poniedziałek, 25 lipca 2011

1. Beautiful lie

Rozdział 1. We are all the blame.

Mówią, że co się stanie, to się nie odstanie. Niestety muszę przyznać rację. Choćbym nie wiem jak się starał, nie zmienię przeszłości. Zginąłeś, zostawiając mi swój jedyny skarb, a ja nie potrafiłem o niego zadbać.

Pamiętam do dziś głos schorowanej matki w telefonie i tamten deszczowy, jesienny wieczór.
Oglądałem w telewizji jakiś nudny teleturniej, zapychając się tonami słodyczy. Dosłownie chwilę wcześniej wróciłem ze swojej pracy i próbowałem się zrelaksować, gdy w pewnym momencie odezwała się moja komórka, wygrywając jakiś rokowy kawałek. Z niechęcią sięgnąłem do kieszeni, wyciągając aparat i zerkając na ekran, gdzie migał napis „Mama”.
Nie powiem, zdziwiłem się. Nie dzwoniła do mnie od czasu mojej wyprowadzki na drugi koniec świata. Obraziła się, bo odrzuciłem jej propozycję o przejęciu firmy ojca, który ostatnio ma poważne problemy ze zdrowiem.
Odebrałem, bo co innego miałem zrobić?
- Halo? - odezwałem się zniechęcony. W słuchawce rozległo się łkanie starszej kobiety i drugi głos, który najwyraźniej ją pocieszał. Zacząłem się gorączkowo zastanawiać, co się stało. Aż zacisnąłem mocniej dłoń na słuchawce, prostując się i zrzucając przez przypadek tabliczkę czekolady na podłogę.
Czyżby coś z tatą?
Szybko się jednak zorientowałem, że ten drugi głos należy do ojca. To on ją pocieszał. Odetchnąłem z ulgą.
- Murai - odezwała się w końcu, choć ja wiedziałem, że słowa z trudnością przechodzą jej przez gardło. – P-przed chwilą… -znów ucięła, nie potrafiąc dokończyć. – Isei… On nie żyje – wydusiła z siebie pełnym rozpaczy głosem.
W tamtej chwili, po usłyszeniu tych słów, czas się dla mnie zatrzymał.
Czy to była forma kary za to, że odciąłem się od rodziny? Taki żart?
Po chwili jednak zdałem sobie sprawę, że to nie jest żadna zemsta czy też nieudany kawał. Mama nigdy nie żartowała. A w szczególności nie w tak ważnej sprawie.
Odgłosy z telewizora słyszałem jakby zza ściany. Za to tykanie zegara stało się przeraźliwie głośne i denerwujące.
Co to niby znaczy, że mój starszy, jedyny brat nie żyje? Ten sam, który przez tyle lat był dla mnie autorytetem? Ten sam, który zgodził się przejąć firmę tylko dlatego, by mnie uszczęśliwić i uwolnić z kraju, bym mógł poznać także inne kultury?
- Jak to? - zaśmiałem się nerwowo, nie chciałem w to wierzyć. Przecież miał żonę. Kobietę, którą widziałem tylko na zdjęciach. No i jeszcze piętnastoletniego syna! Nie mówcie mi, że to wszystko zostawił, bo zwyczajnie nie uwierzę. – Mamo, co ty gadasz? – w słuchawce nastała cisza, a po chwili odezwał się ojciec.
- Nie denerwuj się – zaczął mnie uspokajać, chociaż sam ledwo co mówił – To… – uciął – Był wypadek. Gdyby nie ten autobus… - mruknął smętnie. – Przyjedź, proszę w imieniu moim i mamy. Zostaw tą Anglię i wracaj.

Tego nieszczęsnego wieczora dowiedziałem się, że nie żyjesz... Zginąłeś w wypadku samochodowym wraz z żoną, osierocając jedyne dziecko. Jak mogłeś?

Poleciałem do Osaki, chociaż pogrzeb odbywał się w Hamburgu, gdyż właśnie stamtąd pochodziła jego małżonka.
Co miałem zrobić?
Gdy zobaczyłem wykrzywioną w grymasie bólu twarz mamy, zacząłem święcie wierzyć, że to moja wina. Mogłem nie wyjeżdżać z kraju.
Usiadłem na kanapie obok rodzicielki.
- Przepraszam – powiedziałem cicho i zamilkłem. Nie odpowiedziała mi, co w sumie wcale mnie nie zdziwiło.
Do pomieszczenia wszedł ojciec, kuśtykając o kulach. Na jego twarzy nie znalazłem już tego ciepłego uśmiechu, co kiedyś. Czy też uważa mnie za winnego całej tej sytuacji?
- Mamy do ciebie prośbę – powiedział ciepłym głosem. Moje wątpliwości się rozwiały, chyba nie ma mi za złe, że opuściłem kraj. – Felix… - wymówił imię jedynego dziecka brata.
Pamiętam jak wrócił do domu z tym chłopcem na rękach, żonę zostawiając w Niemczech. Wtedy pierwszy raz go widziałem. Sam byłem jeszcze dzieckiem…
Kłócił się z mamą o imię tego chłopca. Ona twierdziła, że powinien mu nadać coś bardziej japońskiego, a to, że jego żona jest Niemką, nie oznacza wcale, iż mogą całkowicie odciąć się od rodziny. Mama zawsze była bardzo zasadnicza, lecz mój brat robił to, co chciał.
- On stracił wszystko. Nie możemy się nim zająć, gdyż sami potrzebujemy opieki. Mógłbyś wziąć to dziecko do Anglii? Razem z mamą załatwiamy już papiery adopcyjne… - spytał z nadzieją w oczach. – Nie ukrywam, że lepiej było by gdybyś został tu, w Japonii, ale wiem, że i tak zrobisz jak uważasz – zakończył i usiadł naprzeciwko mnie, wpatrując się w moje oczy i czekając na odpowiedź.
- Jasne – mruknąłem z ociąganiem, gdyż nie widziałem siebie w roli ojca, ale jak mogłem odmówić? – Gdzie on teraz jest? - spytałem, wzdychając ciężko.
- Na górze – odpowiedziała mama cicho, po raz pierwszy wtrącając się do rozmowy.
Wstałem i opuściłem salon, by później wspiąć się po drewnianych schodach. Kiedyś zjeżdżałem po balustradzie, a brat stał na dole i mnie łapał. Miałem wtedy osiem lat, on był już dorosły. Mimo różnicy wieku zawsze dobrze się z nim dogadywałem.

W tym domu zamkniętych jest tyle wspomnień. Zwykłe spojrzenie na oliwkową ścianę potrafi je wszystkie uwolnić. A ja chcę o tobie zapomnieć…

Łzy napłynęły mi do oczu. A wydawałoby się, że już nie mam czym płakać. Naprawdę go kochałem. Jak nikogo na świecie.
Dotarłem do drzwi, za którymi kiedyś znajdował się mój pokój. Teraz zajmuje go zupełnie inna osoba.
Zapukałem, lecz nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, więc uchyliłem lekko wejście. Młody blondyn siedział skulony na łóżku, czoło opierając na kolanach, a nogi obejmując dłońmi. Mój bratanek. Ostatni raz widziałem tego chłopca czternaście lat temu.
Usiadłem obok chłopaka. Ten nawet nie drgnął, zdawało się, że nie wie o mojej obecności.
Dopiero po chwili podniósł głowę i przyjrzał mi się. Zaszklone od łez granatowe oczy, tak bardzo podobne do oczu mojego brata, dokładnie badały rysy mojej twarzy. Na początku uśmiechnął się, widocznie pomylił mnie z Iseiem, lecz gdy zdał sobie sprawę, że jestem o wiele młodszy od jego ojca, spochmurniał.
- Kim jesteś? - spytał matowym głosem, zupełnie niepodobnym do piętnastoletniego chłopaka.
- Bratem twojego taty – powiedziałem niezwykle cicho.
Ścisnąłem usta w wolną linijkę, nie wiedząc, co teraz mam zrobić. Przede mną siedział chłopiec, który stracił swoich najbliższych, mnie zaś opuścił tylko brat.
Felix uciekł wzrokiem w bok, zacisnął dłonie w pięści.
- To z tobą mam wyjechać?
Zdziwiłem się. Czyżby rodzice wiedzieli, jaka będzie moja odpowiedź i już go o tym poinformowali?
Kiwnąłem niepewnie głową. Nigdy nie miałem dobrych stosunków z dziećmi… Chociaż czy piętnastolatka można nazwać dzieckiem?
A teraz mam zamieszkać z tym chłopcem, którego oczy będą mi dzień w dzień przypominać o stracie brata, którego tak kochałem.
Ale przecież samo spojrzenie w lustro przypomina mi o Iseiu. Jestem jak jego młodsza, idealna kopia.
- Zostaw mnie samego – mruknął Felix cicho, odwracając się do mnie plecami. W pierwszej chwili chciałem go pocieszyć, przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Tak zachowałby się kochany wujek, prawda? Ale ten dzieciak nawet mnie nie pamięta… W końcu miał wtedy zaledwie rok. Dla niego jestem obcą osobą, tak jak on dla mnie. Tylko nazwisko tworzy nas rodziną. Nic więcej.
- Spakuj się. Jurto lecimy do Niemiec, a później od razu do Anglii. Mam nadzieję, że znasz angielski – powiedziałem tylko dlatego, by nie czuć się tak bezsilnym. Mimo wszystko wyszło strasznie zimno i obojętnie. Tak jakbym nie chciał go ze sobą zabierać, chociaż nie byłem do końca przekonany czy faktycznie chcę.
Skulił się i zadrżał. Chyba płakał, nie widziałem jego twarzy.
- To nie będzie problemem – wykrztusił.
Wyszedłem. Zostawiłem dziecko same. Wiem, że zachowałem się nierozsądnie, ale ja nie nadaję się na pocieszyciela. Jestem zbyt pesymistycznie nastawiony do świata.
Zszedłem na dół po swoją torbę z ubraniami.
- Który pokój mogę zająć? – spytałem cicho, obojętnie.
- Iseia – padła równie cicha odpowiedź mamy.

Niebieskie ściany, granatowy dywan, duże łóżko… To wszystko tak strasznie przypomina mi ciebie.

Torbę rzuciłem w kąt. Nie wiem dokładnie, gdzie poleciała, gdyż zapatrzyłem się w obraz przedstawiający morze i latarnię. Pamiętam jak go namalowałem, był on prezentem dla Iseia na jego dwudzieste piąte urodziny.
Już wtedy, mając piętnaście lat, mieszkałem w Anglii. Pamiętam również jak długo walczyłem o ten prestiżowy internat, ale w końcu udało mi się namówić tatę.
Westchnąłem. Moje życie było strasznie skomplikowane. Na dodatek nie widziałem Iseia dokładnie pięć lat.
Zagryzłem wargę. Aż pięć lat…
Spojrzałem na łóżko. Niebieska pościel, jego ulubiony kolor. Położyłem się, wtulając twarz w poduszkę i wtedy poczułem przyjemny zapach płynu do płukania. Rozkleiłem się. Znów zacząłem płakać, nie panując nad łzami.

Dlaczego mnie zostawiłeś? Czy to kara za to, że cię kochałem? Jeżeli tak, mogłeś powiedzieć, a nie umierać.

14 komentarzy:

  1. Ha, no pewnie, że z moją pomocą *superman* :DD

    Ja tam lubiłam wszystkie twoje stare teksty, a ty jesteś zła, że niektórych nie dokończyłaś, tylko chamsko usunęłaś, o! ><

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznaję, czytałam to na yaoi-dream i miałam dość mieszane uczucia. Ale kiedy to było! Fakt, szkoda, że usunęłaś tamtgo blog, mnie również się podobał. Boję się domyślać, co ci chodzi po głowie pisząc, że to opowiadanie znajdzie tu swoje miejsce :D

    OdpowiedzUsuń
  3. matko !
    aż sie popłakałam.
    naprawdę mi się spodobało ;DD
    chciałabym coś dalej o tym przeczytać ale nadal czekam na moich ulubieńców Filipka i Gracjana ;D
    życzę weny ; P

    A. Trancy

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no to opowiadanie wywołało u mnie wiele emocji. Pamiętam je doskonale z poprzedniego bloga. Naprawdę jestem uradowana, że je dodałaś. Kocham... kocham... kocham.... czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością :)

    Yuki Eiri

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie super, mam nadzieję, że napiszesz coś szybko. ;) Czekam także na opowiadanie o Filipie i Gracjanie. ^^ Weny życzę i pisz szybciutko. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ooooaaawwwwwwww.........
    Urocze ;d
    rozumiem, że ten chłopak będzie z Felixem? xD
    ej, a on nie jest za młody? O.o

    OdpowiedzUsuń
  7. Doprowadziło mnie to do łez... kurka wodna, pisz dalej ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. Takie melancholijne... Nie powiem ciekawe, zupełnie inny klimat jak ZR czy KzB, co nie zmienia faktu, ze na swój sposób fajne. Kurde, fajnie piszesz xD. Z niecierpliwością czekam na kolejne notki Twych opowiadań.

    ~Niepozpozorny

    OdpowiedzUsuń
  9. Oł jea, czytałam to ^^.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ładne. Bardzo mi sie podoba :) czekam na kolejne rozdziały :D
    ~Hisoka

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam to opowiadanie. Jest jeszcze z czasów, kiedy yaoi-dream było na onecie, a ja zostawiałam Ci regularnie komentarze.
    No, ale przynajmniej mogę się pochwalić, że przezwyciężyłam lenia i jestem jedną z niewielu osób, które czytają Cię od Twojej trzeciej notki.
    Pozdrawiam i życzę tyle samo weny, co na początku. : D
    ~Eako

    OdpowiedzUsuń
  12. Pamiętam. Doskonale pamiętam, tę historię.
    Wzruszające i melancholijne, strasznie uspokaja i daje trochę czasu do namysłu. Przynajmniej ja tak to dobieram :3
    Chłopaka szkoda, bo szkoda, ale w życiu na pewno mu się powiedzie. Jeszcze całe przed nim.

    OdpowiedzUsuń
  13. tak przyznam racje, że to zupełnie co innego niż piszesz. Jakieś takie lekkie, delikatne. Porusza :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam.
    Tak, pamiętam to opowiadanie jeszcze z yaoi-dream. Faktycznie trochę zmieniłaś, ale mam nadzieję, że fabuła pozostała taka sama. Dobrze by też było, gdyby to opowiadanie było trochę dłuższe niż na yd. Generalnie jestem pozytywnie zaskoczona. Sądzę, że jest to jedno z Twoich lepszych opowiadań.
    Życzę weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.