czwartek, 3 lutego 2011

Rozdział 1. (Zostawić rzeczywistość)

fanta - to mój pierwszy 'poważniejszy' projekt, którego nie mam w planach zakończyć po 10-tym rozdziale. Muszę przyznać, że nigdy nie pisałam slash, wcześniej zajmowałam się tylko yaoi, gdzie największym problemem było jakie spodnie wybrać na imprezę xD. Mam jednak nadzieję, że Cię nie zawiodę i sprostam zadaniu xd.
Wegetatywna - Kontynuacja Obsesji? oO. Gdzie niby? xD
***

Rozdział 1. Fotografowany przez nieznajomego.

Jestem nosicielem wirusa HIV. Brzmi strasznie, prawda? Nie wiem, ile życia mi pozostało, nikt tego nie może wiedzieć. Może już niedługo przemienić się w AIDS. Mogę umrzeć za miesiąc, rok, dwa lata, a może nawet dziesięć? Tego nie wie nikt…
Mimo wszystko całe moje życie przez ten wirus niedoboru odporności jest spieprzone. Muszę uważać, zwykły katar może być dla mnie śmiertelny.
Nie pamiętam już nawet, kiedy ostatni raz uprawiałem porządny seks. Jeszcze chwilę po tym, gdy wyszedłem ze szpitala z wynikami w ręku, miałem ochotę iść do klubu i pieprzyć się z jakimś niskim blondynem do samego rana bez jakiegokolwiek zabezpieczenia. Zarazić go tak, jak to ja zostałem zarażony.
Wystarczyła mi jednak godzina spędzona na ławce w parku, aby odezwał się zdrowy rozsądek i coś, co zwane jest sumieniem. Nie wiedziałem nawet, że posiadam coś takiego.
Do dziś pamiętam – to było jakiś miesiąc temu – poszedłem do Kauflandu, gdyż musiałem zrobić większe zakupy, a mały sklepik pod blokiem nie nadawał się na to.
Popychałem wózek pomiędzy regałami, zbierając potrzebne produkty i wtedy na niego wpadłem. Zapewne, gdybyśmy się nie spotkali, do teraz nie wiedziałbym, że jestem zarażony. Od razu zauważyłem, że bardzo schudł, miał podkrążone oczy i ogólnie wyglądał jak worek nieszczęścia. Zdziwiło mnie to, gdyż on przecież jeszcze kilka miesięcy temu był chodzącym testosteronem, ledwo go wtedy poznałem.
Marcin był moją kilkurazową przygodą. Kochaliśmy się zaledwie pięć razy, ale i tak zapamiętałem go, ponieważ mieliśmy wspólnych znajomych. On także nie przyznawał się przed nimi, w ogóle wolał nie mówić o swojej orientacji zupełnie jak ja.
- Filip – szepnął zdziwiony, po czym zrobił zmartwioną minę, nie dając mi nawet szans na przywitanie się z nim. – Zrób testy – powiedział, nie owijając w bawełnę. Zdziwiłem się, zresztą na samym początku nie miałem pojęcia, o co może mu chodzić.
- Testy?
- Jestem nosicielem, możesz być zarażony.
I tak rozpoczął się mój koszmar.
Mówiąc szczerze, mam nadzieję, że Marcin zdycha w męczarniach. Zaraził mnie, skazał na takie życie, które już nie jest życiem. Budzę się z myślą, że za kilka lat może mnie już tutaj nie być.
Zasypiam, brakuje mi ciepłego ciała koło mnie i czułych ramion. Ale nie mogę nikogo na to skazać.
Wystarczy pęknięty kondom, odrobina nieuwagi i mogę komuś zgotować ten sam los. Mogę komuś odebrać życie, bo to co ja teraz robię to wegetacja. Oczekiwanie na śmierć i ciągłe połykanie lekarstw.
Lekarz pocieszał mnie, że medycyna idzie do przodu, że może znajdą jakiś skuteczny lek. Miałem ochotę go wyśmiać i to zrobiłem.
Teraz całkowicie poświęcam się nauce, chociaż sam nie wiem, po co mi ona. Przecież ja i tak umrę.
Jedyne, co wywołuje uśmiech na mojej twarzy, to czteroletni golden retriever, Lambo i jego wierny kompan, brązowy, malutki kundelek przygarnięty ze schroniska, Tessa.
Moi jedyni przyjaciele, przed którymi nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem. Mogę być sobą.
Chociaż, jak twierdził lekarz, nie powinienem mieć psów. W końcu to siedliska zarazków, a ja nawet na zwykłą grypę mogę umrzeć. Za nic jednak nie wydałbym moich przyjaciół.
Zawsze kochałem zwierzęta, uważałem, że lepiej pokochać takiego psa niż człowieka. Człowiek zrani… Nie spotkałem jeszcze takiego, przed którym otworzyłbym się, przed którym nie zakładałbym tej maski zimnego, gburowatego drania.
Ale w prawdzie nie byłem draniem. Byłem zagubiony we własnych myślach i problemach, nikt jednak nie chciał się do mnie zbliżyć na tyle, aby pomóc mi je rozwiązać i odkryć prawdziwego mnie.
Dlatego właśnie uważam, że psy są lepsze od ludzi. Mądrzejsze, ufniejsze i one, w przeciwieństwie do ludzi, nie zostawią w najgorszych chwilach.

Nie cierpię niedzielnych obiadów, kiedy to cała rodzina zjeżdża się do Fordonu, dużego, ale zapyziałego osiedla w Bydgoszczy, gdzie mieszkają rodzice, aby nawpychać się zrobionych przez mamę kotletów i porozmawiać o tym, co dzieje się w naszym życiu.
Nikt nie wie o mojej chorobie, nawet mama. I nie chcę, żeby się dowiedziała. Przynajmniej do mojej śmierci ma żyć w nieświadomości. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Spojrzałem z politowaniem na małe dziecko siedzące na kolanach najstarszej siostry – Agaty. Ta już dorobiła się męża i nawet bachora urodziła!
Nie lubię dzieci, właśnie dlatego od tej dwulatki trzymam się z daleka.
Siadamy do stołu, wszystko to w jakiejś sztucznej atmosferze miłości rodzinnej. Spoglądam po kolei na siedzących przy stole. Na mamę z licznymi zmarszczkami na czole i dookoła ust, blond włosy jak zwykle miała spięte w ciasnego koka. Na łysiejącego ojca z siwym wąsem pod nosem. Jego małe, nieco świńskie oczka przyglądały mi się bez entuzjazmu. Na jedyną w naszej rodzinie rudowłosą Agatę z dzieckiem na kolanach. Kasię, czwartą z rzędu, starszą ode mnie jedynie o rok i na te jej tatuaże na dłoniach i kolczyki na twarzy. Wyglądała strasznie, ale czego można się spodziewać po osobie pracującej w studio tatuażu i piercingu? Na Sylwię - jedyną normalną w rodzinie, urodzoną zaraz po Agacie. Z nią zawsze najlepiej się dogadywałem i kiedy tak myślałem wieczorami – a zawsze dużo myślę wieczorami – to dochodziłem do wniosku, że jeżeli już miałbym komuś powiedzieć, to jedynie Sylwii. Mimo że byliśmy rodzeństwem, nigdy się z nią nie kłóciłem.
Czasem mi się wydawało, że ona wiedziała o mojej orientacji, tylko siedziała cicho.
No i w końcu na Beatę, jej nigdy nie trawiłem. Nie miałem pojęcia, jak to małe chude i wredne coś może być moją siostrą.
- Dlaczego Tomek nie przyjechał? – odezwała się mama do Agaty, sięgając po miskę z ziemniakami. Tomek był mężem rudowłosej, muszę przyznać, że dziewczyna wybrała sobie przystojnego faceta.
- Musiał wyjechać do Warszawy w delegacji – odpowiedziała, całą swoją uwagę poświęcając dwuletniej dziewczynce siedzącej na jej kolanach.
- A jak tam u Julci? Jak sprawuje się opiekunka? – kolejne sztuczne pytania. Sztuczna i nieco wymuszona rodzinna atmosfera. Wszystko sztuczne, nawet uśmiechy.
- Pani Barbara jest bardzo miła – odparła Agata, nakładając sobie karkówki.
I zapadła cisza. Każdy jadł to, co chciał, gdyż mama zrobiła naprawdę dużo jedzenia. Jak dla wojska.
- A u ciebie, Filip? Masz już dziewczynę? – zwróciła się do mnie, zadając pytanie, którego nie cierpiałem.
Przełknąłem kęs kotleta.
- Jeszcze nie – odparłem, wiedząc, że gdybym odpowiedział „mam”, kazałaby mi przyprowadzić ją na następny niedzielny obiad.
- Nie uważasz, że wypadałoby się ustatkować? – tym razem odezwał się tata, co mnie zdziwiło. Aż na chwilę przestałem przeżuwać, wpatrując się w niego tępo. Rzadko kiedy się odzywał.
- Ma jeszcze czas – mruknęła Sylwia, kończąc tym samym rozmowę o mnie i mojej przyszłej dziewczynie, której nigdy nie będę mieć.

Siedziałem w swoim malutkim pokoiku, pochylając się nad notatkami spisanymi na wczorajszym wykładzie. Krzyki zza ściany uniemożliwiały mi skupienie się, sąsiadka znowu wydzierała się na swoje dzieci, wyzywając je od najgorszych. Głupia suka, wyzywając swoje dziecko od skurwysyna obraża samą siebie, bo w końcu to jej bachor.
Takie wrzaski czasem trwały całą godzinę. Westchnąłem ciężko, spoglądając na psy rozwalone na moim łóżku. Lambo uniósł pysk, spoglądając na mnie swymi mądrymi, czarnymi ślepiami. Tessa zaś spała, mając głęboko cały świat.
Stwierdziłem, że niczego się nie nauczę przy akompaniamencie przekleństw sąsiadki, tak więc wstałem ze swojego zniszczonego krzesła od biurka, wychodząc na korytarz i zakładając buty.
- Tessa, Lambo, spacer! – krzyknąłem i nie minęła chwila, a psy były już koło mojej nogi, wesoło machając ogonami i czekając aż przypnę do ich obroży smycz.
Uśmiechnąłem się mimowolnie, schylając się i głaszcząc najpierw retievera, a następnie kundelka.
Przypiąłem im smycze do obroży, wychodząc z nimi na klatkę. Tu było jeszcze głośniej słychać wrzaski psychicznej matki.
Zbiegłem schodami w dół, a psy szły krok za mną. Gdy tylko wyszedłem na podwórze, napotkałem dwie starsze panie, które jak zwykle plotkowały o wszystkim, co dzieje się w bloku.
Mieszkam tu niecały miesiąc, a już wiem, że skoro się masturbuję, to muszę robić to niezwykle cicho, bo stare mendy, które powinny być głuche, usłyszą wszystko i później będą gadać: „Ten spod dziewiątki, ten młody taki, on w nocy uprawia samogwałt!” - ta informacja obiegłaby cały blok i pewnie dwa jeszcze stojące obok w jeden dzień. Niby stare, ale kłapać tą gębą i podsłuchiwać sąsiadów to potrafią! Aż boję się pomyśleć, co by było, gdyby dowiedziały się, że jestem gejem.
„Ten spod dziewiątki to pedofil” – zapewne tak by właśnie gadały.
Mimo mojej całej nienawiści do tych kobiet uśmiechnąłem się miło, grzecznie witając. Te także odpowiedziały uśmiechem, potakując.
Gdy tylko odszedłem od nich na kilka kroków, już słyszałem ich ciche gadanie.
- Spod dziewiątki, to miły i przystojny chłopak jest!
- Tak, tak. Chciałabym, żeby moja wnusia miała takiego męża – na te słowa uśmiechnąłem się krzywo, kierując powoli do parku, który był niedaleko za blokiem.
Gdyby te stare mendy wiedziały, że jestem zarażony, omijałyby mnie łukiem, bojąc się, że to przejdzie na nich. Stereotypowe babcie.
Schyliłem się, odpinając smycze i puszczając psy luzem. Park był dzisiaj nieco tłoczny, plac zabaw okupowały dzieci, wszędzie roiło się od ludzi. Wystarczy tylko, że słońce chwilę poświeci, a ci wychodzą ze swoich nędznych dziupli na świeże powietrze, które w tej części miasta do świeżości miało daleko. Kilkadziesiąt lat temu był tu jeszcze zakład przemysłowy, trujący osiedle przeróżnymi oparami, niedaleko jest oczyszczalnia ścieków. Zieleni i parków jest tyle, ile było za czasów komuny, same blokowiska.
Oddaliliśmy się od zgiełku ludzi, idąc na coś, co przypominało polanę, ale nią nie było. Wszędzie walały się opony i przeróżne śmieci, jedynie – jak zdołałem już ocenić – nie było tu szkieł.
Złapałem za pierwszy lepszy badyl i rzuciłem. Obydwa psy wystartowały, obydwa równo dobiegły do celu i jak zwykle zaczynało się kto-pierwszy-któremu-odbierze. Tym razem wygrała malutka Tessa, co należało do rzadkości.
Uśmiechnąłem się szeroko, kucając i z radością obserwując jak małe, brązowe łapki przebierają ziemię i dobiegają do mnie, oddając w dłonie badyl, który był chyba większy od niej. Pogłaskałem ją, a ta oparła się przednimi łapami o moje udo. Już po chwili dobiegł do nas Lambo, merdając szaleńczo ogonem.
Wstałem i już miałem im znów rzucić aport, gdy spojrzałem w bok i aż mnie zamurowało. Na trawie siedział jakiś młody chłopak z lekko kręconymi, czarnymi włosami, w dłoniach trzymając lustrzankę i robiąc mi i moim psom zdjęcia.
- Ktoś ci pozwolił? – warknąłem niemiło. Chłopak odsunął od twarzy aparat, a ja aż się zapatrzyłem. Był niezwykle przystojny. Z idealnie prostym nosem, dużymi, zapewne miękkimi wargami, a jego uśmiech był zniewalający.
Odchrząknąłem nerwowo, powracając do swojej maski gburowatego chłopaka.
- Nie, ale ślicznie wyglądałeś z psami, musiałem zrobić zdjęcia – powiedział, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Jesteś pedałem, czy jak? – warknąłem pomimo swojej orientacji. To było w pewnym sensie moją zasłoną, wiedziałem, że wypowiadając takie rzeczy, nikt mnie nie weźmie za geja.
- Po prostu robię zdjęcia – powiedział spokojnie. Zmarszczyłem niezadowolony brwi, robiąc zamach i znów rzucając psom patyka, gdyż zaczynały skomleć.
- To po prostu ich nie rób – syknąłem przez zęby, zaskoczony otwartością przybysza.
- To jest silniejsze ode mnie – powiedział rozbawiony.
- To idź na odwyk – odmruknąłem, obserwując jak Lambo wyrywa Tessie badyla i zadowolony biegnie w moją stronę, a kundelka poszczekując stara się dotrzymać większemu zwierzakowi kroku.
- Śliczne są – zmienił temat.
- Bo moje – burknąłem, zapinając psom smycze i jak najszybciej oddalając się od tamtego miejsca. Serce łomotało mi w piersi, jeszcze kilka miesięcy temu cieszyłbym się, że zaczepia mnie taki chłopak, robi zdjęcia i mówi, że ślicznie wyglądałem, chociaż zapewne nie jest gejem. Nie wszyscy przecież mężczyźni na ziemi mają skłonności homoseksualne… Chociaż właściwie mnie to i tak już nie powinno obchodzić.
Ja już jestem jedną nogą w grobie.

10 komentarzy:

  1. Hmmmm...zapowiada się bardzo ciekawie;) Obraz jest realistyczny, dzięki czemu ciekawie się czyta to opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój akcji!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. psy są najlepsze w tym tekście! i fotograf-bez-imienia, co przypomina nam ethana xD
    ale on dopiero na drugim miejscu, psy są najważniejsze, o!
    no dobra, całe mi się podoba, jezu. jak ty to robisz, że co nie napiszesz, to mi się podoba? *podejrzliwe spojrzenie* rzuciłaś na mnie urok pewnie. albo jakiś eliksir mi dałaś *za dużo Elfa i Merlina*. mam chociaż nadzieję, że był to miłosny napój xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Eeej Fordon nie jest zapyziały :P, ale super notka i wybaczę tą zniewagę odnośnie mojego osiedla
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się główny bohater :D.
    Ma słodkie psiaki(i zgadzam się z Silris:psiaki najlepsze :D)Bardzo mi się podoba twój styl pisania a to opowiadanie jest takie realistyczne i takie inne niże te co dotychczas piszesz:)
    Dużo weeny

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaaa! < 33
    I kuźwa dodałaś te zdjęcia?! Żeby mnie męczyć po nocaaach! Jezuu zakochałam się w nich! W obu < 33. Szkoda, że geje xD Hahaha. Nie no dobra... Komentarz, komentarz! Patoritsia myśl... MYŚL! Dobra, mam xD.
    Tak, psy są the beściaki! Goldeeen ;33
    Ten Filip mnie zaczyna wkurzać. Melodramatyczny strasznie... O jezzzuuu, jedną nogą jestem już w grobieee, o maaatkooo umręęę! Pff, też mi coś. Ma tylko HIV. XD haha nie no dobra, na serio umiem współczuć. Ale ma być love, love, love < 33
    W ogóle jaaa... Ten fotograf jest aaaaaaa!

    Kocham go XD.
    Zauważyłaś, że zawsze zakochuję się w jakimś bohaterze xD. Naprawdę! W ogóle blondynko to weź podpisz te zdjęcia xd. Dla niewtajemniczonych ofc. xd I nie ważne, że wiadomo iż nasz seksi fotograf jest brunetem a Filip blondynem xD. NIE WAŻNE XD

    Taa, nie lubię tych starych bab. Mohery pieprzone. Pff. xd
    A Fifi rodzinkę też ma udaną xD. HAAHAH xd




    Brakło mi weny. Nie wiem co pisać, to robię "entery" xd. Fajna zabawa. Polecam xD. Patrz:




    XD fajnie, co?

    Dobra, już mi odwala xd. Jak zawsze przy pisaniu komentarzy dla Ciebie. To przez Twój boski talent xD.
    Dream, dawaj kolejny rozdział xD. Chcę jeszcze xD. Zaczyna mi się to coraaaaz bardziej podobać.
    To pewnie przez miejsce akcji... Polska, kraj wielkich możliwości bauahaha xD

    Dobra, weny :*
    Kochaam xd
    Patoritsia, no bo kto? XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Kami-sama, to opowiadanie już jest cudowne mimo iż to dopiero początek. Niesamowicie mi się podoba.
    Mam nadzieję, że Filip i fotograf jeszcze się spotkają, i że główny bohater zmieni swoje podejście chociaż do tego chłopaka.
    Bardzo bym chciała żeby Filip był zdrowy. Wtedy to opowiadanie byłoby po prostu niebem.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny x).

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem pod wrażeniem notki i już chcę następną.
    Filip nie uważał, nie zabezpieczał się i tak to się skończyło. Chłopak, który z nim będzie bez względu na HIV naprawdę będzie go kochał.
    Wiem głupi komentarz, ale nie umiem ich pisać. Notka faktycznie super. :D

    Luana

    OdpowiedzUsuń
  8. Wprost nieziemskie opowiadanie, aż nie mogę doczekać się kontynuacji i w związku z tym proszę żebyś mnie informowała mo nr gg. 15919394

    Z góry dzięki :) i weny twórczej życzę

    OdpowiedzUsuń
  9. Spodobało mi się
    Serio :D
    Zadziałało na wyobraźnię. Miałam przed oczyma ten cały obiadek, tego chłopaka, tą scenę w parku.
    I - oczywiście - mohery :D
    Cóż... uważam, że wyszło super, aczkolwiek atmosfera opowiadania jak na razie lekka. Zobaczymy co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ha ha rozmowa Filipa i nieznajomego była boska. Po tych odzywkach Filipa od razu go polubiłam :) trochę smutny obraz rodziny i w ogóle całego otoczenia. Lecę dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy nadesłany komentarz!

Mój banner:

Mój banner:
Zdjęcia opublikowane na blogu nie są moją własnością. Nie mam żadnych korzyści finansowych z powodu umieszczenia ich na stronie.