Przychodzę do Was trochę wcześniej z rozdziałem, mam nadzieję, że nikt nie będzie narzekać. :) Jak zawsze bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednią publikacją, Wasze domysły są naprawdę motywujące. Aż chce mi się pisać kolejne części. ;)
Rozdział betowały Ekucbbw. i Oni.
Heaven
Poranek
(albo raczej południe) był, o dziwo, całkiem normalny. Aleks nie
czuł się niezręcznie w obecności brata; miał wrażenie, jakby
wcale nie znali się kilka dni, a znacznie dłużej. Piotrek był
całkiem miłym chłopcem, słuchał go uważnie, nie wybrzydzał
przy jedzeniu, a po śniadaniu nawet pozmywał naczynia, nie wnosząc
przed tym chociażby słowa sprzeciwu.
Po
nieco przypalonej jajecznicy, bo mistrzem kuchni to Aleksander nazwać
się nie mógł, zalegli razem przed telewizorem, zupełnie jakby to
była naturalna część ich pośniadaniowego rytuału. Akurat
puszczano powtórkę jakiegoś durnego talent-show, ale że Piotr
wydał się tym całkiem zainteresowany, starszy Białecki postanowił
odpuścić i nie przełączać kanału.
–
Patrz! – Chłopiec wskazał palcem na ekran telewizora, gdzie jakiś
mężczyzna wykonywał akrobacje na linach. – Co się stanie, jak
spadnie? – zapytał i zmarszczył brwi z zastanowieniem, a
Aleksander aż się na niego zapatrzył. Przełknął ślinę,
dopiero po chwili odwracając wzrok od buzi chłopca. Wczoraj tego
nie zauważył, bo zbyt wiele się działo, jednak dzisiaj, kiedy
spoglądał na swojego brata, co chwilę widział w nim ojca. Był do
niego niesamowicie podobny.
– Nie
spadnie – odparł lakonicznie, ale po chwili wymusił uśmiech. –
Jakby spadł, to nie pokazaliby tego w telewizji – dodał i
wzruszył ramionami, stwierdzając jednocześnie, że nie powinien
zastanawiać się nad takimi rzeczami. Piotr był Piotrem, zwykłym
dzieckiem, któremu należało się normalne dzieciństwo.
Podobieństwo z ojcem nie miało tu nic do rzeczy.
–
Taak? A ja tam bym chciał, żeby pokazali – burknął i wydął
wargi. – Może jeszcze spadnie – dodał, jakby z nadzieją, a
Aleks, słysząc to, nagle się roześmiał.
–
Brzmisz jak mały psychopata – rzucił z rozbawieniem, trącając
jego ramię ręką.
– Też
chcesz, żeby spadł – odparł Piotrek, oglądając się na brata –
po prostu się nie przyznajesz – dopowiedział pewnym tonem głosu
i aż zadarł głowę, po czym powrócił do oglądania występu,
który, ku jego rozczarowaniu, zakończył się szczęśliwie.
Akrobata dostał salwę oklasków, a jury było nim zachwycone. –
Jaś przyjdzie dzisiaj? – zapytał Piotrek, zerkając na brata
siedzącego na kanapie obok. Aleks właśnie wychylał się po
swojego laptopa, kiedy na chwilę zamarł zaskoczony pytaniem.
–
Jaś? – Położył sobie notebooka na kolanach, otworzył klapę i
włączył go. – Po co miałby przychodzić? – zapytał, kątem
oka spoglądając na Piotrka. Niełatwo było zauważyć, że przez
tę krótką chwilę jego brat polubił Janka. W końcu Jaś przez
całą drogę zagadywał go, wypytywał, rozmawiał. Chłopiec przez
kilkanaście minut był w centrum jego uwagi.
– No
nie wiem – odparł Piotrek i wzruszył ramionami, powracając
wzrokiem do telewizora. Teraz jakaś dziewczynka śpiewała, jednak
ośmiolatek nie wydawał się już nią tak zainteresowany jak
wcześniejszym akrobatą. – Fajny jest – dodał, znów wydymając
wargi w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób. Aleks wiedział
już, że robił tak zawsze, gdy się nad czymś zastanawiał. W
pewnym momencie Piotrek wstał, podszedł do klatki ze szczurami i
kucnął przy niej, wpatrując się w łysego szczurka myjącego
właśnie swój pyszczek. – Ale on jest brzydki – zmienił nagle
temat i zaśmiał się. Białecki pokręcił głową i wpisał hasło,
by zalogować się do systemu. Piotra interesowało milion rzeczy na
minutę, wciąż skakał z tematu na temat. Aleks nie miał jednak
pojęcia, skąd to się brało. Wszystkie dzieci były tak
roztrzepane? Nie mógł jednak chłopca do nikogo porównać, raczej
miał małą styczność z jego równolatkami.
–
Taka rasa – odmruknął Aleks i wzruszył ramionami. – Nazywa się
Łysy – odparł, odpalając przeglądarkę. Od razu wszedł na
Facebooka, zerkając co chwilę ukradkiem na Piotrka, który wciąż
przyglądał się szczurom. Mieszkanie z nim, ta jedna noc, jeden
poranek były takie... naturalne. Całkowicie normalne, zupełnie
jakby naprawdę znał brata już bardzo długo. Uśmiechnął się
nieświadomie pod nosem i wyłożył nogi na krzesło przed sobą.
Piotrek właśnie odsunął się od klatki i podszedł do stołu (jak
zwykle zawalonego wszystkim, co możliwe) po swoją herbatę sowicie
posłodzoną trzema łyżeczkami cukru. Wziął łyka i znów
wpatrzył się w telewizor, od czasu do czasu wybuchając śmiechem,
gdy jeden z uczestników programu zrobił albo powiedział coś
zabawniejszego. Aleks w takich momentach tylko podnosił na chwilę
spojrzenie na brata, uśmiechał się, po czym wracał do
przeglądania stron internetowych. W pewnej chwili rozległ się
charakterystyczny dźwięk ogłaszający nadejście wiadomości na
Facebooku.
„I
co? Żyje jeszcze?” – Aż zagryzł wargę, kiedy przeczytał to,
co napisał mu Jaś. Dlaczego, do cholery, tak się tym wszystkim
zainteresował? Dlaczego wczoraj leciał po te głupie zakupy w samym
środku nocy, a dzisiaj jeszcze wypytywał o Piotrka, zupełnie jakby
chłopiec był też jego bratem? Aleks miał ochotę przekląć, ale
nic nie zrobił, mając na uwadze, że obok siedziało ośmioletnie
dziecko (które, swoją drogą, słyszało już pewnie znacznie
gorsze rzeczy od prostej „kurwy”). Jaś dawno już mu się
odpłacił za opiekę podczas tamtej bardzo zakrapianej imprezy, o co
więc teraz chodziło? Jaki mógł mieć w tym interes?
I mimo
że Aleks naprawdę nie chciał tak bardzo się nad tym zastanawiać,
robił to automatycznie. Siedział przed laptopem, wpatrując się
tępo w napisaną przez Jasia wiadomość, roztrząsając ostatnie
wydarzenia i zmianę stosunku wokalisty do niego. Odpowiedź
właściwie sama mu się nasuwała na myśl, ale była tak
niewygodna, tak przerażająca, że miał ochotę napisać Jankowi,
by się od niego odczepił. Jaś był młody, głupi i naiwny, a tego
typu miłostki tak szybko jak się zaczynały, tak też się
kończyły, sam w końcu miał kiedyś to osiemnaście lat i masę
zauroczeń po drodze. Zresztą, Białecki nie chciał być z jakimś
dzieciakiem. Pragnął dorosłego, dojrzałego faceta, co powtarzał
sobie zawsze, gdy tylko pomyślał, że Jaś wcale nie był zły.
W
tamtej chwili zdawał się jednak zapomnieć o wczorajszych
rozmyślaniach na temat swojego kolegi z zespołu. Siedział wtedy na
miejscu pasażera, patrzył na profil Jasia i dochodził do wniosku,
że młodszy od niego o sześć lat chłopak tak naprawdę wydawał
się znacznie dojrzalszy niż on sam. Aleks jednak momentami nie
rozumiał samego siebie. Często miewał wahania nastrojów – w
jednym momencie coś było dla niego oczywiste, a w drugim już to
podważał. Potrafił skutecznie komplikować nawet najprostsze
rzeczy i, niestety, z tego akurat nie zdawał sobie sprawy.
„Żyje,
rusza się, a nawet mówi. Nie jest źle” – odpisał mu, po czym
wychylił się po swoją stygnącą już kawę.
–
Młody, a ty nie masz jakichś lekcji do zrobienia? – zagadnął,
kątem oka zauważając, że Jaś już coś mu pisał. Piotrek
obejrzał się na niego i z kawałkiem czekolady w buzi (oczywiście
zakupionej wczoraj przez Janka, Aleks nie posiadał takich
delikatesów w mieszkaniu) usadowił się na kanapie tuż obok brata.
–
Zrobiłem już – mruknął, ssąc kostkę Milki.
–
Kłamiesz – odpowiedział Aleks bez chwili zawahania, po czym
zerknął na ekran laptopa. – Też odwracam wzrok, jak próbuję
komuś wcisnąć jakiś kit – dodał, a gdy po chwili przeczytał
wiadomość od Jasia, na jego ustach pojawił się delikatny,
zupełnie niekontrolowany uśmiech.
„No
proszę. Nieźle ci idzie, z takimi osiągnięciami to na twoim
miejscu zastanowiłbym się nad pracą w przedszkolu, a nie myślał
o zespole. Kiedyś jeszcze zrobisz karierę jako Aleks-opiekunka.”
–
Wcale nie wciskam kitu – odburknął Piotrek i oblizał brudne od
czekolady usta. – Coś tam zrobiłem – dodał ze zmarszczonym
nosem.
– Coś
tam? Podobno orłem w nauce to ty nie jesteś – dodał i trącił
dzieciaka lekko stopą, cały czas się uśmiechając. Miał
wrażenie, że dzisiejszy poranek jest jakby oderwany od jego
dotychczasowego życia. Dawno już nie czuł się tak beztrosko i na
swoim miejscu.
–
Wszystko zostaje w rodzinie – odpowiedział mu z rozbawieniem
chłopiec i wyszczerzył złośliwie zęby, a Aleks słysząc to, aż
wybuchnął śmiechem. Tak, temu że Piotrek był jego bratem, nie
szło zaprzeczyć – błyskotliwość w odpowiedziach z pewnością
odziedziczył po nim.
–
Poczekaj, aż dorośniesz – odpowiedział mu, rozsiadając się
bardziej na kanapie. – Dziewczyny będą za tobą szaleć, w końcu
masz moje geny – stwierdził dumny niczym paw, a ośmiolatek
momentalnie się skrzywił.
–
Dziewczyny? Bleee! – jęknął, na co starszy Białecki znów
zaniósł się śmiechem. Już miał powiedzieć, że tak, Piotr z
pewnością jest jego bratem, w końcu dla Aleksandra kobiety też
były „bleee”, ale się powstrzymał. Nie będzie przecież
paczyć dziecka.
–
Tak? Żadna ci się nie podoba? – zapytał, gdy pierwsza faza
rozbawienia już mu minęła. Na chwilę całkowicie zapomniał o
tym, żeby odpisać Jaśkowi.
– No
nie! Dziewczyny są głupie! – prychnął, a Aleks przewrócił
oczami. Tu akurat się trochę różnili, on jako kilkuletnie dziecko
w podstawówce był ulubieńcem płci przeciwnej. Ciągle z nimi
przesiadywał, skakał przez gumę, grał w klasy, nieraz zdarzyło
mu się nawet bawić lalkami czy w dom. Nic już jednak Piotrkowi nie
odpowiedział, zerknął tylko na okienko rozmowy z Jasiem, po czym
zaczął mu odpisywać.
„Nawet
nie wiesz, jak dobrym starszym bratem jestem. Piotrek mnie uwielbia,
dziwię się, czemu ty tego nie robisz. Jako twój starszy,
mądrzejszy i przystojniejszy kolega z zespołu powinienem być dla
ciebie wzorem do naśladowania” – wystukał szybko z rozbawionym
uśmiechem na ustach. Nawet nie wiedział, kiedy zaczęli się tak po
prostu przekomarzać, bo to już nie były takie kłótnie i docinki
jak kiedyś, teraz stało się to jakby bardziej... przyjacielskie?
„Dobra,
dobra, nie rozkręcaj się. Chcę ci tylko przypomnieć, że jutro o
osiemnastej próba. Możesz się ze mną zabrać, będę przejeżdżać
obok twojego bloku” – napisał. Aleks zmarszczył brwi,
zdziwiony. Będzie tu przejeżdżać? Przecież mieszkał na drugim
końcu miasta, a mieszkanie Białeckiego wcale nie znajdowało się w
centrum, tylko na obrzeżach, na których dosłownie psy dupami
szczekały.
Ale
przecież nie zrezygnuje z darmowej podwózki, no nie?
„Jasne.”
–
Dlaczego ciągle się uśmiechasz? – Z zamyślenia wyrwał go głos
Piotrka. Spojrzał na chłopca i chrząknął, zdając sobie sprawę,
że faktycznie, od jakiejś chwili jak głupi cieszył się do
monitora.
– Tak
po prostu – odmruknął zły na siebie i zamknął laptopa. – Na
obiad w McDonaldzie, jakiś sprzeciw? – zapytał, wstając.
–
Nie! Żadnego! – pisnął uradowany Piotrek i aż podskoczył na
łóżku.
***
Aleks
ze skupionym wyrazem twarzy pochylił się nad ekranem laptopa. Sąd niezwłocznie wydaje orzeczenie o umieszczeniu dziecka w
placówce opiekuńczo-wychowawczej lub też o powrocie dziecka do
rodziny – przebiegł wzrokiem po tekście, po czym zjechał
suwakiem w dół strony, zaczytując się w artykule dotyczącym
procedury odbierania dzieci. Wiedział już, że musi pomóc
Piotrkowi, jednak nie miał na razie pojęcia, w jaki sposób to
zrobi. Nie chciał tak po prostu nasyłać na niego opieki
społecznej, najpierw powinien porozmawiać o tym z dzieckiem. Jego
brat nie powinien być tylko biernym uczestnikiem wydarzeń. Sam, gdy
był na jego miejscu, z jednej strony bardzo chciał się znaleźć w
nowej rodzinie, a z drugiej myśl o umieszczeniu w domu dziecka go
przerażała. Już wolał swoich rodziców niż siedzenie w takim
miejscu.
Piotr
teraz pewnie pojmował to w taki sam sposób, w końcu może i jego
rodzice nie byli przykładem do naśladowania, ale po prostu byli, to
się liczyło. Mama czasem się do niego uśmiechnęła, raz na jakiś
czas go przytuliła, zainteresowała się co w szkole, dla Piotra
takie małe gesty były niezwykle ważne. Chociaż, gdy Aleks odwoził
go jakieś dwie godziny temu, dziecko nie wydawało się z tego faktu
zadowolone. Zdecydowanie wolało zostać u brata, niż wracać do
mieszkania. Starszy Białecki w tamtym momencie aż nabrał ochoty,
żeby zawrócić i udać, że właściwie to mogą jakoś tak żyć
razem w tej jego klitce, bez pieniędzy i przyszłości.
Gdy
pewnym momencie rozdzwonił się jego telefon, aż podskoczył,
nieprzygotowany i wyrwany z zamyślenia. Sięgnął po aparat, od
razu zerkając na ekran, by sprawdzić, kto taki się do niego
dobijał. Momentalnie uśmiechnął się do siebie szeroko; Maciej.
–
Halo? – odebrał, nawet nie zdając sobie sprawy z głupawego
uśmieszku na twarzy.
–
Hej, Młody – przywitał się z nim mężczyzna. – Co ty na to,
żeby jutro wyskoczyć na miasto, a później wylądować u mnie? –
zapytał od razu, nie przejmując się wcale, że zamilkł na kilka
dni, jednak kiedy zaczęło mu kogoś brakować, odezwał się do
Aleksa, bo miał go akurat pod ręką. Białecki też tego nie
zauważał, a milczenie Macieja tłumaczył tym, że przecież byli dorosłymi facetami, nie potrzebowali ze sobą kontaktu
dwadzieścia cztery godziny dziennie.
–
Jutro? – zapytał i zastanowił się, jakie miał plany. Właściwie,
pomyślał, to żadne. Tylko próbę na godzinę osiemnastą, którą
skończą pewnie koło dwudziestej pierwszej, bo Adam we wtorek
pracował. – Jasne, nie ma problemu – odpowiedział zadowolony z
faktu, że Maciej go gdzieś zaprasza i że razem wyjdą.
***
–
Dobra, to już kończymy, co? – zapytał głośno Remek, na co
Aleks od razu pokiwał głową. Dobrze, że nie tylko jemu się
spieszyło, każdy z zespołu miał coś do zrobienia przed świętami.
Na Remigiusza spadł obowiązek posprzątania domu, Adam jutro nie
dość, że szedł do roboty, to jeszcze po niej musiał lecieć na
zakupy, żeby kupić coś swojej mamie, a Jaś... Właściwie, to
Aleksander nie wiedział, co Jaś miał w planach. Nie chwalił się
dzisiaj nimi zbyt wylewnie, mimo że cały dzień był jakiś taki
dziwnie podekscytowany. Już jak podjechał pod wieżowiec Aleksa, by
zabrać Białeckiego na próbę, powitał go szerokim uśmiechem,
jakimś kąśliwym, ale całkiem przyjaznym komentarzem, a później
jeszcze podczas drogi nieźle kleiła im się rozmowa. To było dosyć
podejrzane, jednak nie miał zamiaru tego roztrząsać, może Janek
odnosił jakieś sukcesy w szkole (dostał pięć z religii?, myślał
złośliwie Aleks) albo w pracy, albo może po prostu zbliżająca
się Gwiazdka tak na niego działała. Powodów mogło być wiele,
dlatego przestał sobie tym zaprzątać głowę. Sam zresztą miał
nie gorszy nastrój, zaraz w końcu zobaczy się z Maciejem!
– Nie
będę mógł cię zawieźć do domu – powiedział do niego Jaś,
gdy chował swoją gitarę. Aleks zerknął na niego nieco zdziwiony;
musiał przyznać: po cichu na to właśnie liczył. Przyzwyczaił
się już do tych podwózek.
–
Jasne – rzucił niby obojętnym tonem, udając, że zapinanie
futerału całkowicie pochłonęło jego uwagę. Mimo to właśnie
prowadził w swojej głowie małą batalię, a przez myśli co chwilę
przebiegały mu pytania; dlaczego Jaś nie miałby czasu, żeby go
odwieźć? To przez pracę? A może jakąś dziewczynę? –
Pracujesz dzisiaj? – zapytał więc w końcu, postanawiając dać
upust swojej ciekawości.
–
Nie, dzisiaj nie – odparł i zerknął na niego krótko, po czym
zapiął kurtkę po samą szyję, naciągnął kaptur na głowę, a
następnie przerzucił gitarę przez ramię. – Zwijam się. Do
jutra – rzucił głośno do wszystkich i, nie poświęcając już
Aleksowi ani grama uwagi, wyszedł z garażu prosto na mroźne
grudniowe powietrze.
***
Heaven
był zwykłym klubem gay-friendly, co oznaczało, że teoretycznie
przyjść tutaj mógł każdy, nie tylko osoby spod literek LGBT.
Aleksander kiedyś sam bardzo często tu bywał. Przyjemna muzyka
(niezbyt dyskotekowa, dużo starych hitów, czasem coś
alternatywnego, a nawet zdarzały się kawałki rockowe), duża
przestrzeń, no i tanie piwo – idealne miejsce dla kogoś, kto chce
się zabawić, a nie ma zbyt dużo pieniędzy w portfelu. Niby
wszystko okej, jednak gdy Maciej powiedział mu godzinę przed
spotkaniem, gdzie się dokładnie widzą, zdziwił się. Nie
podejrzewał, że mężczyzna będzie chciał iść w tak... zwykłe
miejsce. Był przekonany, że facet z taką klasą jak Maciej chodził
po trochę innego typu miejscach.
Mimo
wszystko nie narzekał, w końcu miał spotkać się z Maciejem.
Nawet gdyby mężczyzna zaprosił go do głupiej pijalni wódki i
piwa, to i tak poszedłby tam cały szczęśliwy. Ważne, że gdzieś
wyjdą... chociaż jakoś specjalnie nie ucieszył się na wieść,
że nie będą sami. Maciej zaprosił również swoich znajomych.
Ale/Jednak gdy patrzył na to z drugiej strony, wreszcie pozna jego
kolegów. We wszystkim ostatecznie znalazł jakieś plusy, jechał
więc do klubu cały szczęśliwy.
Heaven
znajdował się na drugim końcu miasta i był tak ukryty, że nikt,
kto nie interesował się „branżowymi” miejscami, nie znalazłby
go. Aleks musiał obejść starą, powojenną kamienicę, wejść na
jej podwórko i dopiero tam mógł dostrzec stary, nieco obdrapany
szyld klubu z małą, tęczową flagą. Przed ciemnymi, ciężkimi
drzwiami stało dwóch chłopaków w kurtkach, którzy rozmawiali o
czymś, popalając przy tym papierosy. Białecki minął ich, nawet
się nie oglądając. Złapał za klamkę i pchnął drzwi, po czym
wszedł do pustego korytarza prowadzącego prosto do szatni. Już
tutaj słyszał dudniącą muzykę; właśnie grano jeden z hitów
Jacksona. Podszedł do okienka, za którym siedziała starsza pani w
okularach. Podniosła na niego wzrok znad jakiejś gazety i
uśmiechnęła się niezwykle ciepło, zupełnie jakby znała Aleksa
już bardzo długo.
–
Dzisiaj nie będzie dużo ludzi – zagadnęła, gdy ściągał swoją
kurtkę. – Jest dwudziesta druga, a pustki jak nigdy – dodała,
najwidoczniej tak znudzona, że szukała rozrywki dosłownie
wszędzie. Białecki uśmiechnął się wymuszenie, po czym podał
jej swoją ramoneskę (ile razy to już mówił sobie, że powinien
kupić coś cieplejszego?). Kobieta odebrała ją, wstała i
odwiesiła na wolny wieszak, po czym zaraz wróciła z numerkiem. –
Dwa złote – policzyła. Zdzierstwo, pomyślał jeszcze Aleks i z
ciężkim sercem położył jej monetę.
Ruszył
korytarzem dalej, minął toalety, aż wreszcie wszedł do dużej,
nawet w jednej trzeciej niezapełnionej ludźmi sali. Na wprost
znajdował się spory parkiet, na którego stróżkami padały
kolorowe światła, po prawej był mały bar, a z lewej strony
umiejscowiono loże. Od razu więc do nich ruszył, wyszukując
wzrokiem Macieja. Dostrzegł go przy jednym z ostatnich stolików i
już miał się uśmiechnąć, gdy w pewnym momencie dojrzał
jakiegoś szczupłego chłopaka o bardzo zniewieściałej twarzy
uwieszonego na szyi Macieja. Co do kurwy, pomyślał, a coś aż się
w nim zagotowało. Nie czekając dłużej, poszedł w ich stronę,
chcąc jak najszybciej odciągnąć to coś od swojego mężczyzny.
Dawno już nie czuł takiej zazdrości do kogokolwiek. Nie przyjrzał
się nawet pozostałym dwóm facetom siedzącym przy stole, bo w
tamtej chwili wydało mu się to po prostu nieistotne. Już miał coś
powiedzieć do chłopaka tak bezczelnie obłapiającego Macieja, gdy
jego kochanek sam się odezwał:
–
Jesteś. – Uśmiechnął się szeroko i jakby nigdy nic poklepał
miejsce obok siebie. – Siadaj – dodał, po czym popił swojego
drinka. Wzrok wszystkich przy stole zatrzymał się na Białeckim,
który zawahał się tylko na chwilę. Ostatecznie wymusił uśmiech
i opadł na siedzenie, by zaraz po tym zostać zaatakowanym przez
znajomych Macieja. Pierwszy odezwał się do niego siedzący
naprzeciwko wysoki, całkiem przystojny, ale trochę zniewieściały
blondyn. Wyciągnął rękę nad stołem i odezwał się
zmanierowanym głosem:
–
Adrian jestem. – Aleks na chwilę znieruchomiał. Powstrzymywanie
skrzywienia i ogólnej niechęci wcale nie było takie proste, jak mu
się wydawało. Musiał chociaż w połowie wywrzeć dobre wrażenie,
bo to w końcu znajomi Macieja.
Ani na
moment nie zreflektował się i nie pomyślał, że takie
przypodobanie się komuś nie jest w jego stylu. Że przecież gdyby
chodziło o kolegów takiego Jasia, nie gryzłby się ciągle w język
i nie udawał kogoś, kim nie jest.
–
Aleks – odparł i już po chwili podawał dłoń innemu mężczyźnie,
trochę starszemu i bardziej podobnemu do Macieja.
–
Grzegorz – rzucił z lekkim, prawdopodobnie także wymuszonym
uśmiechem. Aleks jednak nie poświęcił mu zbyt dużej uwagi, bo
wreszcie nadeszła pora na podanie ręki chłopakowi – Radkowi,
czego po chwili się dowiedział – który tak uwieszał się na
Macieju. Był najmłodszy z całego towarzystwa, mógł mieć góra
osiemnaście lat, może nawet mniej. Wykrzywił złośliwie usta do
Aleksa w parodii uśmiechu, błyskając w jego stronę cholernie
białymi i równymi (to było widać nawet w przytłumionym, klubowym
świetle) zębami. Był ładny, temu Białecki, nawet jeżeli bardzo
chciał – a chciał – nie mógł zaprzeczyć. Miał coś w sobie;
może to te oczy, lekko zadarty nos, albo pełne wargi? Cholera, bił
na głowę nawet Jasia!, przemknęło mu przez myśl i już po chwili
się za to znienawidził. Szybko jednak postarał się o tym
zapomnieć, bo Maciej zaproponował drinki, a Adrian bez słowa
sprzeciwu wstał, żeby ruszyć do baru.
–
Często tu jesteś? – zagadał Macieja Aleks ze świadomością, że
coś musi powiedzieć. Nie czuł się komfortowo w tym towarzystwie i
w normalnych okolicznościach dawno już dałby sobie spokój. Nie
męczyłby się, nie próbowałby zrobić na kimś dobrego wrażenia,
nie udawałby... zawsze przecież mówił, co myślał, był
opryskliwy, chamski i egoistyczny, na co wcale nie narzekał.
Wystarczyło jedno spojrzenie Macieja, jeden uśmiech, objęcie go
ramieniem i pocałunek w policzek, by jakiekolwiek wątpliwości
opuściły zauroczoną aleksową głowę. A gdy zaczęli pić, wmówił
sobie, że osoby przy stoliku wcale go aż tak bardzo nie irytowały.
No, może oprócz Radka, bo ten, przez tę swoją urodę,
niesamowicie drażnił. A gdy się odzywał, albo, co gorsza,
przysuwał do jego Macieja, miał ochotę bachorowi przyłożyć,
żeby trochę poprzestawiać tę piękną buźkę.
Drink
szedł za drinkiem. Adrian wstał od stołu, bo – podobno –
zobaczył kogoś ciekawego na parkiecie. Zostali tylko z Grzegorzem i
Radkiem, który, jak na złość, nie chciał się od Macieja
odczepić. Wciąż go zagadywał, komplementował, zaczepiał, a
mężczyzna prawdopodobnie był z tego całkiem zadowolony. Zdawał
się nie zauważać rzucanych Radkowi pełnych nienawiści spojrzeń
Aleksa, które przez alkohol nabrały mocy. Zapewne gdyby tylko wzrok
mógł zabijać, biedny chłopak kuliłby się już w konwulsjach na
podłodze klubu. Ale niestety, na niekorzyść Białeckiego, nic
takiego się nie działo.
– Hej
– zwrócił się w pewnym momencie Maciej do Aleksa, kiedy odstawił
na blat stołu pusty kieliszek. Chwilę temu do loży wrócił Adrian
ze swoją nową zdobyczą – nastoletnim chłopaczkiem, trochę
szkaradnym z twarzy, ocenił Aleksander niczym znawca. Od kilkunastu
dobrych minut gzili się ze sobą, nie zwracając uwagi na otoczenie.
– Może byś poszedł po następne? – zapytał, wskazując na
szklankę.
W
głowie Białeckiego zapaliła się czerwona lampka, kiedy wyłapał
rozkazujący ton głosu Macieja. Jednak tak szybko jak się pojawiła,
tak też zniknęła. Aleks był już trochę pijany i o ile na
trzeźwo może by się nad tym zastanowił, o tyle po alkoholu nie
miał na to siły.
–
Dobra. Dla ciebie i dla mnie – rzucił, podkreślając, że nie
miał zamiaru biegać po drinki dla Radka.
– Ja
już nie chcę – odparł Radek tak wyniosłym tonem, że Białecki
aż zgrzytnął zębami. Nic już nie powiedział, darował sobie
nawet próbę postraszenia chłopaka spojrzeniem. Wstał i bez słowa
ruszył w kierunku baru, chcąc jak najszybciej wrócić, by znów
mieć oko na Macieja.
Stanął
w kolejce przy barze. Przez ostatnią godzinę do klubu przyszło
trochę osób i zrobiło się bardziej tłoczno, jednak to nie były
te same tłumy, które witał kiedyś, wchodząc po północy do
Heavenu. Oparł się o ladę, patrząc na dwóch barmanów
niespiesznie realizujących zamówienia, zupełnie jakby przed sobą
wcale nie mieli szeregu zniecierpliwionych klientów.
Muzyka
zmieniła się, z głośników popłynął głos Shakiry, a on
momentalnie się skrzywił. Nie lubił skocznego R&B, nie
wiedział, dlaczego ludzie tego słuchali. Najwidoczniej jednak tutaj
tego typu muzyka cieszyła się powodzeniem, bo na parkiecie zrobiło
się jakby ciaśniej. Aleks obserwował tłum, uśmiechając się pod
nosem kpiąco. Przy barze miał idealny wgląd na prawie cały klub,
począwszy od wejścia, po loże, no i miejsce do tańczenia.
Niestety jednak nie mógł stąd dostrzec kilku ostatnich stolików z
części wydzielonej do siedzenia, więc nie miał pojęcia, czy
Radek znów za bardzo nie spoufalał się z Maciejem.
Kiedy
tak stał, tuż obok mignęła mu znajoma, biała głowa. Zmarszczył
brwi, wodząc wzrokiem za wysokim chłopakiem. Znał go skądś,
cholera, na pewno znał, tylko skąd? Tych durnych czarnych brwi w
zestawieniu z jasnymi włosami nigdy by nie zapomniał.
I nagle
go olśniło. To ten chłopak, którego widział z Jaśkiem w
Beczkarni! Tak, to na pewno on, nie miał wątpliwości. Aż się
obejrzał, żeby nie spuścić z niego ani na chwilę wzroku. Kto by
pomyślał, że znajomy Janka będzie gejem, zaśmiał się do
siebie, już mając się odwrócić, gdy nagle, obok białowłosego
kretyna, jak nazwał go Aleks, wyrosła inna postać. Zamarł,
wpatrując się w szeroki uśmiech na znajomej twarzy. Przez moment
nie wiedział, co myśleć. To było tak surrealne i tak niemożliwe,
a jednocześnie całkiem logiczne, w końcu Jasiek nie stanowił
jakiegoś uosobienia męskości. Miał delikatne rysy twarzy,
szczupłe ciało, momentami był może nawet trochę przegięty...
Dopiero gdy zobaczył go w Heaven, doznał olśnienia. Jaś był
gejem. Teraz już wiedział to na sto procent.
Aleks
uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową, czując jakieś
takie nieznane ciepło. Może do niego podejdzie, jak wypije tego
jednego drinka, zastanawiał się. Sam w końcu nie miał nic do
swojej orientacji, nigdy jej nie ukrywał, mógłby więc tak po
prostu do niego zagadać. Nic wielkiego, tylko zapytać, co tu robi,
skomentować jakoś złośliwie jego obecność w Heavenie, żeby nie
było zbyt słodko i...
Po raz
kolejny przez tę krótką chwilę zamarł. Tym razem jednak
dosłownie, miał wrażenie, że nawet serce przestało mu bić, by
zaraz zacząć pompować krew w zdwojonym tempie. Oblało go gorąco,
zacisnął z nerwów dłonie w pięści i opanował chęć podejścia
do Janka i tego kretyna, a następnie rozdzielenia ich.
Jaś,
jakby nigdy nic, pochylił się do swojego znajomego i pocałował
go. Nie w policzek, nie delikatnie w usta, tylko mocno, namiętnie.
Objął jego szyję ramionami, przycisnął do siebie i zaczął
całować tak, jakby byli sami.
Cholera,
cholera, cholera. Aleks odwrócił się przodem do baru, nie chcąc
na to patrzeć. Z nerwów aż zaczęły trząść mu się ręce, a
kiedy barman zapytał go, co podać, przez moment nie potrafił nawet
odpowiedzieć. Obejrzał się jeszcze przez ramię na miejsce, w
którym stał Jaś i ten chłopak, ale już ich tam nie było.
Dopiero po chwili zauważył, jak Janek ciągnie go w stronę
parkietu, uśmiechając się tak szeroko, tak radośnie, że Aleks
znów miał ochotę do nich podejść.
Nie
chciał, żeby Jaś kogoś całował, nie chciał też, żeby się do
tego kogoś tak uśmiechał – gdy był pijany tego typu myśli
przychodziły mu znacznie łatwiej. Nie musiał nawet zastanawiać
się, skąd się brały i dlaczego, to było proste. Gdyby jeszcze
tak prosto mógł opanować kumulującą się w nim, rosnącą z
każdą chwilą zazdrość, też byłoby dobrze.
No a na koniec drzazga w oku Aleksa, nieznajomy białowłosy kretyn. :)
Oho! Nasz Aleks się zadurzył :D Dłuższy rozdział z czego bardzo się cieszę, bo uwielbiam to opowiadanie. Jest w moim stylu i lubię Białeckiego, chociaż to jak zatraca swoją osobowość przy Macieju mnie wkurza. No serio co w nim niby wyjątkowego? On naprawdę nie widzi, że Maciek nim pomiata? :( Nie spodziewałam się, że Jaś kogoś ma ;( Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i momentu kiedy chłopcy sobie wszystko wyjaśnią :D A scena zazdrości Aleksa- uwielbiam takie :D Widać mocno wpadł ^^ Pozdrawiam i weny!
OdpowiedzUsuńPiętnasty jest już prawie napisany, jakoś tak ostatnio szybciej mi idzie to pisanie. :)
UsuńA Aleks nigdy by się nie przyznał, że "wpadł", więc cii. :D
Dlaczego w takim momencie!! Mam nadzieję, że Jaś zauważy Aleksa, jestem bardzo ciekawa jego reakcji.
OdpowiedzUsuńNo i Aleks mógłby w końcu przejrzeć na oczy i odpuścić sobie Macieja...
Niecierpliwie czekam na kolejną część.
Najpierw zazdrość o Maćka, później o Janka. Nie za dużo emocji na raz? Tylko nim się nikt nie interesuje? xD Za chwilę znowu wyląduje u Krzysztofa i karuzeli ciąg dalszy...
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
Weny, czasu, powodzenia :D
To teraz czas aby Aleks dostał porządnego kopa na otrzeźwienie od Macieja. Białecki się przekona, że był tylko kolejną sztuką mięsa do zaliczenia, dzięki temu może zacznie myśleć rozsądniej i realniej. Przepraszam, może w ogóle zacznie myśleć, bo dotychczas tylko się ślizgał na cudzy koszt i użalał nad sobą.
OdpowiedzUsuńTemat Jaśka, no cóż posuwa się w dobrym kierunku, ale wciąż to jest "Pan tajemniczy".
Nie gniewam się, że odcinek jest wcześniej, lubię takie miłe niespodzianki, aby były częściej.
Pozdrawiam
Obiecuję, że później wyjaśni się więcej. Ale jeszcze nie teraz :). Coś mi się wydaje, że to opowiadanie będzie o wiele dłuższe niż zakładam.
UsuńTo, że opowiadanie będzie dłuższe niż pierwotne zamysły to tylko plus i dodatkowa radość dla czytelnika.
Usuńaaaaaaaaaaaaaa!!! laska dawaj kolejny rozdział!! Kocham Americane!
OdpowiedzUsuńTak mi się skojarzyło z końcówką rozdziału :> - https://www.youtube.com/watch?v=F4SOk5E7rpc&nohtml5=False
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zawsze. Ciekam z niecierpliwością na kolejne.
Pozdrawiam, Magda.
Fakt, słowa piosenki trafiają w tę sytuację. :D
UsuńPolecam generalnie przesłuchać to, co ma Rocker Soul do zaoferowania. Piosenki naprawdę pasują moim zdaniem do opowiadania('Po Swojemu' na przykład mi się kojarzy z Aleksem) :)
UsuńMaciej jest strasznym chamem. Czekam, aż wreszcie Aleksa olśni i wystawi tego dupka. Chociaż najpierw jakaś urocza konfrontacja dwóch par (Jaś i ten typ plus Aleks i Maciej) również by się przydała. Żeby się też Jaś zdążył poczuć zazdrosny.
OdpowiedzUsuńWięcej, więcej, więcej.
Świetnie piszesz.
Nie każ dłużej czekać!! :OOO Sprawdzam bloga po sto razy dziennie xDD
OdpowiedzUsuńAle miło się coś takiego czyta. :D Cieszę się, że tak czekasz na kolejny rozdział. Jest już napisany, jak tylko beta mi odeśle, to wstawię. :) Do weekendu na pewno będzie.
Usuń