poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Rozdział 27 (Zostawić Rzeczywistość)

Rozdział 27 – Wieczór z dzieckiem.

Siedziałem w autobusie z głową przyklejoną do szyby i głupim uśmiechem na ustach. Jak co niedzielę jechałem do mamy na obiad. Nawet po śmierci ojca kazała nam przyjeżdżać, w końcu to była taka nasza rodzinna tradycja.
No i mimo że nie powinienem (przecież nie tak dawno pochowaliśmy ojca), to miałem bardzo dobry humor.
Gracjan i ja byliśmy parą! Sam to potwierdził! Ale taką… Parą-parą! Nie to, co było wcześniej z Adamem!
Coś w mojej głowie ciągle mówiło, że jeszcze będę żałować, bo kto normalny chce być z zarażonym facetem?! Ale ja ten głosik ignorowałem, przynajmniej starałem się ignorować, co w pewnych chwilach było ciężkie, bo wiedziałem, że to coś ma rację.
Nagle koło mnie ktoś usiadł. Zerknąłem w bok, natrafiając na małe, szarawe, radosne oczka podkreślone mocno kredką.
Krystian. Tylko on mógł TAK wyglądać. Ja nigdy nie pokazałbym się w takim ubraniu publicznie, no, ale skoro lubi…
- Co ty tu robisz? – zapytałem mało przyjaźnie. Chciałem delektować się moim dobrym humorem, ale chyba nie będę mógł.
- Do domu wracam – wzruszył ramionami, ciągle się uśmiechając. – Byłem w galerii. Tak w ogóle to dzięki! Jesteście świetni! – ni stąd, ni zowąd rzucił się na mnie, przytulając. Rozejrzałem się przerażony po autobusie. Ktoś może zauważyć!
- Um, stało się coś? – mruknąłem speszony. Jakiś facet – całkiem przystojny – wpatrywał się w nas zdziwiony.
- Byłem wczoraj w tym klubie i zrobiłem tak jak mówiliście! – pisnął ucieszony. Uniosłem zdezorientowany brwi.
Znaczy… Że Adam w końcu zwrócił uwagę na tą ciotkę, tak? To żart?
- Co się stało? – spytałem zainteresowany.
- No… Bo jakiś koleś mnie podrywał. Miał na imię Sebastian i w pewnym momencie zobaczyłem, że ktoś mi się przygląda! Adam! Siedział przy stoliku z tą swoją obłędną miną, był zły! Widziałem to! – rozmarzył się, uśmiechając słodko pod nosem. Uniosłem zdziwiony brwi, nie wierząc własnym uszom. Przecież Adam miał dosyć prześladowania przez blondyna, byłem pewny, że gdy ten tylko się od niego odczepi, brunet stanie się najszczęśliwszym człowiekiem jakiego Ziemia miała zaszczyt nosić. I co? Że niby teraz zazdrosny…? Coś tu nie grało. – Wiesz, co się okazało? – zapiszczał Krystian jeszcze bardziej zadowolony. – Że Sebastian i Adam się nie lubią! I to tak wiesz… Bardzo, bardzo!
- Eee – jedyne, co byłem w stanie wydusić. Nigdy nic o tym nie słyszałem, będę musiał z nim porozmawiać. Myślałem, że brunet nie ma przede mną tajemnic. – Punkt dla ciebie, młody – mruknąłem tylko, sam nie wiedząc, co o tym myśleć.
Muszę pogadać z Adamem. Koniecznie.

Siedziałem na kanapie, trzymając na kolanach Julię, która wpychała sobie pulchne łapska do ust. Naprawdę nie lubię dzieci, no, ale skoro miałem ją tylko na chwilę popilnować, to niech już będzie.
Mama weszła do pokoju, stawiając na stół miskę z ziemniakami. Wyglądała strasznie. Miała podkrążone oczy i wydawało się, że jeszcze bardziej schudła, ale mimo to wysiliła się na uśmiech, podchodząc do dziewczynki na moich kolanach i głaskając ją po pyzatej buzi. Julia wyszczerzyła swoje mleczaki w uśmiechu.
- Jestem głodna! – powiedziała nagle. Jak na takie małe dziecko to naprawdę dużo jadła, ale chyba miała to po mamie. Agata też ciągle jadła, ale o dziwo nie tyła.
Zresztą ja także lubię jeść, więc to chyba rodzinne.
- Zaraz będzie – odparła mama.
- Ja chce czekoladę! – burknęła, marszcząc zabawnie brwi i wiercąc się przy tym na moich kolanach.
- Spadniesz – ostrzegłem ją.
- Wuja nie pozwoli – zapiszczała, odwracając się do mnie przodem i obejmując moją szyję ramionami, po czym złożyła mokrego, obleśnego całusa na moim policzku. Naprawdę nie lubiłem dzieci, były głośne i śmierdziały.
Dobra, Julia nie śmierdzi odkąd przestała srać w pieluchy, ale… Uraz pozostał. Nigdy nie zapomnę jak kiedyś musiałem myć jej tyłek. Obrzydlistwo.
- Ej, Fifi – do pokoju weszła Agata, rozstawiając talerze. Spojrzałem na nią pytająco, ignorując dziewczynkę, która teraz zaczęła bawić się moimi włosami. – Mam wielką prośbę – zaczęła, a ja już wiedziałem, że mi się to nie spodoba.
- No? – mruknąłem niechętnie.
- Bo wydarzyło się tak nagle… Szef Tomka wyprawia bankiet z okazji dziesięciolecia firmy i jej ostatnich sukcesów. Miałam na niego nie iść, ale no wiesz, Tomek mnie poprosił i w ogóle – oj, nie spodoba mi się ta prośba. – Zaopiekowałbyś się dzisiaj małą? – spytała, spoglądając na mnie błagalnie. Niczym głupi kot ze Shreka!
- Nie ma mowy – powiedziałem niemal od razu. Dziewczynka wbiła we mnie swoje niebieskie ślepka, przeczesując mi włosy tłustymi łapkami. Będę musiał je umyć jak tylko wrócę do domu. Niewiadomo, co ten dzieciak trzymał w rękach!
- Oj, Fifi! Proszę! Opiekunka nie może dzisiaj przyjść, nie mam, co zrobić z Julcią! Mamie jej nie dam, bo sama potrzebuje opieki – zakończyła ciszej.
- Mam plany – wymyśliłem na poczekaniu. Oczywiście mój wieczór zapowiadał się bardzo ambitnie, czyli miałem go spędzić przy laptopie, ale ona tego wiedzieć nie musi.
- Filip, chociaż raz bądź dobrym bratem!
- Mówisz tak, jakbym nie był – przewróciłem oczami. – Jestem najlepszym bratem, jakiego masz.
- Jesteś moim jedynym bratem – przypomniała.
- Ale masz też siostry, daj im – znalazłem rozwiązanie, próbując odciągnąć pulchne łapy od swoich włosów. Na marne jednak. Julia zachichotała opętańczo, zaczynając mnie targać. – Ej, zostaw! – syknąłem na nią.
- Wuja ma fajne włosy – powiedziała zadowolona. Całkowicie nie obchodziło jej to, że będę po tej jej zabawie wyglądać jakbym pokłócił się ze szczotką.
- Komu mam niby ją dać? Sylwia zostaje dzisiaj z mamą, Kasia idzie na dyskotekę, a Beata nawet nie chce słyszeć o Julii – westchnęła.
- I co? Pozostałem ja? – prychnąłem.
- Filip – jęknęła. – Proszę?
Nie umiem odmawiać. Boże drogi, dlaczego?

Uwielbiałem Gracjana. Te jego ciepłe, miękkie usta, duże dłonie i ten zarost. Jak sam mi niedawno powiedział, rano zawsze zapomina się ogolić. Ale ja nie mam mu tego za złe, uwielbiam jak facet drapie.
Leżeliśmy nago na mojej kanapie. Tak, właśnie skończyliśmy się nawzajem dopieszczać i teraz tak po prostu leżeliśmy, dotykając się tu i ówdzie. Było błogo… Wszystko takie nierealne, że aż w pewnej chwili przeraziłem się, że może zniknąć.
Ale nie.
Gracjan jeszcze nie zniknął. Był tu koło mnie, gładził moje plecy i powoli całował. Nagle sielankę przerwał dźwięk domofonu. Zmarszczyłem zaskoczony brwi, spoglądając na zegarek. Dochodziła osiemnasta, ale ja raczej nie zapraszałem żadnych gości…
O cholera. Agata z Julią. Na śmierć zapomniałem!
- Kurwa! – zakląłem, podnosząc się i szukając ubrań. Szybko naciągnąłem na siebie bokserki, zerkając ukradkiem na zdziwionego Gracjana. – Ubieraj się! – pisnąłem trochę za wysoko. Nie mogą nas zobaczyć.
Boże, Boże, Boże! Dlaczego mam tak zaawansowaną sklerozę!?
- Co się stało…? – zapytał z powątpieniem.
- Zapomniałem, że obiecałem siostrze, że zaopiekuję się jej dzieckiem! Kurwa, nie dość, że nie lubię dzieci, to jeszcze zapomniałem o tym! – miotałem się, podskakując na jednej nodze i zakładając przy tym spodnie.
Gracjan także zaczął się ubierać.
- Ja lubię dzieci – przyznał.
- Serio? – zdziwiłem się, na chwilę aż przystając. Domofon znów rozbrzmiał, przypominając mi o gościach. Założyłem szybko koszulkę, podbiegając do drzwi i umożliwiając im wejście na klatkę.
- No, są słodkie – uśmiechnął się, wchodząc do przedpokoju i zakładając koszulkę. Był już ubrany. Uf…
- Gracjan… Ale wiesz… Jakby co, to jesteśmy przyjaciółmi. Ona nic nie wie o… - zacząłem mu nerwowo tłumaczyć, uciekając spojrzeniem w bok.
- Jasne, rozumiem – przerwał mi, uśmiechając się łagodnie, ale też jakby był trochę zawiedziony. Cóż, kiedyś tam mam zamiar się ujawnić, ale niech to trochę poczeka. Niech śmierć ojca rozejdzie się po kościach i dopiero wtedy będę mógł zasmucić matkę moim wyznaniem.
Teraz wolałbym dalej żyć w kłamstwie.
Rozległo się pukanie do drzwi. Przełknąłem ślinę, otwierając.
- No wreszcie, ile można czekać? – jęknął Tomek, mąż Agaty. Trzymał na rękach Julię, której brązowe włoski upięte były w dwa kucyki. Za nim wysunął się rudy łeb mojej siostry.
- Filip, jeszcze raz dzięki! – powiedziała, bez skrępowania wchodząc do mojego domu. A co tam się będzie szczypać, nie? W końcu to tylko moje mieszkanie, nic więcej. Po co czekać na zaproszenie?
Rany. Naprawdę nie chciałem zajmować się dzieciakiem. Miałem lepsze rzeczy do roboty… Na przykład takie całowanie się z Gracjanem! – A to…? – wskazała ruchem głowy na fotografa.
- Ach, to mój najlepszy przyjaciel. Zna się na dzieciach, więc pomyślałem, że mógłby mi pomóc – wymyśliłem na poczekaniu, nawet nie patrząc na Gracjana. On pewnie chciałby być inaczej przedstawiony. Nie miał takich obaw jak ja i nie bał się okazywać publicznie swojej orientacji.
- Gracjan – podał rękę Agacie. Ta odwzajemniła uścisk, uśmiechając się leciutko.
- Agata, siostra tego tu – wskazała na mnie. Tomek podszedł do mnie, przekazując Julię, która od razu objęła moją szyję ramionami.
- Wuja! – zapiszczała zadowolona.
Dlaczego jest tak, że ja nie cierpię dzieci i okazuję im to na każdym kroku, a one lgną do mnie jak muchy do gówna?
Wiem, że może przesadzam, ale… Mogłem cudownie spędzić ten wieczór. Tylko ja i Gracjan. A teraz pobawimy się w niańki. Świetnie.
Rudowłosa postawiła na podłodze tuż przy ścianie jakieś torby.
- Nie dawaj jej słodyczy, spać idzie po dobranocce i przed zaśnięciem daj jej mleko. Butelka i kocyk, bez którego nie zaśnie, są w plecaku – poinstruowała. – Przyjedziemy rano, o której zaczynasz zajęcia?
- O dziewiątej – warknąłem przez zaciśnięte zęby, gdyż dzieciak już dobrał się do moich włosów.
- To możemy podrzucić cię na uczelnię – zaproponowała. Podeszła jeszcze do córki, całując ją w policzek. – Mamusia przyjedzie rano, bądź grzeczna i słuchaj wujka.
- Dobrze! – potaknęła, wciąż nie puszczając moich włosów. Mogę poodcinać jej te pulchne łapy?
- Trzymaj się, córa – Tomek jedynie machnął na pożegnanie, po czym wyszedł. Agata jeszcze pożegnała się ze mną i z Gracjanem, po czym również opuściła moje mieszkanie. Westchnąłem ciężko, stawiając ją na podłogę. Z mojego pokoju akurat wyjrzała Tessa, co Julia niemal od razu zauważyła.
- Piesek! – zapiszczała, biegnąc w stronę zwierzaka. Gracjan na szczęście szybko ją złapał, zatrzymując.
- Powoli, bo się ciebie wystraszy – powiedział do niej łagodnie, a mnie aż zamurowało. Pierwszy raz widzę Gracjana w tym wydaniu i kurcze… Podoba mi się. Serio, to może dziwnie zabrzmi, ale pasują do niego dzieci.
Julia spojrzała na niego, uśmiechając się szeroko.
- Nazywam się Julcia – przedstawiła się, wietrząc swoje mleczaki w uśmiechu od ucha do ucha.
- A ja Gracjan, to co? Pobawimy się z pieskiem? Ale musimy uważać, żeby się nas nie wystraszył – ostrzegł.
Rany. Ależ on słodko przy tym wyglądał. Aż oparłem się o drzwi, przyglądając się temu wszystkiemu.
- Tak! – potaknęła szybko, łapiąc bruneta za rękę i ciągnąc go do Tessy, która już zaczęła machać ogonem.
Weszli do salonu, ruszyłem za nimi, aby obserwować Gracjana w nowej roli. To naprawdę ciekawie wyglądało! Nawet, jeżeli nie lubiłem dzieci.
Tessa rozwaliła się na plecach, pozwalając dziewczynce głaskać się po brzuchu. Gracjan siedział tuż obok niej, instruując jak ma to robić, żeby psa nie bolało. Julia wsłuchiwała się w jego słowa z uwagą. Polubiła go.
- Możesz zostać ojcem – obwieściłem po krótkiej chwili obserwacji. Spojrzał na mnie, parskając śmiechem.
- A co? Urodzisz mi? – zapytał z szerokim uśmiechem. Przełknąłem ślinę, czując, że zaczynam się rumienić, no pięknie. Gracjan pokręcił głową rozbawiony, poświęcając swoją uwagę Julii.
Dziewczynka nagle odsunęła się od psa, by spojrzeć na fotografa błagalnie.
- Głodna jestem – zapiszczała cieniutkim głosikiem.
- No, matka jej nawet jedzenia nie dała – prychnąłem, wstając i kierując się do kuchni. Zatrzymał mnie jednak uścisk na nadgarstku. Zerknąłem na Gracjana zdziwiony.
- Co jej dasz? – spytał.
- No nie wiem, mam zupki chińskie albo mrożoną pizzę – wzruszyłem ramionami. Nie byłem jakimś szefem kuchni, właściwie to nie potrafiłem nawet dobrze kanapki zrobić w odróżnieniu od Gracjana. On świetnie gotował.
- Brzuch po tym może ją rozboleć – powiedział, spoglądając na mnie jakoś tak dziwnie. Jakby nie wierzył w moją głupotę. Rany, nie jestem jakimś znawcą dzieci. – Masz coś w lodówce? – zapytał, podnosząc się.
- Coś się znajdzie – mruknąłem, potakując. Minął mnie, posyłając mi uśmiech i wychodząc z pomieszczenia. Westchnąłem ciężko. – To co? Chcesz pooglądać bajki? – zapytałem. Dziewczynka wydęła usta w zastanowieniu, po czym szybko przytaknęła. Sięgnąłem po pilota, włączając program z kreskówkami. Usiadła na dywanie i automatycznie świat przestał dla niej istnieć.
Zadowolony z efektu, wszedłem do kuchni, gdzie Gracjan przygotowywał kanapki. Podszedłem do niego od tyłu, obejmując i wtulając twarz w jego plecy. Zaśmiał się, odwracając i całując mnie przelotnie w wargi.
A zapowiadał się taki cudowny wieczór…
- Co z nią zrobiłeś? – spytał.
- Sprzedałem cyganom – odburknąłem, muskając ustami jego kark. – Nie lubię dzieci – wyznałem.
- Domyśliłem się – parsknął, krojąc oparzonego pomidora na szynkę. – Ale dlaczego właściwie? Masz taką fajną siostrzenicę – powiedział.
- To mały potwór! Jeszcze nie pokazała swojego prawdziwego oblicza – burknąłem z nosem wtulonym w jego kark. Cudownie pachniał…
Zaśmiał się, odwracając do mnie przodem i całując powoli, drażniąco. Gdy już miałem oddać pocałunek, odsunął się, uśmiechając.
- Jeszcze tu wejdzie i zobaczy – powiedział, zabierając talerz kanapek i wychodząc z kuchni. Warknąłem coś pod nosem poirytowany, idąc za nim do salonu. Dzieciak siedział tak, jak go zostawiłem. Chyba nawet się nie poruszyła, zbyt zahipnotyzowana bajkami.
- Jedzenie – oznajmił fotograf, uśmiechając się łagodnie do dziewczynki. Ta na chwilę oderwała swoje ślepka od ekranu, uśmiechając się szeroko i podnosząc się z podłogi. Gracjan podszedł do niej, sadzając ją na kanapie i kładąc na jej kolanach talerzyk. Sięgnęła po kawałek kanapeczki, wpychając go sobie do ust.
- Dobre! – powiedziała z pełnymi ustami, na co fotograf uśmiechnął się jeszcze szerzej. A ja stałem w drzwiach, przyglądając się tej scenie z - Boże drogi – rozczuleniem. Ale co ja mogę poradzić na to, że Gracjan w roli ojca wyglądał tak pociągająco? Naprawdę pasowałyby mu dzieci.
Mimo wszystko cieszę się, że jest gejem. Niech nie zmienia orientacji.
Po chwili Julia się najadła, rozglądając po pokoju z zastanowieniem, jej wzrok zatrzymał się na mnie, a na jej twarz wpłynął uśmiech. Mam zacząć się bać?
- Pobawimy się we fryzjera? – zapytała niewinnie. Ale to tylko pozory! W niej siedział potwór, który siedzi także w każdym słodkim dziecku.
Gracjan zaśmiał się pogodnie.
- Dlaczego nie? Uczeszemy ciebie? – przekrzywił nieco głowę (moje serce prawie wyrwało się z piersi na ten widok), spoglądając na nią przyjaźnie.
Zaprzeczyła szybkim ruchem główki, po czym wycelowała pulchnym paluchem we mnie.
- Wujka! Uczeszmy wujka! – wyszczerzyła swoje mleczaki. Gracjan spojrzał na mnie z tym swoim obłędnym uśmiechem.
- Pobawisz się z nami? – Boże, przepraszam, jestem złym człowiekiem. W obecności dziecka prawie się podnieciłem! Jak to dwuznacznie zabrzmiało, chociaż powinien powiedzieć: „Pobawisz się ze mną?”.
Przełknąłem ślinę, schodząc powoli na ziemię. Dopiero teraz zrozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi.
Te pulchne łapy mają dotykać moich włosów? O nie! Na pewno nie! Nie, nie, nie…

A więc jednak – tak, tak, tak.
Rany, dacie wiarę, że Gracjan może mną manipulować? Jedno spojrzenie, słowo, gest, a ja pozwalam urabiać się jak jakaś masa solna.
Dlatego też siedzę teraz na kanapie, przeżywając istne katusze. Co chwilę szczotka niezbyt delikatnie zagłębia się w moich włosach i ciągnie, ciągnie… Jeszcze chwila, a będę łysy.
- Ostrożnie – powiedział po raz kolejny Gracjan. – To wujka boli – mówiąc to, przejął szczotkę.
I o cholera.
Zaczął mnie czesać. Jego palce muskały skórę na moim karku, a ja aż przymknąłem z przyjemności oczy. Tak to może mnie dotykać cały czas. Aż miałem ochotę zamruczeć.
Ale wszystko, co dobre, szybko się kończy.
Narzędzie zbrodni przejęła Julia, ale na szczęście tylko na chwilę. Później w ruch weszła cięższa artyleria w postaci gumek i spinek. Miałem trochę dłuższe włosy, więc czasem musiałem je podpiąć, ale teraz żałowałem, że kiedyś to kupiłem.
- To co zrobimy wujkowi? – spytała, robiąc jakąś durną, malutką kiteczkę na mojej środku głowy.
- Warkoczyka? – zapytał niewinnie Gracjan. Westchnąłem ciężko, nie odzywając się. Dzieciak się znudzi i zostawi moje włosy… Przynajmniej taką miałem nadzieję.
- Ale ja nie umiem – burknęła smutno, opierając się o moje plecy. Ostatni raz opiekuję się dzieckiem!
I dzięki ci Boże, że jestem gejem!
Gejem z HIV, ale to już inna sprawa.
- Pokażę ci – powiedział łagodnie fotograf, siadając za mną. Serce zabiło mi szybciej w oczekiwaniu na dotyk. Aż zacisnąłem dłoń na łydce. Dotknij mnie, proszę…
Rozpuścił kitkę znajdującą się na czubku głowy, po czym przeczesał palcami moje włosy, zabierając malutkie pasemko. Przełknąłem nerwowo ślinę, przymykając z rozkoszy oczy.
Uwielbiałem dotyk na skórze głowy. Oczywiście delikatny dotyk, bo Julia na pewno tego delikatnie nie robiła. – Widzisz? – powiedział do dziewczynki. Odchyliłem nieco głowę w tył, aby dać mu większe pole do popisu.
Jego dłoń musnęła moją szyję, zupełnie jakby dawał mi jakiś znak.
Zaczął powoli pleść malutkiego warkoczyka. Dziewczynka szybko to podłapała i już po chwili niemal całą głowę miałem w warczyko-podobnych plecionkach. Gorzej było z rozczesywaniem tego.

- Śpi? – spytałem, stojąc przed lustrem w łazience i siłując się z ostatnimi plecionkami. Jak Boga kocham, ja ją kiedyś zabiję! To są supły, a nie warkoczyki!
Objął mnie od tyłu ramieniem, przyglądając się rozbawiony mojej minie w odbiciu. Prychnąłem niezadowolony, przeczesując rozplątane pasmo włosów. – Nie śmiej się! To twoja wina – warknąłem.
- Przepraszam – odparł nieszczerze, odklejając się ode mnie i pomagając mi w rozplątywaniu… Chociaż właściwie ja zamarłem, nadstawiając się do pieszczoty, gdyż robił to bardzo delikatnie. – Lubisz tu dotyk? – zapytał, gdy wreszcie pokonał nieszczęsne plecionki kilkuletniej dziewczynki, ale nadal przesuwał palcami w moich włosach.
- Mhm – odparłem, odsuwając się z niechęcią. Dziwnie to musi wyglądać, kiedy tak stoję z rozmarzoną miną.
Uśmiechnął się szeroko, po czym wyszedł z łazienki. Ruszyłem za nim, zagryzając wargę w zastanowieniu.
Moje życie zmieniło się diametralnie przez jednego człowieka. I nie mogę powiedzieć, że nie jestem szczęśliwy, bo jestem. Od dwóch miesięcy tak się nie czułem i mimo że dalej wizja wielkiej miłości była dziwna, to chciałem być z Gracjanem. Przynajmniej dlatego, aby czuć się potrzebny.
Tylko… dlaczego on jest ze mną? Jakie ma z tego korzyści? Nie może mi obciągać, nie chcę się z nim kochać, a to w końcu facet. Ja niby też nim jestem, ale przez te dwa miesiące przywykłem… No, prawie.
Ale on przecież nie musi się powstrzymywać. Jest zdrowy (chyba że go zarażę, kolejny powód, aby mnie olać).
Dlaczego więc chce być ze mną? Nie lepiej znaleźć sobie kogoś ZDROWEGO?! Przecież Gracjan nie jest brzydki, a i ja nie jestem najprzystojniejszym gejem w Bydgoszczy.
Naprawdę go nie rozumiem…
- Stało się coś? – spytał, zauważając, że się nad czymś zastanawiam. Szybko pokręciłem głową, siadając na kanapie i włączając telewizor. Zbliżała się dwudziesta.
- Zostań jeszcze – mruknąłem, podciągając nogi pod brodę. Usiadł koło mnie, obejmując mnie ramieniem. Westchnąłem ciężko, po chwili namysłu rozkładając się i kładąc głowę na jego kolanach.
Uśmiechnął się kątem ust, spoglądając na mnie. – Dlaczego właściwie? – zapytałem wreszcie, gdyż naprawdę nie dawało mi to spokoju. Uniósł brew zdziwiony.
- Co?
- No… Dlaczego chcesz być ze mną…? Bo chcesz, prawda? – dodałem szybko, wbijając w niego wyczekujące spojrzenie. Pokręcił głową z łagodnym uśmiechem.
- Co ty sobie znowu ubzdurałeś? – zapytał, rozsiadając się bardziej na kanapie i wsuwając dłoń w moje włosy. Chciał mnie, do cholery, rozproszyć!
Zebrałem się w sobie, starając się nie reagować na pieszczotę, co było trudne. Miał takie duże, silne dłonie…!
- Bo ja ciebie nie rozumiem – powiedziałem, wydymając wargi. – Ja nigdy nie byłbym z osobą zarażoną – mruknąłem cicho, podnosząc się do siadu, aby uciec od jego dłoni. Naprawdę rozpraszała.
- Lubię cię – szepnął, jakby to wszystko wyjaśniało. Przewróciłem oczami.
- A ja lubię tego Krystiana i co? Jakoś nie zabiegam o jego względy – prychnąłem. Parsknął śmiechem, zupełnie jakbym powiedział coś zabawnego, cholera!
Ale miał ładny śmiech.
- Cieszę się, że nie zabiegasz – przyznał żartobliwie. To były poważne tematy, a nie żarty! Ja muszę wiedzieć, na czym stoję, no! Chcę wiedzieć, dlaczego tak mu zależy…
- Gracjan!
- Naprawdę cię lubię, okej? – powiedział poważnie. – Nie wiem jeszcze jak to nazwać, ale chcę być z tobą – przysunął się do mnie bliżej, najwidoczniej chcąc pocałować. Odsunąłem się nieco. Jeszcze nie skończyłem.
- Ale nie boisz się? Mogę cię zarazić i w ogóle… To przecież ryzyko.
- Boję się – wyznał, spoglądając na mnie bez cienia jakiegokolwiek rozbawienia. – Ale wszystko przemyślałem. Chcę być z tobą.
Ogarnęła mnie nagła fala gorąca, nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czułem się… szczęśliwy jak jeszcze nigdy.
Złączył nasze usta w powolnym pocałunku. Objąłem go ramionami w pasie, przyciskając do oparcia kanapy. Zamruczał, pozwalając przejąć mi inicjatywę, z czego byłem zadowolony, ale szybko się od niego odsunąłem, pamiętając, że za ścianą śpi dziecko. Niech się obudzi i zobaczy… Miałbym przechlapane, delikatnie mówiąc. Uśmiechnąłem się szeroko, siadając normalnie i sięgając po program telewizyjny. Starałem się ukryć przyśpieszone bicie serca i nadmierną radość, ale chyba niezbyt mi to wyszło.
Nagle w pokoju rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu, który miałem w kieszeni. Sięgnąłem po aparat, dostrzegając na wyświetlaczu nieznany mi numer.
- Halo? – odebrałem.
- Cześć, Filip, tu Oskar! – usłyszałem radosny głos chłopaka poznanego na imprezie u Adama.
Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- O, cześć – powiedziałem, podciągając jedno kolano pod brodę. Czułem na sobie ciekawskie spojrzenie Gracjana, ale je zignorowałem. – Skąd w ogóle masz mój numer?
- Od Adama wziąłem – odparł. – Ej, może byśmy się jutro spotkali? Fajnie mi się z tobą rozmawiało – przyznał, a ja oczami wyobraźni widziałem ten szeroki uśmiech na jego przystojnej twarzy.
- Jutro? – zdziwiłem się. Gracjan zmrużył podejrzliwie oczy.
- No jutro. Poszlibyśmy na piwo czy coś – zaśmiał się nerwowo. Właściwie, co mi szkodzi? Oskar to tylko kolega, nic więcej. No i prawda – fajnie nam się rozmawiało. W końcu mamy te same zainteresowania.
- No, możemy – potaknąłem, zupełnie jakby mój rozmówca mógł to zobaczyć.
- No to jesteśmy umówieni! Będę czekać koło tego sklepu, gdzie cię wtedy odwiozłem. Co powiesz na siedemnastą?
- Pasuje – uśmiechnąłem się.
- To do zobaczenia – rozłączył się pierwszy, po czym i ja to zrobiłem, niemal od razu napotykając podejrzliwe spojrzenie Gracjana. Och Boże, teraz będę musiał się tłumaczyć, pięknie.
- Kto to? – zapytał. Zwilżyłem nerwowo wargi.
Czym ja, do cholery, się denerwuję?
- Oskar – odparłem powoli, spoglądając na niego kątem oka i wyczekując reakcji. Zmarszczył brwi, wydymając nieco usta.
- I co? Spotykasz się z nim? – prychnął, opadając na oparcie kanapy i wbijając swój wzrok w ekran telewizora, zupełnie jakby mnie nie było w pomieszczeniu. Był na mnie zły? Ale o co?
- No nie mów, że jesteś zazdrosny – parsknąłem, chcąc wszystko obrócić w żart, co jednak niezbyt mi się udało. Zgromił mnie spojrzeniem, mrużąc gniewnie oczy.
- Przystojny facet, który, jak sam przyznałeś, podoba ci się, ma na ciebie ochotę i ja mam nie być zazdrosny?! – podniósł głos.
Uniosłem brwi, spoglądając na niego zdziwiony, lecz to zdziwienie po chwili przemieniło się w złość.
- Przez dwa miesiące nikogo nie miałem, tylko dlatego, że nie chciałem nikogo zarazić, a ty teraz mówisz, że poszedłbym z pierwszym lepszym do łóżka? – syknąłem wzburzony.
- A poszedłbyś? – zapytał poważnie, przewiercając mnie spojrzeniem. Na te słowa aż się zapowietrzyłem, wbijając w niego niedowierzający wzrok.
Kurwa, jak mógł mnie o coś takiego posądzić?
- Nie jestem chamem – zmarszczyłem groźnie brwi, po czym wstałem szybko z kanapy, mając dosyć już tej bezsensownej rozmowy.
Poczułem uścisk na nadgarstku. Spojrzałem na Gracjana, w pierwszym odruchu chcąc się wyrwać, ale wtedy padło słowo:
- Przepraszam.
Odchrząknąłem nerwowo, uciekając wzrokiem w bok.
- Odkąd się dowiedziałem, że no… jestem pozytywny to… dałem na wstrzymanie i w ogóle – wydukałem, plącząc się nieco.
- Nie powinienem, po prostu nie lubię Oskara. Za bardzo się koło ciebie kręci… - przewróciłem oczami, zalegając ponownie na kanapie. Gracjan zaraz przysunął się do mnie, obejmując ramieniem. – A tak w ogóle… – szepnął mi do ucha, gładząc powoli moje udo, na co zrobiło mi się goręcej. – Cieszę się, że mogłem być twoim pierwszym po tak długim czasie – przyznał, całując mnie w kącik ust, a ja nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć. – Tylko wypadałoby wreszcie zacząć prawdziwy seks.
To zdanie nieco mnie otrzeźwiło.
- Nie ma mowy – prychnąłem. – Jeszcze coś się stanie i będziesz miał do mnie pretensje!
- Oj, Filip… - szepnął.
- Nie.

14 komentarzy:

  1. a one legną do mnie jak muchy do gówna! haha>< rozwaliło mnie to :D Wgl, jest to jeden z najcudowniejszych rozdziałów! Boże, ale kochane dziecko, Julia! A Gracjan w roli ojca... hmm... nadawał by się. Fif i Gracjan mogli by adoptować :D
    Kobitko dodawaj rozdziały, może w najbliższym czasie dojdzie to "ostrzejszych" kawałków ... <3!

    OdpowiedzUsuń
  2. No trochę się naczekałam na Filipa, ale nie mam co narzekać.
    Fajnie by było gdyby rozwinął się bardziej wątek z Krystianem w "Księciu", bo strasznie mnie on ciekawi.
    Bardzo duże jest ryzyko stosunku, nawet przy użyciu kondomów, dlatego domyślam się myśli Filipa co do tej sprawy D:
    Też nie przepadam za dziećmi, no chyba, że są naprawdę jak istne aniołki. Wtedy je przełknę 3:

    OdpowiedzUsuń
  3. jak będziesz tak wrzucać tak na zmianę opowiadania to raczej nic się nie stanie ;) ogólnie rozdział bardzo mi się podobał, był taki ubogacony. Sama sytuacja z dziewczynką urocza, chociaż po w oczach Filipa jawiła się jak wielki tłusty dzieciak xD zabawa z włosami cudna, bo to tak jakby Gracjan i Filip odkrywali co ich podnieca..no prócz samego sexu, ciała, że może być to też taki dotyk włosów. Nie wiem mnie jakoś urzekła ta scenka. Oskar..ech nie za bardzo przepadam za osobami trzecimi, które zagrażają mojej ulubionej parze xD i przez to żal mi Gracjana, bo niby Filip wymaga od niego jakiś głębszych uczuć a sam pcha się w ramiona Oskara. No kurde chyba nie jest takim naiwniakiem, aby myśleć, że ten chce się tylko przyjaźnić xD no ale z drugiej strony .. chce po prostu poznawać ludzi. Ech..nie podoba mi się to xDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie udało mi się dostać na neta :D i proszę jak miło rozdział :D ale z tego co mi wiadomo coś mnie ominęło oj oj XD nadrobię :D
    Ten rozdział mi się b.podobał :D ciekawy wątek z opieką nad małą dziewczynką i nawet jedna z poważniejszych kłótni między gołąbkami :D
    Super!
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. ruchańsko tylko grackowi w głowie, no ! ; D Louise się usmial, bo to dziecko to dokładne odzwierciedlenie jego kuzynki ;) ZŁO. W ogóle trzeba go zaciukać za zamykanie laptopa, masz jakis plan zemsty? ;D Rozdział bardzo baaaaaardzo mi się podobał :) szczególnie to zaleganie na kanapie, ja też tak chcę : <

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ma się HIV i zachodzi się w ciąże, to ma się 98% szans na urodzenie zdrowego dziecka, więc Fifi może spokojnie zachodzić w ciąże z Grackiem :D


    On ją tam smyra nogą pod stołem, a ona HIHI HAHA.

    To ja to wszystko piszę i wypisuję, bazgram wręcz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Współczuję Filipowi i rozumiem jego bul (jak to piszę p.p. Komorowski xD) bo sam nie lubię dzieci. Hałaśliwe toto, upierdliwe, wredne i zawsze kupke albo jeść ~ phi. A rozdział oczywiście bomba xD. BTW popieram Riri xD ciekawi mnie strasznie watek cioteczki xD.

    Udanego dnia :)

    ~Niepozpozorny

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzieci. Grrrr... Samo zło. Dzieci to koszmar i przekleństwo (cicho! ja nigdy nie byłam dzieckiem!). A Fifi jak ma Gracka, to niech się go trzyma, a nie flirtuje z Oskarem, dobrze wiedząc, że nie chodzi mu tylko o przyjaźń (w końcu przecież go pocałował, nie?) Cieszę się, że opublikowałaś ZR, stęskniłam się już za chłopakami. Jeszcze tylko KzB i osiągne pełnie szczęścia ;) Życzę wena i pomysłów.
    PS: Dzięki za dodanie do linków :]

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta Julcia jest zupełnie jak mój brat cioteczny. A on taki węzeł potrafi zrobić z włosów, że klękajcie narody.


    Mój przyjaciel ma na imię Sebastian, więc proszę mi nie zepsuć tej postaci!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm, wreszcie doczekałam się ZR :D
    I muszę od razu poruszyć bardzo poważną kwestię - nie planujesz ubarwiania akcji wprowadzeniem mrpegu, prawda? Prawda??? To bardzo słodkie - Gracjanek, dzieci, Fifi, psy ale... takie zaciążanie, czy to wypada?? Ostatecznie więc błagam, niech się nie okaże, że ten nowy lek na HIV, co tam Gracjan wciśnie Filipkowi, ma także inne, dzieciogenne powikłania...

    A tak serio - świetny rozdział! Zalany gęsto słodziutkimi gestkami między Filipem i Gracjanem (głowa, udo, szyja - nie ma to jak się poobmacywać w obecności siostrzenicy), z małym, ale jakże przecież uroczym, potworem-Julcią, oraz bardzo kontentym z siebie Krystiankiem ( czy on do końca opowiadania będzie tak emocjonalnie skakał ze skrajności w skrajność?). Kurczę, ciekawi mnie o co chodzi z tym całym wyrywaniem Sebastiana - czyżby Adamowi zależało na którymś z nich bardziej niż się spodziewał??? (Choć ja osobiście stawiam na to, że przypomniał sobie o niewyłączonym żelazku, czy czymś w tym deseń)...

    Fajnie, że Filip wreszcie jest szczęśliwy, szkoda, że niedługo coś się będzie MUSIAŁO pochrzanić. Cóż więcej mogę dodać?

    A jeśli chodzi o zapowiedzianego one-shota - naprawdę uważasz, że ktokolwiek będzie miał cokolwiek przeciwko??? Nie pytaj się nas o zdanie, tylko PISZ... ja mogę obiecać, że przeczytam z wielką chęcią. A Joker i Batman - ostro. I podniecająco. I w pewnym sensie - uroczo. (chyba, że chodzi ci po głowie jakiś zupełny angst, wtedy cofam to co napisałam ;P)

    I jeszcze co do ZR - czy w czwartym akapicie na pewno miałaś na myśli bycie "z zrażonym facetem?!" xd ? Bo o co, jak o co, ale o bycie zrażonym do Gracjana, to ja bym Fifiego raczej nie posądzała. Jeszcze nie.

    Życzę miłego dnia... następnego (ewentualnie miłej nocy), oraz usłużnego Wena :D

    Krnąbrny Osesek Tupta

    OdpowiedzUsuń
  11. Noo, w końcu. Rozdział, naturalnie, podobał mi się. Co raz bardziej ciekawi mnie wątek Adama i Krystiana. No i... gdzie się podziewa 'On'? Weny ci ,kochana, życzę ^^.

    OdpowiedzUsuń
  12. k.o.t. o mój kochany boru, nie xD MPRPG'u raczej nie planuję. No chyba, że Filipa porwą kosmici i wczepią mu sztuczną macicę :D.
    Dzięki za zrażonego, aj, nie zauważyłam.
    A co do Jokera i Batmana, to wiesz, zastanawiałam się po prostu gdzie tego oneshota wrzucić (w sensie na jakiego bloga). Ostatnio mam taką fazę na nich *_*

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozpłynęłam się, kiedy Gracjan czesał Filipka. Mimo, że robił to z czasie zabawy z małą, ale dla mnie ta scena, była pełna czegoś ciepłego. Nie umiem tego opisać, ale czytałam to z wielkim bananem na twarzy i błyszczącymi ślepkami. :D
    Julia jest fajniutka. No, rozumiem, że dzieci mogą wkurzać, jak żyją w nich takie małe diabełki, ale wiele dzieciaczków jest naprawdę ekstra, więc nie rozumiem Filipa, bo jego siostrzenica podbiła moje serce. Chociaż ma prawo nie lubić dzieci, nie odbieram mu tego. Gracjan to urodzony tatuś. :D
    Nie wiem, jak długo fotograf wytrzyma, bez całkowitego zbliżenia się do Filipa. Teraz w dodatku pojawił się Oskar, który ma chrapkę na jego faceta.
    Uch stęskniłam się przez te dwa tygodnie za ZR.

    Co do Batmana i Jokera... to nie dla mnie, więc raczej tego nie przeczytam, ale jak masz na to chrapkę to wstawiaj. Bardziej wolałabym Batmana z Robinem. :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Chociaż ta scena Gracjan-tata była niesamowicie urocza i nie schodził mi z twarzy głupi bana, too... No nie wiem, mam w pamięci zwiastun i jakoś tak dziwnie się poczułam oO.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.