***
Rozdział 4. Poważna rozmowa
Gdy wróciłem z siłowni, niemal od razu wskoczyłem pod prysznic, zmywając z siebie ten pot, którego nabawiłem się podnosząc ciężary i biegając na bieżni.
Wyszedłem z kabiny, owijając biodra ręcznikiem i opuszczając łazienkę. Nie bardzo przejmowałem się tym, że zostawiam za sobą mokre ślady. Później po sobie posprzątam, teraz musiałem się szybko ubrać i zabrać psy na spacer. Wszedłem do swojej sypialni, zakładając ciemne dżinsy, błękitny T-shirt i ciepłą, granatową bluzę.
Przez głowę przebiegła mi myśl, że może znów go zobaczę… Sprzedałem sobie mentalnego kopa, wyrzucając z siebie myśli o tym przystojnym fotografie.
Wyszedłem na korytarz, przypinając psom smycze do obroży, po czym zamknąłem drzwi na klucz. Rozbawiony spojrzałem na ruszający się z niewiarygodną szybkością ogon Tessy. Lambo za to stał spokojnie, czekając na mój jakikolwiek ruch. Uśmiechnąłem się pod nosem, zbiegając po schodach, a psy dzielnie dotrzymywały mi kroku. Wyszedłem z klatki, mijając podwórkowe plotkary i grzecznie się z nimi witając. Znów gdy odszedłem trochę dalej usłyszałem kilka miłych słów na swój temat.
Przynajmniej te stare mendy mnie lubią, wolałbym się z nimi nie kłócić. W końcu mieszkamy w jednym bloku, jedna z nich, stara Kwiatkowska, ma mieszkanie tuż za ścianą. Jeszcze by mnie podsłuchiwała.
Jak zwykle poszliśmy na polanę, złapałem pierwszy lepszy, duży kij i robiąc potężny zamach, rzuciłem. Psy wystartowały, a ja z nadzieją obejrzałem się za siebie. Miejsce, które zajmował przy naszym pierwszym spotkaniu, było puste.
Potrząsnąłem głową. O czym ja do cholery myślę?
Odebrałem patyk od Lambo i znów im rzuciłem.
Chciałbym go znowu zobaczyć… Wydawał się miły. No i te jego poprzednie słowa, że to niby przeznaczenie. Ja w przeznaczenie nie wierzę, ale jakoś miło mi się zrobiło, że ktoś tak właśnie myśli o spotkaniach ze mną.
Westchnąłem ciężko. Naprawdę jestem żałosny. Żałosne jest to, że tak rozmyślam o facecie, którego widziałem zaledwie trzy razy i z którym wymieniłem tylko kilka zdań. Nawet nie wiem jak ma na imię.
Tym razem Tessa przyniosła mi kija, tak więc odebrałem go od niej i znów rzuciłem, nie bardzo zastanawiając się nad tym, co aktualnie robię. Zupełnie jakbym odciął się od rzeczywistości.
Ciekawe, jak ma na imię. Pewnie musi być ładne i niespotykane, tak jak jego uroda. Naprawdę dawno nie widziałem kogoś tak przystojnego. No, chyba że na okładkach czasopism. Na dodatek był wyższy ode mnie. Wcześniej wzrost nie miał dla mnie wielkiego znaczenia, był dla mnie jedynie wskazówką o konfiguracji w seksie. Niższy zawsze był pasywem, a wyższy aktywem.
Nie mam pojęcia, dlaczego jestem właśnie tego zdania. Może po prostu to przez mój pierwszy raz, kiedy to facet w darkroomie był wyższy ode mnie?
Spojrzałem na zmachane psy zdziwiony. Tylko kilka razy im rzuciłem, a te już nie mogą złapać oddechu?
Sięgnąłem po komórkę, zerkając na wyświetlacz. Teraz zdziwiłem się jeszcze bardziej. Jak to możliwe, że na tej polanie jesteśmy już od dobrej godziny?
- Idziemy do domu, co? – spytałem, wiedząc, że i tak mi nie odpowiedzą. Czasem wydawało mi się, że rozmawiam z tymi psami więcej niż z ludźmi.
Wieczorem, gdy siedziałem na jakiejś gejowskim portalu, odezwała się moja komórka. Nieco zdezorientowany sięgnąłem po nią, gdyż leżała na łóżku. Na ekranie migotał napis: „Sylwia dzwoni”.
Uniosłem wysoko brwi. Może i miałem dobry kontakt z siostrą, ale raczej do mnie nie dzwoniła. W szczególności, że jutro i tak spotykamy się na rodzinnym obiadku, na który szczerze mówiąc nie chce mi się jechać. Nie chcę oglądać tej zgorzkniałej miny ojca, nie chcę patrzeć na starzejącą się mamę.
Czasami łapię się na myślach, że wolałbym odciąć się od rodziny. Niestety nie mogę tego zrobić, póki płacą za moje studia i mieszkanie. Nie, na to nie mogę narzekać. Dbają o moją edukację i chcą, abym zaszedł jak najwyżej, abym nie musiał martwić się w przyszłości o pieniądze, tak jak oni to robili.
Ale nigdy, gdy byłem młodszy, nie zaznałem od nich ciepła rodzinnego. Tata nie spędzał ze mną czasu, niekiedy mi się wydawało, że był zły za to, że w ogóle się urodziłem. Często na mnie się wydzierał i nie raz pobił za – dosłownie – nic.
Jedynie babcia mnie przytulała i wysłuchiwała moich żali. Niestety, zmarła, gdy miałem piętnaście lat. Czułem się wtedy tak, jakby umierała mi mama.
- Halo? – powiedziałem do słuchawki.
- Cześć Filip, jestem niedaleko twojego mieszkania, mogę wpaść, co? Chciałabym z tobą porozmawiać – powiedziała Sylwia jak zwykle ciepłym, pełnym troski głosem.
- Porozmawiać? – zdziwiłem się. – No jasne, że możesz wpaść, ale o czym porozmawiać?
- Po prostu… Czuję, że musimy poruszyć pewien temat – odparła spokojnie. Przełknąłem niepewnie ślinę, trochę się obawiając.
- Jutro przecież jest niedziela i tak się spotykamy, więc…
- To nie jest rozmowa, którą możemy przeprowadzić przy ojcu i matce – przerwała mi. – Za chwilę będę.
I miała rację. Nie minęło pięć minut, a ja już usłyszałem dźwięk domofonu. Zamknąłem więc stronę internetową, na której przesiadywałem, i podszedłem do drzwi. Wcisnąłem przycisk, umożliwiając jej wejście na klatkę, po czym wyszedłem na korytarz, wsłuchując się w dźwięk kroków odbijających się echem od ścian.
W końcu ją ujrzałem. Ubrana była w zwykły, szary dres, a brązowe włosy miała spięte w ciasną kitkę. W dłoni zaś trzymała kluczyki od samochodu.
- Cześć, brat – przywitała się ze mną, całując w policzek i bez żadnego skrępowania weszła do mojego małego mieszkania.
Wszedłem zaraz za nią, zamykając za sobą drzwi.
- No to… Co się stało? – spytałem, nie mogąc już wytrzymać tej presji.
- Zrób mi herbatę, a nie od progu pytasz, po co przyjechałam – zaśmiała się, ściągając buty. Westchnąłem, gestem wskazując jej salon, po czym ruszyłem do kuchni.
Czekając aż woda się zagotuje, przeszukiwałem szafy, mając nadzieję, że natrafię na jakieś ciastka.
W końcu udało mi się znaleźć małą paczkę Piegusków z orzechami. Zadowolony, że w moim domu jakieś słodycze przeżyły dłużej niż godzinę, otworzyłem paczkę, od razu podbierając ciastko.
Uwielbiam słodycze, mógłbym się nimi zajadać całymi dniami… Właściwie to ja uwielbiam jeść. Czasami mi się wydaje, że mój żołądek nie ma dna.
Kolejny powód, dla którego odwiedzam w soboty siłownię. Gdybym tego nie robił, pewnego dnia nie zmieściłbym się w drzwiach.
Woda się zagotowała a ja zalałem nią dwie szklanki herbaty. Kubki złapałem w jedną rękę, uważając, aby nie rozlać, a ciastka w drugą. I tak obładowany ruszyłem do salonu, gdzie na wysłużonej, brązowej kanapie siedziała Sylwia.
Postawiłem szklanki i ciastka na ławie tuż przed nią, siadając na równie wysłużonym co kanapa fotelu, tak by było nam wygodnie rozmawiać i abym mógł patrzeć na jej twarz z dogodnej odległości.
- Więc…? – ponagliłem.
- Bo jest taka sprawa… - westchnęła, sięgając po ciastko. – Wcześniej już się nad nią zastanawiałam, ale nie miałam odwagi zapytać – mówiła ze wzrokiem wbitym w panele, chrupiąc przy tym Pieguska. – Słuchaj, nie zrozum mnie źle, ja wcale niezłośliwie, ale… - przerwała, aby połknąć ciastko. Czułem, że to, co za chwilę usłyszę, nie spodoba mi się. – Ale… Jesteś gejem, prawda?
Po tych słowach zapadła cisza, przerywana upierdliwym tykaniem zegara. Otworzyłem szerzej oczy, zastanawiając się, czy to, co przed chwilą powiedziała, nie jest jakimś żartem.
Skąd ona…? Przecież tak się ukrywałem! No i nawet nie wyglądam na ciotę!
- No bo nigdy nie miałeś dziewczyny, a jak byłeś młodszy to ciągle się z nami bawiłeś lalkami i lubiłeś zakładać sukienki, no i tak pomyślałam, że… - tłumaczyła nerwowo. Spuściłem wzrok na dłonie, zastanawiając się, czy zacząć się bronić i wyśmiać to, co przed chwilą usłyszałem.
Moje życie jest do dupy.
Do uszu dobiegł mi dźwięk skrzypnięcia tapczanu, po czym poczułem ciepły dotyk na moich splecionych dłoniach. Podniosłem zdenerwowany wzrok na siostrę, która uśmiechała się radośnie.
- Nie martw się, nie będę na ciebie inaczej patrzeć. Zresztą… Nie widzę cię z żadną dziewczyną – zaśmiała się, targając mi włosy.
Uśmiechnąłem się, nieco wymuszenie. Ale chyba mi ulżyło, w końcu ktoś wiedział i ktoś to popierał.
- Ale nie mów ojcu, dobra?
- Nikomu nie powiem – zapewniła.
Szkoda, że nie domyśliła się jednej rzeczy… Że jej brat gej tak naprawdę zdążył już sobie spieprzyć życie i że jedną nogą stoi już w grobie.
Na rodzinnym obiedzie Sylwia zachowywała się w stosunku do mnie normalnie, tak jakby tej wczorajszej rozmowy zupełnie nie było, ale szczerze mówiąc – cieszyłem się. Naprawdę czułem się lżej, kiedyś już nawet chciałem jej powiedzieć, bo to ukrywanie się przed rodziną zaczęło mnie przerastać.
A później do tego przywykłem. Przywykłem do maski, którą zakładałem przy ludziach, a którą zdejmowałem jedynie przy Tessie i Lambo.
Bo ja tak naprawdę zawsze bałem się odrzucenia.
Witam! Zacznę od tego, że w przeciwieństwie do Dream-chan mam w poniedziałek ferie i normalnie MUSZĘ się tym pochwalić :D Miło, iż rozdział pojawił się szybko, ale oprócz Piegusków niczym specjalnym nie zaskakiwał... Ale może to dobrze, bo chyba ma być realistycznie, prawda ^^? Co do moher-ówek: znam ten problem. Musisz być grzeczny, bo jak odpyskujesz, to jutro całe osiedle wie, jak to Cię matka nie wychowała. No cóż. Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńTeż mam od poniedziałku ferie xDD
OdpowiedzUsuńBabcie są straszne, sama mam taką jedną za ścianą, która wchodzi do mnie do mieszkania kiedy tylko chce o.O i ja się jej czasem boję. I jej syna, który kiedyś był księdzem i wygląda jak pedofil xDD
Fajnie, że chociaż siostra wie, przynajmniej mu lżej. Nawet znam ten ból D: ale mniejsza o.o
PieguskiPieguskiPieguskiPieguski<3
OrzechoweOrzechoweOrzechoweOrzechowe<3
eh, idziesz jak burza, zabrałaś mi chyba całą wenę xD muszę się w końcu wyspać, wtedy pewnie coś napiszę xd
OdpowiedzUsuńgdzie mój ETHAN!? XD jak mogłaś go tu nie ukazać? *smuta się*.
ten koleś jest boski, nie dziwię się, że fifi tak już za nim szaleje ;33
ząb mnie boli! idę do dentysty w tygodniu, tragedia DDD:
w sumie to mogłam ci to powiedzieć na gadu, ale cóż ;d i tak wiem, że kochasz moje komentarze, cokolwiek bym tu nie napisała xD *skromna*.
chciałabym, żeby moje psy się tak dogadywały jak te filipka, nadia dzisiaj znowu została staranowana przez figa, eh XD"
kocham cię :*
To jest po prostu KAWAII. Z rozdziału na rozdział coraz lepsze i coraz ciekawsze. Filip jest normalnie... ehhh nie umiem ująć tego słowami. Szczególnie podoba mi się ta jego walka z samym sobą, kiedy ma te takie chwilowe napady, że chce kogoś zarazić, ale zaraz potem się opamiętuje. Normalnie w tych momentach widzę jego twarz, jak bije się z myślami i w ogóle.
OdpowiedzUsuńA co do tego rozdziału. Przyznam ci się, obstawiałam, że jego siostra wie o jego orientacji, chociaż oczywiście nie byłam na 100% pewna. W przekonaniu utwierdziły mnie dopiero słowa, że to o czym chce z nim porozmawiać to nie rozmowa przy rodzicach... Normalnie czuć w tym opowiadaniu jakiś dreszczyk emocji. Dodajmy jeszcze tajemniczego nieznajomego, który go fotografuje. Jeśli chodzi o te spotkania nasuwa mi się tylko jedna myśl, ten fotograf go śledzi, ale jak na twój talent to byłoby zbyt banalne rozwiązanie, więc kompletnie nie mam pojęcia jak to jest możliwe.
Czekam na kolejny rozdział, bo aż mnie skręca z ciekawości co stanie się dalej. Wiec pisz szybciutko, chociaż i tak notki pojawiają się często z czego niezmiernie się cieszę :)
A i mam prośbę, już raz pisałam, żebyś mnie informowała, ale chyba przez przypadek nie zauważyłaś, albo coś więc jeszcze raz chcę cię prosić o informowanie. Mój nr gg to: 15919394
Jeszcze raz dzięki...
Czułam że Sylwia się dowie jak tylko przeczytałam w którymś rozdziale, że tylko z nią mógłby szczerze pogadać!XD Takie nawiedzone sąsiadki to chyba zawsze się gdzieś trafią, też mam "przyjemność" widywać podobną kobitkę..świetnie prowadzisz to opko- nie przeciągasz niepotrzebnie...co jeszcze...Filip oczywiście znów jedną nogą w grobie (to powoli z pesymizmu zmienia się w obsesję- wróżę mu karierę w domu pogrzebowymXD)Ale mam nadzieję że fotograf przywróci mu wiarę w siebie i w życieXD Dream!!!! jak możesz mnie stresować- mi też przyjdzie wrócić do szkoły w poniedziałek, a ja tak nie chcę końca ferii że szok, aż trudno uwierzyć że ten czas tak szybko minął..:( mimo wszystko życzę powodzenia w jakimś połączeniu szkoły i pisania(wiem, wiem- to trudne bo szkoła to największy pożeracz czasu w historii świata i ludzkości) ale jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie..Mnóstwa weny życzę---ANGEL(i dzięki za info o nowym rozdzialeXD)
OdpowiedzUsuńPolubiłam Sylwię. Reszta rodzinki pewnie nie zareagowałaby miło na wiadomość, że Filip jest gejem o jego chorobie nie wspominając.
OdpowiedzUsuńMy się martwimy, że wracasz do szkoły i rozdziały będą rzadziej, anie że są często. Ja bym wolała takie tempo jak teraz, ale to wiadomo, że się nie da.
Weny i czasu na pisanie. :D
Luana
Jak to za szybko? Moim zdaniem dodajesz rozdziały akurat we właściwym czasie, co wejdę to jest nowy :D
OdpowiedzUsuńCzekam już na kolejny ^^
pamiętnik . coś innego . nawet dobrze ci to idzie . może jest pesymistą , wszystko jest jak dla niego do dupy , ale narazie zapowiada się ciekawie . czekam na następne rozdziały . weny życzę .
OdpowiedzUsuńFenek .