kocham i nienawidzę. No ja nie wiem jak można być takim idiotą i biegać za Maciejem! Poza tym jest strasznie okrutny w stosunku do Krzysztofa... powinien być bardziej wdzięczny na pomoc, no ale cóż. To po prostu Aleks Białecki. Jeśli chodzi o Jasia to ja go po prostu kocham. Chciałabym poznać takiego chłopaka (jest moim ideałem) i nie mogę się doczekać kiedy w końcu wszystko będzie między nim a Aleksym w porządku (tak,czekam na seksy już od momentu kiedy Jaś dołączył do zespołu XD). Jeśli chodzi o Macieja...ja mam nadzieję, że Aleks w końcu przejrzy na oczy i zostawi tego dupka. Za każdym razem się denerwuje kiedy widzę jego imię xD. Teraz Krzysztof....strasznie współczuje temu facetowi. Wiem co to niespełniona miłość i naprawdę podziwiam go,że mimo tylu przykrości nadal pomaga Aleksemu. Mam do niego straszny sentyment :'). Jeśli chodzi o tajemniczego białego który pojawia się z Jasiem....niech on już zniknie,BŁAGAM XD. Najlepiej niech się dopasują z Maciejem i odjadą na jednorożcu do swojego gejowego raju <333 Jeszcze przypomniałam sobie o Piotrku...strasznie mi żal tego dzieciaka w końcu niczym nie zasłużył sobie na na takich rodziców. Ekstra by było gdyby jego straszy brat wykazał się chociaż raz dojrzałością i coś dla niego zrobił. W końcu są rodzeństwem. Nie wiem jeszcze jak to rozplanujesz, ale błagam... niech to dziecko już bardziej nie cierpi XD no to chyba tyle... życzę Ci duuużo weny i bardzo dziękuję,że umilasz mi czas swoim opowiadaniem c:
OdpowiedzUsuńPS Wiem że nie umiem pisać komentarzy, ale po prostu poczułam obowiązek skomentowania w końcu tego ósmego cudu świata xD
~Zu
Jak miło coś takiego przeczytać, w szczególności wtedy, gdy się jest w tak zwanym "pisarskim dołku". Cieszę się, że Americana tak wysoko stoi w Twoim prywatnym rankingu (będę trochę mało skromna, ale już się przyzwyczaiłam, że ZTP skradło moim czytelnikom serce). Myślałam, że raczej nie ma co konkurować z ZTP, ale skoro jakieś tam szanse ma, będę starać się dalej. :)
UsuńCo do białego, to będzie go więcej. Nie wiem czy podzieli los znienawidzonego Macieja, właściwie to jestem ciekawa jak go odbierzecie, gdy już lepiej go poznacie. ;)
Jeżeli zaś chodzi o rozdziały, publikuję raz na tydzień. To chyba wcale nie tak rzadko, prawda? Niestety, ale częściej nie dam rady. Proces pisania i sprawdzania tego później przez bety trochę trwa.
Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam!
Oooo matko i co ja mam o myśleć kiedy zostawiasz nas z takim zakończeniem rozdziału??!
OdpowiedzUsuńTeż mam mętlik w głowie, może nie taki jak Aleks, ale o co chodzi Jankowi? Tu niby ma chłopaka, ciągnie go do Aleksa, ale nie chce..... już nie mogę się doczekać co będzie w następnym rozdziale. Jak Janek będzie patrzył na Aleksa? Czy coś się wydarzy jak będą uczyć się nut, a może na wyjeździe w Krakowie?
Pozdrawiam!
Hm. Nie umiem ukryć, że Americana zaczęła we mnie budzić pewną frustrację, która zdaje się ciągle narastać. Z racji tego, jak bardzo Aleksa zdążyłam polubić, to jak Jaś rozdaje karty po prostu mnie irytuje. I to, jak często wszystkie pomyje wylewane są na biednego Białeckiego. Maciej go wykorzystuje, Krzysztof jakoś.. ucichł i się już jakoś strasznie nie stara, Jaś.. a szkoda gadać. Tylko dolewa oliwy do ognia zupełnie mieszając swoją obojętnością i niezdecydowaniem Aleksa z błotem. Dla odmiany to Jaś mógłby oberwać? Cholera. Należy mu się.
OdpowiedzUsuńNo i dodam, że Cię uwielbiam~
Basia
I w końcu jako tako zaczęłam rozumieć Jasia, chłopak ma rację, Alex jest trudnym człowiekiem i ciężko go zrozumieć. I w sumie nie dziwie się wcale, że nie przyznał się wcześniej że pamięta tamten pocałunek, jak powiedział - jaki to ma sens? Tak naprawdę nic by to nie zmieniło, Alex by się nie zmienił. Co najwyżej wprowadziło by już wcześniej bardziej napiętą atmosferę. Czego nasz kochany Aleksander najwyraźniej nie jest w stanie zrozumieć. No ale czego się spodziewać, widać samego siebie do końca nie umie zrozumieć i sam do końca nie wie czego chce. Z jednej strony Jaś, do którego go ciągnie, chociaż próbuje się powstrzymać co zazwyczaj kończy się tym, że jest po prostu wredny. Z drugiej Maciej, który jest okropny (btw cały czas mam wrażenie, że gdyby życie Sebastiana z ZTP potoczyło się trochę inaczej też mógłby skończyć jako taki Maciej - już wtedy całkiem nieźle umiał ustawić sobie ludzi tak jak chciał. Ale haha tak tylko pisze, bo to skojarzenie nie chciało mnie opuścić odkąd przeczytałam tą scenę w klubie kilka rozdziałów temu xD), ale jest starszy i bogaty, więc czemu Alex miałby sobie nie wmówić że jest w nim zakochany. I jeszcze kwestia Piotra, młodszego brata o którym dowiedział się niedawno - ale zdążył się już przywiązać. I chciałby pomóc, ale jak sam dobrze wie, nie jest w stanie.
OdpowiedzUsuńI to wszystko chyba sprawia, że zwykle idący na łatwiznę Aleks ma o wiele więcej problemów do rozwiązania niżby chciał. Ale mam nadzieję że to wszystko popchnie go do przodu i w końcu trochę rozważniej weźmie się za swoje życie. Bo chyba za bardzo przyzwyczail się do (w miarę) łatwego życia, gdy wystarczyło rozłożyć nogi przed Krzychem i nie musiał przejmować się praca czy czymkolwiek innym właściwie.
Zastanawia mnie, co Alex zrobi gdy skończą mu się pieniądze. Podejrzewam że przez wydatki świąteczne (trochę jednak tych słodyczy, przekąsek i mrożonek kupił XD no i jeszcze prezenty dla Piotra) niedużo mu już zostało. Fundusze zaraz się skończą, nie jestem pewna czy Krzychu coś jeszcze mu da - szczerze, to byłby po prostu głupkiem, no ale w końcu to Krzysztof... - Maciej sponsorować też go raczej nie będzie (chociaż w sumie chyba dlatego tak bardzo spodobał się Alexowi, ze ma pieniadze i moglby go utrzymac) więc ciekawe co nasz drogi bohater wymyśli teraz. Znajdzie kolejnego sponsora, czy może moze dojrzał juz do tego by poszukać pracy? Naprawde mnie to ciekawi XD chociaż czuje że dla Alexa to jeszcze za szybko, jeszcze trochę czasu pewnie minie zanim pomysli o prawdziwej pracy - o ile w ogóle to zrobi.
Ah... Dream, naprawdę muszę przyznać, że świetnie wykreowalas postacie i prowadzisz akcje. Dawno nie miałam tak, żeby po przeczytaniu rozdziału jeszcze długo o nim rozmyślać :)
No ale wystarczy, bo rozpisałam się właściwie o wszystkim i o niczym.
A i w tekście znajdują się takie dwa psikusy " – Jasne, miłej randki – powiedział/rzucił Janek" " który przecież bez enegretyka na rozruszanie nie mógł/potrafił wstać z łóżka!", chyba powinno zostać tylko jedno bez "/"? ;)
Dziękuję za rozdział i pozdrawiam :)
Shella
Bardzo dziękuję za ten długi komentarz! :) Nawet nie wiesz ile radości mi nim sprawiłaś i jak bardzo zmotywowałaś mnie do dalszej pracy. A ostatnio ciężko mi się zmotywować.
UsuńCieszy mnie to, że zrozumiałaś Janka. Już się bałam, że stworzyłam nielogiczną postać (oczywiście pomijając Aleksa). Wiadomo, że dla autora wszystko jest jasne, dużo rzeczy jednak się komplikuje, gdy oddaje się tekst osobom trzecim.
Zaintrygowało mnie Twoje porównanie Macieja do Sebastiana z ZTP. Powiem ci, że coś w tym faktycznie jest. Seba też miał takie predyspozycje do rządzenia ludźmi, tyle że trafił w odpowiednim momencie na odpowiednią osobę, a Maciej... hm, o Macieju dużo, dużo więcej dowiecie się za tydzień. ;) I może wreszcie przestanie być tak nielubianą postacią.
Co do tego ukośnika, to faktycznie, mój błąd. Przeoczyłam przy przygotowywaniu tekstu na bloga.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za długi i wyczerpujący komentarz!
Pozdrawiam,
DW.
No, tak jak ci już mówiłam, tym zakończeniem zdecydowanie skomplikowałaś sytuację. Nie mogę się jednak dziwić, wyszłaś jedynie naprzeciw oczekiwaniom czytelników, którzy domagali się pościgów i wybuchów(mówię między innymi o sobie xD). Absolutnie nie uważam, że jest to zły scenariusz, czy nieprawdopodobny scenariusz. To jak najbardziej jeden ze sposób, w jakie mógł zareagować Białecki. W zasadzie nie mogę mu się dziwić, sporo ostatnio spadło mu na głowę i chłopaczyna jest, po prostu, sfrustrowany. Kiedyś musiał wybuchnąć, a Janek był łatwym celem.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że w ten sposób jeszcze bardziej podsyciłaś moją ciekawość i naprawdę już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Rozumiem jednak, dlaczego tak trudno ci go napisać, a to ze względu na wyżej wymieniony powód.
Chciałabym też odnieść się do mojej poprzedniczki, bo bardzo zaciekawiła mnie jej uwaga o psikusach. W pierwotnej wersji wyglądało to tak: "nie był w stanie" odnośnie do Adama, a kwestia Janka została opisana jako "odezwał się". Nie rozumiem, dlaczego któreś z "nie mógł/potrafił" i "powiedział/rzucił" miałoby być lepsze xD
No, to by było na tyle. Ja wciąż czekam, aż podeślesz mi to, co miałaś mi podesłać :D I przepraszam za zwłokę z Akademikiem, ale czekają mnie matury i jakoś tak mi się zapomniało xd
Dobrze, że oczekiwali wybuchów, bo niestety ja już mam taką manierę przynudzania. A gdy mnie czytelnicy motywują komentarzami o wybuchach, zostawiam to moje przynudzanie i faktycznie staram się dodać akcji jakiegoś rozruchu. ;D
UsuńGeneralnie sytuacja w Americanie jest strasznie skomplikowana. Z każdym rozdziałem mam wrażenie, że komplikuje się bardziej. Całe szczęście jeszcze rozumiem motywy bohaterów, ale wciąż boję się, że wreszcie sama się pogubię. Stąd, nie będę ukrywać, ten tekst jest jednym z najcięższych jakie pisałam, a Aleks najbardziej nielogiczną, denerwującą, rozckliwiającą się nad sobą postacią. Ale i tak kocham tego darmozjada, nie mogłabym inaczej. ;)
Dziękuję za komentarz <3
Miło mi, że chociaż nie musisz, poświęcasz jeszcze swój czas na skomentowanie tekstu. Chyba będę musiała się postarać i szybko napisać Ci kolejny rozdział. :D
Wczoraj natchnęło mnie aby zajrzeć na bloga, po takim czasie nie oczekiwałam, że zostanę coś do poczytania. A tu pełne zaskoczenie!
OdpowiedzUsuńNajlepiej określi to mój głupkowaty uśmiech czytając kilka rozdziałów na raz będąc w podróży i pewnie dziwne miny ludzi którzy musieli się mi przyglądać haha
Oczywiście idąc późno spać bo nie mogłam się powstrzymać od czytania i trudności ze wstanie mimo że trzebabylo :D
Na początku nie mogłam skojarzyć opowiadania ze względu na zmianę tytułu, ale to porównanie do American dream pasuje idealnie.
To teraz pozostaje mi napisać to co zwykle - czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział choć ten spowodował mętlik w mojej głowie xD
Pozdrawiam serdecznie!
Elda
Och, nawet nie masz pojęcia jak się ucieszyłam widząc Twój nick! Cieszę się, że jednak tu zajrzałaś. Wiem, że zrobiłam ogromną przerwę w publikacji, prawie porzuciłam tego bloga, ale teraz mam naprawdę bardzo silne postanowienie dokończenia "Americany" (Dzieci Ludwiczka bardzo źle mi brzmiały). A później kto wie, może zabiorę się za inne teksty, które kiedyś zostawiłam na pastwę losu? :)
UsuńDzięki za komentarz. Po przeczytaniu Twojego podpisu aż mnie coś za serducho złapało. Jest mi ogromnie miło, że moi starzy czytelnicy wciąż ze mną są. :)
Jezu, pokochałam to ♥ Dla cb specjalnie weszłam zalogowałam się na bloggera żeby to skomentować ♥♥♥ XD To wyczyn, bo nie byłam tu od bardzo dawna XD
OdpowiedzUsuńKocham twoich bohaterów i wgl wszystko ♥ Świetny pomysł na fabułę i bardzo ładnie piszesz! :D Nie myślałaś czasem, żeby wstawiać to wszystko na Wattpad? Bo np. dla mnie byłaby to mega wygodniejsza forma, hahah xd Zastanów się nad tym ^^ Chyba, że to jest na Watt, a ja głupia znaleźć nie mogę, cri XD
Życzę dużo weny i wgl ♥
Kocham!!! ♥
Dziękuję bardzo za komentarz! :) A opowiadanie jest na Wattpadzie, ale niestety nie jest aktualizowane. Z tego co pamiętam wrzuciłam tam dwanaście rozdziałów i znajduje się jeszcze pod starą nazwą "Dzieci Ludwiczka". Nie ciągnie mnie do publikacji tam, mało kto to czyta, tu mam znacznie szerszy odbiór. ;)
Usuń