Doszłam do wniosku, że nie ma co czekać z tym epilogiem. Trzeba w końcu domknąć "Americanę" i przerzucić ją do opowiadań zakończonych.
Sprawdzała Oni i Ekucbbw.
Epilog
Zaciągnął
się papierosem, próbując jednocześnie ukryć drżenie swoich rąk. Denerwował się to mało powiedziane, miał mdłości, zawroty
głowy i najchętniej odwróciłby się na pięcie, a następnie
schował gdzieś w krzakach. Oczywiście nikomu się z tego nie
zwierzał; kiedy ktoś podchodził, dziarsko się prostował, udając,
że dla niego to bułka z masłem. Że był już obeznany w temacie
i że to żadna nowość.
Jaś i
Adam niestety nie dawali się na to nabrać, zbyt długo znali
Aleksa, żeby nie wiedzieć, co mu chodzi po głowie. Zresztą, wcale
nie trudno rozpoznać, kiedy Białecki się stresował. Stawał się
wtedy znacznie bardziej irytujący, arogancki i ogólnie trudny do
zniesienia. Wiele się w Aleksie od ostatniego czasu zmieniło, ale
niestety wciąż czasem pokazywał, że wcale nie zapomniał, jak to
jest być dawnym, bezczelnym Aleksandrem.
I Jaś
mimo wszystko takiego Białeckiego też lubił. Zawsze podobało mu
się w Aleksie to, że w niektórych sytuacjach potrafił postawić
na swoim. Co jednak najlepsze – Jankowi mało co się
przeciwstawiał. Nie, żeby Schneider to wykorzystywał, starał się
tego nie robić, sam zresztą dla Aleksandra potrafił trochę nagiąć
swoje przekonania, ale... to po prostu słodkie? Aż musiał zagryźć
wargi, żeby się nie uśmiechnąć na tę myśl, kiedy tak
obserwował kopcącego papierosy Białeckiego. Gdyby Aleks to
usłyszał, Jankowi wieczorem zostałaby tylko ręka. Albo Aleksander
stwierdziłby, że nadeszła jego kolej na dominację. I nie,
żeby w takiej konfiguracji było Jasiowi źle, ale znacznie bardziej
podobał mu się Białecki pod nim, nie na nim.
– To
kiedy gracie? – dobiegło do niego pytanie gdzieś z dołu.
Spojrzał na Piotrka ciekawie rozglądającego się dookoła.
–
Jeszcze trochę – odpowiedział i przysiadł na ziemi obok
dzieciaka. Przyzwyczaił się do obecności chłopca. I co
najważniejsze, naprawdę go lubił. Bardzo przypominał z zachowania
Aleksa, a jednocześnie całkowicie się od niego różnił. Bywał
tak samo uparty i kiedy czasem patrzył, jak chłopiec przekomarzał
się z bratem, miał wrażenie, że ogląda jakieś starcie klonów.
Z drugiej jednak strony starszy Białecki był chyba trochę
mniej towarzyski niż Piotrek. I oczywiście mniej uprzejmy, bo
Piotrek był naprawdę grzecznym, spokojnym i cierpliwym dzieckiem.
–
Łap, młody – przed nimi nagle pojawił się Adam, rzucając w
stronę Piotrka zapakowanego loda. Dziecko złapało rożka i
uśmiechnęło się szeroko do mężczyzny.
–
Dzięki – powiedział wesoło chłopiec. – Będziecie najlepsi –
stwierdził, kiedy miał już całą buzię brudną od czekolady. –
Lubię, jak gracie, więc będzie dobrze – dodał tym swoim
wszystkowiedzącym tonem, tak bardzo przypominającym Jankowi ton
Aleksa.
Adam
spojrzał na dzieciaka i uśmiechnął się, najwidoczniej też
zauważając jego podobieństwo do kolegi z zespołu.
– Ja
pierdolę, ile jeszcze będziemy czekać? – Zdenerwowany Aleksander
podszedł do nich, kiedy już spalił papierosa. Janek posłał mu
karcące spojrzenie.
–
Uważaj na język – warknął.
–
Pani Lila tak ciągle mówi, kiedy mówię brzydkie słowa –
powiedział wesoło Piotrek.
–
Przeklinasz przy pani Lili? – zapytał zaskoczony Janek, patrząc
teraz na Piotrka z przyganą.
–
No... nie?
–
Piotrek! Dzieci nie powinny używać takiego języka! – oburzył
się Schneider.
–
Jezu, dajże dziecku spokój. – Aleks przewrócił oczami.
Obserwujący
wszystko Adam parsknął nagle śmiechem, ściągając na siebie
zdziwione spojrzenia całej trójki. Perkusista przez dłuższą
chwilę nie mógł się jednak uspokoić. Już od jakiegoś czasu
miał wrażenie, że staje się częścią jakiejś dziwnej, trochę
upośledzonej rodziny. A właściwie to od momentu, kiedy Janek
zaproponował przyprowadzenie Piotrka na jedną z ich prób. Tak się
dziecku spodobało, że został później ich stałym obserwatorem
i największym fanem. Adam, nawet jeśli kiedyś myślał, że
raczej nie przepada za dziećmi, całkiem nieźle sprawdził się w
roli wujka. A co najważniejsze – podobała mu się ta rola.
I mimo
że brak Remigiusza wciąż był aż nazbyt wyczuwalny, Piotrek
wniósł do ich zespołu coś nowego. Jak pedalsko by to nie brzmiało
(chociaż w sumie Adam trzymał się z dwoma gejami, miał więc
jakieś wytłumaczenie), poczuł, że naprawdę jest ważną częścią
tej dziwnej rodziny.
– O,
wujek Adam się śmieje – powiedział z zachwytem Piotrek, na co
Aleks parsknął krótko z rozbawieniem.
–
Widzisz, Adaś? Nawet dla Piotrka to dziwne, gdy okazujesz jakieś
emocje – zakpił Białecki, na co Adam spoważniał i przewrócił
oczami.
–
Czasem każdemu się zdarza – odparł, już ze swoją zwyczajową,
znudzoną miną.
–
Macie rozpiskę, kto kiedy wchodzi? – zapytał nagle Janek, a Aleks
wyciągnął z kieszeni zgiętą kilka razy w pół kartkę. Podał
ją kochankowi bez słowa.
–
Jesteśmy jakoś w połowie – mruknął z zastanowieniem Białecki,
na co Schneider kiwnął głową.
–
Szóści – powiedział. – Planowo wchodzimy o czternastej
piętnaście – dodał i westchnął ciężko. Powoli zaczynał
odczuwać zdenerwowanie, mimo że jeszcze rano wszystko było w
porządku. Im bliżej do ich występu, tym gorzej, pomyślał,
zagryzając wargę.
–
Spokojnie – odezwał się Adam z rękami w kieszeniach. Obejrzał
się na scenę, na której osoby z obsługi rozstawiały już
urządzenia. – Nawet jak nic nie osiągniemy, to ważne, że
wystąpimy – powiedział, wzruszając ramionami. – Zostały nam
dwie godziny... może pójdziemy na pizzę? – zaproponował,
a Piotrek aż wystrzelił w górę, podskakując.
–
Pizza!
Aleks
mimowolnie uśmiechnął się, patrząc na całą trójkę z boku.
– W
sumie jestem nawet głodny – mruknął Jaś i pokiwał głową. –
Co ty na to, Aleks?
–
Okej, chodźmy – dodał, czując przyjemny uścisk gdzieś w
okolicach serca.
Szkoda
tylko, że Remigiusz nie mógł być dzisiaj z nimi.
***
Nie
zajęli ani pierwszego, ani drugiego, ani nawet trzeciego miejsca.
Nie był to ich najlepszy koncert w życiu, zdecydowanie lepiej
poszło im w Kuźni, w Krakowie, kiedy byli jeszcze z Remkiem. Mimo
to Aleks czuł dumę na myśl, że dali radę, stanęli na scenie i
zagrali tak, jak potrafili. Dostali wyróżnienie, więc nie poszło
im znowu aż tak źle.
Białecki
czuł jednak, że koniec Dzieci Ludwiczka powoli się zbliża. I co
najdziwniejsze, przyzwyczaił się do tej myśli. Musieli iść
dalej, Janek musiał skupić się na maturach, a Adam i Aleks na
pracy. Taka już była kolej życia, trzeba wybrać
najodpowiedniejszą drogę, a nie iść na skróty i wiecznie tkwić
w świecie marzeń.
–
Piotr to świetne dziecko. – Usłyszał, kiedy Janek położył się
tuż obok i przytulił się do jego pleców. Momentalnie Aleksa
otoczył świeży zapach płynu pod prysznic, jakiego używał
kochanek. – Fajnie dzisiaj było – powiedział z zadowoleniem,
żeby zaraz się nad nim pochylić i pocałować Białeckiego w kącik
ust.
– No,
było – odpowiedział i spojrzał Jankowi w oczy. – Wiesz co...?
– zapytał nagle i zagryzł wargę ze zdenerwowaniem. – Bo ja tak
myślałem...
– Hm?
– zapytał Jaś, wsuwając rękę w jego wilgotne po prysznicu
włosy, żeby przeczesać je palcami. – Serio, musisz iść już do
tego fryzjera, bo nieźle ostatnio zarosłeś – powiedział z
naganą w głosie.
– Co
myślisz o tym, żebym zaczął dawać korepetycje? – zapytał w
końcu, nie potrafiąc ukryć swojego nerwowego głosu. Trochę się
bał, że zostanie wyśmiany.
–
Korepetycji z gry na gitarze? – dopytał Jaś z uniesionymi
brwiami.
–
No... pensja z Multikina nie jest zbyt wysoka, dorobiłbym sobie
może... – burknął, jakby wciąż nie będąc do tego
przekonanym. Do Janka szybko dotarło, że Aleks czasem wciąż nie
wierzył w swoje umiejętności. Że często chciał zrobić krok do
przodu, ale po prostu się bał.
– Ej,
to super pomysł! – powiedział zaraz i usiadł.
–
Myślisz?
– No
pewnie! – Pokiwał głową, chcąc dodać Aleksowi otuchy. –
Wrzuć ogłoszenie na jakiś portal i zobaczymy, nic przecież nie
stracisz – dodał, na co Białecki uśmiechnął się pod nosem.
Może
jednak on i muzyka wcale się nie rozminą? Może rezygnacja z marzeń
nie była taka konieczna? Nie wiedział. Wiedział jednak, że
przyszłość nie rysowała się już przed nim w czarnych barwach.
Sczerze mówiąc, trochę bałam się epilogu. Już pomijając to, że jest mi poprostu jakoś... przykro, że to koniec. Mimo wszystko podobał mi się ten epilog. Już Ci to mówiłam, ale Americanana naprawdę jest moim ulubionym opowiadaniem autorskim. Wszystko dzieje się w swoim czasie, świetne postacie i doskonale pokazane relacje między bohaterami. Będą duuużo wracać do tego opowiadania. Jeden z tych tekstów, które czytasz już dziesiąty raz i nadal się zachwycasz. Będę dużo razy do tego wracać, jestem pewna. Strasznie dziękuję Ci za to opowiadanie, serio.
OdpowiedzUsuńWeny w dalszym tworzeniu i dzięki jeszcze raz! <3
Naprawdę bardzo miło mi coś takiego czytać. Cieszę się, że epilog nie zawiódł i że w ogóle "Americana" jest tak wysoko w Twoim rankingu. :D Momentami było ciężko przy pisaniu tego tekstu, ale z perspektywy czasu jestem dumna że podołałam. :)
UsuńKurczę, szkoda, że to już koniec. Polubiłam chłopaków i nieco mi smutno, że już nie będę mogła poczytać o nich więcej. Epilog taki króciutki, ale mimo wszystko fajny. Cieszę się, że ukończyłaś te opowiadanie, bo zawsze jest żal, jak spotyka się jakiś warty uwagi tekst i jest niedokończony. :) No teraz to już tylko pozostało życzyć weny i czasu na skończenie "Gówniarza" i na pisanie kolejnych opowiadań. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję. :)
UsuńSuper opowiadanko trzymam kciuki za następne równie udane.
OdpowiedzUsuńTo takie bardzo słodko-gorzkie zakończenie. Z jednej strony cieszę się, że Aleks się troszkę ogarnął, znalazł normalną pracę i jest szczęśliwy z Jasiem. Z drugiej jednak śmierć Remka była naprawdę okropna i cholernie zaskakująca. Nie spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń. Smutno mi też, bo to już koniec i choć lubię zakończone opowiadania, to to jednak zaczęłam czytać, gdy wciąż trwało, więc jakiś żal zawsze jest. Na zakończenie zabrakło mi tylko jakiegoś wspomnienia o Krzysztofie - co się z nim stało, czy nadal jest życiową kupą itd.
OdpowiedzUsuńOgólnie rzecz biorąc, to bardzo dobre opowiadanie, które z przyjemnością czytałam. Oby więcej takich.
Pozdrawiam ;)
O Krzystofie na pewno jeszcze wspomnę w bonusie. Nie mogę tak po prostu pominąć tragedii tej postaci. :) Dziękuję za ciepłe słowa!
UsuńJakoś czuję niedosyt. Nie zrozum mnie źle bo ja totalnie kocham twoje pióro i opowiadania ale wydaje mi się że nie do końca wykorzystałas swój potencjał. Nie wiem czy to tylko moje spostrzeżenia, ale zawsze do momentu jak postacie się spikną jest jakieś napięcie, a potem nagle jakby z balonu ktoś spuścił całe powietrze. Tak ma prawie każde opowiadanie ( nie tylko twoje, bo nawet u wielu twórców to widziałam)
OdpowiedzUsuńTym razem jakoś nie mogę znieść tego papierowego Krzycha. Czy śmierć Remka. Wogóle jego śmierć była poprostu tak nie istotną rzeczą, a wydaje mi się, że powinna. Ah nic nie przejmuj się tak bo po takim "Za trzy punkty" trudno się nie przyczepić! Za 3 pkty 4 ever!!!!
Przykro mi z powodu Remigiusza, ale jednocześnie ogromnie się cieszę, że Aleks wreszcie wyznał mu miłość i między nimi jest w porządku.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie czytało się całą historię. Czekam z niecierpliwością na kolejne równie wspaniałe :)
Pozdrawiam,
Marcel.
Dobra, nie mam pojęcia, od czego zacząć. Ale od czegoś zacząć trzeba.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem. Jezusie, jesteś niesamowita :D
Brak mi słów, żeby to skomentować, ale spróbuję.
Dialogi są świetne. Opisy też. Ciekawe, nie nudne, ładnie się to wszystko czyta.
Ja lubię poczytać też komentarze i naprawdę byłam zszokowana, JAK można nie lubić Aleksa? NO JAK? Ja tam go pokochałam już od pierwszego rozdziału.
Jest taki prawdziwy, ma wady i słabości.
Ta scena po koncercie, jak pędem poleciał do braciszka – normalnie miód. I Jaś, taki szlachetny, wspaniałomyślny, zaproponował mu pomoc. Widać, że jest spoko.
Ale scena z zazdrośnikiem Remigiuszem była świetna. Biedny chłop, leciał na barmankę, a ona chciała Aleksa :D Zdarza się.
I zazdrość Aleksa o tlenionego kolegę Jasia <3 W ogóle świetnie opisane ich stosunki.
Strasznie (ach, to strasznie) polubiłam Adama, naprawdę jest w porządku. I nawet to, jak zalał za babami <3
Jaś ma cudowne podejście do dzieciaków, serio. Tak od razu znalazł wspólny język z Piotrkiem, brawo, chłopie.
I gra na pianinie! Ja pierdzielę, mam fetysz klawiszowych :D
Kocham szczury!
*Wszystkie sceny namiętnych pocałunków Jasia i Aleksa były zachwycające.
Aleks jest cudowny. Jest niesamowity. Kochany. Zaopiekował się bratem, nawet prezent mu kupił i zorganizował „Wigilię”. I nie tylko. Wszystko zrobił. Nawet ojca pobił :D
Jaś też jest cudowny. Pisałam to już, prawda? Normalnie uwielbiam te wszystkie sceny. Droczenie się na początku, niechęć i próby zaprzyjaźnienia się. Nawet zazdrość Aleksa. Świetnie opisane.
Porcelanowe laleczki mnie przerażają, więc zgadzam się z Aleksem – creepy.
W ogóle mam wrażenie, że Jaś mimo swoich 18 lat jest bardziej dojrzały emocjonalnie niż Aleks :D
I Jaś, grający na pianinie <3 ach!
I ta akcja potem, jak się na siebie rzucili. Jaki Jasiek był dominujący i przerażony, gdy wpadł Bartek :D
*
Rozmowa Aleksa z mamą. Prawdę mówiąc, żal mi jego matki. Biedna kobieta.
*Bardzo się cieszyłam, gdy okazało się, że jednak Jasiek zerwał z Bartkiem :3
I to, jak Aleks potem zbyt szybko trysnął i przepraszał chłopaka, mamuniu, to było słodkie :) Jaś, ty zuchu, przyjechałeś do swojego prawie-kochanka <3 no mówię wam, on jest bardziej ogarnięty niż Aleks, mimo że młodszy!
cudowne opisane próby. W ogóle, to, jak potem Remek się z nich nabijał, ja pierdzielę <3 kochane chłopaki :D
UsuńMaciej... Cóż, znowu te komentarze :D Ja tam go polubiłam, właśnie za to, że wiedział, czego chciał od Aleksa, był konkretny, nie bawił się w podchody, seks to seks.
Krzysztof... Było mi go szkoda. Taki trochę niby „dojrzały” dziad, a tak się przywiązał do Aleksa, a ten obchodził się z nim jak z gównem. Biedny facecik. Ten uczuć, gdy zaczynasz współczuć ciamajdzie.
Uwielbiam go za to, że w pewnym stopniu namówił Aleksa na obcowanie z bratem. Szkoda tylko, że tak dawał się wykorzystywać.
Świetna praca Jasia!!! <3 i to zmieszanie i szok na twarzy Aleksa. W ogóle, uwielbiam cię :D
Kocham te ich gejuszkowate imprezki <3
Brawo, Aleks. Kochany facet, jednak się przyznał, że sypiał z Krzychaczem.
I reakcja Jasia mnie rozwaliła.
I namiętne seksy po. W tym opku uwielbiam to, że Jaś jako ten młodszy był na górze :)
W ogóle, DOŁECZKI W POLICZKACH <3 ja mam w lewym :D
Aleks, który nie umie pływać! <3 sama słodycz :D niech Jaś go nauczy!
KONCERT W KRAKOWIE!!! I w ogóle, cała ta podróż pociągiem i bajery z łóżkami :D
Chciałabym posłuchać śpiewającego Jasia :)
Wspaniała scena prawie-obciągającego Aleksa. Janek, do boju! I to, jak potem Aleks go tulił, biedny Jasio.
**
Mama Jasia – och, te bogate, wywyższające się babsztyle :D
cieszę się ,że w końcu się pogodzili, że Aleks zaczął szukać pracy i ją znalazł. W ogóle, mam nadzieję, że choroba Jasia to nic bardzo poważnego :(
Cudowne było to, że wszystko sobie opowiedzieli.
Zazdrość Aleksa była taka gimbusiarska, nie? Bo on to się puszczał za kasę i chciał robić lody za płytę, a jak tyko myślał o tym, że ktoś mógłby chcieć „jego” Jasia, to od razu foch :D kochany matoł.
Super praca :D i do tego z Bartkiem :D największym rywalem i wrogiem :D no no :D
Remigiusz w barze dla gejów <3 kocham faceta!
I rozmowa z Krzysztofem była fajna.
Wszystko było fajne, kurde, jak tu skomentować ponad 30 rozdziałów! Aleks, przejmujący kontrolę, Jaś, który powiedział Kocham cię...
Oczywiście, miałam ochotę cię zamordować za śmierć Remigiusza, no ale. :(
UsuńOjciec Jasia tak bardzo na plus^^
Adama polubiłam od samego początku, już pisałam, nie? Jest cudownym przyjacielem, wspierał Aleksa.
*dobra, wybaczam Aleksowi, że zwlekał z Kocham cię. Ta scena w szpitalu była świetna :D no to pozamiatane :D
Szkoda, że Remuś zginął :(
ty okrutna kobieto :(
Dobrze,że postanowili jednak zagrać bez Remka. Jaś to jednak ma głowe na karku :D
Piotrek jako fan zespołu <3
Kurde, ale mi komnetarz wyszedł chaotyczny. Wsio, dodaję cię do obserwowanych i do linków! :D
* * *
! ! !
UWAGA:
Było kilka drobnych błędów typu „mi” albo „go” na początku zdania, strÓżki itp., ale chcę pochwalić bety, bo sprawują się świetnie <3
Ślicznie dziękuję za takie kochane komentarze! <3 Naprawdę cieszę się, że Americana Ci przypasowała, bo szczerze mówiąc, dla mnie momentami pisało się ją koszmarnie. Ale za wszelką cenę chciałam dokończyć to opowiadanie, pisałam ją też tak, jak najlepiej mogłam, pomimo tego, że widziałam całą masę błędów. Do pisania tego tekstu wróciłam po dość długiej przerwie, więc straciłam połowę zapału do niego, pozapominałam o swoich wcześniejszych koncepcjach i w rezultacie Dzieci Ludwiczka (tak nazywała się Americana na samym początku), stały się właśnie Americaną, czyli całkowicie innym opowiadaniem niż w początkowym zamiarze.
UsuńAle miło przeczytać, że komuś się jednak ten tekst podoba. W takich momentach naprawdę jestem z siebie dumna, że znalazłam tyle samozaparcia i dałam radę napisać ponad trzydzieści rozdziałów.
Jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że jak już przeczytasz Gówniarza to spodoba się on Tobie tak samo jak Americana (albo nawet bardziej, bo jednak Gówniarza piszę z większym zapałem niż Americanę).
Pozdrawiam!
Przeczytałam i jestem pod wrażeniem, ciekawa historia ,dobrze napisana ,bohaterowie prawdziwi czasem bardzo wkurzający(Aleks).Wzloty i upadki , radości i smutki,niepewność, zagubienie i rodzące się uczucie.Nie jest to cukierkowy,przsłodzony romans i może dlatego tak świetnie się czyta.Wyrazy uznania za fantazję i świetne pióro.
OdpowiedzUsuń