sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział 37. (Zostawić rzeczywistość)

Rozdział 37. W zdrowiu i w chorobie

Przyszedłem do domu zdenerwowany, mając nieodpartą ochotę trzasnąć drzwiami, ale szybko przypomniało mi się, że niektórym mieszkańcom to by się nie spodobało.
Kurwa, wiedziałem, że coś pomiędzy nimi było! Po prostu wiedziałem, warczałem pod nosem, ściągając buty, nawet ich wcześniej nie rozsznurowując. Czułem się oszukany, na dodatek przez osobę, której zaufałem.
Zaraz po rozmowie z Klaudią opuściłem studio, wykręcając się dużą partią materiału, którą musiałem przerobić. Nawet nie porozmawiałem o tym z Gracjanem, ale właściwie nie miałem na to ochoty. Skoro uparcie twierdził, że ona jest TYLKO jego przyjaciółką, to raczej nie zmieni linii swojej obrony.
Prychnąłem, włączając laptopa i spoglądając na stojące tuż obok psy. Przez myśli przemknęło mi, że wypadałoby wyjść z nimi na spacer. I w ogóle wypadałoby również poświęcić im trochę uwagi, bo ostatnio coraz bardziej je zaniedbywałem. A tylko one mi zostały, to smutne, ale prawdziwe.
Gdy tylko system się załączył, wyskoczyły mi powiadomienia z komunikatora, a w tym wiadomość od Daniela.

Daniel: Coś ostatnio zamilkłeś.
Ja: Nie miałem czasu.

Odpisałem, gdy zobaczyłem, że jest dostępny. Miałem ochotę się komuś wyżalić… Kurwa, zdradzał mnie z kobietą!
Pewnie, gdyby był to facet, byłbym tak samo wściekły, ale nie byłoby to aż tak upokarzające! Przecież zarzekał się, że jest gejem, do cholery, a tu co? Romans z kobietą?

Daniel: Co się stało?
Ja: Jednak mnie zdradza z tą dziewczyną.
Daniel: Jak to?
Ja: Najprawdopodobniej miał kiedyś, albo nadal ma, romans z dziewczyną. Fajnie, co? A podobno jest, kurwa, gejem!

Milczał przez dobre kilka minut. Hm, więc nawet jego ta wiadomość nieco zdziwiła. Odetchnąłem ciężko, usiłując się uspokoić. Mogłem tam wcale nie iść! Teraz tylko moje obawy się potwierdziły.

Daniel: Chcesz o tym pogadać?
Ja: No chyba gadamy, nie?
Daniel: Telefonicznie. Tak byłoby prościej. Wiem przecież jak to jest być zdradzanym.

Zwilżyłem powoli wargi, spoglądając na okno komunikatora. Jeszcze nigdy nie rozmawiałem z nim w inny sposób. Ale właściwie… Czułem ogromną potrzebę wygadania się komuś. O Gracjanie nie było mowy, a Adam… Z nim ostatnio nie miałem prawie w ogóle kontaktu.  
Po namyśle podałem mu swój numer, odczuwając dziwne zdenerwowanie. Bałem się, że rozmowa nie będzie już taka swobodna, jak przez komunikator. Że po prostu nie będę wiedział co powiedzieć, obaj na siłę będziemy wymyślać jakie zadać pytanie, żeby nie było nieprzyjemnej ciszy.
Nawet nie zauważyłem, jak serce zaczęło mi bić nierównomiernie ze zdenerwowania, a swój rytm przyśpieszyło, kiedy w  pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Zerknąłem na wyświetlacz, przyglądając się nieznanemu numerowi.
Kurwa. Przecież to zwyczajna rozmowa… A czułem się tak, jakbym naruszał jakąś strefę tabu. Z drugiej strony przecież nic o nim nie wiedziałem, a on nic nie wiedział o mnie. Byliśmy dla siebie całkowicie obcymi ludźmi.
Nacisnąłem na zieloną słuchawkę, przykładając aparat do ucha.
- Tak?
- Cześć – usłyszałem głęboki męski głos. Aż na chwilę uchyliłem usta, zdając sobie sprawę, że nie tego się spodziewałem.
- Um, hej – mruknąłem trochę onieśmielony. Boże, Boże… Czy można od samego wsłuchiwania się w seksowny głos osiągnąć orgazm? Chyba zaraz to sprawdzę.
- Więc…? Co z tą dziewczyną? – zapytał, jakby go to naprawdę obchodziło. A przecież nie powinno. To nie było jego życie. Byłem mu praktycznie obcą osobą.
Odetchnąłem ciężko. Musiałem przerwać ten głupi tok myśli i skupić się na… tym cholernie seksownym głosie. To znaczy na rozmowie, oczywiście.
- Podobno to jego przyjaciółka z dzieciństwa – mruknąłem, na chwilę zapominając o tym seksownym głosie. – Już ci mówiłem, że widziałem ich w dosyć jednoznacznych sytuacjach, ale wypierał się, że to jednak nic nie znaczyło. A później z nią rozmawiałem… Wydawała się normalna – niezwykle łatwo wyrzucałem z siebie słowa. Naprawdę chciałem o tym komuś powiedzieć. – Dopóki nie zostaliśmy sami. Powiedziała, że byli kiedyś razem… - mruknąłem na zakończenie, a w słuchawce zapanowała chwila milczenia. Daniel westchnął ciężko, przerywając ciszę.
- Kiepsko – powiedział. – Ale nie załamuj się, słyszysz? Może sobie to tylko wymyśliła?
Przełknąłem ślinę, zaciskając dłoń na telefonie. Nigdy nie myślałem, że będzie mnie pocieszał. Zawsze był dosadny i to jakoś pomagało.
- Myślisz…?
- Jeżeli to prawda, to uwierz, że nie jest ciebie wart – mruknął.
- A skąd możesz to wiedzieć?
- Z naszych rozmów można dużo wywnioskować. Jesteś naprawdę fajnym facetem – powiedział pogodnie, a ja aż się uśmiechnąłem.
- Mówił ci ktoś, że masz zajebisty głos? – zaśmiałem się do słuchawki, spoglądając w błagające ślepia Tessy. Chyba trzeba kończyć powoli rozmowę.
Odpowiedział zduszonym śmiechem… naprawdę ładnym śmiechem. Boże drogi, zupełnie jak spiker radiowy! Tylko że ci zazwyczaj nie posiadali już takich ładnych twarzy… No cóż, ale pomarzyć zawsze można.
- No ktoś tam wspominał – odparł rozbawiony. – Twój też jest niczego sobie.
- Czuję się tak, jakbyśmy nie gadali o głosach, a o tyłkach – parsknąłem, już całkowicie rozluźniony. – Musisz mi wysłać swoje zdjęcie! – dodałem szybko.
- Tyłka? – zapytał, z trudem ukrywając rozbawienie. Rany, rozmowa telefoniczna z nim była jeszcze lepsza od tej na komunikatorze.
- Jak chcesz możesz wysłać i tyłek – powiedziałem, chcąc coś jeszcze dodać, ale przerwało mi żałosne popiskiwanie psa. – Muszę kończyć, psy się same nie wyprowadzą… No i dzięki.
- Nie ma za co. Trzymaj się, cześć – zakończył. Westchnąłem, odsuwając telefon od ucha i spoglądając na Tessę z lekkim uśmiechem.
Choć na chwilę poprawił mi się humor.
Wyszedłem ze zwierzakami na krótki spacer, ale jak pech to pech. W międzyczasie się rozpadało, a mój humor, który został poprawiony przez Daniela, prysł jak bańka mydlana.
Naprawdę nie cierpię deszczu.

Obudziłem się, czując tępe pulsowanie skroni i nieznośny ból gardła. Odchrząknąłem, zaraz tego żałując, gdyż miałem wrażenie, jakby ktoś przejechał mi po krtani żyletką. Zakryłem się bardziej kołdrą, było przeraźliwie zimno.
Och, rany. Tylko nie to… Nie mogę być chory, kurwa! Wyciągnąłem drżącą dłoń, sięgając po komórkę i sprawdzając na niej godzinę.
Piąta nad ranem.
Coś mi się wydaje, że dzisiaj znowu nie pójdę na wykłady. I że nie zaliczę sesji. Cudownie, czekają mnie poprawki we wrześniu.
Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem ponownie. Tak po prostu odpłynąłem, wciąż odczuwając przerażające zimno.

Dzwonek telefonu wygrywający utwór mojego ulubionego zespołu, tylko dlaczego jest on teraz tak denerwujący? Głośny i drażniący.
Uchyliłem powieki, dostrzegając, że mój pokój rozświetlany jest przez oślepiający blask popołudniowego słońca. Złapałem za aparat leżący na mojej poduszce. Widocznie zasnąłem, nim zdążyłem go odłożyć. Spojrzałem na wyświetlacz, z początku skupiając jedynie uwagę na zegarku. Piętnasta… coś czuję, że ten dzień będzie naprawdę piękny.
Dopiero później spojrzałem na migający napis informujący o tym, kto próbuje się dodzwonić, a był to Gracjan.
Skrzywiłem się. Zarówno przez narastający ból w gardle jak i przez wspomnienia z dnia wczorajszego. Wcale nie podobało mi się wyznanie Klaudii, ale oczywiście słowem mu o tym nie wspomniałem. Jakoś nie było kiedy…
- Tak? – ledwo wychrypiałem, a w słuchawce chwilę zapanowała cisza.
- Filip? Dobrze się czujesz? – zapytał w końcu Gracjan z powątpiewaniem. Przewróciłem oczami, czując jak narasta we mnie złość.
Ta. W sumie dobrze, że się zainteresował. Mógł przecież spotkać się ze swoją ukochaną Klaudią i gzić się z nią po kątach.
- Wszystko w… - odchrząknąłem, bo coś czułem, że nie wypowiem tego zdania – porządku.
- Właśnie słyszę. Próbuję się do ciebie dodzwonić już z piąty raz – westchnął do słuchawki.
- Spałem.
- Jesteś chory czy to tylko gardło? – zapytał z troską, a ja odetchnąłem, uśmiechając się mimowolnie i na chwilę zapominając o wydarzeniu z Klaudią.
- To pewnie tylko przeziębie… - głos mi się urwał pod koniec. Musiałem odkaszlnąć. W słuchawce przez chwilę zapanowała cisza, po czym odezwał się nieco niepewnie:
- Podobno to dosyć niebezpieczne w twoim wypadku.
No tak, w moim wypadku to bardzo niebezpieczne. Bo mój wypadek w ogóle nie jest ciekawy.
Przełknąłem cicho ślinę, czego po chwili pożałowałem. Rany, muszę szybko wziąć jakieś tabletki na to gardło, bo nie wytrzymam.
- Przeziębienie jak przeziębienie. – Chociaż czułem, że to może nie być zwykłe przeziębienie. Byłem cały spocony, ledwo co mówiłem, odczuwałem ból w klatce piersiowej i chyba zbierał mi się katar.
Cudownie.
- Za chwilę u ciebie będę – powiedział tylko i się rozłączył. Nawet nie zdążyłem zaprzeczyć.
Opadłem jedynie na wilgotną poduszkę, zakrywając się szczelnie kołdrą. Psy nie były na dworze… Trzeba by je wyprowadzić, chociaż na chwilę…
Odchrząknąłem, zamykając ciążące powieki. Czułem przeraźliwe gorąco na twarzy, ale mimo to dalej było mi zimno.
Tak dawno nie byłem chory… W końcu dopiero dwa miesiące temu się dowiedziałem…
Zacisnąłem dłoń na powłoce, otwierając nagle przerażony oczy. A co jeżeli skończył mi się okres bezobjawowy?
Przecież nigdzie nie jest powiedziane, ile on może trwać. Z tego, co dowiedziałem się od lekarzy i wyczytałem w Internecie, wiem, że u jednych ciągnie się latami, a u innych trwa jedynie miesiące.
Boże.
W mieszkaniu rozległ się dźwięk domofonu. Jęknąłem ciężko, leżąc jeszcze chwilę, po czym odrzuciłem kołdrę, podnosząc się do siadu z niemałym trudem. Gdy tylko stanąłem, zakręciło mi się w głowie.
Zwilżyłem spierzchnięte wargi, wychodząc na korytarz i mijając śpiącego Lambo. Oparłem się o ścianę, naciskając guzik i zwalniając zamek w drzwiach wejściowych na klatkę. Otworzyłem drzwi, zerkając na korytarz, na którym echem roznosiły się szybko stawiane kroki. Już po chwili ujrzałem Gracjana z rozwianymi, przydługimi włosami i lekkim zarostem.
Mimowolnie się uśmiechnąłem, a on stanął przede mną, badając swoim piwnym spojrzeniem.
- Wyglądasz okropnie – stwierdził. Prychnąłem, wpuszczając go do środka.
- Świetny komplement – wychrypiałem, wchodząc do swojego pokoju i opadając na łóżko. Już po chwili leżałem przykryty kołdrą po same uszy. Zimno, cholera!
Usiadł tuż koło mnie, nachylając się nade mną i kładąc dłoń na moim czole.
- Masz gdzieś termometr? – zapytał, spoglądając na mnie zaniepokojony. Westchnąłem ciężko.
- W kuchni. Szafka nad zlewem. Wyszedłbyś z psami? – zerknąłem na niego błagalnie, odprowadzając go spojrzeniem do drzwi.
- Jasne – usłyszałem już z przedpokoju.
Boże. Nawet nie chciałem myśleć o tym, co mówiła Klaudia, bo zwyczajnie nie miałem siły. Czułem się wypompowany i jedyne, czego chciałem, to sen.
Wszedł do pokoju, trzymając w dłoniach termometr elektryczny i po chwili mi go podał.
- Gdzie masz smycze? – zapytał, gdy wsuwałem sobie przedmiot pod pachę.
- Wiszą na wieszaku w korytarzu – odparłem, przewracając się na bok i otulając kołdrą.
- Chcesz coś jeszcze zanim pójdę?
- Herbaty…

Chyba znowu przysnąłem. Gdy się ocknąłem, tuż obok na stoliku stał kubek z napojem, a w mieszkanku było dziwnie cicho. Naprawdę przyzwyczaiłem się już do psów w domu.
Podniosłem się do siadu, a coś zapiszczało mi pod pachą. Dopiero teraz przypomniałem sobie o termometrze. Wysunąłem go spod czarnego, nieco porozciąganego T-shirtu, jaki miałem na sobie, i zerknąłem na malutki wyświetlacz. Trzydzieści osiem i pół… zawsze przecież mogło być gorzej, chociaż wiem, że w moim przypadku nawet taka temperatura jest niebezpieczna.
Westchnąłem ciężko, sięgając po kubek. Musiałem się czegoś napić, bo miałem wrażenie, że ciecz jakoś ukoi ten nieznośny ból gardła. Szybko pociągnąłem duży łyk letniej herbaty.
Odetchnąłem z ulgą, stwierdzając, że do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze Ibupromu, który mógłby coś zrobić z nieprzyjemnym pulsowaniem skroni.
Dopiłem napar do końca, odstawiając go z powrotem na stolik, po czym położyłem się na wznak, wbijając wzrok w sufit. Nie miałem siły nawet, żeby wstać i iść do kuchni po tabletki przeciwbólowe. Odkaszlnąłem, chcąc się pozbyć flegmy zalegającej w gardle, jednak na wiele mi się to nie zdało.
Przymknąłem oczy, słysząc skrzypnięcie drzwi i ruch w przedpokoju. Psie pazury uderzały o parkiet, wydając charakterystyczny odgłos. Już po chwili poczułem zimny nos trącający moją rękę. Spojrzałem na zadowolonego Lambo, po czym pogłaskałem go, szybko chowając kończynę pod kołdrę. Zimno.
- Jak się czujesz? – usłyszałem ciepły, troskliwy ton głosu Gracjana. Mężczyzna wszedł do mojego pokoju, sięgając po termometr, który położyłem na szafkę nocną, tuż obok kubka.
- Strasznie – zaburczałem zgodnie z prawdą. – Przyniesiesz mi tabletki przeciwbólowe? Nie będę cię już dłużej trzymał, tylko mi je przynieś, bo zaraz głowa mi…
- Ubieraj się – mruknął, odkładając termometr. – Musimy jechać do przychodni albo szpitala – powiedział całkowicie poważnie, wbijając we mnie zdenerwowane spojrzenie.
Uniosłem się nieco na łokciach, patrząc na niego przez chwilę, zdezorientowany. Troszczył się o mnie.
O mnie. A ja go podejrzewam o zdradę z kobietą. Boże… Przełknąłem ślinę, po czym od razu się skrzywiłem, gdyż wydawało mi się, że tylko jeszcze bardziej podrażniłem gardło.
- Nie trzeba – powiedziałem, wzdychając. – To tylko przeziębienie jakich wiele. Po co od razu do szpitala? – Machnąłem ręką.
- Filip, u ciebie to nie jest takie „przeziębienie jakich wiele”. Masz prawie trzydzieści dziewięć stopni gorączki, na co jeszcze czekać? Ubieraj się, proszę. Pojadę z tobą.
Serce zabiło mi szybciej i to z pewnością nie przez gorączkę. Martwił się? A ja głupi myślałem, że on z tą Klaudią…
Jestem okropny.
- Ale nie do szpitala. Najpierw do poradni wenerologicznej, do mojego lekarza – powiedziałem po chwili milczenia. – On powie, co dalej.
- Jesteś pewny? W końcu to przeziębienie, myślisz, że…
- Tak, jestem pewny – westchnąłem. – Najpierw powinienem się u niego pojawić. W końcu mam też HIV – przewróciłem oczami, krzywiąc się nieco. Uśmiechnął się lekko, dalej zdenerwowany, po czym odwrócił się do mojej szafy, otwierając ją.
- Co chcesz ubrać? – zapytał.
- Obojętne – mruknąłem, wychylając się do telefonu i wyszukując w książce telefonicznej numeru do poradni. W końcu musiałem się zarejestrować. Gracjan położył mi na łóżku ubrania.
- Zrobić ci śniadanie? – zapytał.
Naprawdę, nie wiem jak mogłem chociażby pomyśleć, że pomiędzy nim i Klaudią coś jest.

Wsiadłem do samochodu, trochę zdenerwowany, opatulając się szczelniej bluzą. Zawsze bałem się spotkań z lekarzem, bo bałem się usłyszeć, że mój stan się pogarsza.
A co jeśli teraz to usłyszę?
- Filip? – zapytał, odpalając samochód i sprowadzając mnie tym samym na ziemię. Spojrzałem na niego kątem oka, dopiero po chwili reflektując i zapinając pasy.
- Hm?
- W jakiej poradni się leczysz?
Westchnąłem, wbijając wzrok w szybę, będąc naprawdę zdenerwowanym. Zupełnie jak przed jakimś ważnym egzaminem, tylko że tu chodziło o moje zdrowie, a nawet – jakby nie patrzeć – życie. 
- Na Wałach Jagiellońskich – odparłem matowym, wypranym z emocji głosem, wciąż uporczywie wbijając wzrok w szybę i opierając rękę na podłokietniku w drzwiach, wodząc zamyślonym spojrzeniem po budynkach.
Nagle poczułem ciepłą dłoń na kolanie. Spojrzałem zdziwiony na Gracjana, który uśmiechał się lekko, jakby pocieszająco.
- Nie martw się.
- Nie martwię się – prychnąłem, ale chyba niezbyt mi uwierzył.

- Nie ma co się martwić. – Mulat średniego wieku uśmiechnął się do mnie swoimi niezwykle białymi zębami. – To tylko zwykłe przeziębienie, a to jest normalne przy twojej przypadłości – zamruczał, pisząc coś szybko koślawym, wybitnie lekarskim pismem.
- Ale na pewno? Nie wystąpiło to za szybko? – Pociągnąłem nosem, a mężczyzna pokręcił głową.
- To zależy od organizmu. Nic ci nie będzie, o ile będziesz się leczył. Nie można pozwolić, aby z przeziębienia zrobiło się coś gorszego. Jedź do lekarza rodzinnego, musi cię zbadać. Ja wypiszę ci jedynie skierowanie na badanie hemoglobiny, ale zrób je dopiero po zakończeniu kuracji. – Zmierzył mnie swoimi brązowymi tęczówkami. – A później przyjdź do mnie z wynikami. Mam nadzieję, że dużych zmian nie ma, nie chciałbym zmieniać toku leczenia – podał mi wypisaną karteczkę ze skierowaniem. Sięgnąłem po nią, a on następnie zaczął wypełniać moją kartę pacjenta.
- A jeżeli będą zmiany? – zapytałem z obawą.
- Wydaje mi się, że to trochę za szybko na jakieś poważne zmiany. – Uśmiechnął się kątem ust. – A jeżeli jednak się mylę, to zapiszemy ci silniejsze leki. Nie martw się, dostaniesz dofinansowanie z NFZ – powiedział, jakby to było moim największym problemem.
Wyszedłem z gabinetu, czując się zupełnie tak, jak za pierwszym razem, gdy stamtąd wychodziłem ze świadomością, że moje życie diametralnie się zmieni. Teraz jednak bałem się o te wyniki badań…
- I co? – Gracjan podniósł się z ławki, gdy tylko mnie zobaczył. Uśmiechnąłem się blado, wzruszając ramionami.
- Muszę jechać do rodzinnego, żeby przypisał odpowiednie leki na przeziębienie – odkaszlnąłem, wsuwając po chwili dłoń do kieszeni w poszukiwaniu paczki chusteczek. Czułem, że zaraz cały się usmarkam, co z pewnością nie byłoby najmilszym widokiem dla fotografa.
Gracjan odetchnął ciężko.
- A co mówił o…?
- Że przy mojej przypadłości to normalne. – Wzruszyłem ramionami. – Mam skierowanie na badania krwi, ale mam je zrobić dopiero jak wyleczę to przeziębienie. – Okryłem nos chusteczką, odwracając się do niego bokiem i smarkając.
- To do jakiej przychodni należysz? – zapytał, a ja spojrzałem na niego zdziwiony spod chusteczki. No, takie spojrzenie na pewno nie należało do najseksowniejszych. Chociaż podobno są różne fetysze…
- Chcesz ze mną jechać? A praca? – zapytałem, gdy już otarłem nos.
- Już zadzwoniłem, że dzisiaj się nie pojawię.
Wmurowało mnie, serio, a przyjemne ciepło rozlało mi się po ciele i z pewnością nie była to gorączka. Uśmiechnąłem się lekko, z zapewne zaczerwienionym nosem, co psuło cały efekt mojego ślicznego uśmiechu. No, ale Rudolf też może być pociągający, nie?

Już drugi dzień faszeruję się lekami.
No dobra, może nie do końca faszeruję, bo lekarka z rodzinnego przypisała mi jedynie syrop, tabletki na gardło i jeszcze jakieś inne tabletki na zbicie gorączki, których już nie muszę brać, gdyż gorączka spadła.
Czuję się o niebo lepiej niż wcześniej, choć dalej nie mogę oddychać pełną piersią. A Gracjan zagląda do mnie ZAWSZE po pracy, przez co aż mi głupio, że wcześniej go wyklinałem za sprawę z Klaudią.
Dziewczyna sobie wymyśliła, a ja uwierzyłem… Przynajmniej mam taką nadzieję, że wymyśliła, bo patrząc na to, co robi dla mnie Gracjan, aż ciężko uwierzyć, że mógłby mnie zdradzać.
Naprawdę, nie mógłbym lepiej trafić. Brzmię jak zakochana nastolatka, ale taka jest prawda.
Obiekt moich rozmyślań wszedł do mojego pokoju z talerzem naleśników w jednej ręce i szklanką z jakimś napojem w drugiej. Uśmiechnął się do mnie, podając mi kolację.
- Rany. – Spojrzałem na cudnie wyglądające danie. Zdążyłem się już przekonać, że nikt nie robi lepszych naleśników od Gracjana. – Uwielbiam twoją kuchnię, ale coś czuję, że po tym dużo przytyję. – Zaśmiałem się, a w moim głosie dalej pobrzmiewała chrypa, której wciąż nie mogłem się pozbyć.
- Możemy później iść razem na siłownię – zaproponował z uśmiechem. Wpakowałem sobie pierwszy, dosyć duży kawałek zawiniętego naleśnika z serem do ust.
- Pycha – zamruczałem z pełnymi ustami, na co jego uśmiech tylko się powiększył.
W pewnym momencie rozległo się pukanie do drzwi, a przełknąłem to co miałem w buzi.
- Zapraszałeś kogoś? – zapytał mężczyzna, wychodząc na korytarz.
- Nie, pewnie Krystian. – Machnąłem obojętnie ręką. – Znowu ma problemy z Adasiem i nie ma się komu wyżalić.
- Mam otworzyć? – dopytał jeszcze z powątpiewaniem.
- Jasne. – Wzruszyłem ramionami, zapychając sobie usta kolejną porcją naleśnika. Dla takiego jedzenia mógłbym oddać życie!
Słyszałem jakieś odgłosy dobiegające z korytarza, Gracjan rozmawiał z jakimś mężczyzną. Wychyliłem się nieco, odstawiając talerz na szafce nocnej. Niestety nie zobaczyłem, kim jest gość, gdyż fotograf zasłaniał mi go.
- Filip? – Odwrócił się. – Chyba twój kolega. – Odsunął się, ukazując uśmiechniętego od ucha do ucha… Kacpra.
Do cholery, co on tu robił?! Co robił w moim domu ZNAJOMY z roku, z którym zbytnio nie utrzymywałem kontaktu po wykładach?
Wstałem z łóżka, wygładzając swój wymięty T-shirt i podciągając nieco spodnie dresowe. Wyszedłem na korytarz, wbijając w chłopaka obojętne spojrzenie. Ten uśmiechnął się szerzej widząc mnie w naprawdę wyjściowym stroju.
Zresztą cały byłem wyjściowy. Czerwony, podrażniony od smarkana nos, lekki zarost, potargane, miejscami przetłuszczone włosy… Tylko się zachwycać.
- Boże, Fifi – zaśmiał się. – Widzę, że naprawdę jesteś chory, a już myślałem, że symulujesz. – Wyszczerzył się.
- No, najwidoczniej nie. A co ty tu robisz? – zapytałem niemiło. Gracjan stał tuż obok, nie odzywając się, a jedynie przysłuchując naszej wymianie zdań.
- Wracam od dziewczyny…
- Która w tym miesiącu? – przerwałem mu, nie mogąc się powstrzymać. Ale on jedynie uśmiechnął się – o ile to w ogóle możliwe – jeszcze szerzej, po czym machnął lekceważąco ręką.
- Oj tam, nie liczę – zażartował. – Przyniosłem notatki. Widzisz jaki dobry ze mnie kumpel? – zamruczał, ściągając z ramienia plecach i przeszukując go szybko, po czym podał mi plik zapisanych kartek.
Westchnąłem, uśmiechając się lekko.
- Dzięki.
- No… - Wydął wargi, wbijając wzrok w Gracjana. – Kto to właściwie jest? – zapytał. Zwilżyłem powoli usta, zastanawiając się chwilę, co odpowiedzieć.
Kątem oka spojrzałem na fotografa, który milczał uparcie, zupełnie jakby sam chciał się dowiedzieć, jak go przedstawię. Świetnie… po prostu świetnie.
- To Gracjan, mój… przyjaciel – wydusiłem wreszcie, czując, że nie mógłbym zrobić kroku dalej.
Kacper uśmiechnął się szeroko.
- Serio? A myślałem, że ty taki odludek raczej jesteś. – Parsknął śmiechem, zupełnie jakby powiedział przed chwilą coś zabawnego. – Kacper. – Wyciągnął dłoń do mężczyzny, którą ten uścisnął. - Ej, to może weźmiesz go ze sobą na imprezę u Michała? Co, Gracjan? Przyszedłbyś z Fifim?
Skrzywiłem się nieco. Chciałem się jakoś wyplątać z tej imprezy, a teraz będę musiał przedstawiać Gracjana moim znajomym.
Zajebiście, co nie?
A na dodatek, fotografowi chyba nie spodobało się to jak go przedstawiłem, bo do końca dnia chodził jakiś przygaszony, a może nawet i obrażony. Bosko. Po prostu bosko, ale jakoś nie mam zamiaru ogłaszać wszystkim, że jestem gejem. Może wypiszę sobie jeszcze na czole: „Mam HIV”?
***
Mówiłam, że nie zapomniałam o ZRz ;)
A teraz mam dla Was jedno, dosyć ważne ogłoszenie. Jak już mówiłam, Słońce jest zawieszone, ale teraz niestety muszę powiedzieć, że do SzC nie pojawi się tutaj już żaden rozdział. Powód jest taki, że prawdopodobnie SzC będzie można przeczytać w wersji książkowej, co oczywiście nie nastąpi tak szybko. Przede mną poprawki tekstu, prowadzenie dalszych rozmów z wydawnictwem itp.
Dodatkowo SzC może zniknąć całkowicie ze strony. Przepraszam, ale gdybym wiedziała, że to opowiadanie ma szansę na wydanie, nigdy bym go nie opublikowała na tym blogu.

28 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo przyjemny do czytania (nie ze względu na chorobę) mianowicie ze względu na opiekuńczość Gracjana ;D
    Jeszcze co bardzo mnie zaciekawiło to sam Daniel. W sumie jestem b.ciekawa jego osoby.

    Dobrze się dowiedzieć że SzC może zostać wydane w formie książki ;D Jeśli tylko się pojawi to chcę ją mieć hihi ;D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj taaak, to tygryski lubią najbardziej. Idealnie się czytało kaszląc i szukając po omacku paczki chusteczek.
    Daniel - zdecydowanie podoba mi się ta postać, nawet, jeżeli jest tylko drugo- czy trzecioplanową (chociaż w głębi ducha życzę sobie, żebyś rozwijała ją wszerz i wzdłuż).
    No to trzymamy kciuki za pomyślne rozmowy z wydawnictwem x).

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. :D
    Lubię Gracjana, ale ciekawi mnie również Daniel. Hmm, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, gratulacje ! :) Cieszę się twoim szczęściem.
    Choć z drugiej strony jestem trochę zawiedziona, że nie będzie nowego rozdziału SzC w najbliższej przyszłości. :P
    Adggamma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w najbliższej nie, ale zawsze będzie można kupić ;D

      Usuń
  5. w końcuuu!!! i ja wiedziałam, że Gracjan go nie zdradza! :D a teraz ide myć garki bo mama mnie zabije. :D Weny!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi się wydaje, że Gracjan jednak ma coś do ukrycia. Pamiętam taką jedną scenę z trailera, który Dream kiedyś umieściła. Taką z małym człowieczkiem :p Baaardzo mnie zastanawia czyje to dziecko było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, że Agata, siostra Filipa, ma córeczkę. Ale właściwie u mnie to wszystko jest możliwe ;D

      Usuń
    2. Jakby to dziecko było córeczką jakieś postaci, która się raz czy dwa przewinęła w którymś rozdziale to byłby z Twojej strony niezły trolling, wiesz? xD

      Usuń
    3. Agata jest dosyć ważną postacią drugoplanową przecież ;D. No, ale kto tam wie :d

      Usuń
  7. Sory, że nie na temat!
    Gratulacje Dream :D. Szczerzę się właśnie do monitora, bo moje ulubione opowiadanie być może pojawi się w księgarniach XD. Nie no, czekam z niecierpliwością i raz jeszcze gratuluję i życzę sukcesu, oczywiście.

    Sorata.

    OdpowiedzUsuń
  8. fajny rozdzaiał ;D dobrze że to tylko przeziębiebie ;D I jakby ZRz też by była w formie ksi. od razu bym ją kupiła ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ZRz takie, jakie jest teraz w formie książki nie ma co liczyć, niestety ;)

      Usuń
  9. Gratuluję z SzC, daj znać jaka jest możliwość zakupu
    co do Fifiego... przydałoby mu się trochę optymizmu, ja myślę jednak że Gracjan może i ma coś do ukrycia, ale Filip mu się podoba
    Pozdrowienia i życzę weny
    pseudopisarka

    OdpowiedzUsuń
  10. Łoo... gratulacje z tym wydawnictwem. A książkę kupuję od razu ;D
    Rozdział spoko. Ale mam nadzieję, że Damian wyśle swoje zdjęcie i będzie zajebiście przystojny.
    Aa i jeszcze coś mi wpadło do głowy w trakcie czytania. Czy Gracjan przez cały czas będzie taki idealny, że go nie zdradzi. Takie związki są nierealne xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Chcesz, aby Twoimi opowiadaniami cieszyło się większe grono czytelników? A może chcesz udoskonalić swój warsztat pisarski? Serdecznie zapraszamy na nowo powstałe forum literackie o tematyce yaoi. Pomóż nam się rozwinąć, poznaj ciekawych ludzi i wymień się swoimi poglądami na temat pisania boyslove.
    http://www.podtecza.fora.pl/
    Na koniec bardzo przepraszam za spam, jesteśmy nowi i zbyt mało osób o nas wie ;)

    Ciasteczko

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratuluję, naprawdę gratuluję. Aż za bardzo mnie wmurowało, żeby jeszcze cokolwiek innego napisać. Jeszcze raz gratuluję i życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  13. O! Gratuluję! Ale w takim razie ja się za czytanie biorę póki mogę.
    A co do dzisiejszego rozdziału...nigdy nie wątpiłam w Gracjana. Boże, jak ja kocham jego opiekuńczość ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że komentarz się tyle razy wkleił. Mój telefon mnie po prostu nienawidzi.

      Usuń
    2. Nic się nie stało, już usunęłam kopie komentarzy. Dziękuję :)

      Usuń
  14. AAA!!:D Cieszę sie niezmiernie, że wydajesz! Czyli moje namowy poskutkowały hihi ^______^ Ale wiesz, jakbys kiedyś miała czas to popraw Zrz bo i tą pozycję chętnie zobaczyłabym na swojej półeczce :> Brawo!Brawo! x3
    Co do rozdziału to bardzo mi sie podobał, chociaż Filipa to bym w łeb strzeliła, za te głupie domysły. Chociaż jakiś cień niepokoju kładzie mi się na Gracjana i tą laskę. Czuję, ze coś było, ale czy coś konkretnego tego nie wiadomo. Filip powinien pogadać z Gracjanem i był by spokój x< Ja bym nie mogła żyć z taką niepewnością z kimś gdzie właśnie pada oskarżenie o zdradę. Sama scena choroby, wizyty u lekarza także mi się podobała, bo widać, że sięgnęłaś do źródeł i wszystkie informacje podawane nam są porządne i zgodne z prawdą :)
    Co do Daniela, to jak pozostali wyobraziłam sobie go jako takiego przystojniaka haha, ale nawet jeśli nim nie jest to i tak go lubię. Dużo w nim ciepła, ale i jest taki zdecydowany, zwłaszcza w pomocy innym, mimo że sam nie jest rozpieszczany przez życie. Ma głowę na karku. Aż mi go żal :< Jestem ciekawa czy będzie jakieś spotkanie ich. Ech ja sobie nie wyobrażam końca Zrz :C strasznie ich lubię, dlatego będę Cię męczyć o poprawki na tekście i wydaniu xC
    Och podoba mi się zmiana szaty na blogu ^__^ I wybacz, że dawno do Ciebie nie wpadałam ;*

    buziaki
    Kohaku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję, kochana! :* No, gdyby nie Ty to nawet bym nie pomyślała o SzC jako o książce ;) Wydaje mi się, że gdyby ZRz miało zostać wydane to chyba musiałabym napisać je od początku xD Najpierw skupię się na wydaniu SzC, a później się pomyśli ^^
      Daniel, nawet jako postać drugoplanowa jest moim ulubieńcem. Może dlatego, że zawsze lubiłam tworzyć takich bohaterów, których historia nie jest znana ;)
      Cieszę się, że szablon jest okej ^^ Chciałam stworzyć w końcu coś innego, dlatego całkowicie zrezygnowałam z nagłówka na rzecz tła.
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  15. Zgadzam się z Tobą! Moje poprzednie opowiadania miały właśnie taką formę, iż bohaterom przypisywałam epitety typu: niski blondyn, jasnooki brunet, itd. Nie powiem - było mi tak poręczniej, być może zapomnę się w przyszłości, albo zdarzy mi się celowo napisać per "blondyn", ale przynajmniej wszyscy zdążą się na tyle przyzwyczaić do łącznia imienia z nazwiskiem, iż na określenie "jasnooki" od razu będą wiedzieli, że chodzi o Adama - po to też są obrazki. xD
    Co do przecinka przed "albo" - ooo, dzięki! Przyda się! Kurcze... w szkole zawsze nakładano nacisk na ortografię, a interpunkcja lekko pląsała. Na studiach jest tendencja, - to już było, więc wiesz - dlatego często robię błędy. Teraz zapamiętam sobie tę zasadę! Bardzo dziękuję. ;3
    Darek... istota chmurna, separująca się od społeczeństwa, wrogo nastawiona do Radka (czemu... póki co, to dobre pytanie. xD Nie lubi go i już), ale z czasem martwiąca się o niego i nieco... szykanująca obijanie się. Kiedy w końcu dowie się, dlaczego jest tak, a nie inaczej, złagodnieje. Bardzo. Bardzo, bardzo. xD Stawienie błędnych osądów to dla niego wielka ujma na honorze.
    O tak, uwielbiam tłumaczenie napisów! To jest... ja odpływam przy tym. XD Fakt, że wtedy poznaję anime... tak raczej fragmentarycznie, ale przyjemność z tłumaczenia nadrabia mi to po wielokroć.
    Bardzo chciałam napisać o Polsce. O swoim rejonie. Realność pozwala mi rozwinąć skrzydła, a także poznać zakamarki miasta. Nawet nie to - po prostu spojrzeć dłużej na to, co mijam i zrobić z tego po prostu "coś". Wiadomo, że jest u nas więcej takich miast jak Częstochowa, ale z doświadczenia wiem, że gdy ktoś czyta o podobnych problemach, czuje się nieco lepiej, że nie tylko u niego jest tak kiepsko. XD Pocieszające. XDD
    Przepraszam, że piszę pod rozdziałem, ale nie zaczęłam jeszcze czytać Twoich opowiadań (a zamierzam, ba!), więc nie miałam gdzie umieścić komentarza. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to - nie jesteś w niczym dobra? Nadajesz się na recenzentkę, piszesz długie (książkowe) rozdziały, masz... mmm ;3 Masz niesamowity szablon na blogu, a to świadczy o wyborowym guście - to trzy rzeczy, a ledwo Cię znam. Co by było, gdybym mieszkała gdzieś obok? Ha, po prostu jesteś skromna! ;3
      Zanim "cywilizacja" do nas dotrze, jeszcze nie raz będziemy miały ochotę zamówić jakąś ładną bombkę od Koreańczyków. xD A propos - na dzisiejszych zajęciach moja grupa opisywała wrażenia z tego roku na uczelni - czy nam się podoba... czy Akademia, jako instytucja jest dobrze zorganizowana. Wyszło jak z moim opisem Częstochowy, ale profesorka pocieszyła nas zdaniem: "Nie martwcie się, nie tylko u nas jest taki bajzel" xD
      Postaram się umieszczać wiele opisów. Zapewniam, że jedno zdarzenie będzie bardzo szczegółowo ukazane. xD Oczyma Mikołaja ;3

      Usuń
  16. Rozdział boski :D Bardzo ciekawi mnie ten Daniel. Hmmm ciekawe czy naprawdę Gracjana coś łączy z tą dziewczyną no okaże się ;p
    Sorrki że tak zadko ostnio tu zaglądam, ale jakoś tak niestety ^^;
    Gratuluje z książką byłoby super mieć ja na własność gdy zostanie wydana mam nadzieję że podasz gdzie można ją zakupić :D
    A tak z ciekawości jak to się zaczelo że udało ci się znaleść wydawnictwo które by wydało Szc w formie książki? Po prostu jestem ciekawa bo wiem że to wcale nie jest takie proste wydac własną książke i zaciekawić wydawnictwo do jej publikacji, bynajmniej tak słyszałam ;p
    Pozdrawiam ;*
    jusoks

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, jusoks :) Zostałam namówiona do odezwania się do wydawnictwa TCD i tak jakoś dalej poszło.

      Usuń
  17. Witam,
    Znalazłam Twojego bloga niedawno i jak na razie przeczytałam jedynie ,,Beatiful lie” i „Książe” (ze względu na dość ograniczony czas, zaczęłam czytać od tych najkrótszych ;)) I co tu dużo mówić spodobały mi się, bardzo ciekawie piszesz, każdy rozdział czyta się z zapartym tchem ;) więc dołączam się do grona twoich oddanych czytelników. A pozostale opowiadania postaram się wkrótce nadrobić :]
    Weny życzę!!!
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.