sobota, 9 lipca 2011

Rozdział 25 (Zostawić Rzeczywistość)

Rozdział 25 – To są skutki picia wódki!

Wspiąłem się po schodach, w dłoni trzymając ozdobną torebkę na alkohol. Nie wiedziałem za bardzo, co kupić Adamowi. Głupio było tak przyjść z kwiatem, dlatego wódka Finlandia wydawała mi się najodpowiedniejszym prezentem. Bo przecież trzeba było dać mu coś w prezencie.
Zapukałem w drzwi, słysząc dyskotekową muzykę wydobywającą się z mieszkania. Szkoda, że po dwudziestej drugiej trzeba będzie ściszyć i w sumie koniec zabawy.
Uroki mieszkania w bloku.
Drzwi się otwarły, a muzyka stała się jeszcze głośniejsza. Adam ubrany w biały, obcisły T-shirt i czarne, równie obcisłe spodnie uśmiechnął się szeroko w moją stronę. Kręcone włosy jak zwykle miał związane w kucyka, tyle że teraz kilka kosmyków wysunęło się z kitki i opadało na jego przystojną twarz.
Wyglądał jak żywcem wzięty z okładki czasopisma z modelami.
Przekroczyłem próg, niemal od razu uderzył mnie silny dym papierosowy. Skrzywiłem się nieco, po czym uśmiechnąłem się w stronę gospodarza.
- Ale impreza – prychnąłem, wręczając mu torebkę z prezentem, zaglądając przy okazji do salonu, aby sprawdzić, co tam się dzieje. Stół załadowany był chipsami, paluszkami, ciastkami, a także pustymi puszkami i butelkami po piwie oraz wódce. Widać było, że zabawa zdążyła już się rozkręcić, mimo że wszystko trwało dopiero pół godziny. Jacyś faceci obmacywali się w kącie (co się dziwić, skoro to koledzy Adama?), inni rozmawiali i śmiali się, trochę już podpici. Było może z siedem osób.
Powróciłem do przedpokoju, ściągając buty. Adam za to wyszczerzył zęby w uśmiechu, widząc, co takiego kupiłem.
- Zadbałeś o asortyment – parsknął, wciągając mnie do salonu. – Hej, ciszej – zarządził, zwracając na siebie uwagę. Poczułem się trochę niezręcznie, nie lubię nowych znajomości. – To jest Filip – objął mnie ciasno ramieniem, na co ja przewróciłem oczami. – To Adrian, Kuba, Maciek, Kamil, Damian i Oskar – wskazał na ostatniego, zajmującego miejsce na kanapie. Muszę przyznać, że Oskar najbardziej przykuł moją uwagę. Może dlatego, że był najprzystojniejszy z całego towarzystwa? Idealnie symetryczna twarz z mocno zarysowaną szczęką mogła konkurować z Adamem.
Uśmiechnąłem się, kiwając głową na powitanie.
- To TEN Filip? – odezwał się Maciej, będący wysokim, krótko ściętym i przypakowanym rudzielcem. Uniósł swoje ledwo widoczne, płowe brwi w geście zdziwienia. W międzyczasie błądził po tyłku równie wysokiego i przypakowanego szatyna, który był przedstawiony jako Kuba. – Ten, z którym byłeś najdłużej? – dodał, zaciągając się papierosem, który został podsunięty mu do ust przez stojącego w jego objęciach szatyna.
- Dokładnie ten – potaknął zadowolony Adam, przysiadając na fotelu. Westchnąłem ciężko, już nie odpowiadało mi towarzystwo. Dziwnie się tu czułem, mogłem po prostu nie przychodzić.
No bo w końcu czego miałem spodziewać się po kolegach Adama?
- I jak ty tyle wytrzymałeś z Adamem? – zapytał Kuba z szerokim uśmiechem, mierząc gospodarza rozbawionym spojrzeniem.
- Sam nie wiem, na szczęście obyło się bez uszczerbku na psychice – prychnąłem, siadając koło Oskara, który uśmiechał się do mnie szeroko. Aż mi dziwny dreszcz przebiegł po plecach.
- Ej, Adam! – krzyknął najbrzydszy z wszystkich zebranych tu mężczyzn, Adrian. Jego nos był chyba wielokrotnie łamany, włosy nieco przydługie, niechlujnie zagarnięte do tyłu, okolice ust ozdabiała zajęcza warga. Dziwne, że był znajomym Adama. – Nalej chłopakowi, niech się rozluźni, bo spięty jest.
Spięty…
Nic dziwnego! W takim towarzystwie każdy byłby spięty! Co miałem robić, widząc jak większość z nich się obłapuje i tańczy w rytm dyskotekowej muzyki, kiedy ja nie mogłem czegoś takiego robić?
Po pierwsze nie będę się całować z kimś, kogo nie znam.
Dobre, nie? A jeszcze pół roku temu wystarczyła ładna buźka. Ale podobno ludzie się zmieniają, mnie zmieniło HIV.
No, a po drugie mam Gracjana… Jestem ciekaw czy i on by sobie odmówił.
- Adam wiele o tobie opowiadał – odezwał się Oskar, który dotychczas milczał. Pozostali faceci zajęli się sobą, a Adam mnie olał, kiedy tylko przede mną wylądował drink. Złapał jakiegoś ładnego gościa, którego imię wyleciało mi z głowy i tak po prostu zaczęli się lizać.
Chyba tylko zostałem ja i ten krótko ścięty blondyn, Oskar.
- Tak? – uniosłem brwi zdziwiony. – A co niby?
- Ciągle cię chwalił – parsknął, sięgając po swojego drinka. Westchnąłem ciężko, mimowolnie się uśmiechając.
Nie trudno się domyślić, co takiego Adam mógł we mnie chwalić. I nie, nie był to charakter ani intelekt.
- To już się domyślam – odpowiedziałem ze śmiechem, popijając trunku.
- Nie trudno, co? – zaśmiał się, rozsiadając bardziej na kanapie i zakładając jedną z dłoni o oparcie. – Czym się zajmujesz? – zapytał, ignorując wszystkich imprezujących, co było szalenie trudne. Krzyki, śmiechy, a nawet jęki. Jeszcze chwila, a nam się tu wszystkie mendy blokowe zlecą z krzyżem i wodą święconą.
- Studiuję bankowość, a ty? – mruknąłem, biorąc łyk drinka i kątem oka przyglądając mu się. Był cholernie przystojny. Krótko ścięte blond włosy postawione na żel, krócej wygolone po bokach dodawały mu uroku, do tego miał bardzo duże, intensywnie zielone tęczówki. Pierwszy raz takie widziałem na żywo, wcześniej zdarzało mi się ujrzeć gdzieś na okładce jakiegoś czasopisma, ale zawsze wydawało mi się, że takie oczy można mieć tylko dzięki Photoshopowi.
Najwidoczniej się myliłem.
- Pracuję w banku – parsknął śmiechem. – Nawet nie wiesz, w co się pchasz! – pokręcił rozbawiony głową.
- No niestety. A dokładniej, co robisz? – zapytałem, rozluźniając się powoli. Cała reszta tej hołoty niezbyt mnie obchodziła.
- Dział kredytów, strasznie nudna robota. Gdybym wiedział, w co się pakuję, już dawno bym z tego zrezygnował – pokręcił głową.
- Skąd znasz Adama? – zadałem pytanie autentycznie ciekaw odpowiedzi. Co dziwne, rozmowa nawet nam się kleiła. Zazwyczaj z nowo poznaną osobą nie miałem o czym rozmawiać, a tu wszystko szło gładko.
Zresztą Oskar był naprawdę uroczy, chociaż nie powinienem tak mówić o facecie tryskającym testosteronem.
Gdy się uśmiechał, w kącikach ust powstawały mu takie słodkie dołeczki… Ale mimo to czegoś mi w nim brakowało…
Dwudniowego zarostu? Niesfornej czupryny? Piwnych oczu? Bardzo zadartego nosa? I szczerego uśmiechu?
Naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje. Przez Gracjana każdy mężczyzna, nawet bardzo przystojny, wydaje mi się nieidealny. A przecież Gracjan wcale nie jest taki przystojny, jakbym spojrzał na niego całkowicie obiektywnie, to do perfekcji wiele mu brakuje. Jest jak zwykły mężczyzna, którego mijasz na ulicy i nawet nie zwracasz uwagi.
A mimo to… Podoba mi się. Bardzo.
Jeny, muszę udać się do psychiatry. I to jak najszybciej!
- A skąd go mogę znać? – odpowiedział rozbawiony. Miałem ochotę palnąć się w czoło. No tak, w końcu to Adam.
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, potakując.
- Czyli ty też uległeś? Już wiem, dlaczego Adam ma tak wysokie mniemanie o sobie, skoro śpi z takimi mężczyznami, to… - umilkłem. Zwykle nie mogę zapanować nad językiem, a teraz trochę wypiłem i oto efekty. Dajcie mi łopatę, wyjdę na dwór i się zakopię.
Nie lubię mówić mężczyznom, że są przystojni. To takie krępujące, nie uważacie? W końcu facet, prawiący nieznajomemu facetowi komplementy… A może za dużo panikuję? Dwa miesiące abstynencji i proszę. Robi się ze mnie cnotka-niewydymka, a przy tym wstydliwa nastolatka.
Oskar uśmiechnął się szeroko, prezentując swoje idealne uzębienie. Na pewno wybielał! Nie ma innej opcji, żeby mieć tak białe zęby!
- Dzięki – powiedział. – Ty też jesteś niczego sobie – zlustrował mnie wzrokiem, aż mi się gorąco zrobiło pod tym spojrzeniem.
Wdech, wydech. Muszę się uspokoić, bo będzie źle i mój kolega się obudzi. Codzienna masturbacja nie przynosi najwidoczniej pożądanych efektów. Brak seksu i bliskości z partnerem daje rezultaty w postaci tego, czego się obawiam. – Powiedziałbym nawet, że jesteś bardzo niczego sobie – dodał z drapieżnym uśmiechem.
Odsunąłem się nieco od niego.
Miły gość, ale wolałbym zachować środki ostrożności. Szczególnie, że wszyscy wokoło raczej się nie hamują. A ja przecież mam Gracjana…
Och, jak to banalnie i beznadziejnie brzmi. Tak strasznie naiwnie. Jestem tylko ciekaw, co się ze mną stanie, kiedy Gracjan stwierdzi, że nie warto się użerać i po prostu mnie zostawi.
- Zajmujesz się jeszcze czymś oprócz nauki? – odezwał się, zostawiając tamten temat. Chyba zauważył, że nie mam zamiaru iść w ślady reszty facetów w tym pomieszczeniu.
Dzięki ci, Boże.
- Psami – potaknąłem, dopijając drinka i robiąc sobie kolejnego, mocniejszego. – Chcesz? – wskazałem na wódkę. Pokiwał głową, stawiając szklankę na stole. Wlałem mu sporą ilość alkoholu, po czym wszystko zalałem colą.
- Psami? – uniósł brew. Kurde, wszyscy dookoła mnie umieją taki trik, dlaczego więc ja nie potrafię zgłębić tajemnicy unoszenia jednej brwi, a nie dwóch?
- Mam dwa – odpowiedziałem z uśmiechem, podając mu drinka.
- O. Też mam – zaśmiał się. – Wiele nas łączy. Nudna bankowość i psy. Jakiej są rasy? – zapytał, rozsiadając się na kanapie i podciągając nogę na siedzenie.
- Tessa to kundelek, wziąłem ją ze schroniska. A Lambo to golden retriever – mruknąłem, wolno popijając trunek. Już zaczynało mi się przyjemnie kręcić w głowie. Nagle naszą rozmowę przerwał nie kto inny jak Adam, spity już w trzy dupy, co oznaczało, że naprawdę dużo musiał wypić. Wpadł pomiędzy nas tak, że aż kanapa zatrzeszczała, po czym objął nas ciasno ramionami, uśmiechając się szeroko.
- Nie flirtujcie beze mnie – powiedział z wyrzutem, odwracając się do mnie i wbijając we mnie pijackie spojrzenie. Westchnąłem cierpiętniczo, odsuwając jego natrętne łapy od siebie. Szczerze mówiąc, pierwszy raz widziałem Adama pijanego. – Fifi, a co z Gracjankiem? – wydął usta w ten swój seksowny sposób. Szlag, on jest podniecający nawet kiedy jest pijany!
- A co ma z nim być?
- Nooo – przeciągnął samogłoskę. – Zdradzasz go?
- Gracjan? – zza Adama wychylił się Oskar, spoglądając to na mnie, to na bruneta ze zdziwieniem.
- Jego chłopak – wskazał na mnie.
Rany, Adam jest jeszcze bardziej wkurzający, kiedy jest pijany. Muszę zapamiętać, że nie warto go spijać. – Ej, wódka się skończyła – zauważył nagle brunet, porzucając zaczęty temat. Usiadł prosto, nachylając się bardziej w stronę stołu i sięgając po pustą butelkę.
- Nie ma już? – zapytał Adrian, który był najbliżej. Po jego oczach i ruchach widać było, że do bycia trzeźwym mu daleko.
- Nie ma – powiedział rozczarowany gospodarz.
- Adam, błagam, nie pij więcej – jęknąłem, opadając na oparcie. Brązowe ślepia bruneta spojrzały na mnie z niezrozumieniem.
- Ale nie ma wódki.
- No nie ma – potaknąłem. Rozmowy z zapitymi ludźmi są strasznie ciekawe.
- Nie ma – zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś. – Pójdziesz? – zapytał po chwili.
- Mogę iść z tobą – odezwał się nagle Oskar, wstając. – Chodź, przewietrzymy się i zostawimy tych pijaków – zaśmiał się, wskazując na upite towarzystwo.
Wcale nie uśmiechało mi się łażenie do monopolowego po procenty. Jak jakiś chłopiec na posyłki.
Ostatecznie jednak się zgodziłem. No wiecie, wysyłanie kogoś ledwo stojącego do sklepu o tej porze nie jest najlepszym pomysłem. Dlatego też się poświęciłem, kiedyś wytknę to Adamowi.
Wyszliśmy z bloku, wciąż rozmawiając. Okazało się, że Oskar też ma psa, tyle że owczarka niemieckiego, a nawet jest wolontariuszem w schronisku!
Może i nie znaliśmy się długo, ale już czułem, że go lubię.
- Nigdy nie myślałem, że będę widział Adama tak pijanego! – zaśmiałem się, kontynuując rozmowę.
- No, mocny ma łeb. Kiedyś piliśmy na zasadzie, kto więcej i pierwszy odpadłem. Jak wrócimy, to musimy ich nadgonić, żeby zbytnio nie odstawać – stwierdził. Spojrzałem na niego kątem oka, niezbyt przekonany, co do tego.
- No nie wiem…
- Czego nie wiesz? – parsknął.
- Wolałbym, żebyście mnie nie zbierali z podłogi – zażartowałem, wsuwając dłonie w kieszenie dżinsów.
- Najwyżej – machnął ręką, uśmiechając się szeroko. Dziwne, że go jeszcze usta nie bolą, od ciągłego uśmiechania się. – Raz możesz sobie pozwolić… – zamilkł nagle, przystając. Spojrzałem na niego zdziwiony. – Patrz! – powiedział, wskazując na niebo. Mimowolnie przeniosłem swój wzrok na nieboskłon. Księżyc w pełni rozświetlał granatową głębię, a świecące obok niego gwiazdy dodawały jedynie jakiejś tajemniczości.
Nagle poczułem jak obejmuje mnie silne ramię Oskara. Spojrzałem na niego zdziwiony, ale on na mnie nie patrzył. Wskazał jedynie coś na niebie.
- To Mała Niedźwiedzica – pokazał zbiór gwiazd. Zdziwiony przeniosłem wzrok z powrotem na niebo, odszukując gwiazdozbioru. – O, a to Smok! – wskazał na kolejny układ gwiazd. Aż na chwilę zapomniałem o dłoni na mojej tali, wpatrując się poruszony w świecące punkciki.
Nikt mi nigdy czegoś takiego nie pokazywał…
Z letargu wyrwał mnie Oskar, który poruszył się, nachylając w moją stronę. Wbiłem zdezorientowany wzrok w jego powoli zbliżającą się twarz. I nawet gdybym chciał zareagować, to po prostu nie miałbym szans, aby tego uniknąć.
Pytanie tylko czy bym chciał…
Jego usta na krótką chwilę znalazły się na moich, a język powoli wsuwał się do mojego wnętrza.
Przed moimi oczami pojawił się Gracjan, co spowodowało, że zareagowałem natychmiastowo, łapiąc go za ramiona i odsuwając od siebie. Mruknął coś niezadowolony.
- Mam chłopaka – zgromiłem go wzrokiem.
- Ach… - westchnął, spoglądając na mnie jakoś tak… Smutno. – Cholerny z niego szczęściarz – dodał, uśmiechając się wymuszenie i odsuwając ode mnie, po czym ruszył przodem.
Reszta drogi do monopolowego minęła nam w kompletnej ciszy, dopiero, gdy wracaliśmy z trzema butelkami 0.7 Absolwenta, rozmowa zaczęła nam się kleić.
Po prostu mieliśmy dużo wspólnego i nie było to trudne.
Wróciliśmy do bloku, gdzie już na klatce było słychać śmiechy i krzyki wydobywające się z mieszkania Adama. Zacząłem się poważnie zastanawiać nad tym czy dobrze zrobiliśmy, kupując trzy butelki wódki. Może wystarczyłaby jedna?
Gdy tylko weszliśmy, do przedpokoju od razu wpadł Kuba z pijackim uśmiechem.
- Dostawa! – zaśmiał się, odbierając od nas zakupy. I oto podziękowanie. Niewdzięcznicy. Zdjęliśmy buty, wchodząc do salonu, gdzie już była rozlewana wódka. Może warto wziąć pod uwagę słowa Oskara?
W końcu nie upijam się codziennie, a głupio mi tak odstawać…

Wypiłem… Dużo. Po siódmym kieliszku przestałem po prostu liczyć. Szkoda tylko, że jestem taką osobą, której film się nie urywa. Impreza trwała w najlepsze, w tle leciały stare przeboje z Vivy, wszyscy jak idioci staliśmy przed telewizorem, wykrzykując słowa Majorki zespołu LOFT. Obijaliśmy się o siebie, tańcząc w rytm. Każdy się obmacywał, nie mogę ukryć, że ja także sobie na to pozwoliłem.
Byłem tak spity, że z trudem myślałem.
- Ej! – wykrzyknął nagle ktoś. Był to chyba Adrian, ale nie jestem, co do tego pewien. Naprawdę wolno reagowałem. – Wziąłem fajerwerki, co wy na to, żeby sobie trochę postrzelać?
Nie mam pojęcia, dlaczego cholera nikt nie zareagował. Było już po dwudziestej trzeciej, a my całkowicie zalani wytoczyliśmy się na balkon i jakby nigdy nic zaczęliśmy odpalać małe fajerwerki typu motylki.
Cud, że nikt nie zadzwonił po policję.
- Muszę wracać do domu – wydukałem, siedząc rozwalony na kanapie. Gdzieś na podłodze spał Kuba z Damianem, którzy najszybciej wysiedli.
- Oskar mieszka osiedle za twoim – zauważył odkrywczo Adam, opierając głowę o moje ramię.
Blondyn spojrzał na nas z fotela. Sprawiał wrażenie najmniej pijanego.
- Zadzwonię po taksówkę, mogę go podrzucić po drodze – stwierdził, wyciągając z kieszeni komórkę.
- Ale nie dojdę do domu – jęknąłem bezradnie, czując, że nie potrafiłbym teraz wstać. Adam sapnął coś pod nosem, grzebiąc mi w kieszeniach. – Ej! Nie molessstuj mnie – sepleniłem.
- Nie molestuję, pijaku – prychnął, wyciągając mój telefon, który przystawił sobie aż po czubek nosa, aby móc skoncentrować się na literkach. W końcu na coś kliknął i przystawił słuchawkę do ucha.
- Heeej, Gracek – zawołał dziwnie radośnie. – Twój narze… narzeczony się trochę spił i nie dojdzie do domu. Taki mój kumpel odwie... odewie… otdwiezie go do domu – powiedział wreszcie z małymi problemami. Zresztą mi też język się plątał. – Niedługo wsiadają w taksówkę, czekaj przy tym waszym monopolowym, co?
Westchnąłem ciężko, odchylając głowę do tyłu i wpatrując się w sufit, który dziwnie wirował mi przed oczami. Aż mi się na chwilę niedobrze zrobiło, tak więc przymknąłem oczy, nie wsłuchując się już w rozmowę Adama.
Nagle poczułem silny uścisk na ramieniu. Zdziwiony spojrzałem na Oskara, który usiłował mnie podnieść i samemu się nie przewrócić.
Dopiero teraz zauważyłem, że miał już założone buty. Zerknąłem na swoje stopy zdziwiony. Też miałem obuwie.
Chyba musiałem przysnąć.
Postanowiłem mu jakoś pomóc i spróbowałem się podnieść. Zakręciło mi się jednak w głowie i prawie byśmy polecieli na podłogę. Na szczęście Adam nas podtrzymał.
Najgorsze było pokonanie schodów. Stopnie wirowały mi przed oczami i uciekały pod nogami. Istny tor przeszkód.
- Poznasz Gracjana – powiedziałem, wieszając się na jego szyi. Potaknął, skupiając się na schodach. – Cieszysz się? Gracjan jest faaajny – oczywiście gdybym nie był tak pijany, nigdy bym czegoś takiego nie powiedział. Nawet nie panowałem nad tym, co wypływało z moich ust. – I świetnie całuje. I w ogóle – wyszliśmy z klatki, powoli kierując się w stronę parkingu osiedlowego, gdzie miała czekać taksówka. – Ma cudowny uśmiech.
- Kochasz go? – spytał nagle, spoglądając na mnie kątem oka. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się nad pytaniem. Mój mózg pracował na najwyższych obrotach, ale nic z tego.
- Kocham? Nie… Nie wiem. Ale jest faaajny – wróciłem do przerwanego tematu. Z jego ust wydobyło się cierpiętnicze westchnięcie.
Doszliśmy do wozu, a on tak po prostu wrzucił mnie na tylnie siedzenie, zajmując miejsce tuż obok.
- Gdzie? – spytał kierowca. W lusterku zauważyłem, że uśmiecha się z politowaniem.
Oskar od razu podał adres, a ja go w tamtej chwili podziwiałem. Wypił trochę mniej ode mnie, a potrafi zachować jako taką trzeźwość umysłu.
Czy to oznacza, że jednak nie mam tak mocnej głowy, jak mi się zdawało?
Samochód ruszył, a ja oparłem głowę o ramię Oskara, przymykając oczy. Nim zasnąłem poczułem, jak oplata mnie jego silna ręka.

- No już, wstawaj – usłyszałem znajomy głos, a także poczułem zapach, który uwielbiałem. Uchyliłem powieki, spoglądając na Gracjana, który usiłował wyciągnąć mnie z taksówki.
- Gracjan? – spytałem, jakbym nie dowierzał. Uśmiechnąłem się szeroko, obejmując nagle ramionami jego szyję. – Tęssskniłłem – wyznałem, wtulając się w niego.
Zamarł na chwilę, po czym parsknął śmiechem.
- Tak, tak – potaknął, ponawiając próbę wyciągnięcia mnie z pojazdu. Postanowiłem, że mu trochę pomogę, cały czas jednak polegając na nim. Złapałem się więc jego ramion i usiłowałem wstać. – Dzięki – zwrócił się nagle do Oskara, którego dopiero co zobaczyłem. Stał tuż obok samochodu, przyglądając się mi i Gracjanowi.
Uśmiechnąłem się błogo, wtulając w fotografa, a jego ręka wciąż podtrzymywała mnie w pionie.
- Nie ma za co, mieszkam osiedle dalej – powiedział. – No, to cześć – machnął ręką na pożegnanie, z powrotem wskakując do taksówki, która po chwili odjechała.
Ruszyliśmy w stronę bloków, a ja nie przestawałem się do niego przytulać i nie wdychać tego papierosowego zapachu.
- Uwielbiam twój zapach – wyznałem, nawet się nad tym nie zastanawiając. Naprawdę, gdybym był trzeźwy, nawet nie pomyślałbym o tym, że mógłbym coś takiego powiedzieć! Spojrzał na mnie zdziwiony, uśmiechając się rozbawiony. – Oskar jest fajny, nie? – zapytałem nagle. – Przysst-tojny i zabawny. Ma psa! I pracu-uje w schoreen… - urwałem nagle, marszcząc niezadowolony brwi. – Schoreene… Schoreeeneses – język odmówił mi posłuszeństwa. – Schronisku! – powiedziałem w końcu zadowolony z siebie.
Zerknąłem kątem oka na Gracjana, na którego twarzy nie widać już było uśmiechu.
- Tak? – prychnął dziwnie rozdrażniony, lecz ja wtedy tego nie wyłapałem.
- Tak – potaknąłem szybko. – Lubię go. Jest przystojny i ma psa! – powtórzyłem.
- Widać, że on też ciebie lubi – warknął, a jego dłoń bardziej zacisnęła się na moim ramieniu.
- No. Mam nadzieję – ja, ostatni debil nie wyłapałem w jego głosie nic podejrzanego.
Och, proszę.
Dajcie mi już tą łopatę. Pójdę się zakopać.
I obiecuję, że już więcej nie tknę alkoholu!
***
No to macie postać, którą zapowiadałam w filmiku :D.

18 komentarzy:

  1. Ty wiesz na co ja cały czas czekam. I czekam. I czekam. Oczywiście na kolejny rozdział.
    A Oskar jest taki przyssssstojny i ma psa! xD
    Nie no. Ok. Ja też mam postanowienie nie dotykać alkoholu, więc niech Fifi trzyma się razem ze mną :3
    I dobrze, że Gracjan jest zaborczy. A co! Filip jego o.o

    OdpowiedzUsuń
  2. Tu Ingegjerd.
    Wracam z obozu i co? Nie jeden, nie dwa, nie trzy, lecz cztery nowe rozdziały!
    Fifi jest uroczy jak się wstawi. Lubię Oskara. Jest przystojny. I ma psa!

    OdpowiedzUsuń
  3. ahahahahhahahahahah xD
    DOOOOOOOOOOOOOOBRE :D
    Gracek wypierpapier, łelkam Oskar : D
    A tak poważniej to bardzo bardzo podobal mi się rozdział, swietnie ukazałas obraz całej sytuacji, jak zwykle genialne pole dla mojej wyobraźni : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Łiii, supcio ^^. Postać Oskara, choć tylko lekko zarysowana, podoba mi się. Gracjana generalnie niezbyt lubię, więc chyba nie będę płakała, jak sobie pójdzie gdzieś. Znaczy, nie będę płakała tak mocno. Nooo mniejsza. Bardzo fajne opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Weź niech on z Gracjanem zerwie, bo go nigdy nie lubiłem i teraz mnie wnerwia jeszcze bardziej. Już ten oskar jest lepszy : D

    OdpowiedzUsuń
  6. ha ha impreza super napisana:D! Jak Adam dzwonił do Gracjana mnie rozwaliło, nawet usłyszałam ten pijacki bełkot ;D
    uu konkurencja,szybko burzysz szczęście Filipa. Ale spodobał mi się Oskar xD Mogą być w trójkącie ;p
    jaki filmik?

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo cieszę się, że nowa postać przypadła Wam do gustu ;D.

    curseoftheblood, w innych masz taki link podpisany 'zwiastun opowiadania'. O ten filmik chodzi :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurna, zajebiście się bawiłam czytając pijacką paplaninę Fifiego ;) Oskar jest fajny, ale niezbyt mi się widzi, że startuje do Fifcia (<-- omg...) Ale za to już wiem, co czuła moja prababcia, jak oglądała "Modę na sukces". Bo twoje opowiadanie cosik mi tu idzie w tym kierunku. Tyle że jest o wiele, wiele lepsze i ciekawsze. No i w wersji men XDD

    Komp nadal zepsuty, więc komentarze nieregularne :/ Trzymajta się!

    ~Yakeru

    OdpowiedzUsuń
  9. Yakeru do Mody na sukces brakuje mi kilkadziesiąt tysięcy odcinków i miliona bohaterów, którzy wstają ze zmarłych ;).
    Cieszę się, że paplanina Filipa się spodobała, bo do niej miałam największe obawy :).

    OdpowiedzUsuń
  10. OOO pięknie :D nowa postać w opowiadaniu :D rozdział wyśmienity :D ocho pijany Filip toż to Gracjan sie namęczy :D ale akcja :D:D:D czekam niecierpliwie na następny rozdział hihi :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam, jak pojawiają się nowe postacie. Oskar z filmiku? Muszę sobie jutro go obejrzeć.
    Filipowi oczywiście dam łopatę o którą prosił. Gracjan sobie różne rzeczy pomyśli o tym Oskarze. Kto wie co sobie wyobrazi. Filip, jak jesteś pijany jesteś słodki, ale trzymaj język za zębami. :D

    Fajniutki rozdział i długi. To cieszy. :DD

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj... No i nie będzie spokoju w ich związku. :/ a myślałam, że napiszesz że Oskar jest z Adamem. Czekam na ciąg dalszy. Dziękuję, że tak szybko piszesz ! :D Dopiero za tydzień zobaczę czy coś dodałaś, bo jadę do babci. :) Pozdrawiam i weny życzę. ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Ha ha ha! :D ale się naśmiałam czytając ten rozdział ^^

    Ciekawa jestem ja Filip będzie się tłumaczył Gracjanowi x3

    Pozdrawiam
    ~Hisoka

    OdpowiedzUsuń
  14. Fifi ma za długi język po alkoholu xD ale i tak go uwielbiam ;) Gracjan znowu zazdrosny (ani chwili wytchnienia chłopak nie ma) i właśnie za to go lubię. Filip będzie się musiał ostro tłumaczyć za "przyssstojnego Oskara"
    Rozdział boski ;) Życzę takiej weny i pozdrawiam :)
    Sachiko

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszy mnie że w ten sposób myślisz o moim opowiadaniu. Ale moja sytuacja jest analogiczna: poza fantastyką czytam tylko nieliczne książki, głównie te z ścisłego kanonu, którym wzgardziłam swojego czasu (kiedy spora część była lekturami szkolnymi), a teraz nadrabiam dla wyrobienia sobie stylu. Jednak Twoje opowiadanie zainteresowało mnie - i, może nie do końca wiernie, bo zawsze brakuje mi czasu, tyle rzeczy robię na raz - śledziłam je jeszcze zanim sama przeniosłam się na mylog. Jakoś, znalazłam je u kogoś w linkach, już nie pamiętam, wraz z krótkim opisem i zaciekawiło mnie jak poprowadzisz tak niełatwą do opisania historię. Więc proszę, nie mów że Twoje opowiadanie jest marne! Bo nie jest. W tej chwili jest jedynym opowiadaniem które mam w linkach i faktycznie odwiedzam w miarę regularnie (bo ja linki traktuje często jak ściągawka z tym co miałam przejrzeć - wyszukiwarki i komputery często zmieniam, raz jestem u siebie, raz u kogoś innego, a tu w linkach siedzą grzecznie i czekają aż będę miała wolną chwilkę). Jednym z dwóch które skomentowałam. Więc, jeśli tylko moja opinia o czymś świadczy, to jest ono coś warte :) Doskonale opisujesz relacje między bohaterami - nawet w obecnym odcinku, nic nie jest przesadzone, jeden z bohaterów nie dostrzega czegoś co rani drugiego. Każdy ma swoje poglądy, działa pod wypływem odmiennych bodźców i przez to kreowane przez Ciebie postaci są żywe, są jak starzy przyjaciele do których wpada się po ciężkim dniu pracy by odpocząć przy kubku herbaty. Tacy nadliczbowi koledzy ze studiów :)

    Dziękuję za komentarz u mnie. Odpisałam u Ciebie bo i tak wypadało by skomentować przeczytany odcinek - wiem, jestem zła bo tego zwykle nie robię - poza tym chciałam mieć pewność że przeczytasz.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Musze jeszcze wspomnieć że bardzo mi się podoba tytuł rozdziału xD hahaha nie miałam wcześniej okazji napisać o tym :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  17. Elda, no faktycznie, tytuł wyszedł mi naprawdę artystyczny ;D.

    OdpowiedzUsuń
  18. Chcę więcej!!!!^.^To jest naprawdę fajne.Chciała bym wiedzieć co się stanie z Krystianem i Adamem.Mam cichą nadzieję że narcyz będzie o niego zazdrosny;D Ale wszystko w rękach zdolnej autorki.Daj znać o nowościach gg:35530172.
    Anemone-sama

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.