poniedziałek, 7 lutego 2011

Rozdział 3. (Zostawić rzeczywistość)

Rozdział 3. Przeznaczenie?

Mieszkanie, które kupił sobie Kuba, było w samym centrum, na jednej z najbardziej znanych i ruchliwych ulic w Bydgoszczy. Ja nigdy nie kupiłbym sobie mieszkania w kamienicy na Gdańskiej. Może i wszędzie było blisko, do Empiku, Mcdonalds’a i galerii Drukarni miał jak rzut beretem. Wszystko pod nosem, na Stary Rynek, gdzie często odbywały się różne imprezy, też nie miał daleko, ale mimo wszystko takie życie w samym centrum nie jest dla mnie.
No i zresztą musi pewnie płacić wysoki czynsz.
Samo mieszkanie jakoś nie powalało na kolana, kamienica była owszem piękna i odrestaurowana zewnątrz, ale nie wewnątrz. Miał dwa duże pokoje, kuchnię i malutką łazienkę, samotnemu studentowi jak najbardziej wystarczy, ale stanowczo bardziej podobało mi się moje mieszkanie na komunistycznym osiedlu.
Siedziałem na jakiejś wysłużonej kanapie, zastanawiając się, co ja tu takiego do cholery robię. Na stole przede mną stały dwie do połowy opróżnione butelki Sobieskiego i masa puszek po piwie. Całe towarzystwo było już – delikatnie mówiąc – schlane i chyba tylko ja potrafiłem rozsądnie myśleć i utrzymać się na nogach, gdyż nie wypiłem wiele.
Obok mnie usiadła jakaś nawet ładna blondynka z wypiekami na twarzy, co zapewne było skutkiem ubocznym procentów.
Kobiet nie cierpiałem tak samo jak dzieci.
Gdy ta się do mnie zbytnio przysunęła, ja niezbyt subtelnie się odsunąłem. Dziewczyna zagryzła wargi niepocieszona, nie dając jednak za wygraną i znów się do mnie przysuwając.
- Ty jesteś Filip, nie? – spytała, mrugając zalotnie rzęsami, na których wyraźnie było widać grudki tuszu. Płeć piękna (nie mam pojęcia dlaczego akurat „piękna”, no ale skoro tak to się przyjęło, to wykłócać się nie będę) czasami dobija mnie swoimi umiejętnościami robienia makijażu. No naprawdę, to ja już lepiej bym się pomalował, w końcu siostry, gdy byłem młodszy, dały mi niezłą szkołę.
Dlatego waśnie wolę mężczyzn. Są naturalni i nie kryją się pod toną podkładów, pudrów i cholera wie jeszcze czego.
- No – odwarknąłem niemiło, mając nadzieję, że sobie odpuści.
- Jestem Edyta – powiedziała, nachylając się w moją stronę. Jej twarz była niebezpiecznie blisko mojej, szybko więc wstałem, zerkając na zegarek. Dochodziła dwudziesta… No dajcie spokój, żeby się tak upić w ciągu niecałych dwóch godzin!? – Już idziesz? – zapytała zasmucona. Spojrzałem zniesmaczony na kolegę Kuby, tańczącego z jakąś brunetką w takt głośnej muzyki. Dziwne, że jeszcze emerytki z kamienicy się tu nie zleciały, krzycząc, że chcą spać.
- Ej, Filip! No nie mów, że już spadasz! – usłyszałem drżący od alkoholu głos gospodarza domu.
- Mam coś do załatwienia na mieście – skłamałem gładko, wychodząc na korytarz. Nie minęła chwila, a mnie już nie było.
Gdy tylko wyszedłem na wieczorne, kwietniowe powietrze, poczułem się znacznie lepiej. Odkąd dowiedziałem się, że jestem pozytywny, źle czułem się w towarzystwie ludzi. Miałem wrażenie, że oni o mnie wiedzą, że się mnie brzydzą.
Odetchnąłem, wsuwając dłonie w kieszenie ciepłej, granatowej bluzy.
Ruszyłem powoli w stronę starego rynku, chcąc jeszcze przed długim powrotem do domu przejść się nad ślicznie oświetloną rzeką Brdą. Takie spacery zawsze mnie uspokajały i przynajmniej choć na chwilę zapominałem o tym, co krąży w moich żyłach.
Szedłem brukowanym chodnikiem, a wzrok miałem wbity w czarną wodę odbijającą przyuliczne światła. Westchnąłem, siadając na ławce, wciąż nie odrywając swojego spojrzenia od wody. Niedaleko stała barka, a w niej zrobiono pomysłową restaurację. O tej porze była niemal cała pełna. Co chwilę mijały mnie pary trzymające się za ręce. Gdzieś dalej nawet się całowali.
Skuliłem się nieco, było mi trochę zimno.
Powoli rozumiałem, jak głupi byłem. Wcześniej dla mnie liczył się tylko seks i dobra dupa, a teraz żałuję, bo gdybym miał stałego partnera, nic takiego by się nie wydarzyło.
Ale nie mogę już nawet liczyć na kogoś, kto chciałby być ze mną, bo jestem pewny, że do seksu by mnie nie przekonał. Nie chciałbym mieć później wyrzutów sumienia, jeżeli bym takiego kogoś zaraził.
Bo przecież wystarczy tak niewiele, pęknięta gumka czy krwawiące dziąsło… A ja później, do końca swego krótkiego, życia plułbym sobie w twarz.
Wypuściłem powietrze, przecierając zmęczone oczy. Wieczorami zawsze zbierało mi się na filozofowanie i myślenie: „Co by było gdyby?”.
Jestem żałosny.
Wstałem z ławki, zauważając jakiegoś chłopaka z aparatem. Kucał, robiąc zdjęcie podświetlonej spichrzy nad rzeką.
Serce zabiło mi szybciej, gdyż pomyślałem, że to mógłby być ON. Przełknąłem ślinę, szybko jednak sprzedając sobie mentalnego kopa. Ale ja jestem głupi, no naprawdę. Teraz będę uważać, że każdy z aparatem, to tamten napalony chłopak robiący nieznajomym w parku zdjęcia?
Przeszedłem tuż koło mężczyzny, a ten się akurat odwrócił. Zamurowało mnie, otworzyłem szeroko oczy, wpatrując się w JEGO przystojną twarz.
Uśmiechnął się, najwidoczniej także mnie rozpoznając. Szybko się otrząsnąłem i przybrałem maskę gburowatego chłopaka z miną mówiącą: „Bez kija nie podchodź”.
On jednak się tym nie przejął, parskając rozbawiony.
- To musi być jakieś przeznaczenie, że ciągle cię spotykam – rzucił radośnie. Wyglądał tak ładnie, kiedy się uśmiechał.
Zmrużyłem groźnie oczy, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy.
- Pecha nazywasz przeznaczeniem? – prychnąłem z pogardą. Nie udało mi się go jednak do siebie zrazić. Wciąż się uśmiecha, przez co moje serce przyśpiesza swój rytm.
- Mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy – powiedział, jakby zupełnie nie usłyszał mojego przytyku.
- Ciota jesteś, czy co? – warknąłem, jak zwykle korzystając z mojej jedynej linii obrony. Wiem, że obrażam samego siebie, ale nie potrafię inaczej.
Mam wtedy wrażenie, że ludzie dookoła mnie nie mają już prawa podejrzewać, że jestem inny. Wprawdzie boję się odrzucenia.
Gram osobę twardą, olewającą wszystko i wszystkich. Ale to tylko gra… Mógłbym być aktorem.
On jednak dalej się uśmiecha, wzruszając ramionami.
- Do zobaczenia – odpowiada i odchodzi. Tak po prostu wspina się po schodach i niknie w krzakach.

Siedziałem w ciemnym pokoju przed laptopem stojącym na biurku. Na ekranie właśnie jakiś młody i przystojny chłopak posuwał swojego rówieśnika. Nie wiem dlaczego, ale ten wykonujący całą robotę tak strasznie kojarzył mi się z NIM, mimo że był zupełnie inny. Miał krótsze włosy i lekko zakrzywiony nos.
Mój fotograf był znacznie przystojniejszy.
Dłoń szybko przesuwała się po penisie. O niczym już nie myślałem, jedynie o nadchodzącym spełnieniu. Narzucałem coraz szybsze tempo, aż podrygując biodrami. Ręka powoli zaczynała mnie boleć, ale nie przestawałem się masturbować.
I w końcu doszedłem z cichym stęknięciem. Opadłem zmęczony na fotel, a pierwsze, co mi przyszło do głowy to, że będę musiał znów się wykąpać.

Rano wcześnie się obudziłem, niemal od razu wyskakując z łóżka i zakładając pierwsze lepsze ubrania. Szybko zjadłem jeszcze śniadanie, wychodząc na chwilę z psami na spacer, aby załatwiły swoje potrzeby. Później wbiegłem do mieszkania i złapałem za torbę, w której znajdowały się już przygotowane na siłownię ubrania.
Tak, w soboty zawsze chodziłem na siłownię. Nawet, jeżeli nie mam partnera i takowego mieć nie będę, to chciałem chociaż dobrze czuć się w swojej skórze. Nie mogłem siebie zaniedbać.
Wybiegłem z klatki, pędząc na przystanek autobusowy. Miałem jeszcze dwie minuty, w tak szybkim tempie powinienem zdążyć.
Gdy dobiegłem na miejsce, autobus akurat stawał, tak więc wskoczyłem do niego zadowolony, że mi się udało. Nie czułem nawet takiego zmęczenia po biegu, co oznacza, że jestem w dobrej kondycji.
W ostatniej chwili powstrzymałem uśmiech cisnący mi się na usta. Zająłem miejsce, wiedząc, że za dwa, trzy przystanki, zrobi się tu tłoczno. Uroki autobusu siedemdziesiąt dziewięć, no ale co poradzić, skoro łączy takie zadupie, jak moje osiedle, z centrum?
I wcale się nie pomyliłem. Już po dwóch przystankach w pojeździe zrobił się niemały tłok. Jakaś gruba baba zajęła miejsce koło mnie i jej wielkie cielsko weszło nawet na moje siedzenie, tym samym przyciskając mnie do okna.
Westchnąłem ciężko.
Nie cierpię MZK, nie dość, że autobusy ledwo co trzymają się w jednym kawałku, to jeszcze zawsze jest tak mało miejsca! No i zazwyczaj się spóźniają, a kiedy się nie spóźniają, to przyjeżdżają za szybko. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałem się z takim autobusem, co by przyjechał na czas.
Siedząc tak przyklejony do szyby, miałem czas na zatopienie się we własnych myślach. Jak na zawołanie przed moimi oczami stanął przystojny fotograf.
Przełknąłem ślinę, dziwnie czując się z tym, że ciągle o nim rozmyślam. Żaden facet wcześniej nie zabawił w moich myślach dłużej niż na jeden dzień. A tu pojawia się nagle taki dziwak, którego imienia nawet nie znam, i nie potrafię wygonić go ze swojej głowy.
W końcu autobus zatrzymał się na moim przystanku, a ja, przeciskając się przez tłum upartych ludzi, którzy mogliby na chwilę wysiąść, żeby pozwolić takiemu mnie i zapewne wielu innym osobom opuścić autobus, zacząłem rozpychać się łokciami, zupełnie ignorując to, że właśnie kogoś trafiłem w brzuch, dzięki czemu udało mi się wysiąść.
Mówiłem już, że nie cierpię tego miasta?

11 komentarzy:

  1. Jak ja lubię Filipa :Dma chłopak charakterek.Notka świetna jak zawsze.Dziewczyno idziesz jak burza :D podziwiam cię za to, za twój zapał i pomysły.
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem zastanawiam się, czy mówiąc "Mówiłem już, że nie cierpię tego miasta?" próbujesz utożsamić się z Felkiem... Mam nadzieję, że nie ^^ Notka, jak to dżrimowska, idealna, świetna i Haruhi Suzumiya wie co. Dziękuję, iż pamiętasz o powiadamianiu nędznej Yakeru o nowych notkach. Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ugh. Też nie cierpię mzk o.O i też o dziwo moje osiedle akurat nie autobus ale tramwaj łączy z centrum i jest to główna linia xDD
    A ten, mógłby w końcu poznać jego imię bo też jestem tego ciekawa :3

    A co to mojego opo, przez jeszcze jedną część mam zamiar robić z Arthura takiego typowego, skrzywdzonego przez cały świat uke chociaż może się jeszcze wszystko zmienić C:
    A co do MYV'a to w sumie nie wiem czy mam jechać czy nie, bo jednak sama to będę się większość czasu nudziła ( no nie licząc koncertu ) i boje się, że się zgubię, okradną mnie, zgwałcą w krzakach ( wtf> O_O ) czy coś... buuu.
    Czekam na next xDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajrzałam tu i niespodzianka kolejna notka. :D
    Przeznaczenie? No pewnie, że tak. ciągle na siebie wpadają, więc musi być to.

    Prawda, że jakby Filip miał jednego partnera, a nie zaliczał kolejnych facetów i do tego była by wierność w związku to raczej by się nie zaraził, bo jak? Chyba, że w szpitalu.

    Luana

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku masz niesamowity talent, uwielbiam Filipa :D czekam na dalsze rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy kolejny rozdział? Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. eh, no i jak ja mam ci komentować, jak nawet nie mogę powiedzieć, że jestem czymś zaskoczona, skoro nie jestem? xDDD
    o! ja też nie lubię mzk! xD te babcie są okropne. Takie niby chore, a biegają szybciej ode mnie, cholera jasna, jak autobus podjeżdża. A w przepychaniu się to już w ogóle mistrzowie!
    ...
    ...
    ...
    Zacne kropki.
    yhm, no ;d

    OdpowiedzUsuń
  8. filip wszystkiego nie cierpi, szkoda, bo fajny chłopak a taki pesymista....
    podobają mi się twoje opowiadania, czytałam poprzednie blogi, czekam na zakończenie ZW
    pozdrawiam
    pseudopisarka

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu miałam trochę czasu zapoznać się z nowym opkiemXD Jeju...od czego tu zacząć po przeczytaniu 3 rozdziałów...może od tego, że proszę o powiadomienia, mogę prosić, prawda? Rzecz druga: Filip to strasznie...dziwna postać...z jednej strony ma swój urok...ale czasem to bym go kopnęła w d... i nakazała się pozbierać, bo przecież on się zachowuje jakby już w ten kalendarz kopnął(jakieś 300lat temu, w dodatku). Fotograf- cudo!!XD Może nie znamy go jeszcze za dobrze, ale wydaje się taki...pozytywnie nastawiony do życiaXD a takie osoby są genialne!!! co jeszcze... sama historia nie robi wrażenia przedramatyzowanej( no oprócz niektórych tekstów Filipa), komentarze o babciach-czysta prawda!!XD co do rodzinnych zjazdów(wiem wiem to nie ten rozdział, ale podsumowuję razem, nie żebym nie mogła pisać 3 komentarzy...ale mi się nie chce;) sama osobiście ich nie cierpię(jeżeli pojawia się jakaś dalsza rodzinka, której w życiu na oczy nie widziałam i mi mówi jaka to ja duża i w ogóle...lolXD no i co mam jeszcze powiedzieć no...powiadamiać mnie proszę, postaram się komentować na bieżąco żeby potem nie mieć problemu z wielkimi podsumowaniami- powodzenia w pisaniu i mnóstwa weny---ANGEL

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział super!!! Ciekawe jak ma najmie nasz tajemniczy i przystojny fotograf :) Czekam na następny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ej, 79 czasem przyjeżdżały punktualnie! :P Przez 4 lata mieszkałam na Kapach to wiem. Za to teraz mieszkam na Błoniu i punktualność 59 dopiero pozostawia wiele do życzenia... :p

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.