Rozdział 5. Ułamek sekundy
- Ja pierdolę, zabiję go, kurwa! – zasyczał wysoki rudzielec, chodząc w kółko; od jednej ściany garażu, do drugiej. Mateusz westchnął, wyciągając się na obdrapanej kanapie. Wiedział, że Krzychu się spóźni. W końcu on jako jedyny z ich czwórki miał rodzinę. Co prawda to tylko żona w ciąży (która, tak nawiasem, niedługo urodzi), ale musiał tę żonę utrzymywać. Dlatego łapał się każdej możliwej pracy.
- Daj spokój, Rudy – mruknął Kędzior, dając krótki, popisowy numer na swojej perkusji. – Zacznijmy bez niego – wzruszył ramionami, odgarniając swoje kręcone, przydługie włosy.
- Ta, bez gitary prowadzącej – mruknął Mateusz, czując się bardzo śpiący. A mógł być dzisiaj w Przystani!
- Jak wywinie coś takiego w niedzielę, to go, kurwa, serio zabiję! Taka szansa! – warknął Rudy, przeczesując nerwowo swoje krótkie, sterczące włosy, po czym przetarł dłońmi piegowatą twarz. – Wiedziałem, że ta pizda to same kłopoty, ale ten pedał musiał jej bachora, kurwa, zrobić! - Pedały to w rowerze, nie zapominaj, że siedzę tuż obok – westchnął szatyn, wbijając wzrok w sufit garażu, który udostępniany był im przez Grzecha. Grzechu, wokalista ich małego zespołu, z reguły był człowiekiem spokojnym… Chociaż nie, on po prostu miał wszystko w głębokim poważaniu i zazwyczaj wyglądał na mocno zjaranego, chociaż Bóg Mateuszowi świadkiem, że ten w ustach tylko jeden raz miał skręta. A tak to zaprzestawał zazwyczaj na alkoholu.
Grzechu siedział obok Mateusza, podpierając głowę na ręce i przyglądając się ze znużeniem zdenerwowanemu Rudemu.
- Sorry – mruknął jasnowłosy chłopak, opadając nagle na podłogę. – Ale no, nie mówcie, że nie mam racji! Gdyby nie ta cipa, to dalej bylibyśmy zgraną grupą. Musiała się taka jedna przykleić do niego.
- Właśnie dlatego dobrze jest być gejem – szatyn błysnął zębami, co zostało skomentowanie parsknięciem ze strony Grzecha.
- Może ja też zacznę wyznawać ideologię gejów? Zero cip, zero problemów – mruknął. To był jego najdłuższy tego dnia wywód, ale za to przynajmniej zawierał – jak stwierdził Mateusz – bardzo trafne spostrzeżenie.
- Coś w tym jest, bo Mat przynajmniej chodzi na próby – stwierdził Rudy, a Kędzior zaśmiał się głośno.
- To co, przerzucamy się wszyscy na chujki? – zaproponował.
- I stworzymy gayband? – parsknął Mateusz, mając przed oczami chłopaków ubranych w lateksowe ciuszki. Już chciał coś jeszcze powiedzieć, gdy nagle drzwi, łączące garaż z resztą domu, otworzyły się, a w progu stanął niski, przypakowany facet z długimi, czarnymi włosami związanymi w kitkę.
- Zabiję, kurwa! – wydarł się Rudy, podnosząc się z podłogi. – Spóźniłeś się jebaną godzinę!
- Justyna jest w szpitalu – westchnął Krzychu, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. – W weekend ma urodzić, nie mogę zagrać na Muszli.
Rafał spoglądał na swoją żonę znad cheesburgera z McDonald's, przeżuwając powoli jego kęsy. Jak zwykle, Martyna znowu nie miała czasu na ugotowanie czegokolwiek, więc zmuszeni byli jeść to świństwo, od którego pewnie się niedługo roztyje, dostanie cholesterolu i umrze w wieku pięćdziesięciu lat, czyli właściwie bardzo niedługo.
Tak, rozmowa z tym Supermanem jeszcze bardziej go przybiła. Dzieciak, tak jak każdy w jego wieku, ma plany na przyszłość. Zainteresowania i pasje… a on? On nigdy nie posiadał żadnych zainteresowań, od zawsze był nudny.
A teraz na dodatek jest jeszcze stary. Stary i nudny, może być coś gorszego? Och, no i oczywiście jest gejem z żoną, cudowne życie, nie ma co.
- To mamy jakieś plany na dzisiejszy wieczór? – odezwała się szatynka, wsuwając do ust kawałek pomidora z sałatki. – Może wybierzemy się do kina?
Mężczyzna przełknął powoli to, co miał w ustach, zastanawiając się jeszcze, czy to, co chce zrobić, jest aby na pewno dobrym pomysłem.
- No właśnie, bo jest problem – mruknął z ociąganiem, zgniatając papierek po cheesburgerze. Martyna spojrzała na niego zdziwiona, dalej jedząc. – Gracjan chciał, abym dzisiaj… do niego przyjechał. Bo ma problemy z… księgowością – powiedział pokrętnie, samemu gubiąc się w swoich słowach. Ale jego żona najwidoczniej tego nie zauważyła. Potaknęła jedynie, zawiedziona, wsuwając do ust kawałek kapusty pekińskiej.
- No trudno, to może pójdziemy jutro – westchnęła.
- Nie wiem czy wrócę dzisiaj na noc do domu – dodał jeszcze. – Wiesz, szef Gracjana zrzuca zawsze wszystko na niego… No i wiesz też, że Gracjan lubi odkładać wszystko na ostatnią chwilę i tym razem trochę się tego uzbierało – wzruszył ramionami, sięgając po frytki. Im dalej brnął w to kłamstwo, tym było mu coraz łatwiej… Zresztą tak było zawsze. W większość swoich kłamstw zaczął już nawet sam wierzyć, bo tak długo je powtarzał.
- No to w końcu twój brat – pokiwała głową ze zrozumieniem. – To jutro wieczorem wybierzemy się do kina, co? A później można będzie znowu spróbować. Obliczyłam, że jutro będzie najlepszy dzień – uśmiechnęła się sama do siebie, a Rafał jęknął w duchu. – A w niedzielę mamusia znowu zaprosiła nas na obiad, bo stwierdziła, że jesteśmy za chudzi – pokręciła z niedowierzaniem głową.
Rafał westchnął, biorąc kilka frytek i wkładając je sobie do ust. Przynajmniej dzisiaj będzie miał czas dla siebie… Uśmiechnął się pod nosem, gdy przełknął to wszystko. Już nie mógł doczekać się wieczora.
- Musimy kogoś znaleźć – mruknął Rudy, kręcąc się bezsensownie po garażu. – I to szybko znaleźć – powtarzał. – Mat, a ty nie mógłbyś przejąć gitary rytmicznej? – spojrzał na szatyna z nadzieją.
- Ja? – zdziwił się chłopak, aż unosząc brwi. – No co ty – parsknął, mając nadzieję, że kumpel żartuje. Kompletnie nie nadawał się do tej roli! – Ja i prowadząca? Pomyliłeś adresy – pokręcił głową.
- Ale to w sumie dobry pomysł – wtrącił nagle Kędzior, który od dłużej chwili milczał. – Nadajesz się do tego, zawsze wiedziałem, że Krzychu jest nam zbędny. Nie grał jakoś powalająco – wzruszył ramionami. – Trochę prób, a będzie dobrze – potaknął, zupełnie jakby w to wierzył. Zupełnie, jakby mieli jeszcze cały miesiąc, a nie niecałe dwa dni!
- I jak ja to niby zrobię? To już w niedzielę – pokręcił głową, zupełnie nie mogąc sobie tego wyobrazić. – Mogę spróbować, ale jak coś nie wyjdzie, to nie zwalajcie winy na mnie.
- No jasne. Tu winę akurat ma Krzychu i ta jego pizda w ciąży – burknął Rudy, sięgając po swój bas. – Lepiej zabierzmy się do pracy.
Wsunął na nogi czarne buty, spoglądając jeszcze przelotnie w lustro. Nie wyszykował się jakoś szczególnie, bo nie chciał, żeby Martyna nabrała podejrzeń. Był w zwykłym, ciemnoszarym T-shircie i równie w zwykłych (choć najlepszych, jakie posiadał) ciemnych dżinsach.
Westchnął, zakładając kurtkę. Trochę się właściwie denerwował i nadal nie był pewny, czy to dobry pomysł. W końcu tylu facetów w jednym miejscu o tej samej orientacji, co jego…
- Wychodzę – powiedział w głąb mieszkania do żony, po czym otworzył drzwi, biorąc jeszcze jeden uspokajający oddech. Przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz podniecenia, który nie był u niego częstym zjawiskiem. Czuł się podobnie, jak przed kilkunastoma laty, gdy miał się spotkać z Marcinem.
Rozejrzał się po klubie, taksując wzrokiem co niektórych przystojniejszych mężczyzn. Serce cały czas kołatało mu w piersi. Wiedział, że nie powinien tu być, ale mimo wszystko to podniecenie, które towarzyszyło mu przy wyjściu, w ogóle go nie opuszczało.
Podszedł do baru, zamawiając piwo, po czym odwrócił się w stronę parkietu, podziwiając jakiegoś faceta tańczącego bez koszulki i ocierającego się o niego chłopaka. Tak, chłopaka, bo ten dzieciak nie mógł mieć więcej niż dziewiętnaście lat. Mały, drobny, chudy, nic ciekawego.
- Cześć – usłyszał koło ucha jakiś niski głos. Aż przeszły go niekontrolowane, ale przyjemne dreszcze, które jednak szybko odeszły w zapomnienie, gdy tylko spojrzał na osobę, która go zaczepiła. Strasznie wysoki, ale szczupły chłopak z twarzą ni to jeszcze dziecięcą, ni to już męską, ubrany w cholernie obcisłe ubrania. I pomalowany.
Tym razem przeszedł go dreszcz obrzydzenia.
Jak facet może się malować?! Jak FACET może robić z siebie babo-chłopa? Albo jedno, albo drugie, a nie pół na pół.
- Um, cześć – powiedział od niechcenia, odwracając się bardziej w stronę parkietu i dalej popijając piwo. No tak, co on sobie myślał? Że w tej całej Przystani znajdzie facetów przepełnionych testosteronem, niczym z najgorętszych filmów porno? Do cholery, takich to on może sobie szukać na zachodzie, a nie w Polsce. I to jeszcze w Bydgoszczy…
Chłopak rzucił mu jeszcze urażone spojrzenie, po czym zrezygnował z próby poderwania go, odchodząc, na co Rafał aż odetchnął z ulgą. Dalej rozglądał się po klubie, ale zaczynał czuć się coraz bardziej nieswojo, gdy wciąż natrafiał spojrzeniem na chłopaków przypominających tego, który go zaczepił.
Może ten klub to nie było miejsce dla niego? Może naprawdę nie powinien tu przychodzić? Wszyscy tak bardzo obnosili się ze swoją orientacją, jedno spojrzenie na ich ubiór, a już się wiedziało…
Nagle jednak wypatrzył w tłumie chłopaka w miarę wysokiego i co najważniejsze – normalnie ubranego. Nie był jakimś bóstwem, ot zwyczajny chłopak, na oko po dwudziestce piątce.
Obserwowany przez niego chłopak w pewnym momencie podniósł spojrzenie, również przyglądając się Rafałowi, po czym uśmiechnął się nieco nieśmiało. Zaczął przepychać się przez parkiet, stając przed brunetem, który, żeby ukryć swoją nerwowość, popijał co chwilę piwo.
- Jesteś tu nowy, nie? – zapytał nieznajomy, uśmiechając się teraz pewniej i prezentując swoje, nie do końca idealnie równe, zęby.
Rafał potaknął, odstawiając pusty kufel na blat. I co miał teraz robić? O czym gadać?! Nigdy nie znajdował się w takiej sytuacji. Gdy był jeszcze z Marcinem, nie musiał nawet myśleć o tym, co za chwilę ma zrobić, bo o to wszystko martwił się były chłopak.
- To aż tak widać? – zaśmiał się nerwowo.
- Trochę – przekrzywił głowę, a brązowe loczki aż podskoczyły. Przez te włosy Rafałowi przypominał się Marcin… Chociaż Marcin był o wiele przystojniejszy. – Kuba – przedstawił się, wyciągając przed siebie rękę.
- Rafał – uścisnął jego dłoń.
- To co? – wskazał ruchem głowy w stronę łazienek. – Toaleta? – jego brwi poruszyły się sugestywnie, na co serce bruneta zareagowało szybszym biciem.
- Myślałem, że nie można…
- Bo nie można – potaknął rozbawiony. – Ale jak się jest cicho to można wszystko – parsknął. Rafał przełknął nerwowo ślinę, czując nagły przypływ podniecenia. Gdy szedł za Kubą, otaksował wzrokiem jego plecy i tyłek.
Tak… Tyłek z pewnością był świetny, a jak się później również dowiedział – był także ciasny.
Próbę skończyli równo o dwudziestej trzeciej. Nie szło im tak, jak iść powinno, ale pocieszali się, że zawsze może być gorzej.
Mateusz otulił się bardziej kurtką, podświetlając sobie telefonem rozkład jazy autobusu. Przeklął pod nosem, gdy dowiedział się, że postoi sobie jeszcze na przystanku przez dwadzieścia minut.
Co było jednak najdziwniejsze, po tych pięciu godzinach wyczerpującej pracy, wcale nie był zmęczony, a ostatnio przecież nie sypiał tyle, ile powinien. Właściwie to czuł, że mógłby jeszcze iść do klubu. Nawet, jeżeli nie jest odpowiednio ubrany, a jego fryzura pewnie jest fatalna.
Znów podszedł do rozkładu, sprawdzając, o której przyjeżdża autobus do miasta. Za pięć minut… Zagryzł wargę, podejmując szybką decyzję. Co mu szkodzi? Jutro próbę rozpoczynają o trzynastej, studio jest zamknięte… Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się trochę rozerwał.
Już po chwili podjechał jego transport. Usiadł pod oknem, dostrzegając, że prócz niego w środku znajduje się jeszcze jakaś starsza pani i typowy „dresik”. Westchnął ciężko. Miał tylko nadzieję, że nie będzie kontroli, bo zapomniał doładować sobie kartę miejską. Tak już od połowy miesiąca jeździł za darmo, żerując na swoim szczęściu.
Podał kobiecie swoją kurtkę, zabierając numerek i wciskając go do kieszeni. Już tu, w szatni, słychać było głośne basy dyskotekowej muzyki. Nie był jej fanem, wolał trochę ostrzejsze brzmienia, ale sam klimat Przystani bardzo mu się podobał. Tylu facetów (nawet jeżeli połowa z nich to typowe ciotki) w jednym miejscu.
Ruszył do wejścia, uśmiechając się pod nosem. Przekroczył próg dwuskrzydłowych, szeroko otwartych drzwi, wymijając jakiegoś wysokiego mężczyznę. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały, a Mateusz przez ten ułamek sekundy ocenił jego twarz. Lekki, króciutki wąsik nad ustami i równie krótko przystrzyżona bródka. Do tego ten kilkudniowy zarost otaczający jego usta i pokrywający policzki. Dawno takiego faceta nie widział! Nie, wróć! Widział, ale nie w Przystani, bo do Przystani chodzili tylko wycackani kolesie z idealnie przystrzyżonymi bródkami albo w ogóle gładziutko ogoleni. Z idealnymi fryzurami, z idealnym ubiorem…
Gdy mężczyzna go wyminął, szatyn aż obejrzał się za siebie. Jakie było jego zdziwienie, gdy brunet zrobił to samo.
Mateusz uśmiechnął się lekko, mrugając do niego. Ale ten zaraz się odwrócił i poszedł w stronę szatni.
Chłopak westchnął, ruszając do baru. Gdyby spotkał takiego faceta na ulicy, od razu pomyślałby, że jest hetero. Nawet przez myśl nie przeszłoby mu, że może jest inaczej. Może i był dosyć szczupły, ale te niechlujne, przydługie włosy, zarost… Od zawsze go to podniecało.
W klubie był tylko jeden facet (tak nawiasem mówiąc - marzenie każdego geja), przypominający tamtego mężczyznę. Sebastian… Chociaż nie, nawet Sebastian ma w sobie więcej z homo niż tamten brunet. Nawet, jeżeli był lepiej zbudowany, z szerszą szczęką.
Westchnął. Jak on by chciał mieć takiego mężczyznę… A nie, wypucowanego i idealnie gładziutkiego (w każdym miejscu!) gejka.
Widzę, że masz ostatnio przypływ weny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pani Kitsune, można tak powiedzieć. I korzystam z tego ile mogę ;).
OdpowiedzUsuńAkcja się rozkręca... jeżeli dobrze zrozumiałam :p to chłopacy w końcu się zobaczyli, jeszcze nie znają swojej tożsamości al eto pewnie nie potrwa za długo. Czekam na ich spotkanie! Weny!
OdpowiedzUsuń`Dream, słonko ty moje, wena wraca z baletów, nie? Rozdział boski, zresztą jak wszystkie ^^
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić... Hmm... Boskie,śliczne,fantastyczne,nadzwyczajne, wspaniałe, niezwykłe, doskonałe, świetne, rewelacyjne, bardzo dobre, znakomite, zdumiewające, niesamowite, zadziwiające, fenomenalne, wyjątkowe... Jednym słowem zaje**ste ^^ Czekam na kolejną ;]
Dużo weny życzę ^^
Buziaki <3
Cieszę, że nowy rozdział jest tak szybko, szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego... niezwykle miłe zaskoczenie :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze... to jestem dumna z Rafała, że postanowił jednak iść do Przystani. Mam nadzieję, że choć to był pierwszy, to jednak nie ostatni raz. ^^
Jeszcze jedno co mnie "poraziło" w tym rozdziale to przekonanie, że nie lubię i z pewnością nie polubię Martyny... Nie chodzi nawet o to, że "usidliła" Rafała, w końcu są i normalne kobiety... Nie lubię po prostu ludzi, którzy robią tak żeby było po ich myśli i nie uwzględniają zdania innych... Albo "lecą" ze skargą do mamusi, gdy coś nie jest po ich myśli... wrrr.
Pzdr i życzę mnóstwa weny, jeżeli chodzi o to opowiadanie :)
Ps. A tak z innej beczki, czy mogłabyś mi zdradzić, jak planowałaś zakończyć "Dżunglę"? Wiem, że temat zapewne stary i w ogóle, ale jestem strasznie ciekawa...
Rin, bardzo dziękuję za komentarz :). A co do Dżungli(wciąż nie wierzę, że tak mogłam nazwać opowiadanie!), to powiem Ci, że niezbyt pamiętam. Wiem tylko tyle, że miał być happy end. I to taki baaardzo szczęśliwy, że Paul leci z Nico do Stanów. Z perspektywy czasu stwierdzam, że to najgłupsze zakończenie jakie tylko mogłam wymyślić xD.
OdpowiedzUsuńOK, powoli zaczynam się wkręcać. Toż to borskie! :D
OdpowiedzUsuńJakoś... nie przepadam za Martyną. Po prostu. Za to Grzesiek rozkochał mnie w sobie od pierwszego przeczytania. Uwielbiam takich zblazowanych gości xD
Pięknie, ładnie, tylko jedna rzecz mnie zastanawia: tu Rafał tak boi się/ma opory, by okłamać Martynę, a tu bzyka się z pierwszym lepszym z klubu. Jakoś tak mi to dziwnie się wszystko komponuje, zważywszy na to, jakim stara się być "przykładnym mężem". Zdaję sobię sprawę, że hamulce mogły mu puścić, ale, bo ja wiem, tak szybko?
Wena i pomysłów :D
Maeva, Rafcio jest dziwnym facetem ;D. Nie chce jej skrzywdzić, ale chce wreszcie być sobą. W końcu chował się ponad dziesięć lat :).
OdpowiedzUsuńSuper! po przerwie zaglądam a tu proszę- dwa rozdziały słoneczka:)bardzo mnie cieszy twój napad weny, zwłaszcza że ta historia szczególnie mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńRafał, niby taka maruda i zrzęda ale jednak zaczyna coś działać - i bardzo dobrze! niech sie uwolni w końcu od tej okropnej baby!do tej pory Martyna nie wydawała mi sie taka straszna- ale jak obudziła go rano żeby zabrał spodnie.. koniec! zgiń przepadnij maro nieczysta!
Rafał i Mateusz*.*
oby wen Cię nie opuszczał:D
Właśnie, co do "Dżungli" dołączam się do Rin. Też mi ostatnio tak po głowie chodziło :33
OdpowiedzUsuńRafał, lubię go. Coraz bardziej. Odważył się w końcu wyjść do klubu i jeszcze bardziej okłamać Martynę. Babka paskudna, nawet gotować nie potrafi. Co to za kobieta? Pfffff...
Mryryry. Pisz dalej, wena życzę jeszcze więcej.
Rozumiem, że to ich pierwsze, kilku-sekundowe spotkanie xD
OdpowiedzUsuńNo nie mogę się doczekać aż się akcja rozkręci na dobre :D
Pozdraiwam, Ana-chan
Wybacz, ale mam wrażenie, że ciągle gdzieś mi tu zajeżdża Queer as Folk. Filip x Gracjan = Mike & Ben, tylko od innej strony, Rafał & Mateusz = Brian&Justin tez od innej strony. Konflikt Sebastiana z Adamem - jak ostatni sezon QaF - Brian i ten nowy blondyn, co przejął jego pozycje.
OdpowiedzUsuńAnonimowy, cóż. Ja nie widzę podobieństwa Rafała i Mateusza do Briana i Justina. Ale jakby to zrobić na siłę, to wszystko się da ;).
OdpowiedzUsuńNo, uśmiałam się trochę, chociaż humor nadal mi się nie poprawił, ale przynajmniej mam pretekst, żeby się udzielić, to się udzielam, co mi szkodzi ;)
OdpowiedzUsuńAnonimie, twoja wyobraźnia naprawdę mnie powaliła. Mogłabyś (mógłbyś?) mi jej użyczyć, bo ostatnio słabo u mnie z inwencją twórczą? A sądzę, że z twoją pomysłowością zwojowałabym rynek opowiadań typu slash.
Zresztą! Sama (sam?) też coś napisz, po komentarzu widzę, że mogłabyś (mógłbyś?) być całkiem niezła (niezły?).
Nie wciskaj wszędzie swoich teorii spiskowych.
Miło się czytało ten rozdział :D Podoba mi się to, że w życiu Rafała coś zaczyna się dziać.
OdpowiedzUsuńAkurat muszę szczerze przyznać, że to on mnie tak interesuje przede wszystkim w tym opowiadaniu :D Jego życie jest pomerdane przez pokręcone :D kolokwialnie mówiąc hihi
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Dziękuję ;D
OdpowiedzUsuńŁoj :/ Dlaczego przy końcu się nie spotkali? *płacze*
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle boski, mam nadzieję, że następny będzie szybko.
Ale ale ale gładkosc w każdym miejscu jest wrecz wskazana !!! XD Luuuubię bardzo to opowiadanko : D Baaaaardzo bardzo <3
OdpowiedzUsuńOjej na końcu to było jak w filmie i aż mnie dreszcz przeszył jak tak wyminęli się i wymienili spojrzenia mrrrr ... Ależ to absurdalne zważywszy na fakt, że przecież oni się znają. Aż ma się ochotę złapać Mateusza i krzyczeć na niego, że to przecież jego Nienasycony! xD
OdpowiedzUsuńAle niezmiernie mi się podoba to odkrywanie dawnego faceta Rafała, a jego stawia w takiej smutnej pozycji.
A Martyny mi żal. Biedna będzie jak odkryje jak ją Rafał okłamywał ale pewnie to wina ojca, który zapewne zmusił go do wyzbycia się jego prawdziwej orientacji. Ech że też ludzie są tak egoistyczni i głupi wierząc, że coś co jest częścią nas nie można zmienić a tym bardziej narzucić coś przeciwnego. A przecież przez to tylko cierpią i oni i ludzie mu bliscy :(
Kohaku
jak ty niesamowicie piszesz!!!! niektórych blogów nie da się czytać, tyle tam błędów i sztucznych scen a u ciebie nie ma tego wcale. Jestem pod ogromnym wrażeniem
OdpowiedzUsuńDream, tę historię czyta się z przyjemnością. Realni ludzie, czasem niesympatyczni (jak to w życiu!), z autentycznymi problemami. Tak trzymaj.
OdpowiedzUsuń@curseoftheblood: miło, że ktoś z komentujących zauważył wreszcie problem Martyny. Facet ją oszukuje od kilkunastu lat, dziecka z nią mieć nie chce (a u kobiet, niestety, to hormony często robią swoje i nic się na to nie poradzi). Nie widzę w ogóle w tej bieduli nic złego. Przypuszczam, że gdybym żyła z człowiekiem, który w taki sposób zbywałby mnie półsłówkami i unikał konfrontacji, to też bym pewnie nie była za miła dla niego. Bo i dlaczego właściwie? A sprawa budzenia o świcie, żeby mąż sprzątnął spodnie... Powiem tylko: dziewczyny, pomieszkajcie z kimś dłużej niż pięć lat, a same zobaczycie, że w końcu będziecie dostawać szału na widok porozrzucanej po domu garderoby. Gwarantuję, że zrozumiecie Martynę w pełni. :)
Poza tym zwróciłam właśnie uwagę, że M. opisywana jest z punktu widzenia Rafała, więc nic dziwnego, że staje się postacią "negatywną". A my łapiemy się na ten chwyt. Gratulacje za udaną manipulację czytelnikiem, Dream. :)
Morrigan, dziękuję bardzo za komentarz :). Co do Martyny, to racja. Opisywana jest z perspektywy Rafała, nawet jeżeli narracja jest trzecioosobowa.
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga od dłuższego czasu. Wypowiadałam się już kilka razy pod ZrZ. Po raz pierwszy piszę tutaj.
OdpowiedzUsuńSzCh jest ciekawym tekstem. Postacie nie są powierzchowne, a przynajmniej widzę, że starasz się nadać im jakąś głębię. A to się ceni. Jest jednak kilka rzeczy, które mnie denerwują. Po pierwsze - skoro jest to blog, na którym publikujesz opowiadania o tematyce yaoistycznej, a tym samym masz czytelników, którzy poniekąd orientują się w temacie... dlaczego kopiujesz wiernie stereotypy, które panują wśród polskiego społeczeństwa? Opis mężczyzn w "Przystani" całkowicie mnie zniesmaczył. Zdaję sobie sprawę, że wśród homoseksualistów są tacy, którzy wyglądają jakby nie byli pewni swojej płci (mówię o makijażu, ciuchach etc.), ale spora większość jest/wygląda zwyczajnie. Mijając ich na ulicy, nigdy nie domyślilibyśmy się, że mogą być "homo", gdyby np. sami nam tego nie powiedzieli lub demonstracyjnie nie okazali. Mam nadzieję, że Twoje opisy są specjalnym zabiegiem, poprzez który chcesz wykazać kontrast dla innych bohaterów. Miło jednak by było, gdybyś z tym za bardzo nie przesadziła ;]
Inna sprawa, która mnie mocniej "zabolała"... Gitara RYTMICZNA, nie 'rytmizująca'. Każdy, kto czyta taki tekst, a zna się na muzyce/gra na instrumencie, w tym momencie załamuje ręce z rozpaczy ^^" Rozumiem, że podczas pisania tekstów często korzystamy z rzeczy, o których wcześniej nie mieliśmy zielonego pojęcia, ale... Istnieje wujek google i ciocia Wikipedia ;]
Ostatnia uwaga, ale to tylko już mój mały problem - pojawia się trochę za dużo postaci. Nie mogę za nimi wszystkimi nadążyć xD
Pozdrawiam i weny życzę,
~Arai
Arai, wiem, że nie po każdym homoseksualiście widać jego orientację, ale uwierz, że ci, którzy chodzą do Przystani bardzo często trochę bardziej się z nią obnoszą.
OdpowiedzUsuńAle czemu bycie homo musi od razu oznaczać maniakalne dbanie o wygląd, a bycie hetero - zaniedbanie? Jasne, że nikt nie przyjdzie do klubu w przepoconym podkoszulku i z brudnymi włosami, ale nie wierzę, żeby wśród wszystkich tych facetów nie znalazł się ani jeden, który zwyczajnie lubi być "niewygładzony". A to zdanie - "Jak on by chciał mieć takiego mężczyznę… A nie, wypucowanego i idealnie gładziutkiego (w każdym miejscu!) gejka." - to już stereotyp w całej pełni.
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się też coś, co występuje w twoich opowiadaniach – pogarda wobec wszystkich facetów, którzy wyglądają mniej męsko. Rozumiem, bohaterowie takich nie lubią, ale jeśli wśród głównych postaci wszyscy z niesmakiem wyrażają się o „przegiętych ciotkach” i „babo-chłopach”, a jedyną postacią w tym typie jest Krystian, którego nawet Karol w myślach porównuje do ośmioletniej dziewczynki, to zaczyna się robić nieprzyjemnie.
Chodzi mi tylko o to, że ludzie są różni, a geje też są ludźmi. Niektórzy się „pacykują”, niektórzy malują, inni chodzą niedogoleni i z roztrzepanymi włosami – wszyscy tak samo są facetami i tak samo są homo. W tym odcinku bardzo widać brak tej różności.
Arebell
Tak, pogarda. W szczególności, że Gracjan nie jest jakimś niewiadomo jak męskim facetem. Jest szczupły i bardziej delikatny.
OdpowiedzUsuńJuż wspomniałam nie raz, że poglądy bohaterów nie odzwierciedlają moich poglądów. Nie kreuję postaci na swój wzór, jak to robią niektórzy.
Przepraszam, może źle się wyraziłam: chodzi mi o wyrażanie się z pogardą na temat bardzo niemęskich facetów. Gracjan faktycznie jest po środku i dlatego nikt nie zechciał go określić jako „przegiętą ciotkę”.
OdpowiedzUsuńNie twierdzę, że to twoje poglądy – chociaż taki wniosek mi się nasuwa po iluś tam rozdziałach, ale skoro mówisz, że nie twoje, pozostaje mi tylko uwierzyć. Po prostu taki pogląd zdaje się dominować w czytanych przeze mnie twoich tekstach, a że jest nieco nieprzyjemny, zwróciłam na to uwagę.
Arebell
Aaaa ! Trafiłem na Twój blog przez Riri ^^
OdpowiedzUsuńSkończyłem właśnie czytać " Słonce za chmurami"
Już myślę jak doprowadzisz do spotkania Rafała i Mateusza, no i oczywiście jak Rafał wybrnie od niechcianego dziecka z Martyną, która jest naciskana przez mamusię
...
Zabrzmiało trochę jak opis telenoweli ? o.o" Jeśli tak to sorry, widać, ze pisanie nie sprawia Ci specjalnych trudności, także to duży + ;)
Zapraszam do siebie na
http://esclave-de-la-lune.blogspot.com/
Jakiś czas temu nadrobiłam to opowiadanie i stwierdzam, że pomysł jest na świetny. :D
OdpowiedzUsuńCzyżby panowie się zobaczyli w tym klubie, nie wiedząc, że to jest TA osoba z netu? Jak zapamiętają ten moment, to przy pierwszym spotkaniu będą bardzo zaskoczeni.
Nienawidzę Martyny. Nich Rafał pokaże, że ma jaja, zbierze w sobie siłę i coś zrobi. Ile czasu można się tak męczyć?