***
Rozdział 7. Taki jak ja
Nie mogłem zasnąć, przekręcałem się z boku na bok, odkrywałem i zakrywałem kołdrą, ale sen nie chciał nadejść. Wciąż dręczyły mnie myśli, jak ja głupio wtedy postąpiłem. W końcu zdenerwowany sięgnąłem po laptopa i zająwszy wygodną pozycję, włączyłem. Co z tego, że jutro będę musiał z samego rana wstać? Nie ma sensu się męczyć, skoro wiem, że teraz i tak nie zasnę.
Zacząłem przeglądać wszystkie możliwe portale gejowskie, nie mając zbytniej ochoty na porolne. Chciałem jedynie poczytać sobie wypowiedzi takich jak ja i pooglądać ładne, męskie ciała, nie nastawiając się na masturbację.
Wreszcie kliknąłem w jakiś odnośnik, który zaprowadził mnie do pewnego bloga. Na początku chciałem wyłączyć, nie zainteresowany zbytnio stroną, gdy moją uwagę przykuło pewne słowo w tekście, które dotyczyło również mnie – HIV.
Przełknąłem ślinę, wczytując się w treść najnowszego posta, zawierającego informację, że osoba prowadząca stronę znalazła wreszcie partnera, któremu niestraszna jest jego choroba. Zagryzłem wargę, wpatrując się zaskoczony w tekst. Czyli… Są na świecie ludzie, których kręci seks z osobą zarażoną? No, bo z jakiej innej przyczyny tamten chłopak związał się z kimś takim?
W miłość niezbyt wierzę. Nie ma czegoś takiego jak miłość u gejów. Jest flirt, są pocałunki, jest podniecenie, jest seks i pożądanie. Ale nie miłość, w końcu to związek dwóch facetów, a facetom w związku głównie chodzi o rżnięcie i spełnienie. Przynajmniej ja to tak widziałem.
Może dlatego jeszcze nigdy nikogo nie miałem?
Włączyłem pierwszą notkę, czytając historię życia pewnego anonimowego geja z HIV. Sam nie wiedziałem, czy mam w to wierzyć. W końcu ktoś mógł sobie założyć bloga dla jaj, żeby poczytać żałosne, współczujące komentarze i przy okazji mieć ubaw.
Wczytując się jednak w jego posty, coraz bardziej wierzyłem, że to nie jest napisane dla zabawy, że coś takiego mogło mieć naprawdę miejsce.
Autor, podpisujący się niezwykle wymyślnym pseudonimem „On”, dowiedział się o chorobie w wieku dwudziestu pięciu lat. Tak jak ja, załamał się. Napisał nawet, że chciał sobie odebrać życie, co mną wstrząsnęło najbardziej.
Ja może i też jestem załamany, nie widzę w tym moim pozytywnym wyniku nic – o ironio – pozytywnego. Nigdy jednak nie przyszło mi nawet na myśl, że mógłbym z sobą skończyć.
Z każdą przeczytaną publikacją coraz bardziej się dziwiłem. On twierdził, że HIV to wcale nie koniec świata, że leki – mimo wielu skutków ubocznych – zażywane regularnie mogą przedłużyć życie nawet do naturalnej śmierci. Trzeba tylko wierzyć, a ja nie wierzyłem i wierzyć nie chciałem.
Jak sam napisał – rok po otrzymaniu wyników był najgorszy, później zdążył już pogodzić się z chorobą i czerpać z życia ile się da, ale nie oblegając kluby nocne. W pewnym poście napisał, że spotkał miłego, przystojnego i młodego geja, poznali się na jakimś czacie, aż w końcu doszło do spotkania. Bardzo bał się wyjawić mu prawdę o swojej chorobie, gdyż podobno zakochał się w tym chłopaku i nie chciał go stracić. Grał więc na zwłokę, aż nie doszło do bliskiego kontaktu. Chłopak dowiedział się o wszystkim po seksie i nie był zadowolony, a teraz są razem.
Zmarszczyłem brwi zdziwiony. Szczęśliwe zakończenie? A takie to nie tylko w bajkach można spotkać?
Nie wiem ile siedziałem na tej stronie, wszystkie posty przeczytałem chyba z trzy razy, a na dworze zaczynało już jaśnieć.
Wszystko wydawało mi się takie dziwne. Jak można cieszyć się życiem, mając HIV? Jak można uprawiać z kimś seks, będąc zarażonym? Oczywiście wiem, że są gumki i takie tam, ale co jak pęknie?
Zwilżyłem wargi, najeżdżając myszką na odnośnik „Napisz do mnie”. Wyskoczyło mi okienko tekstowe. Chwilę się jeszcze wahałem, po czym zebrałem się w sobie, sprzedałem mentalnego kopa i zacząłem pisać.
Przed chwilą znalazłem Twojego bloga, szczerze mówiąc, nie przeczytałbym nigdy Twoich postów, gdyby nie fakt, że jesteś zarażony.
Jeszcze nigdy nie rozmawiałem ani nie miałem do czynienia z osobą pozytywną, mimo że ten problem dotyczy również mnie.
Zdziwiło mnie Twoje nastawienie. Twierdzisz, że można normalnie żyć z HIV’em, no to spytam – jak niby? Jak możesz pieprzyć się z tym chłopakiem, wiedząc, że w każdym momencie guma może pęknąć?
Zresztą, my i tak umrzemy, jednak nie licz na to, że śmierć będzie naturalna. W końcu i leki Cię wykończą, a niestety nie możemy przestać ich zażywać. Miałeś kiedyś mdłości po nich? Jasne, że miałeś. Człowiek wtedy czuje się jak sflaczały balonik, co? Takie rzyganie po tych lekach ma się zupełnie inaczej do choroby żołądkowej. Nie raz chciałem po prostu umrzeć albo przynajmniej odstawić te leki, bo to wszystko przez nie. Ale gdybyśmy zaprzestali kuracji, nastąpiłoby nasilenie choroby i dosyć szybka śmierć.
Nie czujesz się przez to jak jakiś więzień? Jak narkoman uzależniony od leków, bo dzięki nim żyjemy?
Może i mamy teraz okres bezobjawowy – przynajmniej ja mam. Nie wiem, ile on będzie trwać. Miesiące, a może lata? Ta niewiedza jest najgorsza i właśnie dlatego odechciewa mi się żyć, chociaż o samobójstwie nie myślę.
Dlatego chciałbym się dowiedzieć, JAK możesz normalnie żyć, kochać się z mężczyznami i robić to, co każdy normalny gej i człowiek? No i chciałbym się też dowiedzieć – bo tego nie opisałeś na blogu – jak zareagowała Twoja rodzina.
Moja nic o mnie nie wie, nie wie nawet, że jestem „inny” i chcę, aby na tą chwilę tak zostało.
Mam nadzieję, że mi odpiszesz.
Pozdrawiam.
F.
Nim to wysłałem, przeczytałem chyba z dziesięć razy i dwa razy tyle zastanawiałem się czy jest w ogóle sens klikać na „Wyślij”. Ostatecznie jednak to zrobiłem, a gdy na ekranie pojawiła się informacja, że operacja się powiodła, poczułem nagle zmęczenie nie do opisania.
Nic dziwnego, w końcu była piąta nad ranem… Za dwie godziny wstaję z psami na krótki spacer i wykłady.
Westchnąłem ciężko, wyłączając laptopa i odkładając go na podłogę. Pogłaskałem jeszcze Lambo, leżącego w legowisku koło łóżka, po czym położyłem się i zasnąłem przytulony do Tessy.
Nie wiem, ile spałem, ale na pewno krótko. Obudziłem się, gdy na dworze jeszcze było szaro, ale nie mogłem już zasnąć z pewnością przez okropny ból brzucha. Skuliłem się nieco, czując jak wszystko, co wczoraj zjadłem i wypiłem, podchodzi mi do gardła. Nie czekałem, aż uczucie minie, bo wiedziałem, że nie minie.
Odrzuciłem kołdrę na bok, wyskakując z łóżka i pędząc do toalety. Zaczynało się to, o czym pisałem w wiadomości do tego gościa z HIV’em – mdłości. Dopadłem drzwi, cudem zdążając i zwracając wszystko do toalety. Dobrze, że nie opuszczam deski.
Czułem jak jedzenie, które jeszcze się nie strawiło, wypływa mi przez gardło. Zacisnąłem dłonie na ubikacji, wymiotując tak długo, aż wszystko z siebie wyrzuciłem.
Otarłem usta dłonią, opierając się o zimną ścianę. Dobrze, że takie ekscesy jeszcze nie przytrafiają mi się często. Jeszcze, bo dopiero od miesiąca biorę leki, a od dziecka mam bardzo wrażliwy żołądek.
Poczułem, że torsje znów się zbliżają. Czym prędzej nachyliłem się i zwymiotowałem samą żółcią. Opadłem na podłogę, będąc niewiarygodnie zmęczony. Nie dość, że mało spałem to jeszcze to.
Drżałem. Z zimna, zmęczenia i z mdłości. Znów… Podniosłem się na słabej ręce, tylko cudem trafiając do ubikacji.
Cały ranek spędziłem w toalecie, mimo że już nie wymiotowałem, to nie miałem po prostu sił stamtąd wyjść.
Wszedłem do kuchni, podpierając się ścian, aby się nie osunąć i nie upaść, sięgnąłem po litrową wodę mineralną, których w domu miałem zapas. W końcu od takiego wymiotowania można się odwodnić.
Wmusiłem w siebie całą butelkę, po czym poszedłem spać.
Nie myślałem już nawet o wykładach. Nie miałem sił się zastanawiać, co z wyprowadzeniem Tessy i nakarmieniem psów.
Padłem. Wystarczyło, że zamknąłem oczy i odpłynąłem.
Obudziłem się po południu, zegarek na kawowej ścianie w mojej sypialni wskazywał godzinę szesnastą. Westchnąłem ciężko, nie mając ochoty się ruszać. I wtedy do moich nozdrzy doleciał niezbyt przyjemny zapach psich odchodów. Podniosłem się na łokciach, zerkając do przedpokoju, gdzie leżały dwa brązowe placki. Jeden większy, zapewne od Lambo, a drugi mniejszy, Tessy. Obok było kilka kałuż.
Opadłem na poduszki. Zapomniałem o wyprowadzeniu psów!
Wieczorem zasiadłem przed laptopem z suchą bułką w ręce. Wolę teraz nie zapychać się czymś ciężkostrawnym, jutro chciałbym pojawić się na wykładach.
Otworzyłem swoją pocztę, od razu zauważając, że mam nową wiadomość, której nadawcą był „On”, czyli autor bloga, na którego dzisiejszej nocy wszedłem i do którego napisałem maila.
Uśmiechnąłem się pod nosem, powoli przeżuwając kawałek bułki. Była trochę zwietrzała, ale lepsze to niż nic. Byłem naprawdę głodny, więc nawet starym pieczywem teraz nie pogardzę.
Witam, naprawdę cieszę się, że do mnie napisałeś.
Ja też nigdy nie miałem do czynienia z „takimi jak my”. Myślę, że to, jak odbieramy tą chorobę, zależy tylko od nas i naszego nastawienia.
A ja niemal od razu zauważyłem, że ty nie jesteś nastawiony do tego pozytywnie. Uważasz, że HIV jest wyrokiem, prawda? To co, teraz chcesz przekreślić całe swoje życie? Tylko przez tego wirusa, który przecież nie oznacza końca świata?
Sam pisałeś, że masz teraz okres bezobjawowy, wiesz, że może trwać on naprawdę długo, a dzięki lekom możesz nawet umrzeć śmiercią naturalną. Ale skoro jesteś tak pesymistycznie do tego nastawiony, to raczej szybko zakończysz swoje marne życie. Pamiętaj, że nawet mając HIV nie możesz się poddać. Zawsze może być gorzej! Mógłbyś mieć AIDS.
Pęknięta guma… Dlaczego od razu rozważasz najgorszy scenariusz? Gumy kupuje się w aptekach z dobrych firm, a nie w kioskach, gdzie każda babcia może wziąć igłę i przekłuć albo gdzie wywieszone w oknach, wystawione wprost na promienie słoneczne.
A nawet jeżeli pęknie, naprawdę da się to wyczuć. Po prostu trzeba uważać, nie zakładaj od razu najgorszego, bo do końca swoich dni będziesz sam.
O mnie i mojej chorobie wie tylko mama, gdyż tylko ją mam. No i oczywiście chłopak.
Gdy dostałem wyniki, nie chciałem nawet myśleć o tym, aby ją uświadomić o moim problemie, wiedziałem, że ma własne. Ale po roku się przemogłem. Powiedziałem.
Tobie radzę zrobić to jak najprędzej. Pamiętaj, że ludzie nie żyją wiecznie.
Wiesz co? Teraz tak myślę i muszę Ci powiedzieć, że przypominasz mi mnie kilka lat temu. Naprawdę, jakbym widział odbicie w lustrze.
Też nikt nie wiedział o mojej orientacji, nawet mama. Wśród znajomych grałem „normalnego”, co było dla mnie istną udręką.
A po otrzymaniu wyników także byłem pewny, że życie nie ma już sensu. Że nikogo nie znajdę i nikt nie będzie mnie chciał.
Tyle że ja chciałem jeszcze odebrać sobie życie, co było całkowicie szczeniackie. Od problemów nie można uciekać, trzeba je rozwiązywać.
Trzymam za Ciebie kciuki, naprawdę. Mam nadzieję, że wreszcie zrozumiesz. Życie jest zbyt piękne, aby je marnować.
Pozdrawiam,
On.
Siedziałem nieruchomo, wpatrując się w jego odpowiedź. Przeczytałem jeszcze raz. I znowu. Czy on twierdzi, że zachowuję się szczeniacko?
No i zresztą, co mi tu za brednie wypisuje? „Życie jest zbyt piękne, aby je marnować”, co do cholery? Życie NIE jest piękne! Dowodem na to jest ten wirus, który uczepi się człowieka i nie chce puścić! Nawet medycyna jest bezsilna! Można jedynie przedłużyć życie chorego, ale nie wyleczyć!
I co? To jest piękne w tym naszym życiu? Że nie możemy uprawiać już NORMALNEGO seksu, że tak ciężko jest znaleźć kogoś, kto nie odsunie się od ciebie, bo jesteś chory?!
Naszpikowany emocjami zacząłem pisać odpowiedź, wylewając wszystko, co we mnie siedzi, uważając jedynie, aby nie przeklinać. W końcu to już byłoby prostackie.
Wysłałem wiadomość, czując jak serce wali mi w piersi. Nawet nie dokończyłem bułki.
fifi jest bardziej zakompleksiony ode mnie, a już myślałam, że to niemożliwe XDDDD
OdpowiedzUsuńWow! jestem szalenie ciekawa co odpisał.
OdpowiedzUsuńPowiem tak, nie wiem czy ja tylko mam takie odczucie ale wyćwiczyłaś się, tamten blog był pisany tak.. inaczej, ten porusza bardziej "dojrzały" temat i wgl two styl pisania jest bardziej oszlifowany :))
Hmm... co tu jeszcze można napisać, nie wiem ogólnie rozdział jest świetny.
Nie ma co, podkreśliłaś świetnie skutek brania leków, od razu zobrazowało mi się.
Czekam na ciąg dalszy :**
super ;) bardzo mi się podoba i czekam na dalszy ciąg ;d
OdpowiedzUsuńHmmmm... Rozdział super. Życie z HIV na pewno jest ciężkie, a zwłaszcza że bohater nikomu o tym nie powiedział, i sam musi sobie z tym radzić. Gdyby powiedział być może było by mu lżej, i nabrał więcej chęci do życia. No ale to takie moje gdybanie... Czekam na następną notkę z niecierpliwością, ciekawa jestem czy między Gracjanem i Filipem coś będzie....
OdpowiedzUsuńHM. W sumie, to nie wiem, co mam powiedzieć. Po prostu świetne. Dziękuję. Życzę wena w postaci Felka. No i znowu coś takie to chaotyczne wyszło... Eh -.-"
OdpowiedzUsuńno w końcu Filipowi przyszło skonfrontować się z prawdą o sobieXD nie no, nie bądźmy okrutni...ale ten "On" miał sporo racji, oczywiście;) i na pewno fi się o tym przekona:)widzę, że na dobre przeniosłaś się na to opko;) nawet dobrze, na razie idzie ci świetnie i faktycznie od razu widać, że to poważniejszy projekt- tak jak planowałaśXD powodzenia w pisaniu;)---ANGEL
OdpowiedzUsuńAle szybciutko dodałaś rozdział ;D. Oczywiście nie narzekam, jeszcze bym spróbowała!
OdpowiedzUsuńLubię Filipa, naprawdę. Mimo że jest bardzo pesymistyczną postacią to posiada jakiś taki dziwny urok, przez co zdobywa sympatię czytelnika. Bynajmniej moją zdobył ;). Jest taki realny, w końcu mężczyzna nie musi z dumą przetrawić informacji, że jest chory na HIV. Filip trochę histeryzuje, ale mimo to nie traci swojej 'męskości', że tak to ujmę (bez skojarzeń proszę ;D). No po postu postać świetna pod każdym względem.
Tak czytałam sobie komentarze wyżej i szczerze mówiąc muszę się zgodzić z =]. Z ciekawości zajrzałam na inne Twoje blogi i ten podpisany 'yaoi-dream' niezbyt mnie zachwycił, a tego 'fanfiction-dream' to raczej nie przeczytam, bo widzę, że powiązane z anime, a anime to nie moja bajeczka.
Ten za to jest pisany bardziej... profesjonalnie (?) niż yaoi-dream. No i tematyka... Kurczę, ja nigdy bym się jej nie podjęła, gdyż nie umiem wprowadzać takiego nastroju.
Ale, ale! Wróćmy do rozdziału.
Filip wreszcie porozmawiał sobie z kimś o tym samym problemie. Tak mi jedna myśl w głowie zaświtała i nie chce mi z niej wyjść.
Będzie coś między nimi? W końcu obaj cierpią na tą samą chorobę, mają te same doświadczenia, tyle, że jeden jest pesymistycznie nastawiony, a drugi to optymista. Pasują jak ulał :D. Tylko... Co z Gracjankiem? Polubiłam fotografa! :D. Jestem strasznie ciekawa, co tam rodzi się w Twojej głowie ;).
Czekam na więcej :).
Pozdrawiam i życzę duuużo weny!
Och, naprawdę jak dla mnie mieć HIV to rzeczywiście nie koniec świata. Zawsze mogło być gorzej, a zawsze to "gorsze" może nadejść, więc bym się cieszyła chociaż z tego, że żyję.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że postrzega wszystko w szarych kolorach, bo jakby Gracjanowi powiedział, że jest chory on by zrozumiał. Jestem tego pewna, bo skoro nie wyklął go po zachowaniu Filipa na początku i się z niem "za kumplował".
No cóż, ciężką dolę ma chłopak, ale wierzę w niego. Niech się trzyma :3
Jego choroba mnie podłamuje.. a może to jego myślenie. Niezły rozdział ma coś w sobie. Przykre jest to że przechodzi to sam..
OdpowiedzUsuńCzekam cierpliwie :))
Nowyyy Rozdiiiaaaałł!!!! :D nareszcie ^^
OdpowiedzUsuńczekałam na niego z niecierpliwością ;)
czekam na kolejny :):):)
~Pozdrawiam Hisoka
PS: Zacznie dziać się coś...(jakby to ująć)ciekawego? ^w^ chyba wiesz o co mi chodzi xD
Nie będę ukrywać, że nadal jestem zła na Filipa za złe potraktowanie Gracjana, ale teraz widzę dokładnie jak bardzo przeżywa to, że ma HIV. Może ta rozmowa z tym facetem mu pomoże. W końcu nie da rady sam tego znieść.
OdpowiedzUsuńLuana
Witaj :)
OdpowiedzUsuńBardzo spodobało mi się Twoje nowe opowiadanie. Trafiło ono w mój gust i wprost nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej. Do tego będzie Ci potrzebne natchnienie i czas, więc życzę Ci ich jak najwięcej ^^
Bardzo prosiłabym o powiadamianie mnie o nowych notkach zarówno o tych tutaj, jak i na http://favorable-slavery.blogspot.com/ jeśli zostanie on już odwieszony.
Z góry dziękuję 31555043 :).
Blog świetny:) I jestem ciekawa tego co później się wydarzy :)
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie: http://gdybym-byl-yaoi.blogspot.com