wtorek, 20 sierpnia 2013

Podryw na yorka

Na napisanie tego tekstu namówiła mnie Coco, powiem szczerze - to najbardziej gejowski tekst, jaki napisałam. Darek, główny bohater, bije na głowę Patryka z "Pociągu do Krakowa" w swoim przegięciu. Ale wbrew pozorom pisało mi się całkiem ciekawie, w końcu temat, który znam bardzo dobrze, niemal w całości.


Podryw na yorka

 Dzień był wyjątkowo przyjemny, jak na tegoroczne upalne lato. Darek odetchnął ciężko, ściskając w dłoni uchwyt od małego różowego transportera dla psów. W drugiej ręce niósł dosyć pokaźną torbę z kosmetykami jego małej Perełki.
Tak, dziś był pewny, że wygrają. Aż odetchnął ciężej, wypinając pierś i krocząc dumnie po zielonej murawie stadionu, na którym organizowana była wystawa. Huki poszczekujących psów różnych ras, tych małych i tych dużych, wznosiły się w powietrze i mieszały z odgłosami ludzkich rozmów. Panował tu rumor i zamęt. Przechodził pomiędzy stoiskami, na których właściciele pielęgnowali swoje psy. To jakiś West miał pudrowaną sierść, byleby tylko był jak najbielszy, to jakiemuś Wodołazowi przecierano czarne futro, bo się biedak popluł i wyglądał jakby się w glutach wytaplał. A przecież muszą być piękne, bo zaraz wyjdą na ringi i zawalczą o pierwsze miejsca.
Perełko, dzisiaj ukończysz Championat Polski, pomyślał Darek i obejrzał się za siebie. Spojrzał na chuderlawą dziewczynę o słodkiej, delikatnej twarzy, po której stróżkami spływał pot. Kobieta taszczyła metalowy stół pod pachą, w jednej ręce trzymała parasol, a drugiej dwie ogromne torby. Przypominała obładowanego wielbłąda, ale Darek nie bardzo się nią przejął.
– Agatko, pospiesz się! Perełka już nie może się doczekać! – pospieszył ją. – Dzisiaj ring trzynasty. Czuję, że to nie będzie pechowa trzynastka, a szczęśliwa! – mówił, poruszając biodrami na boki, gdy szedł przed siebie. – Ach mówię ci, wygrana wisi w powietrzu, kochaniutka! Czuję ją. A ty, Perełcia? – Nachylił się do transportera i spojrzał w ciemne ślepia zmęczonego pieska. York miał długie złote wąsy wyprostowane prostownicą. Były też przewiązane papierem, aby nie pobrudziły się ropą z oczu podczas oczekiwania na wielkie wyjście na wybieg. W końcu musiała być najpiękniejsza. Była najpiękniejsza! Och, co do tego to Darek nie miał wątpliwości. W końcu nie dość, że pochodziła z bardzo dobrej hodowli, to jeszcze kosztowała go, suka mała, pięć tysięcy!
– Darek, zwolnij, nie dam rady! – zajęczała za nim Agata, plącząc się o własne nogi. Ledwo co niosła te torby, ten stół, ten parasol. Ale wszystko, absolutnie wszystko, było potrzebne! Stół, bo przecież na czymś musi postawić swoją Yorkshire Terrierkę, parasol, bo – och Boże! – słońce świeci, co jeżeli przez nie Perełka straci piękny, ciemny kolor szaty i zrobi się szarobura, nijaka, jak te Yorki, co to z nimi babcie spod bloku wychodzą? A Perełka przecież nie była nijaka! To pięć tysięcy, za które ją kupił, mówiło, cholera jasna, samo za siebie!
– Dalej, dalej! Już widzę ring! Szybciej, bo przed nami tylko Westy są i już Yorki wychodzą! – poganiał, niemal mknąc przed siebie.
Ring był wydzielony kawałkiem czerwonej taśmy, na której widniało żółte logo karmy dla psów Husse. Wybieg nie był wielkich rozmiarów, od razu było wiadome, że wystąpią na nim psy małych ras. W rogu wyznaczonego kwadratu stał parasol, a pod nim znajdował się ogrodowy stół i trzy krzesła. Jakaś dziewczyna wykładała na niego z niebieskiego kosza papiery i przygotowywała ring do konkurencji międzypsiowych.
– Tu Agatko, tu! – zawołał Darek, stając przy taśmie wydzielającej ring. – Tu mamy idealny widok na scenę! – powiedział i postawił transporter z Perełką na zieloną trawę. Rozejrzał się dookoła i spojrzał po namiotach, w których hodowcy pielęgnowali swoje pociechy (albo też maszynki do zarabiania pieniędzy, jak zwał, tak zwał). Uśmiechnął się szeroko i wyciągnął rękę do góry, machając nią, gdy w jednym z namiotów zobaczył znajomą twarz hodowczyni Perełki. Kobieta, która na oko mogła mieć czterdzieści lat, uśmiechnęła się wymuszenie, po czym zostawiła Yorka na stole trymerskim, powiedziała coś jeszcze do swojego męża, a następnie wyszła i podeszła do Darka.
– No hej, Dareczku – powiedziała. Zawsze nazywała Darka „Dareczkiem”, zupełnie, jakby mówiła do swojego syna. Ale może i tak go właśnie traktowała, nie miała w końcu swoich dzieci. Nawet do psów mówiła „synusie” i „córeczki”, a później tak po prostu, bo zwierzak się zestarzał albo nie osiągał dobrych wyników na ringu, tych „synusi” i „córeczki” sprzedawała. I nagle przestawały być jej ukochanymi dziećmi, bo przestały przynosić pieniądze. Takie życie biednego hodowlanego yorka. Albo zabijasz pięknym lekkim psim chodem, długim, cudownym w dotyku włosem i uroczym spojrzeniem, albo game over.
– Czesć, Mariolcia, cześć – przywitał się z nią.
Cmok, cmok. W policzek. A następnie przytulenie, bo przecież tak dawno się nie widzieli. Ile to już? Kiedy była ostatnia wystawa w Sopocie? W sierpniu, tak? Och, tak, tak. Co z tego, że co wieczór plotkowali razem, obmawiali swoje koleżanki po fachu, opowiadali najnowsze ploteczki ze świata yorkowego różu i wybiegów. Dyskutowali na temat nowych kosmetyków. Słyszałaś, kochaniutka, o tym, co nakłada Stajniakowa przed zawinięciem włosów w papiloty? Tak, tak, oliwka, ale to jakaś z Ameryki ściągnięta! Ponoć lepsza, niż ta, co mamy. Szybciej włos rośnie. Nabłyszcza. Tak, tak. Trzeba zamówić na Ebayu.
– I jak tam? Wykąpałeś ją tak, jak ci mówiłam? – zapytała Mariola, nie zwracając uwagi na zmachaną Agatę, przyjaciółkę Darka – no bo przecież nie dziewczynę! Darek był chyba największą ciotą, jaką Marioli przyszło na oczy widzieć. Od razu, gdy tylko po raz pierwszy usłyszała jego głos przez telefon, gdy dowiadywał się o szczeniakach i gdy jeszcze był laikiem yorkshire terierowego szaleństwa, od razu wiedziała, że pedał jak nic! Tak zaciągał słowa! Tak delikatnie mówił! I jeszcze ten śmiech. Pizduś–glancuś, pomyślała wtedy. I myślała tak do dzisiaj, ale Darek robił jej reklamę. Wystawiał psa z jej hodowli, wygrywał, plus (pomimo tej całej swojej pedalskiej otoczki), był całkiem miłym chłopakiem. Uczciwym, pracowitym i z poczuciem humoru.
– Tak, tak, Mariolcia! – powiedział i aż się wyprostował, pawie jej salutując. Traktował ją jak guru. Co Mariolcia powiedziała to rzecz święta. W końcu jeżeli chodzi o hodowlę yorków, była w tym starym wyżeraczem. Wiedziała co w trawie piszczy.
– Dobra, dawaj, zrobię jej bombkę. – „Bombką” nazywano specjalne uczesanie yorka. Z boku wyglądało to nic innego jak kitka i kokardka, jednak na zrobienie bombki składał się cały proces żmudnych czynności. Tapirowanie włosów na czubku głowy, układanie ich w taki sposób, aby tworzyły właśnie ową „bombkę” i skróciły trochę kufę zwierzęcia, bo im krótsza, tym pies miał ładniejszy wyraz pyszczka. Wbrew pozorom to całkiem ciężka fryzura do wykonania, trzeba było idealnie dopasować rozmiar „bombki”, aby pysk psa nie zniknął we włosach, lub wręcz przeciwnie – aby nie wyglądał jak nos Pinokia lub, jak to czasem Mariola mawiała, jak autostrada do piekła.
Darek jeszcze nie radził sobie z tym uczesaniem, podpatrywał więc Mariolę i starał się wszystko dobrze zapamiętać. Jak wróci do domu to poćwiczy to na Perełci, teraz, przed wystawą, wolał zostawić to doświadczonej hodowczyni.
– Ten Łochowski, sędzia – powiedziała Mariola, kończąc „bombkę” i wieńcząc ją piękną czerwono–złotą kokardką, która tylko dodawała Perełce uroku. – Mówię ci Dareczku, on mi to na geja wygląda – dodała i spojrzała na niego uważnie. Darek nigdy nie przyznał jej się do bycia gejem, takie sprawy zostawiał dla siebie. Uparcie wmawiał wszystkim, że jest razem z Agatą, siedzącą teraz pod stołem, na którym przygotowywali Perełcię do wielkiego wyjścia i oszołomienia wszystkich obserwatorów wystawy.
Uśmiechnął się więc do Marioli w odpowiedzi i milczał jak zaklęty. Nie dodał, że także sprawdzał jak sędzia Łochowski wyglądał i że bardzo mu się ten wygląd spodobał. Na zdjęciach prezentował się jako wysoki, opalony blondyn z czarującym uśmiechem i pieprzykiem pod prawym okiem. Sprawa miała się tylko tak, że Daruś (nawet jeżeli jego gej–radar działał ostatnio bardzo mało sprawnie) wcale nie widział w nim geja.
– Okej, ślicznie – powiedziała w końcu Mariola, patrząc na Perłkę i klepiąc ją po chudym grzbiecie.
Perełka była bardzo drobnym psem. Dla jednych sędziów to atut, a dla drugich nieprawidłowość. Wszystko zależało od gustu oceniającego, jak już Darek zdążył się przekonać. Jedni lubili yorki w typie „końskim”, duże, na długich łapach, z długą szyją, a inni drobne, takie, co to je tylko do torebusi można by schować. Perełcia należała do drugiej grupy.
Były też yorki jasne i ciemne. Jasne miały mniej wyznawców, niż te ciemne, jak zauważył Darek, jednak i zdarzali się tacy, którzy te jasne lubili. Perełka miała wypośrodkowany rodzaj szaty. Złoty pyszczek i grafitowy grzbiet, poprzetykany gdzieniegdzie platynowymi pasemkami.
– Okej Dareczku, ja spadam do mojej Sissi, muszę ją jeszcze uczesać. Powodzenia. Cmok, cmok. Trzymam kciuki.
Darek opadł na krzesło i wpatrzył się w ring.
– O rany, jakie ciacho – powiedziała Agata, gdy na wybiegu pojawił się wysoki mężczyzna witający się z szerokim uśmiechem ze swoimi sekretarzami, którzy mieli zapisywać na kartach ocen jego opinię dotyczącą wyglądu psów.
Darek aż zapatrzył się na sędziego ubranego w świetnie skrojony, granatowy garnitur. Rozmawiał z młodą dziewczyną, która na oko mogła mieć z osiemnaście lat. Uśmiechał się przy tym tak cudownie, że jemu aż kolana miękły.
– Jak myślisz… – Nachylił się pod stół do Agaty. – Jest gejem, czy nie? – zapytał i spojrzał na nią. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem, a następnie przeniosła spojrzenie na sędziego.
– Obrączki na ręce nie widzę – powiedziała i mrugnęła do swojego przyjaciela.
Bóg tylko jeden wiedział, po jakie licho ona jeszcze z nim na te wystawy jeździła. Nawet za psami nie przepadała, o tych małych szczurach, które miały więcej kosmetyków na wystawie niż ona w domu, nie wspominając. Ale z drugiej strony cieszyła się, że Darek miał jakąś tam swoją pasję. Dziwną bo dziwną i cholernie gejowską, ale zawsze jakąś. Miała tylko nadzieję, że nie zacznie tego traktować tak, jak inni co niektórzy hodowcy. Na razie miał pod dachem tylko tę jedną, mimo wszystko zadowoloną ze swojego psiego, wystawowego życia, Perełkę. Nie wspominał jeszcze nic, że chciałby się otoczyć dziesięcioma takimi psami, bo jak słyszała z opowieści Darka, niektóre hodowczynie miały ich tyle pod dachem! A czasem to nawet i więcej ich było!
Darek siedział i zagapiał się, jak jego sędzia (w myślach już nazywał go „swoim”) ocenia Westy. Bardzo zgrabnie poruszał się na ringu, pomiędzy psami. Oglądał zwierzęta dokładnie, kazał im i ich właścicielom zrobić kilka rundek, aby przypadkiem nie wystawić błędnej opinii. Darek czuł, że powoli zaczyna zakochiwać się w tym mężczyźnie. No, może w jego wyglądzie, bo przypominał mokry sen każdego geja. I kobiet od biedy też.
Kiedy jednak zaczęły się yorki, serce Darka zabiło szybciej z nerwów. Boże, Maryjo i Wszyscy Święci! On tam nie wejdzie! Za nic nie wejdzie!
Wyjście na ring zawsze wiązało się ze stresem. Traktował to jak egzamin, ale teraz denerwował się jeszcze bardziej. Aż mu zaczęły się pocić ręce.
– Agatko, kochanie, weź ty wystaw Perełkę! – poprosił, patrząc na dziewczynę niemal błagalnie. Był nawet gotów paść przed nią na kolana, byleby tylko tam nie wchodzić.
– Nie ma mowy! – kategorycznie odmówiła, aż unosząc dłonie i kręcąc głową. Za nic nie weźmie tego szczura na smycz (tak zwaną „ringówkę”) i nie będzie paradować po wybiegu jak idiotka.
Darek nie miał więc wyboru. Gdy zbliżała się klasa pośrednia suk, czyli ta, w której występowała Perełka, wstał ze swojego krzesła, podniósł zmęczonego psiaka i jeszcze przeczesał jej długie włosy na grzbiecie. Uśmiechnął się do zwierzęcia, które odwzajemniło to szybkimi ruchami ogona. Pocałował ją jeszcze w nos, złapał tak, aby nie pognieść jej pięknej szaty, a następnie ustawił się do wejścia. I wtedy obiekt westchnień każdego geja na niego spojrzał. Patrzeli na siebie przez chwilę, może dwie, aż w końcu Łochowski odwrócił się do dziewczyny siedzącej przy stole i zapisującej jego oceny na kartach, które później dawali wystawcom. Powiedział coś do niej, a sekretarz ringu, wysoka, ale cholernie gruba kobieta z pofarbowanymi na blond włosami i dziesięciocentymetrowym, ciemnym odrostem, zaryczała: „Yorkshire terier, suki, klasa pośrednia. Od numeru trzysta czterdzieści pięć, do trzysta pięćdziesiąt dwa!”
Darek przypiął sobie naklejkę z numerem trzysta czterdzieści siedem, zacmokał na perełkę i ruszył za dwoma innymi kobietami z brzydkimi, niepielęgnowanymi yorkami. Jego psina od razu podniosła ogon i głowę, nastawiła uszu i poszła u jego nogi niczym strzała. Prezentowała się jak milion dolarów, co najmniej.
Zatrzymali się w rządku. Każdy hodowca ustawił swojego pupila w pozycji wystawowej, czyli z głową uniesioną wysoko, prostym grzbietem, łapkami ustawionymi w równej linii i prostym ogonkiem.
Sędzia przeszedł, przyjrzał się każdemu z psów, ale czy tylko Darkowi się wydawało, czy jego Perełce (albo może jemu samemu?!) poświęcił trochę więcej czasu? Mężczyzna naznaczył w powietrzu palcem wskazującym okrąg, znak, że psy mają zrobić kółko dookoła wyznaczonego ringu. Wystawcy podnieśli się i ruszyli szybkim krokiem, czyli najlepsze tempo, aby pokazać walory swojego truchtającego przy nodze psa.
Znowu się zatrzymali. Do stolika przy stanowisku sekretarzy podszedł pierwszy wystawca. Minęło kilka minut, Łochowski podziękował kobiecie, oddał jej ocenę, zeszła z ringu. Znak, że nie poszło jej za dobrze, suka nie zajęła żadnego miejsca.
Następna osoba podeszła do stolika. Za chwilę Darek. Teraz to on się naprawdę denerwował. Spojrzał na swoją Perękę, wyglądającą w tamtym momencie jak dama. Miał nadzieję, że ta mała sucz niczego nie odwali. Pokaże ładnie zęby i będzie grzecznie stała, podczas gdy sędzia będzie ją opisywać. Chyba by się ze wstydu spalił, gdyby jego dziewczynka coś tam odwaliła. Albo ugryzła! Och, Boże! Zabiłby sukę! Zabił!
No, może nie zabił. Kochał ją jak nic innego na świecie. W końcu kosztowała to cholerne pięć tysięcy! Innego wyjścia, niż kochać, nie miał.
Teraz jego kolej. Przełknął zgęstniałą ślinę, jaka zaległa mu w gardle, wsunął dłoń na klatkę piersiową perełki i ustawił ją na małym stoliku trymerskim. Spojrzał na sędziego, który uśmiechnął się do niego, pokazując swoje równe, białe zęby. Nogi się pod Darkiem ugięły, ale ustawił Perełeczkę.
– Dzień dobry – przywitał się z Łochowskim i odpowiedział na uśmiech.
– Dzień dobry – odparł mężczyzna i kiwnął głową. Miał niski, przyjemny ton głosu. – W jakim wieku? – zapytał i wskazał na psa.
– Dziewiętnaście miesięcy – powiedział i nadciągnął ringówkę, ustawiając odpowiednio szyję. Poprawił jej jeszcze łapki i spojrzał na Łochowskiego, który kiwnął głową i podszedł do stołu. Wyciągnął dłoń, przejechał po prostym grzbiecie Perełki, zsunął rękę na łapki, badając kątowanie kończyn. Następnie zajrzał też w zęby i przeliczył je.
Był bardzo dokładny, pomyślał Darek z uznaniem, obserwując jego poczynania. Kiedy mężczyzna skończył, spojrzał jeszcze na niego, trochę dłużej niż powinien, jak mu się wydawało, i odszedł do swojego sekretarza, mrucząc coś dziewczynie i kiwając głową.
– A teraz proszę przejść się z suczką do linii i z powrotem – powiedział. Darek kiwnął szybko, może nieco zbyt nerwowo, głową. Zestawił Perełkę ze stołu i wykonał polecenie. – Dziękuję, następny.
To, że sędzia nie oddał mu karty ocen, zrodziło w Darku nadzieję. Może wygra? Może się uda?
Ustawił się na końcu kolejki, jaką tworzyli wystawcy wraz ze swoimi psami. Co chwilę któryś z psów schodził z ringu, a gdy zostało na nim już tylko czterech konkurujących, w tym Darek, pomyślał, że może jednak ma szanse? Tak, dzisiaj był ten dzień! Dzisiaj Perełeczka zakończy Championat.
Łochowski trzymał ich na ringu długo, najwidoczniej nie mógł się zdecydować. Kazał robić to jedno okrążenie, to drugie. To brał dwa psy, kazał im iść przy sobie. Ale w końcu zdecydował.
Kobiecie, sąsiadce Darka, pokazał na palcach dwa. Grubemu, spoconemu mężczyźnie z psem wielkości chomika, pokazał cztery. Chudej, zaledwie piętnastoletniej dziewczynce z bardzo zadbaną suczką, wskazał trzy. I wtedy Darek pomyślał że śni. Wygrał. O cholera jasna, w mordę jeża, wygrał! Naprawdę!
Obejrzał się za ring, na Agatę, dziewczyna pokazała mu kciuk do góry, następnie spojrzał na Mariolę, która zapewne uważnie obserwowała konkurencję. Uniosła ręce w geście zwycięstwa i pokiwała szybko, z uznaniem, głową.
Podszedł do stolika ostatni. Łochowski podał mu teczkę, w której była schowana karta ocen psa i wręczył mu jeszcze złoty medal.
– Piękna suczka – powiedział i znowu zatrzymał wzrok na Darku nieco dłużej. – Doskonale przygotowana i prezentowana. – Uśmiech Łochowskiego był jak marzenie. Darek zaczął się denerwować.
– Dziękuję. – Pokiwał głową.
– Ma idealny włos – kadził dalej. Czy Darkowi się wydawało, czy właśnie był podrywany na yorka?
– Spędzam dużo czasu pielęgnując go – odparł, już pewniej odpowiadając na jego spojrzenie. Ten Łochowski to był gej, z pewnością! – stwierdził.
– Widać, że jest papilotowany. – Mężczyzna wyciągnął dłoń i złapał w palce kosmyk jedwabnych włosów psa. Perełka stuliła uszy i zamachała radośnie ogonem, wyginając łepek i liżąc go po dłoni.
Darek kiwnął głową. Codziennie ją przepapilotowywał. Może pies wyglądał nieco dziwnie, w wałkach na całym ciele i w kubraczku, trochę jak taka choinka w Boże Narodzenie, ale dzięki temu miała śliczny włos.
– To może mi pokażesz, w jaki sposób papilotujesz? – zapytał. – Jestem Robert. – Wyciągnął dłoń, którą Darek uścisnął. Chyba właśnie umówił się na randkę z najprzystojniejszym sędzią yorków jakiego widział.
– Tak, zapapilotujemy ją razem.

*** 

Nie traktujcie tej miniaturki jak krytyki wystaw i "świata yorkowego". Faktycznie, może za dużo jadu tu wlałam, ale doświadczenie nauczyło mnie, że nie wszyscy zachowują się tak, jak opisani w tekście hodowcy :) Uważam, że idea Związku Kynologicznego i czystości ras, a także wystaw, jest jak najbardziej słuszna. Po prostu w każdej dziedzinie życia znajdą się idioci, a na wystawach tych idiotów niestety nie brakuje ;) 

A dla chętnych mam kilka zdjęć rasowych Yorkshire Terrierów. Pies jak pies, każdy jest kochany, ale ja jednak wolę te większe rasy.






Dwa obrazki powyżej to tzw. pozycja wystawowa. Tak wyglądają psy hodowców, którzy znają się na rasie i potrafią pielęgnować włosy. Zwróćcie też uwagę na uczesanie. Niby tanie nic, a uwierzcie na słowo, nie tak łatwo jest to zrobić. Ja bym nie potrafiła ;) 




A oto jak te szczurki prezentują się na co dzień. Tak długi włos musi zostać zabezpieczony, bowiem york bez długiej szaty nie ma żadnych szans na ringu, a york obcięty (czyli takie, które widzi się pod blokiem, wystrzyżone na "terriera") zostałyby zrzucone z tego ringu. Co by nie mówić, yorki są bardzo czasochłonną rasą. Już wolę swojego dużego szwajcarskiego psa pasterskiego, którego wystarczy przeczesać i można iść z nim zawojować wybieg.

EDIT:

Dodaję jeszcze jedno zdjęcie. Moja psina i york "z wałkami" ;)




16 komentarzy:

  1. Tekst dosłownie pożarłam, a ile się przy nim uśmialam to tylko moje biedne zmarszczki mimiczne wiedzą.
    Aż chce się powiedzieć PER-FECT. If u know what I mean.
    Rzeczywiście tekst był trochę prześmiewczy i czytając miałam wrażenie, że środowisko hodowców jorków niewiele się różni od tych konkursów małych miss w USA. Tematyka to dla mnie totalny kosmos, ale z tym większą ciekawością ją przeczytałam. Chociaż nie interesuję się hodowlą psów, psami, tym bardziej yorkami (tak, czuję, że rymuję), ani przez moment się nie nudziłam. Wszystko opisałaś tak, że czuło się, że znasz się na rzeczy. I właśnie ta miniaturka jest o tyle wyjątkowa, bo drugiej takiej raczej się nie znajdzie. Moim zdaniem na plus, że nie skupiłaś się ani na związku, ani na tematyce homoseksualnej. Ot, był gej Darek i pojechał na wystawę psów. Położenie nacisk na stronę erotyczną czy emocjonalną, że się tak wyrażę, położyłoby cały tekst. Mnie świetnie czytało się o tej wystawie, o świecie, który jest dla mnie zupełnie abstrakcyjny. Kurcze, sama chciałabym znać się na czymś tak jak ty na hodowli i wystawach xD
    Cieszę się, że jednak napisałaś ten tekst, bo był naprawdę wart przeczytania, choćby dla samego poznania środowiska hodowców.
    Mam nadzieję, że mogę się spodziewać kolejnych tekstów z serii gejowskie-piesowskie (jezu, nie wierzę, że to napisałam. Na usprawiedliwienie powiem, że nie wiedziałam jak to inaczej nazwać).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie wyszło nudno. Bałam się, że ilość informacji może zanudzić, a chciałam jak najbardziej oddać tę atmosferę wystawy. Faktycznie, jak się jest na niej to się ma wrażenie, że to wybór takich małych psich miss. Ale to wrażenie dotyczy tylko yorków, bo co im ludzie robią z włosami, to głowa mała. Jeszcze współczuję tylko pudlom, maltańczykom, westom i shih tzu. Te razy mają najbardziej przerąbane, jeżeli chodzi o wystawy i przygotowania do nich.

      Co do kontynuacji, tak sobie myślę, co by tu można jeszcze opisać. Kolejnym krokiem po zaliczeniu wystaw w hodowlach jest krycie i szczeniaki. Darek jako mama-ciocia spisałby się świetnie ;)

      Usuń
  2. Czekałam, aż coś takiego napiszesz. Sama trochę siedzę w kynologi więc bardzo przyjemnie się czytało. Świetnie dobrałaś postać Darka, inny typ geja nie wiem czy by się wpasował. :) Coś tak czuję, że jeszcze wróce do tego one shota, no szkoda, ze tylko one shota.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogólnie fajna historyjka, która niestety pokazuje 'ciemną stronę' wystaw, ale z drugiej strony chroni przed pseudohodowlami :( Jestem jak najbardziej za szczeniakami TYLKO w hodowlach. Szkoda, że kupujący nie mają tej świadomości :(

    Jedna rzecz, która mi nie pasuje i aż zmusiła do sprawdzania to ten championat :P Klasa pośrednia jest od 15 miesiąca życia, więc nie byłoby szans by pies skończył championat w mając 15 miesięcy :P Biorąc pod uwagę grafik wystaw, byłoby to trudne do zrobienia bez jeżdżenia po całej Polsce :P Chyba, że psy miniaturowe mają inny przedział wiekowy do klasy pośredniej :P
    Aż mi sie przypomniały własny wystawy i te dziesięć dzieciaków, które odchowałam :D Łezka się w oku kręci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, napisałam to 15 na początku, dopiero później mamę zapytałam i zapomniałam zmienić ;) Dzięki.

      Też jestem jak najbardziej za psami z hodowli. Moim zdaniem albo rodowodowe, albo z fundacji/schronu, żadne "smyczka a piesek w prezencie" czy też psy ze "stowarzyszenia psów rasowych", których jest całe multum. Jednak trzeba pamiętać, że nawet w związku Kynologicznym nie jest różowo, a większość hodowców po prostu NIE ZNA SIĘ na psach.

      Usuń
    2. Może nie to, że się nie znają, ale niestety hodowcy dzielą się na 'detalicznych' i 'hurtowych', a wśród 'detalistów' tylko część to hodowcy z prawdziwego zdarzenia, o dużej wiedzy i prawdziwym sercu do psów :(
      A co do wystaw, to z własnego doświadczenia wiem, że wygrywają cały czas ci sami hodowcy. Tak więc na wystawie nie ważne jest co pies sobą prezentuje, a tylko jaki ma przydomek lub kto go wystawia :/

      Jeśli ktoś chce mieć psa i nie musi go mieć na już, to zawsze może sobie 'zamówić' szczeniaka 'w adopcji'. Niestety nawet maleństwa są wyrzucane, lub pod opieką Fundacji znajduje się suka w ciąży :/ Ech... Jak widzę kolejne ogłoszenie o znalezionym psie, to mam ochotę zabijać :/

      Usuń
  4. Tekst jest cudowny :).

    OdpowiedzUsuń
  5. JESZCZE NIE CZYTAŁAM! Ale już powiem, że przeraziło mnie to, że to jest bardziej gejowskie od "Pociągu do Krakowa" xD. Ja ledwo z postacią Patryka wyżyłam, ciekawe, jak z tym będzie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Podryw na yorka bardzo mi się podobał. Był taki inny..
    Darek jest super, taki.. zniewieściały xD
    Szkoda tylko, że nie wiadomo jak dalej potoczą się jego losy z Robertem. Ta miniaturka jest fajna i mam nadzieję, że jeszcze jakaś z Darkiem się pojawi. Taka odskocznia od ZTP. Jednak mam wielką nadzieję, że kolejny rozdział ZTP pojawi się za niedługo. Najlepiej już dzisiaj albo jutro xP Jak już mówiłam jak dla mnie możesz dodawać rozdziały codziennie ^-^

    A i informuję, że Twój banner znalazł się na moim blogu ;3


    Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. OMNOMNOMNOM <3
    Ogólnie, ciekawa atmosfera. Było widać, że wiesz, o czym piszesz. Ale czytałam to z bananem na twarzy <3. I szczerze, wcale nie odczułam, żeby Darek był bardziej gejowaty od Patrycji z "Pociągu do Krakowa", ani trochę. Nie wiem czemu. Wręcz wydał mi się prawie zwyczajny.
    Dziwnie postrzegam świat, na to wygląda xD.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    miniaturka rewelacyjna, Darek też świetnie wyszedł, taki, taki zniewieściały.... choć ciekawi mnie bardzo jak potoczą się dalsze losy Dareczka i Roberta..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Zobaczyłam to i od razu musiałam przeczytać!
    Toż to mój świat!
    No nie do końca, bo ja "popierdułek" nie znoszę :')
    Jednak sama jestem hodowcą i wystawcą (raczej moja mama jest hodowcą, ale cii xd) swoich kochanych bydlunów- Alaskan Malamute ♥
    Podryw na Yorka to całkiem niezły sposób, może mi się uda na Mamuta? :')
    ~Strzyga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ja też znam tą ciemną stronę wystaw :')
      Jednak to w sumie zależy też od sędziego i od asystenta w ringu. Wielu asystentów zgłasza się na ringi, w których będą ich psy, lub te z ich hodowli i robią wszystko żeby one wygrały. Raz zdarzyło się, że do mojego psa asystentka podeszła i zaczęła go szarpać za fafle, bo chciała żeby się na nią rzucił i został zdyskwalifikowany :/
      Ale no cóż, trzeba się trzymać tej jaśniejszej strony!

      Usuń
    2. Och, jak miło zobaczyć kogoś z "branży". Sama wystawiałam psa z większej rasy i tam już nie było takiej rywalizacji. Ale może dlatego, że duże szwajcarskie psy pasterskie nie są zbyt popularne i jeszcze jest ich stosunkowo mało w Polsce. A jak jest w malamutach? Hodowcy też się między sobą ścigają? W yorkach niestety nie raz zdarzyło się tak, że ktoś komuś otruł psa... Rywalizacja jaka tam panuje jest czasem nie do ogarnięcia ludzkim umysłem, dlatego ja trzymam się od tego z daleka. ;)

      Usuń
    3. W Malamutach też rywalizacja jest niestety duża. Kiedyś na wystawie pewien wystawca ciągle z nami przegrywał i w końcu wkurzony zaczął podbiegać do naszego psa bardzo blisko. W zamierzeniu nasz pies miał się odwracać i rzucać przez miał zostać zdyskwalifikowany,a w rezultacie pies tych którzy wbiegali w nas się rzucił. Nasz pies teraz jest bardzo agresywny do innych dużych psów, a ich rzuca się nawet na ich sukę w domu :/ Psy pasterskie ogólnie wydają mi się u nas dość rzadkie, jednak kiedy przyjdzie na nie moda to się martw :') Wiem z własnego doświadczenia, kiedy malamutów było w ringu po 30 nawet, a tu często jest 1 w całej rasie albo w ogóle :/

      Usuń
    4. Aż przykro się coś takiego czyta. Dla niektórych niestety liczy się tylko wygrana, nie zdrowie psychiczne psa. W ogóle, moim zdaniem związek kynologiczny to niestety same układy, ale nie mamy w Polsce lepszej organizacji, dlatego jesteśmy na ten ZKwP skazani.
      Szczerze mówiąc myślałam, że takie cyrki rozgrywają się głównie przy psach małych ras. Yorki, maltańczyki i chichuachuy łatwo wychować, są małe i nie zabierają wiele miejsca. No i jest na nie bardzo duży popyt, a wiadomo popyt=kasa. Ale jak widzę, tyczy się to wszystkich psów. Wstyd, że wyjście na ring dla wielu ludzi nie może być tylko zwykłą zabawą.

      Usuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.