czwartek, 1 grudnia 2011

Rozdział 32. (Zostawić rzeczywistość)

Z okazji światowego dnia AIDS dodaję rozdział.
Obiecuję, że jak zakończę to opowiadanie, to zabieram się za ostre poprawki mojej telenoweli, aby wyszła mniej telenowelowata ;D.
Betowała ikuko.
***

Rozdział 32. Gra na dwa fronty?!

Spojrzałem smętnie na Lambo obwąchującego jakiś słup. Zbliżała się godzina dwudziesta druga, a na dworze było już ciemno. Szedłem z psami blokową uliczką, będąc całkowicie wykończony.
Nie dość, że przejmowałem się Oskarem i jego intencjami, to jeszcze Gracjan… Ja już go naprawdę nie rozumiem.
Zacisnąłem dłoń na smyczy, uświadamiając sobie to, czego wcześniej tak się obawiałem. Może po prostu przejrzał na oczy? Może stwierdził, że bycie z osobą zarażoną nie ma sensu? Bo to przecież oznacza ryzyko.
A co jak kogoś poznał?
Zakląłem cicho pod nosem, zerkając na Tessę włóczącą się koło mojej nogi. Dlaczego wszystko zawsze jest takie beznadziejne? Chyba jestem jakąś życiową porażką. Ale mimo to, nie chciałem tego tak zostawić. Lubiłem Gracjana, naprawdę. Pierwszy raz spotkałem w swoim życiu faceta, przy którym czuję się tak nieziemsko.
Chyba… nie chcę go stracić.
Przełknąłem ślinę, ruszając do mojej klatki. Wyciągnąłem klucze, po czym otworzyłem drzwi, wpuszczając psy przodem, dalej jednak nie spuszczając ich ze smyczy. Wolałem tego nie robić, bo zapewne któraś z blokowych mend nie omieszkałaby zadzwonić na straż miejską. Wkurzające baby.
Wszedłem do mieszkania, dopiero teraz odpinając smycze. Tessa zaczęła szybko merdać ogonem, spoglądając na mnie jeszcze, po czym popędziła w stronę kuchni. Uśmiechnąłem się mimowolnie pod nosem, rzucając całe psie oprzyrządowanie na stolik stojący w przedpokoju.
Podszedłem za psem, znajdując ją przy misce. Nie opanowałem cichego parsknięcia śmiechem na ten widok. Jestem pewien, że gdybym wrzucił ją do wora pełnego żarcia, zjadłaby wszystko. Ten pies nie miał umiaru, a żołądek dna.
Wsypałem do jej miski karmę dla psów, a odgłos uderzających chrupek o metalowe ścianki naczynia zwabił nawet Lambo.
Przynajmniej miałem psy, choć to trochę marne pocieszenie. Ale dobrze wiedzieć, że jednak komuś na mnie zależy.
Westchnąłem, wchodząc do salonu i spoglądając na zegarek. Sylwia nie powinna jeszcze spać… Przecież nie raz dzwoniłem do niej o późniejszych porach, a ona nigdy jeszcze mnie nie spławiła.
Jak już wcześniej mówiłem, z wszystkich moich sióstr, z Sylwią dogadywałem się najlepiej. Była moją jedyną przyjaciółką.
Sięgnąłem po telefon, odnajdując jej numer w książce adresowej. Zwilżyłem wargi, zastanawiając się jeszcze, czy jest jakikolwiek sens organizowania tego spotkania z Gracjanem. Szybko jednak odpowiedziałem sobie, że sens jest, bo nie chcę tak po prostu odsunąć się od fotorgafa. Nawet, jeżeli on, z niejasnych mi powodów, teraz mnie ignoruje.
Nacisnąłem zieloną słuchawkę, a w telefonie rozbrzmiał odgłos łączenia.
- Filip? – odebrała zdziwiona. Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc jej głos.
- Tak mnie witasz? – prychnąłem z udawanym żalem, po czym opadłem na oparcie kanapy, unosząc spojrzenie na sufit.
- Nie no… po prostu się trochę zdziwiłam – westchnęła. – Po śmierci ojca rzadko do mnie dzwonisz – przyznała po chwili milczenia, jaka zapadła w słuchawce. Odetchnąłem ciężko.
- Um… Teraz no… - zacząłem się plątać we własnych słowach. Kurde, dlaczego wcześniej nie przemyślałem tej rozmowy? – Bo… słuchaj, chciałbym ci przedstawić mojego chłopaka – wypaliłem na wydechu, chcąc mieć to już za sobą. Odczekałem chwilę na odpowiedź, zdenerwowany. Niestety ta nie nadchodziła, a w słuchawce panowała męcząca cisza.
- Och, Filip! Serio? – powiedziała nagle entuzjastycznie, na co ja uśmiechnąłem się pod nosem lekko, zdziwiony tym wybuchem.
- No… - mruknąłem.
- To fantastycznie! Pewnie, że chcę poznać chłopaka mojego brata! – zapewniła. Miałem tylko nadzieję, że do czasu spotkania wszystko mi się z Gracjanem jakoś ułoży, no i że te jego fochy są przejściowe.
Tak, nadzieja matką głupich. – Przystojny? – zapytała nagle, a ja oczami wyobraźni zobaczyłem szeroki uśmiech na jej twarzy. Nie odpowiadałem przez chwilę, zbyt zamyślony. – No pewnie, że przystojny – powiedziała, nim ja to zrobiłem. – To jak ma na imię?
- Spokojnie – zaśmiałem się cicho, odrzucając pesymistyczne myśli o fotografie na bok. – Poznasz go przecież… Gracjan.
- Podoba mi się – przyznała. – To kiedy?
- Nie wiem jeszcze. Gracjan ma pełno pracy… - westchnąłem. Tak… praca. Czy tylko mi się wydawało, że kręci, czy tak jest naprawdę?
Mógłbym chociaż raz w życiu wysilić się na optymizm.
Po zakończeniu rozmowy, oglądałem jeszcze jakiś durny film w telewizji, zastanawiając się, czy może nie napisać do Daniela. Właściwie to ostatnio miałem z nim coraz mniejszy kontakt. Westchnąłem ciężko spoglądając na zegarek, wskazujący, że za kila minut będzie dwudziesta trzecia, co oznacza mój smutny obowiązek.
Wstałem z kanapy, kierując się do kuchni i otwierając szafkę z lekarstwami. Naprawdę miałem ich już dość, choć wiedziałem, że to dopiero początek udręki z nimi, ale z drugiej strony przynajmniej żyłem i miałem się w miarę dobrze.
Przynajmniej fizycznie.

Obudziłem się rano, czując nieprzyjemny ból głowy i ściskanie w żołądku. Stęknąłem głośno, wiedząc, co to oznacza – poranek spędzony w toalecie z kumplem kiblem pod pachą. Wszystko to wina tych lekarstw.
Podniosłem się szybko, ruszając do łazienki czym prędzej, gdyż czułem jak wszystko zaczyna mi podchodzić do gardła. Gdy tylko nachyliłem się nad ubikacją, wczorajsza, jeszcze nie strawiona kolacja, znalazła się w ubikacji.
Zacisnąłem dłoń na sedesie, drżąc w torsjach. A jeszcze dzisiaj miałem wykłady… Odsunąłem się nieco, ocierając usta papierem toaletowym, dobrze wiedząc, że to nie koniec zabawy. Nigdy nie kończyło się za pierwszym razem.
Och… Coś czuję, że zapowiada się naprawdę piękny dzień.

- To jak, co robimy na juwenalia? – Kacper uśmiechnął się szeroko, mrużąc przy tym zabawnie oczy. Dzisiaj wyjątkowo wracał ze mną autobusem, bo jechał do swojej - już nawet nie wiem której w tym miesiącu - dziewczyny.
Sapnąłem wybitnie niezadowolony, opierając czoło o szybę. Wolałbym wracać sam, szczególnie po tym, co zgotowała mi dzisiaj profesorka od Innowacji Finansowych. Straszna z niej kobieta. Niby mała, niby ślepa, niby przygłucha, ale zawsze wie, kiedy opuszczam wykłady i nie omieszka mnie później z opuszczonych zajęć przepytać. A dzisiaj oczywiście nie umiałem nic.
Uwzięła się na mnie, bo tylko mnie tak dręczy, ale to zapewne przez to, że podpadłem spóźniając się już na pierwszych zajęciach.
- Nie wiem, nie chce mi się nic robić – przyznałem nieco chmurnie. Kacper dźgnął mnie łokciem w żebra, spoglądając na mnie niezadowolony.
- Kurde, ostatnio nas zlewasz całkowicie! – jęknął, marszcząc przy tym nos. Przewróciłem niechętnie oczami. Przecież nie przyjaźniłem się z kolegami z roku, byli dla mnie jedynie znajomymi, nie wiedzieli nic o mnie, a ja o nich. Fajnie się nieraz z nimi gadało i piło, ale tylko tyle.
- Mam ostatnio… trochę mniej czasu – Wzruszyłem ramionami, przesuwając spojrzeniem po niezwykle ciekawym wnętrzu autobusu. Kacper westchnął chrapliwie, odwracając wzrok.
- To jak z tymi juwenaliami? – zapytał po chwili milczenia. Wydąłem wargi, zastanawiając się, jakie kłamstwo wymyślić tym razem. Niestety nic nie przychodziło mi do głowy. Wcześniej to chociaż mogłem wymigać się śmiercią ojca. Nikt z roku nie wiedział o moich relacjach z nim, więc bawiłem się trochę w bajkopisarza, oczywiście, nie przesadzając. Przy nich nie byłem raczej wylewny.
- Zastanowię się jeszcze – mruknąłem pod nosem, wstając i przeciskając się koło niego, gdyż autobus zbliżał się do mojego przystanku.
- No Filip, kurwa! – warknął jeszcze Kacper. – Ale z tej imprezy, co robi jakoś niedługo Michał to się nie wymigasz.
Sapnąłem poirytowany, zupełnie go nie rozumiejąc. Co mu tak zależy? Nie byłem jakoś bardzo towarzyski, nie byłem miłym kolesiem. Przy nich zachowywałem się jak totalny gbur, a mimo to jakoś nie mogłem się opędzić od nich. Od Kacpra w szczególności. On chyba myślał, że jesteśmy jakimiś wielkimi przyjaciółmi. Super.
- Pomyślę – rzuciłem, przeciskając się przez ludzi i kątem oka zauważając, jak miejsce zwolnione przeze mnie, szybko zostaje zajęte. Drzwi się otworzyły, a ja wysiadłem wraz z tłumem, kierując się wolnym krokiem do mojego mieszkania. Po chwili myślenia, wybrałem jednak tą dłuższą drogę.
Szczerze mówiąc, to chciałem przejść koło salonu, w którym pracował Gracjan. Chciałem się z nim spotkać i miałem cichą nadzieję, że dzisiaj będzie już wszystko w porządku.
Westchnąłem ciężko, wsuwając dłonie w kieszenie i idąc chodnikiem, tuż przy wystawach sklepowych. Chyba nie powinienem się tak angażować w ten związek, w końcu wiedziałem, że źle na tym wyjdę, ale i tak pchałem się jak głupi.
Przywiązałem się... Chyba. Jak jakiś pies, normalnie.
Uśmiechnąłem się pod nosem z politowaniem, zatrzymując się przed salonem, w którym pracował Gracjan. Wziąłem głęboki oddech, już mając złapać za klamkę i pchnąć drzwi, kiedy przez ich szybę dostrzegłem fotografa siedzącego na skórzanej kanapie dla klientów, z jakimiś rozłożonymi papierami na szklanym stoliczku do kawy, a obok niego kobietę. Ładną kobietę.
I niby nie powinienem się przejąć, bo w końcu Gracjan jest gejem. Kobieta nie powinna być żadnym rywalem, ani nikim w tym guście, gdyby nie fakt, że przytulała się do jego ramienia, śmiejąc się z czegoś.
A on jej pozwalał.
Pozwalał jej się bezczelnie obłapywać… Jej delikatna dłoń przesuwała się po jego nagim przedramieniu (materiału na koszulę nie wystarczyło, że odkrywało ramię, czy jak?!), a on nie reagował… A może lepiej powiedzieć – reagował, ale nie tak jak powinien. Spoglądał na nią, uśmiechając się szeroko…
…a dla mnie wczoraj był taki oschły.
Rozmawiał z nią o czymś, a ja oczywiście nie wiedziałem, o czym. Dziwne byłoby gdybym wiedział.
Zacisnąłem dłoń, odsuwając się od drzwi i odchodząc pospiesznym krokiem, nie mogłem znieść już tego jego flirtu z… Z kobietą!
Jak może robić coś takiego z kobietami, skoro jest gejem?
Zatrzymałem się dopiero za jakimś sklepem, opierając o jego ścianę plecami i zakrywając usta dłonią.
I po co mi to było? Po co się, kurwa, dałem wciągnąć w jakiś związek? Po co się, do cholery, angażowałem?!
Odetchnąłem ciężko, uspokajając się powoli. Przecież się nie rozryczę… Ale i tak bolało. Mógł mi powiedzieć, że nie chce ze mną być. Mógł to zrobić po ludzku, a nie chowa się z tą lalą po kątach.
A więc, Filipie… Zostajesz sam. Jak zawsze. I jak zawsze się nad sobą użalasz. Czy to nie jest męczące?

Spojrzałem na ekran monitora, na którym widniało okienko rozmowy z Danielem. Tak, musiałem z nim wreszcie porozmawiać. Szczególnie teraz, kiedy czułem silną potrzebę wygadania się, a że nie miałem komu, to zwróciłem się do Daniela. Faceta, którego praktycznie nie znałem, a mimo to, czułem jakbym znał go bardzo dobrze.
Zagmatwane, prawda?
Daniel był taki podobny do mnie. Mieliśmy te same problemy i obaj rozumieliśmy, co to naprawdę znaczy żyć z HIV.

Ja: Łasiła się do niego, jak jakaś napalona suka.
Daniel: A on?
Ja: Wydawał się być zadowolony.

Dłuższą chwilę nie odpisywał nic albo po prostu tylko mi się tak wydawało, gdyż wyczekiwałem jego odpowiedzi. Był teraz jedyną osobą, której mogłem powiedzieć. Żałosne, że zwierzam się z problemów facetowi z Internetu, którego na oczy nie widziałem. Ale co…? Miałem zadzwonić do Adama, który pewnie w tym momencie zaliczał kolejną dupę? Nie, on by nie zrozumiał.
Bo on nigdy nie miał partnera na dłużej. Nie licząc mnie, ale ten nasz „związek” ciężko było nazwać związkiem. Każdy ruchał na boku, żeby później się spotkać razem w łóżku.

Daniel: Sprawdź to jeszcze. Może Ci się tylko tak wydawało? Mógł mieć przecież inne intencje. W końcu sam mówił, że jest gejem, jakoś wątpię, że się nawrócił.
Ja: Jak mam sprawdzić? Mam go śledzić?

Prychnąłem poirytowany, oczekując na odpowiedź. Ta jednak nie nadchodziła, a piętnaście minut później to się wcale nie zmieniło. Zmarszczyłem brwi, dostrzegając, że zrobił się niedostępny. No, co za idiota!
Warknąłem wściekle, wyłączając laptopa i kładąc się na łóżko, wbijając przy tym tępe spojrzenie w sufit. Czułem się okropnie… To ja odganiałem od siebie Oskara (z którym i tak bym notabene nie poszedł do łóżka, ale zawsze coś), a on miał na boku laskę, będąc przy okazji zazdrosnym o mnie!
Czy to nie jest nie fair?
Przetarłem dłońmi zmęczoną twarz, a była dopiero dwudziesta pierwsza… Przymknąłem oczy, sięgając po omacku po telefon. Musiałem nastawić budzik, w razie, gdybym zasnął. W końcu leki same się nie zażyją, a niestety odpuścić sobie nie mogę, jeżeli nie chcę jakiegoś silnego nawrotu.
Wszedłem w aplikacje, załączając budzik i odkładając aparat na poduszkę. Znów zamknąłem oczy, ciesząc się chwilową ulgą dla pieczących powiek, gdy nagle z przyjemnego otumanienia wyrwał mnie dźwięk jednej z ulubionych piosenek Nickelback, która stanowiła sygnał połączenia.
Przekląłem pod nosem, znów sięgając po komórkę i spoglądając na wyświetlacz. Serce zabiło mi szybciej, a w gardle pojawiła się gula, którą ciężko było mi przełknąć.
Gracjan…
Ale po cholerę dzwoni…?!
A co jak chce zerwać?
Czym prędzej nacisnąłem zieloną słuchawkę, przykładając telefon do ucha. Oddech stał mi się nieco urywany od zdenerwowania. Naprawdę nie chciałem… Mimo wszystko nie chciałem, żeby mnie zostawił.
- H-halo? – wystękałem, przeklinając się w duchu za niepewny ton głosu. Nie chciałem wyjść na ostatnią życiową niedojdę, którą właściwie i tak już jestem.
- Cześć Filip… Słuchaj, ostatnio nie miałem zupełnie czasu przez pracę. – Zmarszczyłem niezadowolony brwi. Taa, pracę. A czy tą pracą nie jest malutki flircik z pewną drobną, urokliwą blondyneczką? – Właściwie to dalej mam pełno na głowie, przenosimy salon i wszystko spadło na mnie – westchnął ciężko. – Ale teraz znalazłem chwilę, może byśmy się przeszli? Brakuje mi ciebie…
Odetchnąłem, zaciskając dłoń na pościeli. Gra na dwa fronty? Czy to nie jest chamskie?
Chciałem odmówić. Naprawdę, bardzo chciałem odmówić, wyrzucić mu całą sprawę z blondynką, ale nie mogłem. Coś mi nie pozwoliło.
- Dobra. Za dziesięć minut powinienem być gotowy – powiedziałem zmęczonym głosem.
Tylko… Kto tu jest dodatkiem?
Ja czy ta blondynka?

17 komentarzy:

  1. Ej, zaczyna mi się nie podobać. Wchodzisz na grząski grunt D:
    Co to za kobieta? Mam nadzieję, że tylko jakaś dobra koleżanka czy coś :3
    A Daniel jest wredny, fajnie, że nawet nie napisał mu głupiego "cześć" czy coś :D I właściwie fajnie by było, gdyby się jakoś spotkali w real'u, albo gdybyś uchyliła rąbka tajemnicy, któż to taki n.n

    OdpowiedzUsuń
  2. To ile zostało do końca? Bo w sumie z akcji jaka dzieje się w opowiadaniu wydaje się, że można to pociągnąć jeszcze ho ho xD I wcale nie jest to telenowela ;) to, że ma sporo odcinków nic nie znaczy.
    Ah co do treści. Ja uwielbiam cierpienia bohaterów i bardzo mi się podobały myśli Filipa. Żal mi go bo ciągle ma wątpliwości i pewnie zadręczać się może przez całe życie, nawet jak Filip z nim zostanie. Bo może osoby chore zawsze się tego boją, że głównym powodem odejścia drugiej osoby będzie choroba. Mam nadzieje, że kiedyś w końcu odważy się powiedzieć rodzinie, a może zacznie od Sylwii? Oby na spacerze on i Gracjan w końcu szczerze pogadali, bo tylko obaj będą się męczyć :(

    Kohaku

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Mam nadzieję, że ta kobieta to tylko.... ktoś nieważny :p nie wiem, może pomaga w przenoszeniu studia czy coś... Niech się Gracjan kopnie w zadek i przestanie tak zachowywać... obawiam się tego ich wspólnego wyjścia, mogą się nieźle pokłócić... Myślę, że Daniel ma dużo swoich problemów, jednak mógłby nie znikać tak w czasie rozmowy :] Bardzo ucieszyłoby mnie ich spotkanie... mogliby pogadać i wzajemnie sobie pomóc
    Czekam na więcej! Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, kocham to opowiadanie, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. Jeszcze raz dziękuję ;* :D

    OdpowiedzUsuń
  5. " BETOWAŁA " ahahahah : D Nędzna ze mnie beta, szczególnie, że tak cię uwielbiam, że wszelkie bledy i grymasy uchodzą w zapomnienie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. moim zdaniem Filip trochę przesadził, ale miał prawo tak myśleć... niech powie Gracjanowi o tym, że chce przedstawić go swojej siostrze i czekam na następny rozdział! życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdziaał :D Poprzednie zresztą też :D Ciekawa jestem jak dalej sie to potoczy ;] Hmm.. myśleć to mogę dużo ;p Czekam na niecierpliwie na następną notkę ;**
    vampirka_15

    OdpowiedzUsuń
  8. łohohoho... filecik... Zapowiada się ciekawie, zdrada czy to tylko omamy Filipa, kto wie? Dodawaj kolejne rozdziały jak najszybciej <3

    OdpowiedzUsuń
  9. No dobra, telenowela jak nic, jednak... robi się nieco ciekawiej. Chociaż i tak mam wrażenie, że to wszystko jest jakieś takie... płaskie. Uwypukl to ;-) Bo zaczyna zalatywać cienkimi serialami o prostym, niewymagającym myślenia, schemacie.
    Ale mimo to zaczyna mnie ciekawić Daniel. Co się z tego rozwinie?

    OdpowiedzUsuń
  10. O Matko, wstawiam komentarz - a tu inne tło! O.o

    OdpowiedzUsuń
  11. Yerba, już za późno na uwypuklenia. Wrzucę to, co mam, dokończę opowiadanie, a dopiero później zabiorę się za OSTRE poprawki i doprowadzę rzeczywistość do takiego stanu, jaki wreszcie będzie mi odpowiadał. Teraz chcę się skupić na Słońcu i wykorzystać pokłady weny.
    Rzeczywistość nie jest dobra, jestem tego w pełni świadoma. Za bardzo popuściłam wodze fantazji.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział wyjątkowy! I Zabójczo ciekawy! :D Dlaczego taki krótki buuuu koniecznie musi być następny ;D Trzeba się dowiedzieć co tu się dzieje! ;D Akcja się rozkręca...
    :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej Dream ;d
    Już wcześniej komentowałam twój blog i naszło mnie takie małe pytanko: Gdzie jest Dżungla ? ;D Mam nadzieję, że nie zaprzestałaś pisać tego opo, ponieważ było to z tych lepszych ;D
    Ahh wchodzę codziennie (prawie ;d) i sprawdzam czy Dream coś dodała a tu pustka ;d Wiesz z chęcią bym napisała, że to jest fajne itp. itp. tyle, że to nie jest fajne ;d to jest 3x lepsze ;d No dobra branoc ;d

    OdpowiedzUsuń
  14. Yumi13, Dżungli nie ma i nie będzie. Nie jestem zadowolona z moich pierwszych tforów i nie chcę do nich już wracać. Są przeszłością. Te opowiadania nic sobą nie wnosiły, a jedynie jest mi teraz wstyd, że pisałam takie naiwne teksty.
    Miło jest jednak zobaczyć jakiegoś "starego" czytelnika :)

    OdpowiedzUsuń
  15. znakomity rozdział...szybko dodaj następny ;D Pozdro ; ****

    OdpowiedzUsuń
  16. To opowiadanie jest świetne. Jestem ciekawa kim jest ta kobieta.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.