Ta-dam! Wyrobiłam się. Jakoś ostatnio całkiem nieźle mi to wychodzi.
Ślicznie dziękuję za taki odzew pod poprzednim rozdziałem. Jesteście niezrównani w motywowaniu mnie. :)
EDIT:
Wczoraj wypuszczono nową piosenkę Biersacka: https://www.youtube.com/watch?v=H3ckSpb5kNE Abstrahując już od tego, czy jest dobra, czy nie (można wyłączyć dźwięk, chociaż ja tam uwielbiam jego głos), miło sobie na niego popatrzyć i na te zmarszczone groźnie brwi (tak, jestem ich fanką). No, Teo, gust to ty masz.
EDIT:
Wczoraj wypuszczono nową piosenkę Biersacka: https://www.youtube.com/watch?v=H3ckSpb5kNE Abstrahując już od tego, czy jest dobra, czy nie (można wyłączyć dźwięk, chociaż ja tam uwielbiam jego głos), miło sobie na niego popatrzyć i na te zmarszczone groźnie brwi (tak, jestem ich fanką). No, Teo, gust to ty masz.
Niebetowane
Rano było tak dobrze
Teodor
praktycznie nikogo nie znał. Kojarzył jedynie współlokatorkę
Rafała, niską, pulchną dziewczynę, która kilkanaście dni temu
otworzyła mu drzwi i wpuściła go do pokoju Rzepy. Gdzieś jeszcze
kręcił się Boguś, przywitali się, pogadali nawet ze sobą
chwilę, jednak już po chwili Bohdan zniknął gdzieś, zdradzając
jeszcze Teodorowi, że podoba mu się któraż z obecnych tu
dziewczyn. Teodor pożyczył mu powodzenia i to byłoby na tyle,
więcej interakcji z imprezowiczami nie doświadczył, bo zamiast
chodzić i się witać, został przykuty do kanapy. Mimo wszystko
wcale nie czuł się obco, chociaż rzeczywiście otaczały go same
nieznajome twarze.
–
Masz, zrobiłem ci. Słabego, tak jak chciałeś. – Popatrzył na
lekko pijanego Andrzeja, stojącego tuż przed nim z wyciągniętą
dłonią.
–
Dzięki – odpowiedział, odbierając biały, plastikowy kubek z
drinkiem. – Długo chcesz siedzieć? – zagadnął. No bo on to by
najchętniej wrócił już do mieszkania i zaległ w łóżku. Może
nawet powtórzył co nieco z wczorajszej nocy...
Andrzej
jednak wzruszył ramionami, żeby zaraz znowu wyciągnąć przed
siebie rękę, tyle tylko, że już nie z zamiarem podania mu kubka.
Nim Teodor zdążył się uchylić, Andrzej już czochrał mu włosy
z szerokim uśmiechem.
–
Wiem o czym myślisz – powiedział tylko, mrugnął jeszcze
zawadiacko, po czym, jakby nigdy nic, odwrócił się i odszedł,
zostawiając zawstydzonego Teodora na kanapie w pokoju współlokatorek
Rafała.
Kamiński
westchnął ciężko i popatrzył na ciemny płyn w kubku. Wódka z
colą, obowiązkowy drink na każdej domówce, pomyślał, żeby po
chwili pociągnąć solidnego łyka i zaraz się skrzywić. Andrzej
chyba nie miał pojęcia, co to słaby drink.
– Aż
tak kopie? – usłyszał znajomy głos. Popatrzył na bok, na Rafała
siadającego tuż obok na kanapie.
–
Trochę... masz, spróbuj. Słaby drink według Andrzeja –
powiedział i podał mu kubek, postanawiając na moment zapomnieć o
całej gimnazjalnej przeszłości i o swoim uprzedzeniu do Rafała. W
końcu udało mu się przekroczyć magiczną granicę przyjaźni z
Andrzejem, cała reszta przestawała już mieć znaczenie.
– No.
– Rafał wcale się nie skrzywił, po spróbowaniu Andrzejowego
specyfiku. – Niczego innego po nim nie można było się spodziewać
– dodał i uśmiechnął się z rozbawieniem.
–
Chyba tak. – Pokiwał głową i odebrał kubeczek, żeby zaraz
zamilknąć ze skrępowaniem. Tak właściwie to nawet nie wiedział
o czym rozmawiać z Rafałem. Jego obecność obok z jednej strony
przytłaczała, ale z drugiej Teodor czuł osobliwą wdzięczność,
że nie siedzi teraz sam. W końcu naprawdę nikogo tu nie znał.
– A
to... – zaczął nagle Rafał. Teodor popatrzył na niego kątem
oka i dopiero teraz dostrzegł jego zaczerwienioną od alkoholu
twarz. Rzepa zdążył już coś wypić zanim tutaj z Andrzejem
przyjechali. – Z Andrzejem. Na schodach...?
Teodor
poczuł, jak robi mu się gorąco. Sam jednak nie wiedział dlaczego
– przez zawstydzenie, czy może jednak złość? Bo co Rafała
obchodziły jego stosunki z Andrzejem? Po co o nie wypytywał?
– Tu
chyba nie ma co tłumaczyć – prychnął zły i dopił drinka do
połowy. Już nawet się nie skrzywił, zbyt zajęty wyzywaniem
wścibstwa Rzepy w myślach.
–
Stało się coś między wami? – zapytał w końcu, przestając się
motać.
–
Najwyraźniej tak – odpowiedział, a w jego głosie pobrzmiewało
zadowolenie. Zerknął na Rafała, na jego skonfundowany wyraz
twarzy, przez który poczuł się jeszcze lepiej. Tak, całował się
z Andrzejem. Tak, sprawy potoczyły się w dokładnie takim kierunku,
jaki Teodor wymarzył sobie już parę lat temu. Wszystko się
układało, a Rafał niech przestanie wtykać nos w nieswoje sprawy.
Rzepa
nie odpowiedział jednak od razu. Zamilkł, obracając w dłoni
swojego drinka i wpatrując się z zastanowieniem w jakiś punkt
przed sobą.
–
Uważaj lepiej – powiedział w końcu, tym jednym zdaniem
doprowadzając Teodora do wrzenia ze złości.
–
Niby na co? – fuknął, pewny, że Rafał chciał jakoś jemu i
Andrzejowi zaszkodzić.
– Nie
jestem głupi – mruknął. – Zauważyłem, że coś czujesz do
Wrony. – Wzruszył ramionami, ale nim Teodor miał szansę
wybuchnąć i coś mu odpyskować, zaraz dodał: – On jest dobrym
kumplem. Pewnie tak na to wszystko nie patrzy, ale naprawdę w
patowych sytuacjach można na niego liczyć. – Znów obrócił
kubek w dłoniach, marszcząc mocno w zastanowieniu brwi, tak, że na
jego czole pojawiło się kilka głębokich bruzd. Ani na moment
jednak nie spojrzał na Teodora, jakby bojąc się konfrontacji z
jego wzrokiem. – Ale myślę, że to nie jest dobry materiał na
faceta. On... lubi zmiany.
– Ta?
Mówi to ten, który lizał się z jakimś pierwszym lepszym i
prowadził go do łóżka? – prychnął Teodor, w którym buzowało
już poirytowanie słowami Rafała.
Rafał
wzruszył ramionami.
–
Każdy ma swoje potrzeby. – Wreszcie na niego spojrzał. Małe,
świńskie oczka spotkały się z dużymi, niebieskimi oczami
Teodora, teraz zasnutymi mgiełką zdenerwowania.
–
Dokładnie. Każdy ma swoje potrzeby – prychnął Teodor, żałując,
że nie może teraz z gracją wstać i odejść. W jego głowie on i
Andrzej już po pierwszym seksie stali się parą. Był naiwnym
romantykiem, ale zawsze marzył mu się stabilny, długoletni związek
– wspólne mieszkanie, jakiś wspólny zwierzak, powroty z pracy i
obiadki. Wiedział, że pewnie różnił się w swoim myśleniu od
innych rówieśników, w szczególności od tych homoseksualnych, bo
dzisiaj monogamia nie była modna. Modne za to było zaliczanie kogo
popadnie, szukanie seksu na Fellow i Grindr, a później chwalenie
się znajomym.
–
Dobra. Nic już więcej nie mówię. – Rafał wzruszył ramionami.
– W kuchni jest pizza, przynieść ci może kawałek? –
zaproponował, zmieniając temat.
–
Możesz – odpowiedział łaskawie Teodor.
–
Jakiś sos? Mamy barbecue, czosnkowy i zwykły keczup.
–
Keczup.
–
Okej, to chwila – powiedział, wstał i odszedł, żeby po chwili
wrócić do Teodora z dwoma kawałkami pizzy hawajskiej. Bez słowa
znów usiadł tuż obok, jakby nie mając nic lepszego do roboty.
Teodor jednak nie chciał już z nim rozmawiać, zajął się więc
jedzeniem, a gdy skończył, stwierdził, że idzie do toalety.
–
Pomogę – zaproponował zaraz Rafał, już zrywając się z kanapy.
–
Nie, dzięki. – Skrzywił się. – Dojdę sam. – A później
znajdę Andrzeja i namówię go na powrót.
Tak jak
pomyślał, tak też zrobił. Wrońskiemu impreza nie przypadła do
gustu, więc nie trzeba było nawet długo z nim debatować o
powrocie. Pół godziny później Rafał już pomagał Teodorowi
zejść ze schodów, a później wsadził go do taksówki.
–
Poradzicie sobie później? – zapytał jeszcze.
–
Mówiłem, że nie jestem kaleką – prychnął Teodor, przewracając
oczami. Już chciał powiedzieć, żeby Rafał zamknął te drzwi, bo
zimno, kiedy zobaczył jego minę. Jakąś taką zawiedzioną,
smutną, a na dodatek lekko podchmieloną – zupełnie jak u
skarconego, Bogu ducha winnego psiaka. Coś aż ścisnęło Teodora w
piersi na ten widok, od razu też pomyślał, że może faktycznie
przesadził dzisiaj z byciem niemiłym? – Poradzę sobie –
zapewnił i ostatecznie nawet uśmiechnął się lekko. – Dzięki
za wszystko.
–
Jasne – odpowiedział Rafał, kiwnął głową i zatrzasnął
drzwi. Patrzył jeszcze chwilę na Teodora przez szybę, aż wreszcie
odwrócił się i zgarbiony ruszył w kierunku kamienicy.
Taksówka
po chwili odjechała.
***
–
Chujowe – orzekł Andrzej z miną znawcy. – Kraków lepszy.
Jakbyśmy tam na wycieczkę pojechać nie mogli.
– Do
Krakowa jeździ się na każdą wycieczkę klasową. Warszawa jest
przynajmniej miłą odmianą – stwierdził Oskar, który w wielu
kwestiach nie zgadzał się z Andrzejem i nie bał się tego wyrażać.
Zdaniem Teodora był też w dziwny sposób znacznie doroślejszy niż
cała reszta ich klasy – może właśnie dlatego nie robił sobie
żartów z Kamińskiego, bo po prostu nie widział w tym niczego
zabawnego?
– No
ale spójrz na to. Pałac Kultury. – Prychnął z pogardą. –
Przy Sukiennicach wygląda jak PRL-owsie gówno.
–
M-ma s-swój u-urok – dodał cicho Teodor, cały blady na twarzy.
Nie chciał nic mówić, że poobiedni spacer, na jaki zabrały ich
wychowawczynie, okropnie go zmęczył. Nic zresztą dziwnego, przez
cały dzień zjadł jedynie jabłko i to jeszcze niecałe.
–
Chyba urok postkomunistycznego reżimu. Beznadziejna ta wycieczka,
wyrzucona kasa w błoto.
–
Mnie się podoba. – Oskar wzruszył ramionami, zatrzymał się
jeszcze, cyknął zdjęcie aparatem cyfrowym, jaki zapewne pożyczyli
mu rodzice, po czym pędem dołączył do wycieczki.
–
Warszawka jest przereklamowana. Jak już wyprowadzę się od
rodziców, na pewno zamieszkam w Krakowie – stwierdził Andrzej, a
Teodor zerknął na niego uważnie. – A ty? – zapytał.
–
J-ja?
– No
przecież nie Oskar. – Przewrócił oczami.
Teodor
wzruszył ramionami. Nie zastanawiał się jeszcze nad tym, chociaż
mama czasem pytała, na jakie studia chciałby iść. Był jednak
dopiero w gimnazjum, niedawno napisali testy na zakończenie
trzyletniej nauki, teraz myślał o liceum, a nie o studiach.
–
M-może b-być Kra-ków. – Kiwnął głową, zdając sobie sprawę,
że gdyby Andrzej chciał jechać nawet na drugi kraniec Polski, do
Gdańska, to i tak by z nim pojechał. Miasto, w którym miał
studiować, niewiele go obchodziło.
– No
i super – powiedział Andrzej uśmiechając się nagle szeroko. –
Wynajmiemy razem mieszkanie, co ty na to? – zapytał, wlepiając w
Teodora to swoje cholernie błękitne, ciekawskie spojrzenie,
przyprawiające go o szybsze bicie serca. Zaczerwienił się i
wiedząc, że nic nie będzie w stanie z siebie wydusić, kiwnął
głową. – No to byle do końca szkoły. Może średnią też
wybierzemy tą samą?
Teodorowi
zakręciło się w głowie. Sam już nie wiedział, czy to przez
rozpierające go od wewnątrz szczęście, że Andrzej nie chciał go
opuszczać tak samo, jak Teodor nie chciał opuszczać Andrzeja, gdy
w pewnym momencie zabrakło mu tchu. Słońce, pomimo później
godziny, prażyło z nieba, tylko wywołując u Teodora silniejsze
zawroty.
Nie
wiedział kiedy, a zemdlał. Nim jednak odpłynął, zdążył
zauważyć tylko przestraszoną minę Andrzeja.
***
Wrócili
do mieszkania bez słowa, bo wspinaczka po schodach skutecznie ich
wykończyła. Teodor musiał przyznać, że z Rafałem pokonanie
nawet najbardziej stromych stopni przychodziło mu łatwo, przy
Andrzeju już niestety nie miał tego komfortu. Andrzej mógł go
przytrzymać, nieść kule, obejmować w pasie i starać się
asekurować – ale to byłoby na tyle. Nie miał takiej siły jak
Rafał, nie podniósłby go oraz nie zaniósł na piętro.
Ostatecznie jednak udało im się jakoś dojść na górę. Teodor
dokuśtykał z uniesioną nogą do pokoju, bo nie chciał się
szamotać z kulami i budzić Bartka, a Andrzej poszedł za nim.
Zrzucili z siebie kurtki, Teodor przysiadł na łóżku i zdjął
buty. Kątem oka zerknął na Wrońskiego, ale wciąż milcząc,
zabrał się za ściąganie ubrań.
–
Przyniosę wodę, co? – zapytał szeptem Andrzej.
–
Okej – odpowiedział równie cicho Teodor i kiedy Andrzej już
wyszedł z pokoju, narzucił na siebie koszulkę z logiem Black veil
Brides, w której zazwyczaj spał. Cały czas jednak czuł lekkie
poddenerwowanie, z którym nie mógł sobie poradzić nawet ten
mocny, Andrzejowy drink. Jak będzie wyglądać ta noc? Andrzej wróci
do siebie na materac? Czy może wylądują tam razem? Albo tym razem
zalegną w łóżku Teodora?
–
Nalałem z kranu, ale ponoć można taką pić – powiedział,
niosąc wielki kufel od piwa z wodą w środku.
–
Ponoć – odpowiedział Teodor, zerkając ciągle na Andrzeja
nerwowo.
–
Rozmawiałeś z Rzepą – bardziej stwierdził, niż zapytał.
Teodor uniósł brwi w zdziwieniu, nie spodziewając się teraz
usłyszeć czegoś takiego od Andrzeja. Raczej nie myślał, że w
nocy, kiedy mogliby robić ze sobą praktycznie wszystko, Andrzej
zagada o Rzepę.
–
No... rozmawiałem – przytaknął.
Andrzej
odstawił kufel na biurku, zatrzymując swoje lekko pijane, ale
jakieś takie zdeterminowane spojrzenie na Teodorze.
– O
czym? – brzmiał poważnie, a ton jego głosu sugerował, że
kłamstwo ze strony Teodora byłoby teraz niewskazane.
Serce
momentalnie przyspieszyło swoje bicie w klatce piersiowej Teodora.
Zwilżył usta, nie wiedząc dlaczego miał dziwne poczucie perwersji
płynącej z tej sytuacji. Andrzej był naprawdę stanowczy, ale on,
tak czy siak, mógł mu skłamać. Mógł nie powiedzieć mu prawdy,
a w odwecie Andrzej mógłby coś mu zrobić... I, cholera, to coś
mogłoby być przyjemne.
–
Tak... po prostu – powiedział i wzruszył ramionami, wciągając
nerwowo powietrze, kiedy Andrzej do niego podszedł.
–
Mówił ci coś o mnie? – zapytał, nachylając się do Teodora i
patrząc mu z bliska w oczy. O ile wcześniej serce Teodorowi
łomotało mocno w piersi, o tyle teraz już chyba miało zamiar z
niej uciec. Patrzył na niego, czując, że chyba zaczynają
prowadzić jakąś dziwną grę.
–
Może? – odpowiedział, odpowiadając na spojrzenie Andrzeja bez
skrępowania. Zwilżył wargi, mając ogromną ochotę złapać
Andrzeja za przód koszulki, przyciągnąć do siebie i mocno
pocałować.
– Nie
lubię kiedy się o mnie mówi za plecami – powiedział jeszcze
Andrzej, chyba już rozumiejąc co takiego dzieje się w głowie
Teodora. Uśmiechnął się w ten swój drapieżny sposób, kątem
ust, zupełnie jak Andy Biersack widniejący na plakacie za jego
plecami. Ale Andy teraz już naprawdę nie dorastał Andrzejowi do
pięt. Teodor nawet przestał ich porównywać, miał w końcu
swojego unikatowego Andrzeja Wrońskiego.
– Coś
tam mówiliśmy – odparł cicho Teodor, oddychając głęboko. Miał
wrażenie, jak atmosfera dookoła nich z każdą chwilą gęstnieje
coraz bardziej. Wreszcie nie wytrzymał, złapał Andrzeja za
koszulkę i pociągnął na siebie. Wylądowali na łóżku, całując
się energicznie, błądząc dłońmi pod swoimi ubraniami.
– Nie
gadaj już z nim o mnie – warknął w pewnym momencie Andrzej,
kiedy na chwilę oderwał się od ust Teodora, żeby zaraz na ułamek
sekundy znowu do nich powrócić. – Rozumiesz? – zapytał,
ponownie przerywając pocałunek i patrząc na Teodora z mocą. –
Nie wiem co ci on takiego nagadał, ale nie gadaj z nim.
Teodor
na moment aż wstrzymał powietrze w płucach. Andrzej był
zazdrosny?
–
Ja... – Nie dokończył. Andrzej przyszpilił go do materaca,
zaczynając szybko ściągać z niego ubrania.
A
później już była tylko przyjemność. I szczęście, bo Andrzej
naprawdę był zazdrosny o Rzepę, ale Teodor w tamtym momencie już
nawet o nim nie myślał. Miał w końcu tuż obok siebie nagie,
gorące ciało Andrzeja. Tyle mu wystarczyło.
Gdyby
tylko Wroński zechciał dopuścić go jeszcze bliżej, Teodor z
pewnością już postarałby się, żeby zawsze było im razem ze
sobą dobrze. Ale może i to marzenie się spełni?
***
Poranek
należał do jednych z najlepszych poranków w życiu Teodora.
Możliwość obudzenia się tuż obok Andrzeja, w jego ramionach,
przez co dosłownie wszędzie czuł jego charakterystyczny zapach
drogeryjnych perfum pomieszanych z zapachem papierosów, była dla
Kamińskiego jak utrafienie szóstki w totka – niemożliwa, kiedy o
tym myślał przed całym zdarzeniem, ale gdy już się trafiła,
okazała się spełnieniem największych marzeń. No i wciąż nie
mógł w to uwierzyć, gdyby trafił tę cholerną szóstkę pewnie
też by nie dowierzał.
– Co
się wiercisz? – wyburczał sennie Andrzej, przebudzając się na
moment. Teodor wlepił w niego szczęśliwe spojrzenie, uważnie
badając wzrokiem bardzo jasną, gdzieniegdzie usłaną wągrami
twarz, szczupły nos i wreszcie wąskie, teraz spierzchnięte usta.
Niewiele myśląc pochylił się do nich i je pocałował.
Niech
to się nie kończy. Nigdy. Niech tak będzie już zawsze.
Andrzej
uchylił powieki, a uśmiech, którym obdarzył Teodora był
najpiękniejszym uśmiechem, jakiego kiedykolwiek w życiu
doświadczył. Teodor zawsze kochał Andrzeja, ale teraz, po tym
wszystkim miał wrażenie, że tylko kocha go jeszcze bardziej... o
ile to w ogóle możliwe.
– Hej
– powiedział Andrzej, patrząc na niego z bliska zaspanymi oczami.
Jego ochrypły głos wywołał u Teodora gęsią skórkę i przyjemny
dreszcz przebiegający przez całe ciało.
– Hej
– odpowiedział, nie ruszając się ani o centymetr.
Obaj
zamarli w bezruchu, przez kilka chwil mierząc się dopiero co
rozbudzonymi spojrzeniami. Niebieskie na błękitne, błękitne na
niebieskie. Oddech przy oddechu – trochę nieświeże, no bo
poranne, ale kto by się przejmował – a ciało przy ciele.
Teodor
nie wiedział jak długo tak leżeli, ale był przekonany, że tyle
wystarczyło, by całkowicie go roztopić od wewnątrz. Andrzej nie
zachowywał się jak Andrzej, którego znali wszyscy. Teraz był
Andrzejem Teodora. Na samą myśl miał wrażenie, że zaraz naprawdę
się rozpłynie.
Nie za
dużo tego dobrego jak na jeden poranek?
Andrzej
wyciągnął rękę. Chuda dłoń powędrowała w stronę jego
twarzy, zatrzymała się przy kąciku prawego oka. Szorstki palec
strzepnął coś stamtąd, a spierzchnięte usta wygięły się w
szeroki uśmiech, ucinający intymny moment, jaki zdążył powstać.
–
Śpiocha miałeś – powiedział z lekkim rozbawieniem i wstał
nagle, żeby zaraz przeciągnąć się na rozbudzenie. Kręgi
kręgosłupa przesunęły się pod jasną, wyglądającą na
niezwykle cienką skórą, a jakieś kości strzeliły głośno i
boleśnie. – To co? Śniadanie? – zapytał, a Teodor, chociaż
zawiedziony przerwaniem takiej chwili, nie mógł się nie
uśmiechnąć.
– Nie
ma nic w lodówce.
–
Spoko. Może skoczę do Maca, co? Uwielbiam te ich oferty
śniadaniowe.
Teodor
wzruszył ramionami i spojrzał w dół, na swój brzuch. Czy mu się
wydawało, czy był jakby większy?
– Ja
nie chcę.
– No
to postanowione. Czekaj, skoczę tylko i zaraz jestem. – Widok
nagiego Andrzeja krzątającego się po pokoju był przezabawny, ale
jednak Teodor chłonął go wzrokiem, chcąc zapamiętać każdy
fragment jego chudego ciała. Każdy pieprzyk odbijający się na
jasnej skórze, każdy ciemny włosek... nawet kształt lekko
owłosionych pośladków wydawał się godny zapamiętania.
A co,
jak sobie to wszystko ubzdurał? I jak za chwilę wszystko okaże się
tylko głupim snem?
Potrząsnął
głową. Nie. Andrzej tu był, spał z nim, przytulał i całował, a
teraz na dodatek szedł po śniadanie.
To
wszystko rzeczywiście miało miejsce.
***
Andrzej
był jak kot – gdy już wyszedł, nigdy nie tłumaczył się dokąd
idzie, a później potrafił nie wracać przez długie godziny,
szlajając się Bóg jeden wiedział gdzie. Wracał kiedy chciał,
zazwyczaj cholernie głodny, a kiedy obżarł już Teodora z
jedzenia, zazwyczaj uważał że sama jego obecność wystarczy za
podziękowanie. Zupełnie jak kot – taki czarny, chudy, może
odrobinę wyliniały, ale wciąż młody i chętny do wałęsania
się. Podrapie, gdy ma zły humor, a w innej chwili łaskawie pozwoli
się pogłaskać. No i zwieje, kiedy tylko spuścisz go ze wzroku.
Teodor
popatrzył na zegarek. Andrzej nie wracał, a przecież mówił, że
idzie tylko do sklepu po coś słodkiego (taką już miał zasadę,
że zawsze po obiedzie zapychał się jeszcze słodyczami). Minęły
już jednak dwie godziny, a Andrzeja dalej nie było widać. Teodor
wysłał mu jedną wiadomość – „żyjesz?” – i uznał, że
tyle wystarczy. Dobrze znał już Andrzeja, wiedział, że takie
zbytnie zawracanie mu głowy nie przyniesie żadnych pozytywnych
skutków. Jeśli Andrzej chciał gdzieś pójść, no to szedł, nie
bardzo przejmując się konsekwencjami.
Teodor
nie mógł jednak pozbyć się przeczucia, że było za dobrze. Tak
po prostu za dobrze, więc zaraz powinno coś pójść nie tak, żeby
szara, zwykła rzeczywistość znów mogła wysunąć się na
pierwszy plan i pochłonąć jego nudne życie.
Minęła
godzina. Druga, a później trzecia. Telefon milczał, Teodor napisał
drugiego SMS-a.
„Mogłeś
chociaż powiedzieć, że gdzieś idziesz” – wysłał i zaraz
pożałował, bo wiadomość brzmiała pretensjonalnie. Jakby był
poirytowaną żoną, czekającą na powrót męża. Prawda była
jednak taka, że Andrzej nie dawał mu żadnych deklaracji. To on sam
stworzył sobie je w głowie myśląc, że teraz już wszystko
pójdzie tak, jak to sobie kiedyś tam wymarzył.
On
jest dobrym kumplem. Ale myślę, że to nie jest dobry materiał na
faceta – jak na zawołanie przypomniał sobie słowa Rafała.
Potrząsnął głową, wcale nie chcąc w nie wierzyć. Przecież
rano było tak dobrze.
Andrzej
jest jak kot. Powałęsa się i wróci, stwierdził ostatecznie i
opadł ciężko na łóżko z „Opowieścią zimową” Szekspira w
dłoni. Jak poinformowała go Natalia, musieli ją przeczytać już
na następne zajęcia, na których chciał się zresztą pojawić.
Przynajmniej
miał czym zająć myśli, dopóki Andrzej nie wróci ze swojej
kociej tułaczki. Najgorsza jednak była frustracja, która z każdą
minutą coraz bardziej narastała w Teodorze i utrudniała mu
skupienie się na lekturze.
Bo co
takiego Andrzej mógł teraz robić? Dlaczego po takim poranku po
prostu wyszedł i nie wrócił?
Miał
już Teodora dosyć?
Na
zegarze pojawiła się godzina dwudziesta druga, a mieszkanie, nie
licząc Bartka zamkniętego w swoim pokoju, wciąż świeciło
pustkami. Niepokój wzrastał w Teodorze z każdym kolejnym
kwadransem, podczas którego jego telefon milczał uparcie, nie dając
znaku życia ze strony Andrzeja.
Rafał,
w jego głowie pojawiła się kolejna myśl, może jest z
Rafałem?
Nie
zastanawiał się dłużej, złapał za telefon i od razu zadzwonił
do Rzepy, nie bawiąc się już w żadne SMS-y. Chciał tylko
dowiedzieć się, czy przypadkiem nie są na jakiejś imprezie...
trzeci dzień pod rząd, jeżeli chodziło o Andrzeja, ale taki wynik
wcale by Teodora nie zaszokował.
–
Halo? – usłyszał zaspany głos Rafała. W tle nie usłyszał nic,
cisza, żadnych odgłosów rozmów, muzyki, czy czegokolwiek, co
potwierdziłoby domysły Teodora.
–
Jesteś u siebie? – zapytał, żeby jeszcze się upewnić.
–
No... tak. Jestem – odpowiedział ochryple, jakby jeszcze
paręnaście sekund temu smacznie sobie spał, a telefon od Teodora
mu to udaremnił.
–
Sam?
Chwila
ciszy. Kamiński nie miał pojęcia, że to pytanie zabrzmiało
dziwnie.
– W
sensie... pytasz, czy mam kogoś w łóżku? – odezwał się w
końcu Rafał, a Teodor jak na zawołanie poczuł napływ gorąca.
Był pewny, że właśnie zaczerwienił się po same koniuszki uszu
ze wstydu... Momentalnie przed oczami pojawiła mu się scena w
pokoju Rzepy, której był świadkiem. Nie wiedział dlaczego, ale
oprócz zawstydzenia poczuł coś jeszcze... jakby złość? Nie,
niedorzeczne. Miał przecież Andrzeja, dlaczego niby miałby być
zazdrosny o Rafała? Niech sobie sprowadza kogo tam chce, pieprzy się
z kim chce, łapie choroby jakie chce!
–
N-nie! – Chciał powiedzieć to stanowczo, jednak głos mu się
załamał, za co zaraz przeklął się w myślach. – Nie, jasne, że
nie. Nie obchodzi mnie to – dodał dla jasności. – Chodzi mi o
Andrzeja. Wyszedł gdzieś i już parę godzin go nie ma. Myślałem,
że jest może z t-tobą – i znów mu się głos załamał. Jego
umysł pozostawał nieubłagany, wciąż podsyłając mu wyobrażenia
szerokich ramion Rzepy obejmujących jakiegoś obcego chłopaka.
–
Teo, ja dopiero z pracy wróciłem – sapnął ciężko Rafał, a w
słuchawce było słychać szelest, jakby rozmówca właśnie zmienił
pozycję i jakby telefon otarł się o pościel. – Położyłem się
spać może z pół godziny temu. Niektórzy muszą pracować, bo nie
dostają darmowych noclegów i żarcia od znajomych – rzucił
jeszcze wyjątkowo kąśliwie, ale Teodor postanowił nawet tego nie
skomentować.
– To
nie wiesz, gdzie jest Andrzej?
– Nie
mam pojęcia. Pewnie gdzieś poleciał. Ktoś zadzwonił, a on
stwierdził, że nie ma jeszcze dość alkoholu czy zielska. Mówiłem
ci zresztą wczoraj – przypomniał, na co Teodor momentalnie
pożałował, że w ogóle wykręcił numer Rzepy. Nie chciał już
tego słuchać, nie chciał wierzyć, że to mogłaby być prawda.
Przecież rano było tak dobrze.
–
Dobra, mniejsza już – prychnął. – Sorry za pobudkę, cześć.
– Nie poczekał na odpowiedź. Od razu się rozłączył i zerknął
jeszcze na telefon.
Nie
chciał wierzyć Rafałowi, który na pewno był zazdrosny i tylko
dlatego tak gadał. Chciał Teodora zmanipulować, dlatego
przedstawiał Andrzeja w jak najgorszym świetle, a Andrzej, chociaż
może czasem nieodpowiedzialny, był przecież naprawdę dobrym
kumplem. A skoro był dobrym kumplem, to partnerem również.
Przecież Teodor zdążył już go trochę poznać z tej strony.
Poszedł
się kąpać, a kiedy wrócił, Andrzeja wciąż nie było. Spróbował
skupić się na lekturze, ale i to przychodziło mu z trudnością.
Zaczął przeglądać Internet, jednak nawet tam nie potrafił
odnaleźć swojego miejsca.
A
nieprzyjemne uczucie uciskające mu klatkę piersiową, odbierające
równomierny oddech, momentami nawet paraliżujące ciało, wcale nie
ustępowało. Chociaż starał się być dobrej myśli, złe
przeczucia go nie ustępowały.
Co,
jeśli Rafał miał rację? I jeśli za bardzo idealizował sobie
Andrzeja?
No proszę, mądry chłopak, ale czy łatwo jest porzucić marzenia? A może jednak Andrzej nie jest taki jak sobie wyobrażał. Ale świńskie oczka Rafał mnie powaliły.:-)
OdpowiedzUsuńAlbo Andrzej poszedł w przysłowiowe 'tany', albo coś mu się stało. Mimo wszystko mam nadzieję, że olał Teo <3 i może chłopak przejrzy na oczy.
OdpowiedzUsuńNie zdziwiłabym się, gdyby faktycznie Andrzej skakał z kwiatka na kwiatek, jak jest do tego okazja. Znaczy może i faktycznie lubi Teo, może mu na nim zależy, ale nadal jest TYM Andrzejem, który podchodzi lekko do wszystkiego. Możliwe, że do związków też. Chociaż hasło 'związek' chyba tutaj niezbyt pasuje, bo w sumie nigdzie nie określili swojej relacji. To całe 'zależy mi na tobie' ze strony Andrzeja może mieć całkiem inne znaczenie niż 'zależy mi na tobie' od Teo.
:D
Swoją drogą - czy możemy dostać jakieś przykładowe zdjęcie jak może wyglądać Rafał? Bo rzucenie tym hasłem w google powoduje taki rozrzut możliwości, że jest trochę ciężko z wyborem opcji, która pasuje do Rafała...
Trampku, ostatnio już nawet rozmawiałam o tym na Facebooku z jedną z czytelniczek. Rafała po prostu nie ma w Googlach. Szukałam go, ale natrafiałam na samych wymuskanych, przystojnych facetów, a Rafał taki po prostu nie jest. Ma bardzo ostrą urodę, nie można byłoby nazwać go ładnym ;)
Usuńhttps://pbs.twimg.com/media/Cb2K16vW8AEh5SA.jpg
UsuńJa go widzę tak i nikt mnie nie przekona, że jest brzydszy :-)
Haha, nie zapominajmy, że chłopcy mają po 22 lata :D
UsuńOjojoj same zazdrośniki z tych chłopaków 😉 Ciekawe czy ostrzeżenia Rafała znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości? Kurcze już sama nie wiem czego życzyć Teosiowi, bo z jednej strony Andrzej był takim jego marzeniem i fajnie jakby mogło się ono spełnić, ale jakoś nie mogę sobie wciąż wyobrazić Wrony w poważnym związku... Natomiast Rafał do związku jak najbardziej, ale czy jego wspólna przeszłość z Teo za bardzo ich nie dzieli? To miało być podobno lekkie opowiadanko 😆 hehe. Bardzo dziękuję i dużo weny życzę :)
OdpowiedzUsuńDalej jestem w partii Rzepy (o ile on jakąś posiada). Niestety inaczej już patrzę na świat i nie wierzę w te wyidealizowane miłości z dzieciństwa. Rzepa to solidny mocny facet. A Endeju to chwiejna gałązka na wietrze. Jak mu zawieje tam poleci. Szkoda Teo ale lepszy szybki zimny prysznic na dzień dobry.
OdpowiedzUsuńMam tylko taką jedną uwagę co do tej historii mianowicie strasznie dluza mi się perypetie z przeszłości względem obecnej akcji. W danej chwili tempo jest płynne natomiast odczuwam wrażenie, że przeszłość jest lekko na siłę wtracana i zaburza ten rytm z akcją obecną. Zabieg z przeszłością jest fajny ale lepiej było by naprawdę mocno się skupić na relacji tej trójki albo ją stopniowo eliminować. Mi jeśli chodzi o przeszłość to brakuje tylko obrazu Rzepy. Jakby on jest najważniejszy w tej całej historii bo ma największą problematykę i przechodzi przemianę.
Pozdrawiam ślę wene i najlepszego.
Dzięki za uwagę, postaram się je trochę umiejętniej wklejać :)
UsuńBoze mam nadzieje, ze nic nie zrobilas Andrzejowi bo sie poplacze !;(( Ja tak ciae na nich licze ale to sie chyba nie skonczy po mojej mysli :((
OdpowiedzUsuńZauważyłam ostatnio że komentarz mi się nie dodał :( ale tak to jest jak się korzysta z telefonu.
OdpowiedzUsuńCzyżby Teo sobie uświadamiał jaki jest naprawdę Andrzej hmmm
Choć jeszcze różnie to może się potoczyć. Ale faktycznie gdzieś tam ciężko zaufać Andrzejowi, dlatego Rzepa wydaje się jakiś taki przychylniejszy mimo dawnego gnębienia...
Oczywiście mogłabym czytać dalej i dalej, a tu już koniec rozdziału :D
Jednak ogromnie doceniam, rozdziały są co tydzień :D jakie to miłe uczucie tak wejść i zobaczyć że już jest :DDD
Pozdrawiam ciepło,
Elda
Poprzedni komentarz wylądował w spamie (blogger ma dziwną politykę). Już go stamtąd wyciągnęłam :)
UsuńMuszę przyznać, że rozdziały McDonalda są krótsze niż Gówniarza, więc może dlatego tak szybko ten koniec rozdziału. :D Nic z tym jednak nie zrobię, zawsze piszę rozdziały takie, jakie powinny być jeśli chodzi o wydarzenia. Uważam że nie ma co wciskać więcej na siłę. :)
Dziękuję ślicznie za komentarz!
A może Andrzej ma swoje "drugie dno" i jak Teo je odkryje za pozwoleniem to związek będzie jak ta lala i Andrzej juz bawizyciem nie będzie? :p
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, gdy czytam o małych, świńskich oczkach Rafała, mam ochotę zobaczyć, jak on wygląda w twojej głowie. xD
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym Wam go pokazała, gdybym mogła :D
UsuńJestem ciekawa, jak to się stało, że kontakt Teo i Andrzeja urwał się na tyle lat. Razem planowali przyszłość i wspólną kontynuację nauki, a jednak dopiero po kilku latach od gimnazjum się spotkali. Druga sprawa, która nie daje mi spokoju to sytuacja młodego Rzepy – co się wówczas działo u niego, że musiał wyładowywać swoje frustracje na biednym, zakompleksionym koledze? Czy to wiązało się z jakąś trudną sytuacją rodzinną czy z jego odkryciem, że jednak podobają mu się koledzy zamiast koleżanek? Dzieci w gimnazjum są okropne i zachowują się różnie, chcąc komuś zaimponować czy po prostu jakoś odreagować stres, dlatego tak bardzo ciekawi mnie co działo się wówczas w głowie Rafała. Mam nadzieje, że sobie z Teo wytłumaczą pewne sprawy związane z ich wspólną przeszłością.
OdpowiedzUsuńPodobała mi się niezręczna rozmowa podczas imprezy oraz sytuacja przy taksówce – Teo i Rafał mają się ku sobie albo chociaż ich relacje zaczynają się lekko poprawiać i zmieniać tor.
Zgadzam się z Rafałem, co do jego opinii o Andrzeju i na pewno patrzy bardziej trzeźwym okiem na jego osobę. Przykro mi na myśl, że Teo może skończyć ze złamanym sercem, ale za bardzo idealizuje Andrzeja. W tej sytuacji najlepszym wyjściem byłaby szczera rozmowa. Dobrze by było, gdyby Teo się przemógł i wprost zapytał go, na czym stoją.Chciałabym, żeby pozostali dobrymi przyjaciółmi - szkoda mi Andrzeja całkowicie skreślać.
Czyżby Andrzej bał się konfrontacji, dlatego jeszcze nie wrócił do domu?
Aleksandra
Na Twoje pytania przyjdzie jeszcze czas, żeby odpowiedzieć. :) Opowiadanie jest dopiero w swoim rozkwicie, jeszcze parę rozdziałów, żeby je zakończyć, więc na pewno wszystko się wyjaśni.
UsuńDziękuję ślicznie za długi komentarz!
było by nawet śmiesznie gdy by tak że we trójkę beą
OdpowiedzUsuńtylko dwa takie opowiadania trzytała ale o wilkołakach anie o narmalnym trójkaciku w zwiazku
OdpowiedzUsuńZaczęłam się zastanawiać, kto jest na górze w tym związku i myślę, że Andrzej, chociaż on mi do tej roli nie pasuje. Jakoś bardziej mogę sobie wyobrazić Rafała jako tego na górze w związku z Teo. Nie zdziwię się, jak Andrzej i Teodor się rozstną, choć jak dla mnie szkoda. Związek ze szkolnym prześladowcą,to też miła perspektywa.
OdpowiedzUsuńSuper!!!!!!
OdpowiedzUsuń