Niedawno otrzymałam pierwszy fanfik konkursowy :) Jego autorką jest Skidayo. Zobaczcie, co takiego wymyśliła :)
***
– Patrzcie, Książę idzie! Jak minął dzień, „wasza
wysokość”?
Książę, bo
tak nazywała go cała szkoła, wyminął śmiejącą się grupę chłopaków z uniesioną
głową. Spojrzał na nich z pogardą, poprawił swoją nieskazitelnie białą i
idealnie wyprasowaną koszulę, po czym skierował się w stronę schodów. Wszedł po
nich na drugie piętro, gdzie miała odbyć się pierwsza lekcja tego dnia –
matematyka.
Dla Księcia
nie miało znaczenia, jaki przedmiot będzie pierwszy. Czy to fizyka, czy chemia,
czy historia – ze wszystkiego miał bardzo dobre i celujące oceny. Niczym się
więc nie przejmował. Nie był jednak ulubieńcem nauczycieli. Uczniowie też jakoś
za nim nie przepadali.
Ale dlaczego
akurat „Książę”, zapytacie? Odpowiedź przyjdzie sama, gdy poobserwujecie
zachowanie tego chłopaka.
Wszedł do
sali i usiadł na swoim miejscu w pierwszej ławce. Wyjął książki i potrzebne
przybory, położył je na blacie i czekał.
Z lekkim
znudzeniem obserwował ludzi wchodzących do klasy. Zajęci rozmowami i śmiechami
omijali go, nawet się nie witając.
Jeszcze
chwila, pomyślał Książę. Tylko parę minut i przyjdzie nauczyciel.
Książę cały
czas niecierpliwie zerkał na zegarek. Tylko chwila i te irytujące śmiechy
ucichną.
– Dzień
dobry.
Wreszcie,
westchnął Książę, witając się z nauczycielem, który właśnie wszedł do sali. Po
klasie rozeszły się szepty.
Za
matematykiem szedł wysoki i szczupły chłopak. Książę, zaciekawiony, przyjrzał
mu się dokładnie.
Chłopak miał
męską twarz, jednak o delikatnych rysach. Był niesamowicie blady, a co jeszcze
bardziej zaintrygowało Księcia to jego niezwykle jasne, prawie białe, kręcone
włosy oraz równie jasna bródka. To wszystko zlewało się z jego karnacją.
Zdecydowanie nie wyglądał na osiemnastolatka.
Czego więc tu
szuka, myślał Książę, przyglądając się chłopakowi.
– Proszę,
poznajcie Victora. Dostałem informację, że niedawno się przeniósł i będzie z
wami chodził do klasy. Żeby nie tracić lekcji, zajmij jakiekolwiek miejsce,
opowiesz im o sobie później.
Victor skinął
głową i podszedł do ławki Księcia. Uśmiechnął się do niego i usiadł na krześle.
Po sali rozległy się szepty i prośby, by Victor zmienił miejsce i nie siedział
obok Księcia. Ten jednak odwrócił się do nich i poinformował, że musi siedzieć
w pierwszej ławce, ponieważ słabo widzi. Nie przekonało to jednak nikogo, bo
jeszcze kilka ławek z przodu było wolnych. Dlaczego więc usiadł akurat z
Księciem?
– Nie
przypominam sobie, bym pozwolił ci tu usiąść – powiedział Książę, marszcząc
lekko brwi.
– To nie jest
twoja ławka, Książę – odpowiedział Victor z kpiącym uśmieszkiem.
– Owszem,
moja. Jak już zdążyłeś zauważyć, siedzę tutaj. To chyba coś oznacza.
Victor
pokręcił głową i prychnął. Podparł swój podbródek na dłoni i spojrzał na
Księcia.
– Chyba już
wiem, czemu nazywają cię Księciem. Bardzo to do ciebie pasuje. Naprawdę musisz
być taki wyniosły?
– Ja…
– Victor,
Książę, dosyć rozmów. Zajmijcie się zadaniami z podręcznika. Do tablicy
podejdzie… numer dwunasty – powiedział nauczyciel, czym przerwał dwóm chłopakom
ich „rozmowę”.
– Znowu?!
Byłem wczoraj! – Pożalił się jakiś uczeń, wstając ze swojego miejsca i idąc ze
spuszczoną głową w stronę tablicy.
Przez resztę
lekcji matematyki Victor i Książę nie odzywali się do siebie.
Książę
spojrzał na zegarek. Jeszcze trochę i koniec lekcji. Był już znudzony szkołą.
Miał tego dnia o wiele ciekawsze zajęcie, do którego musiał się przygotować. Z
niecierpliwością więc oczekiwał dzwonka.
Był też lekko
zdenerwowany, ponieważ, jak na złość, Victor siedział z nim w ławce na każdej
lekcji. To tylko potęgowało jego chęć opuszczenia szkoły.
Dzwonek, ku
uciesze Księcia, w końcu zadzwonił. Chłopak jak najszybciej wyszedł z sali i
ruszył schodami w dół. Nigdzie nie zauważył samochodu swojego służącego, więc
wyjął telefon, by zadzwonić i spytać, kiedy ten ma zamiar się pojawić.
Nie mógł
jednak tego zrobić, bo zobaczył SMS’a od swojego ojca, że jego służący
zachorował i nikt po niego nie przyjedzie. Musiał więc wrócić do domu sam.
Książę
prychnął i schował komórkę z powrotem do kieszeni. Nie miał daleko, ale dlaczego
akurat tego dnia służący musiał zachorować? Co on sobie wyobraża, pomyślał
Książę, opuszczając teren szkoły.
Nagle ktoś
zrównał się z nim krokiem.
– Śledzisz
mnie? – spytał Książę, zerkając na Victora.
– Ależ nie,
Książę. Idę po prostu w tę samą stronę.
Książę
niepewnie skinął głową i przez chwilę przyglądał się Victorowi. Odwrócił wzrok
i ze znudzeniem rozglądał się wokół.
Przy
rozwidleniu dróg skręcił w lewo, a Victor w prawo.
– Jeszcze się
dzisiaj spotkamy, Książę – powiedział Victor, uśmiechając się tajemniczo.
Książę jednak tego nie usłyszał. Był zbyt zamyślony.
Parę minut
później Książę był pod swoją posiadłością. Na podjeździe nie było samochodu, co
oznaczało, że jego ojca nie ma w domu. I dobrze, pomyślał chłopak, wchodząc
przez bramę. Wpisał kod, dzięki któremu
dostał się do środka. Wszedł do przedpokoju, gdzie wszędzie wisiały obrazy w
złotych ramkach, a na komodach znajdowały się figurki i różnego rodzaju ozdoby.
Zdjął buty i dokładnie ułożył je obok wycieraczki.
– Cześć!
Głodny? – spytała kucharka z uśmiechem, wycierając dłonie w fartuch, na co
Książę pokręcił głową i poszedł do swojego pokoju znajdującego się na piętrze.
Panował tam
niesamowity porządek. Wszystko było poukładane i dopasowane. Chłopak wyjął spod
łóżka pudło. Ukucnął na podłodze i otworzył je. Uśmiechnął się lekko na widok
zbyt dużej, szarej bluzy, podartych spodni, czapki z daszkiem i pary sportowych
butów.
Zamknął pudło
i wyszedł z pokoju.
– Czyli
jednak głodny? – zaśmiała się kucharka, odkładając umyte naczynia na suszarkę.
– Nie –
odpowiedział Książę, przeczesując dłonią swoje czarne włosy. – Muszę cię jednak
poinformować, że wychodzę na dodatkowe lekcje, jak co piątek. Nie czekaj więc z
kolacją – rzekł, a odchodząc dodał jeszcze:
– I wypierz
ten fartuch. Jest brudny.
Kucharka
westchnęła i kiwnęła głową. Wyszła z kuchni i zamknęła się w swoim pokoju, bo o
to zawsze prosił ją Książę w piątki. Nie pytała dlaczego, ponieważ zabronił jej
pytać.
Chłopak
wrócił na górę i wyjął z pudła wszystkie ubrania. Przebrał się szybko i schował
je pod łóżko.
Z posiadłości
wyszedł przez drzwi znajdujące się w kuchni. Prowadziły one do ogrodu. Tam
Książę miał ukryte przejście, dzięki któremu dostał się poza teren swojego
domu. Rozejrzał się wokół, czy aby na pewno nikt go nie obserwuje, po czym,
naciągając daszek w dół i chowając ręce do kieszeni, ruszył w opuszczoną
dzielnicę miasta. Na jego twarz wstąpił niewielki uśmiech.
W końcu
uwolni się od nudy i da upust emocjom.
Książę wszedł
do starej kamienicy. Skrzywił się, czując niezbyt przyjemny zapach. Nadal nie
potrafił się do niego przyzwyczaić. Przeszedł przez korytarz i otworzył drzwi,
które prowadziły do piwnic. Zszedł po schodach i ruszył w kierunku, z którego
słychać było muzykę.
Gdy tylko
wszedł do środka i naciągnął czapkę, muzyka ucichła, a ludzie usuwali się
Księciu z drogi.
– Oto i on!
– Z kim
dzisiaj gra?
– Podobno o
dużą stawkę…
– Dlaczego on
nigdy nic nie mówi? Niech coś powie!
– Ach,
chciałabym zobaczyć go bez tej czapki… I ubrań…
Książę
uśmiechnął się, słysząc to wszystko. Wiedział, że tu jest podziwiany. Nie
musiał się odzywać, nie musiał pokazywać swojej twarzy. Jedyne, co musiał, to
wygrywać.
Usiadł przy
owalnym, zielonym stole i poprawił kaptur, by zakrywał jego włosy. Ludzie
siedzący w pomieszczeniu zebrali się wokół Księcia i podekscytowani zaczęli
między sobą szeptać.
– Dzisiaj
nasz Mistrz zagra z Mistrzem z drugiego końca miasta, którego zwą Kotem w
białym kapeluszu – odezwał się właściciel „lokalu”. – Nie mam pojęcia, dlaczego
ma taką dziwną nazwę. Wiem jednak, że jest to godny przeciwnik. Słyszałem o nim
dużo opowieści i plotek. Mam nadzieję, że niebawem się zjawi, a tymczasem…
Niestety nie
dane mu było skończyć. Drzwi otworzyły się z hukiem. Wszyscy spojrzeli w ich
stronę. Uczynił to nawet Książę.
Oczom
zebranych ukazała się wysoka postać ubrana w duży, biały kapelusz naciągnięty w
dół, by zakrywał połowę twarzy, białą pelerynę, koszulę, spodnie i kozaki do
kolan w tym samym kolorze.
Połowa ludzi
parsknęła śmiechem na ten widok. Postać nie przejęła się tym jednak i ruszyła w
kierunku stołu, zajmując miejsce naprzeciwko Księcia.
– Oto i on –
powiedział właściciel i usiadł przy stole, przygotowując karty.
– Przecież to
jakiś pajac!
– Jaja sobie
robicie?
– On myśli,
że ma szansę? Przez ten kapelusz pewnie nic nie widzi!
Właściciel
uciszył ich i odchrząknął, po czym zabrał głos.
– Jak mówi
jedno z naszych praw: Nigdy nie lekceważ przeciwnika, bo to cię może zgubić.
– Zapewniam,
że dam z siebie wszystko – powiedział mężczyzna w kapeluszu, a Księcia coś
tknęło. Znał ten głos. To Victor, pomyślał Książę.
Obaj wyłożyli
początkowe stawki na stół. Właściciel rozdał im po dwie karty, a gapie z
zaciekawieniem wszystkiemu się przyglądali.
Książę
uśmiechnął się, widząc parę królów z ręki. Nic nie mówiąc, wyłożył pieniądze na
stół i pokazał Właścicielowi umówiony wcześniej znak, który oznaczał: „dokładam”.
Postać w
kapeluszu od razu przyjęła wyzwanie, wystawiając taką samą ilość pieniędzy.
Dołożone
zostały trzy karty, które niezbyt przypasowały Księciu. Nie było tam żadnego króla,
tylko as pik, dziesiątka karo i dama kier.
Książę nie
miał jednak zamiaru „czekać”. Był pewien swojej wygranej. Zawsze wygrywał.
Dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Dwa króle z ręki nie zdarzają się
każdemu. Musiał to wykorzystać.
Wyłożył
kolejne pieniądze, przyprawiając gapiów o szybsze bicie serca. Postać w
kapeluszu, którą Książę uważał za Victora, przebiła jego stawkę, co nieco zbiło
Księcia z pantałyku. Nie dał jednak tego po sobie poznać i bez większego
ociągania dodał potrzebną ilość.
Właściciel
dołożył kolejną kartę. Książę wykrzywił twarz. Nie był zadowolony widząc
kolejnego asa. Co, jeśli Victor będzie miał trójkę asów?, pomyślał i przeraził
się, kiedy postać w kapeluszu dołożyła kolejne pieniądze. Książę oczywiście przyjął
wyzwanie, nie miał zamiaru tchórzyć. Wokół byli jego fani, czy, jak on wolał
ich nazywać, wielbiciele. Nie mógł ich zawieść.
Ostatnia
karta. Zwykły kawałek papieru z namalowanymi wzrokami sprawił, że uśmiech znów
zdobił twarz Księcia. Cudownie, mam trójkę króli, ale co, jeśli on ma tę
cholerną trójkę asów, myślał, dokładając kolejne pieniądze.
Gra toczyła
się dalej. Obaj walczyli, przebijając swoje stawki, aż w końcu skończyła im się
gotówka.
– Zagraliście
vabank. Proszę o pokazanie kart – powiedział lekko podekscytowany Właściciel,
trzymając kciuki za Księcia, tak jak reszta jego wielbicieli.
Książę jako
pierwszy ujawnił swój układ. Na widok trójki króli gapie zaczęli się cieszyć,
jednak Właściciel uciszył ich, prosząc o pokazanie kart postać w kapeluszu.
Mężczyzna
uśmiechnął się kpiąco i zrobił to, o co go poproszono.
Książę
stwierdził, że całe jego życie właśnie straciło sens.
– Niemożliwe…
– szepnął, po czym skarcił się za to w myślach, bo wszyscy popatrzyli na niego
zaskoczeni. On sam wściekł się, bo brał pod uwagę możliwość trójki asów, ale
nie karety!
Zdenerwowany
zerwał się z krzesła i po prostu wyszedł z „lokalu”, nie słuchając nawoływań
wielbicieli i krzyków zdziwienia. Postanowił, że już nigdy nie wróci do tego
miejsca. Czuł się poniżony.
Wybiegł z
kamienicy i odetchnął świeżym powietrzem. Ruszył w stronę swojej posiadłości,
jednak zatrzymał się, słysząc znajomy głos.
– Dokąd
idziesz, Książę? Nie potrafisz znieść porażki?
Książę nie
odpowiedział. Uciekł.
Od
poniedziałku do piątku chodził do szkoły i wydawałoby się, że wszystko jest
tak, jak dawniej. Jednak parę rzeczy się zmieniło.
Książę
siedział na każdej lekcji sam. Po Victorze nie było śladu.
Lekcje minęły
mu szybciej niż zwykle. Wrócił do domu strasznie znużony.
– I jak,
dzisiaj też wychodzisz? W końcu piątek – zagadała kucharka, chowając garnek do
szafki.
Książę
pokręcił głową. Poszedł do swojego pokoju i wyjął pudło. Otworzył je i po raz
ostatni spojrzał na czapkę z daszkiem, za dużą bluzę, obdarte spodnie i
sportowe buty, których już nigdy miał nie założyć. Skończył z czymś, co dawało
jego życiu sens. Wrzucając pudło do kominka w pokoju czuł, że stracił ważną
cząstkę siebie. Jesteś głupi, pomyślał Książę. Głupi, że przegrałeś. Głupi, że
tak bardzo to zraziło twoją dumę.
Książę
wyszedł na balkon i odetchnął świeżym powietrzem. Zawiał silny wiatr, przez co
chłopak musiał zmrużyć oczy. Spojrzał w stronę ogrodu i otworzył je szeroko w
zdumieniu, po czym zacisnął dłonie w pięści.
Na drzewie
wisiał duży, biały kapelusz.
zajeb..... notka szkoda, że nie ma więcej.
OdpowiedzUsuńNa serio! i to wszystko?! powiem krótko: NUDA!! czytanie chciałam przerwać w połowie, ale z przekory wszystko co chcę ocenić kończe. To aż razi w oczy, że osoba pisząca ten fanfick jest zielona. Nie znalazłam nic ciekawego w tym opowiadaniu. Może jakby grę w karty zamienić na coś ciekawszego, trochę zwrotu akcji i głębszego zbliżenia głownych bohaterów, poza tym przez całe opowiadanie nie poznaliśmy imienia księcia, jeszcze przydałoby się też pare opisu w tym opisu postaci. Może to bardzo krytyczny komentarz ale tak właśnie myślę o tym fanficku, pozdrowienia dla autorki i żeby się rozwijała bardziej.
OdpowiedzUsuńWybacz, dopiero od niedawna zaczęłam pisać, więc wiem, że nie robię tego jakoś rewelacyjnie. Ale chyba każdy może spróbować, prawda? :>
UsuńSpecjalnie nie podawałam tu imienia księcia. A co do opisu postaci... Stwierdziłam, że nie trzeba ich opisywać, skoro już wcześniej zrobiła to Dream w swoim opowiadaniu.
Nie szkodzi, że jest krytyczny :) Nie wszystkim podoba się to samo. A ja krytykę lubię. ^^ Pozdrawiam.
kasandra141 zamknij mordę. Pewnie byś lepiej nie napisała.
OdpowiedzUsuńFanfik jest super. Bardzo dobrze autorka manewruje emocjami i sytuacją, Jestem pod wrażeniem tak dobrze napisanego tekstu, piszesz cos??
A co do Dream weny i dodaj coś szybko :)
Owszem, od paru miesięcy piszę. :) Dodaję teksty na forum. Są to fanfiki z anime Naruto, ale obecnie zajmuję się opowiadaniem autorskim. Cieszę się, że ci się podobało :D
UsuńMoże w przyszłym tygodniu uda mi się coś napisać, bo przez ostatni czas skupiłam się na opowiadaniu konkursowym, które na szczęście jest już skończone :)
UsuńYaoistka mogłabyś się odczepić i nie pisać wulgaryzmów!! ponieważ to uwydatnia tylko twoją głupotę, nie mogąc się zripostować jak inteligentna osoba. Myślałam Dream, że na tym blogu można się kulturalnie wypowiedzieć, widocznie się pomyliłam. Nie mam zamiaru cukrzyć aby autorce się nie zrobiło smutno. Pisze to co myślę i czuję. Moimi komentarzami staram się wnieść jakąś radę, żeby autor się rozwijał a nie stał w miejscu upajając się komentarzami twojego pokroju yaoistka lub typu „ super rozdział”. Moja poprzednia wypowiedź była krytyczna ponieważ jest to konkurs w którym przewidziana jest nie byle jaka nagroda, a nie wypracowanie do szkoły. To co przedstawiła autorka nadaje się co najwyżej na wstęp. Skidayo ja nie twierdzę, że mi się nie podoba, ale mogłaś bardziej nad nim popracować. Nie muszę pisać, żeby się poprawnie wypowiedzieć, do tego trzeba mieć wyrobiony smak, a ja go posiadam ponieważ startowałam kiedyś na konkursach literackich, odnosząc sukcesy. Pisać każdy może, ale się trzeba liczyć z krytyką i tym, że nie od razu staniemy się Williamem Szekspirem. Dlatego też trzeba nad sobą pracować, a nie zadowalać się komentarzami które poza połechtaniem ego autora nic nie wnoszą. Rada dla ciebie Skidayo, chcesz się nauczyć manewrować emocjami to przeczytaj „Harry Potter i gwiazda mroku”. Autorka tam mistrzowsko gra na emocjach i wyobraźni czytelnika. Gorąco namawiam do przeczytania i nie życzę sobie linczu za to, że piszę prawdę ponieważ nie pozwolę się obrażać podrzędnej czytelniczce.
OdpowiedzUsuńJa mam jedno pytanie do twojego poprzedniego komentarza. Dlaczego ujawnienie imienia postaci było dla Ciebie aż tak ważne? Może się czepiam, ale zastanowiła mnie ta kwestia. Co do opowiadania:
Usuń- fabuła niezła, a zakończenie ciekawe
- brakowało mi tam ... no tego czegoś
i zgodzę się tu z Kasandrą141, gra na emocjach i wyobraźni czytelnika.
Ogółem nie było źle :)
"Rada dla ciebie Skidayo, chcesz się nauczyć manewrować emocjami to przeczytaj „Harry Potter i gwiazda mroku”."
Usuńja też ci dam radę Ski. Lepiej nie czytaj tego tekstu. Kasandra chyba sobie żartuje, podając ci ten fik za przykład.
Przepraszam, że dodaję ten komentarz, Dream, ale naprawdę życzę Ski jak najlepiej, a "Gwiazda mroku" nie jest czymś, na czym warto się wzorować.
Odnośnie fika Ski, oryginału nie znam, ale z tego co się orientuję, "Książę" był umieszczony w świecie fantasy? Moim zdaniem to ciekawe posunięcie przenieść go do AU :)
Pozdrawiam.
Fiu fiu, widzę batalia już na poważnie ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie czytam fików konkursowych, bo to przeważnie (choć nie zawsze) nuda i wszechobecna grafomania. To jest fik i raczej gabarytów pełnego opowiadania nie ma się co spodziewać. Tak czy siak jest nie najgorzej jak na początek. Przyczepiłabym bym się tylko do jednej rzeczy: momentami autorka zbyt często używa pojedynczych albo krótkich zdań, przez co tekst przypomina bardziej plan wydarzeń niż opowiadanie (np. "Z posiadłości wyszedł przez drzwi znajdujące się w kuchni. Prowadziły one do ogrodu. Tam Książę miał ukryte przejście, dzięki któremu dostał się poza teren swojego domu.") Przez to opowiadanie traci na płynności i męczy po prostu czytelnika.
A, jeszcze jedno. Gdzie, pytam się, są zielone oczy!? ;)
A już na serio: Wena i pomysłów. I dla autorki fika, i dla niezastąpionej Dream.
A ja przeczytałam, bo było. Nie pociągnęło mnie, nie wciągnęło i żadnych innych ciągów nie było. A szkoda. Fajnie się zapowiadało nawet, ale okropnie przedobrzone. Nie wiem czy to wina tych krótkich zdań, czy, moim zdaniem, sztywnego sposobu wyrażania wszystkiego wokół, ale tekst czytało mi się topornie. Nawet uczucia nie były... uczuciowe? Nie umiem do końca opisać wszystkiego, co mi chodzi po głowie.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że tak naprawdę nie ma w nim akcji, nawet karciana scena powiewa mi nudą, a jako nałogowa hazardzista imprezowa wiem, że poker ma w sobie dość sporą dawkę adrenaliny- zwłaszcza, gdy gra się z mistrzem i o jakąś fajną stawkę.
No cóż... Życzę dalszych postępów i chętnie przeczytam inna teksty Skidayo. Zarówno te o Naruto jak i opowiadanie własne :) Pozdrawiam i weny!
właśnie,słowo "przedobrzone" odpowiednio opisuje fick.
UsuńPowiem tak - tragedii nie ma, ale tyłka nie urywa. Nie jest to totalna grafomania, bo udało mi się przeczytać bez bólu głowy i trzykrotnego wracania do akapitu, by zrozumieć co autor miał na myśli. Niestety, największą bolączką Autorki tego fica może być fakt, że to właśnie fic do "Księcia". A "Książę" to opowiadanie naprawdę wyjątkowe i według mnie baaaaaardzo bardzo bardzo ciężko jest napisać do niego dobrego fica - ono bazuje głównie na emocjach, na powolnej, a jednocześnie szybkiej "ewolucji" uczuć "Księcia". Właśnie tego mi tutaj naprawdę zabrakło. "Książę" nie jest opowiadaniem, z którym mógłby się zmierzyć początkujący autor ;p
OdpowiedzUsuńBłędy są, wiadomo. Ale to normalne dla kogoś, kto pisze raptem od jakiegoś czasu (pamiętacie jeszcze stare teksty Dream, z poprzedniego bloga? :) Ja pamiętam!). Wedlug mnie Autorka dobrze rokuje na przyszłość, poćwiczy troszkę albo i więcej, a za jakiś czas nasmaruje nam takie opcio, że nam oczy z orbit wyjdą. I tego bardzo serdecznie Slidayo życzę :)
P.S. Niestety muszę się zgodzić z większością odnośnie komentarzy Yaoistki - ale świadczą one o typowej nastoletniej mentalności, więc w sumie nie warto sobie strzępić języka (klawiatury?), bo z takim to "się nie pogodo" :P
Haha, Ninka, a ja wolałabym jednak zapomnieć o poprzednim blogu na onecie! No, ale prawda. Każdy od czegoś zaczyna :)
UsuńO swoich dzieciach powinno się zawsze pamiętać i kochać bezgranicznie, niezależnie od tego jak bardzo "nieudane" się nam wydają :)
UsuńSzczerze mówiąc, jak tak teraz sobie myślę, to faktycznie mogłam poczekać i wymyślić coś lepszego, trochę to rozwinąć i tak dalej. Tylko tak - niby jest dużo czasu, bo do stycznia, ale niestety ja go nie mam. Mam za to bardzo dużo na głowie i dlatego ten fik został napisany tak trochę "na szybko". Wiem, że zabrakło "tego czegoś". :) Nie liczę na wygraną, książkę Dream i tak zamierzam kupić jak tylko będzie dodruk (o ile będzie, oby!) ^^ Każdy jednak zawsze może spróbować i o to chodzi. :> Dziękuję wam jednak za opinię. :D
OdpowiedzUsuńHmm.. Pewnie się powtórzę, ale domyślam się, że autorka chciałaby poznać jak najwięcej opinii. :)
OdpowiedzUsuńCóż co do poznania imienia Księcia to nie było to dla mnie aż tak konieczne, ale bardzo dużo powtórzeń... Mogłaś używać zaimków osobowych albo wyrazów bliskoznacznych. Ale to taka moja drobna złośliwość. :p
Widać, że masz pomysł i naprawdę dobrze kombinujesz, ale kiedy czytałam to miała wrażenia takiej drętwoty.. Brakowało mi energii, tempa. :p Ale powtarzam, opowiadanie nie było najgorsze. Pisz więcej, ćwicz, a na pewno będzie coraz lepiej. Trzymam kciuki :D
vampirka_15
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPomysł mi się spodobał, ale w wykonaniu czegoś zabrakło. W twoim opowiadaniu nie było opisu danej sytuacji, w niektórych momentach (np. rozgrywka) mogłaś napisać coś więcej. Zgadam się z tym, że brakowało emocji. Czytając twojego fica nie udało mi się wczuć w skórę postaci. Zwykle nie mam z tym problemu, ale u ciebie...
OdpowiedzUsuńPowiem tak, nie jest źle, ale nie jest też dobrze. Jak znajdę troche czasu to przeczytam resztę twoich tekstów. Trzymam za ciebie kciuki w dalszym pisaniu. I, prawdopodobnie, jako twoja rywalka w tym konkursie, widzę w tobie groźnego przeciwnika ;).
A tak poza tym, imię Księcia nie wydaje mi się tu potrzebne. Jego brak dodaje takiej tajemniczości. Pozwala zadziałac wyobraźni.
soora
Bardzo mi miło, że sięgnęłaś po Księcia i chyba miałaś najcięższe zadanie, bo jako pierwsza wysłałaś tekst. Niestety, wygląda na trochę niedopatrzony. Znalazły się w nim błędy, które można wyłapać po kilkukrotnym przeczytaniu. Podoba mi się jednak pomysł przeniesienia Księcia w nasze realia :)
OdpowiedzUsuń