Wiem, że tekst miał być wczoraj, ale niestety mój dostawca internetowy postanowił się zbuntować. Nie przeciągając już dłużej, zapraszam na fanfika napisanego przez Istis i obiecuję, że w przyszłym tygodniu pojawi się coś ode mnie :) Na razie cieszcie się fanfikami tak jak ja.
Było
ich wiele. Niektóre wyraźne, inne zamazane, na kilku widziałem tylko smugi.
Twarz,
usta, duży palec lewej nogi, włosy, nos, penis w pełnym wzwodzie, obojczyki, wypięty
tyłek, ucho, wnętrze dłoni…
Zdjęcia.
Mnóstwo zdjęć. Dziesiątki, setki, może tysiące. Facet jest kompletnym świrem.
Wyszedłem
z klatki schodowej na mroźne, zimowe powietrze, klnąc pod nosem na czym świat
stoi. Jeszcze pół godziny temu leżałem w ciepłym łóżku, otoczony zapachem i
ramionami Gracjana, a teraz, w rozpiętym płaszczu, bez czapki i rękawiczek, w
najlepszym razie wystawiałem się na przeziębienie. Trudno, opuścił mnie zdrowy
rozsądek, zastąpiła go ślepa furia.
SDC11295.JPG.
SDC11307.JPG.
SDC11453.JPG.
Teraz
wiem, dlaczego uparł się, aby światło w sypialni było włączone...
***
-
Ile ja bym dał za takie zdjęcia… - Krystian wzdycha melancholijnie, opierając
brodę na dłoni w wystudiowanej pozie męczennika. – Może powinienem kupić
lustrzankę i spróbować namówić Adama na sesję? Myślisz, że by się zgodził?
Znasz go dłużej… - dodaje po chwili, bezskutecznie próbując ukryć zawiść w
swoim głosie.
Boże,
co ja robię?
-
Nie.
-
To może też spróbuję tak z ukrycia? Film nakręcić albo… coś… - cichnie pod moim
miażdżącym spojrzeniem. Z ukrycia, kurwa, pewnie – świetna zabawa.
Niemal
równocześnie zaczynamy bębnić palcami o blat stołu. Ten gówniar, Krystian, robi
to bezmyślnie, mieląc w mózgu sposoby, dzięki którym mógłby zdobyć zdjęcie
swojego wyidealizowanego Księcia. W moim przypadku to objaw irytacji.
Gracjan.
Dupek. Kochaliśmy się w jego sypialni - mocno, głośno i bez zahamowań - a on uwiecznił
to na zdjęciach. Albo na taśmie. Albo na jednym i drugim. Zabawił się w Ukrytą Kamerę.
- Nie rozumiem skąd u ciebie te fochy? Dałbym
się pokroić za choćby cząstkę takiego zainteresowania ze strony faceta, którego
kocham.
Ukrywam
zmieszanie za puszką piwa.
-
Nie obchodzą mnie twoje rady – stwierdzam spokojnie, choć mam szczerą ochotę
użyć znacznie mniej kulturalnych słów. Ale jakoś żal mi tej jasnowłosej sieroty
o dłoniach anorektyka. – Poza tym nie ma czegoś takiego, jak miłość między
dwoma facetami. Istnieje pożądanie i przywiązanie, przy odrobinie szczęścia
wzajemny szacunek, nic więcej.
-
Nieprawda… ja kocham Adama ponad wszystko!
Głupi
dzieciak, bardzo głupi i bardzo zakompleksiony. Do takiego nic nie dotrze,
nawet jeśli kopnąć go w dupę i na jego oczach przelecieć inną ciotkę. Dlaczego
wpuściłem go do mieszkania i po jaką cholerę opowiedziałem mu o sprawie z
Gracjanem, nie mam pojęcia. Chyba jestem zdesperowany, potrzebuje się wygadać… Cholera,
zachowuje się jak rozhisteryzowana panna.
Boże,
poważnie, co ja robię?!
-
Rozmawiałeś już z Gracjanem? – pyta nagle, zapewne w jego mniemaniu cisza staje
się nie do zniesienia.
-
Nie – burczę nieprzyjaźnie i odwracam wzrok.
No
właśnie, zaraz po seksie chłopak zasnął, ja zaś, zamiast wykorzystać sytuację i
bezkarnie poleżeć obok niego wdychając zapach papierosów, postanowiłem napisać
maila do Daniela. Wypadało zapytać co u niego, wstępnie ustalić datę spotkania
i pochwalić się zajebistym orgazmem… I wtedy to się stało. Nieszczęśliwie
zobaczyłem te cholerne zdjęcia.
-
Wiedziałeś, że niektóre plemiona Indian wierzą, że poprzez fotografię można
ukraść komuś duszę?
Gapię
się na Krystiana. Usłyszenie czegoś takiego
od dzieciaka, którego świat, jak mi się dotychczas zdawało, ogranicza się
jedynie do Księcia Adama jest sporym zaskoczeniem. Zwilżam wargi i kręcę
przecząco głową. Krystian popada w zadumę i znów zaczyna bębnić paznokciami o
stół w moim salonie wystukując dziwny, nieregularny rytm. Mijają minuty,
podczas których bezmyślnie przysłuchuje się irytującym dźwiękom, nagle chłopak
znowu zaczyna gadać.
-
Ciało bez duszy zamienia się w pustą skorupę, o ile ktoś nie wyraził zgody na
robienie zdjęć – oznajmia i uśmiecha się z rozmarzeniem. - Ale mojej duszy Adam
nie musiał kraść, sam mu ją dałem. I serce też...
-
A w promocji wypiąłeś gołą dupę.
***
-
Sukinsyn zrobił te zdjęcia z ukrycia - piekliłem się, przytrzymując słuchawkę
telefonu ramieniem, jednocześnie wrzucając do miski Lambo i Tessy śmierdzące
psie chrupki. Miałem cichą nadzieję, że ten jeden jedyny raz Daniel przyzna mi
rację. Czekałem dwie minuty, ale odpowiedź nie nadchodziła, a mi nabijało
impulsy.
-
Gdybym wiedział, że to planuje… - postanowiłem kontynuować wywód, pomijając
głupie pytanie w stylu: „Halo, słyszysz
mnie? Bo chyba coś przerywa…” , przekonany, że Daniel kulturalnie milczy,
czekając aż skończę. – Jakbym coś zauważył, to…
To
co? Zapytałem sam siebie i nie znalazłem odpowiedzi. Nie zgodziłbym się na seks?
Odepchnąłbym Gracjana w trakcie, gdy ustami i dłońmi urabiał mnie jak ciasto, a
potem przeszedł do finału, którego długo nie zapomnę? A może wręcz przeciwnie –
odkryłbym w sobie perwersyjne zamiłowanie do uwieczniania sytuacji intymnych na
taśmie? Potrząsnąłem gwałtownie głową, pozbywając się niedorzecznych myśli, co
moja komórka omal nie przypłaciła upadkiem na podłogę. Westchnąłem ciężko, moje
życie to porażka.
-
W czym widzisz problem? Wiesz co? Idź do niego i wyjaśnij całą sprawę.
Ewentualnie później będziesz się martwić.
No
proszę, odezwał się!
-
Jak to w czym? Sfotografował każdą część mojego ciała. Każdą! Zaplanował to.
Jakim prawem, pytam? Teraz ma na komputerze setki moich zdjęć! – wyładowałem
się na nim i nawet tego nie zauważyłem; byłem zwyczajnie zbyt wkurzony, żeby
myśleć racjonalnie. Zignorowałem też dobrą radę. Jeden dzień to zdecydowanie za
krótko, żeby wyparowała ze mnie złość. Daniel westchnął ciężko.
-
Przesadzasz. Nie sądzę, żeby zamierzał rozsiewać w Internecie zdjęcia
pornograficzne z tobą w roli głównej.
I
w tym radosnym duchu toczyła się nasza rozmowa. Ja starałem się udowodnić, że
zachowanie Gracjana to szczyt chamstwa, a Daniel spokojnie powtarzał, że
wymyślam sobie problemy. Tym razem rozmowa z nim nie przyniosła wyczekiwanej
ulgi.
***
Dopiero
dwa dni później otrzeźwiałem i nabrałem do całej sprawy nieco dystansu, chociaż
złość nie zniknęła całkowicie. Do konfrontacji z Gracjanem doszło w jego
mieszkaniu, a mina, którą zrobił, gdy oświadczyłem, że wiem o ukradkowych zdjęciach
była bezcenna. Gdyby nie irytacja, jaka mnie wypełniała, na pewno pocałowałbym
te rozchylone w niedowierzaniu usta i pojedynczą zmarszczkę pomiędzy
ściągniętymi w zamyśleniu brwiami.
Zażądałem
wykasowania zdjęć, chodziło o zasadę, ale spotkałem się z odmową. Każdy mój
argument Gracjan zwyczajnie ignorował, powtarzając do znudzenia, że chodziło mu
o ekspresje, wyraz artystyczny, czy coś takiego. Po godzinie nadal żarliśmy się
w najlepsze, a ja coraz bardziej żałowałem, że nie usunąłem pliku z jego
laptopa, gdy miałem do tego okazję. W końcu Gracjan wyprosił mnie za drzwi, tłumacząc,
że musi popracować nad jakimś ważnym projektem dla niemieckiego inwestora.
Dawno
nie czułem takiej irytacji! Chociaż nie… w zasadzie siedziała we mnie przez cały
czas, ale dopiero teraz eksplodowała. Tylko co miałem zrobić? Wytoczyć mu proces?
Tłumaczenia
Gracjana uważałem za śmieszne, najwidoczniej podniecała go sama idea zrobienia TAKICH
zdjęć w tajemnic i nie wystarczały mu zwykłe akty, na które zgodziłem się jakiś
czas temu. Problem pozostawał nierozwiązany i narastał, chociaż wtedy jeszcze nie
zdawałem sobie z tego sprawy. Przez kolejny tydzień nie zamieniłem z chłopakiem
jednego słowa, chociaż tęskniłem za nim, jak cholera. Później na przemian następowały
kłótnie i okresy zimnej wojny, bo żaden z nas nie chciał ustąpić. Po miesiącu
zadzwonił nagle z propozycją spotkania, więc zaprosiłem go do siebie, chociaż
mamrotał coś o kawiarni i neutralnym gruncie… Kpina.
***
-
Czy ja dobrze zrozumiałem? Użyłeś moich… naszych zdjęć w jakiejś zagranicznej
reklamie? – zapytałem z pianą na ustach. – Zdjęć, na których jesteśmy nadzy? Na
których mnie POSUWASZ?!
Gracjan
odwrócił wzrok, zmieszał się wyraźnie, ale nadal nie zamierzał przepraszać, ani
tym bardziej czegokolwiek cofać, naprawiać... Ręce mi drżały i czułem, że
jeszcze sekunda i fotograf dorobi się śliwy pod drugim okiem.
-
Jakim prawem, kurwa? – wrzeszczałem, zupełnie zapominając o trzepoczących
uszami sąsiadkach. Zamknięte w sypialni psy zaczęły skamleć i drapać o drzwi,
ale wolałem ich nie wypuszczać, żeby jeszcze bardziej nie stresowały się moimi
krzykami.
-
No… po prostu chciałem spróbować, to dla mnie wielka szansa. Wiem, że temat
jest kontrowersyjny…
-
Czy ciebie całkiem popierdoliło?! Nie zgodziłem się na to! – powtórzyłem setny
raz, nerwowo wplatając palce we włosy. Gracjan gapił się tylko, a we mnie
buzowała wściekłość, frustracja i strach. Obezwładniający, wyrywający powietrze
z płuc lęk. – Nie miałeś prawa…
Nie
chodziło już o to, że zrobił zdjęcia pornograficzne bez mojej wiedzy, problem
był o wiele, wiele poważniejszy.
-
Filip no… Przecież nie pokażą twojej twarzy. A kampania ma szczytny cel.
-
Kpisz sobie?! – Nie wytrzymałem i najzwyczajniej w świecie rozpłakałem się na
jego oczach. Jak mógł tak perfidnie nabijać się z mojego nieszczęścia? Z mojej
głupoty. Z tego, że mam HIV… - W tej reklamie widać całe moje ciało! Podczas
seksu!
-
Ale bez twarzy! Zatroszczyłem się o to – zapewnił natychmiast. – Filip,
naprawdę nie sądziłem, że tak zareagujesz, nam tylko chodzi o uświadomienie
młodzieży. Poza tym… dostaniesz za to mnóstwo kasy.
-
Boże, za kogo ty mnie masz? – rzuciłem gorzko, wpatrując się w piwne oczy,
które wydały mi się nagle zupełnie obce. – Nie chce tych pieniędzy! I nie chcę
brać udziału w żadnej cholernej kampanii reklamowej!
Poszedł.
Bez słowa skruchy, bez protestu, bez przeprosin.
***
Przez
cała noc, jak ostatni masochista oglądam próbną wersję spotu reklamowego, którego
autorzy nawołują do używania kondomów, strasząc gówniarzerie, że AIDS, to koszmar
na jawie i nieuleczalna choroba, która nieodwracalnie kończy się trafieniem do zbiorowej mogiły.
Ale
do mnie nie dociera ten pseudo-pedagogiczny apel przeznaczony zresztą dla
widzów 18+ . Ja widzę jedynie siebie i Gracjana. Nasze ciała splecione w
uścisku, ocierające się o siebie, wychodzące sobie naprzeciw w trakcie
namiętnego seksu sprzed miesiąca. Klatka po klatce uwiecznił go na zdjęciach,
które teraz migają mi przed oczami w przypadkowej kolejności. Co z tego, że nie
pokazano naszych twarzy? Wymazano je, nałożono cienie i staliśmy się całkowicie
anonimowi. Jak upiorne marionetki w teatrzyku dla dzieci odgrywaliśmy swoje
role, żeby edukować i przestrzec przed złem i głupotą. Uczyliśmy, żeby używać
kondomów… Dla ostatecznego efektu i jako
przestrogę dla innych na samym końcu reklamy pojawia się stare zdjęcie
rozkopanego, masowego grobu, z którego wystają powykręcane kończyny...
Niedobrze
mi.
Z
mętnych tłumaczeń Gracjana zrozumiałem tyle, że jakiś jego kumpel z Niemiec
zaproponował mu współpracę przy projekcie dla dużej grupy farmaceutycznej. Gracjan
zapewnił materiał zdjęciowy, a tamten chłopak stworzył czterominutowy filmik.
Firmie zależało na kontrowersyjnej i mocnej w swym przekazie reklamie
najnowszych, wzmacnianych kondomów. Przy okazji podpięła się do narodowej
kampanii przeciwdziałającej rozprzestrzenianiu wirusa HIV. Nie rozumiem tylko,
dlaczego miedzy wierszami autorzy reklamy wyraźnie sugerują, że etykietkę z
napisem „AIDS” można podpiąć jedynie do gejów?
Całość
jakoś to do mnie nie przemawia, wzbudza jedynie oburzenie, zgrozę i całą masę
innych negatywnych emocji, a wszystkie wymierzone są w Gracjana. Nie obchodzi
mnie, czy spot reklamowy spotka się z krytyką, czy może niepojętym zachwytem u
naszych zachodnich sąsiadów. Nie przejmuje się nawet tym ilu gówniarzy go
obejrzy. Czuje się oszukany i jakby… naruszony. Zaufałem Gracjanowi, przywiązałem
się, a on mnie oszukał, wykorzystał moje sekrety i wywiesił je na płocie dla
wygłodniałych, dzikich psów.
Podnoszę
telefon, żeby zadzwonić do Daniela z nadzieją, że pomoże mi załatwić dobrego
prawnika, bo nie zamierzałem puścić tego Gracjanowi płazem. Mijają jednak
kolejny sekundy, a wolny sygnał połączenia staje się katorgą, więc ze złością odrzucam
komórkę na stół. Dlaczego w moim życiu wszystko musi być aż tak popierdolone?
Opadam
na krzesło, pocierając palcami piekące oczy i nagle zdaje sobie sprawę, że jest
tak, jak powiedział Krystian. Pozwoliłem ukraść swoją duszę, więc pozostała
jedynie pusta skorupa.
Pozostał
maleńki, żałosny człowiek.
jezu to bylo tak zajebiste że chcę zobaczyc ciąg dalszy!! :D
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję za komentarz.
UsuńKto wie, może kiedyś napiszę ciąg dalszy, ale to już od Dream zależy, czy go tutaj opublikuje ;)
Istis
ej kocham to!! świetne haha Gracjan jako ten zły ciekawie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobało :)
UsuńPozdr., Istis
Tekst mnie zaciekawił, już jak tylko przeczytałam tytuł. Bardzo spodobała mi się kreacja Krystiana, bo właśnie tak on dla mnie wygląda. Mały, chudy, głupi i zauroczony. Jednak nie jestem pewna co do Gracjana. Zadaję sobie pytanie, czy on zrobiłby coś takiego Filipowi. Mimo wszystko, to Twoja wizja, a i fanfik napisany jest ładnie i zgrabnie. Na dodatek uwielbiam mieszanie czasów w narracji :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za miłe słowa :)
UsuńHaha, eksperymentuje ostatnio z narracją - stąd ta nieoczekiwana mieszanka czasów :D
Hmm, moim celem nie było ukazanie Gracjana jako "tego złego" - jak określił to anonimowy czytelnik powyżej. Chciałam pokazać, że nawet w najsympatyczniejszym człowieku różne rzeczy siedzą. Czasem po paru latach znajomości, przyjaźni albo związku z takiego 'delikwenta' wyłazi ostatnie bydle... I nagle orientujemy się, że tak naprawdę wcale danej osoby nie znaliśmy.
W przypadku Gracjana wygrała chęć wybicia się, zaistnienia w branży fotograficznej oraz, niestety, zarobienia grubej kasy.
Tyle, jeśli chodzi o autointerpretację ;)
Pozdrawiam, Istis