W końcu udało mi
się napisać. Trochę to trwało, ale może teraz nie będziecie aż
tyle czekać na kolejne rozdziały, bo nie powiem, wciągnęłam się
w to opowiadanie i bardzo lekko pisało mi się tę część. Mam
nadzieję, że jeszcze tu jesteście, bo ja wcale nie zapomniałam o
tym blogu. ;)
Kto się czubi, ten
się lubi
Impreza rozkręciła
się na dobre, alkohol lał się litrami i nikt już tego nie
kontrolował, nikt nawet nie przejmował się coraz większym
upojeniem. W tle pobrzmiewał jakiś nieznany, mniejszy zespół
rockowy, znaleziony przez aplikację Spotify, ale już nawet Aleks,
który wciągnął się w poważną dyskusję z Bartkiem na tematy
polityczne, nie zwracał uwagi na muzykę. Mimo że jeszcze jakąś
godzinę temu to on ją nadzorował i nie pozwolił nikomu zbliżyć
się do laptopa.
– Hej, hej! –
zawołała wesoło Gośka, ciągnąc za sobą pijanego i roześmianego
Janka. Aleks na kilka chwil (dłuższych niż by naprawdę chciał),
zapatrzył się na zaczerwienioną od alkoholu twarz chłopaka. W
jednej, bardzo pijackiej myśli stwierdził nawet, że dzieciak jest
uroczy w taki seksowny, łóżkowy sposób. I że z chęcią zabrałby
go do jednego z Remkowych pokoi, by sprawdzić, czy bez tych ubrań
wciąż będzie się wydawać taki pociągający.
Myśli te jednak tak
szybko jak się pojawiły, tak też zniknęły. Były jedynie
przebłyskiem, nad którym Aleks długo się nie zastanawiał, bo
zbyt wiele się dookoła działo, by pijany umysł był w stanie
wszystko zarejestrować. W jednej chwili ktoś wszedł do pokoju,
kątem oka zauważył nawet, że to Remigiusz z Olą... albo
Jagodą... nie był do końca pewny, bo już przestał to wszystko
ogarniać. W drugiej coś rozbiło się w kuchni, Gośka wybiegła,
Bartek krzyknął za nią, że nie ma panikować, a on tak po prostu
rozsiadł się na kanapie, nie przejmując się niczym.
– Słyszysz? –
mruknął Janek, przywołując myśli Aleksandra do swojej osoby.
Białecki zerknął na chłopaka i od razu stwierdził, że dzieciak
usiadł blisko niego. Bardzo blisko, cholera. Ich kolana stykały się
ze sobą, barki znalazły się przy barkach. Czuł ciepło Jasia,
które niemal paliło jego skórę przez materiał ubrania. Znów
zapatrzył się na chłopaka o kilka chwil za długo, jednak w tamtym
stanie nawet tego nie zauważył.
– Co słyszę? –
odpowiedział głupio, wpatrując się jak cielę w dzieciaka. Gdyby
tylko zobaczył siebie w tej chwili na trzeźwo, już zapadłby się
pod ziemię. Nie, nie zapadł – własnoręcznie wykopałby sobie
grób, a później się w nim zasypał. Bo przecież Janek był tylko
głupim dzieciakiem w śmiesznym ubraniu, trochę zniewieściałym
chłopczykiem z przydługą grzywką... przecież się z niego śmiał.
I przecież go nie lubił. Rywalizowali ze sobą, Jaś go co chwilę
obrażał, on odpłacał mu się z nawiązką i tak w kółko, a
teraz co robił? Siedział i pożerał go wzrokiem, cieszył się z
ich fizycznego kontaktu, który powodował, że przez jego upite
ciało co chwilę przechodziły przyjemne dreszcze.
– Muzykę –
mruknął, obracając w dłoni szklankę ze swoim drinkiem. – Jest
beznadziejna – dodał. – A ty przestałeś się burzyć. –
Zaśmiał się i w pewnym momencie jego głowa, jakby zbyt wiele
ważąca przez procenty, opadła na ramię Aleksandra, który
bynajmniej nie miał zamiaru jej od siebie odsuwać. Wydawała mu się
przyjemnie ciężka i taka idealnie pasująca do jego ramienia.
Powinien chyba się cieszyć, że nie rejestrował swoich
nieskładnych myśli, bo na drugi dzień mógłby mieć poważne
wyrzuty sumienia i zacząć inaczej siebie postrzegać. Czasem więc
jednak stan poważnego upojenia był dobry.
Bartek poderwał się
nagle na równe nogi, bo z kuchni rozległ się krzyk Gośki. O mało
co nie potrącił stołu, ale ze stojącą pod nim butelką wódki
już jednak nie było tak prosto, gdyż przez przypadek kopnął ją
nogą i wcale tego nie zauważył. Butelka przewróciła się i
rozlała na dywan, czego nikt nie zauważył.
– Jest chujowa –
odmruknął Aleks i wzruszył ramionami. – Jak ci się tak nie
podoba, szczylu, to wstawaj i przełącz – dodał swoim
wypracowanym już do perfekcji (dlatego tak łatwo posługiwał się
nim nawet po pijaku) szydzącym tonem.
– Nie, chciałem
tylko żebyś zwrócił na to uwagę – mruknął Jaś i zaśmiał
się nagle beztrosko, a jego głowa kilka razy podskoczyła na
ramieniu kolegi z zespołu. – I żebyś sobie pokatował uszy –
to mówiąc, wbił Aleksowi z premedytacją palec wskazujący między
żebra. Białecki, nie spodziewając się ataku na swój brzuch, a
zarazem też godność, pisnął wysoko i podskoczył, aż się
skręcając.
– Ty! – fuknął
i odepchnął od siebie Jasia, nie z taką jednak siłą i furią, by
zrobić mu jakąkolwiek krzywdę. – Wiesz że to najgorszy ze
wszystkich ataków? – warknął i nie czekając na reakcję ze
strony chłopaka, podwinął mu brzuch i wbił w niego palec, na co
Jaś wydał z siebie urywany okrzyk i spróbował odepchnąć go od
siebie nogami. Aleks był jednak nieugięty, bo już brał kolejny
odwet za swoje żebra, kiedy przecenił swoją koordynację i
wylądował twarzą na piersi chłopaka, rozpłaszczając sobie na
niej nos. Janek w odpowiedzi parsknął głośnym śmiechem, przez co
głowa Białeckiego podskoczyła kilka razy na jego torsie.
– Jaka pokraka z
ciebie! – krzyknął z rozbawieniem, a w drugiej chwili, kiedy
Aleks próbował się podnieść, szczupłe ramiona Młodego otoczyły
jego pas, nie pozwalając się oddalić. Zdziwiony Białecki spojrzał
w dół, w roziskrzone, pijane oczy Jasia, a po chwili też na lekko
rozchylone, lśniące od chwilę temu pitego drinka, (który teraz
rozlewał się gdzieś na podłodze, gdy Janek starał się go
odstawić na podłogę w momencie ataku Aleksandra) usta.
To nie zajęło im
zbyt wiele czasu, jednak Białecki widział wszystko jakby w
zwolnionym tempie. Jaś podniósł się i cały czas go obejmując,
złączył ich usta w pokracznym, pijanym pocałunku. Czuł zapach
chłopaka i bijące od niego ciepło, najbardziej jednak skupił się
na strukturze jego warg. Wydawały się być miękkie i... takie
chętne, pomyślał, a z jego gardła wydostało się zduszone
sapnięcie. Dalej nie wiedział co się działo, bo po prostu zaczął
odpowiadać na pocałunek, który z każdą chwilą stawał się
coraz bardziej zażarty. Jaś nie odpuszczał i on nie odpuszczał,
zakręciło mu się od tego wszystkiego w głowie... chociaż może
to też wina alkoholu, ale jakie to miało znaczenie? Właściwie
wszystko przestało się liczyć, najważniejsza stała się
przyjemność. Ani przez chwilę nie pomyślał, kogo właśnie
całuje, kogo ma pod sobą i kto mu tak cudownie mruczy w usta,
wygina się lekko, zaplata swoją nogę na jego biodrze, by
przyciągnąć go do siebie jeszcze bliżej. Aleksander pozwolił mu
na to, niemal położył się na nim, a gdy wyczuł, że nie tylko on
jest obojętny na te pieszczoty i że nie tylko jego penisowi udało
się stanąć po tak dużej dawce alkoholu, zaatakował usta Jasia z
jeszcze większą pasją.
– Hej, nie wiecie
co się... o kurwa – usłyszeli za sobą i to wystarczyło, by
Aleks podskoczył spanikowany, jakby właśnie zrobił coś bardzo
złego (no bo przecież zrobił! Całował tego małego szczyla z
takim podnieceniem, jakby to był co najmniej Brad Pitt!) i przez to
prawie nie spadł na podłogę. Obejrzał się na zaskoczonego Adama
i już miał mu coś powiedzieć, gdy nagle Jaś też zerwał się na
równe nogi, a Białecki zaraz zrozumiał, że to wcale nie przez
przerażenie czy zaskoczenie obecnością osoby trzeciej. To miało
swoje drugie dno, a mianowicie...
– Zaraz się
zrzygam! – krzyknął i wybiegł, zostawiając osłupiałego Aleksa
samego, który już nie myślał o tym, że zostali przyłapani przez
kumpla. Jego głowę zaprzątały obawy dotyczące tego, że jeszcze
chwila, a miałby rzygi Biebera w swoich ustach. Zdecydowanie był
zbyt pijany, by ustawić sobie sprawy, którymi powinien się teraz
martwić, w kolejności priorytetowej. Bo gdyby był trzeźwy to z
pewnością już nie tylko wykopałby sobie własnoręcznie grób ze
wstydu, ale jeszcze by się w nim spalił, popełnił jakieś
seppuku, czy cokolwiek.
Rany Boskie... Adam
ich widział – docierało do niego. Adam ich widział i teraz
usiadł na kanapie z tą swoją milczącą miną, choć bardziej
pijaną niż na co dzień. Białecki patrzył na przyjaciela kątem
oka, czekając na jakieś słowa typu: „wow, serio? Z tym młodym?
Przecież go nienawidzisz.” Ale nic takiego nie padało, Adam ze
stoickim spokojem sięgnął po wódkę i zaczął sobie
przygotowywać drinka w plastikowym, zgniłozielonym kubeczku.
– Zrobić ci też?
– zapytał w końcu, a zdezorientowany Aleks kiwnął tylko głową,
nawet nie zastanawiając się, że wypił już za dużo. A gdy już
miał przed sobą drinka, od razu po niego sięgnął i wypił
połowę. – Spokojnie, bo zaraz ty wylądujesz w toalecie –
rzucił swoim monotonnym głosem Adam, rozsiadając się na kanapie.
– Jak impreza? –
zapytał Aleks, nie mając pojęcia co innego powiedzieć. Przecież
nie nawiąże do pocałunku!
– Odprowadziłem
Olę do domu i właśnie wróciłem – powiedział Adam i wzruszył
ramionami, wciąż nie nawiązując do tego, co chwilę temu widział.
– W kuchni chyba jest mały kryzys – dodał jeszcze, trochę
bardziej rozmowny niż zwykle i jakiś taki bardziej... wesoły?
Aleks zmrużył oczy, przyglądając się jego profilowi z
zastanowieniem. To wszystko było winą alkoholu, czy może tej całej
Oli?
– Kryzys? –
zapytał, mimo że niezbyt go to interesowało.
– Mhm, Remigiusz
chyba coś zbił, a później się tym pociął – odpowiedział i
wziął łyka alkoholu. – A ty może pójdziesz zobaczyć do Jasia,
co? Nie wyglądał zbyt zdrowo, jak wybiegał – rzucił neutralnym
tonem, ani przez chwilę nie patrząc na Aleksa. – Jeszcze wpadnie
głową do kibla – dodał, a Aleksander już odstawiał swój kubek
z alkoholem.
– W sumie –
mruknął, nawet się nie zastanawiając nad tym, że właśnie
chciał iść do Janka i mu pomóc w trudnych, poalkoholowych
chwilach. I że jutro, kiedy już wytrzeźwieje, przypomni sobie, co
robił po pijaku i że ciężko będzie mu utrzymać swoją maskę
przeplataną obojętnością i nienawiścią do Janka. Bo przecież
coraz bardziej zaczynał lubić dzieciaka, ciężko było mu to już
ukrywać przed sobą i powoli przyzwyczajał się do myśli, że Jaś
wcale nie był taki zły jakby mogło się zdarzać. Może i trochę
rozpieszczony, trochę zbyt pyskaty, czasem też głupi, ale dało
się go tolerować, momentami nawet lubić, a to już dla Aleksa
wyczyn, w końcu było niewiele osób, które darzył sympatią.
Podniósł się z
kanapy i nie oglądając się na Adama, wyszedł na korytarz. Minął
się z Gośką, która krzyczała coś o karetce, po czym stanął
przed drzwiami do łazienki i zapukał w drzwi.
– Młody, żyjesz?
– zapytał, ale nic mu nie odpowiedziało. – Ej... – powtórzył
i już miał ponownie zapukać, pewny, że Jaś przysnął albo go
nie usłyszał, gdy rozbrzmiał niezbyt przyjemny odgłos
wymiotowania. Mimowolnie się skrzywił i już nie czekając dłużej,
wszedł do małej, ale jasnej i mocno oświetlonej rażącym,
nienaturalnym światłem świetlówek łazienki. Kątem oka zauważył
jeszcze Bartka, który zaczął krzyczeć do Gośki, żeby sobie
żartów nie robiła, bo z Remkiem wszystko w porządku. Skoro w
porządku to w porządku, pomyślał jeszcze Aleks, który nie chciał
się w to wszystko mieszać. Zamknął za sobą drzwi i zerknął na
Janka obejmującego muszlę klozetową jak swojego najlepszego
kolegę. Chłopak w tej pozycji wyglądał jeszcze drobniej niż
zazwyczaj, mimo że przecież był sporo wyższy od Białeckiego.
Kiedy tak patrzył na Jasia wypruwającego z siebie całą treść
żołądkową, momentalnie zrobiło mu się go żal. W dziwnym
odruchu troski sięgnął po ręcznik i podszedł z nim do umywalki,
po umoczeniu go, pochylił się do Jaśka, który właśnie przestał
wymiotować.
– I na co ci było
tyle alkoholu, szczeniaku? – zapytał, przecierając mu spocone
czoło. Jaś zwrócił na niego zaszklone i wyraźnie nietrzeźwe
spojrzenie, a Aleks na kilka chwil znów zapatrzył się w oczy
Młodego. Podobały mu się od samego początku, od pierwszego ich
spotkania. Były takie duże i niebieskie, a teraz jeszcze
przypominały oczy ufnego, słodkiego psa. Gdy tylko Białecki
zrozumiał, jakie porównanie mu właśnie przeszło przez myśli, aż
się skrzywił. Pies? – pomyślał. – Serio, słodki pies? Oż
kurwa, Białecki, ale się z ciebie romantyk od siedmiu boleści
zrobił.
– P-przepraszam –
wybełkotał płaczliwie Janek, a Aleksa na chwilę zamurowało.
Naprawdę dzieciak aż tak się spił? Przecież normalnie
„przepraszam” nie przeszłoby mu przez gardło, prędzej by się
nim zadławił a później udusił! – A-ale – czknął –
strasznie mi niedobrze – dodał ze łzami w oczach, na co Aleks
nawet nie potrafił wykrzesać z siebie ani jednego kpiącego zdania.
Bez słowa przetarł mu znowu twarz i uśmiechnął się pod nosem,
zupełnie jak nie on. Ale przecież był pijany, mógł się przez to
jakoś wytłumaczyć.
– Rzygaj jak musisz
– rzucił tylko, nie zdobywając się już na nic innego. Siedział
z nim jeszcze chwilę, od czasu do czasu przecierając mu twarz, a
gdy wydawałoby się, że Jasiek już skończył, pomógł mu wstać,
postawił przy zlewie i dokładnie umył, bo nawet na koszulce miał
ślady wymiocin.
Nie poznawał siebie,
skąd u niego ta cholerna troska? Przecież nie musiał przejmować
się tym co dzieje się z Jankiem, mógł go zostawić samego,
żałośnie przewieszonego nad tym kiblem, a jednak zaczął go
wciągać na piętro, położył w łóżku rodziców Remka, a
później jeszcze zszedł na dół by zrobić dzieciakowi herbatę.
Nie zastanawiał się zbytnio nad tym co robi, nie chciał teraz tego
roztrząsać, mimo że zaczął już trzeźwieć.
– Gdzie Młody? –
zagadał Adam, kiedy wszedł do kuchni. Aleks obejrzał się na niego
i w tym momencie elektryczny czajnik właśnie się wyłączył.
– U góry –
odpowiedział, gdy zalewał herbatę. – Położyłem go, nie dałby
rady wrócić do domu w takim stanie. – Do nozdrzy Aleksa doleciał
przyjemny zapach rumianku. Wpatrzył się w kwadratowy woreczek
unoszący się na powierzchni i nagle westchnął ciężko. – Ja
wiem, Adam, że po tobie tego nie mam co się spodziewać, ale nie
komentuj, okej? – zapytał i zerknął na niewzruszonego
przyjaciela stojącego nieopodal.
– Nie mam zamiaru.
– Nie komentuj i
nie mów Remkowi – dodał.
– Nie mam zamiaru –
powtórzył wciąż tym samym tonem Adam.
– I nie rób
później dziwnych aluzji – wyszukiwał dalej, a twarz jego
przyjaciela nawet nie drgnęła, kiedy Aleks wszystko mu wyliczał.
– Białecki,
zrozum, nie mam zamiaru. To nie moja sprawa – uciął,
przypominając Aleksandrowi, że przecież on nie mieszał się w
czyjeś życie, bo po prostu nigdy mu się nie chciało. Coś takiego
wymagało czasu i zaangażowania, a on nie miał na takie rzeczy ani
ochoty, ani energii. Adam był dość prosto złożonym osobnikiem,
bez żadnych dziwnych niespodzianek i właśnie za to Aleks go tak
podziwiał. – Wszyscy zostajemy u Remka na noc. Znajdź sobie
gdzieś miejsce, śpię w przedpokoju na materacu, dziewczyny w
pokoju gościnnym, a Gośka i Bartek pewnie w salonie. No a Remigiusz
u siebie – to mówiąc, odwrócił się i odszedł, zostawiając
Aleksa walczącego ze swoimi myślami samego.
Gdy wspinał się po
schodach, z miską w jednej ręce, a herbatą w drugiej, czuł się
coraz dziwniej, ale z drugiej strony miał przeświadczenie, że to
co robi jest w porządku. Że tak powinien właśnie się zachować
względem znajomego, czasem mógł się poświęcić i szarpnąć na
jakieś ludzkie odruchy. To raczej nie zaszkodzi – z takim
postanowieniem wszedł do pokoju i zerknął na zakopanego w pościeli
Jasia. Wydawał się niesamowicie blady, a jego urywany oddech
wypełniał pomieszczenie, które śmierdziało alkoholem i
wymiocinami. Przerażony Alek od razu obiegł łóżko, przekonany,
że po drugiej stronie znajdzie jakąś niespodziankę. Aż odetchnął
z ulgą, kiedy dojrzał czysty, ciemny parkiet. Jaś na szczęście
nie zaskoczył go niczym i poszedł grzecznie spać, dobry dzieciak.
Postawił miskę tuż
przy łóżku, a na stole herbatę. Chwilę stał nad zmarnowanym
chłopakiem, zastanawiając się, czy go budzić. Ostatecznie jednak
pochylił się i delikatnie potrząsnął jego ramieniem, gdy to
jednak nie poskutkowało, przeklął pod nosem. Do cholery, po co on
się tak cacka z tym bachorem? Tego już za dużo, to ogarnianie w
łazience, zanoszenie do łóżka, herbatki-sratki mógł jeszcze
przełknąć, ale teraz chyba właśnie przekracza granicę. Zacisnął
mocniej rękę na jego ramieniu i potrząsnął nim bardzo
niedelikatnie. Jaś aż podskoczył i rozejrzał się dookoła
spanikowany, nie mając pojęcia, gdzie jest.
I dobrze, holender,
bardzo dobrze! Kim Aleks niby był? Jakąś mamką dla pyskatych
dzieciaków? Jakimś opiekunem pijanych księżniczek?!
– Napij się –
mimo to jego głos zabrzmiał jakoś tak bardzo miękko. Za miękko.
Za troskliwie. Za słodko. Starzeje się, tak, to z pewnością
dlatego, starzeje się i po alkoholu zaczyna mu odbijać, w końcu
starość każdemu przejawia się inaczej, a on już przecież aż
tak młody nie był. Zaraz dwadzieścia pięć mu wybije, później
dwadzieścia sześć, siedem, osiem i tak do śmierci.
Pomógł mu usiąść
i przytrzymał go lekko, kiedy to okazało się dość trudne,
przysiadł obok, za jego plecami, by Jaś nie runął z powrotem na
materac. Przysunął mu nieco już ostudzoną herbatę do ust. Janek,
chyba wciąż nie do końca świadomy co się dookoła wyrabia,
zaczął pić. Wypił napar do połowy, po czym Aleks z powrotem go
położył i stanął nad łóżkiem, zamyślając się.
Spać z obrzygańcem,
czy zachować środki ostrożności i znaleźć sobie miejsce gdzie
indziej? – zastanawiał się, drapiąc po głowie. Tylko gdzie miał
spać, wszystkie wygodne miejsca były już zajęte, została mu
chyba tylko sypialnia rodziców Remka. Westchnął ciężko, obszedł
łóżko i zaczął się rozbierać, by zostać w samych slipkach
(swoją drogą lekko dziurawych na pośladkach, chyba powinien
pomyśleć nad kupnem nowych) i T-shircie. Wszedł pod kołdrę,
wychylił się by zgasić światło i po chwili małe, niezwykle
czyste pomieszczenie, bo rodzice Remka mieli chyba jakąś manię
czystości, spowiła ciemność. Położył się na lewym boku, tyłem
do ciężko oddychającego Jasia i już miał zasnąć, gdy poczuł
za plecami ruch. A później kolejny i kolejny.
– Nie wierć się,
Młody – warknął poirytowany. Nagle zapadła całkowita cisza i
spokój, Janek jakby zamarł w bezruchu na kilka chwil, gdy wreszcie
odezwał się niezwykle słabym i wykończonym nocnymi eskapadami do
łazienki głosem:
– Aleks?
– Hm? – sapnął.
Jeszcze chwila, moment, sekunda, a odwróci się do niego z poduszką
w rękach i załatwi ten problem, skutecznie go uciszając. No i przy
okazji też dusząc.
– Dzięki –
padło, na co Białecki najpierw drgnął, zdziwiony. Nie spodziewał
się tych słów, nie od Jaśka. Odwrócił się powoli do niego
przodem i uśmiechnął lekko pod nosem. Nie kpiąco, tak jak chciał,
ale nie potrafił nad tym zapanować, więc uśmiech był ciepły i
pełny dziwnych, niezrozumianych przez Aleksa emocji.
– Gdyby nie ja,
utopiłbyś się w... – nie dokończył. Jaś nagle przysunął się
do niego i objął ciasno w pasie, przytulając się. Białecki już
miał coś zrobić, powiedzieć, odepchnąć go, krzyknąć,
cokolwiek, byleby tylko ten obrzygany szczyl tak nie kleił się do
jego czystej koszulki. Ale nagle pomieszczenie wypełnił miarowy
oddech zmęczonego Jasia, jasno sugerujący, że chłopak zasnął.
Aleksander przełknął, leżąc długą chwilę napięty jak struna,
kiedy wreszcie się rozluźnił, położył dłoń na plecach
wtulającego się w niego Młodego.
Co miał zrobić?
Przecież go nie odepchnie. Zresztą w pomieszczeniu było zimno, Jaś
był ciepły, mógł to wykorzystać. No i wcale aż tak nie
śmierdział rzygami... może tylko trochę, ale nie było źle. Nie
aż tak źle, by Aleks był zmuszony się od niego odsunąć. I...
I właściwie to
wcale nie chciał się odsuwać.
A na zakończenie taka moja mała inspiracja Aleksandrem. Myślę, że gdyby Białecki istniał, właśnie tak by wyglądał, przeciętny chłopak, w którym jest pewna doza uroku. Nie będę ukrywać - zaczynam kochać tę postać, tak jak kiedyś kochałam inne swoje postacie. Wcześniej miałam raczej ambiwalentny stosunek do niego, więc może faktycznie na ósmy rozdział nie trzeba będzie czekać kilku miesięcy. ;)
A Wy? Jak sobie wyobrażacie Aleksa?
No i zrobiłaś mi kolejną niespodziankę. Dzięki! Bardzo mnie cieszy, że znowu wciągnęłaś się w to opowiadanie. Zdecydowanie liczę na to, że następny rozdział pojawi się niebawem. Nie mam ostatnio czego czytać :C
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że myślałam, że Białecki jest brzydki. Niezadbany i nijaki. Pogodziłam się z tym, w końcu takie życie, nie każdy rodzi się z estetyczną twarzą, a ja cenię sobie realizm w opowiadaniach. A tu kolejna niespodzianka, Aleks jest ładny. Wręcz superładny w taki nonszalancki sposób. Teraz lubię jego postać jeszcze bardziej, no bo co tu ukrywać, przyjemniej mi go sobie wyobrażać.
No i lubię jego relację z Jaśkiem. Lubię, kiedy przeciwieństwa się przyciągają. Z jednej strony to banalny i dość wtórny motyw, ale z drugiej wciąż bardzo fajnie się czyta i podobają mi się bohaterowie, których stworzyłaś.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Serio, chciałabym go już. No ale nie jestem naiwna, pewnie sobie trochę poczekam. Mam nadzieję, że to cię zmotywuje :3
narazix~
Cieszę się, że ktoś czekał na ten rozdział. :) Postaram się kolejny dodać w mniejszym odstępie czasowym, bo sama doskonale wiem, że takie czekanie zniechęca do dalszego czytania.
UsuńJeżeli zaś chodzi o Aleksa, to myślę, że jest to raczej przeciętny chłopak, który bardzo nadrabia swoją dziwną charyzmą. ;) Chociaż nie powiem, pierwsze zamierzenie miałam takie, żeby nie był zbyt piękny, jednak później niestety nie pasowało mi to do Aleksa. Jego pewność siebie musi też się skądś brać, gdyby był nie dość że niski, to jeszcze niezbyt urodziwy, to myślę, że miałby zbyt wiele kompleksów.
Nie chcę rzucać słów na wiatr, ale zrobię co się da, by ósmy pojawił się szybciej.
Pozdrawiam,
DW.
Oj, tak. Jak dla mnie zdjęcie idealnie pasuje do Alexa z mojej wyobraźni ;)
OdpowiedzUsuńI cieszę się bardzo, że wróciłaś i że będziesz kontynuować, bo przyznam szczerze, że zamysł na to opowiadanie i styl w jakim go prowadzisz, niezmiernie mi przypadł do gustu! ;)
Z chęcią przeczytałam poprzedni rozdział, w celu przypomnienia sobie szczegółów, jak i ten, który jak dla mnie, mimo rozterek Aleksa, jest niezwykle przyjemy ;)
Pozdrawiam! ;)
Te opowiadanie od początku mi się podobało i wciąga mnie cały czas coraz bardziej. Byłam ciekawa, kiedy między nimi będzie coś się działo, a teraz będzie jeszcze ciekawiej. Przynajmniej ciekawi mnie już kolejny rozdział jak obudzą się obok siebie.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy widząc Twoje wpisy na Facebooku. Super, że wciągnęłaś się w to opowiadanie. :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ten był świetny, czekałam na moment, kiedy zacznie między nimi iskrzyć. A milszy Aleks równie przyjemny dla oczu. Czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńJa takze bardzo lubie to opowiadanie :) Czekalam na rozdzial i ciesze sie, ze go dodoalas. Uwielbiam postac Aleksa <3 Fajnie, ze miedzy chlopakami cos zaczyna sie tworzyc. Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial! Pozdrawiam goraco i weny zycze
OdpowiedzUsuńCzekałem i czekałem.. I się wreszcie doczekałem!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że opowiadanie nie zostało jednak porzucone i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam serdecznie!
Dream, kocham Cię!
OdpowiedzUsuńInformacja o nowym rozdziale "Dzieci Ludwiczka" była jak miód na moje serducho! Nawet nie wiesz jak się cieszę! <3 Awww!!!
Aleks jest super chłopakiem! Uwielbiam go normalnie! Taki trochę przyjemniejszy się wydaje, ale to dobrze. No i fajnie, że nie zmieniasz go tak szybko... progres jest, ale powoli, super!
I relacja na froncie Aleks-Jasiek jest super. Uwielbiam czytać o nich i szczerzę bardzo ich obu polubiłam.
Z niecierpliwością będę czekać na kolejne rozdziały ;)
Ściskam :*
Bardzo się cieszę, że jeszcze ktoś tu jest, czeka na kolejne rozdziały i komentuje. :) Szczerze mówiąc nastawiłam się na mniej entuzjastyczny odbiór z Waszej strony, w końcu trochę zawiodłam z tymi publikacjami. Ale myślę, że teraz będzie już lepiej, postaram się być w miarę regularna. Poza tym Aleks aż się prosi o domknięcie mu historii. ;)
OdpowiedzUsuńJa czekam, bo jak to mówią "nadzieja umiera ostatnia"... i tak szczerze mówiąc to bardzo już zdążyłam polubić chłopaków. Także, bardzo cieszy mnie, że ich historia ma dalszy ciąg <3
UsuńA tera po informacji, że łatwo Ci się pisało ten rozdział- będę pewnie czekać z jeszcze większą niecierpliwością :P
Trzymam kciuki za szybką publikację, dużo czasu dla autorki i wenę~!
To ostatnie życzenie akurat właśnie się spełnia, siedzę teraz na dwutygodniowym zwolnieniu lekarskim, więc myślę, że rozdział pojawi się już na dniach. :) Mam go już prawie całego napisanego, dlatego też mam nadzieję, że nie zawiodę i do piątku wstawię. ;)
UsuńWielki powrót ♡♡♡
OdpowiedzUsuń