Rozdział 34. Never gonna be alone.
Siedziałem na łóżku, opierając się nagimi plecami o chłodną ścianę i wbijając tępe spojrzenie w pościel, całkowicie nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Daniel stwierdził, że najlepszym wyjściem byłoby powiedzieć fotografowi, że wiem o nim i o tej… dziewczynie. No ale jak niby miałem to powiedzieć? „Hej, Gracjan, wiem, że masz na boku jakąś laskę… ale mi to całkowicie nie przeszkadza!”
Tak naprawdę nie chciałem, żeby mnie zostawił… Bo się… przywiązałem? Ale to beznadziejnie brzmi, ale chyba taka właśnie była prawda. Zaangażowałem się w ten związek, do cholery!
Wiedziałem. Już od samego początku rozsądek podpowiadał mi, żebym się po prostu wycofał, ale ja oczywiście nie posłuchałem. Wydawało mi się, że skoro to Gracjan, to się nie zawiodę…
Siedziałem na łóżku, opierając się nagimi plecami o chłodną ścianę i wbijając tępe spojrzenie w pościel, całkowicie nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Daniel stwierdził, że najlepszym wyjściem byłoby powiedzieć fotografowi, że wiem o nim i o tej… dziewczynie. No ale jak niby miałem to powiedzieć? „Hej, Gracjan, wiem, że masz na boku jakąś laskę… ale mi to całkowicie nie przeszkadza!”
Tak naprawdę nie chciałem, żeby mnie zostawił… Bo się… przywiązałem? Ale to beznadziejnie brzmi, ale chyba taka właśnie była prawda. Zaangażowałem się w ten związek, do cholery!
Wiedziałem. Już od samego początku rozsądek podpowiadał mi, żebym się po prostu wycofał, ale ja oczywiście nie posłuchałem. Wydawało mi się, że skoro to Gracjan, to się nie zawiodę…
A teraz jeszcze siedziałem sam w pokoju z tymi durnymi myślami, bo Adam nie odbierał telefonu. Hm, słodko. Po prostu uroczo. Chyba już zawsze będę skazany na samotność. I na bycie cholernie żałosnym człowiekiem.Oczywiście mógłbym jeszcze się łudzić, że to wcale nie jest tak jak wygląda. Że to jakaś tam znajoma Gracjana, ale… Po co? W końcu brunet ostatnio mnie ignorował, nie miał dla mnie czasu, wszystko wskazuje na to, że jednak to nie tylko znajoma. Przecież ciężko jest dzielić wolny czas pomiędzy dwóch kochanków.
No i do tego zachowywała się w stosunku do niego tak jednoznacznie, że musiałbym być chyba głupi, żeby tej jednoznaczności nie zauważyć.
Nagle w pokoju rozbrzmiały pierwsze akordy utworu Nickelback - Never gonna be alone, stanowiące dźwięk połączenia w telefonie. Uśmiechnąłem się krzywo pod nosem.
Tak. Nigdy samotny…
Spojrzałem na wyświetlacz, pochmurniejąc jeszcze bardziej. Sylwia. Wiadome było, po co dzwoniła.
- No? – mruknąłem do słuchawki zmęczonym głosem, pocierając przy tym skronie, które zaczęły pulsować bólem.
- Cześć, brat… To jak, kiedy będzie mi dane poznać twojego wybranka? – Sylwia zaszczebiotała radośnie do telefonu, na co ja skrzywiłem się lekko.
- Nie wiem – odparłem cicho, kładąc się na wznak i spoglądając w sufit. Dlaczego musiała zadzwonić akurat teraz? I dlaczego w sprawie dotyczącej mojego związku z Gracjanem? Przecież jej nie powiem, że gej zdradza mnie z babą! O ile w ogóle mówił mi prawdę o tym byciu homo. Pewnie jest biseksem, bo jak inaczej to wytłumaczyć?
- Jak to nie wiesz? – zapytała zdziwiona. – Filip, czy wszystko w porządku?
Odetchnąłem ciężko, przymykając oczy, gdyż poczułem, jak te zaczynają niebezpiecznie mnie piec. Kurwa, brakuje jeszcze tego, żebym ryczał w poduszkę jak jakaś zraniona siksa!
- Tak, wszystko w porządku – odpowiedziałem dopiero wtedy, kiedy względnie się uspokoiłem. – Sylwia, będziemy mogli pogadać później?
- Filip, przecież słyszę, że coś jest nie tak – mruknęła cicho, zatroskana.
- Jest okej. Wszystko jest okej. Kończę, pa – pożegnałem się, naciskając czerwoną słuchawkę i odrzucając telefon na bok.
Beznadzieja.
Spojrzałem na Tessę, która właśnie weszła do mojego pokoju i spojrzała na mnie swoimi radosnymi, nieco rozbieganymi oczkami. Zwinnie wskoczyła na łóżko, drepcząc przez chwilę w kółko, aż wreszcie ułożyła się koło mnie, wtulając w mój bok.
Westchnąłem, wsuwając dłoń w jej sierść. Pozostały mi psy.
Nagle ciszę panującą w mieszkaniu znów przerwał dźwięk mojego telefonu. Naprawdę, będę musiał zmienić ten dzwonek, bo staje się powoli bardzo irytujący. Zdenerwowany sięgnąłem po aparat i już miałem nacisnąć na zieloną słuchawkę, odbierając, gdy coś mi kazało spojrzeć na wyświetlacz.
Gracjan.
Zamarłem w bezruchu, szybko zastanawiając się, czy mam ochotę z nim rozmawiać. Nie, oczywiście, że nie chciałem z nim teraz rozmawiać i udawać, że przecież NIC się nie stało, że wcale nie widziałem go z blondynką.
Westchnąłem, wyciszając telefon. Już miałem się z powrotem położyć i może nawet zasnąć, gdy po raz kolejny tego wieczora ktoś zakłócił mój spokój.
Tym razem dobijał się do drzwi.
Zmarszczyłem niezadowolony brwi, wstając z łóżka niechętnie i ruszając do przedpokoju. Przed otwarciem zerknąłem jeszcze przez wizjer i aż otworzyłem szerzej oczy. Nie, tej wizyty z pewnością bym się nie spodziewał.
Adam.
Facet, który od ostatnich kilku dni nie dawał znaku życia, bo widocznie miał lepsze „zajęcia”, jak ruchanie młodych, napalonych chłopców w klubowych toaletach.
Dlaczego on nie miał zmartwień? To jest strasznie niesprawiedliwe!
Otworzyłem drzwi, spoglądając na bruneta pytająco. Mężczyzna odetchnął, uśmiechając się seksownie kącikami ust. Drań, wiedział, że taki uśmiech na mnie działa.
- Cześć Fifi. – Westchnął ciężko. – Mogę wejść?
Wydąłem wargi, mimowolnie odsuwając się i kiwając potakująco głową. Wszedł do przedpokoju, ściągając zaraz buty, a uśmiech niemal automatycznie znikł z jego cholernie przystojnej twarzy.
Swoją drogą, bycie TAK przystojnym powinno być zakazane. Adam wykorzystuje to do swoich niecnych celów.
- Stało się coś? – spytałem, gdy tylko dostrzegłem nieco przygnębiony wyraz jaki odmalował się na jego twarzy.
Westchnął ciężko.
- Boże, Fifi – jęknął. – Zrobiłem najgłupszą rzecz w życiu… - powiedział, na co ja aż otworzyłem szerzej oczy i uchyliłem usta.
- Rany, Adam! Kogo zabiłeś?! – zapytałem autentycznie przerażony, na co odpowiedziało mi parsknięcie śmiechem. Zmarszczyłem niezadowolony brwi. – Idiota – burknąłem urażony. – Powiedziałeś to tak jakbyś kogoś zamordował!
Brunet przewrócił oczami, wciąż uśmiechając się szeroko, wyraźnie rozbawiony moją reakcją.
- Nikogo nie zabiłem, zrobiłem coś jeszcze głupszego – mruknął, ponownie markotniejąc. – Ale może wejdziemy do salonu, co? – zaproponował.
Wzruszyłem ramionami, kierując się do pokoju dziennego. I tak nie miałem lepszego zajęcia od użalania się nad sobą i wpatrywania w sufit.
Swoją drogą byłem tak trochę ciekawy, co takiego spowodowało, że Adam ruszył swoje seksowne cztery litery i zapukał w moje drzwi. Zawsze to ja żaliłem się jemu. Jak już mówiłem, on nigdy nie miał problemów i dziwne jest to, że teraz je ma. W końcu był takim cholernym, niepoprawnym optymistą, dla którego w życiu najważniejsze jest dupczenie i własne odbicie w lustrze.
Atrakcyjne odbicie, nawiasem mówiąc.
Opadł ciężko na kanapę, a ja zająłem miejsce w fotelu, wbijając w niego uważne, trochę zaintrygowane spojrzenie.
- Przeleciałem go – powiedział nagle, patrząc mi prosto w oczy.
- Kogo…?
- No… Krystiana. – Wydął niezadowolony te swoje wydatne wargi. – W piątek, jak wychodziłem z klubu, to znalazłem go lanego przez jakichś dresików. – Westchnął ciężko, rozsiadając się bardziej na kanapie.
Uniosłem brwi w zdziwieniu. ZNÓW go przeleciał?! Czy on jest głupi, czy jak?! Przecież ten dzieciak jest w nim „zakochany” po same czubki uszu, a wykorzystując go w ten sposób, tylko bardziej chłopaka nakręca…
A później przychodzi mi jęczeć, że blondyn zawraca mu dupę. Idiota.
- To musiałeś panienkę od razu do łóżka zaciągnąć? – zapytałem, nie rozumiejąc jego filozofii życiowej, o ile w ogóle jakąś posiadał.
- No nie. – Przewrócił oczami. – Był dosyć mocno zmaltretowany, a do mnie było najbliżej i jakoś serca nie miałem, żeby kazać cisnąć mu się autobusami – powiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.
Ale nie była!
Adam robiący za matkę Teresę z Kalkuty! To jest… co najmniej dziwne.
- No pewnie, bo z ciebie taki poczciwy samarytanin jest. – Potaknąłem całkowicie poważnie i bez cienia ironii. Ach, mówiłem już, że mógłbym zostać całkiem niezłym aktorem?
- Chamem nie jestem. – Pokiwał głową, zgadzając się z moimi wcześniejszymi słowami. Rany, co za idiota. – Zabrałem go później do tego domu, wziął prysznic no i w samych slipach wyglądał nawet… pociągająco. – Oblizał powoli usta, a mi się aż własnym uszom nie chciało wierzyć.
Adam zawsze interesował się PRAWDZIWYMI facetami, a Krystiana ciężko było nazwać facetem z krwi i kości. Wysoki, chudy blondynek z maleńkimi, szarymi oczkami… Może i miał uroczą twarz, ale z pewnością nie był przystojny. Jak już to ładny, choć i to trzeba było trochę nagiąć.
- A jak jeszcze przypomniałem sobie o tym, że Sebastian go chce, to wyszło samo – dodał, odchylając głowę na oparciu kanapy i spoglądając w sufit.
- No i…? – ponagliłem. Nie spieszyło mi się wyganiać go już z domu, ale chciałem usłyszeć dalszą część tej historii.
Przynajmniej nie myślałem o Gracjanie. Taki plus…
- Teraz do mnie wydzwania. Dzięki Bogu, że nie składa mi wizyt – przetarł zmęczoną twarz. – Wszystko jest tak jak było na początku… Męczące.
- Weź go uwiąż, co? – podsunąłem, widząc tylko takie wyjście z sytuacji. Spojrzał na mnie zdziwiony, nie rozumiejąc.
- Co wiązać?
- Fiuta. Za bardzo szaleje – prychnąłem. – No kurde, Adam. Miałeś już Krystiana, po co ci on jeszcze raz? Tak fajnie ci z nim było? A dzieciakowi robisz tylko dodatkowe nadzieje – burknąłem, mierząc go karcącym spojrzeniem.
Wzruszył ramionami.
- Miałem go jako pierwszy – powiedział po chwili ciszy, na co ja zareagowałem głupim wyrazem twarzy.
- No i…?
- Rozdziewiczyłem go. – Wyszczerzył zęby w uśmiechy. – Sypia tylko ze mną.
Uniosłem brwi, po czym parsknąłem śmiechem, rozbawiony. Co za zboczeniec, chociaż właściwie to nie było wielkie odkrycie.
- I co? Podnieca cię ta myśl? – Zaśmiałem się. Humor ewidentnie mi się polepszył, a wystarczyła tylko taka rozmowa z niezwykle bystrym Adamem!
- No, a dlaczego niby nie?
- Zboczeniec – skwitowałem. Zachichotał, prostując się nagle, jakby był z tego dumny, po czym wyszczerzył swoje równe, białe zęby w uśmiechu.
- Jak byliśmy razem, nie narzekałeś. – Puścił mi oczko. – Ale teraz masz tego tam swojego FOTOGRAFA – prychnął, wydymając wargi.
A mój dobry humor ponownie prysł, gdy tylko przypomniałem sobie o Gracjanie. Skrzywiłem się nieco, wzdychając i nie odpowiadając. – A jak tam ci z nim?
- Dobrze.
Wracałem z wykładów autobusem, ściśnięty pomiędzy cuchnącymi ciałami ludzi. Ten zapach ewidentnie przypominał, że zbliża się lato i będzie coraz bardziej… kolorowo. W końcu nie każdy wie, do czego służy woda i mydło.
Byłem ostatnio bardzo rozdrażniony, dosłownie wszystko mnie denerwowało. Nawet telefony od Gracjana, których nie odbierałem. Oczywiście miałem świadomość, że zachowuję się jak ostatni szczyl, ale…
Naprawdę nie chciałem z nim rozmawiać.
Gdy tylko pojazd zatrzymał się na moim przystanku, przepchnąłem się do drzwi, ciesząc nozdrza świeżym powietrzem. Wsunąłem dłoń do kieszeni, drugą kieszeń? podtrzymując ramię torby, którą miałem przerzuconą przez plecy.
Poczułem, jak telefon po raz kolejny zaczyna wibrować mi w kieszeni. Zmarszczyłem niezadowolony brwi, mimo wszystko sięgając po aparat. Po co znowu dzwonił? To już nie wystarczy mu ta blondynka?
Spojrzałem na ekran, aż przystając na chwilę. Tym razem to nie był Gracjan. Odetchnąłem jakby z ulgą, bo takie odrzucanie połączeń wcale zabawne nie było.
- Tak? – Odebrałem, ponawiając swój marsz.
- Hej, Filip. – W słuchawce rozbrzmiał zadowolony głos Oskara. – Masz dzisiaj czas? Może wyszlibyśmy gdzieś tak sobie pogadać…? Na przykład na piwo? – zaproponował.
- Um… Nie mam zbytnio ochoty – powiedziałem zgodnie z prawdą. Jakoś nie zależało mi na upiciu się, żeby tylko o tym wszystkim zapomnieć. Jeszcze kilka tygodni temu pewnie bym tak zrobił, ale teraz…
Kurwa. Ze mną jest coraz gorzej, odmawiam wyjścia na piwo!
- No, bo chciałbym się z tobą spotkać. – Westchnął jakoś tak smutno, a mi się niemal od razu przypomniała scena w autobusie.
Przełknąłem ślinę… Ale skoro Gracjan ma kogoś na boku, to chyba nic się nie stanie, jak po prostu się z nim spotkam…? Nawet jeżeli wiem, że Oskara do mnie ciągnie, to przecież spotkanie z nim nie jest jakimś wielkim przestępstwem. No, a zresztą go lubię. Mimo wszystko. – Może mógłbym do ciebie dzisiaj wpaść?
- W sumie… Możesz – mruknąłem po chwili zastanowienia.
- Świetnie – odparł wyraźnie zadowolony. – To podaj tylko dokładny adres i o dziewiętnastej jestem u ciebie… Mam nadzieję, że ci pasuje?
Spojrzałem niechętnie na dzwoniący telefon i migoczące „Gracjan” na wyświetlaczu. Próbował się do mnie dodzwonić już trzeci raz pod rząd, a ja jak zwykle klikałem na „wycisz”.
Naprawdę, ostatnie, na co dzisiaj miałem ochotę, to rozmawiać z nim. Niech idzie do swojej blondyny jak czuje się samotny!
W ogóle to wydawało mi się takie trochę bez sensu… Sam był zazdrosny o byle Oskara, z którym nawet nie mógłbym pójść do łóżka, a teraz mnie zdradza z jakąś siksą? Już nie wspominając o tym, że mówił mi, że jest gejem.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk domofonu. Westchnąłem, mimo wszystko uśmiechając się lekko. Przynajmniej nie spędzę tego wieczoru sam.
Podniosłem się z kanapy, którą oblegałem, i ,przechodząc nad Lambo leżącym centralnie w progu, podszedłem do drzwi i podniosłem słuchawkę. Jakoś wolałem nie wpuszczać na klatkę żula. Ostatnio tacy często dzwonili.
- Tak? – zapytałem.
- Tu Oskar.
Wcisnąłem guzik umożliwiający mu wejście na klatkę, wciąż uśmiechając się lekko pod nosem.
Otworzyłem drzwi, wyglądając na schody. Już po chwili zobaczyłem blondyna przeskakującego co dwa stopnie z tym swoim zniewalającym uśmiechem na ustach.
Był naprawdę przystojny. Wysoki, z regularnymi rysami twarzy, cudownym uśmiechu no i przede wszystkim bardzo dobrze zbudowany, co obcisły biały T-shirt tylko podkreślał. A w te jego krótkie blond włosy aż chciało się wsunąć dłoń.
Tak, jak już kiedyś wspominałem, mógłby konkurować z Adamem, a to nieczęsto się zdarza. Był jak model bielizny Calvina Kleina.
Stanął przede mną z szerokim uśmiechem, na co uniosłem brwi w geście zdziwienia.
- Humor dopisuje? – powiedziałem, również lekko się uśmiechając i zapraszając go do środka. Wszedł, rozglądając się. No tak, był u mnie pierwszy raz.
- A pewnie, w końcu się z tobą spotykam – powiedział niskim, przesyconym erotyzmem głosem, po czym puścił mi oczko. Przełknąłem cicho ślinę, udając, że tego nie zauważyłem.
- Chcesz coś do picia? – zapytałem, zmieniając temat. – W sumie to mam tylko piwo i colę – westchnąłem.
- Też coś przyniosłem – uśmiechnął się, unosząc plastikową torbę, w której znajdowały się dwie szklane butelki Desperadosa. Odstawił zakupy na podłogę, zaczynając ściągać czarne, markowe buty.
Wyprostował się, po czym spojrzał na Tessę, która właśnie zajrzała do przedpokoju. – A to musi być Tessa – wywnioskował z moich opowieści. Uśmiechnąłem się, widząc jak kuca i zachęca psa do podejścia. Zwierzak bez wahania podszedł do niego, najpierw obwąchując profilaktycznie, a dopiero później unosząc łeb i spoglądając na niego z tym swoim wiecznie cieszącym się ogonem. – No cześć. – Zaśmiał się, głaszcząc jej głowę. – Też planuję wziąć sobie jeszcze jakiegoś psa – powiedział, wstając i łapiąc za worek z piwem. Gestem ręki zaprosiłem go do salonu.
Przydałby mi się remont i zakup nowych mebli, bo aż wstyd kogokolwiek tu sprowadzać.
- A to Lambo – bardziej stwierdził niż zapytał, spoglądając na psa leżącego przy otwartych drzwiach balkonowych. Dzisiaj go trochę wymęczyłem na spacerze, ale przynajmniej nie snuje mi się po mieszkaniu, zastanawiając się, co by tu jeszcze pogryźć.
Ta sprawa z Gracjanem ma jakieś tam małe plusy. Przynajmniej mam więcej czasu dla psów, bo ostatnio je trochę zaniedbywałem.
- Jakiego chcesz psa? – zapytałem, siadając na wysłużonym fotelu, a on zajął miejsce na kanapie.
- Myślę o takiej Nali ze schroniska, jest strasznie łagodna, więc nie byłoby problemu z moim owczarkiem – odparł, wyciągając piwo. – Masz otwieracz? – zapytał.
Potaknąłem, klnąc na siebie w myślach. Mogłem pomyśleć o tym wcześniej, skoro widziałem, że przyniósł piwo w butelce, a nie w puszcze.
Wstałem i podszedłem do barku, otwierając go i szybko sięgając po otwieracz, który podałem Oskarowi. – Siadaj tu. – Poklepał miejsce koło siebie. – Jak siedzisz na fotelu to czuję się jak na spotkaniu z ojcem. – Zaśmiał się.
Zmarszczyłem podejrzliwie brwi, ale usiadłem koło niego. W końcu, co mógłby mi zrobić? Zgwałcić? – Stało się coś? – zapytał nagle, przyglądając mi się uważnie i w międzyczasie podając otwartą już butelkę.
- Nie. – Zaśmiałem się nieco nerwowo, pociągając z niej solidny łyk. Nie chciałem iść z nim do baru na piwo, to piwo przyszło do mnie.
- Widzę przecież. – Przewrócił oczami, opadając na oparcie kanapy i przekręcając się nieco w moją stronę.
Zagryzłem wargę, kurde, specjalnie pozwoliłem mu do siebie przyjść, abym nie myślał O TYM, a Oskar mi jeszcze tylko to przypomina…
I znów poczułem bolesny ucisk żołądka. Chyba naprawdę za bardzo zaangażowałem się w ten „związek” i bolało mnie to, że Gracjan nie wziął go na poważnie… A przecież mówił... Sam chciał!
- Filip… – Przysunął się do mnie nieco, a ja wbiłem wzrok w panele, starając się uspokoić i przyjąć jakąś neutralną minę.
- Nic się nie stało – powiedziałem, spoglądając na niego i wymuszając uśmiech… Wyszło sztucznie.
- Coś z Gracjanem? – zapytał, unosząc podejrzliwie brwi, na co ja aż zakląłem w myślach. Przełknąłem ślinę, nie odpowiadając i dając mu do zrozumienia, że trafił. Westchnął ciężko, chociaż w jego oczach nie dojrzałem ani cienia smutku, czy współczucia. Oparł się dłonią za moimi plecami, przyglądając mi się z bliska.
Serce zabiło mi szybciej, a ja nie mogłem przestać spoglądać w te jego nieziemsko zielone oczy. A może nosi soczewki? Przecież taka soczysta zieleń jest chyba niemożliwa… Nie zmieniało to jednak faktu, że nie potrafiłem oderwać od tych tęczówek spojrzenia, niczym zahipnotyzowany.
Och i do tego był taki seksowny! – Nie układa się wam? – zapytał, sprowadzając moje myśli na właściwy tor.
Wypuściłem powietrze z płuc ze świstem, czując, że muszę się komuś wygadać i że nie wystarczają mi już rozmowy o tym jedynie z Danielem.
- Zdradza mnie – powiedziałem, spoglądając w jakiś punkt nad jego ramieniem. – Ostatnio widziałem go z jakąś łaszącą się do niego laską. – Ściszyłem głos, krzywiąc się nieco na samą myśl o blondynie.
Oskar zamrugał, błądząc przez chwilę wzrokiem po mojej twarzy. Ciągle jednak nie zmieniał pozycji, a mi ciężko było powiedzieć, że mi to przeszkadza. Nawet ładnie pachniał… Nie papierosami, tak jak Gracjan, jedynie dobrym, markowym męskim perfumem.
- Z dziewczyną? – zapytał zdziwiony. – Przecież jest… gejem, nie? – Uniósł jedną brew. Czy mi się tylko wydaje, czy jeszcze bardziej się do mnie nachylił?
Zwilżyłem powoli wargi, potakując i powracając spojrzeniem do jego twarzy.
- Widocznie trochę mi nagiął z tym byciem homo. – Wzruszyłem ramionami, starając się uśmiechnąć, żebym nie wyglądał jak ostatnia ofiara, ale nie wyszło… Szlag by to, zawsze łatwo było mi imitować różne reakcje, a teraz po prostu… Czuję się tym wszystkim taki przygnębiony.
- Ale nie obeszło cię to. – Westchnął mi nagle do ucha, owiewając je ciepłym oddechem. Otworzyłem szerzej oczy, spoglądając na niego nieco zdenerwowany, ale nie mogłem powstrzymać gęsiej skórki i przyjemnego dreszczu, jaki przeszedł przez moje ciało… - Ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobił – jego dłoń znalazła się na mojej piersi, a on odsunął się nieco, żeby spojrzeć w moje oczy.
Przełknąłem zdenerwowany ślinę, jakoś nie mogąc zaoponować. Zacisnąłem mocniej palce na szyjce butelki, którą trzymałem.
- W końcu byliśmy… w związku – powiedziałem, siląc się na pewny ton głosu, żeby nie wyjść na jakiegoś mięczaka. Przynajmniej to mi się udało.
- Skoro on cię zdradził… Z kobietą – podkreślił. – Nie masz ochoty się na nim odegrać? Niekoniecznie musi być to płeć przeciwna. – Jego dłoń z piersi przesunęła się na mój obojczyk, następnie na szyję i policzek.
Mój oddech automatycznie przyśpieszył. Boże, Boże, Boże, dlaczego on jest taki przystojny? Nachylił się lekko, spoglądając mi głęboko w oczy. Poczułem drgnięcie w kroczu, co nie zwiastowało nic fajnego.
Nasze usta prawie się stykały, a on jakby tylko czekał na pozwolenie. Przymknąłem oczy, nie myśląc przez chwilę, objąłem jego kark jedną ręką, w drugiej wciąż trzymałem butelkę, przyciągając do siebie i całując żarliwie. Przesunąłem językiem po jego wargach, wsuwając się do środka.
Odetchnął ciężko, gładząc mój policzek kciukiem, a drugą dłoń kładąc na moje udo. Zrobiło mi się gorąco.
Miał cudowne usta i równie cudownie całował.
Nagle jednak jakby mi w głowie trochę przejrzało. Kurwa, nie mogłem od tak zaciągnąć go do łóżka, nie mówiąc mu o HIV! Nawet, jeżeli bardzo, naprawdę bardzo tego chciałem. Po prostu dać się porwać chwili i zapomnieć. Ale nie mogłem.
Złapałem go za ramiona, odciągając od siebie brutalnie.
- Nie mogę – powiedziałem, wzdychając ciężko. Oskar spojrzał na mnie zdziwiony, milcząc chwilę, po czym uśmiechnął się lekko, wzdychając.
- Gracjan nie docenia tego, co ma – szepnął poważnie, dopiero po chwili uśmiechając się lekko.
Najwidoczniej źle zrozumiał moje intencje. - Nawet nie masz pojęcia, jak mu zazdroszczę – mruknął, ciągle spoglądając mi głęboko w oczy, po czym tak po prostu się odsunął i sięgnął po piwo, które wcześniej zdążył odstawić na podłogę, a ja nawet tego nie zarejestrowałem, zbyt wpatrzony w niego.
Odchrząknąłem, również się odsuwając. Ale dziwna sytuacja. – To wiesz już może, co z tym schroniskiem? Przydałaby nam się para rąk do pracy – zmienił zgrabnie temat, zakładając dłoń na oparcie kanapy i popijając piwo. Ja również pociągnąłem solidny łyk, nie chcąc być gorszy.
Zresztą zmarnować Desperadosa? Grzech!
- No nie wiem właśnie. Chciałem sobie teraz jakąś pracę znaleźć. – Westchnąłem, wpatrując się w butelkę, jakoś dziwnie speszony.
Nie pocałunkiem, to raczej przez te jego słowa… Mimo wszystko miło było je usłyszeć.
Oskar wydawał się być bardzo otwartym człowiekiem. Naprawdę go lubiłem, ale chyba tylko tyle… No, pociągał mnie. Naprawdę był przystojny, ale z Gracjanem wszystko było inaczej.
A ja znowu o nim…
- A nie pracujesz? – zdziwił się. – Student z mieszkaniem, niegłodujący, mający pieniądze nawet na utrzymanie psów… Nie jestem taki stary, ale za moich czasów to było inaczej – parsknął śmiechem, a w jego policzkach powstały urocze dołeczki.
Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Rodzina mi pomaga. – Wzruszyłem ramionami. – Tylko od czasu do czasu dorabiam na jedzenie dla psów, bo na to akurat mi nie dają.
- No to mnie pocieszyłeś. – Uśmiechnął się szeroko, ukazując te swoje białe zęby. Zupełnie jakby wyrwał się z reklamy pasty do zębów! – A już myślałem, że od czasów, kiedy byłem na studiach, tak wiele się zmieniło. Ale po co ci praca, skoro rodzinka ci dogadza? – Uniósł brew, podtrzymując ciągle temat. Z nim nie było mowy o krępującym milczeniu, był strasznie rozgadany.
- Ostatnio jest trochę ciężej – westchnąłem, nie chcąc mówić o ojcu. – No i nie chcę być pasożytem. – Wzruszyłem ramionami.
Oskar pociągnął kolejny duży łyk, a w butelce została sama końcówka piwa. Kiedy on zdążył to wypić?
Nagle rozmowę przerwało nam pukanie do drzwi, uniosłem brwi, unosząc się zdziwiony. Tessa wybiegła z salonu, machając ogonem i podszczekując trochę.
- Zapraszałeś kogoś? – zapytał Oskar, kiedy wstałem.
- Nie. Możliwe, że to sąsiadka z dołu, która nie umie naprawić korków. – Przewróciłem oczami, uśmiechając się kątem ust i wychodząc do przedpokoju. Otworzyłem drzwi, nawet nie spoglądając przed wizjer.
Zamarłem z szeroko otwartymi oczami. Szybko się jednak otrząsnąłem, wydymając niezadowolony wargi.
Czego on chciał?
- Nie odbierasz – westchnął, spoglądając na mnie smutno. Tak, kurwa! Smutno! Jakbym to ja mu jakąś krzywdę zrobił! – Stało się coś?
- Nie, wszystko w porządku – warknąłem zły. Och, najwidoczniej blondyneczka nie chciała mu dzisiaj dać dupy, więc przypomniało mu się o mnie.
Westchnął ciężko, przeczesując dłonią włosy. CHOLERNIE seksowny gest, aż się zagapiłem.
- Dobra, Filip, ja się zwijam. – Usłyszałem głos Oskara za plecami. – O, cześć, Gracjan! – przywitał się z brunetem, zakładając buty.
- Co on tutaj robi? – zapytał bez cienia emocji w głosie.
Och, zapowiadało się całkiem ciekawie.
***
23 stycznia blog zostanie zamknięty na znak protestu związanego z ACTA. Jedna zamknięta strona nie wywoła rewolucji i nie otworzy ludziom oczu, ale w grupie możemy zdziałać więcej.
Przeczytałam notkę w rekordowym tempie, naprawdę.
OdpowiedzUsuńNo nie powiem, szkoda, że zamykasz blog, ale popieram Cię. Każdy powinien zaprotestować przeciwko tej ustawie. Te małe protesty w grupie tworzą prawdziwą siłę :)
Zakładam też, że kiedy oficjalnie nasz genialny rząd odstąpi od podpisania tej ustawy(odstąpi, bo innego rozwiązania nie uznaję) to blog ponownie powróci do życia :)Pozdrawiam.
Uuu w kolejnej notce będzie się działo. Moim zdaniem Oskar specjalnie wybrał sobie ten moment na pójście do domu, w końcu widać że zależy mu na Filipie i wiedział że Gracjan go nie lubi. Wątpię w to że nasz fotograf jest z tą blondynką, to pewnie klientka czy coś w tym stylu. Hehe to Adam się wkopał, naważył piwa i teraz niestety musi je wypić.Mam nadzieje że między Fifim i Gracjanem wszystko się ułoży i skończy się tym co semiaki lubią najbardziej. W końcu tyle wycierpiał i musi zaznać odrobinę ciepła ze strony partnera. Co do ACTA to w pełni się z tym zgadzam. Nie można kontrolować naszych działań w internecie, to jawne naruszenie naszych praw konstytucyjnych. Słyszałam że jacyś dwaj politycy są z nami. Jeden to chyba Kalisz, drugiego niestety nie pamiętam. Nawet Anoni podjęli działania przeciwko ACTA. Mam nadzieję że nasi posłowie nie zgodzą się na to. Chociaż kto wie z nimi wszystko jest możliwe.
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak! W końcu pojawiła się notka z moim ukochanym opowiadaniem, dziękować bardzo ^^. Mam nadzieję, że na następną nie trzeba będzie czekać AŻ tyle czasu x)
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i rozdział był świetny. Nie mogę się doczekać dalszego rozdziału.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o ACTA to nie popieram tego, zresztą większość jest przeciw. Szkoda, że zamykasz bloga, no, ale jakieś działania trzeba podjąć. Oczywiście mam nadzieję, że kiedy skończy się ten szał z ACTA to będziesz kontynuowała bloga. :)
kocham opowiadanie i zgadzam, się ale oczywiście powrócisz do pisania? ...kiedyś :D XD życzę weny!
OdpowiedzUsuńJa też jestem przeciwko ACTA!
Czekaj moment bo nadal myślę czemu Gracjan ma być z jakąś kobietą, nie mogę tego przetrawić po prostu.
OdpowiedzUsuńDobra, już... Ja naprawdę lubię Oskara, najchętniej to znaleźć mu taką miłą kochającą osóbkę płci męskiej. Filip i Gracjan razem muszą być bo... bo... muszą bo nie inaczej. Uhuhu... Adam mnie rozwala, jak on występuje i tylko zaczyna coś "mówić" to ja szykuję taśmę żeby się pozbierać. Fakt zboczeniec z niego, ale za to jaki! Nie ma co się Krystianowi dziwić ot, co.
Dobrze! Wspaniale! Cudownie! - Trzy słowa opisują doskonale ten rozdział mimo iż trochę wyżej napisałam trochę więcej, no ale to tylko moje odczucia.
Pozdrawiam serdecznie!
~A..a
Gracjan na pewno nie jest z ta blondyna, to jest po prostu nierealne, nie on. Ciekawi mnie tylko kim ona jest.. Zapowiada sie ciekawie, mam nadzieje, ze Gracjan nie zabije Oskara ;p
OdpowiedzUsuń