Rozdział 28 – Ach, ta zazdrość.
Dzień rozpoczął się jak każdy inny. Jak zwykle wziąłem poranną kąpiel, jak zwykle zjadłem śniadanie i… Nie jak zwykle ubrałem małego potwora, wyszorowałem mu ząbki i spakowałem.
Naprawdę nie nadaję się na niańkę. Dzięki Bogu nigdy nie będę ojcem.
Agata odebrała swoją pociechę i zawiozła mnie na uczelnię. Kolejne nudne wykłady, kolejne stracone minuty na wlepianie wzroku w zegar.
Wiecie jak ja kocham takie nudne życie? Najchętniej bym się go pozbył. Ale wtedy przypominałem sobie o Gracjanie i wcale nie chciałem się go pozbywać. Było dobrze… Po raz pierwszy było naprawdę dobrze!
Tak jak planowałem, spotkałem się z Oskarem po południu. Zwyczajnie poszliśmy na piwo, rozmawiając po drodze. Nie mam pojęcia, dlaczego Gracjan był zazdrosny, przecież blondyn nawet nie okazywał zbytniego zainteresowania mną. Po prostu dobrze nam się gadało i tyle. Lubiłem jego towarzystwo, chociaż znałem go bardzo krótko, ale po raz pierwszy mogłem się z kimś wymienić na pozór zbędnymi doświadczeniami. Oskar naprawdę dużo wiedział na temat psów. No i imponowało mi, że był wolontariuszem w schronisku. Ale naprawdę nie widziałem w nim nikogo więcej prócz kolegi.
Okej, był przystojny.
Nawet bardzo, mógł konkurować z Adamem. Zupełnie jak model bielizny Calvina Kleina! Ale ja miałem jednak Gracjana.
Rany. Pierwszy raz mogę komuś powiedzieć: „Sorry, jestem zajęty” i bynajmniej mnie to zdanie nie przeraża… A powinno, prawda? Zmieniłem się przez tak krótki okres czasu i to wszystko wina tego fotografa. Gdybym go nie spotkał wtedy na spacerze, to…
…Niebyłym nigdy tak szczęśliwy jak jestem teraz.
Ale żałośnie to brzmi. Cały jestem żałosny.
- Tak myślałem, że może moglibyśmy się gdzieś wybrać? – zapytał nagle Oskar, popijając swoje piwo. Uniosłem brwi, zdziwiony nagłą zmianą tematu. Jeszcze przed chwilą rozmawialiśmy o schronisku.
- Wybrać? – powtórzyłem. Potaknął z onieśmielającym uśmiechem.
- Co powiesz na pójście do klubu? – nachylił się bardziej nad stołem, wbijając we mnie kokieteryjne spojrzenie.
Westchnąłem ciężko. Chyba mu już powtarzałem, że nie jestem sam, no nie?
- Mam chłopaka – powiedziałem jednak, uśmiechając się przepraszająco. Blondyn wydął niezadowolony usta, spuszczając spojrzenie na kufel piwa. Przesunął palcem po szkle, zastanawiając się nad czymś gorączkowo.
- No więc wiesz już, czy go kochasz? – zapytał, powracając do tematu, który poruszył na imprezie u Adama, patrząc na mnie z nadzieją. Uniosłem brwi, zbity z tropu.
Milczałem, zastanawiając się, co odpowiedzieć. Sięgnąłem po alkohol, biorąc duży łyk bursztynowego napoju, mając nadzieję, że procenty pomogą mi w wybrnięciu z tej nieprzyjemnej sytuacji.
Bo ja przecież nie kochałem Gracjana. Jak mężczyźni mogą w ogóle czuć do siebie coś takiego? Jest przyjaźń, jest zaufanie, ale nie ma miłości.
Tak uważam i tego zdania będę się trzymać. Mógłbym więc odpowiedzieć proste „nie”, ale czy wtedy nie dam mu jakiegoś znaku, że może zacząć się do mnie przystawiać? Och, co za beznadziejna sytuacja. Zresztą ja się tylko w takie pakuję, oto moje cudowne szczęście, nie ma co – jestem ulubieńcem fortuny.
- Lubię go – powiedziałem wreszcie, mając nadzieję, że to wystarczy. Uśmiechnął się kpiąco, podpierając głowę na dłoni i wbijając we mnie zadowolony wzrok.
- A więc nie kochasz – dopowiedział sobie sam.
Zmrużyłem nieufnie oczy, odsuwając się nieco. Czy on mi coś sugeruje?
- Tego nie powiedziałem – mruknąłem, cedząc słowa i wyczekując jego reakcji. Wciągał mnie w jakąś głupią grę, możliwe, że był to flirt. Wiedziałem jednak, że nie mogę się poddać. W końcu po tym, co powiedziałem Gracjanowi… Nie mogę dać fotografowi powodów do bycia zazdrosnym.
- Ale nie powiedziałeś, że go kochasz – naciskał.
- I? – uniosłem brwi. W co on sobie teraz pogrywał? – Jest w ogóle jakiś sens tej rozmowy? – uśmiechnąłem się pobłażliwie.
Wyszczerzył się radośnie, a ciężka atmosfera między nami zniknęła.
- To co, pójdziemy? – powrócił do przerwanego tematu.
- Porozmawiam z Gracjanem. Można wziąć też Adama – powiedziałem, aby zaznaczyć, że to nie będzie mieć jakiegokolwiek związku z randką.
- Jasne – potaknął już nie tak radośnie.
Wracałem do domu pieszo, gdyż nie miałem daleko. Wokół było ciemno, ale co się dziwić? Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza. Ale mimo że był wieczór, na dworze było naprawdę ciepło. Aż miałem ochotę na dłuższy spacer.
I wtedy przypomniałem sobie o Krystianie i o tym, co mówił mi w autobusie. Przystanąłem, zagryzając wargę.
Podobno Adam był zazdrosny. Przynajmniej tak przedstawił to blondyn. Miałem nieodpartą ochotę udać się do bruneta i wydusić z niego wszystko. No, bo czy to nie dziwne? Adam i zazdrość o jakiegoś chłopaka, którego miał już po dziurki w nosie?
Zerknąłem jeszcze na zegarek. Mogę nie wrócić do domu przed dwudziestą trzecią, a choćby się waliło i paliło muszę zażyć lekarstwa.
Znów ruszyłem przed siebie, chcąc już znaleźć się u mężczyzny i go o wszystko wypytać. No cóż, musiałem najpierw udać się do siebie, zabrać tabletki, a dopiero później iść na autobus. Najwyżej wezmę je u Adama.
Drzwi otworzyły się, a w progu stanął brunet. Obdarzył mnie swoim szalenie seksownym, zaspanym spojrzeniem, po czym ziewnął.
- Filip? – wychrypiał sennie. Był w samych bokserkach… Boże, mimo że miałem Gracjana i z Adamem nie łączyły mnie już tego typu relacje, to naprawdę ten widok był nieziemski. Aż miałem ochotę się na niego rzucić i posmakować jego lekko spierzchniętych, miękkich ust.
Sprzedałem sobie mocnego, mentalnego kopniaka w cztery litery.
Filip, choć raz wykaż trochę samokontroli! – Co ty tu robisz? – uniósł zdziwiony brew, wpuszczając mnie do przedpokoju.
- A tak przyszedłem – wzruszyłem ramionami, dopiero teraz przypominając sobie, że nie wymyśliłem żadnej wymówki. No, bo przecież nie wkopię Krystiana mówiąc: „Hej, Adam, ten chłopak, co latał za tobą z wywieszonym jęzorem, stwierdził, że wywoła w tobie zazdrość. Wczoraj w klubie przystawiał się do jakiegoś gościa. Podobno niezbyt się lubicie i byłeś zazdrosny o młodego, to prawda?”. Ale z drugiej strony Adam jest mało bystry, więc coś się wymyśli. Przynajmniej taką miałem nadzieję.
Ściągnąłem buty, ciągle czując na sobie zdziwione spojrzenie bruneta. Wyprostowałem się, uśmiechając szeroko.
- Coś się stało? – zapytał podejrzliwie.
- Nie no, co ty – machnąłem ręką. – Mówię, że tak przyszedłem – prychnąłem, bez jakiegokolwiek zaproszenia wchodząc do salonu i siadając na kanapie. Adam stanął w progu, opierając się o framugę.
Rany… Pomyśleć, że kiedyś byłem z TAKIM facetem. Przecież to chodzący seks! A także chodzące skupisko idiotyzmu. Przynajmniej jest przystojny. – No to… Co robiłeś w sobotę wieczorem? – wypaliłem z grubej rury, sam nie wiedząc jak to delikatniej ująć. Chociaż może nawet nie próbowałem tego owijać w bawełnę, bo jak wiadomo zdolność dedukcji u Adama trochę kuleje.
Mam tylko nadzieję, że tym razem brunet nie postanowi mnie zadziwić i nie zabłyśnie inteligencją.
- To co zawsze, byłem w klubie, a co? – przysiadł na pufie, opierając łokcie na kolanach. W tej pozycji z łatwością mogłem dostrzec jak szerokie ma barki. Przełknąłem ślinę, starając się skupić na sprawie, dla której tu przybyłem. Ciekawość trzeba w końcu zaspokoić.
- No ktoś mi powiedział… Nie znasz go – dopowiedziałem szybko. – Że jest taki facet, którego… No, krótko mówiąc, nie lubisz – zacząłem plątać się we własnych słowach i powoli dochodziłem do wniosku, że to nie Adam jest tu imbecylem, tylko ja. A może zdążył mnie zarazić głupotą?
- Filip, dobrze się czujesz? – zapytał mężczyzna, przyglądając się mi z zaniepokojeniem. Westchnąłem ciężko.
- Świetnie. Po prostu chciałbym wiedzieć, kim jest ten facet. Podobno byłeś zazdrosny o Krystiana – wzruszyłem ramionami, mając taką malutką, trochę naiwną nadzieję, że Adam nie będzie zadawać więcej pytań i po prostu odpowie na moje.
- Zazdrosny? – zdziwił się. No tak, rany, ale ja jestem głupi. Krystian sobie wszystko ubzdurał, a ja mu wierzę. I jeszcze biegnę do Adama, żeby go o to wszystko wypytać!
- Dobra, już nic. Miałem złego informatora – prychnąłem, machnąwszy ręką.
- Za nic cię nie rozumiem, ale z tym gościem to prawda. Chyba go nawet znasz, Sebastian, taki wysoki szatyn, co w weekendy kręci się po Przystani i zaczepia wszystkie młode mięska. Do ciebie chyba też już się przyczepił – wydął wargi, a ja w duchu cieszyłem się, że nie zadawał zbędnych pytań, bo wtedy musiałbym wydać naiwnego Krystiana.
Odzywa się chyba moja skrywana natura altruisty. Przecież każdemu robiłoby się żal tego chłopaka, który wmawia sobie, że kocha takiego buca jak Adam. Naprawdę nie życzyłbym tego nikomu. Adam to nie materiał na dobrego, kochanego i na wieki wiernego faceta.
- Nie pamiętam – powiedziałem zgodnie z prawdą. – Ale przyczepiał się do Krystiana? – uniosłem zdziwiony brwi.
- No… Niby tak – wydął wargi, unikając mojego spojrzenia. – A ten debil na niego poleciał – prychnął poirytowany.
Aż uchyliłem zdziwiony usta.
- Adam, ty jesteś zazdrosny?
Mężczyzna spojrzał na mnie jak na przybysza z kosmosu, po czym parsknął śmiechem, przez chwilę nie mogąc się opanować.
- Nie, po prostu Sebastian takie zdobywanie facetów traktuje jak grę ze mną. Podbieramy sobie nawzajem wszystkie atrakcyjniejsze kąski i tym razem padło na Krystiana – westchnął ciężko, przewracając oczami. – No i wiesz, zastanawiałem się, co zrobić. Podejść, uwieść jeszcze bardziej młodego, co skończyłoby się zapewne tragicznie dla mnie i kolejnymi wyznaniami „luv-ya”, ale przy okazji zachowałbym dumę. Czy może zignorować i cieszyć się słodką wolnością od dzieciaka. A zresztą Krystian tak strasznie kleił się do Sebastiana – skrzywił się z niesmakiem.
Wychodzi na to, że miałem rację. Adam za nic nie byłby zazdrosny o kogoś takiego jak Krystian, ale oczywiście Gracjan mnie nie słuchał, bo po co? Rany, żal mi chłopaka, serio. Ma jeszcze całe gejowskie życie przed sobą, a chce je porzucić dla kogoś takiego jak ten brunet siedzący przede mną! Ja to w jego wieku zaliczałem prawie każdego faceta, na którego dało się patrzeć.
Dobra, wiem. Lepiej się nie przyznawać.
Wróciłem wieczorem do domu, zdążyłem nawet przed godziną brania lekarstw. Gdy już je zażyłem, jak zwykle zabrałem psy na krótki spacer, po czym wziąłem szybką kąpiel i zasiadłem przed laptopem.
On oczywiście był dostępny i nie minęła chwila a napisał do mnie zwyczajowe: „Cześć”. Uśmiechnąłem się do monitora. Dawno z nim nie rozmawiałem… A to wszystko dlatego, że moje życie tak się zmieniło.
Już nie jest monotonne. Ostatnio aż za nim nie nadążam. Naprawdę, nigdy bym nie pomyślał, że będąc chorym na HIV, moje życie będzie tak wyglądać.
Rzecz jasna nie jest nawet podobne do tego, co było wcześniej. Kluby, seks, alkohol… I tak na okrągło.
Gdyby ktoś miesiąc temu powiedział mi, że będę miał chłopaka, to - jak Boga kocham – nie uwierzyłbym. Do teraz ciężko mi uwierzyć, że ktoś mnie chce. Bo co tu można chcieć? Ryzyko zarażenia?
Może i jestem przystojny.
Ale jestem też cholernym, gburowatym pesymistą z HIV. A mimo to Gracjan ze mnie JESZCZE nie zrezygnował. Tylko wyczekiwać momentu, kiedy stwierdzi, że to wszystko nie ma sensu i zwyczajnie mnie zostawi. Jestem przekonany, że w takim wypadku łatwo bym się nie podniósł.
Zacząłem z Nim rozmowę o wszystkim i o niczym. Właściwie to nic ciekawego, aż nieoczekiwanie napadła mnie myśl, która nagle zaczęła mnie dręczyć. Nic o Nim nie wiedziałem. Nie wiedziałem ile dokładnie ma lat (mogłem jedynie podejrzewać), gdzie mieszka, no a nawet jak ma na imię.
Przygryzłem wargę, wpatrując się we fragmenty naszej rozmowy. Wypada zapytać? No w końcu rozmawiamy już jakiś miesiąc… Gorzej, jeżeli chciałby pozostać całkowicie anonimowy.
Ja: Trochę już ze sobą gadamy. Możesz chociaż powiedzieć jak masz na imię?
On: Szczerze mówiąc też ostatnio myślałem o tym, żeby więcej się o Tobie dowiedzieć. Daniel, a Ty?
Zdziwiony spojrzałem na monitor komputera, mimo wszystko uśmiechając się jak idiota pod nosem. Daniel… Ładne imię, chociaż byłem pewny, że chce pozostać anonimowy! Przecież nigdy nie poruszał ze mną takich kwestii. Oczywiście, On (chociaż teraz powinienem nazywać go po imieniu) wiedział o mnie więcej niż ktokolwiek inny. Jak coś mi nie szło, leciałem do komputera i pisałem mu sprawozdanie. A on mnie opierdalał zamiast coś poradzić, ale jakoś nigdy wcześniej nie miałem mu tego za złe. Czasem mnie to denerwowało, ale potrzebowałem kubła zimnej wody, a nie zapewnień, że „będzie dobrze”. Chociaż ja mu takie zapewnienia ostatnio ciągle daję.
Rozumiecie?! Ja, osoba, która narzeka na wszystko niemal od urodzenia, mówi mu, że: „Wszystko się jakoś ułoży”! Co za hipokryzja.
Ja: Filip. To skoro już gadamy o swoich danych, powiedz jeszcze, skąd jesteś.
On: Ładne imię. Jestem z Poznania.
Ja: Bydgoszcz.
On: To naprawdę niedaleko. Jakieś dwie godziny drogi. Jeżeli nie miałbyś nic przeciwko, chciałbym się z Tobą spotkać. Oczywiście jako koledzy, więc możesz uspokoić swojego chłopaka.
„Swojego chłopaka”, rany! Jak to dziwnie brzmi! A jeszcze dziwniejsze, że mi się to określenie nawet podoba. Boże, już dawno zaprzestałem próby zrozumienia siebie, bo chyba jeszcze bardziej bym się pogubił.
Wydąłem wargi, czytając dwa razy jego odpowiedź. Chciał się ze mną spotkać, okej, niby nic dziwnego. W końcu gadamy ze sobą miesiąc i mamy pełno wspólnych tematów, a także jesteśmy doświadczeni przez tą samą chorobę, ale…
No właśnie „ale”. Sam nie wiedziałem co, jednak wiedziałem, że to „ale” było. Chodziło o Gracjana?
Ja: Jasne, możemy się później umówić.
Odpisałem jednak, mając dziwną nadzieję, że to „później” będzie naprawdę, naprawdę później. A jak coś, to teraz zawsze mogę wspomnieć o sesji, która zbliża się wielkimi korkami.
Ach, jak ja kocham ten czas, ale jeszcze trochę się pomęczę. W końcu dopiero jestem na drugim roku.
Westchnąłem ciężko, spoglądając na zegar. Zbliżała się pierwsza w nocy, a rano trzeba jeszcze iść na wykłady. Pożegnałem się z Danielem, po czym wyłączyłem laptopa i zabrałem się za rozkładanie kanapy.
Gdy już leżałem pod kołdrą i usiłowałem zasnąć, moja komórka, leżąca na poduszce tuż koło mnie, zaczęła wibrować, ogłaszając w ten sposób nadejście sms’a. Przetarłem oczy, sięgając po nią. Wiadomość była od Oskara.
„Co powiesz na piątek?”
Warknąłem coś pod nosem. Świetną godzinę sobie wybrał na rozmowę, no naprawdę!
„Mi pasuje. Pogadam jeszcze z Gracjanem, a ty spytaj Adama.” – nie chciałem, aby nasze spotkanie wyglądało jak randka.
- I jak było z tym Oskarem? – zapytał z niechęcią Gracjan, wpychając sobie do ust garść chipsów. Oglądaliśmy właśnie mecz piłki nożnej. Właściwie to nawet nie wiedziałem, kto gra, bardziej interesowała mnie ręczna albo siatkówka, ale skoro fotograf lubił oglądać coś takiego, to mogę się dopasować.
- A jak miało być? – odpowiedziałem pytaniem, unosząc brwi i także podbierając z miski chipsy. Skoro on będzie śmierdział papryką, to ja też mogę. Normalnie to bym się opanował, zapach tej przekąski jest naprawdę odrzucający, ale jeżeli nie będę w tym sam… To co mi szkodzi?
- No ja nie wiem – mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora. – To ty z nim byłeś, nie ja – prychnął.
Patrzałem na niego przez chwilę w osłupieniu. Był zazdrosny! Mimowolnie parsknąłem śmiechem. Nikt jeszcze nie był zazdrosny O MNIE! – Co się głupio cieszysz?
- Przyznaj, że jesteś zazdrosny – wyszczerzyłem się, na co on tylko przewrócił oczami.
- Nie lubię go – wzruszył ramionami.
- A, właśnie – przypomniało mi się o propozycji Oskara. Sięgnąłem po chipsy, żeby mieć co zrobić z rękami. – Oskar pytał czy poszlibyśmy z nim i jeszcze Adamem do klubu w piątek.
Gracjan w końcu oderwał wzrok od tego durnego telewizora, spoglądając na mnie zdziwiony i unosząc przy tym jedną brew.
To naprawdę niesprawiedliwe, że ja tak nie umiem!
- Z Oskarem?
Przewróciłem oczami, przysuwając się do niego bliżej.
- No ty chyba nie myślisz, że udałoby mu się mnie poderwać, co? – prychnąłem. – Już ci mówiłem coś na ten temat.
Wydął wargi, po czym przytaknął. Nic nie odpowiedział, tylko objął mnie ramieniem, a drugą ręką odnalazł pilota i wyłączył telewizor. Automatycznie ustało głupie komentowanie podań, które tak przez ten cały czas mnie irytowało. – Nie oglądasz? – zdziwiłem się, ruchem głowy wskazując na telewizor.
- Nie – uśmiechnął się jakoś tak przebiegle, kładąc mi dłoń na udzie. – Co robisz jutro? – zapytał, gładząc delikatnie moje ramię.
- Eee – wydusiłem jak ostatni idiota. – Nic. Nie mam wykładów – przełknąłem ślinę, koncentrując się na dłoni znajdującej się na moim udzie. Przez myśli przewijały mi się niezbyt grzeczne obrazy.
Rany, Filip, ty niewyżyty debilu, opanuj się!
- A pamiętasz, co mi obiecałeś? – nachylił się nade mną. Uniosłem brwi zdziwiony coraz bardziej.
- Obiecałem…? – spytałem, nie wiedząc, o co może mu chodzić.
- Sesja zdjęciowa – rzucił, a jego przebiegły uśmiech jeszcze się powiększył. Musnął moje wargi, spoglądając mi głęboko w oczy. A ja siedziałem, nie potrafiąc oderwać spojrzenia od jego piwnych tęczówek.
Szybko jednak się otrząsnąłem.
- No nie mówisz poważnie – prychnąłem. – Jestem strasznie niefotogeniczny, zawiedziesz się tylko jak te zdjęcia zobaczysz – machnąłem ręką, starając się nie pokazać, jak byłem zdenerwowany. Bo wiedziałem, że mu nie chodzi o NORMALNE zdjęcia, tylko o… Akty. Rany. Rozumiecie to? Pozowanie do zdjęć samo w sobie jest jakieś takie krępujące, a co dopiero pozowanie do zdjęć będąc nago!
No dobra. Może i Gracjan widział mnie już bez ubrań, ale ja naprawdę byłem niefotogeniczny. Na zdjęciach, które wcześniej szatyn mi robił, wyglądałem w miarę dobrze, ale jakby przejrzeć te z rodzinnego albumu, to można się za głowę złapać!
- Na pewno nie jesteś niefotogeniczny – uśmiechnął się łagodnie, gładząc dłonią moje udo. Przełknąłem ślinę, starając się to zignorować albo przynajmniej nie rozmyślać o tym długo, bo wiadomo, co się stanie, a może raczej: co stanie.
- Ta, kadź mi dalej – zaśmiałem się nieco nerwowo.
- Obiecałeś – zaczął.
- Nic nie obiecałem, przynajmniej sobie czegoś takiego nie przypominam! – wydąłem wargi, nie wiedząc jaką wymówkę mogę jeszcze wykorzystać.
- Masz cudowne ciało, twarz… Do niczego nie można się przyczepić, dlatego zgódź się – przybliżył swoje usta do mojego podbródka, składając tam krótkie pocałunki, powoli przechodząc na szyję. Aż odchyliłem głowę, wzdychając i wsuwając dłoń w jego włosy.
Kurcze, dobrych argumentów używa!
- No… - wychrypiałem, gdyż odnalazł mój wrażliwy punkt na szyi.
- To oznacza tak? – odsunął się, wpatrując we mnie z uśmiechem. Odchrząknąłem, uciekając spojrzeniem w bok.
- Zobaczy się – wzruszyłem ramionami.
- Przyjdź do mnie jutro o siedemnastej. Kończę pracę o szesnastej, więc powinienem się wyrobić – chyba nie dosłyszał mojej wcześniejszej odpowiedzi albo po prostu ją zignorował.
Już chciałem coś powiedzieć, gdy nagle przerwał mi dzwonek do drzwi. Spojrzałem zdziwiony na Gracjana.
- Zapraszałeś kogoś? – spytałem, a on pokręcił przecząco głową, wstając. Gdy wyszedł z salonu, poprawiłem koszulkę i spojrzałem na zegarek.
Zbliżała się dwudziesta pierwsza. Nie za późno na wizytę?
Usłyszałem jakiś męski głos w przedpokoju, więc mimowolnie wyjrzałem, wiedziony ciekawością. A podobno to pierwszy krok do piekła.
Jakiś wysoki mężczyzna witał się z Gracjanem, a na ustach błąkał mu się nerwowy uśmiech. Fotograf obejrzał się w moją stronę, gestem ręki każąc podejść. Zrobiłem dokładnie tak jak mi kazał, wciąż przyglądając się twarzy nieznajomego.
Wydawała się znajoma. I jakoś dziwnie podobna do twarzy Gracjana. Tyle że ten mężczyzna był wyższy od szatyna, co wydawało się wręcz niemożliwe.
Gracjan jakby nigdy nic objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie. Spojrzałem na niego autentycznie zdziwiony i poniekąd też przestraszony. Mam tak się ujawniać przed nieznajomymi, skoro nawet umierającemu ojcu nie chciałem powiedzieć o swojej orientacji?!
- Filip, to mój starszy brat, Rafał – wskazał dłonią na mężczyznę. – Rafał – zwrócił się do szatyna. – Filip jest moim chłopakiem – powiedział całkowicie spokojnie.
Brat Gracjana o dziwo uśmiechnął się pogodnie, podając mi dłoń i witając się ze mną. Byli strasznie do siebie podobni! Te same uśmiechy, nosy, a nawet oczy… Chociaż nie. Oczy Gracjana były o wiele ładniejsze. Większe i tęczówki posiadały wyraźniejszy kolor.
- Miło mi poznać – powiedział, ściągając buty. – Myślałem, że już nigdy sobie nikogo nie znajdziesz – zaśmiał się przyjaźnie. Był wręcz odzwierciedleniem Gracjana! Nawet śmiech mieli podobny.
- A tak właściwie, stało się coś? – zapytał zdziwiony szatyn, wciąż mnie obejmując. Ale nie czułem się jakoś bardzo skrępowany tym. Właściwie to było nawet miłe, że przedstawił mnie swojej jedynej rodzinie.
- Chciałem porozmawiać – westchnął, a ja już wiedziałem, że warto byłoby się ulotnić. Uśmiechnąłem się, wyplątując z uścisku Gracjana.
- To ja już pójdę – powiedziałem, schylając się i zakładając szybko buty. Gdy się wyprostowałem, fotograf przysunął się do mnie, całując. Nie jakoś bardzo namiętnie, w końcu trzeba było się opanować.
- Cześć – powiedział, gdy się ode mnie oderwał. Uśmiechnąłem się nieco szerzej.
- Cześć – mruknąłem, odwracając się na pięcie i wychodząc dziwnie zadowolony. Moje życie wygląda teraz jak jakaś sielanka. Tylko czekać aż się coś spierdoli.
Ojeeeejku, wreszcie On *zaciesza*
OdpowiedzUsuńA jak On ma ładnie na imię *zaciesza bardziej*
Ten Gracjan jest strasznie niewyżyty. Jak nie seks, to akty, dałby biednego Filipowi trochę spokoju xD
Ostatnie zdanie mnie rozwaliło :D Widziałam w nim siebie hah ;D. No kurde, jak tak dalej potrwa to będziesz cała w wazelinie, bo ile razy można cię chwalić?!?! Niestety kochana, dzisiaj kolejna dawka bakterii samozachytu, ponieważ rozdział był cudny :) Nie fajny, nie swietny, nie genialny, był cudny. Nie wiem czemu tak, ale tak jest, więc tak ma być. Tak rzecze ja. czy cos.
OdpowiedzUsuńOjej :3 Końcówka miła bardzo C:
OdpowiedzUsuńAle serio, jestem ciekawa tego Daniela jaki będzie na serio w real'u o.o
A Oskar niech trzyma łapska z daleka, bo pogryzę n.n
Jest i On! Geeenialny rozdział ^^.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak optymistyczne podejście do życia. A tak serio, to całkiem sporo nowych bohaterów wprowadziłaś (no dobra, On nie był nowy, ale...) I, jeśli to nie nie było zamierzone, to zjadłaś "cz" w jeszcze. Ciekawi mnie strasznie ten Daniel. Ale nic, poczekamy zobaczymy. Wena i pomysłów :)
OdpowiedzUsuńTo już wiemy, że On ma na imię Daniel i mieszka blisko Filipa. Mam nadzieję, że Fifi zgodzi się z nim spotkać. :D
OdpowiedzUsuńJa opanowałam podnoszenie prawej brwi, ale lewej nie potrafię, chyba, że obie razem.
Ale wracając do rozdziału.
Czytało mi się go wyśmienicie. Był bardzo smakowity, tylko coś Gracjan przesadza z zazdrością i nie słucha tego, co Filip do niego mówi. Przecież nie zgodził się na zdjęcia, a Gracjan wziął jedno słówko za "tak".
Uuu brat? Czyżby kolejna postać? Znów muszę obejrzeć sobie filmik, który zrobiłaś. :D
"Tylko czekać aż się coś spierdoli." Oby nie, ale czuję, że tak będzie. Nie zawsze musi być idealnie, chociaż Filip zasłużył sobie na szczęście. :D
Bardzo mi się podoba ten rozdział ^^
OdpowiedzUsuńTrzeba zobaczyć filmik i sobie wszystko przypomnieć :} bo nie przypominam sobie nikogo o imieniu Daniel czy Rafał, może dlatego, ze nie zwracałam na to specjalnej uwagi ><
Czekam na kolejny :D
~Hisoka
Ostatnie zdanie wyjątkowo prawdziwe. Koniec lipca był paskudny. Nie dość, że musiałam uśpić świnkę morską bo nie mogła jeść, to jeszcze odłamał mi się kawałek kości małego palca i przypierdoliłam głową w znak drogowy rozcinając sobie czoło. A lkompa dalej brak :/
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, jak tylko będę na kompie, muszę skopiować sobie wszystkie twoje opowiadania. I nawet czytam twoje SasuNaru :3 Czekam na kolejny rozdział
Yakeru
Notka świetna :D.
OdpowiedzUsuńJak zawsze trochę śmiechu, kilka codziennych czynności i problemów oraz pare przemyśleń filozoficznych, czyli innymi słowy rozdział naprawdę wciągający xD.
Kocham zazdrosnego Gracjana, i szkoda, że geje nie mogą mieć dzieci, nawet adoptowanych :(.
Trzeba zmienić prawo xD. Uśmiałam się z Oskara i Fifiego, zresztą z inteligencji Adama także... Ubóstwiam te postacie, każdy jest inny, mają różne charaktery, zwyczaje i zainteresowanie a jednak wszystkich coś łączy ( i mówię tu nie tylko o homoseksualizmie) :D. A teraz tak poza rozdziałem... Chyba przeczytam też twoje inne opowiadania i wiedz, że od jakiegoś czasu jestem twoją wielką fanką ^^.
Gosia :D
Noo jak zwykle rozdział bomba. Jak Gracjan przygarnął do siebie ramieniem Filipa, to wyobraziłem sobie jak ten robi przestraszone świńskie oczka, takie jakie zrobil wielki D w 5cz hp (wybacz, zbeszcześciłem Twą postać :X).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jak zwykle czekam na wiecej xD
~Niepozpozorny
Wrauu, wrauu, wrau! Daniel! Tak! Jestem na TAK! :D Rafał, podobny do Gracjana, mrrr kolejne ciasteczko ;3 Ponownie jestem na TAK! I normalnie na Adama też jestem na TAK! :D Cholera czekam na rozwinięcie pary AdamxKrystian, bo przecież cos się z tego wykroić musi. Zastanawiam się o czym Rafał chce porozmawiać z bratem. Od razu przypomniała mi się scena, w której Naruto widzi w drzwiach Itachiego i myśli sobie "oooo, a więc tak będzie wyglądał Sasuke za kilka lat ];>" Wybacz xD Trochę mnie poniosło w inną stronę. No nic, zadowolona jestem bardzo. Szczerzę się jak głupi do sera. Czekam niecierpliwie na nowy kąsek na każdym blogu.
OdpowiedzUsuńWeny ;3
~`Kuroneko
Ach jak pięknie :D nie ma co. Ale oj coraz ciekawiej. Przepadam za Filipem i Gracjanem ale o tym juz wspominałam :D Ciekawie to się dopiero zaczyna hihi
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Aż mi się głupio przyznać, bo czytam Twoje opowiadania, a tego nie znałam ; o. Nie wiem jakim cudem, ale nie wiedziałam o jego istnieniu. Muszę jednak przyznać , że jest ono najlepsze i pobiłaś nim wszystkie swoje opowiadania. Po prostu się w nim zakochałam. Jest do granic prawdziwe, nie przesłodzone, realne. Postacie są wyraźnie nakreślone, wszystko układa się w zgraną całość. O narodzie apeluje o więcej takich opowiadań ; p. Uwielbiam Gracjana, jest na prawdę wspaniały, a jego przejawy zazdrości są urocze. Coś czuje, że mimo tego, że Filip cały czas boi się odrzucenia przez Gracjana, to on sam coś zepsuje. Może będzie z tym związany Oskar, może ON, czyli Daniel.. Mam takie przeczucie, mam nadzieje, że mylne, ale to się okaże. Czekam na kolejną notkę ze zniecierpliwieniem i życzę dużo dużo dużo weny !
OdpowiedzUsuńHeartless cieszę się, że tak uważasz. Bo mimo wszystko, wkładam w to opowiadanie najwięcej siebie. Nigdy jeszcze nad żadnym się tak nie napracowałam, jak nad nim, chociaż wiem, że idealne to ono nie jest. Ale kiedyś, jak mi się styl poprawi, to może zabiorę się za korekty xd.
OdpowiedzUsuńCzas na perfidną autoreklamę. Popełniłam kolejny rysuneczek z Twoimi bohaterami: glany-dla-elit.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWróciłam z wyjazdu i od razu musiałam nadrobić zaległości. Przeczytałam wszystkie 5 notek pod rząd, jednym tchem i nawet mama, która coś ode mnie chciała się nie liczyła xD Ten Oskar mi się nie podoba, czuję, że namiesza. I to sporo. A tak bym nie chciała żeby między Gracjanem a Fifim coś się popsuło. Tworzą, przynajmniej według mnie, idealną parę. Są słodcy i ach... mogłabym się nimi ciągle zachwycać ^^ Ostatnie zdanie mnie także rozwaliło, boskie. Jak zwykle zresztą :) A tak przy okazji to zapraszam Cię na mojego bloga www.swiatlo-zbrodni.blog.onet.pl. Także yaoi, może Ci się spodoba :)
OdpowiedzUsuńJuż nawet nie pamiętam jak wpadłam na twojego bloga ale na pewno nie żałuję czasu poświęconego na czytanie twojego opowiadania :]
OdpowiedzUsuńNie jest może idealne ale mi się strasznie podoba... Uwielbiam postać Filipa i Gracjana
są po prostu zabójczy :D
Oczywiście czekam na więcej z niecierpliwością i życzę duuuużo weny!!!