sobota, 25 lutego 2012

Rozdział 7. (Wilczy skowyt)

Rozdział 7. Nie pytaj

W końcu nastał wieczór i jak na razie nie zapowiadało się na to, żeby Xinus miał opuścić jego dom, jednak Demio nie mógł go wyrzucić. Przecież ten uratował mu życie, miałby mu teraz pokazać, gdzie są drzwi i kazać wyjść?
- Xinus…? – Chciał go o coś zapytać, gdy nagle urwał, marszcząc brwi z zastanowieniem. – Jak właściwie masz na imię?
Niebieskie oczy spojrzały na chłopaka z niezrozumieniem. Demio miał czasami problemy z oderwaniem wzroku od tych tęczówek. Nigdy u nikogo takich nie widział. Kiedy ten był wilkiem i kiedy wydawało mu się, że to tylko zwykłe zwierzę, myślał, że one tak po prostu mają. Przecież koty też mają niesamowite oczy i nikt nie robi z tego powodu żadnych afer.
Ale ludzie nie posiadają tak dużych i tak mocno nasyconych kolorem tęczówek, które przez to wydają się lśnić. To nie było normalne, ale… w tym mężczyźnie nic przecież nie było normalne.
- No chyba Xinus, nie? – Jedna z jego gęstych brwi uniosła się w geście zdziwienia, jakie wywołało pytanie.
- Przecież to ja tak cię nazwałem. Pytam o prawdziwe imię – wytłumaczył Demio, zastanawiając się, czy przypadkiem ten mężczyzna nie jest trochę opóźniony w rozwoju.
- Nie mam innych imion. – Wzruszył ramionami. – Boli? – zmienił nagle temat, ruchem głowy wskazując na ramię chłopaka. Ten pokręcił przecząco głową, unosząc się na poduszkach i układając się w wygodniejszej pozycji.
- Dzięki środkom przeciwbólowym, nie – odparł. – Ale jak to nie masz imienia?
- No… Jestem wilkiem, żyłem trochę z daleka od cywilizacji ludzkiej. – Zaśmiał się z zakłopotaniem, przeczesując włosy nerwowym ruchem dłoni. – Nie miej mnie za jakiegoś dzikusa, ale taka prawda. Wychowano mnie bardziej na wilka niż człowieka, a wilki nie nadają sobie imion, my poznajemy siebie po zapachu.
Demio wpatrywał się w niego przez chwilę, po czym potaknął, udając że rozumie. Oczywiście, nie rozumiał.
Nagle jednak usłyszeli głośny trzask drzwi wejściowych. Chłopak aż jęknął, opadając głową na poduszkę. Przez to wszystko, co się dzisiaj działo, całkowicie o nim zapomniał.
- Jak tu wejdzie, to zamień się w wilka… czy coś – mruknął, spoglądając na Xinusa niemal błagalnie.
- Dobra, zamienię się w wilka… czy coś – odparł kąśliwie, po czym pomiędzy nimi zapadła długa chwila ciszy. – Jest w kuchni, zasnął na podłodze – powiedział mężczyzna, wstając nagle z krzesła, na którym siedział i podszedł do okna, spoglądając na nocne, zachmurzone niebo.
- Masz aż tak wyczulone zmysły? – zapytał Demio, spoglądając na mężczyznę z pewną mieszanką podziwu. Cóż… Musiał przyznać, że wtedy przywiązał się do wilka i dalej czuł się nieco oszukany, ale ten Xinus nie był zły.
- Jestem wilkiem, nie? – Zaśmiał się przyjaźnie, dalej wyglądając za okno. – Posiadam wyczulone zmysły nawet jeżeli jestem w tej postaci. – Wzruszył ramionami, najwidoczniej mając zamiar coś jeszcze dodać, gdyż otwierał już usta. Nagle jednak zamarł, przysuwając się bliżej tafli szkła.
- Xinus…?
- Można je otworzyć? – spytał, wskazując na okno. Demio przytaknął, zaskoczony tym nagłym, dziwnym zachowaniem mężczyzny.
- Tam z boku masz uchwyt – odparł, siadając na łóżku. Trochę go przy tym zabolało ramię, ale zignorował je. – Co się stało?
Xinus wystawił nieco głowę za okno, odsuwając się zaraz, jak poparzony. Zacisnął usta w wąską linię, wpatrując się w jakiś punkt na dworze.
Demio podniósł się na tyle, aby również móc zobaczyć widok za oknem, niestety nie zauważył nic, co mogłoby wydać się niepokojące.
- Zostań – powiedział nagle Xinus, ruszając do drzwi. – Zostań tutaj, rozumiesz? Nie wychodź dopóki nie nastanie ranek. – Niebieskie tęczówki zdawały się świdrować chłopaka na wylot. Biło z nich nieznane dotąd zdeterminowanie i… wściekłość? Po plecach Demio przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a on znowu niczego nie rozumiał.
- Ale co się stało?
- Po prostu zostań. – Mężczyzna machnął ręką, nie odpowiadając na zadane pytanie, po czym wyszedł. Demio jeszcze przez chwilę słyszał szybkie kroki stawiane na drewnianych stopniach schodów, które po chwili zmieniły się w uderzanie wilczych pazurów o deski podłogowe.
Chłopak przełknął ślinę, wstając i podchodząc do okna, skąd zobaczył biały kształt wbiegający do lasu.
Zagryzł wargę, rozglądając się po pokoju. Wiedział, że powinien zostać. Do cholery, wiedział, ale za bardzo czuł się w tym wszystkim zagubiony. Może, jeżeli by poszedł, to udałoby mu się znaleźć odpowiedzi na pytania, jakie kłębiły się w jego głowie?
Nasunął na stopy swoje znoszone, skórzane buty, po czym odnalazł płaszcz i go założył. Nie był przekonany do tego, co chciał zrobić. Xinus. Kiedy zabronił mu opuszczania domu, wydawał się niezwykle poważny.
Mimo wszystko wyszedł na korytarz i doszedł do starych schodów. Na stopniach walały się ubrania, jakie miał na sobie Xinus, kiedy był w ludzkiej formie.
Pokonał schody, starając się nie ruszać zbytnio ramieniem, gdyż to powodowało nieprzyjemne uczucie naciągania przez nici, jakimi zszyta była rana. Doszedł do drzwi, wyglądając na werandę. Stąd nie widać było nic niepokojącego… Wyszedł więc z domu, oglądając się na pobliskie budynki. Żadnych świateł w oknach, żadnych oznak życia… Wszyscy już spali?
Zimny wiatr smagał go po twarzy i rozwiewał we wszystkie strony jego włosy, jednak nie przejął się tym. Jego uwagę przykuł ruch pomiędzy pniami drzew. Przełknął ślinę, wsuwając dłonie w kieszenie swojego znoszonego płaszcza i ruszając w stronę lasu. Serce zaczynało bić mu coraz szybciej, a krew aż szumiała w uszach, lecz nie zawrócił.
Wszedł pomiędzy pierwsze drzewa, rozglądając się dookoła. Tego wieczora księżyc schowany był za chmurami, więc nie było żadnego źródła światła, przez co panowała tu nieprzyjemna ciemność.
Szedł wzdłuż wydeptanej przez ludzi ścieżki, a każdy najmniejszy dźwięk przyprawiał go o palpitacje serca. Nie był tchórzem, ale może Xinus miał rację…?
Coś trzasnęło za nim, a on niemal panicznie obejrzał się za siebie, jednak nic nie dostrzegł. Potrząsnął głową, klnąc w myślach na swój brak odwagi. Był przecież mężczyzną. Odetchnął ciężko. Co mogło mu się stać?
Nagle jednak przypomniało mu się wydarzenie sprzed kilkunastu godzin. Ale czy pojawienie się tego wilka tak zdenerwowałoby Xinusa? Z tego, co zdążył się dowiedzieć, czarny wilk nie był jego wrogiem.
Szedł więc dalej, nie zatrzymując się, chociaż wiedział, że właśnie popełnia jedną z największych życiowych głupot. Oby tylko później nie musiał tego żałować.
Gdzieś z boku dobiegł go odgłos kroków, któremu towarzyszyły dźwięki łamania gałęzi. Po jego plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz, ale zachował zimną krew i ze względnym spokojem obejrzał się w stronę, skąd dochodziły dźwięki. Półmrok uniemożliwił mu jednak zobaczenie czegokolwiek.
Odgłosy zdawały się do niego zbliżać, z każdym uderzeniem serca słyszał je coraz wyraźniej. Najgorsza w tym wszystkim była ciemność. Co, jeżeli to jakiś dzik, który się tu przypałętał? W tej części lasu ciężko było nawet o sarny, ale przecież zawsze coś mogło tu zabłądzić.
A jeśli to zbliżające się coś jest tym, przed czym ostrzegał go Xinus?
Przełknął nerwowo ślinę. Zdawało się, że postać przedzierająca się przez las jest już tylko w odległości kilku kroków od niego. Zbliżała się niezwykle szybko, a on aż cofnął się kilka kroków, gdy nagle wpadł na coś plecami.
Odwrócił się na pięcie, gotowy, aby w każdym momencie móc odeprzeć atak napastnika.
- Mówiłem, żebyś został. – Wystarczyło, że postać się odezwała, a jego serce jak na zawołanie uspokoiło swój szaleńczy rytm. Odetchnął ciężej, spoglądając na spowitą mrokiem nagą sylwetkę Xinusa. Mężczyzna trzymał w ramionach jakiś wielki, czarny kształt.
- To… wilk? – zapytał, z trudnością rozpoznając czym ten kształt jest. – To chyba nie ten sam, co…?
- Ten sam. Jest ranny – poinformował go Xinus. – Musimy wrócić do domu, jak najszybciej. Chodź – wydał rozkaz, odwracając się i idąc szlakiem wydeptanej ścieżki. Demio, nie chcąc zostać sam, poszedł zaraz za nim.
- Ale chyba nie chcesz go wnieść, nie?
- On zdycha – odparł dziwnie zdławionym głosem, którego Demio jeszcze u niego nie słyszał. – Nie mogę go zostawić. – Zatrzymał się nagle, odwracając w stronę chłopaka. – Mogę go u ciebie opatrzyć? – poprosił, jakby błagalnie.
Demio zamrugał, zdziwiony.
- On mnie zaatakował – powiedział, mimo wszystko nieprzekonany.
- Nie zrobi tego więcej, będzie miał dług wdzięczności, no i ja mu nie pozwolę. – Znów ruszył w stronę domu, przyspieszając kroku. Demio dopiero teraz zauważył ciemną posokę spływającą po przedramionach Xinusa i kapiącą na ziemię. Obejrzał się za siebie, przyglądając się ścieżce skąpanej w mroku. Wydawało mu się, że cała droga, jaką przeszli, naznaczona była krwią.
- Krwawisz? – zapytał zaalarmowany, zrównując z nim krok i przyglądając mu się.
- Nie. To on, dlatego mówiłem, że jest źle – odparł, wychodząc z lasu. Już po chwili znaleźli się na werandzie, a Demio bez słowa otworzył mu drzwi i pozwolił mu wnieść czarnego wilka do środka. Skrzywił się, widząc posokę brudzącą podłogę, ale nic nie powiedział.
Xinus go przecież uratował, powinien mu chyba się jakoś odwdzięczyć… Ale z drugiej strony, gdyby nie ten wilk, wcale nie musiałby się odwdzięczać.
Westchnął ciężko, pokazując Xinusowi miejsce w ich prowizorycznym salonie, gdzie może położyć zwierzę.
Sentis miał racje, był za miękki. Nie potrafił odmawiać w takich sprawach.
- Pójdziesz do siebie do pokoju? Zostawiłem tam nici i bandaże – poprosił Xinus. – Ja pójdę po wodę, trzeba go obmyć. – Demio dopiero teraz mógł zobaczyć, jak ciężko ranny był wilk. Kilka ciętych - wyglądających na głębokie - ran zdobiło jego boki i uwalniało tyle krwi, ile Demio jeszcze nie widział w całym swoim życiu. Najwidoczniej została przecięta tętnica, czyli nie jest dobrze.
- Za bardzo krwawi, w każdej chwili może być po nim – powiedział, zdejmując naprędce koszulę. – Ktoś to musi uciskać – mruknął, kucając obok płytko oddychającego zwierzęcia i badając przez chwilę wzrokiem rany. Największa znajdowała się w okolicy bioder, to z niej wypływała spora ilość krwi, brudząc wszystko dookoła.
Xinus coś odpowiedział i szybko wyszedł, zapewne po to, aby przynieść odpowiednie rzeczy, ale Demio już się tym nie interesował. Cały czas usiłował zatamować krwotok swoją koszulą, nawet nie przejmując się tym, że ją brudzi i już nigdy nie będzie mógł jej założyć.
W międzyczasie przyjrzał się pozostałym, wyraźnie płytszym ranom. Były idealnie proste, zupełnie jakby ktoś zrobił je za pomocą skalpela. Na tę myśl po plecach przeszedł mu nieprzyjemny dreszcz.
- Mam – usłyszał za plecami głos Xinusa. Mężczyzna postawił obok miskę z wodą i odpowiednie przyrządy.
- Sierść bardzo przeszkadza, a tę ranę trzeba zszyć. W kuchni na stole leżą nożyczki. Muszę mu to szybko powycinać – powiedział poważnym, zupełnie nie podobnym do niego głosem.
- Ale… sierść?
- Tak, sierść! Szybko, jeżeli nie chcesz, żeby się tu wykrwawił!

Oparł się o ścianę i zsunął w dół, opadając na podłogę, zmęczony. Nie miał pojęcia, ile to wszystko trwało, ale wiedział jedno – wykończyło go to. Ta ciągle napływająca adrenalina, przez którą nie czuł nawet bólu w zranionym ramieniu, a które dopiero teraz zaczynało o sobie przypominać.
- Skąd wiedziałeś? – usłyszał niski, znany już, męski głos. Uchylił ciężkie powieki, które zdążyły mu opaść.
- Jestem aptekarzem – powiedział, jakby to wszystko wyjaśniało. – Na dodatek ojciec Sentisa jest medykiem. – Na wzmiankę o kochanku Demia, Xinus skrzywił się, czego chłopak nie mógł zauważyć, bo ten stał do niego tyłem, wpatrzony w płytko oddychającego, nieprzytomnego wilka.
Demio dopiero teraz zauważył, że Xinus dalej jest nagi.
- Ubierz się – mruknął, zamykając oczy. Nie miał sił nawet na to, żeby wstać i iść do góry. W końcu sam był ranny, a na dodatek przez długi czas walczył o życie wilka… który go zaatakował. Co za absurdalna sytuacja…
Xinus spojrzał na wykończonego chłopaka, którego dłonie do łokci pokryte były czerwoną posoką, wyglądającą jeszcze bardziej nieprzyjemnie w świetle świec, jakie poustawiane były na prostych, starych meblach. Uwadze mężczyzny nie umknęła gęsia skórka pokrywająca nagi, ładnie zbudowany tors chłopaka.
Jego wzrok powędrował na okno i niemal od razu stwierdził, że za dwie godziny powinno świtać. Westchnął, wychodząc z salonu do malutkiego przedpokoju, gdzie znajdowały się spróchniałe schody, a na nich porozrzucane były ubrania. Wspiął się na kilka stopni, sięgając po spodnie i zakładając je. Koszulę złapał w dłoń, wracając do pomieszczenia, gdzie znajdował się Demio z wilkiem.
Ukucnął naprzeciwko chłopaka, wpatrując się przez chwilę w jego spokojną twarz.
- Nie śpię – upomniał go Demio, uchylając powieki. – Ale zaraz zasnę – dodał, na co Xinus uśmiechnął się przyjaźnie.
- Dziękuję – powiedział, okrywając tors i ramiona młodzieńca swoją koszulą. Chłopak spojrzał na to zdziwiony. – Zimno ci. Masz gęsią skórkę – odparł, zupełnie jakby czytał mu w myślach.
Demio przełknął ślinę, potakując.
- To teraz jesteś mi winny odpowiedzi na pytania – mruknął, na co mężczyzna westchnął cierpiętniczo, siadając obok niego i również opierając się o ścianę, z której obficie odpadał tynk.
Demio zakrył się bardziej cienkim materiałem koszuli, przysuwając nieco do Xinusa, który był niezwykle gorący. Zupełnie jak piec, ale to chyba normalne u wilków, prawda?
Omiótł jeszcze pomieszczenie wzrokiem, z niechęcią spoglądając na spróchniałe deski podłogi pokryte zakrzepłą krwią. Nie uśmiechało mu się sprzątanie, w szczególności, że posoka już pewnie zdążyła wniknąć w drewno. Może i dom, w którym mieszkał, można było zaliczyć do rudery, ale nie chciał mieć na podłodze śladów krwi.
Ta krew była wszędzie. W pokoju dziennym, w przedpokoju, a nawet na werandzie!
- Wiesz, że on powinien się wykrwawić już zanim doniosłeś go do domu? – mruknął cicho, spoglądając na wilka ułożonego obok starej, wypłowiałej kanapy.
- Człowiek powinien się wykrwawić – sprostował. – On nie. Jesteśmy znacznie bardziej wytrwali od ludzi i zwykłych wilków, dlatego moje rany zabliźniły się w ciągu dwóch dni.
Demio zwilżył wargi, spoglądając na idealny profil mężczyzny. Prosty nos, wydatne wargi otoczone kilkudniowym zarostem, grube brwi i te oczy…
- To trochę przerażające.
Mężczyzna odpowiedział mu niespodziewanym wybuchem śmiechu, po czym przesunął dłonią po nieogolonym policzku, potakując.
- Masz rację, przerażające. Wy się nieraz męczycie z takimi urazami przez miesiące, a my to załatwiamy w kilka dni.
Potaknął, milcząc długą chwilę i walcząc przy tym ze swoim zmęczeniem. A jeszcze musiał zająć się sprzątaniem, bo przecież nie może pozwolić, aby zobaczył to ojciec.
- Ty i on mieliście bardzo precyzyjnie zadane obrażenia – powiedział, a jego wzrok jakby sam zsunął się na bok mężczyzny, na miejsce, gdzie znajdowały się ostatnie żebra. Na miejsce, które zostało pokryte kwadratową, dość obszerną blizną. – A one z pewnością nie są dziełem dzikich zwierząt… Dowiem się w końcu co tu się dzieje? – Spojrzał mężczyźnie głęboko w oczy, dając mu znak, że nie zamierza odpuszczać nim nie dostanie satysfakcjonującej odpowiedzi. – Kto was okaleczył?
Usta Xinusa zacisnęły się w wąską linię, przez co aż pobielały mu wargi.
- Nie mogę ci powiedzieć – odparł jednak, podnosząc się powoli.
- Wydaje mi się, że musisz, skoro już mnie w to wciągnąłeś. Należą mi się wyjaśnienia – warknął, również się podnosząc, przez co na chwilę aż zakręciło mu się w głowie. Potrzebował snu.
Xinus przyjrzał mu się uważnie i pokręcił głową.
- Właśnie dlatego nie mogę ci powiedzieć. Bo już cię w to wciągnąłem, a uwierz, nie chcesz zostać wciągnięty jeszcze bardziej – odparł, podchodząc do wilka. – Trzeba go przenieść, żeby twój ojciec nie zauważył.
Demio aż zacisnął ze złości pięści, czując się wykorzystywany. Narażał się życiem. Trzyma w domu wilka, który go zaatakował i nie ma pewności, że ten nie zrobi tego jeszcze raz, gdy rany się zagoją, a co dostaje w zamian? Żadnych wyjaśnień. Wszystko na zasadzie: „Rób i nie gadaj”.
- A da się w to wciągnąć jeszcze bardziej? – syknął. – Nie uważasz, że już siedzę w tym po uszy?
Xinus obejrzał się na niego przez ramię, lustrując uważnym spojrzeniem. Westchnął, kręcąc głową.
- Demio, nie chcę, żeby ci się coś stało. Dlatego proszę, nie pytaj, jeżeli chcesz być bezpieczny. W tym wypadku niewiedza jest najlepszym rozwiązaniem.
 ***
Nie jestem komciożerna i nikogo nie zmuszam do komentowania, ale naprawdę miło jest, gdy mogę poczytać Wasze opinie na temat rozdziału. To tak do nawiązania z poprzednią publikacją, bo trochę smutno mi się zrobiło widząc cztery komentarze.
Teraz z innej paczki. WS nieubłaganie zbliża się do końca, czego może jeszcze teraz nie widać. Cieszę się z tego powodu, bo muszę zacząć odchudzać swoją listę publikowanych opowiadań. Z tego też powodu spodziewajcie się przewagi rozdziałów WS nad innymi. Wena odzywa się oczywiście wtedy, kiedy opowiadanie brnie już ku końcowi i nie chcę tego marnować.
No i mam jeszcze pytanie: śpieszy się wam do Księcia z bajki? Bo nie wiem, czy jest sens przysiadać do tego opowiadania i się poniekąd zmuszać, czy może po prostu czekać na nagły przypływ chęci. 

19 komentarzy:

  1. To opowiadanie jest takie bajkowe, oderwane od rzeczywistości, które czyta się z przyjemnością i nie zastanawia nad nim wiele, co innego zostawić rzeczywistość lub słońce za chmurami, w tym przypadku scenariusz, że to gdzieś się dzieje naprawdę jest bardzo prawdopodobny i to jest takie inne, a przez to ciekawe.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że WS zbliża się do końca, bo bardzo lubię to opowiadanie, no ale cóż, bywa :)
    A jeśli chodzi o Księcia z bajki, to myślę, że powinnaś czekać na wenę, zmuszanie się nie jest dobre.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że opowiadanie zbliża się do końca, bo robi się coraz ciekawsze. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się też Zostawić rzeczywistość, bo trochę tęskno za nim. :>

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie mniej mnie za jakiegoś dzikusa, ale taka prawda. Wychowano mnie bardziej na wilka, niż człowieka(...)" - przed "niż" nie powinno być przecinka i literówka w drugim słowie - powinno być "nie miej".

    Szkoda, że już niedługo koniec WS, bo właściwie lubię takie dłuższe opowiadania. Ale skoro tak masz zaplanowane, to po co przeciągać? ;)

    Ja staram się komentować, kiedy przeczytam rozdział, ale nie zawsze mam czas i przy niektórych po prostu nie mam nic ciekawego do powiedzenia, a komentarze typu "przeczytałam, fajne" chyba wiele nie dają, prawda? Poza tym - cztery komentarze pod rozdziałem? Wcale nie tak mało, u mnie są zazwyczaj może ze dwa i jakoś z tym żyję ;P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że starasz się komentować, zauważyłam i jestem naprawdę wdzięczna :)
      Co do ilości - to chyba już zależy od przyzwyczajenia. Ja byłam przyzwyczajona do ponad dziesięciu komentarzy pod rozdziałem. Jak widziałam 6-7 nic się nie stało, nawet zbytnio się tym nie przejmowałam, ale później, przy publikacji Słońca, nad którego rozdziałem naprawdę się namęczyłam, bo pisałam go przez kilka tygodni, trochę mi się smutno zrobiło.

      Usuń
  5. Ach, lepiej poczekać na wena, niż pisać masło maślane i się zmuszać, bo potem wcale może się nie być zadowolonym z efektów, a nawet zadowolę się w pełni WS :33
    Demio ma trochę racji, co może mu się takiego strasznego stać, skoro i tak siedzi w tym bagienku?
    Trochę się zdziwiłam, że Demio zgodził się odratować tego wilka, ale w końcu Xinus by nie pozwolił, by jego pobratymca umarł, zdechł, czy jak to tam określić :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, bo dosyć ciekawe i niecodzienne jest to opowiadanie. Ale za to wpisuje się w powiedzenie, że wszystko, co dobre, szybko się kończy.
    No cóż, ja i tak wielbię i czekam na ZRz.
    A z 'Księciem' nie masz co się śpieszyć. Chociaż główny bohater urzeka mnie swoją naiwnością i jestem bardzo ciekawa, co z jego przyjacielem oraz Adamem, to uważam, że nie powinnaś się zmuszać. To bez sensu. Pisanie ma być przyjemnością, więc po co robić coś na siłę?
    Trzymaj się cieplutko i jedź dużo warzyw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę miło mi przeczytać, że WS jest "ciekawe i niecodzienne". Wydawało mi się, że zawaliłam opowiadanie na całej linii, dlatego chciałam odratować chociaż koniec, ale... Cieszę się, że w oczach niektórych czytelników WS nie jest tak beznadziejne jak w moich.
      ZRz już niedługo, w końcu muszę zakończyć pierwszy tom i chcę zrobić to szybciutko, żeby zyskać motywacje do dalszego pisania.

      Usuń
  7. Co za akcja... nie mogę doczekać się nextu. Jestem ciekawa jak będzie wyglądał czarny wilk w postaci ludzkiej i jak go Demio nazwie xD Stęskniłam się za Sentisem, nie wiem dlaczego ale go lubię :D

    Pozdrawiam, Ana-chan

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem bardzo ciekawa jak zakończy się ta historia, choć szczerze myślałam, że pojawi się jeszcze jakieś 10-15 rozdziałów. A tu suprise. :) No cóż szkoda, ale odbije sobie na pozostałych opowiadaniach. Hmm co do rozdziału.. Myślałam, że dojdzie do czegoś między wilczkiem a Demio, ale nie.. :( Niedobra ty. Ale nadal na coś liczę ;] Czytało się zdecydowanie za szybko ;p
    Czekam na nexta ;**

    vampirka_15

    OdpowiedzUsuń
  9. Już tak szybko WS będzie się kończyć? :(
    Ale rozumiem, Ty tu rządzisz, więc będzie jak zechcesz.. <3
    Co takiego potwornego ukrywa nasz Wilczek? W sumie cieszę się,że teraz będzie to opowiadanie szybciej dodawane, bo przynajmniej wszystkiego się dowiemy xD
    Co do samego rozdziału, powiększa on jedynie ciekawość i chęci na więcej;D
    O.

    OdpowiedzUsuń
  10. O niee, koniec WS? Jak ja to przeżyję?! Wciągnęłam się w to opowiadanie i to strasznie! Z jednej strony fajnie, że będzie więcej WS, ale tym razem więcej znaczy mniej... Cóż, zacieram rączki na kolejne rozdziały! Pozdrawiam!
    Mar.

    OdpowiedzUsuń
  11. a ja pewnie będę przekopiowywać komentarze między forum a blogiem, bo zazwyczaj w jednym komencie zawieram wszystko co chcę powiedzieć. Jak Ci to będzie przeszkadzało to powiedź, to ograniczę się do jednego miejsca:)

    I jaka niewiedza!!!! Ja tu chcę wiedzieć wszystko! Doskonale rozumiem Demio (?Demia?). Można się zirytować tym ciągłym zbywaniem... I w sumie żadnych wyjaśnień nie dostał. Oni muszą poważnie pogadać (niech weźmie wilczka za bary, przyprze do ściany i żąda wyjaśnień:D:D:D). Chyba że jak się ten drugi wilk ocknie to będzie bardziej gadatliwy. Ale wtedy będzie trzech seksownych mężczyzn w jednym pokoiku^^ *hihihihihi moje zboczone JA tańczy dziki taniec radości*
    Nadal ciekawi mnie kim jest ten czarny... I musi być chyba dość ważny dla Xinusa, skoro aż tak nim ruszyło.
    I w Demio musi być coś z masochisty, skoro znowu kazał mu się ubierać^^

    Czy będę się powtarzać, jeśli powiem: CHCĘ WIĘCEJ:*

    Ja dość rzadko komentuje, ale czasami nie mam nic do powiedzenia i wtedy stwierdzam, że "super, pisz dalej" nie odzwierciedla tego co powinno być napisane... Ale Ty wiesz, że Twoje teksty mają nieraz w sobie magiczną moc zmuszania do komentowania;)

    hmm... przewaga WS nad innymi... Absolutnie mi nie przeszkadza i nawet mi się to podoba^^ Pisz wszystko w swoim tempie i wraz z przypływem weny, ja poczekam:)
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nareszcie znalazłam czas i jak najchętniej nadrobiłam czytanie :D:D:D:D
    Przy tym ost.rozdziale w niektórych momentach przeszły mnie aż ciarki hihi ;D
    Bardzo mi się podoba, opowiadanie na moj gust.
    Bardzo przepraszam za brak komentowania ale myślę że już teraz będę ponownie na bieżąco :)))))
    Jeszcze co do opowiadani: Podoba mi się to że zaczyna się coraz bardziej rozkręcać ;D Chociaż i zaczyna przerażać "Co się jeszcze wydarzy?". Bardzo ciekawe. Chętnie czytałabym już dalej :D
    Ps. Xinus i jego boskie ciało powala :D nie mogłam się oprzeć aby nic nie powiedzieć na ten temat.

    Więc serdecznie pozdrawiam!
    Acha i jeśli chodzi o KzB to miło byłoby poczytać, ale ważne jest abyś miała wenę ;) więc cierpliwie czekamy... :D
    (Bardzo przepraszam za chaotyczny komentarz...zmęczenie robi swoje;D)

    OdpowiedzUsuń
  13. WS jest najlepsze! Kocham to opowiadanie. Szkoda że to co najlepsze tak szybko się kończy. Ale i tak chce jak najszybciej poznać zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej Dream!
    Mam do Ciebie pytanie. Kojarzysz może taką książkę "Berek" Marcina Szczygielskiego? Bo ostatnio zastanawiałam się czy w Polsce w ogóle są jakieś powieści o gejach i pierwsze na co wpadłam to właśnie na książki Szczygielskiego.
    Piszę to tak odnoście "Zostawić Rzeczywistość".
    M.

    OdpowiedzUsuń
  15. jestem pod wrażeniem :D wspaniałe opo wreszcie coś ciekawego dla siebie znalazłam. Tez pisalam bloga ale go zostawilam i minal juz rok i nie wiem... chyba wroce ale nie jestem pewna
    zapraszam do odwiedzenia melloxmatt.blog.onet.pl
    pozdrawiam, będe ciebie odwiedzać. czy mozesz mnie informowac o nowych notkach?
    kyuketsuki

    OdpowiedzUsuń
  16. Na krytycznie-nieustraszeni.blog.onet.pl znajdziesz pod numerem 184. recenzję opowiadania "Słońce za chmurami". Przepraszam za zwłokę.
    Miriam

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam, chciałabym Cię poinformować, że jesteś pierwsza w mojej kolejce i już zaczęłam pisać ocenę Twojego bloga. Z tego powodu proszę o poczekanie z wprowadzaniem jakichkolwiek zmian do czasu ukazania się oceny.
    Pozdrawiam,
    barb_b

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.