Rozdział
byłby szybciej, niestety coś stało się z Facebookiem i nie mogłam
pobrać pliku od Oni. Ale nic straconego, publikacja i tak wyszła
wcześniej niż zazwyczaj. Dziękuję Wam bardzo za spory odzew pod
ostatnią częścią, dawno już nie pisało mi się rozdziału tak
przyjemnie i to głównie dlatego dwudziesty trzeci pojawia się
szybciej. :)
Niedawno
do swojego spisu opowiadań przywróciłam „Słońce za chmurami”,
oczywiście nie wszystkie rozdziały. Jest to dla mnie bardzo ważny
tekst, przy nim moje pisanie najbardziej ewoluowało i mam do niego
największy sentyment. No i zresztą to właśnie dzięki „Słońcu”
zaskarbiłam sobie tylu czytelników, dlatego pomyślałam, że warto
go umieścić na tym blogu. Jeżeli chcecie sobie odświeżyć czy to
komentarze, czy też pierwsze rozdziały – zapraszam, wystarczy
wejść w zakładkę „spis opowiadań”. Stworzyłam również
nową okładkę, jak Wam się podoba?
Z
innych informacji, za tydzień zaczynam wakacje (w końcu!), czekają
mnie ostatnie w tej sesji egzaminy, które mam nadzieję że zdam, a
później postaram się przysiąść i przygotować coś dla fanów
ZTP. :) Liczę, że trochę stęskniliście się za tym
opowiadaniem, bo ja bardzo. :D
Rozdział
sprawdziły niezastąpione Ekucbbw. i Oni.
Szybko
zerwany plaster
Jego
wzrok zatrzymał się na wysokim chłopaku stojącym w przedpokoju,
również posyłającym mu zdziwione, a nawet nieco nieprzyjazne
spojrzenia. Aleks aż zmarszczył brwi, miał ochotę podejść do
niego, przyłożyć kilka razy w twarz, a następnie wyrzucić za
drzwi, żeby móc się w spokoju zająć Jankiem. Nic takiego jednak
nie zrobił, tylko stał, zastanawiając się, czemu, cholera jasna,
miał takiego pecha.
– Nie
myślałem, że przyjdziesz tak szybko – powiedział Jasiek, a
Aleks niemal od razu wyłapał nerwowy ton w jego głosie. Aż
zerknął na swojego wciąż niedoszłego kochanka z niezrozumieniem,
a gdy dostrzegł, że ten w pośpiechu ubrał koszulkę tył na
przód, uśmiechnął się szeroko, nie potrafiąc tego opanować.
Miał nadzieję, że ten fakt nie umknie również uwadze Bartka.
Właściwie, to gdyby mógł, sam nakierowałby białowłosego
kretyna na ten drobny, ale jakże wiele mówiący szczegół.
– No,
miałem być wieczorem, ale stwierdziłem, że wpadnę wcześniej –
mruknął, a jego piwne spojrzenie zatrzymało się na Aleksie. –
Jesteście razem w zespole? – zapytał domyślnie, na co Białecki
aż miał ochotę przewrócić oczami. Gdybyś nie przylazł, to
bylibyśmy razem też w łóżku, aż cisnęło mu się na usta, czego
tylko cudem nie wypowiedział.
– Mhm
– odmruknął Jasiek i zerknął na Białeckiego krótko. Aleks na
dłużej zatrzymał swój wzrok na twarzy osiemnastolatka i, cholera,
nie mogło mu się wydawać! Janek się zaczerwienił! Zadowolony
Aleksander aż nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu,
wyprostował się nawet dumnie, czując, że teraz, w starciu z tym
całym Bartkiem, ma ogromną przewagę. – To... – zaczął Jaś i
chrząknął, zapewne nie wiedząc, jak wybrnąć z tej niezbyt
ciekawej sytuacji. A Aleks z chęcią by mu pomógł, w końcu
wystarczyło tylko powiedzieć tej szopie farbowanych włosów, że
właśnie jego chłopak prawie go zdradził. Gdyby nie przyszedł i
nie zakłócał im spokoju, z całą pewnością by się nie
powstrzymali.
–
Bartek – odezwał się farbowany, wyciągając do Aleksa swoją
dłoń. Białecki spojrzał na nią, jakby była czymś niesamowicie
obrzydliwym, a po chwili, z pełnym arogancji ociąganiem się,
uścisnął ją najmocniej jak umiał, patrząc jednocześnie
chłopakowi w oczy. Czuł się trochę tak, jakby zaraz miał o Jaśka
walczyć i tym na pozór zwyczajnym gestem przywitania się, miał
pokazać Bartkowi, że tak łatwo Janka nie odda.
–
Aleksander – odparł, uznając, że „Aleks” nie zabrzmi
odpowiednio poważnie. Przedstawienie się więc pełnym imieniem
stwarzało dystans pomiędzy nimi. I dobrze, pomyślał, a gdy
odsunął się od farbowanego, coś aż go korciło, by tak raz a
porządnie mu przyłożyć. Mimo że Aleks przecież nigdy nie garnął
się do bójek. Co z tego, że Bartek był od niego o jakieś
piętnaście centymetrów wyższy i żeby na niego patrzeć, musiał
zadzierać głowę? I że pewnie gdyby faktycznie do czegoś między
nimi doszło, to farbowany miałby większe szanse na
wygraną? Cholera, wysocy nie powinni istnieć, pomyślał,
krzywiąc się.
–
Długo się znacie? – zagadnął Bartek, niby obojętnie, opierając
się nonszalancko o ścianę i wsuwając ręce w kieszenie swojej
rozpiętej kurtki. Był przystojny, tego Aleks odmówić mu nie mógł,
ale za to w jego ruchach było coś, co aż krzyczało „pedał!”.
Ten chłopak kompletnie mu nie pasował do Jaśka.
–
Niezbyt – odpowiedział Aleks, nie dopuszczając nawet Janka do
głosu. – Ale za to dość – na usta cisnęło mu się intensywnie – dużo czasu ze sobą spędzamy – zakończył,
przeklinając w myślach całe to ich wesołe spotkanie. – Teraz
też nam tak jakby trochę przerwałeś – dodał, nie kryjąc już
swojej wrogości do niego. Nie trawił gościa i nie miał zamiaru
udawać, że jest inaczej.
– W
czym niby? – zapytał Bartek, marszcząc brwi i posyłając Jankowi
nierozumiejące spojrzenie. – Mówiłem ci przecież, że dzisiaj
wpadnę – dodał z wyrzutem, zwracając się już bezpośrednio do
Schneidera.
–
Miałeś być wieczorem – przypomniał ponownie Jaś, po którym od
razu było widać, że nie czuł się zbytnio komfortowo w sytuacji,
w jakiej się znaleźli. W końcu stał przed swoim aktualnym
chłopakiem i przed swoim jeszcze-nie-kochankiem, a w takim wypadku
nikt chyba nie czułby się swobodnie. Jeszcze na dodatek wiedział,
czego może spodziewać się zarówno po Bartku, jak i Aleksie, a z
pewnością nie składało się to na same pokrzepiające wizje. Obaj
mieli tak samo cięty język i byli równie nieobliczalni. Tylko
czekać, aż zaraz coś się stanie.
–
Skoro nie ogarniasz zegarka i pór dnia, to może warto się wreszcie
nauczyć? Bardzo przydatne umiejętności – wtrącił Aleks, nie
mogąc się powstrzymać. Aż go skręcało, żeby jakoś dogadać
tej białej łepetynie.
Bartek
w odpowiedzi zmarszczył swoje grube brwi i spiorunował Białeckiego
wzrokiem.
–
Jedna z pierwszych zasad dobrego wychowania zaleca, by nie odzywać
się niepytanym. Może warto się wreszcie nauczyć? – zakończył
jego słowami z kpiącym uśmieszkiem, a Aleks momentalnie nabrał
ochoty, by go zmazać. Najlepiej podeszwą swojego glana, stojącego
zresztą całkiem niedaleko. Wystarczyłoby tylko, żeby się po
niego schylił.
– To
nie ja pcham się tam, gdzie mnie nie chcą – zawarczał Białecki,
będąc już naprawdę u kresu swojego opanowania. Toć ten debil aż
się prosił, żeby oklepać mu twarz!
–
Serio? Ja widzę to inaczej – odparował Bartek, w którym
najwidoczniej już też się gotowało. Jaś, który do tej pory
pozostawał cichym obserwatorem, doszedł do wniosku, że musi
zainterweniować. Robiło się naprawdę coraz gorzej, chociaż mimo
wszystko wątpił, żeby doszło do jakichś rękoczynów. Bartek i
Aleks przypominali mu prędzej szczekające i zaczepiające się
chihuahuy, niż stanowiących faktyczne zagrożenie mężczyzn.
– Ej,
ej – sapnął, przerywając ich wymianę zdań. – Spokój,
przecież nic się nie stało – mruknął, wymuszając uśmiech. –
Aleks, może dokończymy później? – zapytał, a Białecki poczuł
się tak, jakby Janek właśnie walnął go w twarz. Spojrzał na
chłopaka z niezrozumieniem. Wyrzucał go? Przecież to ten pajac
prosił się o wywalenie go za drzwi, nie on!
Schneider
widząc jego wyraz twarzy, poczuł mocny uścisk w gardle. Naprawdę
znalazł się pomiędzy młotem a kowadłem; miał wrażenie, że z
tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia.
–
Muszę porozmawiać z Bartkiem – powiedział, chcąc mu jakoś to
wszystko wytłumaczyć i zarazem załagodzić sprawę. – Odezwę
się do ciebie później, dobra? – zapytał, ignorując niechętne
spojrzenie, jakie posłał mu Bartek.
–
Jasne – prychnął Aleks, bo co innego miał zrobić, skoro Jaś
tak postanowił rozwiązać tę sprawę? Bez słowa sięgnął po
buty, nawet nie ukrywając swojej złości. Kilka razy jeszcze
spiorunował Bartka spojrzeniem, tak na wszelki wypadek, żeby się
farbowany za bardzo nie nastroszył.
–
Chyba, że chcesz, żeby cię gdzieś podrzucić? – zaproponował
Janek, a Aleks od razu zerknął na niego zainteresowany. W końcu,
jeżeli mógłby chociaż na chwilę odciągnąć Jaśka od Bartka,
zrobiłby to bez namysłu.
–
Kurwa, Janek, tłukłem się przez pół miasta – wtrącił
Farbowany, na co Białecki momentalnie się wyprostował, nawet nie
dokańczając wiązania jednego z butów.
– Już
ci mówiłem, znajomość godzin to praktyczna umiejętność –
zawarczał do niego. – Nie moja wina, że masz problemy z rzeczami,
których uczyli w podstawówce. – Niczym pełnoprawna chihuahua
pokąsał go jeszcze po łapach, tak na sam koniec, żeby przypadkiem
Bartek nie pomyślał, że to on wygrał ich batalię. A Jaś
zauważając, że sytuacja znów staje się niezbyt przyjemna, po raz
kolejny postanowił zainterweniować.
–
Dobra, już – sapnął i przeczesał nerwowo włosy. – To kiedy
indziej, okej? – zapytał i spojrzał na Aleksa, zagryzając nieco
nerwowo wargę. Gdyby Białecki nie kipiał ze złości, pewnie
uznałby, że Jaś w tamtym momencie wyglądał całkiem słodko.
Niestety, bardziej niż na Janku i jego uroku, skupił się na tym,
że właśnie został chamsko (no, może nie aż tak chamsko, trzeźwa
zdolność postrzegania sytuacji została u Aleksa zachwiana) olany.
–
Jasne – prychnął Białecki i przewrócił oczami, po czym sięgnął
po swoją kurtkę. – Zrobisz, jak chcesz – dodał wyraźnie
niezadowolony. Przechodząc obok Bartka, posłał mu pełne
nienawiści spojrzenie, po czym przekroczył próg. Nim jednak drzwi
się za nim zamknęły, usłyszał jedno krótkie, ale jakże
pokrzepiające zdanie:
–
Dlaczego masz odwrotnie koszulkę?
***
Niektóre
rzeczy w życiu warto załatwić jak najszybciej, za jednym zamachem,
bez zbytniego oglądania się i rozmyślania nad tym, po co i
dlaczego się to właśnie robi. W innym wypadku te rzeczy później
ciągną się i swoim istnieniem psują ci humor. To tak, jak z
odrywaniem plastra; warto zacisnąć zęby i zerwać go jednym,
błyskawicznym ruchem, żeby później mieć już spokój. Podobnie
dla Aleksa wyglądało spotkanie z mamą, z którą, chciał czy nie,
musiał porozmawiać. Jego rodzicielka była właśnie takim
plastrem. Już od ostatniej rozmowy z Krzysztofem za Aleksem chodziła
niezbyt przyjemna wizja ponownego pojawienia się w dawnym domu i
spojrzenia matce w oczy. Na samą myśl o tym robiło mu się
niedobrze, ale korzystając ze swojego już i tak niezbyt wesołego
nastroju, którego fundatorem był farbowany i Jasiek, doszedł do
wniosku, że co mu szkodzi. Załatwi to szybko, oderwie ten pieprzony
plaster, przez chwilę poszczypie, ale nie potrwa to zbyt długo. Ta
rozmowa też przecież nie miała ciągnąć się godzinami, chciał
tylko poinformować matkę o planach odebrania Piotrka i poprosić,
żeby w nic się nie wtrącała. Niby nie brzmiało tak źle, ale na
samą myśl o tym proszeniu Aleksowi robiło się niedobrze.
Nienawidził tego robić, obojętnie kto miał stać przed nim, nie
cierpiał się poniżać. W końcu Białecki miał w sobie więcej
dumy niż pieniędzy w portfelu, a teraz miał jeszcze prosić tę
starą pijaczkę o to, żeby łaskawie już więcej się nie
upokarzała i zrobiła wreszcie coś dobrego dla swojego dziecka.
Kiedy
więc stanął przed matką, która ze łzami w oczach wpuściła go
do mieszkania, był nastawiony na to, żeby się nie ociągać.
Krótka piłka, powie, poprosi, wyjdzie. Nic strasznego, pocieszał
się w myślach, idąc do kuchni, która (a to niespodzianka!) wciąż
wyglądała tak obskurnie, że aż obrzydzeniem napawało go samo
stanie w niej. Stare, miejscami zapleśniałe blaty, odpadający od
ścian tynk, pobite kafle podłogowe, powyrywane szafki w drzwiach...
Mimo to jedno mamie przyznać musiał, wszystko to, co dała radę
posprzątać, czyli kurze, brudne naczynia w zlewie czy tłuszcz z
kuchenki, było czyste. Jednak naprawdę spory grzyb przy oknie i w
kilku innych miejscach wcale nie poprawiał wizerunku pomieszczenia.
A unoszący się w całym mieszkaniu zapach stęchlizny, który
zresztą wżarł się nawet w ubrania Piotrka, także nie był zbyt
przyjemny. Ani zdrowy dla dopiero co rozwijającego się,
ośmioletniego organizmu.
–
Dobrze ci w życiu? – zapytała mama, wskazując mu krzesło.
Usiadł i nie pozwolił, by powoli budzące się w nim wyrazy
współczucia do tej kobiety wzięły nad nim górę.
–
Dobrze – odpowiedział machinalnie, patrząc jak jego mama
przyciąga bliżej taboret i siada na nim. – Ale nie przyszedłem,
żeby rozmawiać o mnie – dodał i pochylił się do niej. Patrząc
jej w oczy, zapytał:
–
Kochasz Piotrka?
Jej
rzadkie, ciemne brwi zbiegły się, przez co na czole powstało
jeszcze więcej bruzd. Nie miała pojęcia, do czego jej syn zmierza
i co takiego planuje.
–
Kocham – odparła od razu, na co on z całych sił postarał się
nie skrzywić.
–
Wiesz, że on nie ma dobrych warunków? – zapytał, na co kobieta
zmieszała się. Rozejrzała się dookoła, przełknęła ślinę, a
jej oczy na moment jakby się zaszkliły. Kiwnęła głową, a Aleks
odetchnął ciężko. Nie była do końca trzeźwa, ona prawie nigdy
nie była trzeźwa, ale przynajmniej złapał ją w takim stanie, że
była najbardziej podatna na sugestie. – Uczy się fatalnie, nie
macie pieniędzy, żeby jadł codziennie ciepłe posiłki, a ojciec
to pieprzony psychopata – warknął i mimo że chciał, nie
potrafił powstrzymać swoich emocji. Cały aż się napiął, gdy
wspominał o mężczyźnie, który go spłodził. – Jak byłem
mały, traktował mnie jak worek treningowy. Piotr nie ma lepiej, ty
zresztą też – prychnął, ruchem głowy wskazując na jej szyję,
na której widniały pociemniałe ślady. Kobieta momentalnie do niej
sięgnęła i spróbowała naciągnąć bluzkę, by nic nie było
widać.
–
Tata... on jest trochę...
– Nie
„trochę” – przerwał jej. – On nadaje się do leczenia. Ty
też masz problemy, mamo – dodał już łagodniej i popatrzył na
nią uważnie. – Chcę pomóc Piotrkowi i... niedługo to zrobię –
mruknął. – A ty wtedy, proszę, po prostu się nie wtrącaj,
dobrze? – zapytał, a jego rodzicielka zamrugała ze
zdezorientowaniem. Była zbyt zaskoczona samą rozmową ze swoim
synem, który przecież unikał z nią kontaktu przez tyle lat, by
rozumieć to, co teraz do niej mówił. Zmieszana więc pokiwała
głową, a on uśmiechnął się lekko i nawet, jeżeli naprawdę nie
chciał, pomyślał, że to zawsze będzie jego matka. Odbierając
Piotrka, w jakiś sposób pomoże także jej.
Wstał
i pochylił się do niej, całując ją w policzek, co było
absolutnym impulsem. Wyprostował się, nie spuszczając z kobiety
łagodnego spojrzenia, powtórzył:
– Nic
nie rób, dobrze?
– Ale
co? – zapytała niepewnie.
– Po
prostu. – Wzruszył ramionami. – Piotrek kiedyś ci za to
podziękuje – dodał, nie chcąc jej wyjaśniać szczegółów.
Lepiej, żeby wizyta opieki społecznej była dla niej zaskoczeniem,
ale mimo wszystko ta rozmowa wydawała mu się konieczna.
Kiedy
wyszedł z budynku kamienicy, miał wrażenie, że szczypanie po
oderwaniu plastra ustaje. Zrobił to tak, jak planował – oderwał
go szybko, a nieprzyjemne uczucie pieczenia trwało tylko chwilę.
Wizyta w rodzinnych progach kosztowała go tylko piętnaście minut.
Teraz mógł już wrócić do mieszkania i spędzić resztę dnia
dokładnie tak, jak chciał.
***
Dopiero
gdy wrócił do kawalerki, poczuł, jak cały ten dzień go wymęczył.
Zjadł ubogi obiad, dostarczający o wiele za mało kalorii, niż
powinien zjeść, po czym położył się do łóżka. Tam jeszcze
raz, całkowicie prowizorycznie, zerknął na telefon. Skrzywił się,
gdy nie dostrzegł na nim żadnej wiadomości od Janka. Od razu
wszedł na Messengera, odszukał profil chłopaka i momentalnie coś
nieprzyjemnie go ścisnęło w gardle.
Dostępny
cztery godziny temu. Cztery, cholera! To by oznaczało, że od czasu
przyjścia Bartka, ten mały gówniarz nie zalogował się ani razu!
A Aleks zdążył już zauważyć (nie, żeby był jakimś stalkerem,
tak po prostu przypadkiem mu się to kiedyś rzuciło w oczy), że
Jaś w ciągu dnia logował się średnio co godzinę. Praktycznie
zawsze był dostępny, dlaczego więc, cholera, teraz nie? Aż
zgrzytnął zębami, kiedy umysł podsunął mu kilka sytuacji
tłumaczących, dlaczego Schneider mógłby nie mieć czasu na
sprawdzanie Facebooka.
I nawet
jeżeli wcześniej starał się skopać swoją zazdrość o Bartka na
dno umysłu, ta teraz tak po prostu wybuchła. Aż podniósł się z
łóżka i zaczął nerwowo krążyć po pokoju, co chwilę zerkając
to na wyjście z pomieszczenia, to na leżący nieopodal telefon.
Przez moment nawet rozważał opcję ubrania się i sprawdzenia, czy
Jaś przypadkiem gdzieś tam nie zalega z głupim farbowanym, jednak
myśl o zbłaźnieniu się wciąż go powstrzymywała. W końcu już
i tak latał za Jankiem jak pies, ile można? Jasne, Aleks, jeżeli
chodziło o jego miłostki, potrafił być naprawdę cierpliwy,
wszystko jednak ostatecznie miało swoje granice. W szczególności,
że ta jego miłostka była o sześć lat od niego młodsza i
generalnie na początku ich znajomości nie obdarzał jej zbytnim
szacunkiem. Głupio wprost przyznać, że przez kilka tygodni tak
nagle to się zmieniło.
Gdy był
już naprawdę gotów, aby sięgnąć po swoje buty i kurtkę,
telefon leżący na łóżku tak po prostu się rozdzwonił. Zakopany
w swoich chaotycznych, pełnych zawiści myślach Aleksander aż
podskoczył i zatrzymał się w pół kroku, bo już miał robić
kolejne kółko w pokoju. Spojrzał na źródło dźwięku i już po
chwili przy nim był. Serce niemal podeszło mu do gardła, ale
dosłownie sekundę później nabrał ochoty, by coś rozwalić.
Dzisiaj wyjątkowo często nadarzały się okazje, w których chętnie
użyłby pięści.
–
Halo – zawarczał do słuchawki, gotów w każdej chwili się
rozłączyć i cisnąć smartfonem w przeciwległy kąt pokoju.
–
Cześć, przeszkadzam? – Na flegmatyczny, cichy i dupowaty, jak
nazwał go w myślach, głos Krzysztofa zrobiło mu się niedobrze.
Sapnął ciężko, dochodząc jednak do wniosku, że spławienie go
od razu nie byłoby fair.
–
Trochę, ale coś się stało? – zapytał, siadając na łóżku i
nerwowo podrygując nogą.
–
Tak... to znaczy nie... to znaczy... – zaplątał się.
–
Wyduś wreszcie – prychnął, przewracając przy tym oczami,
zupełnie jakby mężczyzna mógł to zobaczyć.
–
Zgłosiłem już wszystko. Nie myślę, żeby to miało trwać długo,
Piotrek żyje w warunkach zagrażających jego zdrowiu i życiu,
pewnie od razu przeniosą go do jakiegoś tymczasowego ośrodka –
powiedział tak cicho, że Aleks ledwo co usłyszał
–
Dobrze – mruknął i na moment aż uśmiechnął się pod nosem,
odganiając jednocześnie od siebie wyrzuty sumienia, że właśnie
wydał na brata wyrok. Przyjdą po niego jacyś kompletnie mu obcy
ludzie i zabiorą w nieznane miejsce... To raczej nie są miłe
wizje.
– No
to... tyle – wydukał i zamilkł, czekając na odpowiedź Aleksa,
która jednak przez dłuższą chwilę nie nadchodziła, więc
ponownie się odezwał: – Dobrze zrobiłeś, naprawdę, najle...
–
Krzychu? – przerwał mu w połowie słowa. – Dziękuję –
powiedział wreszcie i aż uśmiechnął się pod nosem.
– Nie
ma za co. Zawsze ci pomogę – odpowiedział mężczyzna, a Aleks
niemal widział ten jego nieśmiały uśmiech. – Obojętnie jak
będą wyglądać nasze relacje... Aleks, ja...
– Idę
spać – znów nie pozwolił mu dokończyć. Miał świadomość
tego, co właśnie może usłyszeć. A cholernie nie chciał, żeby
Krzysztof to powiedział i już nawet nie chodziło o jego niechęć
do przysłuchiwania się żałosnym wyznaniom miłości ze strony
prawie pięćdziesięcioletniego faceta. Po prostu chciał, żeby
mężczyzna tak się nie błaźnił, żeby nie musiał później
wyczekiwać z nadzieją na odpowiedź, która nie padnie. –
Dobranoc – powiedział, a gdy zrezygnowany głos mężczyzny
pożyczył mu spokojnej nocy, rozłączył się. Dopiero kiedy
spojrzał na wyświetlacz telefonu, na którym pojawiła się
informacja o zakończonym połączeniu, odetchnął z ulgą.
Może
teraz wszystko się ułoży?
Już
miał odrzucić aparat na bok, tak samo zresztą chciał też zrobić
z myślami o przeklętym Jaśku, gdy dostrzegł, że ma jakąś
wiadomość. Serce, jak jeszcze niecałe dziesięć minut temu, znów
podeszło mu do gardła. SMS przyszedł od Schneidera, ale – sam
nie wiedział, czy to dobrze, czy źle – był generowaną
automatycznie informacją o tym, że Jaś chciał się do niego
dodzwonić, gdy prowadził rozmowę z Krzychem. Nim jednak zdążył
cokolwiek zrobić, jego smartfon znów się rozdzwonił. Tym razem na
szczęście nie był to Rudwiński.
Odczekawszy
kilka sekund (żeby nie było, że czekał na ten telefon z komórką
w ręku!), przeciągnął po ekranie zieloną słuchawkę i
najbardziej lakonicznie jak potrafił, odezwał się:
– No?
– Hej
– rzucił Jaś. – Jesteś może u siebie? – zapytał, a Aleks
uniósł wysoko brwi w geście naprawdę głębokiego zdziwienia,
bo... no przecież Jaś jakoś niecodziennie do niego dzwonił i
jeszcze pytał wieczorem, czy jest w mieszkaniu. Momentalnie przez
myśli przewinęła mu się dzika plątanina obrazów tego, co może
się zaraz wydarzyć.
Cholera,
cholera, cholera! A jednak! W tej rundzie jeden-zero, farbowany!
Przed oczami aż pojawiła mu się piłka wpadająca do pustej bramki
(należącej oczywiście do Bartka).
– No,
jestem, a co? – zapytał, wciąż utrzymując swój nieco znużony
ton głosu. Nie chciał w końcu wyjść na kogoś, kto ledwo co
siedział z podekscytowania.
–
To... otworzysz mi drzwi? Stoję przed klatką – powiedział Janek,
a Aleks już miał wrażenie, że zaraz zejdzie na zawał. Czegoś
takiego naprawdę nie śmiałby się spodziewać, nastawił się już
na samotny wieczór, ale jakoś nie był zły na Jaśka za nagłą
wizytę. Gdyby tylko, cholera, miał porządek w mieszkaniu, pomyślał
i podniósł się z kanapy.
–
Już. A coś się stało? – zapytał, bo przez myśli przemknęło
mu jeszcze nieprzyjemnie ostrzeżenie, że pojawienie się u niego
Janka może nie zwiastować niczego dobrego. Aż poczuł duszący
ucisk w gardle.
–
Nie. To znaczy... no nie wiem – mruknął Jaś, który, jak nigdy
przecież, nie potrafił teraz sklecić prostego zdania. – Otwórz
mi, zaraz wszystko wyjaśnię – powiedział, a Białecki ponieważ
był już przy domofonie, podniósł słuchawkę i nacisnął guzik.
W małym głośniczku usłyszał trzask otwieranych drzwi, więc
szybko odwrócił się przodem do przedpokoju, omiatając wzrokiem
okropny bałagan panujący na podłodze. Mimo że nigdy się tym nie
przejmował i raczej mało go obchodziło, jak inni odbierali syf w
jego kawalerce, to rzucił się na stertę ciuchów, by po chwili
upchnąć je do szafy. Nawet jeśli Jaś zdążył się już zapoznać
z bałaganem, w jakim żył Aleks (ba!, kiedyś mu przecież ten
bałagan sprzątał), to i tak, nie wiedząc właściwie czemu,
Białecki nie chciał się pokazywać z tej złej strony. Może to
dlatego, że w domu Janka przywitał go ogromny porządek (i cała
masa małych, przerażających, porcelanowych oczek)? Pięć minut,
jakie zajęło osiemnastolatkowi przejechanie dziesięciu pięter
windą, to jednak wcale nie był wystarczający czas, by ogarnąć
syf, który Aleks hodował tygodniami. Nic więc dziwnego, że kiedy
rozległo się pukanie do drzwi, szafka, do jakiej upchnął ciuchy,
nie wytrzymała. Drzwiczki otworzyły się, a cała zawartość z
impetem wypadła na podłogę.
– Noż
ja pierdolę – zawarczał pod nosem, ale nie ponowił próby
wpakowania rzeczy z powrotem. Zły, że jego starania poszły na
marne, otworzył drzwi Jankowi, który zaraz zajrzał mu przez ramię.
– Co
tak huknęło? – zapytał zaalarmowany, a Aleks poczuł, jak robi
mu się gorąco ze wstydu. Bo przecież nie chciał się przyznawać,
że próbował ogarnąć swój wszechobecny burdel. Całe szczęście
jednak, że wzrok Białeckiego zatrzymał się na sześciopaku piwa,
jaki przytargał ze sobą Janek, bo dzięki temu mógł zgrabnie
zmienić temat.
–
Przyniosłeś piwo? – zapytał głupio, w końcu miał oczy i
widział, co takiego Jaś tu dotaszczył. Wolał jednak wyjść na
idiotę, niż tłumaczyć się, że właśnie robił szybkie
porządki.
– Mhm
– mruknął chłopak i spojrzał, jakby trochę zmieszany, na sześć
puszek Tyskiego owiniętych folią. – Tak pomyślałem, że może
masz ochotę posiedzieć i popić? – zapytał, przenosząc swoje
szare oczy na Aleksa, który na moment zdębiał. Cholera, przy Jaśku
czasem czuł się jak umysłowa ameba.
– No,
w sumie. Piwa się nie odmawia, no nie? – Wzruszył nonszalancko
ramionami, gratulując sobie w duchu swoją niewymuszoną postawę.
Może i miał papkę z mózgu, ale przynajmniej w odpowiednim
momencie potrafił doprowadzić się do porządku.
Jaś w
odpowiedzi uśmiechnął się lekko i przekroczył próg. Jego wzrok
od razu padł na wypadające z szafy rzeczy, na co momentalnie się
zaśmiał.
–
Powinienem już się przyzwyczaić – rzucił wesoło i zaraz
schylił się, by zabrać się za rozwiązywanie swoich czarnych
Timberlake'ów. – Ty raczej nie należysz do osób, które
odnajdują się w porządku – zażartował i ustawił buty przy
ścianie. Aleks przewrócił oczami i złapał za piwo, jasno dając
mu znać, co go w tamtym momencie interesowało najbardziej.
– Jak
chcesz, to zawsze możesz do mnie przyjść i posprzątać – odparł
bezczelnie, uśmiechając się przy tym szeroko. Jaś w odpowiedzi
prychnął i ruszył za gospodarzem do salonu, który nawet w jednej
setnej nie prezentował się lepiej niż przedpokój.
– Nie
przyzwyczajaj się – odpowiedział mu i usiadł na rozkopanej
pościeli na łóżku. Rozglądał się chwilę ciekawie dookoła,
zupełnie jakby był tu pierwszy raz. Prawda jednak była taka, że w
tym całym bałaganie odnajdywał Aleksa, jego przerzucone niedbale
przez krzesło spodnie, niedopitą kawę w szklance zalegającej na
stole, jakieś papierki po słodyczach porozrzucane wszędzie, a
nawet w tej pościeli, której Białeckiemu nie chciało się
chociażby odgarnąć na bok. – Chyba że znów będziesz mieć
jakieś załamanie nerwowe – dodał, jednak nie brzmiało to już
jak żart. Popatrzył na Aleksa z lekkim uśmiechem, by zaraz
sięgnąć po piwo.
Białecki
poczuł się dziwnie. Z jednej strony to miłe, że Jaś... cholera,
Jaś właśnie zadeklarował mu, że gdyby coś było nie tak,
pomógłby, ale z drugiej strony nie był przecież jakąś niezdolną
do życia ciotą z ciągłą depresją. Naburmuszył się więc nieco
i usiadł obok chłopaka, również łapiąc za puszkę.
–
Więc? Co u ciebie? – zapytał Janek neutralnym głosem i pociągnął
łyka alkoholu.
–
Byłem dzisiaj u mamy – odparł Aleks, zdziwiony, jak naturalnie mu
to przyszło. Nie musiał się spinać, zastanawiać się, ile chce
Jankowi powiedzieć. Po prostu mówił. – Rozmawiałem z nią,
niezbyt długo, góra piętnaście minut – mruknął, wpatrując
się w puszkę.
– O
czym? – zapytał Jaś, zerkając na niego.
– O
tym, że Piotr żyje w tragicznych warunkach. – Wzruszył
ramionami. – Nie chcę, żeby się odwoływała, jak już opieka
społeczna zabierze Piotrka. Niech wreszcie, chociaż raz w życiu,
zrobi coś dobrego i odpuści – odparł i spojrzał na Jaśka.
Kiedy ich wzrok się spotkał, serce zabiło mu mocniej. – A ty?
Bartek chyba nie był jakiś szczególnie zadowolony, kiedy mnie
poznawał – powiedział z rozbawieniem, próbując nakierować
rozmowę na temat Farbowanego, ale jednocześnie nie chcąc jawnie o
niego wypytywać.
– No
nie był – odparł Jaś i nagle zaśmiał się cicho. Pokręcił
głową. – Ale to... wcześniej przyjaźniłem się z nim dość
długo. I ta przyjaźń chyba na zawsze powinna zostać przyjaźnią
– mruknął, garbiąc się nieco. Aleks aż wciągnął powietrze w
płuca. To było dokładnie to, co chciał usłyszeć i mimo że
nabrał ochoty, żeby pochylić się do Jaśka i tak po prostu (po
raz kolejny tego dnia) go pocałować, nie zrobił tego. W zamian
wziął kilka naprawdę sporych łyków piwa, aż zakręciło mu się
na moment w głowie.
– To
po co z nim byłeś? – zapytał, na co Jaś wzruszył ramionami.
– A
ty po co byłeś z Maciejem? – odparł i posłał mu uważne
spojrzenie. – Tak po prostu czasem jest, nie? Myślimy, że z kimś
będzie nam dobrze – dodał i westchnął ciężko, gdy nagle
odchylił się do tyłu i bez żadnego skrępowania położył się w
poprzek na łóżku Aleksa. Białecki popatrzył na niego, a na myśl,
że Janek naprawdę dobrze wyglądał w jego pościeli, uśmiechnął
się do siebie głupio.
– A
może po prostu jesteś za młody na związki? – podsunął.
–
Osiemnaście lat to mało? – zapytał Jaś, patrząc na niego
badawczo.
–
Jesteś osiemnastoletnim gejem. W tym świetle to tak – odparł mu
i popił piwa.
–
Może – mruknął z zastanowieniem, zatrzymując swój wzrok dłużej
na nieco popękanym suficie. – A ty? – zapytał, przerywając
milczenie.
– Co
ja? – Aleks zmarszczył z niezrozumieniem brwi.
–
Byłeś kiedyś w dłuższym związku? – Jaś uniósł się na
ramieniu, żeby mieć lepszy widok na Aleksa, który zmarszczył
brwi, a na jego twarzy odbiła się konsternacja.
– W
dłuższym... chyba nie – odpowiedział, nie chcąc wdawać się w
żadne szczegóły. Bo co miał mówić Jaśkowi, że nie był w
żadnym związku? Ani w dłuższym, ani w krótszym? Oczywiście
pomijając jego długoletni układ z Krzysztofem, ale to dla
Aleksandra miało charakter czysto ekonomiczny.
Schneider
nie odpowiedział. Usiadł w milczeniu i popił piwo. Jemu też chyba
dobrze dzisiaj wchodziło, bo już po chwili zgniótł puszkę i
rzucił ją na podłogę. Głuchy łoskot uderzającego o panele
aluminium rozniósł się po pomieszczeniu. Aleks tylko zerknął
krótko na Jaśka, a gdy dostrzegł pochylającą się w jego stronę
sylwetkę chłopaka, aż zamarł w bezruchu, nerwowo oczekując tego,
co zaraz miało się wydarzyć. Najpierw poczuł ciepłą dłoń na
karku, ciągnącą go w swoją stronę, a później lekko wilgotne,
pełne usta nakrywające jego własne. Całe dalsze racjonalne
myślenie Białeckiego w jednej sekundzie poszło się kochać. Nie
miał pojęcia, dlaczego zawsze w tych momentach był niezdolny do
używania mózgu, jednak musiał przyznać, że to miało też swoje
plusy. Nie pamiętał, żeby przy kimkolwiek czuł się aż tak
zestresowany, jednak w ten przyjemny, uzależniający sposób. Nawet
Maciej... cholera, on też nie wywoływał w nim aż tak skrajnych
emocji.
Kiedy
delikatne, miękkie wargi Jaśka muskały jego usta, czuł, jak
odpływa. Całkowicie im się poddał. Na ślepo odstawił puszkę
piwa, by zaraz oprzeć ręce za sobą i nastawić się na
przyjmowanie pocałunków. Schneider tym razem był dość delikatny,
nie spieszył się tak, jak jeszcze kilka godzin temu; wiedział, że
mają na wszystko czas i... Ten drań. Ta mała (no, może nie aż
tak mała, Jasiek w końcu sporo nad nim górował, jeżeli chodziło
o wzrost), podstępna gnida wiedziała, po co tu przyjechała.
Zaplanował to od samego początku! A Aleks był tylko pionkiem,
który właśnie poddawał się jego zwinnemu językowi.
Nie
miał mu jednak nic za złe, mógł być tym cholernym pionkiem,
byleby tylko Jaś nie przestawał. Czuł bijące od chłopaka gorąco,
mocny zapach jego perfum, smak jego ust i jeszcze dotyk gładzącej
go po karku dłoni. Nawet nie wiedział kiedy, a opadł na pościel
pod wpływem napierającego na niego ciała. Jaś ani na moment nie
przerywał pocałunku, który z chwili na chwilę stawał się coraz
bardziej namiętny. To już nie było tylko muskanie ust, chłopak
przyspieszył ruchy, chwilami aż wgniatając Aleksa w kanapę. Ale,
cholera, niech wgniata, teraz Białecki pozwoliłby mu już chyba na
wszystko.
Nie
wiedział kiedy, a jego ręce znalazły się tuż nad głową,
przytrzymywane silnym uściskiem jednej dłoni Jaśka, który
swobodnie rozsiadł się na biodrach Aleksa, uniemożliwiając mu
gwałtowniejsze ruchy. Białecki, czując się tak unieruchomiony, aż
stęknął. Rany, to było szalenie podniecające! Nigdy nie myślał,
że bycie całkowicie zdominowanym stanie się jego erotyczną
fantazją. Na próbę poruszył się, sprawdzając, jaki ma zakres
możliwości. Jaś zamruczał coś w proteście i wzmocnił uścisk
na nadgarstkach, by zaraz odsunąć się i podciągnąć mu koszulkę.
Kiedy odsłonił jego chudą pierś, Aleks aż wciągnął powietrze
do płuc, które zaraz jednak z nich uleciało, bo osiemnastolatek
pochylił się, a następnie objął jeden z sutków ustami. Przez
ciało Białeckiego przebiegł silny prąd kumulujący się w dolnych
jego partiach. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz był tak podniecony,
miał wrażenie, że jeszcze trochę, a dojdzie w spodnie, co byłoby
dość żałosnym finiszem. Jaś na szczęście wyczuł jego prośbę,
bo już bez większego ociągania się ściągnął z Aleksandra
koszulkę, a następnie zabrał się za resztę ubioru.
Zaczęli
się szybko rozbierać, ciuchy stanowiły niepotrzebną barierę
między ich ciałami. Ubrania opadły gdzieś na podłogę, łącznie
z bielizną. Gdy tylko pozbyli się niepotrzebnych rzeczy, Janek od
razu przycisnął Aleksa do kanapy, wykorzystując moment jego
zdezorientowania. Zaczął go mocno całować, znów unieruchamiając
mu dłonie. Nagle jednak Białecki na nadgarstkach poczuł coś
jeszcze, jakiś materiał. Półświadomie spojrzał w górę, na
własne slipki, które teraz krępowały mu ręce. Z ust wyrwało mu
się głuche sapnięcie, a gdy poczuł dotyk ciepłej dłoni na
własnym członku, aż zamarł. To nie był jego pierwszy raz, miał
w końcu doświadczenie w seksie, ale czuł się tak, jakby właśnie
odkrywał coś nowego. Jasiek, jego ruchy, jego dotyk, pocałunki, to
wszystko było dla niego całkowitym fenomenem.
Poddał
mu się więc w zupełności. Niezbyt wiele robił podczas tego aktu,
Schneiderowi jednak chyba wcale to nie przeszkadzało. Jego (całkiem
duży) członek wciąż unosił się w erekcji i ani na moment nie
opadał.
Gdy
Aleks poczuł ciepłe, wilgotne usta chłopaka na swoim penisie, już
wiedział, że te ich pierwsze erotyczne podrygi zbyt długo nie
potrwają. Spojrzał w dół, z zafascynowaniem przyglądając się,
jak jego penis znika pomiędzy wargami Jasia. To była szybka akcja,
kilka ruchów języka chłopaka i Aleks doszedł, zapominając nawet
uprzedzić o tym kochanka. Jego całe ciało napięło się na kilka
sekund, a nieprzygotowany Jaś aż się zakrztusił.
–
Przepraszam! – krzyknął spanikowany Białecki, gdy Schneider
odsunął się od niego, kasłając. – To... Jezu – sapnął,
czując się jak jakiś podlotek, który jeszcze nie zna swojego
ciała. Czerwony na twarzy Jaś, z wilgotnymi ustami prezentował się
całkiem uroczo, ale gdy dołączyć do tego duszenie się spermą,
obrazek momentalnie tracił cały swój pobudzający wyraz.
W
pewnym momencie Janek zaśmiał się i pokręcił głową. Otarł
usta, a Aleks nieporadnie podniósł się do siadu. Czuł ogromne
zmęczenie, jednak wiedział, że powinien jakoś się zrewanżować.
Wyplątał nadgarstki ze swojej bielizny, by zaraz przyciągnąć
Janka do siebie i pocałować go mocno. Smak własnych soków może
nie był zbyt przyjemny, jednak skutecznie odrzucił rozmyślania o
tym na bok. Pchnął Jaśka na materac i od razu zabrał się za
robotę. W tym akurat był już doświadczony, kiedy więc trącił
główkę członka językiem, wiadome było, że chce zrobić to jak
najlepiej.
I
całkiem mu wyszło. Duszone przez Jaśka stęknięcia, jego
napinające się ciało, lekko drgające uda stanowiły odpowiednią
rekompensatę za ścierpniętą od pracy żuchwę. Kiedy już wyczuł,
że chłopak jest blisko, wystarczyło kilka ruchów ręki. Doszedł
na własny brzuch, tylko trochę ochlapując dłoń Aleksa. Białecki
nie czekając dłużej, od razu pochylił się do Jaśka i wiedziony
impulsem, pocałował go mocno. Chłopak odpowiedział na pieszczotę,
rozchylił usta, pozwalając Aleksandrowi go na moment zdominować.
Zaraz jednak lekko odepchnął kochanka i z szerokim, pełnym
zadowolenia uśmiechem, rzucił:
–
Czekaj, bo wiesz, coś po mnie tu spływa. – Wskazał na swój
ubrudzony spermą brzuch, a Białecki powiódł za jego ręką
wzrokiem. Zaśmiał się cicho i jakiś taki naprawdę radosny,
wychylił się po paczkę chusteczek, by podać je Jankowi. Chłopak
od razu zaczął się wycierać.
–
Zrobiłeś to z premedytacją – rzucił Aleks, siadając obok i
przyglądając się ruchom dłoni Jaśka czyszczącego swój brzuch z
lepkiej wydzieliny.
– Co?
– zapytał osiemnastolatek, a na jego ustach cały czas błąkał
się lekki uśmiech.
–
Przyjechałeś tu z tym piwem – wyjaśnił mu Aleks. Jaś zaśmiał
się, zgniatając chusteczkę, którą ostatecznie rzucił na
podłogę. Jeden śmieć w tę czy tamtą akurat różnicy tu nie
robił. – Przyjechałeś, żeby dokończyć, co zaczęliśmy u
ciebie – dodał z rozbawieniem, a Jaś w odpowiedzi uśmiechnął
się szeroko, dokładnie tak, jak Aleks uwielbiał. Na moment aż
zapatrzył się na chłopaka i po raz pierwszy od naprawdę dawna
miał wrażenie, że wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Po prostu
był szczęśliwy, nawet jeżeli wiedział, że ten stan nie potrwa
długo.
– No
– odparł Jaś bezczelnie i pochylił się do Aleksa. Patrząc mu
głęboko w oczy, powiedział: – Wiesz, co jeszcze zrobiłem z
premedytacją? – Białecki na moment wstrzymał oddech w płucach i
zaprzeczył ruchem głowy. – Wypiłem piwo, a jestem samochodem –
dodał i znów uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów.
– Nie mogę teraz wrócić.
Aleks
uniósł brwi, a gdy dotarł do niego sens słów, aż się zaśmiał
i pokręcił głową. Nawet jeżeli chciałby, nie mógł być zły,
bo... wizja spędzenia nocy z Jaśkiem nie malowała mu się wcale
tak źle.
– No
i co teraz? – zapytał, opierając się plecami o ścianę i
patrząc na Janka tak, jakby naprawdę nie miał pojęcia, co mogą w
tej sytuacji zrobić.
–
Bierzemy się za drugie piwo? – odparł Janek niewinnym tonem i
wychylił się po puszki, jakie stały na podłodze. Wzrok Aleksa
momentalnie powędrował na pośladki chłopaka, które jeszcze
lepiej prezentowały się nagie niż w spodniach. Uśmiechnął się
głupio pod nosem, nie mogąc oderwać wzroku od jego tyłka.
Nie
miał pojęcia, co się chwilę temu stało. Wszystko działo się
tak szybko, że ledwo to ogarniał, ale... ale nie miał zamiaru
żałować. W szczególności, że przecież mieli przed sobą
jeszcze całą noc. I po dwa piwa na głowę, a gdyby chcieli więcej,
Aleks mógłby wygrzebać im kilka zachomikowanych puszek z szafy.
W KOŃCU~ <3
OdpowiedzUsuńNo dobra. Ja jestem mega zadowolona. Może i się później coś posypie, ale ta chwila takiego słodkiego, romantycznego (?), namiętnego spotkania była już im potrzebna.
Bardzo przyjemny rozdział. Bardzo podobała mi się konfrontacja Aleksa z Bartkiem i ich stosunkowo podobne charaktery. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkają, bo może być kolorowo.
Jestem pozytywnie zaskoczona, bo myślałam, że to się tak ładnie nie rozwiąże jednak Jaś pokazał, że mu zależy i w sumie powoli zaczyna tu działać coraz bardziej co jest niesamowitym pozytywem. Już nie tylko ciągnie ich do siebie, ale coś w związku z tym robią.
I na koniec dodam, że Aleks coraz czulszy się staje. Chociażby w obyciu z mamą, albo przy rozmowie z Krzysztofem. Co ta miłość robi z ludźmi.
Pozdrawiam cieplutko i życzę weny na następne rozdziały i opowiadania :D
:D Świetne. Aleks pozwala sobie przy Jaśku na utratę kontroli i opuszczenie maski za którą się ukrywa, jestem bardzo mile zaskoczona, że Jasiek do niego wrócił, jeszcze tego samego dnia, i fantastycznie go "przeprosił" za incydent z Bartkiem <3. Scena łóżkowa po prostu urocza, Aleks nie wyszedł na takiego ogiera jakim chciałby być :P wyszło spontanicznie, takie akcje są najlepsze, cha cha. Pozdrawiam i dużo weny życzę! Sprawdzam co parę dni czy coś się pojawia u ciebie :P. WildMind
OdpowiedzUsuńNo i w końcu! :3 W sumie nie wiem co mogłabym więcej napisać, oprócz tego, że rozdział bardzo mi się podobał. Wszystko idzie do przodu i ku lepszemu (co może się wydawać złudne).
OdpowiedzUsuńTo tak tyle, żebyś wiedziała, że czytam :)
Pozdrawiam serdecznie. Weny!
Nawet takie krótkie komentarze, informujące, że dalej tu jesteście, są ważne.
UsuńDziękuję! <3
A ja powiem, że bardzo lubię tytuły rozdziałów. Podobają mi się mocno.
OdpowiedzUsuńLubię Jasia coraz bardziej. Sympatyczny chłopak, piwo przynosi, nic, tylko brać (w sensie to piwo) xD. Szczyt sprytu z tym samochodem no, no, ładnie @___@ szanuję pomysł. Bartek wydaje sie być spoko gościem, chociaż w niektórych momentach kojarzył mi się z tym "gangsterem" z "Chłopaki nie płaczą" XDDD, ale ogólnie wydaje się by spoko. No i Krzysztof @__@ przewija się co chwilę w najmniej oczekiwanych momentach, marudzi i chyba sam do końca nie wie o co mu chodzi :c szkoda mi go ale lubię jego ciapowatą postać.
Jestem mile zaskoczona, że rozdział pojawił się wcześniej, w dodatku jest tak dobry :333. Trzymam kciuki za chłopaków i za następne rozdziały! :D
Wiaderko weny zostawiam i do zobaczenia :3
Tytuły czasem bywają dla mnie strasznie problematyczne, a czasem przychodzą tak po prostu. Cieszę się jednak, że nie odrzucają. :)
UsuńCo do Krzysia, to już taki jest, że ciągnie się za Aleksem jak te flaki. :d Momentami naprawdę nie dziwię się Aleksowi, że ten facet tak go irytuje.
Tak się zastanawiam, O CHUJ CHODZI?! Dlaczego tak mało komciów pod TYM rozdziałem?! Właśnie spełniłaś najgłębsze fantazje czytelników, a tu paradoksalnie znikomy odzew. Miejmy nadzieję, że to kwestia czasu, może po prostu większość się jeszcze nie zorientowała.
OdpowiedzUsuńNaprawdę uwielbiam tutaj przebiegłość Jasia. To było naprawdę... ładne. W jakiś pokręcony sposób romantyczne. Nie wiem, czy to jest dobre słowo, ale.... To, co zrobił, mówi o wiele więcej, niż on sam mógłby Aleksowi powiedzieć.
Nie było zbyt wiele rozmów, za to czyny grały pierwsze skrzypce. Zresztą, chłopcy mieli przed sobą całą noc. Zastanawia mnie, jaki będzie ich poranek. Będzie niezręcznie, czy będą czuć, jakby znali się całe życie?
Szczerzę przyznam, że zaskoczyło mnie to krępowanie rąk ze strony Jaśka. Pomyślałam sobie: srsly? Dominowanie to jedno, ale wiązanie to już zabawa na wyższym poziomie i nie, żebym miała coś przeciwko, zwłaszcza że Aleksowi się podobało, po prostu zastanawiam się teraz, czy Jaśka w ogóle nie kręci jakieś BDSM? :D No i w dodatku te MAJTKI? S R S L Y? Bardzo... kreatywnie xd
Niewidzialna skorupa Aleksa zdecydowanie już pękła i zaczęła kawałkami odpadać. Już nie może udawać, że nie ma uczuć i nic i nikt go nie obchodzi. Good for him.
Czekam na następny rozdział. Z niecierpliwością.
Bye~
Szczerze mówiąc wyświetleń od jakichś 2 rozdziałów tylko przybywa, więc myślę, że ludziom się po prostu nie chce. ;)
UsuńA z tym BDSM to jeszcze pomyślę! :D Mogłoby być zabawnie, jeszcze czegoś takiego nie opisywałam.
Rozdział wcześniej niż w sobotę :D ze też dopiero się zorientowałam xD
OdpowiedzUsuńMiły rozwój wydarzeń :D ach długo wyczekiwany hihi
Cieszę się choć nadal wszystko może się jeszcze wydarzyć.
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :D
Pozdrawiam serdecznie,
Elda
Od czasu do czasu będę Was tak zaskakiwać :D
UsuńHej :) Tak sobie czytam to opowiadanie i stwierdziłam, że w końcu skomentuję. Szczególnie po takim rozdziale. Fajnie, że w końcu Aleks i Jasiek się do siebie zbliżyli, chociaż pewnie nadal nie będzie między nimi zbyt cukierkowo. Ale powiem ci, że to opowiadanie bardzo mi się podoba ze względu na charaktery bohaterów i relacje między nimi. Jest coś takiego, że oni nie wydają się tacy czarno-biali, banalni. Każdy ma swoją drugą stronę, i kiedy już zaczynam kogoś nie lubić, to znowu okazuje się, że może warto się mu dokładniej przyjrzeć. I odwrotnie, nie ma jeszcze postaci, którą polubiłabym w 100%. Relacja Aleksa i Krzyśka jest dla mnie strasznie ciekawa. Momentami zastanawiam się, czy starszy chce mieć kochanka, czy raczej syna, który od czasu do czasu by się nim zaopiekował, spędził czas, porozmawiał i zrozumiał. Relacja Piotrka z rodzicami też jest fajnie opisana. Doskonale pokazałaś to rozdarcie dziecka między własnym interesem a miłością do rodziców, jacy by oni nie byli.
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo się wciągnęłam. Oby tak dalej. Dużo inspiracji życzę.
Pozdrawiam,
Agnieszka
Na wstępie podziękuję za komentarz. Bardzo mi miło, że się odezwałaś. :)
UsuńGdy ludzie piszą mi, że nie potrafią do końca polubić postaci (ale w tym pozytywnym znaczeniu), czy też że każdy z moich bohaterów ma coś za uszami, czuję, że idę z opowiadaniem w dobrym kierunku. Nie lubię tworzyć tylko tych złych, czy tylko tych dobrych. Wychodzę z założenia, że ludzie są różni, a żeby być wiarygodnym to należy tę różnorodność oddać. Jeżeli w jakimś stopniu mi się to udaje, mam wrażenie, że chociaż w połowie daję radę spełnić postawione przez siebie wymagania.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz. To miłe, kiedy wiem, że nie piszę dla siebie. :)
Pozdrawiam,
DW.