piątek, 18 marca 2016

Rozdział 11. (Americana)

Na wstępie znów muszę podziękować Wam za komentarze, które są bardzo wyczerpujące. Naprawdę dzięki temu czuję się doceniona i wiem, że praca, jaką włożyłam w rozdział, nie poszła na marne. Jesteście najlepsi. :)
Co do zmiany tytułu, przyjęliście ją różnie. Niektórzy z ulgą, inni z mieszanymi uczuciami, ale już naprawdę musiałam to zrobić. "Dzieci Ludwiczka" niemal mnie prześladowały, już nawet mój chłopak trochę się z tego podśmiewał, więc coś jednak było na rzeczy. ;) "Americana" wydaje mi się dość adekwatną nazwą, bo Aleks żyje w takim wyimaginowanym, zamerykanizowanym świecie, w którym można zrobić sporą karierę rockową na miarę AC/DC, G'n'R, czy nawet The Offspring. Już nie mówiąc o tym, że to ulubiona płyta Aleksa, więc wszystko się zgadza.
Inna sprawa jest taka, że szukam bety. Zawsze miałam kogoś, kto rzucał okiem na rozdziały przed ich dodaniem i nie powiem - brakuje mi czyjejś kontroli nad tekstem. Odnośnie tego dodam później osobny post, jednak już teraz chciałam zapytać wstępnie, czy jest tu ktoś, kto zna się na poprawności tekstu i umie wyłapać błędy logiczne? Jeżeli tak, to piszcie w komentarzach. :)

Bracia


Wpatrzył się w ciemne drzwi ze złotą cyfrą szesnaście i jeszcze odetchnął ciężko, nim zapukał. Tak jak podejrzewał, miniona noc wcale nie należała do najprzyjemniejszych. To, że cierpiał na bezsenność było już dla niego normą, teraz jednak, kiedy w jego głowie panował taki mętlik, czuł się jeszcze gorzej. Miał wrażenie, że albo nauczy się to wszystko ignorować, albo w końcu się wykończy. Już teraz przecież ledwo co stał, słaniał się na nogach i marzył o ciepłym łóżku, tylko że na co mu ono, skoro i tak by nie zasnął. Cholera, każdy normalny zignorowałby Krzysztofa, przecież to był ten typ człowieka, którym nikt się nie przejmował, dlaczego więc przez niego nie potrafił zmrużyć oka? Jego dalsze rozważania jednak zostały przerwane, rozbrzmiał dźwięk przekręcanego w zamku klucza, klamka się zapadła i drzwi już po chwili się otworzyły, a przed nim stanął Krzysztof w przydużych, nawet jak na niego, szarych, dresowych spodniach z logiem Nike i w jakiejś starej, też markowej bluzie. Kiedy spojrzał na Aleksandra wcale nie wyglądał na zdziwionego, ale na szczególnie zadowolonego faktem, że Białecki go odwiedził, również nie.
– Hej – odezwał się Aleksander, który w tamtym momencie był dziwnie poddenerwowany. I najgorsze, że sam nie miał pojęcia skąd to zdenerwowanie wynikało, przecież nie bał się Krzysztofa, był gotów wszystko skończyć, ale jednak... Może ten facet nie był mu tak obojętny jak sobie to wmówił?
– Coś się stało? – zapytał mężczyzna, zagradzając drogę do swojego mieszkania ciałem. Aleks przyjrzał się zmęczonej twarzy Krzysztofa, teraz, w słabym świetle lamp na korytarzu nie prezentował się zbyt dobrze. Pod oczami miał, mocniejsze niż zazwyczaj, cienie, jego skóra wydawała się mieć ziemisty odcień, a policzki, zazwyczaj pulchne, prawie że mu się teraz zapadały.
Schudł, to Aleks zauważył już na pierwszy rzut oka. Nie tak wiele, bo brzuch wciąż mu się odznaczał pod bluzą, jednak widać było, że te kilogramy nie zostały zrzucone w kontrolowanych warunkach, gdzieś na siłowni czy przez zdrową dietę. Chociaż Aleks akurat o zdrowych dietach i ćwiczeniach nie powinien wypowiadać się w ogóle.
– Tak przyszedłem, bo... – To nie jest rozmowa, którą mogą odbyć na korytarzu, podpowiedziało mu coś w głowie. – Mogę wejść? – zapytał, na co Krzysztof wyraźnie się zawahał, ale w końcu odsunął się od drzwi, przepuszczając Aleksa do przestronnego, jasnego przedpokoju, którego tak dobrze już znał. Rozkład pomieszczeń w tym apartamencie miał już wyryty w pamięci,; na wprost znajdowała się kuchnia, na samym końcu korytarza, za obszerną, oszkloną szafą komandora łazienka, a z drugiej strony duży salon z ogromnym oknem na całą jedną ścianę.
Bez słowa pochylił się do swoich znoszonych, wojskowych butów i zaczął je rozsznurowywać. Krzysztof patrzył na niego z góry zblazowanym wzrokiem, który w ogóle do niego nie pasował. Od kiedy to stał się aż tak obojętny?
– Bo ja... chciałem podziękować – wymamrotał Białecki, kiedy już znaleźli się w jasnej kuchni, z ciemnymi, kamiennymi blatami. Krzysztof wstawił wodę w czajniku i odwrócił się do Aleksandra przodem z założonymi rękami.
– To nic takiego – mruknął. – Wiem, że nie masz pracy. Teraz byłoby ci ciężko coś dorwać. – Odwrócił wzrok i wbił go w okno, przez które do pomieszczenia wpadały promienie popołudniowego słońca.
– Mhm, dlatego dziękuję – burknął, czując się dziwnie w takiej sytuacji. Zaczerwienił się nawet nieco, zdając sobie sprawę, że coś takiego było dla niego nowością. Nie miał pojęcia jak się w tym wszystkim odnaleźć, jeszcze kiedy Krzysztof nie był zbyt skory do rozmowy. – I... ja... widziałem się ostatnio z bratem – dodał, sam nie wiedząc dlaczego. Po prostu czuł, że musi się z kimś tym podzielić. A komu miał mówić, skoro nikt nie wiedział o jego sytuacji rodzinnej prócz Krzysztofa? Wcześniej może i irytowało go ciągłe drążenie tego tematu, jednak kiedy został na kilka dni z tym wszystkim sam, czuł, że problemy go przerastają. A najgorsze, że musiał się z nimi wszystkimi zmierzyć w pojedynkę. Nie był do tego przygotowany.
Mężczyzna spojrzał na niego nieco zdziwiony, najwidoczniej nie spodziewał się, że Aleksander sam do tego nawiąże. Kiwnął dość oszczędnie głową, jakby bał się za bardzo spoufalać z chłopakiem. Raz mu już się przecież za to oberwało.
– I jak? – zapytał tylko, na co Aleks odetchnął ciężko i wzruszył ramionami.
– Nie wiem... to, jakby nie patrzeć, mój brat – mruknął cicho, wbijając wzrok w podłogę. Stopy Aleksa w czarnych, trochę sfilcowanych skarpetkach odznaczały się na tle kremowych, błyszczących płytek.
Krzysztof nic mu nie odpowiedział. Woda w elektrycznym czajniku zagotowała się, odwrócił się więc do blatu przodem i wyciągnął z szafek dwa kubki, do których wrzucił po jednym woreczku herbaty.
– Zaraz święta – odezwał się znowu Aleks.
– Za tydzień – mruknął Krzysztof i kiwnął głową, zalewając naczynia wrzątkiem.
– Nie lubię świąt – dodał chłopak i zgarbił się. – Jedziesz do swojej rodziny? – zapytał, sam nie wiedząc dlaczego kontynuuje tę rozmowę.
– Jak co roku – odparł mężczyzna oszczędnie, po czym odwrócił się i podał czarny kubek Aleksowi. – A ty?
– Będę sam – odburknął, wzruszywszy ramionami.
– Twój brat też będzie sam – rzucił Krzysztof, ale nawet na niego nie spojrzał. Znów wbił wzrok w okno, a po plecach Aleksa przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
Tak, obaj będą sami, ale po co, do cholery, Krzychu mu to mówił? Wpatrzył się w parującą herbatę i woreczek unoszący się na jej powierzchni. Nie mógł już dłużej udawać, że nie wiedział co mężczyzna ma na myśli.
– Ja już pójdę – powiedział nagle i odstawił kubek na blat kuchenny, obok Krzysztofa. – Ja... muszę coś zrobić.
Mężczyzna wreszcie zwrócił na niego swoje zmęczone spojrzenie i nagle uśmiechnął się lekko, po czym kiwnął głową.
– Zrób co uważasz za słuszne.

***

Wysoki poniemiecki budynek z czerwonej cegły piętrzył się przed nim, a on ostatni raz się jeszcze zawahał, aż wreszcie minął pomalowaną na zielono bramę i ruszył prosto do wejścia. Pokonał trzy stopnie dzielące go od zupełnie nie pasujących do przedwojennego klimatu budynku, nowoczesnych, jakby sklepowych, białych plastikowych drzwi, aż wreszcie znalazł się wewnątrz. Spojrzał na znajdujące się przed nim betonowe, krzywe schody z powyginaną poręczą, gdzieś obok stał automat z napojami i właściwie gdyby nie on, wszystko byłoby jak kiedyś, jak te czternaście-piętnaście lat temu. Nawet spoglądające na niego przy wejściu, gipsowe popiersie Adama Mickiewicza się nie zmieniło, może tylko trochę strzępił mu się nos. Zerknął na pozawieszane na tablicach rysunki i ruszył w stronę, gdzie kiedyś znajdował się sekretariat.
Po raz pierwszy od dawna towarzyszyło mu uczucie podpowiadające, że robił coś dobrze. Że właśnie tak powinien się zachować. Stanął pod nowymi, drewnianymi drzwiami ze złotą plakietką z czarnym napisem „sekretariat” (pamiętał, że jak on był uczniem tej szkoły, to drzwi od tego pomieszczenia były tak wyświechtane, że ledwo co się zamykały). Miał już w głowie ułożone wszystko co powie; był bratem Bielickiego i przyszedł, żeby odebrać go ze szkoły. Wiedział jednak, że to nie będzie takie proste, w końcu nie znał nawet dokładnego wieku tego chłopca i jego imienia. Ale musiał spróbować, jak się nie uda, to mówi się trudno – pocieszył się w myślach. Nim jednak chwycił za klamkę, zastanowił się jeszcze, czy nie lepiej sprawdzić wszystkie klasy na parterze, bo to właśnie tam miały zajęcia dzieci uczęszczające do jeden-trzy. Szybko jednak doszedł do wniosku, że to byłoby dość żmudne, no i zresztą nie wiadomo czy jego brat nie skończył już lekcji. Najlepiej było po prostu odegrać głupka w sekretariacie.
Zapukał, a następnie pewnym krokiem, tak jakby przychodził tu już nie raz jako opiekun młodszego brata, wszedł do środka. Kobieta zza biurka usłanego papierami spojrzała na niego jakby zdziwiona, ale zaraz na jej twarzy, trochę zbyt pomarańczowej od źle dobranych kosmetyków, pojawił się lekki uśmiech. Wydawała się dość młoda, krótko po studiach, a przez to jeszcze niedoświadczona.
– Dzień dobry – przywitał się i już miał dodać coś jeszcze, gdy drzwi za nim otworzyły się, a do środka weszła jakaś niska, starsza kobieta w grubych okularach.
– Jest Asia? – zapytała, nie przejmując się w ogóle Białeckim. – Miała mi dać te papiery w związku z konkursem – dodała, a jej przeszywający wzrok zatrzymał się na chwilę na Aleksandrze i ten momentalnie sobie ją przypomniał. Niemożliwe, że ta baba wciąż tu pracowała! Żyła, ba! – jeszcze chodziła, a nawet mówiła! Przecież już te kilkanaście lat temu wszyscy się z niej naśmiewali, że była starsza od dinozaurów. Omiótł ją uważnym wzrokiem, jakby chciał sprawdzić, czy zaraz się tu nie rozsypie. Ile ona mogła mieć lat? Już kiedyś wyglądała na grubo po sześćdziesiątce, a teraz...? Osiemdziesiąt?! Jego spojrzenie błądziło po jej zgarbionej sylwetce, pod zielonym swetrem odznaczał się dość spory garb, dłonie, które zaciskała na jakiejś teczce, wydawały się pokrzywione, żylaste i niesamowicie suche, nie mówiąc już o jej twarzy... Przez wszystkie trzy pierwsze klasy podstawówki bał się jej, mimo że nie była jego wychowawczynią. Na przerwach nie dawała nikomu taryfy ulgowej, pod jej okiem nie można było biegać, za głośno się śmiać, w ogóle, najlepiej nie oddychać.
– Miała za chwilę je przynieść – powiedziała młoda sekretarka z lekkim przerażeniem. Z pewnością była tu nowa, pomyślał Aleksander, obserwując te dwie kobiety w milczeniu. – A pan? – zwróciła w końcu na niego uwagę.
– Jestem bratem Białeckiego, ale niestety nie pamiętam do jakiej dokładnie chodzi klasy – powiedział z niezachwianą pewnością. Musiał sobie pogratulować w myślach za taką grę aktorską. To właściwie nigdy nie było jego dobrą stroną, jednak teraz sam by sobie uwierzył, tak dobrze wypadł. – Miałem go odebrać dzisiaj z zajęć, niestety trochę pomyliły mi się godziny i...
– Białeckiego? Piotra Białeckiego? – zaskrzeczała starsza nauczycielka, której kiedyś Aleks tak nie lubił. Teraz jednak stwierdził, że wcale nie była taka zła, w końcu udzieliła mu informacji, której tak potrzebował, bez zbędnego kombinowania. Jego brat miał na imię Piotr... Aż się lekko skrzywił, to imię wydawało mu się jakieś takie szorstkie, w ogóle niepasujące do tego chłopca, którego ostatnio widział.
– Tak, tak, Piotra – potwierdził i kiwnął głową.
– Szok, że kogoś od niego widzę! – prychnęła kobieta zarozumiale i założyła ręce na piersi. – Bardzo zaniedbane dziecko, ma spore zaległości w nauce, zastanawiam się, czy go przepuścić do trzeciej klasy, może sobie w ogóle nie poradzić, a to dopiero początki w jego edukacji! – Jej brwi zbiegły się ze sobą, prawie się zrównując z linią grubych oprawek okularów, które miała na nosie. Przez chwilę w głowie Aleksa zrodziło się pytanie, czy to były te same okulary co piętnaście lat temu.
– Przekażę rodzicom – powiedział i uśmiechnął się lekko, starając się wyjść całkowicie naturalnie. Chociaż fakt, że jego brat miał problemy w szkole, w ogóle go nie dziwił, sam je przecież kiedyś miał. – Piotr ma jeszcze zajęcia? – zapytał.
– Tak, tak, właśnie kończy religię w sali numer piętnaście – powiedziała i zerknęła na zegarek zawieszony nad biurkiem młodej sekretarki, która wróciła do swojej pracy. – Trafił pan, bo to ostatnia ich lekcja. Proszę się wziąć za tego chłopaka, bo naprawdę szkoda dziecka – dodała jeszcze, a Aleks kiwnął głową, podziękował i wyszedł. Co miał niby zrobić? Jak mu pomóc? Iść do rodziców i im powiedzieć, że marnują życie swojego kolejnego dziecka? Aż prychnął zirytowany, wsuwając dłonie w kieszenie spodni. Momentalnie w przełyku pojawiło mu się ssące uczucie, miał ochotę zapalić. A najlepiej to w ogóle zdrowo się napić, może wtedy wpadłby na jakiś błyskotliwy pomysł, który pomógłby mu (i Piotrkowi) wyjść z tej patowej sytuacji.
Ruszył wzdłuż korytarza, doskonale pamiętając, że sala numer piętnaście znajdowała się na parterze, tuż obok toalet, z których zawsze niezbyt ładnie pachniało. To najwidoczniej jednak się nie zmieniło, bo kiedy zatrzymał się pod odpowiednimi drzwiami, momentalnie poczuł nieprzyjemny zapach moczu. Opadł na drewnianą ławkę, jaka znajdowała się pod jedną ze ścian pomalowanych zieloną farbą olejną, po czym wyciągnął telefon. Aż uniósł brwi, kiedy zobaczył, że ma SMS-a. I że ten SMS nadszedł od Jaśka.
„Jutro o piętnastej próba. Nie spóźnij się, w sobotę mamy koncert, więc lepiej do tego czasu ogarnij swoją depresję” – napisał mu. Białecki mimowolnie uśmiechnął się pod nosem i zablokował swojego smartfona, by po kilku minutach znów spojrzeć na treść wiadomości, a następnie na nią odpisać.
„Jak przyjedziesz do mnie ze śniadaniem i znów zaczniesz mi sprzątać, to ogarnianie się chyba nie będzie zbyt opłacalne” – wystukał z głupawym uśmieszkiem, z którego nawet nie zdawał sobie sprawy.
„Zamów lepiej jakąś ekipę sprzątającą, jedna osoba nie podoła” – przyszła szybka odpowiedź. Po przeczytaniu jej Aleks aż się zaśmiał i już miał się zabrać za odpisanie, gdy rozbrzmiał mu w uszach głośny, drażniący dźwięk dzwonka. Momentalnie się skrzywił, kto normalny to wymyślił? Przecież od tego szło ogłuchnąć!
Nie miał jednak okazji na dłuższe narzekanie, bo już po chwili drzwi od klasy otworzyły się na oścież, a z jej wnętrza wybiegło stado dzieci. Aleks momentalnie się podniósł na równe nogi, czując jak serce podchodzi mu do gardła. Zaczął szukać wzrokiem ciemnej, niemal czarnej czupryny, a gdy ją wreszcie wypatrzył, zadziałał odruchowo, tak jak podpowiadał mu instynkt. Ruszył do smutno idącego w stronę drzwi chłopca i złapał go za ramię.
– Hej, Piotrek – rzucił najłagodniej jak potrafił, o co jeszcze kilka minut temu nawet by się nie podejrzewał. Dziecko obejrzało się na niego zaskoczone i otworzyło szeroko małe, brązowe oczy.
– To ty – wymamrotał chłopiec, garbiąc się mocno. Był bardzo drobny, niski i jakiś taki chuderlawy, z nieprzyjemnie ziemistym kolorem cery i sinymi cieniami pod oczami. – Kim jesteś? – zapytał, a Aleks w tamtym momencie miał w głowie całkowitą pustkę. Nie wiedział co robić, jak powinien się zachować? Co powiedzieć? Przecież ten chłopiec go nie znał!
Pochylił się przed dzieckiem, tak, by być twarzą na wysokości jego twarzy. Uśmiechnął się dość uprzejmie, zupełnie jak nie on. Serce łomotało mu w piersi, ale każdą komórką w swoim ciele czuł, że robi dobrze. Że wreszcie, cholera, zrobił coś w swoim życiu tak jak powinien.
– Jestem Aleks – powiedział. – Wiem, że to może dziwnie zabrzmieć, ale jestem twoim bratem – dodał, a na buźce dziecka momentalnie pojawił się wyraz głębokiej konsternacji. Ciemne brwi zmarszczyły się, tak samo jak i nos, na którym Aleks dostrzegł kilka piegów. On kiedyś też je miał.
– Bratem? – zapytał.
– Tak, jak się wyprowadziłem z domu, ty się urodziłeś – powiedział, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że kiedy opuszczał rodziców, jego matka musiała być już w ciąży. Najchętniej to by takich ludzi wykastrował, pomyślał zirytowany, bo kiedy patrzył na dziecko przed sobą, zdawał sobie sprawę, że Piotrek niczym na to nie zasłużył.
– Aleksander? – Na twarzy chłopca pojawił się nagle lekki uśmiech, który rozświetlił trochę jego twarzyczkę. – Mama czasem o tobie mówi – dodał, momentalnie się rozchmurzając. – Zawsze chciałem cię poznać!
Starszy Białecki nie mógł nie zareagować tym samym – również się uśmiechnął, zdając sobie sprawę, że w krótkiej chwili naprawdę polubił tego dzieciaka. Za bardzo przypominał mu siebie samego, gdy miał to siedem-osiem lat i gdy wciąż miał nadzieję, że ktoś go zauważy. Doceni. Pomoże.
– No to poznajesz – powiedział, nie bardzo wiedząc jak się obchodzić z dziećmi. – Chcesz... chcesz może skoczyć coś zjeść? – zapytał i podrapał się nerwowo w tył głowy. Piotr uśmiechnął się jeszcze szerzej i nagle, całkowicie niespodziewanie rzucił mu się na szyję. Przytulił Aleksa do siebie mocno, a w tym ruchu był jakiś akt desperacji pomieszany ze szczerą dziecięcą radością.
Wszystko w Piotrku zdawało się krzyczeć, że w końcu ktoś go zauważył, w końcu nie był sam.
Aleks objął go nieco niepewnie, aż wreszcie dość stanowczo odsunął od siebie. Zmieszał się jednak, kiedy spojrzał w niepokojąco błyszczące oczy dziecka.
– Idziemy do szatni, co? Słyszałem, że to twoja ostatnia lekcja – Piotr kiwnął głową, nie przestając się uśmiechać – i słyszałem też, że niezbyt dobrze się uczysz – dodał, na co dziecko nieporadnie wzruszyło ramionami, ale nie odpowiedziało mu ani słowem. – Okej, okej, naprawimy to – mruknął, sam nie wiedząc dlaczego. Czy chciał cokolwiek „naprawiać”? Gdy jednak spojrzał na pełen nadziei wyraz twarzy swojego brata, momentalnie odrzucił te rozmyślania. Zszedł z nim do piwnicy, w której znajdowały się szatnie, po czym pomógł mu założyć kurtkę, czapkę i szalik, a także przebrać buty. Udawał, że wcale nie widzi zachwyconego uśmiechu, którym Piotrek co chwilę go obdarzał.
I tak oto on, obwieszony kolczykami, w dużej, ciężkiej skórzanej kurtce i wojskowych butach, apodyktyczny Aleks, roztapiał się pod wpływem spojrzenia ośmioletniego chłopca, który w tamtym momencie wydawał się być najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem. Mimo że obaj wiedzieli, że nie jest. Daleko mu do radosnego drugoklasisty, którego jedynym problemem powinna być nauka mnożenia. Ale liczył się moment, a dla Piotrka ta chwila wydawała się magiczna i Aleksander doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

***

Nigdy by nie pomyślał, że patrzenie na jedzące dziecko będzie mu sprawiać taką radość. Piotrek w ogóle nie wybrzydzał, poszli do zwykłego baru mlecznego, a chłopiec zjadł wszystko, co zamówił mu Aleks. Nie chciał sobie nawet wybrać deseru, zostawiając to swojemu bratu i pozwalając mu zadecydować. Tak nie powinno być, pomyślał Aleksander, kiedy chłopiec zajadał się sernikiem. Dzieci przecież wybrzydzają, a tymczasem Piotrek cieszył się z trochę okazanej mu uwagi. Przecież, gdyby wychowali się w normalnej rodzinie, mama powinna Piotrowi wciskać mu jedzenie, a on za to powinien się wiercić i narzekać, że tego nie lubi. Ale chłopiec właśnie takiego „wciskania” pragnął, cieszył się, że ktoś wreszcie może zadecydować za niego.
– Smakowało? – zapytał Aleks, kiedy obaj już zjedli. Piotrek kiwnął głową i wytarł wierzchem dłoni brodę z okruszków po cieście. – Jak wrócisz do domu, odrób lekcje, bo obiecuję, że przejdę się do twojej nauczycielki i osobiście ją o to zapytam – zagroził mu, bo przez te dwie godziny, które spędził z Piotrem, zdążył zauważyć, że takie zwykłe rzeczy, zdawałoby się, że nieprzyjemne dla większości dzieci, cieszyły go. Chłopiec się zaśmiał i potaknął, jednak jego entuzjazm znikał, kiedy uświadamiał sobie, że zaraz się ze swoim nowo poznanym bratem rozstanie. – Masz telefon? – zapytał w pewnej chwili starszy Białecki.
– Nie – odpowiedział Piotr i spojrzał na niego ciekawie. W Aleksie z chwili na chwilę budziły się nieznane dotąd uczucia, mimo że jeszcze niedawno wypierał się tego, teraz chciał swojemu bratu pomóc. Czuł, że ten chłopiec zasługuje na normalne życie. I może to głupie, bo przecież spędził w towarzystwie dziecka tylko kilka godzin, kompletnie się nie znali, nic o sobie nie wiedzieli prócz tego, co opowiedzieli, ale...
Ale chyba go pokochał.
Sięgnął po serwetkę, na której nabazgrał swój numer telefonu i adres, a następnie podał papier zaskoczonemu chłopcu.
– Jak coś się będzie dziać, dzwoń a nawet przyjeżdżaj – powiedział pewnym głosem. – Weź taksówkę i przyjedź, zapłacę za ciebie – dodał, na tę jedną chwilę nie starając się grać kogoś, kim nie był – oziębłego, widzącego jedynie swój czubek nosa Aleksa. – A tu masz pięćdziesiąt złotych – dodał i wyciągnął banknot, który podał chłopcu. – Nie dawaj ich rodzicom, schowaj i zostaw dla siebie. Jak będziesz czegoś potrzebować, to sobie kup.
Spojrzenie, jakim obdarował go Piotrek dodatkowo tylko utwierdziło go w przekonaniu, że naprawdę bardzo dobrze zrobił, odnajdując chłopca i kontaktując się z nim. Dziecko go potrzebowało, nie miało nikogo innego i nagle pojawił się ktoś, kto mógł mu pomóc.
Tylko że Aleks sam potrzebował pomocy. Mimo dwudziestu czterech lat na karku wcale nie czuł się jak dorosła, odpowiedzialna osoba.

15 komentarzy:

  1. Pierwsza sprawa: JA JA JA JA JA! Ja chcę być betą! :D Mam w tym doświadczenie, poza tym możemy się dogadać w kwestii formalności.
    To tyle. Reszta komentarza jak przeczytam rozdział xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabyś mi podać jakiś namiar na siebie, żebym wysłała Ci część dwunastego rozdziału? :)

      Usuń
    2. O taaaaaak, oczywiście :333
      gg: 44011461

      Usuń
    3. Niedługo się odezwę. :)

      Usuń
  2. Wyjątkowo baaardzo podobało mi się zachowanie Krzysztofa w tym rozdziale. Mam nadzieję, że nie zmieni się już teraz. Fajnie było móc przeczytać, że w końcu nie był taką uległą ciamajdą i zachowywał się trochę bardziej chłodno w stosunku do Aleksa. Mimo, że lubię Białeckiego to i tak sądzę, że mu się jak najbardziej należało. Taki trochę kopniak od osoby, od której się tego nigdy nie spodziewał. Może dało mu to do myślenia. Fajnie, że Krzysztof też nie był teraz taki nachalny. Mimo braków w urodzie to akurat w tym rozdziale na serio fajnie było o nim poczytać. Oby więcej takiego Krzyśka :D
    Smski z Jasiem <3 Kochane są! Widać, że chłopaki złapali na serio okej kontakt, nawet jeśli sami sobie może nie do końca jeszcze zdają z tego sprawę. Taaa, Jasiek coraz bardziej mnie do siebie przekonuje. Mam nadzieję, że tego nie spieprzy.
    Może to dziwnie zabrzmi, ale doskonale rozumiem zachowanie Piotra. Bycie niezauważonym i pozostawionym samemu sobie dzieciakiem musi być dla niego naprawdę straszne. Aż szkoda, że nie mogłaś zobaczyć mojego wyszczerzu jak zacieszałam do fragmentu w szkole. To było absolutnie urocze. Może trochę nie w porę jak dla mnie, bo bardzo długo zwlekał z zainteresowaniem się chłopcem, ale z drugiej strony trochę go też rozumiem. Sam ze sobą sobie nie radzi, więc jak może sobie jeszcze zawracać głowę dzieckiem... Ale mimo wszystko cieszę się, że poszedł po rozum do głowy i postanowił poznać brata. Na początek to i tak dużo. Jestem mega ciekawa jak to się dalej potoczy.
    A sama postać Piotrka jest tak uroczo niewinna jak na chłopaka z patologicznej rodziny. Podoba mi się to, że nie jest taki jaki mógłby rzeczywiście się stać w takim domu. Wydaje się na pierwszy rzut oka być taki 'czysty', jakby patologia wcale go nie dotknęła. Kochane dziecko :D Ale pewnie nie będzie taki kochany do samego końca, zobaczymy czy się rozwydrzy pod wpływem braciszka XD Boziu... jak będzie później taki sarkastyczny jak Aleks to padnę! Uwielbiam takie charakterki! <3
    Ogólnie ten rozdział bardzo mnie dotknął, właśnie ze względu na sytuację Piotra i podjętą przez Aleksa decyzję. Taki troszkę wzruszający się wydaje, ale to tylko moja perspektywa :)
    Bardzo mi się podobało. Mam nadzieję, że szybko się wszystko ułoży i chłopakom się życie poukłada (wszystkim w sumie) :D
    (No i niech Macieja piorun pieprznie tak porządnie ode mnie :P )
    Ekhem... Ściskam mocno!
    A i jeszcze gratuluję tempa^^ Fajnie, że wróciłaś do nas i piszesz regularnie <3
    I nie musisz czuć presji, serio. Twoje opowiadania zawsze trzymają poziom i widać, że nie stoisz w miejscu tylko ciągle się rozwijasz z pisaniem. Super jest móc być poniekąd częścią tego. Powodzenia ze wszystkim!
    Jeszcze raz ściskam, pozdrawiam i przesyłam dużo motywacji do dalszej pracy ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż odetchnęłam z ulgą, bałam się, że ten rozdział będzie zbyt patetyczny i taki... nie-aleksowy. :) A Piotrek fakt, na razie jest niewinnym, słodkim dzieckiem, jednak myślę, że taka patologia nie mogłaby nie wywrzeć piętna na jego zachowaniu/charakterze. Aleksa to w końcu nie ominęło, gdyby było inaczej, miałby już dawno porządną pracę i nie zarabiałby sobą. No ale więcej nie będę dodawać, wszystko zresztą się rozwiąże w kolejnych rozdziałach. Swoją drogą, mimo że mam zaplanowane to opowiadanie, nie mam pojęcia ile będzie miało rozdziałów. Zamknę się w nastu czy dziesięciu? - to dla mnie też będzie niespodzianką. ;)

      Znów dziękuję za miłe słowa i wyczerpujący komentarz. Cieszę się, że zauważyłaś mój progres, mimo że ja go teraz niestety nie widzę. Zrobiłam sobie zbyt dużą przerwę w pisaniu w pojedynkę, by teraz uznać, że wciąż się rozwijam. Ale nie zamierzam już przestawać pisać, to chyba jedyna rzecz, którą robię nieustannie od ośmiu lat. Do wszystkich innych mam zbyt słomiany zapał. Ten blog również stał się częścią mojego życia i mimo że przeniosłam się na kennliota, wciąż czułam, że nie powinnam porzucać z-rz. Ma już w końcu pięć lat, więc myślę, że to już spora część mojego życia.

      Również przesyłam uściski. :)

      DW.

      Usuń
    2. Moim zdaniem to, że postanowiłaś pisać w parze z kimś bardzo mocno wzbogaciło Twoje doświadczenie pisarskie i mimo wszystko też pozytywnie wpłynęło na Twój warsztat pisarski. Każde doświadczenie ma jakieś znaczenie i to na pewno też przyczyniło się do Twojego rozwoju :D
      No i, Ty jesteś autorką, więc raczej trudniej Ci obiektywnie ocenić, czy coś się zmieniło. Ja przywiązuję całkiem sporą wagę do stylu autora i zazwyczaj się czepiam jak coś się zmienia na gorsze, dlatego cieszę się, że do jednej z moich ulubionych autorek jak na razie nie muszę się czepiać ;D Trzymam kciuki, żeby to się nie zmieniło^^
      I wow... minęło już tyle czasu... Ja sama jestem u Ciebie chyba od jakiś czterech lub coś koło tego. Kawał czasu! Cieszę się, że piszesz... Dobra, zrobiło się sentymentalnie, więc będę już zmykać :P
      Papa~

      Usuń
    3. Dziękuję, naprawdę miło przeczytać coś takiego. :) Od razu chce się człowiekowi pracować dalej i rozwijać. W szczególności, że nie jesteś moim nowym czytelnikiem, za te cztery lata chyba powinnaś dostać jakąś odznakę. :D

      Usuń
  3. Okej, dzisiejszy rozdział był jakiś taki wyjątkowy. Wniósł bardzo wiele do fabuły i postaci Aleksa. Szczerze mówiąc, nigdy bym nie pomyślała, że tak bardzo mi się ten rozdział spodoba. Że wręcz mnie rozczuli i wywoła tyle emocji - momentami łezka mi się w oku kręciła, a innymi aż się uśmiechałam. Spodziewałam się, że sceny takie jak tutaj byłyby dla mnie ckliwe i przerysowane, ale okazały się jakieś takie naturalne, niewymuszone, ciepłe.
    Szacun, serio.
    Jeżeli chodzi o wizytę u Krzysztofa, to o dziwo nie padło słowo, którego spodziewałabym się najbardziej - "przepraszam". Ja wiem, to w końcu Aleks, który jest dumny i uparty, i przepraszanie nie jest w jego stylu, ale wydawało mi się całkiem logiczne, żeby właśnie to zrobić w tej sytuacji. W każdym razie, to bardzo ciekawe, że nie przeprosił. Całkiem dobrze jednak tamtą rozmowę rozegrał. "Przepraszam" wisiało w powietrzu tak czy siak, możemy uznać, że formalności były zbędne. Faktycznie są. Kolejny plus za nieszablonowość.
    Fajnie, że dałaś chociaż trochę Jaśka, bo brakowało mi go. Myślałam, że w ogóle zostanie w tym rozdziale pominięty, ale na szczęście znalazłaś dla niego miejsce. Następnym razem chcę go więcej!
    No, to by było na tyle. A, zapomniałabym! Przekręciłaś nazwisko młodego, napisałaś Bielicki.
    I tak na marginesie, to wiesz, że już czekam na nowy rozdział i będę cię poganiać.
    pozdro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uf, dobrze, że nie wyszło ckliwie, bo tego najbardziej się bałam. :) "Przepraszam" kompletnie nie pasuje mi do Aleksa, myślę, że prędzej udławiłby się swoim językiem, niż kogokolwiek przeprosił. ;) No chyba, że miałby przepraszać Macieja, to już inna sprawa.

      Tak, wiem że czekasz i będziesz mnie poganiać. :D Trochę mnie to przeraża, ale motywacji z Waszej strony nigdy za wiele. :)

      Dziękuję za komentarz. ;)

      Usuń
  4. Po każdym przeczytaniu nowego rozdziału coraz bardziej lubię Aleksa. Ciesze się, że zdecydował, żeby pomóc bratu, rozczula mnie taki obraz "groźnego" Aleksa i jego młodszego brata.
    Nie wiem co myśleć o Krzysztofie, kompletnie go nie widzę w przyszłości Aleksa, ale z drugiej strony bardzo mi go szkoda.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Aleks w zestawieniu z Piotrkiem mnie samą rozczulił. :) No ale nie każdy jest z kamienia, nawet Białecki ma serducho.

      Usuń
  5. Ten rozdział był w pewien sposób uroczy i pokazał zupełnie inny charakter Aleksa, który dobrze zrobił, że wreszcie zainteresował się swoim młodszym bratem. Czytając sobie ten rozdział, to zastanawiałam się, czy główny bohater właściwie będzie chciał przygarnąć pod swój dach chłopaka i dać mu dzieciństwo jakiego nie miał, choć wiadomo, że to nie jest prosta sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Dream Winchester, jak Ty to robisz?
    Jakim cudem sprawiasz, że najbardziej niedojrzała, impulsywna i zupełnie nie-moja postać jest w stanie wzbudzić we mnie takie ciepłe (i intensywne) emocje?
    Ale może zacznę od początku...
    Bardzo podoba mi się narracja - trzecioosobowa, dzięki czemu można pokazać rzeczywistość szerzej niż tylko widzianą oczami głównego bohatera, a jednak mimo to świetnie przeniosłaś do języka charakter Aleksa. Aleks, no właśnie - ten Aleks! Jest okropny! Bawi się ludźmi, ich uczuciami, jest bohaterem z ciężkim dzieciństwem, ale przecież nic nie upoważnia do okrucieństwa wobec innych ludzi. Zmanierowany, specyficzny i, co najważniejsze, wyrazisty. Polubiłam tego Aleksowego dupka. Polubiłam też jego wyrzuty sumienia i czułość, którą darzy brata. Świetnie umotywowałaś go psychologiczne i pokazując nie tylko powłokę (która w gruncie rzeczy składa się tylko ze słabości, bo czym innym jest jego impulsywność, jak nie reakcją?), ale także wnętrze, w którym kryją się uczucia.
    Wiem, że do tego jeszcze bardzo daleko, ale należy mu się szczęśliwe zakończenie.
    Jeśli wspomnimy o reszcie postaci, mogłyby się wydawać trochę schematyczne, choć dla mnie każda z nich tętni życiem.
    Tym, który mnie denerwuje, jest Maciej. Od początku czułam, że coś w tej jego pseudo-perfekcyjności jest nie tak. Oby Aleks jak najszybciej przejrzał na oczy.
    Podbiłaś moje serce po raz kolejny (pierwsze było "Za trzy punkty"). Siedzę i uśmiecham się do laptopa. To chyba znaczy, że się zakochałam. (Ups!)
    Życzę Ci dużo weny i mam nadzieję, że będziesz regularnie publikować rozdziały. Jesteś świetna w tym, co robisz, a ja pragnę dalej być urzekana Twoimi historiami.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.