poniedziałek, 12 marca 2012

Rozdział 8. (Wilczy skowyt)

Rozdział 8. Nowy rozdział w życiu

Leżał nieruchomo na boku, wbijając wzrok w spowitą mrokiem ścianę. Nie mógł zasnąć, a przecież jeszcze chwilę temu słaniał się na nogach. Westchnął ciężko, zamykając oczy i stwierdzając, że musi oddać się w objęcia Morfeusza, bo ramię powoli zaczynało o sobie dawać znać. Środki przeciwbólowe już dawno przestały działać, ale później w grę weszła jeszcze adrenalina.
Na dodatek musi jeszcze dzisiaj iść do pracy. Musi, w końcu stary Mazhar nie wie o jego stanie zdrowia, a przecież nie chce zostać zwolniony.
Mijały minuty spędzone na wsłuchiwaniu się w odgłosy dochodzące z dołu. Xinus kazał mu iść spać i zobowiązał się posprzątać po swoim przyjacielu. Tak, przyjacielu. Demio był pewny, że czarny wilk był dla Xinusa niezwykle ważny, bo przecież gdyby było inaczej, nie prosiłby go o zajęcie się poszkodowanym. Nie byłby tak zdenerwowany, kiedy niósł do domu bezwładne ciało zwierzęcia. Nie trzęsłyby mu się dłonie, kiedy podawał mu bandaże albo środki dezynfekujące.
Czarny wilk z pewnością był dla niego ważny. Z pewnością również posiadał swoją „drugą stronę”, tak jak Xinus. Demio zaczął się nawet zastanawiać, czy nie należeli do tej samej watahy albo czy nie łączyła ich więź zbliżona do więzi dwóch kochanków?
Ta ostatnia myśl niezbyt mu się spodobała. Nie tylko dlatego, że widział czarnego wilka tylko w postaci wilka i nie potrafił go sobie wyobrazić jako człowieka, ale też dlatego, bo… Bo właściwie dlaczego?
Xinus był nim zainteresowany, to Demio mógł z łatwością zauważyć. Dbał o niego i nawet się martwił, ale przecież to nic nie oznacza. Może i był przystojny, może i miał ciekawy, nieco dziki charakter i czasem ciężko mu było go zrozumieć, właśnie przez tą nieludzkość, ale… Dlaczego miałby być o niego zazdrosny?
Był też zły. Tak, ta emocja w tej chwili wysuwała się na pierwszy plan. Czuł się wykorzystywany, a przez to był zły. Nie lubił być kimś w rodzaju zmywaj, sprzątaj, pozamiataj. A teraz czuł się odsuwany od czegoś, co dotyczyło i jego.
Z zamyślenia wyrwały go odgłosy kroków na schodach. Przełknął ślinę, zakrywając się kołdrą po same uczy, udając, że śpi.
Postać zatrzymała się w drzwiach, stojąc przez dłuższą chwilę w progu.
- Wiem, że nie śpisz – westchnął Xinus, który podszedł do łóżka i przesunął Demio bliżej ściany, robiąc sobie miejsce. Chłopak aż otworzył szerzej oczy, oglądając się przez ramię. Przez tę chwilę czuł się tak, jakby był dla mężczyzny piórkiem, które ot tak można sobie przesuwać z kąta w kąt.
- Chyba nie myślisz, że będziesz ze mną spać? – zapytał, a jedyną odpowiedź, jaką otrzymał, to Xinus kładący się obok i przykrywający się wypłowiałą kołdrą. – Ej, ej! – oburzył się, marszcząc groźnie brwi. Nie podobało mu się to, że mężczyzna go tak ignorował. Zupełnie, jakby jego zdanie w ogóle się nie liczyło.
- A gdzie mam spać? Twój ojciec ma mnie zobaczyć na kanapie? – prychnął.
- Zmień się w wilka? – podsunął ironicznym tonem.
- Nie mam sił na przemiany – odparł obejmując chłopaka w pasie swoim silnym ramieniem. – Dobranoc, Wiewióreczko.
Demio skrzywił się, słysząc przezwisko, które dotąd zarezerwowane było jedynie dla Sentisa.
- Mam dość – warknął nagle, wyswobadzając się z uścisku i spoglądając na mężczyznę z góry. – Za co ty mnie masz, co?
Xinus spojrzał na niego tym swoim nic nierozumiejącym spojrzeniem wielkich, niebieskich oczu, które widoczne były nawet teraz, w ciemności. To było zarazem piękne i przerażające.
- No tak. – Machnął ręką, kładąc się z powrotem na boku, przodem do ściany. – W końcu jestem tylko pierwszym lepszym człowiekiem, nie zrozumiem was. Przewyższacie mnie fizycznie i psychicznie – prychnął, zakrywając się kołdrą po uszy. W tym momencie najchętniej wyrzuciłby Xinusa z łóżka i kazał mu spać na podłodze albo jeszcze lepiej – na werandzie., Byleby tylko nie był tak blisko niego, byleby nie pachniał tak męsko i byleby nie przylegał tym swoim ładnie wyrzeźbionym torsem do jego pleców.
- O czym ty mówisz? – Mężczyzna podniósł się na ramieniu, spoglądając na jego profil z góry. – Mam nadzieję, że bredzisz przez zmęczenie. Nie jesteś pierwszym lepszym człowiekiem – szepnął, nachylając się nad nim. – Demio, jesteś wyjątkowy. Zabrałeś ranne, teoretycznie groźne zwierzę do domu, bo nie miałeś sumienia go zostawiać w lesie na pewną śmierć. Teraz też zaopiekowałeś się stworzeniem, które wcześniej cię zaatakowało. Myślisz, że ktoś inny byłby w stanie zrobić coś takiego?
Demio spojrzał na niego kątem oka, po czym prychnął:
- To głupota, a nie szlachetność serca.
Xinus zaśmiał się nagle, rozbawiony, opadając na poduszkę, na co Demio aż obejrzał się przez ramię, zdziwiony.
- W takim razie ten rodzaj głupoty jest niespotykany wśród ludzi – odparł, gdy już się uspokoił, uśmiechając się szeroko. Demio znów usiadł, opierając się plecami o ścianę i wbijając w mężczyznę uważne spojrzenie.
- Kim jest dla ciebie ten czarny wilk? – padło pytanie. Xinus odwzajemnił spojrzenie chłopaka, milcząc długą chwilę. Gdy Demio już miał powtórzyć pytanie, bo nie zapowiadało się, że usłyszy odpowiedź, ten odparł:
- Był samcem beta w naszej watasze.
Jedna z rdzawych brwi chłopaka uniosła się, wyrażając niezrozumienie.
- Był? – dopytał. Xinus potaknął, unosząc się na ramionach i wbijając w niego te swoje przerażająco piękne oczy.
- Nie ma już naszej watahy. Wszystko się skończyło. – Czy mu się tylko wydawało, czy głos mężczyzny zadrżał niekontrolowanie?
- A ty byłeś…?
- Alfa – przerwał mu, wypowiadając to z dumą. – Co prawda nie nacieszyłem się tą pozycją długo. – Westchnął, opadając na poduszkę. – Nie pytaj! – powiedział nagle, gdy Demio już otwierał usta, aby zadać kolejne pytanie o watahę. – Pomiń to pytanie i zadaj inne.
Demio przełknął ślinę, czując się wyjątkowo dziwnie. Zupełnie, jakby Xinus znał jego myśli.
- Umiesz czytać w myślach? – zapytał, jednak przez dłuższą chwilę nie dostał żadnej odpowiedzi. Xinus nagle jednak parsknął tym swoim niepohamowanym śmiechem, dobrze już Demio znanym.
Gdy się uspokoił, przekręcił się na bok, podpierając głowę na dłoni i mierząc chłopaka wzrokiem, tyle że to spojrzenie było inne od poprzednich. Zdawało się go rozbierać, pieścić jego ciało i mieć charakter niezwykle erotyczny. Chłopak przełknął ślinę.
- Oczywiście – powiedział poważnie. – Teraz myślisz o moim ciele, chciałbyś się zabawić. Przechodzą cię niekontrolowane dreszcze na myśl o moim sporych rozmiarów przyrodzeniu. – Zakończył, chichocząc pod nosem, na co Demio miał ochotę mu dosyć solidnie przyłożyć. – No już, nie patrz tak na mnie. – Uniósł dłoń w obrończym geście. – Nie, nie czytam w myślach. Wydaje mi się, że żadne stworzenie nie jest do tego zdolne, Wiewióreczko.
- Mogłem się dwa razy zastanowić, kiedy taszczyłem to twoje ledwo żywe cielsko – warknął, kładąc się szybko, czego zaraz pożałował, gdyż lewe ramie odezwało się nagle przeszywającym bólem. Syknął, łapiąc się za zabandażowane miejsce.
- Staraj się nie robić gwałtownych ruchów – upomniał go mężczyzna, przytulając się do pleców chłopaka.
Ten sapnął ciężko, choć musiał przyznać przed samym sobą, że nawet mu się to podobało. Dawno przez nikogo nie był tak adorowany, oczywiście nie wliczając Sentisa.

Westchnął ciężko, pochylając się nad kartką papieru. Po raz pierwszy był naprawdę wdzięczny Mazharowi, który widząc w jakim stanie jest chłopak, dał mu lekką i w miarę przyjemną pracę. Bo co ciężkiego było w podliczaniu utargu z ubiegłego miesiąca? Skrzywił się, gdy wykonał zbyt szybki ruch, kiedy chciał zamoczyć końcówkę pióra w kałamarzu, a jeszcze niezagojona rana odezwała się przyćmionym bólem. Odetchnął ciężko, spoglądając na swoje lewe ramię ukryte pod materiałem płóciennej, białej bluzki i brązowej kamizelki.
Jeszcze niedawno, zaledwie dwie godziny temu, Xinus zmieniał mu opatrunek. Oczywiście Demio nie prosił się go o to, mężczyzna sam nalegał, by później zrobić to z niezwykłą troską.
Chłopak odchylił się nieco na drewnianym krześle, bujając się przez chwilę na dwóch  obdrapanych z farby nogach siedzenia.
Xinus dbał o niego, martwił się i w momentach, kiedy pytał, czy nic go nie boli, zupełnie nie wyglądał jak dzikie zwierzę, którym przecież był.
Mężczyzna był pełen sprzeczności, raz zachowywał się jakby nic nie brał na poważnie, jakby wszystko go śmieszyło, aby zaraz potem pokazać tę drugą, przejętą jego losem, czy też losem czarnego wilka, stronę. I właśnie ta zmienność tak przyciągała Demia do Xinusa. Przestał już przed sobą ukrywać, że po wczorajszych wydarzeniach chciałby wyrzucić go ze swojego domu, a zarazem z życia.
Dręczyło go to cały dzień, bo nie potrafił już nawet siebie okłamać, a tak chyba byłoby łatwiej. Bo przecież Xinus nie traktował go poważnie, ukrywając przed nim wszystko. Nie pytaj, bo nie będziesz bezpieczny. Beznadziejna wymówka, bo co niby mogłoby mu się stać przez wiedzę? Czy wiedza zabija?
Prychnął, spoglądając na poszarzały papier, na którym rozprzestrzeniała się wielka plama atramentu. Westchnął, odrywając pióro od kartki, po czym spojrzał na nią krytycznie. Wszystkie jego zapiski ginęły pod dosyć sporym, atramentowym kleksem. Musiał zacząć od nowa, a to wszystko wina tego Xinusa! Sapnął ciężko, wyrywając kartkę i zgniatając ją, po czym położył koło kałamarza i zaczął swoją pracę od nowa.
Podliczenie wszystkiego zajęło mu pół godziny, a sprawdzenie, czy na pewno nie popełnił nigdzie błędu, dziesięć minut. Dochód z całego miesiąca nie był najgorszy, chociaż też nie można było go nazwać świetnym wynikiem.
Wstał, wychodząc z zaplecza do sklepu, przy tym trzymając otwarty dziennik w dłoni i jeszcze raz sprawdzając zapiski.
- Panie Mazhar… - przerwał mu irytujący odgłos dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami i obwieszczającego kolejnego klienta. Uniósł wzrok, spoglądając na szczupłego blondyna i nie mogąc przy tym powstrzymać uśmiechu. – Skończyłem. – Coś spadło mu z serca na widok kochanka. Widząc go, poczuł, jakby cała ta sprawa z wilko-ludźmi nigdy go nie dotknęła. Jakby wcale nie znajdował się w centrum jakichś dziwnych tajemnic.
Mazhar spojrzał na nowoprzybyłego łagodnie, uśmiechając się przy tym i prezentując swoje złote wstawki w uzębieniu.
- Ach, panicz Kelan! – ożywił się nagle, widząc w Sentisie potencjalnego klienta. - Co u pańskiego ojca? Zdrowie dopisuje? A może potrzeba mu jakiś lekarstw do pracy?
- Nie – odparł chłopak, a Demio zauważył, że ten wydaje się być przez coś przytłoczony. Nie promieniował tą swoją energią na prawo i lewo. – Tym razem nie wysłał mnie na zakupy. Przyszedłem do Demio. – Sentis spojrzał na swojego kochanka, uśmiechając się krzywo.
Mazhar skrzywił się, a jego nagłe ożywienie odeszło w zapomnienie, nawet jeżeli dalej próbował wykrzywiać usta w uśmiechu.
- Demio, skoro skończyłeś, to możesz już iść. – Wzruszył ramionami, odbierając od swojego pracownika dziennik i niemal od razu spoglądając na podliczony dochód. – Psia krew, jest gorzej niż w zeszłym miesiącu – wymsknęło mu się.
Chłopak już jednak go nie słuchał, powiedział tylko do Sentisa, żeby ten zaczekał, po czym wrócił się na zaplecze po swoją skórzaną torbę i płaszcz. Nie miał zbyt dobrych przeczuć, choć nie miał również pojęcia, co takiego chce mu Sentis przekazać i dlaczego go to tak przytłacza.
Gdy już się ubrał, wrócił do sklepu, żegnając się krótko z pracodawcą i wychodząc z kochankiem na dosyć zatłoczoną, jak na tę porę dnia, ulicę.
Z niechęcią spojrzał na szare kamienice, piętrzące się ku niebu. Brudne i zaniedbane, ale nikogo to nie obchodziło, nawet jeżeli tak właśnie wyglądało centrum Scythe.
Wzrok chłopaka powędrował na wyłożoną kocimi łbami drogę i wymijające się bryczki, które były ciągnięte przez zmęczone, zazwyczaj czarne albo brązowe konie. Westchnął. Ale czy kogokolwiek to obchodziło? Czy kogokolwiek obchodziły wymęczone, wykorzystane do ostatnich sił zwierzęta? Nie. Bo ludzie byli egoistami toczącymi swój żałosny żywot, a Demio jeszcze niedawno czuł, że upodabnia się do nich. Zamyka się w swoim świecie.
Ale pojawił się Xinus, wtedy jeszcze pod postacią bezbronnego, zdychającego wilka.
- To co się stało? – Spojrzał na Sentisa idącego tuż obok. Marszczył swoje płowe brwi w wyraźnym zmartwieniu, które aż malowało się na jego twarzy.
- Powiem jak dojdziemy do parku. Na nasze miejsce – odparł, nawet nie spoglądając na kochanka. Demio zmuszony był przytaknąć, a coś coraz bardziej nieprzyjemnie ściskało jego gardło.
Doszli. W końcu. Demio wydawało się, że ta droga do parku ciągnie się w nieskończoność, ale gdy szli parkowymi uliczkami, mijając malutkie stawy, dzieci karmiące kaczki i starszych ludzi oblegających ławki, poczuł się jeszcze bardziej niepewnie. Coś mu podpowiadało, żeby zawrócić. Że jak tam dojdą, to stanie się coś… Coś, nie wiedział co, ale wiedział, że nie będzie mu się to podobać.
Doszli do ławki ukrytej pomiędzy drzewami i krzakami, miejsca całkowicie odciętego od widoku innych spacerowiczów.
- Więc…? – ponaglił chłopak, siadając na ławce i wbijając w kochanka niepewny wzrok. Sentis jedynie jeszcze bardziej zmarszczył brwi, opadając tuż obok Demio, zachowując przy tym jednak pewną odległość.
- Żenię się – powiedział. Tak po prostu, zwyczajnie to z siebie wyrzucił. Usta Demio na chwilę uchyliły się, a zielone oczy otworzyły szeroko, szybko jednak ten odruch został opanowany.
- Jak to? – zdołał jedynie z siebie wykrztusić.
- Ojciec zainicjował małżeństwo, twierdzi, że to najwyższa pora, abym w końcu się ustatkował. – Zbolałe, szarawe oczy spojrzały na niego, jakby szukały ratunku. Ale co on mógł?
Skulił się, opierając głowę na dłoniach i wpatrując się w dróżkę wyłożoną kamykami wielkości dłoni. Musiał coś wymyślić. Przecież…
- Nie chcesz tego, prawda? – zapytał dla pewności, podnosząc na niego trudne do odgadnięcia spojrzenie.
- Nie interesują mnie kobiety w żadnym aspekcie – odparł ten, szybkim ruchem języka zwilżając wargi. – Ale teraz najwidoczniej będą musiały zainteresować…
Demio wyprostował się, odwracając się przodem do kochanka i z uporem wpatrując mu się w oczy.
- Ucieknijmy. Zostawmy Scythe, to miasto i tak już powoli umiera. Nie będziesz musiał się żenić, jakoś to będzie, w końcu…
- Nie, Demio – przerwał mu. – Nie będę nigdzie uciekać. To koniec nas, nie rozumiesz?
Wpatrywał się przez chwilę w niego, całkowicie osłupiony. Sentis nigdy nie traktował ich poważnie? Był dla niego tylko przyjacielem do łóżka, z którym może zabawić się tak, jak lubi, nie martwiąc się przy tym o żadne choroby?
Wezbrała w nim złość. Nagle i całkowicie niespodziewanie wściekł się, bo włożył w ten związek zaangażowanie, a najwidoczniej Sentis nie widział tu żadnego związku.
- A czy dla ciebie kiedykolwiek było MY? – zapytał, opanowując nagłą chęć obicia mu twarzy. Wiedział, że Sentis w starciu z nim nie miałby po prostu szans. Był zbyt chudy, nie posiadał masy mięśniowej, na którą Demio nie narzekał.
Jego kochanek długą chwilę milczał uparcie, nawet na niego nie patrząc, więc odpowiedź nasuwała się sama. Nie. Dla Sentisa nie było MY, była dobra zabawa, a on dał się nabrać jak ostatni idiota.
Nie wytrzymał. Nie potrafił powstrzymać kumulującej się w nim złości. Nie czuł nic prócz złości, przynajmniej nie w tamtej chwili.
Wstał i tak po prostu zamachnął się, wbijając pięść w śniady policzek byłego kochanka, który aż odchylił głowę.
- Życzę szczęścia na nowej drodze życia – syknął, po czym odszedł pospiesznym krokiem, nawet się nie oglądając.

Wszedł do domu, trzaskając za sobą drzwiami. Czuł, że musi się na czymś wyżyć, bo jeszcze chwila, a nie wytrzyma. Miał już wszystkiego dosyć, nigdy, ale to nigdy nie czuł się tak oszukany. Nigdy nikt go tak nie potraktował, przecież on mu zaufał, a Sentis najwidoczniej miał tylko z tego dobrą zabawę.
Oparł się o zamknięte drzwi wejściowe, spoglądając na schody, które znajdowały się naprzeciwko niego.
Usłyszał kroki dochodzące go z kuchni, które przypomniały mu o zakupach, jakie trzymał w swojej skórzanej torbie. Westchnął ciężko, odpychając się biodrem od drzwi i idąc do pomieszczenia, skąd dochodziły do niego odgłosy.
Miał teraz na głowie dwa wilki, więc był zmuszony do uzupełnienia swojej pustej spiżarni. Nagle dotarło do niego, że teraz nie jest sam. Że, chociaż przez kilka dni, ktoś zawsze będzie na niego czekać i będzie ktoś, kto przynajmniej w minimalnym stopniu będzie go potrzebować.
Z ojcem tak nie było. Ojciec nie potrzebował go, tu sytuacja miała się trochę inaczej. To Demio potrzebował ojca, w końcu tylko on mu został. Co za absurdalna sytuacja, człowiek, którego czasem miał ochotę wyrzucić z domu, człowiek, który go rujnował, był mu potrzebny.
Gdy wszedł do kuchni, zauważył szeroko otwarte drzwi do spiżarni, w której znalazł Xinusa siedzącego nad nieprzytomnym, czarnym wilkiem.
Demio już miał odwrócić się i zacząć wyciągać zawartość torby na stół, gdy nagle zamarł. Brwi Xinusa były ściągnięte, a oczy nieruchomo wpatrzone w czarne cielsko zwierzęcia. Na twarzy odbijało mu się zmartwienie, które wydawało się Demio prawie namacalne.
- Coś się stało? – spytał, usiłując utrzymać obojętny ton. Nie wyszło. Przez dzisiejsze wydarzenia był trochę wytrącony z równowagi. Jego głos zadrżał nieprzyjemnie, zdradzając zaniepokojenie chłopaka.
Xinus wbił w Demio te swoje niesamowicie niebieskie ślepia, które już chyba zawsze będą chłopaka zachwycać.
- Powinien już się obudzić – odparł, wyciągając dłoń i przesuwając nią po karku czarnego wilka. Bawił się przez chwilę przydługą sierścią, przeczesując ją przez palce. – A jeżeli nie, to przynajmniej powinien zmienić formę, bo przecież jest wykończony.
Demio spoglądał na niego chwilę, nie potrafiąc ukryć współczucia. Widać było, że Xinus jest przywiązany do tego wilka.
- Nie martw się, będzie dobrze – powiedział, choć wiedział, że gdyby ta sprawa tyczyła się człowieka, ten nie przeżyłby nawet nocy. Zwierzę straciło zbyt dużo krwi, nic dziwnego, że się nie budziło. Powinno umrzeć.
Uśmiechnął się jedynie pocieszająco, nie wypowiadając swoich myśli na głos. Nie chciał jeszcze bardziej martwić Xinusa.
Odwrócił się na pięcie i zaczął pośpiesznie wyciągać kupione jedzenie z torby, rozkładając je na stole i garbiąc się przy tym nieco. Sprawa z Sentisem wciąż nie chciała mu dać spokoju, a przecież lepiej byłoby po prostu zapomnieć o tym wszystkim. Zwilżył nieco nerwowo wargi, zaciskając dłoń na jabłku. Musi wziąć się w garść, musi. Dobrze, że to wyszło na jaw, nie chciałby żyć tak w kłamstwie myśląc, że Sentis go… kocha. Brzmi to trochę patetycznie, ale Demio chyba kochał swojego byłego kochanka.
Chyba, bo ciężko było mu określić to, co do niego czuje… A raczej czuł.
Nie miał pojęcia, że przez ten cały czas, kiedy bił się ze swoimi myślami, był uważnie obserwowany przez niebieskie ślepia, które wyłapały każde jego drgnięcie, każdy jego bardziej nerwowy ruch i niespokojny oddech.
- Zjedz, co chcesz, bo pewnie jesteś głodny, a ja idę do pokoju – powiedział bezosobowo, wciąż zamyślony, zostawiając pustą, skórzaną torbę na stole i szybkim krokiem kierując się w stronę schodów.
Już po chwili pokonał drewniane stopnie i dopadł drzwi swojej sypialni. Musiał być przez chwilę sam. Musi wszystko przemyśleć… A później zapomnieć.
Usiadł na łóżku, chowając głowę w dłoniach.
Tak, zapomnienie jest najlepszym lekarstwem na tego typu problemy.
Nie miał pojęcia, ile tak siedział na tym łóżku, wpatrzony w jakiś niewidoczny punkt na pustej, białej, nieco przybrudzonej ścianie. Odkąd znalazł się w pokoju minęły sekundy, minuty, godziny? Nie wiedział.
Z letargu wyrwał go odgłos otwieranych drzwi i towarzyszące temu głośne skrzypnięcie zawiasów. Nieco nieobecnym wzrokiem spojrzał na Xinusa, który podszedł do niego, siadając obok.
- Co się stało? – zapytał miękko, nie spuszczając swoich niebieskich ślepi z jego twarzy. Pod tym badającym wzrokiem Demio nagle poczuł się nagi. Zupełnie jakby Xinus o wszystkim wiedział.
- Nic – odparł, pomimo tego nieprzyjemnego uczucia.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. – Silne ramię objęło go, przyciągając do szerokiej piersi. Chłopak przymknął oczy, wdychając przez chwilę zapach lasu… zapach Xinusa. Aż uśmiechnął się do swoich myśli, kiedy przypomniał sobie jak nieprzyjemnie pachniał w formie wilka.
Odsunął się nieco, żeby tylko spojrzeć na tę męską, kwadratową, a mimo to przystojną twarz okraszoną kilkudniowym, cholernie pociągającym zarostem.
Westchnął mimowolnie, nawet nie wiedząc, kiedy jego dłoń znalazła się na policzku Xinusa.
Pal licho! Po co się jeszcze powstrzymuje? Nie miał już dla kogo się powstrzymywać, z Sentisem było wszystko skończone.
Przysunął swoją twarz bliżej twarzy Xinusa, nie urywając przy tym kontaktu wzrokowego i nie mogąc opanować triumfalnego wygięcia ust, kiedy w ślepiach mężczyzny ujrzał zdziwienie.
Później wszystko potoczyło się szybko. Za szybko, jak stwierdził Demio. Tak po prostu pocałował mężczyznę, obejmując jego kark ramieniem, po czym wsunął swój język pomiędzy ciepłe i miękkie wargi. Mężczyzna przez chwilę pozostawał bierny, ale chłopak niezbyt się tym przejmował.
Westchnął, gdy jego ciało przeszedł nieznany mu dotąd prąd, którego nijak nie potrafił określić, a Xinus w tym czasie szybko odzyskał rezon, obejmując Demia jeszcze silniej ramieniem w pasie i zaczynając gwałtownie odpowiadać na pocałunek. Zwierzęco, dziko, bez jakiegokolwiek zahamowania.
Demio sapnął zaskoczony, kiedy dłoń mężczyzny wplątała się w jego rude włosy i pociągnęła za nie nieco, zmuszając do odchylenia głowy, podczas gdy usta Xinusa dalej atakowały jego wargi.
Nigdy się tak nie całował. Nigdy nie był to aż tak zwierzęcy akt. Dziki, zahaczający o brutalność, ale też podniecający. Dziwna mieszanka powodująca, że coraz bardziej zaczął reagować na tę z pozoru niewinną pieszczotę.
Przecież nic innego nie robili, tylko się całowali, a on już się podniecał. Przez ten zapach, przez te żylaste dłonie mężczyzny, przez jego dzikie ruchy językiem i zęby co rusz delikatnie zagryzające się na jego wargach.
To było tak dziwne, ale nie potrafił przerwać. Objął go ramionami jeszcze silniej, odpowiadając na pocałunek równie żarliwie, gdy nagle wylądował plecami na łóżku, a Xinus zawisł nad nim, ani na chwilę nie przerywając.
Jęknął w jego wargi, kiedy kolano mężczyzny otarło się o jego już pobudzone krocze. Mimowolnie rozchylił uda, wsuwając dłoń pod koszulę na plecach i bezwiednie gładząc jego napiętą skórę.
- Boże… - sapnął, gdy usta Xinusa zsunęły się z jego ust najpierw na brodę, a następnie na szyję i odsłonięte obojczyki. Czuł, jak zęby zahaczają o jego skórę, jak dłonie mężczyzny w jakiś nieskoordynowanych, szybkich ruchach gładzą jego ciało i pozbawiają go ubrania.
Nie potrafił nad tym nadążyć, a może po prostu nie chciał się bardziej angażować?
Zreflektował dopiero, gdy sam był nagi pod ubranym Xinusem. Zaczął rozpinać guziki białej koszuli, odpowiadając na pocałunek i próbując przy tym dotrzymać tempa mężczyźnie.
Nawet z Sentisem nigdy nie robili tego w ten sposób. Każde ich zbliżenie miało jakieś granice, zahamowania, a teraz nie było nawet mowy o czymś takim.
Dłonie Xinusa szybko przesuwały się po jego nagim udzie, co chwilę trącając gotowy do działania członek. Miał wrażenie, że zaraz po prostu wybuchnie z ekstazy. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek był aż tak podniecony.
W końcu udało mu się rozebrać Xinusa, który teraz ocierał się własnym ciałem o ciało chłopaka, mrucząc przy tym jak duży, groźny, ale ukontentowany wilk.
- Pożrę cię – niemal zawarczał, całując jego klatkę piersiową, a dłonią przesuwając po napiętym podbrzuszu Demia.
- Niżej no – jęknął, nie wytrzymując już.
Xinus zaśmiał się ochryple, wyjątkowo niskim głosem, od którego przez ciało chłopaka przeszedł intensywny dreszcz kumulujący się w dolnych partiach.
Spojrzał z góry na Xinusa. Na te jego szerokie barki, ładny, okrągły tyłek, który wypinał, kiedy się nad nim nachylał i te oczy. Tak. Oczy były najcudowniejsze.
- Wy wszyscy macie tak piękne oczy? – wymsknęło mu się, kiedy twarz Xinusa znalazła się tuż koło jego, a dłoń mężczyzny powoli, wręcz drażniąco przesuwała się po jego członku. Demio aż przeklął w myślach. Wszystko inne było tak szybkie, ale ta pieszczota musi być wolna! Drań, wiedział, co robi.
- Piękne? – zdziwił się, bardziej stanowczo ujmując penisa i składając mokry pocałunek na odsłoniętej szyi kochanka. Demio nie był w stanie odpowiedzieć, odrzucił głowę na poduszkę, aż unosząc biodra. – Ty masz piękne włosy… W ogóle cały jesteś piękny.
- Piękne… – sapnął. – Piękne to mogą być kobiety, nie mężczyźni.
- W takim razie jesteś przystojny.
Dłoń zsunęła się najpierw na biodra, a następnie pomiędzy pośladki chłopaka, który aż objął mężczyznę nogami w pasie, pozwalając mu na dotyk.
A później już była tylko ta dzikość, która nagle powróciła. Wiedział, że jeszcze długo będzie pamiętać te silne, żylaste dłonie zaciskające się na jego pośladkach, oddech na szyi i szybkie tempo.
Xinus go nie oszczędzał, ale chłopak chyba wcale nie chciał być oszczędzany.
- Następnym razem to ja będę na górze – mruknął, kiedy leżeli już w skotłowanej pościeli, a on przyciskał swój policzek do szerokiej, lekko owłosionej piersi mężczyzny.
W objęciu Xinusa czuł się tak normalnie. Przerażająco normalnie i bezpiecznie. Jakby był w miejscu, na którym być powinien.
- Czyli będzie następny raz? – ucieszył się mężczyzna, a Demio aż odruchowo uniósł głowę, żeby zobaczyć szeroki uśmiech na jego twarzy. Uśmiech sięgający oczu, które wydawały się mieć jeszcze intensywniejszy kolor.
Piękne.
- Byłeś dobry, więc stwierdziłem, że mogę cię jeszcze kiedyś wykorzystać – odparł, uśmiechając się kątem ust.
Xinus westchnął z dziwnym rozrzewnieniem, przyciągając chłopaka do pocałunku. Wolny, namiętny pocałunek, zupełnie odmienny od tych wcześniejszych.
Demio podparł się na ramieniu, odpowiadając na to leniwe zbliżenie, drugą dłoń wsuwając pomiędzy pokręcone, brązowe włosy.
- Jak ty pachniesz – westchnął Xinus, przysuwając twarz do jego szyi, a następnie włosów. – Mógłbym cię jeszcze raz tak…
- Obawiam się, że mój tył tego nie wytrzyma – przerwał mu, mimo wszystko uśmiechając się.
I Sentis się teraz nie liczył. Do diabła z nim, nie będzie się martwił mając tak zwierzęcą zabawkę tuż obok.
Nagle jednak Xinus zamarł, po czym odsunął od siebie chłopaka, podnosząc się do siadu, a na jego twarzy wymalował się wręcz dziecięcy, szczęśliwy uśmiech.
Demio nie miał czasu jednak go dłużej podziwiać, gdyż mężczyzna nagle wyskoczył z łóżka.
- Obudził się! – oznajmił i już go nie było w pokoju.
 ***
Jak na moje standardy, to trochę mnie tu nie było.  Kajam się więc i mam nadzieję, że teraz wena już mi dopisze :) 

18 komentarzy:

  1. Podejrzewam, co może się teraz dziać i myślę, że to będzie naprawdę ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wohoa! Ale się dzieje! I to jeszcze tak wspaniale się dzieje, co mnie niezmiernie uszczęśliwia.
    Na samym początku jest literówka ( o wielka bogini Silris, wybacz ;__; ). W czwartej linijce zamiast "ramię", jest "rame", no chyba, że ja czegoś nie rozumiem i tak miało być xDD
    Ohohohohoh, już się nie mogę doczekać, nawet czas, w jakim cię nie było został ci wybaczony >D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wytknięcie :* Błąd poprawiony i jak coś widzisz, co jest napisane nie tak, to się nie krępuj, kobieto. Ani ja, ani Silris Cię nie zlinczujemy ;D

      Usuń
  3. Rozdział fantastyczny biedny Demio po raz kolejny odrzucony. Nie wiem dlaczego ale, mam jakieś dziwne wrażenie co do tego czarnego wilka. Może się szykuje trójkącik wilczki i rudzielec ciekawe jak zareaguje czarny gdy się dowie że, jego beta była z kimś innym. Wyczekuje kolejnego rozdziału i życzę dużo weny.

    Lajla

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że z początku niezbyt lubiłam to opo., lecz teraz, z każdym kolejnym rozdziałem, podoba mi się coraz bardziej. A zapowiada się, że będzie jeszcze ciekawiej. Dziękuję i czekam na nexta, mam nadzieję, że pojawi się szybciej, niż ten, bo usychałam tu z tęsknoty.Pozdrawiam, czasu o weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. No długo, długo. Wyglądam, patrze, czekam, a tu figa.
    Ale jest! W końcu. A Senstis to szuja. Jestem niezmiernie ciekawa jak ta cała akcja się potoczy. Po kolei: rany od skalpela, wilk-człowiek razy dwa, dziwny gość z dziwnym bratem i brudnym domem, wybite stado... pominęłam coś? Ach, tak, jest i jakaś tajemnica. Coraz bardziej mi się to podoba.
    I zdecydowanie wolę Twoje opowiadania autorskie niż ff. Takie moje skrzywienie xD
    Wena i pomysłów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro wolisz autorskie, to ja cieszę się jeszcze bardziej, bo w końcu w autorskie wkładam trochę więcej pracy xD No i do nich jestem bardziej przywiązana. FF są bo są, bo lubię tą parę i mam ochotę wyżyć się na klawiaturze, tyle ;D

      Usuń
  6. Ożeż...! Siedzę sobie kulturalnie przed monitorem i myślę: 'Niee, na pewno nie dodała rozdziału. No dobra, sprawdzę, ale daję sobie rękę uciąć, że nie doda... O kurde.' Lekcja na dziś: uwaga na to, co się mówi, bo można stracić jakąś kończynę.
    No dobra, odbiegając od tych dziwnych słów, które napisane zostały powyżej... Fantastyczne. Nawet gdyby to opowiadanie miałoby zakończyć się jakimś smutnym akcentem, to myślę, że depresja mi nie grozi. A to już coś dziwnego, bo wprost ubóstwiam szczęśliwe [albo chociaż mało smutne] zakończenia w yaoicach. Najwidoczniej dobry pomysł i całkiem niezły warsztat pisarski czynią cuda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kiedyś w końcu ten rozdział dodać musiałam. I tak trochę się zdziwiłam, jak spojrzałam na datę ostatniego rozdziału. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że minęły już dwa tygodnie.
      Dzięki za miłe słowa i mam nadzieję, że końcówka nie zawiedzie Cię :)

      Usuń
  7. TAK! Cudowne! Opłacało się tyle czekać. Oj, opłacało. Jestem ciekawa tej całej tajemnicy skrywanej przez Xinusa, no i czarnego wilka :) Czekam, czekam, czekam. Mam nadzieję, że tym razem będzie szybciej kolejny rozdział. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zarąbiście ;) Ale się zaczęło, ale kurcze ten entuzjazm Xanusa był taki przesadzony, mógł przynajmniej wziąć z sobą Wiewióreczkę ;P
    życzę weny do następnego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  9. Dawno nie było rozdziału.. bardzo się cieszę że się pojawił xD
    To opowiadanie przypadło mi do gustu ;D;D
    Ale dzisiejszy rozdział... coś wspaniałego ;D.. A teraz przejdę do sedna hihi
    Nie spodziewałam się że sprawa ze Sentisem tak się skończy, faktycznie znalazł sobie ciekawe pocieszenie ;D Zastanawiam się jak to się wszystko dalej potoczy ;D
    Mam nadzieję że tym razem rozdział będzie troszkę szybciej ;D życzę duuuużo weny :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Yay! Po co komu Sentis, jak ma się pod ręką takiego zwierzaka jak Xinus? Aż mi się micha cieszyła, jak zabierali się do rzeczy ~
    Poza tym od początku nie lubiłam tego (byłego już) kochanka rudzielca i jakoś mi do siebie nie pasowali.
    Pozdrawiam & dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  11. czesc, tu Mia z krytycznie nastawionych. Mogę podjąć się oceny Twojego bloga, jednak uprzedzam, że nie mam doświadczenia w blogspotach, i nigdy ich nie oceniałam, wiec pytanie należy do ciebie, czy rzeczywiście chcesz, bym to ja oceniła ;) odpowiedz zostaw pod najnowszą notką u nas.

    OdpowiedzUsuń
  12. jeśli czytałaś mój opis, to na pewno wiesz, że lubię takie klimaty z grozą, więc spokojnie. W wolnej chwili dodam twój blog do kolejki. A co do numeracji. to nie było o tylko zero ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękny rozdział Dream. Scena seksu bardzo namiętna, pełna żaru i tej dzikości, tak odmienna od tego co Demio i Senstis robili. Chociaż jak tak szybko potem napisałaś, że skończyli to jakoś straciło urok :/
    Ale ogolnie uważam, że rodział jest bardzo fajny, taki pełen przemyśleń. Piekne :*

    Kkohaku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kohaku, ja nie cierpię pisać scen erotycznych xD. Bardzo szybko mnie nudzą i pisząc takie coś zazwyczaj nie mogę wytrwać do końca.
      O. To się cieszę, że rozdział dobry i że zwróciłaś uwagę na przemyślenia, których zabrakło w pierwszych rozdziałach Wilczego. No ale lepiej późno, niż wcale, nie? xD

      Usuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.