W przyszłym tygodniu czeka mnie wyjazd, więc nie wiem jak to będzie z rozdziałem. O ile do poniedziałku nie dokończę Gówniarza albo McDonalda, publikacja pojawi się z lekkim opóźnieniem. Zrobię jednak co w mojej mocy, żeby któryś z rozdziałów dokończyć, przede mną luźniejszy weekend, więc może coś z tego wyniknie.
A teraz zapraszam Was na rozdział i... w sumie jestem ciekawa, jak go odbierzecie. :D I czy po przeczytaniu coś już wam w głowie zaświta/coś Was zaskoczy.
Sprawdzała Ekucbbw.
Trzech panów w łóżku – wersja bez kota
Czyjeś
ramiona oplotły go w pasie, przytrzymując w pionie, bo prawie
runąłby na podłogę. Naprawdę nie myślał, że aż tyle wypił!
Przecież kontrolował ilość wlewanej w siebie wódki, a czasem
nawet odmawiał kolejki, byleby nie skończyć właśnie tak jak
teraz. Ale dla Teodora miało to już niewielkie znaczenie, w tamtym
momencie chciał jedynie gdzieś zalec i przeczekać aż do
wytrzeźwienia.
– No
to chyba po imprezie – powiedział Andrzej, odkręcając kurek,
żeby zaraz ochlapać twarz ledwo przytomnego Teodora. – Będziesz
jeszcze wymiotować?
Pokręcił
głową, opierając cały swój ciężar ciała na umywalce. Dopiero
po chwili zdał sobie sprawę, że tym, który go trzymał, był
Rafał.
–
Może najlepiej będzie pojechać do mnie? – zapytał Rzepa,
sięgając jedną ręką po papierowe ręczniki, a drugą wciąż
obejmując Teodora w pasie. Wszyscy niczym za dotknięciem magicznej
różdżki zdawali się zapomnieć o chwilę temu odbytym
pocałunku... Chociaż, zważywszy że alkohol to bardzo zwodnicza
substancja, może rzeczywiście zapomnieli. – Mieszkam blisko, a
lepiej byłoby go nie puszczać samego – mruknął, ocierając
Kamińskiemu usta.
–
Mhm, tak chyba będzie najlepiej – stwierdził Andrzej, patrząc
jeszcze na bladego jak ściana Teodora. – Pojedziemy do Rafała,
okej? – zapytał, patrząc w jego nietrzeźwe oczy.
–
O-okej.
–
Trzymaj go – rzucił Andrzej do Rafała. – I najlepiej stań z
nim gdzieś przy wyjściu. Skoczę po kurtki i powiem chłopakom, że
się zbieramy – dodał jeszcze, już na odchodnym. Po chwili w
toalecie został jedynie słaniający się na nogach Teodor i
podtrzymujący go Rafał.
– Ale
cię siekło – powiedział, kierując się z Kamińskim do wyjścia.
– W sumie przesadziliśmy z alko. – Gdyby Teodor był odrobinę
bardziej trzeźwy, mógłby zauważyć, że wypita wódka nie była
obojętna również i Rafałowi. Masa ciała jednak zrobiła swoje,
bo przy nim, niegdyś grubiutki Teodor, wyglądał śmiesznie
szczupło. Może i nie był tak wychudzony jak Andrzej, ale Andrzej
nadrabiał wzrostem; Rafał i Teodor mierzyli prawie tyle samo, więc
porównanie ich do siebie miało więcej sensu.
–
Z-zostaw mnie – prychnął Kamiński w momencie przebłysku
trzeźwości. Spróbował odsunąć Rafała od siebie, w rezultacie
czego wylądował na ścianie i to ona uchroniła pijanego Teodora
przed upadkiem. – Ni-nie będziemy k-kumplami – dodał niczym
małe, obrażone na świat dziecko.
–
Może jak wytrzeźwiejesz, uda nam się pogadać – burknął Rzepa,
drapiąc się nerwowo po wygolonym boku głowy. – Teraz chyba nie
ma sensu.
–
Nig-nigdy nie będzie se-nsu – odpowiedział Kamiński czkając
jeszcze na koniec.
Rafał
uśmiechnął się pod nosem, patrząc na niego w stosownej
odległości. Gdyby coś się jednak stało, zawsze mógłby szybko
przysunąć się do Teodora i złapać go, nim jak długi padłby na
podłogę. Całe szczęście, Kamiński stał dzielnie oparty o
ścianę, ni to czkając, ni bekając na przemian, za każdym razem
strasząc Rafała. Bo raczej nie chciałby, aby Teo zapaskudził
podłogę klubu. W szczególności, że tuż obok czaił się
ochroniarz, zerkając na nich i jakby tylko czekając, aż wreszcie
coś wydostanie się z Teodorowego żołądka.
Ku
ogromnej uldze Rzepy, już po kilku minutach na horyzoncie pojawił
się Andrzej, niosąc ich kurtki. Ubranie siebie nie było żadnym
wyzwaniem. Problemy zaczynały się dopiero wtedy, kiedy trzeba było
ubrać Teodora.
– Ty
trzymaj, ja zakładam mu kurtkę – poinstruował Andrzej, a pijany
(a przez to uległy) Rzepa nawet nie miał zamiaru wnosić sprzeciwu.
Złapał Kamińskiego w pasie i ustawił go do pionu, podczas gdy
Wroński zabrał się za wciskanie rąk w rękawy kurtki. Gdy
wreszcie się z tym uporał, Andrzej zapiął jeszcze zamek (co wcale
nie było takie proste, sam przecież sporo dzisiaj wypił), a
później owinął Teodora szalem po sam nos. – Okej, możemy się
zwijać. Zamówimy taksę, co?
–
Jasne – powiedział Rafał i już wiedział, że to jemu przyjdzie
wtargać Teodora po tych cholernie stromych i niebezpiecznych
schodach.
***
Mieszkanie
Rafała znajdowało się w jednej z urokliwych kamienic na ulicy
Dietla. Nie zapłacili więc za podróż taksówką zbyt dużo, bo
drogę ze Sławkowskiej, przy której mieścił się Jazz Rock, do
stancji Rzepy można byłoby policzyć w kilku minutach. Za podróż
zapłacił Rafał, jako że niedawno zwolniony, a przez to kompletnie
spłukany Andrzej, nie mógł go poratować ani groszem. Teodor z
kolei wolał zasnąć z głową opartą na ramieniu Wrony, niż
myśleć o sprawach związanych z uiszczaniem opłaty. Rafał chciał
więc czy nie, musiał sięgnąć do portfela. Zrobił to nawet się
nie krzywiąc, chociaż życie i jego nie rozpieszczało – studia z
pracą naprawdę niełatwo było połączyć. Nie spał na kasie,
czasem ledwo wiązał koniec z końcem, ale już te parę złotych
przeboleje.
Wysiedli
z pojazdu, a mroźne powietrze, jakie ich owiało, przyniosło
odrobinę otrzeźwienia, którego doznał nawet Teodor. O własnych
siłach doszedł do wejścia kamienicy, jedynie przy pokonaniu
schodów potrzebował pomocy i tutaj znów oberwało się Rafałowi.
Bo większy i silniejszy, i zresztą Andrzej jest już zmęczony,
poszedłby spać. Rzepa więc nie oponował, sam chciał jak
najszybciej znaleźć się w łóżku, a dotarcie na drugie piętro w
ostateczności nie było aż takie złe.
Nie
szukał kluczy w kieszeni. Żaden z jego współlokatorów nie
zamykał drzwi wejściowych, jak już, to zamykano swoje pokoje. Bez
problemu wszedł więc do przedpokoju, w którym na podłodze walała
się cała masa butów. Mieszkanie, jak to na przedwojenną kamienicę
przystało, było naprawdę duże. Razem z Rafałem zamieszkiwało je
siedem osób, co nie raz było cholernie upierdliwe, ale jednak
niskie opłaty za pokój wynagradzały każdą niedogodność.
Teodor,
który doznał chwilowego przebłysku trzeźwości, sam zdjął z
siebie kurtkę. Rafał odebrał ją tylko i rzucił na wieszak,
prawie uginający się pod ciężarem całej masy ubrań. Kilka dni
temu Rzepa zorientował się, że zgubił gdzieś swoją ulubioną
szarą bluzę. Był niemal pewny, że gdyby przekopał wieszak,
znalazłby ją tam, wciśniętą pomiędzy płaszczami
współlokatorek.
–
Ostatnie drzwi na prawo – poinstruował Andrzeja, który złapał
Teodora za rękę i pociągnął go we wskazanym kierunku. – Ja
tylko skoczę do kuchni po wodę... i może do łazienki po miskę –
dodał jeszcze, zerkając na Teodora, którego dzisiaj naprawdę
zmiotło. Ale jakoś wcale się temu nie dziwił, kilkugodzinne picie
i ciągłe siedzenie przy stole to nic dobrego. Człowiek myśli, że
wszystko gra, póki nie wstanie, a procenty nie uderzą do głowy.
Pokój
Rafała nie był duży, ale jak to na kamienicę przystało – był
wysoki, więc i nieprzyjemnie wychłodzony. Nawet kaloryfer
zawieszony pod oknem nie dawał sobie rady z ogrzaniem go, a mróz
panujący na zewnątrz w niczym nie pomagał. To prawdziwy cud, że
Rafał cieszył się takim końskim zdrowiem.
–
Siadaj – polecił Andrzej, wskazując Teodorowi krzesło przy
małym, prowizorycznym biurku, zawalonym czym tylko się dało. O ile
Wroński był prawdziwym bałaganiarzem i nie przejmował się
porządkami, o tyle Rafał bił go ze swoim rozgardiaszem na głowę.
Z ich trio jedynie Teodor dbał o przestrzeń osobistą, chociaż i
tak nie raz mama wyzywała go od syfiarzy. Można więc zaryzykować
stwierdzenie, że w swoim trójkącie nieporządku odnaleźli się
idealnie.
Gdy
Kamiński już bezpiecznie klapnął pośladkami na krzesło, Andrzej
zabrał się do zrzucania wszystkich niepotrzebnych rzeczy z kanapy.
Całe szczęście była naprawdę duża. Z Ikei, jak zauważył
Wroński, bo jego rodzice niedawno kupili sobie identyczną i
chwalili za przestrzeń. No i oczywiście cenę. Chociaż na trzy
osoby to mogła być jednak zbyt wąska, ale przecież Andrzej był
jak pół człowieka, a Teodor masywnością również nie grzeszył.
Jedynie Rafał wykraczał trochę ponad normę z tymi szerokimi
barami wyrobionymi poniekąd na siłowni, a poniekąd na budowie, bo
przecież musiał jakoś dorobić do studiów.
–
Okej, chyba może być – powiedział, gdy już wszystko uprzątnął.
Albo raczej pozrzucał wszystko na podłogę, a później zagarnął nogą pod ścianę, żeby można było się swobodnie poruszać po
pokoju. – A jak tam u ciebie? Wszystko okej? – zapytał. Nim
jednak Teodor zdążył cokolwiek odpowiedzieć, drzwi do
pomieszczenia otworzyły się.
– Mam
miskę. Na wszelki wypadek. I wodę – poinformował Rafał już od
progu i postawił wszystko tuż przy łóżku. – Z nim wszystko
okej? – zapytał, zerkając jeszcze na bladego jak ściana Teodora.
–
O-okej – wymamrotał sam zainteresowany.
–
Dobra, to co? Lecimy w kimę? – zapytał Rzepa i jeszcze zerknął
na łóżko, nie potrafiąc się nie skrzywić; zdecydowanie nie zapowiadało się na przyjemną noc. Trzech facetów w jednym łóżku to
zdecydowanie zbyt wiele.
***
–
Dobierzcie się w pary – ogłosił swoim mocnym barytonem Osmański,
stając za kamiennym blatem stołu w pracowni chemicznej. – Tylko
szybko, nie mamy całego dnia – dodał z lekkim zniecierpliwieniem,
kiedy po klasie rozniosły się szumy.
Teodor
niechętnie popatrzył na puste miejsce tuż obok siebie. Już nie
tylko spędzał z Andrzejem przerwy, ale czasem też siadali ze sobą
na lekcjach. Pech jednak chciał, że Wroński leżał właśnie w
domu z wysoką gorączką, skazując Teodora na samotność. Bo
Kamiński przecież nie miał żadnych innych przyjaciół.
–
Teodor, a do ciebie to list mam wysłać? – zapytał chemik, jak
zwykle kąśliwie. Osman słynął ze swojego trudnego charakteru i
poważnego podejścia do przedmiotu. Nawet Teodor, który zazwyczaj
lubił wszystkich nauczycieli, nie potrafił polubić Osmana. Nic
więc dziwnego, że jego nazwisko zostało szybko przerobione przez
uczniów i w rezultacie wszyscy po cichu wołali na niego SS-man. –
Rozejrzyj się za kimś, chyba że wolisz robić zadanie sam.
Nieco
wystraszone spojrzenie Teodora ponownie powędrowało po klasie, a on
zdusił w sobie odpowiedź, że tak – naprawdę chciałby pracować
w pojedynkę. Wiedział jednak, że Osman (czy też, jak kto woli,
SS-man) zadawał bardzo trudne prace, którym nierzadko trudno było
sprostać samemu. A chemia zdecydowanie nie należała do ulubionych
przedmiotów Kamińskiego, nie był więc na tyle odważny, aby
podjąć wyzwanie.
–
Rzepa! Co ty tam tak z tyłu się ukrywasz? – Teodor, chociaż
słowa nie były skierowane do niego, drgnął nerwowo na krześle i
ukradkiem popatrzył na drugi koniec klasy, gdzie na blacie ławki
leżał rozpłaszczony Rafał. Dopiero po słowach Osmańskiego
wyprostował się i jakoś tak dziwnie przybity, zupełnie jak nie
Rzepa, wzruszył ramionami.
– Nie
mam pary – powiedział jakby nigdy nic.
– To
ja ci mam szukać? – Grube, przyprószone już siwizną brwi Osmana
zmarszczyły się. – Nie rób sobie jaj, chłopcze. Kolejna jedynka
na pewno ci się nie przysłuży – dodał z uśmieszkiem delikatnie
trącącym sadyzmem. SS-man już jakoś w pierwszej klasie na cel
obrał sobie Rzepę. Teodor sam nie wiedział, jakim cudem Rafałowi
udawało się za każdym razem zdawać. Musiał być na tyle głupi,
że i Osman ostatecznie się nad nim litował, albo... Albo może
Rzepa coś tam jednak z tej chemii umiał?
Rafał
westchnął ciężko, niczym największy cierpiętnik świata, i
jakby od niechcenia wstał, głośno szurając przy tym krzesłem.
– Ta
jest – burknął, zaczynając rozglądać się po sali. Kiedy małe
oczka Rafała spotkały się z nieco wystraszonymi oczami Teodora, na
twarzy tego pierwszego pojawił się szeroki uśmiech. – Kamiński,
co tak siedzisz? No chodźże do mnie. – Teodora zalała fala
gorąca i to wcale nie takiego przyjemnego, które odczuwał
zazwyczaj przy Andrzeju i które ogarniało go również wieczorami,
kiedy to także miał Andrzeja przed oczami, ale już w znacznie
bardziej erotycznym wydaniu. Teraz Teodor po prostu się bał.
–
Kamiński, naprawdę nie chcę tracić więcej czasu – ostrzegł
Osmański, patrząc na Teodora ponaglającym wzrokiem, niedającym
żadnych złudzeń co do tego, że pozwoliłby mu dalej tkwić w
swojej bezpiecznej ławce.
Chciał
czy nie, podniósł się, zagarnął podręcznik, długopis i zeszyt,
żeby zaraz z miną skazańca ruszyć w stronę ostatniej ławki.
Szeroki uśmiech, jaki cały czas tkwił na twarzy Rzepy, wcale go
nie pocieszał.
–
Dobrze, skoro już zdołaliście stawić czoła temu jakże trudnemu
zdaniu, przejdźmy do tematu lekcji – to mówiąc, Osman odwrócił
się do tablicy z kredą w ręku, a w międzyczasie Teodor przysiadł
na krześle obok Rzepy. – Węglowodany nienasycone, a dokładniej
alkieny i alkiny, czyli to, o czym wspominałem na ostatnich
zajęciach.
–
Zaraz na zawał padniesz, Tedek – rzucił cicho Rafał, ale Teodor
nawet na niego nie spojrzał, tylko otworzył zeszyt i zanotował w
nim temat. – Ale ci się te świńskie łapki trzęsą – dodał,
nie dając za wygraną i nie pozwalając Teodorowi tak szybko siebie
zignorować.
–
M-m-mu-usisz? – zapytał Teodor z zaciśniętym od nerwów gardłem.
– Co
tam mamroczesz? – Teatralnym ruchem przyłożył rękę do ucha,
udając, że próbuje go dosłyszeć i zrozumieć. – Możesz
wyraźniej?
Teodor
już prawie palił się na swoim krześle z nerwów, ale udawał, że
go Rzepa nie interesuje. Całą swoją uwagę usiłował skupić na
nauczycielu objaśniającym klasie zadania. Wreszcie też i Rzepa
zamilkł, zniechęcony brakiem reakcji Teodora. Oparł ze znużeniem
głowę na dłoni, patrząc ze znużeniem na Osmana i sprawiając
jednocześnie wrażenie ucznia puszczającego każde słowo
nauczyciela mimo uszu. Kamiński nie łudził się więc, że Rafał
w czymkolwiek mu dzisiaj pomoże. Pewnie cała robota spadnie mu na
barki, a Rzepa zgarnie sobie jedynie ocenę. Gdy więc Osman kazał
im zaczynać, od razu sięgnął po podręcznik, nawet nie zerkając
na Rafała. Ten jednak nagle pochylił się nad jego ramieniem,
zaglądając do książki. Teodor momentalnie poczuł paraliżujący
dyskomfort; na kilka chwil zamarł w bezruchu, jakby oczekując ataku
ze strony Rzepy. Sekundy mijały, a Rafał ani go zaczepnie nie
popchnął, ani się nie odsunął.
–
Aha, okej – zamruczał Rzepa w pewnej chwili, wyrywając Teodora z
transu nerwowego oczekiwania. – SS-man jak zwykle poleciał po
bandzie z zadaniami – stwierdził i otworzył swój zeszyt. Teodor
mógł dojrzeć, że, o dziwo, jakieś notatki tam były. Marne bo
marne, koślawo pozapisywane i ozdobione krzywymi obrazkami postaci
po bokach, które zapewne były wynikiem lekcyjnej nudy, jednak Rafał
tak całkiem nie olewał chemii. – Weź się za pierwsze. Za chuja
pana nie dam rady ogarnąć, a ty, kujonku, powinieneś sobie
poradzić. Ja biorę drugie – stwierdził jeszcze i wywołując u
Teodora kolejną falę zdziwienia, zabrał się do próby rozwiązania
ćwiczenia. Teodor, nie chcąc więcej zwracać na siebie uwagi, też
sięgnął do zeszytu.
Skoro
Rafał mu pomagał, to chyba dobrze, prawda? Nie miał co się dłużej
nad tym zastanawiać, w szczególności, że do końca lekcji nie
zostało zbyt dużo czasu.
I
chociaż do końca nie wierzył, że Rafał naprawdę stanie na
wysokości zadania – zrobił to. Może SS-man znajdzie później
kilka błędów, może i obniży im za to ocenę, ale... przynajmniej
Rzepa coś zrobił, a nie żerował na pracy Teodora.
Wraz z
dzwonkiem cała sielanka lekcji szybko dobiegła końca. Rafał nie
byłby sobą, gdyby nie rzucił w stronę Kamińskiego kilku wrednych
komentarzy, a Kamiński nie byłby Kamińskim, gdyby nie skulił się
w sobie i nie przyjął obelg ze spuszczonym wzrokiem. Wszystko więc
wróciło do normy.
***
Andrzej
nie będzie spał w środku. Środek to najgorsze miejsce, więc z
jakiej racji miałby tam niby spać?
Z
brzegu tym bardziej nie chciał, trzech facetów w jednym łóżku to
już trochę tłok, tylko czekać, aż jakiś przewróci się na bok,
popchnie tego drugiego, a ostatni zleci na podłogę. Andrzej
zdecydowanie nie miał zamiaru narażać swoich jakże cennych
czterech liter na bolesne spotkanie z podłogą.
– No
i co? Ja mam spać w środku? – zapytał z niechęcią Rzepa,
przyglądając się, jak Andrzej taszczy już-prawie-zwłoki Teodora
w stronę łóżka.
– Nie
no, nasza pijaczyna będzie – powiedział jakby nigdy nic, sadzając
wpół śpiącego Kamińskiego. Niczym dobra opiekunka ukląkł przed
nim, żeby zdjąć mu buty, czemu Rzepa przyglądał się z
odległości zaledwie metra. Szczupłe palce szybko rozplątały
supeł sznurowadeł, żeby zaraz ściągnąć ze stopy ciężkiego
trapera, a później tak samo zrobić z drugim. – Spodnie też? –
zastanowił się na głos, jednak tutaj wkroczył Teodor.
–
N-nie – wybełkotał.
–
Okej. To na łóżko, rzygańcu – dodał, a uwadze Rafała nie
umknął delikatny uśmiech, jaki pojawił się na twarzy Andrzeja.
Miał wrażenie, jakby właśnie podglądał jakieś rodzeństwo
albo... dobrze dobraną, troszczącą się o siebie parę?
– A
jak będzie znowu chciał rzygać? To co? Przeze mnie? –
zaniepokoił się jeszcze Rafał, ale widząc, że Andrzej i Teodor
już ułożyli się na kanapie, nie miał za bardzo jak oponować.
Klamka zapadła, co zdawało się zostać potwierdzone przez lekkie
pochrapywanie śpiącego Kamińskiego i przypieczętowujące nakrycie
go kołdrą przez Andrzeja. – Ej no. – Rafał zmarszczył z
niechęcią brwi. – A ja pod czym mam niby spać? – prychnął,
gdy Wroński zagarnął dla siebie i Teodora całe nakrycie.
– Coś
wymyślisz – rzucił tylko Andrzej, odwracając się przodem do
ściany. – Dobranoc.
Rafał
sapnął z rozgoryczeniem. I po co niby zaproponował nocleg u
siebie? Nie dość, że ta dwójka zabrała mu praktycznie całą
kanapę, to jeszcze skonfiskowała kołdrę. A niestety, pora roku
wcale nie zachęcała do spania bez przykrycia.
Zniechęcony
wszystkim Rafał wyszedł jedynie do przedpokoju, gdzie w dużej
szafie komandora jedna ze współlokatorek trzymała swój koc. Skoro
jemu ukradziono pierzynę, nie miał już żadnych wyrzutów sumienia
(albo to raczej alkohol w jego krwi ich nie miał), żeby podebrać
dziewczynie gruby i zapewne bardzo ciepły pled.
Wrócił
do swojego pokoju, aż na moment zatrzymując się w progu. Popatrzył
na Teodora zwróconego przodem do pleców Andrzeja, a jakieś
nieprzyjemne uczucie uderzyło w jego pierś. Momentalnie przed
oczami stanął mu pijany, lekko czerwony na twarzy Kamiński
całujący Wrońskiego w Jazz Rockowej toalecie.
Czy
Andrzej w ogóle zdawał sobie sprawę, że Teodor latał za nim jak
pies już od gimnazjum? Bo Rafał już jako nastolatek potrafił to
wyłapać, ale oczywiście nie umiał połączyć jednego z drugim.
Może to i dobrze. Gdyby młody Rzepa wiedział, że Teodor zadurzył
się w Andrzeju, na pewno wykorzystałby to przeciwko swojej
gimnazjalnej ofierze. Był małym skurwysynem, temu nie mógł
zaprzeczyć. Dręczenie Teodora sprawiało mu wtedy wręcz
sadystyczną przyjemność. Sam nie wiedział, dlaczego tak go
nienawidził, przecież Teo niczym nie zawinił. Ale to właśnie w
gimnazjum przygniotła Rafała cała masa problemów. Jedynym znanym sposobem na wyrzucenie z siebie złych emocji, była agresja.
Ułożył
się tuż obok Teodora, uprzednio gasząc światło. Odwrócił się
do niego plecami, jednocześnie modląc się w duchu, żeby
Kamińskiego nie złapały mdłości, bo wtedy naprawdę będzie mieć
przekichane. Zamknął oczy z nadzieją, że szybko uda mu się
zasnąć, niestety jednak, zaraz musiał je otworzyć, gdyż wszystko
w jego głowie zdawało się wirować. Cholera. Takie są skutki
picia wódki, powiedziałby pewnie Andrzej z tym swoim kpiącym
uśmieszkiem, gdyby teraz nie chrapał w najlepsze. Sięgnął więc
do swojego telefonu, żeby przeczekać najgorsze, a później pójść
spać bez uczucia zwanego helikopterem. Facebook okazał się być
zbawienną rozrywką, po kilku minutach bezsensownego skrolowania w
dół ogarnęła go senność. Odłożył smartfona, zamknął oczy i
odetchnął. Tym razem już nic nie wirowało. Prawie zasypiał,
kiedy poczuł za plecami ruch. Teodor odwrócił się do niego
przodem, a Rafał momentalnie się wybudził.
Będzie
rzygać?
Podać
miskę?
I wtedy
poczuł obejmujące go w pasie ręce i ciało przylegające do jego
pleców. Serce momentalnie stanęło mu w gardle, a gdzieś w
okolicach piersi jakby rozlało się coś ciepłego i jednocześnie
uzależniającego.
–
Teo? – zapytał szeptem, jednak nie dostał żadnej odpowiedzi
prócz miarowego, sennego oddechu. Przełknął ślinę, przez moment
bojąc się chociażby drgnąć. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że
ciężar obejmującego go ramienia był przyjemny. Dopiero po jakiejś
chwili (sam nie wiedział, ile to trwało), zdecydował się obrócić.
Robił to tak wolno i ostrożnie, jakby właśnie pracował przy
tykającej bombie i jakby mogła mu ona w każdej chwili wystrzelić
w twarz. Teodor jednak się nie obudził, zamruczał coś pod nosem
pijacko, odetchnął śmierdzącym alkoholem oddechem i to tyle.
Rafał wpatrzył się w jego zanurzoną w półmroku twarz. Teodor
był ładny – zdecydowanie. Może jeszcze nie przystojny, bo pomimo
dwudziestu dwóch lat, wciąż zachowywał swój młodzieńczy urok.
Jakby zatrzymał się na etapie osiemnastolatka i jakby dalsze
starzenie już go nie obejmowało. Rafał wyciągnął dłoń w
kierunku jego włosów. Chyba tylko one się nie zmieniły. Wciąż
były lekko kędzierzawe, tyle że teraz Teodor starał się je jakoś
ogarniać. Podcinał krócej boki, przez co pokręcona grzywka
opadała mu na połowę czoła. Teodor przypominał mu kogoś z show
biznesu. Jakiegoś takiego woutowanego gejowskiego piosenkarza, o
którym było głośno. Zauważył to podobieństwo już na
samym początku, gdy tylko Kamiński stanął w progu pomieszczenia
do nagrywania.
Troye
Sivan. Oczywiście Rafał nie słuchał takiej muzyki – broń Boże!
Czasem jednak wpadał na branżowe strony Internetowe, a że
wszystkie tęczowe media krzyczały o chłopaku, to trudno byłoby go
pominąć.
Tak,
Rafał był gejem.
I tak –
kiedyś ciężko było mu to zaakceptować. Całe szczęście w
odpowiednim momencie trafił do Krakowa. Gdyby nie Kraków i
wszystkie możliwości, jakie wiązały się z wielkomiejskim życiem,
prawdopodobnie dorobiłby się już bachora i – kto wie – może
również żony.
Nawet
nie wiedział kiedy, a zasnął, z wciąż obejmującym go ramieniem
Teodora.
O RANY
OdpowiedzUsuńUwielbiam Troye choć inaczej wyobrażałem sobie Teodora.
A że Rafał... O rany boskie. Zaskoczyłaś mnie i to porządnie. Nie spodziewał bym się tego, ale to tylko dodaje smaczku do całej opowieści.
Pozdrawiam i czekam!
Marcel
Od początku miałam taki zamysł, że Andrzej - Andy, Teodor - Troye, ale później stopniowo od Troya zaczęłam odchodzić i Teoś stał się po prostu Teosiem. :D To wyobrażenie jest tylko wyobrażeniem Rafała, mimo wszystko każdy inaczej postrzega ludzi. :)
UsuńDziękuję za komentarz! :)
Czyli będzie parka albo trójkąt? A jeśli para to mamy 2 zestawy, a to się porobiło. Zajawka że Rafał jest gejem była wyczuwalna w poprzednim odcinku. Pozdrowienia :)))
OdpowiedzUsuńMoże Rafał był zakochany w Teo, ale siebie nie akceptował dlatego kierował na niego swoją frustrację.Na to wpadłam kiedy postanowiłam sobie przeczytać komentarz przed czytaniem rozdziału i rzucające się w oczy zdanie 'Tak, Rafał był gejem' i koniec.
OdpowiedzUsuńCzyli zakochanie, którego się nie dostrzega, bo brak akceptacji siebie to zasłania?
Już myślałam, że Andrzej go tam zostawi jak Rafał zaopiekował się Teo.Nie strasz tak ;-;
Ciekawe czy będzie miłość czy na jednym razie dzielenia łóżka się nie skończy XD Ta chemia nawet tutaj;-;weekend z rozszerzeniem<3
Fajny rozdział
Czyżby matura, że tak o tej chemii wspominasz? :D
UsuńZ Rafałem jeszcze wszystko wyjaśnię i mam nadzieję, że kolejne rozdziały nie zawiodą.
Dziękuję ślicznie za komentarz!
No to będzie parka, jakoś tak mi się coś roiło pod czaszką z tym Rafałem od dłuższego czasu. Kraków mekką dla gejów z polski południowo wschodniej!
OdpowiedzUsuńCoś z tą mekką musi być. :D Bo gdzie w Polsce mogłoby być lepiej?
UsuńTo było naprawdę dobre,hehehe:-)
OdpowiedzUsuńGenialny jest tytuł rozdziału haha :D
OdpowiedzUsuńHmm czy końcówka była zaskoczeniem w jakims stopniu na pewno. Rafał który jest gejem a to dobre. Czytało się z zapartym tchem ten rozdzial xD
Świetna sytuacja z tym spaniem w jednym łóżku ich trzech. Jestem ciekawa poranku haha
Elda
Co do tytułu, nawet nie musiałam długo myśleć, a to nieczęsto się u mnie zdarza. :D
UsuńRafał coraz bardziej mi się widzi koło Teo :33 Rozdział świetny, strasznie, acz pozytywnie zaskoczył.
OdpowiedzUsuńO nie, jeszcze wyjdzie, że Teo będzie z Rafałem. Nie podoba mi się ten pomysł. On tylko należy do Andrzeja XD.
OdpowiedzUsuńAle właściwie będzie to co ma być. Te opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga i niczego nie można być pewnym.
Cieszę się, że tak sądzisz. :) Chyba będę musiała zacząć pisać "na spontanie", bo wygląda na to, że wtedy wychodzą mi najlepsze zwroty akcji. :D
UsuńOmatulu!! Bedzie trójkąt miłosny? Oh kurde jakie to podniecające XD jak spali juz w jednym lozku tylko o tym myślałam jak w 3 beda sie całować i np. Pieścić Teo! Zboczona ja... Pierwszy raz od dluzszego czasu mialam tak realna wizje tego!!; 3
OdpowiedzUsuńWeny!!; 3
Haha, pytanie czy ja podołałabym takiemu opisowi. :D
UsuńMi się bardzo podoba wizja Rafała razem z Teo :D Mam co do Rzepy mieszane uczucia, ale zobaczymy jakie on tam miał jeszcze problemy. Chociaż i tak to go nie usprawiedliwia. Będzie mu ciężko przekonać do siebie Theo.
OdpowiedzUsuńTo chyba oficjalnie... TeamRafał :D
Ta ostatnia scena była cudowna.
Skoro znamy już wygląd Andrzeja i Theo, to może pokażesz kiedyś jak widzisz Rafała?
Wiesz, że uwielbiam gdy piszesz "To opowiadanie będzie miało tyle i tyle" a potem jest go więcej i więcej <3
Dużo weny!
Aw, TeamRafał bardzo mi się podoba :D. Chociaż sama nie wiem co lepsze, stawiam się więc w tej samej sytuacji co Wy, bo nie wiem jak będzie wyglądać przyszłość McDonalda.
UsuńCo do tej długości... ja naprawdę kiedyś będę musiała nauczyć się dotrzymywać słowa. :D Ale cieszę się, że nie narzekacie na rozrastające się opowiadania. <3
Tak myślałam że Rafał jest gejem. Teraz jest całkiem sympatyczny, ale wcale się nie dziwię Theo że ma do niego taki uraz. Bardzo mnie ciekawi czy się dogadają i kto z kim będzie? Theo na pewno zaliczy niezłe zdziwko jak się obudzi w objęciach Rafała hehe 😆 Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńHaha, musisz mieć coś z jasnowidzki, bo na początku nawet ja nie wiedziałam, że Rafał będzie gejem. :D Ale najwidoczniej tak bardzo to tam pasowało, że nie mogłam tego pominąć. ;)
UsuńDziękuję za komentarz!
Też wyczuwałam, że Rafał jest gejem <3 Mam nadzieję, że Andrzej również :D mozę będą walczyć o Teo? :D
OdpowiedzUsuń#rzygańcu <3
Teraz to już całkiem lubię Rafała. Za to Teo taki pyskaty się zrobił, no no.
Fajnie mu się przyglądał, jak ten spał. Lubię takie sceny :3
Ja tam nie mam nic przeciwko, mogą być trójkąty, byle nie zakochali się potem w sobie i nie cierpieli. #trójkąty bez miłości
Chociaż wyczuwam jakieś trójkąty emocjonalne : > #brewki
Fajny rozdział, biedny Teo=rzyganiec, tak bardzo go rozumiem.
Mega rozdział. Kurde pisz bo teraz chce więcej. Myślałam, że to będzie kolejne podobne opowiadanie i podchodzilam do niego jak do jeża. A naprawdę zaczyna mi się podobać. Porównanie wyglądu Teo bardzo mi pasuje. Fajnie by było żebyś wrzucila fotki z przykladowym wyglądem jak to masz w zwyczaju. Lubię mieć wgląd do wyobrażeń i inspiracji autora. Pisz jebać szkole. :3
OdpowiedzUsuńWłaśnie słucham w tej chwili My My My!, poczułem się nieco śledzony, hahah
OdpowiedzUsuń