Jako że wielkimi krokami zbliża się mój ulubiony czas w roku, zmieniłam tymczasowo wygląd bloga. Za oknem śniegu brak (a przynajmniej tak prezentuje się Kraków), więc niech chociaż tutaj przyprószy śniegiem. :)
Sprawdzone-podmienione. :)
Betowała Ekucbbw.
Hej, siedzę pod twoimi drzwiami
Mieszkanie Kuby było duże, przestronne i o
wiele przytulniejsze niż Macieja, choć wcale nie biedniej
urządzone. Możliwe, że to dzięki stosom książek, jakie zdołał
nagromadzić tu Jakub przez ostatnie lata. Wystarczyło tylko wejść
do salonu, żeby zostać przez nie przytłoczonym. Kubie udało się
zapełnić trzy wysokie, sięgające niemal sufitu regały, a Maciej
wiedział, że to jeszcze nie wszystko, bo dwie takie szafki
znajdowały się jeszcze w jego sypialni. Co jednak najdziwniejsze –
w ferworze zdobywania książek, Kuba nigdy nie zapomniał o
porządku. Pod tym względem był chyba jeszcze bardziej metodyczny
niż Maciej. Na próżno byłoby szukać na półkach kurzu,
wszystkie książki stały też równo ułożone i wydawało się, że
każda miała swoje miejsce, chociaż schemat tych miejsc znał
jedynie Jakub. Obok książek, główną rolę w salonie grał
położony w samym centrum puchaty, brązowy dywan. Maciej doskonale
pamiętał, jak Kuba go dobierał; zawsze marzył o takim samym, tyle
że białym. Na ostateczną decyzję wpłynęła praktyczność
ciemnego koloru dywanu – ot, Kuba lubił organizować domówki.
Spranie wina z białych włókien graniczyłoby z cudem.
Gdyby wejść najpierw do apartamentu Macieja,
a następnie do Kuby, szybko zauważyłoby się wspomnianą wcześniej
różnicę w przytulności mieszkań i na czym dokładnie ona
polegała. Wyszyński wolał stonowane, chłodne barwy. W jego
czterech ścianach przeważała szarość, biel i czerń. Brakowało
też ozdobników, Maciej nie bawił się w przystrajanie ścian
obrazami czy kupowanie ciekawych roślin. Kuba lubował się za to w
ciepłych kolorach. Salon utrzymywany był w przyjemnym, trochę może
westernowskim klimacie (to z pewnością przez te brązowe kanapy na
drewnianych nóżkach i imitujący świeżo ścięty pień drzewa
stolik na kawę), ale dało się zauważyć poczucie smaku
gospodarza. Tutaj znów Maciej musiał oddać Kubie wygraną –
zdecydowanie miał lepszy gust. Ale czego innego spodziewać się po
architekcie?
Tak. Zdecydowanie zawód Jakuba dało się
łatwo wyczuć w tym mieszkaniu – naprawdę wyglądało jak z
katalogu.
– No w końcu – tymi słowami przyjaciel
powitał Macieja, błyskając w jego stronę swoim idealnym
uśmiechem. – Wow, to ta koszula od Ralpha Laurena, o której
ostatnio ci mówiłem? – zapytał, jakby nie zauważając jeszcze
stojącego obok Macieja mężczyzny.
– Mhm, to ta – odparł zdawkowo Wyszyński,
uśmiechając się lekko i zerkając krótko na Łukasza. Już chciał
go przedstawić, gdy Kuba ponownie wszedł mu w słowo.
– Mówiłem ci, że będzie świetnie pasować
– stwierdził bez jakiejkolwiek skromności. To, że Kuba nawet
lepiej się od Macieja ubierał, również było prawdą. Mimo
wszystko jednak mieli bardzo podobny styl, oboje przepadali za
drogimi, markowymi ubraniami, o czym zresztą świadczyło logo
grającej w polo postaci, widniejącej na piersi zarówno
Wyszyńskiego, jak i Jakuba.
– Miałeś rację – odpowiedział krótko,
aż wreszcie wskazał na Łukasza, nie pozwalając Kubie dłużej go
ignorować. – To Łukasz, mówiłem ci, że go ze sobą
przyprowadzę – wyjaśnił, na co gospodarz momentalnie z
zaciekawieniem popatrzył w stronę Maleckiego.
– Ach, Łukasz – zamruczał Kuba, a na jego
usta zaraz wpłynął zniewalający uśmiech. Maciej szybko ten
uśmiech rozszyfrował, zbyt często już go widział, żeby nie
wiedzieć, co oznaczał. Łukasz spodobał się Kubie; bardzo dobry
znak. – Jakub, bardzo miło mi poznać – powiedział, wyciągając
do Maleckiego rękę i jeszcze raz szybko taksując jego sylwetkę
wzrokiem. Kuba może i lubił młode ciała w łóżku, często
jednak powtarzał, że po seksie z tymi młodymi ciałami nie bardzo
było co robić. Możliwe, że właśnie zmienił swój target i
postanowił znaleźć sobie kogoś starszego, nie tylko do
zaspokojenia potrzeb fizycznych, ale także do rozmów wykraczających
poza tematy popkultury.
– Hej – odpowiedział Łukasz, ściskając
dłoń Kuby z mało wylewnym uśmiechem. Maciej obserwował to kątem
oka i aż musiał zagryźć wargę, żeby się nie roześmiać.
Pogratulował sobie w myślach przyprowadzenia swojego byłego faceta
do przyjaciela – z pewnością nie będzie narzekać na brak
rozrywki. Ciekawiło go, czy wszystko potoczy się tak, jak
przewidywał; mógł w końcu domyślić się reakcji obu mężczyzn,
bo znał ich nie od dziś.
– Nie zdejmujcie butów. Nie ma sensu.
Karolina uparła się na swoje szpilki, więc i tak będę musiał
jutro poodkurzać – powiedział jeszcze Kuba i już miał zaprosić
ich do salonu, kiedy Maciej zatrzymał go w miejscu.
– Czekaj, bo zaraz zrezygnuję ze złożenia
ci życzeń. – Jakub popatrzył na niego z początku zdziwiony,
żeby zaraz znów błysnąć uśmiechem. Łukasz, jak to Łukasz,
stał z boku, milcząc i obserwując. – Wszystkiego najlepszego. Do
czterdziestki już bliżej niż dalej, hm? – zagadnął, nie
potrafiąc powstrzymać się od złośliwości.
– Wiesz, im wino starsze... – zaczął
niezrażony docinkiem Jakub.
– Daj spokój z tym winem – zaśmiał się
Maciej i przyciągnął przyjaciela do mało wylewnego uścisku. –
Jeszcze raz: najlepszego – rzucił krótko, bo nigdy nie był dobry
w składaniu życzeń, po czym podał mu ozdobną torebkę z
alkoholem wewnątrz. – Wiesz, skoro już tak się tych win
uczepiasz... – zaczął Maciej, gdy Kuba zaglądał do prezentu.
– Poggio Doria – przeczytał etykietę z
szerokim uśmiechem. – Przeraża mnie, jak bardzo znasz mój gust.
Maciej wymusił uśmiech.
– Długo zastanawiać się nad prezentem nie
musiałem – przyznał.
– Dobra, chodźcie, bo wszyscy już są i...
– Zmarszczył nagle brwi. – I chyba palą mi w salonie – dodał
z niesmakiem, na co Maciej zaśmiał się cicho.
– Karolina – stwierdził od razu Wyszyński,
nie musząc nawet domyślać się, kto taki łamał zakazy pana domu.
Odwrócił się jeszcze do Łukasza, żeby mu wyjaśnić. –
Przyjaciółka Kuby z liceum.
Malecki pokiwał głową, a Maciej od razu
wyczuł od niego zdenerwowanie, mimo że ten wcale się z tym
zdenerwowaniem szczególnie nie obnosił. Twarz Łukasza pozostawała
raczej surowa i obojętna. Ktoś obcy raczej by się nie domyślił
jego faktycznego stanu emocjonalnego.
Weszli do salonu, a Maciej od razu zauważył,
że było w nim więcej ludzi, niż Kuba początkowo zakładał.
Przecież jeszcze niedawno obawiał się co do liczby gości na
swojej imprezie urodzinowej, a tymczasem ledwo starczało miejsc
siedzących.
– Maciej! – Spojrzał na zadowoloną
kobietę z pofarbowanymi włosami na ognisty odcień rudego. – Boże
drogi, kopę lat! – zawołała Karolina i zgasiła szybko papierosa
w popielniczce, którą dostała od Kuby. Stała przy oknie, udając,
że wydmuchiwanie dymu poza nie niczym nie różni się od palenia na
balkonie.
– Powiedziałbym bardziej, że miesięcy, ale
niech ci będzie – odpowiedział, czekając, aż Karolina do niego
podejdzie. Już pogodził się z tym, że po wylewnym przywitaniu
będzie musiał zetrzeć z twarzy ślady czerwonej szminki. – Och,
przyprowadziłeś faceta! – zawołała, gdy już go całego
wycałowała i mogła zwrócić uwagę na milczącego Łukasza,
którego równie dobrze mogłoby tu nie być. Nikt nie zauważyłby
różnicy.
– Nie do końca – odpowiedział Maciej,
starając się nie krzywić. – To mój... znajomy – zakończył,
zerkając jeszcze na Łukasza, który od dłuższej chwili mu się
przyglądał i wcale tego nie ukrywał.
– Były facet – odezwał się dość
bezczelnie Łukasz, czego Maciej nawet się po nim nie spodziewał.
Nic więc dziwnego, że aż otworzył oczy w szoku, przez moment nie
wiedząc, co odpowiedzieć.
– Łał – skomentowała krótko Karolina. –
Były facet z jakimiś aspiracjami na zostanie aktualnym? –
dopytała. Zawsze lubiła wciskać nos w nie swoje interesy, a Maciej
zaczął sobie przypominać, dlaczego tak rzadko się widywali. Bo
przecież Karolina była naprawdę miłą, zabawną, przebojową
osobą, z którą Maciej potrafił się świetnie dogadać. Gdy
jednak zaczynała drążyć nieprzyjemne sprawy, stawała się po
prostu nieznośna.
– Nie, raczej nie – uciął Maciej i jakby
nigdy nic zaczął witać się z siedzącym obok chłopakiem. Młodym,
ładnym, na oko dwudziestokilkuletnim. Mógł się spodziewać, że
na imprezie u Kuby dopatrzy się jakichś nowych, przyjemnych twarzy.
– Chodź, przedstawię cię wszystkim. –
Kiedy Maciej podawał rękę Mateuszowi, bo tak miał na imię ten
ładny chłopak, którego Wyszyński wypatrzył chwilę temu, Kuba
postanowił zająć się Łukaszem. Maciej obserwował ich jeszcze
chwilę, nic sobie nie robiąc z miny Maleckiego, która jasno
mówiła, że mężczyzna nie odnajduje się w tym towarzystwie, aż
w końcu pozwolił Mateuszowi zrobić sobie drinka. Nie był przecież
żadną niańką; jeżeli Łukaszowi naprawdę się tutaj nie spodoba
– zawsze może wyjść.
– Więc? Studiujesz? – zagadnął, gdy już
trzymał drinka. Mateusz miał lekko wyłupiaste oczy, ale za to
przyjemnie wydatne usta, zadarty nos i burzę lekko skręconych
włosów, które związał w kitkę.
Filip nigdy nie związuje włosów w kitkę.
Skrzywił się momentalnie, gdy dotarł do niego sens własnych
myśli. Szybko jednak postanowił zepchnąć to na dno umysłu. Dopił
drinka, dając porwać się imprezie. Tylko te cholerne, wydatne usta
Mateusza wciąż przypominały mu o pewnej osobie, którą teraz
niekoniecznie chciał zaprzątać sobie głowę. Starał się jednak
nie myśleć o tym, że to właśnie przez te usta zagadał do
chłopaka i ciągnął nudną rozmowę o studenckim życiu, które
nawet już go nie dotyczyło.
***
Filip popatrzył na Tomka, starając się
zachować cierpliwość. Ostatnio dość niełatwo mu to
przychodziło, nawet jeśli chodziło o młodsze rodzeństwo. Bywały
momenty, że miał ochotę ich wszystkich po prostu wyrzucić za okno
i kazać sobie radzić samemu.
– Tomek, musisz się umyć – powtórzył po
raz kolejny, patrząc na kanapę, zza której wystawała główka
chłopca. – Będziesz śmierdzieć i wszystkie dzieci na placu
zabaw będą się z ciebie śmiać – dodał, starając się podejść
brata sposobem.
– Nie! – krzyknął. – Nie ma mowy!
Piraci się nie myją!
– Nowocześni piraci się myją. – O dziwo
Filip wciąż nie wybuchał, mimo że stał tutaj już pół godziny,
najpierw próbując złapać Tomka, a teraz starając się go
namówić.
– Nie chcę być nowoczesnym piratem! To są
cipy! – obruszył się i zniknął całkowicie za fotelem. –
Odejdź, szczurze lądowy, albo popływasz z rekinami!
Filip westchnął ciężko, przecierając
zmęczoną twarz. W żaden sposób nie zareagował na „cipy”, to
i tak lepsze określenie od „pizd”, które usłyszał z ust
Tomka całkiem niedawno. Wiedział jednak, że nie ma sensu dziecka
za to karcić, bo tylko chętniej będzie używać takiego
słownictwa. Zresztą, z tego, co pamiętał, Andrzej i Kuba (a także
i on sam), posługiwali się znacznie bardziej rynsztokowymi
określeniami, gdy byli w wieku Tomka. Niech więc już te „cipy”
zostaną.
– A co ty na to, żeby poudawać, że jakiś
inny pirat wyrzucił cię za burtę? – zaproponował nagle,
wpadając na – swoim zdaniem – genialny pomysł.
– Taki na przykład Barbossa? – usłyszał
zaintrygowany głos Tomka, a po chwili główka dziecka znów
wysunęła zza kanapy.
– Dokładnie. Wylądujesz w morzu i będziesz
musiał dopłynąć do najbliższej wyspy – pociągnął dalej,
mając ochotę przyznać sobie order. – Wiesz, jak Jack Sparrow,
gdy go Barbossa wygnał ze statku – dodał, popatrując na Tomka z
wyczekującym uśmiechem.
– Świetnie! – Tomek wyrzucił ręce w
górę, żeby zaraz przecisnąć się nad oparciem sofy, co zresztą
przyszło mu z łatwością.
Filip odetchnął z ulgą. Przynajmniej
przeprawę z Tomkiem w wannie zakończy dość szybko. Chciał go jak
najprędzej położyć spać, albo przynajmniej go do tego spania
przygotować, żeby Andrzej już nie musiał się męczyć, gdy on
wyjdzie na wieczór i zostawi pod jego skrzydłami cały ten
zwierzyniec.
Tak, Filip miał plany na dzisiejszy wieczór i
naprawdę chciał te plany zrealizować. Brakowało mu pewnej osoby,
chociaż naprawdę trudno było mu to przyznać. Minęło już kilka
dni, odkąd się nie widzieli, i chyba nie mógł już dłużej
czekać. Nie zastanawiał się jednak, co zrobi, kiedy już stanie
przed Maciejem. Wolał o tym nie myśleć, w tym wypadku lepiej, aby
zadziałał spontanicznie.
Kiedy prowadził Tomka do łazienki, na
korytarzu mignął mu Andrzej.
– Ej, a ty gdzie? – zapytał, kiedy brat
zaczął szybko zakładać buty.
– Wychodzę – odparł zdawkowo, nawet na
Filipa nie spoglądając.
– Gdzie niby?
– Nie twoja sprawa. Wrócę jutro – rzucił
jeszcze, prostując się i wreszcie patrząc na starszego brata z
porażającą niechęcią.
– Jutro? Przecież ty masz tylko piętnaście
lat! – zdenerwował się Filip, robiąc krok w jego stronę, sam
właściwie nie wiedząc, po co. Chciał mu zamknąć drzwi na klucz?
Nie drzwiami, to wyjdzie oknem – ucieczka z domu to żadne wielkie
przedsięwzięcie, doskonale przecież wiedział z własnego
doświadczenia.
– Ta, pouczaj mnie – prychnął Andrzej,
przewracając oczami. Nim wyszedł, naciągnął jeszcze na głowę
kaptur. – Nara – rzucił na odchodne, a Filip mógł jedynie
patrzeć na zamykające się za Andrzejem drzwi.
– Kurwa – przeklął, nie panując nad sobą
i zaciskając mocniej dłoń na rączce Tomka. Wszystko mu
podpowiadało, że kontakty Andrzeja ze Spychurą, połączone z jego
kontaktami z Błażejem, nie będą pozytywne w skutkach. Miał tylko
nadzieję, że Andrzej pójdzie po rozum do głowy i prędzej czy
później się z tego wszystkiego wywinie.
– Jest jeszcze fasolka? – usłyszał nagle
Kubę, który postanowił wreszcie opuścić swoją pieczarę. Od
rozpoczęcia wakacji okupował swój pokój, prawie nie odrywając
się od komputera. Filip spojrzał na młodszego o siedem lat brata i
nagle poczuł ulgę. Może Andrzej wyszedł, ale wciąż miał kogoś
do pomocy.
– Jest. Zostało akurat na jedną porcję –
odpowiedział, na co Kuba uśmiechnął się z zadowoleniem. Nim
jednak przemknął do kuchni, Filip zapytał go jeszcze: –
Zaopiekujesz się dzisiaj dzieciakami?
– W sensie, że na noc? – Obejrzał się na
niego.
– No. Mam coś... do załatwienia – uciął.
– Pacuła? – podłapał od razu, marszcząc
z niezadowoleniem brwi. – Boże drogi, weź pacana zostaw, co? Po
co w ogóle wkręcasz się w takie sprawy? Nie czaję, co ty i
Andrzej w tym widzicie. – Przewrócił oczami.
– Nie, nie Pacuła – odpowiedział szybko.
– To coś innego. Więc jak?
– Spoko, mogę ich tam trochę ogarnąć.
Gabrysia gdzie?
– Zasnęła przed telewizorem, trzeba ją
tylko przenieść do łóżka – wyjaśnił, na co Kuba wzruszył
ramionami.
– Luz. Zrobi się.
Filip posłał mu pełen wdzięczności
uśmiech. Co jak co, ale na Kubę naprawdę mógł zawsze liczyć.
***
– Tu jesteś. – Łukasz aż zamarł z
papierosem w połowie drogi do swoich ust. Spojrzał na postać
właśnie wchodzącą na balkon i spróbował odpowiedzieć na jej
szeroki, pełen zadowolenia uśmiech. – Nie mów, że się ukrywasz
– rzucił Kuba, stając tuż obok niego. Łukasz z trudem opanował
chęć zrobienia kroku w bok.
Blisko. Zbyt blisko.
– Nie, po prostu palę – odparł, wskazując
na swojego papierosa, jakby Kuba jeszcze go nie zauważył. – Tak
nawrzucałeś Karolinie, że wolę się nie wychylać i palić w
wydzielonym miejscu – dodał z lekkim uśmiechem, starając się
ukryć, że owszem – uciekł oraz że wolałby być w tej chwili
sam. Znajomi Kuby i Macieja wydawali się naprawdę mili, każdy do
niego ochoczo zagadywał i z całych sił usiłowali nie dać
Łukaszowi poczuć się nieswojo w nowym towarzystwie. Tyle tylko, że
tego było po prostu za dużo. Malecki lubił czasem odsunąć się w
cień, przestać grać pierwsze skrzypce i po prostu obserwować
wszystko z boku.
Dodatkowo siedzenie w jednym pomieszczeniu z
Maciejem podrywającym jakiegoś młodego chłopaka skutecznie
zniechęciło go do dalszego imprezowania. Skłamałby, jeżeli by
powiedział, że naprawdę na nic dzisiaj nie liczył. Zachowanie
Macieja w stosunku do Łukasza ostatnimi czasy uległo zmianie, a to
dodawało nadziei. Jak się okazało – dość złudnej.
– Może zrobiłbym wyjątek – powiedział
Kuba, patrząc na Łukasza z bliska, a sam Łukasz naprawdę się w
tamtej chwili wysilił, aby nie przyjąć jakiegoś zniechęcającego
wyrazu twarzy. To, że Kuba go podrywał, było oczywiste. Problem
przejawiał się tylko w tym, że Łukasz nie do końca chciał być
podrywany.
– Karolina mogłaby ci nie wybaczyć –
odparł, wspinając się na szczyt swoich możliwości prowadzenia
towarzyskiej, przyjemnej rozmowy. – Nie wygląda na taką, która
łatwo zapomina. – Głos Łukasza był monotonny, znudzony, ale
przyklejony do twarzy uśmiech świadczył o czymś zupełnie innym.
Maciej od razu zauważyłby niechęć Łukasza. Kuba jednak Łukasza
nie znał, niczego więc nie zarejestrował i uskuteczniał dalej
swój podryw.
– Żebyś wiedział. – Pokręcił głową,
sięgając do kieszeni po swoją paczkę papierosów. – Generalnie
to nie palę – zaczął, wskazując na niedawno zakupione używki.
– Jedynie do alkoholu. Straszne świństwo.
– Straszne – zgodził się z nim, kiwając
przy tym głową.
– Wszystko śmierdzi, zdrowie upada, zęby
żółkną... – Kuba lubił mówić, co Łukasz zresztą zauważył
niemal od razu. Nie żeby w jakikolwiek sposób mu to przeszkadzało.
Lubił osoby, które lubiły mówić, wtedy przynajmniej sam mógł
siedzieć cicho. – Maciej naprawdę dużo pali. Próbowałem go
przekonać, żeby dał sobie spokój i...
– Nie dasz rady – zamruczał Łukasz, nim
zdążył to przemyśleć.
– Co?
– No... Sam próbowałem. Kiedyś –
powiedział trochę nieskładnie, dziwnie czując się pod czujnym,
ciemnym spojrzeniem Jakuba. Mężczyzna miał nieco wyłupiaste, ale
dość duże oczy, przez ogół zapewne uznawane za ładne. Łukasz
sam jednak nie wiedział, czy kolega Macieja mu się podobał.
Owszem, był przystojny. Tak klasycznie przystojny: czarne włosy,
czarny zarost i śniada cera, dodać do tego dość nieprzeciętny
wzrost i wysportowaną sylwetkę – czego można chcieć więcej?
Jakub zdecydowanie mógł mieć spore powodzenie, Łukasz odnosił
jednak wrażenie, że sam byłby zbyt nieidealny dla takiego
Jakuba. Dla Macieja zresztą też. Nie chodził na siłownię, nie
kupował drogich, eleganckich ciuchów (w zwykłej, szarej koszulce
czuł się w tym towarzystwie jak w worku). Nie interesowała go
fryzura, więc nie układał włosów godzinami przed lustrem, ani
nie zastanawiał się, jakie perfumy dobrać; miał je zresztą tylko
jedne. Po prostu nie pasował.
– Skąd ty go w ogóle znasz, hm? Maciej
raczej mi o tobie nie opowiadał – zagadnął, a Łukasz już
wiedział, że to jedno z tych pytań, których lepiej nie zadawać
przy Wyszyńskim. Od razu pewnie zbyłby je jakąś nieistotną
odpowiedzią typu: „kumpel z byłej pracy”. Właśnie dlatego
Łukasz sam udzielił Karolinie odpowiedzi, żeby Maciej nie
spróbował odwrócić kota ogonem.
– Nic nie mówił? – dopytał, odwracając
się po swojego drinka, którego wcześniej postawił na parapecie.
Wziął dużego łyka, tak na odwagę. Zawsze alkohol pomagał mu w
kontaktach międzyludzkich. Nic dziwnego, że kiedyś z Maciejem tyle
pili.
– Nic a nic – odparł poważnie Kuba,
patrząc na Łukasza z zainteresowaniem. – No dalej, bo aż mnie
ciekawość zżera, co Maciej mógł robić z takim przystojniakiem.
– Łukasz nie powstrzymał skrzywienia. Takie otwarte zaloty
naprawdę nie były jego broszką.
– Byliśmy ze sobą już od liceum –
wyjaśnił w końcu, wzruszając ramionami, tak jakby mówił o
najnormalniejszej rzeczy na świecie.
Kuba otworzył szeroko oczy, wpatrując się w
Łukasza zaszokowany. Milczał przez chwilę, najwidoczniej powoli
trawiąc właśnie zdobyte informacje.
– Byliście ze sobą? O cholera. –
Zagwizdał. – Nie spodziewałbym się – dodał, żeby zaraz
pociągnąć papierosa.
– Mhm, ale to... no, chyba skończone. –
Wzruszył ramionami, wrzucając niedopałek do słoika zalanego wodą.
– Maciej chyba woli młodszych. – Obejrzał się na okno, skąd
miał dość dobry widok na miejsce, w którym siedział Wyszyński.
Wciąż rozmawiał z nowo poznanym chłopakiem, wyglądając przy tym
na naprawdę zaangażowanego, chociaż mimo wszystko trochę mniej
niż jego ofiara. Chłopak wciąż o coś zagadywał, ochoczo też
dolewał Maciejowi wódki, a lekkie wypieki na twarzy świadczyły,
że naprawdę dał się zauroczyć. Bo kto nie dawał? Maciej miał to coś, co przyciągało: wygląd i umiejętność prowadzenia
rozmowy. To były jednak mocne strony, od których dawał się
poznawać od razu i to nie przez nie Łukasz teraz stał na tym
balkonie, niemal paląc się wewnętrznie od zazdrości. Bo on miał
w głowie zupełnie inny obraz Macieja... Taki bardziej ludzki. Kiedy
jednak zdał sobie sprawę, że obaj układają sobie życie osobno i
że nie ma większych szans, aby splotły się one ze sobą ponownie,
poczuł nieprzyjemny uścisk w gardle, odbierający mu na moment
oddech. Wziął więc łyka drinka, jakby z nadzieją, że to pomoże.
Na moment całkowicie zapomniał o stojącym tuż obok Jakubie,
śledzącym go uważnie wzrokiem.
– Woli – odpowiedział po jakimś czasie
Jakub, przywracając myśli Łukasza na ziemię, a dokładniej na
podłogę balkonu. – Ale jest jeszcze dość młody, nie chce się
z nikim wiązać.
Łukasz zerknął na Kubę, zaciskając mocniej
dłoń na szklance.
– Nie ma nikogo? – dopytał.
– Mówił coś kiedyś o jakimś dzieciaku.
No ale jak widzisz – ruchem głowy wskazał na okno –
najwidoczniej nie. Mateusz też nie pozostanie przy Macieju na długo,
uwierz, jutro o tej porze już go nie będzie – dodał z lekkim
uśmiechem, na co Łukasz już nie odpowiedział. Westchnął ciężko,
opierając się pośladkami o parapet i wpatrując się w blok
naprzeciwko. – Daj mu dwa, trzy lata.
– Wiesz z autopsji? – zapytał Łukasz,
który dość szybko zorientował się, że Kuba był od Macieja
trochę starszy; nie tylko wiekiem, ale też wydawałoby się, że i
doświadczeniem. Jakub uśmiechnął się lekko oraz kiwnął głową.
– Możliwe. Chociaż nie wiem, czy to taka
autopsja, bo dopiero niedawno zacząłem się zastanawiać nad sensem
copiątkowego szybkiego seksu – powiedział i wrzucił niedopałek
swojego papierosa do słoika.
– Starość – zauważył Łukasz z
rozbawieniem, stwierdzając, że nawet przyjemnie stało mu się na
tym balkonie. Oczywiście tylko wtedy, gdy nie zerkał na okno i nie
śledził poczynań Macieja.
Kuba trącił go ramieniem, marszcząc brwi w
wyrazie udawanego niezadowolenia.
– Najlepsze lata mam przed sobą! – oburzył
się, ale zaraz na jego twarz powrócił zwyczajowy uśmiech. – W
pewnym momencie po prostu do człowieka dociera, że z takiego seksu
nic nie ma. A jednak każdy chciałby kogoś, z kim można się
zestarzeć – dodał już znacznie spokojniej, żeby zaraz westchnąć
ciężko. – Ja chyba właśnie wchodzę w etap zdawania sobie z
tego sprawy. Maciej w końcu też się znajdzie w tym miejscu. –
Popatrzył na niego, a jego ciemne oczy zdały się nagle Łukaszowi
jeszcze bardziej przenikliwe. Nie spodziewał się po Jakubie takich
słów, był raczej przekonany, że wyznawał podobny system
wartości, co Maciej. – Wracamy po alkohol? – zapytał, wskazując
na drzwi balkonowe. Łukasz, chcąc czy nie, pokiwał głową, żeby
zaraz ruszyć za Jakubem z powrotem do mieszkania.
***
Mateusz był nudny, po prostu. Nic innego nie
nasuwało się na myśli Macieja, gdy zastanawiał się, w jaki
sposób można określić tego chłopaka. Wiódł spokojne życie
studenta gównianego kierunku (o ile studenckie życie na gównianym
kierunku może być spokojne) i właściwie nic więcej Wyszyński o
nim nie wiedział. Może byłoby inaczej, gdyby go słuchał, ale gdy
ten zaczynał mu o czymś opowiadać, Maciej momentalnie się
wyłączał. Mateusz go usypiał, miał tak nużący ton głosu, że
nawet jeśli Wyszyński spróbowałby coś z tej paplaniny wyłapać,
to i tak nie dawał rady.
Ale alkohol się lał. A gdy tak się działo,
nie było mowy o doszczętnie nieudanej konwersacji. Zresztą, Maciej
świetnie odnajdywał się w prowadzeniu rozmów, które nie bardzo
go interesowały. Nawet nie wiedział, kiedy nabył takich
umiejętności, ale nie miał zamiaru narzekać, bo były dość
przydatne. Jedyne, co podobało mu się w Mateuszu, to sposób, w
jaki na niego patrzył. Och, to takie cholernie seksowne, kiedy ktoś
skupiał na nim całą swoją uwagę, zapominając o reszcie
towarzystwa. Maciej nie musiał nawet pytać – Mateusz z chęcią
wskoczyłby mu do łóżka i jeszcze się nadstawił, prosząc o
dotyk.
– Więc jesteś dyrektorem Leptiz? –
Widział, jak oczy dzieciaka zabłyszczały. Maciej uśmiechnął się
z zadowoleniem, jak zawsze zresztą, gdy ktoś w taki sposób mile
łechtał jego ego. Właśnie dlatego lubił podrywać młodszych,
lubił stać w ich centrum zainteresowania, lubił być pożądany,
lubił... naprawdę to lubił, tyle że kiedyś. Teraz chyba nie
bawiło go to w taki sposób, jak jeszcze niedawno.
Filip wcale go nie podziwiał. A jeżeli
podziwiał, nigdy nie robił tego w otwarty sposób.
Kurwa mać.
– Działu graficznego, ale tak –
odpowiedział, dopijając któregoś z kolei drinka.
– Super. To musi być wymagająca posada, co
nie? – Mateusz przysunął się do niego jeszcze bliżej. Był już
pijany, ale Maciej także wcale nie czuł się najtrzeźwiej. Alkohol
rozwiązywał języki, więc odgłosy rozmów stały się coraz
głośniejsze, ktoś co chwilę zmieniał muzykę, ludzie zaczęli
krążyć od balkonu do salonu, aż wreszcie po stały punkt każdej
domówki – kuchnię. W pewnym momencie dosiadła się do nich
Karolina; chyba najbardziej pijana z całego towarzystwa. Poplotła
trochę głupot, żeby zaraz wstać i poszukać Jakuba. Maciej
rozejrzał się dookoła, ale nigdzie nie zobaczył przyjaciela.
Dopiero po chwili ten wszedł razem z Łukaszem do salonu. Rozmawiali
o czymś, a – co nie uszło Maciejowej uwadze – Łukasz nawet
lekko się uśmiechał. Nie z wymuszeniem, jak zwykł to robić na co
dzień, dla zbycia innych. Odpowiedział coś Kubie, a ten po chwili
zaniósł się śmiechem. Może miłości z tego nie będzie,
pomyślał z rozbawieniem Maciej, ale przynajmniej Łukasz będzie
mieć jakichś znajomych.
– Będę za chwilę lecieć – powiedział w
pewnym momencie Maciej, przysuwając się do Mateusza tak, że ich
uda zetknęły się ze sobą. – Chcesz wpaść do mnie? –
zapytał, nawet jakoś szczególnie się nie siląc, aby nie
zabrzmieć tak oczywiście.
– Pewnie – odparł zaraz Mateusz, któremu
dobitność Macieja najwidoczniej w żadnym stopniu nie
przeszkadzała. Uśmiechnął się z zadowoleniem, a Wyszyński nie
miał już złudzeń, że od samego początku im obu chodziło
dokładnie o to samo.
***
Już wtedy, gdy po raz pierwszy zapukał i nie
dostał odpowiedzi, wiedział, że i tak już żadnej się nie
doczeka. Mimo to ponowił próbę jeszcze trzy razy, posiłkując się
również dzwonkiem. Zamiast zgrzytu zamka albo chociażby odgłosów
kroków za drzwiami usłyszał jedynie niecierpliwe węszenie, a po
chwili również i wesołe popiskiwanie.
– Kurwa – zmełł cicho pod nosem, żeby
zaraz zacisnąć ze złości pięści. Rozejrzał się dookoła, nie
bardzo wiedząc, co robić. Skoro nie zdobył się nawet na jednego
SMS'a zawierającego durne „przepraszam”, to przecież nie będzie
się płaszczyć! Wcisnął ręce w swoje melanżowe spodnie dresowe,
nie bardzo wiedząc, co począć dalej.
Maciej poszedł na jakąś imprezę – tego
był akurat pewny. W końcu co innego mógłby robić w sobotę
wieczorem? Na samą myśl, że Wyszyński kontynuował swój styl
życia od weekendu do weekendu i od numerka do numerka, coś
się w Filipie nieprzyjemnie zagotowało. Starał się to opanować,
a przy okazji nie rozmyślać za bardzo, dlaczego tak irytowały go
wizje Macieja podrywającego randomowych chłopaczków. Ale – cholera! – to nie było takie proste. Po raz pierwszy czuł tak
ogromną złość na kogoś, kogo tak w sumie nawet nie znał. Bo
skąd mógł wiedzieć, z kim właśnie teraz przesiadywał Maciej? W
żaden sposób nie przeszkadzało mu to jednak, aby tę osobę
znienawidzić.
W pierwszej chwili chciał wrócić,
przeklinając przy tym cały świat. Stwierdził jednak, że powrót
do domu autobusem może okazać się niebezpieczny – w końcu co,
jeżeli jeszcze kogoś zabije? Mógł iść do Mai, ale wtedy również
istniało ryzyko, że nie wytrzyma przy Hulku i wreszcie zrobi to, o
czym czasem sobie skrycie marzył – wyrzuci bachora przez okno. Nie
widząc więc innego wyjścia, westchnął ciężko i podszedł do
rogu korytarza, skąd miał idealny widok zarówno na windę, jak i
schody, a przy okazji był nieuchwytny dla kamer. Gdyby tak siedział
dłuższą chwilę na widoku, ochroniarz w końcu mógłby
zainterweniować. Lepiej więc dmuchać na zimne.
Minął pierwszy kwadrans. Gdyby nie telefon,
Filip chyba wyzionąłby ducha z nudów albo roztrzaskał coś z
irytacji. Myśli o tym, że Maciej mógł właśnie trzymać rękę w
czyichś majtkach naprawdę nie dawała mu spokoju.
Kolejny kwadrans – dzięki ci Boże za
nielimitowany Internet. Zajął się testowaniem różnych głupich i
głupszych gier ze Sklepu Play. Na moment poświęcił im całą
swoją uwagę, więc nie odczuwał tego parzącego dyskomfortu
wzniecanego w jego wnętrzu za każdym razem, gdy tylko pomyślał o
braku Macieja w mieszkaniu.
Po następnych kilkunastu minutach granie
skutecznie go znudziło, nigdy nie był fanem takiej rozrywki, w
przeciwieństwie do młodszego brata, który potrafił nie wyściubić
nosa z pokoju, bo grał. Nie mógł już ukrywać przed sobą,
dlaczego tak właściwie wciąż tu siedział i wyczekiwał Macieja
jak ten – o ironio! – kundel. Wcale nie obawiał się
zamordowania kogoś w drodze powrotnej, ani przecież nie byłby
zdolny do zrobienia krzywdy siostrzeńcowi. Po prostu wiedział, że
gdy już stąd odejdzie, raczej nie zmusi się nie tylko do
przeproszenia Macieja telefonicznie, ale ogólnie nie przeprosi go
już nigdy. A nie chciał zrywać kontaktu z Wyszyńskim –
dlaczego, to już inna sprawa, której Filip po prostu wolał nie
roztrząsać. Opcja z powrotem do domu więc odpadała. Z kolei gdyby
zajrzał do Mai, mógłby przegapić powrót Macieja.
Siedział więc, nudząc się potwornie,
przeklinając wszystkich i wszystko, pałając w tamtym momencie
szczerą nienawiścią do całego świata, kiedy nagle jego uwagę
zwrócił charakterystyczny dźwięk wciąganej windy. Momentalnie
spojrzał w jej stronę. Kabina właśnie znajdowała się na
parterze, ktoś do niej wsiadł. Oczywiście Filip wiedział, że to
nie musiał być Maciej, ale i tak miał nadzieję. Aż zagryzł
wargi, patrząc na przeskakujące cyferki. Pierwsze piętro. Winda
wciąż sunęła w górę. Zatrzymaj się na czwartym. Drugie. Czwarte piętro, no już. Trzecie. Serce Filipa niemal podeszło
do gardła, a on już był gotów, aby poderwać się na równe nogi
i stanąć oko w oko z Maciejem.
Czwarte. Jest!
Z niecierpliwością wpatrywał się w
zamknięte drzwi kabiny. Charakterystyczny melodyjny dźwięk i
ciepły kobiecy głos („piętro czwarte”) płynący z głośników
sprawił, że Filip nagle zdał sobie sprawę ze swojego
nieprzygotowania do spotkania z Maciejem. Bo co miał mu powiedzieć?
Jak zacząć? A może udać, że nic się nie stało? Zażartować z
jego obitej twarzy? Wyśmiać za nietrzymanie gardy? Albo po prostu
złapać go za fraki i...
Kiedy spojrzał na niskiego, pulchnego
mężczyznę wychodzącego z windy, poczuł, jak cała jego energia
ucieka niczym powietrze z przekłutej opony. Aż sapnął, starając
się nie skrzywić, kiedy kaprawe oczka zatrzymały się na nim.
– Filip? – padło pytanie.
– Hej, Hubert – odparł, nawet nie próbując
wykrzesać z siebie chociażby odrobiny entuzjazmu.
– Co tu robisz? – zapytał, marszcząc
swoje jasne brwi i wyraźnie męcząc się z utrzymaniem całej masy
worków z zakupami, jakie próbował dotaszczyć do mieszkania.
– No nic. Siedzę – rzucił Filip, jakby
nie było to oczywiste, i wzruszył ramionami, wprawiając Huberta w
konsternację. Lubili się; może nie jakoś bardzo, ale znosili
swoje towarzystwo, a fakt, że nie mieli ze sobą zbyt dużo
wspólnego, raczej niewiele zmieniał na polu relacji Hubert-Maja i
Filip-Maja.
– Nie chcesz wejść do nas? Maja ostatnio
narzekała, że dawno ciebie nie było – mruknął, wciąż mierząc
Filipa zaskoczonym spojrzeniem.
– Nie. Tutaj mi dobrze.
– Aha. – Jasne brwi, o ile to tylko
możliwe, uniosły się jeszcze wyżej. – Okej. Przynieść ci...
coś? – zapytał Hubert, wyraźnie nie wiedząc, co myśleć o
koczowaniu Filipa na klatce schodowej w bloku, w którym on sam
zamieszkiwał z żoną.
– W sensie jakiś prowiant? – zapytał
Filip z lekkim rozbawieniem.
– Można tak powiedzieć.
– Nie, spoko, przeżyję – mruknął,
czując się trochę jak dziecko postanawiające przetrwać całą
noc w ogródku.
Hubert westchnął ciężko, aż wreszcie
obejrzał się na swoje drzwi. Gdy Filip już myślał, że szwagier
wreszcie zostawi go w spokoju, ten postawił zakupy na podłodze,
żeby zaraz zacząć czegoś w nich szukać.
– Nie mów Mai, że jestem, co? – zapytał
jeszcze Filip, śledząc jego poczynania. Gdyby siostra dowiedziała
się o jego obleganiu korytarza, siłą zaciągnęłaby go do swojego
mieszkania.
Hubert zadarł głowę, wciąż patrząc na
Filipa jak na zjawisko paranormalne. Nic dziwnego, gdyby on zastał
Huberta okupującego klatkę schodową w jego kamienicy, pewnie
również byłby lekko zdezorientowany.
– Naprawdę cię nie rozumiem, ale niech
będzie – zgodził się ostatecznie, wynajdując także to, czego
od dłuższej chwili szukał. Już po kilku dłuższych sekundach w
stronę Filipa poleciała paczka prażynek i batonik czekoladowy. –
Masz. Tak w razie, jakbyś zgłodniał – wyjaśnił, zagarniając
wszystkie worki i prostując się. – Przynajmniej uniknę gadania
Mai o moich kilogramach – dodał z lekkim rozbawieniem, na co Filip
uśmiechnął się pod nosem.
– Prawdziwi mężczyźni mają krągłości –
rzucił jeszcze, nim Hubert zdążył się odwrócić.
– Powiedz to Mai. Jak ją przekonasz, masz u
mnie wycieczkę na Bahamy.
Filip parsknął śmiechem, patrząc, jak
Hubert otwiera drzwi, aż wreszcie znika w swoim mieszkaniu.
Doskonale wiedział, że Maję raczej trudno do czegokolwiek
przekonać, a już na pewno nie do polubienia nadmiernych kilogramów
i tony niezdrowego jedzenia, więc dość szybko pożegnał się z
obiecaną wycieczką.
Wyjedzenie prażynek i opanowanie batona nie
zajęło Filipowi zbyt wiele czasu. Miał wręcz wrażenie, że
zegarek w telefonie zaczął się psuć. Cyfry przeskakiwały
irytująco wolno, a on już naprawdę nie wiedział, co ze sobą
począć. Na moment nawet przysnął. Później zastanawiał się,
czy do Macieja nie napisać. Tylko co? „Hej. Siedzę pod twoimi
drzwiami”? Prędzej odgryzłby sobie palce, niż coś takiego
napisał!
Było już po północy, a on naprawdę miał
dość. Maciej właśnie zabawiał się z jakimiś innymi chłopakami,
zapewne nawet nie pamiętając, że znał Filipa. Wilczyński
skrzywił się lekko, chowając twarz w ramionach.
Naprawdę chciał go zobaczyć.
I, cholera, już nawet mógłby przeprosić!
Do jego uszu dobiegł dźwięk rozsuwanych
drzwi. Serce znów podeszło mu do gardła, a on przez moment bał
się poderwać głowę.
– Czyli co? Mam się spodziewać, że już
nie będziesz taki grzeczny? – Przełknął ślinę, zdając sobie
sprawę, że bardzo dobrze zna ten głos. Podniósł powoli głowę,
czując, jak coś powoli w nim pęka.
Z windy wyszedł, owszem, Maciej, i tu powinien
być zadowolony, że jego udręka w czekaniu wreszcie się
zakończyła. Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie
drugi chłopak nadmiernie klejący się do Wyszyńskiego.
Młody. Całkiem ładny. Bardzo pijany i
wyraźnie chętny na coś więcej.
– Nie mam zamiaru być grzeczny –
odpowiedział nieznajomy blondyn, rozpinając guzik u koszuli
Macieja, który, nie rozglądając się dookoła, przyciągnął do
siebie chłopaka i pocałował. Nie miał pojęcia, że tuż obok
siedzi Filip, obserwując wszystko z szeroko otwartymi oczami i
szybko wzbierającą w nim złością.
On tu czekał, jak ten pieprzony, głupi,
wierny kundel, i nawet przepraszać go chciał, a Maciej sprowadził
sobie do mieszkania jakąś dupę! I nie, nie interesowało go wcale,
że przecież mogli robić, co im się podoba, bo nie byli w żadnym
związku. Kontrolę nad jego umysłem przejęła czysta złość i
chęć odciągnięcia blondyna od jego Macieja. Nie zastanawiał
się nawet, w jakim sensie uznał Macieja za swojego. Po prostu
żaden przeklęty pierwszy-lepszy pedał nie miał prawa dotykać w
ten sposób Wyszyńskiego! Nie, kiedy on tu czekał na niego całą
noc, żeby wydusić z siebie pieprzone „przepraszam”!
Momentalnie poderwał się na równe nogi,
zostawiając myślenie na inną chwilę. Maciej zobaczył go kątem
oka, jednak niewiele zdążył zrobić, bo Filip już przy nich był.
Odciągnął blondyna i nim ten zdążył zorientować się w
sytuacji, Wilczyński już się zamachiwał. Tak po prostu uderzył
go raz (ale naprawdę mocno) w twarz i nie myśląc wiele, wyminął,
żeby zaraz szybko zbiec ze schodów.
Kiedy wybiegł z apartamentowca, z trudem
powstrzymał się, aby nie zawrócić i jeszcze kilka razy nie
oklepać blondynowi facjaty. Serce łomotało mu w piersi jak
szalone, a on puścił się biegiem, nawet nie bardzo wiedząc,
gdzie. Wiedział jedynie, że jeżeli tu zostanie, naprawdę nie
wytrzyma, wróci i jeszcze kogoś zabije. Najchętniej to tego
blondyna.
Uuuuu Filip .... No wyskoczyłeś z zazdrością jak z konopii 😍 ładnie, tylko ciekawe czy Maciejowi się to spodoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Bardzo lubię komentować twoje wpisy :D Chociaż i tak odnoszę wrażenie, że moje komentarze są zbyt chaotyczne. Już kiedyś gdzieś wspominałam, że chciałabym mieć urządzenie, materializujące myśli :D Życie byłoby wtedy o wiele łatwiejsze.
OdpowiedzUsuńWięc sorki, jeśli będę upierdliwa czy natrętna, a moje komentarze długie, pełne cytatów albo nudne jak flaki z olejem :D
Fajnie, że lubisz Święta. Ja tak średnio, ale raczej nie lubię, niż lubię, ale no, mus to mus, więc nawet u siebie na blogu coś szykuję :D
Kuba ma dużego plusa za te książki. Uwielbiam mężczyzn, którzy czytają książki <3
Na ostateczną decyzję wpłynęła praktyczność ciemnego koloru dywanu – ot, Kuba lubił organizować domówki. Spranie wina z białych włókien graniczyłoby z cudem. - do tego praktyczny, pedantyczny i zaradny – ech :D
Maciej szybko ten uśmiech rozszyfrował, zbyt często już go widział, żeby nie wiedzieć co oznaczał. Łukasz spodobał się Kubie – AAAAAAAAAAAAAAAAAAAch, ale mnie to cieszy, sama nie wiem, dlaczego? MOŻE BY TAK...? < brewki >
#target <3
No i ta surowa i obojętna twarz Łukasz :3
Ciekawe, czy był choć odrobinę zazdrosny? :D
Wejście Karoliny! :D już babę kocham. Jak ja kocham takie fajne postacie kobiece w opowiadaniach, mówiłam już chyba, nie?
Czyli Maciuś myśli o Filipie. Och, ktoś tu wpadł po uszy :D
Nie! – krzyknął. – Nie ma mowy! Piraci się nie myją! - ja pierdzielę :D
Podziwiam Filipa za spokój. Z dziećmi jakoś mu się udaje go zachować :D
Biedny Łukasz na imprezie :(
Karolina mogłaby ci nie wybaczyć – odparł, wspinając się na szczyt swoich możliwości prowadzenia towarzyskiej, przyjemnej rozmowy. - kocham cię, kobieto, za takie wstawki :D
Nic nie mówił?
Nic a nic.
To trochę przykre :(
No mówiłam przecież, że kocham Kubę <3 Mądrze prawi!
Kurde, Filip, który czeka pod drzwiami :D :D :D
Jakoś mi się ta scena skojarzyła z QaF <3 tylko ta pięść na końcu :D jaki zaborczy i zazdrosny Filip <3
ciekawa jestem, jaki dodatek świąteczny szykujesz :)
Hej!
UsuńMnie w ogóle nie przeszkadzają takie „chaotyczne” komentarze. ;) Wręcz przeciwnie, naprawdę bardzo się cieszę, że zostawiasz po sobie jakiś ślad, no i zdecydowanie widać tu całą masę emocji. Świetnie mi się to czyta. :D
No, Filip ma słabość do dzieci i już. Taki groźny i nieprzewidywalny, ale jednak dziećmi zająć się potrafi. Przykładny starszy brat z niego. ;)
Co do świąt, to mam wrażenie, że im starsza jestem i im dalej znajduję się od rodzinnego domu, tym bardziej je doceniam. Odkąd wyjechałam na studia, pokochałam ten okres. Ale wiem, że dużo osób uważa Boże Narodzenie za bardzo komercyjne święto – no cóż, ja jestem prostą kobietą i naprawdę można mnie kupić chociażby piosenką z reklamy Coca-coli. ;)
To powodzenia w pisaniu swojego dodatku! :D
Pozdrawiam,
DW.
no cóż, ja jestem prostą kobietą i naprawdę można mnie kupić chociażby piosenką z reklamy Coca-coli. ;) - och, Dream <3 :D
UsuńOch jaka akcja, Filip z Konopi:-)
OdpowiedzUsuńAż żałuję, że nie nazwałam tak rozdziału. ;D
UsuńNo, Łukasz, przykleiłbyś jakiś uśmiech do twarz. Jak dają, trzeba brać.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, dlaczego Filip sprezentował plaskacza blondynowi, a nie Maciejowi. Ale cóż, miłość nie zna się na logice :)
Pozdrawiam
No cóż, Filip raczej porywczy jest. No i przecież dwa razy bić Macieja nie będzie, tu akurat zdaniem Filipa blondyn zawinił. :D
UsuńJakoś tak żal mi się Filipa zrobiło, chociaż chyba nie powinno ;) Podoba mi się wizja Kuby z Łukaszem i ciekawe czy Maciej zajmie się poobijanym blondynkiem czy poleci za Filipem... Naprawdę dobry rozdział :)
OdpowiedzUsuńOcho! a to akcja haha ;D
OdpowiedzUsuńPiękna reakcja Filipa!
Ciekawa jestem teraz reakcji Macieja haha ;D
Bardzo ciekawa sytuacja z Łukaszem. Dobre było stwierdzenie Macieja, że miłości może z tego i nie będzie, ale znajomość jakaś na pewno -choć kto wie :D
Czekam niecierpliwie na następny rozdział :)
Nowy wygląd bardzo świąteczny i jak zwykle przypadł mi do gustu :D
Super, cieszę się, że świąteczna odsłona bloga nie odstrasza. :)
UsuńNooo dobra, dwa razy próbowałam napisać komentarz z telefonu - nie wypaliło. W końcu dorwałam się do kompa. Nareszcie!
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy.
Jest mi bardzo, bardzo smutno bo naprawdę liczyłam na więcej akcji Filip/Maciej. Dla mnie wszystkie rozdziały mogłyby ich dotyczyć, bo reszta średnio mnie interesuje (no ok, może brat Filipa zaczyna być ciekawym elementem). Ja wiem, że monotonia niczemu nie służy, fajnie opisać życie innych bohaterów, bo to pozwala czasem na szersze spojrzenie na sytuację naszych bohaterów. Nie mniej jednak... ostatnio (przynajmniej dla mnie) jest tych naszych głównych bohaterów bardzo mało.
Niestety należę do osób, które pochłaniają książki w bardzo ekspresowym tempie, żeby się dowiedzieć co jest na końcu ALBO po prostu czytają koniec... a tutaj nie da rady. Dlatego cały tydzień czekam, aż pojawi się nowy rozdział i będę mogła przeczytać co tam ciekawego u naszych bohaterów wymyśliłaś i naprawdę straszny i dołujący jest dla mnie fakt, że będę musiała poczekać jeszcze tydzień (minimum) na to, by móc dowiedzieć się co się u nich ruszyło (niestety należę niestety do osób niecierpliwych)
Co do samego rozdziału - jest ok, fajnie, że i Filip i Maciej myślą o sobie (w mniej lub bardziej świadomy sposób), spoko, że jest jakaś odskocznia w postaci innych wątków ale błagam, w następnym zawrzyj cokolwiek dłuższego o nich razem. I niech to nie będzie w stylu ich ostatniej interakcji, kiedy to Maciej dostał po mordzie od Filipa i każde rozeszło się w swoją stronę.
Tymczasem ja wracam do tego, co robiłam i pisałam ostatnio, czyli do przeczytania gówniarza i za trzy punkty jeszcze raz (no bo dlaczego by nie).
Weny!
P.S. Nie wiem czemu odnoszę wrażenie, że chłopak stojący bokiem na drodze, w czapce i z psem może przypominać Filipa...
Pozdrawiam!
Fanka Czytająca Ulubione Rozdziały Kilkanaście Razy
Tak, gdy wpadłam na to zdjęcie po prawej, od razu pomyślałam o Filipie, no i po prostu musiałam wrzucić, bo jest i Filip, i Kundel, czyli prawie cały Gówniarz w jednym miejscu. :D
UsuńCo do wydarzeń pobocznych, rozumiem Twoje zniecierpliwienie, jednak nie chciałabym się w „Gówniarzu” koncentrować tylko na wątku miłosnym głównej pary. Piszę romanse, ale jednak chciałabym, aby oprócz wątków romansowych działo się coś jeszcze, bo tak to nawet ja sama zanudziłabym się podczas pisania. ;) No i nie czułabym, że stawiam sobie jakieś wyzwania. Wbrew pozorom romanse bardzo łatwo napisać, a jednak fajnie jest się rozwijać.
Jakby co, na pocieszenie dodam, że teraz faktycznie będzie więcej Filipa i Macieja. :D
No i, żebym nie zapomniała – to strasznie kochane, że po tyle razy czytasz moje opowiadania! Naprawdę bardzo mi z tego powodu miło. :)
Jestem miłośniczką romansów wszelakich i zawsze niestety mam dylemat przed sobą - z jednej strony chce szybkiego wyjaśnienia sytuacji, z drugiej trochę mi szkoda, jak książka kończy się szybko... Ale jak już się skończy, to można przeczytać jeszcze raz ;)
UsuńSwoją drogą - czy znasz jeszcze jakieś inne dobre opowiadania LGBT w polskiej rzeczywistości? Żeby nie było, Buntownik 1/2 od Luany kupiony i przeczytany (dwa razy).
Przejrzyj zakładkę "polecane", jest tam pełno linków do blogów w takich klimatach. :) W szczególności mogę polecić teksty Ingi, Ome i Verry. Spoza polskich, wart uwagi jest także blog MoNoMu i Rehab-e.
UsuńPrzepraszam za swoje wtrącenie swoich trzech groszy, ale poleciłbym jeszcze Mercury Eff "Kontrapunkt" i wcześniejszy "Zejdź na ziemię".
UsuńFilip zmiennym jest :D To prawda że logika w takich sytuacjach jest zaiste dziwna bo też myślałam że to Maciej oberwie :) Ale dzięki temu Wilku jest właśnie taki wyjątkowy - i to właśnie kręci Macieja ;) Ciekawe czy pobiegnie za dzieciakiem? Podoba mi się ich relacja :)
OdpowiedzUsuńFajnie też że Łukasz trochę wyluzował i dobrze że chyba już zrezygnował z podbijania do Macieja, chociaż kto go tam wie, te pierwsze miłości siedzą ludziom w głowie, tym bardziej że to chyba jego jedyna męska miłość.
Rozbawiło mnie spotkanie Filipa z Hubertem - to takie prawdziwe że faceci tak nie wnikają i akceptują przedziwne sytuacje 😆
Bardzo dziękuję i weny oczywiście życzę :)
Kasiu, Hubert był chyba zbyt zaskoczony, żeby o cokolwiek dopytywać. Wolał nie wnikać, niż dowiedzieć się jeszcze czegoś dziwniejszego. :D
UsuńNie umiem zagłosować :( lubię wszystkie :(
OdpowiedzUsuńRany, nawet nie masz pojęcia, jak się teraz uśmiecham do monitora :D. Spróbuj wybrać jedno, które mimo wszystko wywarło na Tobie największe wrażenie. :)
UsuńBiedna Americana :(
UsuńAkurat tutaj wcale jakoś mnie to nie dziwi. ;) Sama nie wybrałabym Americany, jeśli miałabym stwierdzić, które opowiadanie najbardziej mi się podoba. I pewnie też wahałabym się pomiędzy ZTP a Gówniarzem (idą łeb w łeb! :D).
UsuńBardzo fajny rozdział. No Filip zaskoczył - myślałem, że to prędzej Maciej wymięknie:) No i ciekawe jestem Kuby i Łukasza :) Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego!
OdpowiedzUsuńTakie trochę dziwne to musi być uczucie...
OdpowiedzUsuńCałujesz się z jakimś facetem, a nagle ktoś cię od niego odciąga i dostajesz fangę w twarz...
Ja byłbym co najmniej zaskoczony.
PS. Ja mimo wszystko preferuję szip Łukasza z Maciejem.
Rozumiem, że mimo wszystko zbyt duża różnica wieku spisana jest na minus. Gdybym teraz zaczęła pisać Gówniarza, dałabym Filipowi te kilka lat więcej. No ale cóż, Filip i Maciej to takie moje guilty-pleasure.
UsuńObiecuję jednak, że postaram się zrobić wszystko, aby po przeczytaniu Gówniarza i tak zakołatało gdzieś tam w głowie "kurczę, to faktycznie mogło się kiedyś wydarzyć". ;)
Dziękuję i pozdrawiam!
W kwestii głosowania - bezapelacyjnie ZTP. Tak na poważnie, to wybór jest ograniczony do ZTP i Americany, ponieważ Gówniarz jest w trakcie! Rozterek w tym temacie brak – Americanę przeczytałem dwa razy (raz w trakcie pisania, a później całościowo). ZTP, co najmniej kilkanaście razy (dokładnie nie pamiętam ile, ale niektóre fragmenty znam już prawie na pamięć).
OdpowiedzUsuńPowyżej w komentarzu ktoś wspomniał, że ostatnio w Gówniarzu jest zbyt mało gówniarza i niestety muszę się całkowicie z tym zgodzić. Też mam wrażenie, że za mało głównej pary w tym opowiadaniu a zwłaszcza ostatnio. W całym opowiadaniu mam wrażenie, że Łukasz jest traktowany równorzędnie z Filipem i Maciejem, bo już Błażeja jest zdecydowanie mniej. Podoba mi się, gdy jest więcej osób, ale… (Łukasza mam po dziurki w nosie – wg mnie to bezpłciowiec, który dla uniknięcia konfrontacji z ojcem zniszczył siostry Macieja, sorki, ale nie trawię takich typów, nawet w literaturze). To był wytyk.
Filip zachował się niczym przysłowiowy Filip z Konopi, ale z drugiej strony…! Myślała gwiazda, że jest jedyną na orbicie Macieja? To przekonał się, że gwiazdek jest sporo i bez problemu Maciej sobie poradzi zwłaszcza z pozyskaniem gwiazdki na jednorazową przygodę. Niesamowicie realistycznie wyszło to utarcie nosa gówniarzowi. I nawet to, że Mateusz dostał po pysku a nie Maciek ma swoje racjonalne wytłumaczenie. Wtłuc mógł tylko konkurentowi, bo przecież do Macieja przylazł stęskniony.
I znowu temat z komentarzy: różnica wieku. Akurat ja się tego nigdy nie czepiałem w tym opowiadaniu, ponieważ jest to jak najbardziej realne.
Znam to z autopsji i własnego doświadczenia. Znam związek m- m z dwudziestoletnią różnicą wieku i trwający już ponad dwadzieścia lat (tyle lat mieszkają razem). Znam związki z różnicą wieku kilku i kilkunastoletnią i bynajmniej nie piszę tu o układzie sponsor-utrzymanek. Sam byłem w związku z siedemnastoletnią różnicą wieku i trwało to ponad sześć lat (mieszkaliśmy razem przez ten okres).
A jeżeli weźmie się pod uwagę opisywaną parę Filip – Maciej, to jest to jak najbardziej realne, chociaż raczej mniej w tym uczucia a więcej dążenia do bezpieczeństwa socjalnego ze strony Filipa i stabilizacji ze strony Macieja, co zresztą chemii nie wyklucza, ale i takie związko-układy się zdarzają i trwają wiele lat. Taka rzeczywistość czy to komuś pasuje, czy nie.
Pozdrawiam w oczekiwaniu na kolejny odcinek z większą zawartość FilipoMacieja w Gówniarzu.
Piotrze, mam szczerą nadzieję, że po przeczytaniu ostatniego rozdziału "Gówniarza", stwierdzisz, że może się równać z ZTP. :) Cieszę się, że ZTP jest tak lubiane, ale jednocześnie trochę się boję, że już niczego nie napiszę, co mogłoby to przebić. ;) Ot, takie autorskie dolegliwości. Jestem chyba na tym etapie pisania, kiedy natrafiam na mur i usiłuję go przebić... albo po prostu to ta zima i moja niechęć do wyściubiania nosa spoza mieszkania. :D
UsuńW następnym, zgodnie z planami, więcej głównej pary. ;)
Ot zapewne ta niezimowa zima takie psikusy płata! Przebijanie muru idzie Ci całkiem nieźle, przynajmniej ja tak oceniam. Każdy odcinek Gówniarza skrzętnie kopiuję, potem skleję w całość i zapewne nie jeden raz przeczytam - ponieważ podoba mi się to, co do tej pory zostało napisane.
UsuńZTP było bardziej spójne przez to, że skoncentrowane głównie na jednej parze. Gówniarz jest bardziej rozbudowany. Ale i ZPT, i Gówniarz toczy się w pewnej pustce, nad czym ubolewam. Brakuje mi konkretnego miejsca - miasta.
Nie wiem czy znasz Mercury Eff i jej dwa opowiadania. Ja widzę olbrzymie podobieństwa między tym o czym piszecie i w tym jak piszecie.
Do tej czołówki dorzuciłbym zaledwie jeszcze kilka opowiadań (przykładowo Popaprańcy, Jesienny wiatr...) a potem jest przerwa i dopiero kolejne. Taki mam osobisty ranking.
Pozdrawiam
Dziękuję za ciepłe słowa. :) Nie powiem, trochę mnie zmotywowałeś, w szczególności tą wzmianką na temat różnicy wieku. Zapomniałam się w poprzednim komentarzu do tego odnieść, ale naprawdę pomogło mi to trochę ułożyć sobie w głowie. Wiele osób uważa, że to faktycznie zbyt duży przekrój i w sumie może mają rację, ale tylko ze względu na to, że Filip jest jeszcze nabuzowanym hormonami nastolatkiem. Chociaż z drugiej strony wiek to tylko liczba. ;)
UsuńCo do osadzenia w konkretnym miejscu... kiedyś bardzo tego przestrzegałam. W Zostawić rzeczywistość (jeśli tego nie znasz, to nawet po to nie sięgaj, bo to pierwsze moje opowiadanie nie-yaoi i do teraz jestem trochę zażenowana jak o nim myślę) i Słońcu za chmurami bardzo tego miejsca przestrzegałam. Nawet Akademik został osadzony w konkretnych realiach. Jeżeli chodzi o ZTP to chciałam po prostu pokazać, że ta historia mogłaby wydarzyć się w każdym mieście, ale przy Gówniarzu (i wcześniejszej Americanie, w końcu postać Macieja tam zadebiutowała), miejsce akcji jest zlepkiem dwóch miast. Aktualnie żyję tak na pograniczu Bydgoszczy i Krakowa, sama nie wiem które miasto kocham bardziej i które ma więcej plusów. Z drugiej strony wiem, że niektórzy autorzy mają tendencję do zbytniego wysuwania miejsca zamieszkania na pierwszy plan. Naprawdę łatwo wkręcić się do opisywania okolic, które znamy i kochamy. Dla autora to jest coś super, dla czytelnika nie zawsze. Ale oczywiście wiem, że można to zrównoważyć. Pytanie tylko, czy ja bym potrafiła. :) Już teraz mam wrażenie, że zbyt wiele poświęcam postaci Psa w Gówniarzu, więc jakbym zabrała się za miasto, mogłabym wsiąknąć.
Jeżeli chodzi o Mercury Eff, przewinął mi się kiedyś jej blog, ale nie czytałam. Na tę chwilę zabieram się głównie za angielskie teksty, dla podszkolenia języka. Ale skoro polecasz to gdy już będę trzymać certyfikat językowy w ręce, zerknę na jej teksty :).
PS. Chyba wynarzekałam zimową pogodę. :D
Opisywanie konkretnego miejsca ma swoje minusy, trzeba się trzymać realiów danego miasta, nie można stworzyć ekstra klubu, krzaków nad rzeką czy też samej rzeki w niektórych przypadkach. Ale jest jeden niesamowity walor dla czytelnika, sam się na tym łapałem w tekstach Mercury Eff, "o kurczę, byłem w tej knajpie, może to właśnie ich tam widziałem", a potem walę się pięścią w łepetynę schodząc na ziemię i stwierdzam, że owszem knajpa/miejsce jest rzeczywista, ale bohaterowie opowiadania już nie.
UsuńJako lokalny patriota rozwiążę Twój dylemat - Kraków oczywiście.
Wystarczy się przejść w mglisty wieczór bulwarami, plantami, Kanoniczą, Poselską, Gołębią... itd, z dala od turystycznego zgiełku okolic Rynku Głównego i Kazimierza.
Pozdrawiam
Wygląd bloga bardzo ładny, choć nienawidzę tej pory roku całym sercem. Zimno jest bardzo bardzo niefajne.
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy. Maciej... Ostatnio go chwaliłam, więc nie mogło być zbyt długo kolorowo, ok. Zachował się w typowy dla siebie sposób i nawet jeśli ciągle myślał o Filipie, to i tak... Ech, staram się nie oceniać i jak zwykle mi nie wychodzi. Ale cieszę się, że zabrał ze sobą Łukasza, nawet jeśli po raz kolejny dał mu nadzieję na coś (przynajmniej Łukaszowi się tak wydawało), a później ją brutalnie odebrał. Na początku sądziłam, że może coś między Kubą i Łukaszem będzie, ale im więcej czytałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to niewypał xD Hmm, Fifi szybko zmienił zdanie. I cieszy mnie to bardzo. Jego zazdrość w formie przyłożenia temu kolesiowi też xD Czekam na reakcję Macieja ;)
Btw. widzę, że zmieniłaś avek. Ładniutki ;>
Klasa! Kurde ale to Lubie
OdpowiedzUsuń