Rozdział trochę później niż zazwyczaj, ale biorę wszystko na siebie, bo wysłałam go Ekucbbw. dopiero w piątek. Ostatnio jakoś cały czas się tak spóźniam, mam więc nadzieję, że wyrobię się z obiecanym dodatkiem na święta. ;) Jak na razie jego pisanie idzie mi naprawdę dobrze. Trzymajcie kciuki, żebym się wyrobiła, bo chciałabym jeszcze standardowo w weekend opublikować kolejnego Gówniarza.
Wiele z Was wciąż mnie pyta o Donikąd. Doskonale pamiętam, że obiecałam go Wam na listopad/grudzień i słowa nie dotrzymałam. Chyba nie powinnam Wam nic zapowiadać, kiedy tekst jeszcze nie jest dokończony. Prawda jest taka, że Donikąd czeka na zakończenie, muszę dopisać ostatnie kilka stron. I naprawdę mogłabym się zebrać do pracy, tyle że teraz całkowicie wciągnęłam się w Gówniarza i świąteczny dodatek, także z Gówniarzem powiązany. Nie chcę niczego pisać na siłę, ani opowiadań przeznaczonych na bloga, ani (tym bardziej) opowiadań płatnych. Myślę, że wtedy mogłoby to rozmijać się z moim założeniem "pisania dla pisania". Wiem już jednak, że jak gorący okres przedświąteczny minie, wyrzucę z siebie ten świąteczny dodatek, to zyskam sporo czasu. A Donikąd zakończę na pewno, bo to opowiadanie w pewnym sensie jest dla mnie przełomem. Nigdy wcześniej nie pisałam ani sci-fi, ani tekstu akcji. Będą wybuchy, będzie krew i flaki. Ale to jakoś w styczniu. :)
A teraz już zapraszam Was na kolejny rozdział. ;)
Sprawdzała Ekucbbw.
Zauroczone kundle
Wszystko działo się zbyt szybko, żeby jego
zamroczony alkoholem umysł mógł się w tym połapać. W jednej
chwili widział Filipa, a w drugiej ten już zbiegał po schodach.
Mateusz kulił się, przeklinając cicho pod nosem w akompaniamencie
szybko stawianych na stopniach kroków, jakie echem roznosiły się
po klatce. Dopiero gdy poszkodowany wyprostował się, a Maciej
dostrzegł jego mocno zaczerwieniony policzek, zrozumiał, co się
stało.
– Szlag – przeklął pod nosem, aż
zaciskając dłoń w pięść.
– Kto to był? – wyseplenił Mateusz,
którego oczy zaszły niekontrolowanymi łzami, wywołanymi przez
uderzenie. – Jakiś twój chłopak? – zapytał z niezrozumieniem,
na co Maciej nie odpowiedział.
– Chodź do mieszkania, trzeba przyłożyć
coś zimnego – mruknął, starając się myśleć trzeźwo, mimo że
złość na Filipa aż paliła go od środka.
Co za mały, przeklęty gówniarz! Kto normalny
zasadzał się na jakiegoś obcego faceta? Mógł przynajmniej
uderzyć jego, a nie bogu ducha winnego Mateusza! Wyszyński powoli
zaczynał przypominać sobie, czym dokładnie groziło umawianie się
z osobami pokroju Wilczyńskiego. Przecież już za pierwszym razem
Filip dał niezły popis, kradnąc mu telefon. Nie powinien być
zaskoczony jakimś nieuzasadnionym zasadzaniem się na jego facetów. Nieuzasadnionym, bo Maciej wolał na razie nie myśleć o
rzeczywistych pobudkach gówniarza. Chociaż, oczywiście, wiedział,
że jedną z nich była zazdrość. I, cholera, nie powinien, naprawdę nie powinien, ale poczuł jakieś takie przyjemne
ukłucie na myśl, że Filip faktycznie zrobił to z zazdrości. Z
drugiej jednak strony, Filip był tylko dzieciakiem. Nadpobudliwym,
apodyktycznym i uważającym się za lepszego od wszystkich innych –
owszem, ale to wciąż tylko dziewiętnastoletni dzieciak, działający
pochopnie i uważający, że cały świat leży mu u stóp. Jaki
Maciej był w jego wieku? Może i nie bił nikogo znienacka ani nie
wplątywał się w jakieś narkobiznesy, jednak z pewnością
brakowało mu pokory. Chyba nawet do teraz nie zawsze potrafił jej z
siebie wykrzesać.
– Kurwa, jak boli! – sapnął Mateusz,
kiedy Maciej zaprowadził go do mieszkania, tocząc wewnątrz siebie
wojnę. Z jednej strony miał ochotę znaleźć gówniarza i
przemówić mu do rozumu, a z drugiej (to z pewnością przez
alkohol!) całkiem go to bawiło. Oczywiście wiedział, że nic w
tej sytuacji zabawnego nie było, ale zazdrosny, naburmuszony Filip z
pewnością musiał wyglądać dość ciekawie.
Już od progu zaatakował go stęskniony,
radosny kundel, którego Maciej odepchnął nogą, przepuszczając
Mateusza pierwszego.
– Dam ci worek z lodem, hm? – zapytał,
udając, że faktycznie obchodził go stan Mateusza. Oczywiście nie
przyznał się wprost, ale wciąż liczył, że coś z dzisiaj uda mu
się ugrać, nawet pomimo Filipa próbującego mu to uniemożliwić.
– Kto to był? – zapytał Mateusz ponownie,
idąc za Maciejem do kuchni.
– Mój osobisty stalker – odpowiedział
jakby nigdy nic, wskazując mu na krzesło przy wąskim stole. –
Siadaj. Może dam ci jakąś maść na opuchliznę, co? – Wolał
nie tłumaczyć, skąd miał tę maść i nie wspominać, że kilka
dni temu znajdował się na miejscu Mateusza, pobity dokładnie przez
tę samą osobę.
– Myślisz, że mocno spuchnie? – zapytał
Mateusz z lekkim przerażeniem, a Maciej opanował chęć wzruszenia
ramionami. Naprawdę go to nie obchodziło, gdyby mógł, już teraz
wskazałby chłopakowi swoją sypialnię. Ostatnio naprawdę nie
sprowadzał tutaj nikogo (prócz Filipa, rzecz jasna) i zachowywał
się jak jakiś mnich. Nic więc dziwnego, że czuł się już
naprawdę przyciśnięty do muru. Jeżeli Maciej był od czegokolwiek
w swoim życiu uzależniony, pomijając oczywiście papierosy, to
zdecydowanie tym czymś był seks.
– Nie, raczej nie – odparł, doskonale
wiedząc, że sierpowego to Filip miał całkiem niezłego i że
opuchlizna to zdecydowanie najmniejszy problem. – Przynajmniej nie
krwawisz – dodał, podając mu woreczek z mrożonkami. – Zęby
całe?
Mateusz zmarszczył brwi, badając językiem
stan swojego uzębienia. Gdy był już pewny, że niczego mu tam nie
brakowało ani nic podejrzanie nie kiwało się na boki, przytaknął.
– Całe. – Odebrał mrożonki i z cichym
syknięciem przyłożył je do policzka.
– Czyli w sumie nic się nie stało –
stwierdził, posyłając mu najbardziej szelmowski uśmiech, na jaki
było go w tamtej chwili stać. Może jeszcze nie wszystkie plany na
tę noc są stracone, pocieszył się, pełen nadziei.
– Jeżeli nie liczyć tego, że rzucił się
na mnie jakiś świr, to jasne, nic się nie stało – odparł
Mateusz z ciężkim westchnięciem, a Maciej musiał zagryźć
policzek, żeby się nie zaśmiać. Był przekonany, że Filip te
słowa potraktowałby jak komplement. Niemal widział ten jego
złośliwy, przepełniony dumą uśmieszek i wysoko zadartą brodę.
– Chcesz się może położyć? – zapytał,
udając, że to pytanie podyktowane zostało troską, a nie chęcią
wrzucenia Mateusza do łóżka.
– Nie, wiesz co, zadzwoń po taksę. –
Maciej zmarszczył brwi, patrząc na nowo poznanego chłopaka
autentycznie zdziwiony i chyba nawet trochę oburzony. No bo jak to?
Taki szczyl mu odmawiał? – Wracam do domu. Mam dość wrażeń.
Prawie zgrzytnął zębami. Nic jednak nie
odpowiedział; kiwnął głową, nie zamierzając płaszczyć się
przed pierwszym lepszym szczylem i namawiać go na nocleg. Akurat
jeżeli chodziło o takie propozycje, Maciej przez ostatnie lata
przyzwyczaił się już, że wszyscy z chęcią ściągali dla niego
spodnie. Nawet jeśli teraz po swoim okresie abstynencji czuł silne
parcie na szkło, jakąś tam swoją godność musiał zachować. Bez
słowa sięgnął po telefon, wyklinając w myślach Filipa na
wszystkie możliwe sposoby. Tym razem głupi dzieciak naprawdę
przekroczył dopuszczalną granicę. Maciej wiedział, że musi coś
z tym zrobić, bo zaraz każdy jego powrót do mieszkania z kimś
obcym będzie właśnie tak wyglądać.
Zauroczone kundle są cholernie irytujące.
***
Popatrzył na odjeżdżającą taksówkę,
czując ogromne zmęczenie. Już nawet nie był zły, bo do tego
potrzebowałby choć odrobiny energii. Miał ochotę wrócić do
mieszkania, wypić awaryjną szklankę wody, żeby przypadkiem jutro
nie męczyć się z kacem, i po prostu zasnąć.
Westchnął ciężko, odwracając się w
kierunku klatki schodowej. Gdy stanął przed windą, wyciągnął
jeszcze telefon. Chwilę zastanowił się, czy powinien napisać coś
Filipowi, ale ostatecznie stwierdził, że załatwi to, gdy
wytrzeźwieje. W przeciwieństwie do gówniarza, wcale nie chciał
działać pod wpływem emocji i alkoholu.
Nie oglądając się za siebie, wszedł do
kabiny, kiedy tylko drzwi się otworzyły. Był środek nocy, zegarek
w windzie na kokpicie wskazywał drugą. Gdyby wiedział, że
wszystko tak się zakończy, z pewnością nie wyciągałby Mateusza
od Kuby, tylko użyczył toalety kolegi. No i masz swoje bycie
dżentelmenem, pomyślał, wciskając guzik z numerem cztery. Dżentelmenem z pełnymi jajami i z dość irytującym psem
ogrodnika podgryzającym ci nogawkę. Świetny wynik.
– Twój gust jest strasznie chujowy, wiesz?
Zaskoczony popatrzył na lustro. Drzwi od windy
zamknęły się z poprzedzającym to melodyjnym dźwiękiem. Był tak
zmęczony, że nie zauważył ruchu w odbiciu i w pierwszej chwili
aż się wzdrygnął, czego nawet nie mógł opanować.
– I co? Wróciłeś, bo przypomniało ci się,
że miałeś mi przyłożyć? – zapytał Maciej z kpiącym
uśmiechem, odwracając się przodem do Filipa. Dzieciak miał
potargane włosy, które, mimo że nigdy nie były zbytnio schludnie
ułożone, teraz zdawały się sterczeć na wszystkie strony. Do tego
policzki zarysowywał lekki rumieniec, jakiego oczywiście Wilczyński
wyparłby się na wszystkie możliwe sposoby (włączając w nie
także użycie pięści, bo chyba naprawdę lubił nimi wymachiwać),
a widoku zbuntowanego nastolatka dopełniały zmarszczone
awanturniczo brwi.
Maciej, cholera, w co ty się wpakowałeś,
pomyślał niby z wyrzutem, ale jakoś żadne słowa, dzięki którym
mógłby całkowicie zakończyć znajomość z Filipem, nie opuściły
jego ust.
Wilczyński wzruszył ramionami, opierając się
o ściankę windy i nie spuszczając wzroku z Macieja. Jak zwykle
trzymał brodę lekko zadartą, patrząc na Macieja tak pewnie, że
gdyby nie Filipowy marny wzrost i mizerne ciało, Wyszyński mógłby
się przestraszyć. Chociaż chyba nie powinien nabijać się z tego
„ratlerkowania”, w końcu już nie raz przekonał się, że jak
na takie chude ramiona i wystające żebra, Wilczyński potrafił
uderzyć.
– Aż tak ci się spodobało? – zapytał
Filip, unosząc brwi w udawanym zdziwieniu. – No, nie wiedziałem,
że masz takie ciągoty, Maciusiu – zadrwił, jakby zapominając o
powodzie, dla którego zawrócił. Łatwiej było trochę Maciejowi
dogryźć, niż przyznać się do błędu i jeszcze tłumaczyć,
dlaczego pobił tamtego chłopaka.
Bo właściwie to... nie wiedział. Uderzył to
uderzył, po co dalej drążyć? Nigdy przecież nie zastanawiał się
głębiej nad powodami oklepywania komuś facjaty; wystarczyło, że
ktoś go jakoś wkurzył, no i proszę – działo się samo.
Zadziało się też i tym razem, a że ten chłopak był w pobliżu,
akurat całując Macieja i idąc do jego mieszkania po jedno, no to
trudno.
Wyszyński westchnął ciężko. Winda
dojechała na czwarte piętro.
– I teraz właściwie na co liczysz? –
zapytał, postanawiając nie dać się sprowokować. Nie trzeba było
żadnego wizjonera, aby przewidzieć, że Filip będzie chciał
obrócić wszystko w żart.
– A muszę na coś? – Wzruszył ramionami,
wychodząc na korytarz. – Tak chciałem zobaczyć, jak tam sprawa z
poszkodowanym – prychnął, zaczynając mimo wszystko coraz
bardziej się w tym plątać. Uważne, chyba nawet trochę
poirytowane spojrzenie Macieja w niczym nie pomagało. Ten cholerny
dziad patrzył na niego w taki sposób, że Filip autentycznie
zaczynał czuć się odrobinę winny. Szybko to od siebie odsunął,
bo, rzecz jasna, wcale nie uważał, że zrobił coś bardzo
nieodpowiedniego. Gdyby tylko przeklęty Wyszyński nie patrzył na
niego z takim chłodnym spokojem, za którym przebijała się nagana.
– Żyje. Pojechał do domu, więc teraz już
wszystko wiesz – odparł Maciej, nie robiąc chociażby jednego
kroku w stronę mieszkania. Stanął i tak po prostu patrzył na
Filipa wyczekująco, na co sam Filip po krótkiej chwili nabrał
ochoty na wydłubanie mu oczu.
– No i super – prychnął, wciskając ręce
w kieszenie. Zgarbił się nieco, uciekając wzrokiem na boki. Czuł
się jak rozcinana i rozkładana na czynniki pierwsze żaba na
lekcjach biologii. Nie żeby kiedykolwiek coś takiego robił w
szkole, ale widział to na filmach i mógł świetnie przyrównać to
do swojego aktualnego położenia.
– Więc? Tylko tyle? – ciągnął dalej
Maciej. Filip momentalnie pożałował, że tutaj przyszedł. Zrobiło
mu się gorąco z nerwów, których już nawet nie potrafił przed
sobą ukryć. Po raz pierwszy czuł się tak przyparty do muru i tak
zdezorientowany.
– No. – Chrząknął.
Maciej stwierdził, że zakłopotany Filip był
całkiem uroczym zjawiskiem. W porównaniu do Filipa ogarniętego
przez złość, zakłopotana wersja wydawała się o wiele
bezpieczniejsza dla Maciejowej twarzy. Nie miał jednak zamiaru
odpuszczać, głównie dlatego, że strapiony Wilczyński budził w
nim sadystyczną satysfakcję.
– Skoro tylko tyle, to myślę, że nie mamy
o czym rozmawiać – powiedział, mrużąc oczy i przez chwilę
świdrując Filipa spojrzeniem, żeby zaraz ruszyć w stronę drzwi
od mieszkania, wyciągając jednocześnie klucze z kieszeni.
– Czekaj – sapnął zniecierpliwiony Filip,
na co Maciej uśmiechnął się z satysfakcją, wciąż odwrócony do
Wilczyńskiego plecami. Jakby nigdy nic, wsunął klucz do zamka.
– Więc? – zapytał, nigdzie się nie
spiesząc. Chciał obejrzeć się na Filipa, żeby przypadkiem
niczego nie stracić, ale dzieciak już po chwili był tuż obok.
Cały stremowany, niepewny i czerwony na twarzy.
– Przepraszam, okej? – prychnął, bo
oczywiście nie mógł powiedzieć tego w normalny sposób. Wciąż
trzymał ręce w kieszeni, które – tego Maciej już nie wiedział
– zaciskał mocno w pięści, bynajmniej nie po to, żeby zaraz z
nich skorzystać. Filip naprawdę się denerwował. Nie potrafił
przepraszać, a teraz wiedział, że musi, jeśli chciał, aby
Maciej... No i właśnie tu był pies pogrzebany – czego Filip tak
naprawdę od Macieja chciał? – Przepraszam, ale za to, że ciebie
uderzyłem. Tamtemu chujowi się należało – powiedział, nim
zdążył ugryźć się w język.
Maska Macieja-złego-gliny momentalnie
stopniała. Bo jak mógłby ją dłużej utrzymywać, kiedy
przepraszający Filip był taki urzekający? Miły kontrast, jeżeli
porównywać do tego, co widywało się na co dzień – czyli do
jego ogromnej arogancji, apodyktyczności i niewyparzonego jęzora.
– Naprawdę jesteś nienormalny. – Maciej
pokręcił głową, otwierając jednocześnie drzwi do swojego
mieszkania. – Ale wiesz, że spieprzyłeś mi seks? – zapytał z
lekkim, dość dwuznacznym uśmiechem, na co Filip odetchnął
ciężko. Nawet jeśli na klatce schodowej panował dość przyjemny
chłód, jemu nagle zrobiło się tak gorąco, że z chęcią
ściągnąłby koszulkę... najlepiej razem ze spodniami i bielizną.
– No i co? Teraz jesteś poszkodowany? –
zapytał, starając się jeszcze trzymać Macieja na dystans, głównie
dla samej zasady, bo przecież przez cały czas ich znajomości
właśnie tak robił. A Maciej nie wyglądał na kogoś szczególnie
z tego niezadowolonego. Filip zdawał sobie sprawę, że ktoś taki
jak Wyszyński mógł mieć seks na zawołanie, nawet nie musiał się
zbytnio starać, bo nie dość, że dobrze wyglądał, to jeszcze
miał pieniądze. Filip był dla niego czymś nowym; nawet jeśli
wyskakiwał zza rogu i bił jego niedoszłych kochanków. Intrygował
Macieja, przyciągał swoją bezczelnością; w końcu nie od dziś
wiadomo, że ćmę ciągnęło do ognia.
– Chyba nawet bardzo – odparł i już nic
nie mówiąc, przekroczył próg. Pies momentalnie zaplątał się mu
pod nogami, machając szaleńczo ogonem, tak jakby nie widział
swojego właściciela nie dziesięć minut, ale co najmniej dziesięć
miesięcy. Filip uśmiechnął się lekko na ten widok i jakby nigdy
nic wszedł za Maciejem do mieszkania, cały wyprostowany i
zadowolony niczym panisko wkraczające na swoje włości. Zupełnie,
jakby chwilę temu nie miał ochoty uciekać przed spojrzeniem
Wyszyńskiego i jakby wcale nie pragnął zapaść się pod ziemię.
Maciej zamknął za nim drzwi, a on miał
wrażenie, jakby ten jeden ruch wszystko przesądził. Nic jednak
więcej się nie wydarzyło. Maciej ani się do niego nie zbliżył,
ani nie odsunął; po prostu stanął przy drzwiach i patrzył na
Filipa wyczekująco, z tym przeklętym seksownym uśmieszkiem,
wyraźnie domagając się jakiegoś ruchu. Wilku zacisnął zęby,
kiedy po plecach przebiegły mu przyjemne dreszcze, falami uderzając
w całe jego ciało. Odetchnął, próbując jeszcze się uspokoić,
ale wystarczyło tylko, że Maciej uniósł brwi, jakby zaskoczony
brakiem reakcji ze strony Filipa, a on już popychał go na drzwi.
Dopadł do niego tak nagle, że sam trochę się zdziwił, gdy
zaatakował jego usta. Po pomieszczeniu rozległ się dość donośny
na tle nocnej ciszy huk, wywołany zderzeniem pleców Wyszyńskiego z
drewnem. Maciej sapnął ciężko przez nos, początkowo zbyt
zdezorientowany, żeby odpowiedzieć na natarczywy, trochę zbyt
ostry pocałunek. Zaraz jednak zreflektował się, otaczając
ramieniem sylwetkę napierającego na niego Wilczyńskiego. Gdzieś z
podłogi rozbrzmiało zaalarmowane psie szczeknięcie, na które
jednak nie zwrócili uwagi, zbyt zajęci sobą. Filip to całował,
to gryzł jego wargi, zachowując się tak, jak Maciej mógł
podejrzewać, że Filip będzie się zachowywać podczas bardziej
intymnych chwil. Wtedy, gdy znaleźli się w jednym łóżku, z mamą
Macieja za ścianą, gówniarz był znacznie spokojniejszy, ale na to
wpłynęły też okoliczności. Teraz zachowywał się, jakby chciał
zdominować całe ich zbliżenie, a gdy wsunął rękę we włosy
Macieja i po chwili mocno za nie pociągnął, Wyszyński jakby się
ocknął. Syknął cicho, żeby zaraz złapać mocno Filipa w pasie i
pchnąć na ścianę naprzeciwko. Przycisnął go do niej całym
swoim ciałem, odbierając tym samym jakąkolwiek drogę ucieczki.
Filip sapnął zaskoczony i nieprzygotowany na tak nagły ruch. Zaraz
jednak z całą mocą spróbował odpowiedzieć na mocny pocałunek
Macieja, który teraz przejął dominację. Serce łomotało mu w
piersi, a ciało raz po raz przeszywały to gorące, to zimne
dreszcze. Gdy Maciej docisnął swoje krocze do jego biodra, już
wiedział, że obaj zmagają się właśnie z tym samym problemem i
że zapewne za chwilę temu problemowi zaradzą. Jakby na
potwierdzenie jego myśli, poczuł dłoń wkradającą mu się pod
koszulkę. Maciej przesunął palcami po jego płaskim brzuchu,
zahaczając paznokciami o pępek, ale nie zatrzymując się przy nim
na dłużej. Ręka dotarła trochę niżej, na dość szorstką skórę
od niedawno wygolonych, ale już odrastających ciemnych włosków.
Filip tylko poruszył nerwowo biodrami, marząc o tym, żeby Maciej
ściągnął z niego te przeklęte ubrania i żeby zajęli się już
swoimi palącymi potrzebami. Nagle jednak, jakby ktoś uderzył go w
głowę, odepchnął od siebie Wyszyńskiego, który popatrzył na
niego zaskoczony, spodziewając się wszystkiego, ale na pewno nie
przerywania w takim momencie.
– Wezmę prysznic – powiedział Filip,
który nawet jeśli właśnie trochę się zawstydził, w ogóle nie
dał tego po sobie poznać.
Maciej sapnął, przeczesując z frustracją
włosy. Cholera, najchętniej wziąłby Filipa już w przedpokoju,
przy tej przeklętej ścianie, z Psem kręcącym się pod nogami. Nic
jednak nie powiedział, w zamian kiwnął głową, doskonale wiedząc,
że chwilę trochę pocierpi i dzięki temu później pójdą na
całość. Oczywiście o ile Filip w pewnym momencie nie stwierdzi,
że fajnie będzie trochę dokuczyć Maciejowi i nie zwieje przez
okno. Przypadek Wilczyńskiego był dość nieciekawy – niczego nie
można być pewnym i trzeba brać pod uwagę każdą, nawet
najgłupszą ewentualność.
– Weź sobie ręcznik z szafki –
powiedział, udając, że nie zauważa zadowolonego uśmieszku
Filipa, kiedy ten bez żadnego skrępowania zsunął wzrok niżej, na
bardzo wypchany przód spodni Macieja. – Chcesz czegoś do picia.
Jakieś piwo? Wódki? – zapytał jeszcze, mając szczerą nadzieję,
że otrzyma przeczącą odpowiedź. W końcu miał plany, żeby
zabrać się za Filipa, kiedy ten tylko wyjdzie z łazienki.
– Piwo. – Filip nie byłby jednak sobą,
gdyby mu tych planów nie pokrzyżował.
A więc wracamy do normalności.
To było takie dziwne, stać w łazience
Macieja nago, patrzeć na swoje odbicie w lustrze i wiedzieć, że za
chwilę zabierze się za gospodarza, jak chciał zrobić już od
kilku tygodni. Owinął ręcznik dookoła bioder, nie wycierając
zbytnio swojego ciała. Czym prędzej ruszył do drzwi, szczerząc
się do siebie tak głupio, że gdyby jeszcze raz zerknął w stronę
lustra, momentalnie złapałoby go zażenowanie. Jak najciszej tylko
umiał, nacisnął na klamkę i wyjrzał do ciemnego przedpokoju. Z
sypialni Macieja wylewała się łuna stłumionego, lekko
pomarańczowego światła, a tuż przed wejściem do pomieszczenia na
płytkach spał pies, raczej nie szczędząc sobie miejsca. Leżał z
łapami wyciągniętymi we wszystkie możliwe strony, a gdy Filip
wyszedł z łazienki, poderwał głowę, mierząc go czujnym
spojrzeniem. Gdy jednak rozpoznał sylwetkę Wilczyńskiego, zamachał
z uwielbieniem ogonem. Filip popatrzył na niego z naganą, bo chciał
niezauważony zajrzeć do sypialni, jednak Pies raczej nie za bardzo
złapał przekaz. O ile to w ogóle możliwe, ruchy jego ogona
przybrały na sile, a zwierzę zaraz poderwało się na cztery łapy.
Filip westchnął tylko i już nie przejmując
się niczym, wyminął proszącego o uwagę psa. Stanął w drzwiach
sypialni, a gdy jego wzrok zatrzymał się na Macieju popijającym
wodę prosto z butelki i przeglądającym coś na telefonie,
mimowolnie się uśmiechnął. Zamarł na moment, chłonąc widok
zapatrzonego w ekran Wyszyńskiego, nieświadomego bycia
obserwowanym. Marszczył bezwiednie brwi, jakby w ogóle tego nie
kontrolując, a jego palec płynnie przesuwał się po wyświetlaczu.
– No i masz dla mnie to piwo? – zapytał w
końcu Filip, gdy zdał sobie sprawę, że takie stanie w progu i
przyglądanie się Maciejowi mogło podejść pod jakąś odmianę
fanatyzmu. Wyszyński spojrzał w kierunku drzwi, początkowo
zaskoczony, bo wyrwany ze swoich myśli, żeby zaraz uśmiechnąć
się lekko.
– Strasznie długo ci to zajęło –
stwierdził z niezadowoleniem. Jakby od niechcenia wskazał na
stojącą przy łóżku nieodkapslowaną butelkę Lecha. – Już
rozważałem pójście spać – powiedział z powagą.
– To starość – odparł Filip i jakby
nigdy nic podszedł do Macieja. – Aż dziwne, że ci chwilę temu
stanął – dodał jeszcze, nie mogąc się powstrzymać. Wyszyński
już miał mu coś odpowiedzieć, kiedy doszedł do wniosku, że
lepsze od odpowiadania będzie udowodnienie mu, że mógł. Często
i długo, oczywiście, do tego nie miał żadnych wątpliwości.
Złapał Wilczyńskiego za rękę i nim ten zdążył cokolwiek
zrobić, pociągnął w dół. Filip zachwiał się, nieprzygotowany
na tak gwałtowny ruch, co Maciej zaraz wykorzystał. Już po chwili
zdezorientowany chłopak leżał plackiem na łóżku, przyciskany
przez niezadowolonego zwlekaniem Macieja. Przyparł nadgarstki swojej
ofiary do materaca, z satysfakcją chłonąc widok wciąż
zaskoczonego Filipa. Jego szeroko otwartych, ciemnych oczu, lekko
uchylonych ust i burzy brązowych włosów kontrastujących na tle
kremowej narzuty. Jak na zawołanie ciałem Macieja znów wstrząsnął
dreszcz podniecenia. Och, cholera, chciał go mieć teraz, już,
zaraz. Wciąż nie miał pojęcia, co takiego było w tym dzieciaku,
że tak go przyciągał, ale w tamtej chwili w ogóle o tym nie
myślał. Żeby rozpalić Macieja, wystarczyło jedno Filipowe
spojrzenie, a i poalkoholowe efekty uboczne, takie jak na przykład
niemożliwość dostania erekcji, stawały się abstrakcją.
Spojrzał w dół, na wyciągnięte pod nim,
chude, raczej niewpisujące się w standardy Macieja, ciało. Nie
lubił nadmiernej chudości, wystających obojczyków czy
prześwitujących przez cienką skórę żeber, ale teraz naprawdę
mu to nie przeszkadzało. Pochylił się do drobnego, ciemnego sutka
i trącił go językiem, na co Filip poruszył się nerwowo, trochę
niezadowolony, że jego ruchy zostały ograniczone. Zaraz jednak
odetchnął ciężej, kiedy ciepłe usta Macieja otoczyły brodawkę,
po chwili zasysając się na niej. Elektryzujący prąd rozszedł się
po jego ciele, przebiegając od piersi aż do krocza. Poruszył
nerwowo biodrami, a ręcznik, który chwilę temu zawiązał w
biodrach, poluźnił się.
Usta Macieja zsunęły się najpierw na mostek,
a później irytująco powoli zaczęły dążyć coraz niżej i
niżej. Język okrążył pępek, wywołując u Filipa kolejną falę
dreszczy. Nie wytrzymał i sapnął ciężko, marząc o tym, żeby
wyswobodzić się z uścisku Wyszyńskiego i pchnąć brutalnie jego
głowę niżej, do miejsca, które w tamtym momencie najbardziej
prosiło o dotyk. Maciej chyba jednak nie bardzo się z tym spieszył.
Miał ochotę parsknąć, kiedy usłyszał ponaglający pomruk ze
strony Filipa, który najwidoczniej nawet w łóżku nie porzucał
pozycji osoby rozdającej karty. Zabawne, jaki uroczy był jeszcze
kilka dni temu, kiedy doszedł od samego obciągania mu.
Gdy wreszcie dłoń Macieja dotarła do
strategicznego miejsca na ciele Filipa, ten stęknął z
zadowoleniem, rozchylając nogi. Wyszyński odrzucił ręcznik gdzieś
na bok i spojrzał na średniej wielkości penisa w
zwodzie. Aż zagryzł wargę, doskonale pamiętając, że przecież
jeszcze niedawno Filip nie przejmował się czymś takim jak
depilacja.
– Goliłeś się? – zapytał, dobrze
wiedząc, że to trochę zaburzy nastrój, ale nie mógł się
powstrzymać.
Wilczyński najpierw zmarszczył brwi, a
dopiero później dotarł do niego sens pytania. Chrząknął,
usiłując nie dać po sobie poznać, że trochę się zawstydził.
Maciej zawsze był wydepilowany, więc pewnie też lubił
wydepilowanych kochanków. Głupio tylko tak przyznać, że
faktycznie pozbył się owłosienia dla niego.
– Jak widać – odparł jakby nigdy nic. Nie
chcąc więcej zbędnych pytań, wykorzystał chwilę Maciejowej
nieuwagi, popychając go na materac i odbierając dominację. Z
zadowoleniem popatrzył na zaskoczonego, rozłożonego pod nim
Wyszyńskiego, a już sekundę później – bo po co dłużej
zwlekać – całował go z całym swoim nastoletnim zaangażowaniem,
wciskając mu jednocześnie dłoń do spodni. Aż sapnął, kiedy
złapał za gorącą erekcję. Otoczył ją palcami, jednak bez
rozpinania rozporka trudno było mu jakkolwiek manewrować ręką.
Zaraz więc sapnął sfrustrowany, zabierając się do rozebrania
Macieja. W końcu sam świecił gołym tyłkiem, a Maciej nie pozbył
się nawet skarpetek.
Zdecydowanie największe wyzwanie stanowiła
koszula. Rozpinanie guzika po guziku to jakaś udręka, nic dziwnego,
że już po chwili szamotania się z ubraniem naprawdę miał dość.
Zastanawiał się już nawet nad zdjęciem mu tego siłą (za co
Maciej z pewnością by go zabił, w końcu Ralph Lauren to nie H&M),
gdy, całe szczęście, Wyszyński postanowił mu w tym pomóc.
Zaczął sprawnie rozpinać guziki, dlatego też Filip zajął się
innymi partiami garderoby. Ściągnięcie spodni okazało się
znacznie łatwiejszym zadaniem i chwilę później wraz z nimi na
podłodze wylądowały także bokserki.
Musiał zagryźć wargę, żeby nie wydać z
siebie żadnego żenującego dźwięku, gdy spojrzał na wyprężonego
penisa. Nie myśląc wiele, objął go dłonią, zaczynając
masturbować. Od razu pomyślał też o tym, jak to byłoby mieć go
w sobie. Aż sięgnął drugą ręką do swoich pośladków, nie
mogąc nad tym zapanować.
Filip nie miał żadnych wątpliwości co do
swojej roli w seksie. Był pasywem; bottomem, bo teraz to tak podobno
powinno nazywać się stronę niedominującą. Na początku trochę
się tego wstydził, w końcu hej – dawał dupy i w dodatku
naprawdę to lubił. Z czasem sobie jednak zdał sprawę, że dawanie dupy nie zawsze równało się jedynie z rozkładaniem nóg
i proszeniem o rżnięcie. On nie prosił, on brał, co chciał i
właśnie teraz chciał Macieja.
Kiedy schylił się na wysokość krocza
Wyszyńskiego, poczuł dłoń zaciskającą się na jego włosach
władczo. Zignorował falę gorąca wywołaną przez ten przepełniony
dominacją ruch i w zamian, dla przekory, polizał penisa po całej
długości. Doskonale wiedział, że Maciej chciałby już zanurzyć
się w jego ustach, więc nielitościwie odkładał ten moment,
pobudzając pulsującą męskość delikatnymi pieszczotami.
– Ty draniu – sapnął w pewnym momencie
poirytowany Maciej, kiedy Filip, zamiast wreszcie przejść do
rzeczy, drażnił jądra językiem, a opuszką palca trącał mokry
od preejakulatu czubek penisa. W końcu jednak postanowił się
zlitować nad Maciejem, którego ręka już od jakiegoś czasu
popychała jego głowę do nieznoszącego zwłoki problemu. Kiedy
ciepłe usta otoczyły członka, zasysając się na nim mocno, ale
wciąż na granicy przyjemności, z gardła Wyszyńskiego wyrwało
się pełne ulgi westchnięcie. Filip wziął go całego do ust, żeby
zaraz wypuścić i powtórzyć czynność, tyle że szybciej.
Podniósł wzrok wyżej, ciekawy reakcji na twarzy Macieja, a kiedy
napotkał jego rozpalony wzrok, przez chwilę pomyślał, że będzie
powtórka z rozrywki i spuści się bez dotykania. Cudem udało mu
się nad tym zapanować, myśląc o naprawdę obrzydliwych rzeczach.
Niełatwo jednak jest utrzymać wyobraźnię na wodzy, kiedy miało
się penisa Macieja w ustach i czuło się jego rękę raz po raz
pchającą mu głowę w kierunku krocza. Filip oczywiście się nie
przyznawał, ale uwielbiał czuć dominację. Uwielbiał się jej
sprzeciwiać, jednak nie narzekał, kiedy facet przyciskał go do
łóżka.
A dominujący Maciej z pewnością był
cholernie seksowny. Teraz marszczył brwi, a jego twarz wykrzywiała
się w ekstazie. Filip od dłuższej chwili nie odrywał od niej
wzroku, wciąż sprawnie pracując ustami i wdychając intymny zapach
Macieja. Jego własny penis drgał mu pomiędzy nogami, prosząc o
uwagę, ale on tylko zaciskał uda i pośladki, wcale nie chcąc się
nim zająć.
– Poczekaj – sapnął w pewnym momencie
Maciej, gdy rozkosz przedłużała się, a Filipowe usta przypomniały
mu, jak wiele przyjemności potrafiły dać. Wilczyński popatrzył
na niego zaskoczony. Brązowe oczy w przytłumionym świetle lampki
nocnej wydawały się niemal czarne, a rumieniec rozlewający się
nawet na pierś był doskonale widoczny. Zadziałał automatycznie.
Filip w tamtej chwili wyglądał tak seksownie, że Maciej po prostu
przestał myśleć (o ile tej funkcji nie wyłączył już w
przedpokoju). Odebrał swoją pozycję górowania nad Filipem i po
prostu docisnął go twarzą do materaca. Aż sapnął, kiedy
Wilczyński podniósł się na klęczki, wypinając w jego stronę
swoje pośladki, których Maciej zaraz dotknął ze stłumionym
westchnięciem. Doskonale pamiętał, że kiedyś, gdy oglądał tyły
Filipa, wydały mu się one mało imponujące. I może faktycznie
takie były, ale w tamtej chwili Maciej nie zamieniłby ich na nic
innego. Wiedziony impulsem, pochylił się i ugryzł go w jeden z
pośladków, w miejscu, gdzie znajdował się dość duży, całkiem
uroczy pieprzyk. Filip w odpowiedzi stęknął tylko ciężko, czując
usta Macieja tak blisko wrażliwego miejsca, które aż zapulsowało,
gdy wyobraził sobie, co zaraz będą robić. Kiedy jednak Maciej
wciąż przedłużał chwilę, bezwstydnie przesuwając palcami po
jego tyłku, od czasu do czasu rozchylając pośladki i dmuchając
powietrzem pomiędzy nie (chyba chciał się zemścić), aż jęknął
sfrustrowany, opadając policzkiem na poduszkę.
– No dalej! – sapnął, poruszając nerwowo
biodrami. – Weź mnie już.
Maciej na te słowa tylko się uśmiechnął,
chociaż nie mógł zaprzeczyć, że Filip proszący go o takie
rzeczy był prawie jak wizja z jakiegoś brudnego snu. Przesunął
palcem po jego odbycie, żeby po chwili namysłu liznąć go tam,
wydzierając tym samym z gardła Filipa zduszony pisk. Ten z
pewnością nie spodziewał się takiego ruchu. Kiedy jednak czubek
języka ponownie otoczył pierścień mięśni, westchnął ciężko,
wypinając się jeszcze bardziej bezwstydnie w stronę Macieja.
– Chcesz coś na rozluźnienie? – zapytał
Maciej, kiedy już uznał, że starczy tego przeciągania. Wychylił
się do szafki nocnej, w której, jak na króla podrywu przystało,
zawsze miał zapas gumek, lubrykant i jakiegoś świeżego poppersa.
Filip zwilżył wargi. Nie musiał nawet
dopytywać, o co Maciejowi chodziło. Wahał się chwilę, aż
wreszcie pokręcił głową, a Wyszyński już nie dopytywał, tylko
rozerwał opakowanie od prezerwatywy, żeby szybko ją na siebie
nasunąć. Nie zastanawiał się nad odpowiedzią Wilczyńskiego,
który przecież raczej nie stronił od narkotyków, więc jedno
sztachnięcie poppersem w tę czy tamtą różnicy nie robiło. Nie
mógł wiedzieć, że Filip tym razem chciał wszystko czuć. Chciał
być obecny. Chciał wiedzieć, że Maciej jest za nim, zapamiętać
każdy dotyk, każdy pocałunek, aż w końcu każde pchnięcie.
Brzmiało dennie i ohydnie ckliwie, całe jednak szczęście nie
musiał się nad tym długo zastanawiać, bo już po chwili poczuł
sprawnie rozciągające go nawilżone palce. Całkowicie się na nich
skupił, przełykając początkowy dyskomfort, który zawsze mu
towarzyszył przy seksie analnym. Gdy jednak poczuł ciepłą, trochę
spoconą dłoń Macieja przesuwającą się w dziwnie czułym geście
po jego krzyżu, momentalnie zapomniał o wszystkich
niedogodnościach. Wreszcie jednak palce wysunęły się,
pozostawiając po sobie nieprzyjemną pustkę. Aż zwilżył ze
zniecierpliwieniem wargi, czekając na ruch Macieja. Zacisnął i
rozluźnił nerwowo pośladki, nie mogąc nawet ukryć przed sobą,
że naprawdę chciał, aby zaczął go pieprzyć.
I wreszcie poczuł to. Maciej wsunął się w
niego powoli, dając mu czas na przyzwyczajenie się. Był przy tym
tak czuły, że Filip aż nie wiedział, co myśleć. Błażej raczej
nie dbał o takie rzeczy jak przygotowywanie go. Właściwie
ograniczał się tylko do lubrykanta, nie zaprzątając sobie zbytnio
głowy komfortem Filipa. Maciej był inny; naprawdę przejmował się
takimi pierdołami i... i cholera, Filip chyba nigdy nie czuł się
tak podczas seksu. Wyszyński objął go od tyłu, całując w
uspokajający sposób jego ramię i jeszcze odczekując chwilę,
zanim zaczął się ruszać. Normalnie może i Filip by się
zirytował. Nie był w końcu jakąś panienką, nad która trzeba
skakać, chuchać i dmuchać. Jednak wrażenie, że Maciejowi nie
zależy tylko na własnej przyjemności, rozpalało trudny do
opisania żar w jego piersi. Pozwolił więc się całować, co
więcej, mruczał z uznaniem za każdym razem, kiedy usta
Wyszyńskiego muskały jego małżowinę uszną, kark, czy ramię.
Może i nie był to najdzikszy seks w życiu Filipa (chociaż właśnie
tak się zapowiadało), ale i tak było inaczej. Lepiej.
Posuwiste ruchy Macieja z każdą chwilą
przybierały na mocy. Już po chwili cała delikatność i czułość
przeszła w zapomnienie. Dłoń znów odnalazła włosy Filipa i
zacisnęła się na nich w tym swoim całkowicie dominującym geście,
a uczucie ciągnięcia tylko wywołało w Wilczyńskim dodatkowe
dreszcze przyjemności.
Nie panował nad sobą. Chyba był trochę
głośny, ale Maciej nie narzekał. Sam wydawał dość krępujące
dźwięki, serwując sąsiadom noc pełną wrażeń. W pewnym jednak
momencie Maciejowi najwidoczniej znudziła się pozycja, bo sprawnie
wysunął się z Filipa i odwrócił go na plecy. Bezceremonialnie
zadarł mu nogi do góry, wpatrując się z wypiekami na twarzy w
błyszczące od lubrykanta krocze. Filip jednak nie miał nawet czasu
porządnie się zawstydzić, bo już po chwili znów wypełnił go
członek, a Maciej zaczął wykonywać szybkie ruchy frykcyjne,
powoli prowadzące ich do spełnienia.
Orgazm przyszedł nagle. Wstrząsnął ciałem
Macieja, pozostawiając po sobie jedynie ogromne zmęczenie. Zamarł
w bezruchu nad rozkraczonym przed nim Filipem, chłonąc widok, jaki
miał pod sobą. Wilczyński masturbował się szybko, jeszcze
wypychając biodra w kierunku wciąż twardego penisa Macieja.
Doszedł, ochlapując nie tylko swój brzuch, ale też i pierś.
– O kurwa – sapnął z zadowoleniem, kiedy
Maciej uwalił się tuż obok na materacu. Popatrzył z zadowoleniem
na Wyszyńskiego, nie mając nawet serca mu teraz dogryzać. Bo było naprawdę dobrze. Maciej za chwilę miał się przekonać, że
zadowolony, spełniony Filip chował swoje ostre kły i stawał się
całkiem uroczym psiakiem. Już kiedy ściągnął z siebie
prezerwatywę i zawinął ją w chusteczkę, Filip przysunął się
do niego jeszcze bliżej (jakby już wcześniej nie był
wystarczająco blisko) i oparł głowę o jego ramię. Maciej
uśmiechnął się lekko i bez słowa sięgnął po drugi kawałek
papieru. Jakby nigdy nic, jakby robił to już Filipowi miliony razy,
starł uważnie spermę z jego brzucha, nie zapominając o ubrudzonej
piersi. Wilczyński w pierwszym momencie zamarł, naprawdę nie
spodziewając się takiego ruchu oraz takiej delikatności. Zerknął
na Macieja, który już po chwili wychylał się i celował
zgniecioną chusteczką do kosza.
– To była całkiem dobra rekompensata
straconego seksu – stwierdził Maciej z ukontentowanym uśmiechem,
obejmując Filipa ramieniem, kiedy już pozbył się nieczystości.
Filip westchnął ciężko, czując się ogromnie zmęczony.
Spróbował jednak wyciągnąć spod ich ciał przykrycie, a kiedy
już mu to się udało, w przypływie czułości otulił nim nie
tylko siebie, ale też i Wyszyńskiego. Wolał jednak nie zastanawiać
się dłużej, jaki wydźwięk miała ta ich intymna chwila po
seksie. Mogłoby go to skutecznie przerazić. Niemyślenie było więc
na ten moment najlepszym ze wszystkich możliwych rozwiązań.
– No oczywiście – prychnął z tą swoją
arogancją pobrzmiewającą w głosie. – Powinieneś być mi
wdzięczny i dziękować na kolanach – dodał, nie potrafiąc
opanować szerokiego uśmiechu. Z chęcią zobaczyłby Macieja w
takiej pozycji.
– Może rano – odparł wymijająco
Wyszyński, gasząc jeszcze światło i w żaden sposób nie próbując
odepchnąć od siebie łaszącego się do boku kundla. Tego rasowego kundla oczywiście, bo ten nierasowy pochrapywał
gdzieś na podłodze, nic sobie nie robiąc z widoków, jakie
rozgrywały się tuż obok jeszcze chwilę temu.
– Okej, rano – mruknął sennie Filip,
zamykając oczy i chłonąc zapach Macieja. Było spokojnie. Ciepło,
pachnąco i bezpiecznie. Nijak nie mógłby tego przyrównać do
wszystkich tych razy, które przeżył z Błażejem. – Z wszystkimi
używasz gumek? – zapytał jeszcze, sam właściwie nie wiedząc po
co. Nie lubił prezerwatyw, uważał, że naprawdę ograniczały i z
chęcią odbyłby jakiś seks z Maciejem bez nich.
– Mhm – rozbrzmiało burknięcie. – A ty
nie? – dodał już trochę jakby trzeźwiej, wpatrując się w
czubek głowy przytulonego do jego boku Filipa.
– Nie – odparł Wilczyński jakby nigdy
nic.
– I nie boisz się, że coś złapiesz? –
Maciej zmarszczył brwi, a osobliwy dreszcz, który tym razem nie
miał już nic wspólnego z przyjemnością, przebiegł mu po ciele.
– E tam – zamruczał Filip, chcąc zbyć
Macieja i jak najszybciej zasnąć. Wyszyński już jednak skutecznie
się rozbudził, głównie przez ogarniający go niepokój. Co
dziwne, nie miał on nic wspólnego ze strachem o własne zdrowie; w
końcu użyli prezerwatywy. Nie raz z pełną świadomością sypiał
z seropozytywnymi, bo – jak uważał – nie był ograniczony
umysłowo i doskonale wiedział o zachowaniach ryzykownych, które
zresztą łatwo wykluczyć. Jak to mawiał Jakub, tylko ludzie o
ciasnych horyzontach rezygnowali nie tylko z seksu, co nawet z
towarzystwa pozytywnych. Czasem lepiej przespać się z osobą
seropozytywną, która jest pod stałą opieką lekarza (a więc inne
choroby weneryczne nie wchodzą w grę), niż z jakimś
pierwszym-lepszym nieznajomym gościem, dla którego HIV jest mitem.
Tyle że Filip należał właśnie do tej
drugiej grupy, bagatelizującej problem i niemającej świadomości,
jak łatwo jest się zarazić.
– Badałeś się kiedyś? – zapytał,
czując nieprzyjemne ściskanie gardła. Filip naprawdę mógł coś
złapać. Jeżeli w ogóle nie przejmował się zabezpieczeniami,
ryzyko było naprawdę wysokie.
– Co? – Filip podniósł głowę, patrząc
na Macieja z początku nierozumiejącym wzrokiem. – W sensie na
HIV?
– Tak. – Brwi Macieja ściągnęły się w
surowym wyrazie. – Badałeś się? – powtórzył, chcąc już
usłyszeć odpowiedź.
– Nie – powiedział w końcu Filip,
zwilżając nerwowo wargi. – A ty?
– Regularnie, co kilka miesięcy – sapnął
Maciej, wyklinając w myślach głupotę gówniarza. Jak można
bagatelizować takie sprawy? Jak można się nie badać i jeszcze
sypiać z facetami bez gumek?! Momentalnie się w nim zagotowało,
miał ochotę poderwać się na równe nogi i zbesztać kundla od
góry do dołu, kiedy nagle zdał sobie sprawę, że to nic nie da.
Bo jeśli Filip coś złapał, krzyczenie i wymachiwanie palcem
niewiele pomoże.
– Nieźle – skomentował tylko, czując,
jak całe ciało Macieja spięło się pod nim nerwowo. – Nic nie
mam, więc luz – dodał, całkowicie co do tego przekonany.
– Filip, połowa moich znajomych, a może
nawet większość, bo nikt się nie przyzna, ma HIV – powiedział
poważnie. – Ty nawet nie wiesz, jaka to jest plaga – dodał,
próbując się uspokoić i nie brzmieć zbyt histerycznie. W końcu
nie tak wyglądały jego kontakty z Filipem. Nie umoralniał go, nie
ganił, nie wypytywał o stan zdrowia. Cholera, nawet nie wyciągnął
odpowiednich konsekwencji z powodu rzucania się na jego znajomych! A
teraz naprawdę miał ochotę złapać Wilczyńskiego za ramiona i
wstrząsnąć nimi mocno, żeby dzieciak w końcu zrozumiał powagę
sytuacji.
– Połowa? – zapytał cicho Filip,
podnosząc powoli głowę i patrząc na Macieja z szeroko otwartymi
oczami. – No bez przesady, aż tyle? – Zmarszczył brwi. Jakoś
trudno było mu w to uwierzyć. W końcu hej, nie mogło być aż tak
źle!
– Filip, ja mówię poważnie. – I naprawdę
tak zabrzmiał. Jego napięty wyraz twarzy wywołał u Filipa
bezwarunkowe poczucie niepokoju. Nigdy nie zastanawiał się nad
takimi rzeczami; oczywiście wiedział, że coś takiego jak HIV czy
AIDS istniało, ale przecież ten problem dotyczył innych. Nie mógł
dotyczyć jego.
– I myślisz, że mogę...? – Nie
dokończył. Trudno było mu to nawet wymówić, przecież zdanie
„mam HIV”, brzmiało jak abstrakcja. Coś, czego nigdy nie
doświadczy, jak lot na Księżyc czy spotkanie z jednorożcem.
Skrzywił się lekko, zaczynając powoli odczuwać zdenerwowanie.
Zagryzł dolną wargę, myśląc gorączkowo i próbując przypomnieć
sobie partnerów, z którymi faktycznie nie używał żadnych
zabezpieczeń.
– Badanie to chwila – powiedział Maciej,
podnosząc się do siadu i sięgając po telefon. – W poniedziałek
można zrobić – dodał, odblokowując szybko aparat i wpisując
nazwę szpitala zakaźnego, żeby dokładnie sprawdzić, w jakich
godzinach robiono badania.
– Mhm, okej – mruknął jedynie Filip, bo
przez zaciśnięte z nerwów gardło nie mógł nic więcej
wyartykułować. Przeniósł wzrok na sufit, na którym odbijała się
niebieskawa łuna światła płynąca z wyświetlacza. – Nie no,
nie mogę nic mieć – powiedział w końcu, chyba tylko po to, żeby
przekonać samego siebie. Maciej zerknął na niego, ale nie odezwał
się ani słowem. Zablokował telefon i odłożył go na szafkę,
żeby zaraz położyć się obok Filipa. – To gdzie robi się te
badania? – zapytał, zerkając na Macieja.
– W zakaźnym – odparł i westchnął
ciężko, zdając sobie sprawę, że wcale nie podobał mu się
zaniepokojony głos Filipa. W ogóle do niego nie pasował, znacznie
bardziej wolał Filipa-dupka. – Ale nie myśl na razie o tym. Jeśli
chcesz, mogę z tobą pojechać w poniedziałek – dodał w
przypływie empatii. Pamiętał, jak wyglądało jego pierwsze
badanie i jak bardzo się wtedy stresował; czekanie na wyniki
kojarzyło mu się z oczekiwaniem na wyrok. W głowie przewijały mu
się obrazy wszystkich filmów, jakie zdołał obejrzeć o AIDS i już
widział siebie na łożu śmierci chudego, bladego, z plamami
chorobowymi pokrywającymi całe ciało. Wtedy też był młody,
chociaż wciąż starszy od Filipa i raczej nieświadomy zagrożeń
seksu bez zabezpieczenia. Głupota i naiwność były domeną ludzi
młodych, nie można więc winić Filipa za jego ignorancję, w
szczególności, że kiedyś sam się nią wykazywał.
Filip drgnął. Popatrzył na Macieja, czując,
pomimo lekkiego zdenerwowania, rozlewające się w nim ciepło.
– Pojechałbyś? – zapytał cicho.
– Sam mógłbym od razu zrobić badanie –
dodał Maciej, przyciągając bardziej Filipa do swojego ciepłego
ciała i przesuwając szorstką dłonią po jego plecach w
uspokajającym geście. Wilczyński zamknął na moment oczy, chłonąc
dotyk Macieja i rozkoszując się nim.
Właśnie stał się tym, z kogo zawsze się
nabijał. Mięknął w ramionach Wyszyńskiego, pragnął jego
obecności, która wydawała się po prostu dobra.
– To prawie jak rodzinna wycieczka do parku
rozrywki – zażartował, a jego głos powrócił już do
normalności. Nie dałoby się w nim wyczuć ani niepewności, ani
tym bardziej strachu.
Maciej zaśmiał się cicho.
– Powiedzmy – odparł i wychylił się
jeszcze, żeby pocałować Filipa w czoło. – Śpij już.
No i jest :D Wyczekany.
OdpowiedzUsuńJaki był stosunek jednego do drugiego każdy widzi. Cieszę się, że nie został poruszony w tym rozdziale wątek Błażeja (no nie lubię tej postaci, co tu dużo mówić), za to został wymieniony trochę inny problem taki jak HIV. Jestem ciekawa też co wykażą badania... To mógłby być bardzo trudny zwrot akcji. Póki co będę 'trzymać kciuki', żeby mimo wszystko nic młodemu nie było ;) Tak po prostu z sympatii.
Swoją drogą czyżby Maciej naprawdę troszczył się aż tak o Filipa? Takie niepodobne do tej postaci. Ale kochane (o ile Wyszyńskiego można nazwać 'kochanym')
A już tak całkowicie na marginesie - te 10 zapowiedzianych stron minęło jak z bicza strzelił. Co nie zmienia faktu, że rozdział bardzo dobry.
Krótkie pytanie - czy na święta pokaże się tylko dodatek czy też kontynuacja wątku głównego?
Najlepiej byłoby przeczytać obie rzeczy, ale zdaję sobie sprawę jak ciężko mimo wszystko pisać tyle opowiadania dziennie ;) To też zabiera czas (a raczej kupę czasu).
No nic, życzę weny i owocnej pracy przy 'Gówniarzu'!
Bardzo chciałabym opublikować i rozdział Gówniarza i dodatek. Ale niestety, jeżeli nie uda mi się dokończyć dodatku jutro, raczej wątpię, że do weekendu dokończę też Gówniarza. Jestem jednak dobrej myśli, bo mam już ponad połowę dodatku :) Jak dobrze pójdzie, dam radę, w szczególności, że w środę czeka mnie przemiłe osiem godzin w pociągu. Zawsze jakoś motywuje mnie to do pisania, bo naprawdę można się wynudzić. ;)
UsuńA co do dobroci Macieja, myślę, że sprawa HIV jest tak delikatna, że nawet gdyby tyczyło się Łukasza, załączyłoby mu się serce. W szczególności, że Maciej wie czym jest stres przed badaniem. No i Filip zdecydowanie jakieś tam miejsce w Maciejowym rankingu zajmuje... przejął się chłop, no. :D
Dziękuję za komentarz!
Sprawy tego typu na pewno są delikatnie, co nie zmienia faktu, że pewnie ani w przypadku Łukasza ani Kuby nie byłoby takiego tulenia i 'buziaczkowania'. Co najwyżej (moim zdaniem) poklepanie po plecach i jakieś wsparcie 'duchowe'. Aczkolwiek to nie ja buduję charakter postaci, więc mogę się mylić.
UsuńSwoją drogą takie zachowanie w stosunku do Filipa faktycznie pasuje do tej Maciejowej hipokryzji opisywanej gdzieś w poprzednich rozdziałach. Póki Wilczyńskiego nie ma w zasięgu jego wzroku jest w stanie na nim psy wieszać, po czym gdy tylko młodzież przybywa jest mu automatycznie wszystko (albo prawie) wybaczane ;)
Tak z ciekawości - ile stron w sumie ma już Gówniarz? Z tego co widzę na szybki koniec się nie zapowiada, a tutaj już 21 dość konkretnej wielkości rozdziałów się pojawiło.
Miłego poniedziałku :D
trampku, warto jeszcze pamiętać, że Maciej był trochę podpity. :D A kto się nie lubi buziaczkować, jak jest podpity? No ale fakt faktem, z Kubą na pewno by się nie buziaczkował. ;)
UsuńCo do długości, rzeczywiście końca nie widać. Ja także nie widzę, niestety, chociaż opowiadanie zmierza w dobrym kierunku i tak jak zaplanowałam. Po prostu po drodze dochodzą mi nowe wątki dzięki którym Gówniarz staje się tasiemcem. Aktualnie ma 175 stron (104 700 znaków!) i podejrzewam, że jeszcze trochę się z Maciejem i Filipem pomęczymy, chociaż już bliżej niż dalej. ;)
spojrzał na gładkiego, średniej wielkości penisa w zwodzie. Aż zagryzł wargę, doskonale pamiętając, że przecież jeszcze niedawno Filip nie przejmował się czymś takim jak depilacja. -> Czy tylko ja odczytuję to tak, jakby Filip przed goleniem miał włosy na penisie i go ogolił? :D
OdpowiedzUsuńZaskoczył mnie ten rozdział - nie myślałam, że Filip przyjdzie tak szybko przepraszać, tylko ze uniesie się dumą i spie*rzy. Słodkie to było. Widziałam przed oczami takiego psiaka z położonymi uszami. I nie spodziewałam się seksu tak szybko. Ale to dobrze. Często w BL jest najpierw "I love you forever and ever", a później dopiero część praktyczna związku. A w życiu to różnie wychodzi przecież.
Długi ten opis seksu był. Ja osobiście wolę bardziej jakieś skrótowe "ciach-prach i gotowe", ale różne ludzie mają gusta w tym względzie.
No Filip, lekka załamka. Jeszcze tydzień temu wątpiłabym, czy ktoś może być jeszcze tak głupi w tych czasach i nieodpowiedzialny, ru*hając się z byle kim i to bez zabezpieczenia. Ale przeczytałam "Kto w Polsce ma HIV" i już wiem, że, owszem, może. I gdyby np. Filip był pozytywny, to bym mu nie współczuła. Podobnie jak narkomanom. Sami sobie nagrabili. Tak, wiem, że nieempatyczna bestia ze mnie.
Pozdrawiam!
Z tymi włosami na penisie - faktycznie. Poprawiłam. :D
UsuńCo do HIV, statystyki jasno pokazują, że ludzie po prostu nie wiedzą i nie mam na myśli tu tylko gejów, chociaż tak powszechnie się nadal (wtf?) uważa. Ja w liceum miałam zorganizowane specjalne warsztaty odnośnie HIV i AIDS, które sporo mi wytłumaczyły. Wiem jednak, że moja szkoła była wyjątkiem, nie każdy nastolatek ma szanse zdobyć taką wiedzę. Nie ma więc co się dziwić Filipowi. O HIV słyszał, ale nikt nigdy go nie uświadamiał. I pomyśleć, że pełno takich dzieciaków w szkołach.
Bardzo mi się rozdział podobał. To tak na wstępie. Szczególnie nie lubię opisów seksu na tysiące znaków, ale tak ładnie poprowadziłaś narrację, że nawet ja się wczułam w ich emocje (brzmi perwersyjnie, ale perwersyjne nie jest. Chyba.) Trochę mną zakończenie wstrząsnęło. Zwyczajnie ściska mnie w gardle na myśl, że Filipowi miałoby jednak coś być. Jakoś temat umierania zbyt mnie obciąża. Sama w najbliższej rodzinie miałam osobę chorą na nowotwór. Młodą w dodatku. Niezależnie od tego jak bardzo bym starała się wspominać ją dobrze zostawiła po sobie wyrwę w ziemi i straumatyzowane dziecko. Robienie ze śmierci czegoś romantycznego i pięknego powiewa mi niemieckimi romantykami. Cicho wierzę w to, że jednak Fifi nie będzie pozytywny.
OdpowiedzUsuńSeks i tak jest w moich opowiadaniach jak na lekarstwo, więc pomyślałam, że tym razem chociaż się rozpiszę. :D Nie przepadam za takimi opisami, mam wrażenie, że nie potrafię ich wyważyć, więc naprawdę cieszę się, że Ci się podobało. :)
UsuńZ tą śmiercią rozumiem. Przykre jest, jak młodzi ludzie umierają, ale hej, HIV nie oznacza śmierci. :) polecam ten wywiad: http://jejperfekcyjnosc.pl/2016/11/jestem-gejem-i-zyje-z-hiv-rozmowa-o-tym-jak-sie-w-polsce-zyje-z-wirusem/ Życie osób seropozytywnych różni się oczywiście od życia człowieka niezarażonego, ale to nie jest aż taka katorga. ;)
Dziękuję ślicznie za komentarz!
Trzymamy kciuki, żebyś się wyrobiła. :)
OdpowiedzUsuńLubię to stwierdzenie, że wyznajesz pisanie dla pisania :) masz plusa ;) to jak sztuka dla sztuki :)
I jestem ciekawa, jaki to będzie dodatek świąteczny :) nie mogę się doczekać.
Właśnie, Maciusiu, coś ty sobie myślał, co? Filip to jest niezłe ziółko. I w ogóle, ostatnio bardzo mnie jara to imię :D być może jest to związane z moją fascynacją serialem Eyewitness :D
W sumie to biedny Mateusz, nie jest przecież niczemu winien :( Właśnie, Filip mógł przywalić Maciusiowi.
#mrożonki <3
Cudowne dialogi <3
O cholera, i Filip jeszcze wrócił :D
#przepraszający Filip
No, no, ktoś tu jest mięcioszkiem.
Jezu, Filip to jednak jest GÓWNIARZEM <3
Ale namiętna scena <3 i odrastające łoniaki <3
No i PIES. Zawsze, zawsze mnie rozbraja :D
To starość – odparł Filip i jakby nigdy nic podszedł do Macieja. – Aż dziwne, że ci chwilę temu stanął - ja pierdzielę :D najlepsze zdanie w tym rozdziale :D śmiechłam.
W ogóle, to Filip jest taki hot <3 zwłaszcza na tym zdjęciu, które wrzucałaś :3
hejt na guziki!!!
Biedne chłopy z erekcjami <3 w takich chwilach cieszę się, że jestem babą, serio :D
Krótki rimming, o matko :3
Ale się Maciej cudownie z nim droczył. Zapiera dech w cycu.
Sceny seksu niesamowite. Wszystko takie zmysłowe, prawdziwe, niebanalne. Namiętne i rozpalające. Cudownie się czytało, jak i cały rozdział.
Rozmowa i HIV też na plus. Niech jadą razem :) <3
*pozdro dla BETY, , kłaniam się nisko, świetna robota, jak zwykle. Tylko wyłapałam zwód, nie wzwód, i lubrykanta zamiast lubrykantu. #upierdliwa Kuno
Na początek: z tym lubrykantem to moja wina. Beta zaznaczyła, ja sprawdziłam na jakiejś stronie odmianę i wyszło, że powinno być lubrykanta. Jesteś pewna, że tak się to odmienia?
OdpowiedzUsuńCo do Eyewitness, też oglądam! :D
Cieszę się, że uznałaś scenę za zmysłową. Dla mnie opisy seksu to momentami katorga; chcę, żeby było gorąco, ale nie chcę typowego porno... no i tak piszę jedną scenę przez kilka dni albo unikam ich w ogóle. ;)
Ślicznie dziękuję za komentarz!
Ja kocham twoje sceny seksu :) Są bardzo zmysłowe, prawdziwe, nieprzesłodzone, po prostu takie, jakie powinny być. :)
UsuńTak, lubrykantu, zaufaj polonistce. :D
Hmmm, możliwe, że wiem, o jakiej stronce mówisz (z tym sprawdzaniem odmiany), a w słownikach faktycznie lubrykantu chyba nie ma, co jest bardzo dziwne.
Ewentualnie jeśli ma być bardzo potocznie, to dałabym tego nieszczęśliwego lubrykanta. :D
Ale na bank wiem, że Bańko pozwolił odmieniać dildo :D więc Maciej może spenetrować Filipa dildem. :)
Ooooch, też oglądasz Eyewitness? Szkoda, że niedługo ostatni odcinek.
Czekam na niespodziankę świąteczną. :)
No dobrze, z tym lubrykantem zaufam. :) Jak tylko dorwę laptopa to poprawię.
UsuńW Eyewitness zatrzymałam się jakoś na 7 odcinku, czekam na całość. ;)
A niespodzianka prawie napisana :D Bedzie dość długa. ;)
#piwo, wybacz, boże, co ja tu wypisuję. :D
Usuń#lubimy długie, więc czekamy <3
Z tym psem leżącym na drodze Filipa to niezłą bekę miałem. Filipek uczy się kultury - wręcz nieprawdopodobne.
OdpowiedzUsuńDobry rozdział, nawet bardzo dobry. Subtelnie opisana scena seksu, chociaż mimo to Filipa zapozował na niezłego napaleńca, ale w młodym ciele hormony buzują.
Zdecydowanie - lubrykantu, chociaż może nie jest to poprawnie, to jednak potocznie, tak się mówi i pisze.
HIV a w konsekwencji AIDS zbiera niestety obfite żniwo - zastanawia mnie bezmyślność ludzka w tym temacie i praktycznie całkowity brak edukacji, zwłaszcza w ostatnich latach. Mamy XXI wiek a temat seksu i wszystkiego co jest z nim związane jest tematem tabu. Tragedia i wpływ kk.
Jeden drink to mniej więcej paczka prezerwatyw, jednak wiele osób ryzykuje podwójnie: za dużo alkoholu, przy całkowitym braku gumek. A później dramaty i skopane życie: choroby, przypadkowe ciąże.
Autorko przyszło Ci nieść kaganek oświaty seksualnej!
Pozdrawiam i czekam na ulubiony ciąg dalszy.
Zgadzam się z Piotrem. I cieszę się, że Dream poruszyła ten temat. Ma plusa.
Usuń"Nieść kaganek oświaty" to chyba zbyt wiele powiedziane. ;D Muszę jednak przyznać, że przeraża mnie podejście do seksu niektórych autorów. Mówię tu oczywiście o tych, którzy piszą poważniejsze teksty i dążą do jak największego realizmu. Rzadko kiedy postacie używają prezerwatyw, często w ogóle nie ma nic o nich wspomniane. Nic więc dziwnego, że to ciągnie się jak taki rozpruty szef, a o chorobach wenerycznych nikt nigdy nie słyszał...
UsuńNoo w koncu!!!jejku bylo jaj zawsze najlepiej ;)))
OdpowiedzUsuńNie umiem pisać komentarzy i przekonuje się o tym za każdym razem, gdy próbuję xD
OdpowiedzUsuńJest Filip, Maciej i seks + pies - czego chcieć więcej?
"– To starość – odparł Filip i jakby nigdy nic podszedł do Macieja. – Aż dziwne, że ci chwilę temu stanął – dodał jeszcze, nie mogąc się powstrzymać" - kocham <3
W ogóle to piszesz tak dobre dialogi, że aż mi głupio. One nadają lekkości temu opowiadaniu i chyba właśnie dzięki temu ten tekst wydaje mi się lepszy od Americany.
I tak bardzo się cieszę, że poruszyłaś temat HIV! Od kiedy obejrzałam QaF, to jestem tak strasznie przeczulona na tym punkcie, że wręcz mnie gryzie, gdy w jakimś opowiadaniu nawet nie ma wzmianki o prezerwatywach. A głupota Filipa mnie nie zaskoczyła, ofc.
Wesołych Świąt, tak przy okazji :D
Pozdrawiam!
E tam, nie umiesz :D. Zawsze mi tak miło po każdym Twoim komentarzu. ;)
UsuńNo i jeny, ta wzmianka o dialogach naprawdę bardzo poprawiła mi humor. Dialogi właśnie zawsze pisało mi się najprościej (najgorzej jest ze scenami seksu, niestety, ale każdemu jego konik).
Dziękuję za komentarz i Tobie również życzę Wesołych Świąt. :)
Oj tak rozdział długo wyczekiwany :D
OdpowiedzUsuńW pełni spełnił moje oczekiwania :D
A tak się zastanawiałam czy Filip wróci aby przeprosić i wrócił :D
Ciekawie wyszło z tym HIV- fakt nie koniec świata ale wyrok w pewnym sensie tak. Intrygujacy pomysł.
I to coś między nimi...
Świetnie się czytało! Hmm jak zawsze xD
Lubie ten parring. Rzadko się to zdarza ale oni są. Mega
OdpowiedzUsuń