piątek, 18 lutego 2011

Rozdział 6. (Zostawić rzeczywistość)

Otaku - psy to nie ludzie, ich leczenie nie jest na tym samym poziomie co u nas. Tak, można zabrać psa w tym samym dniu, zresztą jak wet mówił - to tylko parę żeber i złamana łapa. Po co zwierzaka trzymać w klinice, żeby się tylko denerwował, skoro właściciel może zabrać go do domu?
Yakeru - mówiłam już, że mieszkanie i studia opłaca mu ojciec.

***
Rozdział 6. Przy piwie

Czysty i wykąpany położyłem się do łóżka w samych bokserkach i bluzce z krótkim rękawem. Lambo się już obudził, był tylko nieco rozkojarzony i zdenerwowany, dlatego więc przeniosłem go wraz z legowiskiem do mojego pokoju.
Przykryłem się kołdrą, czując jak Tessa wskakuje na łóżko i chodzi po mnie, żeby w końcu zadreptać w okolice mojego brzucha i się do niego przytulić. Wsunąłem dłoń w jej sierść, szczerząc się jak głupi do sera.
W końcu poznałem jego imię… Gracjan. Gdy tylko wymówiłem je na głos, zrobiło mi się goręcej. Odetchnąłem ciężko, sam nie wiedząc, co się ze mną dzieje. Przecież to był tylko facet! Cholernie przystojny facet, o którym stanowczo za długo myślę. Zresztą, nie oszukujmy się, kto chciałby związać się z osobą chorą na HIV? Kto chciałby po każdym seksie zastanawiać się czy przypadkiem kondom nie pękł, czy nie było w nim żadnej dziurki? No właśnie, nikt.
Dlatego nawet nie robię sobie nadziei. Żałuję tylko tego, że wcześniej byłem takim idiotą i pieprzyłem się z każdym, który się nawinął. Bez jakiegokolwiek zabezpieczenia, bo nie lubiłem kondomów. A teraz jedyne, co mogę robić, to pluć sobie w twarz i wyklinać siebie, jaki to ja głupi byłem…
Zakryłem się bardziej kołdrą, gdy nagle przemknęła mi dosyć smutna i dołująca myśl. Jeszcze nigdy nie byłem w żadnym związku. Jeszcze nigdy nie miałem nikogo, kto oprócz seksu przytuliłby mnie, szepnął kilka miłych słów, do kogo bym się po prostu przywiązał… I tu nasuwała się jeszcze mniej przyjemna myśl – ja już nikogo takiego nie będę mieć…
Może i jestem facetem, może i jestem trochę oschły, ale przecież każdy potrzebuje mieć kogoś przy sobie. Nawet największy samotnik ma kiedyś dość tej samotności.
Westchnąłem ciężko.
Moje życie jest do dupy.

Gdy tylko wróciłem z wykładów, od razu sprawdziłem co z Lambo. Pies nie wytrzymywał długo w jednej pozycji, dlatego już chodził po domu z jedną łapą uniesioną. Czasem naprawdę podziwiałem to, jak silne są te zwierzęta.
Ma przecież połamane żebra, a mimo to chodzi i cieszy się na mój widok. Pogłaskałem go po głowie, uśmiechając się.
- Nie, dziś nie wyjdziemy na spacer – powiedziałem, widząc jak błagalnie patrzy na drzwi. Wolałem go nie targać po tych schodach, już lepiej zmyć mokrą plamę z paneli niż wiedzieć, że męczy się ze stopniami. Do tego wolałem, żeby nie stawał tak na złamaną łapę, którą miał w gipsie, ale może jestem tylko nadopiekuńczy.
Wyszedłem tylko na chwilę z Tessą, aby załatwiła swoje potrzeby przed blokiem. Oczywiście później po niej posprzątałem, gdyż jedna z blokowych mend stała właśnie na swoim balkonie i uważnie mi się przyglądała. Gdy wrzucałem „prezent” do śmietnika, ukradkiem zobaczyłem jak emerytka uśmiecha się zadowolona.
Normalnie nie sprzątam po swoich psach. Inni tego nie robią, więc świat nie będzie lepszy, gdy ja zacznę sprzątać. Oczywiście zawsze mam w kieszeni dwa woreczki, to tak na wypadek, gdybym gdzieś zauważył straż miejską.
Ci debile są chyba gorsi niż policja, czepiają się wszystkiego, nawet głupiego wyrzucenia papierosa na chodnik. Do dziś pamiętam jak kiedyś spacerowałem po parku z mężczyzną, z którym uprawiałem seks więcej niż jeden raz. Mimo to nie można było tego nazwać jakimś poważnym związkiem. Po prostu – łóżkowi przyjaciele.
Adam zawsze dużo palił. Kopcił jak smok, a mnie zawsze pociągał zapach papierosów, mimo że sam trzymałem się od tego z daleka.
Pewnego razu więc wyrzucił niedopałek na chodnik, pech chciał, że niedaleko stała straż miejska, a on ich nie zauważył. Na szczęście dzięki jego sile perswazji (potrafił każdemu wmówić dosłownie wszystko) obyło się bez mandatu za śmiecenie.
No, ale fakt faktem, że „stróże prawa” się trochę rzucali.
Westchnąłem ciężko, wchodząc do klatki. Czasami tęskniłem za tymi nocami spędzonymi w ramionach Adama. Nigdy nie spotkałem lepszego kochanka. Był taki czuły, a zarazem nieprzewidywalny. No i był wyższy, co oznaczało, że lądowałem na dole. Chociaż raz wziąłem go w jakimś kiblu.
No i był przystojny. Cholernie przystojny. Wysoki brunet z cudownym uśmiechem i jeszcze cudowniejszym ciałem. Marzenie po prostu, niestety stwierdził, że Polska to nie kraj dla niego i wyjechał szukać pracy do Anglii.
Czasem tak myślałem, że może z tego naszego „związku” by coś było. W końcu zacząłem się coraz bardziej do niego przywiązywać, ale on do mnie najwidoczniej nie czuł nic prócz pożądania.
No bo nie oszukujmy się, nie jestem brzydki. Nie mówię tego, bo jestem narcystyczny, tylko po prostu stwierdzam oczywisty fakt.
Gdy wszedłem do mieszkania, powoli zbliżała się godzina siedemnasta. Serce zabiło mi szybciej, gdy pomyślałem, że jeszcze godzina i się z nim spotkam… Tylko godzina.
Potrząsnąłem głową, karcąc się i sprzedając sobie mentalnego kopa. Sam nie wiedziałem, co takiego do cholery się ze mną dzieje. Dziwaczeję, to pewnie przez ten miesiąc abstynencji.
Odkręciłem kurek, nalewając do wanny wody. Usiadłem na jej brzegu, przyglądając się, jak ta powoli zalewa się wodą. Sięgnąłem po płyn, dolewając pod strumień ciepłej cieczy i obserwując jak powoli powstaje piana, a także wdychając słodki zapach brzoskwini.
Może to babskie i mało „męskie”, ale lubiłem się kąpać w pachnącej wodzie. Lubiłem pianę i różne wymyślne żele do kąpieli. Gdy byłem w sklepie i natrafiłem na jakiś ładny, a przy tym dziwny zapach żelu, od razu pakowałem produkt do koszyka. Pewnie dlatego teraz ledwo co mieszczę to w szafce pod umywalką. Jednego nie zdążę użyć, a już kupuję pięć następnych.
Rozebrałem się, zatapiając się w przyjemnie ciepłej i pachnącej wodzie. Aż odetchnąłem, przymykając oczy.
Szkoda, że nie mogłem się porządnie wymoczyć. Muszę w końcu jeszcze wybrać ubrania, ułożyć włosy, ogolić się, spryskać jakimiś perfumami i…
O Boże… Zachowuję się jak kobieta.

Ostatecznie założyłem zwyczajne dżinsy z Lee, które świetnie opinały moje zgrabne pośladki. No cóż, marka robi swoje, chociaż trzeba mieć do tego też ciało.
Założyłem też zwykły biały T-shirt z czarnym nadrukiem a na to granatową bluzę z jakimś znaczkiem na piersi. Nie będę się przecież stroić na jakieś głupie spotkanie!
Podszedłem do lustra, zaczynając sobie układać włosy. Już miałem je prawie wymodelowane, gdy nagle zamarłem z grzebieniem we włosach. Co ja do cholery robię?! Przesunąłem dwa razy palcami we włosach, burząc wszystko, co przed chwilą zrobiłem i pozostawiając je w lekkim nieładzie.
Warknąłem coś pod nosem zirytowany, zakładając swoje czarne buty z Pumy. Wszystko miałem markowe, w końcu takie ubrania zawsze lepiej wyglądają i leżą.
Złapałem jeszcze za telefon i kluczyki, spoglądając na wyświetlacz. Powoli zbliżała się osiemnasta.
- Wrócę później – powiedziałem do psów, tak jakby one mogły mnie zrozumieć…

Kiedy tylko znalazłem się w parku, zdałem sobie sprawę z dosyć istotnej rzeczy, a mianowicie – gdzie my się mamy spotkać? Park może nie był jakichś kolosalnych rozmiarów, ale był dosyć duży.
Zaryzykowałem więc i poszedłem na miejsce naszego drugiego spotkania, pod wierzbę. Okazało się, że dobrze wybrałem, gdyż i on tam był. Siedział na ławce w czarnym, wiosennym płaszczu, zapatrzony w jakiś punkt w oddali. Aż mi serce szybciej zabiło na widok jego zamyślonej twarzy i lekkiego, kilkudniowego zarostu.
Stałbym tak i wpatrywał się w niego, gdybym nagle nie napotkał jego tęczówek. Uśmiechnął się lekko, zauważając mnie. Ponowiłem więc marsz i doszedłem do niego, a on wstał z ławki, podając mi dłoń. Uścisnąłem ją i niemal od razu poczułem, że jest duża, ciepła i nieco żylasta. Zwilżyłem wargi, starając się uspokoić szaleńczo bijące serce. Można powiedzieć, że miałem fetysz dużych i silnych dłoni.
- Cześć – mruknąłem niezbyt entuzjastycznie.
- Cześć – odparł, wciąż się uśmiechając. Przełknąłem nerwowo ślinę, odsuwając się od niego. Jego bliskość miała na mnie dziwny wpływ, gdyż robiło mi się na przemian zimno i gorąco, chyba wariuję. – Tutaj niedaleko jest taki bar, całkiem przyzwoity jak na to osiedle – powiedział, spoglądając mi głęboko w oczy. Na dworze powoli szarzało, ale i tak mogłem łatwo dostrzec kolor jego tęczówek. Były zielone z brązowymi refleksami. Potaknąłem jedynie oczarowany.
Chyba naprawdę ten miesiąc abstynencji ma na mnie zły wpływ. – A jak tam pies? – zapytał, kiedy spacerowaliśmy parkową dróżką, mijając ludzi wyprowadzających swoje psy i żuli oblegających ławki jak jakieś muchy gówno. Oczywiście w ich łapskach nie zabrakło piwa czy taniego wina. No cóż, takie są właśnie uroki mojego osiedla.
- Dobrze, już nawet chodzi – powiedziałem, mimowolnie się uśmiechając. Ten mężczyzna naprawdę źle na mnie działał.
- A właśnie, bo zapomniałem zapytać. Jak mają na imię? – spojrzał na mnie z ukosa z tym swoim łagodnym uśmiechem. Pierwszy raz spotykam kogoś, kto ciągle się uśmiecha, aż mi udziela się ten jego nastrój.
- Golden to Lambo, a kundelek Tessa – odpowiedziałem, ze zdziwieniem stwierdzając, że ta rozmowa nawet się nam klei. A byłem przekonany, że zapanuje milczenie i będziemy tak w ciszy siedzieć, póki ktoś nie powie: „Ładna pogoda”. Nie skłamię, jeżeli powiem, że jestem człowiekiem nienadającym się na imprezy ani żadne koleżeńskie wyjścia. Zawsze źle czułem się w tłumie, teraz jednak, po otrzymaniu wyników, jest jeszcze gorzej.
Jestem raczej typem samotnika. Chociaż nie powiem – czasem mi ta samotność naprawdę przeszkadza.
- Ładnie – przyznał, potakując.
- A ty? Masz jakieś zwierzęta? – zapytałem, spoglądając na niego zaciekawiony. Przeszliśmy przez ulicę, kierując się do małego, kwadratowego budynku, którego szyld głosił: „Bar u Janka”.
- Miałem – powiedział, otwierając drzwi i wpuszczając mnie do środka. Poczułem się trochę urażony, jak kobieta, no! Nie skomentowałem jednak tego ani słowem, tylko rozejrzałem się po wnętrzu baru. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, ot zwyczajny bar, jakich w tym mieście jest mnóstwo. Gdzieś w rogu stał duży, płaski telewizor, gdzie puszczany był żużel. Mężczyźni z kuflami piwa siedzieli przy stołach, głośno komentując mecz. Większość była raczej w podeszłym wieku, choć można było też dostrzec tych młodszych. – Miesiąc temu zdechł mi piętnastoletni pies – dokończył, a ja spojrzałem na niego smutno. Sam wolałem się nie zastanawiać, co będzie za kilka lat, kiedy będę musiał pożegnać się z którymś z psów. – Ale przynajmniej się nie męczył – dodał już z uśmiechem. – Po prostu pewnego ranka się nie obudził.
Nie odpowiedziałem mu, właściwie to nie wiedziałem nawet, co powiedzieć. Nie pasowało tu żadne słowo ani „przykro mi”, bo brzmiało jakoś tak strasznie ckliwie i w ogóle wydawało mi się nie na miejscu, a „rozumiem” było już totalną abstrakcją. Bo przecież nie rozumiałem, nigdy nie straciłem żadnego zwierzaka, nawet chomika, gdyż owego w ogóle nie miałem za czasów dzieciństwa. Mój tata nie lubił zwierząt, uważał je za wyżeracze pieniędzy i bezsensowny wydatek.
Tessa była moim pierwszym psem, wziąłem ją ze schroniska, kiedy jeszcze mieszkałem z rodzicami. Ojciec nie był zadowolony, ale na jej jedzenie sam zarabiałem i uważałem, aby suczka mu w niczym nie podpadła.
Później był Lambo, ale wtedy już mieszkałem z kolegą w jakiejś naprawdę starej kamienicy. Dostałem go od innego znajomego, który po dwóch latach znudził się psem. Naprawdę, nie wiem jak można tak potraktować zwierzęta. Moim zdaniem, gdy jakiegoś kupujesz albo zabierasz ze schroniska, zawierasz jakby niepisaną umowę ze zwierzęciem, że będzie u ciebie aż do jego naturalnej śmierci.
Podeszliśmy więc w ciszy do baru, zamawiając po kuflu piwa, trochę się z nim pokłóciłem, gdyż chciałem mu postawić. On się jednak uparł i sam zapłacił za swój alkohol.
Usiedliśmy przy najbliższym stole, jakoś nie bardzo zainteresowani tym, co dzieje się w telewizji i czy Gollob wygrywa, czy nie.
- Zgaduję, że zajmujesz się czymś związanym z fotografią – powiedziałem, biorąc po chwili duży łyk złocistego, zimnego napoju.
Uśmiechnął się szeroko, potakując. Aż mu grzywka opadła na oczy. Była nieco przydługa, ale jakoś mu pasowała.
- Pracuję teraz w studiu u kolegi, ale odkładam na swoje własne – odparł, odgarniając grzywkę. – A ty?
- Studiuję – odparłem, wzruszając ramionami. – No i od czasu do czasu dorabiam na zmywaku w barze mlecznym – powiedziałem, nim ugryzłem się w język. Przecież nie ma się czym chwalić!
On jednak nie wygłosił żadnej kąśliwej uwagi, a jedynie uśmiechnął się, zadając kolejne pytanie. Naprawdę rozmowa nam się kleiła i czułem się w jego towarzystwie dziwnie swobodnie. Dowiedziałem się nawet, że mieszka blok przede mną, pierwsza klatka od parkingu.
- Fotografią interesuję się od kiedy pamiętam. Zaczęło się od dostania na komunię Polaroida, do teraz mam go jeszcze gdzieś w szafie – przyznał, popijając piwo. – A ty? Nie wiem, może się mylę, ale nie wyglądasz mi na osobę interesującą się bankowością.
- Bo się nie interesuję – przytaknąłem. – Poszedłem tam raczej z musu, zabrakło punktów i wylądowałem na tym, a nie innym kierunku – mruknąłem. – No, ale coś w życiu trzeba robić, a po samej maturze to chyba wylądowałbym na kasie w Tesco – zaśmiałem się, zdziwiony swoją otwartością.
- A tak właściwie ile masz lat? – spytał, przekrzywiając nieco głowę. Przełknąłem ślinę, odrywając wzrok od jego przystojnej twarzy.
- Dwadzieścia dwa – mruknąłem. – A ty?
- A na ile wyglądam? – odpowiedział z szerokim uśmiechem. Zmrużyłem oczy, oceniając.
- Czterdzieści – parsknąłem. – Nie no, tak coś około dwudziestu pięciu.
- No to widać, jeszcze dobrze się trzymam – mruknął z uśmiechem, prostując się dumnie. – Niedługo trzydziestka mi wybije.
Aż otworzyłem szerzej oczy. Nie wygląda… Mimowolnie zerknąłem na jego dłoń, sprawdzając czy jest na niej jakaś obrączka. Bo przecież zazwyczaj faceci w tym wieku są już żonaci.
Nic na niej nie było…
- Masz dziewczynę? – spytałem niby obojętnie, chociaż bardzo chciałem usłyszeć odpowiedź. Już sam nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Nigdy mi tak nie zależało, nigdy się tak przy nikim nie zachowywałem!
- Nie – parsknął rozbawiony. Uniosłem zdziwiony brwi, czekając na resztę odpowiedzi. – Jestem gejem – przyznał bez skrępowania wciąż z tym samym uśmiechem. Tak jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie, której nie trzeba trzymać w tajemnicy.
Spoglądałem na niego z jawnym zaskoczeniem. Nie wiem jak to odebrał, pewnie wyglądałem tak, jakbym chciał uciec.
I chciałem.
Naprawdę chciałem wstać i wyjść.
Ale nie z powodu, że czułem się zagrożony. Wcześniej byłem niemal pewny, że taki facet jak on nie może być homo. No i to pozwalało mi jako tako się trzymać, a teraz…
Odsunąłem krzesło, uśmiechając się nerwowo.
- Muszę spadać – powiedziałem. – Zapomniałem, że… Że mam coś do zrobienia – brzmiałem żałośnie, ale nie to mnie teraz obchodziło. Nie mogłem przebywać z TAKIM facetem, wiedząc, że jest gejem. Jeszcze doszłoby do czegoś no i… Wolę dmuchać na zimne.
- Och, to zrozumiałe – mruknął, a uśmiech z jego twarzy zniknął. Odwróciłem się na pięcie, szybko wychodząc z baru. Pewnie pomyślał, że jestem typowym hetero, który boi się gejów, no świetnie.
Gdy już trochę ochłonąłem, zdałem sobie sprawę z tego, jak niedelikatnie go potraktowałem. A on mi się przyznał, tak po prostu to powiedział. Ja nie potrafię zebrać się w sobie, żeby powiedzieć o tym rodzinie, a co dopiero ledwo poznanemu chłopakowi.
Jestem naprawdę głupi.

14 komentarzy:

  1. Dobra, dobra, zbieram się w sobie, by napisać tutaj komentarz ;o Nie można przecież tak czytać, czytać i nie odezwać się słowem.
    Kurcze, muszę przyznać, że opowiadanie mi się podoba. Mimo że tęsknię za ZW i Dżunglą, to od tego się oderwać nie mogę! Twoje opowiadania są takie... wciągające, no! I świetnie idzie Ci pisanie w pierwszej osobie :D Nosz nie wiem, co napisać, po prostu. Chcę więcej, o.
    I Filip to jedno z moich ulubionych imion <33 Gracjan... przyznam, że nigdy nigdzie go nie użyłam, ale w sumie też ładne :D
    Ech, nie mogę się doczekać aż zaczną rozmawiać tak na poważnie :D
    Krótko, zwięźle, nie na temat, bo nie mam siły nic składniejszego napisać o.O Jeszcze czeka mnie odpis na pewnym forum :(
    Pozdrawiam ^^

    BumBum.

    OdpowiedzUsuń
  2. no nieźle. podobało mi się. trochę mi żal gracjana. ale mam nadzieję, że nasz główny bohater jednak wszystko naprawi. czekam na kolejny rozdział. weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To było urocze, ale no. Rzeczywiście nie za dobrze go potraktował. Ja bym chociaż z nim piwo do końca wypiła, a później się zmyła. A piwo to się w takich sytuacjach pije szybko xDD
    Kurcze, takiego fajnego zaciesza miałam jak przeczytałam, że Gracjan jest gejem. A łe. A później to aż płakać mi się zachciało i rozpaczałam przez kilka minut. Błe. Jak tak można, dawaj kolejny rozdział bo zżera mnie już ciekawość D:
    Ja chcę więcej D: D: D: D: D: D: D: D:
    Tak, ależ to było twórcze o.O

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakończenie mnie powaliło! Jak on mógł tak po prostu wyjść... Nie mogę ścierpieć.
    To zakończenie mną wstrząsnęło :D:D:D:D
    Też jestem ciekawa następnego rozdziału. I dziękuje za poinformowanie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachował się niedelikatnie? No comment... Okrutny człek tak zranic biednego fotografa...i to po tym wszystkim...jeden rozdział na tydzien to nie tak źle;) ale i tak sie pogodzą niedlugo...prawda że tak? no bo inaczej nie byłoby opowiadaniaXD---ANGEL

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, Felek! Jesteś głuupi! Gr... Ale mną trzepałoo... No ok, już się uspokajam. Jeden rozdział tygodniowo to w miarę dobrze, na innym opku, które czytam, czekamy średnio miesiąc ^^" Dziękuję za pamięć o mnie i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny, ale Filip naprawdę zachował się okropnie na sam koniec. Po prostu uciekł. Gracjan z pewnością poczuł się źle po takim zachowaniu. Zawłaszcza, że "a uśmiech z jego twarzy zniknął." Aż mi się szkoda go zrobiło. I ma już pod trzydziestkę, fajnie. :D

    Luana

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne :D czekam na kolejne rozdziały
    ~Hisoka

    OdpowiedzUsuń
  9. No to faktycznie głupi, głupi Filipek :D Ale coś czuję, że z naszym panem fotografem coś będzie na rzeczy nawet po tej "ucieczce" xd Pozdrawiam i wena życzę :)

    Zibi

    OdpowiedzUsuń
  10. eh, cóż. powinnam ci skomentować już dawno, ale w sumie zapomniałam PRZEZ SAMA WIESZ CO XDDDD.

    filip, ty głupi kretynie, jak mogłeś zostawić mojego "ethana" na lodzie!? biedny facet, aż czułam wewnętrznie jego żal i rozgoryczenie *rozpacza*.

    bardzo podoba mi się to, że "ethan" - będę go tak nazywać, już ci mówiłam xD - ma prawie trzydziechę, jakoś bardziej mnie to kręci xDDDDD w ogóle lubię jak aktywi są starsi tak sporo nawet :3
    i w naszym związku się to też sprawdza! xD

    kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Fifi, ty głupi jesteś?!
    O kami-sama jak mi się smutno zrobiło na koniec i szczerze mówiąc poczułam się głupio tak jakbym to ja tak potraktowała Gracjana.
    Oczywiście w pełni rozumiem dlaczego Filip wyszedł. Szczerze wątpię żeby wytrzymał przy takim facecie, który na dodatek, zdaje się, ma na niego oko. Ale mógł mu chociaż wyjaśnić to i owo bądź wytrzymać do końca spotkania albo chociaż znaleźć dobrą wymówkę! Grr!
    Strasznie jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkają. Choć szczerze wątpię żeby Gracjan miał jeszcze ochotę spotykać się z kimś kto taką nędzną wymówką dał mu podstawy do myślenia, że jest homofobem. Oh... Filip poniósł porażkę. Mam nadzieję, że gdzieś go spotka albo sam do niego pójdzie i przeprosi a do tego przyzna się, że też jest gejem.
    Właściwie, wracając jeszcze do Gracjana to jestem ogromnie usatysfakcjonowana i zadowolona faktem, że fotograf jest bliziutko trzydziestki. Uwielbiam kiedy dominujący parter jest starszy a już w ogóle kiedy ma tak pod 30-40 ^^". No i ma duże, silne dłonie, które też uwielbiam u seme x3.
    Uhh... z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i gdybyś mogła to prosiłabym cię abyś powiadamiała mnie o nowych rozdziałach na tym blogu. Mój numer gg masz, więc myślę, że nie muszę pisać. Z góry dziękuję i życzę weny x).

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiesz, jak ciężko jest znaleźć dobrego bloga o takiej tematyce? Ciężko xD. Ale - na szczęście - trafiłam na tego, i jestem z tego faktu szczęśliwa. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki piszesz, a także to, co opisujesz.
    Na początku odniosłam wrażenie, że kreujesz Filipa na takiego Briana Kinney'ego (zwłaszcza to "[...]i pieprzyłem się z każdym, kto się nawinął[...]"), ale cieszę się, że ta postać się zmienia. Filip zaczyna rozumieć, że to nie seks jest najważniejszy, a - chociażby - zaufanie do partnera.
    Cieszy mnie, kiedy postać przechodzi taką metamorfozę, zwłaszcza, jeśli jest tak sympatyczna.
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę dużo weny ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobra, koniec z odwlekaniem. W końcu napisze, wczoraj przeczytałam wszystkie 6 rozdziałów i nie mogę się doczekać gdy będą następne (a tak przy okazji jak byś mogła mnie powiadamiać 7455831 =]) Więc oświeciłaś mnie no i gdybym była facetem to musiałabym się nazywać GRACJAN! zakochałam się w tym imieniu :D
    A więc mam nadzieje że dokończysz tą Dżunglę bo tego opowiadania najbardziej mi brakuje... :(
    Ale to opowiadanie jest zupełnie z innej bajki... jest wciągające (z resztą tamte też były) takie no... życiowe. Powala mnie na łopatki. Kocham Cię za to, że tak potrafisz mnie wciągnąć, a nawet serce mi szybciej bije jak Kacprowi w co niektórych momentach :D
    Koniec już na dzisiaj, do jak najszybciej :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Weszłam tu zupełnie przypadkowo i szczerze mówiąc wcale nie chciało mi się tego czytać, gdyż już po tym krótkim opisie u góry byłam przekonana, że opowiadanie będzie smutne. Dopiero po pierwszym rozdziale dostałam jakiegoś kopa i stwierdziłam - muszę czytać dalej!
    Kochana, wiesz, że cudownie oddajesz uczucia głównego bohatera, świetnie opisujesz miejsca? Po prostu bardzo dobry warsztat pisarski, chociaż gdzieniegdzie pojawiły się drobne błędy gramatyczne.
    Nie lubię czytać opowiadań blogowych, gdyż bardzo bolą mnie oczy od światła monitora. Zdecydowanie lepiej czyta mi się książkę, dlatego właśnie po trzecim rozdziale stwierdziłam, że muszę sobie to Twoje cudo wydrukować, żebym mogła bardziej skupić się na opowiadaniu i emocjach. Okazało się, że dobrze zrobiłam :D.
    Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału ;P.
    Pozdrawiam,
    Słoneczko.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.