czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 3. (Akademik)

Sprawdzały Oni i Ekucbbw. 

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej...

Mateusz nie miał zamiaru już wychodzić na żadne imprezy i całkiem dobrze mu to szło. Dorian jeszcze kilka razy starał się go gdzieś wyciągnąć, ostatecznie jednak sam doszedł do wniosku, że to nie ma sensu, bo w momencie, gdy próbował go namówić, Mateusz najbezczelniej w świecie udawał, że go nie widzi i nie słyszy. Czasem zachowywał się jak dziecko i miał tego świadomość, ale zignorowanie Doriana było najlepszą metodą. Już zdążył się nauczyć, że nic go tak nie denerwowało i nie zniechęcało, jak właśnie olewanie.
Przez następny miesiąc siedział więc bezpieczny w akademiku. Nie wracał nawet do domu na weekendy, był na to zbyt leniwy, bo w końcu wiązało się to z wyruszeniem do miasta, wsadzeniem swoich czterech liter do autobusu, a później jeszcze przejściem kilku kilometrów pieszo! Już wolał śmierdzący pokój w domu studenta niż taki sport wyczynowy z torbą pełną ubrań.
Co jednak mógł robić, siedząc całe dnie w akademiku? Skoro nie imprezował, to pozostała mu tylko nauka… I oczywiście cała masa gier RPG. Postawił na to drugie, znacznie ciekawsze niż wkuwanie gruntów i kreski.

***

Wszedł do auli zaspany, ledwo co widział na oczy. Całą noc siedział i czytał Stephena Kinga, położył się spać krótko przed piątą, co nie było zbyt dobrą decyzją, stwierdził, zająwszy miejsce. Nie mógł pobyć się wrażenia, że zaraz jego głowa wyląduje na stole. Miał cichą nadzieję, że na wykład z rysunku przyjdzie trochę więcej osób niż zwykle. Studenci budownictwa jakoś nie przejmowali się wykładami, bo skoro nikt nie sprawdzał na nich obecności, to po co się fatygować? Mateusz też mógłby zostać w pokoju i odespać zarwaną noc. I prawdopodobnie tak by zrobił, gdyby tu nie chodziło o ten przeklęty rysunek techniczny, który prześladował go nawet w snach. Zawsze gdy pojawiał się na auli, miał maleńką nadzieję, że jego wątpliwości co do tego przedmiotu rozwieją się po rzetelnym wytłumaczeniu tematu przez profesora… Wszystko jednak się komplikowało, gdy wykładowca zaczął mówić. Jego słowa momentalnie zbijały się w jedną, niezrozumiałą papkę. Przez chwilę Mateusz jeszcze próbował coś z niej zrozumieć, cedził w myślach zdania, analizował, aż wreszcie dawał sobie spokój, jednym uchem wpuszczał – drugim wypuszczał. Czasem też zdarzało mu się przysnąć czy wyciągnąć telefon i połączyć się z siecią, wszystko to oczywiście było absolutnie odruchowe! I teraz też jego głowa, absolutnie odruchowo, opadała na ławkę, a profesora nawet nie było w pomieszczeniu, nie mówiąc już o rozpoczęciu cholernie nudnego, ciągnącego się jak flaki z olejem wykładu.
– Nie śpij, bo cię okradną – usłyszał obok siebie i było to tak niespodziewane, że aż podskoczył, uderzając kolanami o oparcie drewnianego krzesła, jakie znajdowało się przed nim.
– Dorian, kurwa – warknął i miał ochotę go walnąć. – Co się stało, że przyszedłeś na wykład? – To było jednak silniejsze. Aż popatrzył na niego szeroko otwartymi oczami, nie mogąc wyjść z szoku, że jego sąsiad pojawił się o tak wczesnej godzinie na uczelni, co więcej – na zajęciach! A na dodatek miał przy sobie notatnik i długopis! Niech się jeszcze okaże, że Dorian przyszedł tu z pełną wiedzą na temat tego, co właśnie przerabiali, to on chyba padnie i nie wstanie ze zdziwienia.
– Nie wiem – powiedział, rozsiadając się. Kątem oka zerkał na Mateusza, któremu z nieznanych przyczyn zrobiło się nieco goręcej. Poczuł też napływ dziwnej nerwowości, jakiej nie odczuwał nigdy przy nikim, ostatnio jednak coraz częściej towarzyszyła mu, gdy pojawiał się Dorian. – Dla rozrywki?
– Tu raczej rozrywki nie znajdziesz – westchnął, ale uśmiechnął się pod nosem. Jego samego dziwił fakt, że dogadywał się z tym chłopakiem, co wcześniej graniczyło z niemożliwością. A jednak, Dorian był całkiem ciekawą osobą.
– Mówisz? No nic, to spadam – parsknął śmiechem, ale nawet się nie poruszył.
– Jak tam u Piotra? – mruknął i żeby ukryć swoje zainteresowanie tematem, pochylił się do torby w poszukiwaniu kartek do notowania. Ostatnio doszedł do wniosku, że są znacznie wygodniejsze niż zeszyty. Głównie dlatego, że zazwyczaj zapominał zapakować je do torby, a kartkę zawsze ktoś mógł mu dać. Z długopisami czasem też miał problem, notorycznie więc pożyczał, a później nie oddawał, bo zapominał. Aż dziw, że kiedyś tak dobrze mu szło w liceum i że tak świetnie zdał maturę; coraz częściej wydawało mu się, że jeszcze chwila, a szykując się na zajęcia, zapomni samego siebie.
– Śpi – odparł krótko i wpatrzył się w niego, nawet tego nie kryjąc. Mateusz aż poruszył się nerwowo na krześle, a po chwili udał, że przegląda swoje stare notatki w poszukiwaniu… sam nie wiedział czego.
– Wczoraj nieźle się bawiliście – mruknął, starając się nie brzmieć na zbyt zainteresowanego.
– No, mówiłem, żebyś wpadł. – Dalej nie spuszczał z niego wzroku, co zaczynało powoli Mateusza irytować. Spojrzenie Doriana było dosadne, zawsze patrzył prosto w oczy i zdawało się, że przewiercał spojrzeniem na wylot. Nawet gdy rozmowa tyczyła się czegoś banalnego, jak na przykład kolokwium z matematyki, jego wzrok był nieustępliwy. Śledził nim swojego rozmówcę, okazywał mu zainteresowanie, a zarazem miało się wrażenie, jakby Dorian wiedział o drugiej osobie wszystko, obojętnie kim by ona nie była: sprzedawczynią w warzywniaku, wykładowcą czy chociażby, dla przykładu, Jeglińskim.
– A ja mówiłem, że nie chcę – burknął, rozkładając papiery a stoliku. – Nie chcę już pić.
– Nigdy?
– Nigdy – brzmiał bardzo stanowczo. Naprawdę nie chciał już tknąć alkoholu, czego najwidoczniej Dorian nie potrafił pojąć. No tak, w końcu on pił bezustannie, dzień w dzień ich pokój trząsł się od muzyki. Ciągle śmierdziało w nim oparami alkoholu, papierosów i marihuany.
– Złamiesz się jeszcze kiedyś – powiedział ostatecznie i w tym momencie do auli wszedł niski, pulchny mężczyzna o zabójczym wzroku. Wśród studentów zyskał przydomek kobry, mimo to wcale jednak groźny nie był, a jedynie na takiego wyglądał. W końcu gdyby się go bano na uczelni, wykłady, które prowadził, nie byłyby aż tak ignorowane.
– Zaraz pewnie pożałuję, że nie zostałem w łóżku – westchnął ciężko Dorian i z miną cierpiętnika wysunął nogi przed siebie, zakładając ręce na piersi. Mateusz uśmiechnął się pod nosem. Pomyślał dokładnie to samo.

***

Pierwszy listopada w tym roku wypadł w piątek, więc dla wszystkich oznaczało to tylko jedno – dzień przedłużający weekend. Dla studentów mieszkających w akademiku był to też swoisty znak, że w końcu trzeba spakować torby i ruszyć w odwiedziny do rodzin. I jakby się nie chciało, jak daleko nie byłoby na przystanek PKS–u czy dworzec PKP, trzeba zebrać tyłek, wrzucić jakieś gacie do plecaka (bo w domu nie zostało prawie nic, no ile można mieć par majtek?), dorzucić jeszcze notatki, w końcu zbliżają się koła, i jechać. A później udawać, że tak, w domu studenta wszystko w porządku. Imprezy? Jakie imprezy!? Wszyscy się uczą, porządni są.
Mateusz też musiał wrócić, nie był w rodzinnych stronach już jakiś czas, tylko raz na początku października tam zawitał, później nawet mu się nie chciało. Teraz też nie palił się, żeby wracać, ale święto zobowiązywało, myślał, wrzucając ubrania do plecaka. Przy okazji przeklinał wszystkich i wszystko, nie miał zbyt dobrego humoru. Ciotka, której nawet nie znałem, na pewno będzie zła, że nie przyjechałem odwiedzić jej grobu, myślał poirytowany. Próbował mamę przekonać, że jego przyjazd nie jest konieczny, wciskał jej, że ma masę nauki (tak, a całymi dniami siedział i oglądał Grę o tron), jednak kobieta pozostawała nieugięta. Wiedział, że się na niego obrazi, jeżeli nie wróci do domu, nie chciał więc wywoływać wojny. I tak wyjeżdżał z akademika jako jeden z ostatnich, dom studenta już świecił pustkami, na korytarzach prawie nikt się nie kręcił, dookoła panowała przerażająca cisza.
Wyszedł z pokoju z plecakiem, zakluczył drzwi, bo Mietek wyruszył w rodzinne strony kilka godzin wcześniej, i już chciał iść, gdy spojrzał na Doriana, który właśnie wyjrzał z toalety. Wcale nie przypominał kogoś, kto za chwilę miałby zabrać spakowane rzeczy i udać się na przystanek, żeby wrócić do domu. Był w dresowych spodniach i jakimś porozciąganym podkoszulku, a na bosych nogach miał granatowe klapki kąpielowe.
– Zostajesz? – zapytał więc Jegliński ze zdziwieniem.
– No – mruknął Dorian i uśmiechnął się do niego, opierając o ścianę w wąskim korytarzu, jaki łączył kilka pokoi w jedną kondygnację. – Miłego – dodał i przyłożył dwa palce do skroni, po czym nimi machnął, zupełnie jakby salutował.
Mateusz stał jeszcze chwilę i patrzył na niego z niezrozumieniem. Może i gdyby miał możliwość, sam by z chęcią został w akademiku, taki odludek jak on wreszcie poczułby się dobrze w domu studenta, nikt przynajmniej by mu nie przeszkadzał. Dorian jednak nie był kimś, kto uciekał od ludzi. Lubił być wśród nich… W takim razie, czy pasowało mu siedzenie w prawie opustoszałym budynku?
– Nie będziesz się nudzić? – postanowił więc zapytać. Sam nie wiedział, dlaczego w ogóle go to interesowało. Dlaczego od kilku tygodni tak ciągnęło go do Doriana, przecież zwykle gardził takimi ludźmi. Chyba co noc w jego łóżku była inna kobieta (Facetów Mateusz jeszcze nie widział, ale kto wie. Może po prostu dobrze się ukrywał? Albo był heteroseksualny.), a to go aż obrzydzało. Nie rozumiał, dlaczego same cisnęły mu się pod kołdrę, skoro renoma Doriana jako casanovy była powszechnie znana. Jegliński doszedł do wniosku, że po prostu udawało mu się trafiać na chętne idiotki, innej opcji nie było.
– Nie no, jakoś dam radę. – Zaśmiał się i mrugnął do niego, jak to miał w zwyczaju. – Weź, bo jeszcze pomyślę, że się o mnie martwisz. Możesz pisać mi listy – parsknął, jak zwykle będąc w znakomitym nastroju. Ale czy można mieć dobry humor przez cały czas? – Nie zapomnij tam gdzieś dodać wyznania miłosnego. Może mi wierszyk napiszesz? – Uśmiechnął się szeroko, pokazując wszystkie swoje zęby. Dosyć równe i białe.
– Na górze róże, na dole bez, wal się – prychnął Mateusz i ruszył do wyjścia na korytarz.
– Jak będziesz do mnie pisać, to bardziej się postaraj! – krzyknął jeszcze za nim, a on, kiedy wiedział, że Dorian nie mógł zobaczyć wyrazu jego twarzy, uśmiechnął się pod nosem. Może właśnie za to go lubił? Tylko czy Dorian nie był taki dla wszystkich?

***

– O matulu najświętsza! Jeszcze bardziej żeś schudł! – Tymi słowami został powitany przez matkę, kiedy tylko stanął w progu domu. – Wiedziałam! Mówiłam! Nie jedź, zostań tutaj, praca jest, pieniądze są, to ty żeś mi się uparł – mówiła, niemal siłą ściągając z niego plecak. – Buty zebuj, nie będziesz mi łaził tymi zabłoconymi adidasami po dywanie. – Mateusz uśmiechnął się pod nosem; jak zwykle buzia mamy się nie zamykała. Wyrzucała z siebie słowa z prędkością światła, tworząc oczywiście niepoprawne konstrukcje zdań i zapożyczając słowa z gwary. Kiedyś jeszcze ją poprawiał, teraz uważał już, że nie powinien tego robić. Była jego mamą, jak bardzo niepoprawnie by nie mówiła, szanował ją i nie chciał wytykać błędów, bo wiedział, że po tym robiło się jej przykro. Nawet jeżeli tego nie pokazywała.
– Dobrze, żeś do nas wrócił. Z Jarka taki rojber się zrobił, że nic, tylko złapać za fereta i wstrząsnąć – mruczała, kiedy szedł za nią do góry, do swojego pokoju. – Posprzątałam ci ten bałagan, jak wyjechałeś, to żeś nawet bambetli nie ułożył! Jo nie wiem, jak ty se tam radzisz. Dlatego taki chudy! – marudziła, a Mateusz uśmiechał się jedynie pod nosem, zdając sobie sprawę, że mu brakowało mamy. – Weźmiesz zara auto i pojedziesz po babke. – Odwróciła się do niego przodem, gdy byli już w jego sypialni. Uśmiech momentalnie zniknął mu z twarzy i zastąpiła go niechęć.
– Mówiłaś, że Felek zrobił prawo jazdy – spróbował się wykręcić. O ile jeszcze z jego mamą dało się wytrzymać, o tyle babcia była dwa razy gorsza. Zawsze wszystkimi przewodziła i absolutnie każda rzecz musiała być zrobiona tak, jak ona chciała. Jednak na starość zrobiła się bardzo zrzędliwa, czasem od słuchania uszy mu więdły i żeby nie powiedzieć nic złośliwego, musiał odejść na bok albo po prostu gryźć się w język.
– Felek to mi prawie wóz rozwalił na prostej drodze! Ja nie wiem, jak mu dali to zdać. Same osły tam siedzą, że kogoś takiego jak on na ulice wypuścili! – warczała, a Mateusz tylko pokiwał ulegle głową, nie chcąc się z nią kłócić. Przemęczy się jakoś te kilkanaście minut z babcią w samochodzie.

***

Dzień był straszny. Nawet codzienne imprezy, które odbywały się w akademiku, nie wydawały się tak trudne do wytrzymania jak jeżdżenie z babcią i całą resztą rodziny po grobach, a później wspólne siedzenie przy stole. Nienawidził takich spotkań, kiedy to każdy zachowywał się sztucznie i trzeba było się uśmiechać, żeby nie urazić gospodarza. I te pytania... no nic, tylko walić głową w stół.
I jak ci tam, Mateuszku, w wielkim mieście? Ach, budownictwo? Słyszałam, że to przyszłości nie ma! No nic, nic. Studia to teraz pic na wodę, lepiej do Anglii czy Ameryki do pracy! A dziewczynę już masz? No jak to, taki chłopak jak ty nie ma żadnej sympatii?
Rzygać mu się chciało, jak słuchał tego gadania. Ale już było po wszystkim, mógł zamknąć się w swoich czterech ścianach, wleźć pod kołdrę z laptopem na kolanach i odetchnąć. Tutaj, w pokoju, który prawie nie zmienił się od jego dzieciństwa, jedynie ściany zostały odmalowane, czuł się bezpiecznie. Bezpieczniej niż w akademiku. Gdyby mógł, faktycznie z chęcią by tu został, ale nie chciał całego życia spędzić na prowadzeniu gospodarstwa. Nie nadawał się do tego.
Jak zwykle, najpierw posprawdzał maila i fora, na jakich się udzielał. Dopiero później zajrzał na Facebooka i zdziwił się, kiedy dostał wiadomość od Doriana. Momentalnie uśmiechnął się pod nosem, a gdy zdał sobie z tego sprawę, ucieszył się, że był sam i nikt go w tamtej chwili nie widział.
„Żyjesz?” – napisał mu chłopak, a on dobre pięć minut zastanawiał się, co odpisać. Nie chciał brzmieć tak, jakby ucieszył się, że Dorian do niego zagadał, ale też bał się, że krótka odpowiedź: „no” będzie zbyt olewająca.
W końcu wpadł na genialną, jego zdaniem, odpowiedź. „Jeszcze” – wystukał więc na klawiaturze i ze zwycięską miną wysłał, uważając, że nic lepszego wymyślić by nie mógł.
„W jakim sensie „jeszcze”? Wolałbym, żebyś jednak wrócił kiedyś do akademika.” – otrzymał wiadomość zwrotną. Zdziwił się, Dorian pisał poprawnie, używał polskich liter i każde zdanie kończył odpowiednim znakiem, nie stawiając przed nim żadnej niepotrzebnej spacji. Pierwszy raz pisał z nim przez Internet i pozytywnie się zaskoczył. Nienawidził, gdy ktoś kalał język polski, nawet jeżeli miałaby to być krótka wypowiedź na Facebooku czy sms. Może to dlatego, że naprawdę dużo czytał, nie tylko książek. Przyjemność sprawiało mu nawet przeglądanie słowników, lubił zdobywać ciekawą wiedzę, a naukę języka uważał za fascynującą. Tak samo jak matematykę… Z nauką gruntów, jaką miał na studiach, było już gorzej, z trudnością wchodziły mu do głowy zagadnienia przyrodnicze i wszystko inne, czego musiał nauczyć się na pamięć.
„Ciotki mogły wywrzeć stały uszczerbek na mojej psychice. Nie wiem, czy nie będę musiał szukać pomocy u dobrego terapeuty” – napisał i aż się zaśmiał, choć sam nie wiedział dlaczego. Podobało mu się to, że rozmawiał z nim i że on pierwszy do niego napisał. To było… przyjemne. Miał jednak dziwną świadomość, że gdyby to nie Dorian znajdował się po drugiej stronie komputera, wcale nie byłby aż tak zadowolony. Bał się, że zaczynał coś czuć… Wiedział, jak to jest, w końcu przeżył już jedno zauroczenie i pierwszy etap zakochania. I doskonale zdawał sobie sprawę, że podobnie jest teraz z Dorianem. Wcale mu się to nie podobało, bo to nie był materiał na faceta. Po pierwsze, praktycznie nic o nim nie wiedział, żyli w dwóch zupełnie różnych światach; druga sprawa (i chyba najważniejsza), on raczej nie był gejem. Mateusz nie potrafił go wyczuć – nie żeby kiedykolwiek, kogokolwiek potrafił wyczuć. Miał z tym ogromne problemy, dlatego potrzebował od drugiej osoby oznajmienia prosto w twarz: „tak, jestem gejem”. A Dorian nigdy mu tego nie powiedział, co więcej, co chwilę widział go z inną dziewczyną, choć nie raz, nie dwa zastawał go również w dziwnych, podejrzanych sytuacjach z Piotrkiem. Ale i tak nie miał pojęcia, na czym stoi, musiałby chyba zobaczyć ich całujących się, żeby zrozumieć.
Dorian traktował go jak śmiesznego kumpla, nie było innej możliwości. Fajny znajomy z pokoju obok, trochę geek, dziwny, ale dało się z nim porozmawiać, bo jest w miarę ogarnięty – pewnie tak o nim myślał.
„Jak przyjedziesz, wezmę cię na piwo. Nie ma mowy, byś był niezadowolony z takiej terapii.” – odpisał, a Mateusz od razu przestał zastanawiać się, jak widzi go Dorian. Uśmiechnął się szeroko jak ostatni idiota. Z pewnością gdyby ktoś stał obok, uznałby, że jest chory psychicznie, ale nie bardzo go to w tamtej chwili obchodziło, więc dalej szczerzył się do monitora i zaraz zabrał za odpisanie.
„Nie ma mowy. Nie będę pił nic, co zawiera alkohol. Ten raz na początku roku mi wystarczy.” – Wcisnął enter, cały zadowolony, i jak na szpilkach czekał na odpowiedź. Od razu zobaczył szarą informację w dole rozmowy: „Dorian pisze…”
„Kawa i lody?”
„Brzmi jak randka.” – Serce waliło mu w piersi jak szalone. Sam nie wiedział, po co mu to wysłał, ale kiedy nacisnął przycisk, było już za późno. Wiadomość poszła i nie było odwrotu.
„Może. To co, kwiatka ci kupić?” – Otrzymał odpowiedź i momentalnie się roześmiał, a całe napięcie z niego zeszło. Już zabierał się, żeby coś napisać, gdy usłyszał walenie w ścianę i krzyk mamy:
– Co się tak chichrasz na fest? Ciszejże bądź!
Mateusz od razu się uciszył. To nie było normalne, że śmiał się na cały głos o dwunastej w nocy, musiał się trochę opanować.
„Dobra. W takim razie jesteśmy umówieni” – to już napisał z rumieńcem na twarzy, zupełnie jakby Dorian miał siedzieć naprzeciwko niego i wszystko widzieć. Czuł, jak mu serce łomotało w piersi, kiedy czekał na odpowiedź.
„Okej. W środę nie mamy zbyt wiele zajęć, więc idziemy na te twoje lody.”
Jegliński przełknął ślinę i uśmiechnął się pod nosem. Nie wiedział, czego miał się spodziewać po tym wyjściu. Dorian pewnie nie traktował tego poważnie i on też nie powinien; powinien trzymać się koleżeńskich stosunków, nie chciał przecież pakować się w coś, co i tak nie miałoby sensu. Zakochanie się w kimś takim jak Dorian byłoby najgorszą rzeczą, jaką mógłby zrobić, ale nie myślał o tym, kiedy w rozmowie zeszli na inne tematy. Pisało mu się fajnie, miał jednak po raz pierwszy w życiu wrażenie, że to nie to samo, co wymiana poglądów w cztery oczy. Zawsze wybierał internetową rzeczywistość, była znacznie lepsza od tej realnej, bo łatwo było kogoś poznać, nie musząc przejmować się każdym wypowiedzianym słowem. W końcu, teoretycznie, mógł być, kim chciał. Ale i tak wolałby rozmawiać z Dorianem, mając go przed sobą, słyszeć jego głos i śmiech, jego docinki. Patrzeć na tę twarz z masą żelastwa i stwierdzić, że kolczyki mu pasują, tak samo zresztą jak i tatuaże.
Rozmawiali jeszcze długo… Bardzo długo. Całkowicie się w tym zatracił, nawet nie zauważył, że jego playlista się skończyła i z głośników nie wydobywa się już żadna muzyka od, co najmniej, jakiejś godziny.
„Jezu, serio, mieszkasz na wsi? Masz krowy, konie, świnie, kury?”
„Tylko krowy i kury. Kiedyś mieliśmy konia, ale to jak tata żył i się nim zajmował” – odpisał z lekkim uśmiechem na ustach. Nie patrzył już na zegarek, bo przeraziłby się, jak długo trwała ich rozmowa, i miał wrażenie, że Dorian także się w to wciągnął. Nie musiał długo czekać na jego odpowiedzi, pojawiały się natychmiastowo.
„To gdzie ty mieszkasz? W sumie masz całkiem fajnie.”
„Za Świeciem, Stwolno Wielkie, na bank nie wiesz, gdzie to jest.” – Zagryzł wargi w oczekiwaniu na jego odpowiedź.
„No nie. Nie jestem stąd.”
„A skąd?” – zapytał. Właśnie, nawet nie wiedział, skąd Dorian pochodził.
„Zgaduj.”
Mateusz zmarszczył brwi i zastanowił się, do jakiego miasta pasowałby mu Dorian. Z pewnością do jakiegoś dużego, tylko czego szukałby w przeciętnej Bydgoszczy? Nie było to przecież miasto akademickie, dlaczego nie wybrał Torunia? Godzina drogi stąd nie zrobiłaby mu zbyt wielkiej różnicy. Dorian był jak człowiek zagadka, doszedł do wniosku, na pierwszy rzut oka wydawał się być zakochanym w sobie bucem, ale wystarczyło go poznać, by odkryć, że to całkiem miły chłopak o nieco przerośniętym ego.
„Warszawa, Poznań, Wrocław, Kraków, Gdańsk, Łódź?” – wypisał wszystkie miasta, które przyszły mu do głowy.
„Nie ustrzeliłeś. Z Bielska–białej.” – Mateusz aż otworzył szerzej oczy. Przyjechał z samego końca Polski do takiego miasteczka jak Bydgoszcz? Jasne, Uniwersytet Technologiczno–Przyrodniczy miał dosyć dobrą renomę, ale to tylko w ich województwie. W całej Polsce były setki lepszych uczelni, a nawet, jeżeli szukałby czegoś gorszego, byleby tylko tam się dostać, to przecież znalazłby coś w swoim rejonie.
„Dlaczego akurat UTP? Nie rozumiem cię” – napisał mu i ze zniecierpliwieniem czekał na odpowiedź.
„Przed UTP były dwa inne. Po prostu szukałem swojego miejsca i wydaje mi się, że wreszcie je znalazłem. Podoba mi się tu, fajni ludzie, przyjemne miasteczko. Jest cicho, ale nie na tyle, by nie było dobrych imprez.” – Mateusz się zdziwił. Nigdy by się czegoś takiego nie spodziewał po Dorianie, wydawało mu się, że ciągnęło go tam, gdzie było głośno. Bydgoszcz dopiero się rozwijała akademicko.
„Wydawało mi się, że wolisz miasta, gdzie się więcej dzieje.”
„No widzisz. Studiowałem już w Krakowie i Wrocławiu, nie podobało mi się, bo właśnie za dużo się działo. No i chciałem być jak najdalej od Bielska.” – Mateusz już dalej nie wypytywał. Czuł, że w tym momencie powinien zmienić temat i tak też zrobił.

***

Mateusz czuł dziwną ulgę, kiedy zapiął swoją małą torbę (na wyjazd nie zabrał zbyt wielu ubrań, nie chciałoby mu się tego wszystkiego dźwigać) i schodził na dół. Za godzinę odjeżdżał jego autobus do Bydgoszczy, znów wróci do tego śmierdzącego, rozpadającego się akademika i wcale go ta wizja już tak nie przerażała jak na początku, gdy się tam wprowadzał. Uśmiechnął się do młodszego o rok brata, który specjalnie wyszedł ze swojego pokoju (a to naprawdę duży wyczyn, prawie całe swoje życie spędzał przed komputerem, odchodził od niego tylko wtedy, gdy mama na niego wrzeszczała i kazała zająć się gospodarstwem), by się z nim pożegnać.
– Zadzwoń do mnie później i powiedz, jak poszły ci matury próbne – powiedział do niego i uśmiechnął się lekko. Z Felkiem miał całkiem dobry kontakt, byli do siebie bardzo podobni. Obaj trzymali się na uboczu i nie wychylali nieproszeni, a także obaj znaleźli swoje życie w Internecie i książkach. Mieli naprawdę masę wspólnych tematów.
– Jasne. Obyś przeżył do świąt. – Zaśmiał się i wsunął dłonie do wytartych dżinsów wiszących mu na kościstym tyłku.
– Będziesz studentem, to pogadamy. – Pchnął go zaczepnie w ramię i ruszył do kuchni, żeby powiedzieć jeszcze mamie, że już wychodzi.
– No tak jedziesz? Tak? Z pustymi łapkami? Czekajże, dam ci weki, co to robiłam latem. Nic pewnie tam nie jesz! – mruczała pod nosem, a Mateusz z przerażeniem patrzył na to, co mama pakowała mu do worka (chyba spali się ze wstydu, jak wyjdzie do ludzi z siatką z Biedronki).
– Mamo, ale to za dużo – jęknął. – Przecież muszę to jeszcze dotaszczyć do akademika.
– Czym dziób – warknęła jedynie i wróciła do pakowania, a on mógł jedynie patrzeć. Nagle ciszę w domu, przerywaną jedynie lekkim pobrzękiwaniem radia PIK, przerwał głośny pisk nadchodzącej wiadomości. Sięgnął więc do kieszeni po swój telefon i widząc, że jest od Doriana, momentalnie się zaczerwienił. Sam nie wiedział, dlaczego tak reagował. Serce mu łomotało przyjemnie w piersi, gdy odczytywał SMS-a, nie zwrócił nawet uwagi na czujny wzrok mamy i brata.
„Dobrze, że już dzisiaj wrócisz.”
– Dziewczyna? Ano, to musisz mi ją przedstawić – skomentowała mama, a on jedynie uśmiechnął się krzywo. Wszystko byłoby prostsze, gdyby to była dziewczyna, pomyślał i zaraz się poprawił – wszystko byłoby prostsze, gdyby to był ktokolwiek inny niż Dorian.

12 komentarzy:

  1. Jejuśku! Jaki on jest podobny do mnie xD Podoba mi się, naprawdę bardzo mi się podoba! Czekam na więcej~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, iż dzisiaj dodałaś rozdział, bo już jutro wyjeżdżam i nie miałabym jak go przeczytać xD

    Rozdział był ciekawy i uważam, że Dorek pasuje do Mateusza. Kurde. Sama zaczęłam się zastanawiać jaki stosunek ma Dorian do kolegi. Może założył się z Piotrkiem? Bo, przecież wie, że Mateusz jest gejem, sam ma inną dziewczynę co noc. A przecież osoby hetero nie lubią facetów homo... zazwyczaj. No nic zobaczymy.
    Ciekawa była rozmowa Doriana i Mateusza. Wgl oboje są ciekawi i inni. Tak bardzo się różnią. Widać że poświęciłaś czas nad ich charakterami. W każdym razie nie są nudni.

    Um, nastały wakacje - wolny czas. To co? Może rozdziały będą pojawiać się co tydzień? W końcu cóż innego będziesz robić?

    Nie no oczywiście żartuję. Jednak miło byłoby czytać nawet codziennie Twoje nowe rozdziały. No ale jak będzie trzeba to poczekam, nawet kilka miesięcy (z bólem serca ale poczekam...)


    Pozdrawiam i życzę dużo weny!♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, wakacje to ja teoretycznie mam od pół roku! ;D Teoretycznie oczywiście, w praktyce jest trochę inaczej, bo ile można siedzieć na tyłku w domu.
      Też chciałabym jak najwięcej pisać, bo wiem, że od połowy września będzie z tym ciężko - wyprowadzka i studia w nowym mieście pewnie trochę mnie wciągną. Ale ostatnio bardzo ciężko mi się do tego pisania zebrać, dlatego publikowanie rozdziałów wygląda jak wygląda.
      Co do charakterów Mateusza i Doriana to mnie trochę zaskoczyłaś. Zdradzę, że akurat to opowiadanie jest pisane na całkowite: "odwal się". Otwieram plik jak mi się nudzi, piszę trochę, zamykam na kolejne dwa tygodnie i przez ten czas w ogóle o tym nie myślę. Miło, że nie czuć tego przy czytaniu. :)

      Usuń
  3. Podoba mi się to opowiadanie. Taka miła komedia studencka. Fajnie się zapowiada akcja z Mateuszem i Dorianem. Już Mateusz powoli się zakochuje. Przyjemnie się to czyta i wciąga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju! Tak strasznie się cieszę, że dodałaś dzisiaj nowy rozdział :3
    Uwielbiam tą historię ♡
    To opowiadanie jest niesamowicie interesujące i takie inne niż wszystkie :)
    Dorian moim zdaniem bardzo pasuje do Mateusza.
    Bardzo przyjemnie się to opowiadanie czyta ♡
    Mam ogromną nadzieje, że niedługo dasz następny rozdział i nie będzie trzeba na niego czekać aż tak długo jak na ten :)
    Trzymam kciuki za Twoją wenę :3
    Mam nadzieje, że teraz będziesz miała więcej czasu na pisanie oraz na odpoczynek :D
    Pozdrawiam serdecznie^^
    ~Desire

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :). Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu i że jest "inne niż wszystkie". Trochę bałam się, że właśnie będzie bardzo przeciętne, zresztą, jest dla mnie tylko krótkim przerywnikiem. Nie lubię nie mieć czego pisać, a teraz nie mam niestety za bardzo czasu na rozpoczęcie jakiegoś poważniejszego projektu, dlatego wzięłam się za krótki i - jak jest w zamierzeniu - prosty Akademik.

      Usuń
  5. Jak ja się cieszę z nowego rozdziału... Choć szkoda że teraz nie mogę napisać nic więcej, dopiero jak przeczytam skomentuję ponownie.
    Pozdrawiam i jak zwykle weny życzę i dużo czasu wolnego :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaaaaaaaaa...boshe. uwielbiam "Akademik". Jejku.. Dziękuję Ci bardzo za rozdział. Tak się ciekawie czytało, że nawet nie zauważyłam, że się zbliżyłam do końca i szukałam więcej. Ciekawe dlaczego Dorian nigdzie nie wyjeżdżał? Hmmm...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dawno tu nic nie było i aż się zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że jest nowy rozdział^^ A cieszę się niezmiernie z tego powodu, bo nie ukrywam, że "Akademik" naprawdę przypadł mi do gustu! ^^
    Jest taki luźny... fajnie się czyta, do tego główny bohater jest taki... przeciętny? Oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa, bo z takimi jest lepiej się utożsamić. A co najlepsze, widzę podobieństwa pomiędzy nami.^^
    Mam nadzieję, że wena cię nie opuści i niedługo wstawisz kontynuację.
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    Dorian okazał się zupełnie inny niż uważał Mateusz, wspaniale się mu z nim rozmawiało, czyżby Dorian był nim zainteresowany czy tylko traktuje go jak kumpla...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Dorian, Bielsko-Biała - szczena mi opadła. Też jestem z Bielska :D tyle wspólnego z bohaterem XDD
    podoba mi się, ale w niektórych momentach akcja za szybko mi się toczy. ten fragment, że znali się już kilka miesięcy - przepraszam, co? dla mnie to było jak 2 dni. XD
    chciałabym poznać dalsze ich losy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda, że opowiadanie nie jest kontynuowane, zapowiadało się na prawdę dobrze.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.