Betowała Akari
Wódka, piwo, skręty… i jeszcze
trochę wódki
Blondyn mierzył mnie nieprzyjemnym
spojrzeniem, a ja miałem wrażenie, że jeszcze chwila i albo wysiądę i mu
przywalę, albo wysiądę i wrócę do domu. Nic jednak nie zrobiłem, tylko
siedziałem na tyłku i odpowiadałem na jego wzrok równie niechętnym spojrzeniem.
– Jedzie z nami, mówiłem, że wezmę kogoś ze
sobą – powiedział Sebastian, wzruszając obojętnie ramionami. – No już, wrzucaj
tę torbę. – Pogonił go. Chłopak westchnął ciężko i jeszcze raz łypnął na mnie
wrogo. Zapowiada się świetna zabawa, przemknęło mi przez myśl i skrzywiłem się niechętnie,
zaczynając żałować, że dałem się Sebastianowi wyciągnąć.
Gdy blondyn włożył już torbę do bagażnika,
wsiadł na tylne miejsce. Sebastian znów odpalił samochód, kiedy nagle chłopak
wychylił się w stronę odtwarzacza i włożył do niego jakąś płytę.
– Oskar jestem – powiedział, z powrotem
zajmując swoje miejsce. Z głośników popłynął jakiś hit tego lata, na co ja
niemal jęknąłem, gdy wyobraziłem sobie, że całą drogę do działki będę słuchać
takiej muzyki.
– Kacper – odparłem z konieczności.
– Musiałeś to gówno nagrywać? – Sebastian
wypowiedział moje myśli na głos, jednak nie sięgnął do odtwarzacza i nie
wyłączył tego.
– Trochę nastroju się przyda – stwierdził
Oskar i w lusterku widziałem jego szeroki uśmiech. Szybko przeszła mu niechęć
do mnie, stwierdziłem. – Nie zapominaj, że Natalia przygotowywała muzykę. Więc
na działce będzie jeszcze gorzej – zaśmiał się rechotliwie.
– O rany – jęknął Sebastian, wyjeżdżając z
osiedla.
***
Byłem nastawiony na coś okropnego. Na masę
bogatych dzieciaków z I–phonami w rękach, w hipsterskich okularkach i markowych
ciuszkach. Jednak, gdy wysiadałem z samochodu i spojrzałem na zwykły, niezbyt
piękny domek działkowy, zastanowiłem się czy Sebastian aby na pewno nie pomylił
działek.
Dziewczyna, która znalazła się z piwem w ręku
przy furtce i powitała nas z szerokim uśmiechem, uświadomiła mnie, że nie.
Sebastian się nie pomylił.
– No jesteście! – paplała lekko pijana. –
Zżarli już wam wszystkie karkówki, zostały kiełbachy i szaszłyki – mówiła,
kiedy otworzyła furtkę i podeszła do Sebastiana całując go w policzek. Chłopak
objął ją, uśmiechając się nieco, po czym odsunął się i otworzył bagażnik. W
międzyczasie niewysoka brunetka podeszła do Oskara i jego również obdarowała
soczystym buziakiem.
– Natalia – powiedziała do mnie, wyciągając
swoją szczupłą dłoń. Ładna dziewczyna, stwierdziłem. Nie to co Aga, czy nawet
Kamila, które źle dobranym kolorem pudru, czy co tam sobie na twarz nakładały,
aż raziły po oczach. Natalia była niziutka i drobna, ale za to miała naprawdę
spory biust, którego, co dziwne, wcale nie eksponowała. Laski, które znam, z
pewnością chwaliłyby się takimi zderzakami.
– Kacper – odpowiedziałem, uścisnąwszy jej
dłoń. Dziewczyna uśmiechnęła się momentalnie szeroko i przylgnęła do mnie, też
całując w policzek. Poczułem się trochę nieswojo, nawet jeśli wiedziałem, że
Natalia jest już pijana. Bo bełkotała i miała mocno zaszklone oczy.
– Rany, miło cię poznać! Seba powiedział, że
weźmie kogoś fajnego, ale nie myślałam, że aż tak fajnego! – powiedziała, na co
Sebastian zaśmiał się, trzymając skrzynkę z piwami.
– Nie pieprz, tylko zaprowadź nas do środka –
parsknął, a dziewczyna kiwnęła głową.
Ruszyliśmy wąską, betonową dróżką, prowadzącą
do jednopiętrowego, białego domku. Na jego altance znajdował się hamak,
aktualnie oblegany przez dwie osoby. Jakiegoś chłopaka, którego też kojarzę z
tamtego dnia, gdy pierwszy raz spotkałem Sebastiana, a oprócz niego siedziała
tam jeszcze jakaś ładna blondynka, trzymając w ręku piwo i popijając co chwilę.
Tuż obok stał zielony, plastikowy stół, a na krzesłach poustawianych dookoła
niego siedzieli nieznani mi ludzie. Wszyscy rozmawiali żywo, ktoś śmiał się
głośno, inny krzyczał, ale mimo wszystko wyglądali na dobrze bawiących się. A
wszystko to przy przyjemnej muzyce w typie reggae i ska, pobrzmiewającej z
głośników zawieszonych pod zadaszeniem tuż obok drzwi prowadzących do domu.
W ogrodzie stał też duży grill, aktualnie
obsługiwany przez wysokiego chłopaka, który machnął na przywitanie Sebastianowi
i Oskarowi. Odpowiedzieli mu uśmiechami, a ja, chociaż powinienem czuć się
nieswojo, bo w końcu nikogo tu nie znałem, wcale się tak nie czułem. Nie było
tak jak na imprezach, na które wyciągał mnie Paweł i Arek. Wcale nie miałem
ochoty uciekać, nie polowała na mnie żadna Kamila czy inna harpia jej pokroju,
a muzykę dało się słuchać.
– No, zobaczcie kto w końcu do nas zawitał! –
zaśmiała się Natalia, a Sebastian odstawił skrzynkę piwa na podłogę. Oskar
podleciał do grilla z talerzykiem, krzycząc coś o tym, że jak się nie
pospieszymy, to zje wszystko.
Sebastian wskazał na wolne miejsca przy
stole. Kiwnąłem głową i usiadłem obok niego i Natalii, która już podawała mi
piwo, mówiąc coś o tym, że musimy się dostosować do reszty, bo wszyscy już
pijani, tylko my nie. Nie zaprzeczyłem, wziąłem dużego łyka, po czym zaczęła
się seria przedstawiania.
Wszyscy podawali mi ręce i wymieniali imiona,
których i tak nie zapamiętałem. Ludzi, jak na zwykłą działkową imprezę, było
dużo, z piętnaście, a może i więcej. I każdy zadawał mi pytania. Skąd znasz Sebastiana? Jeszcze z nim nie
zwariowałeś? Lubisz grać w koszykówkę? O, a w jakim klubie grasz? Ooo, samouk
jesteś? A to fajnie!
Nim się obejrzałem, a już piłem trzecie piwo.
Sebastian także się nie ociągał, bo przy nim też stało już kilka pustych butelek.
– To co? Wódeczka? – zaśmiała się Natalia i
wstała. Przechodząc koło odtwarzacza, kliknęła coś, przez co jedna z piosenek
urwała się w połowie i zmieniła na jakąś typowo dyskotekową muzykę. Już po
chwili rozpoznałem utwór pochodzący z „Projektu X”.
Sebastian i Oskar wymienili znaczące
spojrzenia, po czym parsknęli śmiechem. Ja też uśmiechnąłem się pod nosem,
przypominając sobie ich słowa o Natalii, która miała przygotowywać muzykę.
Dziewczyna już po chwili wróciła z dwoma
butelkami zero siedem Absolwenta i kieliszkami na czerwonej tacy. Uśmiechnęła
się do wszystkich, poruszając nieco głową w takt muzyki. Ktoś coś skomentował,
ktoś się zaśmiał.
Przesuwając pustą miskę po sałatce, postawiła
tacę na samym środku plastikowego stołu ogrodowego. Każdy zabrał po kieliszku.
I nie wiem dlaczego, ale te dwa Absolwenty na długo nie wystarczyły. Zrobiły
raptem jedną (albo dwie, ale tak naprawdę nie skupiałem się na tym, kiedy
piłem) kolejkę i już go nie było.
– Za małe zapasy zrobiliśmy. – Ktoś
stwierdził.
– Zostały same piwa – powiedziała jakaś
blondynka, której imienia nie potrafiłem zapamiętać. I w tamtym momencie
Sebastian wstał i złapał mnie za rękę, podciągając do góry. Spojrzałem na niego
zdziwiony, nieco wypłoszony, no bo kurwa! Obłapywał mnie publicznie (no może
nie do końca, w końcu tylko trzymał mnie za rękę), wszyscy się gapili, a on
jeszcze się szczerzył.
– Skoczymy po wódkę do tego baru, co jest na
wyjeździe z działek – powiedział i nikt nie zdążył nawet potaknąć, a Sebastian
już ciągnął mnie do wyjścia z posesji. A ja, jak ten idiota, otumaniony
alkoholem, dałem mu się prowadzić.
Chrząknąłem. Nic. Szedł dalej, nie oglądając
się na mnie, tylko dalej trzymając mnie za rękę i wlekąc za sobą.
– Co to było? – zapytałem wreszcie. Obejrzał
się przez ramię, marszcząc brwi z niezrozumieniem.
– Co było? – odpowiedział pytaniem.
– No złapałeś mnie tam za rękę… to dosyć…
jednoznaczne, wiesz? – prychnąłem. Sebastian momentalnie zatrzymał się na
środku dróżki, pomiędzy jedną działką a drugą.
– No jednoznaczne… I? – Pokiwał głową, a ja
miałem mu ochotę w nią przywalić.
– No to, że…
– Wszyscy wiedzą, że jestem gejem – przerwał
mi, wzruszając ramionami. – Oskar też jest gejem, a Natalia lesbijką. Więc?
Zamrugałem. Oskar gejem? O rany, trafiłem do
jakiejś homo meliny – tak brzmiała moja pierwsza myśl.
– I… i reszta nie ma nic przeciwko? –
zapytałem, wciąż niedowierzając. Bo przecież oprócz Oskara i Natalii była tam
jeszcze cała masa osób. Jak to możliwe, że wszyscy tak po prostu sobie
wzruszają ramionami, wiedząc, że Sebastian nie jest normalny?
– Gdyby mieli, nie przyjaźniłbym się z nimi –
odparł. – To chyba logiczne, nie? – Przekrzywił głowę i chyba czekał, aż
potaknę. Ale tego nie zrobiłem, bo dla mnie to logiczne nie było. Zawsze
wydawało mi się, że z czymś takim jak odmienna orientacja należy się kryć.
– Nie wiem – przyznałem wreszcie. – Paweł lub
Arek gdyby się dowiedzieli, to by mnie chyba zabili. – Zaśmiałem się nerwowo,
wzruszając ramionami. Sebastian patrzył na mnie przez długą chwilę, aż nagle
pochylił się nade mną i pocałował. Lekko, bez większych ekscesów, po czym
sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej jednego skręta.
– Masz może ochotę? – zapytał z tym swoim
zniewalającym uśmiechem. Popatrzyłem na jointa, a później na niego,
zastanawiając się chwilę. Zawsze trzymałem się od tego z daleka, ale teraz…
Kiwnąłem głową, a Sebastian uśmiechnął się
jeszcze szerzej i wepchnął skręta z powrotem do kieszeni, po czym złapał mnie
za rękę i pociągnął w odwrotnym kierunku. Zmarszczyłem brwi, zdziwiony, idąc
tuż obok. Czułem się nieco pijany, ale właściwie to było przyjemne uczucie,
które pogłębiała ciepła, duża dłoń Sebastiana i jego palce splatające się z
moimi.
– A ty teraz co? Nie mieliśmy iść po wódkę? –
zapytałem, nie potrafiąc powstrzymać głupawego uśmiechu, jaki cisnął mi się na
usta.
– Mieliśmy – odpowiedział. – Ale to za
chwilę.
Doszliśmy na pusty plac zabaw, który
przypominał place spod zwykłych, szarych blokowisk z okresu PRL’u. Farba
płatami odchodziła od metalowych konstrukcji, których wygląd wcale nie był
zachęcający.
Sebastian wspiął się na drabinki, siadając w
ich najwyższym punkcie. Nie chcąc zostać w tyle, również zająłem miejsce obok
niego, a on zaczął szukać w kieszeni skręta i zapalniczki. Wsunął sobie
koniuszek jointa do ust, po czym podpalił jego drugi koniec. Momentalnie
zaciągnął się głęboko, aż przymykając oczy. Złapał mnie nagle za kark,
przyciągając do siebie. Spojrzałem na niego zdziwiony, a gdy ujął mnie za
brodę, zmuszając do uchylenia ust, po plecach przebiegł mi dziwny dreszcz.
Spojrzałem na niego, nieco spłoszony. Uśmiechnął się lekko, po czym wypuścił
dym prosto do moich ust. Aż odetchnąłem głęboko, czując jak robi mi się gorąco.
Wciągnąłem gorzki dym do płuc i mimowolnie skrzywiłem się nieco.
Sebastian spojrzał na mnie swoimi ciemnymi
oczami, po czym podał mi zapalonego skręta i jakby nigdy nic odsunął się ode
mnie, wzdychając. Spojrzałem na blanta w swoich dłoniach, po czym przyłożyłem
go sobie do warg.
– Dobry jest – powiedział Sebastian, wciąż
się uśmiechając. Zaciągnąłem się mocno i niemal od razu poczułem nieprzyjemne
drapanie w gardle. Wypuściłem szybko powietrze i odkaszlnąłem. – Powoli –
pouczył mnie. – To niezupełnie tak, jak z papierosami. Najlepiej jest wtedy,
gdy to przetrzymasz dłużej w płucach – powiedział.
– Nauczyciel się, kurwa, znalazł – burknąłem
pod nosem, czując się jak ostatnia ciota. Paliłem już kiedyś, oczywiście. To
nie tak, że ten skręt jest moim pierwszym. Wszystko było winą tego pajaca, bo
siedział tuż obok mnie, chwilę temu jeszcze mi wdmuchiwał dym do ust i
uśmiechał się, wyglądając przy tym tak przystojnie, że aż miałem ochotę mu przypierdolić.
Tak za całokształt.
Sebastian zaśmiał się na moją uwagę, ale już
nic nie mówił. Popatrywał tylko na mnie kątem oka, jakby z kpiną. Pajac.
Zaciągnąłem się mocno i przetrzymując dym w
płucach, nachyliłem się nad nim tak, jak on to zrobił chwilę temu. Spojrzał
zdziwiony, najwidoczniej nie oczekując po mnie takiego ruchu. Złapałem za jego
kark, przyciągając do siebie i jak Sebastian chwilę temu mnie, tak i ja jemu
uchyliłem wargi, ciągnąc lekko za brodę. Dmuchnąłem gorzkim dymem do jego ust i
nie zastanawiając się wiele, a chyba powinienem, bo siedzieliśmy na samym
środku placu zabaw, pocałowałem go. Leniwie, ale namiętnie. Trwało to tylko
chwilę, bo już po kilku sekundach odsunąłem się od niego i ze złośliwym
uśmiechem podałem mu skręta.
– Fakt, zajebisty – powiedziałem, śmiejąc się
i czując się bardzo rozluźniony. Nieco kręciło mi się w głowie, w końcu
wcześniej nim zapaliłem, byłem już lekko pijany, ale nie mogłem narzekać. Było
przyjemnie.
Nawet nie wiem kiedy spaliliśmy tego jednego
jointa. Niby mało, ale na dobry humor mi wystarczyło. I na plączące się nogi
też, bo gdy schodziliśmy w dół, prawie się potknąłem i tylko to, że złapałem
się Sebastiana, uratowało moje zęby.
– Łajza – zaśmiał się, podtrzymując mnie.
Prychnąłem, wkurzony i spojrzałem na niego. Staliśmy blisko siebie. Bardzo
blisko. Właściwie, zauważyłem po chwili, to nasze torsy stykały się, a na
pośladkach czułem jego szerokie ręce.
I co tam, że tu mógł nas każdy zobaczyć,
wystarczy, żeby przechodził dróżką znajdującą się kilka metrów dalej. Co tam,
że w każdej chwili mogła tu wlecieć banda dzieciaków, w końcu było dopiero koło
dwudziestej. Co z tego, że Sebastian właśnie bezkarnie obmacywał moje tyły, a
ja nawet nie zastanawiałem się nad tym, jak bardzo jest to niemęskie. Po prostu
pocałowałem go mocno, z własnej inicjatywy. W pierwszym momencie chyba nawet on
się zdziwił, w końcu rzadko wychodziłem z czymś takim. Te nasze dwa pierwsze
razy zainicjowane były przez niego.
I całowaliśmy się tak, na samym środku placu.
I pewnie robilibyśmy to jeszcze długo, możliwe, że nawet wylądowalibyśmy na
piachu bez ubrań, bo już nawet czułem jedną z dłoni Sebastiana pod moją
koszulką, gdy nagle usłyszeliśmy trąbienie samochodu. Odskoczyłem od niego jak
oparzony, patrząc na przejeżdżającą tuż obok czarną Beemkę.
– Pedały! – Jakiś łysol wychylił się z okna,
pokazując nam swój krzywy, środkowy palec.
Kurwa, kurwa, kurwa, powtarzałem w myślach,
cały zdenerwowany. Trzeba być idiotą, żeby tak się lizać na środku placu! –
wyrzucałem sobie dalej. I pewnie posypałaby się jeszcze cała wiązanka
przekleństw, gdyby nie Sebastian, który tak po prostu parsknął śmiechem.
Spojrzałem na niego, zdziwiony. Chyba nigdy nie zrozumiem tego gościa,
stwierdziłem.
– Gdyby nie on, to skończylibyśmy tarzając
się na ziemi – powiedział na głos to, o czym myślałem chwilę wcześniej. – Ale
to w sumie byłoby całkiem seksowne – dodał i złapał mnie za rękę.
– Co? – powiedziałem bardzo elokwentnie.
– Możemy kiedyś spróbować u mnie w ogrodzie –
mówił dalej z szerokim uśmiechem na ustach. Momentalnie zrobiło mi się gorąco.
– A teraz wódka – powiedział i pociągnął mnie w stronę, z której przyszliśmy.
***
Bar u
Jacka (błyskotliwa nazwa, czyżby właściciel miał na imię Jacek?) był
typowym barem przydziałkowym. Mały i o niezbyt zachęcającym wyglądzie. Na
szyldzie pubu, tuż obok jego nazwy, znajdowało się logo piwa Żywiec, a szeroko
otwarte drzwi poobwieszane były reklamami browarów i słodyczy. Przed barem
znajdowały się stoliki oblegane przez ludzi. Ktoś jadł zapiekankę, gdzie
indziej jakieś grube dziecko zapychało swoją pyzatą gębę frytkami, zapewne
smażonymi na starym oleju, bo aż tu czułem ich smród.
Starałem się iść prosto i nie uśmiechać do
każdej napotkanej osoby. Ale co ja mogłem poradzić, że miałem niebezpiecznie
dobry humor? Spotęgowany co prawda spalonym jointem, jednak w tamtym momencie
wszystko wydawało mi się takie łatwe i na swoim miejscu.
Weszliśmy do baru. Zza lady przywitała nas pulchna,
ale młoda ekspedientka, pytając, co podać. Żuła ostentacyjnie gumę, opierając
swoje łapsko o biodro. Wpatrywała się w Sebastiana jak w obrazek, a ja miałem
ochotę parsknąć śmiechem. I chyba nawet to zrobiłem. Och, gdyby tylko
wiedziała, że nie cycki i pipki mu w głowie, to wtedy prawdopodobnie
zadławiłaby się tą gumą.
– Nie ma Absolwenta? – zapytał, na co ona
momentalnie rozpromieniła się uśmiechem. Aż oparłem się o ladę, przyglądając to
jej, to Sebastianowi. Z twarzy była ładna, naprawdę. A ta jej pulchność nawet
dodawała uroku.
– Nie ma, jak widać – odparła, wskazując na
półki za sobą.
Sebastian dobrze się trzymał, pomyślałem,
kiedy tak obserwowałem go z boku, prawie leżąc głową na blacie, bo tak mi było
wygodnie. Dziewczyna nawet kilka razy spojrzała na mnie, zastanawiając się
pewnie, co ja takiego robię. A ja obserwowałem, bo ta zwykła scena zakupu
flaszki wydawała mi się niezwykle ciekawa.
– W takim razie dwa Krupniki – powiedział,
wyciągając portfel i wykładając na ladę sto złotych. Ekspedientka nabiła coś na
kasie, zabrała banknot, podała nam butelki i wydała resztę. Koniec
przedstawienia żałosnego podrywu geja przez dziewczynę.
***
Wróciliśmy i zauważyliśmy, że już część osób
wyjechała. Trochę dziwne, przecież dopiero zbliżała się dwudziesta druga, ale z
drugiej strony, jak pomyślałem, że będzie więcej wódki na głowę, zrobiło mi się
lepiej. Tak to już jest, że jak jest się pijanym, ma się dobry humor, to by się
piło i piło.
Te dwa Krupniki, zakupione przez Sebastiana,
poszły na jakieś dziesięć osób i sprawiły, że nagle zrobiło się jeszcze weselej.
Z głośników pobrzmiewał Thrift Shop, a ja miałem ochotę na jeszcze. Natalia
najwidoczniej też, bo nagle złapała mnie za nadgarstek i wyciągnęła z
plastikowego, ogrodowego krzesła do domku.
– Chodź, bo widzę, że twardy zawodnik jesteś
– powiedziała, kiedy weszliśmy razem do kuchni. – A oni to łajzy są – mówiła,
pijana. A ja o wiele mniej pijany od niej nie byłem, więc zaśmiałem się,
opierając o blat kuchenny, podczas gdy ona otwierała lodówkę i wyciągała z niej
piwa. Odkapslowała jedno i podała mi. Nawet nie spojrzałem na etykietę, więc
nie wiem co to było, bo po prostu przyssałem się do gwintu. Piwo, wódka, jointy
i gdzieś tam mi się jeszcze whisky przewinęła. Powinienem już być martwy, pomyślałem
z rozbawieniem.
– Lubię cię – powiedziała nagle, wskazując na
mnie butelką. – Naprawdę cię lubię, fajnie, że Sebastian cię tu przyprowadził.
– Wzięła dużego łyka piwa. – Tylko weź ty na niego uważaj, bo widać, żeś w
porządku.
Zmarszczyłem brwi, po czym też zapchałem się
kilkoma dużymi łykami alkoholu. Aż mi się zakręciło w głowie i gdzieś tam
przewinęła się nawet myśl, że jutro będę zdychać.
– W sensie? – zaśmiałem się. – Jak uważać? To
ty wiesz, że my…? – Zmarszczyłem brwi i nawet nie chciałem myśleć o tym, że
wszyscy dookoła wiedzieli, że jestem pedałem. Albo po prostu nie byłem w stanie
zastanowić się nad tym. I może lepiej, bo wtedy prawdopodobnie już by mnie na
tej działce nie było.
– No pewnie, kotek! – parsknęła, kładąc mi
rękę na ramieniu. – Sebę to ja jak nikt rozgryźć potrafię! Albo w sumie… – Zmarszczyła
brwi, zastanawiając się nagle nad czymś głęboko, co wyglądało komicznie, bo nie
dość, że była ujarana i oczka się jej świeciły (na dodatek waliło od niej
maryśką na kilometr), to jeszcze przyciskała do ust gwint butelki piwa. – Łatwo
zrozumieć o co mu chodzi, nie? Dość konkretny z niego facet. – Jednym uchem
wpuszczałem to co mówi, a drugim wypuszczałem, ale prawdopodobnie gdybym
przemyślał to co mówi, przyznałbym jej rację. – No, ale nie o tym. – Potrząsnęła
nagle głową. – Ja ci, kochanie, chciałam powiedzieć, żebyś uważał. Seba to już
taki facet, co to eksperymentuje, czaisz? – Wskazała na mnie palcem, resztą
dłoni przytrzymując butelkę.
Nie, w tamtym momencie nie czaiłem. Raczej
stałem i zastanawiałem się, czy wypicie jeszcze szampana, bo taki stał na
blacie, nie będzie oznaczać samobójstwa.
– Nie był jeszcze w związku… To znaczy nie! –
Uniosła nagle ręce. – Był, z Oskarem. – I dopiero w tamtym momencie spojrzałem
na nią uważnie, zostawiając szampan i myśli o samobójstwie w spokoju.
Zmarszczyłem brwi, czując się nagle nieco trzeźwiejszy. Nieco.
– Z Oskarem, z tym takim… – Uniosłem rękę,
chcąc zobrazować wysoki wzrost chłopaka. Natalia pokiwała głową.
– Ale krótko to trwało. Z dwa, trzy miesiące,
oni jak już to się na kumpli nadają. – Wzruszyła ramionami. – A ty? Wy to razem
jesteście z Sebastianem, czy jak to? – Język nieco już się plątał, ale mimo to
wzięła kolejnego łyka, opróżniając butelkę i już po chwili sięgnęła po
następną.
Ja nawet nie zdążyłem jej odpowiedzieć, bo w
tamtym momencie do kuchni wszedł obiekt naszych rozmów. Uśmiechnął się do mnie
zniewalająco, a mój światopogląd w tamtym momencie zatrzymał się na tym
uśmiechu. Byłem już tak pijany, że nawet nie zauważyłem, że wpatruję się w
niego dłuższą (zdecydowanie za długą) chwilę.
Podszedł do mnie i tak po prostu przyciągnął
za szlufki spodni, całując momentalnie. Gdzieś tam jeszcze usłyszałem: „to ja
spadam” i chyba zostaliśmy sami. Odstawiłem butelkę na blat i pogłębiłem
pocałunek. Było mi absolutnie dobrze i nie obchodziło mnie nic, oprócz jego
ust. Co z tego, że w każdej chwili ktoś mógł tu wejść i nas zobaczyć. Odsunął
się nagle ode mnie, obdarzając szerokim uśmiechem.
Wiedział, cholera, pomyślałem. Wiedziała
żmija, że uwielbiam ten uśmiech, to się uśmiechał jak najwięcej mógł.
– Przypominasz mi Heatha Ledgera – wypaliłem
nagle. Spojrzał na mnie zdziwiony i po chwili parsknął śmiechem, dalej mnie
obejmując.
– Nie mów, że z Batmana, bo się załamię –
zaśmiał się.
– Noo – wybełkotałem. – Z Batmana czasem też.
Jak chcesz, mogę ci dorobić takie blizny, jestem już w tym wprawiony –
zarechotałem i oparłem głowę o jego ramię. – O kurwa, ale jestem pijany –
wyznałem, prawie wisząc w jego objęciach.
– Nie zauważyłem – zażartował. – Nocujemy
dzisiaj tutaj, co?
– Eej – jęknąłem w jego ramię. – Tego nie
było w planach. Nic mi o tym nie mówiłeś – zarzuciłem mu pijacko. I, mimo że
Sebastian też był pijany, bo był, widziałem nawet, że jak szedł, to się
zataczał, to miałem wrażenie, że i tak trzyma się lepiej niż ja.
Niesprawiedliwe, cholera. Może dlatego, że nie rzucał się na tą durną whisky, a
ja nie odmówiłem, jak mi ją Oskar zaproponował.
– Gdybym powiedział, to byś się nie zgodził.
– Prawda. – Święta, cholera, prawda, dodałem
w myślach.
Wieczór (a raczej noc, w końcu było po pierwszej),
tuż przed pójściem spać pamiętam raczej mgliście. Wiem, że znowu leciała muzyka
z „Projektu X”. Że Natalia tańczyła do „HeadsWillRoll” razem z Oskarem i że
ktoś zażartował, że źle się dobrali, w końcu lesbijka i gej. Później chyba
nawet na próbę się całowali, ale oboje stwierdzili, że płeć przeciwna nie jest
dla nich.
A ja? Ja opierałem się o Sebastiana i
wszystko, każdy ich ruch i słowo, komentowałem śmiechem. Bo znowu paliliśmy,
tym razem jednak Sziszę z dodatkiem maryśki, przez co było mi niezwykle wesoło.
Poszedłem wtedy na całość. I chyba mi tej całości brakowało, bo w tamtym
momencie ani mama mnie nie obchodziła, ani ojciec, ani brat. Nie było nic, był
tylko Sebastian i jego przyjaciele, których polubiłem. A najbardziej to
Natalię, która wpakowała później mnie i Sebastiana do jednego pokoju, mówiąc
coś o tym, żebyśmy sobie ulżyli. Zamknęła nawet drzwi za nami i krzyknęła do
kogoś, żeby zrobił głośniej muzykę, bo ona nie zaśnie w ciszy. Gdy tak sobie
teraz myślę, to raczej nie o trudności w zaśnięciu w ciszy jej chodziło.
Nie zrozumiałem jej intencji, w
przeciwieństwie do Sebastiana. Rzuciłem się na łóżko tak jak stałem i miałem
wrażenie, że jeszcze chwila, moment i zasnę. I już się nie obudzę, tak mi było
przyjemnie z tą pustką w głowie i wirującym obrazem.
Poczułem, jak materac się ugina pod jego
ciężarem. Położył się tuż obok, ale ja nawet nie poderwałem głowy z poduszki.
– Nie masz zamiaru wykorzystać nocy? –
zapytał, chyba nachylając się nade mną.
– Działaj – burknąłem i wcale nie miałem na myśli
tego, o czym pomyślał Sebastian. Po prostu chciałem mu dać pozwolenie, żeby
sobie stąd wyszedł i dalej się bawił ze swoimi znajomymi.
Jakie było moje zdziwienie, gdy poczułem
dużą, szorstką dłoń pod koszulką. Przekręciłem głowę, wpatrując się w niego bez
zrozumienia.
– A ty co? – zapytałem.
– Działam – zaśmiał się. A więc jednak
zrozumiał oba przesłania tego mojego „działaj”.
Popatrzyłem na niego, dalej nie rozumiejąc.
Wszystko jednak się rozwiało, gdy pochylił się nade mną i pocałował. Mocno.
Jego język wślizgnął się do moich ust, aż jęknąłem w jego wargi, gdy popchnął
mnie i przeturlałem się na plecy. Nie wiedziałem do końca co się dzieje, ale
wiedziałem, że jest przyjemnie, więc objąłem go ramionami, pogłębiając
pocałunek. Oderwał się ode mnie i w jednej chwili już nie miałem na sobie mojej
ulubionej Vaderowskiej koszulki. Nie zorientowałem się też, kiedy zniknęły moje
spodnie i pozostałem w samych slipkach. Mimo alkoholu, który powinien odejmować
podniecenie, byłem napalony jak cholera. Ocierałem się co chwilę o niego,
atakując jego usta.
A on wcale delikatniejszy nie był, wsuwał
dłonie w moje włosy, ciągnął nieco i ocierał się swoją wypukłością w bieliźnie
o moją. Myślałem, że zwariuję. Wszystko kręciło mi się przed oczami, więc je po
prostu zamknąłem. Pamiętam moment, jak wsunąłem mu dłoń pod slipki i złapałem
za jego pośladki. Były twarde i przyjemne w dotyku.
A później to już wszystko rozmyło się w
dzikiej przyjemności. Zsuwał się ustami coraz niżej, najpierw moja żuchwa,
szyja, pierś. Przez pępek, nasadę penisa, aż na samą główkę. Gdy objął mnie
ustami, myślałem, że zwariuję. Nic dziwnego, że trwało to chwilę.
I w tamtym momencie nie wiem co we mnie
nastąpiło. Ale tak po prostu poderwałem się, przycisnąłem go do łóżka,
pocałowałem i sięgnąłem dłonią do jego bielizny, wyciągając z niej twardą i,
cholera, sporą męskość. Nie myślałem, tylko zsunąłem się do niej i wziąłem do
ust. Nie miałem pojęcia co robić, więc już po chwili odsunąłem od niej wargi i
zacząłem mu trzepać. Doszedł równie szybko co ja. Oddychał ciężko, przyciągając
mnie do siebie i całując. Normalnie uznałbym to za obrzydliwe, w końcu obaj
mieliśmy w ustach kutasy, jednak wtedy nie zastanawiałem się nad tym, tylko
przylgnąłem do niego i odpowiedziałem żarliwie.
A później przytulony do niego, zasnąłem.
***
Obudził mnie potworny ból głowy i ciepły,
nieco drażniący oddech na szyi. Uchyliłem oczy, wpatrując się w spokojną twarz
Sebastiana. Momentalnie przypomniało mi się każde zdarzenie z wczoraj. Miałem
ochotę stamtąd uciec, ale wtedy on poruszył się nieco, po czym uśmiechnął.
– Cześć – powiedział, uchylając powieki i
nachylając się nade mną, pocałował. Lekko, bez otwierania ust (a to w naszym
obecnym skacowanym stanie mogłoby zabić) po czym zsunął się niżej, kładąc na
mojej piersi.
Westchnąłem, zamykając oczy. Nie chciałem
jeszcze wstawać. Pomimo bólu głowy było w miarę przyjemnie, więc wsunąłem dłoń
w jego krótkie, ciemne włosy i zacząłem powoli zasypiać.
– Śniadanie, panienki! – Ze snu wyrwał mnie
głośny huk trzaskających drzwi i osoba, która weszła do pomieszczenia,
cholernie przy tym hałasując. – Ale tu śmierdzi – powiedziała, a ja nawet bez
otwierania oczu wiedziałem, że to Natalia. Dziewczyna miała bardzo specyficzny,
ni to piskliwy, ni też nosowy głos, który bardzo łatwo było zapamiętać. – O
rany – narzekała dalej, zapewne podchodząc do okna i je otwierając, bo już po
chwili słyszałem cichy odgłos padającego deszczu i poczułem chłodny powiew
świeżego powietrza na twarzy. – Tak, tak – mówiła dalej, kompletnie nie dając
nam spokoju. Gdyby była facetem, myślałbym właśnie o tym, czy jej nie uderzyć.
– Słodko razem wyglądacie, ale ruszajcie tyłeczki, bo jajecznica stygnie.
Przypalona, bo Oskar robił. I można zadławić się skorupką jajek, ale na kacyka
w sam raz – paplała i paplała.
– Zamknij się – usłyszałem burczenie
dobiegające z okolic mojej klatki piersiowej, na której czułem ciężar głowy
Sebastiana i ciepłe, wydychane powietrze. – I daj ludziom pospać – powiedział
jeszcze, poruszając się nerwowo i układając w nieco zmienionej pozycji z
ramieniem przerzuconym przez mój brzuch.
– Ta, jasne – prychnęła. – Wiem, że w nocy
było wam fajnie – momentalnie otworzyłem oczy, znów sobie to przypominając –
ale no ludzie, wszyscy już wstali! – powiedziała.
– Dalej nie motywuje mnie to do ruszenia
tyłka – odparł Sebastian. Spojrzałem w dół, ale zobaczyłem jedynie jego głowę.
– Kacper, ty już łaskawie otworzyłeś ślepka,
rusz się! – próbowała dalej.
– Kacper to moja poduszka, nigdzie się nie
rusza – orzekł Sebastian, przytulając mnie bardziej, na co westchnąłem i
mimowolnie się uśmiechnąłem, po czym palnąłem go lekko w głowę.
– Tak właściwie to mógłbyś ruszyć dupę –
powiedziałem, będąc już rozbudzony. Z ulgą stwierdziłem też, że nie boli mnie
głowa. Właściwie to nic mnie nie bolało, a jedynie suszyło w gardle, co raczej
jest normalnym skutkiem poalkoholowym.
– Mhm. Nie ruszaj się – zbył mnie zaspanym
pomrukiem.
W sumie mógłbym jeszcze pospać, pomyślałem,
zamykając oczy, gdy Natalia z przekleństwem na ustach wyszła z pomieszczenia.
Wsunąłem dłoń w jego włosy, gładząc go lekko po głowie. Nie obchodziło mnie, że
śmierdzę jak skunks. Sebastian też śmierdział, więc nie miałem czym się
zamartwiać. A jak wiadomo, lepiej śmierdzi się we dwójkę, niż samemu. I z taką
myślą z powrotem zasnąłem.
***
Gdy tylko wziąłem prysznic w malutkiej,
działkowej łazience z grzybem na suficie i pękającymi kafelkami na podłodze,
poczułem się o niebo lepiej. Później jeszcze jako tako spróbowałem umyć zęby,
nakładając na palec pastę. Jakoś trzeba sobie przecież radzić, a nie miałem
zamiaru wszystkim dookoła chuchać moim poalkoholowym oddechem. Jeszcze bym
kogoś zabił.
Wyszedłem z tej łazienki przedstawiającej
obraz nędzy i rozpaczy (właściwie to prezentowała się nawet gorzej niż moja)
odświeżony i z dobrym humorem. Sebastian posłał mi swoje skacowane spojrzenie i
niemal od razu ją zajął. On, w przeciwieństwie do mnie, czuł się tragicznie.
Już nawet miał za sobą wymiotowanie. Co prawda nastąpiło to zaraz po tym jak
zapchał się jajecznicą. Trochę to dziwne, myślałem, popijając wodę, bo ciągle
mnie suszyło, wczoraj byłem w gorszym stanie niż on, a czuję się świetnie. Na
kaca nie masz metody.
Na działce siedzieliśmy do dwudziestej i
opuściliśmy ją jako ostatni. Pomogliśmy z Oskarem Natalii wszystko posprzątać,
a później wieczorem jeszcze posiedzieliśmy na altance (już bez alkoholu, w
końcu Sebastian prowadził) i pozwoliliśmy żreć się komarom. Oskar też wcale nie
był zły, stwierdziłem, gdy rozmawiałem z nim o jego blokach podczas gry. Nawet
w przypływie dobrej woli powiedziałem mu, że jest w tym dobry. A on za to
przyznał mi, że jestem szybki. Może trochę to naciągnął, może nie, bo
faktycznie dość sprawnie ruszam się na boisku, ale przynajmniej się nie puszył
i nie gadał tylko o sobie.
Jak wracaliśmy, Sebastian chciał mnie nawet
podrzucić pod dom, zarzekając, że to dla niego żaden kłopot. Och, ja wiem, że
to dla ciebie nic, odpowiedziałem sobie wtedy w myślach, ale nie chcesz tam
podjeżdżać, uwierz. I ja też nie chciałem, żeby podjeżdżał, bo co, jeżeli Paweł
by zobaczył? Wystarczy, że nie wróciłem na noc i nie było mnie cały dzień. I
tak pewnie był nieźle wkurwiony.
Wróciłem więc pieszo. Chociaż wcale nie
chciałem wracać. To było jak powrót z innego świata, może głupie porównanie,
ale tak właśnie się wtedy czułem. Cholera, mógłbym na tej działce spędzić
jeszcze z tydzień. Dwa. Albo miesiąc. Naprawdę, nie spieszyło mi się, żeby
powracać do swojego życia.
Złapałem za drzwi i ze zdziwieniem
stwierdziłem, że są zamknięte. Cholera, przekląłem, zdając sobie sprawę, że nie
wziąłem kluczy. Przeważnie ich nie brałem, bo rzadko kto zamykał to mieszkanie.
Zresztą, ostatnio często ktoś w nim był. Czy to ojciec z kumplami, mama, czy
nawet Paweł.
Westchnąłem i z niechęcią wybrałem numer
brata. Miałem do wyboru stać tu jak kołek i czekać, aż ktoś się łaskawie zjawi
lub przypomnieć o swoim istnieniu Pawłowi. Wybrałem drugą opcję. Dzwoniłem
długą chwilę, ale nie odbierał. Zmarszczyłem zdziwiony brwi, patrząc na ekran
telefonu. Aż tak się dupek obraził? Jak pieprzona baba, no! – myślałem,
wkurzony. Wtedy jednak drzwi do kamienicy otworzyły się ze skrzypnięciem, które
rozniosło się po klatce. Mimowolnie spojrzałem na Arka, który stanął w progu.
– Gdzie ty, do chuja pana, byłeś?! – wydarł
się na mnie, podbiegając i łapiąc za przód koszuli. Zdziwiony, upuściłem
telefon, który rozłożył się na części. Gdzieś poleciała obudowa, gdzieś klapka
od baterii, a jeszcze gdzie indziej bateria.
– Co? – powiedziałem, zbyt zaskoczony, by
dodać coś więcej.
– Wczoraj i dzisiaj, kurwa, cały czas do
ciebie dzwoniliśmy! Ale miałeś wyłączoną tę pieprzoną komórkę. – Pchnął mnie na
ścianę. Przecież nie wyłączałem telefonu, myślałem nerwowo, stwierdzając
ostatecznie, że mogło tam nie być zasięgu. – Twoja matka jest w szpitalu!
Lekarz powiedział, że jest w stanie krytycznym! Paweł to jedna wielka kupa
nerwów, a ciebie nigdzie nie ma! – wrzeszczał na mnie, szarpiąc za moją
koszulę. A ja jedynie wpatrywałem się w niego szeroko otwartymi oczami.
No , jestem w koncu pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńRozdzial bardzo mi sie spodobal. Miedzy Sebastianem a Kacprem w koncu jest jakas wieksza akcja, a do tego ta Natalia. Serio, juz ja lubie. Zestresowalas mnie troche koncem, bo trzymasz mnie e napieciu. Nie wiem co sie stanie z ich matka, ale mam nadzieje, ze wszystko dobrze. A co do Pawla i Arka, to wkurza mnie ich nietolerancja. Jakos tak... przez kilka rodzialow nie pachna dla mnie zbyt apetycznie. Bardziej napalilam sie na Kacpra i Sebastiana (jak wszyscy tutaj xD) i ich akcje, ktore odwzalaja.
Dobra, zycze duzo pomyslow i checi na pisanie! :3
Rozdział świetny! Niestety, komentarz będzie króciutki gdyż nie wszyscy mają już labę. Niektórzy (w tym przypadku ja) muszą dojść do szkoły na 8 xD
OdpowiedzUsuńFajnie, że impreza się jednak udała, że znajomi Seby zaakceptowali Kacpra. No i akcje Kacpra z Sebastianem podobały mi się. Sama polubiłam Natalię. Jest miła i szalona ;3 Ciekawe czy się kiedyś spotkają, oby tak.
Kurczę, coś czułam, że matka Pawła i Kacpra znowu wyląduje w szpitalu.. Co się teraz wydarzy? Czy kobieta już umrze? No i zastanawia mnie, jak zareaguje Paweł, gdy brat przyjdzie do szpitala. Będzie kolejna kłótnia? Oby nie.
Podsumowując. Rozdział świetny, czekam na następne wydarzenia między Kacprem, a Sebastianem (chociaż czuję, że teraz się oddalą deczka od siebie. Mam wrażenie, że Kacper zajmie się matką i nie będzie miał czasu ;c). Ja już chcę 12 rozdział! Już, teraz, natychmiast.. ^^ Ale jestem zmuszona czekać więc mam wielką nadzieję, iż za niedługo pojawi się rozdzialik ;3 Pisz, pisz, pogoda w kratkę jest więc w deszczowe dni co można lepszego robić? x3 (haha, moje nakłanianie do pisania w komentarzu xP)
Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥
PS Jak się spóźnię do szkoły to przez Ciebie, Kacpra i Sebastiana, ot co! ;P
Tak czułam, że coś się z mamą stanie gdy Kacper będzie na tej imprezie.
OdpowiedzUsuńFajnie, że towarzystwo Sebastiana i Kacper się polubili :) Dobrze, że nie przedstawiłaś ich jako zwykłych "snobów" tylko jako normalne dzieciaki.
Martwią mnie trochę słowa Natalii odnośnie Sebastiana i jego "eksperymentów", z drugiej strony jednak chłopak jest młody, bawić się chce, hormony szaleją i bądźmy szczerzy, "ustatkowanie się" w tym wieku (zwłaszcza w przypadku facetów) jest średnio możliwe :D Ale mam nadzieję, że przy Kacprze Seba się chociaż na chwilę ogarnie, widać że chłopaki nadają na tych samych falach i mogą być fajną parą.
Boję się spotkania Kacpra z Pawłem, obawiam się, że bez porządnego "przypierdzielenia" sobie w pysk się nie obędzie. Z drugiej strony, wcale się Pawłowi nie dziwię. Kacper faktycznie trochę za bardzo się odciął od swojego codziennego życia - widział, że bratu nie jest lekko ale jakoś niewiele zrobił, by mu pomóc. Ale szczerze mówiąc - Kacprowi też się nie dziwię, zwłaszcza gdy zobaczył, że życie może wyglądać inaczej.
W sumie nie dziwię się już nikomu xD
Z niecierpliwością czekam chwili, w której Seba i Kacper się troszkę pomiziają "na trzeźwo", bo póki co to tylko piją i piją. I nawet popalają xD
Podsumowanie rozdziału - podobał mi się. Mimo że sama nie przepadam za imprezami tego typu to jednak rozumiem, że młodzi mają swoje potrzeby i rozdział był naprawdę fajny. Taki... lekki (poza końcówką oczywiście).
Teraz nadciąga burza, czuję to ;)
bardzo fajny rozdział ^^.
OdpowiedzUsuńTen tekst jest genialny: "Chwilę temu jeszcze mi wdmuchiwał dym do ust i uśmiechał się, wyglądając przy tym tak przystojnie, że aż miałem ochotę mu przypierdolić. Tak za całokształt"
OdpowiedzUsuńHahaha :D To się nazywa mistrzostwo, bardzo przypadło mi do gustu :D
Ciekawie zakończył się rozdział, więc wydaje mi się, że będzie się działo.
Czekam na kolejny rozdział! :))
Pozdrawiam serdecznie!
I to mi się podoba :) Że już jest nowy rozdział, ale nie wiem czy wytrzymam kolejny tydzień... Pewnie przez ten czas całe dotychczasowe opowiadanie wyryje mi się w pamięci, skoro prawdopodobnie ciągle będę do niego wracać.
OdpowiedzUsuńHm... Sporo tego picia w ich znajomości. Jak z autopsji wiem, skutki takich imprez bywają bolesne. Martwię się o to co w następnym rozdziale; reakcja Pawła, stan ich mamy, jak sobie z tym Kacper poradzi i czy powie o tym Sebastianowi. Jeej, czeka mnie tydzień zamartwiania się :P
Akcja między Kacprem i Sebastianem nabrała tempa. Jak dotąd powoli, nieśmiało, zaledwie 2 pocałunki, a tu nagle impreza, i ... mega dużo całowania, obłapiania i wgl :) Choć spodziewałam się, że ze sceną w łóżku trochę poczekają, ale i tak jest ok :)
Hm, a więc teraz będę z niecierpliwością czekać na next. I w sumie, pogoda w Bydgoszczy (tak, jestem stąd :D)jest teraz śliczna + masz wakacje (uwierz, tak Ci zazdroszczę, nas jeszcze męczą), więc liczę na to, że nie odbierze Ci to chęci do pisania.
Pozdrawiam serdecznie ! :D
RENIX
OdpowiedzUsuńTrafiłam na tę stronę za sprawą innego opowiadania ("Niebo nad nami"), ale po przeczytaniu tej historii - kompletnie i całkowicie się w niej zakochałam;-). Teraz każde oczekiwanie na kolejny rozdział będzie istną torturą.
Jestem niesamowicie ciekawa jak potoczą się dalsze losy Kacpra i Sebastiana. Ciekawe czy ze strony Sebastiana to coś więcej niż tyko przelotna przygoda.
Interesuję mnie też jak ułożą się sprawy między braćmi, bo jak na razie to Kacper nie okazał się wielkim wsparciem dla Pawła (choć we wcześniejszych rozdziałach deklarował, że byłby wstanie nawet dla niego zabić). Rozumiem, że się zakochał i jest to dla niego nowa sytuacja, w której próbuje się odnaleźć, ale jak dla mnie trochę za bardzo olał brata.
Pozdrawiam! i czekam na kolejny rozdział
Ach... ten rozdzial byl super :). Przez wiekszosc taki slodziachny xD a na koniec taki zwrot akcji... zupelnie sie czegos takiego nie spodziewalam ^^'. Czekam ma kolejny rodzial, choc wiem, ze ten dodalas zaledwie wczoraj xD. Weny zycze i wiedz ze strasznie lubie wszystkie twoje opowiadania. Szkoda ze do niektorych juz nie planujesz wracac ale w sumie nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo bo kazde kolejne opowiadanie za jakie sie bierzesz jest lepsze od poprzedniego :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Super rozdział, już nie mogę się doczekać kiedy Seba będzie pouczał Kacpra co i jak ma działać ...:)
OdpowiedzUsuńKońcówka jednak wszystko rozwaliła, miła zabawa i wspomnienia rozmyły się w oparach przerażenia i myśli co dalej?
Pozdrawiam i życzę weny
pseudopisarka
Kocham cię.
OdpowiedzUsuń*rozbudowany komentarz mode on*
Postanowiłam jakoś dłuższym komentarzem skomentować za3pkt. To co pisałam ci na gg było takie urywkowe. A myślę, że to opowiadanie zasługuje na znacznie więcej. Więc w przerwach między dostawami K111, pierdyknę komentarz.
OdpowiedzUsuńA nie komentowałam już hohoh, z tego co pamiętam. To będzie więc takie rzucanie haseł, co mi się przypomni, to się do tego odniosę.
1. Matka Kacpra.
Zaskoczyłaś mnie z tym zupełnie. Nie wiem, czy ci już to pisałam, czy nie, ale wątek mi się ogromnie podoba. Może brzmi to strasznie, bo w końcu baba jest chora i umiera, ale idealnie nadaje się do rzeczywistości Kacpra. Aż chce się powiedzieć: w końcu coś w tej rodzinie musiało się stać. Większość stawiałaby pewnie na ojca alkoholika, ale matka w końcu też sobie nie żałowała.
Podoba mi się inny stosunek Pawła i Kacpra do jej choroby. Może wyjdę na szuję, ale reakcja Kacpra jest dużo lepsza. Po głównym bohaterze spodziewalibyśmy się, że przyjmie on postawę bardziej empatyczną, będzie zachowywał się właśnie tak jak Paweł. A Paweł będzie od siebie wszystko odpychał, olewał tak jak robi to Kacper. Złamanie tego schematu niezwykle mnie złapało za serduszko (tak, mam go jeszcze). Mam nadzieję, że Kacper nie zmieni się nagle w rozemocjonowanego syna, który rozpacza za umierającą matką. Ludzie różnie reagują na cierpienie, uzewnętrznienie go jest tylko jednym ze sposobów demonstrowania smutku.
2. Matka Sebastiana.
No musiałam o niej napisać xD Kacper ma chyba jakieś spaczenie na punkcie tłuściutkich panienek. Najpierw teściowa, później sprzedawczyni w sklepie. Według niego tłuszczyk dodaje uroku xD No każdy ma swoje zdanie, a że Kacper (chciałam napisać Krystian, ale luz xD) jest gejem sprawia, że można mu wiele wybaczyć.
Zresztą, tak między nami to zupełnie nie spodziewałam się, że Seba będzie miał pulchniutką mamuśkę! Bardziej stawiałam na jakąś chudą jak szkapa, chłodną blondi lufę 3. Son Goku
Chociaż czytając fragmenty z nim ciągle ciągle czułam smród psa mojej przyjaciółki, to i tak go lubię xD
4. Sebastian. (ten punkt powinien mieć tytuł gwóźdź programu)
Uwielbiam gościa. Za bezpośredniość, naturalność, za to że nie gra, nie udaje, nie stara się być kimś, kim nie jest, za jego stosunek do homoseksualizmu i tą otwartość. Chociaż muszę przyznać, Natalia dała mi do myślenia. O co jej, do cholery jasnej, chodziło? xD Że Seba ciągle eksperymentuje? Żeby Kacperek się nie angażował? Może Seba nie jest aż tak otwarty i prosty w obsłudze, jak się zdaje? To lubię w tej postaci, niby jest prosty, a jednak jest w nim coś tajemniczego. Świetnie stworzony bohater.
5. Kacper
"O rany, trafiłem do jakiejś homo meliny"
mój ulubiony cytat z najnowszego rozdziału xD Jest fajnym narratorem, człowiek pochłania wszystko, o czym nam opowiada. No i jak już wspominałam, podoba mi się, że nie jest szablonowy. że nie przeżywa choroby matki tak, jak oczekiwalibyśmy tego od głównego bohatera. Odgradza się od niej, stara się zapomnieć. Można nawet pomyśleć, że jej nie kocha. Ja jestem tym zachwycona. To złamanie tego sacrum, którym jest matka. Przekonanie, że każde dziecko kocha swoją matkę. Nie wiem, jak planujesz dalej akcję, ale mam nadzieję, że Kacper nie zacznie nagle rozpaczać. Lubię go takiego, kiedy sprawia wrażenie oziębłego, nawet trochę bezdusznego. To jest takie inne, takie realne od tego, z czym miałam do czynienia.
6. Paweł
Fajnie że zachowuje się tak w stosunku do matki, jest ogólnie fajnym bohaterem drugoplanowym, ale jakoś nigdy nie odczuwałam do niego jakiejś szczególnej sympatii. Po prostu jest dobrym uzupełnieniem Kacpra, to wszystko.
7. Sebastian
O tym, że go uwielbiam już wspominałam?
8. Sport
Czekam na seksi przepychanie podczas gry w kosza <3 Takie wiesz, bloki jakieś, parowanie, sama nie wiem. Ważne żeby było seksi, dużo blokowania i dużo faulowania <3 Kacper będzie w tym dobry, wiem to na pewno.
9. Reasumując
Opowiadanie jest świetne. Z niecierpliwością czekam na kolejne części. Amen.
Za błędy przepraszam, nie chce mi się tego sprawdzać.
Rozdział...obezwładniający! Naprawdę, czytałam z ... takim ciśnieniem! mało brakowało a bym została odrzucona do tyłu mając krwotok z nosa. ;P
OdpowiedzUsuń... Mimo wszystko to matka Kacpra, ale rozumiem jego nieprzywiązanie.
Witam,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, między Kacprem, a Sebastianem pojawiła się jakaś większa akcja, postać Natalii wspaniale wypadła, od razu ją polubiłam, jest taka wesołą dziewczyną... Mimo obaw Kacper, bardzo dobrze się bawił na tej imprezie... Ciekawe co z matką Pawła i Kacpra...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia