Jestem. Z poślizgiem i niesprawdzonym rozdziałem co prawda, ale jestem. Musicie uzbroić się w cierpliwość, regularne publikowanie w tej chwili chyba nie będzie dla mnie możliwe.
Spotkania
Nie miał pojęcia jak to się stało, że
drugą noc z kolei spał w tym nieprzystosowanym do życia, pustym
mieszkaniu; w łóżku z najbardziej pogubioną osobą, jaką
przyszło mu poznać. Nie narzekał jednak – w końcu lubił seks.
Lubił też tego, aktualnie śpiącego oraz chrapiącego pesymistę,
abnegata i introwertyka w jednym. Nie wiedział jednak, na jaki
sposób miałby rozpatrywać ich znajomość, czy w ogóle był sens
to robić. Jakub, mając już trzydzieści sześć lat na karku,
rzeczywiście szukał związku. Pytanie tylko, czy Łukasz, z całym
swoim bagażem doświadczeń po małżeństwie oraz ze swoją budzącą
się ciekawością do świata gejowskiego, byłby odpowiednim
partnerem. Kuba miał już czas, aby się wybawić, teraz powoli
dążył do stabilności. Łukasz z kolei dopiero przeżywał drugą
młodość.
Przekręcił się na plecy, próbując walczyć
z zalewającą jego głowę falą myśli, uniemożliwiającą
spokojne zaśnięcie. Wreszcie, kiedy już wiedział, że nie ma co
liczyć na sen, podniósł się do siadu. Popatrzył jeszcze na
Łukasza, którego twarz zwrócona była w jego stronę, aż wreszcie
bez słowa wstał i wyszedł z sypialni. Najpierw zajrzał do kuchni,
gdzie do przeźroczystej, wysokiej szklanki nalał sobie wody, a
później, nie mając za bardzo co ze sobą zrobić, powlókł się
do salonu. Zapalił światło, wciąż nie wiedząc czym mógłby
zająć umysł, gdy dosłyszał cichy pomruk jakiegoś urządzenia.
Spojrzał na monitor zintegrowany z komputerem, ustawiony tymczasowo
na stole. Narzędzie pracy Łukasza, którego najwidoczniej nie
wyłączył na noc. Podszedł do niego i poruszał myszką.
Zaciemniony ekran momentalnie rozbłysł i już po chwili ukazał się
na nim panel logowania.
To byłoby na tyle, pomyślał Kuba, nawet
nie chcąc myśleć, że informatyk nie miałby ustawionego hasła
albo jakiegoś innego zabezpieczenia. Ciekawość jednak wygrała.
Kliknął dwa razy myszką i ku jego zdziwieniu, ukazał się pulpit.
Uniósł brwi, ale jego zdezorientowanie trwało jedynie ułamek
sekundy – już po chwili siedział przed monitorem, nie odczuwając
żadnych wyrzutów sumienia, kiedy otwierał przeglądarkę. Zawsze
był dość wścibską osobą – wszyscy dookoła mu to powtarzali,
nawet Maciej, ale czy Kuba kiedykolwiek się przejął? Wchodząc na
pocztę, nawet się nie zawahał, a gdy spostrzegł, że Łukasz
zapomniał się wylogować, jedyne co poczuł to satysfakcję i
ciekawość.
Malecki prawdopodobnie był ostatnio zbyt
rozkojarzony – rozwód to nie przelewki, potrafi wyssać z
człowieka całą chęć do życia. Kuba doskonale to rozumiał i
wcale nie uznał Łukasza za naiwnego. Z drugiej strony dzięki temu
mógł poznać go bliżej, bo przecież zyskał dostęp do jego
prywatnych maili, które z premedytacją zaczął czytać.
Początkowo – nic ciekawego. Same krótkie
wymiany zdań z jakimiś chłopakami z Internetu, powiadomienia z
przeróżnych portali, jakieś zaproszenia na seks, których Łukasz
prawdopodobnie nawet nie rozważył. Patrząc na login, z pewnością
nie była to służbowa skrzynka pocztowa Maleckiego; jej adres
podawał jedynie wśród gejowskiej społeczności. I dobrze – w
końcu co by Jakubowi przyszło po służbowym mailu Łukasza? Miałby
przeglądać wiadomości od szefostwa?
Nie minęło wiele czasu, gdy wreszcie natrafił
na to co chciał – na jakieś dłuższe, regularnie wymieniane
listy, wydające się zawierać coś bardzo osobistego. Jakub poczuł
przypływ gorąca, każdemu zapaliłaby się ostrzegawcza lampka,
podpowiadająca odwrót, ale nie jemu. Naprawdę chciał wiedzieć o
Łukaszu wszystko.
I rzeczywiście, były to osobiste, pełne
wyznań wiadomości. Łukasz korespondował z jakimś mężczyzną,
opisując swoje życie, poglądy. Znalazł tam nawet wzmiankę o
sobie.
Lubię go, chociaż czasem wydaje się
dziwny. Taki jednocześnie bardzo zdystansowany, jakby chciał
zaznaczyć swoją pozycję, ale z drugiej strony otwarty. Chyba aż
za bardzo otwarty, nie wiem czy mnie tą otwartością nie
przytłacza. Jest bardzo wyemancypowany – wiesz, to taki typ geja,
który zawsze domaga się swoich praw, nie przestaje o nie walczyć i
wszędzie zauważa nierówność. Ale nie myśl, że spotykam się z
nim, nie lubiąc go przy tym. Tak samo jak mnie przeraża, tak mnie
też pociąga. I kiedy nie jest tym wyzwolonym pedałem, czuję się
przy nim naprawdę bardzo dobrze.
Jakub przeczytał to dokładnie dwa razy, sam
nie wiedząc, czy się wściekać, czy uznać, że Łukasz jest
całkiem słodki. Po pierwsze, nie pedałem!, krzyczało w
nim coś na samym początku, ale później wziął głęboki oddech.
Momentami przesadzał, czuł to, ale jeżeli on nie będzie walczyć
o należne im prawa, to kto niby będzie? Z drugiej strony Łukasz
nie robił nic. Był wiecznie narzekającym dekadentem, niewidzącym
sensu w jakimkolwiek działaniu. Dzieliła ich ciągnąca się
kilometrami przepaść, nic więc dziwnego, że czasem nie potrafili
się dogadać.
Kuba, który początkowo się zirytował
(wszędzie zauważał nierówność, bo ta nierówność istniała,
do cholery!), z każdą kolejną chwilą uciszał emocje. W końcu to
on zajrzał Łukaszowi do skrzynki, mógł mieć pretensje jedynie do
siebie. Zadudnił palcami o blat stołu, stwierdzając, że powinien
wrócić do łóżka i po prostu zapomnieć. Już miał wyłączyć
stronę i zostawić komputer tak, jak go zastał, gdy coś go tknęło
i zerknął jeszcze na adres maila osoby, z którą Łukasz
korespondował.
Zamrugał, jakby myślał, że przez późną
godzinę dopadły go problemy ze wzrokiem. Ale nie, widział bardzo
dobrze.
Jak to możliwe, że znał ten adres?
***
– I co tam niby będziesz robić? – zapytał
Maciej z grobową miną, gładząc niedbale głowę stęsknionego
Ciapka, który jeszcze chwilę temu próbował nadużyć Maciejowej
dobroci i wleźć na łóżko. Wyszyński, rzecz jasna, szybko te
starania ukrócił, zrzucając go bezdusznie z powrotem na podłogę
i nie zaszczycając chociażby spojrzeniem. Ciapek szybko więc
zrozumiał, że łóżko nie było dla niego dostępne, chociaż Maja
pozwalała mu na wszystko! Była naprawdę dobrą ciocią, ale jak to
już w życiu bywa, bardziej ciągnie nas do osób stanowczych,
potrafiących wyznaczyć granicę. Zwierzęta inne w tym wypadku nie
były, a Maciej wciąż stał w centrum Ciapkowego świata, nawet
jeśli chwilę temu właściciel zepchnął go bezlitośnie na
panele.
– No nie wiem. Pogadam, popiję, pozarywam,
zaliczę, wrócę – powiedział z rozbawieniem Filip, wkładając
świeżo uprasowane ubrania do szafy. Maciej już nawet nie rzucał
złośliwych komentarzy o perfekcyjnych paniach domu i innych
Małgorzatach Rozenek, bo przecież doskonale wiedział, że ktoś
musiał pomóc mu w obowiązkach. A on w aktualnym stanie miał
ograniczony zakres ruchów.
– Rób co chcesz – prychnął i powrócił
wzrokiem do przerwanej lektury, którą dostał od Jakuba. „Lolita”
w żaden sposób mu nie przypasowała. Co więcej, był niemal pewny,
że Kuba specjalnie przyniósł mu tę książkę; pewnie miał
niezły ubaw z wizji Macieja czytającego o dojrzałym facecie i jego
żarliwej, sporo młodszej (pedofilskiej) miłości. Wyszyński
jednak nie miał zamiaru się poddać, chociaż klasyki literatury
niemożliwie go nudziły, dotrwa jakoś do końca i podzieli się z
Jakubem spostrzeżeniami. Przecież nie stawiał się w roli
książkowego Humberta, a sam Filip niedługo skończy dwadzieścia
lat – jaka pedofilia, do cholery? Poczucie humoru Jakuba nie raz
okropnie go irytowało.
– Dzięki za przyzwolenie – odparował
Filip, nieświadomy tego, co właśnie Maciej czytał. – Na pewno
skorzystam. Nie czekaj więc na mnie jutro, pewnie wyląduję z
jakimś młodym, słodkim, podnieconym...
– I zarażonym – wtrącił Maciej, nie
mogąc się powstrzymać. Filip na kilka chwil zamarł z koszulą w
rękach, a na jego twarz wpłynął grymas.
– Ja też jestem, jakbyś zapomniał –
warknął.
Maciej momentalnie otrzeźwiał, rozumiejąc,
że chyba powiedział zbyt dużo.
– To mnie nie drażnij.
– A co, zazdrosny? – zapytał Filip,
uśmiechając się nagle szeroko i całkowicie zmieniając swoje
podejście. Popatrzył na Macieja, który jak zwykle starał się
zbagatelizować sprawę. Przewrócił oczami w jasnym przekazie –
„jeszcze czego”, po czym powrócił wzrokiem do książki. Mógł
jednak wyczytać z jego twarzy niechęć i... tak, dokładnie –
zazdrość. Maciej czasem nie potrafił jej ukryć.
Filip zaśmiał się niczym zwycięzca, włożył
koszulę do szafy i z zadowoleniem opuścił pokój, zostawiając
Macieja w stanie zazdrości. Jak uznał, to w żaden sposób
Wyszyńskiemu nie zaszkodzi. Niech wie, cholera, że ma konkurencję.
***
Od dłuższego czasu był w kuchni. Maciej
został w sypialni, a Filip przypuszczał, że zasnął, bo
mieszkanie wydawało się wręcz niezamieszkane. Nawet Ciapek nie
uderzał swoimi pazurami o panele, tylko leżał gdzieś tam przy
łóżku Macieja, nie opuszczając swojego pana na krok.
Nachylił się do garnka i posmakował sosu
pomidorowego, którego zrobił do klopsów. Z zadowoleniem uznał, że
całkiem nieźle mu wyszedł. Zamierzał podrzucić też jedzenie
Mai, żeby dała dzieciakom – co jak co, ale o swoim rodzeństwie
nie zapomniał, chociaż jasne, znacznie lepiej odnajdywał się w
apartamencie Macieja niż w swoim rodzinnym mieszkaniu.
Wyłączył palniki i sięgnął po talerze.
Nim jednak cokolwiek na nie nałożył, postanowił dowiedzieć się,
czy Maciej w ogóle będzie chciał jeść. Już przez zamazaną
szybę w drzwiach zauważył, że Wyszyński nie spał; właśnie
próbował podnieść się z łóżka. Filip więc, nie dbając o
jakiekolwiek uprzejmości, złapał za klamkę i wszedł zamaszyście
do sypialni. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Maciej,
przestraszony nagłym najściem, drgnął nerwowo. Stracił równowagę
i runął z powrotem na łóżko, przez co zaalarmowany Ciapek zerwał
się z podłogi, warcząc przy tym ostrzegawczo w stronę Filipa. W
normalnych okolicznościach Wilku pewnie wybuchłby śmiechem, w
końcu sytuacja była naprawdę zabawna, ale wystarczyło tylko, że
na ułamek sekundy dojrzał w oczach Macieja przerażenie. Takie
prawdziwe, mrożące krew w żyłach, paraliżujące mięśnie...
coś, czego przecież nigdy nie powinien widzieć u Macieja.
– Ej... – mruknął, kiedy Maciej rozejrzał
się dookoła, jakby jeszcze sprawdzając, czy na pewno nic się nie
dzieje. – Co...? – Chciał zapytać o tę dziwną reakcję, ale
szybko stwierdził, że to byłoby najgłupsze możliwe pytanie.
Widział przecież, że Maciej, odkąd tylko znaleźli się w
mieszkaniu, nie zachowywał się normalnie. Był jakby...
ostrożniejszy? Bardziej podejrzliwy? Poddenerwowany? Zdecydowanie
nie przypominał dawnego Macieja – pewnego siebie i martwiącego
się jedynie o swoje odbicie w lustrze.
– Nic – warknął Maciej poirytowany swoją
żałosną reakcją. Przysiadł na krańcu łóżka, wyciągając
przed siebie nogę w gipsie.
Filip w pierwszym momencie nie wiedział jak
zareagować. Powinien przecież przewidzieć niektóre rzeczy,
zauważał niepewność Macieja w mieszkaniu, chociaż ani słowem
jej nie skomentował. I tak chyba powinno zostać, Wyszyński nie
zniósłby użalania się nad nim i wytykania mu słabości.
– Jest już obiad – poinformował,
przechodząc do ich codzienności. – Zjesz?
– Za chwilę – odmruknął Maciej i
wychylił się jeszcze po wózek.
– Widzisz, masz już przedsmak tej swojej
starości – spróbował obrócić wszystko w żart. Uśmiechnął
się złośliwie do Macieja i jakby nigdy nic, podszedł do niego, by
zaraz pomóc mu przedostać się na wózek. Widział jego zbolały
wyraz twarzy, kiedy za bardzo się zgiął i naruszył żebra, jednak
nawet nie stęknął. Filip nigdy by tego nie powiedział na głos,
ale musiał przyznać, że Maciej był silnym facetem. – Ale zanim
zachce ci się kipnąć, upewnij się, że wszystko przepisałeś na
mnie – dodał jeszcze, podtrzymując żartobliwy ton.
– Wszystko przepiszę fundacji Jakuba –
odpowiedział, dając się wciągnąć w słowną potyczkę. Filip
uśmiechnął się z zadowoleniem, pchając wózek w kierunku salonu.
– Jakub chyba by ci pomnik postawił... albo
nie, postawiłby go sobie, a na dole tylko napisał, że go
zafundowałeś. – Zachichotał, wprowadzając taką atmosferę, że
wydarzenie sprzed chwili stało się nagle dla Macieja dziwnie
odległe. Po prostu o nim zapomniał.
– Małym druczkiem – dodał.
– No, ale tylko twoje nazwisko. Swoje
wygrawerowałby złotem i podświetlił jakimś oczojebnym neonem,
żeby na pewno nikomu nie umknęło.
– Dobrze już go poznałeś, co?
– Godzina rozmowy wystarczyła, uwierz –
powiedział jeszcze i z rozpędu pochylił się do Macieja. Chciał
go pocałować, ale nim to zrobił, zrozumiał, że zachowuje się
jak młoda, jeszcze niezmęczona mężem żonka. Zamiast więc
ucałować Macieja w sam środek czoła, popatrzył na jego twarz z
bliska. – Ale po tym szpitalu masz straszną skórkę.
Maciej zmarszczył brwi, nie rozumiejąc tej
nagłej zmiany tematu.
– Co?
– Pory jakieś takie szerokie i jakby więcej
zmarszczek – powiedział, odsuwając się. – Szpitale ci nie
służą – dodał jeszcze, a później szybko wyszedł do kuchni,
zostawiając za sobą przerażonego Macieja. Tym razem jednak jego
przerażenie w żaden sposób nie wiązało się z przeżytą traumą
– chociaż znając Wyszyńskiego, ponowne spotkanie z Błażejem
byłoby niczym przy pogorszonym stanie cery i zmarszczkach. Nic więc
dziwnego, że nim w spokoju zjedli obiad, Maciej musiał uważnie
przyjrzeć się swojej twarzy – a kiedy nic złego tam nie
zobaczył, zapragnął udusić Filipa. Najlepiej w obiedzie, którego
pół popołudnia gotował.
– To co? Jakiś film? – zapytał Filip
godzinę później, kiedy już zjedli, a on zaniósł Mai porcję dla
rodzeństwa. Od razu jednak wrócił do mieszkania, nie chcąc
zostawiać Macieja samego. Widział ulgę na jego twarzy, kiedy tylko
znów stanął w progu salonu. Udał jednak, że niczego się nie
domyśla. Przemilczał również to, że właśnie na siłę szukał
im zajęcia. Gdyby tylko Maciej dowiedział się jego prawdziwych
zamiarów, już wyrzuciłby go za drzwi... No i zresztą Filip też
nie chciał stawiać siebie w świetle ciepłej kluchy. Przecież to,
że poświęcił cały dzisiejszy dzień Maciejowi podyktowane było
jedynie dążeniem do wygodnego życia. Filip niczego tak nie kochał
jak luksusu i pieniędzy.
– Możemy – zgodził się Maciej, który
już przeniósł się z wózka na jasną kanapę.
– Jakąś komedię, co? O! Nim odejdą
wody! – rzucił, a Wyszyński już wiedział, że nie ma nic do
gadania, jeżeli chodzi o wybór filmów. Nawet jeśli gust Filipa
był rzeczywiście fatalny. Z drugiej jednak strony – wszystko
lepsze od wysublimowanego smaku filmowego Jakuba, który pewnie
zapuściłby mu jakiś film Hitchcocka, a później dał jeszcze
wykład na temat suspensów.
Maciej westchnął tylko ciężko i wyłożył
nogi na małego pufa, który wchodził w skład skórzanego kącika.
Wcześniej w ogóle nie podejrzewał, że przyda mu się on do
czegokolwiek, myślał nawet o wyrzuceniu go, w końcu tylko
zawadzał, teraz jednak cieszył się, że został dołączony do
kompletu.
Filip, kiedy tylko uporał się z włączeniem
filmu (zabawne, jak szybko opanował wszystkie nowoczesne urządzenia
w mieszkaniu – interaktywny telewizor też nie stanowił dla
gówniarza wyzwania), zaraz przysiadł przy Macieju.
– Uwielbiam tę komedię – mruknął,
sięgając jeszcze po paluszki ze szklanego stolika. – Naprawdę,
mogę oglądać non stop – zwierzył się, a po chwili zapchał
usta przekąską.
– Nie wątpię – odpowiedział Maciej,
który już po kilku pierwszych minutach seansu odczuł mocne
zmęczenie.
– Ten gruby jest genialny – paplał dalej
Filip, komentując od czasu do czasu zabawniejsze akcje. Maciej
jednak już patrzył na to wszystko tylko jednym okiem. W pewnym
momencie stwierdził, że film był tak głupi, aż szkoda tracić na
niego czas. Lepiej się przespać. Jakby nigdy nic wyłożył się na
kanapie, kładąc swoją głowę na kolanach Filipa. – A ty co? –
zapytał Wilczyński, patrząc na niego zaskoczony, z wypchanymi od
paluszków policzkami.
– Nic – mruknął Maciej, zamykając oczy.
– Oglądaj sobie grubego z mopsem. Ja idę spać.
– To buldog – sprostował Filip i
przewrócił oczami.
– Cokolwiek – uciął Maciej, zbyt zmęczony
na takie rozmowy.
Filip westchnął ciężko i przeniósł
spojrzenie z powrotem na ekran telewizora. Jeszcze przez kilkanaście
minut usiłował skupić się na filmie, ale kiedy usłyszał
równomierny oddech Macieja, spuścił spojrzenie na jego
zrelaksowaną snem twarz. Przyglądał się jej przez chwilę, aż
wreszcie sięgnął po szary pled, którym Maciej czasem przykrywał
białą kanapę. Okrył nim odprężone ciało, stwierdzając, że
Maciej może lepiej zainwestować pieniądze, niż w lekarstwa na
przeziębienie. Koniecznie będzie musiał mu powiedzieć, że
potrzebowałby jakichś fajnych spodni... i kurtki w sumie też, w
końcu już jesień.
Wsunął rękę we włosy Macieja, powracając
spojrzeniem do filmu. Oglądał go już kilka razy, więc szybko
zorientował się w akcji. Jego skupienie nie trwało jednak długo,
myśli znów odpłynęły w zupełnie innym kierunku – tym razem w
stronę jutrzejszego dnia i wyjścia z Jakubem.
Maciej był zazdrosny, wszystko w normie.
Tworzyli typ związku napędzany przez zazdrość, więc Filipa wcale
to nie dziwiło. Pod tą całą otoczką zazdrości, znajdowało się
jednak coś jeszcze – coś ukrytego i przemilczanego.
Jak mógłby zostawić Macieja na pół nocy
samego?
***
Łukasz rozejrzał się dookoła, po jeszcze
pustym wnętrzu klubu. Usiadł na skórzanej kanapie przy dużej, na
oko dziesięcioosobowej loży, którą wynajął na ten wieczór
Jakub. Nie lubił takich miejsc, nie czuł się tu komfortowo.
Zdecydowanie lepiej odnajdował się w swojej kawalerce, niż w
lokalu, w którym za chwilę zbierze się cała masa pijanych ludzi.
– Chcesz coś na początek? Jakieś piwo?
Może whisky? – zaproponował Kuba, bezbłędnie odgadując myśli
Łukasza. Nic przecież tak nie pomagało się odprężyć jak
odrobina alkoholu.
– Whisky z colą – odpowiedział, odpinając
guzik koszuli przy szyi. Z nerwów kołnierzyk zaczął go uwierać.
Jakub popatrzył na niego z uniesionymi
brwiami, ale nim cokolwiek powiedział, położył na siedzeniu obok
Łukasza swoją marynarkę. Wydawało się, że kompletnie nie
pasował do młodzieżowego, trochę może nawet prostackiego Heaven.
A jednak, był stałym bywalcem, bo gdzie lepiej dotrze do gejowskiej
społeczności, jak nie w klubie LGBT (który zresztą współpracował
z ich fundacją)?
– To zabójstwo dla whisky – stwierdził
Jakub, tym swoim pouczającym tonem. Znawca wszystkiego, co
choć trochę może podkreślić jego dobry styl i obycie. Łukasz
uśmiechnął się pod nosem, żeby zaraz wzruszyć ramionami.
– To cokolwiek. Nie jestem wybredny.
– Z lodem. Żeby wydobyć smak.
– Jasne – odpowiedział bez przekonania,
obserwując, jak Kuba odwraca się i idzie w kierunku baru, za którym
stał jakiś młody chłopak. Po minie dzieciaka Łukasz
wywnioskował, że musiał Jakuba znać... I to chyba wcale nie
powinno być dla niego zaskoczeniem, w końcu mowa o Jakubie,
najbardziej wyemancypowanym geju (ale przy tym zachowującego klasę)
jakiego znał.
Gdy wreszcie Jakub wrócił i postawił na
blacie dwie szklanki alkoholu, od razu sięgnął po jedną z nich.
Wziął duży łyk, omiatając przy tym pusty parkiet, który lada
moment miał się zapełnić tłumem imprezowiczów. Z głośników
dudniła radiowa muzyka, a dookoła krążyli pracownicy Heavenu, to
wycierając stoły, to zanosząc coś na bar.
– Jesteśmy dużo wcześniej – zaczął
Łukasz, kiedy Jakub usiadł tuż obok, z nosem w telefonie.
– Jesteśmy – odpowiedział ze słabym
zainteresowaniem, wystukując przy tym coś na ekranie.
– Na którą się w ogóle umówiłeś? –
Okręcił szklankę na blacie, znów powracając spojrzeniem w
kierunku parkietu. W ostrym świetle klubowych lamp mógł zobaczyć
wirujące drobinki kurzu, który zresztą czuł w nozdrzach przy
każdym głębszym oddechu. Właściciele Heaven raczej nie dbali o
czystość.
– Jeszcze godzinę – zamruczał, odkładając
wreszcie komórkę i sięgając po swoje whisky. –
Zniecierpliwiony?
– Dlaczego jesteśmy tak wcześnie?
Jakub nie odpowiedział od razu. Rozejrzał się
dookoła, jakby poszukując kogoś wzrokiem, a gdy go nie znalazł,
popatrzył przelotnie na Łukasza, żeby później znów zerknąć
na telefon.
– Czekamy na kogoś. Za chwilę powinien być.
Łukasz zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.
Jakub nigdy nie był bezpośredni, ale nigdy też nie owijał w
bawełnę – potrafił wszystko wyważyć. Teraz dodatkowo wydawał
się odrobinę poddenerwowany, ciągle to patrzył na boki, to zerkał
na komórkę, jakby czegoś wyczekując. Wreszcie jednak, kiedy
dostrzegł jakąś sylwetkę przy wejściu, uśmiechnął się mało
wylewnie pod nosem.
– Jest – zakomunikował.
– Jest? Kto?
Kuba popatrzył na Łukasza z bliska, żeby po
chwili klepnąć go lekko w ramię, jakby dodając otuchy. Sam jednak
nie wiedział, komu tej otuchy chciał dodać – Łukaszowi czy
sobie?
– Tylko nie znienawidź mnie później. Tak
pomyślałem, że chciałbyś go poznać.
Łukasz odwrócił się i popatrzył na
zbliżającą się do nich sylwetkę mężczyzny. Miał na sobie
dobrze skrojony garnitur, ale w żadnym wypadku nie był podobny do
Jakuba, nawet jeśli łączył ich sposób ubierania się.
Przygarbione plecy i spłoszone spojrzenie wskazywały, że mężczyzna
nie odnajdował się w tego typu miejscach. Zupełnie jak Łukasz.
Jakub uniósł dłoń, kiedy nieznajomy Łukaszowi facet rozejrzał
się dookoła zdezorientowany, nie wiedząc do którego stolika
podejść (oprócz ich loży, zajęte były jeszcze trzy). Uśmiechnął
się, machnął w ich stronę w geście przywitania, a później
przyspieszył kroku.
– Jak zwykle ani minuty spóźnienia –
pochwalił Jakub, wychylając się i podając mężczyźnie dłoń.
Był w średnim wieku, jak zauważył szybko Łukasz, taksując
nowoprzybyłego wzrokiem. Miał mocne zakola i łysinkę na czubku
głowy, ale wyglądał na sympatycznego, bezproblemowego faceta, bez
manii wyższości, jaką przejawiał Jakub.
– Spóźnienie się na pierwsze spotkanie nie
jest w dobrym tonie – odpowiedział cichym, ledwo przebijającym
przez głośne basy muzyki głosem. Nijakim, powiedziałby Maciej i
nie zainteresował się mężczyzną. Ale Łukasz nie był Maciejem.
Nie lubił wysuwających się na pierwszy plan ludzi, muszących
zawsze grać pierwsze skrzypce. Nie lubił głośnych, rezolutnych
osób. Lubił za to spokój i przeciętność.
– Czego innego mógłbym się po tobie
spodziewać. – Jakub uśmiechnął się uprzejmie, żeby zaraz
ruchem dłoni wskazać na Łukasza. – Łukasz, to jest Krzysztof –
przedstawił. – Ale chyba bardzo dobrze się znacie – stwierdził
po chwili, na co Malecki popatrzył na niego z niezrozumieniem, żeby
zaraz przenieść wzrok na Krzysztofa. Stał tuż obok, uśmiechając
się z lekkim zakłopotaniem.
Znali się? Skąd niby? Łukasz nigdy tego
mężczyzny na oczy nie widział.
– Nie wydaje mi się – odparł ostrożnie,
jakby nie chcąc palnąć jakiejś gafy.
– Czekajcie. Krzysztof, siadaj. Chcesz coś
do picia? – zapytał Jakub, chcąc jak najlepiej zadbać o gościa.
– Wina? Pewnie nie mają tu nic ciekawego, ale może coś się
znajdzie. A jak nie, my pijemy Tullamore. Lubisz, prawda?
– Tak – odpowiedział Krzysztof, chyba
trochę zakłopotany otwartością i jednocześnie natarczywością
Jakuba. Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, inicjator
spotkania już wstał, żeby po chwili ruszyć w kierunku baru.
Krzysztof i Łukasz odprowadzili go spojrzeniem, aż wreszcie stało
się jasne, że są sami. I że wypada w takim momencie rozmawiać.
– Niemożliwe, że się znamy – zaczął
Łukasz, przesuwając się na sofie, aby zrobić Krzysztofowi
miejsce.
– Myślę, że jednak tak – odparł
enigmatycznie Krzysztof, siadając tuż obok Łukasza. – Znamy się.
Też mnie to zdziwiło. – Wąskie usta Krzysztofa wygięły się w
nieporadnym uśmiechu. – Pięćdziesięciolatek, mówi ci to coś?
Łukasz potrzebował chwili, aby połączyć
fakty. Otworzył szeroko oczy, patrząc na Krzysztofa
zdezorientowany. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek się
spotkają. Ba, nie myślał nawet, że mogą mieszkać w jednym
mieście.
– Ty nim jesteś?
Krzysztof kiwnął głową i zadudnił palcami
w blat stołu, wyraźnie się denerwując. Przez Internet wydawał
się Łukaszowi inny – równie spokojny, ale zdecydowanie
pewniejszy siebie. Mężczyzna który siedział obok, był bardziej
jak... jego lustrzane odbicie.
– Zaskoczony?
– Trochę – odparł, oglądając się na
bar, gdzie stał Jakub. – Skąd wiedział? – zapytał. – Że ze
sobą piszemy – sprostował zaraz.
– O to chyba będziesz musiał zapytać jego.
Łukasz jeszcze popatrzył na plecy Jakuba,
żeby zaraz powrócić wzrokiem na blat. Złapał za swój kieliszek
whisky, czując, że potrzebuje alkoholu. Nie spodziewał się, że
kiedykolwiek będą mogli się zobaczyć. Dziwnie tak siedzieć tuż
obok osoby, której mówił praktycznie wszystko, która znała go na
wylot, wiedziała o wszystkim i... której nie spodziewał się nigdy
poznać. Jasne, czasem coś mu przez myśl przechodziło, że fajnie
byłoby wyjść z Pięćdziesięciolatkiem na piwo, ale to były
tylko głupie, niegroźne myśli. Wiedząc, że to tylko znajomość
internetowa, czuł się znacznie bezpieczniej. Przecież głównie
przez to tak się uzewnętrzniał – świadomość niepoznania
Pięćdziesięciolatka w realu sprawiała, że mógł się
uzewnętrznić.
– Jesteś zły? – zapytał Krzysztof. –
Nie powinienem się zgadzać?
– Właściwie to dlaczego się zgodziłeś? –
odpowiedział pytaniem, patrząc na Krzysztofa ze zmarszczonymi
brwiami. Był zły? Sam nie wiedział; może trochę.
Krzysztof zwilżył nerwowo wargi, odwrócił
spojrzenie na bok, pokręcił się na siedzeniu, założył nogę na
nogę. Denerwował się, tak samo zresztą jak Łukasz.
– Jakub mi powiedział, że cię zna. Nie
wiem skąd wie, że pisaliśmy... mówiłeś mu? – Zerknął na
Łukasza kątem oka.
– Nie.
– Tak czy inaczej, pomyślałem, że warto
byłoby się zobaczyć. I porozmawiać normalnie. – Uśmiechnął
się nerwowo. – Co u ciebie?
Łukasz odetchnął, patrząc jeszcze na
idącego w ich stronę Jakuba. Zdecydowanie będzie musiał z nim
porozmawiać.
– Lepiej... chyba – odpowiedział,
stawiając kieliszek na blacie.
– Jesteś z Jakubem? Pisałeś mi, że...
– Nie. Raczej nie. Jakub mi po prostu bardzo
pomaga. – Już po chwili sam zainteresowany był przy stoliku.
Postawił przed Krzysztofem kieliszek whisky, taksując jeszcze ich
obu uważnym spojrzeniem.
– Spotkałem znajomego – oznajmił krótko.
– Wybaczycie mi na moment?
– Pewnie – odparł Łukasz, a Krzysztof
kiwnął głową. Jasne było, że Jakub chciał dać im po prostu
chwilę dla siebie. Tylko po co? Jaki miał w tym interes? Ani
Łukasz, ani Krzysztof nie wiedzieli. A Jakub, jak to Jakub, robił
po prostu co chciał – był ciekawy jak przebiegłoby to spotkanie,
więc do niego doprowadził.
***
Filip miał bardzo duży dylemat, chciał w
ogóle iść na spotkanie organizowane przez Jakuba? Zależało mu na
tym? Chciał kogokolwiek poznawać? I – najważniejsze – mógł
zostawić Macieja samego?
Oczywiście Maciej przez cały wieczór, kiedy
to Filip szykował się do wyjścia, udawał że nic się nie dzieje.
Czytał spokojnie książkę z Ciapkiem tuż obok (swoją drogą,
kundel wygrał potyczkę o miejsce na łóżku. Filip myślał, że
się posika ze śmiechu, kiedy Maciej próbował wybić to Ciapkowi z
głowy), popijał herbatę i zachowywał się tak, jakby nic się nie
działo. Ale obaj wiedzieli, że się dzieje – głównie w głowie
Macieja.
– W sumie to nie chce mi się – zaczął
Filip, kiedy położył się tuż obok Wyszyńskiego, z Ciapkiem
pośrodku. – Pewnie same pedały będą, znając Jakuba.
Maciej zerknął kątem oka na Filipa.
– Jak chcesz – odparł wymijająco.
Filip jeszcze popatrzył na jego profil, aż
wreszcie wstał, zirytowany. Bo dlaczego niby miałby go nie
zostawiać? Nic się nie stanie, to tylko kilka godzin, a on, do
cholery, nie był niczyją żoną!
I tak oto godzinę później był już w
Heaven. W cholernie głośnym, ale przyjemnie znajomym miejscu, które
przed poznaniem Macieja dość często odwiedzał. Pamiętał, jak
śledził Wyszyńskiego, jaką satysfakcję sprawiało mu stalkowanie
i obserwowanie z ukrycia... a teraz z nim mieszkał. Ba, dzielił
łóżko. Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie wszystko zdążyło
nabrać takiego obrotu?
Już z daleka odnalazł Jakuba. Jakub, jak to
Jakub – elegancki, szarmancki i zadzierający nosa. Stał przy
jakimś chłopaczku, rozmawiał i wyraźnie uskuteczniał swój
podryw. Albo raczej to on był podrywany, patrząc na przymilną minę
chłopaczka i jego maślane spojrzenie, którym wodził za pewnym
siebie Jakubem. Filip parsknął pod nosem, stwierdzając, że to
idealny moment na przerwanie zalotów godowych.
– No hej. I gdzie jest to spotkanie hifowców?
– zapytał głośno, tak aby nieznajomy, uroczy blondynek na pewno
go usłyszał. No i usłyszał – popatrzył na Wilczyńskiego
zdziwiony, początkowo nie rozumiejąc.
– Filip. – Jakub zmarszczył brwi, zapewne
wcale nie spodziewając się takiego przywitania, co zresztą tylko
mile połechtało Filipa. W końcu nie byłby sobą, gdyby nie zepsuł
komuś słodkiego flirtowania. Jeszcze niedawno miał na celowniku
Macieja, ale ten z wiadomych przyczyn nie biegał już po klubach i
nie szukał młodego mięcha. Raz – miał nogę w gipsie, bieganie
w takim stanie było trochę utrudnione, dwa – Filip nie pozwoliłby
mu na to. Co jak co, ale jego własność, to jego własność; nie
lubił się dzielić.
– Jakie spotkanie? – zapytał blondynek i
popatrzył na Jakuba, jakby chcąc doszukać się na jego twarzy
jakichkolwiek oznak nosicielstwa wirusa.
– Organizowane przez moją fundację –
wyjaśnił krótko, posyłając jeszcze niechętne spojrzenie w
kierunku Filipa, jasno sugerujące, że najlepiej byłoby, gdyby
Filip postanowił się ulotnić. I to jak najszybciej, bo właśnie
zepsuł Jakubowi całkiem przyjemną wizję nocy spędzonej z
blondynem.
– Nic wielkiego. Sami pozytywni ludzie –
palnął z rozbawieniem Filip, wsuwając ręce w swoje luźne, czarne
spodnie ze ściągaczami przy nogawkach. Zdecydowanie nie ubrał się
jak na wizytę w klubie, ale nawet nie zależało mu na tym, żeby
dłużej tu zabawiać.
– Jeśli chcesz, możesz dołączyć do tych pozytywnych ludzi – warknął Jakub, zastanawiając się
jednocześnie, co takiego Maciej widział w tym irytującym
dzieciaku.
– Jasne – powiedział jeszcze z szerokim,
zadowolonym uśmiechem, po czym, jakby nigdy nic, odwrócił się i
ruszył we wskazanym kierunku. Przy jednym ze stołów dostrzegł
rozmawiającego z kimś Łukasza. Malecki pochylał się nieco do
jakiegoś starszego mężczyzny, dyskutując o czymś żywo. Oprócz
niego, na kanapie naprzeciwko siedziało trzech chłopaków, na oko
dwudziestoparoletnich. Dwóch normalnych, niewyróżniających się
niczym szczególnym, i jeden, niczym ta papuga wśród gołębi, z
nastroszonymi różowymi piórami.
Boże drogi, za co, pomyślał z
niechęcią Filip, taksując jeszcze Różowego wzrokiem. Nie lubił
takich ludzi, wyróżniających się na siłę wyglądem, przegiętych
do granic możliwości, proszących o uwagę wszędzie, gdzie tylko
się pojawią. Nawet tu, w Heavenie, zbiorowisku dziwaków, Różowy
i jego złamane nadgarstki wysuwały się na piedestał.
Podszedł bliżej, dwa gołębie i papuga
zwróciły na niego uwagę, Łukasz dalej debatował. Różowy
pokręcił się, jakby znudzony, na kanapie. Odgarnął pasemko
pofarbowanych włosów, westchnął cierpiętniczo niczym ta
księżniczka, która nie mogła zasnąć przez ziarnko grochu pod
materacem. Ciężkie miał życie, biedaczek.
– Hej, Filip – przedstawił się mało
chętnie, wyciągając rękę do nieznajomych. Pierwszy wyrwał się
jeden z gołębi. Miał szczupłą, pospolitą twarz i równie
pospolitą fryzurę. Uśmiechnął się, odsłaniając krzywe zęby.
– Damian – odpowiedział, ściskając dłoń
Filipa i przytrzymując ją na dużej. Filip jednak nawet nie zwrócił
na niego uwagi, w końcu kto jadłby niedogotowanego fast-fooda na
mieście, kiedy w domu czekał porządny obiad? No właśnie, Filip
nie był głupi, potrafił kalkulować w taki sposób, żeby się
najeść i nie mieć po tym mdłości. Przywitał się więc jeszcze
bez większego zainteresowania z drugim gołębiem – Wiktorem – i
dopiero wtedy przyszła kolej na papugę.
– Kamil – powiedział z łaską wypisaną
na twarzy, podając dłoń jak arystokratka przyzwyczajona do
całowania ją w rękę. Filip posłał mu tylko politowane
spojrzenie, zacisnął mocno palce (może trochę za mocno, sądząc
po minie Różowego), a później odwrócił się do Łukasza.
– Hej – rzucił, taksując jeszcze szybko
wzrokiem siedzącego tuż obok niego mężczyznę. Kojarzył go, w
końcu świat jest mały, a światek gejowski ich miasta jeszcze
mniejszy. Nigdy oczywiście nie rozmawiali, Filip lubił starszych (i
kasiastych), ale dla niego, facet obok Łukasza był już niemal
dziadkiem. Widział go już nie raz w Heaven, krążącego pomiędzy
młodszymi, wyraźnie zdesperowanego i jakoś tak... żałosnego. A
to, dziwnym trafem, pasowało mu do Łukasza. Piękna para,
stwierdził z przekąsem i zamiast usiąść, ruszył do baru po coś
do picia. Przecież nie można tak o suchym pysku.
Godzinę później już wiedział, że gołębie
nie są wcale takie nudne, a papugi z kolei niewiele mają do
powiedzenia. Kamil nic tylko siedział z nosem w telefonie,
całkowicie odcinając się od reszty. Damian za to okazał się
bardzo towarzyskim chłopakiem i – wbrew pozorom – nie
przypominał kogoś załamanego swoim stanem zdrowia. Gdy Filip
myślał o tym spotkaniu, widział grupkę zasępionych gejów,
którzy dawno stracili chęć do życia, a tymczasem rzeczywistość
była zupełnie inna. Damian nawet potrafił sobie z tego żartować,
podchodził do swojej choroby z dystansem, chociaż, jak sam
powiedział, nie zawsze tak było.
W pewnym momencie dołączył nawet do nich
Jakub, dając już sobie spokój z podrywaniem blondyna – Filip
zaprzepaścił jego plany na wieczór. Ani słowem jednak o tym nie
wspomniał, w zamian, jak na dobrego gospodarza przystało, zapytał
czy nie mają ochoty na coś do picia. Wilczyński nie odmówił, w
końcu takich propozycji się nie odrzuca. Kilka minut później na
ich stole już stała butelka whisky, wiaderko lodu i Moutain Dew
(Lepsze to niż Cola, stwierdził Jakub), dzięki czemu
rozmowa kleiła się coraz lepiej.
I tak oto dowiedział się, że Damian i Wiktor
są parą, poznali się w klinice i nie widzą poza sobą świata. A
papuga to taki ich znajomy na doczepkę, chociaż oczywiście nikt
nie powiedział tego na głos. Filip właściwie nie wiedział, po co
Kamil tu przyszedł, skoro na każde pytanie odpowiadał z wielką
łaską, a po chwili wstał i już nie wrócił – wypatrzył przy
barze jakiegoś starszego, dobrze wyglądającego faceta, na którym
postanowił się skupić. Filip z trudem przełknął narastającą
chęć powtórzenia wcześniejszego żartu, jaki uskutecznił na
Jakubie. Ostatecznie odpuścił – niech papuga sobie coś wyrwie,
skoro był taki znudzony.
– Z tym da się żyć, zresztą, zobacz na
nas, czwarty rok leci – mówił Damian z szerokim uśmiechem, który
nagle jednak zniknął. – Ale nie zawsze jest dobrze. Musisz
pamiętać, że w Polsce jeszcze wiele jest do zrobienia. Nawet
lekarze nie wiedzą jak nas traktować. Mówiłem już o tym, jak
Wiktor rok temu wylądował w szpitalu?
Filip pokręcił głową. Słuchał Damiana
uważnie (bo to głównie on mówił), popijając jednocześnie
całkiem dobrą mieszankę whisky z wodą sodową. Chciał czy nie,
nie mógł jednak całkowicie się skupić. Z tyłu głowy wciąż
pojawiały się myśli o Macieju w apartamencie.
– Pielęgniarki jak się dowiedziały to
mówię ci... istna parodia. – Pokręcił z politowaniem głową. –
Jedna taka, gruba... pamiętasz ją, nie? – zwrócił się do
Wiktora.
– Nie mógłbym zapomnieć.
– W rękawiczkach zabierała po Wiktorze
naczynia. – Filip uniósł brwi, ale nie skomentował. On przecież
jeszcze niedawno też nie miał pojęcia, na czym to polega. –
Tragedia po prostu. Wiadomo, że świadomość społeczna jest niska,
ale to był szpital. – Przewrócił oczami, żeby zaraz sięgnąć
po swojego drinka.
– Dlatego trzeba to zmieniać – mruknął
pod nosem Jakub, na co Damian i Wiktor żywo przytaknęli. Filip z
kolei nie czuł aż takiej potrzeby zmiany świata. Koło nosa mu
latało, co ktoś o nim myślał, nawet gdyby rzeczywiście natrafił
na taką pielęgniarkę. Skoro jest głupia, to jej problem, a nie
jego, prawda? Nie powiedział jednak tego na głos, w obliczu
aktywistów z misją, musiał trochę się hamować. Jeszcze zjedli
by go żywcem.
Dopił drinka, a później nalał sobie
kolejnego, cały czas rozmawiając. Dopiero kiedy znów opróżnił
szklankę i zdał sobie sprawę, że nieco szumiało mu w głowie,
postanowił się zbierać do wyjścia.
– Już? Tak szybko? – zapytał Damian z
wyraźnie słyszalnym zawodem w głosie.
– Czeka na mnie w mieszkaniu taki jeden
inwalida – odparł z rozbawieniem, sięgając po swoją bluzę.
Pożegnał się z Damianem i Wiktorem (Jakub po raz kolejny gdzieś
zniknął), a później ruszył do wyjścia, całkowicie ignorując
Łukasza, któremu nawet nie podał ręki. Zaczął wymijać pijanych
już ludzi na parkiecie (zbliżała się północ, więc Heaven
przeżywał kulminacyjny moment oblężenia), starając się nie
zwracać uwagi na wszędobylską mieszankę zapachów – alkoholu,
potu, papierosów i różnego rodzaju perfum. Zabawne, że o ile
kiedyś w żaden sposób mu to nie przeszkadzało, tak teraz zbierało
mu się na wymioty. Przyspieszył więc kroku, zerkając jednocześnie
na telefon. Maciej nic nie pisał przez cały wieczór i Filip sam
już nie wiedział, czy się cieszyć, bo może udało mu się
całkiem spokojnie zasnąć, czy może jednak denerwować. Brak
jakiejkolwiek wiadomości od Macieja niekoniecznie musiał być
dobrym znakiem.
Gdy wyszedł z klubu, od razu sięgnął po
paczkę papierosów. Wyciągnął jednego z nich, odpalił, po czym
żwawo ruszył do bramy. Nim jednak zdążył ją minąć, ktoś
złapał go za ramiona i pchnął mocno na mur budynku.
Nieprzygotowany na taki ruch Filip, uderzył boleśnie plecami o
ścianę, upuszczając przy tym zapalonego papierosa. Używka upadła
gdzieś na ziemię, ale nie miał czasu się nią przejąć, bo tuż
przed nim pojawiły się wyłupiaste, znajome oczy.
– To wszystko przez ciebie – warknął
Sławek, zaciskając mocno dłoń na ramieniu Filipa. – Błażej ma
teraz kłopoty przez ciebie – dodał nietrzeźwym, wibrującym
głosem, który w zestawieniu z mocno powiększonymi źrenicami jasno
sugerował, że Sławek coś wziął. Był naćpany, zły i
zrozpaczony, a to chyba niezbyt dobre połączenie.
w takim miejscu skończyć rozdział... nie ładnie! :)
OdpowiedzUsuńZawsze to samo!
Usuńzawsze.
UsuńMusiałam w jakimś momencie skończyć, rozdział i tak był już za długi. :)
UsuńFilip zaczyna mnie irytować. Maciej też. Ich podejście do siebie. Bez przesady, nie spadnie im z głowy korona jak będą webec siebie mili. Szczególnie po tym wszystkim. Przecież tego chcą. Heh. Dobrali się xD Zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe, że są razem, a przecież śledzę ich historię.
OdpowiedzUsuńTo nie marudzenie co do opowiadania. :D Po prostu mam takie odczucia wobec nich. Wykonałaś kawał dobrej roboty, że te charakterki się jednak dobrały.
Jakub z Łukaszem nie są lepsi. Jakoś jest mi obojętne czy będą razem czy nie. Ale fajnie by było gdyby sobie kogoś znaleźli. I żeby ich relacja nie była tak "pokraczna" jak pierwszej pary xD
O młodego pod koniec rozdziału jakoś jestem spokojna. Mam wrażenie, że zaraz ktoś za nim wyjdzie. Mam nadzieję.
Pozdrawiam :) Weny, weny!
Oni już po prostu są takim typem ludzi, którzy nie powiedzą sobie prosto z mostu nic miłego. Pod tym względem akurat się dobrali, wątpię, że ktoś z innym charakterem by to wytrzymał. ;) Ale myślę, że taki właśnie ich urok, bo pod tymi złośliwościami kryje się coś więcej.
UsuńStawiam na to, że Krzysztof prowadził podobne rozmowy z Jakubem jak dotąd on sam z Łukaszem albo o sprawach fundacji.W końcu Kuba woli młodszych i żadne intymne relacje nie pasują.Zresztą nie wszystko się na tym opiera.Nawet jak go Krzysztof próbował wyrwać to zostali w kontakcie.Jestem zaskoczona taką sytuacją i dlatego, że zostało to rozwinięte w tym samym rozdzialeXDD ciekawa jak potoczy się dalej to spotkanie.Chodzi mi o tematy, nie o zakończenie.Do niego nie mam żadnych zastrzeżeń tylko do tego jak doszło do spotkania.Nie mam zamiaru dziękować Jakubowi.Tak się nie robi! Kiedy otwierał wiadomości Łukasza nie miał zamiaru pomóc mu w żadnej sprawie.Zaczynałam go akceptować a teraz tę drogę zaczyna od nowaXD
OdpowiedzUsuń“Czytał spokojnie książkę z Ciapkiem tuż obok” :3 i ta odpowiedź ‘Jak chcesz’ nie ma innych słów, które będą tak bardzo pokazywały, że chłopak jest niezadowolony haha
Pomysłów, chęci i czasu na opowiadanie i pracę.
Pozdrawiam ;D
Pisałam - światek gejowski (w szczególności, jeśli chodzi o średniej wielkości miasto) nie jest wcale taki duży. A że Jakub prężnie działa, a Krzysztof też pokazuje się na przeróżnych imprezach (było w Americanie nawet :D), to jasne, że się znają. Zresztą, Krzysztof zna też przecież Macieja. ;)
UsuńTeraz to wszystko kojarzęXD
UsuńMiędzy innymi imprezy z młodymi kelnerami bez koszul, tak?XD
Jak mi się przypomni to już wiem o co chodzi ;-;
To ten Krzysztof od Aleksa, prawda? :D Chyba, że coś pomieszałam z imionami.
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, jestem ciekawa co naćpany Sławek odwinie. Może w tym momencie przyjdzie Jakub i Filipa uratuje? No bo w końcu gdzieś zniknął...
I naprawdę czekam na przejaw milszych odczuć ze strony Filipa (do Macieja oczywiście). Ale taki, żeby Maciej był tego świadomy :D bo takie 'Kocham cie' po pijaku to się w tym momencie związku średnio liczy. Bo chyba już można oficjalnie nazywać to związkiem.
Miłego :)
Tak, tak, to dokładnie ten sam Krzysiu. :)
Usuń"Uwielbiam" "aktywistów" tego rodzaju - "Po pierwsze, nie pedałem!, krzyczało w nim coś na samym początku, ale później wziął głęboki oddech. Momentami przesadzał, czuł to, ale jeżeli on nie będzie walczyć o należne im prawa, to kto niby będzie?" Wkurzają ludzi na około, a tak na prawdę ich działania nawet nie dotykają sedna, jądra problemu. Podobnie jak niektóre "feministki", którym przeszkadza np. to, że facet jak siedzi (z rozłożonymi nogami) to zajmuje więcej miejsca niż kobieta... I jeszcze ten pseudointelektualizm Jakuba. Pożarłabym go na podwieczorek, gdybyśmy się spotkali w realu XD Jakub i Łukasz do siebie pasują, bo - Kuba znajdzie sobie kogoś, kogo będzie mógł nawracać na właściwą ścieżkę i edukować. Łukasz znów będzie na smyczy, ale ta dupa wołowa tego potrzebuje chyba. I przestaną się martwić, że sczezną w samotności. Może nie będzie w tym miłości, ale to może zadziałać. W sumie, to mało mnie interesuje ta para, ale Filip i Maciej stali się ostatnio jacyś monotonni. Dogryzanie sobie, zazdrość, dogryzanie sobie, zazdrość...To na pewno nie jest patent na długotrwały związek. Zacznijcie być, ku***, szczerzy!!! Dobrze, że pojawił się Sławek i zadzieje się coś.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
A mnie się wydaje, że Kuba coś zaczyna czuć do Łukasza i to swatanie z Krzysztofem jest jakąś pokrętną formą wyparcia albo obrony bo przecież tak bardzo do siebie nie pasują i to nie ma przyszłości. A przynajmniej tak bym chciała, żeby było ;) Uwielbiam jak Filip i Maciej nie opowiadają o swoich uczuciach tylko je okazują, że nie ma sztucznych "przegadanych" scen. W prawdziwym życiu nit przecież nie powie "Wiesz mam chyba traumę po tym co się stało i nie chcę zostać sam." ani nie zapyta "Czy ty czasem nie masz traumy, po pobiciu, w które cię wpakowałem?". No i kocham te ich złośliwostki, to taki jakby ich prywatny sposób na powracanie do normy, taki wyznacznik mówiący czy jest ok. A zazdrość Macieja i to jak sprawdzał te zmarszczki urocze :D
OdpowiedzUsuń90% komentarza napisała już za mnie MoNoMu. Filip i Maciej to po prostu taki dziwny tandem, gdzie wzajemne złośliwości ich napędzają, ale faktem jest, że powinni poważnie porozmawiać.
OdpowiedzUsuń"Biedny" Sławek, zamknęli mu ruchacza i rozpacza.
Pozdrawiam
NIEDOBRY JAKUB :( mordowałabym :D
OdpowiedzUsuń„Ale nie, widział bardzo dobrze.
Jak to możliwe, że znał ten adres?” - O CHOLERA. :D <3 <3
„– No nie wiem. Pogadam, popiję, pozarywam, zaliczę, wrócę – powiedział z rozbawieniem Filip” - <3 <3 cały Filip, za to go kocham i uwielbiam! <3
Lolita jest nudna jak flaki z olejem :D Al Kuba to kozak <3
ZAZDROSNY MACIEJ <3 no co, wyrwał młodego, to teraz ma.
„Stracił równowagę i runął z powrotem na łóżko, przez co zaalarmowany Ciapek zerwał się z podłogi, warcząc przy tym ostrzegawczo w stronę Filipa.” - kochany pies <3 broni swego pana :D
Przerażenie w oczach Macieja, chcę to zobaczyć.
„Z drugiej jednak strony – wszystko lepsze od wysublimowanego smaku filmowego Jakuba, który pewnie zapuściłby mu jakiś film Hitchcocka, a później dał jeszcze wykład na temat suspensów.” eeeeeej, ale Maciej lubi Kubę, prawda?
Kuba jest chyba sangwinikiem-ekstrawertykiem, nie? :D
NIEDOBRY KUBA x 2. Zorganizował im takie spotkanie :D Krzysztof!
„– Nie. Raczej nie. Jakub mi po prostu bardzo pomaga.” - WIADOMO, JAK. :D
„– No hej. I gdzie jest to spotkanie hifowców?”
– Nic wielkiego. Sami pozytywni ludzie :D :D :D nie mogę :D
„Godzinę później już wiedział, że gołębie nie są wcale takie nudne, a papugi z kolei niewiele mają do powiedzenia” :D :D :D
Filip chyba polubił Damiana.
O, Sławek <3 tego się nie spodziewałam. :3
Akcja się coraz bardziej rozkręca ;) Związek Łukasza i Jakuba jest ciekawym i skomplikowanym (to jest to co lubię). Czytałam to w autobusie z termosem kawy leżącym przy nodze... Połowa kawy wylała się na podłogę i plecak �� Widzisz co twoje opowiadanie robi z kawą i ludźmi ? XD Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Unkown
Nadrobiłam rozdziały "Gowniarza" :D
OdpowiedzUsuńJak zawsze bardzo wciągające :D
Zastanawia mnie ta część historii Łukasza i Jakuba, ale najlepsze jest to że w życiu bym nie przypuściła, że Łukasz pisze z Krzysztofem!
Uwielbiam przeplatanie w historiach. Nie ma konieczności znać innego opowiadania, ale jak już się zna to podejście do postaci jest inne :)
Filip i Maciej przyznam z nieukrywanym zadowoleniem że cieszy mnie taki obrót wydarzeń co do nich.
I mam nadzieję, że Sławek nie zrobi nic głupiego aj aj aj
Ściskam ciepło i dużo wytrwałości życzę przyda sie przy starym laptopie :D
Elda
Nadrobiłam rozdziały "Gowniarza" :D
OdpowiedzUsuńJak zawsze bardzo wciągające :D
Zastanawia mnie ta część historii Łukasza i Jakuba, ale najlepsze jest to że w życiu bym nie przypuściła, że Łukasz pisze z Krzysztofem!
Uwielbiam przeplatanie w historiach. Nie ma konieczności znać innego opowiadania, ale jak już się zna to podejście do postaci jest inne :)
Filip i Maciej przyznam z nieukrywanym zadowoleniem że cieszy mnie taki obrót wydarzeń co do nich.
I mam nadzieję, że Sławek nie zrobi nic głupiego aj aj aj
Ściskam ciepło i dużo wytrwałości życzę przyda sie przy starym laptopie :D
Elda