Tych, którzy nie mogą się już doczekać zakończenia "Americany", mogę poinformować, że jeszcze w tym tygodniu ukrócę Wasze męki. :D Śledźcie bloga, mam dla Was niespodziankę. :)
Przy okazji, bardzo chciałabym Wam polecić i zaprosić na bloga MoNoMu, texas-brothers.blogspot.com, którego ostatnio sama czytałam z ogromną przyjemnością. Jeżeli lubicie klimaty amerykańskie, myślę, że warto tam zajrzeć. :)
Przy okazji, bardzo chciałabym Wam polecić i zaprosić na bloga MoNoMu, texas-brothers.blogspot.com, którego ostatnio sama czytałam z ogromną przyjemnością. Jeżeli lubicie klimaty amerykańskie, myślę, że warto tam zajrzeć. :)
Sprawdzała Ekucbbw. i Oni.
Są takie przyjaźnie, których nie warto niszczyć związkiem
Spojrzał
na Janka, którego wzrok koncentrował się na drodze. W tle
przygrywała im jakaś beznadziejna, radiowa mieszanka hitów, a on
nawet nie miał ochoty sięgnąć do odtwarzacza, żeby to zmienić.
Odwrócił spojrzenie na szybę po swojej stronie, marszcząc mocno
brwi i próbując zdusić powoli budzące się w nim, nieprzyjemne
uczucie zazdrości. Nic to jednak nie dało, im bliżej byli miejsca
docelowego, tym bestia stawała się coraz większa.
Zagryzł
wargę, by znów popatrzeć na Janka. Na jego zadarty nos, ładnie
zarysowaną szczękę i wystające jabłko Adama, które jeszcze rano
mu obcałowywał.
– Nie
dogoliłeś się – zauważył, wyciągając rękę i przesuwając
nią po podbródku kochanka.
–
Serio? – burknął Janek, marszcząc brwi. – A siedziałem w
łazience jakąś godzinę – dodał z niezadowoleniem, na co coś w
Aleksie się wzburzyło. Bo niby po co Jaś tak się szykował?
Dla kogo?
To
tylko praca, uspokoił się i nabrał powietrza w płuca, chcąc
jakoś uciszyć swoją potężną zazdrość. Z drugiej strony,
będzie mieć Janka ciągle na oku. Jak coś się stanie, wkroczy do
akcji.
–
Mhm, zawsze mam problem z tym miejscem – zamruczał i sięgnął
dłonią do punktu wskazanego mu przez Aleksa. – Nienawidzę się
golić – dodał z niechęcią, na co Białecki mógł tylko
wzruszyć ramionami. Jego zarost rósł dość wolno i o ile kiedyś
mu to przeszkadzało, bo zapuszczenie brody z prawdziwego zdarzenia
graniczyło z cudem, to teraz dostrzegał plusy. Nie musiał stać
przed lustrem i katować się maszynką dzień w dzień.
– To
przestań się golić – powiedział, nie widząc problemu. Chociaż
musiał przyznać, że delikatna twarz Jasia w zestawieniu z zarostem
(na dodatek nie takim bujnym, przypominającym prędzej włosy łonowe
niż drwalową brodę) musiałaby wyglądać przezabawnie. Ale wtedy
przynajmniej dziewiczy wąsik wyeliminowałby niechcianą konkurencję
i Białecki nie musiałby już się martwić, że jakiś cap będzie
marzył o jasiowym tyłku.
Aż
zacisnął dłoń w pięść. Wciąż przed oczami miał obrazek
Schneidera bez koszulki, kluczącego z drinkami pomiędzy stolikami,
i jakichś obleśnych pedałów, pożerających JEGO Jasia wzrokiem.
Zgrzytnął zębami. Potrzebował kasy, a za pracę na takim
przyjęciu sporo płacili... ale to nie na jego nerwy.
– Co
siedzisz taki struty, hm? – zapytał w pewnym momencie Janek, kiedy
zatrzymał samochód na światłach. Zmianę w Aleksie zauważył od
razu, już kiedy zobaczyli się dwie godziny temu. Nic jednak nie
mówił, przyzwyczaił się do jego fochów i z początku był
przekonany, że to jeden z nich. Teraz jednak coś mu podpowiadało,
że to nie żaden rodzaj focha. Aleks balansował na krawędzi
pomiędzy byciem całkiem normalnym i kochanym a naburmuszonym, kiedy
od czasu do czasu w zamyśleniu mordował wzrokiem jakiś obrany
przed sobą punkt. To było coś, czego Jaś jeszcze nie miał okazji
być świadkiem. I za nic nie potrafił rozgryźć, co takiego
właśnie działo się z Aleksem. – Sporo dostaniemy za taką
nockę, trzy stówy na pewno, a jak szefowa będzie mieć lepszy
dzień, to może i więcej – odezwał się, żeby jakoś go
rozchmurzyć.
– No,
to sporo – odparł Aleks i kiwnął głową. Co więcej, nawet
uśmiechnął się pod nosem, z wymuszeniem co prawda, ale zawsze.
Jaś przywykł już do tego, że Białecki wręcz celebrował swoje
negatywne emocje. Za nic nigdy nie próbował ich ukrywać; kiedy się
złościł, każdy dookoła o tym wiedział. A teraz? Cholera, już
chyba lepiej, jak Aleks sapie, stęka i narzeka, bo wtedy
przynajmniej wiadomo, o co mu chodzi. – Długo będziemy siedzieć?
– zapytał, kiedy światła zmieniły się. Jaś wrzucił jedynkę,
a samochód powoli ruszył.
– To
zależy, o której ludzie się zbiorą – wyjaśnił, cały czas
bacznie zerkając na twarz Aleksa, zupełnie jakby zaraz na jego
czole miał pojawić się powód tego dziwnego nastroju.. – #Ale
zazwyczaj siedziałem długo. Przemęczymy się i będzie okej –
pocieszył go.
Aleks
wymusił uśmiech. W rzeczywistości wyszło mu dość sztucznie,
chociaż on sam uznał się za całkiem niezłego aktora.
– No
i super – powiedział, ucinając rozmowę.
Jaś
zaparkował samochód pod tym samym budynkiem, w którym zaledwie
kilka tygodni temu spotkali się na bankiecie. Aleks spojrzał z
niechęcią na przemierzającego ulicę chłopaka, nieznajomy blondyn
(całkiem młody i ładny) dopadł do drzwi powojennej,
odrestaurowanej kamienicy.
– I
będziemy bez koszulek? – zapytał, zanim zebrali się do
opuszczenia samochodu. Jaś wyłączył już silnik i zaciągnął
hamulec ręczny.
– No
– odpowiedział. – Nie jesteś gruby. Może trochę za chudy, ale
dobrze wyglądasz nago – dodał, zastanawiając się, czy tutaj nie
leży sedno sprawy. Może Aleks miał jakieś kompleksy, o których
nigdy wcześniej nie wspominał?
– No
wiem – prychnął Białecki i przewrócił oczami, a Jaś od razu
zrozumiał, że problem musiał leżeć gdzie indziej. W końcu
zadufany, egoistyczny i cholernie pewny siebie Aleks nie mógłby
mieć żadnych kompleksów, że też coś tak głupiego w ogóle
wpadło mu do głowy.
– To
co się dzieje, co? – zapytał Schneider, kapitulując. Niczego sam
raczej nie wymyśli.
– Nic
– odburknął Aleks. Jego ton głosu wszystkiemu zaprzeczał. –
Nic się nie dzieje, chodźmy – powtórzył już trochę głośniej
i pewniej. Nie miał zamiaru mówić Jankowi o swojej zazdrości i o
tym, że wszystko w nim wrzało. Najchętniej przywiązałby chłopaka
do fotela i nie pozwolił mu się nigdzie ruszać.
Był
jego i tylko on mógł go oglądać półnagiego.
– No
okej – powiedział Janek, nie wiedząc, jak inaczej mógłby ugryźć
tę sprawę. Wysiedli z samochodu, ruszając w kierunku wejścia do
budynku. Aleks doskonale już znał to miejsce, jednak teraz, dwie
godziny przed imprezą, wyglądało całkowicie inaczej. Wszystkie
światła zostały zapalone, już w progu przywitał ich żółty
blask lamp, nadający pomieszczeniu całkiem innego wyrazu.
Przedpokój, który wcześniej był elegancko zaciemniony, teraz
wydawał się odmiennym miejscem. Na czerwonym dywanie Aleks
dostrzegł kilka gum, na ścianach znajdowały się ślady brudnych
rąk i jakieś zacieki po wylanych słodkich drinkach... już nie
było tak luksusowo i snobistycznie jak wtedy, gdy światła
pozostawały przyciemnione.
– No!
Jesteście! – Przed nimi niemal wyrosła starsza, na oko ponad
sześćdziesięcioletnia kobieta o bardzo obfitych kształtach.
Pierwszym, na co Aleks zwrócił uwagę, był jej karykaturalny
makijaż, w którym to brwi znajdowały się gdzieś w połowie
czoła, a niebieski, ostry cień dociągał aż do nich. Wąskie usta
wymalowała różową pomadką, obficie wyjeżdżając nią poza
naturalne ramy warg, przez co wyglądem przypominała Białeckiemu
klauna. Całe jej groteskowe przebranie dopełniała ogromna,
sztuczna fioletowa róża wpięta w czerwone pukle włosów. – Och,
to ten nowy, o którym mówiłeś? – zapytała zaraz i uśmiechnęła
się do nich uprzejmie. Sprawiała wrażenie kobiety, która uciekła
z jakiegoś dziwacznego przedstawienia, ale mimo wszystko wydawała
się całkiem miła. – Ładniutki – dodała, po czym wyciągnęła
rękę zakończoną różowymi szponami z całą masą kryształków
i cekinów wystających sporo nad płytką paznokcia, i poklepała
Aleksa po policzku. Białecki momentalnie się skrzywił na ten
pobłażliwy gest, już miał coś powiedzieć, w końcu hej, żadna
baba nie będzie go pacać po twarzy, gdy nagle poczuł dłoń Janka
na swojej. Schneider dobrze go już znał, wiedział, kiedy Aleks
tracił swoją cierpliwość i w jakich momentach powinien
interweniować.
–
Tak, to on – odpowiedział z uprzejmym uśmiechem. – Jest coś,
co mamy zrobić, szefowo?
Aleks
spojrzał na szefową spod byka, mając ochotę ją rozszarpać,
bo może wtedy Janek nie będzie się rozbierać i w następstwie
świecić swoją klatą przed oczami pięćdziesięcioletnich
samotnych gejów.
–
Idźcie na salę. Tam chłopaki jeszcze rozkładają stoły, powiedzą
wam co robić – dodała i zamachała dłonią z tymi swoimi
cudacznymi paznokciami. Janek skinął głową, po czym pociągnął
Aleksa dalej.
– To
matka faceta, który to wszystko organizuje – szepnął mu do ucha,
kiedy weszli na salę główną. Tak jak i przedpokój, tak i tutaj
blask jasnych świateł całkowicie zmienił pomieszczenie. Wyglądało
na znacznie biedniejsze, niż je zapamiętał.
–
Mega dziwna baba – odezwał się Aleks i z autentycznym
przerażeniem spojrzał na Janka. Schneider zaśmiał się, widząc
jego wyraz twarzy. Czego innego mógłby się spodziewać po
Białeckim?
– No,
mega dziwna. – Pokiwał głową. – Ale miła. Lubię ją. Dużo
pomaga na zapleczu i w ogóle się nie wścieka. Taka szefowa to
skarb. – Wzruszył ramionami.
–
Dosłownie, skarb – zironizował. – Widziałeś, ile tego miała
na twarzy? I na paznokciach? I we włosach? – pytał, nie potrafiąc
pojąć, że ktoś tak karykaturalny chodził po tym świecie. Co
więcej – chwilę temu z tym kimś rozmawiali!
Jaś
znowu się zaśmiał. Mógł się domyślić, że reakcja Aleksa na
panią Karolinę będzie zabawna. Już chciał mu odpowiedzieć, że
jeszcze nie widział jej złotej, balowej sukni, w którą czasem się
przebierała, gdy przyjęcie się zaczynało, kiedy dostrzegł
zbliżającą się do nich sylwetkę. Momentalnie poczuł, jak coś
staje mu w gardle. Uczucie tak szybko jak się pojawiło, tak też
minęło, chociaż nie mógł powiedzieć, że cieszył się na to
spotkanie. Był przekonany, że go tutaj nie będzie.
Aleks
również zauważył idącą w ich kierunku postać. Z początku jej
nie rozpoznał, dawno już o niej nie myślał i po prostu przepadła
w jego podświadomości. Zresztą ostatnio naprawdę sporo się
działo, ostatnią osobą, o której myślałby przez minione kilka
dni, był właśnie on.
– No
hej – powiedział chłopak, zakładając ręce na piersi i w
zabawny, bardzo przegięty sposób wypinając biodro na bok. –
Myślałem, że nie będziesz dzisiaj pracować – zwrócił się do
Janka, zupełnie jakby Aleksa nie było tuż obok. Albo jakby i on
zapomniał o istnieniu Białeckiego i ich niefortunnym spotkaniu w
domu Schneiderów.
– Tak
się złożyło – odpowiedział Janek i wzruszył ramionami. Aleks
spojrzał na partnera kątem oka – mimo wszystko nie wyglądał na
kogoś, kto by się denerwował.
Zresztą...
Bartek, podobno nim został jego facetem, był wcześniej jego
przyjacielem. Może ta przyjaźń przetrwała? Na samą myśl w
Białeckim znów zawrzało, chociaż już przecież nie musiał być
zazdrosny o tego białowłosego idiotę, skoro Janek z nim zerwał.
– Mhm
– odpowiedział Bartek i jeszcze przeniósł spojrzenie na Aleksa.
Uśmiechnął się wymuszenie pod nosem, machnął zabawnie ręką,
zupełnie jakby coś mu się poluzowało w nadgarstku, po czym
powiedział: – Na zapleczu jest sporo roboty. – I odszedł.
Janek,
nie komentując, złapał Aleksa za dłoń i pociągnął go na
zaplecze. Tam Adam, młody chłopak nadzorujący wszystkich, dał im
zajęcie na barze. Mieli wszystko uporządkować i przygotować tak,
by przy pracy najpotrzebniejsze rzeczy znalazły się pod ręką.
Białecki od czasu do czasu zerkał jeszcze w stronę Bartka i już
nawet nie ukrywał, że wcale mu się nie podoba jego obecność
tutaj. Teraz już w ogóle nie miał ochoty pracować, jednak chyba
było już za późno na wykonanie taktycznego odwrotu.
Później
przeszli znów na zaplecze, żeby zdjąć koszulki i założyć
czerwone muszki, a Alex miał ochotę zabić każdego, kto choć na
chwilę spojrzał na Janka. Stał tuż obok swojego kochanka, który
wkładał ich rzeczy do czarnego plecaka, i obserwował wszystkich
uważnie. Nigdy nie podejrzewałby siebie o taką zaborczość, może
nawet chorobliwą zazdrość, ale w tamtym momencie nawet się nad
tym nie zastanawiał. Złość aż go rozpierała, a on mógł tylko
stać, zgrzytać zębami i zaciskać pięści, starając się
opanować.
Nim
wyszli na salę w swoich skąpych ubraniach, do pomieszczenia, w
którym się przebierali, weszła jeszcze pani Karolina. Aleks aż
uniósł brwi, patrząc z powątpiewaniem na jej złotą suknię, a
następnie na poprawiony makijaż. Przypominała mu teraz drag queen,
w szczególności że zmieniła upięcie włosów. Wydawało się, że
miała ich więcej, co dawało dość sztuczny rezultat. Zresztą,
Aleksowi trudno byłoby wskazać choć jedną rzecz, która u tej
kobiety nie wyglądała sztucznie.
– No
dobrze, zaraz zaczynamy – powiedziała i klasnęła w dłonie, a
jej ogromne, złote pierścionki na palcach obiły się o siebie. –
Trzech chłopców pójdzie na bar, jeżeli zrobi się tam kocioł,
dołożymy jeszcze jedną osobę. Reszta na salę. Będzie dobrze,
ładnie się uśmiechajcie, bądźcie mili i wyglądajcie
prześlicznie! – Znów zaklaskała, a jej policzki – nie wiadomo,
jak to możliwe – wydawały się zaróżowić pod stertą makijażu,
jaką miała na twarzy. Aleksowi przebiegło przez myśl, że może
Karolina czuła się tutaj jak jakiś reżyser teatralny, instruujący
swoich aktorów przed wielkim przedstawieniem. Aż miał ochotę się
wtrącić, że to tylko przyjęcie dla bogatych pedałów, ale
ostatecznie udało mu się ugryźć w język. – Ty... – wskazała
palcem na jakiegoś chłopaka, młodego, ale nie wyglądającego na
nastolatka. Mógł mieć dwadzieścia parę lat.
–
Jacek – powiedział i uśmiechnął się z wymuszeniem.
–
Ach, tak. – Twarz Karoliny rozjaśnił szeroki uśmiech
odsłaniający jej złote korony na przednich zębach. – Więc
Jacek... i Bartek. – Tym razem wycelowała różowym tipsem prosto
w Białowłosego Idiotę. Marszczyła przy tym czoło, przez co
wyrysowane tam czarne brwi zgięły się w dość zabawny sposób. –
I może ty – wskazała na Aleksa. – Jak się nazywasz? Przypomnij
mi, bo już nie te lata, żebym was wszystkie, dzieciaczki,
spamiętała.
–
Aleksander – odparł, a serce na moment podeszło mu do gardła.
Już przeczuwał, jaki skutek może mieć wyliczanie pani Karoliny.
– A
więc Olek. – Zgrzytnął zębami na dźwięk tego zdrobnienia. –
We trójkę staniecie na barze. Dacie radę? Jak coś, możecie się
zamienić z innym chłopcem – dodała zaraz, a Białecki rzucił
krótkie spojrzenie w stronę Bartka. Pech chciał, że i ten
popatrzył na niego.
Idealnie,
odezwał się jakiś ironiczny głos w głowie Aleksa, a on już
nawet nie miał zamiaru kryć się ze swoją niechęcią.
–
Zapowiada się wspaniała noc – zamruczał pod nosem, krzywiąc się
na samą myśl, że będzie musiał znosić Bartka tak blisko siebie.
– Bez
przesady – odezwał się Janek i uśmiechnął pokrzepiająco.
Szkoda tylko, że nic to nie dało. Wisielczy humor Aleksa jedynie
się pogłębił. – Dasz radę, jak będzie naprawdę źle, to coś
wykombinujemy, hm? Zresztą, to kilka godzin, nie wieczność. –
Wzruszył ramionami, nie widząc problemu. No, może dla niego go nie
było, nie musiał stać i znosić towarzystwa Białowłosego Idioty
obok siebie.
Chociaż
z dwojga złego, lepiej już, żeby Aleks męczył się w
towarzystwie Bartka, niż żeby to Janek miał z nim spędzić całą
noc. Z tą myślą wyszedł na salę i stanął na barze. Zerknął
jeszcze na rozpiskę różnych drinków i krótki instruktaż, jak
się je robi. Z tym nie będzie mieć problemów, w końcu trochę
już z alkoholem miał do czynienia, pomyślał z rozbawieniem,
sięgając po zalaminowaną kartę z blatu i szybko ją czytając.
–
Całkiem zabawnie, hm? – Kątem oka zauważył, że ktoś do niego
podszedł. Spojrzał na Bartka i zmarszczył brwi, ignorując myśl
podpowiadającą mu, że chłopak był naprawdę ładny. Miał
regularne rysy twarzy, mocne, grube brwi i przenikliwe spojrzenie.
Jeżeli chodzi o aspekt urody, to niestety Aleks nie miałby co
konkurować z Bartkiem. – Mamy dla siebie całą noc – dodał z
rozbawieniem i mrugnął do niego, rozglądając się po barze. –
Zawsze miej pod ręką wódkę i whisky. Z whisky najwięcej idzie
Ballantinesa, ale jednak Finlandii schodzi najwięcej. Niby takie
bogate krowy, ale smaku w alkoholach żadnego. – Przewrócił
oczami, a Aleks zapatrzył się na niego w zastanowieniu. Dlaczego mu
to wszystko mówił? Trochę go inaczej zapamiętał z ostatniego
spotkania.
– I?
Teraz jesteśmy przyjaciółmi? – zapytał Aleks z niezrozumieniem.
– Nie
– odpowiedział Bartek i aż się zaśmiał, jakby to nie było
logiczne. – Oczywiście, że nie. Ale jesteś facetem mojego
przyjaciela. Jakoś muszę cię strawić – dodał i wzruszył
ramionami.
–
Facetem twojego byłego faceta – poprawił, nie mogąc się przed
tym powstrzymać. Bartek spojrzał na niego i zmarszczył swoje
ciemne brwi, nijak nie pasujące do białych włosów. I choć
wcześniej Aleks faktycznie starał się szukać w jego wyglądzie
samych wad, teraz musiał przyznać, że Bartek naprawdę miał w
sobie to „coś”.
Na to
jednak Aleks już odpowiedzi nie usłyszał. Bartek tylko uśmiechnął
się, a sala powoli zaczęła zapełniać się ludźmi. Wypatrzył w
tłumie Janka, który właśnie rozmawiał z jakimś innym
chłopakiem, aż nagle Schneider obejrzał się w stronę baru.
Białecki mimowolnie uśmiechnął się, na co Jaś odpowiedział tym
samym i po chwili namysłu podszedł do niego.
– I
jak? – zapytał, stając po drugiej stronie lady. Jego wzrok tylko
omiótł sylwetkę stojącego obok Bartka, by w końcu skupić się
na Aleksie.
– Dam
radę – odpowiedział i wzruszył ramionami.
– Jak
będzie coś nie grać, to mi mów – dodał i na moment się
zawahał, by zaraz wesprzeć się dłońmi na ladzie, unieść
trochę i szybko pocałować niespodziewającego się niczego Aleksa
w usta. Białecki zamrugał, oblizał nieświadomie wargi i zaraz
uśmiechnął się szeroko, niezwykle zadowolony.
– No
dobra, chyba jednak nie będzie źle – powiedział, wyraźnie
ułaskawiony. Jaś parsknął śmiechem.
–
Wiedziałem – skomentował, odwrócił się i odszedł, a Aleks nie
miał pojęcia, czy jego zmysłowe poruszanie tyłkiem było tylko
odruchowe, czy może specjalnie skierowane do niego.
***
Aleks
wpatrzył się w jakiegoś faceta składającego zamówienie i
żałował, że wzrok nie może zabijać. Aż zgrzytnął zębami,
kiedy mężczyzna wyciągnął dłoń, żeby dotknąć ramienia
Janka. Całe szczęście, że Schneider zaraz się odsunął z
zażenowanym uśmiechem, bo Aleks gotów był już cisnąć trzymaną
właśnie butelkę Finlandii o kafelki i zainterweniować.
– No
już, już, bo aż parujesz. – Usłyszał z boku. Spojrzał na
rozbawionego Bartka z niechęcią, nic jednak nie odpowiadając.
Wrócił do pracy, starając się nie zerkać ciągle w stronę Janka
i nie obserwować rozwijającej się sytuacji, bo wtedy naprawdę
rzuciłby wszystko. Zerknął na karteczkę z zamówieniem. Jedna
wódka z colą, whisky z lodem i dwie lampki szampana, przeczytał,
po czym zabrał się za przygotowywanie wszystkiego. – Masz. –
Spojrzał na kieliszek z przeźroczystym płynem i kawałek cytryny.
Zmarszczył brwi.
– W
pracy? – zapytał, przenosząc wzrok na Bartka. Ten tylko
uśmiechnął się i nie czekając na Białeckiego, wypił swojego
szota.
– No
a co – odparł, niczym się nie przejmując, że robił to na
widoku wszystkich. – Serio, Karola jest spoko babką, można sobie
trochę wypić. Zresztą, tobie przydałoby się rozluźnić poślady
– dodał z rozbawieniem.
–
Spadaj – odwarknął Aleks i sięgnął po kieliszek. Wychylił go,
od razu przelewając wódkę do gardła, żeby nie czuć jej ostrego
smaku na języku. Szybko przegryzł też cytryną i aż się
skrzywił.
–
Spoko, Janek nie raz już kelnerował – powiedział Bartek,
zabierając się za wydawanie drinków. Postawił na blacie jedno z
zamówień, a jakiś chłopak odebrał je, przynosząc zapisane na
karteczce kolejne żądanie klienta. Aleks poszedł więc w jego
ślady i również zabrał się za pracę. Musiał przyznać, że ten
szot naprawdę go rozluźnił. – Nie jest głupi, nie da się
zbajerować takim starym pałom. – Wzruszył ramionami. – To
tylko praca, zresztą, nikt go nawet nie dotyka, a patrzeć to sobie
tam można – machnął ręką i złapał za butelkę Pepsi, żeby
dolać jej do jednego z drinków.
– I
po co właściwie mi to mówisz? – zapytał Aleks, nie rozumiejąc,
skąd się u Bartka wziął ten przyjazny ton.
– Nie
mam zamiaru wchodzić między was – powiedział, sięgając po
kolejne kieliszki. Nalał wódki i znów podsunął Aleksowi alkohol.
Wszystko robił tak szybko i sprawnie, jakby całe życie stał za
barem. Białecki już nie oponował, sięgnął po szota, ale jeszcze
go nie wypił. – Mówiłem, Jaś to mój przyjaciel. Znamy się w
chuj długo, Miśku. – Mrugnął do niego, a Aleks mógł tylko
unieść brwi, zdziwiony nadanym mu pseudonimem. Nim zdążył się
zastanowić, jak to skomentować, Bartek zaczął mówić dalej. A
mówił naprawdę bardzo szybko i z zabawną manierą zmiękczania
samogłosek. – I serio, są takie przyjaźnie, których nie warto
niszczyć związkiem – dodał, wychylając kieliszek.
–
Odpuszczasz sobie? – zapytał Aleks ze zdziwieniem, obracając
kieliszek w palcach, by po chwili wreszcie wypić jego zawartość.
– Ja
i Janek to zły układ – zamruczał, wgryzając się w cytrynę.
Kiedy już ją wyżuł, rzucił skórkę do śmietnika, by zaraz
zabrać się za przygotowywanie drinków. – Chociaż to ja bardziej
nie pasowałem. Nie nadaję się do związków. – Wzruszył
ramionami. – A szkoda, bo Janek... No, wiesz sam. Janek jest super
i tak dalej. – Machnął ręką. – Sam się już pewnie
przekonałeś. – Białecki nie mógł zaprzeczyć. Szkoda tylko, że
kilka dni temu prawie zepsułby wszystko, co dopiero między nimi
kiełkowało, pomyślał, stawiając gotowe zamówienie na blacie. –
I życzę wam wszystkiego, co najlepsze i tak dalej. – Wydął usta
w zabawny sposób. W ogóle miał całkiem zabawne ruchy, okropnie
przegięte. To wypinał bioderko w bok, machał ręką z luźnym
nadgarstkiem, oblizywał w zabawny sposób wargi, ale z drugiej
strony wcale taki przegięty się nie wydawał. Miało się wrażenie,
że te jego ruchy to jakiś przemyślany układ, nad którym wciąż
musiał panować, by nie wyjść z roli. W zestawieniu z całkiem
męskim głosem i jego dość postawną sylwetką, wypadało
zabawnie.
–
Chyba powinienem podziękować – rzucił wesoło, na co Bartek
tylko przewrócił oczami, już nic nie odpowiadając.
W
pewnym momencie podszedł do niego Janek z zamówieniem.
– I
jak? – zapytał, podając mu kartkę i zbierając z blatu drinki,
które zaraz miał zanieść na inny stolik.
–
Spoko, radzimy sobie – powiedział, nie mogąc nie zerknąć krótko
na Bartka, który popijał teraz jakiegoś innego alkoholu. Nie
szczędził sobie, pomyślał Aleks z krzywym uśmiechem.
Janek
uniósł zdziwiony brwi i też popatrzył na Bartka, ale nie
skomentował.
– To
dobrze. – Kiwnął głową. – Za godzinę się zrobi luźniej,
zobaczysz – dodał jeszcze, nim odszedł.
Aleks
spojrzał na kartkę, jaką przyniósł mu Janek. Było tam kilka
zamówień dla różnych stolików, w tym dla faceta, który chwilę
temu tak natrętnie zaczepiał Jasia. Życzył sobie zwykłej wódki
ze Spritem.
Białecki
sięgnął po najdalej stojącą szklankę i jakoś tak zapomniał
przetrzeć jej z drobinek kurzu. Przypadkiem również zamiast
Finlandii, złapał za znacznie gorszą wódkę i równie całkowicie
przypadkiem nalał alkoholu mniej niż powinien. A do tego
wszystkiego dolał resztkę wygazowanej wody sodowej.
Kiedy
odstawiał gotowego drinka na blat, nie krył szerokiego,
zadowolonego z siebie uśmiechu.
***
Około
godziny czwartej nad ranem ostatni goście opuścili lokal i dopiero
wtedy zaczęła się dla Aleksa prawdziwa praca. Musieli wszystko
doprowadzić do porządku, poustawiać stoły, poprzecierać balaty,
pomyć kieliszki. Niektórzy z chłopaków już się zwinęli,
rezygnując z dodatku, jaki przysługiwał im za pomoc w sprzątaniu.
Białecki jednak stwierdził, że skoro już przemęczył się całą
noc, nic się nie stanie, jak poświęci jeszcze tę godzinę i
zarobi trochę więcej kasy.
Bartek
zniknął z pola widzenia, ale Aleks nie bardzo się tym przejął.
Skupił się na swoim zadaniu, żeby jak najszybciej dostać
pieniądze i się stąd zmyć. Kiedy skończyli, pani Karolina,
wyglądająca na ogromnie zmęczoną, zaczęła wypłacać pensje,
okupując przy tym jeden ze stołów. Po całej nocy pewnie trudno
byłoby jej teraz ustać. Już jakieś dwie godziny temu ledwo co
chodziła, podpierając się czarną laseczką ze złotą rączką i
utykając na jedną nogę. Mimo wszystko Aleks jedno Jasiowi musiał
przyznać – Karolina była naprawdę miłą, starszą panią,
dokładnie tak, jak przedstawił ją Schneider. Nie oszukała ich, a
wręcz przeciwnie, zapłaciła jeszcze więcej, niż Białecki
mógłby się spodziewać.
Po
wszystkim wrócili na zaplecze. Szybko się przebrali, gdy zza
zasłoniętych białym prześcieradłem mebli wyłonił się Bartek z
jakimś chłopakiem. Śmiali się z czegoś głośno, wyraźnie
pijani.
–
Poczekaj – rzucił Janek, zakładając jeszcze na siebie bluzę, po
czym podszedł do swojego przyjaciela. Aleks nawet już nie krył się
z tym, że zaczął ich uważnie obserwować, zupełnie jakby w
każdej chwili coś mogło się stać. W końcu Bartek trochę tego
wieczora wypił, a teraz wyglądało na to, że wcale nie próżnował
na zapleczu i się doprawił. – Masz jak wrócić? – Aleks
skrzywił się, słysząc przejęty ton Janka. Nic jednak nie zrobił,
stał tam, gdzie wcześniej, z plecakiem w rękach.
Bartek
wzruszył ramionami i odpowiedział bełkotliwie coś, czego Aleks
już nawet nie zrozumiał. Janek westchnął ciężko.
–
Dobra – skapitulował, łapiąc Bartka za ramię i ciągnąc go w
stronę Białeckiego. – Podrzucimy go – powiedział, kiedy Aleks
posłał mu pytające spojrzenie. – Nie zostawię go w takim
stanie. – Białecki poczuł nieprzyjemne ukłucie zazdrości, ale
nie skomentował. Wzruszył jedynie ramionami i powrócił do
ubierania się, popatrując przy tym raz po raz na Bartka. Chłopak
usiadł na podłodze, wyraźnie pijany.
–
Jeszcze zarzyga ci samochód – rzucił Aleks, wciąż mając
nadzieję, że Janek się rozmyśli. Pomimo tego, co Bartek mu
dzisiaj powiedział, wciąż nie mógł się do niego przekonać i
cały czas traktował go jako realne zagrożenie.
–
Aleks, nie zostawię go – odparł Janek poważnym tonem, a w pewnej
chwili uśmiechnął się lekko. – Nie bądź zazdrosny.
Białecki
prychnął, marszcząc zabawnie nos.
– Nie
jestem zazdrosny – odpowiedział tonem niezadowolonego dziecka.
Janek aż się zaśmiał.
–
Nie, wcale – dodał z rozbawieniem i gdy Aleks już miał się
odezwać i rzucić czymś, co tylko bardziej zdradziłoby go ze swoją
zazdrością, Jaś pochylił się do niego i pocałował mocno.
Białecki sapnął, ale nie miał zamiaru z tego nie skorzystać.
Przyciągnął Schneidera do siebie, nie przejmując się ludźmi
znajdującymi się jeszcze na zapleczu.
– Ej,
to obrzydliwe – prychnął Bartek, któremu najwidoczniej na moment
wróciła świadomość. Aleks, nie myśląc nawet, żeby odsunąć
od siebie Janka, wyciągnął w stronę Białowłosego Idioty rękę
z dumnie wystawionym środkowym palcem.
***
Odetchnął
z ulgą, kiedy Janek zatrzymał samochód pod jednym z
odremontowanych, komunalnych bloków. Wreszcie będzie mógł
przemieścić się do przodu, bo z przyczyn logicznych umieścili
Bartka na siedzeniu obok kierowcy. W razie gdyby chłopak miał zaraz
zwymiotować, łatwiej byłoby go ogarnąć.
Kiedy
Aleks odpinał pas, do samochodu ktoś podszedł i otworzył drzwi po
stronie Bartka. Do środka pojazdu zajrzała znajoma Białeckiemu
twarz, oświetlona żółtym światłem lampki zawieszonej przy
suficie auta. Aleks przyjrzał się chłopakowi, zastanawiając się
chwilę, skąd go właściwie znał.
– Hej
– rzucił dzieciak do Janka (bo nie mógł mieć więcej niż
osiemnaście-dziewiętnaście lat). – Dzięki. Mogłem się
domyślić, że schleje się w pracy – prychnął, marszcząc
zabawnie nos.
– Nie
ma problemu – odpowiedział Jaś, odpinając pas. – Dasz sobie
radę, czy pomóc ci go przetransportować? – zapytał, a uczucie,
że skądś zna tego chłopaka, wciąż nie dawało Aleksowi spokoju.
–
Powinienem dać radę – mruknął i poklepał Bartka po policzku. –
Hej, wstajemy – dodał łagodnie, a gdy Bartek jako tako się
ocknął, pomógł mu wysiąść z samochodu. – Dzięki –
powtórzył jeszcze raz, po czym trzasnął drzwiami i ruszył w
kierunku klatki schodowej z przewieszonym na sobie, człapiącym
Bartkiem. Aleks szybko przemieścił się do przodu, jeszcze
popatrując na dwie sylwetki znikające w budynku.
– Kto
to był? – zapytał ciekawy, kiedy siedział już na fotelu obok
kierowcy. Janek przekręcił klucz w stacyjce i wycofał pojazd.
–
Dominik – mruknął. – Cień Bartka – wyjaśnił pokrótce,
zjeżdżając z dróżki międzyblokowej na ulicę.
Białecki
zmarszczył brwi. Wiedział, że dzwoni, ale nie miał pojęcia, w
którym kościele.
–
Cień? – dopytał.
–
Przyjaźni się z Bartkiem chyba od zawsze. I podkochuje się w nim,
ale oczywiście Bartek tego nie zauważa. – Wzruszył ramionami,
ani na chwilę nie spoglądając na Aleksa, tylko koncentrując się
na drodze, żeby dobrze wyjechać. Zawsze gubił się w uliczkach na
tym osiedlu. Zamilkł na chwilę, by zaraz westchnąć ciężko. –
Ja dołączyłem do nich znacznie później. Zawsze byli we dwóch,
aż tu nagle pojawiłem się ja. Dominik nigdy mnie nie lubił –
mruknął.
– A
ty jego?
– To
fajny facet – przytaknął. – Nie mam powodów, żeby go nie
lubić. Nigdy nic do niego nie miałem, on oczywiście też wprost mi
nigdy nie pokazał, że niezbyt za mną przepada, ale wiesz. –
Zerknął krótko na Aleksa. – Takie rzeczy się po prostu czuje. –
Białecki nie mógł nie pokiwać głową ze zrozumieniem.
– To
dlaczego Bartek z nim nie jest? Widać było, że gówniarz się o
niego martwił.
– Bo
Bartek jest ślepy – prychnął Jaś i machnął ręką w
zbywającym geście. – Jest idiotą. Kochanym idiotą – Aleks
skrzywił się – ale idiotą. No i gdyby z nim był, to naprawdę
współczułbym Dominikowi. Bartek lubi facetów i lubi seks, jest
dość... rozwiązły. – Zakończył wzruszeniem ramion, a Białecki
pokiwał głową, nie ukrywając nawet, że to go uspokoiło.
– A
twój związek z Bartkiem? – dopytał jeszcze, wykorzystując
chwilę.
–
Pomyłka – powiedział to, co mówił mu kilka tygodni temu. Aleks
nie miał powodów, żeby mu nie wierzyć. – Ale myślę, że dalej
się przyjaźnimy. Wiesz, są takie przyjaźnie, które zamiana w
związek może zniszczyć. – Białecki zmarszczył brwi. Już
gdzieś to dzisiaj słyszał.
Mimo
wszystko poczuł się znacznie lepiej. Nie miał chyba żadnych
powodów, żeby być o Bartka zazdrosnym. Zresztą, naprawdę ufał
Jankowi. Uśmiechnął się pod nosem i jakby całkowicie bezwiednie
skierował swoją dłoń na udo Schneidera. Pogłaskał go przez
materiał spodni, wpatrując się rozluźniony i przerażająco
zmęczony w drogę, na której z każdą chwilą zbierało się coraz
więcej samochodów. Nic dziwnego – zbliżała się godzina szósta
rano, ludzie spieszyli się do pracy.
Janek
zaparkował samochód na parkingu pod blokiem Aleksa. Wysiedli z
pojazdu i wolnym, wykończonym krokiem ruszyli do klatki schodowej.
Podróż starą, trzeszczącą i niesamowicie śmierdzącą windą
minęła im w milczeniu, tak samo zresztą jak droga do drzwi
mieszkania. Kiedy znaleźli się w środku, nawet nie pomyśleli o
szybkim prysznicu. Odwiesili kurtki, zdjęli buty i zgodnie
poczłapali do salonu. Janek już nawet nie miał sił, żeby jakoś
skomentować bałagan panujący w pomieszczeniu. Rozebrali się do
slipek, żeby po chwili położyć się do łóżka w znanej już
sobie konfiguracji: Jaś przy ścianie, Aleks na skraju kanapy.
–
Jezu, ten dzień był straszny – wymamrotał Białecki, zamykając
oczy i czując zbliżające się do niego ciepło Janka. Pozwolił
chłopakowi objąć się od tyłu i wcisnąć swoją twarz w jego
kark.
– Był
– zamruczał i nastała długa chwila ciszy, przerywanej jedynie
odgłosami buszujących w klatce szczurów. – Aleks... co właściwie
dzisiaj się z tobą działo, co? – zapytał w pewnej chwili.
Białecki zmarszczył brwi, początkowo nie rozumiejąc.
– A
co miało się dziać? – zapytał.
–
No... byłeś dziwny przed pracą i w trakcie – wyjaśnił, na co
on zagryzł wargę, zastanawiając się przez dłuższy moment.
Dopiero kilka chwil później odwrócił się do Janka przodem, nie
odzywając się jednak od razu. Wydawało się, że wciąż się
wahał. – No...? Co jest?
Aleks
nabrał powietrza w płuca, czując, jak zaczynają palić go
policzki. Cieszył się jednocześnie, że był środek zimy i że na
zewnątrz wciąż panowała nocna ciemność, dzięki czemu Jaś nie
mógł zobaczyć jego twarzy.
– Nie
chcę, żebyś tam pracował – burknął. Jaś zmarszczył brwi,
nie przestając jednak obejmować Aleksa luźno w pasie.
–
Czemu? – Nie rozumiał. Białecki aż zgrzytnął zębami.
– Bo,
kurwa, jestem zazdrosny! – wypalił, już nie panując nad sobą.
Alkohol, który dzisiaj wypił, też mu trochę w tym pomógł. Kiedy
jednak zrozumiał, co powiedział, albo raczej – w jaki sposób to
powiedział, poczuł, że ma ochotę się zapaść. Najlepiej pod
kanapę, a później jeszcze kilka pięter w dół.
Jaś
milczał, zbyt zaskoczony, a później zaśmiał się cicho. Nim
jednak Aleks zdążył urzeczywistnić swoją chęć zapadania się,
Janek przyciągnął go mocno do siebie i pocałował mokro w sam
środek czoła.
–
Dobra – skapitulował. – Poszukamy razem jakiejś normalnej
pracy, co? – zapytał jakoś tak dziwnie lekko. W końcu hej,
Aleks, ten zadufany w sobie idiota, był o niego zazdrosny! Na samą
myśl o tym dziwne, ale bardzo przyjemne, mrowiące i ciepłe uczucie
rozpierało go od środka.
–
Dobra – burknął Aleks niczym dziecko, ale uśmiechnął się pod
nosem.
Nigdy
więcej kelnerowania w samych gaciach, pomyślał i jeszcze pocałował
Janka na dobranoc.
No kto by pomyślał że zazdrość może byc jak chłodny okład na oparzenie:-)
OdpowiedzUsuńPsst! "To było coś, czego Jaś jeszcze nie miał okazji być światkiem" - świadkiem.
OdpowiedzUsuńAle babol. Dziękuję, już poprawiłam :)
UsuńCóż, w tym rozdziale jesteśmy świadkami powolnego happy endu :P to dobrze. Żeby jeszcze wyjaśniła się sprawa z Piotrkiem no i marzy mi się scena łóżkowa porządna :D to by już było idealne. Pozdrawiam, czekam na zapowiedzianą niespodziankę! WildMind
OdpowiedzUsuńSpokojnie, to jeszcze nie koniec. :D
UsuńTrzeci raz podchodzę do napisania komentarza i tym razem na sto procent się nie rozpiszę, bo po prostu padam już na twarz :/
OdpowiedzUsuńPowiem Ci tylko, że strasznie poprawiłaś mi humor. Jakimś cudem dopiero teraz zauważyłam, że była aktualizacja, a po wydarzeniach z dzisiaj mogę spokojnie powiedzieć, że zostajesz bohaterem dnia, o! Okazało się, że mam teraz "mały" problem z osami i nie mogę u siebie spać. Ach, i jest cholernie zimno. Uratowałaś ten wtorek, no :D
Aleks był jakiś taki... uroczy na swój sposób. Też byłabym zazdrosna, no. Fajnie, że wszystko między chłopakami dobrze. Zdecydowanie podpinam się pod komentarz wyżej i nie mogę się doczekać nowego rozdziału. Jak tak dalej pójdzie, to w końcu zrobię jakiegoś arta z Americany, bo strasznie się jaram. Uwielbiam te postacie, uwielbiam tę historię. Może jak przestanę w końcu płakać i kręcić nosem nad swoimi rysunkami, to niedługo podeślę coś od siebie.
Życzę mnóóóstwo weny i umieram z ciekawości <3
Cieszę się, że Americana poprawiła Ci ten dzień. :D Zawsze jak publikuję rozdział, strasznie mi przykro, że mam już ten tekst napisany. Tęskni mi się za tymi bohaterami. :)
UsuńCo do rysunku, byłoby mi naprawdę bardzo, bardzo miło! Raczej bym nie narzekała :D. Będę więc gorąco kibicować, żeby coś tam powstało. <3
Jak ja ich uwielbiam :D:D:D
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi się czytało ten rozdział.
Postać Bartka mnie trochę zaskoczyła - może to dziwne, ale na pozytyw.
I ta zazdrość o Janka, to takie urocze xDDDD
Świetnie się czyta i czekałam na ten rozdział z niecierpliwością :D
A teraz będę czekać na kolejny równie niecierpliwie :D
Elda
Obiecuję nie robić już takiej przerwy. :D
UsuńNie wiem czemu, ale brakowało mi tu jeszcze Krzycha albo chociaż gościnnie Macieja. Byłaby taka śmieszna sytuacja między nim, Aleksem i Bartkiem.
OdpowiedzUsuń