Oto zagadka, czemu tak długo musieliście czekać na rozdział. Przed Wami ostatnia część Gówniarza, z czym nawet mnie jest ciężko się pogodzić. Zawsze czułam ulgę, kiedy kończyłam teksty, a teraz jest mi po prostu przykro. Już wiem, że będę za tą dwójką tęsknić... właśnie dlatego podpowiem Wam, że nie musicie się tak do końca żegnać z Filipem i Maciejem. ;) To ostatni rozdział Gówniarza, ale nie mogłabym teraz tak po prostu się z nimi rozstać, dlatego na dniach opublikuję coś jeszcze, co jest już skończone i jednocześnie zapowiada inną, mniej poważną rzecz związaną z tą dwójką. Tak więc, jak to się mówi, stay tuned, bo to jeszcze nie koniec. :D
Za betę dziękuję Ekucbbw. Miło mi się z Tobą pracowało przy Gówniarzu. Dzięki za wszystkie rady, wszystkie rozmowy i za to, że chciało Ci się wsłuchiwać moich żali, gdy miałam gorsze momenty przy pisaniu opowiadania. :)
A Wam, czytelnikom, dziękuję za każdy jeden komentarz. Ten krytyczny, pozytywny, a nawet ponaglający o publikację kolejnego rozdziału. Byliście dla mnie wielką motywacją i nie ma co ukrywać - gdyby nie Wy, nie zakończyłabym Gówniarza. Dzięki.
Już bez zbędnych słów - miłego czytania. ;)
Przy scenach wieczornych, zalecam puszczenie sobie utworu The Night We Met. Towarzyszył mi przy pisaniu całego rozdziału i już pewnie zawsze będzie mi się właśnie z nim kojarzył. ;)
Noc, kiedy się poznaliśmy
Oczy Sławka, z niebotycznie rozszerzonymi
źrenicami, wydawały się jeszcze bardziej wyłupiaste niż
zazwyczaj. W zestawieniu z kwaśnym oddechem, który co rusz owiewał
Filipowi twarz, i mocno zaciśniętą, kościstą dłonią na jego
ramieniu, nie zapowiadało miłego spotkania pod klubem. Filip
momentalnie spróbował się wyrwać, ale chudy (i o kilkanaście
centymetrów wyższy) Sławek wykazywał się siłą, o której
Wilczyński by go nigdy nie podejrzewał. Ponownie pchnął Filipa na
mur, wbijając boleśnie palce w jego ramię, zupełnie jakby chciał
je zmiażdżyć.
– Musiałeś się, kurwa, wtrącać? –
warknął, mierząc go nienawistnym spojrzeniem.
– Powinieneś mi dziękować – odpowiedział
Filip pewnym głosem, zadzierając jeszcze brodę. Gdyby miał do
czynienia z Błażejem albo kimś pokroju jego gabarytów, pewnie by
się przestraszył. Ale przed nim stał przecież tylko Sławek.
Chudy, bojaźliwy, a teraz do tego naćpany. Nawet Filip, który do
najpostawniejszych mężczyzn nie należał, nie miał się czego
obawiać.
– Podziękować? – Wyłupiaste oczy
zabłysły złością. Sławek momentalnie złapał Filipa za szyję,
zaciskając na niej mocno dłonie i podduszając Filipa. – Już ja
ci, kurwo, podziękuję – wysyczał, a skwaśniały oddech znów
oblał twarz Wilczyńskiego. Tym razem jednak Filip w ogóle nie
przejął się zapachem; nie zastanawiając się dłużej, wbił
kolano między krocze Sławka, skutecznie go tym od siebie
odciągając. Sławek zwinął się w bólu, uwalniając tym samym
Filipa, który łapczywie wciągnął powietrze do płuc. Nie czekał
jednak dłużej, aż Sławek powróci do pełni sił, już po chwili
był przy nim, złapał go za włosy i odciągnął głowę do tyłu,
tak, aby ten na niego spojrzał.
– Jesteś żałosny – warknął, ciągnąc
jeszcze za włosy, przez co Sławek jęknął boleśnie. –
Traktował wszystkich jak swoje psy, a ty jeszcze go bronisz –
prychnął, mając ochotę splunąć na niego, czego jednak nie
zrobił. W pewnym sensie było mu Sławka żal; prezentował godny
pożałowania obraz nędzy i rozpaczy. – Dawałeś mu? – zapytał,
nie mogąc się powstrzymać. Sławek nie odpowiedział, ale po jego
spojrzeniu Filip wszystko zrozumiał. – Na twoim miejscu bym się
zbadał – powiedział, nie mogąc powstrzymać szyderczego
uśmiechu, który aż cisnął mu się na usta. – Tak się stało,
że złapałem jedno gówno. I prawdopodobnie mam je od Błażeja, a
jeśli nie, to Błażej na pewno ma je ode mnie, bo wiesz... Pacuła
lubi bez gumy. – Mrugnął do niego, puszczając go i napawając
się jego zdezorientowanym spojrzeniem. – Jeśli dawałeś się
jebać bez kondoma, to moje kondolencje, kochana – dodał jeszcze z
rozbawieniem, musząc przyznać, że naćpany i ogłupiały Sławek
był przednim widokiem. Nie miał jednak czasu, aby się tym upajać,
Maciej przecież na niego czekał w mieszkaniu.
Jakby nigdy nic odwrócił się i szybko ruszył
przed siebie, zostawiając osłupiałego Sławka za sobą. Co do
tego, że Sławek zrozumiał, o co mu chodziło, Filip nie miał
żadnych wątpliwości. Wbrew pozorom był naprawdę ogarniętym
człowiekiem, dość inteligentnym. Może przejrzy na oczy i odpuści
sobie Pacułę.
***
– To co? Do mnie? – zapytał Jakub, kiedy
całe towarzystwo już się rozeszło. Był trochę pijany, nie
próżnował, jeżeli chodziło o alkohol, w przeciwieństwie do
Łukasza, który cały wieczór spędził na rozmowie.
– Nie – odpowiedział, sprawdzając jeszcze
telefon. Krzysztof poszedł jakąś godzinę temu, czego Łukasz
naprawdę bardzo żałował. Dawno już nie rozmawiało mu się z
nikim tak swobodnie, bez żadnych nerwów i uważania na słowa. Przy
Jakubie wciąż musiał gryźć się w język albo zastanawiać się,
czy konstrukcja zdania, które zaraz ma wypowiedzieć, jest poprawna.
To z pewnością nie sprzyjało miłym konwersacjom. – Wrócę do
siebie – mruknął, kiedy wyszli wreszcie z klubu na
wczesnojesienną noc. Chłodny wiatr przypominał o zbliżającej się
zimie, ale zielone liście na drzewach i powoli budzący się świt
wciąż temu przeczyły.
– Jeżeli chciałbyś, do mnie jest bliżej.
– Jakub nie miał co ukrywać, dzisiaj nie wyszło mu z podrywem, a
nie chciał spędzać piątkowej nocy (albo już właściwie
sobotniego poranka) w pojedynkę.
– Skąd ty w ogóle wiedziałeś, że znamy
się z Krzysztofem, co? – zapytał w pewnym momencie Łukasz, który
po kilku kieliszkach whisky stał się znacznie odważniejszy.
Założył ręce na piersi, mierząc Jakuba nieustępliwym
spojrzeniem, zupełnie jakby mógł przewiercić go nim na wylot.
– Czy to teraz ważne? Widziałem, że dobrze
się dogadywaliście – odparł wymijająco, sięgając do kieszeni
po papierosy.
– Ważne. Bo nie przypominam sobie, żebym ci
o nim odpowiadał. – Łukasz zmarszczył brwi, mając już co do
tego swoje podejrzenia, ale chciał usłyszeć to z ust Jakuba.
– Powinieneś być mi wdzięczny. – Wsunął
papierosa między wargi, nie zaszczycając Łukasza chociażby
spojrzeniem. Jakby nigdy nic sięgnął po zapalniczkę, podpalił
koniuszek, żeby zaraz zaciągnąć się, niczym osoba, która zbyt
dużo czasu spędziła pod wodą i wreszcie dane jej było wypłynąć
na powierzchnię.
– Czytałeś moje maile – oskarżył go.
– Krzysztof to naprawdę miły facet, prawda?
Chociaż trochę nieżyciowy, ale naprawdę miły. Można z nim
porozmawiać, ale czasami sobie myślę, że nie chciałbym skończyć
jak on i...
– Nie zmieniaj tematu – prychnął Łukasz
z taką upartością, że nawet Jakub popatrzył na niego zaskoczony.
Od tej strony nigdy go nie poznał.
– Nie wiem, co mam ci powiedzieć –
przyznał Jakub, patrząc na Łukasza. – Jeżeli o to ci chodzi,
nie będę wyrażać skruchy, że zajrzałem w twoje maile.
Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło. – Wyprostował się,
chcąc brzmieć jeszcze pewniej.
Łukasz prychnął, pokazując swoją
dezaprobatę, jednak szybko dotarło do niego, że nie bardzo to
potrafi. Stare nawyki trudno zmienić, a on przecież przez całe
życie brał wszystko tak, jak leciało. Nawet się nie zastanawiał,
o sprzeciwie już nie wspominając.
– Ty nie jesteś normalny.
– A kto dzisiaj jest normalny? – Jakub
zaśmiał się i dopalił papierosa. Niedbale rzucił go na ziemię,
przygniatając podeszwą swojego włoskiego buta. – Najważniejsze
to, aby niczego nie żałować. – Przysunął się do Łukasza,
patrząc swoimi mocno nietrzeźwymi oczami w jego, znacznie
trzeźwiejsze. – Życie jest za krótkie na żałowanie. Czasem
trzeba po prostu iść dalej.
Łukasz odetchnął. Pijany Jakub był chyba
jeszcze bardziej irytujący.
– Coś proponujesz?
– Jedziemy do mnie? – powtórzył, a on
parsknął śmiechem, nie potrafiąc nawet się teraz gniewać. A
chyba powinien.
– Bezpośrednia aluzja z tym za krótkim
życiem – przyznał i pokiwał głową. – Jest za krótkie, więc
warto iść dalej. Do twojego łóżka na przykład?
Jakub uśmiechnął się szeroko. Z pijackimi
rumieńcami wydawał się o jakieś dziesięć lat młodszy; tylko
delikatne zmarszczki w kącikach oczu zdradzały jego wiek.
– Dokładnie.
– A co do tego maila i Krzysztofa... – Nie
dokończył. Jakub złapał go za dłoń i pociągnął w kierunku
ulicy, gdzie miał nadzieję złapać jakąś taryfę.
– To jutro. Dzisiaj nie psuj już nastroju.
***
Wszedł do mieszkania i już od progu powitała
go łuna słabego światła padająca przez szybę drzwi od sypialni.
Maciej nie spał, albo zasnął przy zapalonej lampce nocnej, co
normalnie pewnie by go rozbawiło. I pewnie na drugi dzień nie
powstrzymałby się od wrednych komentarzy, jednak znając sytuację
i stan psychiczny Wyszyńskiego, o którym oficjalnie ze sobą nie
rozmawiali, nie było mu do śmiechu.
Skrzywił się, ściągając swoje buty (te,
które kilka tygodni temu kupił mu Maciej) najciszej, jak umiał.
Mimo wszystko nie chciał obudzić Wyszyńskiego. Chociaż wcale tego
nie okazywał, martwił się o niego i na samą myśl, do czego
doprowadził go Błażej, miał ochotę wyrwać Pacule jaja. Ale może
kiedy już śledztwo się zakończy, a później zapadnie wyrok,
Pacuła trafi do więzienia i tam ktoś wyrwie mu te jaja w zamian za
Filipa. Chociaż to oczywiście tylko głupie Filipowe mrzonki, znał
Pacułę i wiedział, że kto jak kto, ale on odnajdzie się w tak
patologicznych klimatach, jakimi są klimaty polskich więzień.
Pasował tam idealnie.
Wszedł do łazienki, umył szybko zęby i
twarz, zdjął ubrania przesiąknięte zapachem papierosów i potu,
wrzucił je niedbale do kosza, żeby zaraz, w samej bieliźnie,
wrócić do przedpokoju. Uchylił powoli drzwi, zaglądając do
skąpanego w stłumionym, pomarańczowym świetle małej lampki
pomieszczenia. Ciapek momentalnie podniósł głowę z paneli, łypiąc
na Filipa podejrzliwie, a kiedy już go rozpoznał, zamachał tylko
leniwie ogonem i wrócił do spania. Maciej też spał. Otwarta
książka na kołdrze świadczyła, że przysnęło mu się w trakcie
czytania. Filip bez słowa wszedł więc do pomieszczenia i ostrożnie
zamknął za sobą drzwi, nie chcąc nikogo obudzić. Popatrzył
jeszcze na rozluźnioną we śnie twarz Macieja, aż wreszcie
podszedł do łóżka i powoli wyciągnął opasłą książkę spod
dłoni śpiącego. Wyszyński nawet nie drgnął. Oddychał
równomiernie i spokojnie, z głową delikatnie przekrzywioną w
stronę pustego miejsca na łóżku. Filip uśmiechnął się,
patrząc na Macieja już bez złośliwości, jak to miało miejsce za
dnia, kiedy co chwilę prowadzili swoje małe słowne wojenki.
Pochylił się do niego i pod wpływem impulsu najpierw odgarnął
roztargane, dawno nieprzycinane włosy z czoła, na którym
ostatecznie złożył też delikatny pocałunek. Mógłby oczywiście
wykręcić się swoim stanem upojenia, bo faktycznie był pijany. A
kiedy był pijany, takie czułości przychodziły mu znacznie
prościej niż normalnie. Nie zrobił tego jednak, w tamtym momencie
nie widział sensu w tłumaczeniu swojego zachowania. Jakby nigdy nic
wychylił się jeszcze do włącznika światła, a już po chwili w
pomieszczeniu zapadł mrok. Ułożył się obok Macieja, wysupłując
kołdrę i przysuwając się do partnera najbliżej, jak mógł.
Objął go ostrożnie w pasie, pocałował w ramię i w
akompaniamencie dwóch spokojnych oddechów wypełniających
sypialnię, zasnął.
***
Mieszkanie było ciche. Pochłonęła je noc
powoli ustępująca miejsca porankowi. Za oknem zaczęło szarzeć,
ale dzięki zasłoniętym roletom w oknach, w ich sypialni wciąż
panował mrok. Pomieszczenie wypełniały jedynie odgłosy snu,
gdzieś tam można było usłyszeć stłumiony płacz dziecka
dobiegający z innego mieszkania, ale nawet to w żaden sposób nie
zakłóciło sennej aury panującej w apartamencie Wyszyńskiego.
W pewnym momencie Maciej przebudził się.
Otworzył oczy, patrząc najpierw na zaciemniony sufit, aż wreszcie
na śpiącego tuż obok Filipa. Oddychał głęboko, leżąc twarzą
zwróconą w kierunku Macieja, który uśmiechnął się lekko na ten
widok. Już miał podnieść się do siadu, żeby sięgnąć po
butelkę wody stojącą na stoliku nocnym, kiedy usłyszał ruch w
przedpokoju. Popatrzył zaskoczony na podłogę, mając nadzieję
zobaczyć tam puste miejsce, co dałoby mu jasny znak, że wszystko
jest zasługą Ciapka. Pies jednak smacznie spał tuż obok nich,
nawet nie reagując na podejrzane odgłosy. Zdenerwowany Maciej
popatrzył na drzwi, za szybą dostrzegł czarny, duży cień
przemierzający przedpokój. Momentalnie bicie jego serca
przyspieszyło. Ktoś był w mieszkaniu, ale kto? Błażej? Jacyś
jego znajomi? Przyszli z zemstą?
– Dobrze sobie żyją – usłyszał tubalny
głos, a później czyjś śmiech i dźwięk jakiegoś przedmiotu
upadającego na podłogę. Czuł, jak zimne dreszcze przerażenia co
rusz przebiegają po jego plecach, a strach staje mu gulą w gardle,
uniemożliwiając spokojne oddychanie. Momentalnie wychylił się po
telefon, chcąc zadzwonić na policję, ale źle go złapał, przez
co upuścił komórkę na podłogę. Spróbował po nią sięgnąć;
noga w gipsie uniemożliwiła mu jednak jakikolwiek ruch, a ciało z
przerażenia stało się ociężałe i bezwładne. Patrzył na
telefon, ale nie mógł go podnieść. Leżał na podłodze, która
teraz wydawała mu się tak nieprzyjemnie odległa, oddalając się z
każdą kolejną sekundą, wyznaczaną przez przyspieszone bicie jego
serca. Odgłosy z salonu stawały się coraz głośniejsze. Śmiechy
zaczęły zlewać się z dźwiękami demolowania mieszkania. Gdzieś
przebijały się zwroty takie jak „pedał”, „pizda”, „ciota”,
a obrażenia, jakie Maciej odniósł kilka tygodni temu, rozgorzały
nowym bólem. Zupełnie, jakby nigdy się nie zagoiły.
– Filip – wycharczał, a paraliż, który
go ogarnął, nie pozwolił nawet na odwrócenie się do śpiącego
tuż obok Filipa. – Filip...! – spróbował jeszcze raz, kiedy
usłyszał, że drzwi od sypialni otwierają się. Coraz trudniej
jednak było wydobyć mu z siebie głos, kątem oka dostrzegł zarysy
zbliżających się sylwetek. Jego tętno z każdą chwilą
przyspieszało, gardło zacisnęło się z przerażenia, a w
okolicach klatki piersiowej czuł tak silny ucisk, że przez moment
nie mógł nawet zaczerpnąć powietrza. Słyszał jakieś śmiechy,
komentarze, aż wreszcie ktoś złapał go mocno za ramię i...
– Maciej! – popatrzył na zdenerwowaną
twarz Filipa tuż nad sobą, rozświetloną porannymi promieniami
słońca wpadającymi pomiędzy luki w żaluzjach. Ciemne oczy
patrzyły na niego zdezorientowane i... przestraszone, jakby stało
się coś poważnego.
Maciej momentalnie zerwał się do siadu.
Ignorując mocny ból żeber, rozejrzał się dookoła, jakby
poszukując napastników. Niczego jednak nie dostrzegł, prócz
Filipa siedzącego obok i Ciapka patrzącego na wszystko ze
zdziwieniem. Dopiero po chwili zaczęło docierać do niego, że to
był tylko sen.
Okropnie realny sen, przez który teraz drżał
niekontrolowanie i spocił się z nerwów, jakby to wszystko zdarzyło
się naprawdę. Poczuł dłoń Filipa na ramieniu, powoli rozumiejąc,
co właśnie się stało. Przełknął ślinę, zdając sobie sprawę,
jak bardzo się właśnie wygłupił. Aż przesunął rozedrganą,
mokrą dłonią po twarzy, próbując unormować swój oddech.
– Już okej – usłyszał cichy głos Filipa
tuż obok, a po chwili ogarnęły go chude ramiona. – Wszystko okej
– powtórzył, odgarniając mu spocone włosy z czoła i patrząc
na niego tak, jak chyba jeszcze nigdy. Maciej odpowiedział na to
spojrzenie swoim zdenerwowanym, nie wiedząc nawet, w jaki sposób
zareagować. Nigdy nie mówili sobie niczego wprost i to był ich
przepis na związek... czy cokolwiek, co właśnie tworzyli. Nie
nadawali się do takich rzeczy; ani on, ani tym bardziej Filip, nie
byli typami romantyków. Maciej też zawsze czuł się znacznie
dojrzalszy od Filipa, w końcu wiek zobowiązywał. Uznawał go
raczej za krzykliwego, egoistycznego gówniarza, niestworzonego do
bardziej zażyłych relacji. Wciąż miał gdzieś z tyłu głowy, że
w pewnym momencie Filip zawinie tyłek i odejdzie – w końcu miał
tylko dwadzieścia lat, ciągłe zakochiwanie się w nowych obiektach
to przecież domena młodości.
Ale jednak – Filip wciąż tkwił przy nim. A
teraz na dodatek przytulał go w taki sposób, jakby nic więcej się
nie liczyło. Jakby cały świat ograniczył się nagle tylko do ich
sypialni, albo nawet łóżka, a cała reszta przestała mieć
jakiekolwiek znaczenie.
Maciej powoli położył się, czując, jak
serce cały czas łomocze mu w piersi. Filip popatrzył na niego i
uśmiechnął się, ale nie potrafił ukryć niepewności. Dopiero
teraz w pełni zrozumiał, co tak naprawdę działo się z Maciejem.
I że to nie były już tylko obrażenia fizyczne i jakieś tam
drobne urazy psychiczne. To naprawdę siedziało głęboko w Macieju
– pierwszy raz widział go rzucającego się na łóżku,
przestraszonego, próbującego jakoś przezwyciężyć koszmar.
Pochylił się i pocałował Macieja w usta,
żeby zaraz spojrzeć w powoli uspakajające się, jasne, wciąż
zaszklone przerażeniem oczy. Uśmiechnął się lekko, zostawiając
wszystkie złośliwości, jakimi kierowali się na co dzień, za
sobą. Nic nie powiedział, bo nawet nie wiedział, co powinien
powiedzieć w takiej sytuacji. W zamian znów pochylił się do
Macieja i znów go pocałował, tym razem trochę mocniej. Ku jego
zdziwieniu, Maciej uchylił ulegle usta, zupełnie jak nie on,
pozwalając Filipowi na wszystko.
To Maciej zawsze mu pomagał. Był tą
stateczną stroną, której Filip uparcie się trzymał. Tym razem
czuł, że teraz jego kolej, aby dać Maciejowi oparcie. Bo nikt
przecież nie jest ze skały, nawet jeśli dzień w dzień ukrywali
przed sobą swoje słabości. Maski wreszcie spadły i chociaż
wiedział, że gdy podciągną rolety, a w mieszkaniu zapanuje dzień,
znów je na siebie ubiorą, to jednak wciąż mieli noc. Udawaną bo
udawaną, sztucznie stworzoną za pomocą zasłon, ale jednak. W nocy
łatwiej jest być sobą.
Pocałował go mocniej, wsuwając dłoń pod
koszulkę i dotykając jego, już nie tak wysportowanej, piersi. A
Maciej mu na to pozwolił. Odetchnął, czerpiąc z bliskości Filipa
wszystko, co najważniejsze. Zawiesił myśli gdzieś w przestrzeni,
nie chcąc się już nad niczym zastanawiać. Liczył się tylko
Filip, ostrożnie ściągający mu koszulkę, i ciepło jego ciała.
Chętne usta, całujące teraz jego tors, dłonie błądzące po
skórze i po prostu obecność.
Stęknął, kiedy poczuł wargi Wilczyńskiego
na swoim członku. Dawno się nie kochali ze względu na stan zdrowia
Macieja. Brakowało im tego – specyficznego rodzaju bliskości,
który może płynąć jednie z seksu. Tym razem jednak było
inaczej. Maciej nigdy nie godził się na zostanie stroną bierną,
zawsze lubił czuć kontrolę nad Filipem, ale teraz oddał ją bez
żadnego sprzeciwu. W końcu była noc. Nastrój nierealności i
wrażenie utknięcia pomiędzy snem a jawą wciąż się utrzymywały.
Kiedy poczuł palec tam, gdzie normalnie nie
chciałby go czuć, również nie zaoponował, a Filip nawet nie
wyraził swojego triumfu nad zdominowaniem Macieja. Bo żadnego
triumfu nie było, po prostu robił wszystko instynktownie, a
instynkt podpowiadał mu, żeby dać Maciejowi jak największą
przyjemność. Gdy mięśnie Macieja zaczęły charakterystycznie
drżeć, a jego oddech przyspieszył, zachęcony Filip również
wzmocnił intensywność pieszczot zarówno ustami, jak i palcami.
Doprowadzenie kochanka do szczytu nie zajęło mu długo, tygodnie
abstynencji zrobiły swoje. Przełknął wszystko, czując, że sam
jest już podniecony do granic możliwości. W żaden sposób jednak
tego nie zakomunikował, a jedynie położył się obok Macieja, cały
czas nie przerywając cielesnej bliskości. Objął go i pocałował
jeszcze uspokajająco w policzek, kiedy poczuł dłoń przy swoim
kroczu. Przymknął oczy, wczepił się mocniej w Macieja i pozwolił
zaspokoić się ręcznie, a później, gdy dowody zbrodni zniknęły
w chusteczkach, zasnęli jakby nigdy nic. Jeden przy drugim, bez
żadnego słowa, bo słowa byłyby tu zbędne. Zresztą, przecież na
tym już ich związek polegał – mówili jedno, myśleli drugie,
robili trzecie. Istny festiwal paradoksu, ale co najdziwniejsze –
obaj potrafili się w nim odnaleźć.
***
Kiedy całował Kubę, nie myślał o niczym.
Wtoczyli się do mieszkania jak para mocno podpitych kochanków,
chociaż jedynym podpitym był tu Jakub. Nie odrywając się od
siebie, odnaleźli drogę do sypialni rozświetlonej pierwszymi
promieniami wschodzącego dnia. Ale dla nich noc się jeszcze nie
skończyła. Wciąż tkwili zawieszeni w niej, nie dopuszczając, że
może tak szybko się skończyć.
Bo gdyby się skończyła, Jakub musiałby
zacząć trzeźwieć, a Łukasz myśleć racjonalnie. Dojść do
wniosku, że wcale nie chce być z Jakubem. Nie chce być na razie z
nikim, chce nadrobić lata, które sam zaprzepaścił i po raz
pierwszy żyć na swoich zasadach.
Na związki przyjdzie czas.
Nie dopuścił do siebie myśli, że Jakub może
postrzegać to wszystko inaczej. Wciąż miał w głowie jego słowa
z wieczoru, kiedy się poznali. Kiedy stali na balkonie, rozmawiali i
kiedy Łukasz po raz pierwszy zaczął udawać przed Jakubem kogoś,
kim nie jest.
Jakub chciał związku. Dążył do znalezienia
kogoś dla siebie, jakby ciążyła na nim presja czasu. Jakby
posiadanie drugiej osoby było jedynym celem w życiu każdego
człowieka.
Ale wciąż była noc. Takie myśli postanowił
odłożyć na rano.
Odpowiadał na żarliwe pocałunki Jakuba,
zdejmował z niego ubranie, dotykał jego wyćwiczonego ciała.
Idealnego, nie to co ciało Łukasza – z lekkim mięśniem piwnym,
mocnym owłosieniem i kilkoma pryszczami na plecach.
Jakub cały był nierealny. I właśnie takiego
kochanka powinien sobie poszukać – równie nierealnego, a nie
przeciętnego jak Łukasz.
***
Popatrzyli na rozluźnione, uśpione twarze.
Noc się skończyła, a nieskrępowany dzień zajrzał już przez
okno do pokojów. Wszystko, co miało miejsce w nocy, rozmyło się
jak sen, o którym się zapomina zaraz po przebudzeniu.
Podnieśli się do siadu, wciąż zerkając na
śpiących partnerów. Może i noc dobiegła końca, ale sen, chociaż
zapomniany, cały czas drążył dziurę w myślach, nie odchodząc
bez echa.
Łukasz wiedział, że musi zakończyć
wszystko z Jakubem, jeśli chce wreszcie być sobą.
Filip wiedział, że musi pomóc Maciejowi, bo
Maciej sam nigdy nie przyzna się do swoich problemów.
Po nocy nadszedł dzień.
***
Tylko jak miał to zrobić? Jak miał mu pomóc,
jednocześnie nie wywołując złości? Jak miał w rozmowie nawiązać
do minionej nocy, do koszmaru, albo chociażby do seksu? Nie
potrafił, bo nigdy nie znalazł się w tak drażliwej sytuacji.
Normalnie wyłożyłby kawę na ławę i nie bawił się w żadne
delikatności, ale ta sytuacja nie była normalna.
Jedno było pewne – nie mógł tego
zignorować. Maciej nie zignorował badań Filipa, nie zignorował
ich wyniku; pomógł mu, wyjaśnił wiele spraw, ale wcześniej
zmusił do konsultacji ze specjalistą. Takich konsultacji wymagał
teraz sam Maciej, bo chociaż dla Filipa psycholodzy byli wymysłem
bogatych, znudzonych frajerów, Maciej nie poradzi sobie sam. I Filip
też mu w niczym nie pomoże, nawet nie wiedziałby, jak zacząć
rozmowę. W szczególności, że już od samego rana po tamtej
dziwnej nocy zaczęli rzucać w siebie mięsem, całkowicie
powracając do znanej, bezpiecznej rzeczywistości.
Właśnie dlatego, kiedy w ich mieszkaniu (tak,
Filip już uważał, że jest jednym ze współwłaścicieli)
zawitała mama Macieja, Wilczyński jakby nigdy nic się z niego
wymknął. No bo przecież nie lubił tej kobiety, po co miał z nią
siedzieć? A Maciej nie był sam, więc kiedy jechał pod wyciągnięty
siłą adres (tak naprawdę to delikatną prośbą, ale wolał nie
myśleć, że musiał korzyć się przed tym pajacem), nie czuł
wyrzutów sumienia.
Gdy dotarł, widok nowego apartamentowca wcale
go nie zdziwił. Wszystkie bogate pedalskie buce muszą w takich
mieszkać, koniecznie mieć nowe samochody i wypastowane włoskie
buty. Całe jednak szczęście, że jeden z tych pedalskich buców
pozwalał mu korzystać ze swojego dobytku. Ten drugi buc w żaden
sposób więc już Filipa nie obchodził... No, może poza jedną
rzeczą, w której mógł mu teraz pomóc.
Kiedy drzwi się otworzyły, a przed nim stanął
Jakub, Filip aż uniósł brwi w zdziwieniu. Zdecydowanie nie
wyglądał jak ten wyglancowany fircyk z wczoraj i każdego innego
razu, kiedy mieli okazję się zobaczyć. Worki pod oczami, potargane
włosy oraz zarost z pewnością nie pasowały do wymuskanego na co
dzień Jakuba.
– No? – rzucił, jakby miał zaraz umrzeć.
– Mówiłem, że przyjadę – prychnął
Filip, pewnie przekraczając próg. – Ale chyba wczoraj to jednak
za dużo wypiłeś, co? – zapytał, ściągając swoje buty i
stawiając je tuż obok eleganckich butów Jakuba. Żadnych innych
już tu nie było. Gdyby Filip przyszedł półtorej godziny
wcześniej, minąłby się z Łukaszem. Dziwnie uśmiechniętym i
pewnym siebie Łukaszem, który po raz pierwszy w życiu wydawał się
naprawdę wiedzieć, czego chce – czego on chce, a nie inni.
– Powiedzmy – uciął i wskazał na salon.
– Chcesz coś do picia?
– Nie, dzięki. Mnie nie suszy – dodał
wesoło, z szerokim, złośliwym uśmiechem, którego skacowany Jakub
nawet nie zarejestrował.
– Jak Maciej z tobą wytrzymuje, to ja nie
wiem – odpowiedział z miną cierpiętnika, na co Filip wzruszył
ramionami. Nie miał zamiaru wciągać się w tego typu rozmowy, w
końcu nie po to tu przyszedł.
– Całe szczęście to nie twoja sprawa –
rzucił arogancko, siadając na brązowej, skórzanej kanapie.
Rozejrzał się ciekawie po pomieszczeniu, w którym stało kilka
wysokich szafek z książkami, zapełnionymi po brzegi. Od razu
zauważył też, że mieszkanie Jakuba było nadzwyczaj czyste.
Maciej również dbał o porządek, ale Jakub musiał być okropnym
pedantem. – Przyjaźnisz się z Maciejem, nie? – zapytał, jakby
jeszcze niepewny, czy przyjście do Jakuba było dobrym pomysłem.
Nie chciał przecież opowiadać o problemach Macieja każdemu.
– Już parę lat – przyznał, kiwając
głową. – Coś się stało? – Ciemne oczy Jakuba omiotły
sylwetkę Filipa, jak gdyby mogły wyczytać odpowiedź z samej jego
postawy.
– Nie... To znaczy... w sumie tak –
zmieszał się. – I nie wiem, co robić – dodał, nie zamierzając
już grać kogoś, kto zawsze ma gotową odpowiedź w głowie. Tym
razem tej odpowiedzi nie miał i potrzebował pomocy. I chyba po raz
pierwszy w życiu tak otwarcie się do tego przyznawał, co zresztą
wcale nie było takie łatwe.
Jakub uniósł brwi. Wyraz jego twarzy ze
znudzonego i trawionego kacem momentalnie się zmienił.
– Co się z nim dzieje? – zapytał
poważnie, siadając na okrągłym, skórzanym pufie.
Filip wziął oddech. Gdyby Maciej to teraz
słyszał, na pewno by go zabił.
– Ma koszmary. Oczywiście nie przyzna się,
ale to pobicie cały czas w nim siedzi. Nie może normalnie spać,
cały czas jest nerwowy w tym mieszkaniu i tak dalej. – Wzruszył
ramionami, patrząc uważnie na siedzącego przed nim Jakuba.
– I w czym mam pomóc? – zapytał. – Musi
spotkać się z jakimś psychologiem. Ja tu nic nie zrobię –
dodał, marszcząc brwi w niezrozumieniu, na co Filip sapnął
ciężko. Nie lubił się przed nikim płaszczyć i naprawdę gdyby
nie chodziło tu o Macieja, nigdy nie prowadziłby takiej rozmowy. W
szczególności nie z Jakubem.
– Wiem, że musi, kurwa – warknął i
przewrócił oczami. – To przecież jasne. Nie jestem idiotą.
Chodzi o to, że on mnie nie posłucha. – Nie wspomniał nic o tym,
że nawet nie wiedziałby, jak namówić Macieja do spotkania ze
specjalistą. Właśnie dlatego potrzebował Jakuba. – Ale ciebie
może tak. Znacie się dłużej – wyjaśnił. – No i nie wiem...
Chyba będziesz wiedział, jak do niego dotrzeć – dodał, drapiąc
się nerwowo w bok głowy. Zdążył już zauważyć, że Jakub
potrafił manipulować Maciejem. I może w normalnych okolicznościach
wcale by mu się to nie podobało, jednak tu chodziło o jego
zdrowie. Niech Jakub chociaż raz przysłuży się swoimi kontaktami
i wciskaniem nosa w nieswoje sprawy.
– Och – zabrzmiała odpowiedź Jakuba, tego
jakże elokwentnego filantropa. Och. – Dobra. – Kiwnął po
chwili głową. – Dobra – powtórzył. – Myślę, że coś da
się zrobić.
Filip uśmiechnął się lekko, doskonale
wiedząc, że Jakub był jego jedynym kołem ratunkowym. Może i mu
nie ufał, ale do kogo niby mógłby się zwrócić? Do matki
Macieja? Siostry? A może do Łukasza? Nie, zdecydowanie Jakub był
najlepszą opcją.
– Ale weź o tym komuś powiedz, a sam
będziesz dla siebie szukać psychologa – warknął jeszcze
groźnie, kiedy wstawał z kanapy. Jakub popatrzył na niego ze
zdziwieniem i nagle parsknął śmiechem.
– Faktycznie jesteś jak taki kundel –
powiedział z rozbawieniem. Filip uniósł brwi, zdziwiony.
– Co?
– Nic, nic. Maciej to cholernie uparty dupek
– mruknął, jakby Filip nie był tego świadomy. – Mój dobry
znajomy jest psychiatrą, poradzi sobie z Maciejem.
– Żeby sobie poradził, to najpierw muszą
się spotkać – odpowiedział zaraz Filip, przewracając
lekceważąco oczami.
– Mówiłem, że coś wymyślę – uciął
Jakub. – Inna sprawa... – Na jego twarz momentalnie wpłynął
złośliwy uśmieszek, doprawiający idealną twarz Jakuba o kilka
zmarszczek mimicznych. – Chyba wpadłeś po uszy, hm?
Filip aż drgnął i popatrzył na Jakuba tak
groźnie, że gdyby tylko miał umiejętność zabijania spojrzeniem,
Jakub już leżałby na podłodze, wijąc się w konwulsjach. No ale
się nie wił – do śmierci wciąż mu było daleko, w zamian wciąż
uśmiechał się wrednie, przyprawiając Filipa o chęć
przemodelowania mu twarzy.
– Jeszcze słowo, a będziesz zaraz zbierać
zęby – warknął, czego zresztą natychmiast pożałował, bo
nawet w jego uszach zabrzmiało to żałośnie słabo. Zależało mu
na Macieju, gdyby tak nie było, to przecież nie stałby teraz w
Jakubowym przedpokoju.
– Młodość – skwitował ostatecznie
Jakub, już bez żadnej drwiny w głosie. – Wracaj do niego, ja
wszystko załatwię.
Filip westchnął ciężko, czując nagle, jak
zmęczenie po tej rozmowie osiada na jego barkach.
– Dzięki.
***
Starał się udawać, że krzątanina Agaty po
całym mieszkaniu wcale go nie irytuje. Ba! Próbował być nawet dla
tej kobiety miły! Nie burczał, uśmiechał się, potakiwał i
generalnie wychodził z siebie, byleby tylko w pewnym momencie przez
przypadek czegoś jej nie powiedzieć. Za te wszystkie trudy powinien
dostać jakąś nagrodę. Najlepiej od Macieja i niekoniecznie coś
materialnego. Ale mimo wszystko Filip był cierpliwy również pod
względem tych aspektów – jak już Maciej odzyska w pełni
sprawność ruchową, na pewno długo nie opuszczą łóżka. W końcu
hej, Filip miał dopiero dwadzieścia lat. Sesje pod prysznicem z
ręką w roli głównej nie zaspokajały go w pełni. Wystarczyło
tylko, że Maciej był gdzieś w pobliżu, a jego przyjaciel już
stał, gotowy i zwarty do akcji.
– Chyba masz problem – powiedział Maciej
niezbyt zainteresowanym tonem, kiedy zalegali na kanapie, oglądając
telewizję. W kuchni Agata gotowała im obiad, a dźwięki tłuczenia
garnkami przebijały się przez odgłosy płynące z telewizora. –
Opanuj go, bo dźgasz mnie w ucho – burknął, unosząc na moment
głowę z kolan Filipa.
– Moja wina? – prychnął Wilczyński,
opadając bardziej na oparcie kanapy. – Ja tu cierpię.
– Nigdy nie mówiłeś, że aż tak cię
podniecam – rzucił cicho Maciej ze złośliwym uśmiechem na
ustach.
– Bo nie podniecasz. To twoja mama – odciął
zaraz Filip, a w rezultacie jego twarz zapłaciła spotkaniem
trzeciego stopnia z poduszką.
– Jesteś obrzydliwy.
Filip odciągnął poduszkę na bok, zanosząc
się śmiechem. Popatrzył na twarz Macieja wykrzywioną złością i
nagle dotarło do niego, że naprawdę ją kochał. Uwielbiał
denerwować Wyszyńskiego, przekomarzać się z nim i uwielbiał też
te pojedyncze chwile, kiedy milknęli, a słowa już nie były
potrzebne.
– Idziemy na spacer? – zapytał nagle,
pomagając Maciejowi usiąść na kanapie. – Ciapek musi odcedzić
kartofelki – dodał i cmoknął na zwierzę, które wiernie leżało
na podłodze tuż przy sofie. Pies uniósł głowę, obdarzając go
swoim zezowatym spojrzeniem.
– Niech odcedza, póki je ma.
– Nie ufaj mu, chce ci uciąć jaja –
zwrócił się do psa, który, nieświadomy jego słów, zamachał
wesoło ogonem.
– Widzisz, jemu ten pomysł też się podoba
– mruknął Maciej i wychylił się po wózek. Filip momentalnie
wstał, chcąc pomóc mu w przetransportowaniu się. Ostatnio ich
wspólna egzystencja zaczęła składać się z całkowicie
automatycznych, oczywistych rzeczy. Tu Filip pomógł Maciejowi w
podniesieniu się do siadu, tam podawał mu książkę, a w
godzinach, kiedy Maciej pijał kawę, robił mu ją bez żadnej
wcześniejszej prośby... Małe, drobne oczywistości składające
się na ich aktualną rzeczywistość.
– Stracisz jajka, facet, ja bym się tak nie
cieszył – mruknął do szczęśliwego psa, kiedy przypinał mu
smycz do obroży. – Nie poruchasz już sobie – ciągnął dalej.
– Będziesz musiał obejść się ze smakiem, jak jakaś fajna suka
zwróci na ciebie uwagę.
– Czasem boję się o twój stan psychiczny –
stwierdził poważnie Maciej, obserwując to wszystko z boku.
– Wyjaśniam mu, że trafił z deszczu pod
rynnę. – Filip wzruszył ramionami i uśmiechnął się nagle
szeroko. – Dobra, gotowy?
– A mam inne wyjście?
– Filip! – Z kuchni wyjrzała nagle
sylwetka Agaty. Niebieski fartuch zakrywał idealnie dobraną
granatową sukienkę, chroniąc przed poplamieniem. W jednej dłoni
trzymała skrobaczkę do ziemniaków, a w drugiej na wpół obranego
ziemniaka, wyglądając przy tym dość zabawnie. Niczym dama zagnana
do nieprzystających jej domowych obowiązków. – Wejdź jeszcze do
warzywniaka, dobrze? Kup mi kilo marchwi, bo zapomniałam.
Filip popatrzył na nią, czując się trochę
dziwnie. Jakby nagle został wciągnięty w nieznaną sobie jeszcze
machinę. Jakby tą jedną prośbą Agata zaakcentowała jego
przynależność do... No właśnie, czego? A może lepiej – do
kogo?
– Nie ma sprawy – mruknął, czując się
trochę nieswojo, kiedy Agata uśmiechnęła się do niego i zaraz
zniknęła w kuchni.
– Wychodźmy już, bo zaraz zwariuję w tym
mieszkaniu – słowa Macieja przywołały Filipa do rzeczywistości.
Nie odpowiadając, otworzył drzwi i wypchnął wózek na korytarz.
O minionej nocy żaden z nich nie wspomniał
ani słowem. Maciej, choć obudził się zażenowany, udawał, że
wszystko jest w porządku. Filip też do niczego nie nawiązywał,
zupełnie jakby koszmary Macieja nigdy nie miały miejsca. Ich
wspólne życie toczyło się dalej i nikt nie wiedział, dokąd ich
zaprowadzi. Będą żyli długo i szczęśliwie? Raczej nie, a
przynajmniej ani Maciej, ani tym bardziej Filip nie rozważali tej
opcji. Nie wybiegali tak daleko w przyszłość, bo życie jest tylko
życiem – zmienia się nieustannie. Maciej wciąż miał z tyłu
głowy, że Filip jest jedynie poszukującym emocji gówniarzem, a
Filip wiedział, że Maciej nie był monogamistą. Prędzej czy
później ich prawdziwa natura wyjdzie na jaw, chociaż w tamtej
chwili nie miało to najmniejszego znaczenia. Przyszłość i tak ich
nie ominie, a póki co...
Póki co było im dobrze ze sobą.
***
Koniec.
***
Koniec.
"Bo nie podniecasz. To twoja mama" Mistrz. Zrobił mi dzień xD
OdpowiedzUsuńDziękuję za rozdział. Jest świetny!
Ale powinnam się uczyć, więc spadam...
Weny, weny, weny. I czasu.
Pozdrawiam.
Już pewnie za późno, ale miłej nauki. :P
UsuńCzuję niedosyt. Znaczy fajnie, że pewne rzeczy zostały wyjaśnione i że ewidetnie zapowiada się coś nowego, nie mniej jednak mam wrażenie, że dużo z przedstawionej treści mogło być bardziej rozwinięte (i nadawać się na kolejny rozdział).
OdpowiedzUsuńNie mniej jednak fajnie, że trochę tego zwykłego życia Filipa i Macieja zostało przedstawione. To, jak siebie traktują, jak o siebie dbają. I że nawet Agata to przełknęła!
Mimo wszystko jednak smutek nadal jest, że gówniarz się kończy :< Moje ulubione opowiadanie. Ze zniecierpliwieniem będę czekać na kolejną część (a także tworzyć w myślach te potencjalne scenariusze ah)
Tymczasem pozostaje mi TeoxRafałxBurakAndrzej :D No i w końcu muszę kupić 'Słońce za chmurami'
Także no, jak zwykle weny i w ogóle. Bo sesja to już chyba końca dobiega ;)
Zapewne chodzi Ci o domknięcie sprawy Błażeja i Sławka? Czy może coś o Krzysztofie?
UsuńNie chciałam tego już wciskać w Gówniarza, bo Gówniarz tyczy się Filipa i Macieja, ewentualnie w pewnym sensie Łukasza, bo to nierozerwalna część przeszłości Wyszyńskiego. Reszta to sprawy, które już więcej nie wpłynęłyby na życie tej dwójki, dlatego zostawiłam je niedomknięte. Chciałabym napisać opowiadanie zadedykowane jedynie Błażejowi i Sławkowi, ale mam tyle pomysłów (a tak mało czasu), że zobaczymy, jak to wyjdzie. A o Krzysztofie planuję napisać coś już od zakończenia Americany, ale jak widać, marnie mi idzie.
Dzięki za komentarz. A co do sesji, jeszcze tydzień rozpruwania sobie żył. ;)
Ładnie zakończyłaś te wszystkie wątki, co prawda chciałabym czytać o Filipie i Macieju jeszcze długo, ale jak trafnie to ujęłaś nic nie trwa wiecznie 😉 Chłopcy zaczęli sobie trochę nieśmiało okazywać uczucia a to że Wilku poszedł po pomoc do Jakuba naprawdę pokazuje jak bardzo się zaangażował :) Ciekawe czy będziesz kontynuować wątek Łukasza? Moim zdaniem to dobrze że nie chce się wiązać z Jakubem, powinien trochę pożyć sam i poznać siebie a nie znowu się pod kogoś układać. Być może za jakiś czas będą do siebie pasować, a może i nie, czas pokaże :) Świetne to opowiadanie aż żal że to już koniec :) Bardzo dziękuję i ogromu weny życzę 😚
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję za komentarz. Cieszę się, że opowiadanie jako całość nie zawiodło. :D
UsuńJa się cieszę, że Łukasz jest wolny.Niech się chłop spełnia.Szkoda tylko, że nie wygarnął czytania tych wiadomości Jakubowi i skończył z nim łóżku.
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale było sporo czułości Filipka i Macieja-jak nie oni.
I fajne zakończenie, małe prawdopodobieństwo, że pociągną razem do końca życiaXDDD Będzie co będzie, ale kibicuję.
Pozdrawiam
Albo będą wracać do siebie jak bumerangi po każdym rozejściu, albo wreszcie wszystko im się rozwali i zakończą ten etap. ;) Możliwości jest wiele, ale jedno jest pewne - będą mieć jeszcze całą masę emocji w tym swoim pokracznym związku.
Usuń:) Urocze zakończenie, mnie pasuje, słabo wyszłoby " i żyli długo i szczęśliwie" chociaż tego im życzę ;p (chociaż są postaciami fikcyjnymi, lol). Dzięki za kawał dobrej roboty, na pewno przeczytam sobie za jakiś czas całość od początku :). Dalszej weny życzę.
OdpowiedzUsuńŚwietne zakończenie, bardziej pasuje do nich, niż jakby sobie wyznali czule miłość i przysięgli, że będą razem aż do śmierci... Ale fajnie by było 😂 Tak się do nich przywiązałam, że teraz ciężko mi będzie się z nimi pożegnać. Chociaż Tobie pewnie trudniej, więc już nic nie mowie ;) Jedna rzecz tylko nie daje mi spokoju i tak się zastanawiam, czy to ja czegoś nie ogarnęłam. Filip ma HIV, tak? Czy w takim przypadku nie zostaje on również przekazany przez ślinę? A oni się całowali? No dobra, to chyba tyle XD Gratuluje Ci, bo stworzyłaś świetne opowiadanie i życzę Ci dalszych sukcesów w pisaniu 😘
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko 😘
Odpisuję szybciutko, żeby jak najszybciej rozwiać wątpliwości i obalić krzywdzące mity. Oczywiście, że HIV nie przenosi się przez ślinę! W żadnym wypadku nie ma takiej możliwości. Przy pocałunku jest to możliwe tylko wtedy, gdyby Filip krwawił, np. z dziąseł. :)
UsuńKurde, bo gdzieś kiedyś tak przeczytałam, ale to tylko oznacza, że nie można wierzyć we wszystko, co jest w internecie XD Dobra, czyli mogę już być spokojna :D
UsuńJak to głosi słynny cytat Abrahama Lincolna "Nie wierz we wszystko co przeczytasz w Internecie" :D. A tak na serio, cieszę się, że Gówniarz nie tylko dostarczał rozrywki, ale można było też czegoś się z niego nauczyć. ;)
UsuńKlaszczę! Fajnie dobrnięte do końca i mimo zakończeń otwartych i tak jest świetnie. Mam nadzieję, że nie odwalisz numeru i nie przestaniesz pisać. Czekam na kolejne dzieła pisane twoją łapka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa? I przestać pisać? Ja się boję, że gdybym kiedyś miała dzieci, to i tak opowiadania stałyby u mnie na pierwszym miejscu. :D
UsuńNaprawde zrobilo mi sie przykro jak zobaczylam, ze gowniarz jest skinczony. Ja nie wuem co ja teraz zrobie. To bylo jedno z najlepszycb opowiadan jakie czytalam. Uwielbialam ich obu pasowali do siebie idealnie i bede bardzo tesknic za ich wybrykami. Dziekuje ze moglam to czytac ;))
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. Nie jest to zaskakujące zakończenie, jest pasujące do postaci. Te postaci stworzyłaś tak dobrze, że mieliśmy okazję je poznać, dlatego nie zaskoczyły (przynajmniej mnie) ich ostateczne zachowania i wybory. Tego się po nich spodziewałam, bo przecież "oni nie mogli by postąpić inaczej". I bardzo mi się to podoba. Podoba mi się, że twoje postacie mają konkretne, świetnie ukazane charaktery i się tych charakterów trzymają. To tak realistyczne. Często jak w życiu słyszę, że ktoś kogo dobrze znam coś zrobił myślę sobie "no tak to do niego pasuje, to takie w jego stylu" i tak właśnie myślałam cały czas podczas tego rozdziału. Zakończenie mi się bardzo podobało, zwłaszcza to jak rozwiązałaś wątek Łukasza i Jakuba. No i rozłożył mnie na łopatki Filip i sposób poradzenia sobie ze Sławkiem ;)
OdpowiedzUsuńRany! Ile ciepłych słów! Naprawdę bardzo, bardzo dziękuję, aż człowiek chce pracować dalej. ;) Jeżeli chodzi o charaktery, to był moment, kiedy wyrwały mi się spod kontroli, ale pewna osoba naprowadziła mnie na poprawne tory. O swoich postaciach staram się myśleć jak o ludziach, więc może to najlepsza droga do ich wykreowania. :)
UsuńŚlicznie dziękuję za komentarz!
Wielka szkoda. Za bardzo zżyłem się z postaciami, a to zdarza mi się dość rzadko. Chwała Ci autorko za świetne opowiadanie i hańba, że to już koniec ;)
OdpowiedzUsuńSamej autorce liczę kolejnych opowiadań tak angażujących mnie i pewnie innych czytelników w dzieje bohaterów. Tymczasem zabieram się do dodatkowego rozdziału...oby był jak najdłuższy ;)
Szkoda, że już koniec, ale świetnie się czytało <3
OdpowiedzUsuńNieźle dowalił Sławkowi.
Ciekawa jestem, czy to faktycznie był sen, czy może paraliż senny. Przerażające :/ ale czułma od początku,że to nie mogło się dziać naprawdę.
Brawa dla Filipa, rozpływam się, gdy jest sobą. No i „uległy” Maciej, mam nadzieję, że docenił starania partnera.
„mówili jedno, myśleli drugie, robili trzecie” - to chyba najlepsze podsumowanie ich związku ;)
„Jakub chciał związku. Dążył do znalezienia kogoś dla siebie, jakby ciążyła na nim presja czasu. Jakby posiadanie drugiej osoby było jedynym celem w życiu każdego człowieka.” - szok i niedowierzanie.
„z lekkim mięśniem piwnym, mocnym owłosieniem i kilkoma pryszczami na plecach.” -brałabym :)
Widzę, że Łukasz się chyba wyrobi :) To fajnie, że w końcu zaczyna rozumieć, czego chce, i nie boi się tego.
Rozmowa z Jakubem <3 :D
„– Bo nie podniecasz. To twoja mama” - <3 ja nie mogę :D
Coś mi się wydaje, że Agata mogłaby zaakceptować Filipa. :)
Cóż, jeszcze raz – świetnie się bawiłam, czytając Gówniarza. :)
Cieszę się, że nie uznałaś czytania Gówniarza za stratę czasu :D
UsuńU mnie za oknem deszczowy, a właściwie burzowy wieczór, z pasującą piosenką "The Night We Met" - Genialnie pasuje do ostatniego rozdziału Gówniarza. Jakoś tak przykro mi się zrobiło jak skończyłam, mam ogromną nadzieję, że to wszystko nie jest końcem tak jak wspominałaś.
OdpowiedzUsuńI oczywiście biegnę na beezar, bo jakby to mogło być inaczej.
"Gówniarz" to naprawdę świetne opowiadanie, choć wiem że ja nie umiem być obiektywna, wydaje mi się że już do końca pozostanę wierna Twoim opowiadaniom :)
Dziękuje za poświęcony czas każdemu z rozdziałów i wielkiemu oddaniu temu co piszesz, to jest Twój kawał dobrej roboty :D I uważam, że każdy to ogromnie tu docenia.
Ściskam ciepło,
Elda
Eldo, z całego serca zazdroszczę burzowego wieczoru. Ja właśnie umieram z gorąca, czuję jak powoli topnieję wewnętrznie i zewnętrznie. A zimą narzekałam na zimno...
UsuńCieszę się, że uważasz Gówniarza za dobre opowiadanie. Ja również nie będę obiektywna, jakoś tak bardzo przywiązałam się do tych postaci. Szczerze mówiąc myślę nawet nad jakąś małą kontynuacją, ale boję się, że przedobrzę.
Ślicznie dziękuję za komentarz i za wsparcie przez beezar. :)
Cześć :) Ostatnio jestem trochę martwa na blogspocie, ale postanowiłam zostawić coś po sobie, bo jednak napisałaś świetne opowiadanie. Udało mi się je nadrobić dopiero teraz, a wcześniej nie czytałam na bieżąco, stąd raczej nie komentowałam, wybacz. Nie żeby Twoje opowiadanie mnie niewystarczająco zaciekawiło! Wręcz przeciwnie, było super, ja po postu nie umiem czytać regularnie.
OdpowiedzUsuńAle koniec historii mojego życia, ech. Chciałabym zrobić tutaj jakąś ładną analizę i się nad wszystkim po kolei pozachwycać, ale nie jestem w tym najlepsza. W każdym razie, historia Filipa i Macieja bardzo mi podeszła, obaj są świetni! Zwłaszcza Filip, uwielbiam jego zadziorność i charakter. Postacie są bardzo realistyczne i raczej się z nikim nie cackałaś, przedstawiając pewne polskie realia takimi, jakie są, co mnie ogólnie średnio wychodzi. W sumie zwykle czytam weselsze(?) i raczej mniej brutalne opowiadania, ale dobrze się raz na jakiś czas orzeźwić :D Wśród tylu wątków jednym z moich ulubionych jest ten z Ciapkiem! Ja wiem, że nie jest najważniejszy, ale uwielbiam całą tę historię, jak Maciej zabiera takiego brudnego, śmierdzącego psa do swojego czyściutkiego, eleganckiego mieszkania i mimo początkowego twierdzenia, że szybko się go pozbędzie, pies zostaje. Jasne, może Maciej nie okazywał mu jakiejś ogromnej miłości, ale jak dla mnie to i tak dowód, że miał dobre serce. Rozpisałam się, ale kocham psy, jestem tak wdzięczna za ten wątek, haha.
Było mi tak szkoda Łukasza i przyznam, że nie widziałam go razem z Jakubem (a po tym, jak tamten zajrzał mu do maili, to już w ogóle twierdziłam, że w sumie to mógłby mu przypieprzyć w tę ładną buźkę). Jeśli rzeczywiście potem ograniczył z nim kontakt, to dobrze. A Filip i Maciej to jak dla mnie mogliby żyć razem do spokojnej starości i zawsze się kochać, mam do nich słabość. Wiem, że pewnie tak łatwo by nie było, no ale...
Nie żałuję, że sięgnęłam po to opowiadanie, gratuluję takiego pomysłu i tego, że udało Ci się je skończyć (ja to już chyba nic nigdy nie skończę), zazdroszczę motywacji do pisania, ale też życzę jej coraz więcej, żeby było co czytać :D Właściwie to rzadko czytam opowiadania nie po angielsku, ale jesteś jedną z fajniejszych polskich autorek. Postaram się jeszcze przeczytać nowsze opowiadanie, McDonalda, i coś po sobie zostawić.
Weny! :)
Muszę zapamiętać, żeby wchodzić na blogspocie w sekcję komentarzy, bo jeszcze przypadkiem będę omijać takie kochane wpisy. Na początek, ślicznie dziękuję. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie zmotywowałaś, żeby wziąć się w garść i pisać dalej, bo każdy ma lepsze i gorsze momenty.
UsuńZ tym czytaniem regularnie to muszę się z Tobą zgodzić. Mnie też nie wychodzi, dlatego jeśli już się za coś biorę, lubię czytać zakończone teksty. Jak zaczynam coś, co jeszcze wychodzi (i nie tyczy się to tylko opowiadań, z serialami mam podobnie), zapominam o tym, odkładam, a później nie pamiętam na czym skończyłam.
A co do wątku Ciapka, będzie dziwnie, jak powiem, że to również mój ulubiony? I w ogóle to najbardziej wdzięczna postać, którą stworzyłam w tym opowiadaniu, sceny z nim po prostu powstawały, nawet nie musiałam szczególnie nad nimi myśleć. :D
Jeszcze raz dziękuję za tyle miłych słów. Miałam swoje wzloty i upadki przy Gówniarzu, raz już nawet chciałam rzucić go w cholerę. Nic jednak nie daje takiej satysfakcji, jak opowiadanie, z którym była cała masa przejść, a jednak udało się doprowadzić je do końca. I to też rada dla Ciebie, Ruttan, nie ma co się poddawać. :) Będę trzymać kciuki i życzę zakończenia "Rozmów od serca".
Jestem zła i niedobra. Dlaczego? Ponieważ tekst przeczytałam zaraz po tym jak go kupiłam, kiedy wstawiłaś go do sprzedaży. Niestety od dawna już nie mam weny i ochoty na komentowanie nawet jak obiecam napisać jakąś opinię. Teraz jestem z tych osób, co to piszą jedno słowo "super". Ale taka prawda taki był "Gówniarz". Może nie porwał mnie tak jak "Americana", a szczególnie "Donikąd" (tak nadal ten tekst uwielbiam, co dziwne, bo nigdy nie lubiłam tekstów postapokaliptycznych. Chyba dużo zależy od postaci, a te pokochałam od razu), ale fajnie się go czytało. Cieszę się, że mimo wzlotów i upadków Filip oraz Maciej stworzyli jakiś tam związek. Jak to życie się plecie i potrafi sprawić, że na drodze staną tak odmienne typy, a jednocześnie nie tak daleko od siebie różniące się. Choćby w tym jak bardzo potrafili dbać o porządek. Podobało mi się to, że Maciej mimo tego co myślał, mówił zaopiekował się psiakiem. Nie tylko jednym. :) Szkoda mi tylko, że Filip ma HIV. Ale niestety tak bywa, nie uważał. Za to Maciej mimo tego co by nie mówił ma dobre serducho. Fajnie, że są razem. A Tomek jest świetny. Dzieciaka uwielbiam, szczególnie dzięki temu dodatkowemu rozdziałowi. :D Co do reszty bohaterów to mam nadzieję, że Łukasz (jejku, liczę, że nie pomyliłam imion) znajdzie swoje miejsce w życiu, partnera i ogólnie podniesie się z tego wszystkiego. Polubiłam go. Zresztą tak jak i Kubę.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, że potrafisz pisać tak długie teksty. Ja do stu stron nie mogę ostatnio dotrzeć w pisaniu. :)
Pozdrawiam i weny życzę.
Przeczytałam i nie mogę przejść obojętnie bez pozostawienia choć małego komentarza.
OdpowiedzUsuńAch ten Filip. Zastanawiam się teraz nad dialogiem tego rozdziału, jednak jak tak sobie myślę, to praktycznie wszystkie się nadają. Mimo tego trochę niebezpiecznego początku, to jednak był to rozdział strasznie zabawny.
Cieszę się, że to wszytko skończyło się tak pozytywnie, ale jednocześnie nie mieliśmy jakiegoś naciągane happy endu w stylu "żyli długo i szczęśliwie". Fajnie, że zakończyłaś to optymistycznym akcentem, jednak pozwalasz nam (czytelnikom) na dopisanie własnej historii związku Macieja i Filipa.
Trochę mi smutno, że tak się zakończył wątek Błażeja. Jestem świadoma, że nie zasłużył na nic innego, jednak od początku mam do jego osoby jakąś dziwną słabość. A ten zdesperowany Sławek, który cierpi po jego stracie (to zabrzmiało, jakby Błażej nie żył xD) to totalnie mistrzostwo.
Pozostaje mi teraz jedynie liczyć, że kiedyś napiszesz o nich oddzielną historię, bo z przyjemnością bym to przeczytała.
Mama Macieja to w ogóle przeszła samą siebie. Nie sądziłam, że tak łatwo jej przyjdzie oswojenie się z Filipem. No może nie do końca oswojenie, a tolerancja jego osoby - a tolerować pyskatego Filipa wbrew pozorom nie jest łatwo :D
Cieszy mnie też, że Łukasz coraz bardziej otwiera się na nowe życie. Super,że docenia starania Kuby, jednak raczej wyjdzie im to na dobre, jeżeli jednak nie będą razem.
Lecę teraz po ten dodatek (jak już uda mi się założyć nowe konto na beezarze, bo jakimś magicznym trafem nie mogłam sie zalogować na stare), bo nie wyobrażam sobie, że mogłabym poprzestać na tym, kiedy mam świadomość, że jest coś jeszcze.
Miał być mały komentarz, ale jak zwykle nie wyszło.
Cóż, życzę weny i pozdrawiam! :)
Nie wierzę, że to koniec. Lubiłam to opowiadanie i wciągnęłam się w historię Macieja oraz Filipa. Polubiłam ich i cieszę się, że powstanie z nimi coś jeszcze.
OdpowiedzUsuńW sumie to zakończenie jest dla mnie takie, jakby miały być jeszcze rozdziały, jakby jeszcze kilka spraw musiały zostać naprostowane i przedstawione. W pewnych momentach, jak czytałam opisy, co dzieje się w nocy, miałam wrażenie, jakbym czytała po części wiersz.