Dziękuję za wszystkie komentarze. :)
Rozdział sprawdzały Ekucbbw. i Oni.
Bartek
– Już
myślałem, że do mnie nie przyjdziesz – odezwał się Maciej,
kiedy Aleks podszedł do stolika i odsunął sobie krzesło.
– Aż
tak się za mną stęskniłeś? – zapytał, unosząc brew. Jakoś w
ogóle już mu nie zależało na rozmowie z tym mężczyzną, ale nie
mógł sobie odmówić zrobienia Jankowi na złość. W
szczególności, że nie znajdowali się wcale tak daleko od baru,
chłopak miał na nich stamtąd idealny widok.
– Ale
się pyskaty zrobiłeś – powiedział Maciej z lekkim rozbawieniem,
śledząc uważnie jego ruchy spod przymrużonych oczu. Białecki
zerknął na niego zdziwiony, dopiero po chwili zdając sobie sprawę,
że może faktycznie jego podejście do mężczyzny się zmieniło.
Tak po prostu stracił nim zainteresowanie, co właściwie nawet nie
było dziwne, bo w swoim życiu miał już wiele takich przypadków.
Często jego wielkie miłości nagle z dnia na dzień bladły,
pozostając mu obojętne. Aleks był dość kochliwy, ale tak jak
szybko się zakochiwał, tak też potrafił się odkochać. Raczej
nie bywał stały w uczuciach.
– Bez
przesady – odpowiedział i popił swojego drinka. – Myślałem,
że nie lubisz tego typu imprez – dodał i ruchem głowy wskazał
na scenę, po której wciąż paradowała Madame Euliette.
– Bo
nie lubię – przyznał, wzruszając ramionami. – Ale przyszedłem,
bo, jak widzisz, znam tu całą masę ludzi – dodał i zakręcił
szklanką na blacie stołu. – A ty? Jest tu gdzieś Krzysztof? –
zapytał, na co Aleks skinął głową.
–
Siedzi i z kimś rozmawia – mruknął, ruchem głowy wskazując na
miejsce, gdzie siedział Rudwiński. Maciej od razu obejrzał się za
siebie i uśmiechnął pod nosem, gdy już dostrzegł Krzysztofa.
– No,
no. Wreszcie znalazł sobie kogoś w swoim wieku – powiedział,
śmiejąc się cicho, zupełnie jakby sam nigdy nie oglądał się za
młodszymi. – Może ma kryzys wieku średniego i stwierdził, że
najwyższa pora się ustatkować – żartował dalej i mrugnął do
Aleksa, który jednak nawet się nie zaśmiał. Jakoś zrobiło mu
się żal Krzysztofa. Nie miał ochoty się z niego wyśmiewać,
Rudwiński był jaki był, ale wiele mu zawdzięczał. Wyśmiewanie
się z niego za plecami było jak cios poniżej pasa. Gdy sam cicho
komentował wszystko w myślach, to zawsze pozostawało tylko jego,
nie dzielił się tym z nikim i nie szydził na głos z mężczyzny.
–
Skąd znasz Janka? – zmienił temat, chcąc dać temu nieszczęsnemu
Krzyśkowi spokój. Wystarczająco już się biedaczyna dzisiaj
namęczył przy spotkanym znajomym, pomyślał, zerkając w stronę
ich stolika. Gdy dostrzegł zniechęcony wyraz twarzy Rudwińskiego,
przez moment pomyślał, że właściwie mógłby mu jakoś pomóc i
wyswobodzić go z opresji. Szybko jednak stwierdził, że miał
przecież inne rzeczy do roboty, mógł się dzisiaj naprawdę sporo
dowiedzieć o Jaśku, który wcześniej był dla niego chodzącą
zagadką. Nie będzie poświęcać takiej chwili dla ratowania
Krzysztofa od jakiegoś nudnego mężczyzny, Krzychu był przecież
dorosłym facetem, mógł mu w każdym momencie coś powiedzieć. A
skoro nie miał na tyle jaj, by wydusić pod tym swoim nieco
kartoflowatym nosem kilku słów, to dlaczego niby Aleks miałby mu
lecieć na pomoc?
– Nie
słyszałeś? Mówiłem, że z klubów – powiedział spokojnie
Maciej, przyglądając się Aleksowi ze zmrużonymi oczami. – A ty?
– zapytał i popił swój gin z tonikiem, ani na moment nie
spuszczając uważnego wzroku z Białeckiego. Chłopak aż się
poczuł nieswojo, kiedy mężczyzna tak lustrował go spojrzeniem.
Starał się jednak nie dać niczego po sobie poznać. W Macieju było
coś, co jednocześnie niepokoiło i przyciągało. Nie miał
pojęcia, jak mógłby to nazwać, ale mężczyzna z jednej strony
wydawał się drapieżny i nieobliczalny, a z drugiej wyważony i
spokojny. Miał w sobie jakąś taką grację, wydawał się
wiedzieć, czego chce od życia i chyba właśnie przez to tak
przyciągał do siebie nieopierzonych, młodych gejów.
–
Gramy razem w zespole – odparł krótko i zadudnił palcami w blat
stołu. Nie chciał się wdawać w szczegóły, w końcu nie
rozmawiał z Maciejem dlatego, żeby opowiadać o swoim życiu. To on
chciał dostać jakieś informacje. – Jak dokładnie się
poznaliście? – zapytał więc, czując się trochę jakby
przesłuchiwał Macieja. Mężczyzna najwidoczniej też to zauważył,
bo uśmiechnął się szeroko, wyraźnie rozbawiony.
–
Gramy w „sto pytań do”? – zakpił i znów popił swój
alkohol. Nim jednak powiedział do Aleksa cokolwiek, jeszcze machnął
na kręcącego się obok chłopaczka w muszce. – Gin z tonikiem, a
dla niego whisky z colą – zamówił. Kelner szybko zapisał
wszystko w notesie, po czym ruszył w kierunku baru, za którym cały
czas stał Jaś. – Powiedz mi, dlaczego aż tak cię to interesuje?
– zapytał, odchylając się na oparcie krzesła.
– Po
prostu – odpowiedział i wzruszył ramionami, starając się ukryć
nie tylko przed Maciejem, ale także przed sobą, że czuł się
niezwykle niekomfortowo podczas tej rozmowy. – Pytam, bo jestem
ciekawy – dodał, na co mężczyzna uniósł wysoko brwi, by po
chwili zaśmiać się, wyraźnie tą sytuacją rozbawiony.
– Oj
Aleks, Aleks – zamruczał. – Kto by pomyślał, że jeszcze
chwilę temu świata poza mną nie widziałeś, a teraz
zainteresowałeś się takim podrostkiem. Naprawdę? Nie wolisz
prawdziwego faceta? – zapytał, na co Białecki popatrzył na niego
z niezrozumieniem. Nie spodziewał się takich słów, nie myślał,
że... cholera, że to widać. Przecież nie latał za Jasiem z
wywieszonym jęzorem, nie wiedział jednak, że Maciej był naprawdę
dobrym obserwatorem. Właśnie dlatego tak szybko przyciągał do
siebie ludzi, po prostu potrafił wyciągać wnioski z tego, co
widział.
–
Chyba nie twoja sprawa, kogo...
– No
nie moja, nie moja – przerwał mu. – Po prostu trochę mi
przykro. Dobrze mi się z tobą spędzało czas – dodał i
uśmiechnął się lekko, w taki sposób, że Białecki, czy chciał,
czy nie, zapomniał, jak się oddycha. – Jesteś naprawdę
inteligentnym, rozgarniętym facetem – mruknął i zerknął w
stronę idącego do nich kelnera. – Szkoda, żebyś się marnował
dla jakiegoś małolata – zakończył i podziękował chłopakowi,
gdy już postawił przed nimi szklanki z alkoholem. Aleks musiał
przyznać, że ten drań mimo wszystko wciąż na niego działał.
Cholera, jak on to robił, że momentalnie stawał się tak
pociągający? Chwilę temu czuł się jeszcze na siłach, by coś mu
odpyskować, a teraz miał wrażenie, że jest galaretą, która
mogłaby się zgodzić na wszystko. A najgorsza była świadomość,
że Maciej doskonale zdawał sobie sprawę, jak oddziałuje na
innych. Wszystko robił z premedytacją, jednak Aleks nie mógł
zaprzeczyć, że pewnie gdyby zaraz zaproponował mu zabawę w
toalecie, pobiegłby do niej z pełnym wzwodem. – Pij – wskazał
na szklankę, którą chwilę temu przyniósł mu kelner. Białecki
szybko po nią sięgnął i wypił kilka dużych łyków, próbując
się uspokoić. – Właściwie to jakbyś namówił Janka na
trójkąt, byłoby całkiem fajnie – powiedział, na co Aleks
poczuł się tak, jakby ktoś wylał na niego kubeł lodowatej, ale
jakże zbawiennej wody. Momentalnie otrzeźwiał.
– Co?
– Aż zmarszczył brwi. Sama wizja tego, że Maciej mógłby
dotykać Janka, napawała go nieznaną mu dotąd odrazą. Aż coś
się w nim zagotowało na samą myśl, że chłopak mógłby spać z
kimś takim jak Wyszyński. Wydawałoby się, że każdy młody gej
marzy o seksie z dwoma obiektami swoich westchnień naraz, trójkąty
w końcu były dość modne, a samo wyobrażenie siebie w takiej
scenerii powinno doprowadzić go do wzwodu. Tak się jednak nie
stało. Siedział na krześle, które nagle zrobiło się strasznie
niewygodne, piorunując przy tym Macieja wzrokiem, zupełnie jakby
mężczyzna już coś Jankowi zrobił.
Wyszyński
aż uniósł dłonie w poddańczym geście, uśmiechając się przy
tym. Morderczy wyraz twarzy Białeckiego musiał go dosyć mocno
rozśmieszyć, czego nawet nie ukrywał.
–
Spokojnie, Aleksander, obiecuję, że nie tknę już twojego
chłopaczka – rzucił, na co mina Aleksa tylko bardziej stężała.
Bo jak to „nie tknę już”? Jakie „już”, do cholery?!,
huczało mu w głowie, a wypity alkohol tylko spotęgował jego
złość. Po raz pierwszy miał ochotę się podnieść i przywalić
Maciejowi w ten jego kretyński uśmiech.
– A
dotykałeś go kiedyś? – Nic mu jednak nie zrobił, nie ruszył
się ze swojego miejsca ani o milimetr. Śledził za to uważnie
Macieja wzrokiem, licząc w myślach do dziesięciu i powtarzając
sobie przy tym jednocześnie, że nie znajdowali się w żadnej
spelunie. Musiał jakoś się tu zachowywać, jeżeli nie chciał
mieć problemów z ochroniarzami... no i nie chciał też, żeby
przez niego Krzysztof miał jakieś nieprzyjemności. Co jak co, ale
Aleks czasem potrafił myśleć dość rozsądnie i nie stawiać w
centrum swoich egoistycznych pobudek.
– Nie
– odpowiedział Maciej i pokręcił głową. – Uspokój się,
żartuję tylko – dodał, na co Białecki zamarł na moment. –
Nie spinaj się tak, między mną a Jaśkiem nic nie było. – W tym
momencie Aleks odetchnął z wyraźną ulgą, czego nawet nie
spróbował w żaden sposób zamaskować. – Zmieńmy temat, bo to
już staje się nudne – stwierdził po chwili Maciej i zapatrzył
się na scenę. – Rozumiem, że dzisiaj jednak nie mam co liczyć
na to, że mnie odwiedzisz? – zapytał, wciąż nie patrząc na
Aleksa.
–
Raczej nie – odparł od razu i mimowolnie obrócił się w stronę
baru. Jaś właśnie rozmawiał z jakimś klientem, który był
widocznie podchmielony i ledwo trzymał się na nogach. Po minie
chłopaka szybko zrozumiał, że powoli tracił swoją cierpliwość
do pijanego mężczyzny, niedającego się w żaden sposób spławić.
– W
porządku – powiedział Maciej, odciągając uwagę Białeckiego od
wydarzenia przy barze. – W takim razie było miło, Aleks –
rzucił mężczyzna, wstając. Dopił szybko drinka i odstawił pustą
szklankę na stół, by zaraz sięgnąć do portfela i wyłożyć na
blat dwa banknoty: dziesięcio i dwudziestozłotowy. Wyraźnie nie
chciał marnować swojego czasu na kogoś, kogo i tak by nie
zaciągnął do łóżka. Zdążył już zauważyć, że teraz to nie
on zaprzątał aleksandrowe myśli, więc nie widział sensu w
dalszym angażowaniu się. W szczególności, że dzisiaj naprawdę
musiał rozładować na kimś swoje napięcie, nie mógł wrócić
sam. – Mam nadzieję, że mimo wszystko jeszcze kiedyś się do
mnie odezwiesz – dodał, mrugnął jeszcze do niego, jak to miał w
zwyczaju, i lekkim krokiem odszedł gdzieś w głąb sali. Aleks
chwilę patrzył na jego wyprostowaną sylwetkę, szerokie ramiona i
wąskie biodra. Maciej, uosobienie gejowskich fantazji, może
faktycznie był zbyt idealny dla niego? Na początku łudził się
przecież, że coś z tego wyjdzie, ale chyba zbyt wiele oczekiwał
po takim mężczyźnie. Sięgnął po swojego drinka i nie spiesząc
się nigdzie, dopił go do końca. Dopiero później wstał,
zauważając, że natrętny facet przy barze dawno już sobie
poszedł, zostawiając Janka samego.
Najchętniej
wróciłby już do siebie, nie widział sensu w siedzeniu na tej
imprezie, skoro i tak nie miał tu za bardzo co robić. Ani występy
mu się nie podobały, ani też nikogo nie znał. Był tylko jeden
powód, dla którego jeszcze nie opuścił lokalu. Ten powód właśnie
patrzył na niego, stojąc za barem i udając, że robi coś
produktywnego.
– O
której kończysz? – zapytał Aleks, kiedy podszedł do Jasia.
– Aż
wszyscy się rozejdą – odparł, a Białecki obejrzał się na
salę. Aż się skrzywił, gdy dostrzegł, że impreza dopiero się
rozkręcała. Madame Euliette właśnie żegnała się z
publicznością, a na scenę zaraz miała wyjść jej młodsza
naśladowczyni. Szybko oszacował, że najprędzej skończą za
jakieś trzy godziny, co wcale nie napawało go zbyt dużym
optymizmem.
–
Poczekam – powiedział Białecki, na co Janek uśmiechnął się
pod nosem.
–
Czyli jednak nie wracasz z Maciejem? – zapytał, łapiąc za
szklankę i szybko przygotowując jakiegoś drinka. Aleks, trochę
już zresztą pijany, a przez to znacznie odważniejszy, pochylił
się nad barem i patrząc na Jasia z bardzo małej odległości,
rzucił:
–
Może powinienem?
Zaskoczony
tym Jaś na moment zamarł z butelką Coca-Coli w ręce. Zaraz jednak
się roześmiał, po czym dokończył drinka i postawił przed
Aleksem szklankę.
– Na
koszt firmy. Te cztery godziny do końca mogą ci się trochę dłużyć
– powiedział z tak bezczelnym uśmiechem, że Aleksander nagle
nabrał ochoty jakoś go zmazać. Najlepiej ustami. Problem był
tylko w tym, że między nimi znajdowała się lada barowa, a oni
znajdowali się w samym centrum uwagi. No i oczywiście Białecki nie
był jeszcze tak pijany, żeby powtarzać coś, co już raz (a raczej
dwa razy) nie wyszło. Złapał za szklankę, nie powstrzymując
niechętnego skrzywienia.
–
Obyś mnie do tego mieszkania odwiózł – powiedział, wskazując
na Jasia ostrzegawczo palcem.
–
Spokojnie, mam zamiar najpierw cię upić – odparł rozbawiony Jaś,
na co Aleks już tylko prychnął z dezaprobatą. Odwrócił się z
drinkiem w ręce i nie widząc innej opcji na spędzenie reszty
wieczoru, ruszył do zamęczonego rozmową Krzysztofa. Rudwiński
jego przyjście potraktował jak zbawienie, momentalnie się ożywił
i nawet zagadnął do niego całkiem wesoło. W końcu jednak okazało
się, że Białecki wcale nie miał ochoty ratować go z tarapatów.
Chciał jedynie usiąść i dostarczyć sobie jedynej w tym miejscu
rozrywki, którą niewątpliwie była rozmowa Krzycha ze swoim starym
znajomym. A znajomy, Grześ, jak się okazało, nie wydawał się
zauważać, że jest przy tym stoliku niechciany. Są siebie warci,
pomyślał niechętnie Białecki, obserwując to jednego, to
drugiego.
***
Nie
miał pojęcia, w jaki sposób udało mu się wytrwać cztery
godziny. Kiedy jednak te minęły, był już całkiem wstawiony, bo w
końcu jedyną rzeczą, jaką mógł się tu zająć, było picie.
Pił więc drinka za drinkiem, poruszając się jedynie na trasie
stolik-toaleta. Mimo to starał się, żeby nie przesadzić z
procentami i cały czas być w stanie względnej używalności, bo
chciał przecież później porozmawiać z Jankiem. Zapytać,
dlaczego miał taki stosunek do Macieja, skąd tak dokładnie go
znał, no i jak wyglądało jego „gejowskie życie”. A nawet
dyskretnie wypytać o jego chłopaka. Miał świadomość, że druga
szansa na zadanie takich pytań może już mu się nie trafić,
dlatego gdy poczuł, że jest już naprawdę dobrze, odmówił
kolejnego drinka, którego chciał mu postawić Krzysztof. Grzesiek
zostawił ich stolik jakąś godzinę temu, tłumacząc się
jutrzejszą pracą. Lokal powoli się wyludniał, wreszcie nawet
Rudwiński postanowił iść.
– Nie
wracasz? – zdziwił się, kiedy Aleks oznajmił mu, że zostaje.
–
Nie. – Pokręcił głową. – Znajomy mnie odwiezie – dodał,
bawiąc się pustą szklanką. Krzysztof popatrzył na niego dość
zaniepokojony, czego już Białecki nawet nie wyłapał. Położył
mu dłoń na ramieniu i w opiekuńczym geście je pogłaskał.
– Na
pewno? – zapytał jeszcze, a Aleks hardo potaknął. – Jak
chcesz, możesz jechać do mnie – dodał jeszcze, co spotkało się
z pełnym niechęci prychnięciem chłopaka. Może i był pijany, ale
nie głupi. Nie chciał nocować u Krzysztofa. Nawet gdyby wypił
jeszcze te trzy drinki więcej, w życiu by się na to nie zgodził.
–
Nie, daj spokój – powiedział, przewracając oczami. – Idź już,
ja zaraz też będę się zbierać – dodał, odwracając się
przodem do sali i odnajdując wzrokiem postać Jasia. Rozmawiał
właśnie z jakimiś dwoma chłopakami, wskazując im jednocześnie
na bar, coś przy tym objaśniając.
–
No... jak chcesz – mruknął zdezorientowany Krzysztof i w pewnym
momencie pochylił się do Aleksa. Białecki zdążył tylko ze
zdezorientowaniem zmarszczyć brwi, kiedy Rudwiński w bardzo
ojcowski sposób pocałował go w czoło. Też był już pijany, więc
pozwalał sobie na znacznie więcej. Normalnie pewnie nie zdobyłby
się na taki ruch w miejscu publicznym. Możliwe, że nawet w
mieszkaniu przyszłoby mu to teraz z trudem, w końcu z Aleksem nie
łączyły go już żadne bardziej zażyłe relacje. – Napisz mi,
jak wrócisz – dodał z troską, jednak Białecki nawet nie zwrócił
na to uwagi. Odwrócił się szybko, patrząc na Jasia z trwogą.
Chłopak rozmawiał ze znajomymi z pracy, stojąc przy tym bokiem do
Aleksandra, który aż odetchnął z ulgą. Gdyby Janek zobaczył ten
pocałunek, on miałby ochotę wydłubać Krzysztofowi oczy albo
zafundować mu jakiś inny trwały uszczerbek na zdrowiu.
– Nie
rób tak – warknął, aż odsuwając się od niego na krześle. –
I idź już – dodał, nie próbując nawet ukryć swojej złości.
Krzysztof popatrzył na niego jeszcze, kiwnął głową i bez słowa
odszedł, zostawiając chłopaka samego. Dla Rudwińskiego to z
pewnością nie był dobry wieczór, okropnie się wynudził i
nadenerwował. Aleks może kiedyś nawet podpyta go o Grzesia, w
końcu historia ich znajomości była dość ciekawa, na razie jednak
nie chciał sobie zaprzątać nią głowy. Utkwił wzrok w pustej
szklance po alkoholu, zapadając na dłuższą chwilę w pijacką
zadumę. Nie wiedział nawet dokładnie, nad czym w tamtym momencie
się zastanawiał. Jego myśli krążyły dookoła bliżej
niezidentyfikowanych rzeczy, kiedy nagle poczuł dotyk na swoim
ramieniu. Prawie podskoczył na krześle, co na szczęście udało mu
się ostatecznie opanować, i zerknął na w pełni ubranego Jasia.
Nie świecił już gołą klatką piersiową, miał na sobie zwykłą
szarą bluzę z czarnym, dość popularnym napisem „human inside”,
która w zestawieniu z jego garniturowymi, prasowanymi w kant
spodniami wyglądała dość zabawnie.
–
Gotowy? – zapytał chłopak, patrząc na Aleksa z góry. Przez
moment przyglądał mu się, jakby chciał ocenić, czy Białecki był
zdolny do życia.
–
Mówiłeś, że zostajesz do końca – zauważył Aleksander,
wstając. Udało mu się to zrobić bez chociażby najmniejszego
zachwiania się, co więcej – nawet nie wyglądał na kogoś, kto
dzisiejszego wieczoru wypił prawie dziesięć drinków. Może i nie
były aż tak mocne, jednak ich skutki powinny już dać mu się we
znaki.
–
Poprosiłem kolegę, żeby ogarnął wszystko za mnie – wyjaśnił
Janek. – Chodź – dodał, ruszając przodem, na co Aleks bez
słowa potoczył się za nim. Nawet zbytnio nie rozglądał się po
sali. Kelnerzy, którzy jeszcze pół godziny temu biegali, roznosząc
drinki, teraz stali za barem, dyskutując o czymś żywo. Jak po
chwili wyłapał, gdy przechodzili obok nich, dzielili się
obowiązkami sprzątania. Nie poświęcił im jednak większej uwagi,
nawet na nich nie spojrzał, mimo że przecież jeszcze niedawno
wyłapał wśród nich dwa, a może nawet trzy ciekawe okazy. Jego
wzrok skupił się na szczupłych plecach Jasia, które okryte
workowatą bluzą, wydawały się trochę masywniejsze niż w
rzeczywistości. Uśmiechnął się pod nosem, gdy spojrzenie, jakby
całkowicie automatycznie, zsunęło się niżej, na pośladki,
całkiem dobrze wyglądające w eleganckich spodniach. Miał nawet
wrażenie, że ich krój podkreślał krągłość jasiowego tyłka,
w końcu nie raz sobie na niego zerkał i nigdy nie wydawał mu się
aż tak apetyczny. Albo po prostu nigdy go tak długo nie
kontemplował, będąc pijanym. Po chwili namysłu doszedł do
wniosku, że ta opcja była całkiem możliwa, nim jednak zastanowił
się nad tym jeszcze głębiej, już doszli do szatni, a on musiał
oderwać wzrok od jego czterech liter.
***
Zimne
powietrze otrzeźwiło go nieco i zamknął na moment oczy, mając
nadzieję, że za chwilę odzyska całkowitą możliwość
racjonalnego myślenia. Może jednak te dziesięć drinków nie były
dla jego ciała wcale takie obojętne?
– Tu
mam samochód – powiedział Janek i wskazał na drugą stronę
ulicy, gdzie znajdowało się jego BMW. – Wszystko w porządku? –
zapytał z wyczuwalną troską w głosie i popatrzył na Aleksa tak,
jakby basista zaraz miał paść na chodnik trupem.
–
Spoko – odparł Białecki i uśmiechnął się pod nosem,
stwierdzając, że Jaś w wełnianej czapce z dużym pomponem
wyglądał całkiem zabawnie. – Najnowszy trend w modzie? –
zapytał, wskazując na okrycie głowy, które Jaś założył
dosłownie kilka chwil wcześniej.
– Nie
– powiedział i zaśmiał się, patrząc w górę, zupełnie jakby
dzięki temu mógł dojrzeć swoją czapkę. – Prezent od babci –
wyjaśnił i wzruszył ramionami.
– A
już myślałem, że najnowsza kolekcja Zary – rzucił Aleks,
odraczając jak najdłużej moment wejścia do samochodu. Obawiał
się, że takie nagłe zmiany temperatur mogą naprawdę źle na
niego podziałać.
–
Czasem trzeba zostawić Zarę na inne okazje, żeby babci nie było
smutno – odparł i wzruszył ramionami. – Na pewno wszystko okej?
– zapytał jeszcze raz. – Jak jest ci niedobrze, to może skoczę
jeszcze po wodę? – zapytał, robiąc krok w jego stronę.
–
Nie, spoko. – Machnął ręką. – Nie myślałem, że taki z
ciebie dobry wnuczek – odparł, ciągnąc temat dalej. Nie mówił
jednak już ze swoją dawną złośliwością, po prostu stwierdził
fakt. Wydawało mu się, że Jaś jest mniej rodzinnym typem
człowieka, kojarzył mu się z dość chłodną osobą. W końcu ich
kontakty były dość szorstkie, tylko czasem poznawał tę drugą
stronę Jaśka. Za każdym razem ten chłopak go zadziwiał... i
coraz bardziej do siebie przyciągał. To chore, w szczególności,
że Janek dał mu już do zrozumienia, że Aleks z jego strony nie
miał na co liczyć, a jednak wciąż kręcili się obok siebie jak
takie polujące koty.
– A
ty? – zapytał nagle Jasiek.
– Co
ja? – odparł ze zdziwieniem, marszcząc brwi w niezrozumieniu.
–
Wiem, że nie masz dobrych kontaktów z rodziną, ale masz brata,
który chyba wiele dla ciebie znaczy, hm? – zapytał i nagle
sięgnął do kieszeni po papierosy. – Normalnie nie palę, czasem
się zdarza – wyjaśnił, kiedy Aleks spojrzał na niego zdziwiony.
Nic jednak nie powiedział, tylko sięgnął po jednego szluga, gdy
Jaś podsunął mu pod nos paczkę.
–
Właściwie to od niedawna mam brata – odpowiedział, czekając aż
chłopak znajdzie w kurtce zapalniczkę. Jaś posłał mu
nierozumiejące spojrzenie, na co on westchnął ciężko,
zastanawiając się jeszcze, czy powinien mu tak o sobie opowiadać.
– Wyprowadziłem się z domu jak miałem siedemnaście lat –
zaczął i włożył sobie papierosa między wargi. Jaś podsunął
mu zapalniczkę pod nos i podpalił koniuszek używki, na co Aleks
zaciągnął się mocno. Aż westchnął, gdy gryzący dym wypełnił
jego płuca, wydmuchując gęsty obłok dymu. – Nie wiedziałem, że
mama była wtedy w ciąży. Odsunąłem się od nich, nie miałem
pojęcia, co się u nich dzieje, a prawie trzy miesiące temu ona do
mnie przylazła i powiedziała, że mam brata – mruknął,
wzruszając ramionami i patrząc na tlącą się między jego palcami
używkę. Janek zamarł na moment, nie spuszczając wzroku z jego
twarzy, aż wreszcie się zreflektował i sam szybko podpalił sobie
papierosa.
– Od
siedemnastego roku żyjesz sam? – zapytał, udając, że wcale nie
dowiedział się tego wszystkiego od Remka. Aleks zaś udawał, że
wcale nie podsłuchiwał ich rozmowy.
– Nie
rozckliwiaj się nade mną – warknął nagle Białecki groźnie. –
Nie ma powodu, dałem radę, żyję i jest mi całkiem dobrze –
prychnął i znów się zaciągnął.
– Ale
żyjesz sam, tak? – ciągnął Janek dalej, nie odpuszczając mu. –
To musi być męczące – dodał, zaraz jednak uniósł dłonie w
geście obronnym, kiedy w odpowiedzi otrzymał mordercze spojrzenie
Aleksa. – Dobra, dobra. Nic więcej nie mówię.
–
Teraz moja kolej – stwierdził Aleks i strzepał nadmiar popiołu.
– Skąd znasz Macieja? – zapytał, uznając, że układ
informacja-za-informację jest całkiem sprawiedliwy.
–
Maciej ci powiedział – odparł Jaś, wzruszywszy ramionami, by po
chwili zaciągnąć się papierosem i wpatrzyć w drzwi od lokalu,
nad którymi paliła się zwykła lampa halogenowa. Właśnie
otworzyły się, a z wnętrza budynku w asyście barczystego (albo
raczej po prostu grubego) ochroniarza wytoczyło się dwóch pijanych
mężczyzn. – W klubie, jakieś dwa lata temu... Chodźmy już do
samochodu, co? – zaproponował nagle, na co Aleks aż zmarszczył z
niechęcią brwi, niezadowolony z otrzymania niezbyt wylewnej
odpowiedzi.
– Ale
jak się poznaliście? – nie odpuszczał. – I dlaczego go nie
lubisz? – zapytał, na co Jaś uśmiechnął się krzywo pod nosem,
przysunął filtr papierosa do ust i zanim cokolwiek mu odpowiedział,
zaciągnął się ostatni raz. Niespalonego do połowy peta rzucił w
zaspę śniegu, jaka znajdowała się niedaleko, po czym powtórzył:
–
Chodź do samochodu. – Nie czekając już na odpowiedź Aleksandra,
ruszył w stronę zaparkowanego pojazdu. Białecki aż zmełł
przekleństwo pod nosem i, jeszcze nie pozbywając się papierosa, bo
to przecież marnotrawstwo, ruszył za Jaśkiem, dopalając używkę
tak szybko, jak mógł. Zaraz jednak okazało się, że to wcale nie
taki dobry pomysł. Zaczęło go niesamowicie drapać w gardle, aż
zakasłał i wreszcie wyrzucił papierosa na chodnik, by po chwili
zająć miejsce pasażera.
– Nie
odpowiesz mi? – Naprawdę nie miał zamiaru dać mu spokoju, sam
chwilę temu uzewnętrznił się bardziej niż powinien, więc Jaś
mógłby zrobić to samo.
Janek
westchnął ciężko, odpalając silnik i podkręcając temperaturę.
Nie ruszył jednak od razu, w zamian odwrócił się do Aleksa z
trudnym do odgadnięcia wyrazem twarzy.
–
Maciej był z moim... znajomym – powiedział w końcu.
–
Znajomym? – ciągnął, marszcząc z niezrozumieniem brwi, a na
jego czole powstało kilka dużych zmarszczek.
– Z
Bartkiem – wyjaśnił. Trybiki w głowie Aleksa zaczęły pracować
na najwyższych obrotach, bardzo powoli łącząc fakty. Po raz
kolejny tego wieczora pożałował, że tyle wypił. Całe szczęście,
że miał dość dobrą pamięć do imion, bo już po chwili puzzle
ułożyły się w mniej niż bardziej (ale zawsze jakąś) logiczną
całość.
– To
o nim mówiłeś Maciejowi? – zapytał. – Że mógł go dzisiaj
spotkać?
– Mhm
– mruknął Jaś i odwrócił się do kierownicy. Zapiął pas,
przygotowując się do jazdy.
– I
dlatego masz taki stosunek do Macieja? Ten Bartek to jakiś twój
lepszy znajomy? – wypytywał dalej.
– To
mój chłopak. – Padło, a Aleks przez moment miał wrażenie, że
się przesłyszał. Zamrugał, wpatrując się w profil Jaśka. Gdy
dostrzegł jego nerwowo zaciśnięte wargi, szybko zrozumiał, że
nie miał problemów ze słuchem. Zwilżył wargi i oparł się głową
o zagłówek, tępo wpatrując się przed siebie.
Miał
wrażenie, że ten wieczór to jeden wielki żart. Najpierw spotkał
tu Jaśka, później Macieja, okazało się, że ta dwójka się
znała, a teraz dowiadywał się, że Maciej miał kiedyś na
celowniku białowłosego kretyna? Całe szczęście, że w tym
ferworze zbiegów okoliczności nie natknął się na tego Bartka, bo
pomyślałby, że to czyjś nieudany dowcip.
–
Maciej go... – zaczął Jaś i urwał nagle. Wrzucił bieg
wsteczny, wycofał i wreszcie zjechał na ulicę. – Maciej to
straszny skurwiel – powiedział wreszcie. – Traktuje wszystkich
jak zabawki. Bartek miał wtedy siedemnaście lat, zakochał się w
nim po uszy, a ten go najpierw wykorzystał, a później tak po
prostu rzucił – prychnął, a Aleks z całych swoich sił starał
się nie uśmiechnąć z rozbawieniem. Jakoś go ta historia wcale
nie łapała za serce, właściwie to aż miał ochotę przybić
Maciejowi piąteczkę.
–
Długo z nim jesteś? – zmienił temat, bo złamane serce Bartka w
ogóle go nie interesowało. Jaś zerknął na niego krótko, a
później przeniósł wzrok na drogę.
–
Niezbyt – mruknął i chrząknął. – Co u twojego brata? –
zapytał nagle, przenosząc ich rozmowę na zupełnie inne tory. Nie
chciał rozmawiać o swoim chłopaku i nawet pijany Aleks był w
stanie to zauważyć.
–
Wesoło. Mama pije, tata pije, w szkole ma zaległości – odparł
beztroskim tonem i wzruszył ramionami, dochodząc do wniosku, że
nie ma co już tego podkolorowywać.
Jaś
zacisnął zęby, milknąc na chwilę. Wyraźnie nie wiedział, co na
to odpowiedzieć, no bo co by mógł? Aleks nawet nie miał mu tego
za złe, właściwie to nawet lepiej, że milczał, niż miałby mu
teraz wygadywać jakieś brednie.
–
Dobrze ci z nim? – zapytał więc, uznając, że skoro Jaś nie
pociągnął dalej wątku Piotrka, mógł zmienić temat.
– Po
co pytasz? – odparł Jaś, przyspieszając trochę. Miasto o tej
godzinie wydawało się wymarłe, mijały ich tylko nieliczne
samochody i jeden nocny tramwaj. Sygnalizacje świetlne błyskały
pomarańczowym światłem, a największe skrzyżowania, które za
dnia bywały nieprzejezdne, teraz aż świeciły pustkami. Czasem
tylko na chodnikach widzieli zmierzających skądś albo dokądś
ludzi czy też pijanych bezdomnych bujających się od jednej
krawędzi deptaka do drugiej. Aleks uwielbiał taki nocny obraz
miasta. Wydawał mu się znacznie ciekawszy od dziennego, mimo że
przecież dobrze odnajdywał się w zgiełku i gdyby mógł, już
dawno z chęcią zamieszkałby w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu albo
w innej, równie sporej miejscowości.
–
Muszę mieć konkretny powód? – odpowiedział mu kolejnym
pytaniem, a Jaś westchnął ciężko.
–
Powinieneś – stwierdził. – Inaczej byś nie wypytywał –
zauważył, bardzo trafnie zresztą, ani razu nie przenosząc
spojrzenia na Aleksa. – To moja prywatna sprawa – mruknął, a
Białecki zmarszczył brwi, niezbyt przekonany. Był jednak na tyle
pijany, żeby wypytywać, ale na tyle trzeźwy, żeby wciąż umieć
łączyć pewne kwestie.
–
Jakbyś nie zauważył, cały czas rozmawiamy o prywatnych sprawach.
– Prychnął. – Nie zaglądam ci do łóżka, nie pytam, kto na
górze, kto na dole. Pytam, czy ci z nim dobrze – warknął, czując
mocne ukłucie zazdrości na myśl, że Jaś mógłby mu odpowiedzieć
„tak”. Wiedział jednak, że tu nie chodziło o białowłosego
kretyna. Na jego miejscu mógłby być ktokolwiek, o każdym kolorze
włosów. Irytował go sam fakt, że Jaś miał kogoś. I mógł tego
kogoś kochać. Bo on... on, cholera, już się zakochał.
I
właśnie teraz, w stanie lekkiego upojenia, o prawie czwartej nad
ranem, zdał sobie z tego w pełni sprawę. Nie wiedział jednak, czy
jest to takie samo zakochanie jak w przypadku Macieja, miał
jednak świadomość, że najchętniej powiedziałby mu „zostaw
tego kretyna i chodź dzisiaj do mnie”. Nic takiego oczywiście nie
przeszło mu przez usta, może gdyby wypił te trzy drinki więcej,
sytuacja wyglądałaby inaczej.
–
Dobrze – odparł wreszcie krótko Janek, a Aleks poczuł, że nie
to chciał usłyszeć. Nie potrafił powstrzymać skrzywienia, a w
piersi coś go nieprzyjemnie zakuło.
– I
okej – mruknął, wzruszając ramionami i starając się nie dać
niczego po sobie poznać. Całe szczęście, że powoli zbliżali się
do jego osiedla. W samochodzie zapanowało długie milczenie, słychać
było tylko brzęczenie silnika i dźwięk opon przedzierających się
przez nieodśnieżoną, blokową drogę. W końcu pojazd zatrzymał
się przed blokiem, a Aleks już odpinał pas, gdy Jaś się odezwał:
–
Właściwie to niezbyt – mruknął, na co Białecki aż zamarł.
Jaś, widząc jego minę, roześmiał się nagle cicho. – No już
się tak nie patrz – powiedział i pokręcił z rozbawieniem głową.
– Idź już, bo późno. Jutro możesz się odezwać, jak tam kac –
dodał, a Aleks prychnął urażony.
–
Jaki kac?! – Aż wypiął dumnie pierś. Jaś go nie doceniał,
zakładając, że jutro będzie się zmagać z chorobą poalkoholową.
– W
poniedziałek widzimy się u mnie, tak? – zapytał jeszcze Jasiek,
nim Białecki, którego humor nagle diametralnie się poprawił,
sięgnął do klamki.
– Tak
– odparł Aleks. – Przygotuj sobie coś do zagrania na pianinie,
jestem ciekawy, jak ci wyjdzie – dodał. – Można by całkiem
poważnie pomyśleć o jakimś kawałku ze wstawkami klawiszowymi –
stwierdził, wydymając wargi z zastanowieniem.
–
Okej, okej. – Uśmiechnął się lekko pod nosem. – Pomyślimy o
tym później. Dobranoc. – Aleks zerknął na niego i zastanowił
się chwilę. Wystarczyło tylko, żeby się pochylił... Jaś i tak
siedział całkowicie odwrócony do niego. Złapałby go za brodę i
po prostu musnął jego usta... Miał z tym jednak bardzo niemiłe
wspomnienia, w zamian sięgnął więc do klamki i rzucając ciche
„dobranoc”, wysiadł z samochodu. Do klatki ruszył dziwnie
lekkim krokiem, a w głowie wciąż krążyły mu słowa Jasia.
Właściwie
to niezbyt.
I
dobrze. Bardzo dobrze, pomyślał, wpisując kod na domofonie.
(Zaznaczę, że komentarz zaczęłam pisać jeszcze w trakcie czytania i to od środka.)
OdpowiedzUsuńJeżeli poprzedni rozdział był przełomowy, to ten jest jego dopełnieniem. Zresztą sama okrągła liczba „dwadzieścia” wskazuje na coś specjalnego. Właśnie tak się stało – Aleks wreszcie dostąpił oświecenia i uświadomił sobie to, czego my domyślamy się już od pierwszego rozdziału. (Cóż, lepiej późno niż wcale.) Miło spojrzeć na całokształt jego uczucia. Bardzo ciekawie i wiarygodnie rysujesz zmianę, która nastąpiła w Aleksandrze – z niechęci do miłości.
Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale aż do momentu, w którym Jasiek nie powiedział tego na głos, miałam okropną, wstrętną nadzieję, że to wcale nie jest prawda. W końcu iskrzy coś między nim a Aleksem i myślę, że nawet sam Jasiek nie mógłby temu zaprzeczyć. Ciekawe, czy nie powiedział tego „właściwie to niezbyt” wyłącznie ze względu na Aleksa. W końcu wydawał się szczęśliwy z tym „białowłosym kretynem”, kiedy Białecki (zabawna gra słów – Bartek ma białe włosy, a Aleks biel w nazwisku) widział ich wcześniej. Z drugiej strony, początki zawsze uskrzydlają, może to „niezbyt” zaczęło się dopiero później? Chociaż po scenie w sklepie z zabawkami chyba możemy się domyślać, co jest na rzeczy.
Kolejne pytania tylko pobudzają ciekawość, wzmagając niecierpliwość oczekiwania na kolejny rozdział. Może znów nastąpi jakiś przełom?
To strasznie nieempatyczne, ale nie mam wyrzutów sumienia, kiedy chodzi o bohaterów literackich. Jak wcześniej, przed poznaniem całej historii, niechęcią można było darzyć Macieja, tak teraz numerem jeden nielubianych bohaterów będzie zapewne Bartek, a to tylko dlatego, że stoi Aleksowi i Jaśkowi na drodze. A może on też wcale nie okaże się jednoznacznie zły?
Czytając nabrałam wrażenia, że ten rozdział jest "decydujący".
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten brak pewności co z tego wyniknie, nie jest to wcale oczywiste, a może to wszystko przez piosenkę :D:D:D Świetnie się do niej czyta (Doomed) hihi
Pewnie powinnam wspomnieć o głupim uśmiechu na twarzy jak widzę nowy rozdział haha
Pozdrawiam serdecznie,
Elda
Na początek chciałabym przeprosić, że komentarz dopiero teraz. Powód ? Chyba z 15 razy dzisiaj czytałam ten rozdział. Wszystko, żeby mieć pewność, że niczego nie pominęłam. Zauroczył mnie Aleks, a podejrzewam że Janek też coś do niego czuje. Między nimi są takie słodkie podchody, że aż nie mogę się naczytać. Uwielbiam te parę. Bartek.... ciekawe, ale mam nadzieję, żeby szybko usuniesz go z drogi. Weny życzę.
OdpowiedzUsuń:) Jak miło! Słodki rozdział, bardzo dobrze mi się go czytało. Chłopcy są uroczy, ta cała historia jest taka urocza. Chyba mogę już śmiało powiedzieć że Americana jest na podium twoich opowiadań :). Weny :* Wildmind
OdpowiedzUsuńCzytelników chyba pochłonęła euforia z powodu oczywistego zainteresowania Aleksem Jasia i leżą teraz na ziemi piszcząc i wierzgając nóżkami. Albo to tylko ja tak robiłam. W każdym razie to jedyne wytłumaczenie dlaczego jest tak mało komentarzy. Proszę o więcej, dłużej i częściej. :*
OdpowiedzUsuńMam zamiar zostawić jakiś dłuższy komentarz, gdy nadrobię już wszystkie rozdziały, ale... miałam łzy w oczach, cholera. Nienawidzę tego całego Bartka, mimo że właściwie niczym mi nie zawinił. Wystarczy, że istnieje, że wszystko psuje. N i e n a w i d z ę g o ;____;
OdpowiedzUsuńMam zamiar zostawić jakiś dłuższy komentarz, gdy nadrobię już wszystkie rozdziały, ale... miałam łzy w oczach, cholera. Nienawidzę tego całego Bartka, mimo że właściwie niczym mi nie zawinił. Wystarczy, że istnieje, że wszystko psuje. N i e n a w i d z ę g o ;____;
OdpowiedzUsuń